IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Bar - Page 9

 

 Bar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
AutorWiadomość
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Bar   Bar - Page 9 EmptyNie Maj 26, 2013 10:41 pm

First topic message reminder :

Bar - Page 9 BO4u3C1




Krótki informator

Violator, to klub powstały 1 lipca 2282 roku z inicjatywy Fransa Lyytikäinena. Z początku prosperował on w centrum miasta, aż do września, kiedy to został przeniesiony po raz pierwszy w skromniejsze miejsce. Po przejęciu władzy przez Almę Coin – klub prawie się rozpadł, a po natychmiastowej interwencji właściciela zaczął na nowo działać w Kwartale Ochrony Ludzkości Cywilnej.

Pierwsze piętro zostało zamknięte ze względu na wybory prezydenckie.

Szukamy: TUTAJ: LISTA ZAWODÓW. Wystarczy spojrzeć na dział VIOLATOR.


Gdyby ktoś chciał się pośmiać, zapraszamy tutaj: TABLICA OGŁOSZEŃ

OUTSIDE MAY BE RAINING, BUT HERE IS ENTERTAINING!


Ostatnio zmieniony przez Frans Lyytikäinen dnia Pon Lis 02, 2015 11:26 am, w całości zmieniany 17 razy
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the pariah
Effy Wilde
Effy Wilde
https://panem.forumpl.net/t2782-elizabeth-effy-wilde
https://panem.forumpl.net/t2783-spotkajmy-sie-w-violatorze
https://panem.forumpl.net/t2784-effy-wilde
Wiek : 19
Zawód : No nie wiem

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptySob Paź 18, 2014 9:49 pm

Delikatność i eteryczność, niektórych chwil była wręcz niewysłowiona. Bynajmniej, nie wynikała ona z głębokiej natury poszczególnych jednostek. Chodziło o coś innego, coś bardziej namacalnego, bądź jeżeli ktoś potrafił dotrzeć w ten wysublimowany sposób do duszy, to można pokusić się nawet o stwierdzenie, że to „coś innego” staje się najpiękniejszym prezentem od losu, który jak wiadomo bywa dość przewrotny. Ryzykujemy i bawimy się życiem, w którym nie ma żadnych ograniczeń. Przynajmniej takowymi nikt nie powinien się kierować żyjąc chociażby w Kwartale Ochrony Cywilnej. To nieco zabawne, że właśnie tam ludzie albo oddawali wszystko za choćby nutę wolności, albo całkowicie pozbawiali się tej nadziei, która mogła okazać się jedynym wybawieniem. Jak to ktoś mądry kiedyś powiedział – tylko ta rzeczona nadzieja umiera ostatnia. Zatem, czy w tak młodej istocie jak Effy mogła się jeszcze tlić, skoro ta została pozbawiona niemalże wszelkich dóbr, z których mogła korzystać niemal do woli? Była w jakimś stopniu rozbita. Nieco rozczarowana. Chociaż, czy dawała to po sobie poznać? Zdecydowanie nie. Gdyby dawała, to nie nazywałaby się Eliza Wilde, a przecież była bardziej zawzięta i umiejąca zorganizować własne życie w przeciwieństwie do Gigi. Może to jeden z powodów, dla których zawitała aż tutaj… Szkoda, miała przed sobą jeszcze wiele lat, a pewnie zgnije w rynsztokowym upodleniu niczym najtańsza kurwa, a ponoć błona w modzie i cenie, choć jak wiadomo – dziewiętnaście lat, to już raczej towar nie do wzięcia.
Decyzja o tym, by pojawić się w Violatorze była bardzo spontaniczna. Nie chciała tam tkwić, ba – nie chciała nawet podejmować się tam pracy, jednak głęboko wierzyła w to, że jest w stanie poświęcić własną godność tylko i wyłącznie dla wolności, której niewątpliwie poszukiwała od dawna. Dla siebie i dla siostry, bo już nic innego nie miało znaczenia. Ubrana więc w białą sukienkę, która opinała jej wątłe ciało, a podkreślała dwie wypukłości na klatce piersiowej, bardzo silnie zarysowane w cięcie w talii, a także biodra, które nie przypominały jeszcze w niczym bioder kobiety dojrzałej, wszak… Nadal pozostawała dzieckiem, prawda? Włosy miała luźno puszczone na plecy, a pukle opadły kaskadami na jej odstające łopatki. Oczy ozdobiła delikatnie jedynie czarną kredką, a usta pomadką, która nie była widoczna na pierwszy rzut oka. Czuła się tutaj dziwnie, źle. Była nowa. Była przecież tak zabawnie niewinna. Rozpusta i erotyka przewijająca się przez to miejsce miały zapach i choć Effy nie umiała go jeszcze zinterpretować, to czuła go każdym kanalikiem nerwowym. Na ile to było właściwe, bądź na ile mogła poczuć się swobodnie? Przełknęła głośniej ślinę, a po chwili dostrzegła mężczyznę, który siedział przy stoliku, który wcale nie rzucał się nadzwyczajnie w oczy. Miała coś więcej do stracenia?
„Będzie fajnie – mówili.” „To tylko seks – mówili.”
Głębszy wdech, potem kilka mniej pewnych kroków i już niemal znajdowała się przy mężczyźnie, który w tej chwili zdawał się być zupełnie nieobecny, dokładnie tak samo jak ona. Próbowała zapanować nad lękiem, który wstąpił w jej drobne ciało, ale nie było na to szansy, jakiejkolwiek. Przysiadła się zatem do stolika, a po chwili opuszkami palców przesunęła po kartce papieru, na której rysował coś zrozumiałego tylko sobie. Zmarszczyła lekko brwi, bo samo to wydawało jej się zbyt dużą poufałością, a przecież nie potrafiła taka być – mimo wszystko. Chciała się nawet odezwać, ale głos ugrzązł jej w gardle. Czyżby to był jeden z tych gruntów, po których nie da stąpać się pewnie? Jeśli tak, to Effy sama wpędziła się w pułapkę, z której ewidentnie nie było dla niej wyjścia, ale intrygujący mężczyzna, wydawał jej się równie pociągający, co zasadzka. Jak wiele przyjdzie stracić, by choć na moment poczuć się wyzwoloną?
Gra się dopiero rozpoczęła.
Powrót do góry Go down
the civilian
Albert Grimmick
Albert Grimmick
https://panem.forumpl.net/t2689-albert-grimmick#40304
https://panem.forumpl.net/t2691-albert-grimmick#40306
https://panem.forumpl.net/t2690-albert-grimmick#40305
Wiek : 39 lat
Zawód : Artysta
Przy sobie : Szkicownik, ołówek, długopis.
Obrażenia : Nie ma

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptySob Paź 18, 2014 11:47 pm

Albert całkowicie oddał się swojej małej pasji, w wyniku której na kartce zaczęły powstawać pierwsze kształty. Jakaś skulona, smutna postać siedząca w kącie z podwiniętymi nogami i butelką przy swoich udach. Ręce schowane w twarzy, czarne, długie włosy. Ubrana w same spodnie, rękoma zasłaniająca piersi. Dało się wyczuć, że mini-dzieło z pewnością nie należy do najszczęśliwszych. Jednakże z reguły malunki i rysunki Alberta zależały właśnie od jego humoru, który dzisiejszego wieczora nie był najlepszy. To był właśnie jeden z tych dni, która cała chandra i depresja na powrót zaczynały zjadać niedoszłego artystę i odciskać na nim swoje piękno po raz kolejny. Zapewne niedługo stąd zniknie i zaszyje się w swoim pokoju, ale na razie będzie próbował przyćmić swoje sumienie, myśli i uczucia. Alkohol jest do tego doskonały, jednak musi być odpowiednio dawkowany. Dopiero po określonej ilości człowiek odpływa kompletnie i magicznie teleportuje się do łóżka. Swojego lub też jakiejś kobiety. Zawsze można też wylądować w zaułku kapitolu, co nierzadko się Grimmickowi zdarzało. Wtedy żaden przechodzień na pewno nie pomyślał o tym, że właśnie mija artystę, którego dzieła schodzą z galerii za całkiem niezłą sumkę i też nikt mu nie pomógł.
Najwidoczniej jednak dzisiejszego wieczora nie dane było mu siedzieć tutaj samemu. Nie minęła dłuższa chwila, jak do stolika ktoś się dosiadł. Albert podniósł jednak wzrok do góry dopiero wtedy, gdy delikatna dłoń przejechała po kartce papieru znajdującej się na stoliku. Jego brązowe oczy dokładnie zmierzyły przybyszkę, która najwyraźniej nie zamierzała się do niego odzywać. Rude włosy, młoda twarzyczka i piegi. Ile ona mogła mieć lat? Dwadzieścia pięć? Dwadzieścia? Grimmick od razu zorientował się, że z pewnością nie jest nieletnia, ale całkiem możliwe, że dopiero niedawno przekroczyła tę magiczną granicę. W żadnym wypadku nie przeszkadzało mu jednak to w zbadaniu wzrokiem jej ciała. Bez cienia skrępowania zaczął przesuwać oczami po jej buzi, ustach, ramionach i biuście. Zawsze coś ciągnęło go do takich niewinnych, młodych dziewczyn. Czy to ich skrępowanie? Rumieńce? Grimmick nigdy nie mógł się nadziwić temu, jak dobrze potrafiły udawać niewinne, a kiedy wreszcie trafiły do jego mieszkania to pokazywały druga stronę siebie. Może z tą niewiastą jest tak samo? W końcu siedzi tak ubrana i to w dodatku w Violatorze, który słynie z różnego rodzaju usług. Może i sam korzystał z nich naprawdę rzadko, ale był tego doskonale świadomy.
Cisza... Nikt jej nie śmiał pierwszy przerwać, a sam Albert nawet nie mógł tego po prostu zrobić. Właśnie dlatego przysunął do siebie kartkę, na której narysował teraz wielki znak zapytania, tym samym przekreślając znajdujący się na papierze rysunek. Teraz wystarczyło tylko podsunąć to w stronę Effy i spojrzeć na nią zdziwionym wzrokiem. W końcu skoro ona tutaj przyszła, to raczej powinna wyjaśnić czego od niego oczekuje. Sam mężczyzna nalał sobie jeszcze więcej whisky i zaczął powoli je sączyć, Z pewnością o wiele łatwiej byłoby się zapoznać gdyby Albert potrafił wykrzesać z siebie chociażby słowo, ale na to nie było szansy. Dobrze, że miał przynajmniej przy sobie zeszyt, w którym będzie mógł zapisywać swoje słowa, bo inaczej nikt na tym świecie by się z nim nie porozumiał. Czemu do cholery nigdy nie uczą ludzi języka migowego? Warto jednak nadmienić, że Grimmick różnił się od mężczyzn, którzy znajdowali się w Violatorze. Nie spoglądał na Effy tym brudnym, spragnionym wzrokiem zupełnie tak, jakby chciał ją rozebrać. On robił to subtelniej. Oczywiście nie ukrywał tego, że dziewiętnastolatka wpadła mu w oko, ale starał się nie dawać o tym znać wszystkim dookoła. Nie musiał zaznaczać, że jest jego i ukazywać swojej pozycji. Zamiast tego wolał działać, ale o tym później.
Powrót do góry Go down
the pariah
Effy Wilde
Effy Wilde
https://panem.forumpl.net/t2782-elizabeth-effy-wilde
https://panem.forumpl.net/t2783-spotkajmy-sie-w-violatorze
https://panem.forumpl.net/t2784-effy-wilde
Wiek : 19
Zawód : No nie wiem

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyNie Paź 19, 2014 12:40 am

W życiu piękne są tylko chwile, a przynajmniej… Tak się mówi. Wszystko nabiera kształtu, dokładnie tak samo jest ze słowami – nabierają na wyrazistości w momencie, gdy bardzo tego pragniemy. Niektórzy pisali piękne wiersze i poematy, inni zaś w swej malarskiej sztuce oddawali cały swój ból, bądź radość. Większość z nas potrafi odnaleźć w czymś swoją pasję, o ile posiada duszę niewysłowioną, a o tę wcale nie jest trudno. Cierpienie buduje w nas coś więcej niż tylko kolejny dzień depresji, w jaką niewątpliwie możemy wpaść. Radość natomiast pokazuje nam, że nic co nowe, nie jest tak naprawdę obce, a jedynie czym się staje, to nieodpartym uzależnieniem. Każda emocja. Każdy fragment dnia może być otumaniający, o ile nie przejdziemy obojętnie obok minut, które przeleciały tak jakby przez palce, a to tylko po to, by choć na moment poczuć się lepiej. Czy rezygnacja z własnego „ja” jest lepsza w chwili, w której z łatwością potrafimy zatracić już nie tylko – siebie, ale też i życie, które napędzane przez wiele zdarzeń staje się esencjonalnie ciekawe? Indywidualność, ot co. Nikt za nas nie przeżyje tego, co zostało właśnie dla nas napisane.
Wyuzdanie jest najlepszą formą rozrywki, o ile jest wywarzone, ale przecież nikt nie potrafi panować nad zwierzęcymi instynktami, które przyćmiewają zmęczone umysły walką o lepsze jutro. Perwersja i seksualność staje na piedestale kurwidołka, który w tym momencie zrzesza wiele jednostek, a te przychodzą tylko po to, by zadbać o swoje niewysłowione „ja”, a to może rozumiane dwojako. Jedni potrzebują samogwałtu na duszy, inni zaś perwersyjnego bzykanka w czterech ścianach, bądź orgii, która zakrawa o więcej niż jedno istnienie. Effy miała świadomość, że w burdelach dzieją się przeróżne rzeczy. Często słyszała jak dziewczyny jęczą. Sama też próbowała sprawdzić jak to jest dotykać się samej i czy być może przyda jej się znajomość reakcji na pieszczoty, które otrzyma od mężczyzny. Nie mogła jednak tego porównać, ale z wielu gazet i rozmów wynikało jasno, że seks jest czymś zupełnie innym i na tej płaszczyźnie nie warto ingerować w coś takiego jak seks samemu ze sobą. On nie ma ani w jednym procencie racji bytu, ucząc się erotycznego aktu jakim jest współżycie. Fakt, że nie rozmawiała z Gigi był oczywisty. To znaczy, owszem – wymieniały się wieloma spostrzeżeniami, ale nigdy otwarcie młodsza Wilde nie mówiła, że planuje przez własną godność zdobyć możliwość wyjścia na wolność, bo warunkiem oczywistym jest to, że potrzebowała… Obecności bliźniaczki w swoim codziennym życiu. Tam, gdzie będą mogły oddychać bez obaw o własną egzystencję.
Gdy podsunął jej kartkę uśmiechnęła się szerzej, bo nie miała do końca świadomości, czy mężczyzna jest niemową, czy może jednak nie rozmawia z dziewczynami, które trudnią się w tym jakże starym fachu, potocznie nazywanym – puszczaniem się. Przesunęła palcami po znaku zapytania, a zaraz potem sama wzięła ołówek, bo przecież była na tyle nieśmiała w krępujących sytuacjach, że nie potrafiła przejąć tzw. pałeczki. Czy to było złe? Skąd, o ile nie zakrawało o jakieś bezceremonialny ckliwe bycie świętą, bo przecież taka nie była. Napisała swoje imię, a zaraz potem ostentacyjnym gestem odgarnęła gęste pukle na prawą stronę, tak by odsłonić swój obojczyk, delikatnie ramię i długą, łabędzią szyję. Potrzebowała tego, by poczuć, że już jest czyjaś i nikt nie ma prawa, a jedyne co świtało w jej ślicznej główce, to by nie okazał się to psychopata, który zrobi jej krzywdę.
-Samotność bywa najgorszą kochanką. – Odezwała się po chwili, gdy już oddała mu kartkę z ołówkiem, a następnie zacisnęła palce na swoich kolanach, które przecież skrywane były pod stolikiem. Nie mógł więcej dostrzec jak bardzo zaciska w tej chwili uda, jakby w obawie, że to co robi jest tak naprawdę złe i z pewnością będzie tego żałować, ale czy nie żałuje się tylko rzeczy, na które nigdy nie mieliśmy odwagi? Jeśli tak, to Effy była najlepszym dowodem, że wolność nie ma swojej ceny.
Powrót do góry Go down
the civilian
Albert Grimmick
Albert Grimmick
https://panem.forumpl.net/t2689-albert-grimmick#40304
https://panem.forumpl.net/t2691-albert-grimmick#40306
https://panem.forumpl.net/t2690-albert-grimmick#40305
Wiek : 39 lat
Zawód : Artysta
Przy sobie : Szkicownik, ołówek, długopis.
Obrażenia : Nie ma

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyNie Paź 19, 2014 2:00 am

I chyba sporo w tym prawdy, bo tak szczerze mówiąc, to Albert miał kiedyś chwile, którymi się wręcz upajał. Czerpał z nich całymi garściami, pomnażał je i trwonił równie szybko. Pewien okres jego życia to istny eden, w którym znajdował się razem z ukochaną. Mieli własne mieszkanie, on sam realizował się w swojej wymarzonej pracy, do której chodził z przyjemnością, a życie się jakoś kręciło. Jedynie codzienne troski delikatnie wybijały je z rytmu, ale nie było to coś, czego nie można było postawić do pionu po chwili starań. Teraz za to jego życie wypełniała na zmianę depresja i chęć zakończenia swojego życia, która niestety kończyła się na tym, że zasypiał od ilości alkoholu, którą już pochłonął. W jego przypadku cierpienie niczego nie budowało. Było wręcz destruktywną siłą niszczącą wszystko dookoła - jego związek, mieszkanie, organizm, zdrowie i przyjaźnie. Wszystko potrafiło rozpaść się w trakcie jednego napadu żalu i złości, które wylewa na otoczenie. I nie. Nie zamierzał iść z tym do żadnego psychologa czy psychiatry. Nawet mu to nie przeszło przez myśl. Przecież on nie był chory psychicznie, a jedynie niezaradny życiowo. Nie potrafił poradzić sobie z tym, co życie rzuciło mu pod nogi i przez co wybił sobie wszystkie zęby. Są takie upadki, z których człowiek się już nie podniesie. To jeden z nich.
Violator był najlepszym miejscem do nauki na temat seksualności. Tutaj aż nią kipiało. Jeśli jednak chodzi o Alberta to uważał on ten rodzaj miłości za barbarzyński, dziki. Polegał tylko na tym, żeby zaspokoić swoje potrzeby i zachcianki, a przecież nie zawsze o to w tym wszystkim chodziło. Ile to on naczytał się i nasłuchał opowieści o tym, jak niewinny mężczyzna zakochał się w dziwce, a następnie spotykały go same nieszczęścia i odtrącenia. Czego się spodziewał? Że taka kobieta po prostu opuści swój przybytek, rzuci wszystko, zapomni o tym co robiła i na podstawie jednej nocy przyjemności (która swoją drogą została kupiona za pieniądze lub zwyczajnie udawana) pozostanie ze swoim wybawcą do końca świata? Niestety mężczyźni byli naiwnymi, łatwowiernymi kreaturami i często to oni padali ofiarą wykorzystywania. Bywali jednak i tacy, którym nie przeszkadzała cała ta sztuczność, a cały akt traktowali jako coś normalnego. Coś pokroju oglądania telewizji czy jedzenia kanapki na śniadanie. Tylko czy wtedy można mówić jeszcze o jakimkolwiek sensie uprawiania seksu? To nie ma być codzienne odhaczenie na liście i zaliczenie kolejnej panienki. Zezwierzęcenie było w końcu najgorszą formą upodlenia i właśnie również za to Grimmick nienawidził samego siebie.
Uśmiech! Uśmiech w tym miejscu pełnym zepsucia i rozpusty. W dodatku takiego rodzaju, że Albert sam nie mógł powstrzymać się przed uniesieniem jednego kącika ust ku górze. Dawniej był aktorem, więc nauczył się rozróżniać udawanie od prawdziwych emocji, chociaż istniała pomiędzy nimi cienka granica. Każdy człowiek posiadał pewien charakterystyczny zakres ruchów, do których używał określonych mięśni. Już z samego sposobu mówienia czy też ułożenia szczęki można było wywnioskować co jest dla danej osoby nienaturalne. W końcu człowiek został tak stworzony. Grimmick często postrzegał innych ludzi jak obietky do malowania, przez co dokładnie przyglądał się ich proporcjom oraz układowi ciała. Swoją drogą ciekawe czy Effy zdawała sobie sprawę z tego, że zupełnie nieświadomie wysyła sygnały, które każdy mężczyzna odbiera w określony sposób? Być może i była niewinna, ale jej ciało nie skrywało jej seksualności w takim stopniu jak parę lat temu. Teraz mogła to odsłonięcie do woli wykorzystywać, a czasem nawet działo się tak i bez jej wiedzy.
Elizabeth... Tak dorosłe imię dla takiej dziewczynki. - pomyślał sobie, gdy tylko spojrzał na kartkę papieru. Teraz oceniał wszystko. Jej charakter pisma, nacisk jaki kładła na ołówek, a tym samym na papier, zaokrąglenie liter, każdy szczegół. Charakter pisma mówił również dużo o samym człowieku. Dla przykładu pismo Alberta było niedbałe, nierówne i strasznie ostre, a on sam był niepoukładany, niepewny siebie, pełny nienawiści i złości. Wszystko pasowało. Niemniej jednak skoro kartka miała być teraz ich systemem porozumiewania się, to postanowił się trochę do niego przyłożyć.
Najgorszą samotnością nie jest ta, która otacza człowieka, a pustka w nim samym. Jestem Albert. Mogę zapytać co robisz w takim miejscu? Nie wyglądasz jakbyś czuła się tutaj pewnie. Nie potrzebujesz czasem pomocy? - taka wiadomość widniała na kartce. Na sam początek znajomości powinno to wystarczyć, a żeby lepiej się rozmawiało, Grimmick machnął ręką na barmana, a ten po chwili dostawił do stoliczka pustą szklankę. Ta zaraz zapełniła się do polowy whisky, która stała obok, a sam Albert podsunął Effy kubeczek z zimnym lodem i szczypcami. W końcu whisky nie można pić ciepłej! To znaczy można, ale wtedy człowiek nigdy nie będzie pewny kiedy ją zwróci.
Powrót do góry Go down
the pariah
Effy Wilde
Effy Wilde
https://panem.forumpl.net/t2782-elizabeth-effy-wilde
https://panem.forumpl.net/t2783-spotkajmy-sie-w-violatorze
https://panem.forumpl.net/t2784-effy-wilde
Wiek : 19
Zawód : No nie wiem

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyNie Paź 19, 2014 10:02 pm

Ludzie zazwyczaj posiadają takie chwile, które zakrawają niemal o depresje i stany agonalne. Głównym psychologicznym argumentem dla takich zachowań jest po prostu… Wołanie o pomoc, ale tak naprawdę to niewysłowiona cisza bywa najlepszym partnerem jeżeli chodzi o krzyk. Tylko wprawny słuchacz jest w stanie przeanalizować całą niewątpliwą wiązankę wielu słów i wzmianek o tym, czy coś jest warte ingerencji i wyciąganie dłoni w stronę upodlonego, czy może czas by umarł? To zależy od człowieczeństwa i empatii, która dzierżona jest w rękach jednostki mającej władzę i potrafiącej zdecydować o dalszych losach słabeusza. Czy Albert zatem był w grupie podwyższonego ryzyka jeżeli chodziło o egzystencję? Z pewnością, nic bardziej mylnego, ale o to na jego drodze pojawił się anioł, któremu pod cięto skrzydła i zakazano latać. Niemniej jednak Effy posiadała tę siłę, której brakowało wielu osobom. Wiedziała, że cena za wolność i wiele innych dobrodziejstw od losu jest wysoka, a co za tym idzie – nie można było po prostu zrezygnować i popaść w przysłowiowy kurwidołek, z którego właściwie wyjścia nie ma, ale skoro już o tym mowa…
Miejsce, w którym się znajdowali było niewątpliwie przesiąknięte erotyką, seksem i wieloma innymi aspektami, które były nadzwyczajnie niepotrzebne, ale to właśnie tutaj Eff mogła poczuć się jak młoda dojrzewająca kobieta. Niewątpliwym jest to, że rano obudzi się z kacem moralnym, ale kto by się tym przejmował… Zwłaszcza u boku tak przystojnego mężczyzny jakim był Grimmick.
Była nieskalana złem i niewinna. Nie potrafiła jeszcze flirtować na takim poziomie jak kobiety, które tutaj mogła oglądać. Nie była wyuzdana i perwersyjna, wręcz przeciwnie – było po niej widać ile w niej delikatności i tego nieodpartego uroku, na który zareagował Albert. Choć nie znała jego imienia. Choć nie miała pojęcia, że jest dwadzieścia lat od niej starszy, poczuła jakieś przywiązanie i choć będzie trwało jedynie do rana, to w tym momencie czuła, że to co między nimi się wytwarza to niewątpliwa przynależność, a przynajmniej – z jej strony. Gdy otrzymała kartkę, na której pokreślił przeróżne litery, z których ciężko w pierwszej chwili było się odczytać, zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw, a co za tym idzie nie mogła zrozumieć, czy to są zasady, których się trzyma w Violatorze i nie rozmawia… Z tymi jakże seksownymi kobietami, czy może jednak jest… Niemową. Przełknęła głośniej ślinę i uśmiechnęła się mniej pewnie, bo to w jakiś sposób sprawiło, że nie czuła bezpiecznego gruntu. Miała wrażenie nawet, że cała jej otoczka, którą się kierowała przez kilka ostatnich minut spełzła na niczym. Potrzebowała jedynie faktycznie tego kieliszka, który sprawi, że stanie się odważniejsze. Czy to nie to chodziło Albertowi?
-Dzisiaj będę Ci chyba towarzyszyć, bo nie wyglądasz w tej chwili jakbyś szukał innej kobiety, prawda? Jeżeli jesteś samotny wewnątrz… Pozwól mi być ostoją tutaj. W świecie rzeczywistym. – Przymknęła lekko powieki i zanim ujęła szklaneczkę, w której był trunek, przesunęła jeszcze bezwiednie opuszkami palców po szyi, tuż na obojczyk i kończąc wędrówkę na wysokości lewej piersi, choć tej nie zamknęła w swym dotyku. Odczekując jeszcze kilka sekund, w końcu zdecydowała się na spożycie tej niewielkiej ilości alkoholu i choć ten nie był przyjemny nie dała tego po sobie poznać. Dlaczego to nie mógł być sok jabłkowy? -Nie masz nic przeciwko? - Na te słowa przysunęła się lekko, niemal bezszelestnie, na krześle w stronę mężczyzny, by po chwili przesunąć dłonią po jego ramieniu, a ostatecznie kończąc tę dróżkę delikatnego dotyku na wysokości przegubu. Czy to było odpowiednie miejsce? Może zbyt niewinne? Dopiero po chwili wywnioskowała właśnie to i jedyne na co się w tej chwili zdecydowała, to opuszczenie smukłej dłoni na udo Alberta. Poczuła dziwne ukłucie w podbrzuszu, bo taki gest wykonywała po raz pierwszy, a im dalej musiała się przesunąć ręką, tym bardziej nie czuła pewności w tym wszystkim i nie ukrywała tego nawet, bo konsternacja zawitała w jej spojrzeniu. Smukłe palce zacisnęła na nodze Grimmicka, by po chwili wlepić w niego swoje wielkie oczy o odcieniu głębokiego brązu. -Chyba jeszcze… Nie jestem pewna jak to powinno wyglądać.
Powrót do góry Go down
the civilian
Albert Grimmick
Albert Grimmick
https://panem.forumpl.net/t2689-albert-grimmick#40304
https://panem.forumpl.net/t2691-albert-grimmick#40306
https://panem.forumpl.net/t2690-albert-grimmick#40305
Wiek : 39 lat
Zawód : Artysta
Przy sobie : Szkicownik, ołówek, długopis.
Obrażenia : Nie ma

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyPon Paź 20, 2014 4:34 am

W przypadku Alberta sprawa nie była tak prosta. Nie miał ochoty rozstawać się z życiem, chociaż to od początku nie było z pewnością niebem. Przez pewien czas być może było jego namiastką, ale zaraz potem zamieniło się w piekło w pełnym tego słowa znaczeniu. I co najgorsze, nigdy piekłem być nie pozostało. Grimmick wyróżniał tylko pewne okresy, podczas których ognie lekko zmalały i nie paliły jego skóry z taką dotkliwością jak dotychczas. Tylko, że zamiast się z tego cieszyć, on zadręczał się jeszcze bardziej. Chyba po prostu uwielbiał kiedy życie rzucało mu pod nogi kłody, kiedy na każdym kroku przypominało mu, że nie jest tak ważny, za jakiego się uważa. W upodleniu znalazł normalność, w złości swoje remedium, a w samotności codzienność. Tymczasem w Violatorze spotkał istotę praktycznie niewinną, która jednak prosiła się o sprowadzenie z tej drogi. Czy słusznym było udzielenie jej pomocy? Tego Grimmick nie chciał roztrząsać, bo najzwyczajniej w świecie mógł się rozmyślić.
Zresztą czy naprawdę byłby w stanie ją powstrzymać? Delikatna, filigranowa dziewczyna, która w tej chwili starała się mu za wszelką cenę udowodnić, że wcale nie jest taka bezradna, za jaką ją bierze. Zaoferował pomoc, zapytał czy aby na pewno powinna tu być, a ona tymczasem odpowiedziała mu zachętą. Uważała, że w tej chwili potrzebował kobiety takiej jak ona? W zasadzie potrzebował jakiejkolwiek kobiety i właśnie dlatego tutaj przyszedł. Nie spodziewał się jednak nigdy, że otrzyma kogoś aż tak nietypowego. Elizabeth różniła się w znacznym stopniu od tutejszych kobiet. Nie była tak natarczywa, rozpustna i bezpośrednia jak reszta pracownic Violatora. Dla nich był to jednak chleb powszedni i w pewnym sensie zjawisko pozbawione tej otoczki misterności oraz niedopowiedzeń. Każda praca staje się w końcu nudna i wykonywana poniekąd automatycznie. Tymczasem Grimmick zetknął się w tym momencie z czymś zgoła innym. Jej ruchy były subtelne, delikatne i jak najbardziej zmysłowe. Artysta nie mógł powstrzymać się przed wodzeniem wzrokiem za jej ręką, spojrzeniem na pełne usta zamoczone w alkoholu i zajrzeniem do oczu, które w tym momencie zwrócone były tylko na niego. Do tej pory nie rozumiał dlaczego wybrała akurat jego, ale wszystkie myśli odsunął na bok w momencie, w którym przysunęła się do niego jeszcze bliżej. Miał jej coś odpisać na kartce, ale zrezygnował. Nie zamierzał psuć tego wszystkiego tylko dla potrzeby wymienienia z nią kilku słów.
Uważnie obserwował jak jej delikatna dłoń przesuwa się powoli po jego ręce, a następnie spoczywa na nodze. Musiał przyznać, że już dawno nikt nie obchodził się z nim w taki sposób. Pomimo tego mężczyzna nie mógł powstrzymać dużego uśmiechu, który wkradł się na jego usta w momencie kiedy niewinność Elizabeth ukazała się w pełnej krasie. Nie wie jak to powinno wyglądać? Ależ to żaden problem, a przynajmniej Albert nie widział tutaj nic czego nie mogliby naprawić. Mężczyzna odwzajemnił jej spojrzenie, aby zaraz po tym chwycić jej dłoń w swoją ciepłą rękę i pociągnąć delikatnie w swoją stronę. Jednocześnie druga ręka wskazywała palcem, żeby dziewczyna do niego podeszła. Wtedy już bez problemu będzie mógł ją usadzić na swoich kolanach, tym samym zmniejszając dzielącą ich odległość do minimum. Jeśli Elizabeth naprawdę chce tego wszystkiego doświadczyć, to nie powinna mieć z takim zachowaniem najmniejszych problemów.
Grimmick najpierw delikatnie odsunął jej długie, rude włosy na drugą stronę szyi, żeby mieć wystarczająco miejsca na drobne pieszczoty. Mężczyzna spojrzał jeszcze na twarz Elizabeth, żeby dokładnie zapamiętać jej minę po czym przybliżył się powoli do jej skóry po raz pierwszy dotykając jej ustami. Jego wargi subtelnie muskały ciało niewinnej dziewczyny zupełnie się nie spiesząc. Albert doskonale rozumiał, że mają przed sobą jeszcze całą noc, więc nie musi być nachalny. Mimo tego nie mógł powstrzymać się przed położeniem swojej dłoni na jej kolanie, co było dopiero wstępem. Po chwili jego ręka wsunęła się bowiem pod sukienkę i powędrowała w górę uda cały czas znajdując się jednak na jego wierzchniej części. Musiał przyznać, że już dawno nie czuł się tak podniecony. Miał przy sobie młodą, niewinną dziewczynę, której delikatny zapach drażnił jego nozdrza, a gładka skóra przez długi czas pozostawi na jego palcach to błogie uczucie. Grimmick zatracił się w swoich doznaniach do tego stopnia, że do pocałunków włączył teraz język, który od czasu do czasu powoli przesuwał się po szyi jego wybranki, a ręka znajdująca się pod sukienką przesunęła się na wewnętrzną stronę uda, nadal jednak nie zbliżając się do najważniejszego miejsca. Najpierw chciał sprawdzić jak Effy zareaguje na tak delikatne pieszczoty, co jednocześnie miało być obietnicą, że posunie się o wiele dalej jeśli tylko zaprosi go do ustronnego pomieszczenia. Na razie znajdowali się przecież przy stoliku, więc na zbyt wiele pozwolić sobie nie mogą.
Powrót do góry Go down
the pariah
Effy Wilde
Effy Wilde
https://panem.forumpl.net/t2782-elizabeth-effy-wilde
https://panem.forumpl.net/t2783-spotkajmy-sie-w-violatorze
https://panem.forumpl.net/t2784-effy-wilde
Wiek : 19
Zawód : No nie wiem

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyWto Paź 21, 2014 12:40 am

Eteryczność i delikatność chwil ulotnych bywa czymś niezastąpionym i niepodważalnym. Jest swoistego rodzaju otrzeźwieniem umysłu, który szuka czegoś – nowego. Czegoś, co podnieci, pobudzi, a ostatecznie zmusi do działań, których nawet nie planowaliśmy. Taka fala jest niczym tsunami, bądź cholerny ogień. Niszczą na swojej drodze wszystko. Są niczym Katharsis, a potem przychodzi to, czego wcale nie pragnęliśmy, by ostatecznie zrobić zamęt w naszych umysłach i sprawić, że to co otrzymaliśmy było jedyną alternatywą i żądaniem. Piękna perspektywa, w której człowiek ulega pokusom, ale grzech przecież ma miejsce tylko i wyłącznie w głowie, dopóki nie przerodzi się w czyn, a po tym – staje się… Wyrzutem sumienia, które nawet nie powinno się zrodzić. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Czy zatem nie lepiej żałować rzeczy, których się nie dokonało? Odpowiedź jest niewątpliwie prosta, ale przedstawienie się dopiero zaczęło, by móc wykładać na stół niemal wszystkie karty.
Nie chciała być powstrzymana. Nie chciała być osobą, którą się zatrzyma na pstryk palców. Nie chciała być prowadzona za rączkę w tym świecie, choć niewątpliwie – właśnie tego potrzebowała w tej chwili. Była zagubiona. Niepewna. Czuła się jak brodzi po zakazanych terenach, a szukanie w nich czegoś na wzór właściwego zachowania jest trudniejsze niż początkowo mogło się wydawać. Jej sposób bycia, a także sam fakt, że nadal była nietknięta pozostawiał wiele do życzenia. Mogła zatracić się w tym wszystkim, by ostatecznie poczuć się jak człowiek skończony. Kurwa rynsztokowa? Nic z tych rzeczy. Nigdy wcześniej do nikogo nie należała, a sposób w jaki Albert przywłaszczał sobie jej drobne ciało był przesiąknięty nie tyle erotyką, co władczością jakiej pragnie niemal każda kobieta. Effy raczkowała, uczyła się tego, co wydawało jej się kompletnie nowe… Inne, ale tak cholernie dobre i kręcące. Nie mogła więc się powstrzymać przed tym, by nie wstać i nie usiąść na kolanach mężczyzny, którego naprawdę za kilka chwil prawdopodobnie będzie gościć między swoimi drobnymi, acz smukłymi udami. Kiedy to jej ciało będzie reagowało na zupełnie inną formę pieszczot, by ostatecznie dać upust temu, co narastało w niej przez ostatnie dziewiętnaście lat.
Delikatny pocałunek na szyi wydał jej się czymś nowym. Czymś niewątpliwie uzależniającym, a przynajmniej takie odczucie jej towarzyszyło przy każdym muśnięciu warg jakie jej serwował. Jej mięśnie się napięły, a palce prawej dłoni wbiły lekko w przegub Alberta, co wcale nie miało być ani protestem, ani tym bardziej sugestią, że winien przestać. Nigdy nie piła alkoholu, toteż brała pod uwagę fakt, że procenty zbyt szybko zaczęły buszować po jej organizmie, aż w końcu znalazły odpowiednie miejsce i ulokowały się tam, odbierając cały zdrowy rozsądek. Elizabeth nie wiedziała jeszcze jak przyjmować dotyk mężczyzny. Jej ciało reagowało w jakiś niewytłumaczalny sposób, a gdy do tego poznawania siebie doszła także dłoń Alberta, która zaciskała się na jej kolanie, a następnie przesunęła się na udo… Poczuła niewysłowioną chęć poddania się temu, jakby był to najlepszy afrodyzjak. Zacisnęła nieco szczelniej nogi, by czasem nie dostał się do miejsca, które było tak naprawdę ukryte do tej pory dla wszystkich, a on z łatwością przedzierał się przez kolejne stacje jej smukłej skóry, by bezpardonowo dotrzeć tam, gdzie nie było jeszcze nikogo. Czuła narastające ciśnienie, które krążyło w jej żyłach uderzających o każdy kanalik nerwowy, który został już wystarczająco pobudzony.
-Wyznaczasz sobie ścieżkę mojej przynależności do Twojej osoby? – Spytała nieco zawstydzona, zalewając się nieznacznym rumieńcem, który spłynął na jej policzki, a następnie przesunęła dłoń, którą cały czas trzymała na przegubie Alberta wprost na jego tors. Tam zatrzymała się przy guziczku koszuli, który tkwił na tej wysokości, by niemiłosiernie utrudnić mu oddychanie, dlatego jednym sprawnym… W miarę sprawnym ruchem rozpięła go, by to jej opuszki teraz wodziły na wysokości krtani nieznajomego, a zaraz potem przenosząc się na miejsce, w którym mogła pod cienką tkanką skóry wyczuć pulsującą aortę. Nie kończyła jednak podróży tutaj, bo o to palce Elizy znalazły się tuż za uchem mężczyzny, a po chwili sunęły po żuchwie, która posiadała ten lekki, nieprzyjemny, a może jednak już przyjemny drapiący zarost. Zagryzła dolną wargę, bo sama nie wiedziała czym została pchnięta do takiego działania, ale niewątpliwym było to, że nawet nie panowała nad tym, kiedy jej uda się lekko rozsunęły, pozostając jednak dalej w sferze intymności przed wyuzdanym tłumem. Zwilżyła lekko dolną wargę językiem, by zaraz potem spojrzeć w jego oczy, bo kąsanie szyi, które jej zaserwował musiało nieco poczekać. Palcem wskazującym przesunęła wzdłuż jego linii ust, a chwilę później nachyliła się nad nimi, choć nie w celu złożenia tam pocałunku.
-Zatem… Należę? – Głos dziewiętnastolatki nieco zadrżał, a chwilę później Albert mógł dostrzec jak piegowata twarz Effy zalewa się jeszcze większym rumieńcem, choć tak naprawdę nic nie wskazywało na to, by czuła się skrępowana.
Ups. Kolejny guziczek koszuli został rozpięty.
Powrót do góry Go down
the civilian
Albert Grimmick
Albert Grimmick
https://panem.forumpl.net/t2689-albert-grimmick#40304
https://panem.forumpl.net/t2691-albert-grimmick#40306
https://panem.forumpl.net/t2690-albert-grimmick#40305
Wiek : 39 lat
Zawód : Artysta
Przy sobie : Szkicownik, ołówek, długopis.
Obrażenia : Nie ma

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptySro Paź 22, 2014 12:42 am

Każdy potrzebuje w swym życiu chwili, w której ktoś będzie prowadził go za rączkę niczym małe dziecię. Zresztą czy nim właśnie nie była Effy? Z jednej strony miała już dziewiętnaście lat, ale z drugiej Albert nadal był od niej o dwadzieścia lat starszy i przeżył w życiu o wiele więcej niż mogłoby się zdawać. Może i jego twarz tego nie zdradzała, ciało nie nosiło żadnych znaków, ale piętno odciśnięte na psychice sprawiało, że spoglądał na świat pod innym kątem niż reszta. Miał swoje chwile dobroci i chwile słabości, ale zawsze starał trzymać się prostej. To jednak nigdy mu nie wychodziło. Za to miał nadzieję, że przynajmniej tę sprawę doprowadzi do końca. Oto miał przed sobą wątłą osóbkę, która najwyraźniej czegoś chciała, ale nie do końca wiedziała jak ma po to sięgnąć, jak to osiągnąć. Tutaj z pomocą przychodził Grimmick, który robiąc za przewodnika miał również otrzymać swoistą zapłatę. Czy gra była warta świeczki? Wystarczyło spojrzeć na te drobne dłonie nastolatki, na jej śliczne piegi i szeroki uśmiech. Chyba nikt nie stwierdziłby, że nie warto starać się o nią chociaż przez moment. Niezdarność z jaką wykonywała kolejne kroki, próby przejęcia inicjatywy, pokazania, że jest się tą dominującą i pewną siebie kobietą, która wie czego chce. Po raz kolejny Albert pomyślał, że Elizabeth nie pasowała do tego miejsca. Violator zniszczy w niej wszystko to, co dziewczęce i co ją tak wyróżnia spośród całego tłumu zgromadzonych tu kobiet.
Kiedy usiadła mu na kolana poczuł, że znajduje się już bliżej swojego celu. Tylko czy faktycznie chodziło mu o jedno? W pewnym momencie chciał nawet zaprzestać delikatnych pieszczot i po prostu ją stąd wyprowadzić. Pokusa wzięła jednak nad nim górę i już po chwili smakował delikatnej skóry swojej przyszłej kochanki. Jej reakcje były kolejnym bodźcem, na który po prostu nie potrafił nie zareagować. Zachowywała się tak niewinnie. Chciała, żeby przestał, ale jednocześnie doskonale wyczuwał jej każdy dreszcz. Gdyby naprawdę nie lubiła jego dotyku już dawno by na niego zareagowała. Tymczasem nie powstrzymywała ani jego niezbyt natarczywych pocałunków, ani też ręki, która delikatnie badała fakturę jej ud. Zresztą nie tylko jej zachowanie było nietypowe. Dziwił się sobie również sam Grimmick, który już dawno nie był tak delikatny względem kobiet. Należy wziąć pod uwagę również to, że dzisiejszy dzień nie był jednym z jego najlepszych, a mimo to obchodził się z Effy jak z porcelanową lalką. Starał się jej nie urazić, zbytnio wszystkiego nie przyspieszyć, nie być nachalnym. I jak widać takie zachowanie poskutkowało, bowiem już po chwili poczuł jak guziki jego koszuli ulegają pod naciskiem jej sprawnych dłoni. Nie trzeba było również długo czekać na to, żeby opuszki palców przesunęły się po jego twardym zaroście, sprawiając mu tym samym drobną, aczkolwiek bardzo miłą przyjemność. W takiej chwili jak ta Albert po prostu żałował, że zabrano mu głos. Chciał tyle wyszeptać do jej niewinnego ucha, tyle jej jeszcze nauczyć, a przy okazji lekko skrępować, ale nie miał ku temu sposobności. Za to mógł zrobić coś innego i nie wahał się nawet przez chwilę.
Elizabeth powoli zaczęła bowiem podłapywać jego tempo. Zbliżyła swoją twarz do jego własnej i zalała się kolejnym rumieńcem. Czy naprawdę musiała zadawać tak oczywiste pytania? Nie zamierzał jednak przerywać tego wszystkiego i odpowiadać jej za pomocą długopisu i kawałka kartki. Znał o wiele lepszy sposób na to, żeby zrozumiała co o niej sądzi. Nie do końca rozumiał co miała na myśli, ale doskonale wiedział jak zachowywać się w podobnych sytuacjach. Usta, które jeszcze przed chwilą znaczyły delikatny ślad na szyi, zaczęły się teraz zbliżać do warg Elizabeth, aby po chwili delikatnie je pochwycić i zachęcić do wzajemnego tańca. Czy kradzież pierwszego pocałunku nie jest dla niej wystarczającą odpowiedzią? Zresztą Albert postarał się nie tylko o to. Nie zamierzał przez cały czas być delikatny, więc w pewnym momencie wysunął trochę język, chcąc jeszcze bardziej nakręcić Elizabeth. Skoro spróbowała już jednego, to dlaczego nie miałaby się skusić na kolejną dawkę przyjemności? A to jeszcze nawet nie był początek! Ręka Grimmicka wsunęła się bowiem głębiej, korzystając z tego, że dziewiętnastolatka rozsunęła swe uda. Palec wskazujący przejechał delikatnie po materiale bielizny jednocześnie drażniąc miejsce, które nie zaznało jeszcze męskiego dotyku. Miała to być jednak próbka tego, co ją czeka jeśli pójdzie z nim dzisiejszej nocy. W końcu Albert znał jeszcze więcej sztuczek, które z pewnością przypadną jej do gustu.
Całość trwała jednak tylko niedługą chwilę, po której mężczyzna oderwał się od ust Effy z delikatnym uśmieszkiem na twarzy. Ręka również wróciła na jej kolano, aby po chwili sięgnąć jednak po ten nieszczęsny kawałek papieru. Chciał jej coś zaproponować, chociaż nie wiedział czy aby na pewno się zgodzi.
[i]Mam dla Ciebie jednorazową przepustkę do Kapitolu. Może przeniesiemy się do mnie?[/b] - krótka, ale jakże treściwa wiadomość. Dodatkowo Grimmick wręczył ją prosto w wątłe dłonie swej ukochanej z nadzieją, że nie jest to zuchwała propozycja. Jakież było jego zdziwienie, kiedy panienka Wilde wcale nie protestowała. Niemniej jednak nie chciał nadwyrężać swojego szczęścia, więc zwyczajnie zaproponował, aby chwyciła go pod rękę i razem wyszli z Violatora. Na myśl o tym, że Albert musiałby korzystać z tutejszych łóżek po plecach przechodziła mu gęsia skórka. Zresztą to raczej nie jest odpowiednie miejsce do stworzenia niezapomnianych wspomnień, prawda?

z/t x2
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyNie Lis 16, 2014 9:58 pm

Prawie pamiętał...
Prawie pamiętał?
...którędy do domu.
Kiedyś się zastanawiał, kiedyś – kilka tygodni temu? - nad tym, czy ten przeklęty blok jeszcze stoi, bo już wówczas, kiedy był małym niewinnym chłopcem, ledwo trzymał się w swych fundamentach, szkielet dawnej świetności czy może tanie mieszkanie komunalne. Nie zastanawiał się nigdy, czy mogłoby być lepiej, choć nieraz spotykał się z tym lepszym światem. Codziennie czuł się tak, jakby wyruszał z szarej i ponurej rzeczywistości wprost w ramiona kwitnącej dżungli, uliczek pełnych niebezpieczeństw, a na samym końcu tej szalonej wędrówki wpadał na skrzynię pełną skarbów. I wtedy następował moment, gdy musiał odwrócić się plecami do swojego snu i wrócić do prawdziwości, która przyjmowała go chłodem, ułożonymi w równym rządku ciałami oraz rozedrganym bladym ciałem kogoś, kto kiedyś potrafił promienieć nawet w ciemny zimowy wieczór. To było dziwaczne i niezrozumiałe, jak łatwo było zniszczyć to wszystko, co stanowiło o istnieniu ludzkiej jednostki. Kiedyś nie wiedział, że mogłoby być inaczej, właśnie, lepiej, znowu ten dom, i po drodze do celu – cała wieczność? Ile to będzie jeszcze trwało? Nudna. Przewidywalna zabawa w kotka i myszkę. Powoli się nudził. Toczenie się, wieczne toczenie się na samo dno bywało uciążliwe, momentami uświadamiające i ciekawe, ale powoli zaczęło tworzyć dziwaczną rutynową otoczkę swojskości. I nie było już nic, co mogłoby się zdarzyć, co mogłoby go zaskoczyć. I nie było ludzi, których pokochałby mocniej, nie było ludzi, których znienawidziłby jeszcze bardziej. Dotarł do kresu podróży i czasem czuł wyczerpanie tematu, wyczerpanie wszelakich odczuć, których mógłby doświadczyć. Dokładnie to samo, tak samo jak wtedy. Ale teraz nie mógł wejść o schodek wyżej, nie było substancji, która porwałaby go gdzieś indziej, to jeszcze bardziej zakłamanego i wygładzonego świata niż ten, w którym się teraz znajduje. Zazdrość, nienawiść, wściekłość, przywiązanie, ból rozstania – gdzieś po drodze utknął, utknął w środku obracającego się okręgu, za szybko to wszystko, za szybko. I nie rozumiał, którędy mógłby dać ujście swojej niemej irytacji, bo coś go rwało, trzęsło nim, doprowadzało do furii, bo chciał ruszyć przed siebie, dotrzeć dokądś, ale przed nim widniała murowana ściana, jakby kraniec, i nie mógł się przebić, choć usilnie próbował. I znowu to samo, znów wyczerpanie środków, znów wszystko było znajome, tak znajome i przeżarte, że nie potrafił znaleźć w tym odrobiny rozrywki.
Było jeszcze coś, ale dowiedział się o tym dopiero potem, kiedy rzeczywiście miał powód, aby móc tak właśnie sądzić. Nadal był zły, urażony, nadal był rozdarty pomiędzy godnością oraz dziwacznym chorym przywiązaniem do dawnych spraw i obowiązków. To było tylko siedem miesięcy. Może odrobinę więcej. Ale tylko odrobinę. I koniec. Ale zabawę czas zacząć, odpuszczenie grzechów, przeklętą pokutę za niesione na barkach pseudo winy, do których w dalszym ciągu podświadomie się nie przyznawał.
Wpadł do środka, trochę zbyt energicznie, trochę zbyt pewnie, ale to było zbyt znajome, by mógł to rozegrać inaczej i by mógł bać się lufy wymierzonej w jego drugą nogę. Halo, jesteś gdzieś tam? Ukryty za zasłonką swojego pieprzonego pokoiku? Ależ wspaniale, wiedz, że na ciebie czekam. Usiadł przy stoliku, oparł się o średnio wygodne oparcie i czekał wiernie na kelnerkę, która prawdopodobnie go nie znała, ani on nie kojarzył jej więc mógł kontynuować dobrą zabawę:
-Poproszę Fransa na białym winie, najlepiej zaraz teraz lub już – uśmiechnął się tylko, po raz pierwszy tego dnia. I to było ciekawe odkrycie, bardzo ciekawe. A mianowicie: nowy żyrandol? I odrobinę szybciej bijące serce, choć czy to możliwe u kogoś, kto żyje tak szybko?
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyPon Lis 17, 2014 11:05 am

Od czasu kiedy słynny w Kwartale i przede wszystkim w „Violatorze” Mathias le Brun wpadł i zrobił wielką burdę z żyrandolem w tle, Frans odseparował się niejako od klientów i ludzi w ogóle. Przestał przyjmować ich z takim samym kredytem zaufania jak kiedyś, być może bał się, że przysłowie: „Daj palec, a wezmą rękę” spełni się drugi, trzeci i kolejny raz. Część ludzi została zwolniona z tak zwanego „automatu”, bo zwyczajnie byli dla niego zbyt leniwi, a dla takich nie było tutaj już nigdy dłużej miejsca. Przecież nie może wiecznie bawić się w protektora osób bezbronnych. Ci, którzy nie potrafili wziąć się do roboty zostali z niej po prostu zwolnieni, a ci umiejący pracować – oni mogli czuć się bezpiecznie. On sam stał się jakoś bardzo rozgoryczony i jedyne co go obchodziło to budżet i to czy zarabia. Ba, w ostatnich czasach doszło do tego jeszcze zagadnienie dotyczące uzbrojenia, np..: „Czy starczy amunicji na obronę Violatora jak pomordują wszystkich w gettcie?”. Wydawałoby się to nieco dziecinne i głupie, ale on naprawdę nie wiedział czego powinien się spodziewać po nowym Prezydencie. O ile Coin była wredna, ale przynajmniej pozwalała się bawić w szachy, o tyle Tibalt Adler nie był tak „kochany” i reprezentował się jako sztywny ciołek, sztywniejszy nawet od trupa.

Tego dnia Frans zajęty był ręcznym wypisywaniem papierów, które miał rozesłać po przyjaznych mu ośrodkach z ponowieniem pytania o coś w rodzaju sojuszu handlowego. Generalnie był bardzo zajęty, bo do tego wszystkiego dochodziło ponowne rozważenie czy dana firma, ośrodek, et cetera jest wart ponownej uwagi „Violatora” czy też i nie. A jak wart to jak bardzo? Także kiedy do jego biura niemalże wbiegła kelnerka, on nawet nie wejrzał na nią choćby i miała celować w niego dubeltówką. Dopiero kiedy się odezwała, że jakiś nieznany typ wypytuje o niego, podniósł nieco głowę, zerknął na nią poirytowany i westchnął. Typ! Dobre sobie, „typów” było tutaj co niemiara, przecież „Violator” robi tak czy siak za główny punkt wszelkich, antyrządowych działań. Niemalże każdy kto tu przechodzi nienawidzi nowej siły bardziej niż komorników. Tak czy siak, pomimo ignorowania kelnerki, ta wciąż nalegała jak oszalała, żeby przynajmniej ocenić owego „typa”, czy czasem nie będzie niebezpieczny. Dopiero po kilku takich błaganiach Frans wstał od swojego biurka, podszedł do okna wychodzącego na bar i rozejrzał się po całym pomieszczeniu. Po chwili zerknął na kelnerkę, która wydawała się tracić kolory na twarzy i po chwili kiwnął jej głową, że ma odejść.

Co Mathias le Brun ponownie robił w tym miejscu? Czy on, Frans, powinien w jakikolwiek sposób zareagować i odstrzelić mu łeb czy też może zachować zimną krew i spróbować z nim porozmawiać? W sumie potrzebował w „Violatorze” ludzi, którzy doskonale wiedzą na czym polega bardziej zaawansowana rola wyniszczania ludzi pro-rządowych i związanych z rządem. Tylko czy le Brun wróciłby tutaj po to, żeby na nowo zacząć pracować dla Fransa? A co, jeżeli ma na celu ponowne ośmieszenie go i to znowu przed klientami? Chyba nic mu nie pozostało do stracenia, a najwyżej – mógłby ponownie wyrzucić tego jegomościa z baru. Założył więc marynarkę i ruszył w stronę bocznej klatki schodowej, potem przez kuchnię do baru i z baru (zabierając przy okazji ze sobą ochroniarza) na parkiet zastawiony stolikami, prosto w stronę le Bruna.

- Czego tym razem potrzebujesz?
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyPon Lis 17, 2014 1:14 pm

Powoli zaczynał wierzyć w to, że owy jegomość nie postanowi wyjść ze swojej królewskiej komnaty do biednego plugawego plebsu. Jeszcze chwila, dawał temu jeszcze chwilę, naprawdę, bo tu nie chodziło o cierpliwość ani o żadne pieprzone odruchy, którymi wykazywał się normalny logicznie postępujący człowiek – a przede wszystkim dorosły. Ani to zgorszenie, ani uraza, a coś całkowicie odmiennego, jakaś pseudo ciekawość, ale nie, broń boże, nie był ciekaw ile zmarszczek na chudej twarzy Fransa pojawiło się tym razem ani czy ten starzec jeszcze stoi na nogach czy muszą mu pomagać wchodzić po schodach. I znów wnikamy do tego zaćpanego chorego umysłu, analizujemy i próbujemy wydobyć choć krztę rozumu, kiedy napotykamy na niezrozumiałą przeszkodę – kolejną myśl. Chodziło o coś tak prymitywnego, coś tak naturalnego, że zdziwiłby się sam sobie, gdyby rzucono w mu w twarz jego egoizm. Znowu pojawiasz się tu z pustymi kieszeniami, nie wnosisz nic oprócz swojej własnej arogancji oraz ślepej potrzeby zrozumienia, która powinna wypalić się dawno temu oraz tak bardzo niezrozumiałej chęci poczucia tego na własnej skórze. To twój własny umysł ciebie ogranicza, stawia ci granice i podpowiada, czego nie powinieneś robić. Choć wydawałoby się, że jego granice sięgają daleko, mury wybudował ciasno przy sobie, jakby to miało pomóc w bezproblemowej i prostej egzystencji, a w rzeczywistości sprawiało, że wszystko co ludzkiej było mu obce, trudne do wykonania, kiedy już chciał się na to zdobyć. Przykładem mogłaby być rozmowa, zwykła rozmowa godząca spory, a nie wściekły ryk, rzeka przekleństw wyrażające ugodzoną dumę, która dawała o sobie znać w tak paradoksalnych momentach, a gdy potrzebował jej głosu, chowała się za jego ślepym instynktem niesienia pomocy, jego ślepą miłością do czegoś, czego nie mógł nawet objąć – do własnej nieprzymuszonej niewoli. Narkotyki sprawiały, że był więźniem, pieprzonym więźniem własnego umysłu, wytaczały prostą ścieżkę i choć ktoś mógłby zarzucić, że jest nierozsądny, narwany, że nie potrafi postawić sobie granic, za które nie będzie wychodził, to w praktyce ciągle dążył tą samą drogą, kręcił się niczym ziemia wokół swojego własnego słońca. Czasem coś wybijało go z rytmu, ale tłumił to, skutecznie to tłumił. Tylko życie w martwicy, w wiecznym zachowaniu swoich kaprysów powoli zaczynało nużyć i wyżerać od środka. Jego własne ciało powoli zaczynało być ciężarem, a teraz, jakby to zależało tylko od tego, serce przyspieszyło, spinał mięśnie w irytującym oczekiwaniu na zagładę własnej dumy i odpowiedzialności za czyny. To był wstyd? Nie, to była wściekłość, że wraca do kogoś, niby skruszony, że chce wziąć na barki czyjeś winy, że dostał najpierw w twarz, a teraz przychodzi po kolejny policzek. Ale tu nie chodzi tylko o to, prawda? Chodzi o coś więcej.
-Nie stęskniłeś się, ja pieprzę, gdzie miliony uścisków i całusów dla swojego pracownika miesiąca? - mruknął lekko zdezorientowany, ale nadal skupiony na twarzy człowieka, którego, jak mu się zdawało, znał dobrze, ale teraz, gdy znowu stawał przed tym samym obliczem, wszystko wydawało się obce i nieosiągalne. Gorzej, było gorzej niż przypuszczał – Syn marnotrawny wrócił – oświadczył wyniosłe zakładając nogi na stół – Czyli ja – dodał po chwili rozkładając ramiona jakby do uścisku, aby następnie skrzyżować je na klatce piersiowej – Gdzie bal na moją cześć?
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyNie Lis 23, 2014 9:21 pm

Mathias le Brun – człek jak zwykle nader imponujący pod względem chamstwa i zbyt wielkiej szczerości. Można by było rzecz, że właśnie z tego, wyżej wymienionego powodu, wydawał się w pewnym sensie szalony. Zresztą, pod samą szaleńczość można by było podpiąć jeszcze kilka innych faktów – przede wszystkim jego sposób bycia, uwielbienie do narkotyków, miłość do wplątywania się w tarapaty i to, że potem narzekał iż w te tarapaty się pakował. Ba! Do owego narzekania należałoby dodać jeszcze jedną rzecz – nienawiść do swojego byłego szefa, Fransa, którego wcześniej ponoć tak bardzo lubił albo przynajmniej wydawał się lubić i wydawało się, że oznajmiał, że tak rzeczywiście było.

Teraz wszystko zostało zmienione. Po wielkiej burdzie kilka miesięcy temu czy tak ile czasu wstecz wszelkie przyjazne relacje na linii Lyytikäinen – le Brun zostały zerwane. Tego zwyczajnie nie dało się wybaczyć. Jaki właściciel wytrzymałby tak chamski sprzeciw kogoś, kto w końcu podpisał się pod tym, że będzie wykonywać ciężką robotę w zamian za pieniądze i inne przyjemności? A jednak, le Brun musiał pokazać (według Fransa oczywiście), że jest prostakiem i gburem niegodny zaufania.

W takim razie dlaczego szef Violatora zszedł na dół? Bo był w ciężkiej sytuacji. Nowy Prezydent Panem nie był tego samego pokroju co Alma Coin. Ba, ta wydawała się być aniołem i błyskotliwym mózgiem przy tym ekonomicznym tępaku, który bądź co bądź niszcząc siebie wyniszczał także i interesy Violatora czyli interesy samego Lyytikäinena. Frans na gwałt potrzebował ludzi z którymi kiedyś był połączony interesami. Tych, których owe interesy potem z nim rozdzieliły. Jednym z nich był le Brun i oby to spotkanie miało doprowadzić do połączenia dawnych sił.

Wciąż jednak nie dało się ukryć, że Mathias był chamem i to twierdzenie potwierdzało jego obecne zachowanie w Violatorze, jego ton i sposób mówienia. Frans normalnie mógłby znieść, ale nie po jego świeżych i niezagojonych ranach… Stąd też szef Violatora miał wybór – siedzieć dalej i słuchać oszczerstw albo mieć wszystko gdzieś i pokazać le Brunowi, że to nie on tutaj rządzi.

Vuk, wiesz o co chciałbym cię w tym momencie poprosić, tak? – mruknął Frans w stronę rosłego ochroniarza i chodziło w tym zdaniu o „grzeczne” odprowadzenie le Bruna do drzwi, na co otrzymał pozytywną odpowiedź w postaci skinienia głowy. – Chyba, że wiesz… – dodał zaraz. – Na wieczornym zebraniu uwzględnij to w swoim słownym raporcie. Życzę miłego dnia, le Brun. Do widzenia.

Lyytikäinen chyba przestał wierzyć w to, że ludzie są zdolni do zmiany. Wystarczyło przecież popatrzeć na le Bruna, a ten był potwierdzeniem tego. Wciąż jednak miał głupią nadzieję, że Mathias potrafi jednak zachować się normalnie, bez tych swoich zagrywek polegających na wyolbrzymieniu swojego ja. Gdzie ci ludzie gnają? I po co to wszystko ludziom było potrzebne? Nie wiedział, ale nie miał czasu nad tym rozmyślać, bo ważniejsza była obecnie walka o utrzymaniu handlu i nie daniu się wyruchać jakiemuś kolesiowi, który był nazywany „Prezydentem”. Nic dziwnego, że Frans postanowił ruszyć w stronę kuchni.

/zt Kuchnia
Powrót do góry Go down
the civilian
Jaimie Hearst
Jaimie Hearst
https://panem.forumpl.net/t2330-jaimie-hearst#33035
https://panem.forumpl.net/t3575-dzejmi
https://panem.forumpl.net/t2484-jaimie-hearst
https://panem.forumpl.net/t2617-kapitolinska-komuna-nad-votre-mommy#37987
Wiek : 34 lata
Zawód : trener w Ośrodku Sportu i Rekreacji
Przy sobie : paczka zapałek, paczka papierosów, medalik z małą kapsułką cyjanku w środku
Znaki szczególne : kolorowe ciuchy w szarym tłumie

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyPon Lut 09, 2015 12:28 am

| czasoprzestrzeń przed posterunkiem

Codziennie po pracy wędrował do Violatora, gdzie przepijał pół swojej pensji, drugie pół wydając na okazjonalne zabawy z paniami, których pokoje znajdowały się nad barem. Należało doceniać takie miejsca, póki jeszcze istniały. Miejsca, w których szerzyła się rozpusta, spadały żyrandole, a klientela była tak zróżnicowana, że aż ciekawa. Jaimie był tutaj stałym bywalcem i wielkim fanem, przynajmniej od czasu zamknięcia go w getcie. Violator był ostatnią przystanią pamięci po wielkim Kapitolu, do którego niegdyś tak ciągnęło młodego Hearsta.
Wchodząc do środka pomyślał nagle, że powinien mieć już swój ulubiony stolik, ale zaraz po tym przyszło mu do głowy, że wieczory zazwyczaj i tak kończyły się przysiądnieciem się do nieznajomych, który po kilku kolejkach stawali się już kamratami i głośno zapewniali o wzajemnym szacunku. Rozejrzał się po pomieszczeniu, posłał powitania tam, gdzie wypadało je posłać i podszedł prosto do baru, zajmując miejsce na jednym z wysokich stołków. Puścił oczko do barmana (miał to szczęście, że obie płcie interesowały go tak samo, podwajała się szansa na kolejkę na koszt firmy) i zamówił to, co zwykle, a już po chwili szklanka whisky wylądowała przed nim na blacie. Gdyby odwiedził to miejsce z pewnym wziętym prezenterem telewizyjnym, być może zamówiłby jakiegoś pedalskiego drinka, ale dziś czarował solo.
Ktoś się dosiadł, ktoś sobie poszedł, barman wtrącił swoje trzy grosze... czas mijał, a towarzystwa nie brakowało, co wprawiało Jaimiego w dobry humor. Nie lubił pić sam, lubił za to rozmawiać i szerzyć swoje poglądy dalej, opowiadając o nich nawet tym, którzy nie chcieli go słuchać.
- Za wszystkich naiwnych, którzy wsiedli do pociągu z własnej woli i bawią się w Dwunastce bez kropli alkoholu! – wzniósł szyderczy toast, nawiązując do niedawnych wydarzeń na peronie w getcie. Kto był tak głupi, by dobrowolnie zgłaszać się do przesiedlenia? Na pewno nie on.
W ulicznej ankiecie powiedział już, co sądzi o wywózkach, nie zawahał się użyć ostrzejszych słów. W Violatorze nie mógł już być tak bezpośredni, w końcu nie wiadomo, czy nowopoznany kumpel od kieliszka nie okaże się być zdradziecką świnią (gdzie te czasy, gdzie przynajmniej było wiadomo, że świniami są wszyscy wokół?!). Zerknął więc przez ramię, upewnił się, że nie podsłuchuje go nikt nieznajomy i rozpoczął swój wywód, którego słuchaczami mogli zostać wszyscy znajdujący się obecnie w okolicy baru.
- Rozporządzają nami jakbyśmy byli bydłem z Dziesiątki, wyciągają nas z domów i każą harować dla ich widzimisię. A co my z tym robimy? Absolutnie nic, siedzimy na tyłkach i mamy nadzieję – zakpił, przewracając oczami – Gdzie jest Kolczatka? Obrońcy uciśnionych pochowali się jak szczury. Tylko patrzeć, aż wparują tu Strażnicy i nam też karzą się wynieść. Niedoczekanie!

Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyPon Lut 09, 2015 10:59 am

/Po rozmowie z Mathiasem

Październik. Smutny, deszczowy, kipiący. Ach, te atrakcje Kapitolu. Jak nie bieda i nędza to ulewa i nędza, połączona z biedą. Można było cieszyć się z jednego powodu – w końcu może uda się zalać tych nowych burżujów. Zawsze jakaś forma atrakcji i satysfakcji zostaje osiągnięta, prawda? No a przecież mogli osiedlić wszystkich byłych, bogatych i niebogatych mieszkańców Kapitola tuż przy rzece i cały rząd Coin, a obecnie i nowy Prezydent mieliby z głowy wiele setek istnień K.O.L.C.-a i to bez strat ekonomicznych! A tak? To tylko marnowanie pieniędzy. Ponadto dano Fransowi kolejny przykład do śmiania się z tych wszystkich głąbów. Oczywiście byli oni głąbami w jego mniemaniu. Październik. Miesiąc beznadziejnych refleksji, grypy, powodzi.

Sam miał ogrom problemów. Na piętrze szalała grypa, która miała mu przynieść sporo strat finansowych... być może nie takiego rzędu jak bunt le Bruna kilka miesięcy temu, ale jednak. Straty to straty, nawet te minimalne. Poza tym szkoda mu było dziewczyn. Od prawie roku bez urlopu, co prawda mógłby im go zrobić, ale to oznaczałoby kolejne straty i brak możliwości do buntu przeciwko rządowi. A każdy chciał się uwolnić z K.O.L.C.-a. Bunt dawał ku temu możliwości. I co tu poradzić? Latał od kuchni do pokojów chorych dziewcząt i zanosił im marne zupki, ugotowane jakimś cudem nie na gazówce, ale dzięki pomysłowości nowego kucharza dało się to jakoś wykonać. Co wymyślił? Nie miał pojęcia, bo nie widział kotła na podwórku. Nie miał czasu tam się przechadzać, tak jak to bywało wcześniej. W każdym razie i tak kucharz zwrócił mu uwagę na ten problem, że gazówka jest obecnie zbyteczna i trzeba pomyśleć nad czymś innym, o jakimś innym sprzęcie do gotowania (nawet prowizorycznym, byleby znajdowało się ono w jako takiej ciepłej kuchni) albo skończy się to jedzeniem suchego jedzenia.

Potem bar, w barze też było ciężko, bo jedna z dziewczyn nawiała, druga rozchorowała się jak panie z góry i dupa blada. Kiedy więc usłyszał, że na zmianie jest jeden barman, który (co oczywiste) samotnie haruje to nawet jego skamieniałe serce się ruszyło i stwierdził, że zastąpi go na chwilę by ten mógł choć na chwilę odpocząć. Słysząc z kolei co wygaduje jeden z jego stałych klientów pokręcił głową, wziął kufel i nalał piwa, które pewnie nie miało takiego smaku jak to, które sprzedawał w tym barze przed dyktaturą Coin (jeżeli można to tak nazwać) i zaniósł go na górny stolik.

Jak tak dalej pójdzie to cię w końcu zamkną. Już niejeden raz tak się tutaj działo. A w najgorszym przypadku sami wywiozą cię do tej dwunastki – westchnął Frans. – Na mój koszt, żebyś nie paplał tak głośno, bo nie wszystkim można tutaj ufać. – Na jego twarz wszedł jakiś nieciekawy uśmiech, który miał uchodzić za życzliwy. Ostatnio w ogóle miał problemy z uśmiechaniem się i okazywaniem jakichkolwiek pozytywnych emocji. Być może było to winą zbyt dużej ilości problemów, być może nie. Mimo wszystko nie było mu tak bardzo do śmiechu jak dawniej. Już miał odejść, kiedy nagle go oświeciło dlaczego w ogóle podszedł do stolika Jaimiego. Po pierwsze, żeby zwrócić mu uwagę aby mówił ciszej, do osób, które zna i jest pewien, że nie będą kłapać dziobem przed Strażnikami. Po drugie miał ważną informację do przekazania, która wiązałaby się z tym o czym była mowa wcześniej: – Na piętrze panuje grypa, więc przykro mi, ale dzisiaj nie pociupciasz. No, chyba że chcesz stać się brzydką pigułą-karmicielką.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jaimie Hearst
Jaimie Hearst
https://panem.forumpl.net/t2330-jaimie-hearst#33035
https://panem.forumpl.net/t3575-dzejmi
https://panem.forumpl.net/t2484-jaimie-hearst
https://panem.forumpl.net/t2617-kapitolinska-komuna-nad-votre-mommy#37987
Wiek : 34 lata
Zawód : trener w Ośrodku Sportu i Rekreacji
Przy sobie : paczka zapałek, paczka papierosów, medalik z małą kapsułką cyjanku w środku
Znaki szczególne : kolorowe ciuchy w szarym tłumie

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyPon Lut 09, 2015 2:59 pm

Los musiał mu sprzyjać, skoro przyprowadził do niego samego właściciela tego przybytku, a na dodatek kufel piwa na koszt firmy. Jaimie uśmiechnął się na widok Fransa, przyjął jego dar z chęcią i wskazał miejsce obok siebie, by panowie mogli porozmawiać na poważne tematy. Nie był przedsiębiorcą, nie rozporządzał niczym, poza własną pensją, ale jednak nawet on nie był tak głupi i ślepy by nie dostrzec, że biznes nie prosperuje ostatnio zbyt dobrze. Zresztą, czy gdziekolwiek w getcie żyło się dostatnie? Otóż nie.
- Dziękuję, towarzyszu – docenił dbałość o klienta i jego wolność, może faktycznie trochę się zagalopował, dlatego następną kwestią uraczył już jedynie Fransa – Nie wybieram się do Dwunastki i tobie też nie polecam, ale trzeba coś zrobić, bo zaraz wywiozą ci resztę pracowników. Ani się obejrzysz, a będą rozbierać budynek.
Nie chciał być pesymistą, miał nadzieję, że roztaczając tak okropne wizje, będzie w stanie potrząsnąć Fransem. Przecież Violator nie mógł przepaść, zniknąć ot tak z mapy rozrywkowego Kapitolu (nie oszukujmy się, był sławny nawet za murem). Wyglądało jednak na to, że jego szef sam musi radzić sobie z niedogodnościami, dlatego Hearst był bardziej niż chętny do pomocy.
- Grypa! – zakrzyknął, faktycznie nieco zawiedziony zaistniałym faktem – Kto ją wyleczy? Na pewno nie rząd, oni już dawno spisali nas na straty. Jesteśmy zdani tylko na siebie – że też właśnie dziś zebrało mu się na takie narzekanie.
Ciekawe, czy Ginsbergówna też złapała to cholerstwo? Złego diabli nie biorą, ale zanotował w pamięci, by odwiedzić ją później, przynieść jakiejś zupki albo wódki, która zaraz przecież powinna postawić ją do pionu. Zapuszczanie się na piętro, gdy szalała tam epidemia, było ryzykowne, ale lubił tę rudą wariatkę.
Sięgnął po kufel, upił trochę piwa, rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu i dopiero po dłuższej chwili zdecydował się nachylić w stronę Fransa.
- Jakie plany na utrzymanie biznesu? – zapytał grzecznie, badając teren. Sam bardzo chętnie zająłby się już obmyślaniem strategii odnośnie ratowania tego przybytku i własnego tyłka, oczywiście, ale musiał wiedzieć, w jakim nastroju znajduje się szef Violatora. Nie chciał go przecież już na początku zrażać do snucia niecnych planów.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyPon Lut 09, 2015 4:32 pm

Czy warto było przysiadać się do Jaimiego w momencie, kiedy dookoła było tak dużo klientów? W sumie, bar nie zając – nie ucieknie. Jeżeli ktoś będzie czegoś chciał to pewnie i zawoła (lub krzyknie, lub wrzaśnie), wtedy z kolei Frans ruszy tyłek i obsłuży tych, którzy będą tego chcieli. Usiadł przy stoliku Hearsta i założył nogę na nogę. W głowie jednak wciąż kłębiły się myśli o tysiącu spraw, które należało w bardzo szybkim czasie załatwić. Bar podupada (jeżeli nie upada), ludzie znikają z Kwartału, co tu robić, co tu robić? Trzeba ruszyć tyłek i otrząsnąć się ze wszelkich panieńskich nastrojów. To niepodobne do mężczyzny, żeby użalać się jak baba, prawda?

Ponadto Jaimie miał rację. To znaczy, nie powiedział tego wprost i być może nie miał tego na myśli, ale tak czy siak powodował u Fransa skłonność do myślenia, że teraz należy mieć głowę na karku a nie popadać w abstrakcyjność o nie-wiadomo-czym. Co zrobić, żeby nie doprowadzić do upadku Violatora? Zaczął aż pukać palcami o jedno ze swoich kolan.

A no grypa – przytaknął. – Nie wiadomo, ale póty co wszystko jest w porządku, jeżeli można to nazwać porządkiem. – Ciężko mu było, ale jakoś trzeba się trzymać, żeby nie dostać na głowę, a przecież blisko był takiego stanu. – Gorzej z całą sytuacją wokoło. Sytuacja wewnętrzna to pikuś w porównaniu do sytuacji zewnętrznej. To co nasze da się opanować w przeciwieństwie do tego co obce, a co miesza się w sprawy nasze, co jest nie do opanowania, bo jest rzeczą zmienną. – Nie miał pojęcia czy wytłumaczyć to wszystko zrozumiale. W każdym razie nie chciał zbyt wiele zdradzać, a z drugiej strony chciał dać sygnał, że poradzi sobie, że na pewno coś wymyśli, jeżeli już coś nie pojawiło się w jego głowie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jaimie Hearst
Jaimie Hearst
https://panem.forumpl.net/t2330-jaimie-hearst#33035
https://panem.forumpl.net/t3575-dzejmi
https://panem.forumpl.net/t2484-jaimie-hearst
https://panem.forumpl.net/t2617-kapitolinska-komuna-nad-votre-mommy#37987
Wiek : 34 lata
Zawód : trener w Ośrodku Sportu i Rekreacji
Przy sobie : paczka zapałek, paczka papierosów, medalik z małą kapsułką cyjanku w środku
Znaki szczególne : kolorowe ciuchy w szarym tłumie

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyWto Lut 10, 2015 12:18 pm

Do Jaimiego zawsze warto było się przysiąść, bo oprócz narzekania, podziwiania i żartowania, czasem służył także nowinkami z posterunku, na którym pracował. Dla niektórych zainteresowanych były to całkiem wartościowe informacje, dlatego Hearst w pracy miał zawsze oczy dookoła głowy i uszy wszędzie, gdzie się dało. Wychodził na tym nie najgorzej, skoro jeszcze nie wywalili go na zbity pysk. A jeśli to się kiedyś stanie, przyjdzie w łaskę do Fransa i zapyta go, czy nie potrzebuje barmana. Dni Chłopca do Towarzystwa minęły bezpowrotnie razem ze świetnością Starego Kapitolu.
Grypa w końcu minie, ale pierwsze ziarno wątpliwości zostało zasiane, Jaimie mógł obserwować minę swojego towarzysza i domyślał się, o czym teraz myślał. No, ale Hearst nie naciskał, właściciel Violatora musiał sobie uporządkować wszystko sam, tylko wtedy podejmowanie decyzji miałoby jakikolwiek sens.
- No to za szybki powrót zdrowia na piętrze – uniósł lekko kufel i upił spory łyk piwa, toastem odczyniając zaklęcie i będąc przekonanym, że dziewczyny już niebawem wrócą do formy. Nie tylko dla jego przyjemności, oczywista.
Enigmatyczna odpowiedź Fransa kazała mu sądzić, że mężczyzna coś już planuje, albo właśnie subtelnie daje znać Jaimiemu żeby odpieprzył się z tym swoim knuciem i szukał rozrywki gdzieś indziej. Tak czy inaczej, Hearst trwał na swoim posterunku stałego bywalca i wiernego klienta, nie odchodząc od stolika.
- Sytuacja dookoła może się poprawić – odpowiedział, opierając się wygodnie na oparciu krzesła, spoglądając na swojego rozmówcę tak, jakby właśnie znajdowali się na biznesowym spotkaniu, a nie w bu… klubie muzycznym – Ale tylko wtedy, jeśli ktoś z zewnątrz zechce nas wesprzeć. Potrzebne są pertraktacje, umowa i przede wszystkim działanie!
Jasne, że chciałby żeby Kolczatka ruszyła wreszcie swoje cztery litery, przywlokła się do getta i pomogła jego mieszkańcom, ale póki co, mógł liczyć tylko na siebie. Nie oznaczało to jednak, że nie wierzył w porozumienie pomiędzy opozycją, a kimś, kto miał głowę do interesów. Czy taki ktoś siedział właśnie przed nim? Hearst bardzo chciał w to wierzyć.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyWto Lut 10, 2015 1:09 pm

Coś w takiego dziwnego było w tym wszystkim. Frans powinien pomyśleć nad planem biznesu na spokojnie, bez żadnych Mathiasów, bez kogokolwiek kto by mu przeszkodził. Czyli wychodzi na to, że najlepiej myśleć wtedy, kiedy większość albo przynajmniej spora część klientów Violatora „umiera” w oparach wódki na blatach stołów. Najpierw jednak trzeba było przetrwać do około trzeciej lub czwartej nad ranem. W zależności od wytrzymałości stałych bywalców.

Toast, który zaproponował Jaimie był nieco pocieszający, jednakże był to tylko zwykły symbol wsparcia. Te z kolei dodawało jedynie trochę otuchy na duchu, ale nie pozwalało na faktyczne załatwienie problemu szalejącej grypy. A co jak wszyscy pracownicy się rozchorują? Toż to by był największy koszmar, który mógłby się wypełnić w ciągnącym się paśmie złych wydarzeń przytrafiających się Violatorowi.

Nie podziękuję – wymruczał lub wręcz cicho warknął w odpowiedzi, przypominając sobie zabobonną babkę od strony matki, która czasem przychodziła do domu jego rodziców po pieniądze na jakieś gry hazardowe, w które uwielbiała grać i która zawsze powtarzała, żeby nie dziękować, gdy ktoś życzy ci czegoś dobrego, bo można przegrać rozgrywkę pokera w ten sposób. – Wie Pan, Panie Hearst... Gdyby nie zmienność może miałbym jakieś szanse... a tak to prędzej pocałuję swoją własną dupę niż uda mi się nawiązać od znikomy kontakt z nowym Prezydentem – westchnął ciężko, jakby cholernie bolał go sam fakt o tej nowej sytuacji jaka działa się w państwie Panem i w ogóle w sercu tegoż kraju – Kapitolu.

Siedział tak, z markotną miną... tak jak gdyby przed Panem Hearstem siedziała persona z wieloletnią depresją. Stukał tymi swoimi przeraźliwie chudymi i długimi paluchami o równie mocno wychudzoną szkitkę... i nagle. Jakiś promyk radości wpadł na jego mordę. Zerknął na Jaimiego. Oczywiście! Na bogów... zapomniał o najbardziej znanym, najstarszym sposobie dezintegracji państwa. Jak on śmiał zapomnieć! Toż tym sposobem ziemia rozporządzała się od najstarszych dziejów.

Na Lokiego, Odyna, Tyra i Baldura! – Wykrakał nagle i złapał momentalnie Jaimiego za ramię, niemalże chwytając go za bark, zacisnął mocno palce na jego bluzce. – Postawię ci drugie piwo, lepsze od tego. Przypomniałeś mi o czymś. Potrzebna mi jest jedna rzecz... chcesz pomóc? – Brzmiał co najmniej niezrozumiale, ale nie obchodziło go to. – Szara strefa i najmniej ważne osoby – biadolił jak nakręcony. – Czy mogę tobie zaufać, Panie Hearst?
Powrót do góry Go down
the pariah
Evelyn Noel
Evelyn Noel
https://panem.forumpl.net/t235-evelyn-noel
https://panem.forumpl.net/t250-evelyn-s-relations
https://panem.forumpl.net/t1297-evelyn-noel
Wiek : 23
Przy sobie : dokumenty, klucze, telefon

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyWto Lut 10, 2015 8:47 pm

|from nowhere

Tak, odważyła się… Nie, inaczej, zachciało jej się wrócić na stare śmieci. Violator stał jak stał, nikt go jeszcze nie wysadził jakimś cudem. To dobrze. Może najwyżej kilku ludzi wysadziło, ale to drobny szczegół. Nie wiedziała na kogo liczyć w środku, spotkanie z kimkolwiek byłoby nienaturalne, jak kolor włosów Ev jeszcze parę miesięcy wstecz. Stanęła przed drzwiami i gapiła się w nie przez chwilę, po czym weszła do środka i… uśmiechnęła się. Czując ten zapach, który niektórzy nazwaliby smrodem i słysząc ten hałas. Stęskniła się za tym. Bo ponoć do wszystkiego można przywyknąć, nawet do wiszenia na szubienicy. Nawet do widoku ludzi staczających się nad kieliszkami. Nawet do Fransa… Właśnie, ciekawe czy ją jeszcze pamięta. Raczej nie zapomniał przez upływ czasu, jak już co, to przez wzrost promili alkoholu we krwi. Poprawiła kucyka i przejechała po włosach, które, jak to bywa w kwartale… Nie, nie w kwartale, w getcie, ciągle zapomina, że zaczęto to nazywać po imieniu… A wiec po włosach, które, jak to bywa w getcie, wołały o pomstę do nieba. I do tego były mokre. Podeszła do stolika, usiadła na krześle, nawet nie pytając czy przeszkadza. Jak będzie przeszkadzać to dostanie kopa, który jasno ją o tym powiadomi.
– Córka marnotrawna wróciła. – Powiedziała i wyszczerzyła się do rozmówców. Co z tego ze przerwała im rozmowę. Od jakiegoś czasu zaczęła doceniać walory bycia wrednym. Nikt cię nie lubi, więc bardziej prawdopodobne, że dostaniesz kulkę w łeb, niż, że ktoś złamie ci serce. I dopiero teraz poznała Jamie’go. Trochę czasu minęło od keidy się widzieli. Ma prawo nie poznawać ludzi? Ma. Więc proszę się nie czepiać.
- Jaką to zacną i ciekawą rozmowę przerwałam? – Nie wiedziała po ilu kieliszkach są jej rozmówcy. No cóż, najwyżej gada do ściany, która następnego dnia nie będzie pamiętała, że w ogóle ją spotkała. - Ładne spodnie. – Dodała patrząc na dolną część garderoby Jamie’go. Tyle kolorów w jednym miejscu? To nie przystoi na Kawrtał. Getto. Cokolwiek.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jaimie Hearst
Jaimie Hearst
https://panem.forumpl.net/t2330-jaimie-hearst#33035
https://panem.forumpl.net/t3575-dzejmi
https://panem.forumpl.net/t2484-jaimie-hearst
https://panem.forumpl.net/t2617-kapitolinska-komuna-nad-votre-mommy#37987
Wiek : 34 lata
Zawód : trener w Ośrodku Sportu i Rekreacji
Przy sobie : paczka zapałek, paczka papierosów, medalik z małą kapsułką cyjanku w środku
Znaki szczególne : kolorowe ciuchy w szarym tłumie

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyWto Lut 10, 2015 9:36 pm

Jaimie nie miał stałej pory, w której przychodziły mu do głowy pomysły godne wszelkich nagród lub takie, które mogły zmienić świat. Rano, gdy wędrował do pracy, bywały zbyt chłodno i wbrew pozorom nie pozwalało to myśleć trzeźwo. Wieczorem, często już po kilku głębszych, też nie olśniewała go regularnie. Wniosek był więc z tego taki, że jedynie w dobrym towarzystwie mógł knuć niecne plany. Violator był miejscem, w którym takowe mógł znaleźć.
- Z prezydentem, też coś! – oburzył się, nieomal uderzając dłońmi w blat stolika – Dziad nie pomoże nam, choćbyśmy błagali go na kolanach. Ale chodzą słuchy, że opozycja pochowała się w podziemi i tylko czeka na jakąś iskrę z getta. A takową można by było wskrzesić.
Rewolta w wydaniu Hearsta wyglądałaby zapewne komicznie, przyglądałby się działaniom na wszystkich frontach, najbardziej dbając o własny tyłek i interes. Ale skoro interes łączył się z przyjemnością, bardzo prosto było go połączyć z biznesem oraz… wykonywaniem dla kogoś brudnej roboty? Słowa Fransa zainteresowały go, a i mina Szefa mówiła, że wpadł na jakiś konkretny pomysł. Jaimie bardzo chciałby go usłyszeć, wcale nie dlatego, ze obiecano mu drugie piwo.
- Oczywiście. Ale tak powiedziałby każdy – oznajmił z mądrą miną – Jednak los tego przybytku także leży mi na sercu, więc możesz prosić, o co chcesz – zapewnił.
I wtedy do ich stolika podeszła piękna niewiasta, którą chyba kojarzył z lepszych czasów, a może tylko mu się wydawało? Komplement dotyczący jego spodni, nawet jeśli ironiczny, wprawił go w dobry humor.
- Ładne włosy – odpowiedział więc, szczerząc zęby w kierunku nieznajomej.
A może znajomej? Czy ona kiedyś przypadkiem nie była tu barmanką? Kelnerką? Jeśli pracowałaby na górze, raczej by ją zapamiętał.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyWto Lut 10, 2015 10:11 pm

Pokręcił głową. Ludzie słuchają go od początku, ale nie chcą do końca. Chociaż... może to właśnie jemu wydawało się, że Hearst źle go zrozumiał? Tak czy siak, chodziło o to, że nie miał najmniejszych zamiarów kontaktować się z nowym Prezydentem. Zresztą, gdyby to zrobił to chyba ucierpiałaby na tym jego buntownicza dusza, wciąż jakoś „połączona” z kulturą dawnego Kapitolu, tego za czasów Snowa. Cieszył się natomiast z kilku powodów. Jaimie wyłożył mu jak na tacy wiele cennych informacji. Przede wszystkim przedstawił mu zarys plotek jakie krążą po Kwartale, po drugie dał sygnał, że ludzie czekają na jakiś bunt, żeby tylko się stąd wyrwać, no i na koniec sam stwierdził, że jest nastawiony na jakąś formę buntu oraz że chętnie mu pomoże. Nic tylko zatrzeć ręce i zaczął szykować coś bardziej efektywnego niż wybuch mostu.

Możliwe – mruknął jedynie w odpowiedzi. Już miał mówić o swojej prośbie, kiedy na horyzoncie pojawiła się Noel. Uśmiechnął się słabo. – Ach, te córy i synowie... – ni to się zaśmiał, ni to zakpił, przypominając sobie, że przecież Mathias także go odwiedził. – Gdyby żona mnie kochała, to może i dzieci by mnie kochały – kpił i ciągnął dalej, mając nadzieję, że obydwoje potraktują ten tekst jak żart... i głęboką sugestię-westchnięcie zmieszaną z ironią. – Pójdę po piwo dla ciebie, Panie Hearst – dodał po chwili, odstępując przy tym od stolika. Chciał się na chwilę wymigać od wszelkich komentarzy, a poza tym nie chciał przy pannie Noel mówić o swoich propozycjach. Wiedział, że mógł jej ufać, ale lepiej nie dawać losowi powodów do kreowania niepotrzebnych jemu problemów.

Ponadto musiał się poważnie zastanowić czy warto mieszać iluś ludzi w swoje pseudo-intrygi, do których w pewnym sensie nakłonił go le Brun swoimi wcześniejszymi odwiedzinami i propozycjami, które to złożył w jego gabinecie. Czy aby na pewno warto byłoby powoli mieszać w politykę wychodzącą kompetencjami poza Violator i Kwartał? Ostatnio, kiedy tak postąpił, zginęło wielu ludzi, a jego „ulubieniec”-Mathias po wielu odsiadkach w areszcie, mając na sobie wyrok egzekucji o mały włos nie zginął, by potem zrobić mu burdel w barze. Zerknął na kufel do którego nalewał piwa spod lady. A z drugiej strony – kto nie ryzykuje, ten nie korzysta. Bogowie sprzyjają tylko tym, którzy usilnie zabiegają o ich względy.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jaimie Hearst
Jaimie Hearst
https://panem.forumpl.net/t2330-jaimie-hearst#33035
https://panem.forumpl.net/t3575-dzejmi
https://panem.forumpl.net/t2484-jaimie-hearst
https://panem.forumpl.net/t2617-kapitolinska-komuna-nad-votre-mommy#37987
Wiek : 34 lata
Zawód : trener w Ośrodku Sportu i Rekreacji
Przy sobie : paczka zapałek, paczka papierosów, medalik z małą kapsułką cyjanku w środku
Znaki szczególne : kolorowe ciuchy w szarym tłumie

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyWto Lut 17, 2015 5:13 pm

| to się wcisnę w kolejkę

Szef był dziś wyjątkowo małomówny, a to mogło oznaczać kilka rzeczy. Albo wyjątkowo irytowało go towarzystwo Jaimiego, w co Hearst oczywiście wątpił, uważając się za niezwykle towarzyskiego człowieka, który szybko zjednuje do siebie ludzi, albo… Fran musiał już tworzyć w głowie jakiś plan. Oby tylko podzielił się nim ze swoim stałym klientem, bo przecież po części właśnie po to Jaimie dziś tu przybył. Nadawał się do konspiracji jak mało kto, uwielbiał przecież atmosferę Starego Kapitolu, która przypominała mu o wszelkich gierkach, szantażach i nieczystych zagraniach. Nie dołączył do Kolczatki, bo nie chciał słuchać cudzych rozkazów i nie widziało mu się też atakowanie barykad w pierwszym rzędzie, ale współpracę z szefem Violatora podjąłby bardzo chętnie.
Gdy ten poszedł nalać mu obiecanego piwa, Hearst przez pewien czas przyglądał się Evelyn. Ułożył brodę na dłoni i wcale nie wstydził się tego, że przesuwał wzrokiem od jej czubka głowy aż po same pięty. Chyba rzeczywiście ją skądś kojarzył.
- Czy my się przypadkiem nie znamy? – wykorzystał najstarszy tekst na podryw, używając przy tym jedynie połowy swojego wrodzonego uroku. Jeśli dobrze pójdzie, oczaruje ją tym wdziękiem.
Nie mógł jednak być pewny, czy dziewczyna jest osobą zaufaną, choć reakcja Fransa nie wskazywała wcale, by miało być inaczej. W czasach, gdy ludzie opuszczali Violator i getto, ona wróciła, musiała więc mieć w tym jakiś interes. Należało więc rozgryźć ją, zanim zacznie się wykładać na stół wielkie plany obalenia rządu i przejęcia władzy nad Panem. No dobra, najpierw niech nie burzą Violatora, ale później pomyśli się też i o tamtym.
- Jeśli kiedykolwiek znudzi mi się praca na posterunkualbo wyleją mnie na zbity pyskzłożę tutaj swoje CV – zażartował, witając nadchodzącego Fransa szerokim uśmiechem.

Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptySro Lut 18, 2015 7:45 pm

W żadnym razie Jaimie nie przeszkadzał Fransowi. Faktem było jednak to, że w głowie roiło mu się od przeróżnych pomysłów, planów, wyobrażeń o tym co mógłby zrobić dla Violatora i przede wszystkim dla siebie. Jednak takie chwilowe, ulotne pomysły nie mogły stworzyć czegoś poważnego i trwałego planu działania. Najważniejsze było także przygotowanie się na wszelkie nieprzewidziane zdarzenia, jakie zazwyczaj pojawiały się w trakcie wykonywania wszelkich interesów i biznesów. Myślał więc o tym o czym niedawno powiedział Mathias, co proponował i zastanawiał się jak to wszystko wykorzystać. Jak dołożyć do tego kwestię Jaimiego?

Działania przeciwko nowemu rządowi, nowemu Prezydentowi nie będą pewnie w niczym przypominać tych działań przeciw Prezydent Coin. Wypadałoby najpierw poznać wroga niż atakować go bez ani chwili refleksji. Tylko jak? Le Brun w żadnym razie tego nie zrobi, a nawet jeżeli to Frans nie ufał mu tak jak to było dawniej, przed zdemolowaniem baru. Poza tym bezsensowne byłoby, gdyby zaczynał walkę od największego przeciwnika. Trzeba było zacząć od samiuśkiego dołu. A czas? Czy starczy mu czasu, żeby zrobić rozeznanie? To może potrwać miesiące, a przesiedlenia mogą stać się rutyną bądź nawet codziennością... i co tu robić?

Nie było sensu martwić się o to wszystko, kiedy stało się za barem i nalewało dwa piwa do Noel i Jaimiego. Poza tym, teraz był czas pracy, potem będzie czas myślenia. Wrócił więc do stolika, rozdał piwo i usiadł na swoim miejscu. Uśmiechnął się, kiedy usłyszał co ma mu do powiedzenia stały bywalec Violatora.

Jeżeli chcesz mieć na głowie wiele problemów to nie mam nic przeciwko. Aczkolwiek na posterunku byłbyś dla mnie bardziej przydatny – odpowiedział po chwili namysłu.
Powrót do góry Go down
the pariah
Calanthe Ross
Calanthe Ross
https://panem.forumpl.net/t3318-calanthe-celly-ross#52162
https://panem.forumpl.net/t3319-celly#52166
https://panem.forumpl.net/t3320-celanthe-ross#52167
https://panem.forumpl.net/t3321-zielnik-etatowego-muzyka#52168
https://panem.forumpl.net/t3329-rezydencja-calanthe-i-cecile-ross#52280
Wiek : 19
Zawód : etatowy muzyk w Violatorze
Przy sobie : karta Zawodowego Muzyka, gram morfaliny, leki przeciwbólowe (6 sztuk), nóż ceramiczny, medalik z cyjankiem
Znaki szczególne : kulejąca lewa noga, wątła postura, czujny, skupiony wzrok
Obrażenia : blizny na lewej nodze i plecach

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptySob Maj 16, 2015 8:44 pm

/no to start.

Po dobrze skończonej robocie uwielbiałam siadać na stołku przy barze i obserwować życie toczące się w Violatorze pod przykrywką całkiem nieźle prosperującego baru. Catarina pucująca na błysk szklanki na wódkę, mężczyźni pochowani po kątach i zgarbieni od pełnej konspiracji i przyciszonych głosów rozmów, zadowoleni z obsłużenia klienci opuszczający pokoje mieszczące się na górze- wszystko to było fascynujące i hipnotyzujące zarazem. Ale nie tylko dla tej pustej fascynacji zostawałam dłużej, prawda była bowiem taka, że w ‘’Rezydencji’’ nie czekało na mnie nic prócz zmęczonego spojrzenia matki, a tu… tu można było chociać pogapić się tępo w tłum i wyobrazić sobie dawne życie sprzed Rebelii. Życie pełne kapitolińskich, nakrapianych alkoholem imprez, uroczystych bankietów i balów maskowych. Po za tym, co jak co, ale Violator chyba od zawsze był najlepszą miejscówką, jeśli chodziło o pozyskiwanie najświeższych informacji ''zza muru.'' Nic dziwnego. Nawet podwójne życie toczyło tu się swoim zwykłym, naturalnym torem. Klienci i handlarze napływali o każdej porze dnia i nocy, plotki w centrum przycichały, ale gdy tylko pomachało im się przed nosem domowej roboty piwem, rozbrzmiewały na nowo, wypełniając Violator aż po sufit. Jedynym mankamentem lokalu była drętwa cisza, jaka od czasu do czasu wypełniała przerwy między ożywionymi dyskusjami.. no właśnie, była. Od tygodnia i trzech dni tą niezręczną ciszę wypełniały bowiem leniwe dźwięki skrzypiec. Moich skrzypiec, dokładniej rzecz biorąc, z czego byłam niezwykle dumna.
-Dobra robota. -Catarina mrugnęła do mnie z pomiędzy piętrzącej się sterty szklanic, a ja skinęłam jedynie głową w podzięce. -Nalać ci czegoś?
-Wody poproszę. -mruknęłam tylko, nadal rozglądając się dookoła. Plan planem, ale powinnam zachować chociaż pozory KOLCowej normalności.
-Dobry rocznik. -barmanka ze śmiechem postawiła przede mną szklankę z chlupoczącą zawartością. -2261.
Posłałam delikatny uśmiech w stronę Cordelii. Po dwóch tygodniach pracy w Violatorze nauczyłam się nie wpadać w histerię po jej zbyt natrętnych pytaniach, a po jej ''wiesz, bo ja nadal nie wiem, dlaczego wolisz pracować tu jako muzyk a nie dziwka'' odpowiadać zdawkowym i tak samo grzecznym ''bo łatwiej operować przecież instrumentem niż własnym ciałem.'' Wiedziałam też, że lepiej nie wchodzić w paradę ochroniarzom, a już tym bardziej właścicielowi Fransowi, który pojawiał się na dole tylko wraz z wiatrem zwiastującym nowych gości, najczęściej stałych bywalców baru. Nauczyłam się grzecznie dziękować za pracę, nie wyglądać na podejrzaną osobę, najlepiej w ogóle nie wyróżniać się niczym z tłumu i z pieczołowitością zbierać monetę do monety, dziergając misterny plan szew po szwie. Hm.. owszem, taki był plan. Ale po tych niespełna dwóch tygodniach naprawdę polubiłam violatorowe życie, jako jedno połączone ze sobą istnienie i, przyznam szczerze, barowi bywalcy komplementujący moją grę na skrzypach sprawiali mi coraz więcej i więcej radości. Lubiłam tu być. Żyć. No i obserwować.
-Będę się już zbierać. -zaczęłam, z wysiłkiem gramoląc się ze stołka, ale na widok Catariny wskazującej głową spoczywający w rogu futerał, dodałam niemal od razu: -Chociaż, masz rację. Finałowy utwór.
-Wiedziałam, że zrozumiesz.
Już po chwili pomieszczenie Violatora wypełniło się leniwymi, słodkimi brzmieniami jednej z najdłuższych sonat w skrzypcowym repertuarze.

/Dwa kwadranse później Celly opuszcza Violator. Do ''Rezydencji''.
Powrót do góry Go down
the pariah
Blanche Moore
Blanche Moore
https://panem.forumpl.net/t3418-blanche-moore
https://panem.forumpl.net/t3419-blanche-moore#54514
Wiek : 23
Zawód : Wyrabianie drewnianych figurek
Przy sobie : Leki przeciwbólowe (6 tabletek), paczka papierosów i wytrych
Znaki szczególne : Albinizm, mocny makijaż
Obrażenia : Parę drobnych poparzeń od słońca

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 EmptyPią Lip 03, 2015 9:56 am

/start

Bar był dla mnie złym miejscem. Pełno spoconych ciał ludzi, zapach alkoholu i dym papierosowy. Na dokładkę jeszcze do połowy dom publiczny. Były miliony lepszych miejsc do odwiedzenia. Dlaczego tutaj?

Nie wiem. Może siedzenie w Kwartale bez żadnej znajomości, żadnej przyjaznej twarzy było dobijające. Nie potrafiłam mówić do ludzi. Ja słuchałam. Przyglądanie się każdej aferze, każdej rozmowie tutaj sprawiało mi dziwną, wręcz chorą przyjemność. Nie chciałam wracać do domu, a właściwie pokoju. Nie chciałam kolejnego wyjętego z życia wieczoru spędzonego na dłubaniu w kawałku drewna. Jeden wieczór. Może byz kimś pogadać. Może by kogoś poznać.

Praca nie szła dobrze. Szła paskudnie. Jeśli dalej tak pójdzie, będę musiała znaleźć sobie nową pracę. Każda będzie dobra. Nawet tutaj, nawet jeśli jako...

...dziwka?

Nie, nie mogłabym. Nie tak mnie wychowano. Na pewno są miliony innych lepszych zatrudnień. Wyciągam papierosa z paczki i zapalam go na końcu. Odprężające.

Rozglądam się dookoła. Podchodzę do baru.
- Wodę z cytryną albo bez - mówię. Nie lubię barmanek. Zawsze wścibskie. Bez życia. Pseudo-psychologowie. Zawsze tak samo wkurzająco optymistyczne. Biorę wodę i siadam z powrotem do stolika. Może to jest złe podejście. Może nie oowinnam tak myśleć. Ale zawsze lepiej dmuchać na zimne. No, prawie zawsze.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Bar - Page 9 Empty
PisanieTemat: Re: Bar   Bar - Page 9 Empty

Powrót do góry Go down
 

Bar

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 9 z 10Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Kapitol :: Dzielnica Wschodnia :: Violator-