|
| [Beta] Strumień w głębi lasu | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: [Beta] Strumień w głębi lasu Pon Mar 24, 2014 1:36 am | |
| |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pon Mar 24, 2014 7:15 pm | |
| - Uważaj gdzie idziesz. - Ale tato... - Uważaj gdzie idziesz. Wpadniesz do bagna i nie będę Ci mógł pomóc. - Nieprawda. Zawsze byś mi mógł pomóc. - Chciałbym... ale nie zawsze będę mógł. Nadejdzie taki dzień, gdy zostaniesz sama. - Igrzyska... - Życie.
Lot trwał dość spokojnie, ale przecież gdyby obyło się bez awarii, to by nie było zabawy. Tylko, że awaria zmieniła się w katastrofę. Wszystko działo się zbyt szybko, żeby wszystko móc odnotować w świadomości. Nagle ból, coś ją uderzyło. A potem była już tylko ciemność.
- Jeśli na Igrzyskach trafisz gdzieś gdzie będą drzewa, przyda Ci się umiejętność wspinaczki. Od dziś będziesz ćwiczyć aż będziesz w stanie wspiąć się na każde drzewo w tym lesie. - Po co tatusiu? - Drzewo może dać Ci schronienie, może być Twoją drogą ucieczki, możesz na nim znaleźć jedzenie.
Wybawienie i zguba. Tak można było określić drzewo, na którego gałęziach obecnie wisiała. Uchyliła powieki... wszystko było zamglone i chwila minęła, nim złapała ostrość widzenia. Była dość wysoko, wisiała rozłożona w rozgałęzieniu, a pod sobą miała skały. Nie musiała oglądać się za siebie, by wiedzieć, że jest ranna. Prawe ramie bolało tępym bólem. Czuła też ciecz spływającą po skórze... krwawiła. Musiała ograniczyć ruchy, by się nie wykrwawić. Spojrzała w bok. Pippin był niedaleko, więc odetchnęła z ulgą. Rozejrzała się ostrożnie, starając się nie ruszać za bardzo. Plecak był w zasięgu jej wzroku. Widziała szerokie sznurki służące do regulacji uszek plecaka. Mogłyby się przydać do odcięcia dopływu krwi do ramienia. - Hmmm... przynajmniej tym razem nie noga. - roześmiała się gorzko. Było w tym coś co ją bawiło, jakaś groteska. Zawsze jej się obrywało. Była przyzwyczajona i do bólu i do widoku własnej krwi. - Trochę jak na Igrzyskach. - dodała. Nawet nie była pewna czy Pippin ją słyszy. Odwróciła powoli głowę w jego stronę (nie wiem czy wisi brzuchem do dołu czy do góry). - Peregrin, jesteś cały? - zawołała do niego. Musiała obmyślić plan działania. Cel - zejść z drzewa. Przeszkody - krwawiąca rana. Każdy ruch przyspieszałby krążenie krwi, mogłaby się wykrwawić, nim dotknęłaby stopami ziemi. Wniosek - trzeba a) zatamować krew, b) odciąć jej napływanie do rany. Trzeba to było zrobić przy jak najmniejszej ilości ruchów. Krok 1 - zabezpieczyć swoją pozycję na drzewie. Krok 2 - dosięgnąć plecaka. Krok 3 - zatamować ranę używając lewej ręki. Krok 4 - zejść na ziemię. Proste jak wygranie Igrzysk. Tamto się jej udało, więc to też się uda. - Pippin? Pytanie za sto punktów, dałbyś radę tu przejść? |
| | | Wiek : 20 Zawód : Płatny zabójca, Fałszerz Przy sobie : talizman z napisem: in articulo mortis, scyzoryk wielofunkcyjny, nóż ceramiczny, zestaw mini bomb dymnych, karty do gry, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz, zwiększenie szansy na skuteczną obronę, celność, (w plecaku) półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, krótkofalówka, zapasy jedzenia, apteczka pierwszej pomocy
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pon Mar 24, 2014 7:33 pm | |
| Cholera, co za ból! Przeklinam w myślach to, że ani na sekundę nie udało mi się stracić przytomności. Jestem sam z płucem przebitym ostrą jak diabli gałęzią. Kręci mi się w głowie po upadku oraz szumi w uszach. Starając się na siłę oczyścić ranę tylko pogorszyłbym całą sprawę, więc wolałbym, aby zrobił to ktoś z doświadczeniem w tego typu przypadkach. Zaczynam wołać o pomoc najpierw cicho przyzwyczajając się do brzmienia własnego zachrypniętego głosu, aby następnie móc krzyczeć, póki starczy mi tchu. Jednak nawet te "krzyki" są ledwie słyszalne. Ba! Nawet szum strumienia jest głośniejszy! Jakiś mężczyzna majaczy mi między drzewami. Czyżby było to jeden z członków misji? Nieważne, grunt, aby potrafił to opatrzyć. Z niewyobrażalnym wysiłkiem podnoszę się; chce mi się śmiać na myśl o tym, że jeszcze kilka godzin temu wspinałem się po ruinach, a teraz ledwo stawiam krok za krokiem. Nie idę - to zbyt trudna umiejętność. Zataczam się, czołgam, pełznę, kuleję, ale nie idę. Rana wymaga natychmiastowej interwencji, a postać ukryta w oddali jest moją ostatnią deską ratunku, więc do cholery nawet tam polecę, byleby mi tylko pomogła. Plecak uratował mi życie, lecz nie zadbał zbytnio o jego jakość. Co ja gadam, gdyby nie to teraz pewnie leżałbym martwy ze złamanym kręgosłupem, albo karkiem. Każde drgnięcie oraz szarpnięcie materiałem kombinezonu porusza gałęzią, która wwierca się jeszcze głębiej zalewając mnie kolejnymi falami bólu. Mężczyzna wydaje się być równie oszołomiony jak ja i w równie kiepskim stanie. Powłócząc nogami każda chwila tylko mnie do niego przybliża. Wysiłek jest tak wielki, że w momencie na moim czole perli się pot, a mokra koszulka klei się do ciała. Upadam zaraz obok ledwie żywej postaci z której naszywki ponownie wyczytuję Arthur Oshima. - Hej, żyjesz? - trącam go ramieniem. Zastanawiam się, czy w ogóle można zrozumieć cokolwiek z mojego bełkotu. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pon Mar 24, 2014 9:57 pm | |
| W jednej chwili siedziałem wygodnie na fotelu obok Reiven a w drugiej... Spadałem. To było takie dziwne - huk wybuchu niemal mnie ogłuszył, potem usłyszałem wycie syreny alarmowej na poduszkowcu... A może to było tylko dzwonienie w mojej głowie? Potem świat zawirował a następną rzeczą, którą poczułem było mocne uciskanie ja brzuch. Jęknąłem, próbując wstać i otworzyć oczy. Niebezpieczne skrzypienie zaalarmowało mnie, więc znieruchomiałem. Otworzyłem oczy, z których sprawne było tylko jedno - drugie zalepiała jakaś kleista, metalicznie pachnąca substancja. "Krew" pomyślałem i już miałem dotknąć skroni by ocenić inwazyjność rany, kiedy usłyszałem głos Reiven, gdzieś niedaleko. - Peregrin, jesteś cały? - Otarłem ręką krew z twarzy, na tyle na ile się dało i rozejrzałem się niepewnie wokół siebie. Znajdowałem się na gałęzi, przewieszony przez nią jak przysłowiowy worek mąki. Odczuwałem intensywny ból brzucha i nieprzyjemne pieczenie w skroni, ale poza tym żyłem. Niedaleko, pomiędzy mną a Reiven, jedynie nieco wyżej, znajdował się plecak... Niestety nie mój. Podparłem się rękami na gałęzi i podniosłem, tak że teraz siedziałem na niej okrakiem. - Krwawię z czoła. Poza tym nic mi nie jest. - Odkrzyknąłem, żeby uspokoić towarzyszkę. - Pippin? Pytanie za sto punktów, dałbyś radę tu przejść? - Spojrzałem na gałąź Rei, potem na dzielący je dystans, a potem przez chwilę spojrzałem w dół. Wiedziałem, że spróbuję, ale nie byłem przyzwyczajony do łażenia po drzewach. W Czwórce było ich bardzo mało. - Mogę. Ale ta gałąź może nie utrzymać nas obojga. Ta rana wygląda poważnie, trzeba zatamować krwawienie. - Odpowiedziałem, po czym przetarłem znów twarz bo wizja zaszła mi czerwonawą mgiełką od krwi. - Powiedz mi, jak mogę Ci pomóc. - To było silniejsze ode mnie. Nie chciałem dowodzenia, nie potrafiłem dowodzić, za to byłem genialny w wypełnianiu rozkazów. Poza tym fakt, że Reiven była moim Kapitanem tak bardzo wszedł mi w krew, że nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby samemu podjąć decyzję. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pon Mar 24, 2014 10:08 pm | |
| Udało się jej ustalić, że Pippin był względnie cały. Zmrużyła oczy by dostrzec czemu tak dziwnie rusza ręką przy twarzy. Był ranny. Nie poważnie, ale póki krew nie zakrzepnie, będzie uciążliwie zasłaniać mu widok. A jeśli nie będzie widział wszystkiego, może spaść z drzewa. - Nie będziesz wchodził na moją gałąź. Chodzi o to, żebyś pomógł mi sięgnąć plecaka, albo skombinował mi coś, co pomoże odciąć dopływ krwi do rany. Bez tego nie zejdę żywa, bo po drodze się wykrwawię. Na dole wyjmiemy z rany gałąź, ale to na dole. Najpierw jednak zrób coś ze swoją raną. Oderwij na przykład pasek ze swojej kurtki i zrób opatrunek przez głowę, ale tak, żeby nie zasłaniała Ci oka. Potrzebujesz oboje oczu by chodzić po drzewie. Przed każdym dynamicznym ruchem upewniaj się, że jesteś stabilny na gałęzi. Najlepiej spróbuj usiąść na niej okrakiem. - poinstruowała go. Na szczęście nie był tak daleko, żeby musiała krzyczeć. Dzieliły ich gałęzie. Jednak zanim cokolwiek zadziałają, Pippin musiał się poczuć na drzewie wzglednie pewnie. Ona sama mogłaby leżeć w tym miejscu dłuższy czas, ale krwotok gwarantował jej utratę przytomności prędzej czy później. Sama starała się tak ułożyć, by przy minimalnej ilości ruchów, zabezpieczyć się przed spadnięciem. - Kiedy już będziesz gotowy będziesz musiał pomóc mi z raną. Zejście z drzewa będzie najłatwiejsze. - uśmiechnęła się słabo do niego. Nie chciała go straszyć, że zaczyna jej się kręcić w głowie. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : lekarz ogólny (specjalizacja: pediatra, ginekolog) Przy sobie : Przy sobie: zapalniczka, butelka wody, latarka, lokalizator, nóż, scyzoryk, torba lekarska, medalik z ampułką cyjanku, . | W plecaku: butelka wody, śpiwór, apteczka pierwszej pomocy, jedzenie. generator prądu.
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Wto Mar 25, 2014 5:24 pm | |
| Arthur siedział spokojnie na swoim miejscu. Powrót do Trzynastki. Przez okno podziwiał widok, gdy przysiadł się młody chłopak. Miał na oko 20, może 21 lat. Arthu spojrzał na niego na chwilę i wrócił do swojego pasjonującego zajęcia.
Nie nacieszył się jednak zbyt długo widokami, bowiem poduszkowcem zatrzęsło na tyle mocno, że jego ciało natychmiast zaczęło wytwarzać adrenalinę. Czyżby jego złe przeczucia miały się sprawdzić? Co się działo? Nagle wszystko zaczęło latać, zrobiła się dziura, a potem... Potem Arthur chyba czymś oberwał, bo nie pamiętał niczego więcej.
Obudził się nie czując z początku niczego. Dopiero po paru sekundach dotarło do niego, że jego nogi są w połowie zamoczone w czymś. W czym? Czymś zimnym. Nie to jednak skupiło całą jego uwagę, a ból w lewym barku. Czuł ogromny ból i w tej chwili jedyne na co wpadł to przeniesienie się do wody, by zimno przyniosło ulgę. Nie był to może najwspanialszy pomysł pod słońcem, ale w tej chwili jedyny. Nie zważając na cholerny ból Arthur zanurzył się wręcz po szyję w lodowatej wodzie. Hibernacja gwarantowana, jeśli ktoś go nie znajdzie i nie pomoże mu w przeciągu 30 minut. Dopiero teraz mógł w miarę swobodnie myśleć, a właściwie najpierw sprawdzić co się dzieje. Przekręcił głowę tak, by móc spojrzeć na lewę ramię. Oj niedobrze. Miał wybity bark. Z tej perspektywy nie wyglądało tak tragicznie, ale mężczyzna wiedział, że potrzebuje, aby ktoś mu nastawił. Mógłby od biedy sam sobie nastawić, ale nie miał przy sobie niczego co posłużyłoby mu za dźwignię. Rozejrzał się ponownie. Niedaleko dostrzegł swoją ukochaną walizkę i kamień dosłownie spadł mu z serca. Tam miał wszystko. Niektórzy jego koledzy z pracy śmiali się, że jego walizka jest jak torebka damska, znajdzie się tam wszystko, ale Arthur teraz wiedział, że walizka zawiera wszystko co niezbędne. Musiał się tylko do niej dostać. Jego rozmyślania przerwał jednak dźwięk pełzania. Rozejrzał się i zauważył niedaleko chłopaka, który jeszcze nie tak dawno usiadł naprzeciwko mężczyzny. Kilka chwil wystarczyło, by Arthur zorientował się co mu dolega. Odma płucna urazowa. Przyczyna: gałąź. Objawy: duszność, ból w klatce piersiowej, rana na klatce piersiowej, płytki oddech. Postępowanie: zapewnienie drożności dróg oddechowych, odbarczenie odmy przez nakłucie ściany klatki piersiowej grubą igłą w drugiej przestrzeni międzyżebrowej w linii środkowoobojczykowej, poprawienie wentylacji zdrowego płuca przez ułożenie poszkodowanego na boku po stronie odmy, opatrunek Ashermana, drenaż opłucnowy jeżeli poprzednie czynności nie pomogą co oznacza 3-5 dni do całkowitego rozprężenia się płuca i ustania przecieku powietrza przez dren. Stan bezpośredniego zagrożenia życia. Bez pomocy lekarza pacjent umrze. Oby nie było potrzebne leczenie operacyjne. Rekonwalescencja: 6 tygodni zakazu podróżowania samolotami/poduszkowcami, zero wysiłku fizycznego aż do radiologicznego potwierdzenia o ustąpieniu odmy. - Żyję żyję. Przewróć się na lewy bok i oddychaj spokojnie. - Powiedział stanowczym tonem do chłopaka. Sam ruszył się, a konkretniej wstał powoli ignorując promieniujący ból barku. Dobrze, że był to lewy bark, a nie prawy. Bez lewej ręki może nieść pomoc. Bez prawej jest bezużyteczny. Nie zważając na ból poszedł po walizkę. Nie mógł się teraz potraktować silnymi lekami przeciwbólowymi, bo stępiłby umysł bardziej niż sam ból. Wiedział, że to jeszcze nie jest najsilniejszy ból. Dopóki adrenalina płynęła w jego krwi dopóty ból nie będzie aż tak bardzo odczuwalny. Cały mokry dotarł do walizki, podniósł ją i szybko wrócił do Andena. Otworzył walizkę i wyciągnął butelkę z odkażaczem, by zrobić z niej inny użytek. Włożył pod lewą pachę i wykorzystał ją jako dźwignię, by nastawić sobie bark. Ból był tak silny, że ledwo Arthur powstrzymał krzyk, który ugrzązł mu w gardle. Czuł go jeszcze przez jakiś czas w takim natężeniu, ale mógł przynajmniej korzystać jako tako z lewej ręki bez której nie da rady przeprowadzić odbarczenia odmy. Zabrał się do roboty. Zaczął od odkażania rany. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Płatny zabójca, Fałszerz Przy sobie : talizman z napisem: in articulo mortis, scyzoryk wielofunkcyjny, nóż ceramiczny, zestaw mini bomb dymnych, karty do gry, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz, zwiększenie szansy na skuteczną obronę, celność, (w plecaku) półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, krótkofalówka, zapasy jedzenia, apteczka pierwszej pomocy
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Wto Mar 25, 2014 7:06 pm | |
| Widząc Athura, który nastawia sobie bark w momencie pobladłem. Jeszcze przez chwilę po tym przed oczami stał mi obraz jego twarzy wykrzywionej niewyobrażalnym bólem. Bez wątpienia zachował jasność umysłu; jego ruchy były zbyt pewne, oczy zbyt skupione, aby mogło być inaczej. Czułem się tak niesamowicie niepotrzebny. Owszem potrafiłem określić własne szkody cielesne jeśli mowa o skręceniach, postrzałach oraz ranach ciętych, ale na takie wypadki byłem całkowicie nieprzygotowany. Brutalna siła, która jest moim jedynym atutem w tej misji teraz okazuje się być kompletnie bezużyteczną. Nie myślę o tym, co działo się na poduszkowcu, boli mnie głowa za każdym razem, kiedy próbuje odtworzyć ten felerny bieg zdarzeń. Arthur może mi pomóc, więc muszę go posłuchać. Z cichym jękiem odwracam się na lewy bok i staram się zachować równomierny oddech, jakże płytki w tej chwili. Kiedy zaczynał nie było tak źle z czasem jednak zabieg stał się prawdziwymi torturami. W takich chwilach człowiekowi wydaje się, że za chwilę komuś przyłoży, lub będzie gryzł ziemię, byleby tylko ból był nieco mniejszy. Wyrzucam z siebie wiązankę przekleństw, co najprawdopodobniej w pewien sposób go rozbawiło. - Długo jeszcze? - naiwnie pytam licząc na potwierdzającą odpowiedź. - Nie wiem, czy to cokolwiek zmienia, ale mam apteczkę w plecaku - tak, nawet gadanie do niego pomaga uśmierzyć ból. - A twój bark? Mogę ci w jakikolwiek sposób pomóc? Kilka godzin temu sam jeszcze bym w to nie uwierzył, ale teraz moja skorupa zaczęła pękać. Słowa o tym, że jesteśmy drużyną zaczęły do mnie powoli docierać. Szkoda tylko, że musiałem wypaść z poduszkowca, aby to wreszcie zrozumieć. Jeśli po tym, co Arthur mi zafundował przeżyję będę miał dług - nie tylko u niego, ale i u wszystkich innych członków misji, ponieważ z góry źle ich oceniłem. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Wto Mar 25, 2014 9:45 pm | |
| Kąpiel w zimnym strumieniu pomogła uśmierzyć ból, ale tylko na chwilę. Samodzielne nastawienie barku, choć oczywiście było konieczne, spowodowało kolejne jego fale, przez co Arthurowi może być trudniej się skupić. Może dobrym pomysłem byłaby jednak próba choć częściowego znieczulenia, zanim zabierze się do wyciągania gałęzi z klatki piersiowej kompana, który poprzez kilkumetrowy marsz dodatkowo zwiększył tempo napełniania się płuca krwią?
Reiven, odpowiadając na pytanie - wisisz brzuchem do dołu, z oczami skierowanymi na ziemię pod sobą. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Wto Mar 25, 2014 11:01 pm | |
| Wykonywałem polecenia Reiven jeszcze w czasie kiedy je wypowiadała. Nie traciłem czasu na wysłuchiwanie wszystkiego do końca, ani przemyśliwanie jej decyzji. Ufałem jej bezgranicznie jako Kapitanowi, po tym jak jej decyzje niejednokrotnie ocaliły całemu oddziałowi życie. Oderwałem kawałek rękawa z koszuli i sprawnymi ruchami przewiązałem ranę. Nogami pomagałem sobie utrzymać równowagę na gałęzi, żeby nie spaść zaś plecami dla stabilizacji opierałem się o pień. Następnie przetarłem oko rękawem nasuniętym na rękę i odetchnąłem. Spojrzałem jeszcze raz na Reiven, a potem na plecak. Paski od plecaka wyglądały obiecująco, ale miałem lepszy pomysł. Ułożyłem jedną nogę ostrożnie na gałęzi, po czym wyciągnąłem z ciężkiego buciora długaśną sznurówkę. Złapałem ją w zęby, tak żeby obie dłonie mieć wolne i sięgnąłem dłonią do plecaka, wiszącego nad nami. Złapałem jedną z szelek i pociągnąłem, najpierw delikatnie a potem mocniej, powoli zwieszając coraz więcej mojego ciężaru ciała na plecaku, ale uważając by być w stanie puścić go i nie polecieć za nim gdyby spadł. Jeśli spadł, to cóż, krzyczę na wszelki wypadek "Uwaga!" do ewentualnych ludzi znajdujących się gdziekolwiek w dole, a także po części do Reiven i zaczynam rozglądać się za jakąś gałęzią, która będzie w stanie utrzymać mój ciężar. Jeśli nie, to wychylam się lekko, trzymając się jedną ręką a drugą ze sznurówką wyciągając do Reiven. - Mogę Ci pomóc jedną ręką, a ty będziesz pracowała swoją sprawną. - mówię, gotowy wspólnymi siłami zawiązać jej prowizoryczną opaskę uciskową. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Sro Mar 26, 2014 1:34 am | |
| Plecak nie spadł, ale gałąź, na której wisiał, zatrzeszczała niebezpiecznie pod ciężarem Pippina. Gdyby mężczyzna miał wykształcenie inżynierskie, od razu by zauważył, że strzałka ugięcia znacznie przekroczyła wartość dopuszczalną i dłuższe nadwyrężanie jej wytrzymałości na zginanie grozi katastrofą. Póki co mógł jednak w spokoju wisieć nad swoją towarzyszką i robić dobry użytek ze sznurówki. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : lekarz ogólny (specjalizacja: pediatra, ginekolog) Przy sobie : Przy sobie: zapalniczka, butelka wody, latarka, lokalizator, nóż, scyzoryk, torba lekarska, medalik z ampułką cyjanku, . | W plecaku: butelka wody, śpiwór, apteczka pierwszej pomocy, jedzenie. generator prądu.
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Sro Mar 26, 2014 10:46 am | |
| Ból nasilał się szybciej niż Arthur przypuszczał. Najwyraźniej jego ciało nie miało wystarczająco dużo adrenaliny, by mógł dokończyć pracę. Nie mógł się już skupić, a to oznaczało, że wystarczy chwila nieuwagi, a jego pacjent może nigdy nie wrócić do pełnej sprawności wydolnościowej, albo nawet umrzeć. Zabezpieczył miejsce pracy i sięgnął po znieczulenie. Potrzebował znieczulenia miejscowego. Wyciągnął strzykawkę, ampułkę ze znieczuleniem i igłę. Szybko przygotował sobie zastrzyk, a następnie wbił w odpowiednim miejscu, by wcisnąć zbawienny płyn. Spojrzał na Andena, który w tym czasie się odezwał. - Nie długo. Dłużej niż wybuch, krócej niż spadanie na ziemię. - Powiedział nawiązując do wydarzeń, które miały miejsce kilkanaście minut temu. Albo trochę dłużej. - W tej chwili wszystko co potrzebuję znajduje się w mojej torbie lekarskiej. A barkiem się nie przejmuj. Mam tylko nadzieję, że ból nie jest spowodowany uciskiem na nerw. - Powiedział do chłopaka. No... Ucisk może być niekorzystny dla niego. Nawet bardzo. Niedowład ręki, uniemożliwienie wykonywania zawodu... Wyrok śmierci dla Arthura, który był pracoholikiem kochającym nade wszystko swój zawód. Jakiś czas później poczuł, a właściwie nie czuł już bólu w barku, więc zabrał się do pracy odkażając wcześniej dłonie i narzędzia. Byli w miejscu niezbyt sterylnym, więc jego odkażanie było jak najbardziej uzasadnione. Pod koniec wykonał opatrunek Ashermana i schował narzędzia. Teraz problemem była kwestia poruszania się. Anden nie powinien w ogóle teraz podróżować, ale opatrunek, który założył Arthur był troszkę zmodyfikowany, by chłopak mógł przynajmniej chodzić. Oczywiście, że to było niewskazane. Najlepiej, gdyby leżał na tym boku jeszcze 3 dni, a dopiero potem chodził, ale nie mieli wyboru. Poduszkowiec się rozbił, nie mieli na tyle rzeczy, by zrobić sobie obozowisko z zapleczem medycznym i gastronomicznym. Kto wie zresztą co się znajduje w tym dystrykcie po opuszczeniu go. Lepiej nie pozostawać tutaj ani chwili dłużej, a zacząć szukać członków ekipy Beta bądź miejsca lądowania Alfy. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Sro Mar 26, 2014 6:35 pm | |
| Uważnie mu się przyglądała, ale z każdą chwilą była coraz bardziej... zdenerwowana. Pippin postanowił zaiprowizować i nim zdążyła mu to wybić z głowy, wisiał sobie radośnie na sznurówce. Wywróciła oczami i westchnęła. Walczyła ze sobą, żeby na niego nie nakrzyczeć. Teraz nie mógł jej pomóc i co więcej mógł w każdej chwili spaść z drzewa. - Dlaczego nie zrobiłeś tak jak mówiłam? - zapytała nadal wisząc w zagłębieniu gałęzi, jak worek mąki. Bała się wykonać jakikolwiek ruch, żeby krew nie zaczęła szybciej płynąć a tym samym wypływać z rany. - Peregrin, ja... się... nie mogę... ruszyć. Wycedziła zaciskając zęby. - [b]Twój pomysł zakłada, że będziemy kooperować. Ale żeby móc to zrobić, musiałabym usiąść na gałęzi. Ale zapomniałeś, że jak usiądę, to krew może zacząć szybciej wypływać z rany. W pozycji leżącej nic z kolei nie zrobię. Potrzebujesz obu rąk i pewnej pozycji na gałęzi. Teraz ciężar Twojego ciała utrzymywany jest przez tą pieprzoną sznurówkę i plecak, który może w każdej chwili spaść. Jak spadnie, jego zawartość może ulec zniszczeniu. Ty polecisz za nim. No chyba, że wylądujesz na mnie, to wtedy mnie przygnieciesz. Nie wiem jak, ale musisz z powrotem przenieść ciężar ciała w dolne rejony. Usiądź pewnie na gałęzi. A potem obwiąż mi ramię sznurówką. Dotarło do niej, że Pippin wykonywał jej polecenia... nie zaimprowizował nic, oprócz robienia z siebie wieszadełka. Przeraziło ją to, że może tak to już by było zawsze, że musiałaby odpowiadać za nich oboje. To nie jest partnerstwo... to jakaś pieprzona dyktatura. Albo rodzicielstwo. A ona matką Pippina być nie chciała. - Ewentualnie możesz zejść z drzewa i mnie łapać. Bylebyś tylko skończył udawać ozdobę na Święto Wiosny, czy co tam obchodzicie w Czwórce. - była poirytowana i zmęczona. Drętwiały jej kończyny, zranionej ręki powoli nie czuła. Jeśli się nie pospieszą może stracić władzę w ręce. Wiedziała, że była ostra dla Pippina i, że chciał dobrze. Ale... - Przepraszam, że na Ciebie krzyczę. Ale w każdej chwili mogę stracić przytomność i wtedy będziesz musiał sobie poradzić sam. Pierwsza zasada wspinania się po drzewach, zawsze siedź pewnie na gałęzi, zaczepiając się tak, żebyś nie mógł spaść. Druga zasada - gałąź jest tak mocna jak jej najsłabsze miejsce. - zakręciło się jej w głowie. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Czw Mar 27, 2014 11:19 am | |
| Teren zaczyna pogrążać się w ciemnościach. Za kilkanaście minut widoczność ograniczy się do minimum, cokolwiek więc zostało Wam do zrobienia przed nocą - proponuję zrobić to teraz. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Czw Mar 27, 2014 7:32 pm | |
| Kiedy Rei mnie obsztorcowała, poczułem coś co można było nazwać ukłuciem poczucia winy, co natychmiast zostało zastąpione przez rozgorzewający w najlepsze ogień. Po pierwsze, wcale nie wisiałem na żadnej sznurówce, bo byłoby głupotą opierać swój ciężar na czymś tak nietrwałym. Po drugie, w zamian za odrobinę improwizacji zostałem obsztorcowany niczym młody uczniak, który dopiero próbował zarzucać swoje pierwsze sieci. - Ramię tak czy tak masz spuszczone w dół, więc jakbyś z łaski swojej się podniosła tobyś nie straciła więcej krwi niż przez ten czas, który straciłaś na jeżdżenie po mnie. - Warknąłem, stawiając jedną nogę na gałęzi Rei, tuż ponad jej głową. Wystarczyło mi 10 sekund, żeby zawiązać sznurówkę na ramieniu dziewczyny. Zrobiłem to na tyle mocno, żeby sznurek wbił się wyraźnie w jej ciało i zawiązałem mocny, żeglarski supeł. Na ten czas puściłem plecak, dzięki czemu nie musiałem testować wytrzymałości gałęzi na której wisiał. - Złaź. - poleciłem, surowym głosem po czym wróciłem na swoją gałęź i spojrzałem w dół. Jeśli tylko byłem w stanie dostrzed jakąkolwiek drogę na dół, zacząłem z niej korzystać, opuszczając się coraz niżej i nie odzywając się do Rei, chociaż co jakiś czas patrzyłem w górę i sprawdzałem jak sobie radzi. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Czw Mar 27, 2014 8:18 pm | |
| Wiedziała, że przesadziła. Ale po pierwsze była zestresowana i zmaltretowana fizycznie. Po drugie - była ciekawa, szczerze ciekawa jego reakcji. Pippin był zawsze posłuszny i potulny jak baranek. Musiała zobaczyć, przekonać się, że potrafi powiedzieć "nie", tupnąć nogą i zaciągnąć ją za włosy do jaskini. Potrzebowała mężczyzny a nie podwładnego. No i Pippin zdał ten test. Zagryzła wargi i jęknęła gdy zacisnął jej sznurówkę na ręce. Eksperyment miał jeden minus, najwidoczniej Peregrin się na nią śmiertelnie obraził. Nikt nie mówił, że Rei ma łatwy charakter. Zwłaszcza w chwili zagrożenia życia potrafiła być... upierdliwa. Zanim zaczęła schodzić, upewniła się, że Pippin jest na tyle daleko, by nie kopnąć go przez przypadek w głowę. Albo ona, albo on, zabrał ze sobą plecak, zarzucając go tam gdzie jego miejsce - czyli na plecy. Ręki prawie nie czuła ze względu na brak dopływu krwi. Poza tym kręciło jej się w głowie. Tym ostrożniej musiała schodzić z drzewa. - Zupełnie jak na Arenie. - powtórzyła przypominając sobie swoje Igrzyska. Zaczęła się zastanawiać ile osób przeżyło katastrofę poduszkowca, ale kiedy tylko noga poślizgnęła się jej na mokrej gałęzi zaraz wróciła myślami do rzeczywistości. Złapała się mocno za gałąź lewą ręką i odetchnęła, gdy udało jej się złapać równowagę. Zaczynało się ściemniać, ale wolała stąpać ostrożnie, by nie spaść, przynajmniej póki nie miała do ziemi pół metra. Radziła sobie nieźle jak na kalekę, bo chyba już można było ją tak określić - jedna noga w bliznach po oparzeniu (pewnie jakieś ślady zostały mimo operacji), druga w połowie sztuczna. Teraz prawa ręka... Kaleka pełną gębą. Chyba powinna pójść na emeryturę. W końcu do ziemi został tylko kawałek. Odepchnęła się i zeskoczyła, miękko lądując na ugiętych nogach. - Dzięki za pomoc i przepraszam. Nie powinnam była. - przeprosiła ledwie zerkając na Pippina. - Powinniśmy rozpalić ogień nim zrobi się całkiem ciemno. Co sądzisz? - zapytała, żeby nie brzmiało to jak kolejny rozkaz. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Czw Mar 27, 2014 11:52 pm | |
| Cieszyłem się, że Reiven dobrze radzi sobie ze schodzeniem z drzewa, pomimo opłakanego stanu w którym się znajdowała. Gdybym to ja był tak poważnie ranny, możliwe, że zwaliłbym się z drzewa jak dojrzałe jabłko, bo nawet będąc w pełni sił musiałem bardzo uważać, żeby dooze stawiać stopy. na samym dole całe dłonie miałem czerwone i piekące od pocierania o chropowatą korę, ale wysiłek fiyczny podwyższył mi adrenalinę a poza tym ogólnie czułem się nie najgorzej. Znaczy jasne, nasza sytuacja z pewnością nie była godna pozazdroszczenia, bo znajdowaliśmy się w lesie, zapadał zmierzch, nie wiedzieliśmy gdzie konkretnie jesteśmy a nasz poduszkowiec wybuchł z powietrzu, ale poza tym byliśmy cali. Mogło się to skończyć o wiele gorzej. Kiedy Rei wyraziła przypuszczenie, jakoby rozsądnym miało być rozpalenie ogniska, odwróciłem głowę w jej stronę. - Teraz mnie pytasz o zdanie? - zbliżyłem się i pocałowałem ją w usta, mało delikatnie, jakbym chciał zaznaczyć, że może i ona jest wyższa rangą, ale należy do mnie. Potem zaś deikatnie usadziłem ją pod drzewem i zająłem się jej ramieniem. Miałem kurs pierwszej pomocy, więc wiedziałem jak ranę opatrzyć. Musiałem ocenić jak bardzo głęboka jest i czy nie będzie wymagała szwów. Kiedy w końcu wstałem, nieco dalej nad strumieniem obaczyłem dwie osoby. Dwóch mężczyzn. - To chyba nasi. - uśmiechnąłem się do Rei. Zawsze lepiej obozować w więcej osób niż w mniej. - Hej! - zawołałem, podnosząc głos i unosząc nieco rękę, w nadziei że tamci nas zauważą. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pią Mar 28, 2014 12:02 am | |
| Zniekształcony przez materiał głos Lophii rozległ się jednocześnie w plecaku Andena, Arthura i Reiven. - Tu część załogi 'Bety', jesteśmy na mokradłach, wzywamy pomocy. Odbiór. |
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pią Mar 28, 2014 12:06 am | |
| Uniosła paluszek do góry, chcąc coś powiedzieć, ale nie zdążyła zaprotestować, bo ją pocałował. Totalnie, absolutnie ją tym zaskoczył, bo do tej pory dali może sobie ze dwa razy niewinnego buziaka, a to zdecydowanie nie był niewinny całus. Po sekundzie, a może mniej wahania, odwzajemniła pocałunek. W całym tym szoku i zmęczeniu dała się nawet usadzić pod drzewem. Gdy opatrywał jej ranę, chwyciła go lewą ręką i przytrzymała. - Powiem Ci w tajemnicy, że choć dziewczyny lubią dżentelmenów, to czasem potrzebują też... poczuć, że to nie one są górą. Facet musi być facetem. - uśmiechnęła się - Tylko bez przesady z tym rządzeniem się. - szturchnęła go lekko w bok. Zawroty głowy wróciły, więc odchyliła głowę do tyłu, opierając ją o pień drzewa i zamknęła oczy. Dobrze. Znaleźli swoich... chociaż ich część. Ale wtedy druga część dała o sobie znać i to w mniej pozytywny sposób. Lophia i inni potrzebowali pomocy. Nawet nie zastanawiała się przez chwilę, odepchnęła się od pnia i wstała, wywołując tym samym kolejne zawroty głowy. - Musimy iść. - spojrzała w niebo - Przygotujmy sobie jakieś pochodnie i broń. No i trzeba zawołać tamtych. - starała sobie przypomnieć ich imiona, ale nie była pewna czy je zna. |
| | | Wiek : 18 Zawód : Płatny zabójca, kurier Przy sobie : przy sobie: zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości), zwiększenie szansy na skuteczną obronę (kości), idealna celność, zdobiony sztylet W plecaku: nóż ceramiczny niewykrywalny dla detektorów metalu, paczka zapałek, noktowizor, półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka pierwszej pomocy, zapas jedzenia
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pią Mar 28, 2014 12:58 pm | |
| Lasy z tym swoim cudownym zapachem wilgotnej podściółki, sprężystym mchem uginającym się pod stopami oraz miękkimi liśćmi szepczącymi nad głową. Właśnie za tym Minko tęskniła odkąd tylko wyrzekła się wolności na rzecz Kapitolu w dniu swoich nieszczęsnych siedemnastych urodzin, oznaczonych krwią w kalendarzu przeżytych dni. Oznaczonych w nim pierwszymi zabójstwami, kolejnymi stratami, smutkiem. Gdyby nie konieczność użerania się ze złośliwymi gałązkami oraz korzeniami usiłującymi chwycić, skraść sobie na własność czyjś odnaleziony przez dziewczynę plecak, ciągnięty za szelki na przewleczonej przez nie kurtce od szarego munduru, Leonard mogłaby powiedzieć, że sytuacja odpowiada jej w stu procentach, nawet jeżeli ręka pulsowała bólem, a na opatrunku zakwitała bardzo powolutku malutka krwista różyczka dopraszająca się o kolejną warstwę jałowej gazy. Nadciągał zmrok - światło przeświecające przez korony drzew nikło, spowijając wędrującą dziewczynę ciemną szarością wieczoru oraz cieni. Uszu dobiegały głosy, więc, mimo niechęci wobec obcych, którym nie ufała, skierowała się w stronę cichych przez odległość rozmów. Być może pozwolą ze sobą zostać na noc, w zamian korzystając z jej doświadczenia w życiu pośród lasów oraz nadmiaru ekwipunku znajdującego się w dodatkowym plecaku. Jednakże to wszystko przyszło do głowy dopiero, gdy mignęły przed oczami szarości mundurów identycznych z tym, który miała na sobie. Wcześniej pojawiła się nadzieja, jej nikłe widmo: może to jedna z grup uciekinierów? Być może, skoro akurat jest wiosna, byłaby to grupa z którą kiedyś się przyjaźniła...? Milcząco zjawiła się w zasięgu wzroku wszystkich obecnych. Rzuciła oba plecaki na ziemię; zaczęła przeszukiwać plecak-nadwyżkę, sprawdzając co udało jej się zdobyć. Nic wielce ciekawego: żarcie, woda, bezużyteczny lokalizator, śpiwór i, chyba najbardziej interesująca ze zdobyczy, latarka. Krótki uśmiech pod nosem. Tak, latarka zdecydowanie może się przydać. Wieczór okrywał las coraz szczelniej, z coraz większą prędkością - dalsza wędrówka, jak wcześniej już przypuszczała osiemnastoletnia pannica, nie miała już sensu. Trzeba było rozbić obóz tutaj i teraz. Zniknęła w lesie, gdy wiszący na drzewie prowadzili między sobą nieprzyjemną chyba rozmowę. Wracając z naręczem chrustu, który zwaliła bez składu na małym, odkrytym fragmencie polanki nieopodal strumienia, zaczęła ukradkiem przyglądać się ludziom znajdującym się niedaleko, od kilku do kilkunastu metrów od niej - wydawali się być w większości dużo bardziej i z większą precyzją poszatkowani niż ona. Zabrała się za oczyszczanie z trawy oraz mchu sporego fragmentu ziemi - gdy gleba, rozdrapana, pokaleczona po wyrywanych kępach ukazała się w niemal idealnym kole, Minko zaczęła układać stos ogniskowy. Wykorzystała cały przyniesiony chrust, układając grubą warstwę. Cienkie witki, suche gałązeczki - to nie miało prawa długo się palić. Znów zapuściła się w las, tym razem rozjaśniają sobie drogę latarką - ciemność wokół, w najgęstszych partiach do których zapuszczała się po drewno, była coraz gęstsza. Noc zbliżała się nieuchronnie. Wróciwszy ledwo widziała znad góry chrustu, trzymanej w rękach, mimo bólu prawego przedramienia i nieco powiększonej plamy krwi na opatrunku. Zrzuciła ją niedaleko ogniskowego stosu. Usiadła na nadmiernym plecaku ułożonym na krawędzi przygotowanego na ognisko miejsce, ze swojego uprzednio wyciągając pudełko zapałek. Rozpaliła ognisko - ogień po chwili buzował wesoło, tańczył, skakał i sypał iskrami przez kilka wilgotnych wierzbowych witek. Przyjazne światło w środku lasu. Nareszcie mogła zająć się ręką. Rozcięła bandaż, ostrożnie, nie odrywając poprzednich gaz z zakrzepami krwi, dodała kolejną warstwę. Oplotła znów ciasno ramię bandażem, zawiązując dla dodatkowego ucisku supeł nad raną, wydającą się już być opanowaną. Rozłożyła blisko płomieni śpiwór i siedząc na nim podjadała małe kawałeczki swojej porcji żywności. Zapatrzona w ogień myślała, że jednak miała szczęście.
Ostatnio zmieniony przez Minko Leonard dnia Pią Mar 28, 2014 8:22 pm, w całości zmieniany 3 razy |
| | | Wiek : 20 Zawód : Płatny zabójca, Fałszerz Przy sobie : talizman z napisem: in articulo mortis, scyzoryk wielofunkcyjny, nóż ceramiczny, zestaw mini bomb dymnych, karty do gry, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz, zwiększenie szansy na skuteczną obronę, celność, (w plecaku) półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, krótkofalówka, zapasy jedzenia, apteczka pierwszej pomocy
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pią Mar 28, 2014 6:10 pm | |
| W lesie było coraz ciemniej, a nieprzyjemny, zimny wiatr tylko pogarszał całą sytuację. Czułem się fatalnie, wręcz masakrycznie, ale nie zmieniało to faktu, że byłem Arthurowi bardzo wdzięczny. Dalej nie mówił za wiele, jakby uciekał gdzieś myślami i zastygał w kamiennej pozie. Dziś już możemy się pożegnać z planami odnalezieniu kogokolwiek z załogi - żaden normalny człowiek nie będzie błąkał się po nocy w lesie. Do moich uszu stale dochodziły jednak dość odległe, stale przybierające na sile ludzkie szepty oraz zdawało mi się przez moment, że zauważyłem człowieka na drzewie, a może nabawiłem się już jakiś halunów. - Słyszysz to? - zapytałem mężczyznę, ale on pokierował w moją stronę pytający wzrok. - No to. Patrzył na mnie jak na wariata, lecz za chwilę spoważniał i sam zaczął wytężać słuch. PLECAK! Poderwałem się gwałtownie, zbyt gwałtownie ponieważ powalił mnie z nóg ostry ból w klatce piersiowej. Głos. Bardzo zniekształcony, lecz niewątpliwie kobiecy głos dochodził z naszych plecaków. Podpełzłem bliżej i natychmiast uruchomiłem krótkofalówkę. - Tu Anden! Słyszycie mnie? Jestem jednym z załogi poduszkowca 'Beta'. Spadliśmy nieopodal strumienia lesie. Odbiór... - starałem się mówić prosto i wyraźnie, ale głos mi się trząsł. Czekałem na odpowiedź, pełen nadziei oraz załamania.
Ostatnio zmieniony przez Anden Gaither dnia Pią Mar 28, 2014 6:22 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : lekarz ogólny (specjalizacja: pediatra, ginekolog) Przy sobie : Przy sobie: zapalniczka, butelka wody, latarka, lokalizator, nóż, scyzoryk, torba lekarska, medalik z ampułką cyjanku, . | W plecaku: butelka wody, śpiwór, apteczka pierwszej pomocy, jedzenie. generator prądu.
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pią Mar 28, 2014 6:22 pm | |
| Zakładając, że robota Arthura poszła sprawnie i w stu procentach prawidłowo (o czym Mistrzunio nie poinformował) Arthu miał już w planach wszystko pochować i zacząć organizować obozowisko, gdy Anden nagle zapytał go, czy coś słyszy. Oprócz tego, że słyszał ptaki, które darły ryja jakby to był ich ostatni okres godowy to poza tym nic nie słyszał. Skupił się jednak na słuchaniu, aż w końcu usłyszał dźwięk z plecaka. (I tu mam zapytanie. Jak z plecaka Arthura skoro wcześniej MG powiedział, że Arthura plecak gdzieś wcięło? W swojej torbie lekarskiej nie miał sprzętów innych niż medyczne. Czy to oznacza, że plecak się odnalazł?). W każdym razie coś się wydzierało z plecaka, a Anden (debil jeden) pognał do plecaka nie zważając na ranę i kategoryczny zakaz gwałtownego poruszania się. Cała robota pójdzie na marne... Jeśli jeszcze nie poszła... I to się nie podobało lekarzowi. Nie lubił marnować cennych medykamentów oraz opatrunków. Nauczono go oszczędzać, a że jest niemalże mistrzem oszczędzania to po jego minie można było wywnioskować, że jeszcze chwila, a osobiście sprawi, że Anden ujrzy miliony gwiazd, to znaczy zastosuje środek usypiający dla łosi. Oprócz krótkofalówki Arthur usłyszał jeszcze coś. Jakieś głosy. Nie, nie miał schizofrenii. Słyszał głosy, więc spojrzał w tamtym kierunku i ujrzał dwie osoby. Prawdopodobnie z ich poduszkowca. Oby. Oby to nie były tylko złudzenia. Kiwnął w stronę tamtych, by się przybliżyli. Nie mógł opuścić stanowiska. Musiał pilnować tego idiotę zanim zaszkodzi sobie na tyle, że jedynym rozwiązaniem będzie skrócenie jego męki. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Płatny zabójca, Fałszerz Przy sobie : talizman z napisem: in articulo mortis, scyzoryk wielofunkcyjny, nóż ceramiczny, zestaw mini bomb dymnych, karty do gry, zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz, zwiększenie szansy na skuteczną obronę, celność, (w plecaku) półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, krótkofalówka, zapasy jedzenia, apteczka pierwszej pomocy
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pią Mar 28, 2014 6:46 pm | |
| Mieliśmy kontakt, może tylko kilka sekund, ale był. Ktoś na pewno przeżył. Arthur jednak nie wydawał się być tym zaaferowany tak bardzo jak ja. Jego wzrok powędrował ku drzewom, a ręką kiwnął w stronę totalnej ciemności. Co on wyprawia? Pomyślałem, lecz zaraz zauważyłem zarys dwóch sylwetek wyłaniających się z mroku. - Myślisz, że to nasi? Nie wyobrażałem sobie, aby mogło być inaczej, ale mimo wszystko chciałem się upewnić. Już zamierzałem wykonać ruch w ich kierunku jednak Arthur chwycił mnie za ramię jak gdyby starał się mi powiedzieć, że w moim stanie nie jest to najlepszy pomysł. Posłuchałem go; po raz kolejny wiedział, co będzie najlepszym wyjściem z danej sytuacji. Dopiero teraz przypomniałem sobie o swoim bezcennym talizmanie. "W obliczu śmierci" - słowa wpisane na nim po łacinie były idealnym odwzorowaniem mojej sytuacji... Nagle wzdrygnąłem się - przecież w panujących ciemnościach mogli równie dobrze nie dostrzec gestu Arthura, wiec wyciągnąłem latarkę z plecaka i posłałem smugę światła w ich kierunku kreśląc przy tym trzy okręgi. Być może to będzie dobry pomysł, aby się z nimi porozumieć. |
| | | Wiek : 24 Zawód : Żołnierz; Oddział Reiven Przy sobie : przy sobie: zapalniczka, prawo jazdy, latarka, pistolet, zestaw pierwszej pomocy
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pią Mar 28, 2014 9:04 pm | |
| Kiedy usłyszałem dochodzący z plecaka Reiven dźwięk, serce mi podskoczyło. "Nie, nie, nie nie!" pomyślałem, uznając ten znak raczej za dopust Boży, niż za coś z czego można by się cieszyć. Zgodnie z moimi niedobrymi przeczuciami, moja pani Kapitan natychmiast oznajmiła, że trzeba im ruszać na ratunek. W ostatnich promieniach zachodzącego słońca wyglądałaby naprawdę wojowniczo, gdyby nie rana na ramieniu i ogólny stan sponiewierania. Nawet pomimo tego, gotów byłem uznać ją za swoją personalną Valkyrię - boginię wojny i śmierci, którą potrafiła nieść bez wahania. Kochałem ją i właśnie dlatego nie mogłem pozwolić jej ruszyć w mrok lasu, choćby nie wiem jak słuszne to było. To nie tak, że bałem się ją stracić. Ale wiedziałem, że jej obecna ocena sytuacji nie jest obiektywna. - Nigdzie nie idziemy. - oznajmiłem, łapiąc ją za zdrową rękę i podtrzymując. Widać było, że jest słaba a upływ krwi nadal nie był do końca zatamowany. Ja w końcu nie posiadałem bandaży bo apteczkę zostawiłem w przeklętym plecaku. - Rei. Nie jesteśmy w stanie im pomóc. Nie wiemy nawet gdzie ich szukać. Jeśli nie skupimy się na naszym własnym przetrwaniu, to sami będziemy w tarapatach. Na razie musimy rozbić obóz, tak jak ona. - wskazałem dłonią Minko, która była właśnie w trakcie rozpalania ognia. To było zabawne. Wolałem poddawać się rozkazom Reiven, ale kiedy przychodziło co do czego, najwidoczniej sam miałem tą szczyptę charyzmy. Pomagał fakt, że miałem teraz na głowie utrzymanie jej przy życiu i stanowiło to mój niewątpliwy priorytet. To i kontynuowanie misji, od której w końcu zależało życie mojej siostry. Zarzuciłem sobie plecak na ramię i pomagając Reiven (jeśli tego potrzebowała) poprowadziłem ją do ciemnowłosej dziewczyny. - Hej. Jestem Pippin a to Reiven. Jesteśmy w tym samym poduszkowcu, więc lepiej trzymajmy się razem. - Przywitałem się, nieco niezgrabnie. Raczej wątpiłem by wygoniła nas z obozowiska, ale kto ją tam wie? Miałem nadzieję, że te pozostałe dwie osoby które widziałem wcześniej a których teraz nie mogłem dostrzec w mroku, również przysiądą się do ognia. - Masz może apteczkę? Moją miałem w plecaku, który został w poduszkowcu, a ona potrzebuje opieki lekarskiej. - Wskazałem na Rei. Spojrzałem na stos chrustu, naniesiony przez dziewczynę. Byłem pewny, że starczy na dłużej, choć pewnie nie na całą noc. Potem zajrzałem do plecaka blondynki, który przyniosłem ze sobą i wyjąłem z niego śpiwór. Rozłożyłem go na ziemi, tak żeby Rei mogła wygodnie usiąść. - Będziesz w stanie utrzymać broń? - zapytałem ją, lekko ściszonym głosem. Nie bałem się ludzi, a raczej natury, która w tak dzikich lasach mogła przyjmować najbardziej zdumiewające formy.
|
| | | Wiek : 19 Zawód : Prywatny ochroniarz Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pią Mar 28, 2014 9:19 pm | |
| Nie miała w zwyczaju zostawiać swoich ludzi na pastwę losu. Inni potrzebowali pomocy, więc pomocy należało im udzielić. Pozwoliła jednak Pippinowi zaprowadzić się do ognia i do nieznanej im dziewczyny. Uwadze Ruen nie umknęło to, że dziewczyna miała dwa plecaki. Czyj był ten drugi plecak i co stało się z jego właścicielem. - Cześć. Możemy się przysiąść? - Skinęła dziewczynie głową, pozwalając by to Peregrin przejął inicjatywę. Sama czekała na odpowiedni moment, by spróbować ustalić czyj był drugi plecak. Może miał naszywkę, tak jak część z plecaków? Intrygowało ją gdzie dziewczyna znalazła plecak. Podejrzewanie o zdobycie go siłą było nie fair, ale nie można było odrzucać i takiej opcji. Nie można było ufać nikomu. Gdy Pippin zajmował się rozkładaniem materaca, wyjęła z plecaka nadajnik i spróbowała połączyć się z grupą która wzywała pomocy. - Tu Reiven. Gdzie dokładnie jesteście? Jak możemy Wam pomóc? Odbiór - czekała na komunikat. Nawet nie spojrzała na Pippina choć spodziewała się, że zaraz ją spiorunuje wzrokiem. - Będziesz w stanie utrzymać broń? - spojrzała na towarzysza. - Powinnam dać radę. - miała taką nadzieję. |
| | | Wiek : 18 Zawód : Płatny zabójca, kurier Przy sobie : przy sobie: zwiększenie szansy na powodzenie podczas walki wręcz (kości), zwiększenie szansy na skuteczną obronę (kości), idealna celność, zdobiony sztylet W plecaku: nóż ceramiczny niewykrywalny dla detektorów metalu, paczka zapałek, noktowizor, półtoralitrowa butelka wody, śpiwór, latarka, lokalizator, apteczka pierwszej pomocy, zapas jedzenia
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu Pią Mar 28, 2014 9:39 pm | |
| Zbliżający się mężczyzna z plecakiem na ramieniu i blondyneczką u boku zmierzający ku ognisku rozpalonemu przez Minko i traktowanego jak jej własność nie uszło uwadze posilającej się powoli, oszczędnie dziewczynie, która jednakże nie skierowała ku nim głowy, jedynie kątem oka obserwowała nadchodzących ludzi. Dopiero gdy podeszli na tyle blisko, by ich uważna obserwacja, dokładne lustrowanie wzrokiem sylwetek, nie zostało uznane za dziwne dziewczyna zwróciła ku parce twarz oświetloną roztańczonym blaskiem ognia. -Leonard- przedstawiła się z nazwiska, wcześniej skinąwszy głową na znak zgody: prawda, że muszą trzymać się razem, a tym bardziej jeżeli rzeczywiście byli na jednym poduszkowcu. Przecież teraz tkwią w tym wszystkim po uszy jako grupa, nie tylko jednostki. -Jasne. Możecie zostać przy ogniu- poinformowała z życzliwością pobrzmiewającą pośród nut pozornie surowego i powściągliwego tonu głosu. Zapytana o apteczkę bez słowa sięgnęła do swojego plecaka, wyciągnęła o co proszono, po czym rzuciła w kierunku nowopoznanego Pippina. -Refleks!- uniosła jeden kącik ust, jak gdyby w lekkim uśmiechu, nawet oczy lekko zabłysły, niby wesoło, choć równie dobrze mógł to być jedynie odblask, ulotne odbicie jasnych płomieni. Zobaczyła, jak dziewczyna przygląda się dodatkowemu plecakowi - czujność popłaca, tylko czasem się wyłącza, a wtedy kończy się z kawałkiem metalu sterczącym z przedramienia - uniosła więc do pary drugi kącik ust, rozbawiona. -Nie bój się, nikogo za ten plecak nie zabiłam- powiedziała, jak gdyby znała myśli Reiven, jednakże jedynie blefowała. -Wybuch wyrzucił mnie z kadłuba nad jeziorem, razem ze mną wyleciały dwa plecaki. Tamten- wskazała na swój własny ekwipunek -należy do mnie. Ten drugi na pewno czyjś był, ale teraz jest już mój. Znalazłam go- wyjaśniła, pakując około połowy porcji żywności dla jednej osoby z powrotem do plecaka. Połowa racji żywnościowej całkowicie jej wystarczała i dzięki temu miała zapewnione posiłki na dłużej. Wpatrzyła się na powrót w ogień, mało zainteresowana przybyszami, których uznała za stosunkowo niegroźnych - w końcu potrzebowali pomocy, a ludzie potrzebujący z zasady raczej nie krzywdzili pomagierów. Uszy jednak pozostawały czujne. Wyłapała komunikat, zerknęła z ukosa bystrym okiem na Reiven i Pippina, chcąc zadać pytanie, czy wiedzą kto ma kłopoty, jednak w ostatniej chwili, gdy już miała spożytkować ostatni wdech na wyplucie pytania, zdecydowała się jednak go nie zadawać. Im mniej wiedziała, tym mniej problemów mogła na siebie ściągnąć. Usłyszała też ściszone słowa o utrzymywaniu broni. Dyskretnie położyła palce na rękojeści sztyletu, gotowa w każdej chwili go wyciągnąć. -Wiadomo ilu przeżyło? Bo pilotka "Bety" raczej z całą pewnością spłonęła żywcem- poinformowała bez cienia emocji na twarzy, jak gdyby śmierć oraz krzyki umierających były dla niej chlebem powszednim. W sumie rzeczy to właśnie chlebem powszednim były, ale... Kogo to obchodzi? Osiemnastolatka wskazała na ognistą łunę płonącego wraku gorejącą nad koronami drzew, ledwo widoczną, jednak łatwą do wyczucia: nawet tutaj wiatr przynosił resztki dymu. |
| | |
| Temat: Re: [Beta] Strumień w głębi lasu | |
| |
| | | | [Beta] Strumień w głębi lasu | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|