|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Dworzec kolejowy Sob Cze 08, 2013 12:53 am | |
| First topic message reminder :Ponieważ dostawy żywności docierają do Kwartału bardzo rzadko, a podróże dla mieszkańców pozostają całkowicie poza zasięgiem, jeszcze do niedawna dworzec używany był jedynie w trakcie dożynek. Po ogłoszeniu likwidacji getta jest jednak miejscem, z którego odjeżdżają transporty robotników, kierujące się do obozów pracy.
Ostatnio zmieniony przez Ashe Cradlewood dnia Wto Lis 04, 2014 12:32 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 39 Zawód : Szarpidructwo w Violatorze Przy sobie : latarka, wybrakowana wędka Obrażenia : Bez ucha, wychudzona i mizerna
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Wto Cze 30, 2015 10:37 pm | |
| - Przyszłam dla Ciebie. Ale jak chcesz, mogę zaśpiewać, tyle że z Tobą. Poczułam się miło. Przynajmniej ktoś jeszcze o mnie pamięta. - Może nie dziś - zasugerowałam, że dotrwamy następnego spotkania w tak trudnych czasach, spoglądając z nadzieją na Lis. Śpiewanie w takich okolicznościach wydawało mi się trochę sprzeczne z całą sytuacją, bo nie było żadnego powodu do śpiewania. Wyjazd stąd nie jest ani radosną wiadomością, ani żadną katastrofą. Wszystko tutaj dzieje się tak powoli i w pewnej atmosferze grozy. Aż ciężko rozmawiać w tak dusznej atmosferze, a co dopiero śpiewać. - Postanowiłam, że się pożegnam. Jak zobaczyłam Twoje nazwisko na liście, to jakoś... smutno mi się zrobiło - pewnie sama przyszłabym tutaj, gdybym zobaczyła Lis na liście. Nie dziwię się jej. - Na razie dobrze... ale nie wiem, co będzie potem. Martwię się o niego. Jest taki chorowity - nie chcę opuszczać Lis, jakbym miała niedługo umrzeć lub miało stać się coś strasznego, a ona żałować po mnie. Ma własne problemy, a tak bardzo chciałbym zostawić ją szczęśliwą, ten jeden raz. Ma przecież tylko brata, no i rodziców w Dwunastce. - Wszystko będzie dobrze - pokrzepiłam ją tymi tak mało oryginalnymi słowami, które brzmią jak tytuł kiepskiego filmu, delikatnie kładąc dłoń na jej ramieniu - Kiedyś słyszałam, że życie jest jak łuk i strzała. Musi naprężyć się w jedną stronę i nazbierać dosyć negatywnej energii, by wystrzelić w drugą stronę ze zwielokrotnioną siłą - powiedziałam z pewnym uśmiechem. Czas nadal płynął jak miód, leniwie i powoli, jednak nie tak słodko, a między nami zapanowała krótka, nostalgiczna cisza. Ostatnie chwile w Kwartale... i początek nowej przygody. Cały czas starałam się wmówić sobie, że wszystko będzie dobrze, że to wszystko to tylko przygoda i czeka na mnie jakaś nagroda na końcu. Jednak po tym wszystkim, co się wydarzyło, ciężko jest nie patrzeć realistycznie na to, co dzieje się w Panem. To trochę hipokryzja z mojej strony, bo wmawiam Lis, że nie będzie źle. Ale chyba już jestem za stara na takie kłamstwa. Nim się obejrzałam uroniłam łezkę, lecz szybko ją wytarłam dłonią. Nie chciałam, żeby ludzie z peronu widzieli mnie słabą przed wyjazdem do Dwunastki. Nie jestem pewna, czy Lis cokolwiek zauważyła. Miałam ochotę wpaść w jej ramiona, wypłakać się i jakoś zatrzymać czas, żeby już zawsze było dobrze. W pewnym momencie poczułyśmy na sobie czyjś wzrok. Kontynuowanie rozmowy stało się zdecydowanie kłopotliwe. Siorbnęłam nosem z zimna i po części z płaczu, widząc, na pierwszy rzut oka, wścibską staruszkę. To prywatna konwersacja, ale chyba nie podoba jej się to, że ze sobą rozmawiamy. Prawdopodobnie zorientowała się już, że ją zauważyliśmy. Wyglądała ekscentrycznie w swoim typowo Kapitlińskim, nowobogackim płaszczu. Hej, sama chciałabym taki mieć. No, może trochę bardziej odnowiony. - A ta starucha niby czego od nas chce? - Ciekawe, czy to usłyszała. - Nie wygląda zbyt przyjaźnie, ale mimo wszystko powinnaś okazywać szacunek starszym osobom - dałam krótką radę dziewczynie. Kiedyś może wpaść przez takie teksty w kłopoty. Nie chciałabym tego. - Coś nie tak, proszę Pani? - rzuciłam krótko w jej kierunku spod muru. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Wto Cze 30, 2015 11:27 pm | |
| Kobieta drgnęła nieznacznie, po czym lekko się skrzywiła, kiedy Lisbeth nazwała ją staruchą, ale stała wciąż w miejscu, mierząc obie kobiety wzrokiem i widocznie nie przejmując się tym, że jej obecność została zauważona. Dopiero na dźwięk głosu Noelle nieznajoma w końcu się poruszyła. Powolnym, ostrożnym krokiem ruszyła w stronę muru, zaskakująco zgrabnie lawirując między ludźmi. Lisbeth i Noelle mogły zauważyć, że staruszka w zagadkowy sposób przytrzymywała poły swojego sfatygowanego płaszcza. Nieznajoma zatrzymała się nad obiema kobietami. Z bliska jej płaszcz wydawał się jeszcze bardziej absurdalny w porównaniu z burymi, wysłużonymi ubraniami, jakie mieli na sobie tłoczący się na dworcu mieszkańcy Kwartału. Na dodatek na serdecznym palcu prawej ręki staruszki tkwił sporych rozmiarów pierścionek z mieniącym się różnymi barwami oczkiem. Podobnie jak płaszcz, pierścionek miał już lata świetności za sobą. - To mnie nazwałaś staruchą, młoda damo? - odezwała się nagle kobieta, rzucając Lisbeth spojrzenie pełne teatralnego oburzenia. Jej głos był zaskakująco mocny, choć nieco zachrypnięty. - Powinnaś mnie widzieć jeszcze kilka lat temu na jednym z bankietów u dobrego prezydenta Snowa. Sama poczułabyś się staro! Kobieta zaśmiała się cicho i poprawiła nieco płaszcz, przenosząc wzrok na Noelle. - Wszystko jest nie tak, odkąd tu trafiliśmy - prychnęła, ściszając nieco głos, by przechodzący nieopodal Strażnik Pokoju jej nie usłyszał. Zamilkła na chwilę. - Cóż, właściwie zastanawiałam się, czy wam przypadkiem czegoś nie potrzeba, moje drogie. Podróż z pewnością będzie długa, a po drodze raczej nie odwiedzicie żadnych sklepów z pamiątkami. To mówiąc, staruszka uśmiechnęła się chytrze. Rozglądając się czujnie na boki, rozchyliła nieco poły płaszcza, a Lisbeth i Noelle ukazał się nieco zaskakujący widok. Od wewnątrz płaszcz staruszki był całkowicie pokryty wszelkimi przegrodami, kieszeniami i wszytymi w materiał schowkami. Wystawały z nich najróżniejsze przedmioty - Rhodes i Glasgow mogły dostrzec między innymi kilka scyzoryków, nieco pogięte opakowania leków przeciwbólowych, zapałek i papierosów, a także mały nóż, zapalniczkę i podejrzanie wyglądającą saszetkę z białym proszkiem. |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : Muzyk Przy sobie : paczka zapałek, latarka z wytrzymałą baterią, scyzoryk wielofunkcyjny, kastety, apteczka, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : Brak Obrażenia : Brak
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Pią Lip 03, 2015 4:38 pm | |
| Może nie dziś... ciekawe, czy kiedykolwiek jeszcze będą miały okazję się spotkać. Lisbeth szczerze w to wątpiła. No chyba, że w Dwunastce, aczkolwiek raczej mało prawdopodobne było to, że będą miały czas i przyzwolenie na wspólne śpiewanie. I siłę. - Jasne. - Przytaknęła jedynie głową i się uśmiechnęła. I prawdę mówiąc, to większość utworów Lis nie należało do wesołych. Zazwyczaj krytykowały system, opisywały to, co wokół się działo. Może teraz nie za bardzo byłoby to mądre, ale coś o tęsknocie mogłoby być. Dla Glasgow każda okazja do śpiewania była dobra! Echo gdzieś w środku siebie czuła to samo co Noelle - nie chciała, by jej zostawiała, żeby ją zabierano do tej Dwunastkami. Noelle tam zdecydowanie nie pasowała. Do Getta także nie. Zawsze wydawała się dziewczynie taka pełna gracji i mimo tego wszystkiego, co ją otaczało, gdzieś dalej było w niej ta Kapitolońska duma... choć nie. To słowo nie do końca pasowało Lisbeth. Była jednak pewna jednego - jak się na nią spojrzy, wiadomo do jakiej sfery społecznej należała przed rebelią. Wystarczyło potem zerknąć na taką Lis, która zupełnie się różniła od kobiety. I ubiorem, i zachowaniem. - Mam taką nadzieję. Jamie jest dla mnie wszystkim - przyznała szczerze, jednak pewnie nie musiała tego mówić. Przecież wszystko co robiła, to z myślą o młodym. Gdyby go nie było, to pewnie aż tak nie przejmowałaby się swoim losem i ryzykowała cały czas. Przez to, że ma młodego na wychowaniu, stara się nie brać jakiejś szemranej roboty, chociaż się zdarzało, że handlowała dragami, albo robiła inne gorsze rzeczy. Ale to w akcie desperacji, gdy już nie miała w ogóle pieniędzy. - Całkiem... trafne porównanie. Jednakże do naszej sytuacji pasuje też takie, że jest szare, długie i do dupy. Aczkolwiek co do tego drugiego można się kłócić. - Uśmiechnęła się pod nosem. Nie byłaby sobą, gdyby nie użyła ironii. Po prostu było to silniejsze od niej i tyle. Sarkazm i ironia towarzyszyły Lis praktycznie cały czas. Noelle to nazywała przygodą, a Lisbeth walką o przetrwanie. Nie potrafiła spojrzeć na swoje życie w ten sposób co Rhodes. Nienawidziła Getta, rządu i wszystkiego co się w nim działo. Chciała wrócić do Trójki wraz z Jamiem, rodzicami i starszym bratem, zacząć żyć jak dawniej. Wtedy będzie mogła nazwać swoje życie przygodą. Teraz to był terror i strach, że nigdy on się nie skończy. - Być może. - Wzruszyła jedynie ramionami. Może i powinna okazywać szacunek tej staruszce, ale jakoś nie wyglądała na godną jej. Lisbeth przyjrzała się kobiecie uważniej. Wyglądała jak zupełny dziwak w tych swoich świecących ubrankach. Na język dziewczyny aż się pchał kąśliwy komentarz na ich temat. - A widzi tu pani jakąś inną staruchę gapiącą się na nas w tak ostentacyjny sposób? - zapytała zamiast tego. Lisbeth była naprawdę ironiczna, sarkastyczna i nie miała zamiaru dać się pojechać. - Za dobrego prezydenta Snowa, powiada pani? Szkoda, że nie miała pani okazji odwiedzić Dystryktów. Miałaby pani Getto ciągnące się przez praktycznie całe trzynaście dystryktów - rzuciła znowu ironicznie znowu. Jej rodzinie w trójce aż tak źle się nie żyło, ale dzięki temu, że ojciec był bardzo dobrym informatykiem. Rodzinie z innych dystryktów aż tak dobrze się nie powodziło. - Ja się do Dwunastki nie wybieram jeszcze. A i nie potrzebuję żadnego badzie... - I w tej chwili na chwilę zamilkła. Nie wierzyła w to, co widziała. Jej wzrok skupił się na początku na paczce fajek. Jak ona dawno nie paliła. Papierosy tak trudno było zdobyć... szybko jednak się opanowała. - Weź te towary stąd, bo wpędzisz w kłopoty nas i siebie. Nie widzisz, że tu aż się roi od psów? - powiedziała zniżonym głosem, żeby żaden ze Strażników Pokoju nie usłyszał o czym mówią. Jak baba będzie nachalna, to zawsze można zawołać jednego i zafundować kobitce przejażdżkę do Dwunastki w jedną stronę. A powody by się znalazły. Choćby za ten biały proszek, który wcale na cukier puder nie wyglądał. |
| | | Wiek : 39 Zawód : Szarpidructwo w Violatorze Przy sobie : latarka, wybrakowana wędka Obrażenia : Bez ucha, wychudzona i mizerna
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Sob Lip 04, 2015 2:15 pm | |
| - Mam taką nadzieję. Jamie jest dla mnie wszystkim - po raz kolejny uderzyło mnie współczucie dla Lisbeth. Wolałam tego nie okazywać i nie mówić czegoś w stylu "Tak mi przykro", bo wyczuwam, że dziewczyna jest na to zbyt dumna. Jest silna i zdeterminowana, nie potrzebuje wsparcia. Ale w głębi serca liczę na nią, że wszystko jakoś się ułoży. Wierzę w nią. Jest jeszcze taka młoda, a już musi być dorosła. Większość ludzi z Kwartału prawdopodobnie nie podołałoby takiemu życiu. Ale ona zawsze była inna. - Całkiem... trafne porównanie. Jednakże do naszej sytuacji pasuje też takie, że jest szare, długie i do dupy. Aczkolwiek co do tego drugiego można się kłócić - faktyczny punkt widzenia Echo zawsze był dla mnie cenny. Zawsze byłam rozmarzona i wmawiałam sobie, że gorzej być nie może, i po prostu czekałam na jakieś zadośćuczynienie od karmy, ale na dłuższą metę być może tak się nie da. Do tej pory nie umiałam zmienić biegu wydarzeń wokół mnie. Nie potrafiłam uratować Echo i jej rodziny. Nie umiałam pomóc Ewangelinie, która mimo swojej wrodzonej wesołości cierpiała w getto. Nie potrafiłam uratować tej całej Ashe Cradlewood, z którą przeprowadziłam ledwo krótką rozmowę, ale teraz jest poszukiwana przez Kapitol. Nie uratowałam nawet siebie. Wydaje się że jestem bezużyteczna dla całego świata. Umiem tworzyć cudowne melodie i przedstawienia, ale czy w tym świecie jest jeszcze miejsce na moją sztukę? Tak jak się spodziewałam, Lis nie przejęła się moją krótką uwagą. W dzisiejszej dobie prawdziwy savoir-vivre wydaje się być rzeczą zbędną, wręcz zawadą w realnym życiu, jednak ogłada i język zawsze były obowiązkowe u Kapitolinów, a mile widziane u każdego człowieka. A w trochę gorszym świetle, wyrafinowany sposób komunikacji pozwala też na manipulację odbiorcą, jak w polityce. Po pobycie w KOLCu powoli sama zaczynam tracić umiejętność prowadzenia przyjemnej konwersacji. Ale być może to mnie uwalnia od mojego rozmarzenia. Nawet nie zauważyłam, kiedy tajemnicza kobieta przybliżyła się do nas. Cały czas nie wyglądała na zadowoloną, ale teraz jej wyraz twarzy zmienił się na bardziej rozgniewany. - To mnie nazwałaś staruchą, młoda damo? - A nie mówiłam? Ale w sumie trochę stara jest. - Powinnaś mnie widzieć jeszcze kilka lat temu na jednym z bankietów u dobrego prezydenta Snowa. Sama poczułabyś się staro! - bankiety u Snowa, kiedy to było. Staruszek wydaje się być już reliktem przeszłości, a minęło tylko parę lat. Co do tego czy był 'dobry' sama mam wątpliwości. Kapitol wydawał się nowoczesną Ziemią Obiecaną dla mieszkańców, Idyllą, rajem. Wszystkiego było pod dostatkiem, a ludzie żyli bez trosk. To było dobre. Jednak miał wiele okazji na powiedzenie "Stop!" Igrzyskom i temu całemu rasizmowi, spowodowanemu przez podział na Dystrykty i Kapitol. Być może nie potrafił tego zmienić. Bo co powiedzieliby Kapitolińczycy, którzy byliby zmuszeni, prawdopodobnie, odrzucić większość wygód dla jakichś Dystryktczyków? Bycie prezydentem to też twardy orzech do zgryzienia. - Za dobrego prezydenta Snowa, powiada pani? Szkoda, że nie miała pani okazji odwiedzić Dystryktów. Miałaby pani Getto ciągnące się przez praktycznie całe trzynaście dystryktów - Echo dopiero się rozkręcała. Może faktycznie Snow nie był taki zły jak Alma, jak mówi staruszka. Echo być może nie wie, że to Kapitolińczycy byli prawdziwymi potworami, a Snow nie mógł ich oderwać od tego luksusu i przepychu. Sami Kapitolińczycy mogli zrobić coś, by pomóc ludziom z Dystryktów, zaprzestać całego tego cyrku z Igrzyskami... i ja mogłam. Kobieta wydała z siebie szemrany, trochę mroczny chichot, po czym spojrzała na mnie. Chodziło jej o to, że też jestem stara? Też coś! Przecież 40 lat to nie tak dużo. Czyżby wiedziała o mojej pozycji w starym Kapitolu? Uczęszczała do mojej opery? Nagle wydała mi się znajoma. Ale przecież nie byłam na żadnym z bankietów Snowa. To, co powiedziała później zastanowiło mnie, czy to było spojrzenie nakłaniające do jej celu, czy miało przywołać mi odległe wspomnienie o niej. - Cóż, właściwie zastanawiałam się, czy wam przypadkiem czegoś nie potrzeba, moje drogie. Podróż z pewnością będzie długa, a po drodze raczej nie odwiedzicie żadnych sklepów z pamiątkami - mroczny, trochę fantastyczny śmiech staruszki budził we mnie niepokój. Poczułam się nieswojo, kiedy 'otworzyła się przed nami'. Ten płaszcz skrywał nie tylko historię i kapitolińską przeszłosć, ale i najwyraźniej wiele sekretów. Lis najwyraźniej bez wahania stwierdziła, że nie potrzebuje pomocy od nieznajomej staruszki. - Ja się do Dwunastki nie wybieram jeszcze. A i nie potrzebuję żadnego badzie... - Lis przerwała na chwilę. Było to niepodobne do niej - Weź te towary stąd, bo wpędzisz w kłopoty nas i siebie. Nie widzisz, że tu aż się roi od psów? - trafna uwaga. Gdy dziewczyna mówiła rozejrzałam się po płaszczu. Nie chciałam marnować jakiejkolwiek okazji, jednak nie widziałam nic nadzwyczaj użytecznego pośród rzeczy rzekomej znajomej Snowa. Ciekawe, gdzie on w ogóle jest. Skrajnie założyłam, że wszystkie pudełka staruszki mogą być wybrakowane lub puste, zwłaszcza te pogięte. Nie miałam też gwarancji na to, że dostanę działającą zapalniczkę. Scyzoryki mogły być wytępione, nóż podobnie. Żadna z tych rzeczy nie wydawała mi się ani potrzebna, ani Najbardziej zaciekawił mnie tajemniczy proszek. Właśnie to, że nie wiedziałam, co to za substancja, kazało mi po niego sięgnąć. A może ty wcale nie jesteś kimś od Snowa, tylko wzięłaś trochę tego? - Co chcesz za zapalniczkę? - rzuciłam szybko, bez myślenia. Niemal poczułam jak Lis jest zawiedziona moją nierozwagą, dookoła pełno Strażników. Nie chciałam nic kupować od staruszki, ale chciałam usłyszeć cenę. Przecież to nic nie kosztuje i nas nie naraża - Polecam zakryć płaszcz, bo się Pani przeziębi. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Pon Lip 06, 2015 8:35 pm | |
| Staruszka patrzyła na Lisbeth z mieszanką rozbawienia i lekkiego znużenia, jakby Glasgow nie była pierwszą osobą, która usiłowała wmówić kobiecie, że dawniej tylko nielicznym żyło się jak w bajce. Jednocześnie dworcowa handlarka wciąż czujnie rozglądała się na boki w obawie przed Strażnikami Pokoju. Być może było to nieco groteskowe porównanie, ale przypominała starego lisa wypatrującego zdobyczy. Choć z całą pewnością sporo ryzykowała, nie okazywała ani strachu, ani napiętych nerwów. Wiele wskazywało na to, że kobieta musiała mieć wprawę w swoim "fachu". Dlatego też bardzo szybko spostrzegła tęskne spojrzenie Lisbeth rzucone w stronę paczki papierosów. Przebiegły uśmieszek (w którym kryło się jednak zrozumienie) wypłynął na twarz staruszki. Sękatą dłonią sięgnęła w stronę papierosów, udając, że poprawia wystające z niewielkiej kieszeni opakowanie. - Spokojnie - mruknęła pod nosem. - Oni są wbrew pozorom bardzo głupi. Adler trzyma ich krótko - tak się starają dopiąć wszystko na ostatni guzik i nie dopuścić do jakiegokolwiek buntu, że nie zwracają uwagi na jakąś zabiedzoną staruchę, która pokaże czasem co nieco - kobieta ponownie się zaśmiała, po czym zdecydowanym ruchem wyjęła z kieszeni paczkę papierosów i otworzyła ją. Choć opakowanie pogniotło się trochę, towar nie był w żaden sposób wybrakowany. - Widziałam, że ci się spodobały. Nic dziwnego, mam je od sprawdzonego człowieka. Kobieta wyjęła z paczki jednego papierosa i rzuciła go Lisbeth. Po słowach Noelle zamilka na trochę, najwidoczniej nad czymś się zastanawiając. - Umówmy się tak, moje drogie - zwróciła się do Rhodes. - Jeżeli twoja przyjaciółka kupi ode mnie papierosy, dam ci zapalniczkę za darmo, ale przyjmę za nie tylko scyzoryk albo leki przeciwbólowe. Mam dzisiaj dobry dzień, korzystajcie z tego. Staruszka spojrzała wyczekująco na Lisbeth. |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : Muzyk Przy sobie : paczka zapałek, latarka z wytrzymałą baterią, scyzoryk wielofunkcyjny, kastety, apteczka, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : Brak Obrażenia : Brak
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Wto Lip 14, 2015 8:23 pm | |
| Lisbeth naprawdę nie chciała od nikogo litości. Co ona by jej dała? Nic a nic. Mówiła Noelle o tym wszystkim, co leżało jej na sercu, bo po prostu czuła potrzebę wygadania się komuś. Nie miała w Getcie tak naprawdę nikogo, żadnej przyjaciółki ani nic. Jak tak teraz na to spojrzeć to Rhodes, nie licząc oczywiście Jamiego, była jedną z bliższych Glasgow osób. Mimo, że na pozór, były sobie zupełnie obce. Echo zawsze podchodziła do życia z pewną nutką ironii i nie byłaby sobą, gdyby nie skomentowała tego metafory o życiu na swój sposób. Nie oczekiwała od Noelle tego, że będzie próbowała jej jakoś pomóc, uratować od tego wszystkiego. W dzisiejszych czasach każdy próbował martwić się o własny tyłek, nie przejmując się zupełnie innymi. Lisbeth nie uważała też kobiety za kogoś zbędnego na tym świecie. Miała swoją wartość, pewien bagaż doświadczeń. Nigdy nie wiadomo, czy się on nie przyda. Rhodes musiała znać swoją wartość, wiedzieć, że jest osobą wartościową. Lis, mimo że nie przepadała za Kapitolczynkami, szanowała Noelle i była wdzięczna za udzielone rady i tak dalej. Zasady dobrego wychowanie nie obowiązywały w takim miejscu jak Getto. Tutaj mężczyzna nie przepuszczał kobiety w drzwiach. Nie było szacunku do starszej osoby. Nawet jak ktoś próbował przenieść zasady z poprzedniego życia, to pewnie się na tym przejechał. Lisbeth widziała po sobie, że była w stanie wykorzystać każdą okazję, by komuś coś zwinąć. I nie miała nawet za to wyrzutów sumienia. Albo ona, albo ktoś inny. Selekcja naturalna i te sprawy. – Od sprawdzonego człowieka pani mówi? – Spojrzała na staruszkę, widocznie nie ufając jej. Wolała chyba nie wiedzieć, kim ten gość był. Lisbeth też miała swoich dostawców, którzy jednak ostatnio gdzieś się zapadli, przez co miała „mały” deficyt fajek. Echo złapała fajkę i spojrzała na nią z każdej strony. Nie była ani przemoczona, ani uszkodzona w żadnym miejscu. Aż korciło dziewczynę, by ją teraz zapalić, ale nie dała się tak łatwo sprowokować. Słysząc cenę, uśmiechnęła się pod nosem. Co za starucha! – Noelle, zależy Ci na tej zapalniczce? – zapytała kobiety. Jak będzie ją chciała, to Lisbeth się skusi i wymieni swój scyzoryk na te fajki. Leków przeciwbólowych nigdy nie odda, były zbyt cenne dla niej. Zwłaszcza, że ma wiecznie chorego nastolatka na utrzymaniu. |
| | | Wiek : 39 Zawód : Szarpidructwo w Violatorze Przy sobie : latarka, wybrakowana wędka Obrażenia : Bez ucha, wychudzona i mizerna
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Czw Lip 23, 2015 12:52 pm | |
| Nie podobało mi się spojrzenie Echo w kierunku fajek. Wolałabym, aby nie pozostawała w nałogu w tak trudnych czasach. Może dostanie tę paczkę, ale co z następną? Nie jestem jej matką. Nawet jeśli jest jeszcze młoda, to jest dorosła, odpowiedzialnie decyduje sama za siebie. Poza tym, pewnie jej temperament też sprawiłby, że zrobiłaby, co by chciała. Nie możesz ocalić wszystkich, Noelle. - Oni są wbrew pozorom bardzo głupi. Adler trzyma ich krótko - tak się starają dopiąć wszystko na ostatni guzik i nie dopuścić do jakiegokolwiek buntu, że nie zwracają uwagi na jakąś zabiedzoną staruchę, która pokaże czasem co nieco. Nie poczułam się ani trochę bezpieczniej, przystępując do transakcji po słowach staruszki. Zależało mi jedynie na szansach przetrwania poza Kwartałem, chciałam mieć cokolwiek. Przewidziałam sytuację rewizji w Dwunastce. Miałam nadzieję, że jeśli do tego dojdzie, zabiorą mi latarkę i ewentualnie wędkę, ale coś tak małego jak zapalniczka zawsze mogłam schować. Mogłabym także podjąć próbę ucieczki z pociągu. Ogień z pewnością z powrotem przyda mi się na ziemiach niczyich. Wrócę do punktu wyjścia, tam, gdzie wszystko się zaczęło. Ale tym razem nie dam się złapać w pułapkę. - Widziałam, że ci się spodobały. Nic dziwnego, mam je od sprawdzonego człowieka. Trochę uspokoił mnie fakt, że niektóre towary kobiety były w pełnym składzie. Jednak zaniepokoiła mnie gra, którą staruszka prowadziła z Lis. Wykorzystywała potrzeby nas obojga. - Umówmy się tak, moje drogie - handlarka przeniosła swoje przebiegłe spojrzenie na mnie. Poczułam, że to już zależy ode mnie - Jeżeli twoja przyjaciółka kupi ode mnie papierosy, dam ci zapalniczkę za darmo, ale przyjmę za nie tylko scyzoryk albo leki przeciwbólowe. Mam dzisiaj dobry dzień, korzystajcie z tego - Co to ma być, jakiś Happy Meal? Może jeszcze frytki do tego? Aż się przestraszyłam, co chciałaby za swój płaszcz. Albo za ten proszek. Staruszka spojrzała ponownie na Lis. Pewnie była dumna z takiej oferty. Daje nam dwa śmiecie za scyzoryk. Nie chciałam, by ta transakcja była wymuszona na nas, postanowiłam przemyśleć to chwilkę. Założyłam, że Echo ma scyzoryk lub leki. Obie wymienione rzeczy są oczywiście bardzo cenne, ale prawdopodobnie prędzej czy później Lis straci te rzeczy, jeśli zabiorą ją do Dwunastki. Scyzoryk przyda jej się tylko do obrony. - Od sprawdzonego człowieka pani mówi? - jak zwykle, podejrzliwa Lis. Jednak zmartwiło mnie to, że wzięła tę ofertę pod uwagę. Zaczęła poddawać się nałogowi. Ten testowy papieros chyba wystarczył, żeby ją złamać - Noelle, zależy Ci na tej zapalniczce? - w tym pytaniu była cicha nuta 'YOLO'. Nadal jednak nie mogłam się zdecydować. Jeśli Lis odda scyzoryk, nie będzie mieć nic do obrony ani cięcia przedmiotów w KOLCu. Jeśli odda leki, prawdopodobnie będzie mieć problemy z dzieciakiem. Ale muszę też myśleć o sobie. - Pewnie tak bardzo, jak Tobie na papierosach - rzuciłam niepewnie. Tym razem chciałam zatroszczyć się o Lis. Scyzoryk był jej potrzebny, a fajki tylko ciągnęły ją na dno. Nie mogłabym jej tego zrobić. Ale pamiętałam, że to jej życie. Że jest dorosła. - Jeśli przeze mnie masz oddać tak przydatną rzecz za paczkę gówna, to nie chcę tej zapalniczki. Ale ufam temu, co wybierzesz, i zaakceptuję to - rzuciłam. Tak naprawdę żaden z wyborów nie jest dobry ani zły. Chodzi tylko o to, żeby później tego nie żałować. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Pią Lip 24, 2015 5:36 pm | |
| Najwidoczniej Strażnicy nie byli tak głupi, jak przed chwilą określiła to staruszka. Dwóch z nich upewniało się właśnie, że wszyscy wyznaczeni ludzie bez przeszkód i zbędnego zamętu wędrowali do przedziałów. Pociąg miał ruszać już niebawem, a oni nie mogli pozwolić sobie na opóźnienia. - Hej, co tu się dzieje? - zapytał wyższy z nich, kierując swoje kroki w stronę Noelle, Lisbeth i ich nowej znajomej - Nie umiecie same trafić na miejsca? W takim razie Wam pomożemy. Staruszka natychmiast otuliła się płaszczem i zrobiła potulną minę, odwracając się w kierunku mundurowych. A ci najwyraźniej ją rozpoznali, by tylko uśmiechnęli się pod nosem i spojrzeli na siebie wymownie. - Zmykaj, babciu - rzucił jeden z nich, wskazując skinieniem na wyjście z dworca, a kobiecina posłuchała go natychmiast i zaczęła się oddalać. Najwidoczniej cała trójka była sobie znajoma, a handlarka nie miała ponieść żadnych konsekwencji swoich działań. Noelle i Lisbeth nie miały tego szczęścia - gdy tylko Strażnicy pojawili się tuż przy nich, obie zostały mocno złapane za przedramiona, a mężczyźni zaczęli prowadzić je w stronę pociągów. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Dworzec kolejowy Sro Sie 19, 2015 9:05 pm | |
| Dwie młode kobiety, choćby nawet stawiały opór, nie były w stanie poradzić sobie ze Strażnikami, głuchymi na wszelkie ewentualne tłumaczenia i zapewnienia. Skoro znajdowały się o tej porze na dworcu, na pewno czekały na transport do Dwunastki. Na nic zdały się tłumaczenia, błagania i próby ucieczki - Lisbeth i Noelle zostały doprowadzone do pociągu, a Strażnicy dopilnowali, by szybko znalazły się w przedziale podwyższonego ryzyka. Ktoś miał mieć na nie oko podczas trwania podróży, na wypadek, gdyby próbowały ucieczki lub innych niebezpiecznych zagrań. I tak oto w drogę wyruszył kolejny transport ludności z getta, zaplanowany jako ostatni w tym roku.
Termin nieobecności minął z nawiązką, dlatego oficjalnie kończę rozgrywkę, a obie Panie trafiają do Dwunastki. W razie pytań lub wątpliwości proszę kontaktować się przez PW.
|
| | |
| Temat: Re: Dworzec kolejowy | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|