IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
[Beta] Wzgórze

 

 [Beta] Wzgórze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptyNie Mar 30, 2014 1:30 pm

[Beta] Wzgórze Black_Landscape_FlatheadRAVE09_Consent_WEB

Górujące nad terenem, widoczne z każdego okolicznego punktu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptySro Kwi 02, 2014 9:10 pm

    | brzeg jeziora (niech już będzie tu c:)


Czasami to aż wręcz zabawne jak czas potrafi nagle przyspieszać i zwalniać, bywa, że nawet niezauważenie - i zawsze bez naszej ingerencji. Nagle wskazówki zegarków zdają się podwajać tempo swojego biegu po tarczy, albo wręcz przeciwnie, wloką się niemiłosiernie, jakby ktoś złośliwie bawił się czasoprzestrzenią i nie biorąc przy tym niczyjego zdania pod uwagę.
Ale nie mieliśmy zegarka, a słońce już dawno schowało się za cienką linią horyzontu, która teraz razem z wodami jeziora zdawała się lekko falować - ledwie dostrzegalnie w ciemnościach, które oblały wszystko dookoła. Poza tym, zawsze miałem wrażenie, że w miejscu tak oddalonym od prawdziwego świata, czas był tylko iluzją.
Może i jest, takim przynajmniej się wydawał tej nocy, kiedy sekundy odmierzało jedynie ciche cykanie świerszczy, które sprawiało, że unosząca się w wieczornym powietrzu cisza była jeszcze bardziej nienaturalna, i w porównaniu do miejskiego zgiełku, który tworzy szum wszystkich przecinających nocne drogi samochodów.
Minął niecały rok od czasu, kiedy taka cisza wydawała mi się czymś wręcz podstawowym - teraz to uczucie zastąpił jej brak. I wręcz tęskniłem za tym. Ale teraz przynosiła tylko uczucie niemożliwej do odpędzenia tęsknoty i nieustannie przypominała o dawnych dnia, których nie sposób było odzyskać, nie w Panem. Możesz mieć przeszłość, cierpieć przez przeszłość, przeżywać ją nieustannie na nowo, ale nie możesz jej odzyskać. Wydaje się to prawie zabronione, jakby przez jedno z surowych praw, które wprowadziła Coin, albo Snow, albo jeszcze jego poprzednik. Jakby było obecne zawsze i nikt tak naprawdę nie pamięta, kiedy zaczęło nas ograniczać.
I nie wiem, czy była to mieszanka tej beznadziejnej pustki, głuchej ciszy i powracających po starych ścieżkach demonów przeszłości, ale nie mogłem zmrużyć oka tamtej nocy. Nie byłem w stanie odpędzić od siebie myśli, jak bardzo wszystko jest podobne i jednocześnie różni się od tego, co miało miejsce na arenie.

***

Nim zdążyłem się zorientować słońce znowu powoli wędrowało po widnokręgu, jakby nigdy nawet nie zniknęło z naszego pola widzenia. Ale nie to przykuło moją uwagę, był to raczej cichy szum dochodzący z krótkofalówki, który po chwili dopiero ukształtował się w czyjś głos na tyle, abyśmy mogli rozróżnić poszczególne słowa. Dopiero w tym momencie, ciężar, o którym do tej pory nie miałem pojęcia, spadł ze mnie - kiedy udało nam się z kimś skontaktować.
Odruchowo rozejrzałem się wokoło, szukając wzrokiem wzgórza, o którym mówiła, oceniając, że wcale nie było tak daleko. Jednocześnie dopiero wtedy przypomniałem sobie o spuchniętej kostce, która pozwoliła o sobie zapomnieć, kiedy siedziałem, ale odezwała się ponownie, kiedy stanąłem na nogi.
Przekląłem cicho pod nosem, bo opatrywanie czegokolwiek nigdy nie było moją mocną stroną; jednak starannie i ciasno obwiązałem kostkę kawałkiem bandaża, mając nadzieję, że na jakiś czas skutecznie ją to unieruchomi, jeżeli nie zadziała przeciwbólowo.
- Sponsorowana dzięki życzliwości pani prezydent Coin - dodałem z ironią. - Zachowajmy poprawność polityczną i uśmiechnijmy się do kamery, kto wie, czy nie zaserwowano nam kolejnych Igrzysk.
Zarzuciłem niedbale plecak na ramię i utykając lekko, ale nie na tyle aby mogło nas to znacząco spowolnić ruszyłem za Cypri w stronę wzgórza.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptyPią Kwi 04, 2014 3:53 pm

// Mokradła
Samotny marsz nie był niczym nieprzyjemnym, zazwyczaj lubiła długie spacery, ale miała wtedy świadomość, że jeden telefon i ktoś przy niej będzie. Znajomi, kiedyś, w zamierzchłych czasach rodzina. Teraz było inaczej. Kroczyła sama przez podmokły teren, ostrożnie stawiając jażdy krok, dopóki Aart i Isabelle nie zniknęli jej z pola widzenia. Naprawdę miała nadzieję, że zastanie ich żywych. Ale kto wie. To Panem, mogło ich zabić wszystko, łacznie z dziwnymi oparami, które mogły zacząć wydobywać się z bagna przy dużym nasłonecznieniu. Czytała kiedyś o podobnym przypadku, dlatego mama zabraniała jej biwakować ze znajomymi. Lo i tak wolała wtedy upijać się w barach. Towarzystwo Caulfielda było o wiele ciekawsze niż plotkowanie z dobrze użołonymi "koleżankami", które wybrałaby dla niej mama.
Ale Cathleen już nie było, a dorosła Lo była zdana na siebie.
Odległość do wzgórza wydała się niezbyt duża, niedługo później stanęła już u podnóża i zaczęła wspinać się na górę. Wbrew pozorom miała dużo energii, chociaż chętnie położyłaby się spać. Gdyby nie koszmary. No i to, że była właśnie zajęta walką o przetrwanie.
Jeden krok, kolejny i jeszcze kilka. Mniej więcej w połowie zrobiła krótką przerwę, pociągnęła łyk wody po czym żwawo wspięła się na szczyt.
- Aart, Isobel, Noah, Cyprianne, jestem na miejscu, wszystko w porządku? Odbiór - przekazała komunikat, po czy, rozejrzała się dookoła. Dawno nie widzała tak cudownej panoramy. Dookoła rozciągały się góry, jedno ze zboczy pokrywał gęsty, ciemny las, a wszystko nabrałoby dodatkowego uroku, gdyby wreszcie zaczęło świecić słońce. Cóż, musieli marznąć.
Problem polegał na tym, że z dołu widziała ich dymiące ognisko, a właściwie samą smużkę szarego dymu. Ani śladu ruin po dystrykcie. Czyli byli dalej, niż przypuszczała. Jeżeli w ogóle dotarli na miejsce. Mogliby spróbować nadać komunikat, ale wątpiła, aby krótkofalówki miały aż taki zasięg.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptySob Kwi 05, 2014 10:47 pm

Lophia, po kilku minutach marszu napotykasz na Noah i Cypriane (bo zakładam, że też ruszyła na wzgórze). Zanim zdążacie jednak wymienić powitania i uściski, coś innego zwraca Waszą uwagę. Z plecaka Noah wydobywa się ciche piknięcie, kiedy jego telefon łapie zasięg. Dobra wiadomość jest taka, że możecie zadzwonić po pomoc. Zła - że bateria jest na wyczerpaniu. Możecie wykonać jeden dłuższy telefon albo dwa krótsze, jednak łączna ilość słów, jakie wypowiecie Wy i rozmówca(y), nie może przekroczyć 200.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptySob Kwi 05, 2014 11:12 pm

// brzeg jeziora.

Gdyby nie okoliczności, w jakich się tu znaleźliśmy, z pewnością uznałabym, że to miejsce jest niezwykle piękne.
Łagodne zbocze, po którym się wspinamy, porastają drobne, nieznane mi kwiaty i liczne zielone trawy pokryte jeszcze poranną rosą. Gdy spojrzę w prawo, mogę dostrzec ciemną linię drzew wyznaczającą las, a nieco niżej pokryte zielenią równiny, gdzieniegdzie poprzecinane jasnymi plamami niezalesionych terenów. Na horyzoncie ciągnie się łańcuch gór, których szczyty zdają się niemal sięgać białych chmur rzucających głębokie cienie na zbocza, a wszystko to otacza pierścień błękitnego nieba. Oddycham głęboko, napełniając płuca rześkim powietrzem - im wyżej się znajdujemy, tym robi się chłodniejsze. Nigdy nie sądziłam, że zdołam pokochać jakiekolwiek inne oprócz słonawego, pachnącego morzem, słońcem, rybami i wszystkim, co kojarzy mi się z rodzinnym dystryktem. Najchętniej zatrzymałabym się na chwilę i usiadła na trawie, bez większego celu wpatrując się w zapierający dech w piersiach krajobraz, jednak mimo to nie mogę pozbyć się przytłaczającego uczucia, że z tego miejsca na dobrą sprawę nie ma ucieczki, a sami jesteśmy jak nasiona dmuchawca, które wiatr zaniósł w przeróżne strony. Może to właśnie dlatego bardziej rozsądna część mnie nie pozwala mi zbyt długo podziwiać widoków, a wspinać się coraz wyżej i wypatrywać Lophii. Co jakiś czas zerkam jednak na utykającego Noah, zaciskając nerwowo usta w wąską linię na myśl o tym, że gdybym nie broniła się wszelkimi sposobami przed nauką pierwszej pomocy, potrafiłabym opatrzyć mu kostkę. Mam jednak ochotę parsknąć lekko histerycznym śmiechem, gdy oczyma wyobraźni widzę, jak próbuję udzielić jej komukolwiek, nie robiąc przy tym krzywdy ani sobie ani tej osobie.
Otaczającą nas ciszę przerywa w pewnym momencie głos Lophii wydobywający się z krótkofalówki, którą schowałam do kieszeni. Przystaję i wyjmuję ją, od razu rzucając spojrzenie na okolicę.
- Tak, wszystko w porządku - odpowiadam. - Skoro jesteś na miejscu, powinnaś za jakiś czas nas zobaczyć, jesteśmy całkiem wysoko. Bez odbioru.
Chowam krótkofalówkę z powrotem do kieszeni, po czym zwracam się do Noah.
- Chyba nie ma sensu dalej iść, poczekajmy na nią.
Pozwalam sobie na lekki uśmiech, który w zamiarze ma być pokrzepiający, a następnie siadam na jakimś kamieniu, błądząc wzrokiem po zboczu. Nie mija wiele czasu, a zauważam zbliżającą się w naszą stronę Lophię, co rozwiewa ostatecznie czarne scenariusze błąkające się gdzieś w mojej głowie i podnosi mnie trochę na duchu. Gdy Breefling jest już zupełnie blisko, otwieram usta, by rzucić kilka słów na powitanie, jednak zamykam je ponownie, gdy nagle słyszę charakterystyczny dźwięk dochodzący z plecaka Noah.
Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptyWto Kwi 08, 2014 12:11 am

Przepraszam, że kupa, że tak długo pisałam i że tak krótko wyszło. ;__;

Zdarzają się czasami takie chwile, w których zapominamy o swoim celu, a o wiele istotniejsze staje się samo dążenie do niego. Wtedy tak było, przez krótką chwilę. Świat zdawał się być tak odległy, że niemal nierealny. Kapitol czy Trzynastka wydawały się jedynie wytworem nieujarzmionej wyobraźni.
Chodziło o te małe elementy, których nie dostrzega się w pędzie codziennego, miejskiego życia. W pędzie, w który zaangażowani są wszyscy, nawet jeżeli donikąd tak naprawdę nie zmierzają.
Słońce świeciło jaśniej, wiatr zatrzymujących się w koronach drzew był bardziej orzeźwiający, a trawa pod stopami miększa. I na chwilę, można było zapomnieć po co właściwie jest się w tym miejscu, do momentu w którym miały dopaść i zalać cię wyrzuty sumienia, wmawiające, że nawet przez chwilę nie powinieneś czuć się w ten sposób - czuć się lepiej, niż pozwalała na to sytuacja.
Może dlatego ilekroć wypierałem myśl o katastrofie, o części naszej grupy, o powrocie - sam upominałem się w myślach. Zresztą, nie było to coś, czego można było pozbyć się na dłuższą metę, bo po niedługim marszu znaleźliśmy się na szczycie wzgórza i już po chwili dołączyła do nas Lophia.  Jedynie skinąłem jej głową na powitanie, w domyśle chcąc dodać coś jeszcze, zapytać się o jakiś banalny szczegół dotyczący katastrofy, czy próbować znaleźć rozwiązanie, na naszą beznadziejną w tamtej chwili sytuację - ale nie zdążyłem, bo w tamtym momencie z mojego plecaka rozległ się przytłumiony dźwięk pochodzący z telefonu, którego jednak w ciszy panującej dookoła nie można było nie usłyszeć. Zrzuciłem plecak z ramienia i zacząłem nerwowo go przetrząsać. Byłem już niemal pewny, że bateria zdążyła paść godziny temu, więc jeżeli tego nie zrobiła, to jej stan jest był co najmniej krytyczny, tak jak i nasz mógł wkrótce być.
- Wystarczy co najwyżej na parę minut rozmowy, nie będzie czasu wdawać się w szczegóły - rzuciłem w ich stronę. - Jakieś propozycje?
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptyPią Kwi 11, 2014 8:01 pm

Po niedługim czasie zauważyła po drugiej stronie pagórka Noah i Cypriane. Od razu poderwała się z miejsca, zupełnie jakby otrzymała znikąd nagły zastrzyk energii i podbiegła w ich kierunku. Przeżyli. Nie tylko ich trójka pałętała się po zniszczonym Dystrykcie, teraz nie miała wątpliwości, że dotarli na teren Trzynastki, który oglądała wielokrotnie na zdjęciach i w relacjach telewizyjnych. Pytanie tylko, jak bardzo zakłamanych.
Już miała otwierać usta, żeby się przywitać, kiedy z plecaka mężczyzny dobył się charakterystyczny dźwięk, który mógł wydawać tylko telefon komórkowy.
- Dlaczego musiałam zgubić swój cholerny plecak... - zaczęła, jednak nie dał jej dokończyć. Wiadomości były o wiele gorsze. Owszem, jakimś cudem złapali zasięg, ale bateria była na wyczerpaniu. - Z cholernym telefonem i trzymającym tydzień akumulatorem - warknęła lekko zrezygnowana. Nie miała w głowie całej książki telefonicznej, pamiętała zaledwie kilka numerów. Rufus, któremu nie chciała zawracać głowy, który mógł być już w poważnych tarapatach, w dodatku przebywał za blisko pani prezydent, którą podejrzewała o ten mały "zamach" na ich życie. Javier. Javier, który po nią nie wrócił, chociaż rozpaczliwie pragnęła wpaść mu w ramiona, rozpłakać się mimo dumy i usłyszeć, że wszystko będzie w porządku, że to tylko wypadek, że już nigdy więcej nie będzie musiała przeżywać czegoś podobnego. Nie mogła rozklejać się przy innych. Nie chciała. Prawda była taka, że Hughes wybrał misję, nie wiedząc nawet, czy Lo żyje. Dziewczyna także nie miała pojęcia, czy 'Alfie' udało się dotrzeć do celu. A nawet jeśli, czy w dalszym ciągu żyli. Może nie umiała w pełni skupić się na misji. Może włożyła w nią za dużo serca, emocji i pewności siebie.
Kolejna na liście Jasmine - siedemnastolatka, wnuczka Snowa, jej siostra, przyjaciółka, ale czy mogła się do niej zwrócić, kiedy jej dziadek został uwolniony, kiedy jej kuzynka wygrała igrzyska. Mogła nawet nie podnieść telefonu, zajęta opieką nad Sansą.
Następnie przyszedł jej do głowy kolejny szereg cyfr. To mogła być nadzieja. Dziewczyna, która wiedziała o Lophii więcej, niż ta by chciała, która pomogła jej w najtrudniejszym czasie. Która przeżyła tyle co ona, a nawet więcej.
Dlatego Lophia wystrzeliła od razu po pytaniu Noah.
- Sonea Hastings, Dzielnica Rebeliantów. Pytanie, czy mi ufacie, ale jeśli nie macie innych pomysłów, to chyba nie mamy wyboru. W razie czego na mokradłach mamy generator prądu, ktoś mądry schował go w plecaku, chyba Andem - odpowiedziała, spoglądając na pozostałych badawczym wzrokiem. Nie wiedziała, ile mają czasu. W tym momencie miała większy mętlik w głowie niż zaraz po upadku z wysokości do bagna.
- Musimy ustalić dokładnie kto mówi i co. Czy lokalizatory wyświetlą jakoś naszą pozycję, czy są widoczne tylko na ekranie? Nie wiem jak wam, ale mnie znudziło się to miejsce.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptyNie Kwi 13, 2014 12:10 am

Gdy Noah wyjmuje z plecaka telefon, od razu spoglądam nerwowo na wyświetlacz. Któraś część mnie wierzy, że mimo upływu godzin bateria wciąż jest w pełni naładowana, jednak kiedy widzę pojedynczą migającą kreskę, marszczę lekko brwi. Słowa Noah tylko potwierdzają moje myśli - im dłużej zwlekamy, tym szybciej bateria się rozładuje, o ile nie stanie się to już w trakcie rozmowy z kimś, do kogo uda nam się dodzwonić. Kilka minut brzmi żałośnie krótko, jednak to nasza jedyna szansa, by zyskać kontakt z resztą świata.
Spoglądając na twarze pozostałych, dochodzę do wniosku, że chyba każde z nas zastanawia się w tym momencie, do kogo powinniśmy zadzwonić. Zaciskam wargi w wąską linię i próbuję stłumić jakiekolwiek emocje, które malują się na mojej twarzy, kiedy czuję nieprzyjemne ukłucie w sercu na myśl o Willu. Na kilka sekund znikają wysokie trawy porastające wzgórze i chłodny wiatr, który rozwiewa mi włosy, a przestrzeń wypełnia muzyka, jaką grano na skrzypcach podczas memoriału. Znów otaczają mnie ramiona Willa i przez jedną cudowną chwilę mam wrażenie, że świat poza nimi w żaden sposób nie może mi zagrozić. Nie może nam zagrozić.
Zmuszam się jednak do zejścia na ziemię, bo rozsądek mimo wszystko podpowiada mi, że nie istnieje taki scenariusz tej feralnej wyprawy, w którym zadzwoniłabym do Willa i niemal z płaczem w głosie zapewniła go, że nic mi nie jest, że nie powinien się o mnie martwić i że już niedługo znów się zobaczymy.
Każda z tych rzeczy wydaje się być jednym wielkim kłamstwem, którym usiłuję zastąpić strach w moich myślach.
Zamykam na chwilę oczy, po czym szybko je otwieram, skupiając się na głosie Lophii. Jej propozycja wydaje się brzmieć rozsądnie, poza tym kończy nam się czas i kwestionowanie jej zapewne nie przyniosłoby korzyści.
- W porządku - odzywam się. Mimo że nic nie mówi mi imię i nazwisko kobiety, o której wspomniała Breefilng, muszę chyba wykrzesać z siebie trochę zaufania. - Jeżeli uda nam się z nią porozmawiać, powinniśmy wrócić później na mokradła i zrobić użytek z tego generatora. Gdy bateria się naładuje, możemy przyjść na wzgórze z powrotem i spróbować połączyć się z kimś jeszcze. Poza tym to chyba najbardziej widoczne miejsce.
Rozglądam się wokoło, skupiając wzrok na jeziorze, a potem na rozległych, zalesionych bardziej lub mniej terenach, na których najprawdopodobniej znajduje się reszta Bety, a może i nawet załoga Alfy.
- Nie mam pojęcia - odpowiadam Lophii, myśląc intensywnie. - Ale przypominam sobie, że zanim nadano komunikat o zepsutym silniku, musiało minąć jakieś pięć godzin od startu. Może w jakiś sposób okaże się to przydatne.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptyWto Kwi 15, 2014 4:48 pm

Przepraszam za zachwianie kolejności, ale chyba trzeba to ruszyć do przodu. [Beta] Wzgórze 2380363597
Dobrze, że trafiła na osoby, które zdecydowały się jej zaufać. Dobrze, że nie musiała przełamywać najpierw bariery "tak, jestem z wami, nie chcę waszej śmierci". Wzięła telefon od Noah ostrożnie, jak gdyby to od tego urządzenia zależało ich życie... Stop. Być może komórka była właśnie jedynym środkiem porozumienia ze światem "zewnętrznym". Wklepała numer do Sonei, numer który znała przecież na pamięć, tyle razy dzwoniła do niej w środku nocy, kiedy potrzebowała rozmowy, wzięła głęboki oddech i zawiesiła palec nad przyciskiem rozpoczęcia połączenia.
- Módlmy się, żeby odebrała - szepnęła, starając się nie tracić mimo wszystko nadziei, po czym przyłożyła telefon do ucha. Wstrzymała oddech, słuchając długich, przeciągających się w nieskończoność sygnałów.
Jeden. Serce Lophii waliło jak oszalałe. Jeśli to zły wybór, może zgubić ich wszystkich. Nie wiedzieli, ile zostało im baterii ani czy generator działa.
Drugi. Tym razem tętno zwolniło, oddech już całkowicie się zatrzymał. Zaschło jej w gardle, już zupełnie nie wiedziała, co powie, jeśli...
Trzeci. Nie zdążyła pomyśleć, kiedy usłyszała głos przyjaciółki po drugiej stronie.
- Tu Lophia. Nie ma czasu na pytania, słaba bateria, włącz nagrywanie. Jestem na misji, mieliśmy szukać leków, poduszkowiec spadł godzinę drogi od ruin Trzynastki. Na razie cztery grupy z 'Bety' przeżyły, minimum siedem osób. Mamy rannych i mało jedzenia, potrzebujemy pomocy i lekarza. Podejrzewamy zamach. Nie wiemy, co z 'Alfą'. - Tu przerwała. Kolejne słowa uwięzły jej w gardle. Dowiedz się, co z Javierem, zadzwoń, zrób wszystko, powiedz mi, że żyje, że wszystko z nim w porządku... Nie mogła myśleć o sobie, jednak znajomy głos sprawił, że miała ochotę rozpłakać się jak dziecko. Nie mogła go stracić, nie mogła stracić nikogo ze swoich bliskich. Miała nadzieję, że Sonea zrozumie, że mówiąc 'Alfa', miała na myśli Java. W końcu mogła być jakoś wtajemniczona w całą misję.
Kolejne zdanie nie było bezpieczne, ale nie zaprzątała sobie głowy szyfrowaniem czegokolwiek. Skoro już ryzykowali, ryzykowali na całego.
- Mamy lokalizatory, może można nas namierzyć. Sprawdź ten numer: 34912304, był przy martwym pilocie. <- 64 słowa C:
Zamilkła, oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi. Miała nadzieję, że podjęła słuszną decyzję.

EDIT, bo Laura odpowiedziała. C:
- Uważaj z rządem. Ktoś może mieć nieszczere zamiary – powiedziała po namyśle. Miała nadzieję, że Sonei się uda. Miała nadzieję, że przyleci po nich poduszkowiec i zabierze ich do domu... Wzięła głęboki oddech, jak miała skontaktować się z 'Alfą', kiedy... - Nie damy rady, ty spróbuj. Byle szybko - dokończyła już ciszej. Nie mogła się rozkleić. Powstrzymywała się przed pytaniem o Javiera, w końcu niewielu ludzi mogło cokolwiek wiedzieć. Tęskniła. Za nim, za domem, za bezpieczeństwem. Ale nie było czasu na załamania. Odetchnęła chłodnym powietrzem. - Liczymy na ciebie. Odwdzięczę się, to tylko pożyczka. Dziękuję. Może namierzą nas po sygnale. <- 29 słów
Nienawidziła długów, zawsze je spłacała, chociaż tym razem obawiała się, że nie będzie w stanie. Chodziło przecież o życie ich wszystkich...

EDIT2
- Do zobaczenia w Kapitolu. <-4 słowa
Zakończyła połączenie i spojrzała na pozostałych.
- Powiadomi kogoś z rządu, może spróbują nas namierzyć. Módlmy się, żeby nie zrzucili tu kolejnej bomby - dokończyła, po czym wyszarpnęła z kieszeni papierosa i odpaliła go szybkim ruchem.
- Jeśli przeżyjemy, to rzucam to cholerstwo.
Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptySob Kwi 19, 2014 12:51 am

Zawsze nienawidziłem być od kogokolwiek zależnym, od czyjejś łaski czy wymuszonego przejawu dobrej woli. Wydawało mi się, że jeżeli mogę na kimś polegać, to jedynie na sobie z wyjątkami paru osób, obdarzonych nieprzesadnie dużym kredytem zaufania. Jednak zazwyczaj nie trwa to długo i prędzej czy później, zostajemy zmuszeni do zaufania innym bardziej, niż bylibyśmy skłonni w innej sytuacji.
Nasza sytuacja nie malowała się wtedy zbyt dobrze, nie tragicznie - jeszcze nie - ale z każdą kolejna godziną, nas wszystkich zdawały się opuszczać jakiekolwiek, śladowe i zapasowe pokłady nadziei, jakie jeszcze pokładaliśmy w nasz rząd. Mógł nie przyczynić się do wypadku, ale nie musiał także przyłożyć ręki do akcji ratowniczej. Na pokładzie musiało być przynajmniej parę niewygodnych dla Coin osób, a ona na pewno jak nikt inny wie, jak korzystać z niefortunnych zbiegów okoliczności.
Kilka numerów telefonu i kilka nazwisk przesunęło się przez moje myśli. Parę osób, z którymi chciałem porozmawiać, niekoniecznie osób, które mogły nas uratować. Zwyczajnie tych, których głos chciałem wtedy usłyszeć. Gdyby to była ostatnia możliwość, żeby jeszcze je usłyszeć. Ale to nie było coś, na co ktokolwiek z nas mógł sobie pozwolić.
Rzuciłem Cypri nieco niepewne spojrzenie, kiedy pada nazwisko Sonei,  ale chyba wykrzesanie z siebie chociaż odrobiny zaufania nie powinno było mnie przerastać. Zresztą, sam nie mogłem zaproponować nikogo lepszego.
Wsłuchiwałem się w głuche dźwięki sygnału, a z każdym kolejnym mój żołądek zaciskał się coraz bardziej i dopiero, kiedy dziewczyna odezwała się po drugiej stronie słuchawki, część ciężaru spadła ze mnie, chociaż daleko było nam od uratowania sytuacji.
Kącik moich ust drgnął w niepewnym uśmiechu, kiedy ich rozmowa dobiegała już niemal końca i można to było uznać, za chociaż częściowy sukces.
- Jak nisko upadliśmy, skoro liczymy na pomoc od rządu - rzuciłem pod nosem. - I w dodatku jest to najlepsze, co możemy zrobić. - uśmiechnąłem się z ironią i idąc w ślady Lophii odpaliłem papierosa. - Powodzenia z tym, ja nie próbuję się już nawet oszukiwać. Po co?
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptySob Kwi 19, 2014 11:26 am

Stojąc na wzniesieniu, jako pierwsi dostrzegacie majaczące na horyzoncie, ciemne burzowe chmury oraz przecinające od czasu do czasu powietrze, nitki błyskawic. Burza wydaje się być jeszcze daleko, ale zdecydowanie zmierza w Waszym kierunku.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptySob Kwi 19, 2014 3:26 pm

Mam wrażenie, że czas wybitnie sobie z nas kpi, zmieniając każdą nerwową sekundę oczekiwania w kilka przyspieszonych uderzeń serca i dotkliwe ukłucia narastającego niepokoju. Kiedy cichnie pierwszy sygnał, przygryzam lekko dolną wargę, nieudolnie próbując zapewnić samą siebie, że mało kto potrafi odebrać tak szybko. Mimo to po drugim sygnale zaczynam przestępować nerwowo z nogi na nogę, a gdy jestem już prawie pewna, że nic z tego nie będzie, w telefonie rozlegają się ciche szelesty, a chwilę później głos Sonei. Wzdycham głęboko, napełniając płuca świeżym, zimnym powietrzem i czując jednocześnie, jak uderzenia mojego serca odzyskują swój dawny rytm. Karcę się w myślach za niepotrzebną panikę, jednak podświadomie wiem, że dodzwonienie się do Sonei to zaledwie niewielka część sukcesu. Bateria może się wyczerpać w każdej chwili.
Wciąż z lekkim podenerwowaniem przysłuchuję się rozmowie Lophii, zastanawiając się, czy podała wszystkie ważne informacje. Na wzmiankę o rządzie zaciskam lekko dłonie w pięści, bo uświadamiam sobie, że to, co stanie się z nami i resztą załogi Bety znajdującą się gdzieś w lesie jest na dobrą sprawę zależne jedynie od uśmiechu Losu i kilku wysoko postawionych urzędników prezydent Coin. Niejednokrotnie zmiatali oni pod dywan sprawy, które zagrażały dobrej reputacji rządu - zatuszowanie katastrofy jednego z poduszkowców nie byłoby nowością. Tak samo jak uciszenie Sonei, nim ktokolwiek inny dowiedziałby się od niej o tej rozmowie.
Lophia kończy połączenie, a ja spoglądam w zamyśleniu na Noah, akurat w momencie gdy zabiera głos. Po części się z nim zgadzam - ufanie, że rząd nam pomoże jest co najmniej ryzykowne, jednak sami mamy niewielkie szanse.
- Nie wrócimy przecież do Kapitolu na piechotę - mruczę pod nosem, patrząc nieco sceptycznie na kłęby papierosowego dymu otaczające i Noah, i Lophię. Robię krok w tył, chcąc uniknąć wdychania go. Przeklinam w myślach fakt, że wśród wszystkich rzeczy, jakie udało im się zgromadzić po katastrofie, musiały się też znaleźć papierosy.
Lekko poirytowana, przewracam oczami i nagle zauważam ciemne chmury gromadzące się na horyzoncie, które bez wątpienia zwiastują burzę. Co kilka chwil niebo rozjaśniają jasne nitki błyskawic i mimo że znajdujemy się daleko, burza wkrótce tutaj dotrze, a przebywanie wówczas w wysoko położonym punkcie może się okazać zgubne.
- Sądzę, że powinniśmy się stąd ruszyć - odzywam się, nie odwracając wzroku od chmur. - To wzgórze niedługo przestanie być bezpieczne.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptyNie Kwi 20, 2014 6:05 pm

Pozostało im tylko i wyłącznie czekać na ratunek. Zerknęła na Noah i pokiwała głową w milczeniu. Rząd. Rząd, który zabił jej rodzinę, dziadków, brata, ojca i matkę miał teraz ruszyć im z pomocą. Wątpiła, aby przylecieli tu najszybszym, luksusowym poduszkowcem, przeprosili za niewygody i zaproponowali darmową pomoc medyczną i mieszkanie w apartamencie. Breefling cały czas zastanawiała się, czy byli na tyle niebezpieczni, żeby zrzucić ich na teren Trzynastki. I czy wiedzieli, że przeżyją, czy celowo wybrali dla nich śmierć z głodu i wyziębienia. Właśnie, zbliżała się burza, a oni stali w jednym z najniebezpieczniejszych miejsc, na wzgórzu. Trzeba było ruszyć tyłki i wracać do obozu.
- Do załogi 'Bety': powiadomiliśmy Kapitol, czekamy na pomoc. Jeśli dacie radę, zgromadźmy się w jednym miejscu. Ruszamy na mokradła, niedługo zacznie ostro lać. Bez odbioru - przekazała przez krótkofalówkę, którą schowała pod zapiętą kurtkę. Usłyszy ewentualny komunikat, ale uchroni urządzenie przed deszczem.
- Nie wiem, Noah, szlag mnie trafia - dodała, odpalając kolejnego papierosa, zapewne ku niezadowoleniu Cypri. Kiwnęła głową, słysząc jej uwagę. Miała rację. Powinni się zebrać.
W ostatnim geście nadziei chwyciła jeszcze krótkofalówkę, wyszła na najwyższy i najmniej osłonięty punkt wzniesienia i wzięła głęboki oddech.
- Tu załoga 'Bety'. Spadliśmy niedalego wzgórza, kierujemy się na mokradła i okolice. 'Alfa', słyszycie nas? 'Alfa'? Odbiór - zakończyła poważnym, stanowczym głosem, po czym zacisnęła na chwilę powieki i wróciła do pozostałych.
Proszę o informację, czy ktoś usłyszał Lo :(
- Załogo, idzieci zwiedzić ze mną bagna? - zaśmiała się, ruszając w dół, trzymając w jednej ręce jabłko, a w drugiej zapalonego papierosa.
// Mokradła
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptyPon Kwi 21, 2014 1:04 am

Krótkofalówka Lophii na początku milczy, ale gdy dziewczyna rusza już w stronę zejścia, ktoś zaczyna nadawać. Sygnał musi dobierać jednak z bardzo daleka, bo oprócz pojedynczych, urywanych zlepków dźwięków (wypowiadanych najprawdopodobniej przez mężczyznę), trudno rozróżnić cokolwiek. Przekaz urywa się też w połowie i nie wraca już więcej. Ale cóż - przynajmniej możecie mieć pewność, że KTOŚ Was usłyszał.

Z nieba zaczynają spadać pierwsze, ciężkie krople deszczu.

+ reszta może pisać już na mokradłach

Edit.
Krótkofalówka:
- Tu Reiven. Jesteśmy na mokradłach. W tym miejscu w którym byliście wcześniej. Czekamy.
[...]
- Tu Reiven Ruen do załogi Beta i załogi Alfa! Mam ampułkę leku! Powtarzam! Mam ampułkę leku! Czekamy na mokradłach!
Powrót do góry Go down
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze EmptyPon Kwi 21, 2014 11:15 am

Jak oparzona wbiegła z powrotem na sam szczyt, biorąc po drodze komórkę od Noah. Mieli leki. Serce zabiło jej mocniej. To byłoby chore, gdyby teraz nikt po nas nie przyleciał.
- Mamy lek. Nie mogą nas tu zostawić - powiedziała przez telefon zaraz po tym, jak szybko wybrała numer Sonei. Natychmiast się rozłączyła, oddała mężczyźnie telefon i zaczęła walczyć z wydającą nieskładne dźwięki krótkofalówką. Rozpoznała coś na kształt męskiego głosu, ale nie wyłapała ani jednego konkretnego słowa. Skakała po wszystkich częstotliwościach, ale najdłużej czekała na tej, z której odezwał się "ktoś".
- Tu Lophia, załoga 'Bety', Reiven, zaraz wracam. Bez odbioru. 'Alfa' to wy? Potórzcie komunikat. Odbiór - powiedziała jeszcze z nadzieją w głosie. Na jej głowie wylądowały pierwsze krople deszczu. Świetnie.
Po udanej lub nie próbie rozmowy wróciła do schodzenia ze wzgórza. Starała się robić to jednocześnie w miarę szybko i ostrożnie po ieważ trawa zaczynała robić się śliska pod wpływem wody.
Plusy sytuacji były jednak takie, że Reiven cudem zdobyła lek oraz to, że ktoś w Kapitolu znał ich położenie. Mogli wrócić do domu...
// Mokradła
Powrót do góry Go down
Sponsored content

[Beta] Wzgórze Empty
PisanieTemat: Re: [Beta] Wzgórze   [Beta] Wzgórze Empty

Powrót do góry Go down
 

[Beta] Wzgórze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Poduszkowiec 'Beta'
» [Beta] Mokradła
» [Beta] Brzeg jeziora
» [Beta] Strumień w głębi lasu

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Reszta Panem :: Dystrykty :: Trzynastka :: Powierzchnia-