IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Skrzyżowanie

 

 Skrzyżowanie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
the civilian
Jaimie Hearst
Jaimie Hearst
https://panem.forumpl.net/t2330-jaimie-hearst#33035
https://panem.forumpl.net/t3575-dzejmi
https://panem.forumpl.net/t2484-jaimie-hearst
https://panem.forumpl.net/t2617-kapitolinska-komuna-nad-votre-mommy#37987
Wiek : 34 lata
Zawód : trener w Ośrodku Sportu i Rekreacji
Przy sobie : paczka zapałek, paczka papierosów, medalik z małą kapsułką cyjanku w środku
Znaki szczególne : kolorowe ciuchy w szarym tłumie

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyCzw Sty 22, 2015 10:29 pm



Skrzyżowanie znajdujące się w najbardziej zniszczonej części getta, żaden z czterech okolicznych budynków nie jest zamieszkały... przynajmniej oficjalnie. Jedną z uliczek blokuje stos wypełnionych po brzegi worków na śmieci.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jaimie Hearst
Jaimie Hearst
https://panem.forumpl.net/t2330-jaimie-hearst#33035
https://panem.forumpl.net/t3575-dzejmi
https://panem.forumpl.net/t2484-jaimie-hearst
https://panem.forumpl.net/t2617-kapitolinska-komuna-nad-votre-mommy#37987
Wiek : 34 lata
Zawód : trener w Ośrodku Sportu i Rekreacji
Przy sobie : paczka zapałek, paczka papierosów, medalik z małą kapsułką cyjanku w środku
Znaki szczególne : kolorowe ciuchy w szarym tłumie

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyPią Sty 23, 2015 7:29 pm

| start!

Pogwizdując cicho, Jaimie wędrował spokojnym krokiem w stronę umówionego miejsca, kompletnie nie przejmując się tym, że za kilkadziesiąt minut przyjdzie mu złamać prawo po raz kolejny. Jeśli czuł cokolwiek z tego powodu, była to nieopisana radość na samą myśl o zagraniu nowemu Rządowi na nosie. Za każdym razem, gdy robił im na złość, nawet przez akty tak małe, jak wymalowanie obraźliwych haseł na murach, odczuwał prawdziwą satysfakcję. To był jego sposób, by dać znać szerszej publiczności o tym, jak bardzo źle działo się w getcie.
Jednak Jaimie Hearst nie był altruistą. Jasne, obchodziło go to, że niektórzy wyprzedali już majątek swojego życia i nie mają za co kupować jedzenia. Ale co miałby z tym faktem zrobić? Jemu także brakowało tutaj uciech, alkohol był już niemalże niemożliwy do dostania, atmosfera w pracy nieznośna, a przerwy w dostawie prądu były naprawdę irytujące. Dawał więc znać, że wcale mu się tutaj nie podoba, poprzez swoje niecne występki próbował zwrócić uwagę innych mieszkańców getta i zmusić ich do ruszenia tyłków i stawienia czoła władzy. W jakikolwiek sposób, naprawdę, w tej chwili nawet plucie na Strażników Pokoju spełniłoby swoją opozycyjną (w mniemaniu Hearsta) rolę, a przy okazji sprawiłoby, że uśmiałby się po pachy. Dopóki ktoś by nie zginął, rzecz jasna, bo nawet on znał granice tej rewolty.
Cudowne zrządzenie losu sprawiło, że kilka dni temu w jego ręce dostał się plan dostawy kolejnej partii żywności. Ten głąb, Fuller, nie potrafił wyłączyć monitora swojego komputera, gdy udawał się na przerwę na papierosa. Gdy tylko Jaimie zdał sobie sprawę na co patrzy, natychmiast sięgnął do biurka Strażnika, wyciągnął kartę papieru, chwycił za długopis i zaczął notować. Poświęcił nawet swoje dwa ostatnie fajki, by ten dyżurny idiota zrobił sobie jeszcze dwie przerwy, a plan dostawy mógł zostać skrupulatnie zanotowany. I tak oto można było szykować kolejny kontratak.
Dał znać komu trzeba, kilka zaufanych osób przybyło w to samo miejsce w tym samym czasie i zaplanowano próbę przejęcia ciężarówki dostawy z żywnością. Młody Hearst zapalił się do tej akcji, ale bynajmniej nie dlatego, że chciał nakarmić wszystkich głodujących w getcie. Po pierwsze, mógł nadepnąć na odcisk Strażnikom Pokoju i władzy generalnie, na dodatek znacznie mocniej, niż dotychczas. Po drugie, istniała szansa, że w ciężarówce znajduje się alkohol. Po trzecie, bardzo, ale to bardzo nudził się ostatnimi czasy.
Zapamiętał połowę zadania, jakie mu przydzielono, więc gdy tylko pojawił się na skrzyżowaniu, czyli miejscu spotkania, natychmiast zaczął rozglądać się za swoimi znajomymi. Niby od niechcenia oparł się o murek jednej ze zniszczonych kamienic, modląc się w duchu, by nie przypałętał się tu zaraz żaden bezdomny (a tacy kręcili się w okolicy) i nie zaczął żebrać o fajkę. Nonszalancko odgarnął włosy z czoła i… czekał. Nie pozostawało mu już nic innego, więc choć nie przepadał za takim marnotrawstwem czasu, musiał się z nim pogodzić.
Powrót do góry Go down
the pariah
Amelle Ginsberg
Amelle Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2345-amelle-ginsberg#33182
https://panem.forumpl.net/t2351-ruda-elle#33213
https://panem.forumpl.net/t2346-amelle-ginsberg#33183
Wiek : dzwadzieścia jeden
Zawód : tancerka... dorywczo podróżniczka po dystryktach
Przy sobie : zdobiony sztylet, leki przeciwbólowe, kawałek ćpuńskiego arsneału matfjasa, pistolet, kamera, trochę dolarów, fałszywy dowód tożsamości [barbie strauss], potwornie okrojona garderoba, przytojny mąż
Znaki szczególne : ruda głowa i ogormna duma
Obrażenia : nos po złamaniu idelanie nastaiwony, heh

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptySob Sty 24, 2015 2:13 am

    | Syn marnotrawny powraca! Mam nadzieję, że umiem jeszcze składać zdania.
Getto powoli, aczkolwiek coraz bardziej skutecznie, wychodziło mi bokiem. Miałam go absolutnie dość. Czułam się okropnie oddychającym tym powietrzem, w którym potencjalnie znajdowało się mniej spalin niż za czasów Kapitolu. W obecnym stanie nie mogłam nazywać tak tego miejsca wypranego z energii, kolorów. We wdychanym tlenie znajdowało się znacznie więcej wyczuwalnej woni rozkładających się ciał. Smacznego! Obraz upadku, stoczenia się na samo dno człowieka raczej nie wywoływał u mnie smutku - brzydziłam się nimi, pękającymi skorupami istnień.  Nawet Violator, ostoja nieznajomych, szalony przybytek tracił na swojej magiczności. Dom grzechu jakby w ostatnim czasie lekko wypłowiał ze wszystkich swoich plusów.
I zdecydowanie nie nazwałabym zaistniałej sytuacji zmęczeniem materiału. Raczej skierowałabym się ku narastającej frustracji wynikającej z okropnego traktowania, głodu, wszechobecnego gówna (dosłownie jak również metaforycznie), częstym brakom w dostawach prądu, wody oraz najnowszej atrakcji - widma wywózek donikąd.
Ostatni aspekt najbardziej mnie bolał, ponieważ nie miałam zamiaru pomagać ludno- naszym oprawcom w naprawianiu ich domu. Nie czułam żadnej wdzięczności za to, co działo się pomiędzy murami. Jedyne uczucie jakie kryłam do nich wszystkich to pogarda. Zesłali nas na pewną śmierć, a my nie daliśmy się tak łatwo, więc musieli coś z nami zrobić.
Natomiast jakie dźwięki wydawał wielki świat? Po drugiej stronie rzeki, w rządzie sprawa wyglądała dla mnie dość jasno. Jedna osoba istniała drugiej, nastawiając dowolnie wybranej części ciała, aby ktokolwiek wyżej postawiony korzystał. Wyłącznie korzystał, wkładając, wyjmują, dotykając, całując, liżąc… Dochodziłam do wniosku, że prostytutki (nawet te ze średniej półki cenowej) miały większy margines szacunku dla własnej osoby niż politycy. Intrygująco wypadłaby szybka zamiana tych dwóch miejsc, bo - spoglądając prawdzie w oczy - byłoby to dobrym urozmaiceniem dla tego upadającego kraju. Nawet dałoby jakiś ciekawszy rezultat niż seks analny z sekretarką! Profity dla mieszkańców, nie dla wytwórców antykoncepcji.  
Zresztą, jeżeli nie - w obu przypadkach pierwszy zainteresowany dawał dupy, natomiast drugi korzystał. Oczywiście, za pieniądze.
Wracając na chwilę… Hasło WYWÓZKA przyprawia mnie automatycznie o większe ciśnienie krwi.  Posiadałam własny kąt (kiedyś na pewno) od ponad dwudziestu lat, a co lepsze - nie miałam zamiaru z niego zrezygnować.
Chyba w sytuacjach takich jak te, powoli nie poznawałam sama siebie. Szokowała mnie taka wewnętrzna postawa, lekko altruistyczna, zakrapiana patriotyzmem. Och, Elle, co robiłaś ze swoim życiem? Zawsze wydawało mi się, że taki rodzaj przywiązania nie istnieje. Uparcie twierdziłam, że nie brałabym w działaniach przeciwko czemuś, co mogło mnie znieść bez większego wysiłku.
Perfekcyjny czas na budowanie barykady?
Ale wtedy moje życie, raczej namiastka tego, co kiedyś miałam, się nie liczyło. Tkwiłam w zimnej postawie przez cały czas, jednak fascynował mnie fakt - nie byłam sama. Jacyś ludzie po takim czasie wciąż nie pozostawali bierni, a ja… dopiero zaczynałam odnajdywać się we wszystkim.
Moje zdolności do wyrywania się z szarości z dnia na dzień niebezpiecznie rosły. Natomiast ruda głowa nie przejmowała się tym, rozmyślała tylko gdzie kolejny dzień mógł poprowadzić nogi… dokładnie jak tego wrześniowego dnia.
Uśmiechnęłam się na widok, opartego o ścianę Jaimie’go. Kosmyk jak zwykle opadał mu na czoło, a sam stał w dziwnie skupianej minie. W duchu podziękowałam samej sobie za rezygnację z wysokich obcasów, gdyż mogłam stworzyć element zaskoczenia. Nie żeby stworzono takie rzeczy do  biegania, chociaż z moim talentem…
Niebezpiecznie szybko zbliżałam się do niego, zaskoczona jak cicho oraz jak szybko pokonałam ten dystans. Pewnym ruchem włożyłam mu rękę pod ramię. Pomalowane na czerwono usta, niemal przywarły mu do ucha.  
- Ciągle zapominasz wpaść przepchać moją rurę - wbrew pozorom wcale nie zależało mi na dwuznaczności tych słów - odpływową, J.
Tak, nikogo nie oszukałam.  Zależało mi, żeby zabrzmieć w tym wyjątkowo (nie)odpowiednim tonie.
Pan Hearst zasłużył jeszcze na soczystego buziaka w policzek, wybitnie blisko ust. Powinien docenić ślady po szmince, ponieważ jedna z lepszych w kosmetyczce. Ot, użyta specjalnie do wykonania aktów destrukcyjnych. Zakładałam, że do niszczenia władzy wypadało wyglądać co najmniej dobrze.
Powrót do góry Go down
the civilian
Thalia Caldwell
Thalia Caldwell
https://panem.forumpl.net/t3086-thalia-caldwell
https://panem.forumpl.net/t3088-thalia
https://panem.forumpl.net/t3087-thalia-caldwell
https://panem.forumpl.net/t3287-thalia-caldwell-i-islwyn-argall#51463
Wiek : 22 lata
Zawód : psycholog w szpitalu
Znaki szczególne : ciepły uśmiech, drobna budowa ciała, często kapelusz z szerokim rondem
Obrażenia : nadszarpnięty optymizm, problemy z tarczycą

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptySob Sty 24, 2015 5:06 pm

/ zapewne parę tygodni po rozmowie z Flo

Nienawidziła bierności. Nie mogła znieść widoku mieszkańców getta, którzy, w większości, pogodzili się ze swoim losem, stali się obojętni na własną wcale nie tak beznadziejną sytuację, zatracając w ponurym, pełnym rutyny życiu. Byli ślepi i wyraźnie potrzebowali jakiegoś znaku, iskry, która rozpaliłaby ogień w ich sercach. Właśnie taką iskrą zamierzała stać się Thalia. W jej blond głowie ukształtowała się już piękna wizja, podsycana własną ideologią i ogromnymi nadziejami.
Może i była trochę przesadna w swoim optymizmie, ale wiedziała, że nawet jeśli marzenie nie urzeczywistni się, i tak w końcu spełni dobry uczynek. Problem ograniczonych dostaw jedzenia dotyczył każdej pojedynczej jednostki zamieszkującej getto, lecz w różnym stopniu. Ona sama nie potrzebowała wiele - drobna budowa ciała oraz niemalże dziecięcy brak apetytu robiły swoje. O wiele bardziej przerażał ją widok grupy wychudzonych dzieci snujących się po szkole, a taki widywała niemalże codziennie. Właśnie głównie dlatego zgodziła się na udział w całym tym zamieszaniu. Do tego nadal miała wyrzuty z powodu swojej biernej postawy, jaką okazała podczas rebelii, więc dzisiejsze spotkanie odczytywała jako drugą szansę od Losu. Oczywiście zamierzała zrobić z niej użytek i nadrobić to, czego wtedy nie udało jej się zrobić.
Jednak pod tą całą gadką o szczytnym celu oraz chęci naprawienia błędów przeszłości kryło się coś jeszcze. Coś, o czym Thalia nie wspomniała nikomu i co próbowała ukryć nawet przed samą sobą. Głupia satysfakcja płynącą z uprzykrzenia życia Strażnikom Pokoju oraz powrotu do dawnych nawyków. I o ile to pierwsze miało wyraźne uzasadnienie (bo chyba miała prawo nienawidzić grupy tak okrutnych osób, prawda?) i chodziło jedynie o fakt, że bez żadnego konkretnego powodu zamierzała ich skrzywdzić (nie, to wcale nie brzmi jak wyrzuty sumienia), tak w tym drugim przypadku... nie wiedziała, co powiedzieć. Jej bliscy sądzili, że w końcu wydoroślała i porzuciła swoją "dziecięcą tendencję do pakowania się w kłopoty", ale ona okropnie za nią tęskniła. Jasne, kiedyś tam malowała antyrządowe hasła na murach, klka razy wtrąciła się w jakąś bijatykę, ale to wszystko nadal było niczym wobec tego, co robiła kiedyś.
Prawdopodobnie właśnie dlatego towarzyszył jej ten cudowny nastrój i uśmiech, który co chwilę unosił w górę kąciki ust, pomimo mozolnych prób nie zwracania na siebie uwagi. Jednak w przypadku Thalii to właśnie jego brak mógłby kogoś zdziwić, więc wrażenie, że jest obserwowana było jedynie wytworem wyobraźni dziewczyny. Właśnie wchodziła na skrzyżowanie, z daleka zauważając dwie sylwetki, za którymi powinna się rozglądać. Ruszyła w ich stronę, rozpoznając w nich Jamiego oraz rudą dziewczyny... której właściwie nie znała. Jednak nie stanowiło to żadnego problemu - kiedy tylko podeszła bliżej, wyciągnęła rękę w jej stronę - Thalia - przedstawiła się, po czym skinęła głową mężczyźnie. Spojrzała na nich wyczekująco, unosząc do góry brwi, jakby chciała zapytać, ile jeszcze czasu im zostało.
Powrót do góry Go down
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyCzw Sty 29, 2015 12:02 am

//Kasia aprobuje, więc pewnie zginę. XD

Dzień, w którym strażnicy wcisnęli mnie do tego paskudnego getta... Świetnie pamiętałam ten paskudny moment i uczucie, które mówiło jedno: WYDRAPIĘ WAM OCZY, JEŚLI MNIE STĄD NATYCHMIAST NIE WYPUŚCICIE. Mała i bezbronna zwyciężczyni Igrzysk Głodowych nie miała szans z mini armijką wypielęgnowanych, z podtartymi dupkami przez panny służebne i uzbrojonych strażników. Mogłam się szarpać, drapać, płakać, krzyczeć, upierać się, wierzgać... Nic nie pozwalało mi wybić się ku tej rzekomej wolności. Cóż, w dzielnicy rebeliantów wolność nie istniała, jednakże w getcie nie istniała podwójnie, a może nawet poczwórnie. Wolałam więc tę mniejszą niewolę niż tą kompletną niewolę... Nie chciałam być świnią rzuconą do błota, gdzie znajdowały się inne świnie. Śmierdzące i... Losie!!! Chuju, zabierz mnie stąd!
Hahahahahah! Chciałabym. Mogłam sobie umierać w tym miejscu, non stop zrzędząc na władzę, ale żaden cud nie miał mnie stąd zabrać, ani moi przyjaciele, którzy najwyraźniej przyjaciółmi nie byli. Johanna Mason skazana została na ten syf, na totalne zdeprawowanie, gdzie szczury jadły szczury, psy psy, zaś ludzie ludzi. Musiałam się tu wpasować, bo ponoć wyjść stąd nie miałam... A jeśli już, to pojechać pociągiem do gleby. Pooociąąąg dooo gleeeby!
Nie mogłem jednak się z tym wszystkim pogodzić. Świadomość, że zostałam zepchnięta w czeluści do Kapitolińczyków, sprawiała, że miałam ochotę pociąć calutki Kapitol siekierką, a potem śmiać się, że jednak w czerwonym mi do twarzy. Mimo to naprawdę tu siedziałam, w tych czeluściach, i jak na razie nie zrobiłam nic, co miałoby uprzykrzyć życie Adlerowi i tej jego lizdupowej świcie. Chciałam stąd wyjść, zostawić za sobą mury getta i pokazać im wszystkim, że Johanna Mason żyje i że nie wtrąca się jej tam, gdzie to ona nie chce sobie być. Nie dziwić się więc, że postanowiłam iść tropem zasłyszanej plotki i dołączyć do gettowej rebelki... o ile takowa miała powstać, bo mieszkańcom getta było bliżej do cieni niźli żywych istot.
- Ile zostało czasu? – Zapytałam, gdy dotarłam do skrzyżowania. Nie miałam pojęcia, czy podeszłam do właściwych ludzi. Może jednak nie? Ci ludzie, których szukałam, raczej wyglądaliby na takich, co to zamierzają coś okraść, a nie na takich, co to zamierzają zjeść podwieczorek w kawiarence. – Znaczy... która godzina? I gdzie jest skrzyżowanie? I gdzie jest cholerna wolność?! – Ponowiłam pytanie, nieco je rozszerzając. Zirytowanie... Wściekłość... Nienawiść... Czy ja zapraszałam te uczucia do wiecznej przyjaźni? Nie. Właściwie... One też mnie wkurwiały. Ci ludzie też. Mogliby gryźć zębami mur, zamiast tak sobie sterczeć. Ja w sumie też właśnie stałam... Chciałam siekierę! I łeb Adlera! Natychmiast! Ja, on i arena! Zobaczymy, kto będzie się wtedy śmiał. Dla niego mogłam jeszcze raz brać udział w Igrzyskach!
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyCzw Sty 29, 2015 6:33 pm

[z odmętów rozpaczy, niemocy i pieprzenia po nocy Skrzyżowanie 3549073033 ]


Trochę czasu minęło. Tylko troszeczkę. To znaczy - to bez różnicy ile czasu mija, zawsze zdaje się i tak, że to jedna chwila, ale dopiero wówczas, gdy ten czas właśnie minie. Potem czas na rozrachunek sumienia i wówczas odczuwamy na przemian niechęć, irytację, bo nie było wystarczająco dobrze, bo nie było tak, jak sobie to wyobrażaliśmy. Po tysięcznym takim razie, po tysięcznym takim rozczarowaniu, po tysięcznym wybudzeniu się z transu, wyczołganiu się z martwego punktu, pierdolonej czarnej dziury pochłaniającej każdą pozytywną i tę negatywną cząstkę sprawiając, że świat wydawał się nijaki, mętny, obojętny, właśnie po tysiącach takich uczuciach, pojedynczych wyrokach i próbach pójścia do przodu coś pękło. Nie będziemy się tym razem rozczulać, prosić o przebaczenie, mawiać o sile woli, która w tej kwestii była stosunkowo ważna, bo to tak kurewsko żałosne – użalanie się nad własnym stanem. Nawet umysłowym. Ale to pierwszy punkt do poprawy, pierwszy punkcik, a mianowicie: uświadomienie sobie, że istnieje jakiś problem. Potem czas na wygrzebanie go z pojedynczych chaotycznych myśli, które miotały się w jego znerwicowanym umyśle. I jakimś cudem, może dzięki wrodzonej umiejętności analizy, doszedł do wniosku, że to narkotyki są źródłem wszelakich kłopotów. Prawda prawdą, że ostatnimi czasy żył sobie spokojnie, egzystował w harmonii z wszechświatem i strażnikami, których począł zwyczajnie ignorować jak stan państwa, które rozsypywało się u stów nowego prezydenta. Tej karykaturze schorowanego organizmu przydałby się porządny lekarz, ale on niestety nie skończył żadnej wyższej uczelni medycznej, więc umywał ręce do wszelakich podobnych działań, które mogłyby w choć najmniejszy sposób skupić na nim uwagę. Gdzieś tam tchórzył, może się wycofywał, kwestia sporna, bo równie dobrze można byłoby zauważyć, że popadł w rutynę, która była mu wygodna. Na tyle aby porzucił dawne marzenia o wywołaniu rewolucji, wspięciu się na wysoki tron prezydenta i gardzenia marnym motłochem plączącym się pod jego królewskimi stópkami. Tak, to wypadało blado. Szczególnie blado.
Wracając jednak do wcześniejszego porzuconego brutalnie wątku – coś pękło. Niczym ropiejąca, pulsująca rana. I to wcale nie jego bijące już słabiutkie, obciążone używkami serduszko. To ten zapał, wspaniały mathiasowy zapał, który za każdym razem wiódł go w ten czarny pachnący gównem ślepy zaułek. I znów, i znów wpadamy w rutynę, zapominamy o postanowieniach, poddajemy się. I znów, i znów, i znów. Ale tym razem trwał w tym nieco dłużej aż w końcu, gdy postanowił zrobić krok do przodu, uświadomił sobie, że ociężałe od wypoczynku ciało oduczyło się słuchać poleceń. Oduczyło się pracować i działać pod wpływem presji. A podziurawione myśli uciekały gdzieś daleko od uliczek, które kiedyś znał na pamięć, ale kolejno okazywały się obce i dalekie od ponurego ideału.
Cóż to za wspaniały dzień. Idealny.
Tak.
Czas na przygodę, dzisiaj nakopiemy w dupę wielkiej jak twoja stara ciężarówce. I kilku strażnikom, oficjalnie. Coś innego. Coś nowego. Ale ekscytujące, ekscytujące!
Kiedy przestało go to bawić?
-Nasza ostatnia jeśli to spieprzymy – rzucił w powietrze, trochę nazbyt głośno, dobierając się do wesołej gromadki skazańców, dopalając papierosa i wgniatając go w ziemię jak swoją wolność w momencie, gdy zgodził się na ten cały cyrk – Nie martwcie się, jestem profesjonalistą w pieprzeniu, ze mną nie zginiecie – uśmiechnął się na koniec pogodnie, jakby miało to im dodać otuchy.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyCzw Sty 29, 2015 7:23 pm

Godzina zero powoli się zbliżała, jednak z osób, które teoretycznie zadeklarowały swój udział w tej średnio zorganizowanej akcji, wciąż jeszcze nie pojawiła się ponad połowa. Gdzieniegdzie co prawda dało się dojrzeć znajomą twarz czy sylwetkę pozornie tylko opierającą się o ścianę i leniwie zerkającą na podejrzanie ciemne niebo, czyżby miało zaraz z niego lunąć?, jednak nie było raczej odpowiednim uspokajaczem. Gdzie była reszta? Pozostawało mieć tylko nadzieję, że pojawi się w odpowiednim momencie, nie skazując przedsięwzięcia na kompletną porażkę.
Gdyby ktoś spojrzał w tym momencie na zegarek, raczej nie zsynchronizowany z tymi należącymi do innych osób, miałby świadomość, że ciężarówka, tak pożądana przez wszystkich przyszłych kryminalistów, planowo ma pojawić się za mniej niż pół godziny. Wystarczająco czasu, by dokładnie się przygotować i pozbierać resztę ludzi, czyż nie?
Los miał jednak to do siebie, że niekoniecznie lubił iść w zgodzie z jakimikolwiek planami. Nieistotne czy to tymi czynionymi przez władzę, czy też wynędzniałych mieszkańców getta. Choć może…? Czy aby czasem nie można było zauważyć tej swoistej złośliwości, która sprawiała, że tym złym zazwyczaj było w życiu łatwiej? Tak czy inaczej…
Trzy, dwa, jeden… Zaczynamy!
Nieistotne, jakie zrządzenia losu wchodziły przy tym w grę. Nieistotne, co sprawiło, że tak się stało. Istotne, że nadzwyczaj dobrze znany warkot nadjeżdżającej ciężarówki rozbrzmiał stanowczo zbyt wcześnie. Stukot kół, jak i również dźwięki wydawane przez podwozie podskakujące przy zetknięciu z zaśmieconą ulicą, dosłownie uderzył w uszy osób zebranych przy skrzyżowaniu. Kilku śmiałków rozejrzało się dookoła w panice, by pierzchnąć czym prędzej, jakby wcześniejszy przyjazd dostawy był dla nich tylko pretekstem do zdezerterowania.
Odgłosy tymczasem nasilały się, wskazując na to, że pojazd jest już blisko. Co robić?
Powrót do góry Go down
the civilian
Jaimie Hearst
Jaimie Hearst
https://panem.forumpl.net/t2330-jaimie-hearst#33035
https://panem.forumpl.net/t3575-dzejmi
https://panem.forumpl.net/t2484-jaimie-hearst
https://panem.forumpl.net/t2617-kapitolinska-komuna-nad-votre-mommy#37987
Wiek : 34 lata
Zawód : trener w Ośrodku Sportu i Rekreacji
Przy sobie : paczka zapałek, paczka papierosów, medalik z małą kapsułką cyjanku w środku
Znaki szczególne : kolorowe ciuchy w szarym tłumie

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyPią Sty 30, 2015 10:40 am

Oczywiście, że dał się zaskoczyć, bo nawet nie zauważył, jak ruda diablica zbliżała się do niego szybkim krokiem (miał tylko nadzieję, że ciężarówkę zdąży usłyszeć odpowiednio wcześniej). Kąciki jego ust uniosły się nieznacznie w reakcji na powitalny pocałunek w policzek, jednak darował sobie ścieranie śladu szminki z twarzy, nie będzie przecież tego robił tak ostentacyjnie przy Elle.
- Miałem ostatnio kilka zleceń, wiesz jak to jest – odparł niby od niechcenia, przybierając minę bardzo zajętego człowieka, który w głowie przegląda właśnie swój towarzyski kalendarz na następny tydzień.
Cóż z tego, że bez prowiantu tego następnego tygodnia mógł nie przeżyć. Po to była mu dzisiejsza misja, by mógł chwycić jak najwięcej (a nie tylko co popadnie) i ewakuować się do siebie z poczuciem zrealizowanego celu. Nie dbał o to, czemu pojawiła się tutaj cała reszta, ale nie podejrzewał szlachetnych powodów. No dobra, może osoba, która właśnie nadchodziła, nie była tak zdemoralizowana, jak reszta.
Na widok Thalii uśmiechnął się szelmowsko, łapiąc jej wzrok i podtrzymując go prowokacyjnie. Czy podobała jej się ostatnia wiadomość na murze pod szkołą? Jeśli z dzisiejszej draki wyjdą bez szwanku, miał już pomysł na kolejną.
- To Elle – skinął głową w kierunku swojej rudowłosej towarzyszki, wyręczając ją z konieczności przedstawienia się i najprawdopodobniej blokując możliwość rzucenia jakiejś niewybrednej uwagi. Dziś zależało mu na współpracy, a do tego potrzebował pokojowo nastawionych do siebie członków misji. Bo przecież wiadomo, że baby bywały dla siebie straszne.
Pojawienie się dwóch kolejnych osób trochę go zdziwiło, ale po chwili ucieszył się, że sprawa nabrała takiej wagi, by pojawili się tu prawdziwi celebryci, jakimi niewątpliwie byli Mathias i Johanna. Jeśli w getcie istniał ktoś, kto o nich nie słyszał, zapewne byli to właśnie bezdomni włóczędzy, którzy za swoje miejscówki wybrali budynki dookoła skrzyżowania.
Słowa Mathiasa wcale go nie pocieszyły, ale docenił dobrą ironię, nie odezwał się więc ani słowem. Na miejsce zbiórki napływali kolejni ludzie, a Hearst zaczął niepokoić się ich ekwipunkiem. A raczej ich brakiem. Gdzie była broń, czy ktokolwiek o tym pomyślał?
Nie było czasu na opieprzanie wszystkich dookoła za amatorstwo w najwyższym wydaniu, bo oto rozległ się dźwięk tak charakterystyczny, że nie można go było pomylić z czymkolwiek innym. Jaimie zerknął na swój szpanerski, kradziony zegarek i przeklął pod nosem. Ciężarówka nadjeżdżała wcześniej.
Wszystko zaczęło sypać się niczym domek z kart, gdy zaskoczenie na twarzach niektórych zebranych spłynęło im w nogi i kazało czym prędzej uciekać z miejsca zbiórki. Nie było ludzi, nie było broni i najwyraźniej nie było też nikogo, kto rzuciłby się do ogarnięcia tego burdelu, jakim była kompletnie niezorganizowana misja. Że też Hearst wszystko musiał robić sam!
- Chodź – pociągnął za sobą Elle, udając się na środek ulicy, którą za chwilę miała przejeżdżać ciężarówka. Skinął głową Thalii, dając jej i reszcie znać, by ukryli się za budynkami. Skoro nie było z czego rozwalić opon samochodu, musieli wywabić kierowcę i ewentualną eskortę ze środka. Ale, do cholery, to tylko żywność, przecież nie spodziewali się korowodu Strażników!
- Ja udaję pijanego albo chorego, albo cholera wie co, a ty masz wyglądać na biedną, zranioną sarenkę i wyciągnąć kierowcę z tej pieprzonej ciężarówki – zadecydował, klękając na środku jezdni i opierając się na dłoniach, jakby właśnie próbował przejść na czworakach z jednego krawężnika na drugi – Jeśli będą też Strażnicy, gramy dalej, a reszta będzie miała czas żeby spieprzyć.
To był najgłupszy pomysł, na jaki mógł wpaść. Nie przywidywał misji samobójczej i miał wielką nadzieję, że kierowcą nie będzie jakiś bezduszny dziad, który zdecyduje się go potrącić. Wierzył w siłę perswazji Elle, w końcu zdobywanie doświadczenia w Violatorze robiło swoje.
Powrót do góry Go down
the pariah
Amelle Ginsberg
Amelle Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2345-amelle-ginsberg#33182
https://panem.forumpl.net/t2351-ruda-elle#33213
https://panem.forumpl.net/t2346-amelle-ginsberg#33183
Wiek : dzwadzieścia jeden
Zawód : tancerka... dorywczo podróżniczka po dystryktach
Przy sobie : zdobiony sztylet, leki przeciwbólowe, kawałek ćpuńskiego arsneału matfjasa, pistolet, kamera, trochę dolarów, fałszywy dowód tożsamości [barbie strauss], potwornie okrojona garderoba, przytojny mąż
Znaki szczególne : ruda głowa i ogormna duma
Obrażenia : nos po złamaniu idelanie nastaiwony, heh

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptySob Sty 31, 2015 11:13 pm

Hearst na pewno nie miał niesamowitego słuchu, zadziwiającego instynktu przeżycia wpisanego w geny, ani nawet testosteronu rozsadzającego żyły wraz z mięśniami, jednak pomimo to… całkiem go lubiłam. Jakaś dziwna siła nakazała mi zgodzić się na to bezcelowe przechwycenie ciężarówki.  Ba, nawet pozwalałam temu sympatycznemu młodemu mężczyźnie zostać głównodowodzącym. Nie żebym nagle polubiła graniem drugich skrzypiec, jednak wszyscy wielcy na początku musieli mieć jakieś wsparcie. Ja po prostu wierzyłam, motywowałam, napędzałam.
(Sama nie wiedziałam, w którym momencie zaczęłam się zabawiać w siostrę miłosierdzia. Chyba po prostu nijak zależało mi na czymś tak małym albo nie chciałam tracić zbyt wiele energii na tak małe rzeczy. Zawsze mogłam próbować z czymś większym.)
Ewentualnie właśnie stała obok wersji samca alfa ówczesnych czasów. Edycja odgarniająca włosy z czoła, opierająca się o mur oraz zdobywająca przynajmniej sześć i pół punktu w dziesięciopunktowej skali bycia bardziej zainteresowanym mężczyznami niż ja sama.
- Obawiam się, że ta oferta jest ograniczona czasowo - wciąż trzymałam go pod ramię, co musiało wyglądać jakbyśmy byli naprawdę zakochanymi w sobie gołąbkami. Niebezpiecznie podnosiliśmy poziom szczęścia na metr kwadratury chodnika. Prawie rozbawiło mnie to stwierdzenie.
Nieważne.
Gdybym tylko mogła wiedzieć, że mojemu Jaimie’mu doskwierało aż tak paskudne widmo głodu... Na pewno przeszłabym na jednodniową dietę, karmiąc go nawet własną (względnie) piersią, następnie pożywionego wykorzystałabym do znacznie niecniejszych zamiarów. Dla przykładu takich jak przykładu wkręcanie żarówek, prasowanie lub polerowanie szklanek.  
- Tak, to ja - machnęłam ręką od niechcenia, zupełnie ignorując wyciągniętą dłoń oraz sam fakt pojawianie się nowej blondynki. Zero kontaktu fizycznego. Pomyślałam tylko, iż dur brzuszny nie spał, a przecież ja stanowiłam idealny przykład podejrzanego towarzystwa z jakim zadawał się ciemnowłosy. Zamiast dotykać obcą osobę, wyglądającą jakby dopiero świętowała swoje szesnaste urodziny a rodzice zafundowali jej lifting z tejże okazji, wolałam wydawać osądy.
Jednocześnie wbiłam mocniej palce w rękę pana Hearsta na odpowiedź z odczytanego znaku. Ja wraz z moimi niewybrednymi uwagami stawałyśmy przewidywalnymi przyjaciółkami? Skandal. Czy może kochany towarzysz przerzucił swoją orientację na niedojrzałe szesnastolatki zaprzyjaźnione z kiepskimi chirurgami plastycznymi? Przykro, naprawdę.
Obecność następnej uczestniczki szalonej, nielegalnej kompanii wydała mi się być niesamowicie zaskakująca. Po krótkiej chwili i z niemałym problemem udało mi się poznać w niej nikogo innego jak samą słynną Mason. Nie wyglądała tak samo jak za czasów, które przywołałam sobie ze wspomnień. Dawna promienna twarz z ogromnych bilbordów, jakby poszarzała, a werwa zmagań arenowych nieco przymarła.
Okazało się, że ludzie tacy jak ona - całkiem opiniotwórcy za czasów Snowa, Coin nie wiedzieli dla kogo grać, aby wygrać. Zabawne, gdyż akcje pseudo-rabunkowo-dywersyjne zaczynały się powoli stawać świetnym sposobem na spędzanie wolnego czasu przez wszystkie klasy społeczne.
Również uważałam, ze integracja przede wszystkim, ale bez przesady…
- Pewne jest, że na pewno dajesz dupy - wypaliłam automatycznie. Cmoknęłam w bliżej nieokreślonym kierunku, zerkając przez ramię (nieważne czyje) w kierunku głosu. - Reszta to sprawa do dyskusji. - Nie musiałam się nawet odwracać, żeby poznać kolejnego uczestnika. Definicja przesady we własnej osobie? Możliwe.
W sumie nie powinna była dziwić mnie wizyta tego gościa, uwielbiał takie rzeczy. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego - Mathias odwieczny poszukiwacz adrenaliny lub bardziej Mathias najsprawiedliwszy wśród narodu. Cóż, przynajmniej miałam jakąś nikłą pewność o dzisiejszej czystości tego małego ćpuna.  Jeżeli nie wylądujemy na cmentarzu lub, co gorsza, na komisariacie, to pewnie wszystkie te wydarzenia staną się świetną okazją do dobrej działki w nagrodę.  
- Kim jest to Ta-cośtam? -szepnęłam do wtedy jedynej zaufanej osoby tak, aby tylko on mógł to zarejestrować. Wszystkie inne bodźce ignorowałam. -Szczerze, wolałabym już rozpiąć Twój rozporek i pogrzebać ci ręką w bokserkach niż złapać z nią jakikolwiek kontakt fizyczny. Co o tym myślisz?  - urwałam perwersyjnie. Celowo i dość ostentacyjnie skierowałam wzrok na spodnie, a raczej strefę poruszoną w czasie krótkiej wypowiedzi. Niewidzialna siło, liczyłam, że na złożeniu przynajmniej tej propozycji się miałam się nie zawieść.
Nagle jedyne, co zarejestrowałam to dźwięk najeżdżającego auta, nerwowy grymas oraz nadgarstek opleciony paskiem. Całkiem niezły zegarek, Hearst. Szkoda, że podróbka.
Siła z jaką pociągnął mnie za sobą przyjaciel (a jednak miał coś z dominanta), zmusiła nogi do ruchu w przód. Następne wydarzenia zachodziły po sobie nadzwyczajnie szybko, gdyż cel wyprawy pojawił się za wcześnie i działania bez planu należały do kanonu tych najlepszych.
- Mam ci zaproponować oddychanie metodą usta-pochwa? - ironia wyciekała ze wszystkich głosek, kiedy pochylałam się nad nim, jednocześnie udając zatroskaną pannę wśród niesprawiedliwej szarości getta.
Przyjęłam autentycznie przejętą minę, którą zmusiłaby każdego mężczyznę (niezależnie od stopnia dobrego wychowania) do zatrzymania się oraz udzielania wszelkie pomocy - od podania białej chusteczki aż do skoczenia w ogień. Machałam niczym kobieta potrzebująca mężczyzny. Strzępki zdań wyrywały się z moich ust. Grałam więcej niż przywozicie. Grałam dobrze, a nawet wybitnie.
Pieprzona groteska.
Zerknęłam kątem oka na materiał bluzkę, obstawiając jak dużym błędem było jej zakładanie.
Ogromnym.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyPon Lut 02, 2015 10:23 pm

Dokonał szybkiej analizy, obejrzał twarze niezauważenie jak zwykle starając się zapamiętać każdą z nich. Odnaleźć w odmętach pamięci, przypasować do poszczególnych wspomnień i ułożyć całość układanki w jedno. Z pozoru przychodziło to łatwo. Każdemu. Z pozoru, bo jego umiejętności percepcji często przypominały o tym, jak bardzo kulał jego zamglony narkotycznym transem umysł. Ściśnięty w małej kapsule, ograniczony do kilku pojedynczych interakcji z ciałem i na odwrót. Być może to aż tyle, bo wszystko układało się w równym rządku i zajmowało ułamki sekund, ale on nadal czuł się tak, jakby przedzierał się przez ciężkie ceglane gruzy, przez zapadlinę, zgniłe rumowisko. Przez myśli, które należały do niego i nawet dla tegoż to właściciela często wydawały się trudne i niezrozumiałe. Bo nie potrafił pogodzić się z tym, że rzeczywistość bywa tak przygniatająca i ciężka, a ciało nigdy nie jest lekkie i wiotkie, sprężyste niczym u atlety gimnastyka. Teraz wszystko się takie wydawało: miękkie, energiczne i proste. Żadna siła zwana grawitacją nie zwalała go z nóg, nie przygniatała do zimnej ziemi i nie pozwalała wstać, gdy ból przyćmiewał myśli, paraliżował nerwy. I tak świat wydawał się złudnie przyjemny. Przez kilka pierwszych chwil. Magiczny świat iluzji.
Koniec zabawy w kotka i myszkę.
Przeleciał jeszcze raz po twarzach aby zawiesić wzrok na twarzy Elle. Lubiła bawić się rozporkami chłopców, któż mógłby tego nie wiedzieć, ale własnym życiem? Na dziwaczny i nienaturalny odruch odgonienia jej z miejsca zdarzenia jego zakrzywione sumienie wyśmiało go szorstko, na co zrezygnował z jakichkolwiek prób okazywania troski, co w jego wykonaniu i tak miałoby wyglądać nader komicznie. Wyciszył się i odszedł na bok, metaforycznie, bo nadal stał na swoim miejscu obserwując jak dwójka klaunów wybiega na środek ulicy zagradzając drogę nadjeżdżającej ciężarówce. Cofnął się automatycznie pociągając za sobą Johannę coby nie rzuciła się na czterokołowego potwora z gołymi pięściami i Thalię, bo była ładna.
Stop. (#Rose)
Wcale nie, tylko urocza. To już nie oznacza ładna. Ani nic w tym rodzaju. Uroczy mógłby być kotek, dziewczyna też może być urocza. Urocza bywa też głupota, co, jak zauważył, jest mocną stroną ich składu. Skład samobójców. Brzmi rozkosznie. Jebani kapitolinczycy, którym neony wypaliły mózg – chcą przechwycić ciężarówkę i nikt, kompletnie nikt nie wziął broni.
-Jesteśmy w dupie dup, tak tylko – mruknął odwracając dziewczyny ku sobie pozorując jakąś luźną, codzienną rozmowę. Stojąc przodem do cyrkowców obserwował ich szalone akrobacje podziwiając wspaniałą teatralną grę aktorską Elle – Jeśli to będą Strażnicy, którzy nie postanowią ich przejechać... – skrzywił się nieznacznie – spróbuję się do Ciebie dobrać, i, chwila, odpowiadam już na Twoje pytanie – zwrócił się do Thalii szeroko uśmiechnięty, mówił szybko, dosyć cicho, nadzwyczaj naturalnie, jakby dyskutował o pogodzie czy nowej dostawie żywności – Jo jest nieobliczalna, dlatego to jesteś ty – mało brakowało, a mrugnąłby do niej, ale to byłby kolejny stopień żenady uwodzenia – Spróbujesz mnie odciągnąć, ale uważaj na spodnie, bo je lubię – na ostatni ogień poszła Jo, do której uśmiechnął się kwaśno i jednocześnie dobrodusznie.
Ciężarówka pojawiła się w jego polu widzenia, znów wyciągnął ręce i delikatnie ujął ramiona dziewczyn. Stali w takim pięknym kółeczku, aż przykro było to psuć.
-A jeśli to nie będą Strażnicy, to oznacza, że mam urodziny.
Świat znów zatrzymał się na kilka chwil.
Tradycyjne slow motion. Nic dodać, nic ująć.



Drogi Mistrzu Gry, jako iż produkowanie posta o treści "chowam się chybko za murem" mija się z celem - myślę, że nadszedł czas, abyś się udzielił. Skrzyżowanie 2194133273 Postanowiliśmy ująć wszystko w jednym mathiasowym poście.
Powrót do góry Go down
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyWto Lut 03, 2015 11:53 pm

Wspominałam, że nienawidziłam getta? Tak! Nie jeden raz. Wkoło to powtarzałam, a ten walnięty świat mnie nie słuchał, męcząc kolejnymi dniami spędzonymi w tym łajnie. To nawet bagnem nie można było nazwać! Nie można było. Gówno rozciągające się wzdłuż i wszerz, ogrodzone murem, który miał oddzielić gówno od... dup, dupków i innych takich, na których widok pękały mi ścięgna od zaciskania pięści, kruszyły się zęby od zgrzytania, zaś oczy o mało co nie uciekały na nowowytworzonych na potrzeby ucieczki nóżkach. Czy świat nie mógł być normalny? Ot, zwykły, bez jakichkolwiek patologii i z pewnością uwolniony od żywota ludzi takich jak Adler czy ta ruda idiotka, która najwyraźniej nie wiedziała, z kim ma do czynienia.
- CO?! CO TY, MAŁA KURWO, POWIEDZIAŁAŚ?! – Krzyknęłam, ożywiając się nagle z tego letargu gettowskiego na słowa tej małej dziwki. To było karygodne! Oczywiście to, co dzisiejsi ludzie mieli w tych swoich czerepach i co też odważali się głośno mówić przy mnie o mnie! I nawet o tym myśleć... Awrrr... – ŻE JA DAJĘ DUPY?! JA? DAJĘ? DUPY? - W takich momentach żałowałam, że mam taki niski piskliwy głosik... i nerwy puszczone luzem. Nie, chyba jednak nie żałowałam.
Dopadłam do cizi, popychając ją gwałtownie. Zapewne przez to zrobiła jeden kroczek do tyłu, bo znowu aż taka słaba nie byłam, a ona nie była rosłym facetem... Jak Mathias choćby, który to uratował oczka tej małej durnej... Awrrr... CHCIAŁAM JEJ WYDRAPAĆ TE OCZKA! Wyrwać język, zdeptać serce, pociąć ciało siekierką i cisnąć do ciastek dla bezdomnych. Tak, byłyby bez ceny. Śmieci, których należało się pozbyć! Pobrałabym jedynie drobną opłatę za mąkę. I inne dodatki.
- Dopadnę cię. Po tym wszystkim. Kurwa -  syknęłam, przestając się szarpać. – To jakieś oszołomy – szepnęłam do Mathiasa, który postanowił mnie przytulić. Może pomogło mi się to uspokoić, gdyż teraz nie skupiałam się na rudej dziewczynie, a o tym, że Mathias naruszał mą przestrzeń osobistą. Nie lubiłam być tykana – ot co, dlatego też rzuciłam też stanowczo do niego tekst o tym, że koniec tych czułości i że chwilowo panuję nad sobą, bo mam na dziś inny cel. Inny cel, którym nie są jakieś oszołomy. Z getta, warto napomknąć.
- Jo jest nieobliczalna, ale chociaż zabrała nóż z cukierni – rzuciłam szczęśliwa, że to nie ja byłam osobą, którą le Brun postanowił złapać. Z pewnością to był uśmiech wdzięczności. I uwolnienie się od dwójki denerwujących mnie ludzików, którzy to najwyraźniej byli sobie bliscy... Ta szminka... Taka żenująca. Lepszej w kanałach nie znalazła?
- A jeśli to rzekomi moi przyjaciele i przybywają mnie stąd zabrać, to wtedy oznacza, że jednak są to moje urodziny – rzuciłam, niby to od niechcenia i ze zlewką poprawiając sobie włosy. Ot, wyluzowana Johanna... Czy takie zestawienie nie było chociaż w jednym procencie możliwe? Johanna, w sensie ja, wyluzowana być mogła chyba jedynie w dzień końca świata... ...ale tez wtedy by się spinała, chcąc ratować swą dupę. Zero nadziei.
- Robimy improwizacyjną papkę czy uznajemy, że jesteś szalonym szefem grupy fanów jedzenia? – Spytałam, z ciekawością przebiegając niby to przelotnie swoimi cudownymi oczkami po nadjeżdżającym samochodzie. Westchnęłam, powoli opętywana żądzą mordu.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyPią Lut 06, 2015 3:48 am

Z chwilą, w której dwójka głównych aktorów zdążyła się ledwo ustawić na scenie, bo tak – poziom teatralnej groteski zyskiwał plus sto punktów w okolicy takiej jak ta i nadawał temu wszystkiemu jeszcze większej nierealności, wypatrywany pojazd pojawił się na horyzoncie, jadąc po wertepach z niespotykaną dotąd prędkością, jakby jego kierowcę goniły same siły nieczyste. A może była to zwyczajnie kwestia poganiających go pracodawców lub tego, co sprawiło, że pojawił się przed czasem? Cóż, tego przyczajeni ludzie nie mieli się dowiedzieć.
Wyglądało za to na to, że osoba prowadząca wielki, choć raczej stary i dosyć słabej jakości, wóz ani myśli zatrzymać się przed scenką mającą miejsce na środku jezdni. Czyżby nieszczęśnicy trafili na kogoś, kto faktycznie nie miał za grosz ludzkich uczuć? Tak można było to odebrać, myśląc sobie również o tym, że należy czym prędzej zwiewać, gdyż zaraz z osób na drodze pozostaną tylko mokre plamy, jednak nagle rozległ się pisk opon świadczący o hamowaniu ciężarówki.
Wielka kupa metalu, a może lepiej było to nazwać złomem?, zatrzymała się tuż przed Amelle. Po chwili natomiast rozległo się skrzypienie otwieranych drzwiczek kierowcy i para ciężkich, wojskowych butów, wraz z ich właścicielem w środku – oczywiście, stuknęła o ziemię. Wysoki na ponad dwa metry i prawie tak samo szeroki mężczyzna o wyglądzie typowego żołnierza wyłonił się zza metalowej „tarczy”, patrząc na rudowłosą.
- Czego?! – Warknął, przeżuwając coś, co było chyba tabaką. – Zabierać mi się, bo rozjadę jak parszywe kundle. – Splunął na ziemię centralnie przed dziewczynę, jakby jej urok kompletnie na niego nie działał.
I już miał skierować swe kroki ponownie do wnętrza pojazdu, gdy gdzieś z prawej strony rozległy się okrzyki dwóch osób, najwyraźniej imitujące te bojowe, a w powietrzu przemknęło kilka kul. Wszystkie chybiły, drasnąwszy tylko nieznacznie powierzchnię samochodu, jednak to nie zmniejszyło entuzjazmu dwóch nadbiegających mężczyzn, w których bystrzejsze oko bardziej zorientowanej osoby mogłoby się dopatrzyć Alvaro Markovicha oraz Cassiana Wrighta.
Obaj nie byli widocznie zaznajomieni z jakąkolwiek wersją planu napadu, przez co wszystko mogło jeszcze wyraźniej runąć w posadach. A może wręcz przeciwnie? Mieli w końcu jeden pistolet, w którym pozostały jeszcze cztery naboje.
Problem w tym, że z naczepy ciężarówki wyłoniło się jeszcze dwóch Strażników, których widocznie zbudziły przed momentem odgłosy strzelaniny. Chwilowo nie byli oni jeszcze zbyt rozbudzeni, rozglądając się dookoła zaspanym wzrokiem, jednak taki stan nie miał raczej trwać zbyt długo…
Powrót do góry Go down
the civilian
Jaimie Hearst
Jaimie Hearst
https://panem.forumpl.net/t2330-jaimie-hearst#33035
https://panem.forumpl.net/t3575-dzejmi
https://panem.forumpl.net/t2484-jaimie-hearst
https://panem.forumpl.net/t2617-kapitolinska-komuna-nad-votre-mommy#37987
Wiek : 34 lata
Zawód : trener w Ośrodku Sportu i Rekreacji
Przy sobie : paczka zapałek, paczka papierosów, medalik z małą kapsułką cyjanku w środku
Znaki szczególne : kolorowe ciuchy w szarym tłumie

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyPią Lut 06, 2015 8:15 pm

To urocze, ze Elle była taka zazdrosna, ale mogła powstrzymać się choć na najbliższą godzinę, bo wiele zależało od ich czujności i takie rozpraszanie się na pewno nie było dobre. Nie dla Jaimiego, który był przecież tylko mężczyzną, a jego priorytety mogły zmienić się z prędkością światła, podobnie jak wcześniejsze plany, nawet te już stopniowo wdrożone w życie. Dlatego nie odpowiedział na kolejną zaczepkę rudowłosej, obiecując sobie, że pogada z nią, gdy już z tego wyjdą. Żywi i w jednym kawałku, innej opcji nie było.
Ciężarówka wyłoniła się wreszcie zza zakrętu, pędząc tak, że Jaimie pomodlił się szybko do wszystkich bogów, o jakich kiedykolwiek słyszał, przeklął w duchu Amelle, jeśli zdecydowałaby się nagle dać nogę ze środka ulicy. Przymknął oczy, bo choć nie oczekiwał szybkiego zamienienia się w czerwoną plamę na asfalcie, dla dobra własnej gry aktorskiej lepiej żeby nie widział nadjeżdżającego pojazdu.
Zatrzymał się! Hearst odetchnął z ulgą i miał wielką nadzieję, że jego rudowłosa znajoma poradzi sobie z wywabieniem kierowcy ze środka ciężarówki, a reszta ludzi, poukrywanych między budynkami ocknie się i zadziała w miarę szybko. Liczyła się teraz każda sekunda.
Najpierw zauważył cień mężczyzny, który pojawił się na ziemi tuż przed nim, a dopiero później usłyszał jego głos. Przełknął ślinę, podniósł głowę i zobaczył z czym tak naprawdę mierzy się Elle. Naprawdę życzył jej szczęścia, bo w pozycji, jakiej właśnie się znajdował, jego własne szczęście (i życie, szczegół) zależało od niej. I wtedy wszystko się zjebało.
Nie miał zielonego pojęcia, jak popieprzonym trzeba być, by otworzyć ogień w takim momencie i ostrzelać ciężarówkę, sam najchętniej wyrwałby pistolety tym dwóm debilom, którzy pędzili w ich kierunku. Natychmiast podniósł się z ulicy, a gdy zauważył dwóch zdekoncentrowanych (jeszcze) Strażników Pokoju, zrozumiał, że musi działać błyskawicznie. Starając się obejść postawnego kierowcę, rzucił się w stronę drzwiczek do pojazdu, które pozostawały otwarte. Liczył na to, że jeśli Strażnicy zaczną strzelać, na cel obiorą sobie najpierw napastników z bronią, nim i Elle zajmując się w następnej kolejności. Uznał, że ma więc tylko kilka chwil na kradzież ciężarówki i odjechanie nią w siną dal, zgarniając po drodze wszystkich, których udałoby się zgarnąć… Pomyślał o Thalii, która naprawdę powinna w tym momencie zwiewać, gdzie pieprz rośnie, o Mathiasie, który miał dziś szanse spotkać dawnych przyjaciół z posterunku i Johannie, której krzyki jeszcze rozbrzmiewały jej w uszach. No i o Elle, oczywiście.
- Szybko! – wrzasnął do niej, próbując ją pospieszyć i dać znać, żeby czym prędzej wskoczyła na siedzenie pasażera. Na piechotę nie mieli szans, ciężarówką mogli odjechać choć na bezpieczną odległość.
Powrót do góry Go down
the pariah
Amelle Ginsberg
Amelle Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2345-amelle-ginsberg#33182
https://panem.forumpl.net/t2351-ruda-elle#33213
https://panem.forumpl.net/t2346-amelle-ginsberg#33183
Wiek : dzwadzieścia jeden
Zawód : tancerka... dorywczo podróżniczka po dystryktach
Przy sobie : zdobiony sztylet, leki przeciwbólowe, kawałek ćpuńskiego arsneału matfjasa, pistolet, kamera, trochę dolarów, fałszywy dowód tożsamości [barbie strauss], potwornie okrojona garderoba, przytojny mąż
Znaki szczególne : ruda głowa i ogormna duma
Obrażenia : nos po złamaniu idelanie nastaiwony, heh

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyWto Lut 10, 2015 1:26 am

Przez moment zastanawiałam się od kiedy piękna, cudowna i najwspanialsza Johanna Mason łączyła swój kanał emocjonalny wraz z ćpunem o nazwisku le Brun. Jeszcze rok temu mogłoby to zainteresować cały Kapitol, acz wtedy… Wtedy wszyscy byliśmy tak samo nikim jak ona. Możliwe nie tylko w taki sposób zdążyli się ze sobą powiązać? Nie miałam pojęcia, ale nauczyłam się nie zadawać pytań. Przynajmniej w niektórych, w tamtej porze nieważnych pytań. Każdy posiadał prawo do życia na własną rękę! Mnie naprawdę nie było nic do tego. Wykluczając jedynie wyzwisko od kurwy, jednak cóż. Żale mogłam wylać w gejowskie ramiona przyjaciela, któremu przed sekundą zaczynałam proponować coś wychodzącego pozna zwykłe kanony zdrowej znajomości bez kontaktów seksualnych.
Wciąż dokładnie nie wiedziałam, co robić na środku tej zawszonej uliczki. Machając, zgarniałam ewidentnie pierwsze miejsce w konkursie na idiotkę września… Ciekawe jakie przywali nagrody, prawda? Ostatni publiczny spacer połączony z egzekucją? Ewentualnie bilet w jedną stronę do dwunastkowej kopalni, w której na pewno nie dbano o zasady bezpieczeństwa?
Cudownie.
Klęłam w duchu, tracąc nadzieję, że wóz mógłby się zatrzymać. Dystans pomiędzy moją sztucznie zatroskaną twarzą, skulonym na asfalcie panem Hearstem niebezpiecznie się zmniejszał. Zdążyłam  ukradkiem rozejrzeć się za dogodną drogą ucieczki. Przynajmniej uratowałabym własny tyłek. Jak na złość chyba nie istniała. Aż nagle napotkało mnie miłe (prawdopodobnie pierwsze i ostatnie tamtego dnia) pozytywne zaskoczenie - ciężarówka zwolniła prędkość.
Z jej wnętrza wszyli (jeden sukces tej akcji) niezbyt sympatyczni mężczyźni. Nim zdążyłam cokolwiek, zgodnie do nowej ksywki, odszczeknąć oraz mimo wszystko poprosić ich o pomoc, rozbrzmiały się strzały. Co to za przygłupy? Poczułam nagłą potrzebę histerycznego śmiechu, bo to jedna rzecz jakiej właśnie wtedy wszyscy potrzebowali. Szybkiego zdemaskowania poprzez grad amunicji. Idealne posunięcie. Perfekcyjne!
Zrozumiałam, że nie istniała żadna ścieżka odwrotu, w momencie gdy moja obłożnie chora zguba poderwała się z ziemi niczym nowonarodzona… Po czym pobiegła ku ciężarówce, a ja odruchowo zrobiłam to samo. Instynkt przeżycia? W mniejszym lub większym stopniu: tak. Stanie i przyglądanie się zdezorientowanym Strażnikom raczej nie przyniosłoby niczego dobrego dla mnie.
Nawet nie martwiłam się zbytni o to, ze przypadkowo mogłabym zostać postrzelona. Rude włosy to całkiem niezły znak szczególny podczas strzelaniny… o ile przypadek zarządził znajdowanie się po stronie atakujących.
Czy działanie bez żadnego planu było przypisane nierozwalanie mojego życiu?
- Masz prawo jazdy?! - krzyknęłam jak zdrowo popierzona i nie spodziewając się żadnej odpowiedzi, wepchnęłam się przed kierownice.
- Na pewno nie. Wystarczy łamania prawa jak na jeden dzień - to właśnie były prawdopodobnie najbardziej irracjonalne słowa wypowiedziane od dawna przez moje usta, jednakże naprawdę nie chciałam sprowadzać niebezpieczeństw jeszcze na drogę. Co z tego, iż na samochody ciężarowe dostawało się nieco inne uprawnienia. Co z tego! Odpowiedzialność przede wszystkim.
Panie i panowie, panna Ginsberg wróciła do gry. Najgorszy kierowca znów na drodze. Niewierni mogli zacząć się obawiać.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptySro Lut 11, 2015 6:34 pm

[ten post to jakaś porażka życia, wybaczcie bracia i siostry]

Och, czyli to nie jest dzień jego urodzin!
Cóż za rozczarowanie, gdy obejrzał się na wyskakujących z wozu Strażników, naprawdę, spodziewał się od życia czegoś więcej, a nie ciągłej niezaskakującej już rutyny. Cym był widok dawnych przyjaciół wobec tysięcy już przypadkowych spotkań? Lubował się w niespodziewanych zwrotach akcji, którymi obarczał go los, ale faktycznie zdziwiłby się dopiero wówczas, kiedy coś poszłoby zgodnie z ustalonym wcześniej planem. Był na to przygotowany, nie liczył na nic więcej, wręcz cieszył się, że z wozu nie wyskoczyły zmutowane genetycznie zmiechy, bo to dopiero byłaby tragedia! Ogólnie rzecz ujmując: byli w czarnej dupie dup, czyli nic nowego. Świat znowu kręcił się wokół porażek, a wokół porażek kręcił się Mathias. To tyle na temat, raport z dnia zdany.
Obserwował cierpliwie, choć targała nim chęć wyrwania się z bierności (panie, to tylko kilka sekund, ustój w miejscu!) piątkę gwiazd tego wieczoru licząc na jakiekolwiek rozwiązanie sprawy, ale zanim zdecydował się uczynić jakikolwiek krok, chociażby w stronę Thalii w celu realizacji swojego genialnego planu, powietrze przeszył odgłos wystrzałów. Natychmiast, niemalże instynktownie, odwrócił wzrok na dwójkę oszołomów zmierzających prosto w rozwarte ramiona Strażników. Lecz nie to było istotne, nieważne, nie liczyło się w ogóle, bo jego dłoń nagle sprawiała wrażenie za lekkiej, jakby czegoś w niej brakowało, irytująco pustej a nożem mógł sobie pomachać ostentacyjnie nad głową, najwyżej, stojąc przeciwko trzem uzbrojonym mężczyznom. Nienawidził być odsłonięty, nienawidził takich sytuacji, choć sam sprowadził na siebie to mdlące uczucie beznadziejności, które towarzyszyło mu w każdym następnym ułamku sekundy. Obrócił się raz jeszcze i dostrzegł Jaimiego, i Amelle wciskających się do ciężarówki i licząc na to, że Strażnicy na moment odwrócili swoją uwagę od napastników, rzucił się biegiem w stronę jednego z chłopców (konkretniej tego, który trzymał broń) i licząc na to, że będzie zbyt zajęty pudłowaniem niż odpieraniem ataku objął go z rozpędu w klatce piersiowej i starał przewrócić. Prawdopodobnie obaj zwalili się na ziemię, więc zaraz potem obdarował go pięknym klarownym ciosem w twarz, aby chwilowo oszołomić i skupić się na pistolecie, który Cassian trzymał w dłoniach. Próbował wypleść broń spod jego palców lub wyrwać, zależnie od tego, jak bardzo jego stary znajomy poszedł na rękę w tej kwestii.
Powrót do góry Go down
the civilian
Thalia Caldwell
Thalia Caldwell
https://panem.forumpl.net/t3086-thalia-caldwell
https://panem.forumpl.net/t3088-thalia
https://panem.forumpl.net/t3087-thalia-caldwell
https://panem.forumpl.net/t3287-thalia-caldwell-i-islwyn-argall#51463
Wiek : 22 lata
Zawód : psycholog w szpitalu
Znaki szczególne : ciepły uśmiech, drobna budowa ciała, często kapelusz z szerokim rondem
Obrażenia : nadszarpnięty optymizm, problemy z tarczycą

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyPią Lut 13, 2015 6:32 pm

przepraszam za to coś :c

Od chwili gdy dotarła na miejsce, miała wrażenie, że czas jakby przyspieszył. Pojawiły się kolejne osoby (Johannę kojarzyła z mediów, Mathiasa jedynie z widzenia), wykazywały dobre chęci, a potem wszystko jakby się posypało. Ciężarówka przyjechała stanowczo za wcześnie, a to nie tylko zniszczyło przygotowany wcześniej plan, ale też wprowadziło panikę pomiędzy uczestników, przez co część uciekła jeszcze zanim pojazd wjechał na skrzyżowanie. Thalia była wściekła i po prostu nie wierzyła w to, co się wokół niej działo. Na szczęście była jeszcze osoba, która panował nad sytuacją. Zgodnie z tym, co powiedział Hearst, poszła ukryć się za budynkami, skąd mogła swobodnie obserwować rozwój kolejnych wypadków. Tak też robiła, dopóki le Brun nie zaczął przedstawiać swojego planu, który mówiąc delikatnie, był odrobinę nienormalny. W pierwszej chwili zamierzała się nie zgodzić, odsunąć jak najdalej od niego, bo wydawało się jej, że wyczerpała już swój miesięczny limit bycia obmacywaną. Zaraz potem zwróciła jednak uwagę na Amelle oraz poziom umiejętności aktorskie dziewczyny (zapewne dorównywały one jej pojęciu na temat kultury osobistej) , na Jaimiego prawie leżącego na jezdni i tylko westchnęła.
Widać sytuacja, w której znajdowali się przed zatrzymaniem się ciężarówki nie była wcale taka zła. Zaraz po tym, jak jakiś strażnik wysiadł na zewnątrz (na szczęście zdecydował się nikogo nie przejechać), jak znikąd nadbiegła dwójka szaleńców z bronią w ręku i zaczęli ostrzeliwać pojazd, co pokrzyżowało kolejne spontaniczne plany. A może wcale nie? Pierwsza dwójka najwyraźniej zamierzała to wykorzystać, próbując przedrzeć się do samochodu, Mathias w tym czasie rzucił się na atakujących mieszkańców getta, a Johanna i Thalia zostały same. – Chyba powinnyśmy spróbować odwrócić uwagę strażników od tamtych – zasugerowała, spoglądając w stronę Hearsta oraz jego towarzyszki. Zaraz potem zaczęła szukać czegoś, co mogłoby im w tym pomóc. Niestety ani nie miała przy sobie nic przydatnego ani też nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Bo chyba nie mogłaby teraz wybiec i rzucić się tak po prostu na strażników, prawda?
Jednak Caldwell wierzyła, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Jeśli nie ma szans w bezpośrednim starciu, trzeba próbować innych rzeczy.
Schyliła się i sięgnęła po kamienie porozrzucane na ulicy. Nie były zbyt duże, ale, jak to bywa z kamieniami, uderzenie bolało, ewentualnie zwracało uwagę celu. Nie czekając na Johannę, wychyliła się więc zza budynków, wymierzyła i rzuciła parę w stronę strażników. Jeśli będą strzelać, spróbuje schować się z powrotem za ścianą, a gdyby zaczęli biec w jej stronę… no cóż, trzeba będzie uciekać.
Powrót do góry Go down
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptySob Lut 14, 2015 4:26 pm

Byłam niesamowitym kwiatem napełnionym spokojem. Płynęłam sobie powolutku z prądem spokojnej rzeczki i uśmiechałam się do słońca, wyciągając ku niemu swe płatki... Kochany! – wołałam. –  Kochany! – zawodziłam, gdy bezwzględna rzeczka przyśpieszyła, zaś ja miałam zaraz zostać przygnieciona przez masę wody. Ohh, wodospad! Mamy cię już z głowy – zawodziły bardziej szczęśliwe niż pogrążone w żałobie inne kwiatki, ja zaś zaciskałam wyimaginowane wargi w zaciętym uśmieszku. Nie zamierzałam dać się zniszczyć. Nie zamierzałam... I nie byłam jebanym delikatnuśnym kwiatuszkiem. Kropka. Po coś tu przyszłam, prawda? By pokazać Adlerowi, że suka z getta siły ma, że nie pokonał lwa, że ten lew żyje i dobrze się ma. Mam wszystko! Mam!
Improwizacyjna papka – mruknęłam pod nosem, rozglądając się z uwagą wokół. Jacyś chłopcy... Ten tu pan ze szminką... Dziewczyna – ruda diablica... Koleś ze środka... Strażnicy... Pan ze szminką chce zasiąść na tronie, chce przejąć ciężarówkę, chce odjechać i...? I pozwolić nam zwyciężyć? Jeśli odbiją ciężarówkę, będzie zwycięstwo. Nie ważne jak opłacone. Żyć gorzej niż świnia w chlewie nie zamierzałam. – Improwizacyjna papka – powtórzyłam jak szaleniec zamknięty w pokoju bez klamek. – Lecę. Będę się z nimi pieprzyć. Ty rób co chcesz... A najlepiej się schowaj. Nie widzę w tobie desperacji, kobieto. Okaż ją, bo poleje się krew... Oj, poleje – mruknęłam, dyskretnie wsuwając nóż w swój prawy rękaw. Nie. Nie bawimy się... Oni już wiedzą. Inni strzelają...
Złapałam go pewnie w dłoń i ruszyłam biegiem w kierunku samochodu, by zajść Strażników od drugiej strony. Musiałam też baczyć na to, by nie zostać przejechanym przez tych oszołomów, gdy chyba udało im się wcisnąć do środka. Nie miałam pojęcia. Wokół tańczyły baletnice, ukazując nam gwałt w swojej sztuce. Padną! Padną wszystkie z twarzami zamarłymi w szoku... Kiedyś na pewno.
Jak to się mówiło? Żyje się tylko raz? Właśnie, żyło się tylko raz, zaś ja nie zamierzałam tego życia przeżywać w tak podły sposób. Jeśli nie uda mi się wymalować krwią strażników na ścianach pozdrowień dla Adlera, to już wolę zginąć. Zginąć... Mimo że pragnęłam żyć.
Pamiętałam ze swojego dystryktu sceny. Sceny radości, sceny trudu, sceny smutku. Trud – w moim dystrykcie bardzo znany. Nie łatwo obalić potężne drzewo... Jeszcze gorzej jest, gdy las gęsty, konary szerokie... Upadku nie słychać. Wciskasz swe siły w to, by to kochane przez ciebie drzewo w końcu runęło, byś w końcu usłyszał charakterystyczny głos pękających gałęzi, a potem uderzenie o ziemię – jedno dudnięcie. Co, jeśli jako właśnie taki pień potraktuję pana strażnika? Wola walki, pragnienie życia. Thalia rzuciła zaś kamieniem... Czyżby zwróciła tym swoją uwagę?
Uderzyłam w pierwszego z rozpędu, chcąc go wytrącić z równowagi, a jeśli to miało mi się nie udać, to chociaż oszołomić, by te dwa debile porwały ciężarówkę. Prowadzić chyba umiały? Czy nie? Czy byłam zgubiona? Nie, nie mogłam o tym myśleć. Pragnęłam krwi. Musiałam jej pragnąć, by zwyciężyć.
Zaraz też w ruch poszedł mój nóż. Byłam niska. Cięłam w bok. W bok, bok, bok. Jeśli zaś się pochylił, by mnie chwycić, to zamierzałam spróbować mu wbić swój sztylet prosto w serce. I starałam się ruszać, używać swego wzrostu i zwinności, by jednak mnie nie pochwycił, bo wtedy byłam laleczką w rękach rzemieślnika. Zmiażdżyłby mnie, zastrzelił albo cisnął w samochód raz i drugi.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptySob Lut 14, 2015 7:32 pm

Niezależnie od ilości broni, posiadanej przecież w pewnym sensie przez obie strony, tym razem szanse były raczej wyrównane. Wpłynął na to ni mniej, ni więcej, jak tylko fakt, że Strażnicy kompletnie nie byli przygotowany na atak ze strony gettowiczów. Ostatni napad na ciężarówkę miał miejsce dosyć dawno temu, więc uwaga przewożących nie była skupiona na możliwości walki, co pokazywało choćby zaspanie Strażników. Oczywiście, jakieś tam sporadyczne napaści nadal były codziennością, jednak nikt nie był dotychczas aż tak głupi, by atakować chroniony transport żywności. A jednak…
Strażnicy, z początku zdezorientowani i jakby nierozumiejący sytuacji, po kilku chwilach ogarnęli się na tyle, by otworzyć ogień, kierując swe strzały w stronę pędzących napastników, którzy nijak nie ogarniali świata dookoła nich, skupieni tylko na jednym celu. I to właśnie był jeden z największych błędów słabo uzbrojonych mężczyzn.
O ile Mathiasowi udało się doskoczyć do Cassiana na czas, zwalając go z nóg i pośrednio ratując mu przez to życie, o tyle Alvaro nie miał tyle szczęścia. Trzy przelatujące kule wbiły się w jego klatkę piersiową, sprawiając tym samym, że Markovich momentalnie osunął się na ziemię, patrząc nieprzytomnym wzrokiem na swoją krwawiącą pierś. Jedno było pewne, przy warunkach panujących w Kwartale, jego los był już przypieczętowany. Pytanie tylko, w jakich okolicznościach przyjdzie mu umrzeć i czy ktoś zlituje się nad nim na tyle, by zabrać go gdzieś z dala od tego wszystkiego… Decyzja była w rękach buntowników.
Cassian tymczasem, najprawdopodobniej zamurowany widokiem postrzelonego towarzysza lub też oszołomiony uderzeniem o ziemię oraz w twarz, szarpał się tylko przez moment, nagle odpuszczając i wypuszczając pistolet z dłoni, przez co le Brun zyskał do niej swobodny dostęp. Był tylko drobny problem – podczas krótkiej szarpaniny, Wright zdążył niefortunnie uderzyć w jego nos, który chrupnął nieprzyjemnie, wyrzucając z siebie fontannę krwi. Najprawdopodobniej potrzebował nastawienia, jednak kto by się przejmował czymś takim w tej chwili… Fakt faktem jednak, że Mathiasowi z pewnością miało być trudno skupić się na dobrym wycelowaniu, jeśli to właśnie miał zamiar zrobić po zdobyciu broni, gdy podniesie się już z ulicy.  
Chwilowo uwolnieni od prawdopodobieństwa ostrzału, Strażnicy zaś zaczęli rozglądać się dookoła, domyślając się, że strzelanina mogła być tylko odwracaniem uwagi. Taki stan rzeczy najprawdopodobniej skończyłby się źle dla Jaimiego i Amelle, którzy nie zdążyli jeszcze do końca wgramolić się do ciężarówki, jednak reakcja Thalii dała im czas potrzebny na wejście do pojazdu oraz częściowe usadzenie się w nim. To mogłoby swobodnie zagwarantować im ochronę wraz z częściowym powodzeniem misji, jednak Los nie okazał się do końca łaskawy. Podczas przeciskania się pary w środku, łokieć Elle zahaczył o breloczek przy kluczykach, powodując ich wyrwanie ze stacyjki oraz upadek na ulicę. Niby wystarczyło tylko po nie sięgnąć, niby znajdowały się na widoku, jednak czy miało być to aż takie proste? No i gdzie znajdował się pierwotny kierowca ciężarówki, który wcześniej osłaniał się przed strzałami?
Cóż, odpowiedź na pytanie była raczej prosta. Ktoś musiał się w końcu zająć, wyraźnie współpracującą z resztą, Caldwell, toteż zrobił to właśnie ten przerażający mężczyzna, rzucając się w jej kierunku z zamiarem dorwania dziewczyny, której udział w akcji nie powinien ujść na sucho.
I to chyba przez taki obrót sytuacji, cóż, Johannie faktycznie udało się dopaść do bliżej stojącego Strażnika, który nie zdołał zareagować odpowiednio wcześnie, godzony nożem nie w bok, lecz w rękę, którą machnął w celu odrzucenia od siebie kobiety. Niezbyt głębokie, acz bolesne, rozcięcie nie sprawiło jednak, że stracił rezon. Zamachnął się bowiem ciężką pałką, wyrwaną z pasa u swojego boku, uderzając Mason w twarz i posyłając ją na ziemię, po której przejechała prawie metr w tył. Mężczyzna natomiast przeładował pistolet, kierując się nieuchronnie w kierunku oszołomionej Johanny, od której dzieliły go wkrótce tylko cztery większe kroki.
Jego kolega, pozostawiony sam sobie, skierował się natomiast w stronę Mathiasa i Cassiana, zamierzając właśnie tam oddać kolejne strzały. Czasu na reakcję nie było wiele…

Skracając:
Amelle nie doznała obrażeń, jest stosunkowo bezpieczna w ciężarówce, jednak nie może nią ruszyć bez kluczyków (te znajdują się na ulicy przy otwartych drzwiach od strony kierowcy).
Alvaro otrzymał kilka strzałów w pierś i wykrwawia się na ulicy.
Cassian jest przytomny, jednak chwilowo oszołomiły go oba uderzenia (o ulicę i w twarz).
Jaimie jest bezpieczny w ciężarówce, nie ma obrażeń, jednak nie odjedzie bez kluczyków, do których bliżej w tym momencie ma Amelle.
Johanna zadała Strażnikowi cios, za co ten oszołomił ją mocnym uderzeniem w głowę i posłał metr po ulicy, by teraz skierować się w jej stronę z pistoletem.
Mathias może odczuwać lekkie oszołomienie związane z przewróceniem się na ulicę, jednak to Cassian uderzył o nią mocniej, dodatkowo ma uszkodzony nos, z którego nieustannie leci krew (najprawdopodobniej wymaga on nastawienia). Drugi Strażnik kieruje się w jego stronę.
Thalia nie ma obrażeń, lecz kierowca ciężarówki rzucił się w jej kierunku.

Od tej chwili działa kolejka: Mathias, Johanna, MG, Amelle, Jaimie, Thalia, MG.
Taki układ utrzyma się już najprawdopodobniej do końca, jednak może ulec zmianie. <3
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyPon Mar 02, 2015 8:06 pm

Ziemia runęła ku niemu lub to on popłynął ku niej, aby finalnie zderzyć się jeszcze boleśniej z ciałem chłopaka. Zapewne pomyślałby wówczas o nadziei na to, że to nie taki ostatni raz, bo jeśli miałyby być kolejne, to oznaczałoby, że przeżyje, ale rozgrzane do czerwoności myśli tłumiły wszelakie racjonalne odruchy, swobodne spostrzeżenia i jakiekolwiek uczucia pozostawiając jedynie palącą pustkę przepełnioną adrenaliną i zwierzęcą wręcz, instynktowną wolą przetrwania. To nie był pierwszy raz, ten rozkoszny pierwszy raz, kiedy w histerii szarpie się koszulę przeciwnika, aby zadać mu śmiertelne ciosy. Po piątym bezmyślnym razie zakończonym tygodniową bolączką umysł w końcu przystosowuje się do walki, jakkolwiek miałaby wyglądać, do strachu i natłoku zdarzeń, które kilka lat wcześniej stłumiłyby go i wcisnęły, niczym zastraszone zwierzę, w kąt podświadomości. Najczystsza dziewicza panika, której wyzbył się setki razy temu, za piątym czy szóstym dźwiękiem łamanej kości.
Skupiony całkowicie na postaci Cassiana, nie zauważył, że Alvaro upadł tuż przed nimi topiąc się we własnej szkarłatnej krwi, jakkolwiek okrutnie miałoby to teraz zabrzmieć – darmowe wakacje nad Morzem Czerwonym możemy odhaczyć na liście do zrobienia przed śmiercią, nie zauważył też, że cała reszta wesołej gromadki także mogłaby mieć pewne kłopoty. To teraz było nieistotne. Nieistotne było to, jak daleko miałby się zaraz potem posunąć, aby uzyskać to, po co zwrócił na siebie po raz kolejny uwagę całego wszechświata, piekieł i raju, który już zawieszał na bramie plakietkę „closed” w obawie, że gdyby ich ulubieniec nagle zszedł, jakimś niefortunnym przypadkiem miałby trafić także i tam. Gdy więc ciało, które dusił, rozluźniło się, natychmiast sięgnął po broń nie zważając na krew cieknącą się po twarzy ani promieniujący ból, bo choć zrobiło mu się na moment ciemno przed oczami, gdy zacisnął palce za rozgrzanej od dłoni Cassiana broni, poczuł zalewającą jego ciało chorą satysfakcję i niewymówioną ulgę. Rozejrzał się wtedy pobieżnie po towarzyszach rejestrując znajdujące się w pobliżu zagrożenie. Mundur. Szerokie ramiona. Zawsze byli nieprzyjemnie napakowani, zawsze. Nienawidził tych typków. Bezgraniczne rozpierające go od środka szczęście przerodziło się w niechęć, namiastkę strachu i determinację, a to wszystko zaślepiał ból nie pozwalając emocjom uwolnić całego potencjału skupienia, na który byłoby go stać, gdyby był w pełni sił. Gdyby krew nie lała się po jego twarzy jak woda wodospadem Niagara. Pomiędzy nieprzyjemnym uczuciem złamanej kości a apogeum wkurwienia doszukał się myśli, która powtarzała mu, że pomimo wszystkiego, tego dnia miał przeżyć. Rozbrzmiała kilkakrotnie w rozgorączkowanym umyśle cichnąc na końcu. Jego ciało samo odszukało drogę do szyi oszołomionego Cassiana znajdującego się w pobliżu, kiedy objął go wokół niej jednym ramieniem podnosząc ostatkami sił i mając nadzieję, że będzie współpracował, jakkolwiek, skoro i tak nie do końca jeszcze wiedział, co dzieje się wokół nich wszystkich, może uznałby to za akt pomocy? Dobroczynności? Miał się po prostu poddać. I uratować skórę Mathiasa le Brun. Okazja idealna, aby poświęcić się w imię wyższego dobra.
Dawaj Cass, bądź dobrym kolegą.
Mathias wyprostował wolną rękę osłaniając się nadal ciałem Wrighta celując w Strażnika, który zmierzał w jego kierunku. Odczekał chwilę, policzył w myślach do długich pięciu i nacisnął spust po raz pierwszy skierowując spluwę w stronę głowy, gdy mężczyzna znajdował się już niedaleko. Lub to umysł płatał mu figle i przeciwnik za moment miał go widowiskowo zestrzelić z tego świata. Poczuł szarpnięcie. Siła wystrzału. Ustabilizował znów rękę, wycelował jeszcze raz, tym razem w klatkę piersiową mając nadzieję, że którykolwiek pocisk trafi Strażnika. Jeśli nie pierwszy, który miałby go zabić, to kolejny, który, gdyby miał na sobie kamizelkę kuloodporną, rzuciłby go na ziemię, lub gdyby nie uznał za stosowne założyć jej dzisiaj, zraniłby mocniej, bardziej lud doprowadził do zaszczytnego stanu bycia martwym.
Powrót do góry Go down
Johanna Mason
Johanna Mason
https://panem.forumpl.net/t2356-johanna-mason#33388
https://panem.forumpl.net/t2421-i-feel-you-i-ll-steal-you-johanna
https://panem.forumpl.net/t2358-johanna-mason#33407
https://panem.forumpl.net/t3313-teczowe-mieszkanie-johanny-mason?nid=3
Wiek : 24
Zawód : fałszerka
Znaki szczególne : wkurw

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyPon Mar 02, 2015 9:54 pm

Hej, czy pamiętasz jak mam na imię, dupku? – zadałam pytanie Strażnikowi, gdy wpadłam na niego z całej siły. Pech chciał, że pytanie nie wyleciało z moich ust, gdyż nie miałam na to czasu. Cholera i niestety. Musiałam bronić się dalej. Udało mi się go zaskoczyć, jednakże teraz musiałam go zabić, wypruć mu flaki i rozkoszować się zapachem jego krwi.
Arena... Przed oczami stanął mi telewizor i enta powtórka moich Igrzysk Głodowych. Arena... Życie było jedną wielką areną – cała prawda. Pytanie: czemu?! Czemu, pierdolony Losie, musiało tak być?
Cięłam. Starałam się celować w miarę rozmyślnie, nie będąc spanikowaną lalką, jednakże... Czy podczas walki można było nie być spanikowaną lalką? To był jeden improwizacyjny taniec, z którego tylko jedno mogło wyjść żywe. Jedno miało zginąć... i to chyba miałam być ja.
Uderzenie mnie zamroczyło, popchnięcie chwilowo zdezorientowało. Chodziło jednak o to, że nie mogłam sobie pozwolić na takie amatorskie odczucia. Byłam Johanną Mason, Zwyciężczynią, wrzodem na tyłku Adlera, więc... Ból to nic. Ból towarzyszy mi przez całe moje zasrane życie. Może miałam momenty, w których Zycie wydawało się beztroskie, jednakże warto zauważyć, że to gówno rzeczywistości zawsze wracało. Szybko. Zbyt szybko. Bolało więc... jak zwykle. Może trochę mocniej, może bardziej fizycznie, choć i mojej psychice się tu dostawało. Dostało się niegdyś... Teraz się dostawało... Chyba nie miałam szans na szczęście, na życie jak księżniczka w pięknym pałacu, w którym to bym się gubiła, szukając jadalni albo swego męża... z kochanką. Może to i lepiej? Może zginę, a moim zwłok nie zdążą zgwałcić? Oczywiście nie teraz zginę. Ani mi się śni.
Lufa wycelowana w moją twarz już nie pierwszy raz w życiu hipnotyzowała tą swoją nicością. Miałam to w dupie. Moje palce ściskały już nóż, który chwilę wcześniej podniosłam z ziemi. Ku chwale... mojej, nie Losu, nie wypadł mi z ręki podczas uderzenia, a dopiero podczas upadku.
Grzeczna dziewczynka z ciebie, Jo. Tak trzymaj – pomyślałam, unosząc prawą rękę i intuicyjnie wypuszczając świetnie mi znajomy nóż. Robiłam za jego pomocą ciastka w Votre Mommy i nadal będę robiła... Będę. Jedyna moja nadzieja w tym, że trafi w jego oko, a trafi, prawda? Nadzieja ponoć jest matką głupich... i matką Johann.
Odskoczyłam jednocześnie w bok, pragnąc uniknąć kul. I ratować swe życie. Dopiero wtedy spojrzałam na Strażnika, by ocenić czy nóż trafił. W głowie mi huczało, serce waliło, krew szalała. Normalnie arena! Nieuczciwa walka! I to z kobietą! Phi... Sprawiedliwość... Nie istniała, ja zaś miałam ważniejsze rzeczy na głowie.
Właśnie, co dalej, Jo? Jakiś plan b? Wstajemy i wiejemy?
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyWto Mar 03, 2015 4:19 am

Zagrożenie, jakie stwarzał dosyć nieobliczalny Cassian, zostało tymczasowo wyeliminowane. Nawet, gdyby mężczyzna oprzytomniał na tyle, by zacząć pojmować całą sytuację, niewiele mógłby zrobić. Siła uderzeń była bowiem na tyle skuteczna, że jego ciało miało w przyszłości pokryć się całą masą siniaków. O ile, oczywiście, miał przetrwać jakoś całą akcję i nie skończyć jak jego niedoszły partner w zbrodni, który zipał teraz tylko, chwytając powietrze niczym ryba wyjęta z wody,  nie mając siły na nic więcej. Nie mógł nawet odczołgać się ze swoistego pola rażenia. Zaiste, jego koniec był tragiczny. Pytanie tylko, czy może tak nie miało być lepiej. Patrząc na historię jego życia, cóż, wnioski dosłownie same się nasuwały.
Lecz nie na nim należało się teraz skupiać. Jego los był już przypieczętowany, a w tym momencie nikt, nawet osoba dramatycznie pragnąca cokolwiek zdziałać, nie mógł mu pomóc. Należało zatem skupić się na tych, którzy jeszcze całkiem normalnie funkcjonowali, żyjąc i podejmując decyzje zgodne z własnymi przekonaniami albo opierające się na wcześniejszych doświadczeniach, gdyż osoby zebrane w tym miejscu faktycznie miały ich całkiem sporo, stanowiąc swego rodzaju śmietankę apokaliptycznych sił ludzi z getta, choć też nie do końca pełną. Kilku niszczycieli nadal brakowało i najwyraźniej osoby te nie zamierzały się pojawiać. Może uznały to za coś głupiego? Z góry skazanego na porażkę? Lub też informacja o planowanym napadzie nie dotarła do ich uszu? Cóż, istniała też opcja, wedle której ludzie ci mieli pełnię świadomości, jednakże byli zbyt rozleniwieni, by dołączyć do sabotażystów tudzież potencjalnych złodziei. Bandytów – jednym słowem.
Oraz człeków raczej zdesperowanych, patrząc na działanie choćby takiego Mathiasa, który podźwignął swego zdezorientowanego kolegę tylko po to, by chwilę później zasłonić się jego ciałem niczym żywą tarczą. Świetny pomysł, panie le Brun, choć częściowo również niedopracowany. Cassian co prawda nie szarpał się, nadal wbijając wzrok w umierającego kompana, lecz jego ciężar był dosyć znaczny… I opierał się w całości na poturbowanym strzelcu… Mężczyzna mógł więc odczuwać drżenie całego ciała, które wytrzymywało nacisk chyba tylko dlatego, że buzowały w nim wielkie pokłady adrenaliny. Gdyby jej nie było, cóż, Mathias najprawdopodobniej zaliczyłby ponowne bliższe spotkanie trzeciego stopnia z niezbyt cieplutką nawierzchnią. Samo utrzymywanie się na nogach było więc sporym osiągnięciem, nie mówiąc już o siłach potrzebnych do wycelowania w nadchodzącego Strażnika i strzelenia doń. Nie mogło być jednak zbyt prosto, nieprawdaż? Los był okrutnym kochankiem, odwracając się od jednych, by dać szansę drugim. W tym wypadku był on nadal po stronie przedstawiciela władzy, który zdołał się uchylić na tyle, że pierwsza z kul musnęła mu tylko skroń, przelatując obok i odbijając się od poszycia samochodu. Kawałek dalej, a trafiłaby w szybę, która, jak wiadomo, nie stanowi zbyt trwałego materiału. W środku zaś siedzieli kompani le Bruna, ups. Wspominało się więc już o humorach Losu, jednak warto było napomknąć również o Nadziei, a ta ponoć matkowała tym głupim tudzież nierozsądnym, więc skrzętnie uwijała się przy pracy po stronie uczestników napadu. Ukazując się także największemu z problemotwórców, gdy postanowił on strzelić w pierś Strażnika. Ten natomiast kamizelki już nie miał, nie myśląc o niej i zdejmując ją z siebie przed smacznym snem we wnętrzu pojazdu, później natomiast nie zdążył po nią sięgnąć i to zadecydowało o tym, że drugi strzał go dosięgnął, trafiając kawałek od jego serca. Choć… Czy tacy je w ogóle mieli? Nie, jeśli spojrzeć na to, że zdążył on wystrzelić jeszcze, trafiając w żywą tarczę le Bruna, a następnie kuląc się z nagłego bólu i machinalnie starając się zatamować krwawienie.
Tymczasem u Johanny sprawa miała się nieco gorzej, ponieważ Strażnik z łatwością uchylił się przed rzuconym nożem, zamroczenie niezbyt dobrze wpływało na umiejętność trafiania w cel i nie było od tego wyjątku nawet w przypadku byłej Zwyciężczyni, przyciskając broń butem do podłoża. Mężczyzna miał o tyle łatwiej, że jego stan prezentował się o wiele lepiej. Nie zdążył jednak ustrzelić kobiety, gdyż ta uskoczyła mu dosłownie w ostatniej chwili, choć jednocześnie okupiła to nagłym, rwącym bólem w krzyżu. Jej przeciwnik nadal pozostawał niebezpieczny i żądny krwi kobiety. Teraz jeszcze bardziej niż wcześniej. Johanna nie wskórała nic poza tym, że tylko mocniej go rozjuszyła.

Skracając:
Przeciwnik Mathiasa został ranny na tyle poważnie, że najprawdopodobniej nie będzie już stanowić zagrożenia. To, jaki będzie jego dalszy los, zależy w całości od woli le Bruna, jednak... Czy koniecznie trzeba go dobijać? Stróż prawa, tuż przed oberwaniem kulą, zdążył też postrzelić Cassiana w pierś. Rana obficie krwawi, lecz sama w sobie nie jest śmiertelna, większy wpływ ma tutaj ilość traconej krwi i szybkość pomocy, która również zależy od towarzystwa, już nie samego Mathiasa, choć jest on zdecydowanie najbliżej. Kilka kroków dalej Alvaro właśnie dogorywa. Nie można mu już pomóc, ostatnią czynnością może być tylko ukrócenie jego cierpień i szybkie odebranie mu życia do końca.
Z Johanną sprawa zaś ma się nieco gorzej. "Jej" Strażnik wciąż stanowi zagrożenie, posiadając broń, nadal jeszcze naładowaną i pałając żądzą krwi. Kobieta nie posiada już żadnej broni, jej nóż znajduje się pod jego prawym butem.
W broni, jaką trzyma Mathias pozostały jeszcze dwa naboje.

Kolejka: Amelle, Jaimie, Thalia, MG, Mathias, Johanna
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyNie Mar 22, 2015 1:02 pm

Nawet życiu normalnego człowieka, zwłaszcza w miejscu takim jak getto, towarzyszą wieczne stresy różnorakiego rodzaju. Jedni radzą sobie z nimi lepiej, inni gorzej, wiele zależy również od okoliczności, w jakich należy zmierzyć się z czymś częstokroć trudnym do przyjęcia. Nawet najbardziej doświadczone przez Los osoby, którym może zdawać się, że są bardziej wytrzymałe od większości towarzystwa, o wiele silniejsze, cwane i odporne, czasem zaliczają swego rodzaju załamanie nerwowe. Czy to przez widok nieoczekiwanej porażki towarzyszy, czy to własne myśli... Tym razem Amelle nie wytrzymała presji. Mając wrażenie duszenia się oraz napływ klaustrofobicznych myśli o wnętrzu samochodu zaciskającym się coraz bardziej, chcącym ją zgnieść, najzwyczajniej w świecie zemdlała, osuwając się w przód i uderzając głową w klakson. Głośny dźwięk poniósł się po okolicy, zwracając nie tylko uwagę niedoszłych złodziei, lecz również i osób mających chronić transport...

Kolejka biegnie dalej, chwilowo bez Amelle. Nie muszę chyba wspominać, że od teraz każda zwłoka w tym rodzaju będzie odpowiednio nagradzana? W razie niemożności wykonania odpisu w kolejce, MG ma skrzynkę zawsze otwartą, wystarczy napisać. :)
Powrót do góry Go down
the civilian
Jaimie Hearst
Jaimie Hearst
https://panem.forumpl.net/t2330-jaimie-hearst#33035
https://panem.forumpl.net/t3575-dzejmi
https://panem.forumpl.net/t2484-jaimie-hearst
https://panem.forumpl.net/t2617-kapitolinska-komuna-nad-votre-mommy#37987
Wiek : 34 lata
Zawód : trener w Ośrodku Sportu i Rekreacji
Przy sobie : paczka zapałek, paczka papierosów, medalik z małą kapsułką cyjanku w środku
Znaki szczególne : kolorowe ciuchy w szarym tłumie

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyWto Mar 24, 2015 5:39 pm

Właściwie powinien spodziewać się podobnego chaosu, w końcu chyba nikt nie pojawił się na tej misji dobrze przygotowany i wszyscy liczyli na prezent od Losu, jakim miało być powodzenie. Jak wiadomo, Los bywał kapryśny i tym razem jednak wolał pokazać się właśnie z tej strony, urządzając na skrzyżowaniu istne pandemonium. Kule śmigały, krew bryzgała na wszystkie strony, Strażnicy krzyczeli, a na domiar złego Amelle zdecydowała, że udział w misji jednak jej nie leży i… zemdlała, uderzając głową w klakson.
Jaimie aż podskoczył na swoim miejscu, słysząc hałas, jaki wywołała dziewczyna, ale nie miał czasu na pomstowanie sytuacji inaczej, niż tylko wiązanką przekleństw wypuszczoną pod nosem. Johanna i Mathias mieli broń i zajmowali się Strażnikami na zewnątrz (przynajmniej tak to wyglądało z pozycji, w której znajdował się Hearst), a wszystko rozgrywało się zdecydowanie za szybko. Cóż, najwidoczniej zwolnione tempo było dostępne wyłącznie dla prawych i sprawiedliwych, a do tych młodzi opozycjoniści mimo wszystko nie należeli.
Nie było czasu na główkowanie nad reakcją, Jaimie czym prędzej zepchnął Elle ze swoich kolan, przesuwając jej ciało na drugie siedzenie, po czym natychmiast rzucił się w stronę otwartych drzwiczek i kluczyków, które już czekały na niego na ziemi. Zeskoczył i sięgnął ręką, modląc się w duchu, by hałas nie zwrócił na niego zbytniej uwagi, a jeśli już, niech zainteresuje się nim ten mięśniak, który ścigał Thalię. Hearst miał nadzieję, że dziewczynie uda się uciec i nie będzie bawić się w bohaterkę, która spróbuje wszystkich uratować. On sam nie miał najmniejszego zamiaru tego robić.
Teraz chciał tylko czym prędzej wrócić na swoje miejsce, załadować kluczyki do stacyjki, a gdyby udało mu się odpalić samochód ruszyłby przed siebie, oddzielając Johannę i Mathiasa od Strażników Pokoju. Nie wiedział, czy tamtej dwójce starczy czasu na wskoczenie do ciężarówki, ale niewiele więcej mógł już zrobić.
Powrót do góry Go down
the civilian
Thalia Caldwell
Thalia Caldwell
https://panem.forumpl.net/t3086-thalia-caldwell
https://panem.forumpl.net/t3088-thalia
https://panem.forumpl.net/t3087-thalia-caldwell
https://panem.forumpl.net/t3287-thalia-caldwell-i-islwyn-argall#51463
Wiek : 22 lata
Zawód : psycholog w szpitalu
Znaki szczególne : ciepły uśmiech, drobna budowa ciała, często kapelusz z szerokim rondem
Obrażenia : nadszarpnięty optymizm, problemy z tarczycą

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyWto Mar 24, 2015 7:37 pm

Thalia doskonale zdawała sobie sprawę, jak musi wyglądać – drobna, młoda dziewczyna rzucająca kamieniami w dużych i uzbrojonych strażników pokoju. Nie, wcale nie postradała zmysłów. Nie pomyliła też placu zabaw z polem bitwy (albo skrzyżowaniem, jak to woli). Ona po prostu dzielnie oraz uparcie wykonywała swoje zadanie. Sytuacje kryzysowe wymagają użycia wyobraźni, a tej nie można było odmówić Caldwell. Skorzystała z tego, co akurat miała pod ręką i, szczerze mówiąc, sama była odrobinę zdziwiona skutkiem. Nie pozwoliła jednak, aby to uczucie wypełzło na jej twarz. Po części dlatego, że nie zamierzała się przyznać, iż przez chwilę sama zwątpiła w swoje siły, ale przede wszystkim z powodu braku czasu. Zdążyła jeszcze zauważyć, że Elle i Jaimie weszli do ciężarówki, kiedy kierowca (miała nadzieję, że teraz już tylko były) rzucił się w jej kierunku.
Co miała zrobić? Adrenalina już rozchodziła się po ciele pompowana razem z krwią przez serce, które zwiększało ilość uderzeń na minutę. Reszta grupy musiała jej wybaczyć. Nie miała szans w bezpośrednim starciu z kimś takim. Z kolei dalsze zwracanie na siebie uwagi wydawało się misją samobójczą, a ona naprawdę lubiła swoje życie. Nie zamierzała pozwolić komuś na przedwczesne zakończenie go. Odwróciła się więc błyskawicznie, po czym zaczęła biec przed siebie.
W pierwszej chwili sama nie wiedziała, gdzie zamierza uciec. Mężczyzna był wysoki, mocno zbudowany, a już na pewno sprawniejszy niż ona. Na prostej drodze nie miała z nim żadnych szans. Zaczęła więc skręcać, kluczyć pomiędzy budynkami, omijając innych ludzi, ślepe uliczki i nie tyle oddalając się od centrum zdarzeń, co po prostu próbując zgubić mężczyznę. Bardzo dobrze orientowała się w starym Kapitolu, a po prawie roku mieszkania w gettcie znała już niemalże każdy jego centymetr. Miała nadzieję, że ta wiedza mimo wszystko da jej przewagę nad strażnikiem. No i fakt, że on biegał w pełnym uzbrojeniu.
Pośpiesznie nabierane powietrze odrobinę paliło Thalię w płuca, ale ten ból przypominał też, że wciąż jest żywa. Wiedziała, że jeśli zatrzyma się choć na moment, ten stan rzeczy może zmienić się błyskawicznie, dlatego cały czas posuwała się do przodu, wyrzucając z głowy wszystko, co mogłoby w tym przeszkadzać. Jednocześnie miała świadomość tego, że nie może przez cały czas uciekać. Jej nogi niestety nie były stworzone dla maratończyka. Coraz silniej uderzały o bruk, a ona nie mogła tego ignorować przez cały czas. Czy nie powinna znaleźć jakiejś kryjówki? Przez chwilę zamierzała odwrócić się i sprawdzić przez ramię, jak daleko jest mężczyzna. Zaraz potem zrezygnowała z tego zamiaru i postanowiła zacząć uważnie przyglądać się otoczeniu. Miała nadzieję, że jej wzrok odnajdzie jakiekolwiek bezpieczne miejsce, gdzie mogłaby przeczekać strażnika i chwilkę odpocząć.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie EmptyCzw Mar 26, 2015 1:51 pm

Odepchnięta Amelle opadła na drugie siedzenie, osuwając się na nim nieznacznie w sposób mający przynieść jej z pewnością nie taki mały ból kręgosłupa. Cóż, mimo wszystko, i tak nie była to najgorsza z możliwych rzeczy, jakie mogły się wydarzyć. Dziewczyna była w końcu dosyć bezpieczna, przynajmniej chwilowo. Tak samo zresztą jej towarzysz. Dźwięk klaksonu ucichł i, choć teoretycznie zwrócił uwagę towarzystwa, stał się już tylko wspomnieniem. Nadzwyczaj głośnym, lecz przynajmniej zakończonym. Oby tylko porażka młodych spiskowców nie pojawiła się tak szybko, mając równie gwałtowny koniec... Nadzieja na brak zainteresowania ze strony Strażników może jakoś istniała, jednak była nadzwyczaj nikła, gasnąc wkrótce całkowicie, bowiem kierowca ciężarówki, dotąd mający zamiar dorwać Thalię, odpuścił, obracając się na pięcie i ruszając w kierunku samochodu, od którego dzielił go dosyć spory kawałek, którego przebycie miało mu zająć prawdopodobnie około dwóch minut przy tempie jego biegu. Strażnicy, widząc jego reakcję, nie zareagowali. Zwłaszcza jeden z nich, ofiara Mathiasa, nie miał nawet najmniejszych szans na skuteczną reakcję. Tymczasem drugi skupiał się na Johannie, zerkając tylko przez moment w stronę Alvaro, który właśnie wydał swój ostatni dech.  

Kolejka: Mathias, Johanna, Jaimie, MG. Thalia nie musi już pisać w temacie, jeśli nie chce, jeśli natomiast postanowi zostać i pomóc towarzystwu, wejdzie między Jaimiego i Mistrza. Amelle natomiast nadal jest nieprzytomna, może napisać post z paniczną reakcją, jednak teraz chwilowo nie będzie już miała wpływu na akcję.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Skrzyżowanie Empty
PisanieTemat: Re: Skrzyżowanie   Skrzyżowanie Empty

Powrót do góry Go down
 

Skrzyżowanie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Getto-