|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Opuszczone muzeum Pią Maj 03, 2013 12:45 am | |
|
Po tym niegdyś wspaniałym centrum kultury pozostały dziś jedynie chłodne mury i wybite okna. Eksponaty rozkradziono bądź przetransportowano do Dzielnicy Rebeliantów, z reszta wyposażenia zniszczała bądź została przywłaszczona przez mieszkańców Ziem Niczyich. Ze względu na liczne braki w konstrukcji i brak części szyb, miejsce nie nadaje się do zamieszkania - w trakcie deszczu jest tu mokro, wiatr bez trudu prześlizguje się na wskroś budynku, a zimą temperatura równa jest tej na zewnątrz.
Ostatnio zmieniony przez Ashe Cradlewood dnia Wto Lis 04, 2014 3:09 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Zawód : Niezrównoważony psychicznie
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Pon Lip 15, 2013 7:20 pm | |
| Dzisiejszy dzień nie różnił się niczym od setek poprzednich w jego życiu był po prostu szary i pozbawiony jakiegoś większego znaczenia. Ale jak mogło by być inaczej. Trudno docenić to co się ma kiedy nie potrafi się czuć nic po za pustką. Gdyby choć potrafił być smutny to można by było zrozumieć choć częściowo to kim jest. Jednak nawet to było po za jego zasięgiem. Był niczym wiecznie dryfujący statek zatrzymany na mieliźnie. Z tą jednak różnicą, że on znajdywał się w zamkniętej studni z której nie ma innego wyjścia. Pozostaje przyzwyczajenie i bezsilność, która to po tak długim czasie może mieć pewne znamiona uczuć, a może i emocji? Nie, on znał emocje, rozumiał jak działały i czemu powstawały. To nie było to. On po prostu był w spoczynku mimo, że na nic nie czekał. "To samo przyjdzie... On się odezwie i będzie czas na Sen. Może tym razem to zrozumiem. Jeśli zaś nie to choć zrobię coś co potrafimy tylko my. Odprowadzimy do bramy snów kolejną osobę. Tak, to coś na co warto czekać"- rozmyślał o tym prawie całkowicie zapominając o tym gdzie się znajduję. W taki stanie jak znajdywał się jego umysł spacerowanie było czymś zwyczajnym. Choć chłopak nie podziwiał niczego, ani nie miał określonego kierunku. Po prostu chodził i od czasu do czasu zastanawiając się nad tym czy dziś to się do niego odezwie. Ciekawym było to, że ilekroć udawał się w tą podróż myśli trafiał do tego miejsca. Opuszczone muzeum. Kiedyś pewnie miały ty miejsca wystawy, tętniło on życiem, teraz jednak jest opuszczone i pozbawione swojego sensu istnienia. Było dokładnie takie jak on. Ludzie podziwiali je, interesowali się nim, ale tylko do czasu. Kiedy dochodziło jednak do momentu gdy zdawali sobie sprawy, że nie ma w tym żadnej tajemnicy tylko prawda w czystej formie, tracili zainteresowanie. Tak jest z tym miejscem oraz z nim samym. Pewnie ktoś inny powiedział by, że to smutne. Postrzegać się jako przedmiot, miejsce bez duszy i uczuć. Ale nie dla niego. Nie czuł w tym obelgi dla samego siebie. Nie odczuwał jak on, nie myślał jak oni, nie był taki jak którykolwiek z jego rówieśników, teraz czy wcześniej. Był Siegelem Nollaf, tym który daje innym najcenniejszy z darów SEN. Sam zaś nie miał nic.
"Nie masz nic powiadasz?-odezwał się jego głos. Ochrypły, przerażający i zły. Zawszę taki był, ale dla chłopaka nie miało to znaczenia.- Już niedługo będziesz znowu to czuł. Zobaczysz, dzięki mnie zrozumiesz kim jesteś i czemu taki jesteś. Musisz tylko się mnie słuchać i nie zapominaj nie jesteś sam. Bo ja zawszę jestem tobą"
Tak właśnie było. Jego dawne JA, określające to kim był, kim mógłby być skryło się za mgłą niepamięci, za nią zaś stał mur z setek tysięcy cegieł tworzących labirynt nie do przejścia. A choćby i udało mu się do sforsować to na samym końcu w środku przed jego dawnym wcieleniem jest teraz ON. Nie mógł się z nim mierzyć. Nawet myśl o tym wydawała się bezduszna i pozbawiona jakiegokolwiek sensu. Chłopak nie mógł bowiem istnieć bez niego. To on był dodatkiem dla tej lepszej części, Siegel Nollaf był tym lepszym, on był tylko wytworem wyobraźni. Tak nierealnym jak nierealne zdają się być uczucia. Długa cisz ustąpiła słowom wydobywającym się z moich albo jego ust. Z naszych. - Tak, jesteśmy Siegel Nollaf i niedługo znowu zrozumiemy co to znaczy być tym, który daje sen. Gdzieś tam jest ktoś kto na nas czeka, my jesteśmy niczym opuszczone muzeum. Nigdy nie zaistniejemy sami. |
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Pon Lip 15, 2013 8:47 pm | |
| Nagle, wśród zupełnej ciszy, która zapadła po słowach chłopaka, rozległ się cichy trzask, a następnie głośne uderzenie, jakby coś spadło na podłogę. Ze swojej pozycji Siegel mógł dostrzec, że był to jeden z ostatnich obrazów znajdujących się w opuszczonym muzeum. Wisiał on dokładnie na środku szerokiego filaru, a spadł zupełnie niespodziewanie, na pierwszy rzut oka tylko przez to, że zerwały się linki, na których był podtrzymywany...
3 |
| | | Zawód : Niezrównoważony psychicznie
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Pon Lip 15, 2013 9:10 pm | |
| Dźwięk, jaki wydał spadający obraz, wydał mu się tak samo niespodziewany jak możliwość przebywania tutaj kogokolwiek poza nim samym. Obrazy jednak same nie spadają, tym bardziej, że był tu tak wiele razy, iż znał każdy centymetr tego miejsca. Obrócił się, starając się zaobserwować, co się dokładnie wydarzyło. Niemal naturalnie sięgnął do wewnętrznej kieszeni i sprawdził, czy kabura broni znajduję się na odpowiednim miejscu gotowa do użycia. Gdy upewnił się już, że nie będzie miał problemu z jej wyjęciem, wsadził dłonie do kieszeni spodni. Tam bowiem trzymał porcelanowy nóż. Ostrzejsze niż brzytwa ostrze niewykrywalne przez wykrywacze metalu zawsze było przydatne. Oparł się o jedną ścianę, tę, przy której spadł obraz. Poprawił go jak gdyby nigdy nic i zaczął mówić, szepcząc, ale echo tego miejsca doskonale niosło jego głos. - Nie wiem kim jesteście ani co tu robicie. Ale jeśli szukacie problemów, to lepiej poszukajcie ich gdzie indziej. Nie mam bowiem dziś nastroju na zabawy- jego opanowany głos był pozbawiony całkowicie uczuć. W chwilę po tym, gdy to powiedział, w jego umyśle zabrzmiał śmiech. Chłopak wiedział, co to oznacza. Jeśli ktokolwiek pojawi się tu teraz i zostanie uznany za zagrożenie, nie będzie wahania się ani chwili zwątpienia, winy. Będzie tylko walka, a potem śmierć jednego z nich. Nie ważne, którego. Ciało Siegela napinało się i rozluźniało, kiedy jego umysł szykował się na obronę lub atak. Co prawda mógł się mylić, mogło nikogo tu nie być, a on po prostu rozmawiał sam ze sobą. Jeśli tak, to nie będzie to po raz pierwszy. Ale jeśli jest inaczej, to dzisiejszej nocy przeprowadzi kolejną duszę za bramę snów.
W krainie, w której demony pożerają duszę nie narodzonych dzieci. Rodzą się sny z ich krzyków i bólu. Nie wypowiedziane cierpienie, któremu nie można zapobiec.
Więc pozwól mi panie, pożreć ich duszę i przyjąć ich grzech. Niech pożre ich moja pustka w której nie ma ni zła ni dobra.
Te słowa same pojawiły się w jego głowie i choć ich nie wypowiedział, to rozumiał każde znaczenie i zgadzał się z tym całym sobą. Tak przynajmniej mu się zdawało. Choć już dawno przestał widzieć różnicę pomiędzy swoimi myślami, a jego.
C. |
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Pon Lip 15, 2013 10:23 pm | |
| Po słowach chłopaka znów zapadła cisza... jednak nie na długo. Siegel usłyszał jakby czyjeś rozbawione parsknięcie, mogące należeć zarówno do kobiety, jak i mężczyzny. Co więcej, dobiegło ono z balkonu muzeum. Po chwili rozległ się cichy świst, którego następstwem było głośne uderzenie czegoś, co właśnie spadło z wysoka. Była to porcelanowa waza, rozbita teraz na kawałki dokładnie na środku parteru muzeum, gdzie znajdował się Siegel. Wśród odłamków leżała natomiast niewielka, złożona na pół biała kartka z następującym tekstem: "Zostało osiem minut". Niżej znajdowała się zapisana obecna data i godzina, informacja na pozór niemająca żadnego sensu: "19.02.2283r., 19:22". A pod spodem jeszcze jedno zdanie: "Za obrazem z trzema tulipanami."
3 |
| | | Zawód : Niezrównoważony psychicznie
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Wto Lip 16, 2013 9:50 am | |
| Powoli podszedł i przeczyta dokładnie słowa znajdujące się na kartce papieru. Najwidoczniej ktoś chciał, aby mężczyzna zainteresował się jego osobą. Bo gdyby chodziło o zranienie go lub coś gorszego to już dawno mógł zrzucić coś mu na głowę. Osobnik ten jednak po prostu się z nim bawił. „Za obrazem z trzema tulipanami” Tak brzmiały słowa na kartce. W muzeum znajdywały się dwa takie obrazy. Pierwszy był niedaleko, o jakieś 15 metrów od tego miejsca. Zapewne więc chodziło o niego. Co się tyczy czasu, to nie koniecznie podobało mu się to, w jaki sposób zostało to przekazane. „Zostało osiem minut” Brzmiało to jak banał z filmów akcji oznaczający upłynięcie czasu do eksplozji. To jednak tylko przypuszczenia i jeśli się sam nie przekona, to nie dowie się niczego. Kątem oka obserwował miejsce, po którym przemieszczała się ukrywająca osoba i ruszył w stronę obrazu. Był czujny i gotowy do ataku lub obrony, jeśli to będzie konieczne. W końcu nie wiadomo, z kim miał do czynienia. Osobnik mógł być mniej stabilny psychicznie niż on sam. Choć to byłoby już odrobinę dziwne i trudne do wykonania. Tak czy inaczej, gdy znalazł się przy obrazie, powoli go podniósł, sprawdzając najpierw przód w poszukiwaniu linek, detonatora, napisów. Czegokolwiek, co świadczyłoby o tym, że może się to źle dla jego osoby skończyć. Potem dokładnie to samo uczynił z tylną częścią malowidła. Przez cały czas starał się nasłuchiwać każdego dźwięku, ruchów. Czy to z góry czy z dołu. „Ciekawa zabawa. Tylko jak się skończy, może to czas... Może to czas na to, aby się zabawić i komuś podarować sen”- pomyślał głos w jego głowie, pełen nadzieii rozbawiony tym wszystkim Dla mężczyzny nie miało to znaczenia, nie cieszyło go to ani odrobinę nie interesowało. Tracił tu tylko czas. Ale ON twierdził inaczej, a ON zawsze ma rację. Temu nie można było zaprzeczyć.
C. |
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Wto Lip 16, 2013 11:45 am | |
| Kilka sekund po tym, jak Siegel zdjął obraz i sprawdził go z każdej strony, z wnętrza ściany dobiegł metaliczny odgłos włączającego się mechanizmu. Wyglądało na to, że aby go uruchomić, wystarczyło jedynie odciążyć żelazne zaczepy, na których zawieszony był obraz. Te natychmiast wsunęły się do środka, równając się ze ścianą. Niemal w tym samym momencie, zaledwie kilka metrów od Siegela, rozległ się dźwięk przywodzący na myśl otwierające się drzwiczki. Był to jednak drugi obraz z tulipanami, który odchylił się nagle, nie ukazując za sobą pustej ściany, a kwadratowe wgłębienie. Znajdował się w nim niewielki, metalowy sejf, na którego włazie umieszczona była klawiatura. Jak wskazywała ilość kratek na podłużnym ekranie, aby otworzyć sejf, należało wstukać kod zwierający dwanaście liczb... dwanaście liczb wypisanych na kartce papieru, z którymi Siegel spotkał się zaledwie przed chwilą. Było jednak coś jeszcze. Tylną stronę odchylonego obrazu pokrywała misterna plątanina kabelków, które prowadziły do prostokątnego przedmiotu przyczepionego do prawego dolnego rogu obrazu. Nietrudno było się zorientować, że przedmiot ten stanowił ładunek wybuchowy, wyglądający na taki, z którego rozbrojeniem nie poradziłby sobie nawet najlepszy snajper. Umieszczony na nim mały, elektroniczny zegarek wskazywał dziewiętnastą dwadzieścia trzy. Siegel - masz dwie opcje: 1. Decydujesz się uciec z opuszczonego muzeum. 2. Postanawiasz spróbować otworzyć sejf za pomocą kodu, ścigając się z czasem i ryzykując życie. 3 |
| | | Zawód : Niezrównoważony psychicznie
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Wto Lip 16, 2013 1:29 pm | |
| Kiedy tylko mechanizm zaskoczył, od razu można się było domyślić co czeka go dalej. Wziął głęboki oddech. Nie czuł się zagrożony, nie czuł strachu, paniki. Ktoś chciał albo go sprawdzić lub co również prawdopodobne po prostu zabić. Gdyby teraz zaczął zajmować się sejfem to najpewniej niepotrzebnie ryzykowałby swoją misją. Nie było to tego warte. Co więcej nie zależało mu ani na informacjach, ani tym bardziej na pieniądzach mogących znajdować się w środku. Tak więc szybko zaczął biec w stronę wyjścia z muzeum. Przeskoczył przez barierkę skracając dystans o kilka metrów. Lądując na nogach zachwiał się delikatnie, ale nie zwalniał. „A nie mówiłem, że będzie ciekawie. Szkoda tylko, że nie zobaczymy co jest w środku. Ale to nie ma znaczenia. W końcu liczy się tylko nasza misja. Sen jest najważniejszy”- powiedział głos w jego głowie. On zaś bardziej obserwował całą okolicę niż słuchał tego co jego wewnętrzne rozterki mają mu do powiedzenia. Chciał bowiem choć przez sekundę zobaczyć kto jest jego celem lub kto wybrał go na zwierzynę. Musiał to być ktoś kogo znał. Mało osób wie o jego przyzwyczajeniach, bo nie miał ich z byt wielu. To samo tyczyło się do osób, które mimo jego zachowania mogły wytrzymać w jego obecności. Nie zdziwiłby się więc widząc znajomą twarz. Tak więc biegnąc co sił w nogach starał się zachować czujność. Nie wątpił bowiem, że to nie skończy się tak łatwo. Kimkolwiek była osoba powodująca to wszystko, na pewno nie odejdzie za daleko.
„Dwie minuty…. Minuta trzydzieści sekund… minuta… „- powtarzał głos w jego głowie mimo że nie było to konieczne. Siegel zaś biegł, czując jak serce mu zaczyna bić szybciej. Nie było to jednak spowodowane strachem, czy uderzeniem adrenaliny, nie. Oni nie odczuwali czegoś takiego. Był tylko spokój i cel przed nimi. Jeszcze niedawno było to odszukanie nowej osoby do uśpienia. Tym jednak razem ucieczka, aby móc kontynuować swoje dzieło.
„Trzydzieści sekund… dwadzieścia” W tej chwili wybiegł przez połamane drzwi prowadzące do muzeum na ulicę równie opustoszałą jak stara budowla. Nie wiedział czy ktoś znajduje się w pobliżu ale starał się przewidzieć i to. Dla tego gdy tylko wybiegł, skrył się za latarnią oddaloną o kilkadziesiąt metrów od muzeum. Był to bezpieczny dystans niwelujący możliwy zasięg eksplozji do niemal zera.
„Dziewięć…. Osiem… Siedem… Sześć… „- powtarzał czekając na wystrzałowe zakończenia, a inna cześć jego umysłu czuwała obserwując każdy ruch, większy cień, czy też wydany dźwięk. Gdyby tylko cokolwiek usłyszał, reaguje natychmiast oddając strzał z broni w tamtym kierunku. Jest precyzyjnym strzelcem niczym snajper więc trafi w cokolwiek jeśli tylko da mu się okazję do odnalezienia celu.
C. |
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Wto Lip 16, 2013 2:44 pm | |
| Podczas gdy Siegel wybiegł już przez drzwi muzeum, z półmroku panującego na jego parterze wyłonił się bezszelestnie wysoki mężczyzna w wyblakłej, skórzanej kurtce. Widząc nietknięty sejf, zacisnął ze złością dłonie w pięści i zaklął cicho pod nosem. Widocznie bardzo zależało mu na tym, by Siegel pozostał i otworzył go, uaktywniając machinę wypadków, które miały się zdarzyć chwilę później i które już się nie wydarzą. Mężczyzna zaklął ponownie, po czym ruszył swobodnym krokiem ku odchylonemu obrazowi. Choć do wybuchu pozostały zaledwie trzy minuty, nie widać po nim było, że się spieszy. Gdy dotarł na miejsce, wyciągnął z kieszeni kurtki kombinerki, zlustrował uważnie sieć kabelków, po czym sprawnym ruchem przeciął dwa z nich. Ekran zegarka umieszczonego na ładunku wybuchowym automatycznie zgasł, a czerwona dioda, która dopiero co zaczęła migać, momentalnie zgasła. Nie było już zagrożenia. Mężczyzna w zamyśleniu popatrzył jeszcze chwilę na sejf. Jego twarz miała nieodgadniony wyraz, lecz wewnątrz aż kipiał ze złości, że praktycznie nic nie poszło po jego myśli. Uznał, iż nie pozostaje mu nic więcej, jak usunąć Siegela, aby z jego ust nie wydobyło się ani jedno słowo o tym, co tutaj zaszło. Wyciągnął z kieszeni kurtki walkie-talkie i włączył odpowiedni guzik. - Nie udało się. Do sprzątnięcia - powiedział jedynie, po czym schował z powrotem sprzęt do kieszeni.
Tym czasem jego wspólnik, być może ten sam, który krył się w muzeum przed Siegelem, zaraz po odebraniu wiadomości wyciągnął zza pasa pistolet i przyspieszył kroku. Śledził chłopaka odkąd ten wybiegł z muzeum, cały czas kryjąc się w cieniu budynków. Teraz coraz bardziej zbliżał się ku latarni, za którą skrył się Siegel.
3 |
| | | Zawód : Niezrównoważony psychicznie
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Sro Lip 17, 2013 9:05 am | |
| Nic się nie stało, nie nastąpiła żadna eksplozja, choć dwa razy sprawdzał czas. Najwidoczniej coś poszło nie tak, po myśli osoby, która pociągała za sznurki. W końcu można było przypuszczać, że oczekuje od niego otworzenia sejfu. Ładunek wybuchowy był tylko swoistym rodzajem bodźca mającego zadziałać na Siegiela. Tak aby zrozumiał, że nie ma innego wyjścia jak tylko wykonać to czego się od niego oczekuje. Błąd jednak polegał na przypuszczaniu , że chłopak kieruje się emocjami. Najpierw trzeba było je posiadać. Spokój był dużo lepszy pozwalał zrozumieć niemal wszystko. To co dla innych było sytuacją beznadziejną dla niego miało niewielkie szanse powodzenia, ale jednak było wykonalne. To samo tyczy się dzisiejszego dnia. Pewnie gdyby uczucie strachu i uderzająca do głowy adrenalina zaćmiła jego osąd nie skończyło by się to dla niego za dobrze. Ale to jeszcze nie koniec, obserwując wszystko uważnie wiedział, że ktoś go śledzi. W końcu nie mogli zostawić świadka. Najpewniej będą chcieli spróbować jeszcze raz z kimś innym lepiej było by gdyby nikt o tym nie wiedział. Tu dochodzimy do prostego rozwiązania. A mianowicie zabicie Siegiela. Nie doceniali jednak jego osoby. Wsłuchując się w coraz to szybszy krok śledzącego go osobnika chłopak czekał na to aż tamten zbliży się do niego. Nie było to jednak bezczynne oczekiwanie na swoją śmierć. O nie, nie istniała taka możliwość w jego planach. Po odczekaniu odpowiedniego czasu jego głos w głowie dał znak. „TERAZ!”- jego proste słowo, a wiązało się z długo rozważanym planem, który teraz gdy wszystkie elementy znajdowały się na swoim miejscu musiał się udać. Mężczyzna wystrzelił najpierw w stronę sylwetki zbliżającego się, ale nie celował w niego tylko ponad głową. To musiało spowodować cofnięcie się jego przeciwnika. Każdy bowiem w momencie zagrożenia życia reaguje instynktownie. To był moment dla niego. Drugi strzał został oddany wyżej. Nastąpił odgłos rozbijającego szkła, potem ten sam dźwięk uderzył o chodnik. Latarnia zgasła, a w tym samym momencie zniknął Siegel. W cieniach poruszał się jak w swoim własnym domy, mocno trzymając w dłoni swoje narzędzie destrukcji, którym był ceramiczny nóż. Przemieszczał się z niesamowitą gracją i szybkością w kilak sekund znajdując się za plecami swojej zwierzyny. Znał tą okolicę była ona jego domem, dla tego wiedział jak zajść swego przeciwnika od tyłu. Gdy stanął nad nim, nie czekał na nic szybkim dźgnięciem z tyły wbijając głęboko ostrze w okolice płuc. Takie uderzenie spowodowało paraliż i chęć nabrania powietrza ograniczało też możliwość do mówienia. Siegel Nollaf trzymał jednak postać mocno z głowę nie pozwalając jej na żaden ruch, a tym bardziej na dobycie broni. - Ciiiii, już wszystko dobrze, zaraz wszystko mienie. Nie szarp się, a nie będzie bolało.- jego głos był miły niemal można było by powiedzieć, że pełen dobrych uczuć, gdyby tylko chłopak posiadał jakiekolwiek z nich.- No spokojnie, jestem przy tobie, zaraz zaśniesz. Spokojnie, pozwól sobie na to, byłeś dzielny i tak wiele zrobiłeś, to nie twoja winna. Więc odpocznij i nie szarp się. Ciepła czerwona substancja zaczęła spływać po dłoni dzierżącej nóż. Niemal czuł zapach krwi, jej metaliczny smak w ustach. To było takie realne, bardziej prawdziwe od tego wszystkiego oszukiwania się. Ręka mu nie zadrżała, nie miał wątpliwości. W końcu po to chyba istnieje, aby dawać innym SEN. Choć tyle wiedział i rozumiał. Ciało umierającego powoli zaczęło wiotczeć, jeszcze przed chwilą napięte mięśnie teraz przegrywały z nadchodzącym snem. Kiedy już wszystko się skończyło, czas najwyższy aby odejść. „O nie, nie mój drogi. Wiesz, że nie tak to załatwiamy. On był zagrożeniem, pragnął nas powstrzymać.- spokojny głos powoli zaczynał nasiąkać agresją tak jak ubranie zabitego krwią- Chciał POWSTRZYMAĆ MNIE! Masz to zrobić, to ma być trofeum on nie zasługuje na spokojny sen.” Głos w jego głowie nalegał i choć zdanie Siegela było inne, to nie miało ono za bardzo znaczenia w końcu on był tylko pojemnikiem na coś lepszego do siebie samego. Nie mógł się więc sprzeciwiać. Szybko obejrzał się wokół. Nikogo nie było wiec mógł przystąpić do dzieła. Pochylił się nad zwłokami i obrócił je tak aby móc zobaczyć twarz osoby z którą ma do czynienia. Nie był to nikt kogo chłopak by znał, choć tak naprawdę nie miało by to żadnego znaczenia. Tylko jedna lub dwie osoby mogły by spowodować jakiś przejaw emocji w jego spaczonej duszy. Ale nie była to żadna z nich. Przystąpił więc do dzieła. Palce powoli zbliżyły się do oczy unosząc powieki w tym samym czasie dłoń z nożem zaczęła przecinać mięśnie utrzymujące oczy na miejscu. Jego porcelanowy nóź świetnie się do takich rzeczy nadawał. Z tego też powodu go wybrał, był bowiem ostry niczym skalpel, a zarazem lżejszy. Po kilku sprawnych ruchach i trzech może pięciu minutach oczy zostały usunięte. Następnie wsadził je do kieszeni martwego. Dla innych taki czyn nie miał by sensu, dla niego jest to tak samo jasne i zrozumiałe, jak to, że na czerwonym się stoi, a na zielonym idzie. Tak po prostu trzeba było zrobić. Potem gdy był już pewny, że nikt go nie widział wytarł wszystkie ślady i pozostawił ciało w spokoju. Nie zabrał niczego co należało do martwego. Nie był bowiem jakimś pozbawionym moralności złodziejem, czy mordercą zabijającym ludzi bo dawało mu to satysfakcje. Nie on był po prostu dawcą SNÓW. Był kimś lepszym od nich, a jednocześnie nie był nikim. „Czas wracać. Dobrze się dziś spisałeś. Naprawdę jestem z ciebie dumny”- to brzmiało prawie jak gdyby ojciec mówił czule do syna chwaląc go z dobre osiągnięcia w szkole lub znakomity wynik w zawodach sportowych. Choć chłopak nie wiedział czy właśnie tak to wygląda. Nie miał bowiem ojca. Mimo tego jego słowa dawały poczucie spełnienia, jedyne na co mógł liczyć. Nie będzie to jednak trwało wiecznie. Zawszę wraca pustka i znowu pojawiają się osoby do odprowadzenia w kierunku bramy snów.
/// Pewnie zaraz będzie ZT tylko jeszcze nie wiem gdzie chcę się udać :P// |
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Sro Lip 17, 2013 5:48 pm | |
| Żadnego zt, zostajemy tutaj!
Na nieszczęście Siegela zza rogu opuszczonego muzeum wyłoniła się nagle grupa Strażników Pokoju patrolujących akurat okolicę. Ujrzawszy chłopaka stojącego nad ciałem tajemniczego mężczyzny, któremu nie udało się wykonać zadania zleconego mu przez wspólnika, Strażnicy natychmiast pospieszyli ku miejscu wypadku. - Rzuć broń na ziemię! - wrzasnął jeden z nich, wyciągając z kabury pistolet i mierząc nim w Siegela. - A teraz ręce do góry! Podczas gdy mężczyzna wydawał rozkazy, pozostali Strażnicy otoczyli chłopaka, równocześnie chłonąc wzrokiem każdy centymetr kwadratowy miejsca zbrodni. Jeden z nich wzdrygnął się nieznacznie, widząc okaleczone ciało.
3 |
| | | Zawód : Niezrównoważony psychicznie
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Czw Lip 18, 2013 9:49 am | |
| Nie musisz krzyczeć :Pwystarczyło powiedzieć. Po co ten wykrzyknik :Pprzecież czekałem aż ktoś odpiszę jak bym jednak miał zostać, a mogłem już dawno napisać w innym temacie
Mężczyzna zdziwił się odrobinę. Nie chodziło jednak o to, że ktoś się pojawił ale raczej, że kazali mu rzucić broń. „Ciekawe jaką broń skoro, wszystko dokładnie zostało wytarte. Nie ma więc nic co mogło by mnie łączyć z tym. Ale nie przejmuj się tym, wykorzystamy to co już dał nam los. Wszystko idzie po naszej myśli”- podpowiedział głos w jego głowie. Po tych słowach Siegel podniósł do górny dłonie nie protestując ani odrobinę nie miało by to bowiem sensu. Potem odwrócił się w stronę strażników pokoju z spokojem w oczach i udawanym zaskoczeniem. - Spokojnie nie chcę żadnych problemów. Nie mam zamiarów przeszkadzać strażnikom pokoju w ich obowiązkach. W sumie cieszę się, że tak szybko przybyliście. Już się bałem, że sam będę musiał zgłaszać tego rebelianta oraz to co się dzieje w starym muzeum .Na szczęście zobaczyłem wasz patrol. Już miałem do was podejść, ale wolałem poczekać.- jego głos ani przez chwilę nie zadrżał był pewny i idealnie udawał dumnego mieszkańca pełnym wiary w nowo powstały ład.- Wiedziałem, że strażnicy pokoju są dobrze poinformowani, ale nie przypuszczałem, że aż tak dobrze. Pewnie od dawna śledziliście te rebeliancie szumowiny aby pokrzyżować ich plany. Jak nic idealnie wykonana akcja. Naprawdę jestem pełen podziwu. Chłopak ani przez chwilę nie okazywał strachy, za to świetnie odgrywał swoją rolę uczciwego i przejętego dobrem mieszkańców oraz swoim. W końcu znalazł się tu przez przypadek, a patrol mógł skorzystać na jego informacjach zwłaszcza, że wieści o schwytanym rebeliancie. To było więcej wartę niż śmierć jakiegoś, nieznajomego. Teraz wystarczy aby strażnicy pokoju złapali się na ten haczyk. Jeśli nie to było jeszcze sporo innych sposobów i planów w jego głowie. Dosłownie w jego głowie. „Dobrze spokojnie, damy im coś ciekawszego. W końcu kto wie, może naprawdę są to rebelianci. Jeśli nie, to i tak robili tu coś nielegalnego. Tak czy owak nie ma niczego co by świadczyło o twoim udziale w śmierci tego mężczyzny. Jesteś zaniepokojonym mieszkańcem , który miał właśnie zgłosić całe wydarzenie strażniką” Podmuch wiatru poruszał jego włosami gdy trzymał dłonie w górze. Czuł się pewniej kiedy miał przy sobie kogoś takiego jak ON. Jego brak uczuć w teraz mógł się okazać zgubny, ale to, że ktoś czegoś nie czuje nie znaczy, że nie potrafi tego odegrać. W końcu musiał tak długo żyć pośród innych, iż miał czas aby ich obserwować. Wiele razy okazało się to przydatne i tym razem również. Wziął głęboki oddech, gdy kolejny podmuch zimnego powietrza zawiał od północy. Czekał na ich decyzje i rozważenie jego słów. W sumie nie miał nic innego do roboty, ucieczka była by głupotą. Walka, zbyt ryzykowana. Dla tego użycie podstępu jest najlepszym wyjściem w tym i wielu innych sytuacjach. |
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Czw Lip 18, 2013 2:30 pm | |
| Siegel, tylko jedna uwaga. W poprzednim poście nie napisałeś, że chowasz broń, więc uznałam, że nadal ją trzymasz. Ale żeby uniknąć dalszych, zbędnych nieporozumień, już Ci to podaruję. c:
Strażnik, słuchając wyjaśnień chłopaka, marszczył co chwila brwi i spoglądał to na niego, to na ciało. W istocie, trudno było odszukać jakiekolwiek ślady w miejscu wypadku, jednak mimo to mężczyzna nie przestawał być podejrzliwy. Opuścił rękę trzymającą pistolet, po czym dał znak swoim towarzyszom, aby porozglądali się wokoło, nie odchodząc zarazem daleko. - Schlebianie zostaw komu innemu - burknął pod nosem w stronę Siegela. Po jego minie widać było, że wciąż zastanawia się, czy uznać jego słowa za prawdę. - Możesz opuścić ręce. I lepiej mów szybko, co tutaj robisz i co tak właściwie się wydarzyło, jeśli nie chcesz spędzić najbliższego czasu w areszcie.
3 |
| | | Zawód : Niezrównoważony psychicznie
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Pon Lip 22, 2013 12:26 pm | |
| Kiedy pozwolono mów opuścić ręce i powiedzieć to co chciał czuł, że wszystko powoli idzie w dobra stronę. Może i nie spodziewał się pojawienia się tu patrolu, ale tak jak już wcześniej można to wykorzystać dla swoich celów. W końcu sporo dziś się wydarzyło. Zaczął więc powoli nie chcąc aby jakieś słowo zostało niepoprawnie zrozumiane. - Niedaleko stąd jest opuszczone muzeum. Często tam przebywam lubię bowiem ciszę i spokój. Od pewnego jednak czasu coś się tam zaczęło dziać. Nie byłem jednak pewny co wiec nie chciałem zawracać wam głowy. Nie mogłem jednak tego tak zostawić. Przeczucie mówiło mi, że coś tu śmierdzi. Postanowiłem więc rozejrzeć się.- mówiąc to wskazał na muzeum. Starał się być spokojnym i na tyle rozsądnym jak to tylko jest możliwe. Choć to akurat mu nie sprawiło kłopotów.- Dziś gdy obserwowałem to miejsce ktoś się tam pojawił, nie wiem kto, ale czegoś szukali. Wewnątrz znajduje się tajne przejście z sejfem. Ale to nie wszystko, jest tam też ładunek wybuchowy zapewne zabezpieczenie przed odkryciem. Kiedy to spostrzegłem zacząłem kierować się stronę najbliższego domu sprawiedliwości lub choć patrolu. Niestety.- tu zaczekał chwilę, a jego wzrok padł w stronę martwego. Oddychał spokojnie, cały czas patrząc się w oczy rozmówcy, aby ten wiedział, że Siegel nie kłamał. W końcu jak na razie wszystko co mówił to prawda, co jeszcze bardziej uwiarygodniało jego słowa. - Gdy wracałem ten osobnik śledził mnie. Ale kiedy się odwróciłem usłyszałem tylko głuchy odgłos upadającego ciała. Kiedy podszedłem, on już umierał, zanim zginął powiedział, że to jest w muzeum. Nie wiem co dokładnie, ale pewnie chodzi o ten sejf. Pewnie jest bardzo ważny dla tych rebelianckich szumowin. Kto wie co tam się znajduję.
„Dobrze spokojnie, damy im tego co chcą, a przy okazji kto wiem, może i my się czegoś dowiemy. Tak czy owak, na razie wszystko idzie dobrze. Nie ma niczego co by cie pogrążało, ale za to możesz stać się bohaterem. Wszystko idzie po mojej myśli. Jak upadające domin, wszystko można przewidzieć, wszystko zrozumieć. Teraz po prostu czekaj i odpowiadaj na każde ich pytania. Pomijaj jednak to, że zabiliśmy tego mężczyznę. To nasza sprawa nie ich.”
Nie trzeba było mu tego mówić. Nierozsądnie było by ujawniać cokolwiek więcej niż to jest konieczne. W końcu nadal nie wiedział, czy strażnicy pokoju mu uwierzą. Jeśli nie po prostu zostanie przesłuchany i potwierdzą się jego słowa. Druga opcja wiązała się z natychmiastowym sprawdzeniem muzeum, co też nie było takim złym rozwiązaniem. Była też trzecia i czwarta wersja możliwych wydarzeń, ale ich na razie nie ma sensu rozważać. Jeśli się pojawią w tedy będzie o nich rozmyślał.
|
| | | Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Pon Lip 22, 2013 2:35 pm | |
| Strażnik spoglądał z uwagą na Siegela, zdając się rozważać każde jego słowo. Twarz mężczyzny co chwila się rozchmurzała, by następnie szybko przybrać ponury wyraz, zatem ciężko było określić, co o tym wszystkim sądzi. Kiedy chłopak skończył mówić, Strażnik milczał przez moment, po czym powiedział: - Dobrze. Przyjmijmy, że mówisz prawdę, choć wolałbym być tego stuprocentowo pewien. Zresztą i tak ostatnio w okolicy dzieje się stanowczo zbyt wiele dziwnych rzeczy, więc to, co wydarzyło się tutaj, nie jest wyjątkiem. Zbadamy zaraz to opuszczone muzeum, a ty... możesz iść. Lecz zgłoś się później do Patricka Harlena na posterunku Strażników. Raport to raport. Mężczyzna zerknął jeszcze raz na Siegela, po czym odszedł w stronę swoich towarzyszy, którzy zmierzali właśnie ku drzwiom muzeum. Gdy Strażnicy mieli właśnie przekroczyć ich próg, rozległ się odgłos wystrzału, a jeden z mężczyzn natychmiast padł na ziemię, przyciskając lewą dłoń do swojego prawego ramienia. Siegel - możesz uznać teraz, że to już nie twoja sprawa i opuścić temat, udając się w dowolne miejsce. Wtedy za grę otrzymasz 30 PMG. Jednak równie dobrze możesz też pospieszyć z pomocą Strażnikom, kontynuując rozgrywkę. 3 |
| | | Wiek : 18 Zawód : drobny złodziejaszek Przy sobie : aparat fotograficzny, zapalniczka, tygodniowy zapas kawy, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, wytrych Znaki szczególne : nieodparty urok Obrażenia : niezagojona rana postrzałowa prawego barku, obtarte wnętrze prawej dłoni
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Sob Kwi 26, 2014 4:39 pm | |
| /początek!
Przychodził tu codziennie od czasu, gdy Maisie gdzieś zniknęła. Liczył pewnie, że któregoś dnia dziewczyna w magiczny sposób zmartwychwstanie i pojawi się w swym dawnym miejscu zamieszkania. Głupie nadzieje, ale nie miał w sumie i tak nic lepszego do roboty. Jakiś czas temu udało mu się znaleźć zapas kawy, ale co mu po tym? Nie będzie przecież tego jadł! Chociaż trzeba przyznać, że zdarzało mu się jeść naprawdę różne rzeczy - choćby tą starą konserwę znalezioną w jednym ze zrujnowanych domów. Gdyby nie był tak głodny to pewnie zauważyłby, że jego posiłek już dawno stracił termin przydatności do spożycia i był gdzieś na etapie zakładania własnej cywilizacji. Chłopak chorował później trzy dni i od tamtej pory poprzysiągł sobie, że nie włoży w usta niczego, czego barwa różni się od tej właściwej więcej niż o trzy odcienie. Dawno też już nie spotkał nikogo, komu można byłoby coś podwędzić. Był głodny, ale chyba bardziej zależało mu na odnalezieniu znajomej, niż jakiegoś posiłku. Zanosiło się jednak na to, że nie znajdzie ani Maisie, ani jedzenia... Muzeum niewiele zmieniło się od wczoraj. Wciąż było ruiną, ale chyba nikt nie spodziewał się, że w przeciągu nocy ten stan rzeczy uległby zmianie. Przed wejściem do środka Charlie upewnił się, że będzie tam jedynym odwiedzającym - wolał unikać kontaktu z ludźmi. Kto wie - może akurat wojsko przeszukuje te tereny w poszukiwaniu zbiegów? A on był wręcz idealnym kandydatem na więźnia. Nikt go by nie szukał... Znalazł się w końcu wewnątrz budynku. Westchnął ciężko. W głębi liczył chyba, że jednak kogoś spotka. Najlepiej Maisie, ale ucieszyłby się chyba nawet z widoku wcześniej wspomnianych wojskowych. Może w więzieniu nie byłoby tak źle? Potrząsnął głową kilka razy uświadomiwszy sobie, że fantazjuje o pobycie w więzieniu. Nie było chyba z nim aż tak źle, prawda? To tylko głupia przelotna myśl, której już się pozbył. Chyba. Po tej krótkiej chwili zwątpienia we własne zdrowie psychiczne ruszył wgłąb ruin. Nie miał żadnego konkretnego celu. Przechadzał się tędy już tyle razy i można było pokusić się o stwierdzenie, że znał to miejsce jak własną kieszeń. Nic tutaj nie znajdzie, ale wizyty w muzeum dawały mu nadzieję - złudną, ale zawsze było to coś, dzięki czemu zachowywał chęć do życia. Dla wielu miejsce to było tylko kolejną przygnębiającą budowlą, ale dla Charliego zrujnowane ściany przypominały coś na kształt domu. Domu przyjaciółki, która, tak jak wszyscy wcześniej, go opuściła. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : córeczka tatusia Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Sob Kwi 26, 2014 5:29 pm | |
| po wyszykowaniu tatusia na wywiad
Rzadkie wycieczki na teren Ziemi Niczyich nie były mądre - Maisie doskonale zdawała sobie z tego sprawę od samego początku. Podkładała się fenomenalnie, opuszczając Dzielnicę Rebeliantów sobie tylko znanym przejściem, ukrytym w starej fabryce na obrzeżach, nie zmieniając nawet ubrań na robocze. Mogła przecież zostać po swojej stronie, wkręcając się powoli w luksusowy kierat i zapominając o niewygodach i trzyletniej szkole przetrwania w głuszy Panem. To byłoby rozsądniejsze niż przemykanie pomiędzy wartami strażników i powracanie do swojego miejsca.Właściwie bezsensownie; nie planowała przecież (już) ucieczki totalnej. Była zbyt rozsądna, żeby naiwnie i wręcz romantycznie marzyć o powrocie na łono natury i pozostawieniu za sobą psychopatycznego ojca, którego smak czuła jeszcze na swoim języku. Nie zdołała wypłukać go wodą ani alkoholem (nie znosiła tego ostrego aromatu), stał się tylko jeszcze bardziej intensywny, na tyle, że znów połamała swoją psychikę, wstając chwiejnie z jego łóżka, nie dbając nawet o spranie śladów krwi, spływającej powoli z przeciętej skroni. Nie będzie blizny; komplet wspomnień z dalekich dystryktów się nie powiększył i właściwie powinna być Gerardowi wdzięczna (kolejna pozycja na liście miłosierdzia Ginsberga?), że nie oszpecił jej w widocznym miejscu, ale nie potrafiła już o nim myśleć w takich kategoriach, skołowana i upodlona przez swoje pragnienia zupełnie. Czuła dalej jego zapach i obecność w pustym apartamencie i nie mogła znieść tego nawet sekundy dłużej - niewiele myśląc wrzuciła do podręcznej torby dwa noże, kilka puszek z jedzeniem i tabliczkę czekolady, po czym wyszła z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Dalej drżąc, ale nie trzęsła się z chłodu. Maj kończył się ciepłem i przyjemnym, świeżym wiatrem, wyczuwalnym nawet w wąskich przejściach pomiędzy budynkami, którymi kluczyła bez końca, w końcu przechodząc na drugą stronę. Dopiero tu odetchnęła swobodnie, w pełni, zrzucając ładne, błyszczące buty i ukrywając je niedaleko drzewa. Nie była na tyle głupia; wiedziała, że ryzykuje niesamowicie, nie robiła więc tego lekkomyślnie. Zostawianie po sobie śladów na czystych ulicach Kapitolu byłoby idiotyczne, wypracowała więc już całkiem niezły schemat wycieczek krajoznawczych. Przychodziła tutaj przecież od prawie miesiąca, nieregularnie, o różnych porach, zostawiając w zupełnie obcych miejscach małe paczki. Z żywnością, z lekami, z ciuchami: kryjówki, dające jej szansę w ewentualnej przyszłości. Co prawda nie wierzyła w to, że Gerard znów nałoży jej kajdany i zdegraduje do pozycji swojej prywatnej niewolnicy - jakkolwiek by to pretensjonalnie nie brzmiało - ale musiała się jakoś zabezpieczyć. Do tego wizyty na Ziemiach Niczyich zawsze ją uspokajały: to tutaj przyszła w pierwszy dzień pracy i właśnie tutaj znalazła się po pożegnaniu z ojcem. Głowa dalej pulsowała jej tępym bólem, włosy były odrobinę posklejane krwią i dalej czuła lekkie mdłości, ale przynajmniej oddychała swobodnie, wsłuchując się w przeraźliwe głośne po ciszy apartamentu odgłosy Ziem Niczyich. Zwierzęta, woda, szum liści; wszystko prezentowało Maisie najdoskonalszą symfonię, kojącą zmysły. Niezupełnie, nie była nieostrożna, rozglądała się dookoła i dbała o zatarcie wszystkich śladów bosych stóp, dlatego dotarcie do muzeum zajęło jej więcej czasu niż zwykle. Nie zatrzymała się więc przed progiem, żeby z nostalgią powspominać długie miesiące w tym budynku: weszła do środka, poprawiając torbę na ramieniu i podciągając elegancką spódnicę do połowy ud. Wyglądała odrobinę niedorzecznie, bosa, potargana, z krwią zlepiającą policzek i włosy, ale w idealnie dopasowanej i czystej bluzce i drogiej spódnicy. Nie mogła pozwolić na ubrudzenie ich, stawiała więc ostrożne acz pewne kroki, wchodząc na drugie piętro i zatrzymując się gwałtownie dopiero przy spirali kolejnego poziomu schodów. Ktoś poruszał się między zniszczonymi regałami, zachowując się dość głośno jak na standardy opuszczonego miejsca i dość niefrasobliwie jak na kogoś, kto desperacko poszukuje jedzenia czy schronienia. Przypominało to raczej sentymentalny spacer a nie marsz Strażnika, rozglądającego się za jakimś uciekinierem. Mimo wszystko Maisie nie poruszyła się nawet o milimetr, czując serce bijące równie szybko co przed godziną, kiedy kończyła seans upodlenia i erotyki na łóżku swojego opiekuna. Dość nieadekwatne porównanie, bo nie przeżyła zawału, kiedy nieznajomy skierował się ku dalszej części muzeum i przez sekundę mogła zauważyć jego twarz, doskonale widoczną w promieniach zachodzącego słońca, przebijającego się przez brudne i zarośnięte już chwastami szyby. Charlie. Rozpoznała go od razu; nic dziwnego, spędzili ze sobą trudny okres, zresztą Maisie nigdy nie otaczała się wianuszkiem przyjaciół. Ba, nigdy żadnych nie miała i jako stateczna pani przed trzydziestką (no prawie) nie mogła wymienić ani jednego imienia osoby bliskiej. Niespokrewnionej. Młodszy przyszywany brat należał więc do arcyelitarnego grona i wyłącznie dlatego Mai nie odwróciła się na pięcie i nie odeszła. Chociaż tak podpowiadał jej zdrowy rozsądek; im mniej osób wiedziało o jej położeniu tym lepiej. Nie powinna się też do nikogo przywiązywać, tego także nauczył ją Gerard, ale...przecież sprzeciwiała się jego naukom dość boleśnie. Ruszyła więc za Charlie'm prawie bezszelestnie, zostawiając tylko ślady bosych stóp na zakurzonej podłodze i dopiero gdy znalazła się w miarę wyczuwalnej odległości przystanęła i odezwała się pierwsza. Tak było bezpieczniej, nie chciała, żeby w przypływie strachu rzucił w nią nożem. - Charlie? - przywitała go cicho, poprawiając torbę na ramieniu i zastanawiając się gorączkowo nad swoją rozdartą psychiką. Była małym dzikusem, Charlie wiedział o tym najlepiej, może dlatego był jedyną osobą, przy której zachowywała się względnie swobodnie.
Ostatnio zmieniony przez Maisie Ginsberg dnia Nie Kwi 27, 2014 3:29 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 18 Zawód : drobny złodziejaszek Przy sobie : aparat fotograficzny, zapalniczka, tygodniowy zapas kawy, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, wytrych Znaki szczególne : nieodparty urok Obrażenia : niezagojona rana postrzałowa prawego barku, obtarte wnętrze prawej dłoni
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Nie Kwi 27, 2014 3:19 pm | |
| Spędził tu więcej czasu niż początkowo zakładał. Ciężko powiedzieć, czy naprawdę liczył, że coś, czy kogoś tu znajdzie, czy po prostu chciał powspominać. Ostatnio jego psychika nie miała się najlepiej, ale o tym wiedział tylko on i wyimaginowany znajomy, do którego pisywał listy. Pewnie psychiatra stwierdziłby, że to już zaawansowany objaw obłędu, ale na szczęście Charlie żadnego psycho-doktora nie znał, a już tym bardziej do takowego nie chodził. Dobrze to, czy nie, oceni przyszłość, gdy zamkną go w jakimś pokoju bez klamek, czy więzieniu. W sumie na jedno wychodzi. Niemniej jednak wciąż był jeszcze wolny. Muzeum wydawało się takie spokojne, szczególnie o tej porze, gdy przez powybijane okna do środka wpadały ostatnie promienie zachodzącego słońca. Niezwykle przyjemne okoliczności, ale za długo już mieszkał na Ziemiach Niczyich, żeby nie wiedzieć, że to jasny znak na to, że pora się zbierać. Spacery po zmroku nie były zbyt mądrym pomysłem, szczególnie w ostatnich dniach. Zdaniem Charliego tam musiało się coś wydarzyć. Coś, co zmusiło tamtych do wysłania tutaj większej liczby patroli. Starał się nie nazywać mieszkańców DR rebeliantami, bo w końcu i on chyba takim rebeliantem był, a proszę jak skończył. Nie, nie narzekał na swój los. Było mu tu całkiem dobrze dopóki miał co jeść i pić. Nic więcej nie potrzebował. Nawet dziurawy dach nie był wielkim problemem. Najważniejsze, że żył, chociaż ostatnio i to przestało mu dawać jakąkolwiek satysfakcję... Zabawne. Jeszcze nie tak dawno on i Maisie mieli naprawdę wiele wspólnego, a teraz? Ona należała już chyba do tamtego świata. On jednak tego nie wiedział. W jego wyobrażeniach dziewczyna w najlepszym wypadku została złapana przez jakiś patrol i zamknięta w jednym z więzień. W najgorszym jej rozkładające się szczątki gniły gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi zrujnowanymi budynkami. Spacerował pomiędzy półkami, na których wciąż zalegały gdzieniegdzie jeszcze tomy różnych ksiąg, które w przeważającej większości pokrywały teraz podłogę. Doskonałe na rozpałkę. Zdarzało mu się jeszcze przed spakowaniem książki do plecaka spojrzeć na tytuł wybranego dzieła, niekiedy też zaglądał do środka. Czasami nawet wczytywał się w to, co było tam napisane. Tak też uczynił i tym razem, i chyba przez to stracił poczucie czasu. W pewnym momencie poczuł, że nie do końca jest sam w muzeum. Uniósł na chwilę głowę i spojrzał w przeciwległą stronę budynku, w stosunku do tej, po której stała Maisie. Trzeba przyznać, że naprawdę umiała poruszać się bezszelestnie. Mu to nigdy jakoś szczególnie nie wychodziło. Jego atutem była szybkość i drobna budowa ciała - dzięki temu nawet zauważony miał niewielką przewagę nad przeciwnikiem. Niezwykle użyteczna rzecz dla ukrywającego się zbiega. Nauczony doświadczeniem wiedział, że nawet takie przelotne przeczucie może zwiastować najgorsze, więc postanowił sprawdzić, czy rzeczywiście jest tu sam. Odłożył książkę na półkę, po czym ruszył we wcześniej wspomnianym kierunku. Nie uszedł daleko - nagle jakby spod ziemi wyrosła przed nim jakaś sylwetka. Serce podskoczyło mu do gardła. DAŁ SIĘ PODEJŚĆ! Nie było już czasu na ucieczkę. Światło wpadające przez okno nieco go oślepiło, więc dopiero po chwili zdał sobie sprawę kogo ma przed sobą. Wyglądał, jakby zobaczył ducha - chociaż to nie powinno dziwić, w końcu przecież był przekonany, że jego przyszywana starsza siostra nie żyje. Miała zginąć przez niego. - Maisie? - zapytał, choć głos grzązł mu w gardle. Później stało się coś, czego z całą pewnością nie spodziewałby się po sobie - cisnął plecakiem o ziemię, po czym rzucił się na dziewczynę obejmując ją szczelnie ramionami. Żyła. Tkwił tak chwilę, po czym chyba oprzytomniał, cofając się dwa kroki w tył. - Żyjesz... - odparł z ogromną ulgą dusząc napływające do oczu łzy. Przecież się nie rozpłacze jak dziecko! |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : córeczka tatusia Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Nie Kwi 27, 2014 4:02 pm | |
| Spacerowanie po Ziemiach Niczyich mogłoby należeć do ulubionych zajęć Maisie. Tylko tutaj rosły prawdziwe drzewa - nie elektroniczne hologramy albo sztucznie wykreowane rośliny - na prawdziwej ziemi, z prawdziwymi żyjątkami wokół. Oczywiście nie było ich zbyt wiele, większość terenu pokrywały ruiny, ale flora powoli zawłaszczała te relikty przeszłości, pokrywając mchem kamienne schody, wysokie sklepienia i monumentalne budowle. Kiedyś będące symbolem siły i władzy Kapitolu, teraz zepchnięte na margines historii i samego miasta, rozrastającego się za wysokim murem. Którego jeszcze jakiś czas temu się bała i którego nienawidziła z całego serca, pozostając blisko byłej stolicy tylko ze względu na możliwość powrotu do brata. Perspektywa odnalezienia Malcolma utrzymywała ją przy względnie zdrowych zmysłach przez tyle lat i zblakła dopiero przy zjednoczeniu z rodziną innego kalibru i innych genów. Podczas dwumiesięcznego mieszkania z Gerardem zapomniała zupełnie o najstarszym Randallu i dopiero kiedy wychodziła na Ziemie Niczyje przypominała sobie o tym, co było dla niej najważniejsze. Kiedyś, teraz, nie potrafiła rozróżnić przeklętego czasu, walcząc z mocnymi wyrzutami sumienia i mdłościami. Może ojciec miał rację, może była niegodna, nic nie warta i mogła jedynie przebywać z kimś z równie połamanym kręgosłupem moralnym? Za dużo o tym myślała, stąpając ostrożnie po brudnej podłodze i omijając większe kawałki odpadającego tynku i szkła, zastanawiając się, jak mogła przetrwać tutaj mroźną zimę. Szybko przywykła do wygód, które gwarantował jej znienawidzony Kapitol, ale wiedziała, że nie miałaby problemu z powrotem tutaj w tej chwili. Zagadką pozostawało tylko pytanie, dlaczego jeszcze tego nie zrobiła, zwłaszcza po wydarzeniach sprzed dwóch godzin. Które szybko zblakły, kiedy zobaczyła sylwetkę Charliego i kiedy chłopak w końcu odwrócił się. Szybko, widziała jego wyprostowane i spięte plecy, słusznie podejrzewała, że wziął ją początkowo za jednego ze strażników albo jakiegoś wyjętego spod prawa wariata, chcącego okraść go z plecaka. Jego zawartość znała już na pamięć, wiedziała, że w którejś kieszeni kryje się ukochany aparat Smitha, dlatego skrzywiła się odruchowo, kiedy cisnął im o ziemię. Już zapomniała, że może być tak instynktownie opiekuńcza w stosunku do kogoś względnie obcego, kto jednak teraz przekraczał jej sferę intymną dość brutalnie, zaciskając zadziwiająco mocne ramiona wokół jej ciała i tuląc ją w nieco duszącym uścisku. Nie przywykła do takiej bliskości, chociaż przecież łaknęła jej wręcz żałośnie, wyciągając ręce w kierunku największego wroga i kata, chwilę temu. Przypuszczała, że ciągle będzie fantomowo czuła szorstką ścianę za swoimi plecami i jego usta na swoich, ale...o błogosławiona decyzjo o histerycznym odwiedzeniu Ziem Niczyich: w momencie, w którym Charlie przytulił ją z całych sił wszystkie upadlające myśli zniknęły w jednej chwili. Bez żadnego bólu, to nie było jak polanie wodą utlenioną brudnej rany, raczej jak łagodząca, chłodna kąpiel w idealnie czystym jeziorze. Czyli coś, bez czego Charlie musiał się zapewne obyć jakiś czas, ale Maisie to nie przeszkadzało. Odwzajemniła więc uścisk równie mocno, czując nagłą i niedorzeczną falę rozczulenia, którego nie czuła od...dobrych kilku lat. Okropna słabość, jednocześnie zawstydzającą ją i zachwycająca, parsknęła więc gdzieś w jego ucho (byli podobnego wzrostu) z mieszaniną chichociku i dziwnego płaczu. Bez łez, tych nie mogła z siebie wydusić od dawien dawna. Posłała więc Charliemu lekki uśmiech, zupełnie zapominając o krwi na swojej skroni i niecodziennym stroju. W końcu poczuła się spokojniej. - Dlaczego miałabym nie żyć? - odparła bardzo pewnie, zsuwając z ramienia swoją torbę i poczochrała chłopakowi włosy jeszcze bardziej, nie mogąc opanować dziwnie radosnego uczucia pod sercem. Niespotykane, nie czuła czegoś takiego od bardzo dawna. - Wbrew pozorom potrafię sobie poradzić bez mojego najlepszego obrońcy obok siebie - rzuciła nieco prowokująco, acz w dalszym ciągu ciepło, wpatrując się w jego brudną od kurzu twarz, którą wytarła rękawem eleganckiej koszuli. Odruch starszej siostry w stosunku do umorusanego rodzeństwa. |
| | | Wiek : 18 Zawód : drobny złodziejaszek Przy sobie : aparat fotograficzny, zapalniczka, tygodniowy zapas kawy, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, wytrych Znaki szczególne : nieodparty urok Obrażenia : niezagojona rana postrzałowa prawego barku, obtarte wnętrze prawej dłoni
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Nie Kwi 27, 2014 5:07 pm | |
| Charlie przestał zauważać te wszystkie drzewa i roślinność już dawno. Cóż, przebywając tak długo w takim otoczeniu człowiek przestaje zauważać to, co dla innych jest nowością, ciekawostką, czy uroczym krajobrazem. Dla niego był to po prostu dom. Czasem gorszy, czasem lepszy, ale zawsze mógł powiedzieć, że ma na tej planecie swój kąt, który może nazywać domem. Nigdy nie zastanawiał się nad tym, jakby to było żyć po tamtej stronie. Przyzwyczaił się już, że każdy dzień może być tym ostatnim. W tej chwili było to tak naturalne jak to, że co ranek budzą go promienie słońca wpadające przez rozbite okno. Mówiąc szczerze nie potrafiłby już chyba wyzbyć się nabytej nieufności. Gdyby Charlie dowiedział się jakie zdanie ma o Maisie jej ojciec to bez zastanowienia rzuciłby się na niego z pięściami. Jak w ogóle można coś takiego mówić o kimś takim jak jego przybrana siostra? Z pewnością taki atak nie skończyłby się dla niego najlepiej. Słyszał wiele o słynnym naczelniku więzienia, który jest najgorszym koszmarem każdego zbiega. Po Ziemiach Niczyich krążyły przeróżne pogłoski, od których biednemu chłopakowi włos jeżył się na głowie. Z tego też powodu pewny był jednego - nigdy nie trafić na tego człowieka. Nie wiedział tylko, że z osobą tą, Maisie łączyło więcej, niż byłby kiedykolwiek w stanie sobie wyobrazić. Straszliwa możliwość, którą na razie nie musiał sobie zaprzątać głowy. Jego Maisie żyła i stała teraz przed nim. Nawet ukochany aparat nie był w tej chwili ważny, chociaż naprawdę wiele ryzykował podwędzając go tamtemu jegomościowi. Ale przecież nie wyglądał na takiego, co go nie stać, by sobie kupić drugi taki! Zdaniem Charliego bogaci powinni dzielić się z ubogimi - nawet jeśli biedni sami mieliby sięgać po tą pomoc, niekoniecznie za zgodą i wiedzą tych majętnych. Zmieszał się uświadomiwszy sobie, że w tej krótkiej chwili zapomnienia pozwolił sobie na trochę zbyt wiele. Cieszył się jednak niezmiernie, że widzi dziewczynę całą i zdrową. I nieważne było nawet to, że mogła się z tym uściskiem poczuć nieswojo. Brudnym rękawem bluzy otarł zawilgocone oczy - nie chciał przecież, żeby pomyślała, że jest mazgajem! Ale na to było chyba już za późno. Zdążyła już go poznać w trakcie wielu długich nocy przy ognisku... Kąpiel w tym miejscu była luksusem, na który nie można sobie było pozwolić. Samo przemycie twarzy czystą wodą było aktem skrajnego marnotrawstwa. Chociaż może rzeczywiście Maisie zdążyła przez te dwa miesiące przyzwyczaić się do nieco lepszych warunków sanitarnych... - Zniknęłaś tak nagle... - zaczął, by przerwać, gdy dziewczyna zaczęła czochrać mu czuprynę. Do tej pory sądził, że tego nie lubił, ale tak naprawdę bardzo mu tego brakowało. Tych prostych i z pozoru nic nieznaczących gestów, które po złożeniu w całość tworzyły między nimi więź - coś, czego Charliemu los zawsze skąpił. Na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech. Nie wyrywał jej się nawet - pozwolił, by dokończyła to co zaczęła, nim znów zaczął mówić. - To... - przez chwilę czuł potrzebę opowiedzenia jej o wszystkich swoich demonach. O tym, że jest niczym omen śmierci, który kończy żywot każdego, kto się do niego zbliży. Uczucie to szybko jednak gdzieś się ulotniło ustępując ponownie miejsca niewyobrażalnej radości. Najlepszego obrońcy - aż się wyprostował na te słowa wypinając do przodu wątłą pierś. Miło było usłyszeć takie słowa, zwłaszcza z ust kogoś, kto stanowił tak ważną część jego życia. Nawet jeśli miało to być tylko przyjacielskie przekomarzanie. W tej chwili wyglądał jak naprawdę szczęśliwe dziecko, które wyrwało się z troskliwych ramion matki i wywędrowało w jedną z tych błotnistych kałuży, gdzie spędziło najlepsze chwile swojego krótkiego życia. Brudne i umorusane na twarzy, ale szczęśliwe. Gest z wytarciem twarzy nieco go speszył, ale szybko jej to wybaczył - teraz byłby gotów darować jej nawet przyprowadzenie tu ze sobą jednego z patroli. Dopiero teraz zauważył, że dziewczyna ma na sobie świeże ubrania - tak niecodzienną rzecz tutaj, jak złote jabłka. Ale jego uwagę szybko odwróciła zaschnięta krew na jej skroni oraz ta zlepiająca ze sobą jej włosy. - Te ubrania, krew... - wszystko to jakoś do siebie nie pasowało, a przynajmniej nie na tyle, by wciąż jeszcze dziecięcy umysł Charliego był w stanie to wszystko ogarnąć. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Nie Kwi 27, 2014 5:31 pm | |
| Cisza panująca w muzeum została nagle przerwana, choć hałasu nie spowodowało żadne ze stojącej na drugim piętrze dwójki. Niepokojące dźwięki dochodziły z dołu, z parteru; na początku powietrze przeszył brzęk tłuczonego szkła, następnie kilkanaście szybkich kroków, które echem odbiły się od pustych ścian budynku. Wreszcie - przeszywający łomot, jakby coś ciężkiego zderzyło się z czymś równie masywnym i hałaśliwym. A później pisk, krótki, ale wyraźny, zdecydowanie kobiecy - czy może dziewczęcy? Następnie chwila nerwowej ciszy i znów głos nieznajomej, ale już cichszy i jakby wystraszony. - Pomocy! |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : córeczka tatusia Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Nie Kwi 27, 2014 5:59 pm | |
| Już dawno - określenie stałe w stosunku do niespodziewanego spotkania z Charliem - nie czuła się w ten sposób. Ożywczy, radosny, wręcz lekkomyślny, bez nieznośnego napięcia i elektryczności wiszącej w powietrzu między nią a ukochanym ojcem. Uwolnienie się od tej chorej aury było nagłe i zaskakujące; jakby zbiegając ze schodów natrafiła na sześć pustych stopni i teraz ledwie powstrzymywała się od dziewczyńskich, niepoważnych uśmiechów. Kojarzyły się jej z czasem względnej beztroski; nie pamiętała prawdziwie rodzinnych przekomarzanek, ale swobodnie mogła przywołać swoje szczęśliwe, czternaste urodziny i Ralpha pomagającego się wspiąć na najwyższe drzewo. Sielanka, zmiażdżona późniejszymi wydarzeniami, ale...koncentrowała się tylko na pozytywach, w tej jednej, wręcz ckliwie magicznej chwili nie potrafiła skupiać się na złych rzeczach. Wpatrywała się więc w Charliego bardzo rozczulonym wzrokiem, kontynuując mało higieniczne czyszczenie jego twarzy rękawem drogiej bluzki. Ojciec nie byłby zadowolony, ale przecież nigdy się o tym nie dowie. Jak o setce innych rzeczy; nie wspominała mu przecież o swoim przeszłym życiu i o ludziach, których spotkała na swojej drodze z Trzynastki do Kapitolu. Inna sprawa, że nie było ich wielu; Maisie z natury wydawała się zdziczała i niechętna i tylko ktoś równie doświadczony przez los mógł nawiązać z nią nić porozumienia. Wiek nie grał roli, chociaż pewnie gdyby Charlie był od niej starszy, traktowałaby go z większym dystansem. Wychowała się wśród mężczyzn, jednak było to wychowanie specyficzne i na zawsze zmieniło podejście Ginsbergówny do płci brzydszej. Brutalnej, podłej, niebezpiecznej - status młodego chłopca ratował Smitha przed wepchnięciem do tej samej szufladki i jednocześnie gwarantował Maisie poczucie bezpieczeństwa. Nawet w środku Ziem Niczyich, w promieniach zachodzącego słońca, sygnalizującego nadejście chłodniejszego wieczoru. Nie powinna myśleć o tym, o której zjawi się w domu - randka ojca pewnie będzie trwała do rana - ale instynktownie już obliczała godzinę powrotu na lepszą stronę. Co nie oznaczało, że odsuwała Charliego, wręcz przeciwnie, kiedy skończyła czyścić jego zakurzony policzek zabrała się za poprawianie jego bluzy. Czyżby instynkt macierzyński? - Zniknęłam, wiem. Długa historia. - odparła z lekkim westchnięciem, w końcu puszczając młodszego brata i odsuwając się na krok do tyłu, żeby przyjrzeć mu się dokładniej i posłać drugi, ciepły uśmiech. - Nie będę już tutaj mieszkała... - dodała, słusznie sądząc, że chłopcu należy się kilka słów wyjaśnienia. I pomoc? Dużo zaoferowaniem takiej ryzykowała, mimo wszystko zdrowy rozsądek wygrywał nad emocjami i zawahała się przez chwilę, czy zdradzać coś więcej. Na szczęście Charlie rzucił pytanie odnoszące się do jej wyglądu i nieco się rozproszyła, przejeżdżając odruchowo po skroni palcem. Krew już zaschła i nie zabarwiła skóry, ciągle jednak czuła pulsujący ból. - To nic takiego. Mały wypadek przy pracy. - odpowiedziała lekko. - Bo pracuję, wiesz? Po drugiej stronie, u nich - dodała; także przywykła do unikania słowa rebelianci i odruchowo przeszła na ich język z obrzeży miasta. Sięgnęła przy tym do zamka torby, chcąc wyjąc z niego jedzenie, jednak gdy tylko zdecydowała się na ten wspaniałomyślny gest pod stopami usłyszała głośny rumor. Zdrętwiała w pół ruchu, odwracając się instynktownie w stronę schodów, prowadzących na parter i zamarła w jednej pozycji, nasłuchując i jednocześnie łapiąc Charliego za ramię. Ni to ochronnie, ni to ostrzegawczo, żeby zamilkł. Biegnięcie w ciemno na pomoc byłoby co najmniej głupie. |
| | | Wiek : 18 Zawód : drobny złodziejaszek Przy sobie : aparat fotograficzny, zapalniczka, tygodniowy zapas kawy, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, wytrych Znaki szczególne : nieodparty urok Obrażenia : niezagojona rana postrzałowa prawego barku, obtarte wnętrze prawej dłoni
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Nie Kwi 27, 2014 7:14 pm | |
| Mógł udawać dorosłego, niektórzy nawet mogli uwierzyć w te jego próby, ale nieważne jakby się starał wciąż pozostawał tylko niespełna osiemnastoletnim chłopakiem, który przeszedł zdecydowanie za dużo. Charliemu wydawało się, że zna życie. W końcu przecież widział naprawdę wiele, niezliczoną też ilość rzeczy przeżył, ale nie zmieniało to faktu, że jedyne czego pragnął to rodzina. Nieważne jaka, byleby miał się do kogoś odezwać, byle znalazł się ktoś, kto tak jak teraz Maisie, doprowadzi jego brudną twarz do porządku, czy też poprawi wygniecioną bluzę. Może nie chciał tego powiedzieć głośno, ale przy niej właśnie czuł się jak w rodzinie. Na chwilę mógł zapomnieć o tym, że gdzieś za ścianą może czyhać grupa wojskowych gotowych, by go aresztować i osadzić w więzieniu. Zapomnieć o pustym żołądku, którego próby oszukania kawą jak do tej pory na nic się zdały. Był szczęśliwy. Zabawne jak niewiele do tego szczęścia potrzebował. Przez chwilę próbował się wyrwać z próby czyszczenia twarzy, ale szybko zdał sobie sprawę z tego, że nie bardzo jest skuteczny w tych unikach. Nie był tym zachwycony, ale przecież była teraz przy nim. Znów będą mogli razem przesiadywać przed ogniskiem, niekoniecznie rozmawiając - po prostu siedząc. Już sama obecność wystarczyła. Gdyby Charlie wiedział, że ze względu na swój wiek może liczyć na przywilej nazywania Maisie siostrą to pewnie nigdy więcej nie narzekałby na to, że jest młody, a przez co nikt nie traktuje go poważnie. Na szczęście fakt ten pozostawał poza jego świadomością. Uśmiechnął się do niej szeroko, wcześniej próbował stłumić łzy, więc poprzednie uśmiechy przypominały raczej grymasy dziecka uśmiechającego się przez smak cytryny. Nie zmienia to jednak faktu, że nie mógł sobie wyobrazić lepszego zakończenia wyprawy do muzeum. Po tym jak Maisie poprawiła jego bluzę, on uczynił to samo doprowadzając ubranie do stanu sprzed poprawek dziewczyny. Ot, przecież mógł mieć jeszcze własne zdanie! Był dorosły. Radość z ponownego spotkania uleciała tak szybko, jak się pojawiła. - Jak to nie będziesz już tutaj mieszkała? - zapytał wyraźnie zawiedziony. Nie rozumiał. Oczami wyobraźni widział już jak znów razem wyruszają na poszukiwania zapasów, jak wieczorami obserwują rozgwieżdżone niebo i migocące w oddali światła nowego miasta. - Pracujesz?! - wybałuszył oczy rozchylając jednocześnie lekko usta. Jakoś w ograniczonym świecie Charliego nie było miejsca na uczciwą pracę. Tym bardziej na taką po tamtej stronie. Potrząsnął głową nie dowierzając - czy wciąż jeszcze miał przed sobą tą samą Maisie? Tak, z pewnością, ale coś się zmieniło. Coś, czego jeszcze nie zdążył odkryć. O nic więcej nie zdążył już zapytać. Rozmowę przerwał im głośny hałas dobiegający gdzieś z dołu, chwila ciszy i następnie cichsze wołanie o pomoc. Znieruchomiał. Takie dźwięki nigdy nie zwiastowały niczego dobrego - zwykle kończyło się to jakąś zasadzką, rzadko ktokolwiek potrzebował tu pomocy. Ludzie przyzwyczajeni byli do działania w pojedynkę i tylko jakimś dziwnym trafem Charlie i Maisie nawiązali nić porozumienia. Czując jej ucisk na ramieniu poczuł coś, czego już dawno nie czuł. Wiedział, że nie jest sam. Zamilkł prawie natychmiast nasłuchując i czekając na dalszy rozwój sytuacji. Oczywistym było, że nie rzucą się w ciemność, by sprawdzić co też było powodem tego całego rabanu. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Nie Kwi 27, 2014 7:51 pm | |
| Skoro żadne z Was nie zdecydowało się zareagować, gra na razie toczy się dalej, do czasu, aż postanowicie opuścić muzeum (nie sposób to zrobić, nie przechodząc przez najniższą kondygnację). Na razie możecie grać swobodnie, Wasze postacie od czasu do czasu są jedynie nawiedzane przez dobiegające z dołu szuranie i niewyraźne jęki. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : córeczka tatusia Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach
| Temat: Re: Opuszczone muzeum Nie Kwi 27, 2014 8:13 pm | |
| Szósty zmysł i twarde wychowanie na tchórza słusznie podpowiadały Maisie, że nie powinna kierować się uczuciami, nawet po tak ciężkim dniu. Przecież wyjątkowo przedostanie się na Ziemie Niczyje nie było przemyślane, nie stworzyła w głowie żadnego planu awaryjnego - może poczuła się zbyt pewnie a może po prostu wykazała się niesamowitą lekkomyślnością. Właściwie to nie było aż tak istotne, liczyła się chwilowa, otępiająca więc ulga płynąca z niezamkniętej przestrzeni wokół niej i niespodziewana radość ze spotkania z Charliem. Z jej młodszym bratem; dokładnie tak wyobrażała sobie swoją dorosłą relację z rodzeństwem, za którym tęskniła coraz słabiej. Nie pamiętała już twarzy Libby, sylwetka Hugh malała w jej wyobraźni i potrafiłaby rozpoznać w tej chwili tylko Malcolma. Chociaż, kto wie, minęło ponad dwadzieścia lat od ich ostatniego spotkania w Kapitolu. Dwie dekady, w ciągu których jej życie potrafiło zmienić się nie do poznania. Sentymentalizm nigdy nie zawracał jej jednak głowy, wydawała się niezwykle pragmatyczną osobą, trzeźwo oceniającą rzeczywistość, dlatego teraz też nie rozczulała się zbytnio nad swoim i Smitha losem, planując rozpalenie ogniska i przygotowanie kolacji. Na taką czasową obsuwę mogłaby sobie pozwolić, chociaż z każdą sekundą w towarzystwie chłopca coraz bardziej przekonywała się do ustalenia jakiegoś racjonalnego planu wizyt. I pomocy mu. Samobójcze i głupie, wiedziała, że może się to skończyć tragicznie, ale była już bliska podzielenia się z nim uspokajającą informacją - może ta wizja wspólnych polowań byłaby realna? - gdyby nie coraz głośniejsze odgłosy, dobiegające z piętra poniżej. Wbrew pozorom nie czuła się przerażona. Prawdziwy strach smakował w świecie Maisie inaczej, konkretnie: Gerardem. Chyba nie było kogoś, kto mogłoby wpędzić ją w panikę mocniej. Oczywiście nie czuła się zupełnie komfortowo w obliczu nieznanej sytuacji; miała jednak za sobą ostrą szkołę przetrwania i trzyletnie studium adaptacyjne w głuszy i nie reagowała już histerycznie na niespodzianki, szykowane jej przez los. Nawet jeśli spotykały ją bez ukochanej broni przy pasku. Najchętniej poszukałaby innego wyjścia z muzeum, jednak znała je za dobrze: jedyna bezpieczna droga poza budynek prowadziła przez parter, całkowicie zniszczony w czasie wojny. Przez sekundę nasłuchiwała jeszcze odgłosów i w końcu puściła ramię Charliego, otwierając swoją torbę i rzucając mu jeden z dwóch kuchennych noży. Miały posłużyć jej do wzbogacenia kolejnej kryjówki na ewentualną ucieczkę od miłości życia i kata w jednym, ale trzeba było improwizować. Zapięła więc dokładnie torbę i spojrzała porozumiewawczo na Charliego, wskazując mu schody na parter, po których ostrożnie ruszyła jako pierwsza, uważnie rozglądając się dookoła. |
| | |
| Temat: Re: Opuszczone muzeum | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|