|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Pokój Fransa Pon Maj 27, 2013 5:09 pm | |
| Nieodpowiednim osobom wstęp wzbroniony. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Pokój Fransa Pią Maj 31, 2013 8:37 pm | |
| /dziura w murze i teoretycznie dom
Zaniosła do domu wszystko, co dostała od Alyssy, a rodzice nie przestawali jej dziękować. Wychwalali kuzynkę pod niebiosa, co szalenie irytowało Cordelię, więc zaraz po posiłku wyszła z domu i skierowała się tam, gdzie akurat poniosły ją nogi. Na ulicy zaskoczył ją komunikat o sprawdzaniu tożsamości, ale wymacała dokumenty w wewnętrznej kieszeni starego płaszcza, nie widziała więc powodów do obaw. Niby co mieliby jej zrobić? Szła pewnym krokiem i przystanęła, gdy zaczepił ją patrol. Po ukazaniu dokumentów i rutynowej kontroli ruszyła przed siebie, aż znalazła się pod Violatorem. Skarciła się w myślach i wyzwała od emocjonalnych masochistek, jednak nie powstrzymało jej to przed zajrzeniem do środka. Nie zdążyła jednak wejść do baru, usłyszała bowiem strzępy rozmowy Fransa z jakimś jegomościem. Szybko wywnioskowała, że kontrola dotarła także tutaj, więc ryzykowne byłoby pojawienie się w barze szesnastolatki, na dodatek spokrewnionej z poprzednim dyktatorem Kapitolu. Cordelia nie byłaby jednak sobą, gdyby poddała się i wróciła do domu, o nie. Po cichu udała się więc na tyły budynku, weszła zgrabnie na kontener ze śmieciami, złapała się drabinki schodów pożarowych i wspięła po niej aż do okna Fransa. Lata ćwiczeń gimnastyki wreszcie na coś się przydały. Korzystając ze swojego scyzoryka wielofunkcyjnego, udało jej otworzyć okno, więc wślizgnęła się do środka niemal bezszelestnie. Cordelia nigdy nie była w pokoju Fransa, jednak jej...hmm, obsesja na punkcie właściciela kazała nauczyć się na pamięć planu Violatora. W pomieszczeniu panowała idealna cisza (enjoy the silence, cóż za zbieg okoliczności), z parteru też nie dochodziły żadne odgłosy. Ciekawość dziewczyny kazała jej się rozejrzeć dookoła, jednak żadna z widocznych rzeczy nie zaciekawiła jej na tyle, by się nią zajmować, a grzebać głębiej nie chciała. Nie wiadomo jak Frans zareaguje na jej obecność tutaj, więc po co przysparzać sobie dodatkowych kłopotów? Panna Snow mogła wreszcie zdjąć swój płaszcz, który przewiesiła przez ramię krzesła. Na jej strój składała się zwykła, szara sukienka z golfem i grube rajstopy, nie wyglądała więc dokładnie tak, jakby chciała. Znudzona oglądaniem dobytku Fransa, obróciła się dookoła własnej osi, po czym jak gdyby nigdy nic, rozsiadła się wygodnie na jego łóżku. Miała nadzieję, że mężczyzna pojawi się tutaj lada chwila, kontrola przecież nie mogła trwać wiecznie, prawda?
|
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój Fransa Pią Maj 31, 2013 9:10 pm | |
| Powoli dreptał na piętro. Wolał rzecz jasna udać się schodami dla personelu niźli miałby przeciskać się ze wszystkimi napalonymi facetami i jeszcze nadrabiać całej drogi do swojego pokoju. To trochę smutne, że tak nagle wpadli z tą kontrolą, a on nawet nie usłyszał tego przeklętego komunikatu z przeklętej łazienki. No nic. Ominął paru jegomości, którzy właśnie witali się z jedną z prostytutek. Właśnie… paru? Cofnął się, zapytał o pieczątkę, którą panowie powinni mieć odbitą na swoich rękach. Rzeczywiście – mieli. Biedna dziewczyna. Wyglądała na wystraszoną, a oni na za bardzo napalonych, dlatego Frans pogroził im jedynie, że najwyżej ich zabije jak za bardzo ich poniesie i zrobią krzywdę tej młodziutkiej prostytutce. Na koniec uśmiechnął się przyjaźnie, życzył miłego dnia i skręcił, idąc do swojego pokoju.
Właśnie. Jego pokój był nieco dziwaczny. Wpierw należałoby podkreślić jedną rzecz – znajdywał się na końcu dość długiego korytarza, miał trzy pary drzwi, no i co najważniejsze, jego mieszkanko było tak jakby łącznikiem pomiędzy korytarzami i jeszcze posiadało wyjście na balkon widokowy, skąd można było zobaczyć cały bar. Jednak część jego pokoju robiła za biuro i była oddzielona ścianą oraz kolejnymi drzwiami. Reszta nieco średniego, jeżeli nie małego metrażu pozostawała do użytku mieszkalnego. Frans, akurat w tym przypadku, wchodził prosto od tej strony typowo do spania, nudzenia się, et cetera.
I nieco się zdziwił, widząc Cordelię. Zmarszczył czoło, zerknął na drzwi, którymi wchodził. „Przecież były zamknięte…”, przeszło mu przez myśl. Podszedł do tych, co to prowadziły do jego biura, nacisnął klamkę – także zamknięte. No, chyba nie weszła przez okno, co nie? Chociaż ten przeklęty teatr miał drabinki przeciwpożarowe nad kontenerem… „Kurwa?” Ale nawet jeżeli, to przecież nie da się otworzyć okna od zewnątrz, co nie?... A może jednak?... Wzruszył ramionami. Nie ważne.
– Hej kochaniutka – zagaił, jak gdyby wcześniej wcale nie sprawdzał tego, jak Cordelia dostała się do jego mieszkanka. Odłożył teczkę i apteczkę na średniej wielkości stół, z kolei butelkę odstawił dopiero po tym, jak nalał sobie do dość dużego kieliszka wódki, którą zaraz wypił. – Co powiesz? – Zerknął na nią nieco dłużej niż dotychczas, od momentu wejścia do pokoju. – Ładna sukienka… dlaczego leżysz na moim łóżku? |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Pokój Fransa Pią Maj 31, 2013 9:36 pm | |
| Wiedziała, że nie będzie na nią zły, zresztą jakżeby mógł? Na słodką, niewinną Cordelię, włamującą się jakimś podejrzanym sposobem do serca jego przybytku? Dziewczynę rozbawiła jego początkowa mina i szybkie zerknięcie na drzwi, uśmiechnęła się więc zadziornie i zrobiła dumną minę. -No dzień dobry - przywitała się, obserwując jak mężczyzna odkłada na stół jakieś dokumenty i apteczkę. O, czyżby problemy na dole? - Szanowni Panowie wpadli nie tylko do Twojego baru. Po całym gettcie latają patrole, mnie też odhaczyli na liście obecnych. Zauważyła, że zaczął jej się przyglądać, nie odwróciła więc wzroku i także na niego spojrzała. Chciała wyglądać prowokująco, zazwyczaj jej się to udawało, ale teraz efekt trzeba by zapytać samego Fransa. Jeżeli jemu szesnastolatka leżąca na łóżku nie wydawała się śmieszna, no to wszystko szło po myśli panny Snow. Słysząc jego swoisty komplement, nie oszczędziła sobie głośnego prychnięcia. -O tak, najnowszy krzyk mody, styliści KOLCa się spisali - powiedziała jadowitym tonem i oparła głowę o poduszki. Patrzyła, jak mężczyzna nalewa sobie wódki do kieliszka, a potem wychyla to wszystko za jednym razem. Cordelia próbowała już alkoholu kilkakrotnie w swoim życiu, jednak nie można powiedzieć, że przypadło jej to do gustu. Nie zamierzała się prosić, żeby jej nalał. Jednak, gdyby zrobił to z własnej woli... -Bo jest wygodne - oznajmiła z niewinną minką, po czym szybko ściągnęła buty używając tylko stóp i już cała jej drobna osóbka leżała na łóżku - Przyszłam odwiedzić swojego ulubionego przedsiębiorcę, czy to grzech? Bardzo Cię maglowali ci na dole? Niesforny lok opadł jej na czoło, więc zaczęła powoli nawijać go na palec, wpatrując się cały czas we Fransa. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój Fransa Pią Maj 31, 2013 10:07 pm | |
| Trudno było ocenić jego stosunek w danej chwili do panny Snow. Póty co był po prostu zaskoczony, a jego duma starała się to wszystko ukryć. W końcu jak by to wyglądało, gdyby on – „pan przedsiębiorca” od najdziwniejszych interesów – dziwił się na takie niespodzianki? Jak ktoś po nieco w nocy przyjdzie i aresztuje, to też będzie się tak czuł? Z tym, że pomiędzy Strażnikami a Cordelią była różnica. „Muszkieterowie” zwyczajnie robili wszystko, co tylko mogli, a ta dziewczyna… no właśnie – była tylko dziewczyną. Ładną i w ogóle, ale za bardzo starającą się zwrócić na niego swoją uwagę. Owszem! Była osobą dobrą do interesów, ale dlaczego na litość boską wybrała sobie akurat niego za obiekt westchnień? Nawet jeżeli podobało mu się cholernie – bo był dziwnym typem, lubiącym podbudowywać swojego ego, ale spójrzmy na to wszystko racjonalnie. Frans to dziwny człek, za bardzo sprany doświadczeniami i „brzydotą”, którą można rozumieć na wiele sposobów. Był brzydki duchowo i uczuciowo.
Westchnął cicho. Przysiadł przy stole, na jakimś nieco zdartym fotelu po wielu alkoholowych libacjach. Znów na nią zerknął. Przytaknął jej na wzmiankę o Strażnikach. Pal licho ich. Byli dziwaczni i denerwujący… Bardziej interesowało go to, dlaczego panna Snow stara się być tak bardzo wyzywająca w tym momencie. Hormony nagle się w niej odezwały? Chciała się z niego ponabijać czy co? Zmarszczył czoło, nalał sobie alkoholu do kieliszka i żłopnął. Zapewne normalnie, widok tak młodej osóbki na łóżku kogoś takiego jak on – starego dziada po trzydziestce – byłby naprawdę zabawny. Tylko dlaczego zamiast tego zaczynał się martwić?
– Przynajmniej masz co na sobie nosić – zaśmiał się i wyciągnął nietkniętą jeszcze paczkę papierosów. Zdjął wszelkie folie, które rzucił na blat. – W pewnym sensie to błogosławieństwo – dodał bardzo cicho, niemal mrucząc pod nosem. – Wygodne… – powtórzył za Cordelią i wysłuchał jej do końca. – A tak naprawdę? – Zapytał już całkiem głośno z tlącą się fajką w gębie. – Owszem, owszem… to nie grzech – przytaknął.
Zerknął na dziewczynę i tylko zmarszczył czoło, kiedy zobaczył jej gesty. Matko kochana… mógł zostać na dole. Nie, żeby nie lubił towarzystwa panny Snow, ale ta bywała czasem naprawdę zadziorna. Nie wiedział czasem czy ona tak naprawdę coś do niego ten-teges, czy to były żarty… czy do cholery o co chodziło?...
|
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Pokój Fransa Pią Maj 31, 2013 10:49 pm | |
| W sumie to dzisiejszy dzień należał do najpiękniejszych w jego życiu. Na początku, oczywiście po sprzedaniu kilku działek, pewnym zmęczeniu, po prostu gdzieś sobie przysiadł. Jakiś dryblas go zaatakował, znokautował, zranił w tą piękną buzię i pewnie zrobiłby coś jeszcze, zapewne uznałby, że fajnie byłoby wykorzystać go na płaszczyźnie seksualnej (w końcu takie miał zamiary), ale że le Brun był w miarę ogarnięty, to po prostu wstał i uciekł. Tak, nie ma to jak zostać bohaterem wieczoru, oczywiście tylko dla siebie, bo nikt nie może się dowiedzieć, choć nawet Frans zaczął coś podejrzewać. Ale prawdopodobnie jego kumpel nie zamierza się nad tym roztrząsać i po prostu zaraz zapomni. Przynajmniej Mathy ma taką nadzieję, wielką nadzieję. Potem do baru wparowało kilku strażników, a że chłopak wyglądał jak wyglądał i bez rewizji by się nie obeszło, po prostu wyparował. Zwiał jakimś oknem czy czymś podobnym, już nawet dobrze nie pamiętał. W końcu wolał, aby psy nie znalazły go z narkotykami, na które nie miał licencji, ba – na nie nie było licencji. Tak czy siak opróżnił kieszenie ze wszelkich nielegalnych środków i po prostu wrócił do „domu”, które tak naprawdę należało do Fransa, ale Mathy spędzał tam praktycznie większość czasu. Oczywiście pierwszym miejscem, które przyszło mu na myśl, był pokój właściciela lokalu, tak więc z olejną falą przekleństw na ustach, po prostu wpadł do pomieszczenia, jakby coś go ugryzło, po raz kolejny. Tym razem jednak, zauważając obcą osóbkę, zreflektował się i wyprostował zatrzaskując za sobą drzwi. -Cześć Frans, cześć dziwko Fransa, nie przeszkadzam? – rzucił od niechcenia chamsko wpychając się na łóżko, jakby było jego własne. I nawet nie zwrócił uwagi na pannę Snow. Po prostu… był zły, zawiedziony i naprawdę zmęczony wszystkim co go otaczało. Życiem – Zajebaliby mnie, gdyby znaleźli z prochami, miałbym po prostu przejebane. I tak mam, co z tego… - urwał na moment pocierając dłońmi czoło – Masz gdzieś spirytus? Nie chciałbym, aby wdało się jakieś cholerne zakażenie. Oczywiście miał na myśli jakże piękną twarzową ranę, która powoli zaczęła krzepnąć, ale Mathias i tak bał się wykonywać jakąkolwiek mimikę w obawie przed ponownym otworzeniem.
|
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Pokój Fransa Pią Maj 31, 2013 11:27 pm | |
| Sama Cordelia nie potrafiła sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego uczepiła się akurat Fransa. O ile jego burdel w jakiś pokręcony sposób był dla niej namiastką starego Kapitolu (chociaż tego oczywiście nie przyznała Alyssie), to osobników pokroju samego Lyytikäinena zazwyczaj starała się unikać. Czy nie przeszkadzało jej to, czym się zajmował? Ani trochę, panna Snow była bowiem przyzwyczajona do dziwnych upodobań swoich krewnych i znajomych, w końcu jej dziadek rokrocznie zarządzał Igrzyska Śmierci. Wiedziała jednak, że Frans kręci na boku niezły interes i być może dlatego właśnie do niego przylgnęła - widziała w nim kogoś, kto potrafi zatroszczyć się o swój tyłek nawet w tak ciężkich czasach, a to było dla niej takie... swojskie i znajome. No, ale może nie brnijmy w te przemyślenia dalej, bo młoda wyjdzie na większą wariatkę, niż jest w rzeczywistości. Jego uwagę już miała skwitować kolejnym uwodzicielskim żarcikiem, ale w porę się opamiętała. -Nudzi mi się - przyznała po prostu, zaprzestając jakiejkolwiek zabawy włosami i wpatrując się w mężczyznę uważnym wzrokiem - A tutaj zawsze dzieje się coś ciekawego. Założyła ręce pod głowę i spojrzała w sufit. Przymknęła oczy i wyobraziła sobie nagle analogiczną sytuacją, odbywającą się jednak w wolnym Kapitolu. Dziadek chyba by ją zabił za pojawienie się w tak podejrzanym miejscu. Z myśli o starym Snowie przeskoczyła nagle do wspomnienia o spotkaniu z kuzynką, a to z kolei podrzuciło jej na myśl kilka pytań, które mogłaby zadać Fransowi. -Czy wiesz może... - zaczęła, ale nagle jej przerwano. Drzwi do pokoju otworzyły się gwałtownie i nagle łóżko obok niej ugięło się pod ciężarem jeszcze jednej osoby. -Cześć Frans, cześć dziwko Fransa... - chłopak, starszy od niej, z całkiem nieźle obitą buźką, śmiał ją potraktować tak bezczelnie? -Słucham?! Uważaj, co mówisz, bo mogę jeszcze poprawić twoją facjatę - podniosła się na łokciach i spojrzała na niego z odrazą, a potem przeniosła pytający wzrok na Fransa. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój Fransa Sob Cze 01, 2013 12:19 am | |
| Zawsze jakiś powód, którego Frans zwyczajnie nie mógł się domyślić w gąszczu zawirowań związanych z jego „biznesem” i paroma innymi rzeczami. Chociaż… gdyby nie było rebelii, a on wpadłby na założenie tegoż burdelu, to chętnie zobaczyłby minę Snowa, który dowiaduje się, że jego bliska krewna odwiedza takie miejsca. To byłoby zabawne, ale zapewne przez takie pogrywanie, jego interes skończyłby się bardzo szybko.
Cieszmy się więc i radujmy, że starego prezydenta już nie ma. Dzięki temu, taka młoda dziewoja może wpadać do burdelu i wywracać wszystko do góry nogami, a przez to jest ciekawiej. Nawet jak czasami coś nie odpowiada Fransowi. Nie ma nudy… która teraz niestety zapanowała, być może przez zmęczenie samego L. albo… przez kto wie co jeszcze.
– Mi też – mruknął. – Nudno dzisiaj – i dolał sobie do kieliszka wódeczki, której sobie chlupnął.
Jakby na zawołanie, do pokoju wpadł Mathias, który swoją obecnością przypomniał F. o tym, że powinien być opatrzony. No, ale to nie jego wina, że wpadła kontrola, nie było na nic czasu, a potem już wszystko mogło się odechcieć. A teraz, rzecz jasna, ten przeklęty człek musiał rzucić jakąś uwagę pod adresem jego i dziewczyny. Machnął ręką, jakby chcąc dać znak Cordelii, że uwagi Mathy'ego są niegroźne i nie ma o co się dąsać. Tylko dlaczego rozbawiła ona Fransa na tyle, żeby zachichotał?
Najwyraźniej alkohol zaczynał po trochu na nim oddziaływać. Coś już mąciło mu się w głowie po tych paru dużych kieliszkach wódki i w dodatku zaczęło mu się robić nieco ciepło na żołądku. Zdjął marynarkę, a następnie podwinął pod łokcie mankiety czarnej koszuli. Na polikach wyszły nieco ledwo widoczne rumieńce.
– Za chwilę ci ją opatrzę, ale daj dokończyć pannie Snow jej pytane… które jej przerwałeś swoim „wejściem smoka” – mruknął w stronę znajomego. Był po trochu ciekaw o co dziewczyna chciała zapytać. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Pokój Fransa Sob Cze 01, 2013 9:27 am | |
| Poczekajcie, moment, spróbujmy wszystko po kolei ogarnąć. Frans ma dziewczynę? Na pewno nie, ale tak to zabrzmiało i gdyby teraz le Brun to usłyszał, zapewne wybuchnąłby głośnym i długim, bardzo długim śmiechem. Jego współlokator, ktoś kto w pewien sposób się o niego troszczy prędzej kupiłby sobie dmuchaną lalkę, niż znalazł towarzyszkę życia. Poza tym Mathias to taka jego towarzyszka, rozumiemy się? Byłby po prostu nie tyle co zazdrosny jak zły, że mógłby stracić uprzywilejowane miejsce z serduszku pana Fransa. Wracając jednak do blond dziewczyny i Fransa, który jak zwykle machnął ręką i udał, że nic się nie stało, ku oburzeniu własnego gościa, to Mathias dalej miał wrażenie, że ma do czynienia z jakąś prostą prostytutką, albo może bardziej luksusową, gdyby właściciel burdelu miał jakieś wygórowane wymagania. Jednak i tak jej reakcja rozbawiła chłopaka, który jedynie potrząsnął czupryną i uśmiechnął się i wychylił trochę w jej kierunku: -Czuję się w obowiązku uświadomienia cię, że jestem po prostu niewyruchaną laską, która grozi starszemu mężczyźnie w burdelu pełnym dziwek - stwierdził tonem, który zdawał się być poważny, ale w oczach wciąż czaiły się iskierki rozbawienia. Potem się po prostu wyprostować i dopiero wtedy przypatrzył. Wyglądała ładnie, powiedziałby nawet, że bogato i po prostu... w KOLCu uchodzi pewnie za księżniczkę, nikt jej nie ubliża, nie zwraca uwagi, bo ma wpływy. I Mathias miał podejrzenia, że należała do tej grupy społecznej, która nigdy nawet nie spoglądała na niego kątem oka. Dwa różne światy: pobity chłopak w łachmanach, który od zawsze starał się jakoś utrzymać siebie i siostrę oraz rozpieszczona córka jakiegoś biznesmena prężąca się na łóżku przed właścicielem burdelu. W tym właśnie konkretnym momencie chłopak poczuł coś na kształt tego, co dane było mu odbierać na ulicy w centrum miasta, ale wciąż jednak wiedział, że teraz wszyscy są równi i nikt nie ma więcej ani mniej. No wiadomo, chyba, że napracowaliśmy na więcej. -No dobra, oddaję Ci głos niewiasto - rzucił od niechcenia i po prostu opadł plecami na pościel wkładając ręce pod głowę. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Pokój Fransa Sob Cze 01, 2013 9:56 am | |
| Kto się cieszy, ten się cieszy, a rządy Coin niczym się nie różnią. Chyba nie o takie Panem walczyli ci wszyscy rebelianci? Nastąpiła jedynie zamiana miejsc, a Cordelia dałabym sobie rękę uciąć, że połowa osób walcząca wcześniej pod sztandarem Trzynastki teraz próbowała pomóc ludziom z KOLCa. Wyrzuty sumienia to okropna sprawa, dobrze, że ona ich nie miewała. Czuła na sobie dziwne spojrzenie nowo przybyłego, ale wciąż była zbyt wzburzona, by, podobnie jak on, przemienić wszystko w żarty i wyluzować. Frans wyglądał na rozbawionego całą sytuacją, mogła więc liczyć tylko na siebie. Jak zwykle. -Bardzo mi miło - wysiliła się na udawany uśmiech, przy czym jednocześnie w jej oczach błysnęły jakieś niebezpieczne ogniki - Nie musisz jednak brać wszystkich swoją miarą, wiesz? Ja tu załatwiam inne interesy. A czy taka laska jak ty, ma jakieś imię? - rzuciła w przestrzeń, kładąc się na łóżku bokiem, tak, że teraz znajdowała się twarzą w kierunku chłopaka. Gdy ten rozłożył się wygodnie, zaczęła mu się przyglądać. Wyglądało na to, że Mathias całkiem nieźle ją rozgryzł, bo rzeczywiście panna Snow wciąż czuła się lepsza od innych, choć wcale lepiej nie miała. Była obrotna, to fakt, kojarzyli ją też odpowiedni ludzie, ale o statusie księżniczki w KOLCu mogła tylko pomarzyć. W gettcie znajdowało się tylu ludzi, obwiniających Snowa za całe zło świata, że musiała mieć oczy dookoła głowy aby przypadkiem nie stracić życia. -Darujmy sobie - wymamrotała, spoglądając na Fransa wymownie i dając mu do zrozumienia, że wypyta go później, bo przecież nie będzie tego robiła przy obcym chłopaku. Co z tego, że wydawał się być zżyty z właścicielem Violatora? - Zajmij się lepiej tą paskudną raną, bo jak nic z tym nie zrobisz to zakażenie murowane. Ponownie przerzuciła swoją uwagę na Fransa, obserwując go i próbując zgadnąć, co też on teraz zrobi. Wyglądało na to, że dzięki alkoholowi jest już nieco weselszy, a na pewno zrobiło mu się gorąco, bo zdjął marynarkę i podwinął rękawy koszuli. Cord miała już coś rzucić o uroczym sposobie rumienienia się, ale przecież nie będzie mu robić wstydu przed tym chłopakiem, prawda? -Masz ciekawych znajomych - mruknęła więc tylko, przeciągając się na łóżku jak kot, a potem podnosząc się do pozycji pół leżącej. Jeśli to całe odkażanie miałoby mieć miejsce na jej oczach, chciała mieć chociaż lepszy widok. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój Fransa Sob Cze 01, 2013 4:27 pm | |
| No niestety, najlepiej liczyć na samego siebie. W tym przypadku także – Frans zwyczajnie nie chciał popierać jednej ze stron, bo w końcu zarówno Mathias, jak i Cordelia byli jego partnerami w biznesach, prawda? Owszem, równie dobrze mógłby być za którymś z nich. Tylko po co się wysilać? Najlepiej, w tak błahych sprawach, pozostawić to w rękach stron konfliktu.
Dlatego Frans tylko przyglądał się im, z czystym rozbawieniem wypisanym na twarzy i pokornie wysłuchiwał każdą ich odezwę. Byli naprawdę uroczy. Jeszcze chwila, a mógłby zakochać się w obrazku przedstawiającym tę dwójkę. Pomijając to, że wleźli na jego kochane łóżko w butach i prędzej by ich zabił. Jednak milczał, nie odzywał się, starał się nie zwracać uwagi na ten jeden mały szczegół.
Och… i w końcu mógł coś zrobić. Rana, no tak. Wstał, wyciągnął taboret spod stolika, a następnie postawił go przy łóżku, po stronie Mathy’ego. Wrócił się po apteczkę i butelkę wódki. Zerknął na facjatę znajomego, zamruczał pod nosem coś niezrozumiałego i wyciągnął w pudełka pęsetę, którą to chwycił mały kawałek waty. Nalał alkoholu do swojego kieliszka, zamoczył w nim puchową, białą niby-kuleczkę, a następnie podniósł le Bruna do pozycji siedzącej za poły koszuli, tylko po to, żeby móc zdezynfekować ranę.
Podejrzewał, że będzie to naprawdę mocno szczypało. No, ale trudno! Chciało się pogrywać z kimś-tam, to się miało za swoje.
– Kochanie – zwrócił się (specjalnie zresztą) do Cordelii – weź rękawiczki i uformuj mi kilka kuleczek z waty, dobrze? Będziesz miała co robić… a potem wytnij trochę gazy i plastra, właśnie bez gazy. – Tu puścił do niej oczko. Po prostu lubił droczyć się z jej uczuciami.
|
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Pokój Fransa Sob Cze 01, 2013 5:07 pm | |
| Tak, cudowne rządy Coin, kobiety, która zapewne miała pewne problemy z psychiką i nawet nie starała się tego ukrywać. Jak można walczyć o coś, o jakiś piękny i szczytny cel, a następnie po wygranie, po prostu zapomnieć, za co straciło się połowę ludzi i rozpocząć nowy koszmar, który ciągnie wydarzenia z przeszłości za sobą, uwydatnia je i sprawia, że stają w oczach ludzi bardziej ostre i wyraźne, bardziej bliższe ich sercom. Tylko bardzo wielka szkoda, że ludzi, którzy pozornie bronią praw Kapitolinczyków, którzy są przeciwko takiemu postępowaniu i często odwiedzają KOLeC, żeby ukazać swą dobroć oraz niesamowite wpływy - w ogóle nie wyrażają sprzeciwu. A przecież mogliby, oni wszyscy, gdyby się zebrali, krzyknęli razem, może wtedy ktoś by ich usłyszał. A taką nieśmiałą i cholernie beznadziejną pomoc mogą sobie wsadzić głęboko w dupę. To tylko jedzenie, nic nie zwróci dawnej świetności, honoru oraz po prostu kilka miesięcy z życia straconych właśnie w tym przeklętym gettcie. Dlatego Mathias kiedyś się stąd wydostanie, w końcu wyrwie, razem z siostrą, w końcu znajdzie po drugiej stronie muru. Choć sam nie wiedział czy tego chce, współżyć z egoistami, ludźmi bez ambicji, kimś, kto odpłaca pięknym za na dobre, kto bez skrupułów wykorzystuje swoje własne koszmary przeciwko ludziom. Nie czuliby się tam dobrze. -Po...? - urwał na moment zerkając na nią, zmarszczył czoło i rzucił - Super, pocałuj mnie w dupę, wcale nie jesteś lepsza, wsadź sobie tą cholerną kasę w... i... cholera, Mathias - i tak nie wiadomo było o co mu chodzi, czy jest zły, czy zdenerwowany, po prostu westchnął nerwowo i chwilę potem ktoś podniósł go od pozycji siedzącej. Tak, bardzo uprzejme, bardzo oryginalne, ty też skop dupę le Brun, złóżcie się wszyscy i dajcie mu lanie, a potem miejsce wyrzuty, bo ma zjebane życie. -Frans, nie mógłbyś po prostu tego przemyć? Przeszedłeś jakieś kursy pierwszej pomocy? - nie był pewny, czegokolwiek. Będzie piekło, ale już wiele razy go bolało i pewnie miałby więcej problemów, gdyby tego nie przemył. No mniejsza, czas wziąć się do roboty. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Pokój Fransa Sob Cze 01, 2013 5:35 pm | |
| Brak sprzeciwu dawnych rebeliantów wobec obecnej władzy zapewne miał coś wspólnego z tym, że jeszcze rok temu Kapitol też nie rwał się do pomocy dystryktom, z których rokrocznie zabierano parę dzieci, po czym skazywano je na śmierć. Pomagali mieszkańcom getta nieoficjalnie, bo ten, kto pierwszy podniósłby głos, pierwszy zostałby zlikwidowany. Tak to się działo za czasów Snowa i tak dzieje się teraz, a szarzy mieszkańcy KOLCa nie są w stanie nic na to poradzić. W pokoju wreszcie zaczęło się coś dziać, Frans wyciągnął taboret i usiadł obok łóżka, po czym przyciągnął do siebie Mathiasa i zaczął przemywać ranę chłopaka. Cordelię rozbawiła jego wcześniejsza wypowiedź. W obecnych czasach kasy miała chyba najmniej z ich trójki, bo rodzice, przyzwyczajeni do wygód, wydawali wszystko w zastraszającym tempie. Ktoś musiał ich nauczyć oszczędzania, ale na pewno nie nadawała się do tego panna Snow. -Wszyscy tutaj kąpiemy się w forsie, nie uważasz? - zapytała, spoglądając jak Frans przemywa le Brunowi ranę - No, ale uspokójmy się teraz, bo kogoś może zaraz zaboleć. Blondynka także podniosła się na łokciach i usiadła, po czym przejęła apteczkę z rąk Lyytikäinena i wyjęła z niej parę rękawiczek. -Sugerujesz, że mam zręczne paluszki? - zapytała, nie podnosząc wzroku. Próbowała tym odwrócić uwagę obu osobników płci męskiej od lekkiego rumieńca, jaki mimowolnie pojawił się na jej twarzy, gdy starszy z nich zwrócił się do nie per 'kochanie'. Zrobiła tak, jak życzył sobie Frans. Urywała kawałki waty i formowała je w kulki, a następnie wycięła kilka równych kawałków plastra i gazy, osobno. Nie zastanawiała się nad tym, że wykonuje cudze polecenie ani, że robi to dla zupełnie nieznajomego jej chłopaka. Poczuła się dobrze z myślą, że właśnie się na coś przydała, co było do niej tak niepodobne, że aż przerwała na chwilę cięcie plastra. Po chwili jednak otrząsnęła się i gotową pracę położyła obok Mathiasa tak, żeby Frans miał wszystko na wyciągnięcie ręki. Oparła się o ramę łóżka i obserwowała przemywanie rany z nieukrywaną ciekawością. Czyżby Lyytikäinen miał jeszcze więcej ukrytych talentów? |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój Fransa Sob Cze 01, 2013 6:05 pm | |
| Tyrania tyranią, ale było nawet zabawnie! To igranie ze śmiercią, te braki aut, te wybuchy, ci „muszkieterowie”! Bądź co bądź – specjalnie lub też i nie, ale pani Coin chyba chciała być złą-dobrą matką uczącą swoje dzieci pokory. Raz życie daje ci coś bardzo dobrego, a potem kopie cię za to po dupie. Być może Frans nie darzył sympatią pani Prezydent, ale chętnie spotkałby się z nią twarzą w twarz i wymienił poglądami… ewentualnie ołowianymi kulkami lub dźgnięciami. Pokora pokorą, ale on już od dawna się jej uczył i zwyczajnie nienawidził. Wpierw rodzice, teraz państwo… może jednak istnieje bóg, który będzie ostatnią próbą lekcji? Oby nie, bo zwyczajnie spróbowałby go, ją lub ono zabić, w zależności od płci „alfy i omegi”.
No, ale gdyby nie KOLC, to nigdy nie otworzyłby burdelu. Nigdy nie poczułby się wolny w niewoli. Ha, ha… to takie dziwne, że aż śmieszne. Jednak tak całkiem poważnie – gdyby nie to przeklęte getto, pewnie nigdy nie zacieśniłby więzów z Mathiasem i całą gromadą innych osób, chociażby z taką Cordelią. Zachowywała się czasem jak głupiutka nastoletnia blondynka, ale w pewnym sensie naprawdę była kochana. Inaczej nawet by mu nie pomagała. Uśmiechnął się szeroko, kiedy usłyszał jej pytanie. Taa… zręczne paluszki.
– Nie krzycz, kiedy zaboli, ponieważ nie mam papierów ukończenia szkolenia medycznego… – zanucił pod nosem, niemal jak w kościele, zwracając się do swojego dobrego kompana. Następnie upewnił się, że trzymany przez pęsetę wacik był mokry i przejechał nim po ranie na policzku chłopaka. – Ale paskudztwo – dodał, kiedy po pierwszym razie zerknął na zabrudzoną krwią kuleczkę. Natychmiast upuścił ją na przykrywko od apteczki i wziął kolejną. Znowu postarał się jak najlepiej wytrzeć ranę alkoholem… i znowu… i znowu. – Ha… jak ładnie – poklepał le Bruna po zranionym policzku, nie zważając na to, że może to zaboleć jeszcze bardziej.
Nadeszła końcowa robota – przyklejenie gazy do rany, ale to zajęło dosłownie dziesięć sekund. Materiał do rany, na to plaster i proszę bardzo!
|
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Pokój Fransa Sob Cze 01, 2013 6:58 pm | |
| To po prostu iluzja, to wszystko. Życie. Po co żyć dla czegoś takiego? To znaczy - jeśli nie ma się wyjebane na wszystko tka jak Mathias. To po co żyć? Bo wiadomo, KOLeC wielu przyniósł chwałę oraz pieniądze, Ci, którzy nie mieli możliwości wyszli na wyżyny i stali się lepsi od niegdyś najbogatszych mieszkańców Kapitolu oraz urzędników. Teraz cały porządek po prostu runął i spod gruzów wydostali się tylko ci najsilniejsi i najbardziej wytrwali. A Mathy, on pił i palił, czasem ćpał, teraz też jest dilerem - nic się nie zmieniło. Ani na gorsze, ani na lepsze. Choć wiadomo, że ciągłe sprawdzanie dokumentów oraz legitymowanie nie należy do przyjemnych doznań i niczego, z czym le Brun chciałby się zmierzać, to stara się jakoś wziąć w garść i po prostu żyć. Jak wcześniej. Teraz przynajmniej poznał Fransa, nie żywi matki dziwki i daje swojej siostrze szansę, żeby jakoś funkcjonować, żeby w przyszłości móc powiedzieć, że w dzieciństwie nie głodowała i nie żebrała i że starszy brat się nią zajął. Tylko to się liczy, najbardziej na świecie. Wszystko inne straciłoby sens, gdyby nie ona. Dlatego Mathias jak najbardziej stara się ją chronić, co prawda wciąż oboje się buntują, bo przecież zawsze wszystko robili razem, ale teraz próbuje odciągnąć ją od niektórych pomysłów, które mogłyby wciągnąć ją w jakiekolwiek tarapaty. -Mów co chcesz - mruknął niechętnie i po prostu siedział, zerknął na nią, aby sprawdzić co robi, jak się zachowuje i przede wszystkim żeby zauważyć te rumieńce, które próbowała ukryć. Uśmiechnął się, ni to do siebie, ni to do niej, i na myśl przyszła mu pewna, dosyć perwersyjna odpowiedź, ale zanim otworzył usta, już się rozmyślił. Bez sensu. Po co? Żeby dalej ciągnąć ten temat? Kłócić się z jakąś małolatą o to, kto ma lepszą gadkę? Fajnie, super, Mathias to lubi, ale nie w momencie, kiedy ktoś obmywa mu ranę spirytusem. I w sumie... to nie było przyjemne ale nie na tyle bolesne by krzyczeć. Zacisnął dłonie na kołdrze i po prostu zagryzł dolną wargę starając się nie syknąć, nie przeklnąć nikogo z obecnych i po prostu siedzieć, i czekać aż jego przyjaciel lub po prostu ktoś, komu ufa na tyle by obmywał mu ranę na policzku - zrobi to. -Jak będę miał szramę to po prostu zabiję, znajdę drania, zarżnę jego dziewczynę i bachora, całą rodzinę, wszystkich - mruczał pod nosem, ale na tyle wyraźnie i głośno, że wszyscy go słyszeli, znowu opadł na łóżko starając się już nic więcej nie mówić. Po prostu niech się zrośnie, niech wygląda ładnie i niech zostanie tak jak jest - Dzięki - powiedział na koniec, chyba głównie do Fransa, choć Cordelia też się nieco zasłużyła, ale wciąż go denerwowała swoją obecnością. Może to dlatego, że Frans najlepsze zostawiał dla siebie, a jemu nawet nie powiedział o tym, że jakaś słodka blondyneczka wpadnie pewnego razu do jego lokalu. Bardzo smutne. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Pokój Fransa Sob Cze 01, 2013 8:36 pm | |
| Igranie ze śmiercią nie było ulubionym zajęciem Cordelii, ale skłamałabym, gdybym napisała, że dziewczyna nie czuła przepływu adrenaliny podczas poruszania się po gettcie, świadoma tego, że patrol w każdej chwili może ją zgarnąć ‘ot tak’. Znajdowała się tu też masa ludzi, którzy zrobiliby jej krzywdę już za samo nazwisko, ale panna Snow lubiła tak igrać z ogniem. Nie docierało do niej, w jak krytycznym położeniu się znajduje, podświadomie czuła, że na razie nic jej nie zagraża. Nie nazwałaby tego bezpieczeństwem, ale miała wrażenie, że los jej sprzyja. Pytanie tylko, jak długo jeszcze? Siedziała teraz w pokoju właściciela burdelu, pomagając w opatrywaniu jakiegoś chłopaka z ulicy, a sytuacja ta wydała jej się tak abstrakcyjna, że aż zabawna. Nic dziwnego, że była cały czas w dobrym humorze i miała nastrój do żartów. Mało który mieszkaniec KOLCa mógł się teraz tym pochwalić, prawda? Obserwowała Fransa, jak ten z prawdziwą precyzją przemywa rany swojego przyjaciela. Zastanawiała się, skąd tych dwóch się zna, jednak uznała, że chyba wolałabym nie usłyszeć dopowiedzi. Każdy ma prawo do swoich tajemnic, interesów na boku, a w gettcie właśnie to pozwalało przeżyć. Gdy tak patrzyła na ranę, skrzywiła się, jakby to jej ją przemywano. Mathias nawet nie jęknął, co Cordelia skwitowała miną w stylu ‘not bad’, ale nic nie powiedziała. Gdy ponownie jego głowa wylądowała na łóżku obok niej, dziewczyna wystawiła dłoń przed siebie i przejechała nią powoli w powietrzu, tuż przy twarzy chłopaka, równolegle do przyklejonego plastra. -Szramy i blizny dodają niektórym uroku –oznajmiła, ni stąd, ni zowąd, cofając w końcu rękę – No wiesz, możesz wyglądać na jeszcze większego bad boya niż w rzeczywistości. Pokiwała głową, jakby właśnie wypowiedziała najświętszą z prawd i nagle zastanowiła się nad czymś. Przygryzła dolną wargę, kalkulując w myślach, czy propozycja, którą zaraz złoży, będzie jej się opłacać. -W razie gdyby Cię to czasem bolało, mam zapas tabletek przeciwbólowych – powiedziała tonem, który zastrzegał jednak, że nie ma u niej nic za darmo. Kto wie, może tabletki nie przejdą, ale znajdzie się coś innego, czym mogli by się w przyszłości wymienić? Może to będzie jedzenie, może leki, a może jakaś ciekawa informacja? Zerknęła na Fransa, do którego przecież przyszła. Albo miał serce we właściwym miejscu, albo pomaganie le Brunowi bardzo mu się opłacało. Cordelia postanowiła rozgryźć, która z tych rzeczy jest prawdą.
|
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój Fransa Sob Cze 01, 2013 9:15 pm | |
| Naturalna selekcja. Coś, co według Fransa było bardzo przydatne w naturze, no i przede wszystkim zgadzało się z jego tokiem myślenia. Przeżyją ci, co będą mieli rozum albo mięśnie… albo coś, co sprawi, że wygryzą innych, a ci „inni” z kolei zwyczajnie nie przeżyją łańcucha pokarmowego. KOLC był tylko próbą. W końcu dystrykty były tak długo tłamszone, ale w końcu zawalczyły o swoje… teraz czas aby wszelkie konflikty zostały rozwiązane i przyniosły coś dobrego. Pytanie – jak długo zajmie takie załatwianie swoich spraw? A kto tam wie… oby jak najszybciej, bo Frans chciał zwyczajnie uwolnić się od tego wszystkiego.
A póty co – świetnie się bawił, szczególnie kosztem Strażników Pokoju. Byli zabawni, ich wygląd zwyczajnie prowokował do naprawdę głośnego śmiechu. No, ale jak tu się nie śmiać z tego śmiesznego stroju? Ha! No właśnie! Gorzej już z ich przyjęciem takiej krytyki wizerunku. Chociaż… pal licho wszelkie obicia – warto!
– Kłócicie się jak jakaś para ze sporym stażem – mruknął w ich stronę, jeszcze podczas obmywania rany Mathiasowi. Naprawdę, zachowywali się tak śmiesznie, że ktoś obcy mógłby coś takiego wywnioskować. Zerknął jeszcze na Cordelię, kiedy wspomniała o wyglądaniu bardziej złowieszczo. – W sumie… racja, taaa… – przytaknął jej. – Może ja ci jednak poprawię tę ranę? Wiesz, pogłębię ci ją! Będziesz wyglądać bardziej sexy, co nie kochanieńka? Taki super przestępczy wizerunek. Muszkietery będą cię pytać o kartę za każdym razem jak cię zobaczą – zaśmiał się. – Masz jakiś scyzoryk, złociutka?
W sumie… gdyby le Brun tylko przytaknął na ten pomysł, to Lyytiäinen w ogóle by się nie zawahał i naprawdę zwiększył bliznę. To by było nawet ciekawe! Mathy z złowieszczo wyglądającą mordą. Ta! Pięknie!
– Wiesz, zanim zabijesz go, jego rodzinę, psa i tak dalej, to się zastanów czy mu wpierw nie podziękujesz. W końcu, jak wyłapiesz na taką bliznę więcej lasek… – pokiwał ochoczo głową, jakby chciał podkreślić, że ma rację. – I nie ma za co dziękować. Teraz możesz dać mi darmową działkę – tu wyszczerzył się jak mysz do sera i wyciągnął w kierunku chłopaka dłoń. Pech chciał, że biedny Frans nie wiedział, że le Brun pozbył się wszystkiego, kiedy usłyszał o inspekcji.
|
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Pokój Fransa Sob Cze 01, 2013 10:39 pm | |
| Adrenalina. Dlatego to wszystko ma sens. Bo jest strach, który potęguje wszelkie emocje, wzbudza uczucie niepokoju i przyspiesza tętno, dzięki temu Mathias czuje, że żyje i wie, że może robić to, co chce. Tak, właśnie wtedy, zawsze, stojąc na granicy, pomiędzy ucieczką a posłuszeństwem, po prostu bierze nogi za pas. To może zwykła oznaka tchórzostwa, może prawdziwego strachu przed śmiercią, ale to po prostu życie, chęć kosztowania wszystkiego co najlepsze. Uwierz, że kiedy słyszysz za sobą krzyki, przekleństwa oraz tupot stóp i wiesz, że w każdej chwili możesz przegrać, to jedne z najwspanialszych momentów w życiu. Wiesz, że możesz umrzeć, w ułamku sekundy, trafiony przypadkowym pociskiem lub tym wycelowanym prosto w twoje plecy, ale wiesz, że koniec może nadejść. I wtedy czujesz się jak Bóg, bo decydujesz o tym, kiedy, jesteś przygotowany. Ale czy w tym świecie, choć niesamowicie okrutnym, warto jest umierać? Nie lepiej jest walczyć? Bo ludzie chcą żyć, bronią się, aby przetrwać każdy następny dzień, bo wierzą, że to właśnie on przyniesie wolność. A tka naprawdę ich wnuczkowie umrą i zdążą zgnić, zanim cokolwiek się poprawi. Nie teraz, nie dziś, trzeba po prostu o siebie dbać. Tylko o siebie, najlepiej, nie mieć na barkach niepotrzebnego ciężaru i sumienia, które łatwo może zostać uszkodzone. -Urok osobisty swoją drogą, a regularne rewizje swoją. Wolę mimo wszystko wyglądać na grzecznego i przykładnego obywatela – uśmiechnął się leciutko, ale bardzo słabo. Tak, czeka go ciężki tydzień, pełen ponurych uśmieszków i dawkowanych min. Czyli tydzień złego samopoczucia – witaj! Następna propozycja, choć wydawała mu się z góry przegrana i bezpodstawna, co oznacza w takim razie, że podejrzana, to wzbudziła w nim pewne zaciekawienie. Oczywiście od razu przypomniał sobie, że ma narkotyki za pazuchą kurtki, ale po chwili przypomniał sobie, że tamte wylądowały w śmieciach, kiedy Mathias próbował się jakoś „oczyścić” i pozbyć podejrzanych przedmiotów. Czyli miał puste ręce, nie miał nic, czym mógłby handlować, niewiele pieniędzy i siostrę na utrzymaniu. Po co mu tabletki…? -Czego chcesz? – spytał od razu podnosząc się i opierając na łokciach, spoglądając na nią badawczo, aż w końcu oderwał od niej wzrok słysząc jedynie skrawek wypowiedzi Fransa całkowicie dotąd skupiony na dziewczynie – Och Frans, ciekawe czy jeśli odetnę Ci nos będą sprawdzać Cię równie często co mnie… - znowu delikatny, Mathias chciałby, żeby był chamski, ale po prostu subtelny uśmiech – nie chcesz próbować. Wyglądało komicznie, po prostu. Oschły ton, twarz chłopca o słodkim uśmiechu, no cóż, tak bywa, że los nam nie sprzyja. -Super – skwitował na koniec i znowu opadł i chwilę potem poderwałby się po raz kolejny, gdyby nie doszedł do wniosku, drugi raz tego wieczoru, że nic nie ma. Przełknął głośno ślinę i zaczął – Wyrzuciłem, w końcu… na pewno przeprowadziliby rewizje, gdyby zobaczyli faceta z ropłataną twarzą. Tak myślę… potem Ci zapłacę, słowo – nawet na niego nie spojrzał, po prostu dalej leżał gapiąc się w sufit i wdychając dosyć przyjemny zapach perfum Cord, której imienia wciąż nie znał… albo po prostu się nie wsłuchał. Nieważne, przypominała Kapitol, kolorowy i piękny Kapitol, pachnący i słodki, przesycony i przesadzony. Taki był. Jak ona.
|
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Pokój Fransa Nie Cze 02, 2013 12:03 am | |
| Każdy miał już dosyć życia w KOLCu i pragnął się z tego wyrwać. O ile przyszłość jednych mogła malować się w kolorowych barwach, niektórzy, niezależnie od wyniku ewentualnego obalenia Coin, już na zawsze mieli pozostać marionetkami w rękach jakiegokolwiek rządu. Dziadek by to ogarnął, nie ma co. -Jesteś zazdrosny? – zapytała Cordelia, podrywając głowę do góry i poruszając wymownie brwiami. Paradoksalnie im bardziej droczyła się z Fransem, tym rzadziej skupiała swoje myśli dookoła tego, co tak naprawdę czuła. Bawiła się dobrze, grając słodką dziewoję, rzucającą niewinnymi żarcikami. Zawsze to jakieś oderwanie od paskudnej, szarej rzeczywistości i zwykłych, nudnych ludzi z getta. -Proszę się tu ze mnie nie naigrywać – powiedziała, udając oburzoną, po czym założyła ręce na piersi i zebrała usta w dzióbek charakterystyczny dla osoby obrażonej Nie trwało to jednak długo, zasłuchała się bowiem w niecnym planie pozbycia się faceta, który tak potraktował Mathiasa. Skoro nawet pies tamtego miał ucierpieć, to musiał podpaść czymś jeszcze, a nie tylko przeoraniem twarzy. Chociaż chłopak zapewne rzucał słowa na wiatr, Cordelia zauważyła, że jest pełen animuszu. W sam raz do ewentualnej współpracy. -Och, od razu muszę czegoś chcieć? – zapytała niewinnie, ale po chwili zdecydowała się zagrać w otwarte karty – Znasz Fransa, a on mnie, wytworzyła się siatka powiązań, kiepsko by było tracić kontakt po jednym spotkaniu, no nie? Co z tego, że zajmował się głównie narkotykami? Jakieś informacje przecież musiał posiadać, a swoje potrzeby na pewno też miał. Skoro Frans ufał mu na tyle, by go tutaj zapraszać, Cordelia też mogła zaryzykować znajomością z nim. Przysłuchiwała się ich dalszej rozmowie i wyciągała z niej coraz więcej. Czując mrowienie stopach, zdecydowała się wreszcie podnieść z łóżka, choć zrobiła to z ociąganiem. Wygładziła sukienkę i przeszła się po pokoju, rozciągając zdrętwiałe kończyny. Po chwili oparła się o stolik i dalej przyglądała się Fransowi oraz Mathiasowi.
|
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój Fransa Nie Cze 02, 2013 6:15 pm | |
| Zazdrość? Czy Frans mógłby być zazdrosny o tę małą, jasnowłosą dziewczynę?... Chyba nie. Jak to by było w ogóle możliwe? Fakt, była interesująca, ładna, et cetera, et cetera, ale on lubił się z nią droczyć. Poza tym, zapewne nie czuł nic innego prócz swego rodzaju bardzo bliskiego koleżeństwa. Dlatego właśnie pytanie zadane przez pannę Snow sprawiło, że na jego twarzy pojawił się kolejny radosny i głupi uśmiech.
– Jak cholera – zaśmiał się w odpowiedzi. Tego typu „zabawy” między nimi były jedną z najlepszych rzeczy, jakie mogły przytrafił mu się w życiu. Szczególnie tutaj, w tym a nie innym miejscu.
Miał jeszcze jeden powód do radości. Czystej, nieskażonej radości, pomimo tego, że normalnie wolał na wszystko patrzeć realistycznie. Istniała szansa, że Mathias i Cordelia zwyczajnie się polubią, a jeżeli tak by się stało, wtedy sojusz ten trójki byłby dość silny. Kto wie… może powoli, w całym KOLC-u zaczęłoby dziać się coś… ciekawego i nie byłoby już tak nudno. Wybuchy, eksplozje, latające samochody… i wolność? Hah!
– Byłbym Michaelem Jacksonem – mruknął w odpowiedzi na uwagę le Bruna. – Traktowaliby mnie jak legendę, gdyby „muszkieterzy” mieli w ogóle choć trochę pojęcia o muzyce z tamtych lat – tu wytknął swój jęzor w stronę znajomego. – Za to ty byłbyś moim Rambo…
Bądź co bądź trochę czasu minęło od XX/XXI wieku, prawda? Nie każdy musiał wcześniej interesować się muzyką bądź filmografią z tamtych lat, a Frans… cóż, zwyczajnie lubił posłuchać staroci. Staroci dla takich XXIII-wiecznych osób jak on i inni z Panem.
– …Tworzylibyśmy niezłą mieszankę. Szkoda, że mamy do czynienia z niewyedukowanymi władzami – westchnął. – Jak chcą rządzić, to mogliby w całości jako władza chociaż trochę kojarzyć jakiś artystów z dawnych lat. A tak? Tylko pewnie stara Jedynka, Dwójka, Trójka… może tak do Piątki jako tako na czymś się wyznają. – Tu wypił spory łyk wódki prosto z butelki. – A teraz my „siedzimy” na ich miejscu, popadamy w alkoholizm, ćpamy, żeby świat wydawał się bardziej kolorowy. Nie mówiąc już o biednych dziewczynach i kobietach, które sprzedają swoje ciało, żeby tylko móc się gdzieś schronić, mieć zapewnione bezpieczeństwo u jakiegoś chudego miernoty i przeżyć…
Humor wyraźnie mu zaniknął. Westchnął ciężko, wyciągnął drugiego papierosa tego popołudnia ze świeżej paczki i zapalił go. Zaciągnął się dymem, podrapał po brodzie. Na cholerę zaczął taki temat? A kto to wie… Prawdopodobnie nwet on nie wiedział dlaczego akurat zaczął o czymś takim gadać… ale chyba tego potrzebował, tak troszeczkę.
– Idę się wyszczać – burknął i chyba tyle by było z całego spotkania tej trójki.
/zt |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Pokój Fransa Sob Cze 08, 2013 3:34 pm | |
| Śmiech Fransa, choćby nie wiem jak podszyty ironią, sprawił jej pewnego rodzaju satysfakcję. Doskonale wiedziała, że mężczyzna po prostu się z nią droczy, na dodatek sporo już wypił, ale fakt pozostawał faktem. Spotkanie we trójkę nie było takie złe, choć na początku obecność Mathiasa niezmiernie ją irytowała. Kto wie, może rzeczywiście uda się coś z tego wycisnąć? Michaela Jacksona oczywiście kojarzyła, choćby nie wiem jak bardzo jego kawałki były stare, lubiła się przy nich bawić. Kiedyś, bo teraz za bardzo okazji do zabaw nie miała. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc jak Frans roztacza swoje wizje. Powoli podeszła w stronę okna i nachyliła się nad parapetem, pogrążając w myślach. Nic konkretnego ani twórczego nie kołatało się jej w głowie, dopadła ją po prostu jakaś nostalgia za starymi czasami. Wystawne przyjęcia, głośna muzyka, całonocne imprezy... oczywiście, że tęskniła za tego typu rozrywkami. Nawet jeśli dla sporego odsetka mieszkańców Panem wydawały się tylko marnotrawstwem czasu i pieniędzy, w sam raz dla ludzi próżnych i pustych. Wyrwała się z zamyślenia akurat by trafić w sam środek przemyśleń Lyytikäinena. Odwróciła się w jego stronę i przyglądała przez jakiś czas, ale nic nie powiedziała. Jego nagłe wyjście uświadomiło jej, że chyba pora kończyć dzisiejsze spotkanie. Godzina policyjna zbliżała się nieubłaganie, a skoro Strażnicy Pokoju panoszyli się dziś po KOLCu, lepiej było wrócić do domu na czas. Spojrzała jeszcze na Mathiasa, po czym rzuciła mu krótkie 'cześć' i wyszła tymi samymi drzwiami co Frans.
/zt |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Pokój Fransa Wto Cze 11, 2013 3:18 pm | |
| Powiązania. Życie opierające się wiecznie na powiązaniach oraz wspólnych układach, międzyludzkich relacjach. Tacy już są… muszą zbierać sojuszników przeciwko swym wrogom, knuć i tworzyć przeróżnego rodzaju plany. Oczywiście, sam Mathias nigdy w życiu by na to nie wpadł, ale tak właśnie rozumują ludzie, którzy chcą przetrwać. Ale on jest indywidualistą, liczy sam na siebie, wierzy tylko we własne możliwości i nigdy nie poddaje się pod niczyj werdykt. Stara się być niezależny, samodzielny, choć czasami łamie dane samemu sobie obietnice. Nie powinien ufać Fransowi, ale po prostu tu mieszka, wchodzi z nim w dziwne układy i nawet… nawet mu ufa. I sam przed sobą tego nie przyzna, ale ufa mu na tyle, aby w odpowiednim momencie oddać mu swoje sumienie i nawet własne bezpieczeństwo. Ale nigdy bezpieczeństwo jego siostry – Anny, ona była kimś, za kogo mógłby nawet wskoczyć w ogień. Tak, jedyna istota, której wierzył na każde słowo. Byli innie, ważni, pojedyncze jednostki, ale to ona stanowiła epicentrum. I cóż… nic nie można na to poradzić, ale to się nazywa mentalność ludzi – kochamy innych i dla nich żyjemy, nawet jeśli staramy się żyć tylko dla siebie. Nic nie powiedział, może nieco zirytowany wypowiedzią Fransa. Przyszło mu na użalanie się nad sobą, nie takie dziecinne – jak u Mathiasa, a poważne załamanie. Tak, oto KOLeC, ludzie sobie siedzą, tryskają energią, bo wokół nich są sami kretyni, którzy myślą tylko o tym, jak zarobić trochę szmalu lub kogoś wyruchać. Życie jest brutalne, niestety, dla niektórych słodkie niczym miód, dla innych pełne przykrości i przeciwności. A le Brun nawet doszedł do wniosku, że w Panem żyje naprawdę mało osób, które wydawałyby się być szczęśliwe, od zawsze, na zawsze. Albo są to mieszkańcy dystryktów, którzy nigdy nie interesowali się systemem, albo dawni rebelianci zlizujący teraz śmietankę. No cóż. Kiedy blondynka o nieznanym mu imieniu wyszła, skinął jej głową i dalej tak leżał, od momentu, aż przypomniał sobie, że ma swój pokój i swoje łóżko. Tak, chyba czas odpocząć.
[zt]
|
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój Fransa Nie Cze 30, 2013 9:38 am | |
| /Po kilku (dwóch?) dniach w więzieniu i na pewno po tym co działo się na dole (mam na myśli reanimację Mathiasa... pomoc... coś)
Jeżeli ktokolwiek miałby tego dnia problem ze znalezieniem najszczęśliwszej osoby w KOLC-u, to z całą pewnością można by było takiej personie zaproponować szczerzącego się jak mysz do sera Fransa. W końcu został zwolniony, być może i śmierdział co nieco, po tych dniach spędzonych w celi, ale i tak się radował. Po pierwsze, zaczął coraz bardziej wierzyć w to, że Mathias jakoś uciekł z więzienia, nie wiedział jak, bał się, że może być to nieprawda, a gdyby stała się prawdziwa, to zapewne załamałby się na swój pokręcony sposób, tak jak to się stało niedawno po śmierci jego, poniekąd znienawidzonych, ale jednak rodziców. Po raz pierwszy od dawna zaczął myśleć optymistycznie, uciszając swoją realistyczno-pesymistyczną naturę, która zazwyczaj dominowała i pokazywała najbardziej prawdopodobne i pechowe wizje w głowie. Po drugie… Violator! Od kilku miesięcy to był jego prawdziwy dom, a od trzech czuł się jak ojciec wielkiej familii. Teraz to całe uczucie się spotęgowało.
Przystanął przed swoim klubem i burdelem w jednym, jak w jakimś filmie, w scenie w której następuje wielki powrót któregoś z bohaterów. Stał tak może z kilkanaście sekund, nie przestając się uśmiechać lub raczej wciąż dostając szczękościsku i przestąpił próg. Nic się nie zmieniło. Tego dnia był spokój, Frans tylko stłumił nieco swoje szczęście na już nieco starej buźce, uniósł rękę na powitanie swoim pracownicom za barem i tylko ruszył swoim szybkim krokiem w stronę schodów, po których przeskakiwał po dwa-trzy stopnie. Kiedy znalazł się na tym pokręconym korytarzu tuż przy głównych schodach ruszył w stronę swojego biura. Kilkanaście sekund, dwa obroty klucza w prawą stronę… ha! Był u siebie! Zapalił małą, mającą dobry rok lampkę przy biurku, rozejrzał się po swoim miejscu pracy… i niemal z utęsknieniem opadł na fotel. Posiedział w nim parę minut i wstał.
Skorzystał z drzwi, które prowadziły prosto z biura do jego pokoju. Tam zabrał kilka świeżych ubrań i udał się do najbliższej łazienki, żeby się umyć. Po kilku minutach wrócił do biura z mokrą czupryną. No i nie był ubrany w te podłe garnitury, tylko w zwykłą czarną bluzkę z długim rękawem, mając na to jakiś ciepły, długi sweter oraz znacznie wygodniejsze czarne spodnie niźli te z kantem.
Przysiadł przed biurkiem, włączył swojego laptopa, zerknął na swój kubek w którym znajdowała się dwudniowa lub nawet trzydniowa, zimna kawa, sięgnął po paczkę papierosów, którą musiał już przełożyć do „świeżego” swetra i położył ją obok laptopa. Po chwili wstał, podszedł do regału z różnymi dokumentami i sięgnął po dwa grube segregatory, które natychmiast położył na blacie i wrócił swoim zadem na fotel, by włączyć kilka programów biurowych… i wciąż czegoś mu brakowało w tej całej atmosferze pracy…. |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Pokój Fransa Nie Cze 30, 2013 10:03 am | |
| /po dwóch dniach spędzonych samotnie w swoim mieszkanku, teoretycznie -> pamiętny bar
Ostatni dzień spędziła w domu, cały poprzedni, co prawda… musiała porozmawiać z Evelyn, ale miała dziwne uczucie, że musi ją jednak unikać. To i tak nieuniknione, już na pewno wszystko wie, wszystko, dosłownie wszystko… i nienawidzi Lucy za to, że ukrywała przed nią prawdę. Ale co miała zrobić? Rozpoczął swój standardowy poemat przy Fredzie? O nie, wolała wyjawić jej wszystko na osobności, a kwestia tego, że jest zbyt tchórzliwa, aby powiedzieć jej prawdę, jest całkiem inna. Dlatego wczesnym rankiem, jak tylko się obudziła, zeszła na dół po płaszcz i wróciła do domu. I właśnie… obiecała sobie, że wróci, wcześniej lub później, bo mimo wszystko w jej główce zakwitł dziwny z najdziwniejszych i najbardziej szalonych pomysłów, jaki mógł się narodzić. Dotąd jednak, dopóki nie zebrała się na sile, aby wyjść z domu i powiedzieć sobie wprost, że nie posiada żadnej perspektywy pracy, przyszłości, a pieniądze wciąż ubywały. Tak, o ile można byłoby powiedzieć, że w ogóle jakieś posiadali, bo tak naprawdę większość z nich przepijał ojciec. I chyba właśnie z tego powodu było jej tak przykro, że dwa dni wcześniej złośliwy ale interesujący Fred nic nie ugotował, zwłaszcza z pysznego i dużego sera. Weszła do baru z lekkim niepokojem i uświadomiła sobie, że za dnia jest on zbyt zaludniony, jak dla niej. Ludzie ocierali się o nią próbując wyminąć, śmiali się lub zaczepiali i wszechobecny był alkohol. Ale mimo to udało jej się przebrnąć do lady i spytać kelnerki, gdzie podziewa się właściciel. Na szczęście okazała się być miłą osóbką bez uprzedzenia do takich uroczych dziewczynek jak Lucy, które zdecydowanie nie powinny zapuszczać się w takie miejsce jak Violator, i wskazała jej drzwi prowadzące na górę. Crowówna przytaknęła i bez słowa, unikając podejrzliwych spojrzeń, zniknęła. Nie mogła powiedzieć, że wszystko było w porządku, bo tak naprawdę z każdym kolejnym schodkiem jej humor się pogarszał a strach przybierał na sile i kiedy już była na samej górze, jej serce biło jak oszalałe. Mimo to uśmiechnęła się do siebie mając nadzieję, że wypadła przy tym naturalnie i dobrze, poprawiła kołnierz płaszczyka, który jej się podwinął i zapukała nieśmiało do drzwi, które, jak jej się wydawało, należały do Pana o dziwnym nazwisku. I tylko mogła wierzyć w to, że trafiła dobrze, a jej oczom nie ukaże się jakaś baraszkująca w najlepsze grzeszna parka.
|
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój Fransa Nie Cze 30, 2013 10:23 am | |
| Papierkowa robota nie należała do jego ulubionych, ale kto powiedział, że praca zawsze musi być przyjemna? No właśnie. A mimo to przysiadł i wytrwale analizował dochody, straty Violatora, potem zaczął mozolnie sprawdzać niemal każdy dzień pracy przedstawiony w statystykach. Męczyło go to niesamowicie, ale robił to, bo doskonale wiedział, że im prędzej się z tym upora, tym będzie mieć więcej luzu później… no, chyba że coś się stanie i znowu będzie zasypany tego typu robotą. Na tamtą chwilę jednak wytrwale wpatrywał się w monitor, czasem zapisując coś ołówkiem w swoim notesiku, czasem podliczając coś w głowie, na kartce lub w komputerze. Co jakiś czas pukał palcami w blat, drapał się po podbródku, przecierał oczy i tylko zastanawiał się dlaczego tak okrutnie jest zbyt właścicielem jakiegoś lokalu.
W ciągu swojej pracy zdążył wypić kilkudniową, zimną kawę, która stała na jego biurku i kiedy kolejny raz chciał do niej sięgnąć, a na dnie nie znalazła się ani jedna kropelka, zaklął głośno i tylko zamknął oczy, żeby opanować swoje podirytowanie. Kilkadziesiąt sekund bez ruchu, w jakimś dziwnym napięciu sytuacji… trudno. Musi przejść ten kawał drogi po coś do picia, coś jak kawa czy herbata… czy cokolwiek. Wyszedł z biura, zakluczył je, ruszył głównymi schodami w dół do baru, minął klientów, kilka stolików, przeszedł za ladę, potem wejściem do kuchni i natychmiast zaczął przyrządzać sobie coś ciepłego. Kilka minut później wracał tą samą drogą na górę, do swojego biura.
Doszedł prawie pod drzwi swojego per gabinetu i wtedy zauważył kolorowowłosą dziewczynę. Czego mogła od niego chcieć? Nie wiedział, ale po tym całym zamieszaniu w tymczasowym więzieniu mógł się spodziewać wszystkiego. Podszedł, uśmiechnął się nieco ponuro, otworzył drzwi.
– Zapraszam do środka – mruknął, przepuszczając dziewczynę, potem wchodząc za nią (o ile naprawdę chciałaby wejść) i zamykając drzwi. Następnie usiadł za biurkiem, odłożył kawę na bok, z dala od papierów i tylko oparł się o blat, czekając aż Kolorowa raczy usiąść naprzeciw niego. Gdyby jednak się wstydziła, wskazał jej krzesełko.
|
| | |
| Temat: Re: Pokój Fransa | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|