|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 23 Zawód : Doradca ds. Transportu Przy sobie : papierosy, zapałki, pistolet, zezwolenie na broń, udana ucieczka, przepustka do KOLCa Obrażenia : rak skóry, łysa, nie ma oka
| Temat: Taras widokowy Wto Maj 28, 2013 8:02 pm | |
| *** Wyposażony w basen, jeszcze nie wiem po co. |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Taras widokowy Nie Cze 02, 2013 1:15 am | |
| //Sala bankietowa
Było cicho. Co prawda delikatne podmuchy wiatru szalały wśród rozłożystych konarów pojedynczych drzew – aż dziwne, że tu, w centrum, jeszcze pojedyncze, czczone i ogłoszone pomnikami okazy miały szansę się ostać – jednak przez zimową aurę grube gałęzie pozbawione były liści, co dodatkowo redukowało ewentualne dźwięki w postaci ich szumienia. W moim świecie, na tarasie odgrodzonym od innych co prawda lichymi, ale wciąż drzwiami, nie było miejsca na okrzyki, światła, intensywność czy śpiewy, mające swoje źródło w środku budynku i dochodzące do mnie lekko przytłumione. Oparłem się przodem o barierkę, znów chowając dłoń w kieszeni. Poszukiwania zapalniczki zakończyły się fiaskiem, zmuszony byłem więc do użycia zapałek, które jakimś cudem znalazły się w marynarce tuż obok niezaczętej jeszcze paczki papierosów, noszonej na wszelki wypadek, jako środek służący do zabijania stresu, zostawiony na czarną godzinę. Zapaliłem zapałkę i osłoniłem jej ogień przed otoczeniem, przytykając tylko do końcówki papierosa. Po krótkiej walce, podkreślonej cichym przekleństwem, w końcu z moich ust wydobył się dym. Odetchnąłem głęboko. Mróz szczypał mnie w policzki, nos i uszy, najpewniej – jak zawsze przy takiej pogodzie – mocno zaczerwienionych i kontrastujących z bladą skórą. Przyjrzałem się majaczącym w oddali konturom budynków, zniekształconych przez leżące na nich warstwy śniegu. Tańczące w kryształkach lodu promienie słoneczne wytwarzały jakąś dziwną poświatę, na swój sposób przypominającą mi aurę towarzyszącą kroczącej w stronę ołtarza Reiven. Zmrużyłem oczy, ponownie zaciągając się papierosem i rozkoszując dymem rozchodzącym po płucach. |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: Taras widokowy Nie Cze 02, 2013 6:32 am | |
| /wreszcie pierwszyzna :miłość:
W środku Johanny nie gasła dziwaczna, nieco irytująca ekscytacja. Dowodziło to faktu, że to nie sama ceremonia czy wszelkie estetyczne wrażenia budowały owo napięcie, że to nie drżącego tak, wypowiedzianego przez parę młodą oczekiwała. Każdy kto ją zna, nawet tylko pobieżnie i przypadkowo, przyznałby, że podobnym uniesieniom się nie poddaje i jak bardzo to nie leży w jej naturze. Tym razem jednak nie chodziło nawet o wkomponowany w ceremonię pakiet ulubionych rozrywek ślubnych, które dodawały tego typu imprezom co najmniej kilka punktów w skali rozrywkowej. Bo tego dnia Jo nie liczyła na wyborne trunki, porywającą muzykę czy szeroki wachlarz gastronomicznych cudów nie z tego świata, na późno zapadający zmrok i wcześnie upojonych mężczyzn. Czasem zaskakująco wcześnie. Obecności tych i paru innych elementów tego wieczora była pewna - w końcu to ślub Michaela. Właśnie, Michael. To jego - nikogo i nic innego - pragnęła zobaczyć tak bardzo, że przemogła wstręt do atmosfery, panującej na podobnych spędach i przybyła na bankietowe piętro ośrodka szkoleniowego. - Trochę obawiałam się, że mnie nie wpuszczą, że sprawdzą wiarygodność zaproszenia, bo przecież niespodzianka nie wyszłaby zupełnie - wypaliła, oplótłszy rękę wokół ramienia Dominica, którego wyhaczyła jakimś cudem w tłumie głównie nieznanych (bądź nielubianych - Chantelle w tej swojej chabrowej kiecce aż raziła w oczy!) jej osób. Chwilę zajęło jej dotarcie z krańca sali bankietowej tutaj, na taras: powodowała to gęstość tłumu rozświergolonych Zachwyconych-Panną-Młodą i Wzruszonych-Posrebrzaną-Zastawą, lawirowała jednak zręcznie pomiędzy pomniejszymi grupkami ludzi, z których, jak zauważyła, niemało wciąż ocierało wilgotne oczy. Teraz - w końcu - stała przy boku miłej jej osoby. - Zaryzykować jednak musiałam i opłaciło mi się bo nie dość, że... to - uchwyciła w locie od przechodzącego za nimi, szczękającego zębami kelnera kieliszek o zbyt dużej średnicy, by mógł zawierać szampan - to jeszcze widzę cię tak świetnie prezentującego się, Nick. No no no... - zacmokała z aprobatą, po raz czwarty lustrując garnitur mężczyzny. Uśmiechnęła się do niego szeroko przy okazji, mając w głowie strzęp wyobrażenia, w którym Terrain dyryguje pełnym personelem, mającym wygrzebać z czeluści salonu firmowego najporządniejsze wdzianko na tę okazję. |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Taras widokowy Nie Cze 02, 2013 9:35 am | |
| Przeraża mnie godzina, o której dodałaś posta.
Johanna. Jedna z naprawdę niewielu osób, których obecność nie miała być dla mnie czymś godnym prychnięcia czy teatralnego przewrócenia oczami. Zaciągnąłem się po raz kolejny papierosem, po czym wysłałem jej uśmiech. Pomyślałby ktoś, że to nic szczególnego – w końcu przez całą ceremonię szczerzyłem zęby na prawo i na lewo, ba, serdecznie wykrzywiłem twarz nawet w stronę Reiven. Jednak ten uśmiech, delikatny i całkowicie niewymuszony, który sam nagle wpłynął na moje usta, był pierwszym dzisiaj całkowicie szczerym. - Tobie miałoby nie wyjść, mistrzyni wszystkiego, co złe? – uniosłem brwi w geście przekarykaturyzowanego zdziwienia. - Nie martw się, wszyscy są zbyt zajęci hucznym obchodzeniem zaślubin młodej pary, żeby przejmować się takimi drobiazgami. Pozwoliłem jej otoczyć rękę wokół mojego ramienia, w końcu kto by pogardził dodatkowym trzydzieści sześć i sześć, skoro było tak zimno? Po raz kolejny przyłożyłem papierosa do ust, ostatecznie mocno wciągając powietrze. Chwilę później, zupełnie jak wczoraj, mogłem już obserwować wirujący lot papierosa z tarasu, byłem jednak zbyt zajęty wpatrywaniem się w Jo. - Powtórz to jeszcze raz, ale teraz zwróć uwagę na to, jak naprawdę wyglądam. Ale jestem po bezsennej nocy, nie wymagaj ode mnie zbyt wiele – zaśmiałem się, jednak ostatni raz, bo zaraz po tym z mojej twarzy zniknęły wszelkie oznaki chwilę wcześniej goszczącego na niej rozradowania. - Ty też ślicznie wyglądasz – dodałem nagle.
|
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: Taras widokowy Nie Cze 02, 2013 10:04 am | |
| Jo przyjęła bezdyskusyjny komplement godnie i iście po królewsku - uprzejmym skinięciem głowy, pełnym samozadowolenia. Oczywiście ten pierwszy komplement. Wzmiankę o jej zewnętrznej prezencji przyjęła raczej jako mającą charakter informacyjny. Dominic raczej sprawiał jej przyjemność, mówiąc rzeczowo i szczerze więc uwierzyła, zerknąwszy wcześniej w dół, na swą czarną sukienkę. Uśmiechnęłaby się szeroko, gdyby... gdyby zwykła się uśmiechać częściej niż raz na dobę. W szczególnych przypadkach i według optymistycznej wersji. Więcej uwagi przykuła do szczególnych słów Nicka, tak nickowych, że aż westchnęła, niekoniecznie z irytacją. Prędzej smutną akceptacją. - Tak podejrzewałam, że nie będzie ci tu za wesolutko. Emanujesz radością jak stajenny, którego koń obsrał z impetem - przyznała, wzruszając ramionami i opatulając się szczelniej sweterkiem. Pożałowała, że nie pociągnęła go za rękaw do środka, gdzie mogli uzupełnić zarówno żołądki jak i potrzebę komentowania wieczorowych kreacji i niespodziewanych znajomości, zamiast przepychać się tu, na zimno i wicher. - Tylko wiesz, jesteś drużbą. Współczuję mocno, bo nie sądzę, żeby uszło ci na sucho jawne umartwianie się, drogi Schopenhauerze - przyznała tonem przyjacielskiej porady, świadoma że misja przywracania go na drogę beztroskiej obojętności jest niekończącą się opowieścią. - Argument o nieprzespanej nocy nie przejdzie. Zwłaszcza u mnie. Właśnie, dlaczego nieprzespanej? - uniosła pytająco brew, wychylając duszkiem wytrawną zawartość kieliszka na wysokiej szyjce. |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Taras widokowy Nie Cze 02, 2013 10:29 am | |
| - Wiesz, wszystko zależy od upodobań stajennego. Jeśli są gówniane, to być może człek byłby zadowolony z obrotu spraw - mruknąłem. Zauważyłem, że Johanna próbuje się ogrzać, opatulając narzutką. Po chwili wahania objąłem ją szczelniej ramieniem, bo chociaż mi samemu nie było ani trochę cieplej niż Jo, wspólnymi siłami może mogliśmy doprowadzić nasze organizmy do normalnych temperatur. Większą kulturą i finezją wykazałbym się, zabierając kobietę do środka, albo chociaż dzieląc się marynarką, ale odsunąłem to w czasie. Nie spieszyło mi się, broń boże, z powrotem na wesele. Atmosfera sztucznych i niesztucznych uśmiechów, głośnej muzyki i zewsząd rozlegających się radosnych parsknięć i westchnień nie była czymś, za czym całym sercem i duszą tęskniłem, marząc o chwili, w której znów mógłbym się z nią zetknąć. Miałem ochotę zacytować depresyjnym tonem jakieś słowa Schopenhauera, ale nie przyszły mi na myśl żadne pasujące do tej chwili. Przemilczałem więc tę uwagę, żałując, że pozbyłem się tak mile widzianego w tej chwili papierosa. - Pracowałem – uciąłem temat. - Ale mniejsza, wracamy do środka? Nie mam serca dłużej trzymać cię na mrozie.
Ostatnio zmieniony przez Dominic Terrain dnia Nie Cze 02, 2013 11:53 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: Taras widokowy Nie Cze 02, 2013 10:51 am | |
| No i masz babo placek (niekoniecznie koński). Całe gruntownie przygotowane i ściśle przestrzegane postanowienie nieprzekraczania limitu uśmiechowego w poszczególnych jednostkach czasu poszło w łeb. Dominic odparował celnie i strategicznie - Jo parsknęła, rada wielce że zdążyła uprzednio przełknąć alkohol. W przeciwnym wypadku z Nicka uczyniłaby rzadki okaz nakrapianego czerwono gościa honorowego. A pewnie humoru by mu tym nie poprawiła w oszałamiającym stopniu. - Ty, powiem ci że kiedy dryfujesz w otchłani rozpaczy dowcip ci się wyostrza! - z wdzięcznością przyjęła opatulające ramię (?) i przysunęła się, manewrując by było im najwygodniej. Albo raczej chociaż odrobinę wygodnie. Nieistotne, w tej pizgawicy i tak kończyny drętwiały z zastraszającą prędkością. Lubiła to w ich relacji. Terrain nie starał się być nad wyraz nonszalancki i ofiarny, wiedział że nie musi poświęcać się w ramach dżentelmeństwa, dzięki czemu Jo nie czuła się niezręcznie, ba, poirytowana zbyteczną usłużnością. To było zdrowe i naturalne. Zero gry pozorów i delikatnego kłamstewka w ramach spełniania zasad dobrego wizerunku i praw społecznej koegzystencji. Ech, widocznie do czasu. Wysuniętą propozycję skomentowała oszczędnym i błyskawicznym zaprzeczającym ruchem głowy, przytrzymując Dominica mocniej przy sobie. - Ja z kolei nie mam serca by skracać ci chwilę wytchnienia - ucięła dyskusję. - Jeszcze się nacieszymy weselichem. Będę musiała dorwać Mike'a! - dodała z nieskrywaną ekscytacją. - Nie widziałam go... rety, nawet nie wiedziałam, że planuje ślub z Reiven. Czyli bardzo długo - dodała z emfazą. |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Taras widokowy Nie Cze 02, 2013 11:49 am | |
| Parskająca śmiechem Jo poprawiła mi nastrój, nie taki zresztą paskudny, jak kobieta myślała. Człowiek bywa nieszczególnie zadowolony z życia, kiedy jest głodny, samotny lub zmęczony, a mi po prostu dokuczało to ostatnie. Zresztą miałem nadzieję, że Johanna zdecydowanie przesadza, kiedy wyrzuca z siebie kolejną docinkę dotyczącą mojego pesymistycznego i obożejakjacierpiącego podejścia do życia. Może i nie emanowałem w tamtej chwili radością, ale bywało gorzej. Prawda? - Przynajmniej to wszystko ma jakiś plus – podsumowałem krótko. - Ale nie martw się, będzie tylko gorzej. Mój nastrój pogarsza się z każdą chwilą, pesymizm wyciąga po mnie swoje obślizgłe i długie ręce… nie bój się, Jo, żartuję! – rzuciłem szybko, w ramach zapobiegania dłużącym się wykładom na temat mojego idiotyzmu i męczeństwa. Jednego nie można było najdroższej Mason zarzucić – żeby osiągnąć swój cel, potrafiła człowieka (czytaj: mnie) zamęczyć niemal na śmierć; w tym przypadku jej planami było nawrócenie mnie na radosną i beztroską stronę życia. W innej sytuacji udałbym, że ją słucham, puścił uwagi mimo uszu i ruszył dalej, ale tego dnia wszystko przebiegało inaczej niż zwykle. Wolałem nie myśleć, co jeszcze stanie się na tym weselu - nie ma co ukrywać, że zakrapianym alkoholem - kiedy kieliszki pójdą w ruch, przełamując naturalną ludzką nieśmiałość. - To jeszcze nie jest oznaką niczego. Do niedawna też nie wiedziałem, że planują ceremonię. Może inaczej: do niedawna nie wiedziałem, że się ku sobie mają. To znaczy… jasne, znali się od zawsze, ale coś głębszego pojawiło się między nimi parę miesięcy temu. Zawahałem się. - Chyba. Nie rozmawiałem z nimi na ten temat. I ponownie w mojej wypowiedzi było coś, co musiałem sprostować. - Prawie w ogóle z nimi nie rozmawiałem. Zmarszczyłem brwi. - Cholera, to nie ma sensu, co ja robię na tym ślubie jako świadek? - zapytałem bardziej sam siebie, niż Johannę. Potrząsnąłem głową. - A ja z kolei muszę poszukać Charlesa, bo miał tu być, ale gdzieś się schował - mruknąłem, nawiązując do wcześniejszych słów Jo. |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: Taras widokowy Nie Cze 02, 2013 12:34 pm | |
| Jo nie bała się, Jo wyczuła żartobliwy ton. Uwierzyła. Po prostu nie mogła sobie oszczędzić tej nieomal rytualnej wiązanki - bynajmniej wulgarnej - dotyczącej nastrojowych tendencji Nicka. To nieodłączny element ich znajomości a - jak głosi starokapitolskie porzekadło - nie łam tradycji albowiem los ci w tyłek. A Johanna nie mogła sobie pozwolić na los w tyłku. Dlatego ponownie poczęstowała się winem, wciskając kieliszek również w dłoń chłopaka. Tą, której nie zaciskał na jej ramieniu. Bezceremonialnie taksowała go wzrokiem, zastanawiając się intensywnie nad jego słowami. Rzadko kiedy analizowała relacje innych i Dominic nie jest w tym przypadku wyjątkiem. Nie chodzi o drastyczny brak zainteresowania, przecież orientowała się mniej więcej o ogólnym zarysie, historii i wypadkach, które zachodziły pomiędzy konkretnymi osobami. Wyznawała tę złotą zasadę, by nigdy nie ignorować świadomie źródła pożytecznych informacji. Chociaż takie spojrzenie niekoniecznie dotyczy osób bliskich Johannie tak, jak Dominic. Jego przygaszenie jednak nie sprawiało, że wnioski są łatwiejsze do wysunięcia. Ktoś mniej wprawiony w boju mógłby mieć spore trudności z przedarciem się przez obronnie stosowaną zasłonę dymną. - Napijmy się - zakomenderowała szybko, obiecując sobie, że przy najbliżej nadarzającej się okazji zwróci uwagę na tajemniczą relację Dominic-para młoda. - Przyda ci się przed uroczystym toastem - przypomniała żałobnym, nieco uszczypliwym tonem, jednocześnie mając nadzieję, że właśnie dowodzi że rzeczywiście "może być jeszcze gorzej. Stuknęła symbolicznie swoim kieliszkiem o ten nickowy i upiła łyk. Tym razem słodszy, przyjemniejszy. Zalatujący granatem i maliną. - Nietrudno się tu schować - podjęła po chwili milczenia zmienionym tonem, ściągając brwi w konsternacji. - I nietrudno dostać. Nawet gościom ewidentnie i politycznie niepożądanym - charakterystyczna dla Jo tendencja do węszenia podstępu wygrała z ewentualnym przystosowaniem nastroju do weselnej atmosfery bo... umówmy się, niewiele osób na przestrzeni całego piętra bankietowego mogło czuć się bezpiecznie. |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Taras widokowy Nie Cze 02, 2013 2:59 pm | |
| Jęknąłem cicho, czując pod niemal zmrożonymi palcami szkło kieliszka, względnie chłodne, jednak dla mnie przyjemnie ciepłe. Jedynym pocieszeniem mógł być fakt, że alkohol rozgrzewa. Co będę ukrywać – wciąż stroniłem od napojów procentowych tak mocno, jak parę miesięcy wcześniej. Nie umiałem jednak też odmówić, więc po szybkim stuknięciu uniosłem kieliszek do ust i upiłem łyk, wcześniej mrucząc coś na kształt „kiedyś wpędzisz mnie do grobu”. Zupełnie jakby jedna lampka miała spowodować u mnie ścięcie się białka w organizmie, wypadnięcie wszelkich włosów, zębów czy coś równie zarazem abstrakcyjnego jak i przerażającego. - Sugerujesz, że muszę być nietrzeźwy, żeby bąknąć jakieś życzenia i nie zwariować? Może masz rację. Szczególnie, że mam jakieś dziwne przeczucie, że dziś stanie się coś złego – powiedziałem, jednak ostatnie słowa, zniekształcone, zginęły gdzieś w szkle. - Jezu, musiałaś mi przypominać? Znowu zmrużyłem oczy, przyglądając płynowi kołyszącemu w kieliszku razem z każdym moim ruchem dłoni. Zdawało mi się, że lada chwila (ba, na moich oczach) zamarznie. Gdy wychodziłem z domu, termometr leniwie wskazywał przerażającą kreskę mówiącą o tym, że na dworze panuje zaledwie minus osiemnaście stopni Celsjusza. Minus. Osiemnaście. A my z Johanną staliśmy wtuleni w siebie na jakimś pieprzonym tarasie, ubrani w wyjściowe, nieszczególnie ciepłe rzeczy. Westchnąłem na słowa Jo. - I mówisz, że to ja jestem ten pesymistyczny? – Moją twarz rozjaśnił uśmiech, tylko po to, aby za chwilę znowu zgasnąć. - Teraz wszyscy zbytnio się cieszą, aby przejmować się takimi rzeczami. Miejmy nadzieję, że nic złego się w tym czasie nie stanie. Mówiąc to, obdarzyłem Mason poważnym spojrzeniem, ale zaraz – wydawałoby się, że bez powodu – parsknąłem znów śmiechem. - Masz cały czerwony nos, Rudolfie. Zaraz idziemy do środka. I nie marudź. Tam też możemy się upić. |
| | | Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
| Temat: Re: Taras widokowy Nie Cze 02, 2013 3:51 pm | |
| Niewinnie wzruszając ramionami Johanna potwierdziła przypuszczenia Nicka, jakoby nie zdołał czynić honorów świadka w stanie absolutnej trzeźwości. Aspołeczność - delikatnie rzecz ujmując - która ostatnio się go imała raczej nie sprzyjała publicznym wystąpieniom, jakim z pewnością pierwszy toast był. Pierwszy oficjalny toast - dodała w myśli Jo, powoli sącząc słodki alkohol. Ze stoickim spokojem wysłuchała dalszych słów Nicka, nie biorąc za bardzo do siebie przebąkanego pod nosem czegoś co dotyczyło przeczucia, czegoś złego i pesymizmu. To takie w jego stylu. Zaniepokojona byłaby równie mocno, gdyby ktoś w tej chwili wparował w skafandrze zimowym i otrzepując czapkę wydyszał, że orety śnieg pada. - Tak, ty jesteś pesymistą, którego życiowa ideologia udzieliła się mnie. Pod postacią realizmu - sprostowała łaskawie, nie przyjmując innej wersji wydarzeń do siebie. Wiedziała, że Dominic lubi przesadzać, dramatyzować, a logika działania wobec niego nie zawierała w pakiecie głaskania po główce i wielkodusznych prób zrozumienia. Nie tak Johanna planowała mu pomagać. - Wiesz co? Masz rację. Takie gadanie denerwuje i mnie, i ciebie. Wejdziemy do środka, ty ładnie odbębnisz swoje obowiązki, ja potrzymam kciuki żebyś nie zaczął szlochać nad kieliszkiem - uśmiechnęła się parszywie. - Potem postaramy się utopić wszystkie moje i jedną dwudziestą twoich smutków w alkoholu. W międzyczasie znajdziesz Charlesa, ja dorwę w końcu pana młodego i ten przygnębiający nastrój minie - wypuściła ze świstem powietrze, manewrując ciałem tak, by odwrócili się. Oczywiście w ramach urealniania ostatniej propozycji Nicka.
/ sala bankietowa jak sądzę |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Taras widokowy Nie Cze 02, 2013 4:37 pm | |
| Im mocniej wpatrywałem się w kieliszek, tym bardziej zdawało mi się, że tafla alkoholu powoli pokrywała się lodem, nawet jeśli nie było to zbyt możliwe, jako że znajdowała się w ciągłym ruchu. Aby odwrócić swoją uwagę od płatających figle oczu/umysłu/czegokolwiek innego, upiłem kolejny łyk. - Nie ułożyłem sobie toastu. Będę musiał improwizować… i co, jeśli walnę głupotę? – rzuciłem, lekko zaniepokojony, po czym znów zmoczyłem usta w trunku. - Zresztą, nieważne. Moje życie chyba od tego nie zależy. Prawda? Po tym, jak doszedłem do wniosku, że tak naprawdę mówię sam do siebie, nie oczekując nawet odpowiedzi Jo, uciszyłem się w myślach. Tego brakowało, aby jeszcze ona uważała mnie za zupełnego wariata, chociaż z drugiej strony spędziła ze mną tyle czasu, że raczej nie miała o mnie zbyt dobrego mniemania. - Hah, zabawne – mruknąłem ironicznie. - Realizm nie ma nic wspólnego z pesymizmem. Ani z optymizmem, to jak… hm, zupełnie inne czasoprzestrzenie. Ale starczy filozofowania, niska temperatura szkodzi sprawności mojego umysłu. I… szlochać, Jo? Naprawdę masz o mnie aż tak niskie mniemanie? Popatrzyłem na nią z udawanym smutkiem i wyrzutem, jednak nie wydawało mi się, że kobieta nawet się tym przejmie. - Jedną dwudziestą? Jeśli chciałbym utopić jedną dwudziestą moich smutków, musiałbym pić przez tydzień – odparowałem. - I pana młodego możesz poszukać już teraz, ja będę musiał na chwilę cię opuścić i z kimś porozmawiać. Miałem oczywiście na myśli Jasmine, jedyną osobę, której mogłem powiedzieć, gdzie byłem wczoraj wieczorem. Potrzebowałem – że tak to ujmę – alibi, na wszelki wypadek, gdyby Chaz zadawał niewygodne pytania. Ruszyliśmy z Johanną w stronę drzwi prowadzących z powrotem do sali bankietowej, po czym mruknąłem jej do ucha szybkie „zaraz wrócę, uważaj, żeby nikt cię nie zaatakował, realistko”. Już tuż po wejściu do środka buchnęła na mnie fala ciepła wychodząca z ciał wszystkich zgromadzonych ludzi. Rzuciłem ostatni uśmiech w stronę Johanny, aż w końcu zniknąłem w tłumie, wypatrując w nim Jasmine.
//Sala bankietowa Nie martw się, Leo, zaraz do ciebie wrócę! |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Taras widokowy Czw Cze 06, 2013 6:13 pm | |
| // Sala bankietowa
W drodze na taras Sig postanowiła zboczyć z kursu i wzięła po drodze futro, by się nim opatulić i nie zamarznąć na zewnątrz. Miała to szczęście, że pozostały w Ośrodku futra na zimowe dni jak ten. Wzięła łącznie dwa płaszcze. Jeden, by mieć na czym siedzieć, a drugi, by się osłonić. W końcu wyszła na zewnątrz i poczuła kujące zimno na łydkach i stopach. Niedaleko basenu była ławka. Podeszła do niej powoli uważając, by się nie poślizgnąć i nie wywalić przypadkiem. Wolała się nie połamać, bo inaczej byłaby uziemiona, a ostatnimi czasy często wychodziła do lasu. Na polowania. Tak, Sigyn nauczyła się polować i polowała. Strzelała z łuku dostatecznie dobrze, ale najlepiej jej wychodziło podkradanie się do zwierzyny. Chodziła z gracją i lekkością nimfy leśnej. Teraz również szła z gracją jakby tańczyła. W końcu dotarła do ławki. Położyła sobie futro na siedzenie i usiadła wygodnie. Opatuliła się ciepło drugim płaszczem i spojrzała na stopy. Było jej bardzo zimno w nogi. Postanowiła zdjąć szpilki i położyć obok siebie. Po chwili podkurczyła nogi i schowała je pod płaszczem. Tak opatulona siedziała sobie i obserwowała miasto i niebo. Grunt, że nie wiało specjalnie i nie padało. Trochę było tutaj jak na Alasce. Teraz, bo już niedługo śnieg stopnieje, a drzewa puszczą pierwsze liście. Znowu będzie ciepło i słonecznie.
|
| | |
| Temat: Re: Taras widokowy Pią Cze 07, 2013 9:42 am | |
| Była ciemna noc, praktycznie taka przy której nie dało się wytrzymać. Dużo osób pragnęło zostać w domu, ponieważ chłód nieznośnie uderzał o ich łydki. Ale Edvard nie był "Dużo osób" i lubił taką pogodę, może to ze względu, że urodził się w lutym, a nie np. w maju. Tej nocy mężczyzna postanowił się ponownie wymknąć zachowując odpowiedni dystans i nie próbując wpakować się w kłopoty. Jedynym oświetlonym miejscem widocznym z oczu Eda był pobliski taras widokowy. Mogło to wydawać się dziwne, ale ostrożnie i kocią precyzją wszedł na niego chowając się za ścianą. "cyborg" spojrzał na siedzącą na ławce kobietę. Nie chciał jej wystraszyć, ale także wydać się, przecież mogła być z rządu. |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Taras widokowy Pią Cze 07, 2013 1:27 pm | |
| Sigyn natomiast nie była z rządu. Pluła na rząd aktualnie. Dopóki jej bliscy leżą w grobach w ciszy i spokoju dopóty ona będzie robiła swoje. Nie interesowało ją już to, że wokół dzieje się krzywda. Nauczyła się żyć sama i dbać tylko o siebie i bliskich. Wiele razy się przejechała na tych co bliskimi jej nie byli. Wiele razy została zdradzona i porzucona. Teraz... Teraz po prostu wykonywała to co kocha, a potem wracała do siebie, gdzie żyła według własnych zasad bez ingerencji władzy. U nich w aktach widniała jako dr Annelise Harding. Tak było bezpieczniej. Jej dawne karty zostały usunięte zaraz po tym jak ją uwięzili w więzieniu. Na samą myśl o więzieniu zadrżała. Nie lubiła wspominać przeszłości. Daleka przeszłość, kiedy była beztroskim dzieckiem jeszcze była przyjemna, ale potem był głównie strach. Strach przed śmiercią bliskich, strach przed złapaniem, strach przed więzieniem i torturami... Wiele było rodzai strachu i czasem wszystkie na raz atakowały kobietę. Nauczyła się jednak odrzucać strach. Kiedyś się broniła, teraz odrzuca, gdy zaczyna się formować. Czy teraz czegoś się bała? Nie... Nie bała się śmierci, nie bała się utraty bliskich, bo ich już nie miała. Przyjaciół, tych, którzy bawią się właśnie na weselu, wolała nie oszukiwać. Wolała nie przywiązywać się do nich znowu, bo jeśli ich straci to znowu stracić część siebie. Siedziała tak na ławce opatulona futrami i rozmyślając wpatrywała się w jakiś daleki punkt. Nie przeszkadzał jej mróz. Dopóki miała futro to nie było problemu. Gorzej by było, gdyby ktoś pozbawił ją tych dwóch płaszczy... Dziwnie jej się zdawało, że ktoś ją obserwuje, ale nie dała tego po sobie poznać. Nie zadrżała, nie odwróciła się, by spojrzeć kto na nią patrzy. Po prostu siedziała i patrzyła w dal. |
| | |
| Temat: Re: Taras widokowy Pią Cze 07, 2013 3:23 pm | |
| E. Yuri wciąż stojąc za ścianą odliczał do 10. Był po prostu zaniepokojony, ta blizna w postaci porwania i wylosowania go w igrzyskach została w jego umyśle do obecnego momentu i na pewno zostanie jeszcze na kolejne lata. 1.. Serce Edvarda zaczęło bić mocniej, a jabłko Adama zacisnęło się, powodując dziwne uczucie zatkania gardła. Edvard niespokojnie oparł się o ścianę zamykając swoje zdrowe oko. Uderzenia serca czuł nawet w głowie. Jedyna część ciała, która nie drżała ani nawet nie poruszyła się była mechaniczna ręka. 2.. Kropelki potu spadały na ziemię na ziemię i w tym samym momencie zamarzały. Ed jeszcze raz zlustrował swoim zdrowym okiem kobietę, modląc się aby nie było ona z rządu albo co gorsza jakimś najemnikiem. Odmawiając ostatnie "Amen" uspokajał się. 3..4..5..6.. Z kolejnymi sekundami jednak ten sam lęk powracał, lecz ze zdwojoną siłą. Ale co, jeśli ona na bank jest z rządu i pragnie go złapać. Kolejne retrospekcje sprzed kilku lat powracały, próbując wymieszać pozytywne emocje z negatywnymi. Yuri zaczął teraz od głębokich wdechów i wydechów. 7..8..9..10 W końcu lęk minął, odszedł w zapomnienie. Edvard patrzył teraz spokojniej na dziewczynę, ale wciąż ze szczególną ostrożnością. Życie wyuczyło go w nim nawyk nieufania innym, a jedynie tym zaufanym osobom. Żeby jeszcze bardziej się rozluźnić, zaczął patrzyć w jasny blask księżyca. |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Taras widokowy Pią Cze 07, 2013 10:06 pm | |
| Dobra. Tym razem definitywnie czuła, że się ktoś na nią gapi i zaczynała się czuć nieswojo. - Będziesz tak patrzył na mnie z ukrycia, czy podejdziesz? - Zapytała nie odwracając się w stronę Edvarda. Nie. Nie bała się go. Nawet, gdyby miał w planach teraz ją zabić. Może i tylko jedno życie mamy, ale Sigyn już za dużo przeżyła, by chwytać się go za wszelką cenę. Nie miała już dla kogo żyć. Miała dla kogo umierać, ale nie żyć. Siedziała dalej w swojej ulubionej pozycji. Jeżeli podglądacz podejdzie to dobrze. Jeśli jednak nie... To się odwróci i sprawdzi, czy miała zwidy, czy też naprawdę ktoś się na nią gapi. Cisza... Może jej się wydawało, że ktoś ją obserwuje? |
| | |
| Temat: Re: Taras widokowy Pią Cze 07, 2013 10:15 pm | |
| - A czy mogę wierzyć, że rząd nie macza w tym palce, aby mnie znowu wystawić. - Zapytał Edvard wychylając się powoli z ukrycia. Podszedł bliżej do ławki, gdzie siedziała kobieta. Zdrowe oko Edvarda popatrzyło się na białowłosą z zaniepokojeniem. Postanowił jednak zaufać dziewczynie. Mechaniczne oko zlustrowało teraz ogólnie ją oraz ławkę. Odezwał się do niej kolejnym pytaniem: - Proszę mi wybaczyć, ale czy mógłbym się dosiąść? - Krótkie pytanie i zagryzanie wargi. Ed zaczął rozglądać się w innych kierunkach, aby samo patrzenie na Sigyn nie było dla niej krępujące. Oglądał teraz znowu księżyc. który wciąż swoim blaskiem zachwycał Yuri'ego. |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Taras widokowy Pią Cze 07, 2013 10:30 pm | |
| - Rząd? Mam gdzieś rząd... - Powiedziała ze spokojem w głosie. Nie od dziś wiadomo, że Sigyn ma wyjebane za przeproszeniem na rząd. Interesowało ją wyłącznie jej dobro własne, a nie to co dzieje się w KOLCu. Oczywiście żal dzieci, ale ogólnie nie. Gdy Edvard podszedł zlustrowała go wzrokiem. Całkiem przystojny. Nie było trudne rozpoznać, że jedno oko było mechaniczne. W końcu była lekarką i nie takie rzeczy widziała w swoim życiu. Nie jednemu pacjentowi musiała wszczepiać implanty i takie tam. - Owszem. Miejsce wolne - Dodała po chwili widząc jak mężczyzna zagryza wargę niepewnie. - Poza nami raczej nie ma nikogo więcej. Co do rządu to jedna osoba aktualnie jest na sali bankietowej. Spojrzała na księżyc. Był piękny. |
| | |
| Temat: Re: Taras widokowy Pią Cze 07, 2013 10:39 pm | |
| - Dzięki bogom... Już miałem najczarniejsze scenariusze. - Powiedział Es do dziewczyny. Ogólna sytuacja przez kilka lat pobudzała w nim strach i wychodził ze swojego cienia domowego tylko po jedzenie i picie, zaś sama ciemność była dla niego jak przyjaciółka. Dlatego bardzo lubił noce, które były ciemne i łatwo można było się w nich zakochać. Dodatkowo blask księżyca, cudowny blask, który był kochankiem nocy. Edvard tak sobie mówił zawsze, zresztą miał bujną fantazję. Ale teraz skupiał się na teraźniejszości i obecnej chwili. - I oby mnie nie rozpoznała ta osoba. Zresztą, dużo osób mnie myli. Ale rządowi... nigdy. |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Taras widokowy Pią Cze 07, 2013 10:54 pm | |
| - To co robisz w Kapitolu? To nie jest najbezpieczniejsze miejsce na ukrywanie się przed rządem. - Zapytała lekko zdziwiona zachowaniem mężczyzny. Ponownie zaczęła go obserwować. Chyba miał też mechaniczną rękę, ale nie była pewna. Nie widziała zbyt dobrze w ciemności. - Lepiej przebywać teraz w którymś z Dystryktów. Tam rzadko teraz pojawiają się ludzie z rządu. Strażników natomiast już nie ma. - Powiedziała ze spokojem. Noc... Piękna noc, która zakrywała swym czarnym płaszczem cały świat. Sigyn lubiła noc, ale czasem przypominało jej się, że dawniej noc kojarzyła jej się z więzieniem. Później kojarzyła się z łóżkiem szpitalnym, potem z Cato i na końcu... Na końcu noc w schronie w Trzynastce... Mało przyjemne wspomnienia. - Dlaczego? Nie kojarzę pana specjalnie. - Powiedziała przypatrując się Edvardowi. |
| | |
| Temat: Re: Taras widokowy Pią Cze 07, 2013 11:01 pm | |
| Co robię w Kapitolu? Muszę się orientować co się w świecie dzieję. Dlatego początkowo nie podszedłem do ciebie, bo nie chciałem, żeby mnie złapali. Ale zaufałem ci i nie pomyliłem się. - Powiedział do niej uśmiechając się. Skóra przy mechanicznym oku lekko się zmarszczyła, co znaczyło, że jednak oko też jest mechaniczne. Kiedy dziewczyna zapytała dlaczego nie chce widzieć rządowcyh przyłożył rękę do mechanicznego oka, myśląc o czymś. W końcu odpowiedział: - To zbyt wielkie dla mnie wyzwanie. Najgorsze wspomnienie, które chciałbym zapomnieć. Ale zawsze kiedy patrzę w lustro widzę to samo co wczoraj i wspomnienia wracają. |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Taras widokowy Sob Cze 08, 2013 11:52 am | |
| - Siedząc poza Kapitolem również można się orientować co się dzieje. - Odpowiedziała ignorując kompletnie resztę wypowiedzi mężczyzny. Czy jej można zaufać? Nie sądzę. Nie po tym co się z nią działo. Uniosła lekko brwi słuchając kolejnej wypowiedzi młodego człowieka. W sumie wyglądał na młodszego od niej. Hmm... Jakieś kilka lat młodszego. Minimum 5 lat młodszego według niej. Kątem oka zauważyła, że ręka faktycznie jest mechaniczna. Chłopak mówił o wspomnieniach. Natychmiast w głowie Sigyn pojawiły się jej własne, najgorsze wspomnienia z życia. - Czasem zemsta przynosi ukojenie... A czasem lepiej nie przebywać w miejscu skąd pochodzą bolesne wspomnienia. - Powiedziała chłodnym tonem. Dla niej zemsta była rozwiązaniem. Zemściła się na swoim dręczycielu. Chciała się zemścić na byłym prezydencie. Osobiście. Nie wiedziała jednak, czy jeszcze żyje, a nie będzie się mścić na jego krewnych. W szczególności na Jasmine. Jasmine była jego wnuczką, ale Sigyn nie byłaby w stanie zrobić jej krzywdy. Nawet najmniejszej. Tak samo jak nie skrzywdziłaby Chantelle, Reiven, Joffery'ego, Michael'a... Choć dużo się zmieniło to była pewna, że im krzywdy nie zrobi. Nie naumyślnie.
EDIT:
Nagle usłyszała huk dochodzący z sali bankietowej. Sigyn aż poskoczyła. Odwróciła się natychmiast. Światła wokół zgasły. Tylko księżyc oświetlał drogę i... ogień? Tam był ogień! - Pali się! - Z ust Sigyn wyrwały się dwa słowa. Poderwała się na równe nogi zapominając o tym, że nie ma obuwia. Chwyciła za futra i po drodze wzięła szpilki. Pobiegła w stronę sali bankietowej ignorując po pierwsze rozmówcę, a po drugie to, że jej sukienka nieznacznie się podniosła i w tej chwili świeciła pośladkami jak jakaś żarówka.
// sala bankietowa
(popiszemy jeszcze. Obiecuję :)) |
| | | Wiek : 27 lat Zawód : Strażnik w KOLCu
| Temat: Re: Taras widokowy Czw Sie 01, 2013 9:43 pm | |
| /początek
Jeśli ktoś z całego serca nie cierpiał bankietów, był to z pewnością Alec. Wcale nie chciał tu być, a wręcz przeciwnie - starał się znaleźć każdą możliwą wymówkę, aby nie przyjść. W końcu był strażnikiem w KOLCu, a osoby takie jak on raczej nie powinny mieć wstępu do tych bardziej elitarnych miejsc. Niestety, nie dotyczyło to do końca jego rodziny, która dzięki swoim zasługom została wyróżniona do rangi tych ważniejszych. Gdyby nie to, nawet przez głowę by mu nie przyszło, żeby tutaj przyjść. Niestety, trzy dni wolnego i bardzo uparta matka zrobiły swoje. Kobieta zwyczajnie nie potrafiła zrozumieć, że były o wiele ważniejsze sprawy niż chadzanie na tak bzdurne okazje jak bankiet. A jednak, był tutaj, ubrany w niewygodny garnitur, w niewygodnych butach, z fryzurą na specjalne okazje i miną cierpiętnika, co jakiś czas tylko rzucając wymuszone uśmieszki pod wpływem czujnego wzroku jego matki. Nie myślał nawet, że mógłby tak bardzo wrócić do KOLCa jak w tym momencie. Tam przynajmniej miał co robić i wydawał się być o wiele bardziej pożyteczny, niżeli był tutaj, męcząc się wśród ludzi których nie znał i którym nie ufał. Postanowił więc przewietrzyć się choć przez chwilę i biorąc kieliszek szampana, udał się na taras. Na razie zresztą pusty. Odetchnął głęboko i upił łyk musującego płynu. Był dobry, to musiał przyznać, ale on osobiście wolał coś mocniejszego, o mniej wyrafinowanym, a bardziej pożądanym smaku. To samo, co też od czasu do czasu zdarzało mu się przemycać do samego KOLCa. Zabawne, nieprawdaż? Jeszcze niedawno wierzył w tą całą genialną wizję wyswobodzenia się spod rządów Snowa, przejęcie władzy przez Coin. A teraz? Wolałby nigdy nie znaleźć się w tej sytuacji. Z jednych igrzysk w kolejne, cóż to była za zmiana? Zamykanie ludzi w gettach? Jaki to miało sens? Najgorsze było jednak to, że on sam się do tego przyczynił. No i to, że dalej nie miał pojęcia gdzie jest Ashe i co się z nią stało. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Taras widokowy Sob Sie 03, 2013 8:30 pm | |
| | bilokacja
Chociaż głowa wciąż ją pobolewała, nie mogła odpuścić takiej okazji. Przez jakiś czas była odcięta od świata i teraz musiała nadrobić wszystkie braki. Dziennikarskie zacięcie nie pozwoliłoby jej siedzieć w domu, podczas gdy w Ośrodku odbywał się właśnie bankiet. Choć idea Igrzysk była według niej chora, a pomysły Almy Coin coraz mniej jej się podobały, pojawiła się na odpowiednim piętrze i o odpowiedniej porze. Nie zaszalała z ubiorem, wybierając klasyczną małą czarną i kobaltowe szpilki. Kolorowa moda z Kapitolu nigdy jej nie pociągała. Rozglądała się uważnie, szukając wzrokiem znajomych osób, ale także takich, którzy byli po prostu warci uwagi. Przed oczami migały jej twarze wielkich szych nowego rządu, przywołała więc na usta delikatny uśmiech i pozdrawiała niektórych, w głębi duszy szydząc ze swojej własnej fałszywości. Gdyby mogła, potopiłaby ich teraz w szampanie. Właśnie, szampan. Rory nie mogła sobie odmówić małego kieliszeczka, ale nie zamierzała pić dziś dużo, w końcu leki przeciwbólowe jeszcze gdzieś tam były w jej organizmie. Gdy znudziła się już powitaniami i sztucznymi uśmiechami, postanowiła się przewietrzyć. Chwyciła swój płaszcz, odnalazła drzwi na taras i podeszła do barierek. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że nie jest tutaj sama. Zerknęła przez ramię i zauważyła mężczyznę, którego po chwili rozpoznała. -Wprost nie wierzę, ty na bankiecie - powiedziała zdumiona, jednak w jej tonie nie było ani grama złośliwości. Nie chciała podpadać Alecowi, z którym jakiś czas temu nieźle się pokłóciła. Do dzisiaj nie wyjaśnili sobie tej sprawy, ale Rory była teraz w posiadaniu informacji, które stawiały ją w kiepskiej sytuacji. Wiedziała, że nie miała racji i należałoby Aleca po prostu przeprosić. Tylko jak się na to zdobyć?
|
| | |
| Temat: Re: Taras widokowy | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|