|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 19 Zawód : Kelner w 'Well-born' i student Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny Znaki szczególne : piegipiegipiegi Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie
| Temat: Bufet dla gości Sob Maj 04, 2013 3:42 pm | |
| |
| | | Wiek : 18 lat Zawód : brak
| Temat: Re: Bufet dla gości Wto Maj 28, 2013 8:09 pm | |
| Ślub Michael'a był wydarzeniem, które zmusiło Aith do wyszperania ostatnich oszczędności i kupienia za nie ciemnofioletowej sukienki, w której zdawała się wyglądać poważniej i już nikt nie mógł zarzucić jej, że kłamie co do swojego wieku. Dodatkowo zaopatrzyła się w sfałszowany dowód osobisty, by nie musieć borykać się ze Strażnikami Pokoju, którzy podejrzliwie obserwowali wchodzących do Ośrodka Szkoleniowego gości. Przechadzała się między ludźmi, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. W Czwórce nigdy nie było tego typu uroczystości, śluby i następujące po nich wesela odbywały się w tradycyjny dla dystryktu sposób. To było dla Aith nowością, nie potrafiła się odnaleźć. Na chwilę spokoju mogła liczyć w kącie sali z bufetem dla gości, gdyż większość kierowała się najpierw do sali bankietowej, gdzie mieli nadzieję ujrzeć młodą parę. Ona tego nie chciała. Wiedziała, że gdyby Mike chciał z nią porozmawiać, to się odnajdą. Ale jeszcze nie teraz. Teraz potrzebowała swobody. Dusiła się w Kapitolu, tęskniła za Czwórką, za domem, za rodziną. Ale nie mogła wrócić. Tam wszystko przypominało jej o Persei, o jej ukochanej siostrzyczce, po której pozostał jedynie pluszowy miś, jedyna pamiątka, jaką Aith zabrała z Dystryktu do miasta. Przetarła szybko oczy, nim popłynęły z nich łzy i uśmiechnęła się sztucznie, dokładnie tak jak wszyscy inni zgromadzeni na sali goście. W przybieraniu masek była wręcz doskonała. |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Bufet dla gości Wto Maj 28, 2013 10:26 pm | |
| //Teoretycznie dom, w praktyce gabinet Harding aka Stark
Zdawałem sobie sprawę, że powinienem być na miejscu znacznie wcześniej. Wczorajsza wizyta u Harding otworzyła mi jednak oczy i spędziłem przed lustrem więcej czasu niż zamierzałem, próbując doprowadzić się do ładu i nie wyglądać jak zmizerniały wampir. Założenie klasycznego, czarnego garnituru nie było dobrym pomysłem, bo moje odbicie wyglądało, jakby wybierało się na pogrzeb, a nie ślub, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę mimikę twarzy (a raczej jej brak) i podkrążone oczy. Wysiliłem się na sztuczny uśmiech, który wyglądał gorzej niż żałośnie, po czym ostatecznie zaczadziłem lakierem do włosów mieszkanie i opuściłem je, unikając marnej śmierci przez uduszenie i zaklejenie roztworem żywicznym dróg oddechowych. Bałem się pojechać samochodem, pełen obaw, że znowu stracę panowanie nad sobą i, co za tym idzie, kierownicą. Nie mogłem jednak już do końca życia zdawać się na czyjąś łaskę, jaką było odpowiedzenie twierdząco na pytanie „podwieziesz mnie?”, lub siłę własnych nóg, mających zanieść mnie do celu. Włożyłem dłonie do kieszeni spodni, upewniając się, czy nic, co powinno w nich być, nie zginęło. W trakcie jazdy odpłynąłem myślami, krążąc przede wszystkim wokół wczorajszej wizyty i próbując wyciągnąć z niej jakieś wnioski, skończyło się jednak na tym, że zgrabnie wyminąłem budynek dawnego Ośrodka Szkoleniowego i musiałem zawrócić, żeby zaparkować na znajdującym się przy nim placu: o zgrozo jeszcze niezapełnionym. Wysiadłem z samochodu (niestety, nie starego, żółtego gruchota, który zginął marnie podczas rebelii), wyjąłem prezenty z bagażnika i ruszyłem w kierunku sali bankietowej, nie wiedząc, czego powinienem się spodziewać. Po chwili doszło do mnie jedno – powinienem spodziewać się ludzi. Nie pamiętałem nawet, kiedy ostatnio znalazłem się w takim ich skupisku. Co prawda w tamtym momencie nie musiałem jeszcze narzekać na tłumy, jednak wiedziałem, że lada chwila liczba gości rozmnoży się szybciej niż dzikie króliki czy inne gówno, a ja zostanę otoczony przez masę starych znajomych, których nie pamiętałem. Nie no, po prostu świetnie. Mając nadzieję, że póki co nikt nie będzie czaić się przy bufecie, raczej wypatrując nadejścia młodej pary, postanowiłem schować się wśród ciast, innych deserów i sałatek, jednak dość szybko spostrzegłem, że nie byłem sam. Nie znałem tej dziewczyny. Wyglądała na szesnaście, może siedemnaście lat, oczywiście jeśli weźmiemy pod uwagę jej subtelne i dziewczęce rysy twarzy. Uśmiechnąłem się delikatnie w jej kierunku, nie wiedząc nawet, czy mnie widziała. Usłyszałem jakieś podniecone głosy rozbrzmiewające z sali obok, po czym spojrzałem na zegarek. Cholera, było późno. Odwróciłem się więc na pięcie, żałując, że nie mogłem porozmawiać z dziewczyną i obiecując sobie, że jeśli później wciąż będzie sama, to ją zaczepię.
//Sala bankietowa Przepraszam, że zmieniłam posta, ale wzywają mnie obowiązki świadka. xD |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: Bufet dla gości Sro Cze 05, 2013 10:52 pm | |
| /sala bankietowa
Należy przyznać, że Johanna przeczuwała to od samego początku. Od momentu, w którym o weselichu się dowiedziała, poprzez chwilę, w której stawiła się na piętrze bankietowym, krótką rozmowę z Nickiem i chyba jeszcze krótszą z Mikiem, aż do tu-i-teraz. Jedynym powodem, dla którego zdecydowała się przyjść był Michael i chęć ujrzenia go/zorientowania się że to PRAWDA o jego ślubie z Rei/porozmawiania z nim. Bo teraz, kiedy była już po tym całkiem niezwykłym, słodko-gorzkim spotkaniu, mogła się jedynie obijać. Dosłownie i w przenośni. No, pomijając kwestię narzuconego tempa spożywania alkoholu, bo... cóż, sąsiad z prawej przy długim, suto zastawionym stole przesłoniętym lekkim, a o tej porze już wypaćkanym przeróżnymi specjałami stole, był niewątpliwie potomkiem pirata. Albo innego wikinga. Tak, tacy ludzie kojarzyli się Johannie z nieskończoną tolerancją wobec napojów alkoholowych. I jeden egzemplarz siedział niebezpiecznie blisko niej - za blisko, bo mimo wszystko chciała wyjść stąd o własnych nogach Szerokim łukiem obeszła parkiet, co wydało się czynnością wybitnie trudną, bo Jo pozamiatana była lekko. No, odrobinę bardziej niż lekko. Co było konieczne, biorąc pod uwagę fakt, iż inni ludzie niekoniecznie. Ochhh, jak nie znosiła ludzi. Na tej z pozoru i z założenia, ba, nawet z definicji wesołej imprezie kręciło się zbyt wiele ponurych, smutnych, cierpiętnicze wyrazy twarzy mających gości. O ile z samego początku nie dziwiło jej to, teraz zastanawiała się czy niegasnący niepokój i żałobna aura nigdy nie skończy się dopiero z ostatnim opuszczającym chwiejnym krokiem salę gościem. Czyli pirackim wikingiem z jej stolika. Wyszła. Taras nie był dobrą perspektywą - w przypadku skrajnego upojenia mogła zamarznąć i nawet tego nie zauważyć a bufet był najbliżej. Głośno wzdychając i wciąż czując na języku nieprzyjemny posmak wódki oparła się na wyprostowanych ramionach o połyskujący blat, zataczając powoli wzrokiem kręgi w raczej rzadziej zaludnionej przestrzeni. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Doradca ds. Transportu Przy sobie : papierosy, zapałki, pistolet, zezwolenie na broń, udana ucieczka, przepustka do KOLCa Obrażenia : rak skóry, łysa, nie ma oka
| Temat: Re: Bufet dla gości Czw Cze 06, 2013 8:01 pm | |
| // Teoretycznie Is była przy bufecie, praktycznie pisałem coś w sali bankietowej, ale lepiej napisać, tak myślę. <Uprasza się o niehejtowanie za krótkość posta, ale jestem na telefonie i niedawno pisałem epopeję i mam kompleksy i w ogóle. br>Belle siedziała przy stoliku już chyba wieczność, może dwie, ewentualnie tuzin. Wróciła tutaj także po oficjalnej części ślubu, czyli złożeniu przysięgi. Ślubu Reiven oraz Michaelowi udzielił Joffery, w końcu ktoś, kogo Isabelle znała dosyć dobrze. Z drugiej strony, zdziwiła się czemu nie wiedziała że są w kontakcie. Po ślubie jednak nie mogąc znaleźć sobie odpowiedniego towarzystwa. Cholera wiedziała, ile godzin przesiedziała już tutaj bez celu, gdy mogła robić coś pożytecznego, na przykład sprzątać mieszkanie (hahahahahaha). Jednak i mało twórcze siedzenie w kąciku kiedyś się nudzi, więc poszła w kierunku suto zastawionego stołu ponownie. Jedzenia na stole nie ubywało wcale, Isabelle odniosła wręcz wrażenie, że dań przybyło. Do ręki wzięła drinka i zaczęła go powoli sączyć. Rozejrzała się po sali, poszukując kelnerek. Zorientowała się, że dotychczas nie udało się jej ujrzeć ani jednej. Ostatecznie udało jej się jednak dostrzec jedną z nich. Świetnie chowacie się w tym tłumie, a nóżkami przebieracie jak na maratonie, no nie powiem. Po skończeniu drinka kobieta zaczęła przedzierać się przez tłum, rozpychając się łokciami. Może to i nietaktowne, ale to raczej jedyna droga ucieczki z wesela. Po co ja tu w ogóle przyszłam? Kierując się ku wyjściu w tłumie wypatrzyła jednak starą znajomą - Johannę. Na jej widok przypomniała sobie niegdyś zaistniałą sytuację o rzekomej kradzieży portfela przez Is, na szczęście jednak sytuacja się wyjaśniła. Hm, może jeszcze raz ją przeproszę? Po tej myśli podeszła do niej, przekładając swoje zamiary wydostania się z uroczystości na drugi plan. - Witaj Johanno, pamiętasz mnie może jeszcze? |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: https://panem.forumpl.net/f50-pietro-bankietowe Pią Cze 07, 2013 9:18 pm | |
| Rzeczywistość traciła na wyrazistości, ustępując sennym marom. Obserwowani przez Jo ludzie z każdym kolejnym okręgiem rysowanym przez jej nieobecny wzrok stawali się raczej wytworami wyobraźni, automatycznie podporządkowującymi się impulsom myśli dziewczyny. Uśmiech wysokiego rudzielca nachylonego nad misą z owocami poszerzał się z niebezpieczną prędkością, zbliżając się do granicy wytrzymałości tj. uszu. Kręcone włosy pani w średnim wieku zdawały się elektryzować i rozprężać w rytm muzyki, a bujająca się pokracznie para pod drzwiami miała podejrzanie dużo wspólnego z istniejąca niegdyś futurystyczną rzeźbą u stóp zrujnowanego Pałacu Sprawiedliwości. Dziwy niewidy. Powieki Johannie ciążyły. Oddychała coraz wolniej i ciężej, jakby kleszcze zaciskały się jej na tchawicy i utrudniały doprowadzenie tlenu do organizmu. Mocno wyczerpanego - Mason podświadomie czuła, że rozchoruje się, gdy tylko wytrzeźwieje. W czym - wytrzeźwieniu - pomógł jej głos zza światów, a właściwie zryw podjęty w ramach nagłego powrotu do rzeczywistości. Wyrwana z lekkiego otępienia odwróciła się na pięcie, spinając kilka fungujących w miarę sprawnie mięśni. Przedramienia na przykład - w razie gdyby musiała komuś przyłożyć. - Scovel - rzuciła zaskoczona, nie potrafiąc się zdecydować czy rozluźnić zaciśniętą pięść, czy nie zmieniać defensywnej postawy. - Weź ty czasem zaszuraj głośniej butem, zanim do zawału doprowadzisz - bąknęła, ściągając brwi i taksując Isabelle spojrzeniem. Być może lekko nieufnym acz wciąż dalekim od wrogości. - Co do twoich wątpliwości: rozwieję je. Nie mam w zwyczaju zapominać o ludziach po trzech tygodniach braku kontaktu. Dlaczego nie widuję cię na strzelnicy? - skrzyżowała ramiona na piersi, wreszcie rozprostowując palce. Zachwiała się niebezpiecznie, wobec czego prędko oparła się biodrem o stabilny blat. Mimo, że lekko pijacką uwagę skupioną miała na Belle, coś ją rozproszyło. Jakiś ruch na trzeciej. Zbyt zdecydowany i niezachwiany jak na tę godzinę weselicha. A owego ruchu wykonawca niechybnie zmierzał w ich kierunku. Johanna nie zdążyła otworzyć ust, by powiedzieć cokolwiek, gdy odziany w garnitur mężczyzna wcisnął jej w dłoń białą kopertę, ulatniając się bez sekundy podtrzymanego kontaktu wzrokowego. - O co cho... - zaczęła powoli, jednak dalsze jej słowa zostały zagłuszone. Spektakularnie, widowiskowo, g ł o ś n o. I w sposób, jakiego trzy czwarte tutaj zgromadzonych nie chciało już nigdy w życiu słyszeć. Odgłos eksplozji nie ucichł, a płynnie przeszedł w szum narastających głosów. Pojedyncze krzyki i szereg rzucanych ostrzeżeń, przewracane krzesła i odsuwane stoły. Stukot obcasów i koniec muzyki. Mason z łomocącym sercem zamarła, zaciskając palce na kopercie i wpatrując się szeroko rozwartymi oczyma na przejście, łączące bufet z salą bankietową, w której migały kolejne osoby.
/Noah ją porywa i przenoszą się do kuchni w mieszkaniu Jo |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Bufet dla gości Wto Sie 06, 2013 12:51 pm | |
| | taras Długość tego posta [*]
Rory nie wiedziała, że była aż tak głodna, dopóki nie znalazła się przy bufecie. Kiszki zagrały jej marsza, wypominając jej wrednie, że przecież nie jadła obiadu, a na śniadanie wypiła tylko jogurt. Chcąc zachować resztki klasy podeszła wolnym krokiem do bufetu i nałożyła sobie na talerz sałatki z kurczakiem, a potem wróciła do towarzystwa. Przyjemnie było spotkać się w takim gronie, choć okoliczności nie były za ciekawe. W końcu jutro rozpoczynały się Igrzyska, dzieci miały pójść na rzeź. Przecież nie tylko ona to widziała, dlaczego nikt inny, ważny, nie mógł zareagować? -Będziecie sponsorować? - zapytała pomiędzy pierwszą a drugą porcją sałatki, która wylądowała jej w ustach - Śledzicie w ogóle informacje o Igrzyskach? Rozejrzała się dookoła. Telewizory pokazywały poczynania trybutów na treningach, na pokazie... Kilka osób zapowiadało się naprawdę nieźle, ale wzrok Rory przykuł jeden z chłopaków, którego wywiad pokazywano obecnie na antenie. Zastanowiła się, czy jest sens w ogóle sponsorować kogokolwiek, ale postanowiła zapamiętać chociaż jego imię i pogadać potem z jego mentorem. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Bufet dla gości Wto Sie 06, 2013 1:16 pm | |
| Pogoda za oknami stawała się coraz gorsza. Wiatr, od którego drżały okiennice. Wirujące płatki śniegu. Zamieć tak gęsta, że nie sposób było przedrzeć się przez nią wzrokiem... Vivian kochała taką pogodę. Zima była swego rodzaju magią dla niej, ze śniegiem i zawiejami. Nieprzywykła do takiej pogody dziewczyna była nią naprawdę oczarowana. Podążyła za Rory i Evą do bufetu i z przyjemnością obserwowała, jak jej rudowłosa przyjaciółka nakłada na talerz jedzenie. Vivian poczuła głód i niepewnie zbliżyła się do potraw, zastanawiając się, co wybrać. Rory wybrała sałatkę z kurczakiem, Darkbloom zaś przyjrzała się ostrożnie maleńkim płatom łososia, pokrytymi kawałeczkami halibuta. Nałożyła odrobinę i spróbowała. Całkiem niezłe... Uśmiechnęła się do dziewczyn, przysłuchując pytaniom Rory. Arena, ponownie arena, ciągle arena. Miała już dość. - Chodzą pogłoski, że zaczęły się już wstępne zakłady. Sztab przygotowawczy i Organizatorzy nie mają prawa brać w nich udziału, ale mentorzy chyba tak. - podjadając, Vivian przyglądała się telebimowi, na którym pokazywano wywiad jednego z trybutów. Przysłuchiwała się chłopcu, odpowiadającemu na pytania, i złapała się na tym, że ocenia jego szanse w walce z potencjalnymi przeciwnikami. Da radę... Może. - Podejrzewam, że będę mogła zostać Sponsorem któregoś trybuta - uśmiechnęła się lekko, nie wspominając o tym, że mogą jej to narzucić. Śledzenie informacji o Igrzyskach... Nie musiała ich śledzić. Była na bieżąco przez sam fakt bycia tym, kim była. Podejrzewała, że spośród osób zgromadzonych na bankiecie, niewiele wiedziało o arenie tyle, co ona. A ona... Cóż, znała zapewne wszystko. - A wy? Macie na oku trybutów do sponsorowania? |
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Bufet dla gości Wto Sie 06, 2013 5:47 pm | |
| //taras.
Jedzenie, jedzenie, jedzenie! Eva do tej pory wolała nie wiedzieć, jaka mieszanka genów spowodowała to, że jej metabolizm jest tak szybki jak pociąg TGV. Wolała się nad tym nie zastanawiać, gdyż to idealnie szło w parze z jej zamiłowaniem do dobrego jedzenia. Przysmaki, jakie ujrzała na talerzach przyjaciółek tylko przyspieszyły mały potok ślinki. Ostatecznie podążyła w ślady Carter i wybrała sałatkę z kurczakiem. Przysłuchiwała się rozmowie dziewczyn o Igrzyskach. Po chwili sobie przypomniała, że jeszcze nie można korzystać z telepatycznej wymiany zdań i trzeba używać ust do podtrzymywania konwersacji. - Nie bawię się w te klocki, nie tym razem i nie wiem, czy w ogóle. - Eva pochmurniała. Sytuacja z Nikolą przypominała jej swoje własne prywatne Igrzyska. Pocieszyła się, że co jak co, ale ON wyjdzie z tego. Przecież to Eva Magnus, z byle kim się nie zadaje. Poza tym, masz tu reunion pełną gębą a Ty smucisz. Ogarnij się, matole. Postanowiła zacząć inny temat. Rozmowa o Igrzyskach, kiedy tu jest tyle do nadrobienia, tyle do powiedzenia! - Proszę państwa, teraz porozmawiamy o trybutach innego rodzaju. Faceci! Viv, dawaj co wiesz o swoim całym Timie. Jak nie będziesz skora do współpracy, i tak z Ciebie wszystko wyskrobię! - Ostrzeżenie podszyte było nutką śmiechu. W ogóle temat rozmowy był dosyć... nietypowy jak na Evę. W okresie nastoletnim to ona właśnie na wszelaką wzmiankę o facetach wypalała dziury oczami. Cóż, czasy się zmieniły... Uśmiechnęła się do siebie rozmarzona. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Bufet dla gości Sro Sie 07, 2013 11:24 am | |
| Alecowa Marta ma problemy z kompem, więc nie czekamy.
Nie pamiętała już, kiedy ostatnio miała szansę spędzić miło czas w tak doborowym towarzystwie. Kiedy ostatnim razem spotkały się we trójkę, przegadały cały dzień. No, ale wtedy czasy były inne, wszystko wydawało się być prostsze. Nie było Igrzysk, jedynym zgrzytem w działaniach rebeliantów był dla Rory Kwartał, a co teraz? Nie mogła szczerze i otwarcie porozmawiać z przyjaciółkami na polityczne tematy, bo ich poglądy nieco od siebie odbiegały, a na dodatek obie pracowały dla samej Almy Coin. Carter miała problem z zaufaniem im tak, jak kiedyś. Teraz jednak starała się choć na chwilę powrócić do dawnych czasów i odstawić wszystkie troski na bok. Były na bankiecie, zorganizowanym co prawda w niechlubnym celu, ale wciąż zaliczało się to do kategorii imprez. Otaczały je sławne twarze, ważne osobistości, a one gadały w najlepsze, zajadając się smakołykami ze szwedzkiego stołu. -Kogoś tam wypatrzyłam - mruknęła Rory, jedną ręką podtrzymując talerz, a drugą nabierając sałatki na widelec. Nie była pewna, czy będzie go sponsorować, dlatego wolała nie mówić o tym głośno. Uśmiechnęła się szeroko i była bliska parsknięcia śmiechem, gdy Eva wspomniała o facetach. Taki błahy temat, a ile radości mógł przynieść młodej dziewczynie? Rudowłosa szybko przełknęła sałatkę i spojrzała pytająco na Vivian, do której skierowane było pierwsze pytanie przyjaciółki. Przypomniała sobie jej Tima, za którym nie przepadała, ale nie chciała żeby którakolwiek z kobiet zauważyła ten brak sympatii. Rory poruszyła więc wymownie brwiami i także spojrzała wyczekująco na Vivian. -Chcemy znać wszystkie szczegóły - zażartowała, a zaraz potem spojrzała na Evę - Jeszcze ty mi musisz opowiedzieć, o tym swoim tajemniczym współlokatorze. Nie było mowy o żadnym sprzeciwie, gdy obie przyjaciółki zobaczyły minę Rory. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Bufet dla gości Sro Sie 07, 2013 4:44 pm | |
| Są takie momenty, gdy człowiek czuje się osaczony. Gdy ktoś zadaje pytania, które w pewnej chwili padną, a mimo to nie chce się ich słyszeć. Jeszcze nie. Jeszcze nie teraz. Słysząc Evę, Vivian zamarła. Nie, proszę. Nie teraz. Nie teraz. Jak wróci, wtedy, nie w tej chwili, nie. Nie chciała odpowiadać. Mówić komukolwiek o kimkolwiek. Mówić o Timie. Nie chciała tego. Samo wspomnienie jego imienia sprawiło, że jej ręce zaczęły niezauważalnie drżeć, a ją samą opanowało to nieprzyjemne uczucie, że coś mu się stało. Coś złego. To przeczucie… Czymkolwiek było, sprawiało, że Vivian nie mogła jeść. Nie mogła pić. Nie mogła spać. Oddychanie sprawiało ból, a życie stało się nagle grą, która była zbyt ciężka. Poczuła się gorzej, gdy Rory przyłączyła się do pytań Magnus. Obie patrzyły na nią wyczekująco. Chciały znać szczegóły. Wszystkie szczegóły. Gestem dłoni przywołała kelnera, a gdy podszedł, ze stoickim spokojem podała mu talerz. Chłopak jedynie uśmiechnął się szeroko i skinął głową, po czym odszedł obsługiwać innych obecnych na bankiecie. Dopiero gdy odszedł, Vivian odważyła się zacząć: - Ma na imię Tim. Jest głównodowodzącym Strażników Pokoju i bratankiem Almy Coin. – być może zabrzmiało to nieco zaczepnie, ale nie widziała sensu ukrywania tego. Magnus była hakerem, Carter – dziennikarką. Gdyby połączyły siły, we dwie odnalazłyby wszystko. Nawet to, gdzie i jakie skarpetki Minchin kupił w danym dniu. – Obecnie jest na misji, dlatego tu go nie ma… Ale to miły facet, sympatyczny i ciepły. Zwierzęta go lubią. Pomimo chłodu, poczuła delikatną strużkę potu, która spływała wzdłuż linii jej kręgosłupa. To nie było przyjemne uczucie, wręcz przeciwnie. Czuła się… Osaczona, jak gdyby ktoś chciał jej wstrzyknąć jad os gończych i zmienić ją. Zmienić normalną kobietę w potwora. Nagle zrobiło jej się potwornie niedobrze. Coś ściskało jej trzewia w środku, tak mocno, że wiedziała, że nie wytrzyma. - Eeeeem… Dziewczyny… Przepraszam na moment. Zaraz wrócę. Przywołała na twarz posłuszny uśmiech i obróciła się na pięcie. Kiedy szybkim krokiem szła do łazienki, zgasły wszystkie światła.
// toalety damskie |
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Bufet dla gości Sro Sie 07, 2013 5:09 pm | |
| - Jeszcze ty mi musisz opowiedzieć, o tym swoim tajemniczym współlokatorze. - fala zimna, fala gorąca. I tak od nowa. Modliła się, że to sapanie, które wydaje jest głośne tylko w jej myślach. - To tylko współlokator. Mamy oddzielne sypialnie, jest mi... NO DOBRA. Ktoś więcej, macie mnie. - buraki dawno przestały być tak dorodne jak ten, który wykwitł na twarzy Magnus. Miała szczęście, że przyszedł kelner, przywołany gestem Darkbloom. To było zbyt zatłoczone, zbyt duże miejsce na takie uzewnętrznianie się jak na Evę. Nawet jeśli nikt nie siedział na karku trzem paniom... Po prostu coś w niej się blokowało. Dlatego w myślach dziękowała Viv za to, że to ona zaczęła opowiadać o swoim obiekcie westchnień. Zaczęła się wsłuchiwać w opowieść o niejakim Minchinie. Bratanek Coin? A to ci dopiero! Jednocześnie zauważyła, że Viv wygląda... Zielono. Nie zdziwiło ją więc to, że Darkbloom tak szybko wypruła do łazienki. - Przepraszam bardzo, i ja mam jej uwierzyć, że nie jest w ciąży?! - dobry żart tynfa wart. Poczuła się dziwnie nieswojo przy Rory, sama nie wie czemu. - Nie no, zostawmy ją. Może to przez tego łososia... Gdzie ty właściwie mieszkasz? Bo nigdy ciebie nie spotkałam w tych okolicach. A twoje kudły poznałabym wszędzie! - czuła się trochę dziwnie, schodząc na takie błahe tematy. Ale czego spodziewać się po bankiecie. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Bufet dla gości Pią Sie 09, 2013 10:50 am | |
| PRZEPRASZAM za zwłokę.
Trochę pożałowała, że przyłączyła się do pytań o Tima, bo gdy tylko zauważyła zmianę na twarzy Vivian, wyczuła jej niepokój. Nie chciała wprawiać przyjaciółki w zakłopotanie, a tym bardziej wywierać na niej jakiejś presji. Była ciekawa, oczywiście, ale nie kosztem dobrego nastroju rudowłosej. Zajęła się więc dokończeniem swojej sałatki i przestała przyszpilać pannę Darkbloom wzrokiem. Przyjęła informacje o Timie ze spokojem, jednak jego misja zainteresowała ją trochę bardziej. Gdzie był, co robił? Czy było to coś ważnego, a może tylko błaha sprawa? Carter chciała to wiedzieć, ale bynajmniej nie dlatego, by zamieścić to później w gazecie. Działania Strażnika Pokoju były dla niej ciekawe z prywatnych pobudek. -Czyli twoje maluchy go zaakceptowały? - zażartowała, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki - No, to najważniejsze. Uśmiechnęła się promiennie i odstawiła pusty talerzyk po sałatce. Wymieniła z Evą szybkie spojrzenie, gdy Vivian nagle postanowiła je opuścić. Odprowadzała ją wzrokiem, jednak nic nie powiedziała, a potem całą uwagę przeniosła na pannę Magnus. -Evo Magnus, ty się rumienisz! - zauważyła zdziwiona i przesłała przyjaciółce niedowierzające spojrzenie - No, to chyba naprawdę musi być ktoś wyjątkowy. Kiedy go poznam? Specjalnie przemówiła dziwnie matczynym tonem, ale nie chciała wprawiać kobiety w zakłopotanie, więc wdzięcznie przeszła na temat, który wybrała Eva. -W małej kamienicy, jakieś dwieście metrów od kina - oznajmiła, jednocześnie spoglądając za okno, bo ta dziwna pogoda zaczęła ją nagle niepokoić - Wpadnij kiedyś koniecznie, odbijemy sobie te miesiące rozłąki. Uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki, wspominając czasy, które spędziły razem w Trzynastce. Nagle jednak, wszystkie złe przeczucia sprzed chwili postanowiły się ziścić. Najpierw jakaś szalona żarówka zaczęła mrugać, a gdy w końcu zgasła, jej śladem podążyły wszystkie lampy w pomieszczeniu. Rory odruchowo przybliżyła się do Evy. -Mam nadzieję, że szybko to naprawią - mruknęła, próbując przyzwyczaić wzrok do ciemności - A jeśli nie, wieczór przy świecach też może okazać się przyjemny - zażartowała. |
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Bufet dla gości Pią Sie 09, 2013 11:06 am | |
| - Evo Magnus, ty się rumienisz! Kurwa. Mogła zaaplikować więcej podkładu czy czegokolwiek. A ton... Jakby słyszała swoją mamę. - No, to chyba naprawdę musi być ktoś wyjątkowy. Kiedy go poznam? - Jak wróci... Z misji. Tej samej, na której jest też facet Vivian. - Magnus naprawdę zaczynała się niepokoić. Mało brakowało, żeby rozpłakała się na bankiecie, ale ogarnęła się. Szybsze wdychanie powietrza, liczenie do dziesięciu we wszystkich znanych jej językach zawsze powstrzymywało płacz. - Nie no, musisz go poznać! Viv też. Na pewno go polubicie - uśmiechnęła się szeroko. - Wpadniemy, wpadniemy, okno po pijaku wybijemy... - widząc konsternację na twarzy Carter, pohamowała swoje niecne suchary. - Dobra, ograniczę się do lustra. Nagle żarówki zaczęły dostawać świra. Najpierw jedna, potem dwie, w końcu wszystkie migały i zgasły. - Kochaniutka, tej nocy nie zapomnisz... - uwodzicielski ton Magnus i uniesienie brwi rozśmieszyły Rory, przynajmniej na chwilę. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Bufet dla gości Czw Sie 15, 2013 9:22 pm | |
| Nie, wcale nie jestem spóźniona z tym postem. PRZEPRASZAM <3
Lubiła wiedzieć, co działo się w życiu uczuciowym swoich znajomych, ale wszystkie informacje zawsze zatrzymywała dla siebie. Nie była typem plotkary, a raczej naiwnego dziewczątka, które także łatwo było pociągnąć za język. Na szczęście Eva nie zamierzała tego wykorzystać, a Rory dalej mogła używać swojego matczynego tonu. Martwiła się o swoje przyjaciółki i po prostu nie chciała, żeby ktokolwiek je skrzywdził. Jasne, pod nosem toczyły im się polityczne manewry, ale czymże one były w obliczu złamanego serca? -Czyli też jest jakąś szychą? - zagaiła, przyglądając się uważnie Evie. No proszę, panny Darkbloom i Magnus potrafiły się ustawić, nie ma co! -Zbite lustro to siedem lat nieszczęścia! - powiedziała z udawanym przestrachem, jednak po prawdzie... wierzyła czasem w te wszystkie zabobony. - Nie chcę mieć cię na sumieniu, ogranicz się do kieliszków. Wyszczerzyła się do przyjaciółki, a nastrój wyraźnie jej się poprawiał. Nie bała się ciemności, jednak czuła się nieswojo. Vivian nie wracała, rozległy się jakieś dziwne szepty. Coś tu zdecydowanie nie grało. Zaśmiała się, słysząc uwodzicielski ton Evy. Dziewczyna dobrze wiedziała, jak rozładować napięcie. -No ja myślę - odpowiedziała jej niskim głosem, kładąc rękę na ramieniu, jednak długo nie wytrzymała komizmu sytuacji i po raz kolejny wybuchła śmiechem. Zaczęła szperać w torebce i wyciągnęła zapalniczkę, którą zapaliła na krótką chwilę by sprawdzić, czy w ogóle działa. Skąd ją w ogóle miała, skoro nie paliła? Wolała nie wiedzieć, co jeszcze skrywa wnętrze jej kopertówki. -Myślę, że możemy powoli kierować się do windy. Jak zapalą światło, wolałabym szybko dostać się na dół i zmyć do domu - zaproponowała, czując się powoli zmęczona tym wieczorem. To i tak był cud, że wytrzymała w szpilkach tyle godzin.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : pani szpieg, hakerka Obrażenia : tabula rasa
| Temat: Re: Bufet dla gości Pią Sie 16, 2013 10:07 pm | |
| - Jaka tam szycha, po prostu lekarz, który czasem sobie poeksperymentuje... Żadna tam szycha, po prostu poszedł na misję. - uśmiechnęła się lekko. Nagle poczuła wibracje w telefonie. Eva przeprosiła Rory i wyciągnęła telefon, żeby odczytać SMSa. Założyła kosmyk za ucho i schowała telefon do torebki. Poszedł i wrócił! Czyli chyba pokuszę się o potłuczenie kieliszków. - odpowiedziała wyszczerzem na wyszczerz Carter. - Wybacz, kochana, ale to ja umiem lepiej czarować głosem! - zaczęła się śmiać. Śmiech innych ludzi tak na nią działał. Tymczasem jej przyjaciółka zaczęła szperać w swojej kopertówce. Eva nie chciała się do tego przyznać, ale nie miałaby nic przeciwko, jeśli światło płomienia zapalniczki pozostało z nimi na dłużej. Ale nie będzie się demaskować, nie tutaj. Przeżyje. Jak poszcza się w bieliznę, przynajmniej nikt tego w ciemnościach nie zauważy. - Ja też chciałabym jak najszybciej znaleźć się w domu, biorąc pod uwagę... Zaistniałe okoliczności. - ledwo Magnus skończyła mówić, światła wróciły do życia. - Kochanie, bardzo miło było się z Tobą spotkać, ale już lecę. Viv pewnie jakoś się wydostała, także ty też zmykaj do domku. Jeszcze będzie okazja do libacji i tłuczenia szkła. - hakerka pocałowała dziennikarkę w policzek. Cóż za nagłówek. - Do rychłego zobaczenia! Eva pomknęła do windy jak na skrzydłach. Cóż, nikt by się jej nie dziwił, że chce się stąd wydostać jak najszybciej...
/ zt. |
| | |
| Temat: Re: Bufet dla gości | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|