IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth

 

 Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyPon Lip 14, 2014 12:03 am

Biuro - pierwsze pomieszczenie, które widzisz, przechodząc przez drzwi i najprawdopodobniej ostatnie, jakie uda Ci się zwiedzić. Przestronne i nowoczesne, utrzymane w czerni i bieli. Tylna ściana rozdziela gabinet od dalszej części mieszkania.



Salon - bezpośrednio graniczący z biurem, utrzymany w tych samych kolorach. Można przejść z niego do kuchni.



Kuchnia - najprawdopodobniej istniejąca jedynie dla ozdoby, bo Scarlett nie potrafi ugotować nawet wody i rzadko jada w domu.



Sypialnia - oczywiście czarno-biała.



Łazienka - jedyne, boczne wejście prowadzi z sypialni.

Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyCzw Lip 17, 2014 11:59 am

Bywały i również takie dni jak dziś, kiedy praca nie była zbawieniem, a uciemiężeniem, które przypłacał potem na skroniach i pulsującym bólem głowy, który mógł tylko uleczyć w jeden znany mu sposób. Wówczas mówiono, że nadchodzą najgorsze czasy dla więźniów - godziny wlekły się cierpiętniczo, Ginsberg nie pojawiał się w celach na obchodzie i przez kilka pierwszych, porannych minut wszystkim wydawało się, że czyta. Zastygali więc w bezruchu, znali zasady doskonale i wiedzieli, że ten kto ośmieli się przerwać naczelnikowi lekturę, będzie potępiony. Prosta reguła, która zginała najbardziej twarde karki. Wszystko po to, by choć przez chwilę uwierzyć, że dzisiejszy dzień będzie się różnił od poprzedniego. Święto, na które pozwalał sobie sam Gerard, wierząc, że i do tortur można się przyzwyczaić, więc jego ofiary potrzebowały przerwy i nabrania zgniłego powietrza w płuca. Wszystko po to, by potem móc zaskoczyć ich jeszcze bardziej i ponownie odebrać to, co niegdyś było dla nich rzeczywistością, a po pobycie w więzieniu luksusem - brak strachu.
Ten sprawiał, że mógł nie nawiedzać ich materialne, by odczuwali dreszcze obrzydzenia na samo jego wspomnienie i by dziękowali nieistniejącym bogom, że dochodziła trzynasta, a Ginsberg nie zjawiał się w murach więzienia. To było jak wzięcie oddechu przed zanurzeniem się w głębinę i przekonanie, że tym razem uda się uniknąć zachłyśnięcia. Nic dziwnego, że uwielbiał ich zaskakiwać właśnie wtedy, wpadać do miejsca swojej pracy znienacka, odwołując spacer i wartę strażników (jeszcze jedna okazja, by zakwestionować kompetencje pani dowódcy), by zapewnić im bardziej pamiętne rozrywki. Wystarczył strach w ich oczach, a Gerard odpoczywa i zrzucał z ramion ciężkie brzemię obowiązków, które niejednokrotnie przyprawiały go o migreny.
Jednak tym razem ugrzązł w papierach, które zdawały się katorgą. Nie z powodu słowa pisanego - to wszak było dla niego jak powietrze, które wdychał pomimo szkodliwości poszczególnych substancji, niezbędnych do życia - ale z powodu braku odwiedzin u swoich ukochanych zwierzątek. Potrzebował ludzi, kontaktu z nimi w ten najprymitywniejszy sposób, kiedy swąd przypalonej skóry i jęk bólu były jak symfonia, jedyna muzyka, która sprawiała, że koncentrował się w stu procentach. Pewnie dlatego dziś był rozdrażniony i pewny, że nie chce wracać o domu i serwować Maisie kolejnego zastrzyku. Mogła się obudzić, mogła dostrzec, że jest przykuta do łóżka i krzyczeć wniebogłosy - była bezpieczna, zniewolona i na miejscu suki, więc wszystko powracało do normy. Dlatego też Gerard nie musiał nadzorować tego osobiście, przekraczając progi biura i mieszkania swojej najdroższej przyjaciółki pod czujnym okiem swojej przyszłej teściowej.
Był zniechęcony, roztrzęsiony i bardzo spragniony czegoś co tylko Scarlett mogła mu zapewnić - rozmowy na poziomie, gdzie informacje były tylko niezbędnym kodem porozumiewania się, ubogiego przecież w czułości i sentymentalne wypominki, które i tak sprawiały, że darzył młodszą koleżankę z rządu szacunkiem. Rzecz niespotykana u Ginsberga, przejawiającą się w drobnych uprzejmościach, takich jak pukanie w szklane drzwi, a nie wchodzenie butami w jej prywatność.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyPią Lip 18, 2014 8:50 pm

To wcale nie jest bezprawna bilokacja.
Ale gdyby była, to po spotkaniu z Vernonem.
Mieszkanie Scarlett miało tę charakterystyczną cechę, że nawet ciche stukanie do drzwi wejściowych odbijało się od ścian donośnym echem. Do bólu pozbawione zbędnego wyposażenia (o osobistych dodatkach już nie wspominając), wśród odwiedzających je, nielicznych ludzi, budziło skojarzenia jednogłośnie negatywne. Nic dziwnego; dla postronnego obserwatora przypominało raczej specjalnie urządzone fragmenty salonu meblowego niż miejsce, w którym ktoś faktycznie mieszka. Na szafkach próżno było szukać jakichkolwiek fotografii, książki na regałach nie mówiły o właścicielu absolutnie nic, a biurko nie było ani zabałaganione, ani pedantycznie posprzątane - bo po prostu stało puste. O samym apartamencie zaś mówiono, że nie ma w sobie duszy, ale to akurat nikogo nie dziwiło; w końcu wnętrza odzwierciedlały (podobno!) osobowość gospodarza.
Choć w tym wypadku pewną rolę grała również krótkowzroczność odwiedzających.
Zmiany w humorze Scarlett odbijały się bowiem na wystroju, ale tak jak wszystko w jej postaci, robiły to tak subtelnie, jak to tylko możliwe. Kobieta, będąc w stanie podwyższonej irytacji, miała w zwyczaju wyciągać z prostego, plastikowego pojemnika identyczne, czarne długopisy i - udając, że mierzy kolejno w swoich wrogów - przerzucać je na drugą stronę gabinetu, prosto do kosza na śmieci, do którego wpadały jeden po drugim, ścigane przez coraz to nowsze plany rodzące się w drobnej główce. Czynność trwała czasami godzinami, aż do czasu, gdy stojak na długopisy świecił pustkami, stanowiąc swego rodzaju znak ostrzegawczy dla każdego, kto przekraczał próg pomieszczenia. Dzisiaj jednak długopisy były na swoim miejscu, ułożone idealnie jeden obok drugiego, a Scarlett, z uśmiechem zadowolenia i satysfakcji, wstawiała właśnie ostatnie znaki w pojawiającej się na ekranie laptopa wiadomości. A ponieważ dawno już nic nie szło tak bardzo po jej myśli jak tego dnia, w pierwszej chwili nie zareagowała na pukanie, uznając je za triumfalny akompaniament do dźwięku wciskanych klawiszy. Bez zbędnego pośpiechu podpisała wyrok na kolejną duszę, wybierając opcję 'wyślij' i dopiero wtedy podniosła się zza biurka.
- Gerard - przywitała się, a jej głos przybrał barwę zarezerwowaną dla dwóch osób w kraju, którą przy odrobinie dobrej woli można by określić jako ciepłą. Odsunęła się od wejścia, nie przejmując się zapraszaniem gościa do środka, bo znów - był jednym z niewielu ludzi, w stosunku do których pozwalała sobie na pomijanie zbędnej kurtuazji. Przysiadła na brzegu biurka, czekając aż mężczyzna się rozgości i przyglądając mu się otwarcie, jakby próbowała rozgryźć powód jego wizyty. Której się nie spodziewała, ale z której w sumie się cieszyła, mając ochotę podzielić się z kimś przepełniającą ją satysfakcją. - Jesteś prywatnie czy służbowo? - zapytała, zauważając mimochodem, że jej przyjaciel chyba nie podzielał jej dobrego nastroju. - Bo jeśli służbowo, to będziesz musiał zapłacić mi za nadgodziny, jestem po pracy - dodała, w ramach podkreślenia swoich słów jednym ruchem zamykając laptop, na którym wciąż widniał komunikat: wiadomość została wysłana.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyPią Lip 18, 2014 9:53 pm


Nie bywał tu tak często, jak zapewne przypuszczali wszyscy, którzy wiedzieli, że ta dwójka utrzymuje jakieś stosunki (czysto platoniczne) poza relacjami służbowymi, które zawsze sprawiały mu trudność. W rządzie nie brakowało przecież osób, sprawiających Ginsbergowi tak bardzo prozaiczne problemy - niejednokrotnie miał ochotę zająć się nimi po swojemu, częstując trucizną - związane z fasadową sympatią. Nie umiał przecież udawać, wszystkie ofiary od razu znały jego zamiary, nikt nie spoufalał się z nim bardziej niż konieczne, znając doskonale zdanie Gerarda na temat rządowych. Nie mógł nic na to poradzić, że wśród osób, które stały się trzonem nowego Panem, zaledwie garstka zaskarbiła jego sympatię i szacunek, stając się realnie osobą, z którą się liczy. Pewnie wymagało to z młodego wieku współpracowników Almy Coin - żaden z jego równolatków nie dzierżył odpowiedzialnego stanowiska i pewnie, gdyby Ginsberg nie był sobą, to mógłby odczuwać kompleksy, ale zamiast tego czuł tylko rosnącą pogardę, która sprawiała, że izolował się od tych ludzi.
Z wyjątkiem Scarlett. Ta młoda kobieta była chlubnym wyjątkiem, który nie wynikał z funkcji, jaką sprawowała (blisko jego teściowej), ale jej bliźniaczo podobnego charakteru do Gerarda, tej cząstki braku duszy i uczuciowości, która sprawiała, że porozumiewali się niemal bez słów. Nic dziwnego, że gościł tu tak niezmiernie rzadko - dwa genialne umysły nie potrzebowały zbyt częstych wizyt, by czuć się w swoim towarzystwie swobodnie. Nawet jeśli znajdowali się w biurze, a nie w przytulnym mieszkaniu, pełnym bibelotów, które Ginsberg niszczył w takiej chwili jak ta - pełnej poirytowania, gniewu i żądzy zemsty. Jeszcze nie znał imienia potępionego, ale myślał o nim bardzo długo, siadając przy biurku i spoglądając na swoją wieloletnią przyjaciółkę.
To z nią dzielił ucieczkę Maisie, śmierć jej męża (nie pamiętał którego) i zdobycie rządu przez Coin, nic więc dziwnego, że mając tak ważne nowiny, zjawił się w najpierwszej kolejności tutaj, kręcąc głową na nadgodziny.
- Nie sądzisz chyba, że przyszedłem umówić się na wizytę do pani prezydent? Takie sprawy załatwiam sam - podkreślił, studiując wzrokiem jej twarz, która wyrażała pokłady satysfakcji, ukryte pod cienkimi warstwami obojętności. Uśmiechnął się niemal szeroko na ten widok, przekonany, że podobną znudzoną twarz obserwuje w lustrze. - Czyżbyś wysłała kogoś z rządu na roboty do piekieł? - zagadnął, wskazując na laptop i nadal pożerając ją wzrokiem. Nie widywali się często, mógłby się stęsknić, ale znowu to uczucie było dla nich, bogów niedostępne. Całe szczęście.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptySob Lip 19, 2014 12:48 pm

Zanim jeszcze Scarlett spotkała Gerarda osobiście, wiedziała doskonale, że jest to ktoś, kogo dobrze jest mieć po swojej stronie. Należał do tego wąskiego grona osób, których wyprzedzała ich własna sława, i którzy nawet na odległość budzili ostrożny respekt, choć w niej samej wywoływał głównie ciekawość. Dopiero później zorientowała się, że dzieliła z tym mężczyzną o wiele więcej niż znaczek Rządu na legitymacji; jednak nawet dzisiaj, mimo że ich kontakty według jej osobistych standardów można było uznać za co najmniej bliskie, nadal w jakiś sposób zazdrościła mu grozy, jaka przed nim kroczyła. Wielokrotnie widziała efekty jego przesłuchań, a relacji słyszała jeszcze więcej, choć do samego więzienia raczej się nie zapuszczała.
- Domyśliłam się, że ukochanemu zięciowi nie tak trudno o audiencję - odpowiedziała, lustrując swojego gościa już odruchowo (a może też dlatego, że dawno nie widziała go osobiście), próbując odgadnąć, jaki był powód jego oczywistego zdenerwowania. Problemy w domu? Z pewnością. Przecież te służbowe załatwiał od ręki. Tak czy inaczej, pewne było jedno - gdyby nie nazywała się Ashworth, już dawno ratowałaby się ucieczką.
Słysząc jego pytanie, uśmiechnęła się niewinnie, jeszcze raz zerkając w stronę zamkniętego laptopa i prawie pieszczotliwie przejeżdżając opuszkami palców po gładkiej obudowie. Zabawne, choć niezbyt zaskakujące, jak blisko udało mu się trafić z tym spostrzeżeniem. - Jeszcze nie, ale to kwestia czasu - powiedziała, wyobrażając sobie jak obcina Nescherowi wszystkie palce, jeden po drugim. Żałowała, że był im jeszcze potrzebny, i że póki co nie mieli nikogo, kim można by go zastąpić, ale bynajmniej nie umniejszało to jej radości z nerwowego oczekiwania, aż sytuacja się odwróci. Czuła się jak dziecko, które wdrapawszy się na parapet, wlepia nos w szybę, wyczekując Świętego Mikołaja.
Póki co miała jednak na głowie inne sprawy.
Oderwała wzrok od komputera, ponownie przenosząc go na Ginsberga i szukając w jego twarzy jakichkolwiek wskazówek odnośnie celu jego dzisiejszej wizyty. - Wyglądasz, jakby ci więzień wyzionął ducha przed czasem - zauważyła gładko, na swój sposób wyrażając coś w rodzaju namiastki troski, do której nie była zdolna. Wiedziała jednak, czym jest i często zdarzało jej się ją naśladować, więc niektóre odruchy trochę już weszły jej w nawyk, choć wynikały bardziej z wrodzonej ciekawości, niż autentycznego zmartwienia, które przecież było uczuciem ludzi słabych. - Przysłali ci niemodny garnitur na Dzień Wyzwolenia czy uroki narzeczeństwa dają ci się we znaki? - zapytała, a głos zadrżał jej z dziwnym rozbawieniem, kiedy wymawiała nazwę nowo ustanowionego święta.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptySob Lip 19, 2014 3:06 pm


Scarlett była kobietą wyjątkową dla Ginsberga. W świecie, gdzie samice były dla niego tylko nieznośnym sposobem na przedłużenie gatunku (wielbił ewolucję, ale nie mógł zrozumieć, czemu wybrała tak mało doskonałe narzędzie) albo obiektem seksualnego zaspokojenia (wątpliwego, preferował mężczyzn i seks analny), przyjaciółka była kimś w rodzaju wynaturzenia, które jednak przyjmował z otwartymi ramionami. Nie bywał elastyczny, więc jedyna zmiana, jaką mógł się pochwalić w toku swojego wieloletniego i pełnego różnorodnych doświadczeń życiu polegała na obecności kobiety jako opiekuńczego ducha i wsparcia.
Nic dziwnego, że czując się niejako kłopotliwie (to nie był smutek, rozpacz czy agonia), znalazł się tutaj, dając się przejrzeć Scarlett do cna. Przynajmniej tak się jej wydawało, kiedy zagadnęła go o małżeństwo. Nie widział Melanie dawno, ktoś mu szeptał na ucho, że dorabia mu poroże, nie przejął się tym wcale, więc teraz był jedynie zaskoczony faktem, że i ta tajemnica państwowa była już tajemnicą poliszynela.
- Przyszłemu zięciowi - zaznaczył, wątpił, że ten ślub dojdzie do skutku, ale nie zamierzał prostować tej opinii. Każdy chciałby być zięciem najpotężniejszej osoby w kraju, nawet jeśli jej córka była dość... zwierzęcym tworem, który należało trzymać w klatce z kagańcem na zębach. - Właściwie miałem przez chwilę ochotę zapytać, skąd wiesz i czy nie czujesz do mnie niesmaku z powodu bratania się z tą... osobą - rozejrzał się poszukiwaniu pluskwy raz jeszcze, ale wiedział, że zawsze najciemniej jest pod latarnią - ale zadawanie bezsensownych pytań ogranicza nasz czas na inne przyjemności, prawda? - wygiął wargi w pogardliwym uśmieszku, obserwując jej pieszczenie laptopa.
Odczuwał to samo, kiedy ściskał gorącego pręta przez rękawiczki. Może faktycznie za mocno skupiał się na sprawach dotyczących wychowania swojej pierworodnej córki i przez to był wybitny z rytmu tak bardzo, że niemal zamilkł na dobre, zastanawiając się nad słowami, których powinien użyć.
Scarlett znała go doskonale i wiedziała, że problemy powoduje, nigdy natomiast nie odczuwa jakichś głębszych emocji w związku z tym, co ludzie nazywali troską o rodzinę czy aferami w pracy. Nie był zbyt modelowym przykładem przyjaciela, którego trzeba było pogłaskać po plecach.
- Moja córka jest w ciąży. Ze mną - odpowiedział więc prosto i rzeczowo, nie robiąc żadnych dramatycznych gestów, ale nie pozbywając się tego ponurego nastroju, który sprawiał, że ogłoszenie radosnej nowiny przypominało raczej występ na pogrzebie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptySob Lip 19, 2014 4:59 pm

Niedoszły ożenek Gerarda Ginsberga był dla Scarlett czymś, czego nie rozumiała i choć nie mogła powiedzieć, by owa kwestia spędzała jej sen z powiek (mało co mogło), to za każdym razem, gdy jej myśli powędrowały w tamtym kierunku, krzywiła się nieznacznie, jakby poczuła coś nieświeżego. Samą instytucję małżeństwa uważała za śmieszną i przestarzałą, co z ust osoby, która na ołtarzu stawała już trzy razy mogłoby wydawać się hipokryzją. Jak jednak nietrudno się domyślić, w żadnym z przypadków włożenie na palec obrączki nie zostało podyktowane miłosnymi uniesieniami, a stanowiło konieczny krok do osiągnięcia konkretnego celu. Małżonkowie bywali przydatni, i połączenie się świętym węzłem (który nieodłącznie kojarzył się Scarlett ze sznurem na szubienicy) z córką Coin zapewne też takie było. Sytuacja komplikowała się jednak, gdy nadchodził moment, w którym mąż czy żona przestawali być użyteczni; jeśli były to zwykłe, niezbyt znaczące jednostki, problem można było rozwiązać łatwo - ale jak pozbyć się latorośli najważniejszej osoby w państwie? Nie wspominając już o fakcie, że kobieta zgrzytała zębami na każde wspomnienie o tworze, jakim była Melanie.
- Niesmaku? To nie ja będę musiała pocałować ją na ślubnym kobiercu - powiedziała, wyobrażając sobie jak wbija blondynce nóż między żebra, a szkarłat rozpływa się na białym materiale sukni ślubnej. Przerażające, jak wiele by dała, żeby móc bez konsekwencji podpisać w ten sposób życzenia dla młodej pary. A fakt, że ktoś w ogóle był w stanie wzbudzić w niej tak intensywne uczucia, tylko potęgowało chłodną nienawiść i chęć ściągnięcia każdego tatuażu z ciała kobiety. Razem ze skórą, kawałek po kawałku. - W każdym razie jeśli nie chcesz szybko zostać wdowcem, radziłabym nie zapraszać mnie na ślub. Przynoszę pecha osobom, które wypowiedziały sakramentalne tak - dodała swobodnie, nie wykazując najmniejszej ostrożności. Wielokrotnie wymieniała podobne uwagi ze Stevem, kiedy wpadał do jej mieszkania, więc jeśli byłoby na podsłuchu, już dawno dotknęłyby ją tego skutki. Albo i nie. Przypuszczała, że sama Alma zgodziłaby się z nią w wielu kwestiach, których nie wypadało jej potwierdzić.
Jedyną jej spontaniczną reakcją na wyznanie Gerarda było ledwie zauważalne ściągnięcie warg, kiedy w ciszy przetrawiała otrzymaną informację. Rozwiązanie, które jako pierwsze przyszło jej do głowy, wydawało jej się oczywiste, choć mało etyczne. Wątpiła jednak, by mężczyzna w tym przypadku podążył za jej radą, bo choć nie rozumiała więzi, jaka łączyła go z Maisie, to nie mogła zaprzeczyć jej istnieniu. - Jeśli to córka, możesz nazwać ją Scarlett. Będę wzruszona - powiedziała, choć ukryty przekaz brzmiał raczej: Zabierz córcię do lekarza i zapomnij o sprawie. Cóż, jedyną rzeczą, której kobieta nienawidziła bardziej od zamkniętego w getcie brudu, były dzieci.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptySob Lip 19, 2014 6:45 pm

Ginsberg rozumiał instytucję małżeństwa doskonale. Zabawne, że pierwszy ślub, jaki stał się jego udziałem został zawarty niejako z silnej fascynacji, którą można było pomylić z miłością. Nie, nie rzez państwa młodych, którzy sypiali w jednym łóżku, razem torturowali niewinne dziateczki i organizowali przyjęcia jako najlepsi gospodarze; ale przez postronnych. Trudno było jednak spotkać kogoś tak pasującego do niego jak Beatrice. Bywały nawet i takie dni, kiedy tęsknił za żoną (nadal formalnie) i zastanawiał się, czy byłby dalej z nią szczęśliwy, gdyby nie ten przykry wypadek. Nie zamierzał jednak powtarzać tego urokliwego schematu z Melanie Coin, która wydawała mu się tak naprawdę małą, zastraszoną dziewczynką, która
próbuje zwrócić uwagę swojej matki poprzez mariaż z człowiekiem o tak paskudnej reputacji. Wiedział, że pani prezydent pozostaje mu wdzięczna - wszak nie było chyba bardziej zapalczywego jej wyznawcy - ale stosunki z jego córką nadal pozostawały chłodne. Nawet jeśli byli narzeczeństwem i planowali szumny ślub.
- Miałaś żonę, prawda? Nie myślałaś o tym, by spróbować? - zażartował śmiało, zdając sobie sprawę ze stosunków, jakie łączą te kobiety, zresztą nie musiał dopytywać Scarlett o to, z jakich powodów darzy Melanie niechęcią. Wystarczyło przedstawić własne racje, które obecnie jednak uległy dekonstrukcji w zaskakującym tempie. Musiał zgodzić się na ten mariaż, więc nie mógł negować osoby swojej przyszłej narzeczonej, nawet jeśli uważał ją za bezlitosne i nieznośne szczenię, które dopiero zamknięte w kojcu (albo i w Kwartale) zaczęło koegzystować w sposób zadowalający matkę. - Naprawdę? Sądziłem, że zostaniesz moim świadkiem - wystukał rytm palcami, czując, że oto czeka ich danie główne. Przejście od miłej, salonowej rozmowy na temat jego hipotetycznego małżeństwa na grząski teren uprzedzeń społeczeństwa do kazirodczych stosunków.
O jakich Scarlett tak naprawdę nie wiedziała. Jeszcze nie przyznał jej się do tego, że Maisie to jego córka biologiczna i poza możliwymi chorobami genetycznymi dziecka, problemem jest sama dziewczyna. Związana, bo przecież w innym wypadku już by jej nie było. Smak jej zdrady (domniemanej) został na jego języku i czuł się w obowiązku ją zgładzić, jeśli dziecko okazałoby się nie jego. Właściwie sprawiłoby mu to frajdę, po ostatnim jej wyskoku zaczynał wątpić w to, że jest jego prawdziwą spadkobierczynią. Być może rozpustna kobieta tak naprawdę doczekała się dziecka z mężem, bo Ginsbergówna była zbytnio mocno przesiąknięta zwyczajami Randallów, co sprawiało, że Gerard ją nienawidził równie mocno, co niegdyś kochał.
- Nie usunę dziecka. O ile to moje - zaznaczył, czytając w myślach Scarlett, a raczej w jej wzroku, który wyrażał potępienie. Cóż, w tej kwestii się rozmijali - Ginsberg potrzebował dziedzica.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyNie Lip 20, 2014 5:39 pm

Scarlett była całkowicie świadoma, że wiele naturalnych dla większości społeczeństwa zachowań i instynktów, leżało poza jej zasięgiem. Uśmiechy na twarzach matek, gdy patrzyły na swoje nowonarodzone dzieci, rozpacz żon po stracie mężów, poświęcenie w ramach jakiejkolwiek sprawy - wiedziała, że istnieją, ale mechanizmy, które je wywoływały, były jej zupełnie obce. Owszem, zdarzało jej się uśmiechać, ale gest ten stanowił dla niej jedynie zwyczajny ruch mięśni twarzy, mający na celu wywołać konkretny efekt u osoby, do której był kierowany. Wiedziała, jak się śmiać, ale nie wiedziała, po co. Urodziła się taka? Możliwe. Bardziej prawdopodobne, że w ten sposób ukształtowało ją dzieciństwo, ale sama kobieta nie miała najmniejszego zamiaru uciekać się do tego typu psychoanalizy. Nigdy bowiem nie odczuwała swojej inności jako braku czegoś, raczej jako dar; uważała się za doskonalszą, nowocześniejszą, wyżej rozwiniętą formę życia, w przeciwieństwie do większości populacji dostosowaną do egzystowania we współczesnym świecie. Dlaczego miałaby rozważać swoją osobę jako gorszą, skoro dotarła o wiele dalej, niż oni wszyscy? Emocje były słabością, blokadą, której należało się pozbyć, by osiągnąć cel.
A dziecko?
Krzywiła się, ilekroć widziała rozjaśnione twarze matek, wpatrzone w swoje biegające i krzyczące potomstwo, jakby zapomniały już, że te podskakujące miniatury człowieka na wiele miesięcy zmieniły je z silnych i niezależnych, w rozhisteryzowane i słabe. Macierzyństwo było konieczne do przetrwania gatunku, to nie ulegało wątpliwości; ale nie dało się pochylić nad kołyską, nie odsłaniając tym samym swoich pleców na ewentualny atak.
Nie zdziwiło jej, że Gerard niemal automatycznie odczytał jej myśli. Znał jej poglądy i przekonania na tyle, żeby przewidzieć jej reakcję, poza tym - przyzwyczaiła się już, że jako jedyny potrafił ją bezbłędnie rozszyfrować. Dlatego nawet nie próbowała zaprzeczać jego stwierdzeniu. Oczywistym było, że ich znajomość egzystowała na swoich własnych zasadach, a rozmowa często odbywała się na więcej niż jednym poziomie.
- Wiem, że nie - odpowiedziała krótko, przyglądając się swoim idealnie spiłowanym paznokciom. Nie wiedziała, dlaczego Ginsbergowi tak bardzo zależy na pozostawieniu po sobie spuścizny, ale nie miała w zwyczaju kwestionować jego decyzji. Jedyną ingerencją pozostawała milcząca ocena. - Ale zakładając, że jest twoje - kontynuowała, nieznacznie unosząc brwi - jak zamierzasz to rozwiązać? Jeśli nowa pani Ginsberg odkryje, że bawisz się w dom, z radością poda ci zarówno mamę, jak i dziecko na talerzu. Na przyjęciu z okazji waszej rocznicy ślubu - zauważyła obojętnie, odrywając spojrzenie od własnych rąk i jeszcze raz lustrując nim Gerarda.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyNie Lip 20, 2014 10:37 pm

Ginsberg być może byłby zwykłym przedstawicielem Rządu, pozbawionym uczuć wyższych socjopatą, który robi wszystko, by zaspokoić rękę, która go karmi (trzeba przyznać, że całkiem dobrze), gdyby nie wychowanie i wyobraźnia, która w znaczący sposób wpłynęła na jego postrzeganie rzeczywistości. To właśnie ona odnalazła całkiem podatny grunt w postaci rodziny Ginsbergów - majętnych, zdeprawowanych, klasycznych w swojej patologii - i edukacji, która stała się zapalnikiem do rozbujania jego wybujałej fantazji. To właśnie ona sprawiała, że stawał się bardziej ludzki. Gardził tymi, którzy odrzucali grzechy ciężkie dla przestarzałej moralności i zupełnie nie rozumiał, czemu ludzie odmawiają sobie namiętności, które stawały się motorem napędowym każdej relacji.
A tych przecież zawierał sporo, nie tylko za czasu straceńczych, kapitolińskich wypraw po gwałconą później dziewicę (zwyczaj rzymskich żołnierzy) czy Trzynastki, która była dla niego przerażająco monotonna, nawet w towarzystwie ukochanego Evana (i Charlesa oraz Ralpha, pocieszającego go po stracie córki); ale przede wszystkim nowego świata w Kapitolu. Stolica otworzyła mu oczy na własne potrzeby. Pragnął posiadać kogoś, kto przejmie po nim inteligencję i władzę, kto nauczy się zwracać baczniejszą uwagę na przeszłość i kto nie będzie ignorantem w hedonistycznych zabawach. Zupełnie jakby płodził swojego klona z przekonaniem, że taka kompilacja genów musi zapewnić mu powodzenie.
Dlatego teraz też nie zamierzał się wahać ani chwili dłużej, obserwując reakcję swojej przyjaciółki. Owszem, znał jej poglądy i umiał je umotywować, ale cóż, miał większe doświadczenie - w końcu wychował już dziecko (nieporadnie, ale jednak) i był przekonany, że kolejne obdarzy podobnymi uczuciami, choć pewnie Maisie nie godzi na zbyt wczesne zabieranie brzdąca do łóżka.
Czuł się niemal wzruszony takimi myślami, zupełnie jakby gdzieś prysnęła jak bańka mydlana troska o to, czy dziecko jest jednak jego. Właściwie tak było - w przeciwnym razie jego córka mogłaby pożegnać się już z macierzyństwem. Chętnie wyręczyłby Melanie w obcięciu jej głowy, choć Scarlett się myliła. To zupełnie nie pasowało do jego narzeczonej, spragnionej lepszych bodźców niż bezbolesna śmierć.
- To wykastruję jej kochanka, a potem powieszę za jaja na samym środku Placu Wyzwolenia, żeby zlecieli się byli Kapitolińczycy i wyżarli mu mięso. O ile coś pozostanie - odpowiedział całkiem poważnie, patrząc prosto w jej oczy. Chyba zrozumiała jasny przekaz: to dziecko było nietykalne i święte, więc Ginsberg mógł już uważać się za nawiedzonego ojca - podwójnego.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyPon Lip 21, 2014 12:38 pm

Powodem dla którego Scarlett zdarzało się kwestionować działania swojego drogiego przyjaciela, nie była bynajmniej towarzysząca jej pycha, ani zaczerpnięta z wykonywanego zawodu skłonność do prób przeforsowania swoich własnych decyzji. Nie była głupia; zdawała sobie sprawę, że dzieliło ich prawie dwadzieścia lat bezcennych doświadczeń. Gerard nie był też człowiekiem, który z rozmysłem pociągnąłby samego siebie na dno. W porównaniu do niego, Scarlett wydawała się zaledwie stawiającym pierwsze kroki w Rządzie podlotkiem, co zresztą często lubili wypominać jej jej przeciwnicy, zwłaszcza że nie miała w zwyczaju słuchać czyichkolwiek rad w żadnej kwestii. Wyjątkiem był właśnie Ginsberg, w którym kobieta dostrzegała wystarczająco podobieństw, żeby zdecydować się postawić go jako niejaki wzór; dlatego też czasami celowo wypowiadała się tak, a nie inaczej, żeby oprócz działań, odgadnąć też jego motywy. Tylko ignorant kiedykolwiek przestaje się rozwijać, prawda?
Na kolejne słowa mężczyzny uśmiechnęła się bezwiednie i prawie szaleńczo, zamiast domniemanego kochanka Melanie, wyobrażając sobie dyndające na szubienicy ciało Neschera. Nie ulegało wątpliwości, że po ostatnim spotkaniu szpieg znalazł się na jej osobistej czarnej liście, wypowiadając jej wojnę, której nie miał szansy wygrać. Nie mogła co prawda dopaść go otwarcie, bez ściągania na siebie niepotrzebnej uwagi władzy, ale koniec końców jej nowy wróg stacjonował w Kwartale - a tam, jak wiadomo, wypadki często deptały po ludziach.
- Zostaw mi trochę miejsca na tym placu - powiedziała, odruchowo wygładzając materiał sukienki na udzie - w miejscu, które ośmielił się naruszyć Vernon. Gdyby była nieco bardziej wylewna, zapewne ciskałaby ze złością przedmiotami, wykrzykując przekleństwa pod wiadomym adresem; osobiście wolała jednak zachować to wszystko w głowie, przekuwając na obrazy zjadanych przez muchy (i kanibali) ciał swoich wrogów i planowania konkretnych działań. Rozważała już nawet celowe wywołanie zamieszek na Dniu Wyzwolenia, żeby tylko Nescher nie mógł wykonać swojego zadania i wypadł z łask. Ruen też mogłoby się oberwać - tak przy okazji. - Ale mniejsza - dodała po chwili, wracając myślami do swojego biura. Przeniosła wzrok na Gerarda, zastanawiając się, czy odwiedził ją jedynie, żeby podzielić się dobrą nowiną, czy tak naprawdę miał jeszcze jakiś cel. - Napijesz się czegoś? - zapytała, jakby przypominając sobie o zasadach dobrego wychowania, choć w rzeczywistości pytanie nie miało z nimi nic wspólnego. - Ostatnio dorobiłam sobie osobną półkę na zatrute alkohole, już więcej się nie pomylę - dodała zachęcająco, przypominając sobie o niefortunnym zbiegu okoliczności, który spowodował, że jej ostatni gość dostał rozległego zawału serca kilkanaście minut po ich rozmowie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Gerard Ginsberg
Gerard Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1912-gerard-ginsberg#24485
https://panem.forumpl.net/t1854-ginsberga#23978
https://panem.forumpl.net/t1853-gerard-ginsberg#23974
https://panem.forumpl.net/t1864-notatki-z-literatury-i-nie-tylko#24244
https://panem.forumpl.net/t1863-ginsberg#24243
https://panem.forumpl.net/t1916-gerard-i-maisie-ginsberg
Wiek : 51 lat
Zawód : naczelnik więzienia, Betonstahlbieger
Przy sobie : leki przeciwbólowe, medalik z małą ampułką cyjanku w środku. stała przepustka, telefon komórkowy, paczka papierosów, broń palna.
Znaki szczególne : praktycznie zawsze nosi skórzane rękawiczki i wojskowe buty, nie rozstaje się z cygarami

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyWto Lip 22, 2014 3:17 pm


Wbrew pozorom Ginsberg był całkiem łatwym celem dla napastników, gdyż każdemu jego zachowaniu towarzyszyła zbędna brawura, która sprawiała, że każda kolejna rządowa sprawa przysparzała mu prędko wrogów. Ludzie, którzy obdarzali go śladową troską (naprawdę tacy istnieli?) przestrzegali go przed utratą kontroli, ale Gerard bawił się doskonale, smakując życie. Mógłby zatracić wszystko dla tego, co stanowiło chwilowe ukojenie jego rozszalałych zmysłów i chwilowy spokój, który nie był mu jednak dany na długo. Był jak kapryśny chłopczyk, który odrzucał po kolei każdą z zabawek, psując ją na koniec. Jedynym trwałym uzależnieniem w jego życiu była córka, nic dziwnego, że tak mocno reagował na fakt, że Los (czy też inny Szatan) zsyła mu kolejne potomstwo, dając mu szansę na całkiem nowy epizod w życiu.
Bogatym ponad wszelką miarę i nie chodziło tu o dobra materialne, pozostałe po rodzicach, którzy już należeli do zbędnej przeszłości - przynajmniej ciało matki zostało odnalezione i spalone na stosie (tak sobie życzyła) - ale o bagaż doświadczeń i przeżyciach, który sprawiał, że już dziś mógłby paść trupem, nie żałując każdej z chwil, którą dane było mu posmakować. Dlatego nie obawiał się młodej Coin, wiedząc, że prędzej czy później ugnie przed nim kolana, jeśli będzie chciała zachować swój słodki romans w tajemnicy. Byli doskonałą parą, nie mieli ze sobą za wiele wspólnego i prędko wyleczyli się z zaborczości, która podzieliła już niejednych sojuszników.
- Czyżbyś dorobiła się wroga, którego nie jesteś w stanie uspokoić - podkreślił to słowo - herbatką? - wstał, wyjmując cygaro i częstując grzecznie. Jeszcze nikomu nie przypalił dziś, więc okazja była wyśmienita. Był ciekaw, kto, gdzie i jak zaszkodził na tyle Scarlett, że przed jej oczami przesuwały się równie makabryczne wizje.
Znał ją wprawdzie długo, by wiedzieć, że ma równie bogatą wyobraźnię jak on (mocny komplement w tych ustach), ale spodziewał się bardziej wyrafinowanych i kobiecych metod postępowania.
Wstał, podchodząc do okna.Wpatrywał się w nie długo, zastanawiając się, czy ma dla niego jakieś dobre wieści. Roześmiał się dopiero wówczas, gdy zaproponowała mu alkohol. Mieli co świętować? Jeszcze nie, Rząd działał obrzydliwie skutecznie, choć nie można było odmówić mu skuteczności.
-Tacy specjaliści jak ty nie mylą się nigdy - skomentował, odwracając głowę i patrząc jej w oczy. Pożałował, że to nie jej się oświadczył, mogliby nawet zdetronizować Panią Prezydent wspólnymi siłami. - Masz dla mnie jakieś wieści? - spytał, wpatrując się w tarczę zegarka. Dobrze, że jego córka była cała, bezpieczna i uwiązana, mógł swobodnie konwersować sobie z najdroższą przyjaciółką, kręcąc odmownie głową na propozycję drinka. Nie dlatego, że jej nie ufał - nie otrułaby go za nic w świecie - ale dlatego, że nadal pozostawał pod kuratelą przyszłej teściowej.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyWto Lip 22, 2014 10:35 pm

Scalrett nigdy nie miała w zwyczaju skarżyć się głośno na poniesione krzywdy; zasługi za ten fakt ponosiła głównie jej ukochana ciotka oraz mniej ukochana matka, choć niejaką wdzięczność kobieta odczuwała jedynie w stosunku do tej pierwszej. Być może w dzieciństwie była zbyt niedojrzała, żeby docenić okazywany jej chłód i ignorancję, a może po prostu nienawidziła rodzicielki do tego stopnia, że wykluczał on odczuwanie skierowanych do niej jakichkolwiek zabarwionych pozytywnie uczuć. W każdym razie, owacje na stojąco za obecny stan psychiki panny Ashworth należały się (przynajmniej według niej) głównie Cecelii, a sama zainteresowana była z dzieła opiekunki i mentorki na tyle zadowolona, że postanowiła oszczędzić ją mimo powiązań rodzinnych i pozwolić jej na dożycie sędziwego wieku na wolności. W końcu jakby wyglądała, gdyby teraz rzuciła się Gerardowi na szyję, wylewając rzewne łzy i skarżąc się na niedopuszczalne zachowanie Neschera?
Sama perspektywa budziła odrazę.
- Którego nie jestem w stanie? Nie - odpowiedziała, jednocześnie podnosząc rękę i prostym gestem odmawiając proponowanego przez mężczyznę cygara. Nie przepadała za tego typu używkami, choć w przeciwieństwie do większości niepalących, nie przeszkadzało jej, gdy ktoś inny palił w jej obecności. Tak samo jak zapach dymu unoszący się w biurze. - Dorobiłam się za to wroga, którego działania są na tyle... interesujące, że szkoda byłoby uciszyć go zbyt szybko - dodała, przypominając sobie, że osoba Vernona ciekawiła ją jeszcze przed ich oficjalnym spotkaniem. To głównie dlatego poświęciła kilka godzin swojego cennego czasu, żeby przekopać się przez jego teczki i zaplanować ewentualną strategię. I chociaż ta w wielu miejscach zawiodła, to koniec końców intuicja okazała się jej nie zmylić.
Zapytana o nowości, uśmiechnęła się szerzej, przez chwilę jakby się zastanawiając, ale w końcu kręcąc głową. - Cierpliwości - powiedziała, patrząc znacząco na Gerarda. Co prawda na korytarzach siedziby pani prezydent ostatnio mówiło się wiele, a Scarlett coraz częściej udawała się do swojej przełożonej, podając jej spreparowane w szczególny sposób informacje (jak najbardziej prawdziwe, po prostu ubrane w odpowiednie słowa) i sugerując kolejne ruchy. Spodziewała się, że w najbliższych dniach padnie kilka znaczących decyzji; decyzji, z których zarówno ona, Ginsberg, jak i kilku innych, nielicznych przedstawicieli władzy zapewne się ucieszy, ale przyzwyczajona do ostrożnych i wyważonych działań, nie lubiła chwalić dnia przed zachodem słońca. Zbytnia pewność siebie bywała w większości przypadków pomocna, ale zastosowana głupio, potrafiła pogrzebać. - Nie chcę ci popsuć niespodzianki - dodała jeszcze, wzruszając ramionami, żeby jej przyjaciel nie poczuł się przypadkiem niepocieszony. Bo raczej nie urażony; wiedział doskonale, że był jedną ze skrajnie nielicznych osób, których Scarlett darzyła prawie całkowitym zaufaniem.

zt?
Powrót do góry Go down
the odds
Elijah Bergstein
Elijah Bergstein
https://panem.forumpl.net/t2487-elijah-bergstein#36264
https://panem.forumpl.net/t2513-pan-raz-zobaczony-w-technikolorze#36274
https://panem.forumpl.net/t2510-elijah-bergstein#36266
https://panem.forumpl.net/t2511-jeden-glebszy-z-elijah-bergstein-zaprasza-na-autorski-program#36269
https://panem.forumpl.net/t2512-elijah#36270
https://panem.forumpl.net/t2576-elitarne-mieszkanie-elijaha
Wiek : 38 lat
Zawód : prezenter i gwiazdka telewizji
Przy sobie : telefon, papierosy, zapalniczka
Znaki szczególne : wiecznie rozszerzone źrenice, kultowe okulary na nosie, papieros w ustach

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptySob Sie 16, 2014 2:57 pm

| późny-późny wieczór po spotkaniu z Winstonem i po obradach okrągłego stołu
Próba włamania do mieszkania Scarlett była jednym z niewielu głupich pomysłów, jakie kiedykolwiek rozbłysły w głowie Elijaha. W życiu starał się postępować sensownie i ostrożnie, polegając jednak w głównej mierze na intuicji a nie na obliczeniach matematycznych. Rachunek prawdopodobieństwa okazywał się bezwzględny i kompletnie kłamliwy: gdyby ufał statystyce nigdy nie stałby się gwiazdą telewizji (trzydziestka na karku? jest pan na to za stary!), nie wziąłby ślubu z dwukrotną rozwódką (i wdową) ani nie znajdywałby się w tej chwili w tej lepszej dzielnicy, tylko gniłby w swojej zagraconej klitce w Kwartale. Gwizdał więc na geniuszy tego świata, bełkoczących coś o szkiełku i oku a nie o sercu.
Dramatyczne, romantyczne i bardzo odpowiadające sytuacji: to przecież właśnie kochające serce pchało go teraz niczym starodawnego rycerza w kierunku swojej damy, uwięzionej w wieży siwowłosego smoka. Na którego garnuszku znajdował się sam rycerz; cóż, życie nie było aż tak bajkowo proste, Elijah nie narzekał jednak wcale. Po spotkaniu z Henry’m wpadł w szampańskim humor, nie pozwalający mu na bezczynny powrót do luksusowego apartamentu i zasłużony sen. Nie zmrużył oka od trzech dni, ale daleko było mu jeszcze do dwumiesięcznego rekordu, kiedy to medycy wstrzykiwali mu przeróżne pobudzacze; trzymał się więc doskonale. Na tyle dobrze, że w końcu podjął sercową decyzję o spotkaniu z najwspanialszą kobietą jego życia.
Plan był prosty. Najpierw ruszył do całodobowego sklepu, wychodząc z niego z pękatą siatką produktów i drogim winem. Przez chwilę rozważał nawet udanie się do kwiaciarni, ale ze smutkiem stwierdził, że na pewno nie mają tam tych krwiożerczych, śmiertelnie niebezpiecznych roślin i że stawianie takiego cudeńka przy łóżku Scarlett mogłoby zostać źle odebrane. A co jak co, ale faux pas było obce najlepszemu prezenterowi Panem. Skromność i wysoka kultura osobista – to dzięki nim wyrobił sobie tak dobrą renomę, pozwalającą mu na swobodne przekroczenie progu siedziby Coin zaledwie kilka minut przed północą.
Doskonale wiedział o odbywającym się spotkaniu – Nymira naprawdę spisywała się na najwyższą ocenę – dlatego nie zaskoczyły go włączone światła i zwiększona liczba strażników, patrolujących wszystkie korytarze i główne wejścia. W normalnym dniu takie nocne odwiedziny na pewno spotkałyby się z większymi podejrzeniami, ale szczery uśmiech i aktualna przepustka otwierały przed Elijahem wszystkie drzwi. No, prawie wszystkie; kiedy z gracją wychodził z windy na piętrze z gabinetem pani Ashworth, został zaczepiony przez wyraźnie nadpobudliwych lub dodatkowo opłacanych (opcja druga wydawała się prawie pewna) mundurowych. Rozpoczynających festiwal idiotycznych pytań i nerwowych przeszukiwań kieszeni Bergsteina. Zazwyczaj w takich sytuacjach Elijah reagował typowo gwiazdorsko: wrzaskiem, pozwami sądowymi i rozbijaniem różnych przedmiotów na osobach napastujących jego nietykalną cielesną, ale…cel uświęcał środki, dał się więc obmacać i nawet przejrzeć zakupy a także łaskawie pozwolił na sprawdzenie danych o małżeństwie w systemie. Chciało mu się śmiać; strażnicy wyglądali na nieco zbitych z tropu, faktycznie dowiadując się o tym, że ich pracodawczyni posiada męża a ów mąż nie przychodzi do niej z nabitym pistoletem, granatem hukowym i nożem. Żałował, że nie kupił prezerwatyw oraz innych sympatycznych zabawek – już widział te niewybredne komentarze, rozlegające się za każdym razem, gdy Scarlett znikałaby za rogiem a jej ochroniarze snuliby erotyczne wizje – ale nie przewidział aż takiej ochrony swojej prywatności.
Widocznie jego żona zainwestowała naprawdę sporo w swoje bezpieczeństwo i był pod wrażeniem jej przezorności. Dziurawej; widocznie wiedziona sentymentem nie usunęła go ze swoich kartotek i nie obserwowała wystarczająco dobrze swojej pracodawczyni. Oczywiście cała łaska Almy mogła zacząć się właśnie w głowie Scarlett, jednak…jakoś nie mógł w to uwierzyć. Nawet ogromna miłość Ashworth miała swoje granice.
W odróżnieniu od odwagi, megalomanii i pewności siebie Elijaha, przekraczającego próg mieszkania swojej żony i rozglądającego się po biurze. Schludnym, czystym, minimalistycznym. Chętnie dobrałby się do laptopa lub równych segregatorów pełnych dokumentów, ale przecież nie był głupi. Mógł sobie poradzić z alarmem do dalszej części mieszkania (kolejna fala wzruszenia: nie zmieniła ich dawnego kodu z dawnego domu), ale zabawy w informatyka wolał zostawiać bardziej doświadczonym włamywaczom. Zresztą, polityczne sprawy nie interesowały go w tej chwili najmocniej. Przyszedł tutaj z sercem na dłoni (aż parsknął tłumionym śmiechem do swoich myśli) a nie kierowany jakimiś złymi intencjami. Stanowili przecież ze Scarlett idealne małżeństwo i poczuł lekki zawód, kiedy w końcu znalazł się w prywatnych apartamentach Ashworth, stawiając na kuchennym blacie papierową siatkę z zakupami.
Równie czysto, równie bezosobowo i minimalistycznie co w sferze biurowej. Eli rozumiał pracoholizm Scarlett, byli ulepieni z podobnej aktywnej gliny, jednak spodziewał się chociaż odrobiny ciepła. Zdjęcia ze ślubu wiszącego na ścianie, puchatego dywanu, tapety w szczeniaczki…Tym razem roześmiał się w głos, będąc w coraz lepszym nastroju. To pewnie feromony; mimo sterylnej czystości w mieszkaniu wyraźnie czuł zapach swojej żony i jej fantomową obecność. Mogła wrócić za godzinę, jutro albo za kilka sekund, powinien więc mieć w głowie jasno zarysowany plan działania, ale…takowego nie miał. Chciał porozkoszować się niespodziewanym powrotem do gry i wtargnięciem na skażony uświęcony obecnością Scarlett teren. Ruszył więc w głąb apartamentu, zaświecając po kolei wszystkie światła. Ostatni raz tak dobrze czuł się po wejściu na scenę w swoim studiu; podobne dreszcze niemal dziecięcej radości, odczuwanej przy odkrywaniu starego pudełka z dawno zapomnianymi zabawkami. To nic, że ich dawne mieszkanie spłonęło w czasie Rebelii: tutaj czuł się jak w domu, otwierając kolejne szuflady i szafy, z szerokim uśmiechem łamiąc wszystkie zasady dobrego wychowania. W łazience przeszukał całą półkę z lekami, przesunął palcami po satynowym szlafroku i z niejakim ukontentowaniem zauważył absolutny brak męskich przyrządów do golenia. Cnotliwy sukces, ruszył więc do sypialni, dłuższą chwilę poświęcając wielkiej szafie (ciągle zachowała rządek jego koszul), z której zaczął powoli wyciągać kolejne sukienki i służbowe kostiumiki. Te jego zdaniem niemodne rzucał na podłogę a te obiecujące na łóżko. Podobnie zrobił z szufladą pełną bielizny, którą dosłownie wywrócił do góry nogami, zasypując podłogę różnokolorowymi koronkami. Jak studyjne konfetti, opadające na ziemię po każdym programie. Nie mógł czuć się lepiej, kiedy podchodził do szafki tuż przy łóżku, zastanawiając się, czy Scarry dalej nie lubi trzymania broni przy sobie i woli ją…chować w tym miejscu. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, wyciągając pistolet i sprawdzając zawartość magazynka. Pełnego; pokręcił dość krytycznie głową (Scarlett, skarbie, możesz zrobić sobie tym krzywdę!) po czym wysypał naboje na dłoń i skrupulatnie odłożył broń na odpowiednie miejsce.
Czas naglił; chętnie pobawiłby się dalej w psychopatę, nurzającego się w damskiej bieliźnie, ale przecież nie chciał wzbudzać w Ashworth strachu tylko…trochę się z nią pobawić. Czule, radośnie; ot, psikusy, jakie robi sobie nawzajem kochające się małżeństwo. Prztyczki w nos, szarpanie przeradzające się w namiętny seks, podtruwanie…zdradzanie…zamykanie w gettcie: rozrywka z najwyższej półki, którą nie sposób było zostawić za sobą bez urazy. Dlatego też postanowił ją odwiedzić i wyciągnąć rękę w pokojowym geście – to nic, że teraz w dłoni umiejętnie przewracał naboje, lądujące z głośnym trzaskiem na dnie kosza w kuchni. Przez żołądek do serca; niemalże widział oczyma wyobraźni jak pocisk przeszywa organy wewnętrzne Scarlett, niszcząc jej perfekcyjne ciało i poczuł się niemal smutno, zamykając kosz i biorąc się do mniej popieprzonej pracy. Krojenie warzyw, mycie mięsa i szukanie przypraw w tej marionetkowej kuchni. Dobrze, że zrobił zakupy – lodówka świeciła pustkami, tak samo jak wszystkie szafki; na szczęście znalazł tasak i z uśmiechem kontynuował kuchenne rewolucje, pogwizdując pod nosem ulubiony szlagier świętej-kwartalej-niepamięci Cassiana. Już zapomniał jak świetnie szło mu przyrządzanie posiłków (gotował wyłącznie w niedzielę, specjalnie dla Scarlett; przez resztę tygodnia żywili się dzięki luksusowemu cateringowi – ludzie sukcesu nie mogli marnować się w kuchni) i z jaką przyjemnością wiązało się dość brutalne rozcinanie mięsa. Przy akompaniamencie stukotu szpilek i trzasku otwieranych drzwi. Mógł tylko uśmiechnąć się szeroko na powitanie i kontynuować zabawy z nożem, obrzucając Scarlett miłosno-nienawistnym spojrzeniem. Jedynym w swoim rodzaju.
- Tęskniłaś...?
Witamy państwa w nocnym paśmie Capitol TV; dzieci prosimy o zamknięcie oczu a dorosłych o zapięcie pasów bezpieczeństwa.


Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyPon Sie 18, 2014 6:13 pm

W sumie obrady się jeszcze nie skończyły, ale ćś.

Mimo że szła na naradę pełna obiecujących przeczuć co do jej przebiegu, to gdy wychodziła z sali obrad ponad dwie godziny później, czuła głównie znużenie i jakąś subtelną formę rozczarowania. Być może dlatego, że do samego końca naiwnie liczyła na przerodzenie się kulturalnej dyskusji w rzucanie nożami oraz szeroko pojęty rozlew krwi (jakaż byłaby to cudowna metafora tematu sporu - członkowie Rządu zgromadzeni wokół stołu, jak okrążający Róg Obfitości trybuci, rzucający się sobie do gardeł; brakowałoby jedynie armatnich wystrzałów) albo chociaż wymianę kilku gróźb i obietnic śmierci w męczarniach. Tymczasem jedyna jaka padła, pochodziła od samej Scarlett i póki co rozbrzmiewała wyłącznie w jej myślach - jeszcze stukając obcasami o posadzkę cichego korytarza w siedzibie, wyobrażała sobie jak pozbawia życia całą rodzinę Troy, w kolejności od najmłodszego do najstarszego.
Wynik głosowania z kolei, jakikolwiek by nie był, nie miał szans podnieść poziomu jakości obrad, głównie dlatego, że nie obchodził jej w najmniejszym stopniu; doskonale wiedziała, że decyzja została podjęta już dawno, w zamkniętych czterech ścianach gabinetu Coin, a to całe nadzwyczajne spotkanie miało służyć głównie zamydleniu oczu ewentualnym wrogom systemu oraz było przydatne dla samej pani prezydent, bo stanowiło idealną okazję do zaobserwowania nastrojów panujących wśród jej najbliższych współpracowników. Niepokojących; Ashworth, gdyby była na miejscu Almy (już niedługo), czułaby co najmniej zaniepokojenie tym oczywistym brakiem jednomyślności i bardzo szybko zadbałaby o to, by tę jednomyślność uzyskać. Pani prezydent jednakże od zawsze wykazywała dziwny sentyment do pewnych jednostek (które co prawda cieszyły się posłuchem wśród Rebeliantów, ale kompetencjami - niekoniecznie) i Scarlett założyłaby się o własną duszę, że to właśnie przywiązanie do niewłaściwych osób miało w najbliższym czasie ją zgubić. I dobrze; byle nie za szybko.
Przekręciła klucz w zamku, lekko popychając przeszklone drzwi. Myślami znajdowała się już w wannie pełnej gorącej wody, słuchając dobrej muzyki oraz racząc się butelką czerwonego wina i być może dlatego w pierwszej sekundzie nie zorientowała się, że coś jest nie tak. Zrobiła kilka kroków w stronę salonu, dopiero po chwili wyczuwając czyjąś wyraźną obecność i przystając w przejściu do części mieszkalnej. Dziwne; światła w apartamencie były zaprogramowane tak, by gasły automatycznie po jego opuszczeniu, a więc dobiegająca z kuchni poświata musiała dziełem osoby trzeciej; podobnie jak przytłumione nieco przez drzwi, rytmiczne stukanie. Czyżby Steve?.. Ale nie, mężczyźnie zdarzało się co prawda wpadać bez zapowiedzi, nigdy jednak nie wchodził bez zaproszenia dalej niż do biura, cierpliwie czekając na powrót Scarlett mimo posiadania własnego klucza. Z oczywistych przyczyn wykluczyła również i Gerarda, tym samym wyczerpując całą pulę możliwości, jeśli chodziło o tożsamość nocnego gościa.
Z lekkim wahaniem weszła do salonu, płynnym ruchem zsuwając z ramion marynarkę i zostając w samej sukience, podczas gdy okrycie wylądowało gładko na oparciu kanapy; sekundę później jej losy podzieliła także gustowna, damska torebka. Ukryty w jednej z przegródek gaz pieprzowy zagrzechotał cicho, lecz wyciągnięcie go i użycie jako ewentualnej broni wydawało się kobiecie tak pozbawione klasy, że nawet nie przeszło jej przez myśl. Czy się bała? Nie; strach był cechą ludzi słabych, którzy wstępując na nieznane terytorium, tracili zdolność racjonalnego myślenia. Ktokolwiek znajdował się w jej kuchni, musiał przejść przez co najmniej jedną kontrolę Strażników Pokoju, został więc przez nich uznany albo za mało niebezpiecznego, albo wykazał się wystarczającymi umiejętnościami, by ich przechytrzyć. Scarlett obstawiała pierwszą opcję, chociaż to druga zdawała jej się bardziej interesująca i fascynująca.
Nie ociągając się już dłużej, popędzana głównie wrodzoną ciekawością, ruszyła w stronę wydobywającego się z kuchni światła, w minimalnym nawet stopniu nie zaprzątając sobie głowy tym, że każdy człowiek posiadający chociaż szczątkowe ilości instynktu samozachowawczego (i zero wyobraźni), zapewne w pierwszej kolejności uruchomiłby alarm. Nie ona; opierając się lekko o framugę, wkroczyła swobodnie do pomieszczenia, odnajdując wzrokiem jedyną przebywającą w nim osobę i podciągając kąciki ust w uśmiechu. Krótkotrwałym.
Tęskniłaś?..
Połączenie dziwnie znajomego głosu, charakterystycznej sylwetki i rozpoznawalnej w każdym zakątku Kapitolu twarzy ze sterylną czystością kuchni zajęło jej dokładnie sekundę. Sekundę, w trakcie której zamarła w bezruchu, wpatrując się w Elijah rozszerzonymi w zaskoczeniu oczami i z nieznacznie rozchylonymi wargami, z całą pewnością mając na twarzy wyraz, za który jej najbardziej zagorzali wrogowie daliby sobie odrąbać prawą rękę. Zamrugała gwałtownie, jednak w koncentracji nie pomagał jej ani widok lśniącego tasaka w dłoniach mężczyzny, ani fakt, że po raz ostatni widzieli się, kiedy do miasta wtargnęli żołnierze, odprowadzając jej ukochanego małżonka do Kwartału, za przyzwoleniem i aprobatą drogiej żony.
Dziesięć punktów za element zaskoczenia, panie Bergstein.
- Śmiertelnie - odpowiedziała w końcu, odzyskując panowanie nad mimiką i gestami, ganiąc się milcząco za to, że w ogóle pozwoliła sobie na jego utratę - nawet jeśli utrata owa trwała tyle, co mrugnięcie powieką. Podciągnęła wyżej jeden kącik ust, wypuszczając z płuc nieświadomie wstrzymane powietrze i dając sobie kilka sekund na dokładniejsze przyjrzenie się Elijah, z (nie)zadowoleniem stwierdzając, że wizualnie nadal przedstawiał się tak samo pociągająco, jak kiedyś. Getto odebrało mu co prawda kilka kilogramów, czyniąc ze smakiem skompletowane ubranie nieco luźniejszym, jednak niczego w tej sposób nie ujmując ogólnej prezencji. Dziwne; w jej własnych wizjach i wyobrażeniach wypadał zazwyczaj o wiele gorzej, przymierając głodem w jakiejś zapadniętej dziurze na tyłach Violatora, a tymczasem sprawiał wrażenie, jakby całkiem nieźle mu się powodziło. Jak długo znajdował się już w Dzielnicy Rebeliantów? Scarlett podejrzewała, że od niedawna, w innym wypadku zapewne już by o tym usłyszała; Coin musiała ściągnąć dawnego ulubieńca tłumów do prowadzenia Głodowych Igrzysk, jednak albo uznała ten fakt za zbyt nieistotny, by poinformować o nim swojego doradcę, albo (co Ashworth uważała za bardziej prawdopodobne) pozostawiła ją w nieświadomości celowo, uznając zbieg okoliczności za niesamowicie zabawny.
Może przynajmniej dzień skończy się lepiej, niż się zaczął, pomyślała kobieta, robiąc kilka leniwych kroków w przód i niby od niechcenia siadając na stołku naprzeciwko Elijah. Swobodnie i lekko; zupełnie jakby sytuacja, w której się znalazła, była całkowicie naturalna, a ona wcale nie miała przed sobą niewidzianego od pół roku męża, którego kiedyś próbowała otruć, by finalnie dołożyć swoje trzy grosze do jego złotego biletu do Kwartału. W jedną stronę.
- Dobrze wyglądasz - powiedziała, bez skrępowania przyglądając się jego twarzy i w myślach gratulując sobie przezorności, która kazała jej pozbyć się wierzchniego okrycia.
Powrót do góry Go down
the odds
Elijah Bergstein
Elijah Bergstein
https://panem.forumpl.net/t2487-elijah-bergstein#36264
https://panem.forumpl.net/t2513-pan-raz-zobaczony-w-technikolorze#36274
https://panem.forumpl.net/t2510-elijah-bergstein#36266
https://panem.forumpl.net/t2511-jeden-glebszy-z-elijah-bergstein-zaprasza-na-autorski-program#36269
https://panem.forumpl.net/t2512-elijah#36270
https://panem.forumpl.net/t2576-elitarne-mieszkanie-elijaha
Wiek : 38 lat
Zawód : prezenter i gwiazdka telewizji
Przy sobie : telefon, papierosy, zapalniczka
Znaki szczególne : wiecznie rozszerzone źrenice, kultowe okulary na nosie, papieros w ustach

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyPon Sie 18, 2014 7:22 pm

okej, skracamy epopeje!

Jako bożyszcze Kapitolu i gwiazda telewizji powinien też jako-tako spisywać się w kuchni - prowadził przecież te wszystkie głupie pasma śniadaniowe, zachwycając się molekularnością potraw - jednak przez kwartalne niedogodności najbardziej wyrafinowane przepisy uleciały z jego głowy. Musiał więc improwizować, robiąc wokół siebie potworny bałagan. Jak zawsze; nigdy nie opanował umiejętności składania i odkładania rzeczy na swoje miejsce. W pracy był pracoholikiem i potwornym pedantem, plującym przekleństwami, kiedy ktoś przestawił jego fotel chociaż o milimetr, ale za drzwiami mieszkania...Cóż, sporą część swojej fortuny wydawał na sprzątaczki. Przecież jego równie ambitna żona nie zamierzała stać się kurą domową, biegającą za nim i próbującą ogarnąć chaos po tornadzie imienia Elijaha Bergsteina. Mały urywek tej przeszłościowej zależności Scarlett zapewne przypomni sobie w chwili, w której przekroczy próg zupełnie rozpieprzonej sypialni.
Wracał do tego pomieszczenia myślami w trakcie krojenia warzyw, uśmiechając się do swoich radosnych myśli. Nie znalazł żadnych śladów bytności obcego mężczyzny i ukontentowało go to niesamowicie. Jakby na to nie patrzeć Scar dalej była jego żoną i własnością; tak samo jak to przytulne gniazdko tuż pod okiem Almy Coin. On sam urządziłby je nieco inaczej - wolał rozmach i wręcz kiczowaty luksus - postanowił więc polecić żonie jakiegoś dekoratora wnętrz. Albo wręcz samemu się w takiego zabawić; intercyza nie została spisana, mógł czuć się więc w tej sterylnej i nieużywanej kuchni jak u siebie.
Tak też się zachowywał, wyciągając na blat fabrycznie zapakowane deski, patelnie i talerze, niezbyt przejmując się utrzymaniem czystości. Kawałki sałaty spadały na podłogę, sok z pomidorów skapywał po ślicznych meblach i brakowało tylko pomarańczy rozbryzgniętej na suficie. Na to się jednak nie zapowiadało; Elijah wpadł w wręcz domowy rytm przyrządzania miłosnej kolacji. Romantyczny rytuał, dopełniający się w chwili, w której usłyszał kroki Scarlett i jej głos. Podniósł głowę od razu, nie przerywając jednak głośnego rozprawiania się z mięsem. Tasak uderzał raz po raz o drewnianą podkładkę z przyjemnym dla ucha trzaskiem gilotyny i Eli powinien uważać na palce, ale całkowicie zahipnotyzowała go twarz Ashworth.
Zaskoczona, zdumiona, zbita z tropu; najsłodszy widok na świecie. Nie skłamałby, twierdząc, że mógłby się w nią taką wpatrywać godzinami niczym zakochany kundel. Gdyby nie był aż tak zajęty kuchennymi rewolucjami pewnie ucałowałby te sugestywnie rozchylone usta, sprawdzając, czy smakują tak, jak za dawnych lat. Władzą i trucizną; odurzająco słodka mieszanka.
Zaśmiał się lekko i dźwięcznie (znak rozpoznawczy; mało kto śmiał się tak melodyjnie bez robienia z siebie idioty) zarówno do swoich myśli jak i na jej odpowiedź, powracając do krojenia mięsa i przerzucania go na patelnię. Z cichym plaskiem i przy zalewaniu krwią połowy blatu. A także swoich dłoni; odłożył na chwilę nóż, przyglądając się swoim czerwonym paznokciom z lekkim zainteresowaniem.
- Wiem. Zarost mi służy - odparł tylko prawie radośnie na jej komplement, w końcu przenosząc wzrok ze swojej rzeźniczej dłoni na siedzącą tuż przed nim Scarlett. Już nie dzielił ich mur, zastęp Strażników i gniazda karabinu maszynowego. Tylko blat, pół metra, maksymalnie. Jej twarz wydawała mu się niezmienna, bez ani jednej zmarszczki świadczącej nie tyle o wieku (ach, te operacje plastyczne, skazujące ją na wieczne dwadzieścia-kilka) a o rebelianckich doświadczeniach. Perfekcyjnie skrojone usta i wzrok, który świadczył o znajomości największych tajemnic świata. Chyba w tych oczach się zakochał i chyba to właśnie spojrzenie zaślepiło go (sic!) na tyle, że zaufał jej w stu procentach. Nawet po próbie otrucia; uśmiechnął się nagle czule do tamtego okresu ich szczęśliwego małżeństwa, po czym zdecydowanym ruchem wbił tasak w deskę...A przynajmniej tam zamierzał; nóż jednak dziwnym trafem zmienił trajektorię i zarył w kant blatu tuż przy lewej dłoni Scarlett. Po całkowicie zrelaksowanej minie Elijaha ciężko było stwierdzić, czy należy traktować ten wypadek jako pudło czy doskonałe trafienie.
Nauczył się od Scar naprawdę wiele; zachowywał się z klasą...z małymi przebłyskami świadczącymi o niestabilności psychicznej. Leciutkiej; nie rzucał się przecież z rękami do jej szyi, kontynuując przygotowywanie kolacji już przy użyciu mniej niebezpiecznych narzędzi. - Jak w pracy? Słyszałem, że awansowałaś. - rzucił sympatycznym tonem, powracając do niezobowiązującej małżeńskiej pogawędki. Ot, kolejny późny wieczór, zmęczona żona i kochający mąż, przygotowujący jej posiłek. Z szczyptą miłości, drogich przypraw i może słoika trucizny. Albo dwóch, dla pewności. Uśmiechał się cały czas, mieszając składniki na patelni i praktycznie nie spuszczając wzroku ze Scarlett. Miłosnego, morderczego i bardzo prowokującego. Pozwolił sobie też na dość męskie obcięcie jej obcisłej sukienki wzrokiem, powracając w końcu do pełnych ust. - I...jak tam Steve? Stęskniłem się za naszymi trójkątami - przyznał z niezwykłą powagą, zalewając skwierczącą potrawę sosem i odstawiając na chwilkę. Wolne dłonie najchętniej wsunąłby między uda Scarlett...albo zacisnąłby je na jej szyi, wolał jednak zaniechać tak niekulturalnych działań i zacisnął je na blacie stołu, poświęcając już całą uwagę swojej ukochanej żonie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyPon Sie 18, 2014 9:42 pm

Krzątający się po kuchni Elijah stanowił sam w sobie fascynujące, jednoosobowe przedstawienie - tym ciekawsze, że całkowicie niespodziewane i... nieprzewidywalne? Scarlett zmrużyła oczy, wpatrując się w twarz swojego męża, chłonąc kolejne szczegóły, które umknęły jej za pierwszym razem, a w ciemnych źrenicach poszukując motywu. Bezskutecznie; mężczyzna kojarzył jej się z uwolnionym z zakładu zamkniętego szaleńcem, któremu odstawiono leki (autopsja?) i nie była pewna, czy bardziej ją to niepokoiło, czy pociągało. Przemknęła spojrzeniem niżej, poszukując namacalnych dowodów na jego niedawny pobyt w Kwartale, które z pewnością by ją odrzuciły, ale mimo szczegółowej obserwacji nie zauważyła ani ciemnego pyłu pod paznokciami, ani charakterystycznego dla mieszkańców getta, wszechobecnego brudu. Nie umknęła jej za to błyszcząca na palcu obrączka, na której widok prawie się uśmiechnęła; nie mogła nie docenić godnej uwagi dbałości o szczegóły i przez chwilę była skłonna uwierzyć, że Elijah nigdy nie zniknął, a jedynie wyszedł na późne zakupy, by wrócić po kilkunastu minutach.
Nie zadrżała nawet, gdy ostrze noża wbiło się w blat milimetry od jej ręki. Jedyną reakcją były nieznacznie rozszerzone źrenice, które w ułamku sekundy przeskoczyły od ociekającej krwią (póki co - nie ludzką), nierdzewnej stali, do oczu mężczyzny, z których - ponownie - trudno było cokolwiek wyczytać. Kącik pociągniętych szminką ust Scarlett drgnął w górę, kiedy przypomniała sobie o kolejnym powodzie, dla którego w ogóle zwróciła uwagę na Bergsteina. Wbrew obiegowej opinii nie chodziło jedynie o jego pozycję i idące wraz z nią możliwości przeskoczenia kilku szczebli społecznej drabiny; nie, Ashworth była materialistką w równym stopniu co i egoistką, i nigdy w życiu nie związałaby się z kimś, z kim przebywanie wymagałoby chociaż odrobiny poświęcenia. Może gdyby nie rebelia, wciąż byliby razem; w końcu kobieta nie byłaby zmuszona do poszukiwania ekspresowej drogi na drugą stronę barykady i nie odcinałaby z takim pośpiechem zbędnego balastu. Roześmiała się wewnętrznie, kiedy do niej dotarło, że robiła z nich właśnie nieszczęśliwych, rozdzielonych przez wojnę i wyroki Losu kochanków.
- Pomogę ci - powiedziała słodko, zsuwając się zgrabnie z kuchennego stołka i obchodząc blat dookoła. Krótszą drogą, która wymagała przeciśnięcia się za plecami Elijah i przypadkowego przejechania dłonią po jego plecach. - Jak na kogoś, kto pracuje w mediach, dysponujesz nowościami z wyjątkowo przeterminowaną datą - odpowiedziała, zręcznym ruchem wyciągając ze stojaka pierwszy lepszy nóż i niemal natychmiast używając go do przekrojenia na pół pomidora; wyjątkowo płynnie, biorąc pod uwagę jej znikome zdolności kulinarne. - Niestety, przyszło mi pracować z ludźmi bez wyobraźni - dodała, prawie z żalem, rytmicznie uderzając ostrzem w deskę i produkując coraz większy stosik pokrojonych w kostkę pomidorów. Koślawą i nierówną; nie pamiętała, kiedy ostatnim razem ugotowała coś sama, ale podejrzewała, że owa potrawa pamiętała jeszcze zamierzchłe czasy studenckie. - Za to twój awans jest imponujący - rzuciła, zgarniając pokrojone warzywa z deski na patelnię, nie patrząc na nią jednak - zbyt zajęta śledzeniem wyrazu twarzy mężczyzny. Znów szukała jakiegokolwiek znaku, drgnięcia powieki, skurczu mięśnia, który powiedziałby jej coś więcej na temat nagłego, ponownego pojawienia się męża w jej życiu. Nic z tego; odstawiła plastikową podstawkę, z trudem powstrzymując się od własnoręcznego wydarcia odpowiedzi na niezadane pytania - prosto z gardła Bergsteina.
Odkręciła wodę, opłukując nóż pod ciepłym strumieniem. Z luźno upiętego koka wysunęło się kilka luźnych kosmyków, swobodnie opadających teraz na jej jasną twarz, ale sama Scarlett zdawała się tego nie zauważyć. Podobnie jak i faktu, że obcisła sukienka podwinęła się niebezpiecznie wysoko, kiedy siedziała.
Dłoń drgnęła jej nieco nerwowo na dźwięk imienia Steve'a; wystarczająco jednak, by na serdecznym palcu lewej ręki pojawiła się mała, błyszcząca, szkarłatna kropelka krwi, a z zaciśniętych ust wydobył się cichy syk. Złośliwość rzeczy martwych? Zakręciła wodę, nie wypuszczając ostrza z prawej ręki, zraniony palec wkładając do ust. Pamiętała ich nieustające kłótnie o przyjaciela, bo to wtedy miała ochotę zamordować Elijah najbardziej. Wyrzucając z siebie głupie oskarżenia, stawał się jedynym człowiekiem na planecie, który potrafił naprawdę wytrącić ją z równowagi, prawie doprowadzając ją do białej gorączki. Musiała jednak przyznać, że gdy zniknął za murami Kwartału, zdarzało jej się wspominać owe walki niemal tęsknie.
- Trzyma się świetnie, przekażę mu, że pytałeś - odpowiedziała z nieskrywaną ironią, znów zawieszając na nim oceniające spojrzenie. - Powiedziałabym, że lepiej, niż ty, może powinieneś zapytać go o kilka rad w tej kwestii - dodała niewinnie, jak wzorowa żona, troszcząca się o zdrowie małżonka. Uniosła dłoń z nożem w górę, próbując odłożyć go na zawieszoną nad zlewozmywakiem suszarkę, ale narzędzie wymsknęło jej się z palców, by sekundę później wbić się milimetry od zaciśniętych na blacie dłoni Elijah, przez dłuższą chwilę chwiejąc się jeszcze na boki złowrogo i rzucając drżący cień na błyskającą na palcu obrączkę. - Ups - mruknęła Scarlett, uśmiechając się stanowczo zbyt szeroko i jednym ruchem wyciągając tkwiący w sztucznym tworzywie nóż, by następnie - już bez większych przeszkód - umieścić go na suszarce.
Powrót do góry Go down
the odds
Elijah Bergstein
Elijah Bergstein
https://panem.forumpl.net/t2487-elijah-bergstein#36264
https://panem.forumpl.net/t2513-pan-raz-zobaczony-w-technikolorze#36274
https://panem.forumpl.net/t2510-elijah-bergstein#36266
https://panem.forumpl.net/t2511-jeden-glebszy-z-elijah-bergstein-zaprasza-na-autorski-program#36269
https://panem.forumpl.net/t2512-elijah#36270
https://panem.forumpl.net/t2576-elitarne-mieszkanie-elijaha
Wiek : 38 lat
Zawód : prezenter i gwiazdka telewizji
Przy sobie : telefon, papierosy, zapalniczka
Znaki szczególne : wiecznie rozszerzone źrenice, kultowe okulary na nosie, papieros w ustach

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyPon Sie 18, 2014 11:14 pm

Chwilowa nieobecność. Przecież tak właśnie było. Wszystkie miesiące, spędzone w Kwartale, wydawały się teraz Elijahowi po prostu jednym, niezmiernie długim, męczącym dniem. Bolesny poranek, ostre promienie słońca, zimowy chłód; potem leniwe południe, ciągnące się w nieskończoność, ukoronowane szarym i niepokojącym wieczorem. Przechodzącym w noc letargu, mijającego bezpowrotnie. Bergstein budził się przecież do życia bez jakichkolwiek smutnych naleciałości. Nie planował widowiskowej zemsty na Coin (jeśli już, to ostrzył nóż na inną kobietę swojego życia), nie rozdzierał na sobie szat ani nie próbował wydostać z KOLCa swoich dawnych przyjaciół. Nic z tych dramatycznych rzeczy, typowych dla głupców, którym się poszczęściło. On sam nie zamierzał bawić się w jakieś szantaże czy granie podwójnego szpiega. Dwulicowość wesoło buzowała mu w krwi ramię w ramię z hipokryzją, jednak jeśli chodziło o tak poważne sprawy jak sława, powrót do studia i wagony morfaliny, podjeżdżające cichutko do magazynów siedziby telewizji...Zachowywał się naprawdę honorowo i z klasą, oddając swoje organy miłościwie panującej Almie Coin. To jej zawdzięczał przecież zmartwychwstanie z popiołów, drogi garnitur, platynową kartę kredytową i powrót na łono kochającej żony.
Tęsknił za nią. Tak po prostu, bez żadnego chyba albo innych pytajników. Nie zdawał sobie z tego sprawy z tego, jak mocno, aż do chwili, w której zaproponowała pomoc (rzecz niespotykana) i wstała ze stołka, przechodząc obok niego i dotykając go. Moralnie, wręcz platonicznie, po małżeńsku - właściwie dziwne, że w ogóle czuł muśnięcie jej drobnej dłoni na materiale marynarki. Uśmiechnął się jednak na ten wręcz czuły gest, hamując chęć złapania jej za rękę. Mieli przed sobą cały wieczór...ba, całe życie, aż razem zestarzeją się jako para kochających się staruszków.
Takie myśli powinny wywołać u niego parsknięcie śmiechu, zachowywał jednak uprzejmą powagę, nie okazując żadnych emocji poza nonszalanckim zainteresowaniem.
- Mogę być odrobinę nie na bieżąco. Ostatnio zostałem na chwilkę odcięty od świata - wytłumaczył pogodnie, opierając się biodrem o blat stołu i obserwując kulinarne batalie Scarlett. Kiedy chwyciła za nóż musiał naprawdę się postarać, by nie wyrwać jej natychmiast narzędzia zbrodni z ręki. Zacisnął więc mocniej palce na stole, dalej cały w uśmiechach, nie przestając jednak uważnie śledzić poczynań Ashworth. - Mój awans był kwestią czasu. Alma zna się przecież na ludziach. Wybiera tych najlepszych, dlatego tu jesteśmy - zaakcentował liczbę mnogą, niemal skromnie odnosząc się do swoich sukcesów a całkiem nieskromnie do obserwowania ciała Scar. Kiedy siedziała za blatem miał wyraźnie ograniczone pole manewru; teraz widział ją w całej okazałości. Smukłe łydki, niegodnie podwinięta sukienka odsłaniająca blade uda, materiał dokładnie opinający jej ciało, lekko wystające obojczyki, długa szyja i najpiękniejszy profil świata. Bez skazy pierworodnej poczęta na stole chirurgicznym; pozwolił sobie na sekundowe wręcz religijne uniesienie spowodowane kobiecym pięknem, poszerzając uśmiech w chwili, w której się skaleczyła.
Zareagowałby bohaterskim niesieniem pomocy, ale odrobinę zdekoncentrował się wizją Scarlett oblizującej coś innego niż własny zakrwawiony palec. Myśli okropne, szowinistyczne i nieprzyzwoite, wprawiające jego ciało w stan euforii. Szczęśliwe życie przestało już należeć do przyszłości i rozgrywało się na jego oczach.
- Trudno trzymać się lepiej ode mnie. Jestem w szczytowej formie. I nie tylko ja tak sądzę - odparł na jej kolejne słowa subtelnej krytyki, dalej wpatrzony w Scarlett...może nie jak w obrazek, ale jak w coś jednocześnie zachwycającego i niepokojącego. Głód pomieszany z wściekłością; emocjonalny masochizm dawno już nie był tak przyjemny. Nawet kiedy ostrze noża zatopiło się w blacie tuż obok jego ręki. Cios za cios, prawie wzruszył się tym przypadkowym przedstawieniem i zapewne roześmiałby się radośnie, gdyby nie małe spostrzeżenie.
Na które zareagował nieco alergicznie. Mała, złota obrączka, a raczej jej nieobecność, wywołała w jego mózgu dość poważne spięcie. Niewidoczne dla oka, dalej opierał się o blat stołu i cierpliwie pozwalał jej na odłożenie noża. Dopiero wtedy pochwycił jej dłoń w swoją, przejeżdżając powoli swoim palcem po każdym jej, dużo smuklejszym. - Ranisz mnie, nie nosząc obrączki - powiedział z przejmującym smutkiem, aktor idealny, zaprzedający wszystkie telewizyjne uśmiechy na grymas bolesnego urażenia...lub zapowiedzi mordu. Sekundowa transformacja, podczas której wykręcał jej rękę do tyłu, dołączając po chwili drugą i w końcu przyciskając Scarlett do blatu tuż przy kuchence. Bez popychania na rozgrzaną patelnię - szkoda marnować taką małżeńską współpracę! - bez łamania kości i innych wesołych atrakcji. Higieniczne unieruchomienie, biodra do bioder i jego usta tuż przy jej karku. Żałował, że nie mają przed sobą lustra, mógłby wtedy naiwnie wyczekiwać odbicia jej grymasu wściekłości. Dorysował go sobie jednak w wyobraźni, przyciskając jej biodra mocniej do blatu. Swoim ciałem, jedną dłonią dalej kontrolował jej nadgarstki, drugą wręcz troskliwie poprawiając jej sukienkę, tak, by zakrywała bieliznę. Nie omieszkał jednak przejechać palcami po jej udzie, tracąc nagle zainteresowanie przypalającą się potrawą. - Nadal jesteśmy małżeństwem, wiesz? Nawet jeśli nasze nazwisko nie widnieje przy twoich decyzjach wydawanych jako najbliższa doradczyni Coin; nawet jeśli nie dostałem kluczy do tego mieszkania i nawet jeśli dajesz się pieprzyć całemu oddziałowi twoich prywatnych strażników. Na raz - wyszeptał jej do ucha prawie czule i zmysłowo, przesuwając palcami wzdłuż jej ciała aż do szyi, by odgarnąć niesforny kosmyk włosów. Uwielbiał jej zapach, zwłaszcza ten tuż przy skórze szyi, po której wodził ustami; zapach przebijający się nawet przez rosnącą i niezbyt przyjemną woń spalenizny, unoszącą się z patelni. Mało obchodziła go kulinarna klęska, kiedy czuł Scarlett tak blisko siebie. - Właściwie dziwię się, że nie zadbałaś o dokładne usunięcie mnie z twojego życia, ale...chyba rozumiem twoją słabość. - kontynuował dalej lekko i przyjemnie. - W końcu my mamy razem coś specjalnego, prawda? - zapytał prawie nie-retorycznie, dalej trzymając ją ściśle przy swoim ciele i nie pozwalając się jej odsunąć ani wyrwać. Nawet do prób ogarnięcia początków pożaru, na który kompletnie nie zwracał uwagi, skupiony na tej niesamowitej, intymnej i czułej chwili. W końcu razem. Brakowało tylko romantycznej piosenki w tle.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyWto Sie 19, 2014 9:01 pm

Właściwie nie była pewna, dlaczego nie zadbała o dokładniejsze usunięcie śladów po swoim ostatnim małżeństwie; przecież to, że formalnie wciąż trwało, nie miało żadnego znaczenia. Elijah stał się mężem papierowym na długo przed wybuchem rebelii. Kiedy zamknięto go w Kwartale, wróciła do panieńskiego nazwiska, schowała obrączkę głęboko pod podwójnym dnem szuflady (zaraz pod naładowanym pistoletem, romantycznie), a papierek... pozostał. Ulokowany gdzieś w przepastnych bazach oddziału stanu cywilnego w kapitolińskim Pałacu Sprawiedliwości, pozornie dobrze strzeżony, ale przecież gdyby chciała go anulować, nikt nie robiłby jej żadnych problemów. Może chodziło o wygodę; wszakże nielimitowany dostęp do wspólnego konta bankowego był niewątpliwym udogodnieniem. Z drugiej strony owy rachunek świecił pustkami już od tygodni, a Ashworth jakoś nie kwapiła się do powrotu do stanu wolnego. Dość nietypowe, biorąc pod uwagę, że Elijah żyjący i oddychający stanowił chodzące świadectwo jej ostatniej porażki, kiedy to zawieszona nad poranną kawą ręka dzierżąca fiolkę z podrasowanym środkiem usypiającym drgnęła odrobinę za słabo; nawet jeśli była to klęska, z której w efekcie końcowym po cichu się ucieszyła.
Czyżby powstrzymały ją sentymenty? Niemożliwe.
Uśmiechnęła się słodko i niewinnie, gdy wypomniał jej brak obrączki, jednak czasu na jakąkolwiek zaplanowaną reakcję jej zabrakło; nim zdążyła choćby pomyśleć o odbiciu słownej piłeczki bądź wyrwaniu dłoni z uścisku, z jej ust wymsknęło się pełne złości syknięcie. Szarpnęła wykręconymi rękami, bardziej odruchowo niż w zamiarze uwolnienia się, na krótką chwilę pozwalając sobie na odrzucenie idealnej maski obojętności i opanowania, czego Elijah na szczęście nie mógł zobaczyć.
- Nie mów mi, że ty nosiłeś swoją - powiedziała, odnotowując pierwsze trudności ze skupieniem myśli, spowodowane najprawdopodobniej nagłą i palącą chęcią przegryzienia mężczyźnie tętnicy lub... zdarcia z niego marynarki, najlepiej razem z koszulą. Dotyk zręcznych palców na udach też nie pomagał w koncentracji, nie jednak na tyle, by całkowicie zabić w Scarlett żądzę mordu, podsycaną przedłużającym się unieruchomieniem. Jak mogła zapomnieć, że nie była w tym związku jedyną, której zdarzało się grać nieuczciwie? - Odrąbaliby ci dłoń w pierwszym tygodniu, złoto przetopili, a z mięsa i kości zrobili zupę. - Umilkła na chwilę, dając sobie kilka sekund na rozkoszowanie się tą wizją; na porcelanową twarz znów powrócił pełen zadowolenia uśmiech, kiedy wyobraziła sobie jak sama pozbawia Bergsteina palców, jeden po drugim. Jaka szkoda, że ze względu na swoją mało sprzyjającą pozycję, musiała póki co zadowolić się samym wyobrażeniem.
Gdzieś obok rozległo się niecierpliwe skwierczenie, a po kuchni rozniósł się zapach przypalanego mięsa, ponownie nasuwając skojarzenie z palonym ciałem. Ciekawe, jak długo zajęłoby chirurgom z Kapitolu odrestaurowanie przystojnej twarzy Elijah po kontakcie z rozgrzanym tłuszczem? Odwróciła głowę, kiedy szeptał jej do ucha, próbując odnaleźć go wzrokiem, dla lepszej wizualizacji. Prawie roześmiała się na jego słowa, celowo nie dementując uwagi o prywatnym oddziale strażników, choć wątpiła, by sam uwierzył w nią choć przez chwilę. Znał ją (niestety) zbyt dobrze, by wiedzieć, że nie wpuszczała do łóżka byle kogo, a ludzi niższych rangą uważała za gorszą kategorię. Kolejna hipokryzja z jej strony, która jednak nikogo raczej nie dziwiła. - Każdy ma jakąś słabość, Eli - mruknęła, prostując się na tyle, na ile pozwalał jej uścisk mężczyzny, znów uparcie rozpraszana przez dotyk jego palców. Tak dobrze znany, a jednocześnie jakby nowy. - Niektóre mają irytujący zwyczaj powracania zza grobu. Ale jak to mówią - do trzech razy sztuka - dodała cicho, przesuwając lekko stopę i całkowicie przypadkowo następując wąskim obcasem gdzieś w okolice śródstopia Bergsteina. Z początku delikatnie i ledwo wyczuwalnie, jednak zwiększając nacisk z każdą sekundą.
Dobrze wiedziała, że jej słowa stanowiły jedynie czcze groźby; choć umysł nieustannie podsuwał jej słodkie wizje pozbawienia obecnego męża życia, to w rzeczywistości dawno przestała do tego dążyć. Nie oznaczało to oczywiście, że była gotowa rzucić się mu na szyję i (ponownie) ślubować miłość, wierność i uczciwość małżeńską, ale faktem było, iż nie odniosłaby żadnych realnych korzyści z jego śmierci. Co więcej, jego dzisiejsza wizyta uświadomiła jej (wbrew jej woli), że jakaś prawie ludzka część jej jestestwa faktycznie ucieszyła się na jego widok, chociaż podłoże tej radości raczej nie miało nic wspólnego z czymś tak prozaicznym jak tęsknota za ukochanym. Scarlett zawsze lubiła jednak otaczać się ludźmi w jakimś stopniu do niej podobnymi, a Elijah rozpatrywała (niechętnie) jako partnera równego sobie. Takich osób z kolei było w jej życiu niewiele, postanowiła więc na jakiś czas wstrzymać mordercze zapędy; przynajmniej do chwili, w której żywy Bergstein znów stanie się zagrożeniem dla jej pozycji.
Opuściła stopę jeszcze niżej, czując jak obcas zagłębia się w bucie mężczyzny. Nie żeby sprzykrzyło jej się jego towarzystwo (właściwie na swój sposób była za nie wdzięczna, bo dzisiejszy dzień naprawdę nie należał do fascynujących czy satysfakcjonujących), ale nie przywykła do zabawy w czyjąś marionetkę, a coraz mocniej dymiąca potrawa z całą pewnością rujnowała jej właśnie fryzurę.
- Przypalasz moją kolację - powiedziała przez zaciśnięte zęby, przenosząc cały ciężar ciała na opartą o stopę Elijah piętę.
Powrót do góry Go down
the odds
Elijah Bergstein
Elijah Bergstein
https://panem.forumpl.net/t2487-elijah-bergstein#36264
https://panem.forumpl.net/t2513-pan-raz-zobaczony-w-technikolorze#36274
https://panem.forumpl.net/t2510-elijah-bergstein#36266
https://panem.forumpl.net/t2511-jeden-glebszy-z-elijah-bergstein-zaprasza-na-autorski-program#36269
https://panem.forumpl.net/t2512-elijah#36270
https://panem.forumpl.net/t2576-elitarne-mieszkanie-elijaha
Wiek : 38 lat
Zawód : prezenter i gwiazdka telewizji
Przy sobie : telefon, papierosy, zapalniczka
Znaki szczególne : wiecznie rozszerzone źrenice, kultowe okulary na nosie, papieros w ustach

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptyWto Sie 19, 2014 10:11 pm

Bliskość ukochanej żony powinna wpływać druzgocząco na jego koncentrację; tak się jednak nie działo, jakby zapach i ciepło ciała Scarlett koiły wszelkie niepokoje. Od zawsze przecież wiadomo, że nie ma czulszego i wspanialszego uścisku od tego, ofiarowanego przez ramiona morderczyni. I największej miłości; perfekcyjny wstęp do dramatu w trzech aktach, rozgrywanego w dość chłodnej scenerii.
Sterylna (już nie!) kuchnia, szare szafki, chrom i stal. Kiepskie tło, pozbawione romantycznych artefaktów, kwiatów i zmysłowej muzyki, wprowadzającej w odpowiedni nastrój stęsknionych kochanków. Elijah nie pamiętał już, kiedy dotykał ją tak po raz ostatni. Za czasów papierowego małżeństwa widywali się przecież sporadycznie i wręcz biznesowo, a nawet jeśli muskał je nagie ramiona swoimi palcami na eleganckich bankietach, to czynił to niejako z musu. Kreowanie perfekcyjnego i zgodnego małżeństwa przed kamerami nie było niczym trudnym dla medialnej gwiazdki...jednak stawało się nieziemskim wyzwaniem dla medialnej gwiazdki z morfaliną zamiast krwi. Naprawdę dziwił się Scarlett: nie musiała go wtedy podtruwać, wystarczyło zapewnić mu komfortową dawkę do oddania złotego strzału. Zero podejrzeń; w tamtym wesołym okresie to kompletnie trzeźwy Elijah wzbudzał zdumienie i zainteresowanie. Właściwie zesłanie do Kwartału mógłby spokojnie potraktować jak wyraz troski - przymusowy odwyk! - i miłości.
Pewnie dlatego dalej przyciskał ją do blatu, przesuwając wolną dłonią po jej ciele, nieśpiesznie, nie jak stęskniony abstynent (nie był przecież świętą dziewicą), ale jak prawdziwy koneser, dokładnie, z zadowolonym uśmiechem na ustach, nawet kiedy zaczęła snuć krwawe wizje. Kulinarne, a jakże, chyba naprawdę zgłodniała.
- Och, masz zdecydowanie nieaktualne informacje o życiu w Kwartale, Scarlett - sparafrazował lekko słowa sprzed chwili, w końcu odsuwając palce od jej ciała, chociaż naprawdę musiał powstrzymać chęć wsunięcia palców za materiał jej koronkowej bielizny. - Ludzie tam są pełni godności i dumy, ba, czasem bywają nawet doskonale uzbrojeni. I zorganizowani, na tyle, by urządzać polowanie na piękne głowy kobiet z rządu - kontynuował subtelną metaforę, nie krzywiąc się, kiedy poczuł ból stopy. Narastający, jednak jego ton nie załamał się ani razu. Lata małżeństwa ze Scarlett nauczyły go perfekcyjnego ukrywania fizycznego cierpienia. Kolejna porcja zasług cudownej żony. - To mogłaś być ty, prawda? Wielka szkoda. - westchnął tylko po podsumowaniu wydarzeń Dnia Wyzwolenia; nieco dwuznacznie (szkoda, że to jednak nie byłaś ty, Skarbie?), w końcu decydując się na zmianę pozycji. Z bólu ale także i z psychicznej niewygody; tęsknił do widoku jej twarzy. Zrobił więc krok w tył i puścił ją gwałtownie, z uśmiechem czekając aż odwróci się w jego stronę. Jej sukienka nadawała się do wyrzucenia - dotykał ją przecież palcami sklejonymi krwią - ale w tak szkarłatnym wydaniu prezentowała się jeszcze lepiej. - Obydwoje doskonale wiemy, że gdybyś naprawdę chciała zostać wdową, zrobiłabyś to lata temu - prawie przerwał jej słabostkowe wypominki, posyłając jej wręcz łobuziarskie oczko. Świadomość tego, że jest w pewien pokręcony sposób dla niej ważny poprawiała mu humor bardziej niż każda złota statuetka. Nie przyznałby się do tego przed nikim, ale uznanie w oczach Scarlett - przejawiające się w nieudanych morderstwach i utrzymaniu statusu małżeńskiego - sprawiało mu największą życiową przyjemność. Nawet jeśli fizycznie cierpiał i pewnie konieczna będzie amputacja stopy. Bywa, wielkie ideały potrzebują wielkich poświęceń. Także materialnych; uśmiechnął się do Scarlett wręcz przepraszająco, sięgając po jedyną w kuchni ścierkę z zamiarem złapania patelni i wyrzucenia jej do kosza. Naprawdę, tak planował, jednak w ostatniej chwili po prostu równo ułożył materiał ścierki na skwierczącym mięsie i warzywach, obserwując jak zajmuje się ogniem. Lekko poparzył sobie palce, nie drgnął jednak wcale, prostując się i znów obdarzając Ashworth nieustępliwym spojrzeniem. Nonszalanckim, czułym, jakby wcale nie podpalał jej przypadkowo mieszkania.
Byli siebie warci; niestabilnie psychicznie maszynki do zdobywania zaufania politycznego (Scar) i społecznego (Eli), prezentujące światu spokojną i profesjonalną twarz kryptowariatów. Bergstein uważał się jednak za tego rozsądniejszego (w końcu zerwał z nałogiem...prawie), dlatego teraz podchodził do Scarlett naprawdę blisko, czule przejeżdżając pokrwawioną dłonią po jej policzku, tak, by na niego spojrzała.
- Naprawdę się za tobą stęskniłem - wyznał nieco kpiąco, chociaż w jego oczach musiała wyczytać kompletną, samobójczą szczerość, przykrytą szybko dalszymi słowami... i szarymi smugami dymu, zaczynającego unosić się znad palącej się katastrofy kulinarnej. - Potraktuj moje odwiedziny jako...zapowiedź trwałego powrotu do naszego, wspólnego życia. - zaakcentował liczbę mnogą, po raz ostatni odgarniając z jej czoła kosmyk włosów - kolejna krwista smuga, pięknie błyszcząca w świetle buchającego za jego plecami ognia. Tylko czekał na uruchomienie zraszaczy. - Razem nasze słabości okazują się zadziwiająco silne, mam nadzieję że o tym pamiętasz i...że na następnym spotkaniu zobaczę na twoim palcu obrączkę. To wiele dla mnie znaczy - zakończył niemalże melodramatycznie z wyraźnym rozbawieniem, puszczając ją w końcu i wymijając ją zgrabnie. Przystanął jednak przy stoliku na środku salonu - dym zaczynał być nieznośnie gryzący, odwracając się do Scarlett po raz ostatni. - Gdyby nie udało ci się opanować pożaru...zawsze jesteś mile widziana w progach mojego nowego apartamentu - zasugerował niezwykle kulturalnie, żałując, że nie wpadł na pomysł podpalenia całej Siedziby Coin. Wszystko w ramach romantycznych prób przekonania swojej ukochanej żony do powrotu. Niektórzy wysyłali bukiety kwiatów, ulicznych grajków albo samoloty z transparentami; Elijah wolał jednak ogień, dławiący dym i truciznę w powietrzu. Czuła symbolika; był dziwnie pewny, że Scarlett zrozumie ją od razu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Scarlett Ashworth
Scarlett Ashworth
https://panem.forumpl.net/t2152-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2158-szkarlatne-relacje
https://panem.forumpl.net/t2157-scarlett-ashworth
https://panem.forumpl.net/t2201-scarlett
https://panem.forumpl.net/t3205-scarlett-ashworth
Wiek : 38
Zawód : wzgardzony rządowiec, wykładowca ekonomii na uniwersytecie
Przy sobie : gaz pieprzowy, laptop, telefon komórkowy, prawo jazdy
Znaki szczególne : brak pigmentu w skórze
Obrażenia : urażona duma

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth EmptySro Sie 20, 2014 8:32 pm

Odwróciła się niemal natychmiast, kiedy się odsunął, choć bez pośpiechu; powoli przestąpiła z nogi na nogę, zawieszając po drodze obojętny wzrok na coraz intensywniej dymiących resztkach potrawy (jaka szkoda, jeszcze kilka minut temu wyglądała naprawdę apetycznie) i wreszcie przenosząc go na twarz mężczyzny. Oparła się o blat, dłonie zaciskając na jego krawędziach, w razie gdyby naszła ją ochota na zdarcie z niego ubrania. Nie tym razem; nie była przecież stęsknioną kochanką, która spędziła ostatnie pół roku na nerwowych oczekiwaniach na powrót męża z wygnania. Jej największą - w jej mniemaniu - siłą był fakt, że jako jednostka w pełni samodzielna, nie zależała od nikogo ani niczego. Zaczynając od całkowitego zera, zmuszona do wygrzebywania się z gęstego bagna uprzedzeń i braku perspektyw, od dziecka uwiązania do wątpliwej reputacji matki, do wszystkiego dochodziła sama. Nie zawsze uczciwie, nie zawsze oficjalną drogą i czasami, owszem, po trupach, ale przynajmniej teraz, w wieku trzydziestu ośmiu (kto by pomyślał?) lat, nie musiała dzielić sukcesu absolutnie z nikim. Ludzie, u których nieopacznie zdarzyło jej się kiedykolwiek zaciągnąć dług wdzięczności albo od dawna nie żyli, albo znajdowali się w stadium umysłowym długo niepodlewanej roślinki, w związku z czym nie stanowili realnego zagrożenia dla nikogo za wyjątkiem siebie samych. Trudno się więc dziwić, że pełen satysfakcji uśmiech rzadko schodził z ust Scarlett; pojawił się tam również i teraz.
- Obydwoje doskonale wiemy, że zapłakałbyś rzewnymi łzami, gdybym to była ja - odpowiedziała, przekrzywiając lekko głowę i przypatrując mu się spod zmrużonych powiek. Naprawdę wyglądał zadziwiająco dobrze, nawet po przymusowych wakacjach w cieszącej się niezbyt dobrą sławą dzielnicy Kapitolu, i nawet (zwłaszcza?) w poplamionej krwią koszuli. Wyciągnęła leniwie rękę, poprawiając mu kołnierzyk w niemal czułym geście, choć wyobraźnia uparcie podsuwała jej wizję zroszonego szkarłatem materiału zaciskającego się wokół jego szyi. Zanim cofnęła dłoń, przejechała jeszcze palcami po jego klatce piersiowej, wygładzając tkaninę. - Nic straconego - odparła śpiewnie na jego uwagę o niedoszłym owdowieniu, chociaż raczej bez jawnej groźby ukrytej w głosie. Miał nieco racji; oboje zdawali sobie sprawę z oczywistego faktu, że gdy Ashworth wysyłała kogoś na tamten świat, to owy szczęśliwiec nie dostawał raczej prawa do powrotu. Elijah natomiast był żywym dowodem na to, że nawet ludzie pozbawieni serca miewali swoje słabości... albo stanowił po prostu ten jeden jedyny wyjątek, potrzebny do potwierdzenia reguły.
Podążyła wzrokiem za jego ręką, zręcznie rozkładającą jasną ścierkę na patelni i przez chwilę z niemal niezdrową fascynacją obserwowała małe, przenośne ognisko. Oczy rozszerzyły jej się lekko, ale były to jedyne mięśnie w jej ciele, które w ogóle zareagowały; nie rzuciła się nerwowo do gaszenia pożaru, nie odsunęła się na bezpieczną odległość, nie chwyciła za telefon. Ani nowe (i drogie) meble, ani samo mieszkanie, nie cieszyło się nawet gramem sentymentu czy przywiązania, dlatego Scarlett jedynie obserwowała z ciekawością małe, prywatne przedstawienie, dopóki dotyk Elijahowych palców na policzku nie odwrócił jej uwagi.
Spojrzała na niego pytająco, z trudem hamując odrazę spowodowaną bezpośrednim kontaktem zwierzęcej krwi z jej nieskalaną skórą. Jego kolejne słowa skomentowała po prostu uniesieniem jasnych brwi nieco wyżej, po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru nie znajdując odpowiedniej riposty. Być może dlatego, że nie potrafiła w żaden sposób umiejscowić wydźwięku jego wypowiedzi nigdzie pomiędzy szczerością, a szyderstwem; a może zawyczajnie nie była przyzwyczajona do braku drugiego dna. Odprowadziła go wzrokiem, przez cały czas ignorując coraz bardziej dokuczliwy dym i odrywając się od blatu dopiero, gdy usłyszała dobiegające z biura trzaśnięcie drzwiami, nadal jednak nie zachowując się w sposób choćby zbliżony do zwyczajowego zachowania gospodarza, którego mieszkanie powoli staje w ogniu. Leniwym krokiem przeszła na drugą stronę pomieszczenia, po drodze uchylając okno i biorąc ze słuchawkę ze stojaka. Oparła się o parapet, bez pośpiechu wykręcając wewnętrzny numer alarmowy.
Płomienie sięgały już teraz całkiem wysoko, osmalając chirurgicznie czyste szafki. Po drugiej stronie linii telefonicznej odezwał się wyraźnie zdziwiony głos dyspozytorki; Scarlett zastanawiała się, czy zdziwił ją numer apartamentu, z którego wykonano połączenie, czy może jego godzina - musiało być już nieco po pierwszej w nocy.
- Mam tu mały pożar - rzuciła kobieta lekko i z niemal szaleńczym zadowoleniem, jakby właśnie informowała o tym, że znalazła pod drzwiami anonimowy prezent. Tymczasem ogień wesoło przerzucił się na drewniany stojak na noże; ją bardziej fascynowała jednak rozgrywająca się na białej okładzinie gra cieni. - Mąż wpadł z wizytą i wspólne gotowanie kolacji wymknęło się spod kontroli - dodała, prawie przepraszająco, śmiejąc się w duchu z wyimaginowanego wyrazu twarzy siedzącej w dyspozytorni kobiety. Nie zawracając sobie głowy standardowymi pytaniami i wysłuchiwaniem formułek dotyczących zachowania bezpieczeństwa, przerwała połączenie, ani na moment nie spuszczając wzroku z płomieni; zastanawiając się milcząco, czy to płonęła właśnie jakaś część jej niezależności, czy może z tych popiołów, niczym feniks, miała odrodzić się nowa, jeszcze doskonalsza wersja jej samej.
Czas pokaże.

| zt x2
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty
PisanieTemat: Re: Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth   Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth Empty

Powrót do góry Go down
 

Biuro i mieszkanie Scarlett Ashworth

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Scarlett Ashworth
» Scarlett Ashworth
» Opuszczone mieszkanie
» Biuro i mieszkanie Gwen
» elitarne mieszkanie Elijaha

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje-