|
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 15 lat Zawód : trybut
| Temat: Re: Hala treningowa Sob Lip 13, 2013 10:00 pm | |
| 14. Stanowisko samoobrony.
Wszedł na salę, niemal zupełnie ignorując wszystkich tu zgromadzonych. Kątem oka oczywiście zauważył, kto znajduje się przy którym stanowisku, w końcu trzeba było wiedzieć w czym dobrzy są przeciwnicy. Nie to jednak był teraz najważniejsze. Czas przestać obserwować, a zacząć działać. Wiedział doskonale, że pomimo posiadanych umiejętności, daleko mu jeszcze do perfekcji. O tak, jak zawsze zamierzał do niej dążyć, tego go nauczono. Odgarnął włosy do tyłu, przechadzając się po sali. Czy powinien skupić się na tym co już umie, czy też przyswoić umiejętności z innego zakresu? W teori mógłby opanować mistrzowsko jedną dziedzinę i wykorzystać cały jej potencjał. Co jednak, jeśli wybierze pirotechnikę, a trafią mu się zasoby w ogóle nie pasujące do tej dziedziny? Jeśli nie dostałby w ogóle prochu, ani żadnej elektryczności byłoby, delikatnie powiedziawszy, krucho. Nie mógł całkowicie polegać na swym umyśle, nawet gdyby zauważał pułapki, unikał niebezpiecznych miejsc i robiłby wszystko, aby przeżyć, mało prawdopodobne, aby wszyscy ot tak postanowili go zignorować i kulturalnie wybić się nawzajem, za co by się nie obraził. Tak bardzo chciał, aby wszyscy tu zgromadzeni pozabijali się zostawiając go w spokoju. Ech, pewnie nawet gdyby udało mu się odejść z daleka od innych, to organizatorzy nie zostawiliby go w spokoju. Należało opanować choć niewielkie podstawy samoobrony, czyli dziedziny, w której raczej nie wiódł prymu. Podszedł do odpowiedniego stanowiska, raczej pesymistycznie nastawiony. Inteligencja, a nie siła, stanowiły jego mocną stronę. Może jednak znajdzie się coś i dla takiego żółtodzioba? Nie lubił przed nikim przyznawać, że w praktyce nie zna się w ogóle na jakiejkolwiek dyscyplinie, ale musiał przełknąć tę gorzką prawdę. - Dzień dobry. Jakieś rady dla kogoś, kto do tej pory posługiwał się swym mózgiem, a nie mięśniami? Starał się być kulturalny i na wstępie nie zniechęcić do siebie trenera. Kto wie, być może jeśli uda mu się zdobyć sympatię kadry, to nie będą go traktować jak zła koniecznego. Zdobył się nawet na uśmiech, który wydawał się przyjazny. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Hala treningowa Sob Lip 13, 2013 10:22 pm | |
| Uśmiechnęła się, słysząc słowa przyjaciółki. Scyzoryk nie tylko pokiereszować czyjąś piękną twarzyczkę, ale był także doskonałym narzędziem do otwierania drzwi i... okien. Cordelia wróciła myślami do KOLCa i pewnego dnia, spędzonego w Violatorze. Dostała się tam właśnie za pomocą scyzoryka, wparowała do pokoju Fransa... Nie, stop. Nie wolno jej teraz było myśleć o tym mężczyźnie, musiała być całkowicie skupiona, zarówno na pojedynku z Lorin, jak i w ogóle na przetrwaniu Igrzysk. -Co do broni, to musimy obgadać strategię przy Rogu - konspiracyjnym szeptem zwróciła się do czarnowłosej, przerzucając nagle szablę z prawej do lewej ręki i ustawiając się drugim bokiem - Ale to już w większym gronie i w innym miejscu. Odpieranie ataków Lorin zaczynało jej się powoli nudzić, więc teraz ona zaczynała śmielej wymachiwać bronią. Z dumą stwierdziła, że pamięta większość ruchów i teraz właśnie zaczęła je stosować. Jednocześnie wiedziała, że to, co robią na macie, nie będzie miało odwzorowania na Arenie. Zrezygnowała więc z zaplanowanych ruchów, stanęła przodem do panny Templesmith i teraz słychać było tylko szczęknięcia metalu o metal. -Niekoniecznie jego, chociaż ostatnio ubyło nam trochę tych dzieciaków, nie? - nawiązała do wczorajszego wieczoru, kiedy to trójka trybutów niepostrzeżenie zwiała z Parady. Skoro nie było ich tutaj to albo wciąż byli przesłuchiwani albo po prostu ich nie odnaleziono. Cordelia nie wiedziała, która opcja podobałaby się jej bardziej. Chwila nieuwagi sporo ją kosztowała, bo nagle Lorin zaczęła atakować coraz szybciej i przeć do przodu. Panna Snow zręcznie markowała jej ciosy, cofając się do ściany, pod którą w końcu stanęła. No proszę, zrobiło się ciekawie. Jej przeciwniczka uniosła miecz nieco wyżej i zaatakowała, jednak blondynce udało się przewidzieć, w którą stronę skieruje swój cios i w ułamku sekundy zdecydowała się na odparowanie jej ataku z całą siłą. Szabla i miecz zgrzytnęły, a po chwili ten drugi upadł z łoskotem na podłogę. Cordelia uśmiechnęła się tryumfalnie i zaczęła opuszczać szablę, gdy wydarzyło się coś, czego się nie spodziewała. Lorin wyciągnęła sztylet z rękawa, popchnęła pannę Snow na ścianę i przystawiła jej go do gardła. Oniemiała Cord zamrugała szybko, jednak w porę przypomniała sobie o swojej szabli i ustawiła ją tak, by ostry koniec ledwo dotykał brzucha czarnowłosej. -Chyba mamy pat - stęknęła, bowiem pojedynek trochę ją zmęczył, zwłaszcza końcówka. Nie wiedziała, na kogo ma być zła, na siebie, czy na Lorin. W końcu to ona okazała się być bardziej cwana, a Cordelii zachciało się chyba normalnego treningu. Blondynka pragnęła czym prędzej oczyścić się z negatywnych emocji, więc uniosła obie ręce do góry i dała znać, że dalsza walka nie ma sensu. Uśmiechem próbowała ukryć złość i chyba jej się to udało, bo już po chwili obie dziewczyny odkładały swój oręż na miejsce. -Mam ochotę na coś mniej męczącego - mruknęła Cord i odgarnęła włosy z czoła. Templesmith wspomniała coś o kamuflażu, jednak ona nie miała na to ochoty i wybrała coś mniej artystycznego, a równie kreatywnego. Rozstała się z przyjaciółką i podeszła do stanowiska węzłów i pułapek.
Stanowisko zaplatania węzłów i zastawiania pułapek.
Skinieniem głowy przywitała się z trenerem i spojrzała na leżące przed sobą rzeczy. Sznurki, siatki, gałązki i jakieś metalowe pierdółki, z którymi nigdy nie miała do czynienia. Umiała wiązać piękne kokardy, ale to jej się raczej nie przyda na Arenie. -Proszę mi pokazać dwa rodzaje węzłów, takich najmocniejszych - oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu. Czy ta umiejętność mogła jej się przydać? Na pewno. Chociaż zawarła intratny sojusz, podejrzewała, że prędzej czy później ludzie się wykruszą lub po prostu zginą. Nie będzie miała wtedy na kogo zwalić roboty, więc po prostu musiała postarać się wynieść z tego stanowiska jak najwięcej.
|
| | | Wiek : Prawie 18 lat Zawód : Dawniej piosenkarka, obecnie trybutka
| Temat: Re: Hala treningowa Sob Lip 13, 2013 11:00 pm | |
| - Jakoś nie uważam tego za wybitny powód do zmartwień. Tym prędzej wygramy. - kwituję wszystko obojętnym komentarzem. Coraz bardziej napieram na Cordelię, aż w końcu udaje mi się osiągnąć swój cel i obie znajdujemy się niemalże przy samej ścianie. Idealnie. Pora na końcową rozgrywkę. Przypuszczam kolejny atak na przeciwniczkę, jednakże w tym momencie - czy to przez nieuwagę, zmęczenie czy też zbytnią pewność zwycięstwa - nieco rozluźniam chwyt, co powoduje że mocne odbicie Cordelii jest w stanie wytrącić mi oręż z ręki. Nie mając ani chwili na podjęcie innych działań, z dziką ekscytacją w oczach wyciągam z rękawa jeden ze sztyletów i przystawiam go Cordelii do gardła. Rzecz jasna nie mam zamiaru jej uszkodzić, a jedynie przekonać o tym, że wciąż mam szansę na zwycięstwo. Problem w tym, że zapomniałam jednak o pewnym drobnym fakcie... Cordelia wciąż ma w ręku swą szablę, której koniec bez wahania przystawia mi do brzucha. Obie tkwimy w potencjalnie śmiertelnym zagrożeniu, wystarczy jeden niewielki ruch, by pozbyć się przeciwniczki raz na zawsze. Całe szczęście, że walczę ze swoją sojuszniczką, bo inny trybut zapewne natychmiastowo wykorzystałby sprzyjającą okoliczność i pozbył się konkurencji jeszcze przed trafieniem na arenę. - Chyba mamy pat. - Chyba tak. - stwierdzam z uśmiechem - Mam nadzieję, że nie przyjdzie mi z Tobą walczyć na arenie, zwycięstwo byłoby ciężkie. Za to z małolatami... już nie mogę się doczekać podobnych akcji. - Mam ochotę na coś mniej męczącego. - Hm, ja chyba się wybieram na kamuflaż, idziesz ze mną? - gdy dziewczyna kręci przecząco głową, rzucam coś na temat późniejszego spotkania i rozchodzimy się na bliżej nieokreślony czas.
STANOWISKO KAMUFLAŻU
Po walce z Cordelią, zakończonej dosyć satysfakcjonującym mnie rezultatem, podobnie jak z samego rana staję w przejściu, nie wiedząc, dokąd chcę się udać. Nieprzespana noc daje po sobie znać i najchętniej poszłabym spać, jednakże podejmuję decyzję o odwiedzeniu jeszcze jednego stanowiska, szybkim posiłku w bufecie i finalnym udaniu się na długą, relaksującą drzemkę. Nie mam zamiaru ponownie zdawać się na szczęście przy doborze stanowiska, więc podchodzę do tablicy i uważnie studiuję ich listę, zaczynając jednak od dołu. - Tu już byłam... tu pójdę jutro... to mi się nie przyda... to tym bardziej... - mamrocząc pod nosem w końcu docieram do samego szczytu listy. Stanowisko kamuflażu... w sumie dlaczego nie, akurat to chyba dość potrzebna umiejętność. Ciekawe tylko, czy odziedziczyłam talent plastyczny po mamie. Na wspomnienie o prawdopodobnie zmarłej rodzicielce ściska mnie w sercu, dlatego by zająć myśli czymś innym jak najszybciej przechodzę do wybranego stanowiska. - Dzień dobry. - witam się grzecznie z trenerką, obdarzając ją pewnym siebie uśmiechem, po czym przyglądam jej się uważnie. Śliczna buzia, wydaje się dosyć miła, jednak z doświadczenia ( a także własnego przykładu) wiem, że zazwyczaj właśnie takie są najgorsze. Dopóki jednak żadna z nas nie ma zamiaru zaleźć drugiej za skórę, myślę że nasza współpraca może okazać się dosyć owocna. Siadam na krześle, przyglądając się rozłożonym przed sobą pojemnikom z różnymi substancjami i zaczynam się zastanawiać, którą z nich wybrać. Gdy już udaje mi się podjąć decyzję, podnoszę wzrok i spoglądam na trenerkę, jednocześnie wskazując jej wybrany przeze mnie zestaw zawierający niezbyt estetyczną żółtą breję. - Czy mogłabym panią prosić o pokazanie mi kolejnych etapów kamuflażu przy użyciu tych środków? Nim kobieta udziela odpowiedzi na moje pytanie, słyszę kroki jakiejś osoby zbliżającej się zza moich pleców i lekko odwracam głowę, by sprawdzić kto postanowił się do mnie doczepić. Ku swemu wyraźnemu niezadowoleniu dostrzegam Floriana, partnera Cordelii, którego zaledwie kilkanaście minut wcześniej tak bezlitośnie obgadywałyśmy. No pięknie, teraz zamiast się czegokolwiek nauczyć, będę robiła za niańkę. Może niech mi się jeszcze tutaj popłacze? Jako że jednak przez co najmniej kilka godzin będę zmuszona się z nim użerać, lepiej zachować jakiekolwiek pozory sympatii – w końcu podejrzewam, że nawet taka sierota potrafiłaby komuś wbić nóż w serce podczas snu. A może nie? Nie, podejrzewam że prędzej by zemdlał, przy upadku budząc pół sojuszu, niż wziął do ręki jakąkolwiek broń.- myślę z pogardą. Przybieram jednak na twarz najszczerszy uśmiech, na jaki mogę się zdobyć i oferuję przyszłemu bądź co bądź sojusznikowi wspólną naukę. - Hej Florian. Siadaj sobie, potrenujesz ze mną? - proponuję uprzejmie, gdy jednak na chwilę odwraca wzrok, kieruję swoje spojrzenie na trenerkę i wywracam oczami, jak gdyby była w stanie zrozumieć co czuję.
To zagięcie czasoprzestrzeni jest celowe xD |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 12:02 am | |
| Chłopiec imieniem Lee radził sobie bardzo dobrze, powoli mieszając substancje. Catrice obserwowała go przez moment, po czym odwróciła się do następnej osoby. - Dzień dobry. – powiedziała ciemnowłosa dziewczyna, uśmiechając się do niej. Cat wyczuła bijącą od niej pewność siebie, co wzbudziło u niej odruch sympatii. Choć prześliczna, dziewczyna miała w spojrzeniu nutkę złośliwości. Już cię lubię. - Witaj – uśmiechnęła się ciepło. Jeśli dobrze pamiętała z rozmowy z innymi trenerami, ta dziewczyna miała imię na L… Lorin? Tak, chyba tak. Niemniej jednak, z lekkim zadowoleniem obserwowała pannicę, która właśnie usiadła przy stoliku i rozglądała się po rozstawionych substancjach. - Czy mogłabym panią prosić o pokazanie mi kolejnych etapów kamuflażu przy użyciu tych środków? Wskazała na zestaw, który zawierał nieprzyjemną żółtą breję, co nieco rozbawiło Catrice. Jednak nim zaczęła tłumaczyć dziewczynie, o co chodzi, ta przywitała się z wyglądającym na wystraszonego chłopcem, który przycupnął na skraju stanowiska. - Hej Florian. Siadaj sobie, potrenujesz ze mną? – mówiąc to, wywróciła teatralnie oczami w stronę panny Tudor, co u trenerki wywołało uśmiech. - Dzień dobry – uśmiechnęła się do chłopca i podsunęła mu krzesło, aby usiadł. – Rozejrzyj się i pomyśl, jaki efekt chciałbyś uzyskać, kamuflując się, a na pewno coś wymyślimy. - Muszę przyznać, że masz zmysł do kamuflażu – powiedziała do dziewczyny, ustawiając w szeregu składniki. – To mieszanka uniwersalna, możesz użyć ją praktycznie przy każdym typie areny, używając składników z podłoża. – mówiąc, wzięła długi pas materiału, długości łokcia. – Jak widzisz, najważniejszym składnikiem jest ta paskudna breja, która stanowi podstawę twojego kamuflażu. - pocięła pas materiału na dwie części. Jedną z nich położyła tuż obok Lorin, drugi zaś lekko zwilżyła wodą. - Załóżmy, że to twoja skóra – powiedziała do dziewczyny . – Ta substancja ma właściwość maskującą. Gdy dodasz do niej odrobiny skruszonych lub poszatkowanych liści – mówiąc to, dodała liście do miseczki i zamieszała. – Widzisz? Teraz paskudztwo przyjęło barwę zieleni. Mieszając ją z konkretną ilością składnika, możesz uzyskać odcienie. Dodatkowo mogę pokazać Ci, jak zrobić prostą mieszankę mocującą z krwi, gliny i błota, co może być przydatne… Tłumacząc dziewczynie, co robić, Catrice usiłowała zachęcić ją do eksperymentów. Ciekawiło ją, czy trybutka, mająca w sobie taką pewność siebie, odważy się na jakieś kombinacje. - Przy kamuflażu ważne są eksperymenty. Spróbuj sama, co ci odpowiada. Kieruj się instynktem. Kamuflaż może dać wiele. – nachyliła się i szepnęła jej do ucha: - Czasem dobrze jest pokombinować z krwią. Uśmiechnęła się znacząco, tak, jak morderca mógłby uśmiechać się do mordercy, po czym podeszła do nieśmiałego chłopca: - Jak ci idzie? |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 12:07 am | |
| Bob: Trener zaszczycił Boba jedynie krótkim spojrzeniem i skinieniem głowy. Nie należał do tych rozmownych. Zmierzył chłopaka wzrokiem, oceniając jego budowę od czubka głowy, po koniuszek buta. Pokręcił głową i westchnął. - Najlepiej nadal używać głowy. Samoobrona to niekoniecznie siła, to spryt i umiejętność logicznego ocenienia sytuacji. Proponuję Ci dobrze obserwować przeciwników i znaleźć ich słabe punkty. Pamiętaj też o słabych punktach każdego człowieka, takich jak oczy, czy szyja, tu gdzie masz jabłko Adama. – wymienił, pokazując na Bobie o które miejsca mu chodzi – Splot słoneczny, nasada nosa, wątroba, szczęka no i genitalia. – przyjrzał się chłopakowi jeszcze raz – Są też techniki walki pozwalające osobom słabym fizycznie nie tylko się obronić, ale wygrać starcie, niestety ich nauka wymaga czasu, którego Ty nie masz. Skup się więc na zapamiętaniu najważniejszych słabych punktów i umiejętnym trafianiu w nie. – wskazał Bobowi manekina do ćwiczeń i zaprezentował mu kolejno który punkt jak najlepiej uderzyć.
Cordelia: Trenerka ze stanowiska z pułapkami nie należała do największych fanów Snowa, a co za tym idzie całej jego rodzinki. Więc gdy panna Cordelia podeszła i zaczęła mówić tym swoim tonem królewny, trenerka, choć nie powinna, zirytowała się i pomyślała „Ja Ci jeszcze pokażę przebrzydła smarkulo”. - Najmocniejsze są węzły żeglarskie. Patrz uważnie. – wzięła sznurek i zaczęła wiązać węzeł, jeden, drugi, potem jeszcze jeden i jeszcze. Wiązała szybko, tak, że Cordelia na pewno nie była w stanie zapamiętać co i jak. – Wybierz którego z nich Cię mam nauczyć. – zaproponowała ze sztucznym uśmiechem.
|
| | | Wiek : 13 Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 11:33 am | |
| Wysłuchał trenera i parsknął śmiechem słysząc, ze gdyby wpadły mu w ręce ładunki wybuchowe to męzczyzna by na niego postawił. Chybaby postawił na to, że sam siebie wysadzi. Z uwaga obserwował co też instruktor wyczynia starając się zapamiętywać jak najwięcej. Na koniec mu się to przydało, keidy lekko drżącymi rękami zabrał się do składania własnej niby – bomby. Swoją droga ciekawe co by się stało, jakby się wysadził przed właściwym rozpoczęciem Igrzysk. Wylosowaliby jeszcze jednego trybuta, czy po prostu byłoby jednego mniej? Florian westchnął i skupił się na swojej robótce. Jakiś czas później opuścił stanowisko i rozglądnął się za kolejnym biednym trenerem który będzie musiał go znosić. Chociaz w sumie chyba aż tak niepojętnym uczniem nie był, żeby instruktorzy oddychali z ulga po jego odejściu.
STANOWISKO KAMUFLAŻU
Był już w połowie drogi do stoiska kamuflażu, kiedy wręcz znikąd pojawiła się na nim jedna z trybutek. No super. Florian już miał się odwrócić na pięcie kiedy stwierdził, ze może lepiej nie robić z siebie błazna. Najgorszy był fakt, że nie miał zielonego pojęcia kim była dziewczyna. Nie znał jej nastawienia ani możliwości. Westchnął cicho i podszedł do trybulki i trenerki. Zanim zdążył powiedzieć dzieńdobry rozległ się głos dziewczyny. - Hej Florian. Siadaj sobie, potrenujesz ze mną? Florian uśmiechnął się niepewnie. Nie, przyszedłem tu sprawdzić stan techniczny stołu. Stwierdził jednak, ze lepiej udawać milusiego małego chłopczyka. Chociaż czy tak naprawde musiał udawać? Przeciez taki własnie był. Ponoć. - Z przyjemnością. - Odpowiedział po czym zwrócił się do trenerki. - Dzień dobry. - Może i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale trenerka wyrzuciła z siebie potok słów, który najpierw skierowany był do niego, a potem w strone trybutki. Zauważył pewną rzecz. Mianowicie, ze większość ludzi tutaj go zna. No cóz, był to minus sławnego nazwiska, ale jakoś mu to nie przeszkadzało. Drażniło go tylko, ze nieznajomi zwracali się do niego po imieniu, a on nie wiedział co odpowiedzieć. Westchał i zastanowił się jaki kamuflaż może się przydac na arenie. -Zastanawiam się w jaki sposób można by się łatwo zakamuflować na terenach płaskich, na przykład na pustyni czy na bagnach. - powiedział kiedy trenerka zwróciła się do niego. |
| | | Wiek : Prawie 18 lat Zawód : Dawniej piosenkarka, obecnie trybutka
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 1:06 pm | |
| Zmysł do kamuflażu... dobrze wiedzieć, że istnieje coś takiego. Poczułam się mile połechtana tym komplementem i mimo że moje koligacje rodzinne najprawdopodobniej nie interesowały trenerki w najmniejszym stopniu A może właśnie dlatego? W końcu nie od dziś wiadomo że lubię robić na złość, podjęłam temat. - Zalety posiadania matki malarki. Co prawda wolę muzykę, ale być może jakieś dobre geny związane z umiejętnościami manualnymi też na mnie spłynęły. Zafascynowana obserwuję jak pod wpływem dodanej przez instruktorkę do wybranej przeze mnie mazi pokruszonych liści substancja przeobraża się w coś, co już całkiem udatnie może posłużyć do kamuflażu. W mojej głowie powoli zaczyna świtać pewna myśl i wręcz nie mogę się doczekać momentu, w którym wcielę ją w życie, zwłaszcza kiedy kobieta wspomina o wykorzystywaniu krwi do kamuflażu. Nigdy wcześniej nie spodziewałam się, że mogłyby się we mnie obudzić sadystyczne skłonności, jednakże w końcu za kilka dni rozpoczną się Igrzyska i mimo że trochę boję się ewentualnej porażki, przepełnia mnie ekscytacja na myśl o wszystkim co mnie tam czeka. Zachęcona przez trenerkę, która zgodnie z moimi przewidywaniami najwyraźniej nie jest tak święta, na jaką wygląda, przystępuję do pracy. Jako że jest to moje pierwsze podejście do kamuflażu w ogóle, postanawiam wykorzystać pojęcie krwi dosłownie. A gdzie może jej się znajdować więcej niż na skrzepniętej, zaropiałej ranie po walce? Na dobry początek nabieram w dłoń odrobinę żółtawej masy i zaczynam ją cienko rozsmarowywać po powierzchni przydzielonego mi paska materiału. Ponownie zanurzam rękę w brei, tym razem jednak mieszając ją z kilkoma kroplami krwi i modelując na tkaninie tak, by jej powierzchnia sprawiała wrażenie nieregularnej i poszarpanej. Zaczerpnęłam z jednej z miseczek sporo krwi i zaczęłam stopniowo pokrywać nią tworzywo , rozsmarowując lepką ciecz po jego powierzchni i czekając aż zastygnie, by móc nałożyć kolejną warstwę. Gdy powierzchnia wyimaginowanej skóry staje się wystarczająco nieestetyczna - niczym prawdziwa rana - ponownie używam nieco żółtej substancji, do której dodaję kilkanaście płatków czarnej róży, podobnej do tej wpiętej w moje włosy podczas parady. Gdy mieszanka jest gotowa, pokrywam nią w kilku miejscach tkaninę po czym krytycznym okiem przyglądam się efektowi. Czegoś mi tutaj brakuje. Myśl, Lorin, myśl, co się dzieje z ciałem po śmierci? Co może wzmóc ten efekt i odwieść Twoich przeciwników od zaatakowania pozornie będącego już na krawędzi śmierci trybuta? Hmmm... robaki? Zaczynam rozglądać się po stoliku w poszukiwaniu czegoś białego mogącego z daleka imitować insekty żerujące na ciele. Jedyną rzeczą, którą znajduję są miniaturowe wręcz, śnieżnobiałe owocki, zapewne śmiertelnie trujące, którymi skwapliwie posypuję powierzchnię. Nie jest idealnie, ale może być. Brakuje w zasadzie tylko odoru zepsutego mięsa i kilkunastu much, co na arenie raczej nie powinno stanowić większego problemu. Podnoszę wzrok i spoglądam na trenerkę, jak gdyby pytając czy zadowalają ją moje rezultaty. - Może być? |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 1:20 pm | |
| - Zastanawiam się w jaki sposób można by się łatwo zakamuflować na terenach płaskich, na przykład na pustyni czy na bagnach. – powiedział chłopiec, patrząc na nią przenikliwie. Catrice uśmiechnęła się pogodnie, jednak w jej umyśle zrodził się niepokój. Pal licho tereny bagienne i podmokłe, to nie było trudnością, ale pustynie… Przy pustyniach najlepsze były jasne, maskujące ubrania, moro albo marpat. - Przy bagnach sprawa jest prosta – usiadła obok chłopca i podsunęła mu miseczkę z błotem, jedną z wielu, jakie stały na stole. – Wystarczą zarośla i odrobina błota do pokrycia twarzy i dłoni, co zresztą łatwo zmyjesz wodą. To najskuteczniejszy sposób. –nałożyła nieco błota na jeden z pasków materiału i pokazała trybutowi, jak doskonale wtapia się w przygotowane do tego celu kępki szuwarów. – Widzisz? To chyba jeden z najprostszych sposobów ukrycia się, zwłaszcza, że praktycznie zawsze na arenie są zarośla, najczęściej bardzo blisko wody. A kamuflaż blisko wody dostarczy ci okazji do picia i błota do ukrywania się. Popatrzyła uważnie na chłopca. Podejrzewała, że ma on świadomość tego, że kamuflaż pustynny należy do najtrudniejszych, nagrodziła go więc kolejnym, zachęcającym uśmiechem. - Nigdy nie wiadomo, co może trafić się na arenie. Ale podejrzewam, że uważnie śledziłeś te Igrzyska, na których jedna z trybutek zakopała się w piasku, oddychając przez trzcinę. To nie był najlepszy pomysł. Jeden podmuch wiatru, piasek w trzcinie – szansa na śmierć. Zakładam, że tego nie chcesz – zerknęła na chłopca i kontynuowała: - W wypadku pustyni, najłatwiej byłoby mieć jasne ubrania, z takim wzorem – podała mu fragment jakiegoś starego munduru w jasne łaty, określane mianem marpat. – Ale zazwyczaj na arenie ubrania są ciemne, na coś takiego możesz liczyć tylko wtedy, jeśli trafi ci się sponsor, a sądzę, że będzie niejeden. – westchnęła cicho, zastanawiając się, co sama zrobiłaby na arenie. – Najlepiej byłoby wymieszać piasek z wodą, odrobiną błota i czymś lepkim, na przykład miodem – miód przecież już niejeden raz trafiał się na arenie. – wtedy możesz się tym pokryć i schować. Dobrze byłoby, gdybyś zdobył też bandaże – zmoczone wodą i wytarzane w piasku mogą stworzyć niezły kamuflaż. Zbliżyła się do chłopca i powiedziała cicho: - Pamiętaj, żeby nie oddalać się zbytnio od wody na dłuższy okres czasu. Podczas tłumaczenia wszystkiego chłopcu, kompletnie zapomniała o dziewczynie, siedzącej obok. Natychmiast podeszła do niej, zaciekawiona. Chwilę wcześniej dziewczyna wspomniała o matce malarce, co brzmiało dość intrygująco i skłaniało do obserwacji jej poczynań. - Może być? Panna Tudor cicho zagwizdała z wrażenia, widząc dzieło Lorin. Było to idealne odwzorowanie śmiertelnej rany, jaką sama lubiła zadawać. Pochyliła się nad stołem i omiotła spojrzeniem pasek materiału, nad którym pracowała jej uczennica. - No, no, no – powiedziała z podziwem. – Brzegi poszarpane, odpowiedni koloryt… Przepiękna rana szarpana. – uśmiechnęła się i przez moment jej spojrzenie mogło uświadomić każdemu, czym Catrice zajmowała się naprawdę. Ale patrzyła na nią tylko trybutka. – Jeśli powtórzysz to na arenie, złapie się na to każdy, zwłaszcza, że będzie was otaczał zapach śmierci. Catrice uniosła wzrok i popatrzyła na dziewczynę z zadowoleniem. Masz zadatki na mordercę, mała, pomyślała, poniekąd z lekką dumą. Dziewczyna miała talent. Prawdziwy, skrywany talent. Zdawała się doskonale wiedzieć, skąd może wziąć krew. - Żeby wzmocnić efekt, możesz zawsze poskrobać nieco brzegi jakimś nożem albo kamieniem. Przy jej stanowisku było troje trybutów, z których ta dziewczyna właśnie zaczęła się zapowiadać znacznie bardziej obiecująco, niż dwoje chłopców. Catrice przeczuwała, że te Igrzyska będą znacznie ciekawsze od innych. |
| | | Wiek : 15 lat Zawód : trybut
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 1:39 pm | |
| "Samoobrona to niekoniećznie siła". O tak, na pewno jeśli Bob dobrze wyceluje i walnie kogoś ze swą powalającą siłą, tamten od razu zaliczy zgon. Jak każdy dobry uczeń Bob pokiwał głową, zachowując swe pesymistyczne przemyślenia dla siebie. Jeśli zacząłby marudzić, a raczej dzielić się swymi racjonalnymi obawami i wątpliwościami, najpewniej nic by nie zyskał, a mógł jedynie stracić. Znał się nieco na anatomii, ale nigdy nie przyszło mu z niej skorzystać w taki sposób. Gdyby ktokolwiek, jeszcze jakiś czas temu, opowiedział mu, że będzie jednym z trybutów, Bob wyśmiałby go i zacząłby zastanawiać się czy ma do czynienia z osobą zupełnie zdrową na umyśle. Naprawdę, ta rzeczywistość była chora. Z niesamowitym entuzjazmem skierował swe kroki ku manekinowi. Nie mógł się zbłaźnić, w końcu wokół znajdowało się zbyt wiele osób, część z nich nawet znał. Wiedział gdzie uderzać, ale nie sprawiało to, że czuł się o wiele lepiej na myśl o ćwiczeniu ciosów. Co ja tutaj robię? - z tą myślą przygotował się do pierwszego ciosu. Jego celem był splot słoneczny. Jak przez mgłę pamiętał, że kiedyś obiło mu się o uszy, że należy weń uderzyć w czasie wdechu, wtedy powoduje poważniejsze konsekwencje. Teraz jednak miał do czynienia z manekinem i ta wiedza na niewiele mu się przydała. Złożył dłoń w pięść i, w pełni skupiony, spróbował uderzyć "przeciwnika". W duchu modlił się, aby nie połamać sobie żadnych kości. Nie miał zamiaru wyjść z tej konfrontacji jako ten poszkodowany. To by było co najmniej irytujące. Ni z tego, ni z owego przypomniały mu się dawne bójki z siostrą. Jak każde rodzeństwo, tak i im zdarzały się ostrzejsze kłótnie. Wtedy jednak żadne z nich nie miało takiego celu, jaki teraz przed nim stał - zabić innych i samemu przetrwać. Zastanawiał się przez parę sekund co by było, gdyby ten cios zakończył się jakąś poważną kontuzją. Oczywiście, medycyna była bardzo zaawansowana, ale... Naprawdę zabawnie byłoby, gdyby Coin postanowiła dać im nauczkę za zbyt intensywny trening. Skoro już przesadzili, to niech cierpią.
Ostatnio zmieniony przez Bob Joice dnia Nie Lip 14, 2013 1:44 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 18 lat Zawód : trybutka
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 1:44 pm | |
| //niebyt
Stanowisko rzucania nożami.
Nie wierzę, że tu przyszłam. Z nożami mam mniej więcej takie samo doświadczenie, jak z hodowlą tygrysów- czyli żadne. Chyba, że Neda można uznać za tygrysa, bo kotowate pochodzenie i kolor sierści się zgadza. Na myśl o nim od razu przypominam sobie wiecznie umorusany KOLCowym brudem nos, puszysty ogon, dumnie kołyszący się w powietrzu, i zachowaną mimo ciężkich czasów nadwagę. Podczas łapanki umknął w tylko sobie znanym kierunku i mogłam jedynie żywić nadzieję, że jakoś sobie radzi. Może znalazł rodziców albo miłego właściciela pubu, który podrzuca mu od czasu do czasu resztki z obiadu. Z czegokolwiek ten obiad mógł się składać. A teraz byłam tu, z dala od niego i od getta, w samym centrum Kapitolu. Niemiłosiernie zmęczona po paradzie i całonocnej sesji spazmatycznego płaczu, podczas którego wtulałam twarz w poduszkę, żeby Lee nie mógł mnie usłyszeć. Kiedy wstałam rano, miałam czerwone, spuchnięte oczy i roztrzepane włosy, ale z pomocą tutejszych kosmetyków doprowadziłam się do stanu jako-takiej używalności. Bywało gorzej. Na treningu mignęła mi Lorin walcząca z Cordelią, mały chłopiec z roztrzepaną grzywką i ten chłopak, któremu udało się uciec z łapanki. Booker. Przez chwilę miałam ochotę do niego podejść, ale w końcu zrezygnowałam. Pewnie miał mnie dosyć, ostatnio widywał mnie już nadzwyczaj często. Z westchnieniem podeszłam do pierwszego stanowiska z brzegu. Moje szanse przeżycia na arenie były minimalne już na starcie, więc właściwie mogłam wykorzystać te kilka dni treningów jak tylko chciałam. Nie chcę przez to powiedzieć, że kiedykolwiek chciałam rzucać nożami, no ale... Mimo wszystko nie miałam zamiaru uciekać od wszelkich możliwych przejawów walki czy przemocy. Podeszłam bliżej do stołu obłożonego różnego rodzaju nożami i wyciągnęłam palec, ostrożnie przesuwając nim po lśniącym ostrzu. W innym nożu dostrzegłam odbicie mojej twarzy, niepewnej i zaciekawionej zarazem. Ujęłam rzeczony przedmiot za trzonek i zamachnęłam się nim lekko, a następnie odruchowo sprawdziłam wyważenie. -Jestem Amanda.- Rzuciłam nieśmiało w stronę stojącej za stołem osoby, najwyraźniej trenera. Nie byłam pewna, po co właściwie to mówię i co go to obchodzi, ale były to pierwsze słowa, które przyszły mi na myśl. Absurdalne, ale prawdziwe.- Zupełnie się na tym nie znam. Mógłby mi pan pomóc?
Ostatnio zmieniony przez Amanda Terrain dnia Nie Lip 14, 2013 2:58 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 17 Zawód : Szpan, detektywienie Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 2:34 pm | |
| Stanowisko #6 - nadal
Drobna kobieta od razu rozpoczęła demonstrację. Na początek przeszła do rozpalania ogniska - rozsiadła się na podłodze w pobliżu, naturalnie chwyciwszy kilka patyków oraz kamieni, po czym przystąpiła do układania ogniska. Na koniec lokowania materiałów podpaliła wszystko, pocierając krzemienie i wywołując iskrę. Ognisko płonęło zaledwie przez chwilę, po niej kobieta zgasiła płomień - złym pomysłem raczej byłoby uwędzić wszystkich Trybutów. Na dodatek - w pobliżu schowane mogą być zraszacze, w razie pożaru. Przegryzam wargę, spoglądając na wprawienie trenerki w tej dziedzinie. Na początku starałem się przenosić wszystko na swoją próbę - zebrałem trochę opału oraz kamieni ze sterty, obłożyłem drewno kamieniami i zbudowałem odpowiednią konstrukcję. Aby szło trochę łatwiej wziąłem też garść liści z pobliża. Ciosając krzemienie o siebie wyrzuciłem kilka iskier w kierunku liści, które były niezmiernie złośliwe i nie chciały się podpalić. Kobieta podpowiada, aby wykonywać ruchy pewniejsze, szybsze, bardziej zdecydowane. Niestety, daje to niewiele. Biorę inną parę kamieni ze zbioru na stanowisku, co jednak wciąż nie daje pożądanego efektu. Zastanawiam się przez moment, po czym biorę kilka kawałków skały. Trenerka, robiąc wielkie oczy obserwuje moje poczynania, które i mi wydają się dosyć idiotyczne. Trzymając dwa krzemienie w jednej dłoni, a jeden w prawej, przy czym dwa leżały jeszcze w pobliżu, pocieram zawartością prawej dłoni zawartość lewej. Jakimś cudem liście podpalają się, po czym ogień przenosi się i na patyki. Po chwili cała konstrukcja płonie. Aż żal gasić coś, nad czym męczyło się całe dziesięć minut, jednak lepiej nie zadymiać sali i nie marnować chrustu. Rozdeptuję ogień butem, ugaszając go. Przy różnych rzeczach do rozpalania ogniska widzę także szkło powiększające. Faktycznie, można też użyć słońca. A nawet jeśli na Arenie nie będzie szkła powiększającego - zawsze można użyć butelek, albo innego szkła. Zapamiętuję oba sposoby, po czym trenerka przechodzi do kilku słów na temat sposobów poszukiwania wody. - [...] Ta jest też najbezpieczniejsza, chociaż i tak nie radziłabym pić niczego, bez wcześniejszego uzdatnienia jodyną bądź przez przegotowanie. Przysłuchuję się uważnie i także to staram się zapamiętać na przyszłość. - Dziękuję, jutro też pewnie tutaj zajrzę. - odkaszlnął - Do widzenia! - żegnam się z trenerką, przechodząc do kolejnego stanowiska na Hali.
Stanowisko #6 -> Stanowisko #10
Najbardziej zauważalnym i sporym miejscem na Hali zdecydowanie była ściana wspinaczkowa. Jak rano zebrało się zaledwie parę Trybutów - pod wieczór zebrali się niemal wszyscy. Na początku chciałem podejść do stanowiska kamuflażu, jednak po zobaczeniu na miejscu Lorin zmieniam kierunek, nie chcąc, aby pomyślała, że ją prześladuję, lub coś takiego. Podchodzę do ścianki, po czym zakładam rozmaite zabezpieczenia, na które nalega stacjonujący przy nim trener[ka(?)]. Nigdy dotąd nie próbowałem sił we wspinaczce, jednak wydaje mi się, że ta umiejętność zdecydowanie przyda się na Arenie. Nawet jeśli nie będzie tam żadnych ścian skalnych - chyba na drzewie nie jest o wiele trudniej? Prawą dłonią chwytam się pierwszego... 'wystającego kamienia', w sumie - nie wiem nawet jak to nazwać. Po chwili prawym butem staję na kamień najbliżej podłoża. Powtarzam sekwencję lewymi kończynami, jednak oczywiście - trochę wyżej. Wszystko idzie gładko, dopóki na ściance nie pojawia się 'wybrzuszenie'. Przez chwilę stoję w miejscu, przyglądając się, co zrobić. Odpowiedź jednak wydaje się prosta; brnąć dalej wzwyż. Chwytam się kolejnej skałki wystającej ze ściany, próbując wyczuć prawą nogą skałkę do stanięcia na niej. Udaje się to jeszcze kilka razy, po czym udaje mi się przebrnąć przez 'wybrzuszenie'. Najgorsze za mną. Teraz pozostawała już tylko wspinaczka w pionie, co raczej nie sprawiło większego problemu. Wreszcie coś udało się za pierwszym razem. Z tej wysokości było widać niemal każdego. Theodor znajdował się teraz przy stanowisku pierwszej pomocy. Wydawało mi się to dosyć przewidywalne - w końcu, jest dla Blue niemal jak brat. Lorin wraz z Florianem ćwiczyli sztukę kamuflażu. Dziewczyna z pewnością odczuwała pasję, ze względu na swoją artystyczną naturę. Florian wykonywał niektóre ruchy nieżwawo. Ogółem - chyba cały jego pobyt na Hali wydawał mu się przymuszony. Jakaś obca dziewczyna, której nie widziałem na oczy chciała nauczyć się strzelać z łuku - jednak chyba nie wie, że trening to praca samodzielna, a nie wyłącznie chęci i prośby; nikt się za nią nie nauczy. Bob ćwiczył przy stanowisku samoobrony, a Cordelia udała się na stanowisko konstrukcji pułapek oraz wiązania węzłów. Niektórzy Trybuci wcale nie przyszli na szkolenie, co wydaje mi się trochę nierozsądne. Wydaje mi się, że powinienem poćwiczyć także schodzenie, tak więc też czynię. Może niektórym osobom wydawałoby się to niepotrzebne - lepiej dmuchać na zimne. Nie próbuję patrzeć w dół, gdyż czuję że to mogłoby mnie rozproszyć. Schodzę po omacku, stawiając nogę gdzie popadnie i chwytając się rękami jak najniższych kamieni. W końcu docieram do wybrzuszenia, gdzie mam chwilę wytchnienia. Jednak w jego połowie zaczyna się robić trochę ciężej. Wystarczająco ciężej, abym spadł. Tak też się stało, po czym - już na dole - szybko wyzwoliłem się z zabezpieczeń, oczywiście za pomocą trenera. Było już późno, a ja chyba powinienem wracać do Apartamentu. Zostawiam resztę Trybutów samych sobie, podążając w kierunku windy.
// Apartament, chociaż nie wiem czy jest sens tam pisać tylko o pójściu spać i jakichś innych duperelkach :roll: |
| | | Wiek : Prawie 18 lat Zawód : Dawniej piosenkarka, obecnie trybutka
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 3:04 pm | |
| Kaś, mam nadzieję że się nie obrazisz za wcinanie się przed Ciebie ._.
Wydawało się, że mój kamuflaż niezwykle przypadł trenerce do gustu, nie tylko dzięki temu co mówiła, ale głównie dzięki temu, czego nie mówiła. Coraz bardziej zaczynała mnie fascynować jej postać. Owszem - każdy instruktor miał prawo być zadowolony z postępów swego tymczasowego podopiecznego i rzecz jasna miał prawo tą radość wyrażać... jednak ten błysk w oku chyba nie wpisywał się w ramy zwykłej radości. Coś jest na rzeczy, czyżby ta dziewczyna była kiedyś zawodowcem? W końcu skoro czerpali przyjemność z mordowania na arenie, dlaczego nie mieliby zachować tego upodobania, chociażby w czysto teoretycznej formie także później? Przez chwilę chodzi mi po głowie zamiar zapytania o to, jednak nieco się przed tym wzbraniam, dochodząc do wniosku, że jeśli tak jest w rzeczywistości, zdecydowanie lepiej nie wchodzić jej w drogę. Z drugiej strony... może opowiedziałaby mi coś ciekawego? W końcu jakaś nić porozumienia chyba zdążyła się między nami wytworzyć. Po chwili namysłu odsuwam na bok wszelkie wątpliwości, zbieram się na odwagę i zadaję w końcu nie takie znowu straszne pytanie. - Była pani zawodowcem? - bardziej stwierdzam swój domysł, niż pytam, jednakże w moim głosie wciąż można wyczuć ciekawość. - Żeby wzmocnić efekt, możesz zawsze poskrobać nieco brzegi jakimś nożem albo kamieniem. Przyjmuję jej radę z wdzięcznością i zaczynam delikatnie podrasowywać moje dzieło zgodnie z jej zaleceniami. Wystarczy, teraz już powinno być dobrze. Nie chcę jeszcze odchodzić z tego stanowiska, zwłaszcza że mam zamiar nieco poobserwować Floriana, by móc mu dopiec, dlatego zaczynam odtwarzać w pamięci wszystko co mówiła trenerka o kamuflowaniu się na pustyni. Biorę pojedynczy, ale o wystarczającej dla mych celów długości i szerokości pasek materiału, po czym odrobinę zwilżam go wodą (by nie powstało błoto) i ciasno owijam wokół nadgarstka, uprzednio nakładając na skórę w tym miejscu wcześniej wspomnianą mieszankę mocującą. Następnie zaczynam szczodrze obkładać materiał piaskiem zmieszanym z żółtą breją, aż tworzy wystarczająco grubą i wytrzymałą warstwę, by można było dokonywać modyfikacji kamuflażu bez natychmiastowego osypania się połowy piasku na blat. To zdecydowanie zbyt łatwe, minęły jakieś trzy minuty a już jestem w połowie. Mam nadzieję, że to żółte coś będzie na arenie, całkiem przydatna rzecz. Nieco nerwowo grzebię w stercie patyczków w poszukiwaniu jakiegoś o zaostrzonym końcu, jednakże na moje nieszczęście wszystkie są stanowczo zbyt grube. Mówi się trudno, na arenie też nikt nie ześle Ci wykałaczki. Zbliżam drewienko do ust i odgryzam kawałek, pozostawiając jeden koniec wyraźnie cieńszy od drugiego. Tak lepiej. W niezbyt dalekich odległościach od siebie zaczynam żłobić cieniutkie kreski, mające symulować pofałdowane połacie piasku rodem z filmów. Drugim uchem jednak bacznie nasłuchuję, chłonąc wszystko co może mi się przydać na arenie. Gdy kończę kamuflaż, krytycznym wzrokiem lustruję rezultat trwającej zaledwie kilka minut pracy. Po chwili przyglądania się swej świeżo „przyozdobionej” ręce, przychodzi mi do głowy pytanie, które koniecznie muszę zadać jeśli mam przetrwać w każdych warunkach. - A co jeśli zamiast zwykłej pustyni trafi nam się lodowa? O ile zakamuflowanie się piaskiem nie stanowi problemu, nie sądzę, żeby oblepianie się śniegiem należało do przyjemności. Coraz bardziej irytują mnie włosy opadające na twarz, które usiłuję odgarniać ruchem głowy, jednak okazują się niezwykle uparte. Rzucam krótkie spojrzenie na swoje upaprane błotem dłonie i uśmiecham się przymilnie do Floriana, który jako jedyny nie zdążył jeszcze na poważnie zająć się kamuflażem. -Mógłbyś mi związać włosy? Gumkę mam na nadgarstku. Z góry dzięki. - pytam pozornie uprzejmie, wysuwając w jego stronę rękę z mocno zaciśniętą pięścią jednak w moim głosie pobrzmiewa nutka wyższości i wyraźnego lekceważenia, która niemalże degraduje dzieciaka do roli mojego sługi. Jestem jednak niemalże pewna, że wypełni polecenie, w przeciwnym wypadku powinien liczyć się ze świadomością, że pierwszego dnia areny zostanie przerobiony na pasztet. |
| | |
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 3:49 pm | |
| Reakcja trenera, na prośbę o zademonstrowanie reanimacji, była do przewidzenia, dlatego Theo nie komentował jej, tylko zajął się zapamiętywaniem ruchów i słów mężczyzny. Jasne, że mógłby puścić mu wiązankę o tym, że przecież się nie zgłaszał, na Arenie będą ważne dla niego osoby i nie miał zamiaru zostawiać ich potrzebie. Ale darował sobie, bo po co strzępić język? Skoro jest się pogodzonym z losem, trzeba robić swoje i dążyć do obranego celu, nie zawracając sobie po drodze głowy umoralnianiem kogokolwiek. Madden pochylił się teraz nad manekinem i zaczął powtarzać wszystkie czynności, które pokazał mu trener. Odchylił plastikową głowę, podniósł żuchwę, a wydało mu się to na tyle absurdalne, że zaraz przeszedł niżej. Odpowiednia ilość uciśnięć klatki piersiowej, dwa oddechy, znowu uciśnięcia i znowu oddechy. Po jakimś czasie uznał, że póki co te umiejętności mu wystarczą, zamierzał je też powtarzać je sobie co jakiś czas. Podziękował trenerowi i pożegnał się z nim, a następnie skierował swoje kroki do innego stanowiska.
Stanowisko rzucania nożami.
Nie wiedział, dlaczego wybrał właśnie ten stolik. Był on zajmowany już przez jedną trybutkę i Theo widocznie uznał, że nie można cały czas alienować się od reszty. Nie wszyscy gryzą, prawda? -Jestem Amanda. Zupełnie się na tym nie znam. Mógłby mi pan pomóc? Usłyszał jak blondynka zwraca się nieśmiałym głosem do trenera, zdecydował się więc podejść bliżej. Bez słowa znalazł się po chwili obok dziewczyny i spojrzał na nią kątem oka, jednocześnie udając, że wybiera odpowiedni dla siebie nóż. Amanda była drobna, wyglądała na delikatną i kruchą istotę, której wylosowanie do Igrzysk było chyba jednym wielkim nieporozumieniem. No i miała piękne oczy. Theo przestał szperać w koszyku i wybrał odpowiedni nóż dla siebie, o sporych rozmiarach, typowo myśliwski i z zakrzywionym ostrzem. Przyglądał się jak trener instruuje Amandę, jednak nie czekał na swoją kolej i po chwili wycelował do tarczy, rzucił nóż i śledził jego lot. Jeśli chciałeś się popisać, to chyba Ci nie wyszło. Zganił się w myślach, gdy zauważył, że ledwo trafił w tarczę. Natychmiast sięgnął ręką do włosów i poczochrał je sobie, cmokając ustami z niezadowoleniem. -Chyba jednak będę musiał podczepić się pod twój trening - zwrócił się do Amandy z uśmiechem na twarzy i obrócił w jej stronę - Jestem Theo. Wreszcie mógł przyjrzeć się jej od stóp aż po czubek głowy, jednak żadna lustracja nie wchodziła w grę. No dobra, może zagapił się trochę za bardzo na wysokości jej oczu, ale co miał robić, skoro dziewczyna chyba mu się spodobała?
|
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 4:04 pm | |
| Nie musiała spoglądać na Lorin, by wiedzieć, że dziewczyna dostrzegła ten błysk i dumę w jej głosie. No cóż, nie przejmowała się tym. To tylko trybutka… Ale i potencjalna uczennica. Kto wie, może gdyby przetrwała to, co czeka ją na arenie, Catrice mogłaby wziąć ją po swoje skrzydła i nauczyć co nieco… Zwłaszcza, gdy ujrzała jej zacięcie do odtworzenia rany. Ile właściwie je dzieliło? Rok różnicy? Półtora? Kilka miesięcy?... - Była pani zawodowcem? – dziewczyna nie do końca zadała pytanie, raczej potwierdziła swoje myśli. Catrice spojrzała na nią i uśmiechnęła się półgębkiem. - Moi rodzice szkolili trybutów w Dwójce. – powiedziała, obserwując poczynania swojej rozmówczyni, zajętej odtwarzaniem kamuflażu na pustynię. Była kreatywna; posunęła się nawet do tego, aby zarysować lekkie fale na piasku. – Zaczęłam się szkolić, kiedy miałam jakieś 8 lat, potem szkoliłam sama. Ale nie trafiłam na arenę. Bardzo dobrze. - pochwaliła ją po raz kolejny. Uśmiechnęła się uspokajająco do Floriana i Lee, po czym wróciła spojrzeniem do Lorin. - A co jeśli zamiast zwykłej pustyni trafi nam się lodowa? O ile zakamuflowanie się piaskiem nie stanowi problemu, nie sądzę, żeby oblepianie się śniegiem należało do przyjemności. – powiedziała dziewczyna. - W przypadku lodowej pustyni najważniejszym waszym zadaniem będzie zdobycie opału, ale z kamuflażem bywa ciężko. – znów posłała dziewczynie porozumiewawczy uśmiech. – W takim wypadku większość skupia się właśnie na ogrzewaniu własnego ciała, nie na ukryciu się. Dominujące barwy na takiej pustyni to biel i szarości. W zależności od otoczenia, czasem wystarczą bandaże, odrobina wody i przesunięcie dłońmi po ziemi lub nawet po śniegu albo korze jakiegoś drzewa. Mówiąc, przygotowała kolejny pas materiału, umoczony w wodzie. Pokryła go niewielką ilością specjalnie w tym celu zmrożonej ziemi, owinęła rękę i przesunęła nią po korze drzewa. Materiał od razu zrobił się biało-szarawy. - Mówiąc o korze drzewa, nie mam na myśli każdego dębu, sosny czy świerku, które się wam nawiną. Musicie zwrócić uwagę na barwę drzewa i liście. Niektóre z drzew mają srebrzystą korę, jak to – wskazała na drzewo przed nią. – W takiej sytuacji zarówno kora, jak i liście mogą pomóc. Jeśli drzewo ma korę taką, jak to, możecie ją zawsze oderwać i potrzeć bandaż o wewnętrzną jej stronę lub nawet łyko. Tarzanie się w śniegu równa się zazwyczaj chorobie, nawet pomimo ubrań, mających zatrzymać ciepłotę ciała. – posłała Lorin znaczący uśmiech. Słuchając jej, dziewczyna co rusz odgarniała włosy, które sprawiały wrażenie wyjątkowo nieposłusznych. W końcu poddała się i wyciągnęła rękę w stronę nieśmiałego chłopca, mówiąc: - Mógłbyś mi związać włosy? Gumkę mam na nadgarstku. Z góry dzięki. Catrice przez moment sama miała ochotę związać włosy trybutki, co dałoby jej dodatkowe kilka sekund na ciche podszeptywanie jej jakichś metod zabijania. Nie zrobiła tego jednak, podejrzewając, że dziewczyna odkryła już jej profesję. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 4:14 pm | |
| Wciąż węzły.
Jeśli ktoś patrzy na Ciebie przez pryzmat Twojej rodziny, nie jest to do końca miłe uczucie. Jednak w przypadku Cordelii było tylko wymówką do żywienia negatywnych uczuć w stosunku do każdego, kto śmiał jej podpaść. Blondynka natychmiast wyczuła, że trenerka nie jest do niej dobrze nastawiona. Czy z rozkazu Snowa zginął jej ktoś bliski, straciła coś wartościowego? Nie wiadomo. Czy obchodziło to Cordelię? Absolutnie nie. -Ojej, wspaniale pani poszło - powiedziała słodkim tonem, gdy instruktaż wiązania węzłów przeleciał jej przed oczami z prędkością światła - To na pewno cenna umiejętność w tej norze, zwanej Dystryktem, z której pani pochodzi. Obdarzyła trenerkę przemiłym uśmiechem, jednak jej oczy ciskały błyskawice w kierunku kobiety, która ośmieliła się potraktować ją tak zuchwale. -Drugi i czwarty wyglądają najlepiej - odezwała się po chwili, jednak w jej głośnie nie było ani grama sztucznej serdeczności - Proszę mi pokazać sposób ich wiązania. W zwolnionym tempie, jeśli to nie sprawi pani problemu. Miała nadzieję, że nabyte tu umiejętności przydadzą się na Arenie, bo jej cierpliwość miała swoje granice. Przyglądała się tym wszystkim duperelom, leżącym przed nią na stoliku. Czy naprawdę znajdzie coś takiego w lesie albo na pustyni? A może przyjdzie jej babrać się w śniegu w poszukiwaniu patyczków? -Chciałabym też dowiedzieć się, jak mam zastawić prostą pułapkę na zwierzę, powiedzmy... królika albo coś w tym rozmiarze. Oczyma wyobraźni już widziała, jak trzeba go dobić i zedrzeć z niego futerko, więc trochę ją zemdliło. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 5:34 pm | |
| Cordelia: Kobieta oczywiście zupełnie się nie przejęła. Przesłodzony do bólu ton głosu Cordelii tyle ją obchodził, co zeszłoroczny śnieg w Kapitolu. Jeśli trybutka myślała, że w ten sposób coś zyska, czy urazi trenerkę to się głęboko myliła. Zignorowała uwagę o Dystrykcie i wcisnęła Cordelii do rąk sznurek. - Patrz uważnie i powtarzaj za mną. - wzięła nowy sznurek i tym razem ciut wolniej wiązała węzeł. Po każdym przełożeniu sznurka czekała aż dziewczyna powtórzy. Nie sprawiało jej to radości i widać to było gołym okiem. Złożyła sznurek na pół, kilka razy przełożyła jedną połówkę nad drugą i na koniec pociągnęła - Podobnego węzła używa się do robienia stryczków. - stwierdziła wzruszając ramionami, jakby mówiła o pogodzie. Czy sugerowała Cordelii przygotowanie jednego dla siebie? Może, kto ją tam wie. Następnie pokazała dziewczynie drugi z węzłów który wybrała. Po wszystkim sprawdziła jak mocne są węzły zawiązane przez dziewczynę. - Ćwicz dalej. - co oznaczało mniej więcej "kiepsko, ale mogło być gorzej". Miała nadzieję, że teraz dziewczyna sobie pójdzie dalej i przyjdzie do niej kolejne przygłupawe dziecko Kapitolińskiego polityka, ale panna Snow najwidoczniej postanowiła się czegoś faktycznie nauczyć. Jak pech to pech. - Do pułapek lepsze są mniejsze węzły. Muszą się szybko i łatwo zacisnąć. Możesz zrobić coś takiego. Oczywiście potrzebna jest przynęta, albo zastawienie sidła w miejscu gdzie potencjalna ofiara się żywi. Pętla zaciska się na szyi zwierzyny i ją dusi. Przy zającu średnica pętli powinna wynosić jakieś 10 cm. - potem pokazała dziewczynie jak działa pułapka, korzystając z pluszowego króliczka.
Amanda: Trener przywitał Amandę uśmiechem. - Witaj Amando. Jestem Craig. Cóż... jestem tu po to by pomóc Ci się w tym rozeznać. - wybrał nóż dla siebie i dla dziewczyny, podając jej go. Pokazał jej jak należy trzymać nóż, jak ugiąć łokieć. Nim zdążył jednak pokazać jej jak się rzuca, dołączył do nich Theo. Uśmiechnął się do siebie widząc próbę zaimponowania dziewczynie. Nie skomentował jednak tego. - Więc Amando, połóż ostrze noża na dłoni, przytrzymaj go kciukiem. Pewnie... Zegnij łokieć. Ostrze cały czas na dłoni, uważaj, żeby się nie skaleczyć. Unieś rękę prostopadle do barku. Na koniec odegnij rękę dynamicznie jednocześnie wyrzucając nóż. Tłumaczył i jednocześnie prezentował. Wyrzucony przez niego nóż obrócił się w locie dwa razy i trafił w sam środek tarczy. |
| | | Wiek : Prawie 18 lat Zawód : Dawniej piosenkarka, obecnie trybutka
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 6:09 pm | |
| - Moi rodzice szkolili trybutów w Dwójce. Zaczęłam się szkolić, kiedy miałam jakieś 8 lat, potem szkoliłam sama. Ale nie trafiłam na arenę. Bardzo dobrze. Szkoliła się przez 10 lat, a mimo to w tym momencie, zamiast siedzieć na walce wręcz uczy bandę ciamajd jak się pociapać w farbach. Oczywiście nie miałam zamiaru tego aż tak upraszczać, jednakże fakty były jasne - dziewczyna o takim doświadczeniu mogła się ulokować na każdym dowolnym stanowisku, a mimo to wybrała jedno z mniej obleganych i wymagających fizycznie. Mogłoby się wydawać, że próbuje ukryć co potrafi... A może tak jest w rzeczywistości? Tylko po co miałaby to robić? Przecież wszyscy wiedzą, że trenerzy się wymieniają, więc sami muszą przejść szkolenie z każdej dziedziny. A może... Nie, to niedorzeczne! - uważnie lustruję wzrokiem siedzącą naprzeciwko mnie rozmówczynię i zaczynam się poważnie zastanawiać, czy rzeczywiście mogłaby być morderczynią. Przestań, takie rzeczy zdarzają się tylko na filmach! Z drugiej strony... Snow jakoś musiał się pozbywać konkurencji, prawda? Coin teraz tak samo. Może to jednak nie jest aż takie nieprawdopodobne? Tajemnica otaczająca osobę trenerki wydawała się coraz bardziej intrygująca, a gdyby naprawdę okazała się morderczynią, z pewnością mogłaby nauczyć mnie kilku cennych rzeczy, które byłyby w stanie zapewnić mi zwycięstwo. Wiedziałam jednak, że dopóki tkwię na stanowisku z dwiema innymi osobami, nie dowiem się niczego. Szlag by to trafił! Spoglądam z wyraźną niechęcią na Floriana i na Lee, do którego teoretycznie nic nie powinnam mieć - w końcu jest partnerem Amandy, a to oznacza że powinniśmy przynajmniej przez pewien czas współpracować. Tym razem jednak obaj stanowią jedynie przeszkodę do dotarcia do prawdy. Spokojnie, Lorin, i tak się dowiesz co się święci. Nie takie trudności pokonywałaś w zdobywaniu plotek. Wyraźnie uspokojona, z zamiarem dokładniejszego przepytania trenerki później jestem w stanie naprawdę skupić się na jej słowach. - W przypadku lodowej pustyni najważniejszym waszym zadaniem będzie zdobycie opału, ale z kamuflażem bywa ciężko. W takim wypadku większość skupia się właśnie na ogrzewaniu własnego ciała, nie na ukryciu się. Dominujące barwy na takiej pustyni to biel i szarości. W zależności od otoczenia, czasem wystarczą bandaże, odrobina wody i przesunięcie dłońmi po ziemi lub nawet po śniegu albo korze jakiegoś drzewa Po tych słowach trenerka od razu przystępuje do demonstracji, a ja po jej pokazie kiwam głową i lekko się uśmiecham. Podobnie przyjmuję jej uwagę na temat odpowiedniego gatunku drzewa - oczywiście domyślałam się, że ciężko umiejętnie ukryć się pośród śniegu po natarciu hebanem, jednakże na tym kończyła się moja wiedza. Dlatego uważnie przyglądam się kawałkowi srebrzystej kory, który mi pokazuje. Przyda się. - A czy jest szansa, że na arenie znajdziemy coś zdolnego do załamywania lub całkowitego odbicia światła, czy o to raczej muszą zatroszczyć się sponsorzy? - wpada mi do głowy pytanie, być może nie do końca związane z kamuflażem, jednak na pewno wokół podobnych kwestii się obracające. |
| | | Wiek : 20 Zawód : Strażnik Pokoju [dawniej morderca] Przy sobie : Mundur, kamizelka kuloodporna, krótkofalówka, telefon komórkowy. Broń palna, dwa magazynki, paralizator, Znaki szczególne : BIały mundur, długie włosy, słodki uśmiech, zawiązany czarny męski krawat na prawym nadgarstku Obrażenia : -
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 8:46 pm | |
| Cóż, panno Lorin Templesmith, nie jesteś w ciemię bita. Myśl, myśl. Jesteś już chyba całkiem blisko prawdy, co widać po twoich zmarszczonych brwiach i tej pewnej siebie mince. Chcesz dotrzeć do prawdy, ale kto powie ci prawdę o mnie poza mną, Almą Coin i Snowem…? Ah, no tak, twoja znajoma, Cordelia. Przecież Cordelia niejeden raz widziała mnie w rezydencji swojego kochanego dziadka, czyż nie? - A czy jest szansa, że na arenie znajdziemy coś zdolnego do załamywania lub całkowitego odbicia światła, czy o to raczej muszą zatroszczyć się sponsorzy? – zapytała Lorin, patrząc na trenerkę. - Brawo, Lorin – Catrice pochwaliła ją któryś raz z rzędu, zadowolona z szybkiego toku myślenia swojej chwilowej podopiecznej. – Faktycznie, odbicie światła lub jego załamanie mogą dać wam wiele, ale ciężko o obiekt, który może odbić całkowicie światło. Załamać, owszem. Na przykład jakiś nóż… Rozejrzała się i pomachała do trenera, znajdującego się przy stanowisku do rzucania nożami. - Craig, mogę pożyczyć nóż? – zawołała śpiewnym tonem, uśmiechając się do trenera. Mężczyzna zwany Craigiem podniósł ze stołu piękny, zdobiony nóż, ale zamiast podejść, po prostu rzucił nim w stronę Catrice. Dziewczyna mimowolnie napięła wszystkie mięśnie i złapała sztylet kilka centymetrów od własnej twarzy. Uśmiechnęła się mimowolnie; nadal nie straciła wyrobionego refleksu. - Dzięki! – odkrzyknęła, machając ponownie. - Na czym stanęliśmy? – zwróciła się ponownie do trybutów. – Ach, tak. Jeśli macie nóż, możecie zakamuflować jego rękojeść, używając tych materiałów, które są przydatne przy kamuflowaniu ciała. – zaprezentowała im, jak owinąć rękojeść, by bandaż nie spadł, a następnie sposób, w jaki powinno się ustawić broń, by odbijała promienie słońca. – To mała i przydatna sztuczka, która może wam uratować życie, ale i przysporzyć kłopotów, jeśli przeciwnik nie da się zwieść. Uniosła brew, widząc, że Lee jest całkowicie pochłonięty tworzeniem, nie słuchaniem jej. Ale zarówno Lorin, jak i chłopiec byli wdzięcznymi słuchaczami. Chłonęli jej słowa i zapamiętywali je, wierząc, że to, co słyszą, na pewno im pomoże. Przy stanowisku pirotechnicznym nagle rozległ się cichy wybuch. Catrice przywołała na twarz specyficzny uśmiech, a jej oczy rozbłysły. Lubiła bawić się rzeczami, które wybuchały. Ale od zeszłorocznych igrzysk wszelkiego rodzaju bomby były uznawane za jedną z najlepszych broni. Cat wolała jednak inne zabawki, służące do zadawania ran. Uśmiechnęła się zachęcająco. - Jakieś pytania? |
| | | Wiek : 13 Zawód : Człowieczek łażący z reklama po targu i wnerwiający przechodniów
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 9:30 pm | |
| Tak bardzo nieogarniam ._.
Wysłuchał odpowiedzi trenerki. Jeśli w ogóle będzie w stanie uciec od rogu to ma nadzieję, ze nie znajdzie się na pustyni. Dla organizatorów nie byloby to złym rozwiązaniem bo wygrałby ten, kto miałby najsilniejszy organizm. Albo kto wyrżnąłby wszystkich zanimby uciekli. Ale Coin szuka rozrywki na czas dłuższy niż dwa dni, przynajmniej tak sadzi Florian. Skupiając się na tym, co mówi trenerka całkiem zapomniał o praktyce. Zorientował się dopiero w momencie kiedy to trybutka wyciągnęła do niego rekę z poleceniem związania jej włosów. Florianowi niespecjalnie spodobał się ton, jakim dziewczyna poprosiła go o przysługę, ale przemilczał to. W sumie to dobrze wiedział, że wszyscy patrzą na niego jak myśliwi na kaczkę. Jest jednym z najmłodszych, jeśli nie najmłodszym trybutem. Dodatkowo całe życie był trzymany pod kolszem przez matkę, a w Kwartale tez wiele się nie nauczył. Jednym słowem - pierwszy do odstrzału. Zawsze to jeden mniej łatwym kosztem, nie? -Jasne. – powiedział i posłusznie spiął włosy dziewczynie. Po chwili usiadł z powrotem i stwierdził, ze tak naprawde nie wie jak się ma zabrać do czegokolwiek. Cicho westchnął i z braku pomysłu nałożył na specjalny pasek dość grubą warstwę brązowej brei. Zerknął na położone najbliżej niego drzewo po czym zwinął pseudowykałaczkę trybutce i z zapałem zaczął rzeźbic rowki i występy imitujące te na prawdziwej korze. Chwile później wziął w rekę odrobinę białawej mazi i zmieszał ją z zółtawą tak, żeby wyszedł podobny odcień do tego na drzewie. Następnie nałożył ją na swoją imitacje kory w taki sposób, że żłobienia pozostały ciemne, tak jak na prawdziwej korze. Po chwili przyłożył swoje wypociny do faktycznego drzewa. Skrzywił się nieco. Z daleka zapewne nie zostałby zauważony, jednak z bliska wyglądało to przeciętnie. Zresztą z odległości reki możnaby było zobaczyć człowieka pokrytego nawet najlepszym kamuflażem. W czasie kiedy tworzył swoje hm… „dzieło” uważnie słuchał instruktorki. W międzyczasie do ich stoiska dołączyl jeszcze jeden trybut, lecz on zdawał się nie dostrzegać ludzi wokoło. Gdzieś na Sali rozległ się wybuch, a słysząc to Florian uśmiechnął się pod nosem. Chociaż równie dobrze wybuch mógł być kontrolowany, to poczuł dziwną satysfakcję, że on jednak niczego nieopatrznie nie wysadził. Jakieś pytania? No w sumie Florian pytań nie miał. Jego zegar wewnętrzny dawał mu się już we znaki, ale starał się go ignorować. Gdy jednak instruktorka odpowiedziała na ewentualne pytania podziękował jej i wyszedł z Sali. Niektórzy jeszcze zostali, on jednak stwierdził że ten dzien i tak już dobiega końca, a ma przed sobą cały następny i jeszcze jeden.
Apartament Trybutów chyba… |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 9:42 pm | |
| Jeśli dorosła trenerka przejęłaby się pyskującą nastolatką... no, wtedy oznaczałoby to, że chyba minęła się z powołaniem. I tak miała przewagę nad Cordelią, to nie ona była przeznaczona do odstrzału. Mogłaby więc być trochę milsza, prawda? Maltretowanie sznurka nie szło jej zbyt dobrze, być może dlatego, że wcześniej trochę się zdenerwowała. Ale nie byłaby sobą, gdyby nie próbowała tego zrobić jak najlepiej. Pieczołowicie przekładała jeden koniec nad drugi, uważając by nic jej się nie poplątało. Gdy wreszcie pociągnęła, efekt nie był zdumiewający, ale węzeł powstał, a to już połowa sukcesu. Cordelia obiecała sobie w myślach, że od dziś będzie ćwiczyła węzły codziennie, w apartamencie na pewno znajdzie się coś odpowiedniego. Uwagę o stryczku puściła mimo uszu i zaczęła ćwiczyć kolejny rodzaj węzła, który na szczęście okazał się być nieco prostszy. Gdy usłyszała krótkie 'Ćwicz dalej' jej nozdrza poruszyły się lekko, ale nie dała się sprowokować. W końcu i drugi węzeł był gotowy, a panna Snow z lekkim uśmiechem oceniła swoją pracę jako zadowalającą. Jak na pierwszy raz, nie było najgorzej. Trenerka zaczęła opowiadać o pułapkach, a dziewczyna słuchała uważnie każdego słowa. Spojrzała na mniejszy węzełek i nabrała wątpliwości. Króliki nie były chyba na tyle głupie, by wsadzać w to łebki? Może wystarczyło zamontować to tak, by złapała się jedna noga? Potem powstałby problem z ukatrupieniem stworzonka, ale przecież chodziło o przetrwanie. -Fascynujące - mruknęła Cordelia i udała, że ziewa, by jeszcze na odchodnym dopiec trenerce - Dziękuję bardzo za poświęcony mi czas. Spojrzała wyzywająco na kobietę po drugiej stronie stolika i czym prędzej odeszła od stanowiska węzłów i pułapek.
Mini-siłownia.
Skierowała swoje kroki do mini-siłowni, gdzie zamierzała poćwiczyć już od samego początku dzisiejszego dnia na hali. Obawiała się, że po miesiącach w KOLCU jej kondycja nie będzie tak dobra, jak kiedyś, należało więc jak najwcześniej zacząć nadrabiać zaległości. Zajęła miejsce na macie i na dobry początek rozgrzała się brzuszkami, pajacykami i skłonami. Wykonując ćwiczenia, cały czas powtarzała w myślach to, czego nauczyła się o węzłach i pułapkach. W końcu zdecydowała, że poćwiczy trochę na sprzęcie, a na pierwszy ogień poszedł drążek, na którym zaczęła się podciągać. W dawnych czasach ćwiczyła gimnastykę artystyczną, więc to zadanie nie sprawiało jej większego kłopotu, była jednak pewna, że rano obudzi się z zakwasami. Jednak nie chodziło tutaj o samą odbudowę kondycji, a o przetrwanie, zamierzała więc wylewać siódme poty i dać z siebie wszystko, by potem poradzić sobie na Arenie. Po jakimś czasie zamieniła zamieniła drążek na ergometr wioślarski i męczyła się przy nim dobre pół godziny. Była już tak padnięta, że zdecydowała iż po następnym ćwiczeniu wróci do apartamentu i weźmie długą, gorącą kąpiel. Sięgnęła po butelkę wody, stojącą na stoliku obok i duszkiem wypiła połowę. Jakby tu się jeszcze pomęczyć? Spostrzegła ciężarki, wybrała takie o wadze jednego kilkograma i wzięła po jednym do ręki. Machała nimi dziesięć minut, a kropelki potu ponownie zaczęły pojawiać się na jej czole. Gdy miała już dość, najzwyczajniej w świecie odrzuciła je na ziemię, gdzie upadły z głuchym tąpnięciem. Cordelia odetchnęła głęboko i frotką starła pot z czoła. Rozejrzała się dookoła, część trybutów jeszcze ćwiczyła. Ona jednak nie miała zamiaru spędzać na hali ani chwili dłużej. Powolnym krokiem udała się w stronę wind, a potem prosto do swojego apartamentu.
/apartament, a jutro tu wrócę, więc w sumie się nie ruszam ;3 |
| | | Wiek : Prawie 18 lat Zawód : Dawniej piosenkarka, obecnie trybutka
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 9:44 pm | |
| Z uśmiechem samozadowolenia przyjmuję kolejną już dzisiejszego dnia pochwałę i obracam się w stronę wołanego przez trenerkę mężczyzny. Hm, stanowisko rzucania nożami. Coś mi się wydaje, że jutro tam zajrzę. W zasadzie ostre narzędzia to bardzo ciekawa rzecz... Przypominam sobie przeprowadzoną wcześniej z Cordelią wymianę zdań na temat scyzoryka i lekko się uśmiecham. Tak, bez wątpienia bardzo ciekawa. A jaka użyteczna! Amanda zapewne przeraziłaby się, słysząc moje myśli, ale w jakiś dziwny sposób czuję, że samo przebywanie w towarzystwie trenerki czyni mnie coraz bardziej złą. Jednak to niekoniecznie musi stanowić wadę, prawda? Odchylam się ze skwaszoną miną gdy sztylet przelatuje tuż koło mojej twarzy i nie umyka mojej uwadze, że trenerce udaje się go bez większych problemów złapać. Przyglądam się uważnie pokazywanej przez trenerce technice owijania bandaża, a następnie biorę od niej nóż by samodzielnie powtórzyć odpowiednią sekwencję ruchów i dzięki temu utrwalić ją w pamięci. Nie wydaje się trudne. Zdecydowanie gorzej ma się sprawa z odpowiednim ustawieniem noża - udaje mi się to dopiero po kilku próbach, a i tak mogę mieć pewność, że do czasu trafienia na arenę całkowicie zapomnę jaki kąt jest odpowiedni. - Jakieś pytania? Czuję, że burczy mi w brzuchu i na chwilę zerkam na zegar wiszący na ścianie. Matko, już jest tak późno? Przyszłam tu z samego rana, a już pora na kolację. Nawet nie chcę myśleć, co by było jakbym zjawiła się tu później. Pytanie zadane przez trenerkę nagle wyrywa mnie ze sfery pytań fizyczno-filozoficzno-biologicznych. Przez chwilę zastanawiam się, o co jeszcze mogłabym zapytać, jednakże mój wymęczony mózg najwyraźniej nie jest w stanie przetrawić większej ilości informacji. - Chyba na dzień dzisiejszy to wszystko, zwłaszcza że zrobiło się późno, ale jeśli tylko będę mieć jakieś wątpliwości na pewno do pani zajrzę. - deklaruję z lekkim uśmiechem. I zapewne stanie się to szybciej, niż pani myśli. Gdy Florian oddalił się, spojrzała wyczekująco na Lee, jednakże on dalej wydawał się pochłonięty swoją pracą. Ugh, będę musiała wszystko owinąć w ładny papierek, zamiast zapytać wprost. Trudno. - Będzie pani prowadziła szkolenia też na innych stanowiskach? Bo wypadałoby się nauczyć czegoś więcej niż kamuflaż. - posyłam znaczący uśmiech w stronę trenerki. Po uzyskaniu odpowiedzi wypowiadam kulturalne „Do widzenia” i udaję się w stronę swojego pokoju.
//W teorii pokój, w praktyce zapewne dalej hala, drugi dzień treningu
Ugh, niech już będzie ta północ, bo mam wstępne wersje postów przygotowane i się nudzę xD |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 10:02 pm | |
| Bob: Trener położył sobie dłonie w pasie i przypatrywał się chłopakowi. - Skup się młodzieńcze! - rzucił ostrym tonem. - Jeśli będziesz myśleć o niebieskich migdałach, to Twój przeciwnik to wykorzysta. Skup się na celu. Na przeciwniku. - podszedł do Boba. Chwycił go za nadgarstek i ułożył jego dłoń tak, że palce były lekko uniesione. - Tutaj - wskazał na wewnętrzną stronę dłoni, tuż przy nadgarstku. - Jeśli nie chcesz połamać palców korzystaj z tej części dłoni. - położył sobie dłoń chłopaka na mostku. - Wystarczy odrobina rozpędu, nie potrzeba siły. Dłoń sama prześlizgnie się z mostka ku tchawicy. - przesunął dłoń Boba wyżej, w kierunku swojej szyi, demonstrując miejsce gdzie ma uderzyć. - Poćwicz. - puścił jego dłoń i wskazał na manekina. |
| | | Wiek : 12 Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 10:34 pm | |
| Wczorajszy wieczór, a właściwe wczesna noc były dość męczące dla Hope. Głównie do czasu aż nie usnęła. Parada, gdzie ona musiała prezentować siebie można uznać za przyjemniejsza część, jednak mianem „przyjemne” nie można określić tego co stało się po przemówieniu pani prezydent. Nowa rebelia? Oczywiście, każde normalne państwo ma rebelię po rebelii. Nawet w niepełna pół roku. Witaj w Panem.Niedbale rzuciła biżuterię na stolik przy którym spała, z trudem wysunęła się z sukienki i opadła na łóżko. Marzyła tylko o chwili odpoczynku, ewentualnie rozmowie z siostrą. Jednak na to drugie nie miała zbyt wielu szans. Przynajmniej teraz. - Dobranoc Blue… - Zamruczała chowając twarz w poduszkę i gasząc światło. Ukradkiem dostrzegła oświetlony Kapitol. Gdy zasypiała brakowało jej siostry, nawet łza, która słynęła po policzku, zdawała się nic nie znaczyć. Jedynie trasa, którą sobie obrała niemiłosiernie piekła. W ślady tej pierwszej poszły kolejne i kolejne. Hope nie wiedziała, kiedy usnęła delikatnie dotykając medalik z wygrawerowanym imieniem. STANOWISKO PIROTECHNICZNE. …czyli jak zrobić bum. Jak idealnie rozpocząć pierwszy dzień szkolenia? Zaspać.Flickerman do przydomku „Miłosierna” powinna dodać sobie jeszcze „Spóźnialska”. Ale zaraz, śniadanie zjedzone w biegu i wciąganie na siebie odpowiednich ubrań myjąc zęby, nic nie znaczy. Nic, a nic. Najważniejsze jest wejście. Wiadomo, że każda prawdziwa dama musi mieć dobre wejście... najlepiej w czas. Istniała dodatkowa nadzieja, że nikt nie zwróci na nią uwagi. Hope czasem się nad tym zastanawiała, może była w jakiś sposób niewidzialna. Nieważne, wszystko okaże się na arenie. Wtedy musiała biec przez korytarz. Gdy weszła do hali ktoś objaśniał trybutom co i jak, więc nie straciła aż tak dużo. Przynajmniej się wyspała… i nie zdążyła się uczesać. Stanęła gdzieś z tyłu i udawała, że słuchała, jednak w rzeczywistości przeczesywała pomieszczenie wzrokiem i delikatnie rozprostowywała palcami włosy. Kilkanaście sektorów do ćwiczeń i trybuci. Aż w końcu znalazła blond głowę, uśmiechnęła się w tamtą stronę i wszyscy zgromadzeni momentalnie rozeszli się. Dziewczynka wyłapała pierwsze i jedno z ciekawszych stoisk. Pirotechnika. Chyba od zawsze odczuwała u siebie pociąg do destrukcji. Przynajmniej na Igrzyskach i na filmach było to ciekawe. Podkładanie bomb, wybuchy. Sianie zniszczenia, o tak. Taka prosta destrukcja. Niestety jej umiejętności w tej dziecinie sięgały zeru. Ale od czegoś jest to szkolenie.Szybkim i charakterystycznym dla siebie lekkim krokiem pomknęła w stronę stanowiska pirotechnicznego. - Dzień dobry! - powiedziała wesoło i zaraz dorzuciła. - Jestem Hope. To bardzo interesujące stanowisko. - Przyjrzała się wszystkiemu, co stało najbliżej niej. - Chce się tego nauczyć… - Wypowiedziała, ale zrozumiała, że te słowa nie mają większego sensu. - Wszystkiego. - Och, oczywiście. To wiele wyjaśnia. W ciągu jednego dnia nauka „wszystkiego”. - Moje umiejętności… nie mam ich. Potrafię rozpalić ogień z zapałki… Ale tutaj chyba można zrobić coś z niczego, prawda? Coś co może siać zniszczenie. - Zaprzestała kontynuacji, ale naszła ją wspaniała myśl. Ona i Blue schowane gdzieś na arenie razem, całkowicie bezpiecznie, kiedy wszystko inne wybucha, trybuci giną. - Czy byłabym w stanie wysadzić arenę? Skąd pozyskać materiały? - posłała instruktorowi ciepły uśmiech. |
| | | Wiek : 18 lat Zawód : trybutka
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 11:05 pm | |
| -Witaj Amando. Jestem Craig. Cóż... jestem tu po to by pomóc Ci się w tym rozeznać. Odpowiedziałam trenerowi ufnym uśmiechem. Wydawał się być miły, a to było dla mnie bardzo ważne. Zarejestrowałam jakiś ruch po mojej lewej stronie- zaledwie mignięcie, niewyraźne, ale na tyle jawne, że zdołałam je dostrzec kątem oka. Ktokolwiek spowodował ten ruch, po chwili wyciągnął rękę i sięgnął po jedno z ostrzy. Dłoń miał szeroką, typowo męską, zatem trybut, a nie trybutka. Może Booker? Powietrze przeszył cichy świst, kiedy ostrze minęło mnie i poleciało w stronę tarczy. Ostrożnie uniosłam spojrzenie, szacując wzrokiem możliwości chłopaka. Nie był to dobry rzut, ale przynajmniej trafił w tarczę. Mi mogło pójść dużo gorzej. -Chyba jednak będę musiał podczepić się pod twój trening. Jestem Theo. Słysząc te słowa, odwróciłam się lekko i natychmiast napotkałam czyjeś przyjazne spojrzenie. Spotkanie wzrokiem jego wzroku było dla mnie tak nagłe i nieoczekiwane, że spłonęłam rumieńcem jak głupia, a przynajmniej tego mogłam się domyślić po nagłym pieczeniu w okolicy policzków. Opuściłam spojrzenie, szorując nim gdzieś w okolicy jego butów, ale potem zmusiłam się, by je podnieść na wysokość jego twarzy. Bardzo przyjemnej twarzy, nawiasem mówiąc. Regularne rysy twarzy, miłe, ciepłe oczy i łagodny uśmiech. To wszystko dało mi jakąś dziwną i bezpodstawną pewność, że mnie nie skrzywdzi. -Amanda- odparłam cicho, uśmiechając się delikatnie, zanim rozmowę przerwał nam trener. - Więc Amando, połóż ostrze noża na dłoni, przytrzymaj go kciukiem. Pewnie... Zegnij łokieć. Ostrze cały czas na dłoni, uważaj, żeby się nie skaleczyć. Unieś rękę prostopadle do barku. Na koniec odegnij rękę dynamicznie jednocześnie wyrzucając nóż. Po zaprezentowanym rzucie przyklasnęłam lekko w dłonie, ale zaraz przestałam, orientując się z zakłopotaniem, że było to przynajmniej nie na miejscu, zważywszy na naszą obecną sytuację. Stosując się do rad trenera, wyrzuciłam nóż, który zatoczył niepewny łuk i obrócił się koślawo, dość żałośnie w porównaniu do idealnej trasy lotu noża mężczyzny, ostrze jednak wbiło się gdzieś na obrzeżach tarczy po sam trzonek. Więc moja sytuacja chyba nie była aż tak tragiczna, jak się obawiałam. -Mogło być gorzej, prawda?- zwróciłam się z pewną dozą wesołości do obu mężczyzn, po czym sięgnęłam po następne ostrze. Szybko wycelowałam i rzuciłam- tym razem nóż zaliczył trzy obroty i po pokonaniu parabolicznej trasy również wbił się w tarczę, nieco bliżej środka od poprzednika. -Założę się, że nie trafisz bliżej niż ja.- Rzuciłam nieco zaczepnie w stronę Theo, przelotnie łapiąc magnetyzujące spojrzenie jego oczu. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Może próbowałam nadal udawać, że cały Ośrodek i to, że właśnie rzucam nożami, jest jednym wielkim snem, czy też raczej koszmarem. Może chciałam się obudzić. A może pogrążałam się w nim jeszcze bardziej. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Hala treningowa Nie Lip 14, 2013 11:34 pm | |
| Hope: - Dzień dobry! - odpowiedział wesoło trener, stojący przy stanowisku pirotechnicznym, uśmiechając się do drobnej blondynki. Wyglądało na to, że najmłodsi trybuci mieli w tym roku największe zacięcie do materiałów wybuchowych. Wysłuchał tego, co miała do powiedzenia dziewczynka z widocznym rozbawieniem, chociaż odnosiło się wrażenie, że jego uśmiech się sięgał oczu. - Wysadzić arenę, powiadasz? - zapytał, cmokając cicho. - Cóż, gdybyś miała wyjątkowo hojnych sponsorów i tuzin ludzi do pomocy... - Zaśmiał się, podchodząc do rozłożonych na długim stoliku materiałów. - No, ale to nie znaczy, że mając parę drobnych rąk i trochę prochu strzelniczego nie można narobić szkód. Bo można. I chętnie pokażę ci, jak - powiedział, po czym przeszedł do demonstracji konstruowania kilku najprostszych ładunków, wyjaśniając dokładnie, co w którym pełni jaką rolę i gdzie można znaleźć potrzebne do wykonania surowce. Następnie wyciągnął kilka gotowych, niewielkich bomb i postępując powoli i uważnie, rozłożył je na czynniki pierwsze. Kiedy skończył, wskazał w stronę dziewczynki i szepnął zachęcająco: - Twoja kolej. Po czym wciąż uważnie ją obserwując, zaczął na bieżąco udzielać jej przydatnych wskazówek. |
| | |
| Temat: Re: Hala treningowa | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|