|
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sro Sie 21, 2013 6:39 pm | |
| – Oczywiście, że by dało! Satysfakcję. – uśmiechnąłem się ponownie. Zabrzmiałem zadziwiająco wesoło, jakbyśmy nie rozmawiali o tym, że mam ochotę wyrzucić go przez okno, co, swoją drogą, było najszczerszą prawdą. Zadziwiało mnie okrucieństwo własnych myśli, kiedy patrzyłem na mężczyznę. Śmiem twierdzić, że były one nad wyraz przyjemne. Frans wypychany przez parapet? Frans z nożem w brzuchu? Makabryczne wizje, którym towarzyszyć mógłby uroczy utwór fortepianowy albo i nie tylko – orgia niebiańskich dźwięków, aniołowie płaczą. Nieco się uspokoiłem, przez co nie zwróciłem uwagi na wypowiadane przez niego słowa. Już miałem ochotę uśmiechnąć się znowu i odpowiedzieć, że nie potrzebuję wcale przygotowań psychicznych, kiedy usłyszałem podejrzany dźwięk. Nie zdążyłem się odwrócić, kiedy ktoś strzelił w łydkę Lyytikäinena. Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić mojej pierwotnej radości! Zupełnie jak w filmie kryminalnym! No cóż, Strażniczka mówiła mi przecież, że osobnik, z którym miałem do czynienia miał wiele za uszami. Teraz los się na nim odegrał, a ja mogłem smakować się tą chwilą niczym najsłodszym owocem. Mój Boże, może jednak nie miałem takiego pecha?
Rozsądek powrócił do mnie niemal brutalnie, zorientowałem się, że stoję jak słup przyglądając się jego nodze z uśmiechem i momentalnie otrząsnąłem się, zastanawiając się, co zrobić. Z satysfakcją wróciłem na łóżko, usiadłem na nim i pozwoliłem sobie rozpiąć koszulę. Po drodze złapałem też pudełko swoich papierosów i zapalniczkę.
– Czy opatrzenie cię również będzie zapłatą? – zapytałem, odpalając papierosa. – Och, ty to potrafisz wzbudzić pożądanie. – Uśmiechnąłem się. Proszę nie myśleć, że jestem psychopatą na równym dla niego poziomie, traktowałem to raczej jako swoistą zemstę. Zapaliłem tytoń i przekrzywiłem głowę, nucąc pod nosem „Marsz Pogrzebowy”. Cóż za chwila!
|
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sro Sie 21, 2013 7:10 pm | |
| Miło, że przynajmniej panu Frobisherowi wrócił humor. Zawsze lżejsza atmosfera niż dotychczas dawała jakiś komfort psychiczny – ale jak wielki w tym przypadku? Niezbyt wielki, niestety. Całe szczęście, że nie wiedział o jakich „przyjemnych” rzeczach/sytuacjach myśli Frob. Zdecydowanie Frans nie chciałby ich poznać, bo wtedy mogłoby się to skończyć odgryzieniem na swoim – jakby na to nie patrzeć i jak źle by to nie zabrzmiało – kliencie.
Aczkolwiek drzwi się otworzyły, napastnik zdążył nacisnąć spust, a Frans mógł jedynie cieszyć się z tego powodu, że kula trafiła w łydkę niż chociażby w klatkę piersiową… albo głowę. Za to ból nie był już tak pocieszny i całe szczęście, że łagodził go totalny szok – jednak niezbyt mocno. Czuł pieczenie, ściskał zęby, ledwo trzymał się parapetu. Przeklinał pod nosem, zjechał na podłogę, tylko po to, żeby chwycił się za nogę. Zaczął zakrywać miejsce wlotu kuli, chcąc powstrzymać przeklęte krwawienie. A pan Frobisher? Najwyraźniej miał ubaw, bo Fransowi dostało się po uszach w odpowiedniej chwili.
– Tak! – Krzyknął, słysząc pytanie mężczyzny. – Dzwoń po pogotowie lub kogoś, kto będzie w stanie coś z tym zrobić! – Rzucił w jegomościa pierwszą-lepszą rzeczą jaką znalazł w pobliżu swojej dłoni. Na litość boską, ci rebelianci! Agh! – Ruszaj dupsko i nie patrz się jak idiota, chyba że nim jesteś!
Zerknął na jedną ze swoich dłoni, która była cała umazana jego własną krwią. Na litość Odyna, kto chciałby się na nim mścić lub działać w taki sposób? No kto?
|
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sro Sie 21, 2013 7:59 pm | |
| Uśmiechnąłem się delikatnie raz jeszcze. Nie potrafiłem sobie wyobrazić bólu, jaki najwyraźniej mu doskwierał. I dobrze! Lubił okrucieństwo, niech go zazna! Samo siedzenie i patrzenie było dla mnie wystarczającą zemstą. Nie jestem też okrutnikiem, który pozwoliłby na dłuższe cierpienia. Uspokoiłem się, kiedy tylko Frans rzucił we mnie tym, co akurat znajdowało się pod ręką. Niewdzięcznik! Był przecież zdany tylko na mnie. Z pewnością nie zachęcał mnie tym do pomocy. Z westchnieniem podniosłem się z łóżka i ruszyłem w kierunku jego walizki. Miałem na celu jedynie znalezienie jakiejś chustki, czy czegoś w tym rodzaju, co mogłoby chwilowo zastąpić opaskę uciskową. Sięgnąłem po pierwszą lepszą rzecz, która była podłużna (apaszka?) i wróciłem do Lyytikäinena. Wyglądał jak nieszczęście. Warto dodać, że nie odczuwałem już wobec niego złości.Niemal mu wybaczyłem!
Podciągnąłem jego nogawkę i owinąłem chustkę wokół łydki. Kompletnie nie znałem się na takich rzeczach, przykro rzec. Mruczałem przy tym „spokojnie”, nie wiem czy bardziej do siebie czy do niego, ale nie robiło to raczej różnicy.
– Już dzwonię. – powiedziałem z łagodnością wręcz zadziwiającą. Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Sięgnąłem do kieszeni po telefon i wykręciłem numer pogotowia. Mężczyznę szybko powiadomiłem o całym zajściu, podając mu potrzebne informacje. Zacząłem zapinać także z powrotem swoją koszulę, a kiedy usłyszałem, że pogotowie już wyjeżdża, podziękowałem i rozłączyłem się z rozmówcą.
– Jadą. – Narzuciłem na siebie marynarkę i kucnąłem przed Fransem, dopalając swojego papierosa. – Dostałeś za swoje, prawda? – powstrzymałem się od uśmiechu.
Pewnie przyda się znowu jakiś MG w najbliższym czasie. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sro Sie 21, 2013 9:35 pm | |
| Apaszka? Serio nie znał się na niczym? Gorzej już trafić nie mógł. Nie dość, że z tym jegomościem nie szły żadne interesy, to jeszcze nie znał się na pierwszej pomocy… chociażby z jakiś głupich filmów albo coś! A co jeżeli ta kula była czymś skażona, hm?! A gdzie oczyszczenie rany?
– Nie, nie! – Krzyknął, kiedy chłopak zacisnął mu materiał wokół łydki. – Wódka, najpierw wódką to oczyść! I daj mi trochę… kurwa… – pisnął, zaciskając zęby z bólu.
Zdecydowanie przyjemniejsze było uderzenie w mordę od Maxa. Przynajmniej wiedział, że go rozdrażnił i że było to coś zasłużonego. A tu? Tu nie wiedział o co chodzi. Kompletnie. Ten cały napad i strzał na jego osobę był wyrwany z kontekstu, zwyczajnie nie trzymał się żadnej kupy.
Cieszył się jednak tym, że Frobisher pomimo całej tej sytuacji jaka zaszła między nimi był skory do pomocy, leniwy – co prawda – ale lepsze to niż nic! Uśmiechnął się, wplatając w to ogrom bólu, pokiwał głową, chcąc w ten sposób przytaknąć swojej „pomocnej dłoni”. Dostał za swoje jak nigdy i przez to zaczął się głupio śmiać.
– Dostałem – syknął. – I dzięki.
Oparł głowę o ścianę pod parapetem, odetchnął głęboko, wciągając nozdrzami zapach palonego przez Frobishera papierosa. Odynie drogi, dlaczego to tak bolało? I dlaczego nie przestawało? Trudno na to pytanie odpowiedzieć inaczej niż czymś w stylu: „Bo zostałeś postrzelony, pacanie”. Aczkolwiek i tak lepszy był ból niż widok jeszcze bardziej bladego Fransa, po którym spływał zimny pot.
|
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sro Sie 21, 2013 10:04 pm | |
| Gdyby kula była skażona, Panem miałoby jednego zboczeńca mniej. Mówiąc szczerze, nie jestem pewien czy to powód do smutku. Oczyszczanie rany wiązało się z prawdziwym bólem, którego nie skory byłem zadawać. Westchnąłem, mrucząc pod nosem słowa wyraźnie wyrażające moje niezadowolenie. Na wszystkie diabły, ostatnio podobne sytuacje zdarzały mi się wyjątkowo często! Przypomniałem sobie jak wyciągałem szkło z dłoni Seyi i to jak bezceremonialnie wylała na nie spirytus czy co ona tam miała. Nie mogłem wręcz powstrzymać grymasu, który wykrzywił moją twarz kiedy brałem do ręki butelkę wódki. Wziąłem głęboki wdech. Zupełnie jakbym to swoje rany miał przemywać, a nie człowieka, którego jeszcze przed chwilą pragnąłem wypchnąć w objęcia zimna! Wziąłem też ręcznik z łazienki, uznałem, że przyda się do wytarcia rany. Wróciłem do Fransa, ponownie kucnąłem przy jego nodze i rozwiązałem z powrotem apaszkę. Chryste, naprawdę nie nadawałem się na lekarza. Zapach wódki w powietrzu – wolę nie myśleć jaki ból musiał czuć teraz alfons. Przetarłem delikatnie ranę, starając się sprawić mu jak najmniejszy ból. Butelkę podałem mężczyźnie niemal od razu. Być może tak będzie mu łatwiej.
– Postaraj się o tym nie myśleć. – Rzekłem to dosyć cicho. Jakże łatwo było zapomnieć z kim mam do czynienia kiedy patrzyłem na bladą twarz mężczyzny, wykrzywioną bólem! Jego śmiech więc podziałał jak mosiężna dłoń tytana, ściągająca na ziemię wprost z niebios.
– Proszę. – I miał za co dziękować. Mogłem zostawić go tu na pastwę losu i pozwolić by krwawił. Może zebrałby się w sobie i dokonał wszelkich starań by przeżyć, ale o tym nie miałbym już pojęcia. Faktem jest jednak, że wówczas byłbym wręcz zabijany przez wyrzuty sumienia będące jak osa, która nie chce odlecieć. Wstałem, gasząc niedopałek w popielniczce i udałem się do łazienki po jeszcze jeden ręcznik. Kiedy wróciłem, ponownie kucnąłem, tym razem by otrzeć twarz Fransa. Na miły Bóg, powtórzę się, ale to prawdziwa Noc Bezsensu.
|
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sro Sie 21, 2013 10:21 pm | |
| Owszem, jeden zboczeniec mniej, ale państwo dostałoby mniej dochodu z podatków od takiego zboczeńca. Czy jego działalność gospodarcza była wartościowa czy nie – niech ocenią to sami bogowie. Aczkolwiek jeżeli mowa już o wartościowości i dorzuciłoby się do tego tę ludzką część – to wtedy stworzyłby się dość ciekawy temat o tym jak bardzo wartościowi wewnętrznie jest ta dwójka w tym przeklętym pokoju numer „12”. Frobisher miał pewnie znacznie mniej na sumieniu niż Frans, tak więc cała ta pomoc była niemal przełomowa. Dobry Samarytanin… matko…
Nie chciał myśleć o bólu, ale myślał, bo cholernie go czuł. Kiedy poczuł wódkę, którą została oblana rana – doznał jednocześnie ulgi, ale także jeszcze większego bólu. Krzyknął, zaciskając ręce albo na swoim kolanie, albo na parapecie nieco nad jego głową. Jasna cholera. Natychmiast upił spory łyk wódki, tak łapczywie jak nigdy dotąd. Zakaszlał głośno, krztusząc się alkoholem.
– Co za paskudztwo – jęknął cicho, przymykając oczy, jakby z nadzieją, że w ten sposób jeszcze sobie ulży w bólu, ale nie mógł. Dopiero ta samarytańska pomoc Frobishera w postaci otarcia twarzy z potu okazała się poniekąd zbawienna.
Znowu wypił trochę wódki, a widząc, że butelka została opróżniona – odłożył ją na bok i tylko zaklął pod nosem. Oby to wystarczyło na „znieczulenie”, oby!
|
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sro Sie 21, 2013 11:15 pm | |
| Postarałem się nie zwracać uwagi na krzyk mężczyzny, w pełni sobie na niego zasłużył. Melodia, która chodziła mi po głowie nie tak dawno temu wróciła, ponownie prosząc się o spisanie. Najwyraźniej jednak moje zbyt dobre, jak sądzę, serce wygrało tę walkę i dalej siedziałem przy Fransie, kiedy się zachłysnął, odchyliłem go nieco by poklepać w plecy. Następnie znowu zawiązałem apaszkę na nodze. Sytuacja chyba została względnie opanowana, przynajmniej chciałem w to wierzyć.
– A jednak to pijesz. – mruknąłem pod nosem i westchnąłem raz jeszcze. Oczywiście nie to, żebym sam był o wiele lepszy. Zapewne chętnie wypomnisz mi moje liczne przygody z alkoholem, ale wstrzymaj się, proszę. Stan Fransa był tak opłakany, że nie mogłem mu nie pomóc. Zamierzałem jednak odejść kiedy tylko przyjedzie karetka. Zresztą nie sądzę, aby dłużej chciał mojego towarzystwa. I dobrze. Wrócę do mieszkania i wytłumaczę się bólem głowy, szybko umykając do pokoju. Mam nadzieję, że żona Petrusa nie zamierza zamęczać mnie swoją osobą i troską, którą obdarzyła mnie ostatnio wręcz zadziwiająco.
Raz na jakiś czas otarłem jeszcze jego czoło w tym dowodzie własnej dobroduszności.
Przykro mi, że tak krótko, but I have no idea what I should write. Czy coś tam. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Pokój numer 12 Czw Sie 22, 2013 8:10 am | |
| Kilka sekund później pod hotel podjechała karetka pogotowia. Ratownicy błyskawicznie znaleźli się w pokoju numer 12 i na noszach przetransportowali postrzelonego Fransa do karetki, karetką zaś do szpitala imienia Sacromanthy Beaudelaire. Tam już czeka na Fransa stół operacyjny i grupa chirurgów, których celem jest wyjęcie naboju z jego nogi.
Frans - oto jedziesz do szpitala, gdzie będziesz operowany. Jako że w trakcie operacji stosuje się silne narkozy, Twoja przygoda w szpitalu rozpocznie się tutaj, chwilę po wybudzeniu z narkozy. Na obu salach, operacyjnej i pooperacyjnej pojawi się post od Mistrza Gry. Rufus - teoretycznie jesteś wolny, ale miło byłoby, gdyby Frans po przebudzeniu się ujrzał jakąś miłą i znajomą twarz, prawda? Ale pamiętaj, iż wolny nie zawsze oznacza bezpieczny... with love, MG zt. dla obu panów |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Wto Maj 13, 2014 6:39 am | |
| /Klub BG
To musiało skończyć się w taki sposób. Rozwścieczony Mathias zawsze był agresywny, podobnie było z Fransem, ale on nie używał przemocy fizycznej, tylko lubował się w znęcaniu psychicznym. Obydwoje chcieli coś osiągnąć i obydwoje nie chcieli dać za wygranie sobie nawzajem. Jednak nigdy w swoim nieco krótkim, ale wystarczająco długim życiu, Frans nie oberwał od le Bruna w ten sposób przy ludziach, przy kobietach, przy pannie Snow… I nie wiedzieć dlaczego – poczuł, że to nie było dla niego dobre. Jak teraz będzie odbierany przez ludzi? Pal licho to, że to wszystko stało się tu, ale zrobił to jego człowiek! Ba! Najbardziej zaufany człowiek ze wszystkich w „drużynie” Violatora. Jak on, Lyytikäinen miał pokazać się w przyszłości ludziom z KOLCa? Jak? To było jak wielka hańba.
Z tym, że Frans tego raczej nie zauważył – nie w tym momencie. Kiedy dostał kopniaka w twarz, wpierw poczuł dziwny, ale nieco tępy ból w okolicach nosa i czoła. Zachwiał się, ale jeszcze się nie przewrócił. Dopiero przy kolejnym „ataku” czy też napadzie szału le Bruna – stracił równowagę i wylądował dupą na posadce. Nie wiedzieć dlaczego, w tym samym momencie zaczął śmiać się, jak gdyby nigdy nic mu się nie stało. Jak gdyby Mathias zrobił najzabawniejszą rzecz w swoim życiu. Liczyło się tylko to, że wziął paczkę, że wykona zadanie, choć przecież stawiał takie a takie wymagania. Rechotał i nie zwracał uwagi na ludzi w klubie. Niczym się już nie przejmował, bo wkurzanie Coin wyjdzie przynajmniej w sześćdziesięciu-siedemdziesięciu procentach, a to już było dużo. Bardzo dużo!
Spojrzał na pannę Snow jak gdyby była nieco mu obca, ale i tak jej posłuchał. Miała rację, niedługo może zrobić się tu gorąco. Ba, nie tylko w tym lokalu, ale w ogóle w Dzielnicy Rebeliantów. Lepiej się gdzieś zakamuflować, a potem zwiać stąd do swojej kochanej nędzy w KOLCu. Może to i dobrze, że Cordelia pojawiła się w tym miejscu, o tej porze.
Tak czy siak – dzięki niej dotarł do hotelu i dzięki niej zyskał szansę ogarnięcia swojej twarzy, która piekła i bolała jak cholera. Jedyne, co było niemal jak tabletki przeciwbólowe to satysfakcja, którą zyskał Frans po tym dziwacznym spotkaniu. Uda się, musi się udać. Teraz to, za niedługo jeszcze coś. Wnerwi cały Kapitol. Cały! Chaos, zniszczenie i destrukcja, a potem ulotni się, jak gdyby by w ogóle nie istniał.
|
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Pokój numer 12 Pią Maj 16, 2014 9:03 pm | |
| Czasami lepiej nie wiedzieć pewnych rzeczy i nie być narażonym na żadne konsekwencje, które się z nimi wiążą. Choć Cordelia była ciekawska z natury, tym razem dała sobie spokój z pytaniami, dociekaniem i węszeniem dookoła sprawy, której była świadkiem. Jeśli Frans zechce, sam jej opowie, wszystko, bądź tylko część, nieważne. A jeśli będzie wolał zatrzymać to dla siebie… cóż, nikt jeszcze nie umarł od niedostatku sekretów w swoim życiu, panna Snow jakoś to przeboleje. Na razie liczyło się tylko to, by w miarę bezpieczny sposób dotrzeć do hotelu, rzucając się w oczy jak najmniejszej ilości osób. Przechodnie na ulicy, goście, recepcjonista – dookoła same przeszkody, na szczęście fałszywy dowód w kieszeni zapewnił względny spokój i tak oto niecodzienna para wylądowała w pokoju numer dwanaście, nie zamieniając po drodze ani słowa. Cisza nie wydawała się pannie Snow niezręczna, kiedyś już to przerabiała. Sporą satysfakcję sprawiał jej fakt, że jest z Fransem sama w hotelowym pokoju. Przecież dwuznaczne myśli musiały też krążyć po jego głowie, nie był święty i doskonale wiedział, że nie pogniewałaby się za coś takiego. Dlatego uśmiechała się tylko pod nosem, podając mu paczkę pierwszych lepszych mrożonek, kupionych w pierwszym lepszym sklepie po drodze. Który to już raz w tym tygodniu robiła za pielęgniarkę? Gdy przypomniała sobie sytuację z Cypriane, ciemną uliczkę i bohatera, który zamienił się w oprawcę, blednące już siniaki na nadgarstkach wydały jej się nagle nazbyt wyraźne, dlatego szybko zniknęła z oczu Fransa, kierując się do łazienki i wracając po kilku chwilach z wilgotnym ręcznikiem. - Istna seria niefortunnych zdarzeń – skomentowała pod nosem, podając go mężczyźnie, a na myśli miała oczywiście kolejny raz, w którym Lyytikainen został poturbowany. Postrzał, złamany nos, chore gardło, a kto wie co jeszcze spotkało go przez ten czas, w którym się nie widzieli? No i teraz jeszcze ten kopniak od Mathiasa. Czy tak postępują kumple? Snow nie chciała już nikogo osądzać, więc tylko przewróciła teatralnie oczami i wróciła do obserwowania mężczyzny doprowadzającego się do porządku.
|
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sob Maj 17, 2014 9:37 am | |
| Ogarniała go duma, ba, był z siebie samego nadzwyczajnie zadowolony. Le Brun prawdopodobnie dostarczy tę paczkę do kogoś innego, a ten ktoś przekaże ją Prezydent Coin. Potem należałoby liczyć na zamieszanie, związane z zawartością pakunku lub też nadzwyczajną ciszę, spowodowaną przez samą Almę. Strażnicy, jeżeli w ogóle dojdą do tego czyje jest serce znajdujące się w paczce, oszaleją i zaczną dochodzić wszelkich możliwych sprawców. Tylko pytanie co stanie się w momencie, kiedy odkryją, że Frans stał za tym wszystkim? Oczywistym będzie to, że zamkną go lub też tylko będą chcieli to zrobić. Dobrze, że wyznaczył sobie zastępców i powoli przygotowywał innych do poradzenia sobie z lokalem.
Teraz jednak powinien na chwilę odpocząć od wszystkich biznesowych myśli. Powinien choć chwilę od siebie zadbać… ale dlaczego miałby to robić? To już nie są czasy starego Kapitolu, gdzie w biznesie liczył się wygląd, wizerunek. Czy był więc sens odpoczywać? Chyba tylko po to, żeby przestała go boleć twarz. Co zabawniejsze – do tego całego repertuaru bólu dołączyły żebra i brzuch, które zostały przecież tego samego dnia obite przez Strażników Pokoju. Jakie to zabawne i jednocześnie pocieszające. Dzięki temu wszystkiemu Frans czuł, że żył, że nie oderwał się jeszcze tak zupełnie od świata rzeczywistego. Stąd też posłusznie wziął od panny Snow paczkę mrożonek i począł przykładać ją sobie do nosa, żeby tylko nieco zniwelować ból, a kto wie czy i przyszłą, ogromną opuchliznę. Wciąż jednak siedział cicho. Nie odzywał się. Zapaliłby papierosa, gdyby nie to, że nie miał czasu kupić kolejnej paczki, po tym jak jedną zarekwirowali mu Strażnicy… i jak tu ich nie nienawidzić?
I jak miał nie lubić panny Snow za jej dobrotliwość, porównywalną chyba z postacią Maryi lub Marii Magdaleny… czy kogo tam jeszcze. Nie rozumiał dobrze całej tej religii, która wzięła się z korzeni żydowskiego judaizmu. Albo… mógłby też porównać wnuczkę byłego Prezydenta Panem do Sigyn, taa… Tylko dlaczego w ogóle mu pomagała? Doprowadzała go do porządku? Miała w tym jakiś sens? No i – dlaczego był tak bardzo wyłączony na wyczuwanie obcych intencji? Przyglądał się jej, ale w głowie nie miał żadnych zboczonych myśli jak kiedyś, tylko krążyły typowo „życiowe” problemy, którymi ostatnio się zajmował. Czego mogła chcieć panna Snow?
Machnął ręką na jej wypowiedź. A tam, żadna z tego seria niefortunnych zdarzeń. Po prostu miał pecha, a co zabawniejsze – zdążył się do niego przyzwyczaić od kiedy trafił do KOLCa. Nie ma sensu jakkolwiek martwić się nad tym, że taki tam, o, pseudo-biznesman z Kwartału ma problemy ze Strażnikami, z innymi ludźmi. Tak już bywało… Nie rozdrabniał się tak bardzo szczegółowo nad tym wszystkim… chciał tylko zobaczyć efekt swojej pracy związanej z paczką, którą stworzył. Chciał, żeby pani Prezydent zdenerwowała się i zaczęła akcję poszukiwawczą sprawcy takiego prezentu. BA, chciałby kiedyś spojrzeć jej prosto w oczy i zacząć się śmiać. A póty co… wolał przyłożyć sobie mokry ręcznik do twarzy… to chyba była jedna z najprzyjemniejszych rzeczy jaką ostatnio mógł poczuć.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Pokój numer 12 Nie Lip 06, 2014 10:46 pm | |
| |
| | |
| Temat: Re: Pokój numer 12 | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|