|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Pokój #1 Pon Maj 27, 2013 5:04 pm | |
| Dla pracownic/pracowników i kleintów. Miłego współżycia.
W NIEKTÓRYCH PRZYPADKACH MOŻE TO BYĆ TEMAT DLA OSÓB POWYŻEJ 18 ROKU ŻYCIA. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Pokój #1 Sro Lip 31, 2013 12:32 pm | |
| /rezydencja Mathiasa
Myślała już, że nigdy nie odnajdzie Lucy i swoich rzeczy, gdy trafiła wreszcie do tego pokoju. Od razu rzuciły jej się w oczy ubrania, które miała na sobie w barze, leżała tam też jej torebka. Z uczuciem ulgi wymalowanym na twarzy, Rory weszła do pomieszczenia i uważnie zamknęła za sobą drzwi. Natychmiast usiadła na łóżku, które wydało jej się dziwnie miękkie, jednak w tej chwili miała to gdzieś. Rzuciła się do szperania w torebce, sprawdzając, czy niczego w niej nie brakuje. Odetchnęła, gdy wymacała telefon i dokumenty, to były przecież najważniejsze rzeczy. Nagle odezwała się znajoma melodia, a komórka wyświetliła zdjęcie Charlesa. Rudowłosa zdziwiła się ogromnie, jednak czym prędzej przystawiła słuchawkę do ucha. - Rory? ...Jesteś tam? Jak cudownie było słyszeć głos kogoś znajomego! -Charles? Och dzięki Bogu! Jestem w KOLCu, mam opatrunek na głowie, ale niewiele pamiętam. Znalazłam swoje rzeczy, ale o własnych siłach chyba stąd nie wyjdę - starała się mówić względnie cicho, ktoś niepożądany mógł przecież właśnie podsłuchiwać za drzwiami. - No popatrz, niespodzianka. Tak, to ja... Rory, co ty, do cholery robisz w KOLCu? Nikt cię nie przetrzymuje, możesz wyjść? Nieważne, musisz wyjść. -Zwal to na dziennikarską ciekawość. Jestem w Violatorze, wszystko w porządku, nikt mnie tu nie trzyma. Ale nie dam rady sama wrócić, zwłaszcza, że weszłam na piękne oczy. Ratunku? Zdawała sobie sprawę z tego, że będzie mu wisieć naprawdę sporą przysługę, ale czy nie do tego ograniczało się ostatnio jej życie? - Pewnego dnia zrobisz sobie krzywdę. Naprawdę... Jeśli nie ty sama, to ja ci ją zrobię. Co teraz, mam się pobawić w miłosiernego Chaza? -Ale to jeszcze nie jest ten dzień. Możesz być miłosiernym Chazem i nie odwalać papierkowej roboty przez miesiąc albo... Nie no, drugiej opcji chyba nie ma. - Jeszcze nie wiesz, czy to nie ten dzień. Zawsze mogę wygodnie położyć się na kanapie i... zupełnie olać twoją kryzysową sytuacje. To jest druga opcja. Rory przygryzła dolną wargę. Potrzebowała go, ale jednoczenie niesamowicie irytowała ją jego postawa. -Lowell, nie mam czasu na droczenie się przez telefon, sytuacja jest nieciekawa. Jeśli dzwonisz tylko po to, żeby się ze mnie śmiać to równie dobrze możemy się rozłączyć. - Sama wiesz w jak bardzo kryzysowej sytuacji jesteś. Wiesz też to, że nie chcesz się rozłączyć... Violator, to ten burdel, tak? Ciesz się, że ostatnio zgłębiałem topografię miasta. Zostań tam gdzie jesteś i się nie ruszaj. W ostateczności możesz oddychać, ale... nie zrób sobie krzywdy. Przymknęła oczy i odetchnęła głęboko. Przyjedzie. Zabierze ją stąd. -Tak, wiem, mamo. Jestem w pokoju numer jeden. Nigdzie się stąd nie ruszę. Dziękuję - mruknęła wdzięcznym głosem i aż przymknęła oczy, zadowolona z rozwoju sytuacji. - Kto by się tobą zajął, jeśli nie ja? Niedługo powinienem być... uważaj na siebie. Nic już nie powiedziała, rozłączyła się. Pokręciła głową z uśmiechem i zdecydowała się wreszcie przebrać we własne ubrania. Głowa i brzuch wciąż ją bolały, ale nie miała zamiaru zgrywać ofiary losu przed swoim przełożonym. Gdy była już przebrana, usiadła na łóżku i starając się nie rozglądać na wszystkie strony, oczekiwała na przyjazd Charlesa. |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Pokój #1 Czw Sie 01, 2013 2:34 pm | |
| //Z baru
Vivian wysiedziała w barze zaledwie kwadrans, oczekując, aż zjawi się ktoś z obsługi. Nie doczekała się jednak nikogo. Zrezygnowana, postanowiła zwiedzić sobie ów lokal – i tak trafiła przed drzwi pokoju numer jeden. Już miała odwrócić się i wyjść, zadzwonić do Harding i nawrzeszczeć na nią, że tu wcale nie ma Rory, kiedy nagle usłyszała czyjś głos. - Lowell, nie mam czasu na droczenie się przez telefon, sytuacja jest nieciekawa. Jeśli dzwonisz tylko po to, żeby się ze mnie śmiać to równie dobrze możemy się rozłączyć. Vivian nadstawiła uszu. Rory…?, pomyślała zdumiona, nasłuchując: - Tak, wiem, mamo. Jestem w pokoju numer jeden. Nigdzie się stąd nie ruszę. Dziękuję. Tak, to na pewno była Rory Carter. Vivian nie wytrzymała. Popchnęła gwałtownie drzwi i stanęła oko w oko ze swoją przyjaciółką. - Rory! Gdzieś ty była?! – podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją. – Gdzie się podziewałaś? Czemu nie odbierałaś telefonu? Przyjrzała się uważnie dziewczynie, zaniepokojona. - Co ci się stało w głowę… I gdzie my do cholery jesteśmy?
|
| | | Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
| Temat: Re: Pokój #1 Czw Sie 01, 2013 6:41 pm | |
| [size=10| Auto Chaza.[/size] Prędkość z jaką jechał Chaz nie była wcale dużo. Raczej przeciętna. Trasa, którą musiał przejechać, by zgarnąć Rory, zaskakująco szybko minęła. Z wjazdem do Kwartału Ochrony Ludności Cywilnej nie spotkały go żadne problemy. Legitymacja pracownika Capitol’s Voice, tutaj zastępcy redaktora naczelnego i przepustka załatwiły wszystko. Krótki dialog i… Witaj w KOLCu. W miejscu, które tak bardzo różni się od Kapitolu, prawdziwej stolicy, która cieszyła się potęgą jeszcze rok temu. Teraz, przynajmniej ta część, wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy. Dystrykty, co do jednego wyglądały lepiej. Niestety Lowellowi wydawało się, że nie tylko główna ulica i budynki przy niej tak się malowały. Tutaj nawet śnieg nie był biały. Tutaj śnieg był szary, a gdyby nie pojedyncze jednostki ubrane w brudne, kolorowe kurtki, mogło wydawać się, że to czarno-biały film. Szara rzeczywistość nabierała zupełnie nowego znaczenia. Ta szarość, tu w KOLCu, nie była nudnością i monotonią dnia wczorajszego, dzisiejszego i jutrzejszego. Była czymś strasznym. Biedą, głodem i rozpaczą. Strachem i chłodem. Jeszcze ciemniejszą i straszniejszą nocą, która wcale mogła nie przynieść poranka… Charles oderwał od siebie te myśli. Naprawdę nie należały do przyjemnych. Snow może i nie był idealny, ale nie fundował ludziom aż tak okropnego losu. Coin nie wniosła nic nowego, lepszego. Odbiła piłeczkę tej samej okropnej i despotycznej prezydentury. Pewnie bawiła się znakomicie. Czy władza aż tak zmienia? Chaz nie był do tego przekonany, przecież on nie pełnił wcześniej żadnej ważnej funkcji. Marny architekt, nikt więcej. A teraz… Teraz mógł zwalniać, obcinać pensje i miotać ludźmi, jak mu się żywnie podobało. Od tak, bez żadnego powodu, za długość bluzki, czy wyraz twarzy. To wszystko zależy od człowieka.Najwidoczniej taka była prawda. Mężczyzna nie uważał się za kogoś wspaniałego. Posiadał od cholery wad, wiedział, że czasem ciężko wytrzymać z nim w jednym pomieszczeniu i nie lubił w sobie kilku rzeczy… Jednak to był Charles Lowell. Już dawno siebie zaakceptował i musiał przyjąć to, jaką sobą był ten pan. Udawanie kogoś zupełnie innego, czy wieczne dążenie do doskonałości… Niezbyt leżało w jego naturze. Dobra, może warto się samodoskonalić, ale bez popadania w obłęd. To nie władza zmieniała człowieka. Ludzie byli zawsze tacy sami, niezależnie do pozycji. Dobry żebrak, jeśli zostałby prezesem, nadal byłby dobry. A ktoś okropny i despotyczny, niezależnie od funkcji, nie zmieniłby się. W końcu dojechał do celu. Violator. Budynek z czarną róża na frontowej ścianie. Wyglądał całkiem nieźle, jak na KOLCowe standardy. Jednak wydawać się mogło, że nie wybudowanego go niedawno. Być może całe skojarzenie ze starym budynkiem było pewnym widzimisię właściciela. Chaz w środku nie zastał żadnej miłej pani lub miłego pana, który pokierowałby go w odpowiednią stronę ba-… burdelu. Przez kilka minut przechadzał się korytarzami, by znaleźć odpowiedni pokój, aż w końcu natrafił na krzywo zawieszoną jedynkę. Bez pukania nacisnął klamkę i wsunął się w głąb pokoju. - Rory, zbierajmy się stąd. Auto stoi przed lokalem. - Wypowiedział szybko, nadal stojąc w progu. Dopiero teraz zauważył pannę Darkbloom. - Viv? - Zapytał zdziwiony. - Ciebie też tutaj przywiało? Czy to jakaś wielka impreza, na którą nie zostałem zaproszony? - Wypalił oschłym tonem i stanął bliżej drzwi. - Podziękujcie komu trzeba i zabieramy się stąd. Znaczy, nie wiem, jak ty, Viv. Ja porywam Rory. - Spojrzał na rudowłosą i w głowie przewinęła mu się tylko jedna myśl. Ona też musiała dostać przepustkę. Cóż na traf. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Pokój #1 Czw Sie 01, 2013 8:38 pm | |
| Drzwi otworzyły się tak nagle, że Rory aż podskoczyła na łóżku. Jednak już po chwili tonęła w ramionach Vivian, zachwycona jej przybyciem. Nie zważając na ból głowy, na ból brzucha i miejsce, w jakim się znajdowały, rudowłosa ściskała swoją przyjaciółkę, jakby nie widziała jej od wieków. Chociaż w gruncie rzeczy tak właśnie było. -Wpadłam tu dosłownie na chwilę, do Lucy - spojrzała na pannę Darkbloom i dała jej do zrozumienia, że 'wpadłam' oznaczało 'przemyciłam dla niej parę rzeczy' - Potem w barze spotkałam Jacka, zamówiłam szkocką, usłyszałam huk, a potem obudziłam się w jakimś pokoju. Odsunęła się wreszcie od przyjaciółki i przeleciała ręką w powietrzu, pokazując jej pomieszczenie. Nie było to przecież miejsce, w którym mogła zaszyć się specjalnie, miała więc nadzieję, że Viv ją zrozumie. -Dopiero przed chwilą znalazłam swoje rzeczy - mruknęła, spoglądając na telefon, na którym rzeczywiście widniała nieodczytana wiadomość od jej towarzyszki - Tak się cieszę, że tu jesteś! Czy to Charles Cię przy... Nie dane jej było dokończyć, bo oto w pokoju pojawił się wcześniej wspomniany, serwując prawdziwe wejście smoka. Rudowłosa spłoniła się i spojrzała w podłogę, oczekując niezłej bury, na szczęście mężczyzna zajął się Vivian. Carter mogła wreszcie odetchnąć, była wśród znajomych, którym ufała. Niesamowicie cieszyła się z ich obecności tutaj, ale prawda była taka, że musieli czym prędzej wracać do Dzielnicy Rebeliantów. -Impreza była, ale się skończyła - powiedziała, schylając się i zbierając swoje rzeczy. Zgarnęła je chaotycznie do torby, a gdy podniosła się, obandażowana głowa zabolała ją niemiłosiernie. Zachwiała się na nogach i natychmiast wyciągnęła przed siebie rękę, chroniąc się przed upadkiem. Udało jej się wesprzeć na ramieniu Charles'a, co, nie wiedzieć czemu, wywołało zmieszanie, doskonale widoczne na jej twarzy. -Jedziemy razem, nikt tu nie zostaje - zawyrokowała słabym głosem, a potem przypomniała sobie o najistotniejszej kwestii. - Musimy to dobrze rozegrać, bo nie mam przy sobie przepustki. Weszła na piękne oczy, ale warta się zmieniła, a obecni Strażnicy mogli nie być tak mili, jak poprzedni. Nie chcąc tracić czasu, wyszła na korytarz, a potem obejrzała się przez ramię, czy Vivian i Charles podążają za nią.
/ztx3, samochód? brama? |
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Pokój #1 Czw Sie 01, 2013 9:46 pm | |
| (przepraszam, możecie mnie zabić za tego gniota... )
Vivian wysłuchała Rory, nie wypuszczając jej z uścisku. Nieważne, że Ro robiła coś, czego nie powinna. Liczyło się to, że jest tutaj, w jednym kawałku, obok... Nie widziały się stanowczo za długo. - Martwiłam się, rudzielcu... - uśmiechnęła się przez łzy. - Tak się cieszę, że tu jesteś! Czy to Charles Cię przy... Rory, zbierajmy się stąd. Auto stoi przed lokalem. Charles Lowell, facet jej kuzyna, stanął w drzwiach. - Viv? Ciebie też tutaj przywiało? Czy to jakaś wielka impreza, na którą nie zostałem zaproszony? Lowell wyglądał na złego, Rory na zawstydzoną, a Vivian...? Cóż, Vivian była po prostu sobą. - Cześć, Charles. Wiesz, przyjaciele lubią się martwić o przyjaciół... - mruknęła, dość zaskoczona postawą mężczyzny. Zupełnie, jakby nie podobało mu się, że musi przyjechać po Carter. - Rory ma rację, powinniśmy zmywać się stąd jak najszybciej. Możesz... - zerknęła na Rory i uśmiechnęła się znacząco. - Możesz podwieźć nas do mnie, jeśli chcemy iść na bankiet.
//zt, gdzie Adrian wskaże xD |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Pokój #1 Sob Sie 31, 2013 11:00 am | |
| Pokój Fransa yeah.
Poczuła się straszliwie nieswojo stojąc na środku pokoju w obecności obcego jej mężczyzny. Mężczyzny od którego biła, zdawało jej się, niechęć. I nawet uśmiech czy uprzejmy ton jej nie zmylił. Być może to tylko złudne wrażenie lub instynkt Lucy daje znać o swoim istnieniu po raz kolejny. Podskórnie czuła, że ich spotkanie lub znajomość nie skończy się tak, jak zaplanowała lub myślała. Przecież nie mogło być aż tak łatwo. Prócz dobrych chęci do pracy oraz zapału być może brakowało jej czegoś jeszcze. Urody, wdzięku, może jest po prostu zwykłą dziewczynką, która porywa się z motyką na słońce. Burdel. Prostytutki. Ten świat zawsze widziała tylko na filmach i w telewizji i za każdym razem wydawał jej się niezwykle barwny oraz kolorowy. Miliony dekoracji, świateł oraz zdobień. Dodatkowo kobiety, zawsze piękne i często opalone lub o skórze w odcieniu brzoskwini, odziane w skąpe stroje i poruszające się w nieopisaną grają tak, jakby w ten konkretny sposób poruszały się na co dzień. Nie zazdrościła im, nigdy nie czuła potrzeby, aby występować przed ludźmi, być gwiazdą, bo to... Jak ją traktowali mówi samo przez się, prawda? Więcej uwagi niż otrzymywała, nie było jej potrzeba. Od razu przytaknęła posłusznie jakby w nadziei, że to coś jeszcze pomoże. W myślach jednak wciąż zadawała sobie pytanie, jaka powinna być i w jaki konkretny sposób zachowywać się, aby zadowolić czy w pełni usatysfakcjonować alfonsa. Być może pewność siebie oraz śmiałość były kluczem do sukcesu, ale nie potrafiła zebrać się na chociażby jedno wzywające lub nazbyt bezpośrednie spojrzenie. Postanowiła więc iść drogą wskazówek oraz pouczeń: jeśli wskaże jej błędy, spróbuje je skorygować i wyeliminować ze swojego zachowania. Jak bardzo będzie to trudne? Nie wiedziała, nie znała tego zawodu i nie wiedziała, wciąż, czy chciałaby wgłębiać się w jego tajniki. Ale mimo to znała swoją sytuację i jeśli ktoś w Kwartale cechował się zaradnością oraz świadomością własnej sytuacji, na pewno była to Lucy Crow. Zastanawiało ją jednak, dlaczego tak mało kobiet szuka podobnej pracy. Wydawałaby się ona prostym sposobem na zrobienie pieniędzy, oczywiście jeśli się wszystko ładnie pojmuje. Druga strona - chodzi o godność? Czy nie zostawili jej po drugiej stronie? Słuchała go uważnie, choć informacje o tym, gdzie mieszka niejaka Sasha lub Nora nie dawały jej żadnych wskazówek i niewiele tak naprawdę mówiły. Dlatego w milczeniu szła przed siebie i kiedy zachodziła taka potrzeba, przytakiwała. W końcu, ku jej uldze, skierowali się ku jednemu z pokoi. Weszła, rozejrzała się pośpiesznie i oceniła sytuację jako skrajnie krytyczną. Przez jej głowę przeszło tysiące dziwnych i przerażających scen, a wyobraźnia po prostu szalała, jakby do tej pory uwięziona niczym pies na smyczy, została puszczona woln |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój #1 Sob Sie 31, 2013 4:05 pm | |
| Właściwie to nie wiedział co myśleć na temat panny Crow. Z jednej strony widział ją jako taką bezbronną, niewinną duszyczkę, która starając się zrobić coś ze swoim życiem trafiła do miejsca, które do niej nie pasowało. Nie dało się wyczuć od niej tej prowokacyjności, co u innych pracownic z piętra. Miał wrażenie, że zrobił coś nie tak przyjmując pannę Lucy do Violatora w ramach – wpierw – usług towarzyskich przy stoliku – a następnie, niedługo za pewnie – w ramach prostytutki. I co on miał począć? Crow dawała mu wciąż znaki, takie które podpowiadały mu: „Ona chce tego, albo nawet jeżeli nie chce, to myśl, że praca tutaj to jedne jedyne rozwiązanie”.
Czyżby odezwała się w nim moralność? Kolejna próba zwrócenia samemu sobie uwagi? Ale przecież jest sutenerem, z czegoś ten burdel musi się utrzymywać, jak i cały parter z barem. A takie persony jak ta tutaj małolata? Czy to był dobry pomysł? Czy aby na pewno nie przegiął swoich własnym granic? No, ale przecież przed nią była Sabriel, ona sobie radziła. Co miałoby być w tym złego? Nie wiedział. Ale podświadomie chciał prowadzić Lucy jak taką małą, zagubioną owieczkę w głębiny nieco… brudnego biznesu. Nie wiedział czy to dobrze, ale wiedział, że wypadałoby jej pomóc, sprawić, żeby nie czuła się tak bardzo przerażona… o ile w ogóle się tak czuła.
Będąc w pokoju, zapalił światło, zamknął za sobą drzwi i rozpostarł ręce, chcąc jej pokazać jak mniej-więcej wygląda standardowy pokój prostytutek. Od razu też ruszył w stronę szafy, w której pozostało jeszcze kilka ubrań po poprzedniczce, która tutaj przyjmowała klientów, a która niestety tragicznie skończyła swój żywot próbą ucieczki z KOLCa. Przywołał do siebie Lucy, a następnie położył ręce na jej barkach, jak gdyby w stylu ojcowskiego gestu.
– Lekcja stylu. Pomijając to, że nigdy nie interesowałem się modą, ale wiem co na mnie oddziałuje w niektórych momentach – zaczął, przesuwając prawie że nad głową dziewczyny wieszaki z ubraniami. – W twoim przypadku charakterystyczne są włosy, ludzie łatwo cię zapamiętają, szczególnie, że wielu z nich potraciło chęć do kolorów u siebie. Proponowałbym ci więc jakieś niewinne stroje, nie odsłaniające za wiele… ale na przykład ta skromna biała sukienka. – Tu wskazał na taką do połowy uda – Nie ma dekoltu, ale całkowicie odsłonięte plecy. Biel to takie niewinny kolor. Chyba, że upatrzysz sobie coś, co ci się spodoba. To ty masz czuć się w tym dobrze i przyciągać klientów, co nie?
|
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Pokój #1 Nie Wrz 01, 2013 3:40 pm | |
| Zastanawiałam się, cały czas zresztą, kiedy jego cierpliwość się wyczerpie. Nie bałam się, nie aż tak. Strach to coś namacalnego, co, mam wrażenie, mogłabym uchwycić w dłonie, odepchnąć od siebie wspomnieniami o pięknym Kapitolu. Pamiętam wspaniałe i kolorowe suknie, koronki, falbanki oraz cekiny. Pamiętam mięciutkie łóżko z baldachimem rodem ze starych filmów. Pamiętam miękki materiał pościeli, gładki szew, pamiętam wszystko, nigdy jak przez mgłę, zawsze wyraźnie, jakby to było wczoraj. Bo… tak jakby było, prawda? Minęło niewiele czasu w perspektywie lat od momentu, w którym Rebelianci-mieszkańcy Dystryktów-Trzynastki wkroczyli do Kapitolu i wyrwali nas z domów, zabrali to, co do tej pory należało do nas i bezprawnie przywłaszczyli sobie władzę. Wtedy jeszcze myślałam, że to kolejny etap mojego życia, coś naturalnego, coś… po prostu zabawa, wymyślona przez organizatorów Igrzysk, konkurencja czy rozrywka. O matko, byłam straszliwie głupia, tak głupia, że teraz miałam ochotę w abstrakcyjnym do sytuacji geście, przełożyć nogę przez najbliższe okno i skoczyć. A potem po prostu spotkać się z ziemią, zakończyć etap egzystencji i być może rozpocząć kolejny, duchowy, bo… na pewno coś potem jest, musi być, świat nie zostawiłby nas bez wyjścia, jakiejś logicznej ucieczki do raju. A co, jeśli tam mogłoby być lepiej? A co jeśli, o zgrozo, na pewno nie (!), tam nie… ma… nic? Aż kusi, gnębi sumienie, aby sprawdzić, aby zostawić wszystko za sobą. Kwartał, bród, głód i porażki, które co chwila wszystkich spotykają. Widzę tatę. Leży na fotelu. Tak, leży, siedzi, ledwo trzyma się w tak zwanym pionie. W dłoni trzyma butelkę jakiegoś śmierdzącego i nieprzyjemnego dla węchu trunku, ani dla oka – czy to jest czyste? Ile tam kurzu! Od tego mógłby przecież zachorować. Ale nie myślę o tym, bo wiem, że choć nie radzi sobie z tym wszystkim, to właśnie alkohol trzyma go przy życiu. Szaleństwo, niedługo zapewne dosięgnie i mnie, ale nie chcę do tej dopuścić, nie chcę myśleć o śmierci, kuszącej, o słodkawym Samku, to tak jakby wydostać się z ciasnej klatki, to tak jakby oderwać się od ziemi i pofruną. Uwolnić się. Odejść. Zostawić to, co najgorsze, zostawić to, czego nienawidzę i co kocham jednocześnie. Evelyn, nie lubi mnie, chyba nawet nienawidzi, ostatnio nie miała tęgiej miny, kiedy musiała przyglądać się komuś, kto zwie się Lucy Crow. I to jestem ja. Ale jest jak siostra, była od prawie zawsze, chroniła przed koszmarami, śmiała się, kiedy prawiłam nieśmieszne żarty i kocham ją, bo przecież nigdy nie spotkam nikogo, kto będzie dla mnie równie mocno ważny. Will. Jego czary, uśmiech i wewnętrzny strach, coś co go gnębi, dręczy. To tak, jakby w jego wnętrzu krył się potwór, wykańcza go od środka, męczy i… a ja nie potrafię temu zaradzić, jest dla mnie ważny, ale mam wrażenie, że noma go zbyt krótko, abym potrafiła pomóc. Jakkolwiek. -Co nie… - powtórzyłam cicho spoglądając na sukienkę. Wzięłam ją do dłoni badając odruchowo materiał i zastanawiając się, jak będę w tym wyglądać. Dobrze, cieszyłam się przynajmniej z faktu, że nie będę musiała odsłaniać nazbyt wiele ciała, ale wciąż… O czym ja myślę? Skoro chcę być prostytutką to, do jasnej ciasnej, będę rozbierać się, o nie nie nie, do naga przed obcymi mi mężczyznami. Na tę myśl wzdrygnęłam się, dreszcz przeszył moje ciało, ale więcej nie dałam tego po sobie poznać. Podniosłam wzrok i przytaknęłam, chyba po raz setny tego wieczoru. I wtedy wpadłam na pomysł, że się ubiorę, bo… czemu nie? Chyba ów Frans tego właśnie oczekiwał. -Ubiorę to – odparłam śmiało i zdjęłam sweter przez głowę, następnie zrzuciłam spodnie i… Hej. Zdałam sobie sprawę, że ta sukienka, jak zapewne każda inna, nadaje się tylko na nagie ciało, a ja miałam mały problem, bo… nosiła biustonosz? Parsknęłam śmiechem, chyba z nerwów, sama nie wiem, odwróciłam się do Fransa tyłem, zdjęłam resztki nadzienia i narzuciłam na siebie jasną sukienkę. Ta sytuacja o tyle mnie bawiła, że miałam ochotę powiedzieć na głoś „NIE PODGLĄDAJ”, ale… chyba słusznie będzie, jeśli pominę tę kwestię, prawda? -I jak wyglądam? - okręciłam się wokół osi stając twarzą ku mężczyźnie. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój #1 Nie Wrz 01, 2013 10:50 pm | |
| I co ona sobie w tym momencie myślała? Nie wiedział, ale podejrzewał, że albo już musiała dorosnąć, pomimo tak młodego wieku, albo stanie się to tutaj, w Violatorze. Nie miał kontroli nad umysłami innych pracowników, nad klientami mógł panować tylko przez jakiś czas, a co działo się w pokoju pozostawało albo tajemnicą, albo problemem pracownic. Lepiej też nie było wspominać o innych czynnikach takich jak dom, znajomi, ogólna sytuacja w kraju.
Pozostało mu więc przyglądanie się temu, jak Lucy patrzy na sukienkę. Prawdzie powiedziawszy… wybrał tę sukienkę także na chybił trafił (w czterdziestu procentach). Dobrze, że przy tym trudnym zadaniu zaraz przypomniała mu się ta zmarła pracownica i że wtedy jako tako spodobał mu się jej wystrój, z tą sukienką w robi głównej. Potem szybko układając sobie w głowie myśli, doszedł do wniosku, że dla nieśmiałej dziewczyny plecy będą mniejszym problemem niż ogromny dekolt i sukienki jeszcze krótsze niż ta. Dojdzie do tego z czasem. Póty co musiał też wykombinować co z nią zrobić.
Na litość boską, może się mylił, ale naprawdę miał przeczucie, że jej pierwszy raz w tym burdelu będzie dość… tragiczny. Nawet nie wiedział czy kiedykolwiek w jej życiu doszło do stosunku. Da sobie radę? Dlaczego o tym w ogóle myślał, kiedy przy innych pracownicach po prostu rzucał je na głębokie wody? Jak on ma to ugryźć?
Kiwnął głową. Miał jej w sumie zaproponować przymierzenie tej sukienki, ale nie spodziewałby się po niej, że sama to zaproponuje. Może jednak nie była tak wstydliwa? Obróciła się… czyli jednak była. A może powinien jej przypomnieć, że i tak widział ją w połowie nagą jak każdą prostytutkę stąd? Był w tym jakiś sens? Nie sądził, więc przemilczał tę kwestię i wbił swoje spojrzenie w podłogę. Głowę podniósł nieco przed zadanym mu pytaniem, następnie podszedł do dziewczyny. Przygładził materiał na jej barkach, potem na biodrach. Zaczął nią obracać w prawo i w lewo, potem obszedł i uśmiechnął się zadowolony. Brakowało tylko butów i znaku rozpoznawczego dla pracownic z piętra.
Podszedł znowu do szafy, pogrzebał w niej, wyciągając w końcu czarne, wysokie szpilki oraz dość dużą jak na brożki czerwoną różę, którą ostrożnie przypiął do materiału na biuście.
– Załóż buty – poprosił. Po tym milczał dość długo jak na niego.
Czy była gotowa na pierwszego klienta? A co jak spanikuje? Psia krew. Co powinien zrobić? Myśl, myśl, Frans, myśl.
– Zadam nieco dyskretne pytanie… jesteś dziewicą? – Starał się aby jego ton głosu nie był czysto biznesowy, tak jak mógł się nieco wydawać. – Nie zrozum mnie źle, ale dzięki temu twoje pierwsze pieniądze mogłyby wynieść nieco więcej. Ten jeden raz co prawda, potem mogłabyś zarabiać więcej, gdybyś okazała się lepsza od innych pracownic… więc… jak to jest?…
Patrzył na nią wyczekująco. A może nie powinien? Zmarszczył czoło, pokręcił głową, machnął ręką.
– Jeżeli chciałabyś zarobić na swoim dziewictwie, po prostu powiedz albo zostaw mi jakąś kartkę pod drzwiami czy coś, dobra? To będzie twój pokój, w którym później będziesz mogła przyjmować gości. Jeżeli chcesz, to możesz przynieść tu jakieś swoje ubrania. Brożka jest symbolem wszystkich... prostytutek w Violatorze. Miłego dnia życzę. – Uśmiechnął się delikatnie, jakby nie był pewny tego, czy powinien pozwalać na to aby ta młoda naprawdę wylądowała jako pracownica piętra. Aczkolwiek, takie była kolej rzeczy. Ukłonił się delikatnie i wyszedł z pokoju.
/zt |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : płatny zabójca Przy sobie : kamizelka kuloodporna, broń, pozwolenie na broń, motocykl
| Temat: Re: Pokój #1 Nie Paź 20, 2013 2:00 pm | |
| - To miejsce jest bardziej moje, niż jakiekolwiek inne, Casper. Blondyn zmrużył oczy na jej słowa. - Burdel? Uważasz siebie za dziwkę? - Zapytał ciszej, gdyż nie bardzo było mu na rękę wypowiadanie tych słów w pobliżu świadków. Widział na jej twarzy skrzywienie, gdy brał wódkę. Cóż... On preferował wódeczkę, a nie jakieś rozcieńczone drineczki. Widział też jej rozbawienie kątem oka, gdy odsyłał Sabriel. Hmm... Zrobi małe przesłuchanie siostrzyczki, bo odnosił wrażenie, że wielu rzeczy nie wie na jej temat, a to niedobrze, bo skoro miał w planach ją chronić, jakkolwiek by to nie wyglądało, to musi wiedzieć więcej. - Może pójdziemy na górę? - Słowa te wypowiedziane w burdelu były hmmm... dość dwuznaczne. W każdym bądź razie Casper puścił to mimo uszu. - Chyba się domyślasz, że czeka nas poważna rozmowa. I nie zamierzam przyjmować odmowy, zrozumiano? Poważna rozmowa? Czy oni kiedykolwiek mieli poważne rozmowy? Blondyn nie bardzo sobie przypominał takie sytuacje. Może mu siostra przypomni. Uśmiechnął się tajemniczo na jej słowa i czekał, aż pożegna się z jego kochankiem i jego kochanką. No dobra. Ozzy nie był kochankiem, jeszcze, a Sabriel z pewnością nie była kochanką, tylko dziwką z której to usług korzystał stosunkowo często, gdy jeszcze nie było Igrzysk. Nie musiał zbyt długo czekać na Sonie. Ruszyła żwawym krokiem w górę Violatora. Szedł tuż za nią napawając się zapachem perfum, których używała. Co jak co, ale lubił kobiece zapachy, a w tym przypadku nie było specjalnie podtekstów erotycznych. W końcu dotarli do jednego z pustych pokoi. Casper podszedł do okna i przystanął przy nim obserwując co się dzieje za oknem. Nie bardzo wiedział co powiedzieć. Miał wiele pytań. Zbyt wiele pytań. - To co tutaj robisz? W Kwartale? I do tego w burdelu? - Zapytał spokojnym głosem. |
| | | Wiek : 21 lat Zawód : trenuje rekrutów na żołnierzy Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, para kastetów Znaki szczególne : tatuaż (kluczyk) na karku, złoty medalion na szyi, wojskowy chód Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Pokój #1 Nie Paź 20, 2013 2:30 pm | |
| //bar
A jednak byłam zła. Mimo całej tej gadki, że przecież nie powinnam, że cieszę się z jego pojawienia, odkąd tylko usłyszałam z jego ust słowa ,,burdel'' i ,,dziwka'' w moim kontekście, a także ton, jakim te słowa wypowiedział, poczułam się jak byk, któremu ktoś macha przed oczami krwisto czerwoną płachtą. I byłam gotowa do ataku. Nie wiedziałam, co we mnie wstąpiło, i dlaczego jak zwykle musiałam zrobić wszystkiemu na przekór chyba tylko i wyłącznie dla własnej satysfakcji, ale nie zamierzałam przestawać. Kiedy tylko dotarliśmy na piętro i znaleźliśmy się w pierwszym lepszym pokoju, zajęłam miejsce dokładnie na przeciwko stojącego koło okna brata. Czułam, że ściana delikatnie chłodzi moje plecy, ale nawet to nie zdołało ugasić tego dziwnego uczucia, siły, która sprawiła, że kiedy spytał: -To co tutaj robisz? W Kwartale? I do tego w burdelu? Odpowiedziałam: -A jak myślisz, Cas, co można robić w burdelu? Odkąd tu pracuję, spotykam tylko dziwki.- Rzuciłam najspokojniejszym tonem, na jaki było mnie w tamtej chwili stać, a dla spotęgowania efektu uśmiechnęłam się uroczo, jakbym była zupełnie zadowolona z czegoś, czego przecież nie zrobiłam. Ale potrafiłam być dobrą aktorką. Gdyby któregoś dnia zabrakło mi tej umiejętności, może skończyłabym z poderżniętym gardłem, a wtedy nie liczyłoby się już, po której stronie muru by to było. W oczekiwaniu na reakcję odgarnęłam z czoła niesforne włosy, i, biorąc głęboki wdech, postanowiłam się nieco uspokoić. Teraz nadeszła moja kolej na zadanie pytania, i nie mogłam jej zaprzepaścić. -A Ty? Gdzie się tak długo podziewałeś? Martwiłam się, nie dałeś żadnego znaku życia. A tylko Ty mi zostałeś, Cas. Z czwórki rodziny pozostała dwójka i dlatego chciałabym, żebyśmy trzymali się razem. Do końca.- Dodałam nieco ciszej i spokojniej, czując, że poziom adrenaliny spada. Zastanawiałam się też, czy przypadkiem nie uraziłam Ozzy'ego swoim nagłym odejściem, ale miałam nadzieję, że mi to wybaczy, tak jak wybaczył mi już wiele rzeczy. |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : płatny zabójca Przy sobie : kamizelka kuloodporna, broń, pozwolenie na broń, motocykl
| Temat: Re: Pokój #1 Nie Paź 20, 2013 3:34 pm | |
| Sonea była gorącą kobietą jak stereotypowe mieszkanki południa. W gorącej wodzie kąpana, bojowa i czasem niezrównoważona. Po prostu kobieta. Czuł, że zaraz przywali mu z całą siłą. Metaforycznie oczywiście, bo wątpił w to, by dziewczyna była w stanie mu coś zrobić. Wiedział jednak, że w słowach nie przebiera czasami. - A jak myślisz, Cas, co można robić w burdelu? Odkąd tu pracuję, spotykam tylko dziwki. Blondyn zacisnął dłonie na drewnianym parapecie okna. Tak mocno zacisnął, że aż knykcie mu zbielały. Gdyby mógł to by rozwalił ten parapet. Ciężko byłoby mu ukryć złość, więc nawet się nie starał specjalnie. Przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Po prostu patrzył przez okno nieodgadnionym spojrzeniem. Nawet nie brał pod uwagę tego, że jego siostra może go teraz nabierać swoimi umiejętnościami aktorskimi. Po prostu przetrawiał informację powoli, bo bał się, że nie wytrzyma i zrobi coś czego może pożałować do końca życia. - A Ty? Gdzie się tak długo podziewałeś? Martwiłam się, nie dałeś żadnego znaku życia. A tylko Ty mi zostałeś, Cas. Z czwórki rodziny pozostała dwójka i dlatego chciałabym, żebyśmy trzymali się razem. Do końca. Sonea mówiła, a Casper milczał i obserwował co się dzieje za oknem. Tak jakby ignorował co ma mu do powiedzenia. Tak naprawdę to usłyszał każde słowo. - Jesteś dziwką... - Mruknął niezadowolony nie patrząc na nią. Dalej ściskał parapet jak gdyby chciał rozwalić wszystko. W głowie mu się nie mieściło, by mogła pracować w burdelu. Wszędzie, ale nie w burdelu. Najchętniej teraz wywlókłby ją z Violatora i odesłał do Dzielnicy Rebeliantów. Tam było jej miejsce. Z dala od tego brudu. Z dala od śmierci. |
| | | Wiek : 21 lat Zawód : trenuje rekrutów na żołnierzy Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, para kastetów Znaki szczególne : tatuaż (kluczyk) na karku, złoty medalion na szyi, wojskowy chód Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Pokój #1 Pon Paź 21, 2013 8:04 pm | |
| -Jesteś dziwką... Czułam, jak powoli powraca wściekłość, która zdominowała mnie w tamtej chwili. Ale nie pozwoliłam jej na kompletny powrót, o nie, nie tym razem. Przymknęłam oczy, korzystając z tego, że Casper odwrócił się do okna, i wzięłam kilka głębokich oddechów. Raz. Naprawdę chciałam go dalej okłamywać? Brnąć w kłamstwo, z którego trudno będzie mi się potem wytłumaczyć? Zresztą na samą myśl wzdrygałam się lekko z obrzydzeniem. Miałam tu Casa, miałam Mathiasa, Ev, i całą masę osób, które na wieść, jaki zawód postanowiłam przyjąć, chyba nieźle dałyby mi popalić. Poza tym mimo tego, jak nisko potrafiłam upaść, żeby chronić moich najbliższych również finansowo, nigdy nie zniżyłabym się... aż tak. Dwa. Ale pomyślał, że nią byłam, prawda? Nazwał mnie ,,dziwką'', bezwarunkowo uwierzył. To zabolało mnie bardziej, niż gdyby po prostu wymierzył mi policzek. Ale kiedy stał tam, odwrócony do mnie profilem z twarzą nieodgadnioną jak zawsze, wiedziałam, że nigdy nie podniósłby na mnie ręki. Trzy. Uwierzył, bo nie zwykłam go okłamywać. Cztery. O czym ja myślałam?! Przecież nie mogłam go stracić, nie w taki sposób. Otworzyłam oczy, na chwilę ulegając oszołomieniu feerię barw pokoju. Nienawidziłam, kiedy naprawianie wszystkiego leżało w moich rękach, ale tym razem to ja spieprzyłam i to ja musiałam przełamać ten lód między nami. Sonea Hastings, cholerny lodołamacz, która musi niszczyć własne błędy. Znowu. Kiedy byłam już koło niego, umiejscowiłam się dokładnie przed nim i poczekałam cierpliwie, aż zdecyduje się spojrzeć mi w oczy. -Za kogo mnie masz, Cas?- Zapytałam z łagodną przyganą. Nie potrafiłam być na niego zła dłużej, niż to było konieczne. Był tylko moim małym braciszkiem, blondwłosym dzieciakiem, którego przyłapałam na paleniu już w podstawówce. I tylko on mi pozostał. Tylko on.- W burdelu jest wiele rzeczy to zrobienia, nie tylko to, po co zapewne tu przyszedłeś. Jestem sekretarką, oto cały sekret. Westchnęłam cicho, przysiadając na wolnym skrawku parapetu. -A Ty? Co teraz robisz? Jak dajesz sobie radę?- Mimowolnie zarzuciłam go gradem pytań godnym troskliwej starszej siostry, którą przecież mimo wszystko byłam. |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : płatny zabójca Przy sobie : kamizelka kuloodporna, broń, pozwolenie na broń, motocykl
| Temat: Re: Pokój #1 Wto Paź 22, 2013 11:36 am | |
| - Za kogo mnie masz, Cas? Starał się nie patrzeć na nią. Patrzył gdzieś ponad nią, by tylko nie spoglądać jej w oczy. Dalej trawił informację i dalej ściskał mocno parapet. Sonea za długo go znała, by nie zauważyć konsternacji na jego twarzy. Jego niepokój był całkowicie uzasadniony. W końcu na swój sposób starał się ja chronić. Tym znikaniem również. - Za moją siostrę... - Powiedział urywając w połowie zdania. Spojrzał prosto w jej oczy. Jej niebiesko-szare oczy. Miał poważną minę. Cisza jaka powstała po jego słowach nie przeszkadzała mu. Lubił ciszę. Lubił milczeć. - W burdelu jest wiele rzeczy do zrobienia, nie tylko to, po co zapewne tu przyszedłeś. Jestem sekretarką, oto cały sekret. - Przerwała ciszę, błogą ciszę, której nie chciał blondyn przerywać, bo to by oznaczało kolejną prawdę, której nie chciał słyszeć. - W burdelu... - Zaczął, po czym przerwał i przesunął się tak, że Sonea była ograniczona jego rękoma i nie było sposobu, by mogła się wydostać bez wysiłku. - W burdelu nie ma miejsca na pracę w której nie świadczysz usług. - Powiedział dobitnie. Wychodził z założenia, że maksymalizacja zysków odbywa się tylko i wyłącznie wtedy, gdy w całej robocie biorą udział wszyscy. W skrócie każda kobieta, która pracowała w burdelu dawała dupy. Tyle z jego strony. Że niby sekretarka nie dostanie kiedyś zlecenia zajęcia się jakimiś nienasyconymi gośćmi? Szczerze w to wątpił. Nie... Wcześniej czy później i taka sekretarka będzie musiała oddać swoje ciało. W szczególności, gdy będzie się źle powodzić, bo zabraknie klientom kasy, a nieliczni zainteresują się tymi, które do tej pory nie usługiwały. Po prostu nie wierzył w cuda. Blondyn zagryzł dolną wargę i dalej obserwował swoją siostrę. - A ty? Co teraz robisz? Jak dajesz sobie radę? - Uśmiechnął się tylko na te pytania. Rozpoczęło się przesłuchanie pod tytułem: "Jestem twoją starszą siostrą i mam prawo wiedzieć". - Nie ważne co robię. Grunt, że świetnie sobie radzę. - Powiedział tajemniczo. Nie miał w planach opowiadać dziewczynie co naprawdę robi. Nie chciałaby wiedzieć. Był szpiegiem i zdrajcą. Nie pasował ani do jednych, ani do drugich. Dla jednych był szpiegiem, a dla drugich zdrajcą. Mimo tego urządził się w miarę dobrze. Miał swój gang. Codziennie miał zlecenia. Albo kogoś szpiegował, albo kogoś mordował. W wolnych chwilach robił patrole, albo chodził do Violatora. Na gotówkę nie narzekał. - Co tutaj robisz? - Zapytał ponownie. - Z tego co pamiętam to ostatnim razem byłaś w Dzielnicy Rebeliantów i tam miałaś pozostać. - Mruknął. Dalej nie podobał mu się widok siostry w Kwartale. |
| | | Wiek : 21 lat Zawód : trenuje rekrutów na żołnierzy Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, para kastetów Znaki szczególne : tatuaż (kluczyk) na karku, złoty medalion na szyi, wojskowy chód Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Pokój #1 Sro Paź 23, 2013 8:33 pm | |
| Cas zablokował mi rękami jakąkolwiek możliwą drogą ucieczki, ale przyjęłam to ze spokojem. Nie zamierzałam używać siły ani przemocy, żeby się uwolnić. Wiedziałam, że nie miał zamiaru zrobić mi krzywdy. Nigdy nie skrzywdził mnie celowo, mimo tego, że szybko przewyższył mnie we wszystkich sztukach walki. Zawsze byłam o to nieco zazdrosna, ale wreszcie zrozumiałam, jak głupie to było. Tak, Casper zawsze miał pozostać moim młodszym braciszkiem, którego znałam od niemowlęcia, ale oprócz tego był też przecież mężczyzną, czyli płcią silniejszą. Gdyby nie dał mi innej możliwości, zapewne dałabym radę wydostać się zza ściany jego oporu. Jakby nie patrzeć, miałam już wprawę- wielu klientów pozwalało sobie względem mnie na stanowczo zbyt dużo. Przeważnie obok był Mathias albo inny pracownik, który szybko pozbywał się problemu, ale zdarzały się też sytuacje, w których musiałam sobie radzić sama. I radziłam sobie całkiem nieźle, zważywszy na to, że miałam do dyspozycji tylko dość kruchą siłę, paznokcie i zęby. -W burdelu... W burdelu nie ma miejsca na pracę w której nie świadczysz usług. -ŚWIADCZĘ usługi- warknęłam z lekką dozą złości. Nie miałam siły dłużej spokojnie reagować na to, że kurczowo nie dopuszczał do siebie prawdy, jakie próbowałam mu przekazać. Mój brat. Mój Cas. Moja jedyna rodzina. -Usługi sekretarki. I tylko sekretarki. Do licha ciężkiego, Cas, znasz mnie, prawda? Bardziej, niż ktokolwiek inny. Wiesz, że nie mogłabym tego zrobić. Zresztą mam tu kogoś i nie uśmiecha mi się spędzanie czasu z innymi. Proszę, Casper, nie chcę się kłócić. Dodałam, nie kryjąc błagalnej nuty w głosie. -Pracuję, szukam rekrutów, znajduję przyjaciół. Myśl co chcesz, ale to Kwartał jest teraz moim domem. Zaufaj mi, braciszku, wiem, co robię.- Dodałam jeszcze miękko z cichym westchnieniem. |
| | | Wiek : 20 lat Zawód : płatny zabójca Przy sobie : kamizelka kuloodporna, broń, pozwolenie na broń, motocykl
| Temat: Re: Pokój #1 Sro Paź 23, 2013 11:28 pm | |
| Casper wyszczerzył się do siostry, gdy ta warknęła na niego. No przecież wiadomo, że jej wierzył. Chociaż. Pięć minut go oszukała jędza jedna, więc może teraz też robi go w balona? Trudno. Jeszcze raz taki numer to z nią nie gra i nie jedzie, i tym podobne. Tyle. Zabierze swój cyrk i swoje małpy (to znaczy gang) i wyjdzie z tej piaskownicy. - Masz tu kogoś? Kogo? - Zapytał głosem świadczącym o tym, że jest z lekka zazdrosny. Taki tam syndrom brata, który nie lubi, gdy koło siostry kręcą się jakieś podejrzane typy. Najchętniej on sam by jej wybrał narzeczonego, który na pewno jej nie skrzywdzi, a jeśli nawet o tym pomyśli to Cas osobiście by go zatłukł. Więc... Taki delikwent po prostu robiłby w portki i nosił ją na rękach, bo by się bał jej braciszka. Dobry plan. Kit z tym, że trochę nie do zrealizowania. Próbować jednak można. Przysunął swą twarz do twarzy Sonie i pocałował czubek jej nosa. Ostatnim razem tak zrobił, gdy miał... Z dziesięć lat? Coś koło tego. To było wtedy, gdy Sonie obiecała mu, że pójdzie z nim dokądś tam. Nie pamiętał już dokąd, ale pamiętał, że to było dla niego cholernie ważne. W każdym bądź razie to było dawno temu i nieprawda, a od tamtego czasu nigdy nie powtórzył tego gestu. Nigdy. W sensie do tego momentu. - Nie jestem pewien, czy wiesz co robisz. Tu jest niebezpiecznie. Gwałty, morderstwa... - Westchnął ciężko. Wiedział, że nie zmusi jej. Nie była z tych osób, które łatwo zmieniają zdanie i decyzje. Zresztą zaraz mu wypomni, że jest od niego starsza, więc nie miał nic do gadania w tej sprawie. Skoro chce tu mieszkać to niech mieszka, ale żeby potem nie płakała mu na ramieniu, że podjęła najgorszą decyzję w swoim życiu. Po chwili pogłaskał jej policzek przelotnie, po czym odsunął się i usiadł na dwuosobowym łóżku. W końcu przebywali w pokoju, gdzie prostytutki kochały się ze swoimi klientami, więc logicznym było istnienie łóżka małżeńskiego. Trochę dziwnie się czuł przebywając w tym pokoju ze swoją siostrą. Dziwnie, aczkolwiek przyjemnie. Jakaś część niego cieszyła się, że widzi siostrę. - Dalej uważam, że nie powinnaś tutaj być. Tu jest zbyt niebezpiecznie. Ludzie wariują. Historia się powtarza... - Mówił jakby nie do niej, a do siebie. Rzeczywiście historia się powtarzała. Kwartał przypominał żydowskie getto. Strażnicy Pokoju przypominali gestapowców. Niewiele Casper wiedział o tych czasach, ale słyszał to i owo. Czuł, że teraz jest dokładnie tak samo jak wtedy. |
| | | Wiek : 21 lat Zawód : trenuje rekrutów na żołnierzy Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, para kastetów Znaki szczególne : tatuaż (kluczyk) na karku, złoty medalion na szyi, wojskowy chód Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Pokój #1 Pią Paź 25, 2013 6:58 pm | |
| -Masz tu kogoś? Kogo? Poczułam, jak kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry w półuśmieszku rozbawienia. Ładna zmiana tematu, przemknęło mi przez myśl, po czym poczułam nagły przypływ ulgi. Co prawda to też nie był jeden z łatwych tematów, który chciałam poruszyć przy naszym spotkaniu po tak długim czasie, ale i tak był znacznie mniej delikatnym od całej koncepcji podróży Kwartał- Dzielnica. Właściwie to nie spodziewałam się, że Casper tak po prostu zrozumie, dlaczego to robię. Nie chwaliłam się tym na prawo i na lewo, ale nawet ta niewielka garstka wtajemniczonych osób nie odnosiła się do tego przychylnie. Zwykle witały mnie spojrzenia pełne niedowierzania i czegoś jeszcze... Obrzydzenia? Złości? Większość rebeliantów już dawno spisało na straty cały Brud Kapitolu, i może gdyby nie Cas, ja też bym tak myślała. Jednak, żeby chronić mojego cholernie problematycznego brata, musiałam zacząć bywać w miejscu opisywanym jako siódme piekło. Dopiero wtedy coś się we mnie przełamało. Dopiero wtedy reszta Sonei, która popierała system i wierzyła w dobroć prezydent Coin do reszty rozkruszyła się i zniknęła, pozostawiając Soneę, która chciała im pomóc. Która walczyła nawet wtedy, kiedy miała wokół siebie jedynie zgliszcza. -Pewnie go nie znasz- odparłam tylko z lekkim półuśmiechem na twarzy.- Ale to dobry człowiek. Przed oczami stanęła mi twarz Mathiasa, roześmiana twarz o czarnych oczach i mocnym zarysie szczęki. Skłamałam, ale nie czułam się winna z tego powodu. Wiedziałam, że Casper najchętniej zamknąłby mnie w szklanej wieży i sam poszukał odpowiedniego księcia, chcąc oszczędzić mi wszelkiego zawodu, a raczej wątpiłam w to, żeby wybrał na tego księcia Mathiasa, który był lubującym się w więzieniach dilerem. Dlatego przemilczałam tą kwestię, nawet nie czując się z tego powodu winna. Wiedziałam, że Cas chciał dobrze, ale nie mógł wybierać mi miłości. Kiedy pocałował mnie w czubek nosa, mimowolnie uniosłam dłoń i potargałam jego niemalże złote włosy. Przez chwilę poczułam coś na kształt deja vu, ale wspomnienia były rozmazane i wyblakłe, zbyt wyblakłe, żebym mogła je odczytać. -Nie jestem pewien, czy wiesz co robisz. Tu jest niebezpiecznie. Gwałty, morderstwa... Sięgnęłam do kieszeni, a potem zacisnęłam dłoń na zimnej rękojeści i szarpnęłam do góry. Trzy sekundy później trzymałam już w dłoni pistolet, a z twarzy nie schodził mi zwyczajowy półuśmiech. Przezorny zawsze ubezpieczony, czyż nie? -O mnie się nie martw.- Odparłam tylko zdecydowanym, spokojnym głosem. Potem Cas pogłaskał mnie po policzku i odszedł, a ja podciągnęłam się na dłoniach i usiadłam wygodnie na parapecie, mocując pistolet na jego dawnym, bezpiecznym miejscu. -Dalej uważam, że nie powinnaś tutaj być. Tu jest zbyt niebezpiecznie. Ludzie wariują. Historia się powtarza... -Zamieszkam w Dzielnicy jedynie pod warunkiem, że Ty też tam zamieszkasz.- Odparłam bezmyślnie, niemalże automatycznie. Potem zaklęłam szpetnie w myślach. To nie był dobry argument, zabrzmiał bardziej jak zarzut, niż jak cokolwiek innego. Zacisnęłam mocno powieki i ponwonie zaklęłam, a kiedy soczyste echo przestało się już obijać w mojej głowie, otworzyłam usta, chcąc zasypać brata gradem pytań, na których odpowiedzi z pewnością zasłużyłam, jednak przerwał mnie dochodzący z parteru huk. Ozzy? Sabriel? -Przepraszam, Cas, ale muszę iść. Pilnowanie tego wszystkiego to, jakby nie patrzeć, mój obowiązek.- Rzuciłam niespokojnie, szybko zsuwając się z parapetu. Podeszłam do brata i złożyłam na jego czole lekki pocałunek. -Dbaj o siebie. Uważaj. I przychodź czasem mnie odwiedzić, w porządku? Jeszcze dokończymy tą rozmowę, obiecuję. Dodałam z najbardziej przekonywującym uśmiechem, na jaki było mnie stać, a potem zniknęłam za drzwiami.
// zt, żeby nie było, bo wreszcie przeskok i te sprawy ;_; |
| | |
| Temat: Re: Pokój #1 | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|