|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: [Beta] Mokradła Pon Mar 24, 2014 1:36 am | |
| First topic message reminder : |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pią Kwi 18, 2014 1:51 am | |
| Reiven zareagowała instynktownie. Padła na ziemię i przykryła głowę rękoma. Dopiero gdy usłyszała krzyk podniosła wzrok. Jej towarzysze byli ranni, być może to że siedziała, uratowało i ją od ran. Uniosła ręce do góry i ostrożnie odsunęła się od Di. Byli otoczeni. Rozejrzała się, ale nie widziała skąd doleciały strzały, ani gdzie stał ktoś kto krzyczał. Tak bardzo chciałaby mieć teraz swój łuk. Z łuku umiała strzelać dużo lepiej niż z broni palnej. Wystarczyłby jeden niewielki ruch, a mogłaby co najmniej zranić napastników. - Nie chcemy zrobić jej krzywdy. Chcemy pomóc. - zawołała na tyle głośno, by ją usłyszano, ale na tyle łagodnym głosem, by nie zostało to odebrane za atak. Trzeba było pomóc Isabelle i Aartowi. Pippin na szczęście był najmniej ranny. - Jesteśmy przyjaciółmi. Nazywam się Reiven Ruen. Przez jakiś czas mieszkałam w Trzynastym Dystrykcie. Jesteśmy tutaj z misją pokojową. - już chciała powiedzieć, że przysyła ich Coin, ale potem pomyślała, że może oni jej nienawidzą... w końcu zostawiła ich tutaj, nie kazała sprawdzić czy wszyscy są bezpieczni. - Ty jesteś Clark? - zapytała, przypominając sobie imiona podane przez Di. Mieli przyjść pomóc jej zabrać zapasy jedzenia. - Obiecuję, że nic nie zrobię Di, ani Wam. Pozwól mi opatrzyć moich przyjaciół i porozmawiajmy na spokojnie. - zmrużyła oczy wypatrując potencjalnych strzelców. Bała się ruszyć, jeśli nie będzie zapewnienia o tym, że nic jej nie zrobią. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pią Kwi 18, 2014 10:58 pm | |
| Przez chwilę na mokradłach panowała cisza. Następnie zza linii drzew powoli wysunęła się sylwetka wysokiego mężczyzny. Dwaj, którzy trzymali się w pewnym oddaleniu za nim, pozostawali prawie niewidoczni. W powietrzu błysnęły groty strzał i napięte cięciwy łuków. Przywódca miał jasne włosy, jedno oko zasłonięte przepaską, a cała lewa część twarzy pokryta była bliznami po oparzeniach - podobnie jak lewe przedramię. Wpatrywał się w Reiven swoją jedyną źrenicą, ale nie opuścił broni. - Pomóc? - zaśmiał się. Miał nieprzyjemny, nieco chrapliwy głos. - Teraz chcecie pomóc? I jaką misję pokojową może mieć Coin w Trzynastce? - Zrobił kilka kroków do przodu, niwelując odległość między sobą, a załogą Bety o kolejne metry. - I tak, jestem. Ale żadne z was się nie rusza, dopóki nie wyjaśnicie, co tu robicie. - Na sekundę przeniósł spojrzenie w kierunku dziewczynki i jego twarz złagodniała. - Uciekaj mała - powiedział nieco ciszej. Di odsunęła się na bezpieczniejszą odległość, ale nadal wpatrywała się to w Clarka, to w Reiven.
Aart i Isabelle - słabniecie coraz bardziej, radzę się obudzić. Pippin - jesteś cały, ale ktoś na pewno dokładnie śledzi każdy Twój ruch. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pią Kwi 18, 2014 11:32 pm | |
| Już chciała odetchnąć z ulgą, bo w końcu mogła zobaczyć z kim miała do czynienia. Ale Clark najwyraźniej nie zamierzał im odpuścić. Sytuacja postrzelonych nie była zbyt różowa, potrzebowali szybko pomocy, ale póki Rei była na celowniku, nie mogła nic zrobić. Ryzyko, że ją zastrzelą było olbrzymie. W sumie nie mieli nic do stracenia, a pewnie mieliby więcej pożytku z martwej Reiven niż z żywej. Martwej mogliby odebrać broń i plecak z zawartością. A jeśli byli bardzo głodni to i by ją mogli zjeść. To się przecież zdarzało. - Posłuchaj... ja nie wiem co zrobiła Wam Coin. Nie mieliśmy pojęcia, że ktoś tu został. Mieliśmy... mieliśmy sprawdzić czy zostały tu jakieś zapasy. - wolała na razie nie wspominać o lekach. - Prędzej spodziewaliśmy się, że wpadniemy na zmiechy, niż na ludzi. - spojrzała z troską na Di. Uśmiechnęła się do niej łagodnie. Na pewno nie groziło jej żadne niebezpieczeństwo, ale Rei miała nadzieję, że mała nie będzie musiała oglądać masakry. - Wszystko będzie dobrze. - uspokoiła ją . Przeniosła spojrzenie na Clarka i popatrzyła mu w oczy. - Proszę... pozwól mi opatrzyć moich towarzyszy. A potem porozmawiamy na spokojnie. Nie chcemy niczyjej krzywdy. A myślę, że możemy Wam pomóc. - w jej głosie przebrzmiewał ton proszący. Błagać nie zamierzała, błaganie oznaczało postawienie się w pozycji przegranego. Ale prośba... prośba to co innego. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pią Kwi 18, 2014 11:48 pm | |
| Clark zawahał się na chwilę, po czym powoli zdjął strzałę z cięciwy. Machnął ręką w stronę towarzyszy, którzy zrobili to samo. - Powiedzmy, że wam wierzymy - powiedział, nadal przyglądając się załodze nieco nieufnie. - Ale jeśli faktycznie przyjechaliście do Trzynastki, pomyliliście się o godzinę drogi. Inna sprawa, że i tak nie znaleźlibyście tam nic, oprócz trupów. Wynieśliśmy wszystko, co dało się wynieść po bombardowaniu. Teraz próbujemy przenieść się na tereny po Dwunastce. - Zrobił kilka kroków do przodu, jednocześnie rzucając okiem w stronę rannych Isabelle i Aarta. Wskazał na nich głową. - Pomóżcie im, skoro musicie. Ale my nie potrzebujemy waszej łaski. Już nie - powiedział chłodno. - Przyszliśmy tylko po zapasy i ruszamy dalej. Musimy dotrzeć do kolejnego obozu przed zmrokiem. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pią Kwi 18, 2014 11:58 pm | |
| Musiała ze sobą walczyć, żeby nie odetchnąć głośno z ulgą. Zamiast tego opuściła powoli ręce. - Niestety mieliśmy awarię poduszkowca. Tamta łuna to prawdopodobnie płonący wrak. Tak więc przymusowe lądowanie... - zagryzła wargi. Zaniepokoiło ją to co powiedział Clark. Jeśli wszystko dobrze poszło, to załoga Alfy była już w podziemiach. A jeśli to co Clark mówił było prawdą, to znaczyło, że narażali się niepotrzebnie. Spojrzała na Peregrina. Tak bardzo liczył na to, że znajdzie lekarstwo dla Ellie. Ale może jeszcze coś tam było... przecież szansa jakaś była zawsze. - Pippin pomożesz mi ich opatrzyć? Tobie to lepiej wychodzi. - poprosiła. Dobrze mu zrobi jeśli zajmie czymś ręce. Sama podeszła do swojego plecaka i wyjęła z niego paczki zebrane z rzeki. - Domyślam się, że to o to chodzi. - podała je Clarkowi w wyciągniętych ku niemu dłoniach. Korzystając z tego, że była bliżej mężczyzny, zniżyła głos do szeptu, tak by tylko on ją usłyszał. - Nie proponuję Ci łaski. Wiem jak jest upokarzająca. Ale jest z Wami mała dziewczynka. Czeka Was daleka droga. Być może zbyt ciężka dla Di. Jeśli nie ma tu żadnej rodziny i sama będzie chciała, chciałabym ją zabrać do Kapitolu. - być może nie przemyślała tego, ale cóż...nawet Rei działała czasem impulsywnie. Może tak właśnie miało być, może to los rekompensował jej właśnie brak możliwości posiadania własnych dzieci. Może miała uratować tą małą, kruchą istotkę. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Sob Kwi 19, 2014 11:20 am | |
| Clark wziął paczki podane przez Reiven, z lekkim zaskoczeniem malującym się na twarzy. Chyba zrozumiał, że przecież nie musiała im ich oddawać - mało prawdopodobne, by nakazali im opróżnienie plecaków. Kiwnął głową w podziękowaniu, wyraz jego twarzy zrobił się łagodniejszy. Ale kiedy usłyszał propozycję kobiety, początkowo zacisnął mocniej szczęki i zerknął szybko w stronę wciąż przestraszonej dziewczynki. - Wyciągnęliśmy ją jako jedyną z trójki rodzeństwa - powiedział przyciszonym głosem, odruchowo zaciskając pięści. - Matkę i ojca przysypały gruzy, zanim jeszcze ktokolwiek pomyślał o ewakuacji. Trzyma się z nami od tamtego czasu. - Odwrócił spojrzenie w stronę Reiven. - W Kapitolu będzie bezpieczna? - zapytał poważnie, w myślach podejmując jakąś decyzję. Po chwili obejrzał się przez ramię na dwóch mężczyzn, którzy mu towarzyszyli. - Pomóżcie mu - powiedział, wskazując głową na Pippina (który, zakładam - opatruje rany Aarta i Isabelle). - Przepraszam za to, myśleliśmy, że jesteście z sąsiedniego obozu. Mamy z nimi zatargi - wyjaśnił, obserwując, jak jego towarzysze wypełniają polecenie. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Sob Kwi 19, 2014 12:28 pm | |
| Czasami najprostszy gest może być najbardziej znaczący. Rei nie miała powodu do zabierania zapasów tamtych. Raz, że obiecała Di, że je oddają, dwa że przecież niedługo i tak wrócą do Kapitolu, prawda? A jak nie, to mogli polować. Ona sama potrafiła dość długo wytrzymać bez jedzenia. Była przecież trybutem swego czasu. Kiwnęła smutno głową. Więc Di była sama, jak wiele dzieci w dzisiejszych czasach. - Nie sądzę, żeby gdziekolwiek było bezpiecznie. Ale będzie bezpieczniejsza niż tu. Mam dość... stabilną pozycję w Kapitolu, więc niczego jej nie zabraknie. Ale to musi być jej wybór. Nie chcę jej do niczego zmuszać. - odpowiedziała. Bez sensu byłoby wciskanie kitu typu "Kapitol to wspaniałe miejsce gdzie ptaszki śpiewają i nikomu niczego nie brakuje". Takie miejsca nie istniały. - Dziękuję. - odpowiedziała, widząc jak ludzie Clarka pomagają zranionym. A mogli zacząć od rozmowy, to by i ran nie było i strzał by nie zmarnowali. - Ile tu jest osób? - zapytała z ciekawością przechylając głowę na bok. Zatargi z drugim obozem... Mimo wszystko wydało jej się to bardziej fascynującym życiem, niż te które musiała wieść w Kapitolu. Tu nie było ani Snowa, ani Coin. Sami dyktowali warunki. Kuszącym było zostanie tu... może kiedyś tu wróci... tak po prostu. - I skąd się biorą te paczuszki? - była tym wszystkim szalenie zaintrygowana - Nie bój się, nie doniosę na Was. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pon Kwi 21, 2014 1:13 am | |
| Mężczyzna milczał przez chwilę, myśląc nad czymś intensywnie i wpatrując się w Reiven, jakby chciał odczytać jej zamiary. W końcu odwrócił się w kierunku dziewczynki i gestem przywołał ją do siebie. Podbiegła do niego niezdarnie, oplatając mu szyję ramionami, a on nachylił się, przez dłuższą chwilę tłumacząc jej coś na ucho uspokajającym głosem - na tyle jednak cicho, że nikt poza nimi nie mógł rozróżnić słów. Kiedy umilkł, Di popatrzyła na niego, po czym pokiwała powoli główką, choć wyglądało na to, że zbiera jej się na płacz. Wypuściła go jednak z objęć, nieśmiało przybliżając się do Reiven. - Dwadzieścia siedem osób w naszym obozie, ale wiemy jeszcze o dwóch innych, co najmniej tak samo licznych - powiedział Clark, już głośniej, tym razem zwracając się do kobiety. - Paczuszki spł... - Kurwa! Przekleństwo dobiegło od strony ogniska. Podczas próby wyciągnięcia strzały z uda Aarta, opatrująca go osoba przez przypadek uszkodziła tętnicę. Jasna krew zaczęła wypływać z rany w przerażającym tempie, mieszając się z wszechobecnym błotem i tworząc dookoła groteskowy niemal obraz. Towarzysze Clarka natychmiast rzucili się do tamowania krwotoku, ale było zbyt za późno - chłopak stracił przytomność, a kilka minut później przestało bić jego serce. Ciszę, która zapanowała po tym na mokradłach, przerwał dopiero dźwięk krótkofalówki. - Do załogi 'Bety': powiadomiliśmy Kapitol, czekamy na pomoc. Jeśli dacie radę, zgromadźmy się w jednym miejscu. Ruszamy na mokradła, niedługo zacznie ostro lać. Bez odbioru. To wydawało się wybudzić Clarka z jakiegoś rodzaju letargu. Spojrzał na Reiven poważnie. - Czego dokładnie mieliście szukać w tych podziemiach? Może mamy to tutaj.
A tak się kończy brak odpisu. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pon Kwi 21, 2014 1:31 am | |
| Rei uśmiechnęła się do Di. - Obiecuję, że zadbam o to, żebyście się jeszcze spotkali, dobrze? To Twoi przyjaciele, a z przyjaciółmi nasze drogi zawsze w końcu się skrzyżują. - powiedziała łagodnym głosem i spojrzała na Clarka. Jego reakcja sprawiła, że spojrzała na Aarta i zakryła dłonią usta. Zaraz w jakimś pierwotnym instynkcie, przyciągnęła do siebie Di, by ta nie musiała patrzeć jak ten biedny człowiek się wykrwawia. Zapewne mała już widziała śmierć, ale to nie znaczy, że teraz miała ją oglądać ot tak, jak jakiś obraz. Należało dzieciom oszczędzać przykrych widoków, które mogły wryć się w pamięć. Zrobiło się cicho. Rei gładziła Di po głowie, jakby były od zawsze razem, a nie jakby znały się od pięciu minut. Przysięgła sobie, że odmieni los tej dziewczynki. Wtedy odezwała się krótkofalówka. Rei przełknęła ślinę i drżącą dłonią chwyciła za urządzenie. - Tu Reiven. Jesteśmy na mokradłach. W tym miejscu w którym byliście wcześniej. Czekamy. - postanowiła nie mówić przez krótkofalówkę o zmarłym Aarcie. Jeszcze ktoś niepowołany by to usłyszał i by był problem. Zadziwiające, jak stosunek człowieka do człowieka może się nagle odmienić. Oboje sobie zaufali, Reiven i Clark. - Przylecieliśmy po lekarstwa. W Kapitolu zanotowano przypadki chorych... na to samo co wcześniej w Trzynastce. W Kapitolu nikt nie umie odtworzyć składu leku, a tu ponoć zostały jakieś zapasy. Podejrzewam, że druga ekipa jest pod ziemią i przeszukuje tunele. - westchnęła smutno i zagryzła wargi - Coin się przeliczyła z pewnymi sprawami. Być może to, że jesteście tutaj, jest najlepszą możliwą opcją. Może nawet trochę Wam zazdroszczę. Zrozumiem, jeśli cofniesz swoją zgodę na to, żebym zabrała Di ze sobą... skoro wiesz o chorobie. Ale mogę zagwarantować, że zapewnię jej wszystko czego będzie potrzebować. I przysięgam, że znów się spotkacie. - mówiła cicho, nie chciała by ktoś inny ich usłyszał. - Jeśli macie te leki i zechcecie się z nami podzielić, będziemy Waszymi dłużnikami i postaramy się ten dług spłacić jak najszybciej. Przynajmniej ja się postaram. - dodała. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pon Kwi 21, 2014 1:50 am | |
| Clark sięgnął do jednej z paczek, odwiązał sznurek, którym była zabezpieczona, po czym ze środka wyciągnął szczelnie zamkniętą buteleczkę, ze starannie opisaną etykietką. - Potrzeba wam tylko tyle, żeby udało się odtworzyć skład? - upewnił się, obracając naczynie w dłoniach. Potem spojrzał na Di i po namyśle wyciągnął z opakowania drugą fiolkę, po czym obie podał Reiven. - Dla małej, na wszelki wypadek. Gdyby się nie udało - wyjaśnił, chociaż chyba nie było to potrzebne. Chwilę później podniósł się z ziemi, zabierając resztę paczek i umieszczając je w plecaku. - Nie jesteście naszymi dłużnikami - powiedział, rzucając szybkie spojrzenie w stronę pobojowiska przy ognisku. - Przez nas straciliście swojego. Dziewczyna będzie żyła, uważajcie tylko przy przenoszeniu. - Przywołał do siebie towarzyszy, którzy skończyli już pomagać Isabelle. - Nie zostaniemy tu dłużej. Nie chcemy odpowiadać na więcej pytań, poza tym - musimy zdążyć przed zmrokiem dotrzeć do następnego obozowiska. - Odwrócił się w stronę dziewczynki, ale tym razem już tylko pogłaskał ją po głowie. - Dbaj o siebie, dobra? - powiedział łagodnym tonem. Di pokiwała główką, tym razem nie powstrzymując się już od płaczu. I wpatrywała się w las jeszcze długo po tym, jak sylwetki mężczyzn zniknęły między drzewami. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pon Kwi 21, 2014 1:59 am | |
| Rei obserwowała mężczyznę szeroko otwartymi oczami. - Mam nadzieję. - odpowiedziała. Nie wiedziała czy to wystarczy, ale to było lepsze niż nic. Fiolkę dla Di schowała do kieszeni korzystając z tego, że nikt nie patrzy. Nie będzie musiała się tłumaczyć z zapasu, który był przeznaczony dla jednej konkretnej osoby. Kiwnęła głową. - Dziękuję. Słuchała go uważnie. Wbrew początkowym obawom był dobrym człowiekiem. Rei uniosła dłoń w geście pożegnania. Rozumiała dlaczego nie chcą zostawać, sama też by tak postąpiła pewnie. Nie przerywała Di, dała jej tyle czasu ile mała potrzebowała. Obie ampułki i tą w kieszeni i tą w dłoni musiała jak najszybciej zabezpieczyć, więc oderwała kawałek materiału z kurtki i owinęła nim fiolkę, następnie zrobiła to samo z drugą. Wtedy podeszła do Pippina i pomogła mu z Isabelle. Zanim to jednak zrobiła, wzięła krótkofalówkę i nadała jeszcze jeden komunikat, mówiąc głośno i wyraźnie. - Tu Reiven Ruen do załogi Beta i załogi Alfa! Mam ampułkę leku! Powtarzam! Mam ampułkę leku! Czekamy na mokradłach!
|
| | | Wiek : 22 Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pon Kwi 21, 2014 1:25 pm | |
| // Wzgórze - Co do cholery?! - wyrwało jej się z gardła, kiedy dotarła na podmokły teren. Aart nie żył. Leżał w kałuży krwi. Lo przełknęła ślinę, zauważając ranną Isobel, pomagającego jej Pipina, stojącą nieopodal Reiven i... Dziecko. Małą dziewczynkę. Chwyciła apteczkę i bez zastanowienia ruszyła w stronę Scovel i Peregrina. Zdezynfekowała i ciasno obandażowała ranę, wcześniej upewniając się, czy strzała nie uszkodziła niczego ważnego. Na przykład tętnicy, co prawdopodobnie spowodowało śmierć Miksy. W głębi serca wyczuwając, że stało się tutaj coś w pewien sposób wielkiego. Coś niespodziewanego. Bo niby skąt wytrzasnęliby lekarstwo w środku lasu?! Przecież Trzynastka nie zakopała go w błocie, żeby wyjadły je dzikie zwierzęta. Dopiero, kiedy skończyła opatrywać dziewczynę, podeszła do ciała chłopaka. Zarzuciła mu na twarz twarz odpięty od jego kurtki kaptur. - Powiadomiłam Soneę Hastings. - Użyła pełnego nazwiska, bo dziewczyny mogły znać się z wojska. - Przekazałam informację o lekach. Musimy czekać - dokończyła, sięgając do butelki z wodą. Oddychała ciężko, mocno zaschło jej w gardle przez dłuższy bieg po trudnym terenie. - Chyba powinniśmy zgromadzić pozostałych tutaj. Miałaś jakieś wieści, czy pozostali żyją? - zapytała jeszcze w miarę spokojnym głosem. Zarzuciła kaptur na głowę i potarła zmarznięte dłonie. Przynajmniej przy niskiej temperaturze nadgarstek nie dawał się tak we znaki. Minusem deszczu była spora szansa na wyziębienie, więc zaproponowałaby pewnie, żeby schowali się pod śpiworem, ale jak na razie zdołała zapakować tylko generator do plecaka, zgarnąć plecak Aarta (pokój jego młodej duszy) i przejść na mniej podmokły teren. Zbiórka na mokradłach była chyba jednym z bardziej poronionych pomysłów tej wyprawy. Niebo zasnuwały burzowe chmury, błyskawice pojawiały się coraz bliżej. Przebywanie na bagnach podczas silnej ulewy mogło skończyć się powtórką z poprzedniego dnia, lophia nie miała ochoty znowu skrobać się z brązowej skorupy przez kolejne dwanaście godzin. - A teraz mógłby mi ktoś wytłumaczyć, co tu się dzieje? - odezwała się w końcu, starając się zapalić. Miała nadzieję, że zapalniczka będzie działać nawet pod wpływem wilgoci. |
| | | Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pon Kwi 21, 2014 4:36 pm | |
| // wzgórze.
Ciężkie krople deszczu bez najmniejszego problemu znajdują drogę między rozłożystymi liśćmi drzew, co chwila spadając na moją twarz. Mimo kaptura i zapiętej szczelnie kurtki mam wrażenie, że ktoś wrzucił mnie do lodowatej wody, lecz nawet to nie jest w stanie pozbawić mnie silnego uczucia satysfakcji. Chociaż misja od momentu katastrofy zdawała się być grą, w której niemal bezskutecznie próbowaliśmy wygrać, teraz jestem pewna, że jednak udało nam się odnieść pewne zwycięstwo - Reiven ma ampułkę leku. Podążając za Lophią, nadal zastanawiam się, jakim cudem reszcie Bety udało się znaleźć lekarstwo w środku lasu, mimo że z pewnością jest to ostatnie miejsce, w którym ktokolwiek z nas by go szukał. Po kilkunastu minutach szybkiego marszu drzewa trochę się przerzedzają, a z daleka dostrzegam między nimi kilka poruszających się sylwetek. Teren jest tu zdecydowanie bardziej podmokły i moje buty zagłębiają się w nim nieznacznie, gdy przystanę na chwilę, co nie budzi moich wątpliwości - znajdujemy się na mokradłach. Gdy docieramy do pozostałych, od razu zauważam, że coś jest nie tak. Nieopodal w kałuży krwi leży chłopak, którego widziałam w naszym poduszkowcu, a nieco dalej rannej kobiecie pomaga inny mężczyzna. Kątem oka dostrzegam, że Lophia podąża w ich stronę, lecz w tym momencie najbardziej zaskakująca okazuje się być obecność małej dziewczynki stojącej tuż obok Reiven. Rzucam jej zdziwione spojrzenie, jednak nie mówię nic, bo Breefling już przystąpiła do zadawania pytań. Nie będąc bardziej zbita z tropu niż ona, siadam na pobliskim kamieniu, próbując rozgrzać dłonie. - Też chętnie się dowiem - dodaję. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pon Kwi 21, 2014 5:50 pm | |
| Po jakimś czasie dołączyli do nich pozostali członkowie Bet... przynajmniej ci, którzy byli w stanie chodzić. Gdzieś w tym czasie, gdy na nich czekali, zrobiło się zimno i zapowiadało się na to, że zacznie padać. Rei zrozumiała, że mokradła są niezbyt fortunnym miejscem na oczekiwanie. Zebrała z ziemi swój śpiwór, na którym wcześniej siedziała i podała go Di. - Owiń się nim, żebyś nie zmarzła i nie zmokła. - pogłaskała ją po włosach. W końcu przyszli. Blondynka odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła znajome twarze. Kiwnęła im głową na powitanie i posłała smutny uśmiech. Teraz zapewne zaczną się pytania, zwłaszcza o Aarta. Lophia pomogła Pippinowi w opatrywaniu Isabelle. Rei wolała już tam się nie wtrącać. Instynktownie stanęła między Di, a przybyłymi, jakby chciała ją chronić. Miała nadzieję, że nie ma powodu do tego, by chronić dziewczynkę, ale jednak lepiej było zachować ostrożność, zwłaszcza, że jej obecność nie uszła uwadze pozostałych. Powiadomiłam Soneę Hastings. Przekazałam informację o lekach. Musimy czekać. Wysłuchała krótkiego raportu Lophii i pokiwała głową z uznaniem. Ktoś w Kapitolu wiedział gdzie są, to dobrze. Rei wzięła głęboki wdech i wyprostowała się. Spojrzała w niebo, zaraz zmokną i to tak porządnie. Warto było pomyśleć o jakimś szałasie i ogniu. - Niestety żadnych wieści od pozostałych, ani od Alfy. Podejrzewam, że są gdzieś poza zasięgiem... może w podziemiach Trzynastki. W końcu minęła doba... - zawiesiła głos - Co się tu dzieje... Spotkaliśmy... tubylców. Okazuje się, że nie wszyscy mieszkańcy Trzynastki wyjechali do Kapitolu. Pomylili nas z kimś.... i zaatakowali, nim zdążyliśmy wytłumaczyć kim jesteśmy. Aart i Isabelle zostali postrzeleni. Gdy wraz z przywódcą ich grupy doszłam do porozumienia, pomogli ratować rannych, ale strzała przebiła tętnicę Aarta. Wykrwawił się na śmierć. Jako rekompensatę oddali mi jedną ampułkę leku. - wyciągnęła w dłoni zawiniątko z ampułką. - Mam nadzieję, że z tego będą umieli odtworzyć skład. - nie chciała zdradzać wszystkich szczegółów dotyczących "tubylców", zwłaszcza nic, co mogłoby pomóc ich namierzyć i na przykład zabić. To była rodzina Di, więc Rei postanowiła ich chronić przed zemstą czy karą. W gruncie rzeczy być może swoim darem uratowali setki istnień w Kapitolu. - A to jest Di. Zabieram ją ze sobą do Kapitolu. - dodała uśmiechając się dumnie i wyciągnęła dłoń do dziewczynki. - Pytanie, czy zostajemy tutaj, czy przenosimy się gdzieś na bardziej stabilny teren... na przykład gdzieś pod drzewa, żebyśmy zbytnio nie zmokli. Jeśli się przenosimy, trzeba będzie zrobić jakieś nosze dla Isabelle.. Nie wiadomo kiedy Kapitol przyśle po nas poduszkowiec, więc musimy założyć, że spędzimy tu jeszcze kilka godzin, może nawet dni. - spojrzała po zgromadzonych. - A więc będziemy musieli też poszukać jedzenia. |
| | | Wiek : 22 Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pon Kwi 21, 2014 10:27 pm | |
| - No to niezły cyrk tu musiał być... - szepnęła w kierunku Cypri, starając się nie dmuchać jej dymem w twarz. Zgasiła papierosa i podeszła do dziewczynki, ukucnęła przed nią i uśmiechnęła się miło. Zniknęła wredna i ironiczna dziewczyna. To dziecko najwyraźniej się bało. I choć nie uważała za najlepszy pomysłu zabierania jej do Kapitolu, to nie była jej decyzja. - Cześć. Jestem Lophia. Czeka nas mała wycieczka. Leciałaś kiedyś poduszkowcem?['/b] - zapytała łagodnym głosem, rozpinając kurtkę. Przełożyła wszystko do kieszeni spodni, po czym delikatnie okryła małą materiałem i zarzuciła jej kaptur na głowę. [b]- Będzie ci cieplej, dopóki nasi przyjaciele nie przylecą - dodała, zapinając suwak. Nie była zwolenniczką opowiadania niesprawdzonych bajek, ale małej było potrzebne coś, co podtrzyma ją na duchu. Lophia w głębi duszy podziwiała Reiven za jej odwagę. Wiozła obce dziecko z Trzynastki pod sam nos rządu. Ciekawe. - Mamy trochę jedzenia. W plecaku Andena jest mały zapas - zwróciła się do Rei, po czym obróciła głowę z powrotem w kierunku Di. - Jesteś głodna? - zapytała konspiracyjnie, mając nadzieję, że w zapasie znajdzie się jakiś batonik energetyczny. I że mała nie ucieknie od niej z krzykiem, nigdy nie miała problemu z podejściem do dzieci. - Jeszcze jedno. Ktoś nas słyszał. Odpowiedział, ale nic nie zrozumiałam, strasznie przerywało, to pewnie ta burza - powiedziała tak, żeby wszyscy usłyszeli. Być może nadciągała pomoc. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pon Kwi 21, 2014 10:28 pm | |
| Wkrótce lekki deszcz zamienia się w rzęsistą ulewę, sprawiając, że nawet drzewa nie dają ochrony przed wodą. Członkowie załogi toną po kostki w błocie, nie pozostaje im jednak nic innego, niż czekać - nie tak długo jednak, jak przewidywała Reiven. Półtorej godziny później na niebie pojawia się poduszkowiec, a zlokalizowanie znajdującej się na otwartym terenie załogi 'Bety' nie sprawia mu większych problemów. Ląduje kilkanaście metrów od nich.
Reiven, Pippin, Lophia, Noah, Minko: Jesteście zmarznięci i przemoknięci do suchej nitki, ale Wasze obrażenia są na tyle niewielkie, że możecie dotrzeć do poduszkowca o własnych siłach. Proponuję zaczekać na kogoś z 'Alfy', a później wspólnie pomóc w przetransportowaniu na pokład reszty. Aarta i Isabelle trzeba będzie przenieść. Problemy z chodzeniem może mieć też Cypriane, która, pośliznąwszy się na miękkim błocie, skręciła kostkę. (troll level: Asia) Ani Anden, ani Arthur nie zjawiają się na miejscu lądowania, nie ma też z nimi kontaktu przez krótkofalówki, ale szukanie ich (bądź ich ciał) w trakcie burzy wydaje się misją niemożliwą.
|
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Pon Kwi 21, 2014 11:51 pm | |
| | Poduszkowiec
Zasłaniając twarz przed deszczem, Blaise ruszył szybkim krokiem w stronę załogi Bety, która znajdowała się kilkanaście metrów dalej. Już na pierwszy rzut oka dało się stwierdzić, że brakuje dwóch członków, albo jeden z nich zmalał gwałtownie, ponieważ drobna sylwetka obok Reiven nie była jeszcze tak widoczna, by rozpoznać w niej małą dziewczynkę. - Wszyscy cali?! - zakrzyknął, gdy był już prawie przy nich, jednak gdy wreszcie dotarł do grupki zauważył odpowiedź na swoje pytanie. Młody chłopak, którego nazwiska nie mógł skojarzyć, nie dawał znaków życia, a stan Isabelle był wyraźnie ciężki. Argent obejrzał się na ekipę z Alfy i dał im znać, by szybko pomogli poszkodowanym. - Misja była sabotowana od samego początku - warknął, groźnie spoglądając po wszystkich zebranych - Straciliśmy dwoje ludzi, nie znaleźliśmy lekarstwa. Szczegóły przekażę wam w poduszkowcu, nie ma sensu moknąć tu dłużej. Skinął na Pippina i Noah, których chwilę później poprosił o przeniesienie ciała Aarta i pomoc Isabelle, a sam zwrócił się do Reiven, zauważając wreszcie dziewczynkę, przyczepioną do jej rękawa. - Jak się tu znalazła? - zapytał, wskazując głową na małego gościa - Był tu ktoś jeszcze? Podziemia Trzynastki i to, co w nich zastał (a raczej, czego NIE zastał) kazały mu wierzyć, że nie są jedynymi ludźmi w okolicy, jednak w obecnym stanie i z obecnym uzbrojeniem, wolał nie dowiadywać się, ilu jeszcze koczowników zamieszkuje pobliskie tereny. Miał opory przed zabraniem dziewczynki na pokład, ale widząc postawę Ruen, wolał nie ryzykować kłótni i kolejnych minut spędzonych w deszczu. Dodatkowy pasażer był teraz ich najmniejszym problemem. Ruszyli w stronę poduszkowca i wtedy właśnie Argent zauważył, że jedna z kobiet, młoda blondynka, ma problemy z poruszaniem się, najpewniej skręcona kostka skutecznie utrudniała jej szybkie dotarcie do celu i skazywała na kolejne sekundy spędzone w deszczu. Niewiele myśląc, natychmiast znalazł się przy niej i zaoferował swoje ramię jako oparcie. - Mogę? - najwygodniej byłoby mu złapać ją w pasie, ale przecież nie mógł ot tak naruszać jej sfery osobistej, nie zostawił manier w Trzynastce. |
| | | Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Wto Kwi 22, 2014 1:08 am | |
| Nie mija wiele czasu, nim dochodzę do wniosku, że rozcieranie dłoni nic nie da. Deszcz, który z chwili na chwilę wydaje się być bardziej lodowaty niż tylko zimny, z łatwością odnajduje każdy nieosłonięty skrawek mojej skóry, a kurtka powoli zaczyna przegrywać z nim walkę i przesiąkać. Wokoło pojawia się coraz więcej błota, zupełnie jakby mokradła stwierdziły, że mogą się nad nami jeszcze trochę poznęcać, zanim zjawi się tu Alfa. Oplatam się ciasno ramionami, próbując zatrzymać uciekające ciepło, jednak w efekcie jest mi jeszcze bardziej zimno. Co jakiś czas zerkam na resztę załogi, z ukłuciem niepokoju stwierdzając, że zaledwie dzień temu było nas znacznie więcej. Staram się nie patrzeć dłużej na leżące nieopodal ciało chłopaka, którego imienia nawet nie znałam, i spoglądam w niebo, nie licząc co prawda na to, że pośród szumu deszczu wychwycę ten właściwy szum, należący do lecącego poduszkowca. Czas zdaje się uparcie tkwić w miejscu i odmawiać jakiejkolwiek minuty, która przybliżyłaby nas do końca tej nieco feralnej misji. Wiele dałabym w tym momencie za zegarek, lecz bez porównania więcej za ciepły koc i kubek herbaty. Zamiast tego mam jednak zimną skałę, na której siedzę, oraz równie zimny deszcz, jaki widocznie nie ma zamiaru ustąpić. Gdy za którymś z kolei razem spoglądam w niebo, zauważam poduszkowiec, co sprawia, że niewidzialny ciężar w końcu spada mi z serca. Perspektywa koca i kubka herbaty przestaje być tak odległa, więc gdy poduszkowiec ląduje kilkanaście metrów od nas, energicznie zeskakuję ze skały, gotowa nawet czołgać się do niego, by wreszcie uwolnić się od zimna i deszczu. Ślizgam się na błocie i prawie tracę równowagę, czując jednocześnie, jak w mojej kostce rozchodzi się silny ból. Z ust wydostaje mi się ciche przekleństwo, bo chociaż do tej pory jedyną rzeczą, która mi się przytrafiła, była chwilowa utrata słuchu, szczęście musiało mnie jednak w końcu opuścić. Kątem oka zauważam też spieszącego ku nam dowódcę, Blaise'a. Gdy tylko zawiadamia nas, że misja była sabotowana, po skórze przebiega mi dreszcz, a w myślach czuję lekki powiew strachu. Wzdycham ciężko, po czym zaczynam brnąć przez błoto do poduszkowca, jednak już po kilku krokach dochodzę do wniosku, że dotrę do niego zapewne jako ostatnia - złośliwy ból w kostce znacznie mnie spowalnia. Nagle jednak zauważam tuż obok siebie Blaise'a, a kiedy mężczyzna oferuje mi swoje ramię, przyjmuję je i mimo zmęczenia uśmiecham się z wdzięcznością. - Dziękuję - odpowiadam, rumieniąc się z niewiadomego powodu. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : Uciekinier Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Wto Kwi 22, 2014 1:35 am | |
| / Poduszkowiec
Kiedy wreszcie w deszczu ujrzeli załogę 'Bety', pierwszym odruchem Hughesa był wzrok poszukujący Lophii. Kiedy dojrzał ją całą, choć przemokniętą, na jego twarz wpłynął mieszany uśmiech ulgi, szczęścia i jednocześnie złości. Kątem oka dostrzegł małą dziewczynkę i kolejne ciała, lecz nic się nie odezwał. Słowa Argenta starczyły za cały komentarz tej sytuacji. Wśród ocalałych dostrzegł również utykającą Cypriane, którą poznał przez Lophię. Zanim zdążył zaoferować pomoc, dostrzegł, że Blaise zrobił to przed nim. Pippin i Noah zajęli się ciałami, co nie było najprzyjemniejszą czynnością, ale nic nie mogli na to poradzić. Dłuższe stanie w deszczu było stratą czasu. Chciał zapytać Lophię jak się czuje, ale przecież bardzo dobrze to widział i takie słowa zdawały się bezsensowne. Głos utknął mu w gardle. Nie wiedział, co ma jej powiedzieć, a jedynie patrzył na nią przez chwilę z utęsknieniem, po czym zwiesił wzrok. Jedyne co mógł zrobić, to podejść do niej i gdy szli w drodze powrotnej do poduszkowca, to oddać przemarzniętej kobiecie własną kurtkę, nakrywając jej ramiona i nakładając kaptur na głowę. Nie wiedział co stało się z jej własnym nakryciem, ale jego myśli i wzrok były zbyt rozbiegane, by na dłużej zawiesić wzrok na nieznajomej dziewczynce, która ją miała. -Przepraszam. -szepnął tak, by tylko Lophia mogła to usłyszeć i wbił wzrok w ziemię. Przygarnął ją do siebie ramieniem, próbując przekazać chociażby odrobinę własnego ciepła. Przez wilgoć czuł zapach papierosów, lecz nie był to moment, w którym mógłby to komentować. Wiedział, że sposobem kobiety na stres jest właśnie nałóg. W tej chwili po prostu cieszył się, że była obok niego żywa i nie chciał niczym innym zaplątać sobie myśli. Nie, dopóki nie wrócą do Kapitolu. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Wto Kwi 22, 2014 9:58 am | |
| Poduszkowiec
Wyszła z poduszkowca zaraz po dowódcy i Javierze, którzy od razu podeszli do tych, którym trzeba było pomóc. O mało co nie wywróciła oczami, widząc Ruen z jakimś bachorem, niewątpliwie przybłędą albo potencjalnym źródłem nowych zarazków dla Kapitolu. No ale cóż, pani "głównodowodząca" Strażnikami Pokoju zapewne wszystko wiedziała najlepiej. Minęła ją bez słowa i podeszła do Minko. - Jesteś cała? Śmigaj do poduszkowca - rzuciła, posyłając Leonard lekki uśmiech. Zaledwie tamta ruszyła, Cat poszła za nią, po drodze zatrzymując się obok Argenta, który pomagał Cypriane. Noah i Pippin transportowali jakieś zwłoki i pomagali jednej z członkiń rządu, Ruen, oczywiście, nie widziała świata poza smarkaczem, którego tuliła, a Javier stał z jeszcze jedną dziewczyną. Cóż, miło, że Beta znienacka się odnalazła, chociaż to i tak było owiane pewnymi wątpliwościami. - To chyba wszysycy, nawet jeśli ktoś jest poza mokradłami, burza jest za silna, żeby szukać.- rzuciła do dowódcy, obserwując, jak Leonard wspina się na pokład poduszkowca. O mały włos, a zapytałaby Blaise'a, dlaczego pozwala Ruen ciągnąć do Kapitolu jakieś dziecko. Co to, do cholery, domowe przedszkole czy misja...?
Ostatnio zmieniony przez Catrice Tudor dnia Wto Kwi 22, 2014 11:18 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Wto Kwi 22, 2014 10:12 am | |
| Miała gdzieś spojrzenia pełne złości kierowane w jej stronę, jej i Di. - Blaise... muszę się z Tobą nie zgodzić. Lekarstwo mamy. - pokazała ampułkę. - Oby wystarczyło na odtworzenie składu leku. - chwyciła Di za dłoń - A ona leci z nami. Pozostali... odeszli. Okazuje się, że zostało tu o wiele więcej osób niż byśmy się spodziewali. - odpowiedziała. Dobrze, że nie znała myśli co poniektórych, bo pewnie by odpowiedziała siłą. Podeszła do Blaise'a - Resztę opowiem Ci potem, jak nie będzie tutaj gumowych uszu. Pewne sprawy lepiej, żeby zostały w tajemnicy... Nie chcemy wywoływać paniki. - spojrzała kontem oka na Catrice i pozostałych członków załogi. Nie mogła nikomu ufać. Sabotażysta mógł być wśród nich. Ampułkę schowała do kieszeni. Być może to, że to ona miała lek było w tej chwili jej kartą przetargową, żeby nie tylko zabrać Di, ale żeby samemu zostać zabraną stąd. Pomogła dziewczynce wejść do poduszkowca. Przez chwilę się zastanawiała, ale w końcu posadziła Di na siedzisku i przypięła ją pasami. Jeśli nie starczy dla niej miejsca, to usiądzie na podłodze. Miała gdzieś to co myślą inni. Grunt, żeby Di była bezpieczna. Zasłużyła na to. |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Wto Kwi 22, 2014 10:40 am | |
| Wyraz szczerego zdziwienia odmalował się na jego twarzy, gdy tylko Reiven wspomniała o leku i na dodatek pokazała mu ampułkę. Miał ochotę wyściskać ją z radości, bo najpewniej uratowała jego karierę, ale zaraz potem pierwsza fala wątpliwości doszła do głosu. A co, jeśli to nie jest właściwy lek? Jeśli przekazali jej go ci sami ludzie, którzy przyprowadzili dziewczynkę, równie dobrze mógł to być wirus, mający zdziesiątkować ludność Kapitolu. - Przekażesz to do laboratorium od razu po lądowaniu w stolicy - oznajmił, spoglądając stanowczo na Rei, ale później po prostu musiał się uśmiechnąć - Dobra robota. Nie mógł nie zauważyć napięcia, jakie powstało na linii Ruen - Tudor, jednak mokradła nie były dobrym miejscem do wymiany poglądów. Spojrzał na Catrice i wzruszył ramionami, bo choć także nie był do końca przekonany obecnością dziewczynki, wiedział, że Reiven będzie walczyła o nią jak lwica. I na co to komu? Jakby nie mieli wystarczającej ilości zmartwień po misji. Posłał więc młodszej koleżance spojrzenie mówiące 'Odpuść', ale nie mógł puścić Ruen bez słowa, musiał ją ostrzec. - Śledczy na pewno będą chcieli zamienić z nią kilka słów - miał na myśli dziewczynkę, którą przecież czekało regularne przesłuchanie, bo wszyscy widzieli, że wsiada z nimi na pokład i Argent nie mógł udawać, że wszystko jest okej, a następnie puścić ją do domu. Zamierzał jednak postarać się o jakąś przyjemną agentkę rządową, aby dziecko nie wystraszyło się za bardzo i zaczęło mówić. Zgadzał się z uwagą Catrice, nie było sensu szukać pozostałych, nie w taką pogodę. Jeśli nie było z nimi kontaktu od dłuższego czasu, istniało duże prawdopodobieństwo, że już nie żyją. Ponownie przeniósł swoją uwagę na Cypriane, której imię zakołatało mu się gdzieś z tyłu głowy. Ich tempo wciąż nie było najlepsze, a Blaise nie miał ochoty przemoczyć ubrania kompletnie. Uśmiech dziewczyny wystarczył mu więc za pozwolenie chwycenia jej na ręce i pokonania pozostałej drogi w taki właśnie sposób. Nawet jej mokry kombinezon nie ciążył mu za bardzo, a fakt, że do poduszkowca dotarli już po chwili przemawiał wyraźniej, niż wszelkie usprawiedliwienia.
| Poduszkowiec
|
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Wto Kwi 22, 2014 11:28 am | |
| Doprawdy, gdyby Reiven tylko szczeknęła, Tudor z dziką radością dałaby jej w twarz tak mocno, że szczerząca zęby panienka poleciałaby na jakieś drzewo razem ze swoim nowo przygarniętym siedliskiem zarazków – bo jak inaczej można było określić dziecko mieszkające tutaj? Cholera wie, czym mogła się zarazić, na co chorowała i jakie bakterie mogła przywlec ze sobą do Kapitolu. Gdy usłyszała, że Ruen znalazła ampułkę leku, wzruszyła ramionami, ale gdy doszła do niej wzmianka o „gumowych uszach”, nie powstrzymała się i wydała z siebie głośne, pogardliwe prychnięcie. Na spojrzenie blondynki odpowiedziała z tak bezczelnym uśmiechem, na jaki było ją stać. Głupi ma zawsze szczęście, pomyślała, rozglądając się po ludziach. Nie tylko ona jedna niechętnie patrzyła na bachora, nawet Argent nie wyglądał na zachwyconego. Ale logicznym posunięciem ze strony dowódczyni była postawa głosząca „ja mam lek, to dzieciak jest mój, wypchać się”. Nie byłaby zdziwiona, gdyby to ona była sabotażystką; pewnie zrobiłaby wszystko, żeby mieć dzieciaka przy sobie. Zresztą, biorąc pod uwagę krążące po siedzibie rządu szeptane ploteczki... Wzruszenie ramion Blaise’a przyjęła ze stoickim spokojem, jak i niewypowiedziany nakaz milczenia. Nie miała nic przeciwko, chociaż na miejscu dowodzącego misją podesłałaby szczeniakowi kogoś pokroju Gerarda Ginsberga, by mieć całkowitą pewność, że ptaszek wyśpiewa wszystko. Ale nie, to byłoby zbyt piękne, zwłaszcza, że lwica musi teraz bronić swojego… Lwiątka. Poczekała, aż Ruen wróci do świergotania nad dzieckiem i zaniesie ją do poduszkowca, po czym podeszła do Cypriane i uściskała ją serdecznie. - Dobrze, że jesteś cała i zdrowa, cieszę się – pocałowała Sean w policzek i spojrzała na Blaise’a uważnie. – W magazynie leków był jedynie dyktafon, możliwe, że jest na nim jakieś nagranie. – spojrzała znacząco na swoją kieszeń i przeniosła wzrok z powrotem na Argenta. Zrobiwszy to, odeszła od poduszkowca z kołaczącą się po głowie myślą, że siądzie jak najdalej od Ruen i tego smarkacza, żeby nie wywoływać awantury.
poduszkowiec Alfa |
| | | Wiek : 22 Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Wto Kwi 22, 2014 1:03 pm | |
| Deszcz spływał z nieba gęstymi strugami, przemaczając wszystkich do suchej nitki. Lophia zupełnie się tym nie przejmowała. Wygrzebała z plecaka batonik energetyczny i ostrożnie podała małej. Dziwną radość sprawiała jej opieka nad Di. Może chodziło po prostu o to, że Lo nie musiała ustalać żadnych planów przetrwania, uczestniczyć w ewentualnych sporach. Mogła pomóc małej, przestraszonej istotce. Nic dziwnego, że w momencie, w którym nadleciał poduszkowiec, zaczęła przedstawiać dziewczynce kolejno wysiadających, starając się dodać jej otuchy. W końcu przyleciała kolejna grupa zupełnie obcych i nie do końca zadowolonych ludzi. Breefling miała wrażenie, że połowa załogi najchętniej kazałaby zasuwać im do Kapitolu na piechotę, a jeszcze inna część zostawiłaby ich tu, żeby utopili się w sięgającym już do kostek błocie. Potargała Di po włosach i wyprostowała się, czując przebiegające przez całe ciało dreszcze. Półtorej godziny na deszczu bez kurtki. Na szczęście nigdy nie miała problemów z odpornością, ale mokre ubranie nie było zbyt wygodne, jeśli chodziło o jakiekolwiek ruchy. Przez jej głowę nie przebiegło żadne „jesteśmy uratowani, chwała bohaterom”, zajęła się tym, żeby poinformować przenoszących Isabel, że ta ma połamane żebra i trzeba ją delikatnie przetransportować na pokład. Kiedy zauważyła upadającą Cypriane już chciała pobiec w jej kierunku, kiedy zauważyła Blaise'a, który po dżentelmeńsku chwycił ją w pasie i zaczął prowadzić do poduszkowca. Wtedy zobaczyła Javiera. Nie liczcie tu na hollywoodzką scenę wpadnięcia sobie radośnie w ramiona. Lophia wiedziała, że nie może pozwolić sobie na nic z tych rzeczy. To byłoby podejrzane i niebezpieczne. A jednak cieszyła się, że jest cały i zdrowy. Była jednocześnie wściekła, słysząc informacje o sabotażyście i pustych magazynach. Gdyby nie przypadkowe spotkanie, nie mieliby leków. Ta misja była naprawdę jednym wielkim niepowodzeniem. Trzęsła się ze złości, zimna i przemęczenia, ale na jej twarzy nie widać było cienia grymasu. Uspokoiła się na tyle, żeby nie szczękać zębami i dopiero wtedy podniosła wzrok na mężczyznę. Spodziewała się raczej cywilnego powitania. Nie odezwał się ani słowem. Okrył jej ramiona kurtką, narzucił jej kaptur na głowę, a potem objął ramieniem, czym narażał się na niezbyt przychylne spojrzenia. Nie była „dobrą partią”, nie odkąd wmieszała się w działalność opozycjną. Ale kiedy spoglądała kilka miesięcy wstecz wiedziała, że nie mogła dokonać innych wyborów. W innych okolicznościach pewnie rzuciłaby, żeby ją puścił, bo też będzie cały w błocie, że da sobie radę, ale nie. Pozwoliła prowadzić się do poduszkowca, chociaż szła wyprostowana i tylko Hughes mógł wyczuć delikatne drżenie jej palców, kiedy musnęła jego dłoń zabandażowaną ręką. A zaraz potem usłyszała to jedno, krótkie słowo „przepraszam”. Za co ty mnie do k**** nędzy przepraszasz?! Nie odezwała się. Chwyciła go za podbródek i zmusiła do spojrzenia sobie w oczy. Był wyższy i silniejszy, ale nie mógł jej lekceważyć. Spojrzała na niego najpierw z pełną złością, wyrażającą mniej więcej to, o czym pomyślała. Chyba znał ją na tyle. A później zmiękła, nie potrafiła się wściekać, nie teraz. Może jeśli dostanie coś ciepłego do picia i się zdrzemnie. W innym wypadku pewnie już oddałaby mężczyźnie kurtkę krzycząc na niego, że sam zmarznie. Złamała się. Może to on ją złamał. Albo raczej jej własne decyzję. Zanim zabrała rękę i odwróciła wzrok, mógł zobaczyć w jej oczach wszystko. Strach, miłość, przerażenie, ale też siłę, którą w sobie miała.
// Poduszkowiec :)
Ostatnio zmieniony przez Lophia Breefling dnia Wto Kwi 22, 2014 3:11 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: [Beta] Mokradła Wto Kwi 22, 2014 2:11 pm | |
| Pewnej otuchy dodaje mi widok tylu osób witających się ze sobą, jakby nie mogły uwierzyć, że to już koniec, a za chwilę poduszkowiec wzbije się w powietrze i poleci do Kapitolu, zostawiając tutaj strach oraz pełne niepokoju oczekiwanie na ratunek. Na mokradłach robi się niemalże tłoczno, gdy kolejne osoby wysiadają z poduszkowca i kierują się w stronę ocalałych z załogi Bety. Gdzieś kątem oka zauważam Noah pomagającego przenieść ranną kobietę, Isabelle, więc rzucam mu lekki, pokrzepiający uśmiech, licząc na to, że go dostrzeże. Jakkolwiek trudne były ostatnie godziny, udało nam się przetrwać. Napotykam również wzrokiem Javiera, którego poznałam podczas Dnia Nowego Początku i który zmierza właśnie w stronę Lophii. Cieszę się, że tych dwoje znów może być razem, jednak wnioskując po minie Breefling, dziewczyna nie jest do końca uszczęśliwiona. Odwracam wzrok, nie przypatrując im się dłużej i co chwila kierując go na zdradliwy teren. Mimo ramienia Blaise'a bardzo łatwo mogę stracić równowagę - wtedy tylko Argent zdołałaby uratować mnie przed upadkiem w błoto. Odległość między nami a poduszkowcem stopniowo się zmniejsza i po chwili zauważam idącą w naszą stronę Catrice. Zamieniwszy kilka słów z Blaisem, przytula mnie i całuje w policzek. Chociaż nie znamy się dobrze, już zdążyłam ją polubić. - Ja też się cieszę, że nic ci nie jest - opowiadam, znów pozwalając sobie na uśmiech. Dotąd nie sądziłam, że gdy ta misja się skończy, będę obdarowywała nim każdą napotkaną osobę. Chociaż Blaise znacznie mi pomaga, nadal idziemy bardzo powoli, a większość podążających do poduszkowca osób już dawno nas wyprzedziła. Nagle ku mojemu zaskoczeniu mężczyzna bierze mnie na ręce, jednak nie protestuję. Z ust wydobywa mi się natomiast chichot, lecz cichnie, nim zaczynam się zastanawiać, co takiego wyprawiam.
// poduszkowiec. |
| | |
| Temat: Re: [Beta] Mokradła | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|