IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Odbudowany most - Page 12

 

 Odbudowany most

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... , 11, 12, 13  Next
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPią Maj 03, 2013 3:17 pm

First topic message reminder :





Po wybuchu i całkowitym zniszczeniu mostu nad Moon River, władze zdecydowały nie oddawać go ponownie do użytku samochodów. Zamiast odnowić stalową, nowoczesną konstrukcję, zbudowano coś w stylu drewnianej kładki, co prawda wciąż łączącej dwa brzegi, ale przeznaczonej tylko dla pieszych. Wzdłuż traktu znajdują się wkomponowane w most ławki i kosze z kwiatami, a na samym środku stoi ogromna tablica pamiątkowa, zawierająca nazwiska i zdjęcia ofiar katastrofy oraz nieżyjących trybutów 75. Głodowych Igrzysk. Konstrukcję oświetla sto sześćdziesiąt osiem żaróweczek, symbolizujących sto czterdzieści osiem poległych w zamachu, oraz dwudziestu zawodników krwawego turnieju.


Pamiętacie jak kiedyś wyglądał most?
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySro Kwi 15, 2015 7:58 pm

The member 'Helen Favley' has done the following action : Rzuć kostkami

'Sześć oczek' : 1
Powrót do góry Go down
the civilian
Robert Davenport
Robert Davenport
https://panem.forumpl.net/t2563-shannon-delaney
https://panem.forumpl.net/t2592-pink-panthera#37279
https://panem.forumpl.net/t2591-shannon-delaney#37275
https://panem.forumpl.net/t3396-robert-davenport#53719
Wiek : 27
Zawód : bibliotekarz, hacker
Przy sobie : laptop, pendrive
Znaki szczególne : czasem okularki na nosie

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Kwi 19, 2015 6:25 pm

//moja wenu leży i kwiczy:c

Serce waliło szalenie, adrenalina krążyła we krwi, moje myśli biegały jak na dopalaczach, ja zaś próbowałem nadal odzyskać władzę nad własnym życiem. Uparcie, jak gdyby zależało... Bo zależało. Nie tylko chodziło mi tu o własny żywot. Była też Helen, za którą czułem się odpowiedzialny. Mężczyźni zaatakowali nas na mojej warcie, to ja tu doświadczyłem porażki, skoro nie potrafiłem obronić damy... Zło. Nie tak zaplanowałem sobie dzisiejszy wieczór. Miał być męcząco długi, nieco sentymentalny, który mógłby być bardziej, gdybym cokolwiek pamiętał, a na koniec miałem położyć się spać. Tyle.
Tymczasem przeżywałem coś w stylu swojej własnej mini apokalipsy. Niemoc – zastanawiało mnie, czy istniało coś gorszego od tego paskudztwa. Szybko mogłem się też przekonać, że jednak coś takiego istniało, coś, co postanowiło uderzyć we mnie z całą swoją siłą i rozwalić moją głowę. Miałem wrażenie, że ta rozpada się na miliardy kawałków, że mój mózg spływa już po moście i po tych typkach, którzy ściskali moje członki w żelaznych uściskach. Głowa bolała mnie tak jak jeszcze nigdy wcześniej, ale nie skupiałem się już tak bardzo na tym...
Mówiłem ci, byś nie dotykała się do garnków – mówił ojciec do matki, zrywając się sprzed laptopa. Ta scena jednak już minęła, gdy przed moimi oczami przelatywały lekcje jeździectwa wraz z surowym obliczem babki mnie uczącej. Następnie moje dwunaste urodziny... Głowę rozrywały mi przeróżne sceny z dzieciństwa. Próbowałem je powstrzymać, ale jedynie pogarszałem sprawę. Przestałem się szarpać, przestałem próbować złapać się za głowę, opierając czoło o chłodne deski. Pragnąłem, by to się skończyło...
Czy ja krzyczałem? – to pytanie pojawiło się w mojej głowie jako pierwsze, gdy w końcu zorientowałem się, że obrazy ustały, że ja leżę nadal przygwożdżony do desek mostu i ciężko oddycham. Moi oprawcy chyba byli zaskoczeni moim dziwnym zachowaniem... Nie wiem jak oni, ale ja byłem. Cholernie. I to wszystko... Te wszystkie obrazy... Nadal pobolewała mnie głowa, ja zaś... byłem rozbity, roztrzęsiony i jednocześnie olśniony. Tata... Mama... Ale nadal nie pamiętałem nic z czasów Kapitolu... Dzieciństwo zaś... Kochałem swoich rodziców. Co się z nimi stało? Nie żyli już? Nie żyli.
Ponownie spróbowałem się wyrwać. Wpierw lekko... w szoku nie używając wszelkich pokładów swojej siły.

Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Kwi 26, 2015 1:24 pm

Przepraszam całym skruszonym sercem za zwłokę, ale obecność w jakimkolwiek wcieleniu w ostatnim tygodniu była znikoma.

Nóż, wcześniej zaskakująco blisko gardła, oddalił się i zszedł niżej pasa. Czyżby Helen to wykorzystała?
Prawdopodobnie tak… Tak samo jak krótki moment nieuwagi rozbójnika. Pooszarpywania kobiety finalnie przyniosły oczekiwany skutek. Za drugim lub trzecim mocnym ruchem wyrwała się z objęć, pozostając sztywno na nogach. Całkiem zgrabnie znalazła się kilka kroków dalej, razem z leżącym nieopodal nożem oprawcy.
Pytanie brzmiało - jakie zamiary nią kierowały, co chciała zrobić dalej? Czysta ucieczka? Zostawienie swojego chłoptasia daleko zza plecami… A może miała rozpocząć akcję ratunkową? Mawiano - od zera do bohatera.
Niezależnie od kierunku podjętej decyli - musiała działać szybko.
- Spokojnie, kolego. Bez żadnych numerów, finał nadchodzi - odezwał się niski głos, wyraźnie połączony z chrypą.
W tym samym czasie sytuacja Roberta przyjęła dość niespodziewany bieg. Zmęczony oraz wciąż pozostający na powierzchni mostu Strażnik nie czuł się najlepiej. Złodzieje znudzeni jego naiwnymi tłumaczeniami postanowili zakończyć kuriozalną zabawę całkiem szybko i skutecznie.
Podnosili się powoli, nie dając mu się wyrwać. Następnie jeden złapał go za nogi, drugi za ręce... Kołysali go niczym kłodę, drwiąco uśmiechając się. Któryś z nich rzucił niewybredny komentarz na temat trwającej chwili. Po kilku sekundach dali sobie jakiś niewerbalny znak, wypuszczając mężczyznę w stronę zimnej Moon River.
Niemniej wszyscy mieli nadzieję, że umiał pływać. Szkoda by było takiej buzi, nieprawdaż?
Powrót do góry Go down
the civilian
Robert Davenport
Robert Davenport
https://panem.forumpl.net/t2563-shannon-delaney
https://panem.forumpl.net/t2592-pink-panthera#37279
https://panem.forumpl.net/t2591-shannon-delaney#37275
https://panem.forumpl.net/t3396-robert-davenport#53719
Wiek : 27
Zawód : bibliotekarz, hacker
Przy sobie : laptop, pendrive
Znaki szczególne : czasem okularki na nosie

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPią Maj 08, 2015 9:02 pm

//z dedykacją dla Kasi S.

Moi rodzice nie żyli. Matka pracowała jako fizyk w elektrowni, ojciec zaś był genialnym informatykiem. Podziwiałem ich i kochałem całym sercem. Urodziłem się, mieszkałem, wychowywałem w dystrykcie trzecim, codziennie wchłaniając coraz to większe tomiska, wykonując bardziej skomplikowane ćwiczenia, ucząc się rzeczy, których ponad połowa mieszkańców ówczesnego Kapitolu nie widziała na oczy, a co dopiero mówić o ich chęciach do torturowania swego ciała. Przez rodziców stałem się kimś... bardziej wartościowym można rzec, wielkim? to może lekka przesada, ale z pewnością szanującym siebie i innych, życie, które było ulotne. Znałem to. Znałem ulotność życia. W każdej chwili mogłem zostać wylosowany do Igrzysk... Wiedziałem to wtedy i potrafiłem żyć jak gdyby nigdy nic... To było dobre.
Teraz zaś nic się nie zmieniło. Życie nadal posiadało wartość największą na świecie, zaś ja nie chciałem być go pozbawiony. Mogłem potraktować zaistniałą sytuację jak Igrzyska, podczas których inni uczestnicy obsiadli mnie jak muchy, zaś ja... Powinienem walczyć. Nie tylko za siebie, ale też za dziewczynę, która znajdowała się ze mną w grupie, a której życie również było zagrożone. Czerwona kontrolka oznajmiająca, że zginę, jeśli nic nie zrobię, paliła się przed moimi oczami, gdy ogarnięty ponownie zacząłem się szarpać. Okazało się jednak, że było już za późno.
Zaczęli mną huśtać. Z początku oczywiście byłem zdezorientowany, jednakże w końcu dotarło do mnie, co zamierzają zrobić i gdy tylko to zrozumiałem, ściskające mnie dłonie zniknęły. Poczułem wiatr. Leciałem, przecinając pustkę i zbliżając się ku ciemnym wodom rzeki. Miały mnie pochłonąć. Być może na wieki. Na nic miało się zdać moje szaleńcze machanie rękoma. Machałem nimi dalej, choć nim uderzyłem w taflę wody, zacisnąłem oczy i skuliłem się, mając nadzieję, że to przetrwam, że wywinę się jak od Igrzysk. Całe życie na farcie? Tak, to coś w tym stylu. To jak mega lodowaty prysznic... Przetrwam. Trochę wody w ustach nikogo nie zabiło.
Wdarła się wszędzie, otulając moje ciało niczym zachłanna kochanka. Pragnęła wszędzie dostać się swoimi mackami i wcale nie była gorąca, rozpalona, wrząca. Zimna, chłodna, lodowata i bezdenna. Kochanka, która wymagała specjalnych środków... Walki z mojej strony. Zacząłem machać rękoma, by wypłynąć na powierzchnię, jednakże ze wszystkich stron otaczał mnie mrok. Nie miałem pojęcia, w którą stronę płynąć, póki nie dostrzegłem ledwo widocznych świateł na moście... Zastanawiałem się, czy to nie przesada dawać tyle świateł. Właśnie teraz każda z ofiar katastrofy pomagała mi wrócić, lśniąc niczym latarnia morska.
Powietrze! Kaszlałem chwilę, plułem wodą, oddychałem głęboko. Chłód mej kochanki otaczał mnie ze wszystkich stron, mimo że nad mą głową wisiały spokojne gwiazdy i od czasu do czasu mrugały do mnie oczkiem. Witajcie, kochane. Żyłem! Żyłem... Musiałem teraz jakoś wydostać się z rzeki... Ale żyłem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Helen Favley
Helen Favley
https://panem.forumpl.net/t2318-tabitha-gautier
https://panem.forumpl.net/t2322-tabbstytutkowe-biznesy
https://panem.forumpl.net/t2319-tabitha-gautier
Wiek : 20
Zawód : pracownica kawiarni 'Vanillove'
Przy sobie : dowód tożsamości [Helen Favley], breloczek z kluczami, gotówka, okulary przeciwsłoneczne -> wszystko w przepastnej torbie
Znaki szczególne : potrójna blizna (jak po szponach) w kolorze malinowym na lewym boku szyi
Obrażenia : amnezja (bardzo ciekawe "obrażenie" xD)

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySob Maj 09, 2015 9:42 pm

Była niezmiernie, nawet nienaturalnie – patrząc na realia obecnego świata, pogodną i energiczną osobą, której kilka razy próbowano nawet potwierdzać przypuszczenia, jakoby przysłużyły się ku temu jakieś wyjątkowo silne środki pobudzające, jednakże cóż… Helen nawet kawę czy herbatę piła nieczęsto, albowiem w pracy praktycznie co dzień nawdychiwała się stanowczo za dużo zapachów, by potem mieć jeszcze ochotę na picie czegoś takiego. Trochę niczym kucharka, która po ugotowaniu obiadu nie ma już ochoty go jeść, choć niewątpliwie się przy nim starała.
Tak czy siak, cała ta nieokiełznana porcja niecodziennego podejścia do życia pochodziła od niej, od niej i tylko od niej, co nadawało temu wszystkiemu chyba jeszcze bardziej nietypowy wyraz. Zazwyczaj jednak nie było to dla Helen niczym wyjątkowo złym, ot, całkowicie normalną przypadłością, która tylko innym wydawała się zupełnie wzięta z kosmosu. Nie przejmowała się tym zbytnio, choć niewątpliwie liczyła się z opinią innych, zwłaszcza taką tyczącą się jej samej. Bardziej jednak męczyły ją inne rzeczy. Te, których nie mogła w żadnym razie pomijać, odsuwać od siebie…
Stany, jakie sprawiały, że nie poznawała samej siebie. Nagła ochota na zrobienie czegoś, o czym normalnie nigdy by nie pomyślała. To potrafiło przerażać Favley, sprawiając, że ciarki przechodziły jej drobne ciało, a oddech stawał się jakby szybszy. I choć nigdy nie patrzyła wtedy w lustro, miała wrażenie, że w takich momentach przypominała ni mniej, ni więcej niż tylko skrajnie przerażoną wariatkę podczas ataku choroby.
Czy faktycznie była chora? Zazwyczaj mówiła sobie, że nie, że poczułaby, gdyby było z nią coś nie tak. No, coś jeszcze bardziej nie tak od amnezji, która zniszczyła jej życie… A może wręcz przeciwnie…? Niejako je uratowała…? Nad tą i nad jeszcze niektórymi kwestiami Helen rozwodziła się podczas tych swoich melancholijnych momentów, wiedząc przy tym nawet aż za dobrze, że prawdopodobnie nigdy nie zostaną one przez nią wyjaśnione. Przez nią ani przez nikogo, kto mógłby ją poinformować o ich wynikach. Mimo to drążyła, albowiem coś musiało tam być.
Coś, co teraz sprawiło, że w jednej chwili czuła się przybita, sprowadzona przez bezdomnych do poziomu parteru, całkowicie bezradna, w następnej zaś te wszelkie wrażenia zostały wyparte przez przerażający gniew. Coś, czego Favley tak bardzo lękała się za każdym razem, gdy tylko przychodziło. To nie była obecna ona, to nie był jej styl. Ta Helen Favley nie wybuchała palącym gniewem, nie miała ochoty na to, by kogokolwiek zaatakować. Była łagodna, ugodowa, może nawet aż nazbyt delikatna, nie natomiast dzika tudzież zwyczajnie waleczna.
Obecna dziewczyna nigdy nie znalazłaby w sobie wystarczająco dużo siły, aby wyrwać się napastnikowi, doskakując do noża, który leżał nieopodal jej nóg, i chwytając go pewnie w rękę, jakby wychowała się na ulicy, gdzie nie było kompletnie żadnych praw, tylko sama żądza przetrwania za wszelką cenę. Robiąc to wszystko, cóż, zwyczajnie nie myślała i dopiero po chwili złapała się na tym, że stoi twardo na nogach, w milczeniu znacząco grożąc wcześniejszemu agresorowi tym, co jeszcze przed momentem dotykało jej własnej szyi. Z szokiem wciągnęła powietrze…
A Robert, o którym przez moment prawie zapomniała, z głośnym chlupnięciem runął w wodę. Dziewczyna momentalnie podskoczyła w górę, rzucając się w kierunku wody po stronie, gdzie grabieżcy wyrzucili Davenporta… Nie widząc go przez kilka sekund, bezmyślnie postanowiła rzucić się na ratunek, jeśli tylko bezdomni nie zamierzali jej w tym przeszkodzić. Wypuszczenie noża i szybki skok do wody… Potem martwiłaby się całą resztą…
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySob Maj 23, 2015 10:50 pm

/po spotkaniu w Escape Venue. strój.

Mocny, ostry wiatr, wiejący znad rzeki, unosił w powietrzu jej włosy, sprawiając, że co rusz muskały twarz i ramię idącego obok mężczyzny. Gdyby miała ochotę, bez problemu ujarzmiłaby rude pasma, splatając je w warkocz; jednak każde muśnięcie, błysk rudości na tle sylwetki Conrada, widziane kątem oka sprawiały, że nie miała najmniejszej ochoty tego robić. Niebo nad nimi miało tę charakterystyczną dla jesieni szarawą barwę, a ociężałe chmury przesuwały się powoli, zwiastując deszcze lub burze. Gdyby jej przeczucia się sprawdziły, z największą przyjemnością spędziłaby pół nocy na parapecie, przyciskając policzek do chłodnej szyby i słuchając odgłosu uderzających o nią kropli. Szukając spokoju, czegoś, dzięki czemu mogłaby spędzić kolejną noc bez koszmarów.
Gdy ich palce na chwilę się zetknęły, westchnęła cicho, przymykając na chwilę oczy. Mimo ciepłego płaszcza, który narzuciła na sweter, czuła zimne powietrze, mozolnie usiłujące przedrzeć się przez warstwy ubrania i przeniknąć ludzkie ciało aż do granic, wprawiając w drżenie każdą komórkę, każdy mięsień. Mimo to pogoda była wspaniała, pozornie spokojna – jednak wciąż będąca zapowiedzią zmian, które można było wyczuć nie tylko dzięki zmianom temperatury. Idąc obok Conrada, Vivian rozglądała się co rusz zatrzymując wzrok na tafli rzeki, burzonej przez podmuchy wiatru, wywołujące delikatne fale. Każda bruzda, pojawiająca się na powierzchni wody, przypominała jej o zadrapaniach, jakimi poznaczyła jego plecy i boki, oddając się uniesieniu.
Wspólny spacer był dla niej okazją do bezkarnego przyglądania się towarzyszącemu jej oficerowi. Mogła bez obaw patrzeć na niego, nadal zachwycona i oszołomiona, będąca jeszcze pod wpływem wszystkiego, co podarował jej nocą. Mimo to była w pewien sposób spragniona, nie tyle bliskości fizycznej, co uczuciowej, powodującej, że czuła się bezpiecznie. Sprawiającej, że w nocy zasnęła w objęciach Conrada, szepczącego czule wprost do jej ucha, kiedy zamknęła oczy, zaspokojona i szczęśliwa, zachwycona jego obecnością.
Kolejny podmuch wiatru sprawił, że skrzywiła się lekko i, czując się nieco żałośnie, jak typowy zmarzluch, spojrzała w oczy Dillingera i bez słowa przytuliła się do niego.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Maj 24, 2015 9:51 am

/ po porwaniu Viv z kawiarni. I wszystkim innym

Jesienna aura nie sprzyjała romantycznym spacerom. Gęste, ciemne chmury pokrywały niemal całą powierzchnię nieba (czyżby zanosiło się na deszcz?), dął nieprzyjemny, porywisty wiatr, a ludzie dookoła pośpiesznie podążali w stronę centrum, kuląc się z zimna. Conrad jednak nie odbierał tak prymitywnych bodźców, idąc u boku Vivian i wpatrując się w profil jej twarzy. Uśmiechał się, zachwycony, iż kobieta przyjęła jego zaproszenie i że zapobiegła w ten sposób nawrotowi depresji. Odkąd wrócił do domu, nie potrafił skupić się na niczym, cały czas wracając myślami do jej pięknych oczu i pocałunków. Z rozkoszą rozpamiętywał wszystkie pieszczoty i samą jej obecność; była przy nim i to sprawiało mu największą przyjemność. Tak jak i teraz, gdy szli razem bez celu, błąkając się artystycznie i czerpiąc radość z fantomowej bliskości. Gustav czuł zapach jej perfum, miękkość rudych włosów, które zawiewały mu twarz i był autentycznie oczarowany. Drobiazgami niewartymi odnotowania, zacieśniającymi jednak więź między nimi. Kiedy jej palce nieznacznie musnęły jego dłoń, Imago zarumienił się, lecz nie pozwolił kobiecie na cofnięcie gestu. Bez słowa chwycił ją za rękę i spojrzał na nią ze szczerym zachwytem. Krew Dillingera wrzała, hormony szalały, a on nie pragnął niczego ponad to. Krótkiej chwili razem, we dwoje. Intensywnej, namiętnej mimo swojej pozornej platoniczności - gra spojrzeń, wymiana gestów, wszystko buzowało ognistą żądzą. Gdy Vivian się do niego przytuliła, drgnął zaskoczony, lecz objął ją ramieniem, mocniej przygarniając do siebie. Czuł się absolutnie spełniony, jakby w tym uścisku kryły się niewypowiedziane obietnice: bezpieczeństwa, troskliwości, czułości i bezgraniczego oddania. Przekazane niewerbalnie brzmiały lepiej, nie było w nich tandetnego kiczu kochanka zapewniającego o swojej wierności. Istniało za to zaufanie i pasja. Conrad tulił Vivian ostrożnie, delikatnie, a zarazem chronił ją przed uderzeniami chłodu, zamykając w swych silnych ramionach.
- Nie mogłem wytrzymać - powiedział, kiedy zatrzymali się przy barierce. Stanął tuż za Vivian, obejmując ją w talii i muskając ustami jej policzek. Trząsł się nieznacznie, lecz nie z zimna, a ze zdenerwowania. Nadal obawiał się odrzucenia, zapomnienia i wzgardy, z którymi spotykał się znacznie częściej, niż z dobrocią , jaką ofiarowała mu Vivian.
- Tak bardzo chciałem cię zobaczyć. Porozmawiać... - kontynuował niezręcznie, jakby wyrażanie uczyć za pomocą słów sprawiało mu kłopot. Dlatego zamilkł, speszony własną nieporadnością i po prostu przytulił się do niej jeszcze mocniej.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Maj 24, 2015 10:20 am

Bliskość.
Czuła ją od chwili, w której zobaczyła go, a zaskoczenie ustąpiło nieoczekiwanej radości. Więc jednak był, jednak nic się nie stało, to tylko jej głupie myśli, dziwnie rozbiegane i pozornie nieustępliwe, podsuwające jej wizję tego, iż po wszystkim co zaszło, zaraz go straci i zostanie sama. Załamana i rozdrażniona, po raz kolejny balansująca na skraju przepaści i rozważająca myśl o tym, czy zażyć jedną z dwóch ampułek, które towarzyszyły jej od pewnego czasu. Nie z pragnienia śmierci, o nie. Raczej z pragnienia jej rodziciela, który chciał kontrolować każdy jej krok.
Sama jego obecność sprawiało, że serce trzepotało niespokojnie w piersi, niczym uwięziony w klatce słowik, pragnący zaznać wolności, dzięki której na powrót mógłby cieszyć się tym wszystkim, co tak brutalnie odebrano. Czy on czuł to samo, idąc obok niej i chwytając jej dłoń, zamykając ją w uścisku, tak kojąco bezpiecznym? Czy też nie mógł zaznać spokoju, błądząc jakby po omacku, wciąż myśląc o niej, tak samo, jak ona poświęcała każdą sekundę myśleniu o nim? Jeśli to sen, tylko sen, Vivian nie chciała nigdy się budzić; chciała już na zawsze trwać w tym śnie, mając Conrada blisko, stale i niezmiennie. Na zawsze.
Każdy gest, nawet najbłahszy, sprawiał, że czuła się szczęśliwa. Odwzajemniała spojrzenia z równą intensywnością, świadoma tego, jak bardzo pobudza ją obecność mężczyzny. Nie tylko fizycznie – chociaż każde wspomnienie nocy sprawiało, że na jej policzkach wykwitały rumieńce, a ona nieświadomie przygryzała dolną wargę, także i mentalnie, dając ukojenie i bezpieczeństwo, sprawiając, że chciała się nim zaopiekować, zrobić wszystko, byleby tylko był szczęśliwy. Szczęśliwy tak bardzo, jak ona, skryta w jego ramionach, chroniąca się przed zimnem w objęciach tego, który rozbudził w niej uczucia, które chciała sama zabić, wiedziona egoistyczną chęcią chronienia samej siebie.
Jej dłonie, początkowo oparte o barierkę mostu, odnalazły ręce mężczyzny i okryły je, łagodnie i czule. Świadoma tulącego się do jej pleców Conrada i tej nienazwanej jeszcze więzi, jaka ich łączyła, uśmiechnęła się, czując muśnięcie ust na policzku. Krótkotrwałe, wywołujące delikatne zaróżowienie i ciepło, rozlewające się po ciele.
- Ja też. – powiedziała cicho, splatając palce ich dłoni, wpatrzona w rzekę. Wiatr niósł jego zapach, podrywał kosmyki jej włosów i zdawał się być nieproszonym towarzyszem tej chwili, jednak powitała go, usiłując zignorować zaniepokojenie, które poczuła, gdy kontynuował.
- Czy… Coś się stało? – zapytała, obracając ku niemu twarz, pragnąc zabrać go stąd w tej chwili, gdzieś daleko, gdziekolwiek, gdzie będą tylko oni.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Maj 24, 2015 8:48 pm

Czekał na tę chwilę już kilka(naście) godzin. Czy może raczej całe życie? Kiedy jednak mógł się nią w pełni sycić i rozkoszować, dotarło do niego, że wciąż brodzi w nieświadomości. Dziwnej niewiedzy, kiedy nie potrafił zdefiniować tego, co czuje, co dzieje się z jego ciałem. Błądził w poszukiwaniach, lecz obecność Vivian skutecznie go rozpraszała. Jej słodki zapach uderzający w jego nozdrza, ogniście rude włosy kontrastujące z wszechobecną szarością i karminowe usta, które lekko przygryzła, powodując, że Conrad zadygotał. Nie z zimna; pamiętał, jak poprzedzali pocałunki własnie takim gestem, jakby wstydząc się własnego pożądania. Którego nie powinno już w nich być, przecież pokazali się sobie w najczystszej postaci, nie ukrywając niczego. Znienawidzone blizny na plecach Gustava stawały się arcydziełem, a jego ciało płótnem, kiedy Vivian pracowicie pieściła każdy jego fragment, sprawiając, że szramy nabierały blasku i znamion czułości. Relikt przeszłości nie przypominał już o bólu, a o bezgranicznym zrozumieniu. Ponieważ kobieta pytała o nic, instynktownie wyczuwając niechęć Gustava do powrotu (choćby i opowieściami) do wieków ciemnych. Po prostu malowała na nowo całą jego historię i planując jej szczęśliwe zakończenie. Ciepło jej dłoni równało się gorącu, jakie biło z wnętrza mężczyzny. Dillingera przeszył prąd, jakby chemia działała również na zewnątrz ich organizmów, utrzymując pod napięciem ich skórę. Reagującą gwałtownie , spragnioną bliskości.
- Nie - pokręcił delikatnie głową i przeniósł dotyk na jej biodra, by po chwili ująć jej twarz w swoje ręce - już wszystko dobrze - powiedział, muskając jej policzki i skroń, marząc, by odważyć przyznać się(przed Vivian? przed samym sobą?), co naprawdę czuje i czego oczekuje. Na razie wciąż błądził we mgle, po omacku szukając odpowiedzi na dręczące go pytania. Oszukiwanie siebie przychodziło mu z łatwością, lecz zwrócenie się przeciwko Vivian... Conrad nie potrafił wyobrazić sobie, jak ją rani i dlatego desperacko próbował wykrzesać z siebie dość brawury, by przekazać kobiecie, że naprawdę mu zależy. Jeśli nie sprosta zadaniu, równie dobrze mógłby zakończyć swój żywot i odejść z szerokim uśmiechem na twarzy, wpatrzony w niebieskie oczy Vivian. Tonąc w nich metaforycznie, fizycznie oddając się spokojnemu kołysaniu rzeki. Samobójcze myśli nachodziły Conrada ostatnio zbyt często, jakby nawiedzał go niespokojny duch Morrisona, szepcząc do ucha swoje psychodeliczne wiersze i prowadząc go wprost do autodestrukcji. Koniec jednak wcale nie był jego przyjacielem - miał przecież kogoś, dla kogo warto żyć. Ciemne fale rozbijały się o brzegi, a Gustav zupełnie jak podczas ostatniego spotkania, bawił się kosmykami jej, splatając je z własnymi. Uśmiechał się, niepokojąco, niczym narkoman, który po długim odwyku wstrzyknął sobie dawkę heroiny - lecz to było nieporównanie od niej lepsze.
- Wiesz, że gdybyś znalazła się tysiąc lat świetlnych od ziemi...mogłabyś zobaczyć przeszłość? Dawne dzieje, legendarne bitwy... - opowiadał, pozwalając, by głowa Vivian spoczęła na jego piersi, gdzie szaleńcze bicie serca musiało dźwięczeć niczym potężny dzwon. Obwieszczający dies irae? Dla niego, dla nich, jeszcze nie nadszedł. Chwila apoteozy kobiety przyniosła mu odkupienie i mógł już tylko tulić ją intensywniej, nie śmiąc żądać więcej.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyNie Maj 24, 2015 9:33 pm

Mogłaby spędzić tu wiele godzin, obserwując rzekę i miasto rozciągające się po obu jej brzegach. Miasto, o którym zapewne śnili biedni ludzie z dystryktów i typowane do Głodowych Igrzysk dzieci, które po krótkich pożegnaniach z rodziną wsiadały do luksusowych pociągów, wiedzione ku rzezi niewiniątek. Wieże z moich koszmarów w mieście moich snów, przemknęły jej przez myśl słowa jednej z piosenek, starszych od niej samej, niemniej jednak wciąż prawdziwej. Gdyby była sama, zapewne w tej chwili siedziałaby na jednej z ławek, zawzięcie szkicując i usiłując kilkoma kolorami odwzorować wszystko, co widzi dookoła – a przecież była jesień i feerie barw ustępowały szarościom we wszystkich odcieniach, które nie oddawały prawdziwej istoty tej pory roku.
Ale nie była sama; objęcia Conrada i jego cichy oddech skutecznie opanowały jej myśli, przypominając o każdym ich spotkaniu i wczorajszej nocy, skłaniając rudowłosą do pierwszych, nieśmiałych myśli o tym, co będzie dalej. Czuła, że nie pozwoli mu zapomnieć o tym, co zaszło, nie tak prędko, nie tak szybko. Chciała, żeby miał w pamięci tę noc, ich noc, a także każdą spędzoną razem sekundę. Nie tylko namiętność, która ich pochłonęła, ale i czułość, którą ofiarowała mu z całą swoją ufnością, nie pragnąc niczego w zamian. Poddała się jego dłoniom, w które ujął twarz i delikatnie tuląc się do niego.
- Na pewno wszystko w porządku…? – zapytała cicho, zerkając w jego oczy. Czuła się dość niepewnie, nie do końca wiedząc, czy aby nie stało się coś złego. W jej podświadomości czaił się dziwny lęk, niezmienny i stały, istniejący zapewne od zawsze, ale obudzony, wyrwany z głębokiego snu. Strach o kogoś bliskiego, kogoś wyjątkowego, dzięki komu znowu czuła się bezpiecznie i ludzko. W ciągu dzisiejszego dnia rozmyślała o tym nie jeden, lecz kilkadziesiąt razy, skupiając się na Conradzie… i czując się winna temu, że w pewnej chwili ich relacja była nie do końca taka, jak sobie tego życzyła – odsunęła się wtedy od ludzi, czego niekiedy żałowała.
Tak, jak teraz.
Wsłuchana w jego głos i bicie serca, zamknęła na chwilę oczy. Tak cudownie łatwo było wyobrazić sobie bycie świadkiem tego, co w 2283 roku ludzie nazywali przeszłością. Niejednokrotnie, kiedy studiowała stare mapy lub oglądała zachowane w archiwach zdjęcia, zastanawiała się, jakie było życie w tamtych czasach. Wojny, walki, wszystkie wydarzenia, jakie miały wpływ na ludzkie istnienia w tamtych czasach – to było to, o czym mogła tylko czytać.
- Chciałabym to zobaczyć… - uśmiechnęła się do Conrada, unosząc głowę i patrząc w jego oczy. – Chciałabym zobaczyć to, co było kiedyś… Cały ten świat, jaki istniał. Parki, budynki, zwierzęta…
Jej dłoń po raz kolejny odnalazła jego, a ona splotła ich palce razem, tuląc się bardziej, pragnąc uwiecznić tę chwilę w każdy możliwy sposób.
- Ale wiesz… - teraz to ona czule gładziła opuszkami palców jego policzek, wciąż zachwycając się jego bliskością i ciepłem, jakie jej oferował. – Gdybym mogła to wszystko zobaczyć, chciałabym zobaczyć to razem z Tobą.
Kolejny raz jego serce biło pod jej dłonią, kiedy pocałowała Conrada, pragnąc w jednym pocałunku zawrzeć wszystkie uczucia, jakie jej towarzyszyły.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPon Maj 25, 2015 12:56 pm

Conrad mógłby być daltonistą i nawet by tego nie zauważył. Kolory w jego życiu już dawno wyblakły i spłowiały - wszystko wydawało mu się mieszaniną przygnębiających, burych szarości. Najbardziej krzykliwe i jaskrawe barwy jawiły mu się w ponurych, smutnych tonach, przypominających mu, gdzie się znajduje i kim się stał. Kapitol, miasto jarzące się światłami i buchające bogatą paletą barw, wydawało mu się nieciekawe i momentami przerażające, jakby stolicę w swe posiadanie objął dybuk zwyrodnialca, próbując krzewić zło nawet po śmierci. Nie czuł się tutaj dobrze, instynktownie przejawiając (nie)uzasadnioną niechęć i rezerwę. Kapitol nie był jego domem i Gustav wiedział, że nigdy się nim nie stanie. Podobnie jak Dwójka; mężczyzna nie znalazł jeszcze właściwego miejsca, w którym chciałby spokojnie się zestarzeć. Ale nie w samotności - dopiero niedawno zdał sobie sprawę, jak pusta była jego egzystencja. Dosłownie - Imago nie żył, a wegetował, wystawiony na niszczące czynniki środowiska. Melancholia ustąpiła jednak po kilkunastu latach trwania w marazmie, co stanowiło niemal terapię szokową. Gdy pierwszy raz spojrzał na Vivian jak na kobietę - uleciały z niego lęki i marzenia. Zniknął jaskółczy niepokój, ponieważ wypełniło go tylko jedno, gorące pragnienie. Które nie miało nic wspólnego ze zwykłym pożądaniem. Vivian skruszyła mur jaki budował wokół siebie przez lata, czyniąc to tak naturalnie, iż Imago nie żywił już żadnych wątpliwości.
- Jesteś ze mną - odpowiedział po prostu. Nie musiał już niczego wyjaśniać. Tulił ją tylko do siebie, mocno, jakby chcąc zapobiec ewentualnej ucieczce. Nie powinna się martwić ani frasować, przecież układało się im idealnie. Dwa dni, śmiałe preludium do wniebowstąpienia. Mógł to sobie wyobrazić, Vivian otoczona zastępem aniołów, piękniejsza i delikatniejsza od każdego z nich, promieniująca złocistą poświatą i... Niedostępna. Popełniająca okrutny mezalians, lecz Conrad poprzysiągł i zaklinał na boga, że zapewni jej wszystko, aby żyła godziwie. Jak przystało istocie nieskończenie wyższej - zimno ci? - spytał troskliwie, delikatnie unosząc jej podbródek i całując w czoło. Pieszczotliwie, jakby Vivian była jego młodszą siostrą, o którą zobowiązał się dbać pod nieobecność rodziców. Chciał być dla niej wszystkim - bratem, przyjacielem i kochankiem. Kochać się z nią równie namiętnie jak za pierwszym razem i rozmawiać zupełnie szczerze.
- To nietrudne. Zamknij oczy - poinstruował ją szeptem, zaciskając palce na jej dłoni - wyobraź sobie, że jesteś wolna. Że nie istnieją granice - mówił coraz ciszej, aż umilkł zupełnie, odwzajemniając pocałunek Vivian. Gdy oderwał wargi od jej ust, uśmiechnął się lekko i pociągnął ją za sobą. Obejmując w talii i bezgłośnie pytając czy zostaniesz moją .
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPon Maj 25, 2015 1:49 pm

Czy była w stanie opowiedzieć mu o wszystkim, co tak naprawdę chciała zobaczyć? Najchętniej zabrałaby go z powrotem do swojego mieszkania, i usadowiła na łóżku, by pokazać mu kilka książek, w których zamieszczono ilustracje przedstawiające najpiękniejsze budowle na świecie. Wszystkie zbudowane wieki temu, kiedy świat był inny niż teraz, wszystkie niezwykłe i przepełnione oszałamiającym Vivian majestatem, który trafiał w jej duszę, zarówno artystyczną, jak i wrażliwą na krasę architektury. Chciałaby zaznajomić go z każdą budowlą, jaka kiedykolwiek przyciągnęła jej oko; paryską Notre Dame, zachwycającą w swojej gotyckiej prostocie, renesansowe wystroje i barokowe gmachy uczelni, w których mogłaby odnaleźć wspaniałe, zakurzone księgi, świadectwo upływu czasu. Które pragnęłaby studiować w jego towarzystwie, w wolnych chwilach, kiedy mogłaby upajać się nie tylko wiedzą, ale przede wszystkim Conradem.
Jej Conradem, bowiem tak właśnie czuła. Że należy do niego, tak samo, jak on do niej; więź, która zacieśniła się między nimi ostatniej nocy, jeszcze nienazwana, formowała się na nowo, silniejsza niż dotychczas. Nawet jego słowa świadczyły o tym, że było między nimi coś więcej.
- Zawsze będę. – szepnęła cicho, niemalże bezgłośnie, przytulona do niego.
Delikatnie gładziła jego włosy, wspominając nieśmiałość i niepewność, z jaką jej dotykał, które dopiero potem ustąpiły miejsca pożądaniu, jakie okazał. Vivian, wspominając tę chwilę, odnosiła dziwne wrażenie, że Conrad zbyt długo tłumił swoje uczucia, zbyt długo odsuwał się od ludzi… Aż w końcu pojawiła się jedna myśl, dziwna i smutna. Myśl o tym, że być może nikt nigdy nie był dla niego dobry; być może nikt nigdy nie okazał mu zwykłych, ludzkich uczuć, które – zdaniem wielu – warunkowały ludzki byt. Jeszcze przed oficjalnym zapoznaniem z Dillingerem Tim uprzedził ją, że ten mężczyzna nie jest kimś, kogo można wypytywać o przeszłość. Nie musiał mówić, wyczuła to w spojrzeniu nowo poznanego człowieka już w chwili, w której uścisnął jej dłoń. Mimo to, nie chciała pytać, nie mogłaby, nie ze świadomością tego, że zwykłym pytaniem można zranić człowieka aż do głębi.
- Trochę – zamruczała pod wpływem czułego muśnięcia ust, jakim obdarzył jej czoło. Nadal czuła chłód, teraz jednak był nie tak ostry i silny jak chwilę temu, kiedy szli obok siebie. Przez chwilę poczuła się tak, jakby od zawsze byli razem, nawet w czasach, gdy żadne z nich nie wiedziało o istnieniu drugiego. W czasach, gdy dzieliły ich setki kilometrów; jego, znającego od dziecka kolor nieba i ją, przez większość życia zamkniętą pod ziemią.
Dlatego też nadal zdarzało jej się patrzeć na świat szeroko otwartymi oczyma i zachłystywać się, niemalże boleśnie tym, co widziała. Jak teraz, gdy obserwowała Conrada, pragnąc zapamiętać go, wyryć w swojej pamięci już na zawsze. Jak teraz, kiedy zatracała się w pocałunku, czułym i delikatnym, podczas gdy jego słowa rozbrzmiewały echem w jej głowie.
Wyobraź sobie, że jesteś wolna. Że nie istnieją żadne granice…
Przecież nie musiał jej pytać. Musiał wyczuć, jak bardzo chce być blisko, jak bardzo go potrzebuje, jak bardzo chce podarować mu wszystko, co najlepsze, żeby był szczęśliwy. Patrząc mu w oczy, delikatnie rozpięła kilka guzików płaszcza. Wyszeptała bezgłośnie jedno słowo, które oboje chcieli usłyszeć i uśmiechnęła się, po czym przyciągnęła go do siebie i pozwoliła, żeby złożył głowę w miejscu, gdzie biło jej serce, które chciała mu oddać.
Tak.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPon Maj 25, 2015 8:22 pm

Potrafił docenić zapomniane już kultury, co zawdzięczał temu, że praktycznie już o nich niemówiono. Odeszły w zapomnienie, stały się nieważne, szkodliwe i demoralizujące. Praktycznie zakazane, jakby dzieła mistrzów żyjących wieki temu przyśpieszały postępującą degrengoladę. To popchnąło Conrada w stronę czasów zamierzchłych - chęć sprawdzenia, jakie diabelskie księgi doprowadziły społeczństwo Panem do stanu rozkładu. I srodze się rozczarował, nie zauważając w owianych tajemnicami i pogardą (kto dziś pamiętał o Pascalu?)dziełach, treści niestosownych. Pragnął odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie gniją już za życia, otrzymał zaś kolejne niewyjaśnione zagadnienia. Urodził się stanowczo za późno; mentalność Conrada utknęła gdzieś na początku wieku XIX-tego. Był spóźnionym romantykiem - powinien przyjść na świat w okresie Burzy i Naporu, a życie zakończyć z powodu niespełnionej miłości. Cherchez la femme , jedyna przyczyna bólu i paradoksalnie cel istnienia. Który odkrywał na pustyni cnót, gdzie romantyczność już dawno została przewartościowana. Był okropnie staroświecki, lecz nadal uważał, że do obowiązków każdego mężczyzny należy rozpieszczanie kobiet. Wyemancypowanych już dawno, lecz mimo tego w oczach Dillingera istot kruchych i wymagających - nie tyle opieki, ile adoracji i zabiegania o swoje względy. Dlatego po wspólnej nocy przygotował jej śniadanie i wymasował stopy, dlatego wyrwał się wcześniej i przyszedł po nią, sprawiając niespodziankę, dlatego po spacerze pragnął odprowadzić ją do domu i pocałować na progu. Czule, życząc dobrej nocy i zapowiadając kolejną wizytę.
- Nie pozwolę ci odejść - odparł równie cicho, zastanawiając się, co by było, gdyby spotkał ją wcześniej. Czy ich relacja wyglądałaby tak samo? Czy nie miałby poczucia zmarnowanych dziesięciu lat? Spojrzał na Vivian i pokręcił głową, zdeprymowany własną niewdzięcznością. Dostawał od Losu najwspanialszy dar (czyżby rekompensata?), a mimo tego żałował, że... nie było jej wcześniej. Że nie poznał jej lepiej. Że nie potrafił się przełamać i otworzyć się przed Vivian. Tulił ją więc kurczowo, jakby dotykiem chciał przekazać jej swoją treść. Myśli i uczucia przelewał w zwykły uścisk, przygarniając ją do siebie naprawdę blisko. Łącząc ich w symbiotyczny organizm, bijący jednym sercem, jednakowo przeżywający niemal młodzieńcze zauroczenie. Zdjął szalik i zarzucił go na szyję kobiety. Z egoistycznym przebłyskiem, iż kiedy go zwróci, będzie już przesiąknięty zapachem Vivian i stanie się relikwią, przedmiotem uświęconym. Machinalnie złożył głowę we wskazanym miejscu, oszołomiony łomotaniem jej serca, wygrywającego dytramb ku czci żarzącego się między nimi uczucia.
- Precz z mej pamięci!... nie... tego rozkazu
Moja i twoja pamięć nie posłucha
- wyszeptał, zapinając jej płaszcz.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPon Maj 25, 2015 10:18 pm

Im dłużej patrzę w Twoje oczy, mam wrażenie, że poznałam Cię za późno.
Nie musiała zamykać oczu, by przypomnieć sobie ich pierwsze spotkanie ze wszystkimi szczegółami, które wtedy wydawały się być zbyt błahe. Słabo widoczny, jakby wymuszony uśmiech, przez który poczuła się dosyć dziwnie. Jedno krótkie słowo, którym ją przywitał, lekki uścisk dłoni, po którym natychmiast cofnął rękę, jakby kontakt z narzeczoną kumpla mógłby mu zagrozić. Być może i z tego powodu w trakcie tamtego spotkania Vivian usunęła się w cień, pozostając czymś w rodzaju maskotki; pozwoliła mężczyznom rozmawiać i, nie przysłuchując się ich głosom, ze spokojem czytała książkę. Kiedy któryś z nich zadawał pytanie, unosiła głowę i udzielała odpowiedzi; chyba właśnie wtedy Conrad dowiedział się, że Vivian pracuje jako architekt dla rządu.
Wtuliła się w niego całym ciałem, kurczowo, jakby niespokojnie. Potrzebowała tego, potrzebowała jego objęć i dziwnego, kojącego ją spokoju, który czuła, przebywając blisko niego. W pewnej chwili pomyślała nawet, że najprawdopodobniej oboje nie pasują do świata, w którym przyszło im żyć. Jakby oboje myśleli, czuli i istnieli w sposób zupełnie odmienny od ludzi, którzy ciągle mijali się na ulicach, w pośpiechu, biegnąc każdy w swoją stronę, przemierzając dzień po dniu te same trasy. Ona chciała czegoś innego – wiatru, niezależności i prawdziwej wolności. Wolności, którą poniekąd miała, jednak była ona ograniczona. Nie mogła tak po prostu zniknąć (był taki moment, że właśnie tego pragnęła najmocniej w świecie, uciec tak, jak Nick), nie poinformowawszy o prawdopodobnej zmianie miejsca pobytu. Nawet do niedawna żałowała, że nie może po prostu zwiać. Do wczoraj.
Chęć ucieczki nie zniknęła; nadal tkwiła gdzieś w głębi Vivian, jednak pod postacią inną niż dotychczas. Czy gdyby uciekła, miałaby okazję zbliżyć się do Conrada i pozwolić mu na to samo? Przecież najprawdopodobniej straciliby kontakt, może odezwałaby się po jakimś czasie, by dać mu znać, że wszystko okej.
- Obiecaj. – powiedziała, gdy zakładał na jej szyję swój szalik. Materiał otarł się o jej skórę, powodując lekki dreszcz, w wyniku którego zagryzła wargę. Serce łomotało w piersi, kiedy poczuła blisko twarzy nie tyle sam element ubioru, co zapach, który z niego emanował. Zapach Conrada, łagodny i przyjemny; nie zapach czegoś, czego używali faceci (woda kolońska? Coś w ten deseń?), ale zapach jego skóry, wspaniale komponującej się ze smakiem, który poznała ubiegłej nocy.
- Obiecaj, że mi nie pozwolisz. I że Ty nie…
Spuściła oczy, mrugając szybko, usiłując pozbyć się łez, które pojawiły się znienacka. Łez, które mogłyby go przestraszyć, zirytować; a przecież wiedział, że była tak szczęśliwa, tak radosna dzisiejszego poranka, przecież musiał rozumieć, że można płakać ze szczęścia.
- Proszę.
Jedna chwila, tak cudownie perfekcyjna, jak wszystko, co zaszło między nimi. Chwila, gdy słuchał bicia jej serca właśnie tak, jak ona tego pragnęła. Chwila, w której mogła musnąć ustami jego włosy i uśmiechnąć się z czułością, gdy zapinał jej płaszcz, obrzucając troskliwym spojrzeniem.
- Tak w każdym miejscu i o każdej dobie, gdziem z Tobą płakał, gdziem się z Tobą bawił, wszędzie i zawsze będę ja przy Tobie, bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił. – odszepnęła z uśmiechem.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySro Maj 27, 2015 5:31 am

Moralność w Panem stanowiło pojęcie abstrakcyjne i bardzo nierzeczywiste. Jakie wzorce mogły przyświecać społeczeństwu, które przez lata syciło się krwią poległych trybutów? Chleba i igrzysk; w istocie niczym nie różnili się od starożytnych Rzymian (podobno prymitywów), podniecając się sadystycznymi spektaklami. Gdzie zatem doszukiwać się granicy pomiędzy przyzwoitością a kompletnym złamaniem konwenansów? Nakazujących Conradowi trzymać się z dala od kobiety, która przecież miała zostać żoną jego przyjaciela. Nadal było coś w tym niewłaściwego i wyrzuty sumienia osiadały szronem na jego ramionach, by po chwili zostać brutalnie strząśnięte - zakazany owoc smakuje najlepiej? Sam już nie wiedział, czy coś tknęło go dopiero ubiegłej nocy, gdy Vivian rozpuściła włosy i ukazała mu się w pełnej krasie, zmysłowa i kobieca, czy znacznie wcześniej - kiedy ściskał jej dłoń i starał się na nią nie patrzeć, bo została obiecana Timowi. Wszystko, co jej podarował nie było efektem spontaniczności - nerwowe, niepewne ruchy, zdradliwe, pąsowe rumieńce na brodatej twarzy dojrzałego mężczyzny (wstyd), dowodziły, iż wynikało to z... niezaplanowanego zamierzenia? Które chciał zrealizować. Kiedyś, w przyszłości, zaś przebieg wypadków zmusił go do podjęcia inicjatywy znacznie wcześniej.
Głowił się wciąż, czy postępował właściwie, czy w jakiś sposób nie brukał pamięci Tima. Czy nie przeraził Vivian swoją śmiałością, czy nie zepchnął ich milczącego porozumienia w bezdenną otłchań. Grzebiąc niczym Kronosa w czeluściach tartaru. Nie grał uczciwie, łamał zasady i odczuwał z tego powodu nieokiełznaną radość. Przyjemność, która nie pozwalała mu zajmować myśli niewłaściwym aspektom ich związku , zaś niestrudzenie popychała Gustava ku słonecznej świadomości, że ona także go pragnie.
Zostawiłby wszystko. Porzuciłby pracę, mieszkanie, miłą sprzedawczynię z naprzeciwka, niedopitą kawę i na wpół wypalonego papierosa. Wydarte strony z dziennika, na którego kartach widniały uwiecznione sny szaleńca, gdzie dekadentyzm kroczył pod rękę z katastrofizmem, ot, paranoiczne jawienia nieuleczalnego romantyka.
Bez zmrużenia okiem zamknąłby ten etap w swoim życiu, otwierając nowy - wspólnie z Vivian.
- Czyny znaczą więcej niż słowa - powiedział łagodnie, całując ją w czubek nosa. Ich opowieść nadal się tworzyła i nie chciał składać obietnic ani przysięg. Vivian mogła ufać mu całkowicie, bo w jego życiu nie było nikogo, nikogo poza nią. Wolał wykazać się postępowaniem niż pustymi zapewnieniami; kruchymi i nieważnymi. Pragnął pokazać kobiecie swoje zaangażowanie inaczej - najprostszymi czynnościami i trwaniem tuż przy niej. Ocieraniem łez spływających z twarzy i tuleniem do siebie. Gładzeniem jej policzka i spoglądaniem w oczy, w których oprócz pożądania, płonęło oddanie.
- Nie sądziłem, że będę kiedyś tak szczęśliwy - rzekł cicho, autentycznie wzruszony, ujmując jej dłonie i składając na nich dwa pocałunki.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySro Maj 27, 2015 3:28 pm

Wiatr znad rzeki wiał coraz mocniej, nieustępliwie, przynosząc ze sobą wspomnienia. Te słodkie i miłe, jak i te bolesne, które jeszcze niedawno wywoływały u niej bolesne zaciśnięcie krtani. Jednym z nich było wspomnienie ich spotkania we troje, gdy nieznajomy mężczyzna uścisnął jej dłoń, a następnie przez cały wieczór zdawał się unikać jej spojrzenia. Czuła się wtedy dziwnie, jakby z miejsca mieli się nie polubić – w końcu już tak się zdarzało; będąc jednak sobą, Vivian starała się nie przejmować własnymi odczuciami, traktując pana Dillingera jako kogoś, kogo zna od dłuższego czasu. Nie na tyle dobrze, by mówić do niego po imieniu (to stało się jakiś czas potem), ale na tyle, by czuć do niego szacunek.
Wiadomość, którą wysłała do niego w dniu śmierci Tima, składała się tylko z jednego słowa. Tylko tyle wystarczyło, by przekazać w najprostszy sposób fakt, iż boi się być sama; spotkanie Ashe, Nick, zabierający ją do szpitala – to wszystko zdawało się być ciągiem wypadków, które pozornie nie miały ze sobą żadnego związku. A mimo to splot owych wydarzeń był naznaczony smugami krwi na jej dłoniach, jej kałużami, wsiąkającymi w śnieg. Wciąż zdawało się jej, że ma na dłoniach jego krew, nawet wtedy, gdy otworzyła drzwi i wpuściła Conrada, który niemal natychmiast ją objął, by mogła płakać. Bała się wtedy, że metalicznie pachnąca ciecz znajdzie się i na jego rękach, przez co płakała coraz bardziej, nie mogąc się uspokoić.
Chciała wtedy umrzeć, a on nie pozwolił jej upaść; na pewien dziwny, nie do końca dla niej samej zrozumiały sposób zawdzięczała życie mężczyźnie o smutnym spojrzeniu, którego poznała w pewne popołudnie.
Gdyby nie ja, to właśnie on byłby dla Ciebie kimś dobrym, powiedział kiedyś Tim, mimochodem, tak lekko i spontanicznie, że w pierwszej chwili wzięła to za żart. Siedzieli wtedy w kuchni, każde z kubkiem gorącej czekolady; to ona zaczęła temat, wspominając niespodziewanie, iż widziała Conrada w trakcie patrolu. Tim zaś pociągnął temat, pozwalając sobie na chwilę swobodnej rozmowy i urywając ją nagle, właśnie w ten sposób. Najmniej spodziewany, zaskakujący i… Wyjątkowo odpowiedni?
Ukrywając się w ramionach Conrada, zastanawiała się przez chwilę na rozmową ze zmarłym narzeczonym, która miała miejsce na niedługo przed tym, co stało się w ruinach Pałacu Sprawiedliwości. Wszystko, co działo się potem, pamiętała jak przez mgłę. Nie była świadoma groźby, jaką wystosowała pod adresem praktycznie obcego człowieka; z tamtych chwil najlepiej pamiętała krew… i Ashe Cradlewood. Miała cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkają.
Zmarszczyła lekko nos w chwili, gdy musnął go ustami, i zaśmiała się przez łzy, obejmując go. Wciąż płakała, choć tym razem był to płacz zupełnie inny niż ten, którego Conrad był niemym świadkiem. Poddała się mężczyźnie, świadoma jego bliskości i czułości, którą oferował nieśmiało, w sposób, który ją zachwycał. A jednak w tej wstydliwości wyczuwała coś jeszcze, coś żarliwego, tak pięknego, coś, co sprawiało, że nie chciała się z nim rozstawać. Najchętniej uciekłaby teraz z Kapitolu, zabrawszy go ze sobą. Gdzieś daleko, w miejsce, gdzie mogliby spędzić razem choć trochę czasu. Byłaby w stanie rzucić pracę architekta i zająć się wyłącznie archiwizacją, jeśli to pozwoliłoby jej na więcej wolnych chwil, które pragnęła poświęcić byciu z nim.
Nie wiedziała, co może odpowiedzieć na te słowa, w których brzmiało wzruszenie. Nie miała pewności, czy jest w stanie jakimkolwiek gestem wyrazić mu, co czuje i jak bardzo cieszy się jego szczęściem. Ujęła w dłonie jego twarz, gładząc zarówno skórę, jak i jego zarost i uśmiechając się, gdy ich spojrzenia się spotkały.
- Nawet nie wiesz, jak cieszy mnie to, że jesteś szczęśliwy – powiedziała cicho, muskając palcami jego szyję.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPią Maj 29, 2015 5:25 pm

Robiło się coraz ciemniej, lecz Conrad nie zauważał upływu czasu. Godziny umykały przez palce, które wplótł w ognistorude włosy Vivian. Piękne, jedwabiste, miękkie, okalające owal jej twarzy płomienistą koroną. Podobała mu się w rozpuszczonych włosach powiewających na wietrze, silnie kontrastujących z ciemną strugą Moon River. Tak mogłaby wyglądać płonąca ziemia, gdyby Helios nie zapobiegł katastrofie słonecznego rydwanu Faetona i Gustav dochodził do wniosku, że w tej tragedii, potrafiłby dostrzec swoistego rodzaju urok. Podobnie jak w śnieżnej lawinie doszukałby się podobieństwa do białych ramion kobiety, a powódź zalewająca Panem zdawałaby mu się głębią jej niebieskich oczu. Zapach najsłodszych perfum nie równał się woni jej ciała, a najdelikatniejszy jedwab nie był równie gładki, jak jej skóra.
Ślepiec.
Był ślepy. Podobne szczegóły kiedyś umykały jego percepcji, zaś teraz właśnie odnajdywanie detali sprawiało mu największą radość, kiedy chłonął wzrokiem twarz Vivian, nie mogąc nasycić się widokiem. Jaki pragnął uwiecznić i na zawsze wyryć w swojej pamięci. Niczym impresjonistyczny artysta chwytający najbardziej ulotną z chwil, czyste szczęście, kiedy mógł po prostu trzymać ją za rękę i myśleć, że Los jednak był dla niego łaskawy. Nie spodziewał się, że będzie mu dane zasnąć w jej ramionach i złożyć głowę w miejscu, w którym biło jej serce. Oczekiwał zimnego prysznica, otrząśnięcia się ze złudzeń, odtrącenia. Wiedział o bólu Vivian po stracie Tima - bezpośrednio po wypadku przecież to on tulił ją w ramionach i ocierał łzy. Podobnie jak i teraz, lecz ich gesty stały się symboliczne, ukrywając w drobnej pieszczocie wiele znaczeń. Które mogła odczytywać jak chciała, ponieważ Conrad zrobiłby dla niej wszystko i nie istniały ograniczenia, których by dla niej nie przełamał. Bariery się starły w momencie, gdy podczas kolacji rozpuściła włosy. Uwalniając swoją zmysłowość i jego pożądanie, niesłabnące i wciąż buzujące hormonami, burzące krew i stymulujące umysł. Nie potrafił skupić się na niczym, nie kontrolował własnych myśli. Które wolno puszczone, hasały wesoło dookoła jego bogdanki, marząc o jej fantomowym wyobrażeniu, nierealnym, lecz będącym doskonałą namiastką, gdy nie mógł mieć jej obok siebie.
Co stawało się powoli nie do zniesienia - chora zaborczość? obsesyjna tęsknota? Za długo był samotny i pragnął nadrobić ten stracony czas, manifestując uczucia w sposób demonstracyjny . Nie dla obcych, ale dla Vivian, uświęcając ją i traktując jak Anioła, który zstąpił na ziemię. Kobieta była jego pasją, błogosławieństwem i karą. Przekleństwem, jakie miało nad nim ciążyć już do końca jego dni. Policzonych jej oddechami.
- Płacz oczyszcza duszę – rzekł nieco melancholijnie, unosząc podbródek Vivian, aby przyjrzeć się jej błękitnym oczom, z których płynęły łzy. Spływające po jej twarzy, z których delikatnie je ocierał, uśmiechając się ciepło. Łzy szczęścia, skrzące się na jej policzkach niczym diamenty. Bardziej drogocenne, wręcz bezcenne dla Gustava, który nigdy nie czuł się ważny. Nie na tyle, by płakać z jego powodu. Nie na tyle, by obdarzać go bezwarunkowym uczuciem. Nie na tyle, by uciec wraz z nim.
Oboje byli związani – sztywnymi regułami, obowiązkami względem Panem. Których wyrzekłby się bez wahania, wybierając życie ubogie, ale wreszcie – szczęśliwe. Potrafił wyobrazić sobie niewielki domek w jednym z dystryktów, pracę fizyczną i słońce, wschodzące nad nowym horyzontem, opromieniające świt nowej ery.
- Spójrz w gwiazdy – powiedział, zatrzymując jej dłoń na swojej szyi – wydają się wieczne, ale w tej chwili niektóre z nich już nie istnieją – wyszeptał, jakby zdradzał Vivian największą tajemnicę.
Powrót do góry Go down
the leader
Vivian Darkbloom
Vivian Darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1915-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t1402-vivian
https://panem.forumpl.net/t1277-vivian-darkbloom
https://panem.forumpl.net/t602-dziennik-vivian
https://panem.forumpl.net/t627-vivian
https://panem.forumpl.net/t2124-vivian-darkbloom
Wiek : 23
Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym
Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes
Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptySob Maj 30, 2015 10:47 am

Czuła zapach jego ciała na swojej skórze, woń piżma, potu i żądzy; ślad ich wzajemnej pasji, równie wyraźny, jak ślad po delikatnym ukąszeniu na jej szyi. Miała ochotę zsunąć z siebie płaszcz i bluzkę, przytulić policzek do ramienia, by wraz z powietrzem wdychać tę mieszankę, zabójczo cudowną i uzależniającą. Zapach mężczyzny, pogrążającego się w rozkoszy, przyciągającego ją do siebie i całującego żarliwie usta wybranki. Zapach mężczyzny, któremu odważyła się zaufać i któremu pozwoliła, by ją posiadł. Zapach mężczyzny, któremu poświęcała teraz każdą wolną myśl.
Opętanie.
Zapewne tak nie było; nie czuła się opętana przez żądzę, nadal niespokojnie krążącą w żyłach, pobudzającą zmysły i sprawiającą, że miała ochotę spędzić z nim kolejną noc, żarliwie całując jego usta i pieszcząc każdy milimetr jego ciała. Czuła się zniewolona przez mężczyznę, którego jeszcze niedawno traktowała jako zwykłego przyjaciela, a obecnie w jej mniemaniu był kimś więcej. Pragnęła zabrać go z powrotem do mieszkania i leżeć obok niego na łóżku, wpatrzona w jego twarz. W milczeniu, w bezruchu; spokojnie i bezpiecznie, bez pośpiechu gładząc jego długie włosy. W tej chwili to byłoby spełnienie jej marzeń, tych najgłębszych i najskrytszych. Nie miłość fizyczna, która okazała się być tak cudowna, że przekraczała granice jej oczekiwań. Bliskość, którą chciała mu dać i za którą nie chciała niczego w zamian.
Niczego poza zgodą na to, żeby mogła być gdzieś blisko niego, gdziekolwiek; byleby mogła choćby przez chwilę nacieszyć się obecnością Conrada.
Poddała się jego zabiegom, jego palcom, delikatnie ścierającym kolejne łzy, jakie nadal płynęły z jej oczu. Miała wrażenie, że straciła możliwość racjonalnego myślenia, koncentrując się tylko i wyłącznie na Dillingerze. Zupełnie tak, jakby świat nagle nabrał szarych barw, a oni byli jedynymi źródłami koloru, lśniąc jaskrawo na pozornie bezbarwnej kanwie, jaką było ludzkie życie.
- Ale bywa też udręką i nie zawsze daje ukojenie.  – szepnęła cicho, tuląc się do niego. – Widziałeś zresztą, co działo się ze mną, kiedy… – urwała nagle.
Westchnęła, przypominając sobie wszystko to, co działo się wtedy, gdy świat runął w gruzach. Nie dla całego świata; dla Vivian, która nadal śniła o śmierci swojego pierwszego ukochanego. Dla Conrada, który stracił przyjaciela, dla Strażników Pokoju, którzy stracili swojego dowódcę i mentora. Dla jego matki i sióstr, dla jego rodziny. Reszta świata nie zwróciła uwagi na to, jaki wpływ miała śmierć jednostki na życie kilku osób. Nadal zdarzały się dni, kiedy pragnęła odnaleźć osobę, która oddała strzał i zadać jedno proste pytanie. Dlaczego? Jedno pytanie; chociaż jeszcze niedawno pragnęła spotkać mordercę i zabić z zimną krwią, teraz zadowoliłaby się jedną odpowiedzią.
Ponieważ wszystko się zmieniło.
Dla wielu ludzi szczęście było kwestią ułudy albo czymś, co niosło za sobą cierpienie. Jeśli miałaby cierpieć z powodu Conrada lub cierpieć, byleby tylko on był bezpieczny, zniosłaby wszelkie tortury. Nawet te najboleśniejsze, wymagające od kogoś pokoju Gerarda Ginsberga wspięcie się na wyżyny sadyzmu. Zniosłaby wszystko, tłumiąc w ustach okrzyki bólu, nie pozwalając sobie na słowo skargi.
Pamiętała, że niegdyś, za czasów Snowa, Strażnicy Pokoju w chwili rozpoczęcia swojej służby, podpisywali kontrakty. Umowa pomiędzy nimi a władzami trwała dwadzieścia lat; dwadzieścia lat, w trakcie których jedyną miłość, jaką mogli czuć Strażnicy, była miłość do kraju. Mieli być wierni prezydentowi i swojej ojczyźnie, i nikomu więcej. A jednak… obecnie łatwo było dostrzec zmiany, jakie zaszły. Zmiany, którym i ona chciała ulec, poddać się. Spróbować po raz kolejny związać się z drugim człowiekiem i po prostu istnieć.
Posłuszna jego słowom, spojrzała w niebo, dopiero teraz spostrzegając, iż powoli zapadał zmierzch; oszołomiona obecnością Conrada nie spostrzegła nawet przenikliwego zimna, niechybnie świadczącego o spadku temperatury. Gładziła opuszkami palców jego szyję, myśląc o tym, co powiedział.
- Wyglądają jak diamenty rozrzucone na aksamicie – szepnęła, zachwycona. – Ciężko uwierzyć w to, że niektóre już nie istnieją, skoro pozostał po nich ślad na niebie.
Uniosła głowę i spojrzała na niego, przypominając sobie o czymś, co powiedziała wcześniej dzisiejszego dnia. Tamte słowa nie były skierowane do niego, nie wiedział o tym, a jednak… Kiedy opowiadała o tym Rory i Evie, myślała o nim.
- Chciałbyś patrzeć na niebo w miejscu innym niż Kapitol? – zapytała łagodnie, darząc go krótkim pocałunkiem. – Na przykład… W Czwórce…?
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyPon Cze 01, 2015 4:21 pm

Krótka podróż w dół dla Roberta mogła być nawet całkiem orzeźwiająca. Sam upadek w zimną wodę na bolał aż tak jak się tego spodziewano. Dał się ponieść chwili!
Helen natomiast zareagowała tak szybko, iż oprawcy nie zdążyli przewidzieć jej działań. Nim ponownie skupili się na jej ślicznej twarzy, zniknęła im z oczu. Zalazła się wodzie kilka metrów od swojego partnera.
Złodzieje oszołomieni obrotem sytuacji oraz pojawieniem się jasnych mundurów na horyzoncie rozpłynęli się jak delikatna mgła podczas słonecznego poranka.
Grupka Strażników pomogła wydostać się „skoczkom” z wody, a incydent mógł poskutkować jedynie przeziębieniem
WĄTEK ZAKOŃCZONY

Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 EmptyWto Cze 02, 2015 7:57 pm

Rzadko wybiegał myślami w przyszłość. Nie odczuwał takiej potrzeby, przyjmował życie takim, jakim było. Etap brania Losu na bary i siłowania się z przeznaczeniem już dawno miał za sobą. Nie oczekiwał wiele, więc nie mógł się rozczarować. Pozostawał bierny, nie tyle pesymistyczny, ile skrajnie realistyczny. I obojętny na wszelkie zmiany, które nie były ani dobre, ani złe. Następowały po sobie w określonej kolejności, nie przynosząc jednakże oczekiwanego oczyszczenia. Zrezygnował już dawno, trącąc beznadzieją i marazmem, przerywanym jedynie w czasie alkoholowych ekscesów, gdy absynt płynął strumieniami. Doprowadzając Conrada do ataków depresyjno-histerycznych oraz stanów lękowych bądź euforii i nieokiełznanej radości. Nieproporcjonalnie, stanowczo częściej stawał się melancholijny i pogrążony w nostalgii. Lub tracił przytomność, śniąc o spokoju, bezpieczeństwu i normalności. Gdy rano wstawał i uświadamiał sobie, iż piękne mrzonki były jedynie utopijną ułudą zmęczonego umysłu, ból głowy zmagał się w dwójnasób - a Gustav zapijał klina, ponieważ nie istniał w jego świecie nikt, dla kogo mógłby żyć i walczyć. Swoją osobę uważał za złośliwy żart, kaprys Fortuny i przytomniał dopiero na chwilę przed wykonaniem ostatecznego kroku w przepaść. Którego się bał...tak samo, jak rozczarowania Vivian, kiedy w końcu się dowie . Oszukiwał ją, łamiąc serce również sobie, gdy przeczesywał palcami jej włosy i trzymał za rękę. Słodko i niewinnie, jakby byli parą zauroczonych sobą nowożeńców, świergoczących nadal w języku miłości. Tymczasem tajemnice oplatały Conrada czyniąc go bezradnym. Trujące wyziewy (sumienia?)podjudzały do ucieczki, póki jeszcze nie było za późno. Ale nie mógł, nie potrafiłby tego uczynić. B y ł o za późno. Zaangażował się, wciągnął Viv do swojej tragedii i... wieszczył im wspólny koniec, choć nie chciał, aby to Śmierć ich namaściła. Znowu milczał, pozwalając by gesty przemówiły za niego. Pokręcił głową w prawie niedostrzegalny sposób i objął Vivian. Najchętniej wziąłby ją na ręce, zaśpiewał kołysnakę i patrzył jak zasypia w jego ramionach, w które wpasowywała się idealnie. Jakby zostali zaprojektowani do rozłąki i odnalezienia się po latach tęsknoty i poszukiwań, kiedy błądzili we mgle, zdając sobie sprawę z braku. Elementu ważnego, jednak nieoczywistego, co bardziej potęgowało ich szczęście z każdej wspólnej chwili.
Wyglądają jak twoje oczy. Są jak twoje pocałunki, jeszcze czuję ich smak, podczas gdy okazały się zwykłym wspomnieniem. Zdają się blaknąć przy twojej urodzie. Wskazują mi cel, jeden jedyny i oświetlają drogę, którą podążę, aby móc być z tobą .
Uśmiechnął się, poddając się pocałunkowi, mając w głowie tysiąc sprzecznych myśli, milion wierszy, miliardy pieśni o kobiecie niezrównanej. Którą posiadł i nadal w to nie wierzył, otumaniony jej boskością, jakby jej błękitna krew wsączyła jad, oszałamiającym nędznego śmiertelnika.
- Nie wyjechałbym do Czwórki - odparł cicho, stanowczo - nie bez ciebie - dodał, nie wspominając, że chciałby umknąć z nią do zapomniamego Dystryktu, odciąć się od Kapitolu, poczuć ład, harmonię i stabilizację. Zamiast tego odprowadzał ją do domu i zamist złożyć na jej wargach ostatni pocałunek i życzyć na jej dobrej nocy, przyjmował zaproszenie. Odrzucając ewentualne skutki swojego postępowania. Był teraz szczęśliwy, a co ważniejsze, również Vivian promieniała radością.

/Zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Odbudowany most - Page 12 Empty
PisanieTemat: Re: Odbudowany most   Odbudowany most - Page 12 Empty

Powrót do góry Go down
 

Odbudowany most

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 12 z 13Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... , 11, 12, 13  Next

 Similar topics

-
» Odbudowany most

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Moon River-