IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Centrum Kwartału - Page 2

 

 Centrum Kwartału

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyCzw Maj 02, 2013 9:21 pm

First topic message reminder :



Mimo że większość budynków w centrum Kwartału zostało zmiecionych z powierzchni Ziemi w trakcie rebelii, to życie getta toczy się głównie tutaj. Przy ulicach znajduje się kilka ocalałych sklepików (choć najczęściej brakuje w nich towaru), a na placykach występują uliczni artyści.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyNie Cze 16, 2013 7:42 pm

Ożywił się, bo miał zwyczaj jeść mało. Zresztą, było to po nim widać. Był wysoki, ale chudy jak patyk… pomijając to, że jeszcze na ten czas miał trochę mięśni od wnoszenia towaru dla baru bez niczyjej pomocy. No, ale i tak był aż nazbyt… szczupły, tak to nazwijmy. Może to wina „zielonej” diety, może czegoś innego. Być może zbyt dużej ilości wypijanego alkoholu i narkotyków przemycanych przez Mathiasa… Albo papierosów?

Zaśmiał się nieco posępnie, słysząc tę nieco nieprzychylną uwagę względem Violatora. Fakt, nie każdy musiał chcieć tam zaglądać, ale byli też tacy, którzy byli niemal codziennymi gośćmi. Tak czy siak, było tam cieplej, można było się czegoś napić lub zjeść, więc Avery nie miał raczej wyboru… No, chyba że chciał zamarznąć lub umrzeć z głodu, a na to Frans nie mógł pozwolić.

Zdecydowanie – mruknął. – Spodoba ci się, nawet jeżeli teraz się brzydzisz. – Tu uśmiechnął się szeroko, nieco wrednie, choć w zamiarach, mina ta miała przekonać Levittouxa do pójścia do Violatora.

Wstał więc, wygiął się nieco, przy czym dało się słyszeć charakterystyczny dźwięk strzykających kości to w nogach, to w palcach… to kręgów. Strzepnął z płaszcza niewidzialne paprochy i odwrócił się w stronę wciąż siedzącego idola. Zacmokał przekornie.

Moralnie nie zarobiłbym tyle pieniędzy. Udałem się na studia ekonomiczne, nie prawnicze – wytknął język w stronę mężczyzny. – To jakaś różnica, prawda? Ale postaram się wziąć twoje słowa do serca, doktorku. Może dzięki takiej poradzie nie będę tracić pieniędzy… ech! Wstawaj i chodź… – ponaglił.

Natychmiast też chwycił Levittouxa za ramiona i pociągnął go, zmuszając do wstania. Wolnym krokiem ruszył gdzieś w stronę wyjścia z tego… nadpalonego mieszkania. W drodze do Violatora miał zamiar nieco zagadać mężczyznę, no i przy okazji nieco go rozgrzać. Bądź co bądź w Kapitolu zapanowała prawdziwa zima!

/Violator czy koniec?
Powrót do góry Go down
Avery Levittoux
Avery Levittoux
Wiek : 54
Zawód : Były biolog

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyWto Cze 18, 2013 5:33 pm

To prawda, nie miał wyboru. Mimo wszystko wolał nawet na chwilę odwrócić głowę, wbijając wzrok w talerz z parującym jedzeniem, który rekompensował niemoralnie kuszące wszystkich gości dookoła małolaty. Prawdę mówiąc to Avery nie wiedział nawet, jak wyglądał ów otoczony mistycznymi legendami i owiany mrocznymi historiami Violator - słyszał o nim tylko z opowieści innych, przypadkowo spotkanych przechodniów, jako że sam nieszczególnie był tym zainteresowany; nie mógł przecież nazwać się fanem tego typu... instytucji.
- Oby - powiedział tylko, wysilając się chociaż na szczyptę nie do końca szczerego entuzjazmu. Napotkał uśmiech Fransa i odpowiedział mu niezdarnie jakimś jego substytutem. Zaczął zastanawiać się, w jaki sposób wstać, aby z powrotem nie wylądować na zimnej posadzce, tym razem zarabiając dodatkowo poobijanie kości ogonowej.
- Prawo prawem, ale nie jestem pewien, czy w razie jakiejś kontroli nie trafiłbyś w tempie ekspresowym do więzienia - odparł spokojnie, po czym klasnął boleśnie lekko zmrożonymi dłońmi, natychmiast tego żałując. - No, ale póki co obchodzi mnie to tyle, co zeszłoroczny, albo nawet tegoroczny śnieg, pochwal się tym interesem. I, oczywiście, swoim kucharzem, mam nadzieję, że potrafi ugotować coś ciepłego oraz jako tako jadalnego. Nawet nie proszę o nic wybitnie smacznego.
Zawahał się chwilę, po czym ostatni raz zaciągnął się papierosem i upuścił go na podłogę, żeby przygnieść go rękawem gdzieniegdzie dziurawej kurtki.
- Za herbatę też bym się nie obraził! - dorzucił, szykując się do powolnego podniesienia się. Wyręczył go jednak Frans, chwytając za ramiona i podnosząc, co stary Levittoux podsumował cichym, niechętnym stęknięciem. Otrzepał się, rozprostował kończyny górne i w końcu podążył za Lyytikäinenem, przyłapując się na tym, że jego brzuch zaczął już wydawać łakome odgłosy.

//Violator, jakże mogłoby być inaczej!
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyCzw Sie 15, 2013 8:36 pm

Ręce wcisnąłem w kieszenie rozglądając się dookoła siebie, muzyka huczała mi w uszach. Moja MP3 była już mocno obita, ale działała dobrze. Cieszył mnie ten fakt, nie wyobrażałem sobie życia bez muzyki, a teraz, w tym popieprzonym świecie, w czasach takich, a nie innych, nie mogłem zbytnio liczyć na jakąkolwiek rozrywkę. Pozostało mi tylko to co przetrwało z dawnych czasów.
Nie miałem co ze sobą robić, nie miałem ochoty na kolejny wieczór spędzony w domu, ani na odwiedziny u matki, do tej pory nie potrafiłem jej wybaczyć zjebanego dzieciństwa, tylu złych wspomnień i żali. Dlatego właśnie wcisnąłem się w tą kurtkę, naciągnąłem na głowę kaptur i wyszedłem. Szwendałem się w sumie bez celu, bez konkretnego planu. Od dwóch lat prawie w ogóle niczego nie planowałem. Żyłem chwilą.
Innej opcji nie było w tym całym porypaniu.
Zacisnąłem zęby przyglądając się nielicznym przechodnią. Część z nich, mimo iż tyle czasu już trwała w tym stanie rzeczy, nie potrafiła się pozbyć pychy i dumy. Widać to było po ich postawach, kroku. To właśnie wpędziło nas w bagno, po którym teraz stąpaliśmy. Miałem ochotę każdej z tej osób powybijać zęby, wszystkie, po kolei.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyCzw Sie 15, 2013 11:32 pm

Lenny’ego zadziwiło, że sam z własnej, nieprzymuszonej woli oglądał Igrzyska. Udał się w tym celu do swojego sąsiada, całkiem miłego staruszka, który posiadał telewizor, jeden z wielu wynalazków, jakich Len boleśnie odczuwał brak. Nie mógł się powstrzymać, musiał zobaczyć Amandę, uroczą istotkę, którą traktował jak młodszą siostrę. Naprawdę nie zniesie tego, że będzie musiał patrzeć na jej śmierć… bo choć trzyma za nią kciuki i życzy jej jak najlepiej, to czy ktoś o jej charakterze zdoła przetrwać tę rzeźnię? Oby. Jeśli nie, to przestaje oglądać Igrzyska! Chociaż… tego nie może powiedzieć na pewno. Miał w końcu nasłuchiwać głosów i obserwować nastroje ludzi pod ekranem przy Pomniku Zjednoczenia. No właśnie, przy pomniku, a nie w domu sąsiada. Ale to jutro, na dzisiaj już ma dosyć Igrzysk. Dzieci znowu urządzają między sobą jatkę, to okrutne i okropne.
Bardzo uprzejmie pożegnał się ze staruszkiem i wrócił do siebie, ale już po chwili ponownie wyszedł z mieszkania. Chciał się przejść, zaczerpnąć świeżego, choć lodowatego, powietrza i pozwolić krążyć myślom wokół czegoś przyjemnego, a nie tych wszystkich złych rzeczy, jakie się działy w KOLCu. I na arenie.
Zupełnie bez celu spacerował już jakąś godzinę i pomimo grubej warstwy ubrań, zaczynał odczuwać wieczorny chłód. Jednak wcale nie zamierzał wracać do domu. Robiło się już ciemno, na ulicach pozapalały się latarnie, a on właśnie zaczął (po raz kolejny) odkrywać uroki światła mieniącego się na śniegu. Zachwycające! Jak brokat niemalże, tylko bardziej subtelne i delikatne! Lenny znalazł sobie nowe zajęcie, polegające na szukaniu jak najlepszego ujęcia tego wspaniałego widoku. Największe wrażenie robiło w miejscach, gdzie dominował mrok, a latarnia znajdowała się kilka dobrych metrów dalej. W miejscach jaśniejszych zabawnie skakał i kucał, ale nie zawsze otrzymywał taki widok, jaki by go zadowolił. I właśnie kiedy tak skakał i kucał (nie zorientował się, że dotarł do centrum), wpadł na Jacka. Caufieldowi nic się z tego tytułu nie stało, ale Lennart się potknął i wylądował w zaspie, klnąc głośno i zupełnie nie po szlachecku.
Uważaj, jak chodzisz! – zgromił na koniec przechodnia, nie rozpoznając w nim swojego przyjaciela.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyCzw Sie 15, 2013 11:53 pm

Lubiłem zimę. A przynajmniej tak mi się zdawało do czasów rebelii, póki w mieszkaniu zapewnione miałem stałe ciepło, póki łatwiej było zdobyć nowe ubrania. Wtedy nie musiałem się martwić tym, że przemarzłem. Wracałem do domu, robiłem sobie coś ciepłego do picia, ewentualnie sięgałem po whiskey, czy coś w tym stylu, i miałem problem z głowy.
Kurwa, brakuje mi whiskey. Musze sobie jakąś załatwić. Byle nie szmelc. Takiej nie zdzierżę.
Dalej wędrowałem ulicami, aż w końcu zabrakło mi palców, nie tylko tych u rąk, by wymieniać osoby, które drażniły mnie samą swoją obecnością, bijąca od nich aurą, nastawieniem. Dzisiaj szczególnie czułem narastającą agresję, chociażby dlatego, że nie ominęła mnie relacja z Igrzysk, tego, co kiedyś bawiło tłum zdegenerowanych do granic możliwości ludzi, moich rodaków. Tego, co teraz wisiało nad nami. Nawet nie próbowałem zastanawiać się nad losem tych dzieciaków, wiedziałem, że był on przesądzony, że, nawet te które przeżyje, wcale nie będzie mieć przed sobą spokojnej, świetlanej przyszłości. Coin już o to zadba. Zabawne, że jej rządy niewiele różniły się od tych Snowa.
Uderzenie zaskoczyło mnie na tyle, że zachwiałem się i musiałem chwilę poświęcić na odzyskanie równowagi. Dopiero potem odwróciłem się, z grymasem szczerej niechęci wypisanej na twarzy, klnąc jeszcze gorzej, niż osoba, która się ze mną zderzyła.
- Sam powinieneś... - zacząłem gwałtownym tonem, wyrywając słuchawki z uszu, jednak juz po chwili uspokoiłem się. Proszę, proszę. Któż to wylądował w zaspie. - Lennart, debilu, sam uważaj jak chodzisz - warknąłem, choć na mojej twarzy zagościł już szyderczy, choć dość przy tym przyjazny, uśmiech. Wyciągnąłem w stronę kumpla rękę. - Następnym razem wybiję ci zęby, tak dla nauczki, rozumiesz?
Zmrużyłem oczy patrząc na chłopaka ostrzegawczo.
Z Lennym łączyły mnie dość dobre relacje, a to wszystko ze względu na tą starą przygodę. Już wtedy przekonałem się, że z chłopaka potrafi być straszny tchórz. Ale, jak każdego, i jego głód przekonał, że są pewne, nadrzędne, w życiu wartości, przy których to co się wyniosło z domu, można, co najwyżej, wepchnąć sobie w buty. Niektóre zasady, w dzisiejszych czasach, służą już tylko do podcierania dupy.
- Co ty tu robisz o tej porze?
Nie do końca zdawało mi się w jego stylu szwendanie się po mieście, pod wieczór. Tym bardziej w taką pogodę.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyPią Sie 16, 2013 7:51 pm

Skromnym zdaniem Lenny’ego (bardzo skromnym) zima była zdecydowanie najgorszą porą roku. Temperatura zdecydowanie nigdy nie powinna spadać poniżej 20 stopni Celsjusza. W zimie się marznie i się nie wygląda. Zimowe rzeczy pogrubiają, Lenny dodatkowo uważał, że w czapce wygląda wyjątkowo niekorzystnie. Tutaj, w Kwartale, to nawet nie chciał myśleć, jak prezentuje się w tylu warstwach ubrań. Normalnie pewnie nigdy nie włożyłby na siebie aż tyle, ale… no, nie chciał zamarznąć. Miał dla siebie parę planów w życiu. Nie mógł pozwolić, by taki talent, jaki posiada, został niezauważony i zaginął gdzieś na KOLCowym cmentarzu! To byłaby niepowetowana strata dla społeczeństwa i środowiska malarzy! A tak apropos malarstwa… Lenny bardzo był ciekawy, czy na płótnie zdoła odtworzyć ten przepięknie błyszczący się śnieg.  Pewnie najłatwiej by mu było załatwić sobie skądś brokat i z jego pomocą stworzyć ten niesamowity widok, ale nie chciał iść na łatwiznę. W głowie układał kolejne przypuszczalne techniki, jakich użyje, gdy już zabierze się do malowania. Jednocześnie szukał idealnego ujęcia, które mógłby zapamiętać i nim się inspirować. Łatwe to nie było, nie w centrum KOLCa, gdzie śnieg był naruszony i nie mienił się tak urokliwie. Właściwie to w ogóle się nie mienił. Od kilku dobrych minut zupełnie bezsensu na zmianę kucał i skakał, chcąc znaleźć najładniejszy fragment pokazujący pożądany przez niego efekt, ale na próżno. To była całkiem ludna ulica. Wtedy właśnie na kogoś wpadł.
Mamrotał kolejne malownicze epitety pod adresem nieuważnego przechodnia i kolejne skargi dotyczące stanu jego ubrania, dopóki do jego uszu nie dotarł znajomy głos. Zamiast próbować wygrzebać się z zaspy, zamarł i podniósł głowę do góry.
Jack, przyjacielu! – ucieszył się. – Przez Ciebie mam mokre spodnie – stwierdził, patrząc na niego z wyrzutem. – Znaczy wiesz, mokre od śniegu, oczywiście, nie myśl sobie... Wiesz jaki to problem, żeby cokolwiek w tej mojej klitce wysuszyć? Przy tak niskich temperaturach zajmuje to całe wieki! – ciągnął swoją skargę. I na tym przestał. Gdyby to nie był Caulfield wykład pewnie trwałby o wiele dłużej. – Och, nie zrobiłbyś tego. Za bardzo podoba Ci się moja buźka – wyszczerzył zęby, równiutkie i bielutkie, jednocześnie chwytając wyciągniętą dłoń. Chętnie skorzysta z okazji, żeby wydostać się ze śniegu. I absolutnie nie wierzył, że Jack mógłby naprawdę wybić mu zęby.
Co tu robię? Hmm… cóż, właściwie to próbuję bojkotować Igrzyska. Nie mogę patrzeć na tę rzeź… to chore – mruknął, nagle jakby tracąc humor. – Wiesz, na arenie jest pewna dziewczyna, którą lubię, a która… nie ma większych szans na przeżycie – wyznał. – Trudno jest patrzeć na śmierć kogoś, kogo uważasz za siostrę… - dodał jeszcze, z jak zwykle rozbrajającą szczerością. Len zawsze szczegółowo mówił, co mu leży na wątrobie. – Ale, ale, wprowadzając nieco weselszy akcent, właśnie znalazłem inspirację na nowy obraz! Śnieg! – niemalże wykrzyknął, z niezdrowym podnieceniem na twarzy. – Na pewno zauważyłeś, jak cudownie się mieni w świetle latarni. Nie sądzisz, że utrwalenie tego na płótnie jest genialnym pomysłem?! Właściwie to chyba jeszcze nikt na to nie wpadł, także z całą pewnością będzie to oryginalny obraz. Nie mogę się doczekać, kiedy chwycę pędzel w dłoń. Jestem pewien, że sobie z tym poradzę – trajkotał w najlepsze, bardzo żywo przy tym gestykulując. Widać było, że jest bardzo zaaferowany swoim pomysłem. – Lecz powiedz, co u Ciebie! – Uznał, że niegrzecznie byłoby nie zadać tego pytania, pomimo tego, że obecnie jedynym, co go naprawdę obchodziło, była jego genialna koncepcja na obraz.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyPią Sie 16, 2013 9:17 pm

Przywykłem już także do tego, ciągłej paplaniny Lennarta, jego marudzenia, w sumie, często przepuszczałem to mimo uszy, zupełnie nie przejmując się tym co mówi chłopak. Tylko potakiwałem, uśmiechając się ironicznie. W sumie, to było dziwne, gdyby nie fakt, że poznałem Lenny'ego w takich a nie innych okolicznościach, pewnie nigdy bym go nie polubił. Ale, jak to mówią, pewne rzeczy zbliżają do siebie ludzi. A z pewnością już wspólna kradzież, podczas której zostaje się przyłapanym. To wydarzenie zmieniło całe moje spojrzenie na gadatliwego, jak mi się zdawało, totalnego tchórza. W tym momencie miałem zupełnie inny obraz tej istoty, niż w ciągu naszego pierwszego spotkania.
Rebelia zmienia ludzi, nawet tych, którzy brali w niej tylko bierny udział, odcisnęła na każdym z nas swego rodzaju piętno, pozbawiła niektórych złudzeń, a - możliwe, że przede wszystkim - nauczyła nas, że przyjaciel, w takich czasach, to potężny i jakże potrzebny sojusznik. Nic nie osiągniemy trzymając się sami. Może dlatego tak łatwo przyszło mi zaprzyjaźnienie się z Lennartem. Dobrze wiedziałem, że samotność to popierdzielona rzecz, nie raz się z nią zetknąłem, jednakże, mimo że wcześniej twierdziłem, iż jestem na nią odporny, teraz byłem pewien, że takowa nie koniecznie byłaby czymś z czym bym sobie poradził. Nie ważne jak twardej nie miałem psychiki, KOLeC potrafił zepchnąć na granice obłędu.
- Lenny, wybacz, nie jesteś w moim guście - odparłem kwaśno, gdy ten się wyszczerzył. - Żeby spodobała mi się twoja buźka, potrzebowałbyś całkiem obfitych gabarytów i braku zwisu między nogami - odparłem bezczelnie, również się szczerząc, choć w przeciwieństwie do przyjaciela, u mnie był to objaw złośliwości.
Igrzyska, znowu usłyszałem to hasło. Miałem już tego dość, tego przygasania, gdy ktoś mówił o nich, tej rozpaczy, która częstokroć pojawiała się przy tym w oczach ludzi, a przede wszystkim, towarzyszącej wspomnieniu nienawiści. Z jednej strony, rozumiałem to, sam nie pałałem najmilszymi uczuciami do popieprzonej Coin, z drugiej... Nie mogłem ukrywać, iż częstokroć widziałem w tym pewną ironie, sztuczność. Kapitol wpadł we własną pułapkę. Dopadło nas to, co wcześniej było naszym ciosem w stronę innych, bezbronnych. Szkoda mi było dzieciaków, nie widziałem sensu w tej rzezi. Ale nie mogłem zaprzeczyć temu, iż wielu z tych ludzi przydała się ta nauczka. Mogli wreszcie poczuć, to co czuli mieszkańcy dystryktów, patrzące na własne dzieci, ginące w brutalnej i bezsensownej walce. Mogli poczuć to co tamci, kiedy oni patrzyli na to z uśmiechem na twarzy, obstawiając, kto wygra. Nienawidziłem tego zepsucia. I miałem dość pierdolonej hipokryzji. Dlatego zmianę tematu przyjąłem z ulga.
Wywróciłem oczami, gdy Lenny wrócił do tematu malarstwa. Znałem się na tym jak kot na rodzajach piwa, więc mogłem tylko patrzeć, zastanawiając się, kiedy do niego dotrze, iż sam nie rozumiem jego przekazu, spojrzenia na świat. Nie potrafiłem mu tego powiedzieć prosto w twarz, szkoda byłoby mi chłopaka, ale no...
- Na sto procent będzie świetne - mruknąłem zatem, by nie okazać się już kompletnym draniem. W sumie, każda praca Lennarta mi się podobała. Ale co ja się znam, byłem tylko pieprzonym laikiem, nie widziałem tam głębi. Czy jak oni na to mówią. - U mnie wszystko po staremu - odparłem, gdy usłyszałem wreszcie coś, do czego choć trochę mogłem się odnieść. - W tej chwili znowu dorabiam w barze, więc jestem w sumie zadowolony.
Zawsze lubiłem robić drinki. Choć teraz, szlag jasny mnie trafiał, gdy musiałem babrać się przy tej parodii alkoholi. Już dawno zapomniałem, co to porządna whiskey czy też mocno pachnący rum. W większości miałem do czynienia z trunkami pędzonymi w piwnicach, w ukryciu.
- Jak u ciebie z gotówką, stary? Dajesz sobie radę?
W końcu, to artysta, u nich zawsze bywało z tym... dziwnie.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptySob Sie 17, 2013 8:57 pm

Lenny’emu nie przeszkadzało, kiedy ktoś go nie słuchał. Albo tego nie zauważał. Wystarczyło mu mieć w pobliżu siebie osobę, do której będzie mógł mówić i która w odpowiednich momentach pokiwa głową, mruknie coś aprobującego albo, co najmilej widziane, zrobi stosowny komentarz do rzeczy, o której właśnie rozprawia. Żeby było na temat. To mu w zupełności wystarcza. Bedloe lubił mówić, dużo mówić i choćby zdawało się, że nie ma w tym umiaru, nie jest to prawdą. Jest taktowny, nadzwyczaj taktowny i choć pewnie wiele osób podałoby to w wątpliwość, dokładnie wie, kiedy ma milczeć , a kiedy może mówić. Szlachcić powinien umieć wyczuć sytuację. Zdawał sobie sprawę, że jego gadanie wiele osób zwyczajnie irytuje, ale nic sobie z tego nie robił. Ewentualnie szybko uciekał. Nie widział potrzeby zmiany tej cechy, więc nie próbował nic z nią robić. Co ciekawe, od czasu wybuchu rebelii i późniejszego trafienia do KOLCa, jego charakter w ogóle nie uległ zmianie. No, może parę jego cech uległo nieznacznemu umocnieniu, a parę odrobinę osłabło, ale nic poza tym. Na przykład, dzisiaj potrafił docenić zalety kradzieży. Dzięki Jackowi, który go do tego skutecznie namówił. Pamiętał doskonale, jak za pierwszym razem zostali przyłapani i jak przez pół nocy próbowali uciekać przed Strażnikami. Ostatecznie z powodzeniem, całe szczęście. Od tamtej pory się przyjaźnili i Len naprawdę się z tego cieszył. Absolutnie nie był osobą, która długo wytrzymywała w samotności… chyba, że akurat malował, wtedy musiał być sam. Pewnie między innymi dlatego zdecydował się zatrzymać Czorta. Lenny od zawsze cenił sobie swoich przyjaciół ponad wszystko, a Kwartał sprawił, że stali się dla niego po prostu nową rodziną, dla nich był w stanie zrobić absolutnie wszystko. Dosłownie.
No, to ja Ci życzę powodzenia ze znalezieniem w KOLCu dziewczyny z obfitymi gabarytami – stwierdził z rozbawieniem, odnosząc się do powszechnie panującego tu głodu. Głód się na wszystkich odcisnął, Lenny nieustannie zwracał uwagę na swoje kiedyś ładnie teraz zdecydowanie za bardzo wystające kości policzkowe. Wcale by się nie zdziwił, gdyby większość mieszkających tu dziewczyn były zwyczajnie płaskie.  – Zwis między nogami, jego brak, co za różnica? – wyszczerzył zęby. Wiedział, że Jack woli dziewczyny, a przynajmniej tak zawsze dawał wszystkim do zrozumienia, i szanował to, ale kto powiedział, że nie można się trochę podroczyć?
W słowach Lena nie było hipokryzji. Nie popierał on Igrzysk właściwie od zawsze. Dotykało go cierpienie innych, widział ból na twarzy umierających trybutów i rozpacz rodzin tych dzieci po ich stracie. Nie widział w tym nic zabawnego. A gdy zginęła dziewczyna, która mu się spodobała i której próbował pomóc, namawiając ojca do sponsoringu, przestał w ogóle je oglądać, a każdego, kto się przy nim zachwycał Igrzyskami, obdarowywał spojrzeniami pełnymi niechęci. Ogólnie los Kapitolińczyków uważał za bardzo niesprawiedliwy. W końcu niektórym również nie podobały się rządy Snowa, a wszyscy zostali wrzuceni do jednego worka. I jeszcze zgotowano im taki los! Czy to ich wina, że od urodzenia obracali się w takim towarzystwie, podatni na wpływy rządu? Tak sądził Lenny. Ale w głębi siebie poniekąd rozumiał rebeliantów i ich chęć odegrania się.
Wiedziałem, że się ze mną zgodzisz! To może być naprawdę świetne… tylko nie wiem, czy jest sens to sprzedawać… zrobiłbym z tego prawdziwą sztukę, gdybym to spalił… płomienie pomogłyby mi zrobić z tego naprawdę coś. Krótkie i ulotne, tak samo błyszczący śnieg, idealne, idealne! – mamrotał, tym razem bardziej do siebie, niż Jacka. Tak, bo nie zapominajmy, że Lennart miał bardzo specyficzny pogląd na sztukę, który rozumiał chyba tylko on sam. Oderwał się jednak od swoich planów, by wysłuchać przyjaciela.  Niegrzecznie byłoby teraz go olać.
W barze? W słynnym Violatorze czy gdzieś indziej? – zapytał, marszcząc na chwilę czoło w zastanowieniu czy Jack mówił mu już gdzie pracuje, czy jeszcze nie. – To chyba nieźle zarabiasz? Jest teraz popyt na alkohol… ludzie nie mają co robić, to zapijają smutki… to właściwie bardzo przykre – podsumował, jak zwykle wrażliwy na ludzi, którzy potrzebują pomocy. A alkoholicy z całą pewnością jej potrzebowali.
A u mnie… hm… wiesz, bywało gorzej. Liczę, że jutro uda mi się coś sprzedać – stwierdził całkiem wymijająco, co mogło osobie, która dobrze go zna, mogło sugerować, że ostatnio nie powodzi mu się najlepiej. Ta… wczoraj wydał swoje ostatnie pieniądze na chleb, który już dzisiaj rano całkowicie zniknął, bo Lenny oczywiście musiał podzielić się posiłkiem z wychudzonymi dziećmi sąsiadki z dołu, które naprawę długo nic nie miały w buzi. Także jeśli jutro niczego nie sprzeda, to będzie już poważnie głodny. Dzisiaj nie jadł nic od rana. Jeśli jutro również niczego nie sprzeda, to nie wróży sobie zbyt dobrze. Był jednak zbyt dumny, żeby od kogokolwiek pożyczać pieniądze. Nie robił tego i już. Swoje mógł pożyczyć, nie ma problemu, ale od kogoś… mowy nie ma. To by poważnie godziło w jego szlachecką godność. Co innego, jeśli ktoś zapraszał na obiad, na to mógł przystać i to jeszcze z wielką radością.
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyPon Sie 19, 2013 6:39 pm

/Główna ulica
Idąc sama nie wiedząc gdzie docieram wreszcie do miejsca, które wygląda mi na centru KOLCa. Jest tu więcej budynków, jakieś sklepiki, stragany... jednak ludzi nie ma wcale tak dużo. Rozglądam się dookoła szukając kogoś, kto wyglądałby na miłego i chętnego do krótkiej rozmowy.
- Przepraszam, czy... - mówię do mijającej mnie kobiety. Ta jednak rzuca mi posępne spojrzenie i odchodzi.
- Dzień dobry, jestem z re... - próbuję znowu, tym razem swoje słowa kierując w stronę jakiegoś mężczyzny. Ten jednak nawet nie zwraca na mnie uwagi.
- Czy chciałaby pani ze... - kolejny raz zostaję zignorowana. Podobna sytuacja powtarza się jeszcze kilka razy, kiedy w końcu tracę cierpliwość.
- Czy jest tu ktokolwiek, kto zechciał by zamienić ze mną parę słów - krzyczę w stronę przechodniów. Wszyscy jak na komendę odwracają się w moją stronę. Mam wrażenie, że popełniłam błąd tak bardzo zwracając na siebie uwagę. Kulę się i cofam, mając nadzieję, że wezmą mnie tylko za świrniętą dziewczynę, która nie może znieść życia w KOLCu, a nie za mieszkańca Dzielnicy Rebeliantów. Po chwili jednak ludzie wracają do swoich codziennych zajęć, a ja kręcę się wokoło przyglądając się mijanym budynkom, dalej pozostając z totalnym brakiem materiału. Mój partner jakoś nie raczył podążyć za mną. Nawet się z tego cieszę, bo więcej milczenia i posępnych spojrzeń bym nie zniosła. Wolę nawet nie myśleć, co sobie o mnie wyobrażał. Zresztą... nawet mnie to nie obchodzi.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyWto Sie 20, 2013 11:19 pm

Lenny miał zdecydowanie mniejsze ode mnie doświadczenie w sprawach łóżkowych, byłem tego niemal pewien. Może to przez jego artystyczną duszę, czy też zasady. A może tak naprawdę się myliłem. Mniejsza o to, teraz to nie było ważne. Bardziej liczyło się to, iż jego uwaga przywołała na moją twarz pełen rozbawienia uśmiech, ba, nawet wywołała ironiczny śmiech. Widać było, że nie ściągał za dużo koszulek z kobiecych ciał ostatnimi czasy. Fakt, dużo dziewczyn, tutaj w KOLCu, nie było zbyt pokaźnie zbudowanych, jednakże całkiem sporo, jak na te warunki, uchowało przyjemne dla oka kształty. A żeby takowe znaleźć wystarczyło zajrzeć do paru pubów.
- Stary, uwierz mi, niektóre z nich skrywają całkiem ciekawe widoki pod luźnymi bluzkami - rzuciłem, szczerząc zęby w rubasznym uśmiechu. O, choćby ta, co u mnie, dopiero co, nocowała. Była całkiem przyzwoicie obdarzona przez naturę.
Parsknąłem i spojrzałem na niego ironicznie, powstrzymując się, tylko dlatego, że to mój przyjaciel, przed starciem mu z twarzy tego wyszczerza. Co za różnica? No kurwa, serio? Zrozumiałbym oskarżenia o cokolwiek, pijaństwo, ćpanie, pieprzenie się po kątach (w końcu....byłyby by dość prawdziwe), ale nie mogłem zdzierżyć myśli, iż ktoś przyrównałby mnie do... geja. Z całym szacunkiem dla tych kolesi, nic do nich nie miałem. Ale, do cholery, sam jednym z nich nie byłem i nie chciałem by, nawet w żartach sugerowano mi coś takiego.
Po chwili jednak, dostrzegłem w tym szanse na odgryzienie się, uśmiechnąłem się czarująco i zbliżyłem bardzo do Lenny'ego.
- Lennarcie, skoro to dla ciebie żadna różnica, to może sprawdzimy jakie są twoje umiejętności? - zaszydziłem. Nie chciałem jednak sobie wyobrażać nawet jak by to się skończyło, gdybym faktycznie mówił prawdę, a on na dodatek by się zgodził. Brrr.
Zupełnie nie rozumiałem o co chodzi chłopakowi. A już w szczególności, gdy napomniał o spaleniu obrazu. Co do..? Po co cokolwiek tworzyć, skoro i tak ma się zamiar to zniszczyć...? Zupełnie tego nie rozumiałem. Artyści i ich dziwne podejście do świata, tych na sto procent nie da się zrozumieć, o ile wcześniej nie upije się człowiek czymś mocnym i nie doprawi do tego jakimiś dragami. Innego wyjścia nie ma. A przynajmniej ja takowego nie widzę. Dlatego też patrzyłem na przyjaciela ze zmarszczonymi brwiami i zupełnym niezrozumieniem wypisanym na twarzy. Czasem, naprawdę mocno, zastanawiałem się, jak do cholery to możliwe, że my się przyjaźnimy. To przecież.... jakiś żart losu.
- W innym - odparłem. Więcej nie musiałem wyjaśniać. Jeśli Lenny kiedykolwiek się na mnie tam natknie, pozna dokładniejszą lokalizacje. Teraz to było zbędne. - Nie mogę marudzić na zarobki. Są całkiem znośne, powiem nawet, dość wysokie. Przynajmniej na nasze czasy - wyjaśniłem.
O, proszę, zadać jedno trafne pytanie i już, jak na tacy masz podaną odpowiedź. Jednak, dobrze znałem Lennarta. Na tyle dobrze, by wiedzieć, ze tak naprawdę jest źle, ale on, unosząc się dumą, się nie przyzna. Dureń.
- Mimo wszystko wpadniesz może do mnie na kolacje? Zrobiłem za dużo żarcia, tak się zmarnuje, a w KOLCu, to grzech, dopuszczać do zepsucia jedzenia - zażartowałem.
Właściwie, już planowałem się zbierać, ciągnąć za sobą tego idiotę, gdy nagle usłyszałem ten raban, narobiony przez jakąś kobietę i, jak na komendę, odwróciłem głowę. Zmarszczyłem brwi patrząc jak zaczepia ludzi. Co do cholery? Nowa? Chociaż, wygląda za dobrze na mieszkankę KOLCa.
- Czego tu szukasz, laluniu? - rzuciłem, uśmiechając się ironicznie i kierując w jej stronę.
Byłem pewien, że nie jest miejscowa, żadna osoba tutaj żyjąca nie wychyla się w taki sposób, nie chcąc narazić się strażnikom. Nikt, nie drze się jak głupi w samym centrum, myśląc, że przejdzie mu to płazem. A, jak na nową, zbyt dobrze radziłaby sobie z sytuacją. Ludzie albo wyją z rozpaczy, albo do nikogo się nie odzywają. No ale cóż, mogłem się mylić. Zawsze mogłem.
- Zgubiłaś się gdzieś w okolicach bramy? - szydzę, mimo to, unosząc przy tym brew w złośliwym wyrazie. Jednak ciekawość wygrała, a na mojej twarzy pojawił się nawet wyraz, który, przy odrobinie chęci, można by nazwać przyjaznym. Dobra, przy więcej niż odrobinie. - Potrzebna ci jakaś pomoc?
Powrót do góry Go down
the civilian
Charles Lowell
Charles Lowell
https://panem.forumpl.net/t307-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t371-charles
https://panem.forumpl.net/t1302-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t562-chaz
Wiek : 31
Zawód : redaktor naczelny CV
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa
Obrażenia : tylko psychiczne

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptySro Sie 21, 2013 1:00 am

    | Główna ulica.
Towarzyszka, współpracowniczka, choć może bardziej osoba, na którą został skazany Charles, wydawała się być jeszcze bardziej zaafiszowana całym zadaniem niż sądził. Szła prosto przed siebie, ale było widać, ze zupełnie nie ma pojęcia gdzie pójść. Po prostu, ruszyć przed siebie i szukać szczęścia.
Szczęście w KOLCu.
Chaz parsknął pod nosem. Cóż za absurd. Tutaj spojrzenie przed siebie wystarczało żeby zgasić jakiekolwiek promyczki nadziei, czy przebłyski szczęścia. Nawet Lowella wydawało się to przybijać. Ta cała okolica. Szary świat. Przeraziła go wizja życia w takim miejscu, miał nadzieję, że wyjdą stąd szybciej niż się pojawili.
Nagle przez jego głowę przeleciał kolejny obraz i momentalnie zwolnił kroku. Zasmucił go, choć nie był jakoś wyjątkowo dołujący. Właściwe był nawet ładny. Nadawałby się na kadr filmu. Szczupła dziewczyna, która szła środkiem zupełnie pustej, zniszczonej drogi. Zapewne nikt jej nie znał. Kaptur przysłaniał jej twarz, a włosy schowała pod materiałem starej kurtki. Nie wydawała się być szczęśliwa, ale przecież tutaj mieszkała. Tutaj nikt nie miał prawa być szczęśliwy, a ona się temu po prostu poddała. Od tak, podała się, chociaż zdecydowanie należała do silnych osób. Chyba. Zaraz, skąd Chaz mógł to wiedzieć? Ta dziewczyna nie była aż tak obca… Wszystkie wątpliwości rozwiały się, kiedy odwróciła głowę. Zobaczył jej znajomą twarz i jasne włosy.
Ashe.
Nie zapytał ją o Kwartał… O wiele rzeczy jej nie zapytał, bo po prostu nie zdążył. Teraz jego ciekawość wydawała się jeszcze bardziej narastać. Rosła i rosła.
Zamrugał szybko i rozejrzał się dookoła. Czyżby popadał w obłęd? Nigdzie tutaj nie było akurat tej blondynki… za to inna robiła całkiem niezłą scenkę. Współpracowniczka, której-imienia-nadal-nie-poznał chyba nie dała sobie rady z szukaniem ludzi do wywiadu. Po prostu darła się w niebogłosy.
Cudownie.
Na całe szczęście nikt do niej nie podszedł. Tak, na całe szczęście. Teraz na pewno było wiadomo, że są zza muru. Tylko tego im było trzeba, zdradzenia swojej obecności. Gdy blondynka próbowała wmieszać się w tłum Chaz podszedł do niej. Z trudem powstrzymał się od złapania za nadgarstek i pociągnięcia gdzieś daleko stąd.
- Brawo. - Zasyczał jej do ucha, niemal nie zaklaskał w dłonie. - Zdecydowanie nie rzucasz się w oczy.- Dodał i pokiwał ironicznie głową. - Radzę pójść ze mną, o ile nie chcesz spotkać nieprzyjemnych konsekwencji. Nie z mojej strony. - Odwrócił się na pięcie.
Nie miał pojęcia, czy dziewczyna miała zamiar za nim pójść, co chciała zrobić za moment. Może duma i głupota wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem? Jednak szczerze nie odchodziło go to. Sama narobiła sobie kłopotów. Oboje byli dorośli i odpowiedzialni… tak jakby. Ale jakaś część jego średnio pochlebnych myśli głupio wierzyła, że podąży za nim. W końcu zguba pracownika to nie świadczyła dobrze o nikim.
Jedyne mądre wyjście, to ewakuować się z tego miejsca. Jak najszybciej się dało. W KOLCu na pewno znajdowało jedno, czy dwa istnienia, które miały ochotę odpowiedzieć na pytania. Ewentualnie wziąć pieniądze za odpowiedź na pytania. Charles bez większego zastanowienia skręcił pierwszą lepszą uliczkę nieopodal.
    | Uliczka. Jak coś to zapraszam do gry... ale chyba już masz towarzystwo.

Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptySro Sie 21, 2013 5:40 pm

- Czego tu szukasz, laluniu? - słyszę głos i od razu dostrzegam jego źródło. Patrzę na mężczyznę, który uśmiecha się szyderczo w moją stronę. Cofam się do tyłu, aby trzymać go na dystans gdyby... po prostu na wszelki wypadek.
- Zgubiłaś się gdzieś w okolicach bramy? Potrzebna ci jakaś pomoc? - mówi dalej, a w jego głosie nie słyszę chęci pomocy. Wręcz przeciwnie. Boże, jaka byłam głupia.
- N-n-nie - jąkam się i cofam kilka kroków do tyłu.
- Brawo - słyszę cichy głos, niemal syk, dochodzący zza moich pleców. Podskakuję przestraszona, wciąż czując na sobie wzrok tamtego faceta. Odwracam się do tyłu i widzę nikogo innego niż Charlesa, który nie wygląda na zadowolonego.
-Zdecydowanie nie rzucasz się w oczy. Radzę pójść ze mną, o ile nie chcesz spotkać nieprzyjemnych konsekwencji. Nie z mojej strony - dodaje i patrzy na mnie wyczekująco. Chwilę się waham, choć rozsądek podpowiada mi, że powinnam stamtąd odejść. Mimo to... wreszcie jest ktoś, kto raczył się do mnie odezwać. Uśmiecham się do mojego niedoszłego partnera.
- Idź. W razie czego... cię znajdę - mówię i odwracam się od niego, spoglądając na drugiego mężczyznę. Za plecami słyszę kroki oddalającego się Charles'a. Nie oglądam się jednak za siebie, całą swoją uwagę skupiając na dobraniu odpowiednich słów.
- Jestem Lana. Pracuję dla redakcji Capitol's Voice i zbieram materiał do artykułu o Kwartale... no wiesz, żeby pokazać rebeliantom, że tak na prawdę nie jesteście źli - kłamię mu prosto w twarz, starając się utrzymywać pokerową minę i odgarniam włosy, zaczesując je na prawą stronę tak, że moje lewe ucho i kawałek szyi pozostają odsłonięte.
- Może... zechciałbyś udzielić mi kilku informacji - dodaję, zmieniając ton swojego głosu na delikatniejszy i mniej oficjalny. Kładę swoją dłoń na ramieniu mężczyzny i delikatnie przejeżdżam opuszkami palców wzdłuż jego ręki, zatrzymując się w okolicach nadgarstka. Staram się patrzeć mu prosto w oczy i lekko się rozluźniam, utrzymując jednak napięte niektóre z mięśni, gdybym nagle musiała uciekać. Nie jestem pewna co do reakcji mojego rozmówcy, mam jednak nadzieję, że uda mi się coś z niego wyciągnąć.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyCzw Sie 22, 2013 12:30 am

Cóż, ostatnimi czasy faktycznie nie ściągał z dziewczyn zbyt wielu koszulek… właściwie to chyba w ogóle nie ściągał. Wcześniej, o wiele wcześniej, to i owszem, ale w KOLCu miał inne priorytety. I prawdopodobniej miał mniejsze doświadczenie, wolał się poświęcać innym rzeczom, niż zdobywaniu niewieścich serc. Czy też łóżek. Uśmiech Jacka istotnie powiedział Lennartowi, że Caulfield ma w tej kwestii własne doświadczenia i najwyraźniej odmienne zdanie.
No to chyba nie mam innego wyjścia, jak Ci uwierzyć – stwierdził, unosząc brew do góry. Cóż, uśmiech mówił sam za siebie, Lenny’ego nie trzeba było więcej przekonywać. – Sprytnie się ukrywają – dodał tylko, lekko się uśmiechając.
Wszystko, co Jack myślał na temat „co za różnica”, odmalowało się na jego twarzy i w ironicznym spojrzeniu. I już wiedział, że nie miał on żadnych doświadczeń męsko-męskich i bynajmniej nie zamierza mieć. A Len był osobą, która na pewno nie zamierza tego zmieniać. Sposób Jacka na odgryzienie się z całą pewnością nie był dobry. Nie dla Lenny’ego, który naprawdę nie ma nic przeciwko sprawdzaniu umiejętności z innym chłopakiem. Tak więc z łatwością odwróci to na swoją stronę.
W tej sferze zdecydowanie większe niż Twoje – stwierdził z cwaniackim uśmiechem na twarzy, zbliżając się do niego jeszcze bardziej. Przy okazji zastanawiam się, czy nie musiał przypadkiem zadzierać głowy do góry, być może jak zwykle był od kogoś niższy. Przybliżył się tak bardzo, że niemalże mogłoby się wydawać, że zamierza go pocałować. Ale nie zamierzał. Chuchnął mu w twarz i odsunął się, chichocząc pod nosem. Nigdy nie zmusiłby Jacka do zrobienia czegoś, czego nie chciałby zrobić… przynajmniej w tej kwestii. Takie rzeczy psują przyjaźń, a tej nie chciałby tracić. – Nie chciałbyś się przekonywać – puścił mu oczko, uśmiechając się nieco diabelsko, co miało kazać Jackowi faktycznie nie chcieć się przekonywać.
Do niezrozumienia jego sztuki już się przyzwyczaił, nie ruszały go zdziwione czy pełne dezaprobaty spojrzenia. Reakcji Jacka jednak nie wyłapał, bo był za bardzo pochłonięty swoją wizją. Właściwie myślami już krążył po swojej pracowni, już mieszał farby i dobierał pędzle. Tylko obecność Jacka powstrzymywała go przed szybkim powrotem do mieszkania i rozpoczęcia pracy. Z Caulfieldem chciał jednak spędzić trochę czasu. Obecność przyjaciela dobrze mu zrobi.
Wpadnę kiedyś do Ciebie, daj mi tylko adres – stwierdził. – Sprawdzę Twoje umiejętności – zaśmiał się, nawiązując jeszcze do wcześniejszej wymiany zdań. – Przynajmniej są stałe i pewne – zauważył. Tyle dobrze. Len nigdy nie wiedział, kiedy uda mu się coś sprzedać. Jego miesięczne wynagrodzenie, po podliczeniu, czasami mogło pewnie przekraczać wypłaty Jacka, ale problem leżał w tym, że zbyt wiele zależało od szczęścia… no i od tego, kiedy się w końcu przyzwyczai, że nie jest już taki bogaty jak kiedyś i wypadałoby zacisnąć pasa albo przynajmniej nie oddawać ostatnich pieniędzy na pomoc biedniejszym od siebie.
Na wzmiankę o kolacji Lenny’emu zaświeciły się oczy. Pomocy pieniężnej by nie przyjął, ale zaprosić na posiłek się da, jak najbardziej.
Skoro nie masz co zrobić z jedzeniem, to faktycznie nie można pozwolić się mu zmarnować! Przypuszczam, że nie gotujesz lepiej ode mnie, ale i tak jestem pewny, że będzie mi smakować. – Lenny gotować kompletnie nie potrafił albo raczej – uczył się. Ostatnie zdanie mogło zabrzmieć nieco zbyt zarozumiale, ale cóż, cały Lennart!
Kiedy usłyszał jakiś głośny i nieco poirytowany kobiecy głos, odwrócił się natychmiast w stronę jego źródła. Cóż, w KOLCu nikt się tak nie wydzierał, nie warto było nadmiernie zwracać na siebie uwagę… w sumie odezwał się ten, co nie zwraca, no ale on przynajmniej nie robi tego w sposób tak głośny. Nie wydziera się na pół ulicy. Dziewczyna była naprawdę ładna i Jack chyba nie mógł przepuścić okazji, żeby do niej nie zagadać, bo już po chwili ruszył w jej kierunku. Len, nie mając właściwie wyboru, poszedł w ślady przyjaciela. Stanął nieco z boku, jakieś dwa kroki za Caulfieldem. Nieznajoma wyglądała na wystraszoną i zupełnie nietutejszą. Po chwili koło niej pojawił się jakiś mężczyzna, jednak on szybko odszedł w inną stronę. Spojrzał na dziewczynę bardzo nieufnie, kiedy wyznała, że jest z dziennikarką. Rany, po co dziennikarze w getcie? Żeby pokazać rebeliantom, że mieszkańcy Kwartału nie są źli? I kto w to uwierzy? Na pewno nie Lenny, którego ostrożność wzrosła na tyle, że od razu wyczuł kłamstwo. Albo inaczej, nie uwierzył w żadne jej słowo. Mógł zgodzić się na wywiad, właściwie dzięki niemu zdobyłby większy rozgłos, może miałby więcej klientów, więcej pieniędzy i stałby się uznanym artystą! Ale jeśli głębiej to przemyśleć… Bedloe podejrzewałby, że dzięki temu wywiadowi miałby na głowie Strażników. Który sprawdziliby jego interes aż za dokładnie. A wtedy może więcej niczego nie namalować.
Dziennikarze w Kwartale? Łał – stwierdził całkiem bezbarwnym tonem. Przynajmniej chciałby, żeby tak zabrzmiał. W głowie cały czas miał wizję siebie, jako zyskującego coraz większą popularność artystę i próbował pozbyć się z głowy tej myśli, ponieważ jednocześnie odezwał się w nim tchórz, który zdecydowanie radził, żeby siedział cicho i nie udzielał żadnych wywiadów. Na sławę przyjdzie pora, a na razie trzeba przeżyć.
Widząc, jakich zagrywek używa na Jacku, lekko się uśmiechnął, bardzo ciekawy reakcji przyjaciela. Był pewny, że dopóki z nią rozmawiają, Caulfield będzie miał niezły ubaw. Po prostu to czuł.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyCzw Sie 22, 2013 2:09 pm

Pokiwałem głową rozbawiony, choć sam, nie nazwałbym tego ukrywaniem się. Niektóre nie miały wyjścia i nosiły takie, a nie inne ciuchy, a inne, cóż... miały różne powody. Najważniejsze było jednak to, że w końcu udawało mi się pozbawić je ty ubrań. A, nie mogłem zaprzeczyć, iż często najmniej pozorne istoty, były najlepszymi łóżkowymi partnerkami.
Dobra, zagalopowałem się i musiałem spasować. Kurwa, musiałem. Reakcja Lenny'ego totalnie mnie zaskoczyła, nie spodziewałem się tego, ba, do cholery, nie chciałem, dlatego cofnąłem się o krok i wybałuszyłem na niego oczy. O tak, zdecydowanie, nie chciałem się przekonywać, jakie doświadczenie ma w tej kwestii mój przyjaciel. Ba, najchętniej wyparłbym z głowy ten moment. Kurwa, czy my dopiero...? Nie, nie powinienem o tym myśleć!
Widziałem to na twarzy przyjaciela, tą chęć pobiegnięcia do mieszkania i porwania w dłonie pędzla. Kiedy dopadała go wizja artystyczna, nie było przebacz. Tym razem jednak chęć spędzenia czasu w czyimś towarzystwie musiała wygrać, gdyż nadal stał przede mną, co prawda pogrążony we własnych myślach, ale jednak. Mogłem to nawet uznać za swego rodzaju postęp. Następnym krokiem będzie szybsze oprzytomnienie po wizji. Choć... w to już nie wierzę.
- Pomyślimy - odparłem.
Puby to, w dzisiejszych czasach, dość parszywe miejsca. Przynajmniej większość z nich. Nie wiem więc czy Lennart, ze swą duszą artysty i te dyrdymały, odnalazłby sie w atmosferze w nich panującej. A przynajmniej w tej u mnie w pracy. Teraz siedziało tam dużo osób o pustych spojrzeniach, ponurym wyglądzie, których jedynym celem było uchlać się do nieprzytomności. Choć ci przynajmniej mieli jakiś plan na wieczór. Trafiały się i takie osoby, które po prostu próbowały trwać. Tani alkohol sprzedawał się zaskakująco dobrze, nie było popytu na lepsze trunki, bo wielu na nie było stać. Jednak, właściciel nie był taki zły. Czasem siadał z tymi ludźmi i otwierał coś dobrego. Ale wtedy, niestety, zaczynały się żale. To nie było dla mnie. Miałem dość własnych problemów.
- Och, jakiś ty skromny - zaszydziłem jedynie, unosząc brew w ironicznym wyrazie. No tak, czego mogłem się spodziewać po Lennym? Choć w sumie, jak na niego to był nawet komplement. Dlatego, po chwili, parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową z rezygnacją. - Stary, mam gulasz. Z prawdziwym mięsem. To zawsze jest tutaj w cenie - zachęciłem go.
O, proszę, któż by przypuszczał, najpierw dziwny towarzysz, który tak szybko zniknął a potem to wyznanie. Uśmiech, który był coraz mniej ironiczny, zniknął z mojej twarzy, gdy tylko Lana powiedziała, że jest dziennikarkom. Serio? Myślała, że w to uwierzymy? Że niby pracuje nad artykułem, który, zapewne, ma w przyszłości polepszyć nasze warunki. No bo jeśli rebelianci uwierzą, że nie jesteśmy źli, będą nas bardziej bronić. Gówno prawda. Byłem pewien, że obydwie strony mają świadomość tego, że jesteśmy jak zwierzęta zamknięte w klatce. Nawet te najłagodniejsze, po czasie zniewolenia i przegłodzenia potrafią zmienić się bestie. A człowiek ma ku temu jeszcze większe predyspozycje. Zerknąłem przez ramię na Lenny'ego, żeby sprawdzić, czy i on nie uwierzył w ten bajer. Sądząc po jego reakcji i komentarzu, miał podobne podejście do mnie. Świetnie.
Ponownie zerknąłem na dziewczynę. O, tak, my byliśmy zwierzętami zamkniętymi w klatce, a oni tymi, które dopiero zerwały się z uwięzi. Ciekawe, kto byłby na dłuższą metę bardziej niebezpieczny.
Wyszczerzyłem zęby, w złośliwym uśmiechu, gdy dziewczyna, Lana, znalazła się bliżej mnie, no proszę, to po taką metodę sięga, by wyciągnąć z kogoś informację. Proszę, proszę, a wyglądała na taką grzeczną i delikatną dziewczynę. Taką spłoszoną. Wybrała najgorszą z możliwych osób do prób uwodzenia.
Nim cokolwiek zrobiłem spojrzałem jej na chwile prosto w oczy, chciałem pokazać jak bardzo rozbawiła mnie sytuacja, jak mało na poważnie przyjmuje jej gesty i słowa oraz, jak bardzo lubię tego typu gierki. A potem złapałem tę rękę, którą trzymała na moim nadgarstku i przyciągnąłem ją bardziej do siebie. W moich oczach zatańczyły diabelskie ogniki, gdy pochyliłem się w jej stronę.
- Wiesz, u nas informację są mocno w cenie - mruknąłem, unosząc brew w zaczepnym wyrazie. Nie zrobiłem nic poza tym, ale sądziłem, iż to wystarczy. Działanie połączone ze spojrzeniem, wyrazem twarzy i miną mówiły wyraźnie, jak bardzo" przejmuję się" tym wywiadem.
Miałem nadzieję, że jednak Lenny za szybko się nie wtrąci próbując "ratować niewiastę".
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyCzw Sie 22, 2013 8:58 pm

Po chwili pojawia się drugi mężczyzna. Staje obok pierwszego i przygląda mi się z uwagą. Patrzę na nich wyczekująco, nie wiedząc, jakiej odpowiedzi mam się spodziewać. Kiedy moja ręka prawie dosięga nadgarstka mężczyzny, on łapie ją i przyciąga mnie bliżej. Staram się zachować kamienny wyraz twarzy, nie dając po sobie poznać, jak bardzo mnie on przeraża.
- Wiesz, u nas informacje są mocno w cenie - mówi, a ja patrzę prosto w jego oczy, starając się cokolwiek z nich wyczytać. Nic to jednak nie daje. Drugi facet przygląda się całej tej scenie z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Co masz na myśli? - pytam, nie mając pojęcia, o jaką cenę mu chodzi. W głowie przelatują mi obrazy różnych rodzajów 'zapłaty'. Mam nadzieję, że nie wybierze tej najgorszej, przynajmniej dla mnie. Kiedy po chwili trwania w takiej pozycji mężczyzna dalej nie puszcza mojej ręki odchylam lekko głowę do tyłu aby lepiej mu się przyjrzeć. Rozluźniam zaciśniętą w pięść tak, że teraz moja dłoń zwisa bezwładnie. Mierzę go wzrokiem, po chwili skupiając swoją uwagę na jego towarzyszu.
- To może chociaż powiecie mi, jak mam się do was zwracać? - pytam lekko sarkastycznym tonem, udając, że wcale mi nie zależy. Mam wrażenie, że wybrałam sobie chyba najgorszych z możliwych do rozmowy, ale cóż poradzić. Oby Charles nie oddalił się tak daleko... Chociaż wcale nie oczekuję od niego pomocy. Potrafię sobie poradzić, nawet z dwójką facetów. W końcu każdy ma jakiś czuły punkt, w który można uderzyć. I to nie tylko z fizycznego punktu widzenia... Przecież oni na pewno kiedyś mieli ambicje, plany, pomysły... a teraz? Teraz są nikim. Jak upadłe anioły, bez możliwości na lepsze życie, skazani na życie w tym brudzie, chcący odegrać się na rebeliantach. Targa nimi gniew, złość, żądza zemsty.
to się nazywa katastrofa -.- kompletny brak pomysłu... wybaczcie xD
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyCzw Sie 22, 2013 10:57 pm

Na widok miny Jacka zaczął się śmiać. Szczerze i całkiem głośno. Dawno nie miał okazji tak się pośmiać. Jego przerażony wyraz twarzy był naprawdę zabawny. Sam sprowokował sytuację, niech teraz ma za swoje! Nic więcej nie powiedział, tylko chichotał pod nosem jak debil. Rany, ledwo się powstrzymał przed pokazaniem mu języka… Zachowywanie się jak dzieciak zdecydowanie nie przystoi szlachcicowi, dobrze, że jednak tego nie zrobił. Jeszcze Jack znalazłby w tym swoją szansę na odgryzienie się, a tak on teraz może się z niego śmiać.
Nie jestem dzieckiem, nic mi się nie stanie. Nie musisz aż tak się o mnie troszczyć! – dodał, szczerząc zęby. Dobrze wiedział, jakie myśli chodziły teraz Jackowi po głowie. Nie musiał się o niego martwić, naprawdę potrafił się odnaleźć w każdej sytuacji. Zacznie gadać o głupotach i w końcu znajdzie temat, który będzie wszystkim odpowiadał. Do każdego da się trafić! A jeśli nie… cóż, nie żeby się chwalił, ale biega naprawdę szybko.
Pewnie, że skromny! Jestem wzorem skromności! – stwierdził niby od niechcenia z niewinną minką. Cóż, on po prostu mówił prawdę! Jeśli był w czymś dobry, to niby dlaczego miałby to ukrywać i zaprzeczać, że jest inaczej? Trzeba się sobą chwalić, tak właśnie. On był po prostu szczery, a to chyba nie jest wada, prawda? I faktycznie, stwierdzenie, że przypuszczalnie nie gotuje lepiej od niego, ale to i tak pewnie będzie mu smakować, miało być komplementem. Takim nie za dużym, żeby przypadkiem nie obrósł w piórka, ale został zmotywowany do dalszej pracy w kuchni! – Masz mnie, idziemy do Ciebie – zakomenderował. Ale nie poszli. Bo właśnie wtedy na ulicy pojawiła się Lana.
Bardzo skromnie mógł stwierdzić, że jeśli chciał, potrafił być dobrym obserwatorem. A teraz chciał. Rozmowa z dziennikarką nie wydała mu się być bezpieczna, przez co jego czujność znacznie się wyostrzyła. Dzięki temu zdawało mu się, i sądził, że ma rację, że dziewczyna pomimo kamiennego wyrazu twarzy, jaki przybrała, dalej boi się Jacka. Zwyczajnie próbowała ukryć strach, który jeszcze niedawno był wyraźnie widoczny na jej twarzy.
Lenny naprawdę bardzo by chciał udzielić wywiadu, ale wszystko w nim krzyczało, że nie powinien tego robić. Wywiad w Kapitolu przed rebelią pewnie faktycznie przyniósłby mu sławę, teraz mógł na jego głowę ściągnąć kłopoty. A on miał już ich wystarczająco wiele. Ktoś od szanownej pani prezydent Coin zadałby sobie pytanie, skąd taki biedny chłopak z KOLCa bierze te wszystkie farby, pędzle, sztalugi, płótna. Gdyby ktoś chciał, a Lenny był pewny, że takich osób nie brakowało, mógłby naprawdę się do niego dobrać i uniemożliwić mu dalsze tworzenie. A to by było najgorsze ze wszystkiego, co mogłoby mu się przytrafić, bo nie dość, że byłby odcięty od pasji, która autentycznie nadaje jego życiu sens, to jeszcze straciłby możliwość zarabiania. Dlatego musi powiedzieć stanowcze nie.
Lekki uśmiech błąkał się po jego twarzy jeszcze przez chwilę. Obserwował Jacka i Lanę nic nie mówiąc, ale kiedy zapytała o ich imiona, zareagował natomiast. Uśmiechnął się szeroko, sympatycznie, po czym podszedł do Caulfielda i położył mu rękę na ramieniu.
Wychodzimy na źle wychowanych, mój przyjacielu! Damie wypadałoby się najpierw przedstawić, wszak sama już to zrobiła. – Ścisnął mocniej ramię Jacka, dając mu w ten sposób do zrozumienia, żeby puścił jej rękę. Brzmiał niezwykle entuzjastycznie i pewnie całkiem dla niego normalnie, ale Caulfield, jeśli by się wsłuchał, dosłyszałby w tym nutkę fałszu. Oczywiście manierom Lena jednak jak zwykle nie można było nic zarzucić. – Pani pozwoli, że pierwszy się przedstawię, nazywam się Lennart. – Lekko się skłonił, bardzo po szlachecku! Nie uznał jednak za konieczne zdradzać swojego nazwiska, co w innych okolicznościach pewnie by zrobił.

Nie narzekaj, dobrze jest c:
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyPią Sie 23, 2013 4:57 pm

Z zaułka dobiegającego do ulicy, na której stała rozmawiająca trójka, wybiegło nagle sześciu lub siedmiu strażników. Rozglądali się na boki, jakby kogoś szukali i co chwilę pokrzykiwali do siebie z paniką, kryjącą się w podniesionych głosach. W pewnym momencie jeden z nich zatrzymał się w miejscu, a jego wzrok zatrzymał się na Jacku, Lanie i Lennarcie.
- Hej, tutaj! - zawołał swoich towarzyszy, wskazując palcem na rozmawiających, po czym wszyscy pobiegli w ich stronę. Nie zadawali pytań; przyparli do ściany zarówno dziewczynę, jak i trzech mężczyzn, wykręcając im ręce do tyłu i przymierzając się do zakucia ich w kajdanki.
- Oni, czy nie oni? - zapytał jeden z nich, na oko trzydziestoletni blondyn o posturze koszykarza. Towarzyszący mu wspólnik, niższy i bardziej krępy, wyciągnął z kieszeni niewyraźne zdjęcie.
- Oni, nie oni... Chyba oni - powiedział, chociaż jego głos nie brzmiał specjalnie przekonująco. Drugi ze strażników żachnął się, machając ze złością dłonią.
- Widmore, jaja sobie kurwa robisz? Wiesz, gdzie możesz wsadzić sobie swoje 'chyba'?
- A widziałeś tę fotkę? Wygląda jakby przeżuł ją i wypluł pieprzony zmiech. Bierzmy ich na komisariat, jak nie oni, to się ich wypuści. A jak oni, to może ugramy coś dla siebie.
Wyższy z mężczyzn wzruszył ramionami, dalej nie wyglądając na zadowolonego. Po chwili wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy i odszedł kawałek, zapewne informując posterunek, że wkrótce zjawią się tam z nowymi więźniami.


Lennart, Jack, Lana - zostaliście omyłkowo aresztowani. Możecie grzecznie pójść na komisariat i tam próbować wyjaśnić pomyłkę albo spróbować sztuki negocjacji.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyPią Sie 23, 2013 11:09 pm

Skrzywiłem się gdy przyjaciel parsknął śmiechem i spojrzałem na niego nieprzychylnie. No tak, po prostu, na to bym nie wpadł. A on miał ze mnie ubaw. Kurwa, świetnie. Pokręciłem zrezygnowany głową i wepchnąłem ręce w kieszenie. Eh, tyle dobrego, że zmieniliśmy dość szybko temat.
Zmarszczyłem brwi, gdy Lenny zarzucił mi zbyteczną troskę. Źle mu było, że starałem się go trzymać z daleka od kłopotów? Puby aż się roiły od różnych okazji do zaczepki, bijatyki i wszelkich tego typu zwad. A szczególnie ten, w którym pracowałem. Jednak, skoro chciał... nie będę mu bronił. Jednak pójdzie tam na własną odpowiedzialność, nie będę się wtrącał do tego co sobie zgotuje...
Kurwa, czemu znowu próbuje się oszukiwać?
Nie wiem czy to kwestia tego w jakich okolicznościach się spotkaliśmy, czy tego, że zbyt dobrze znałem jego podejście do wielu spraw, w każdym bądź razie - jeśli tylko mogłem - dbałem o niego. Musiałem się do tego otwarcie przyznać. Lenny był jedynym człowiekiem z moich znajomych, za którym poszedłbym w ogień. Nie zostawiłbym tego gnojka w opałach, a - tym bardziej - nie patrzyłbym jak ktoś próbuje mu coś zrobić.
- Niesamowitym - mruknąłem, po czym pokręciłem głową z rezygnacją. Przynajmniej nie był zbyt zadufanym w sobie narcyzem, jego brak skromności nie był jeszcze taki zły.
Wyszczerzyłem się, gdy przekonałem kumpla. Z nim nie można było inaczej, za każdą otwartą ofertę pomocy dostałbym pewnie po łbie, lub oberwał urażonym spojrzeniem. A tak, ja miałem czyste sumienie, a i towarzystwo lepsze od smętnej matki. Nadal nie umiałem się z nią dogadać. Nie po tylu latach trucia mi życia. Dobrze, że nie byłem skazany na jej towarzystwo.
Ale potem, oczywiście, musiało się coś zadziać.
Bawiła mnie ta cała sytuacja. Spojrzenia i zachowanie dziewczyny wywoływało u mnie, jedynie, coraz bardziej diabelski uśmieszek. A jej pytanie. Nie mogłem się powstrzymać, kurwa, nie mogłem! Pochyliłem się jeszcze bardziej w jej stronę i, lekko zadziornym gestem, odgarnąłem jej włosy za ucho, by potem odpowiedzieć z wyraźną ironią w głosie.
- Och, bardzo wiele rzeczy!
Uśmiechnąłem się niewinnie, gdy cofnęła głowę, jednak, gdy ręka Lennarta znalazła się na moim ramieniu, tuż po pytaniu dziewczyny, skrzywiłem się - na chwilę - i, z wielką niechęcią, puściłem jej dłoń. Obrońca kobiet się znalazł! Znaczy... no... Cholerny szlachcic.
Przynajmniej nie był głupi, nie podał nazwiska. To dobrze. Nie to, że w niego nie wierzyłem, po prostu chwilami martwiłem się, że, pod wpływem jakiegoś głupiego pomysłu palnie więcej niż potrzeba.
- Jestem Jack - przedstawiłem się, przyglądając się ponownie dziewczynie. Chyba ją nastraszyłem. Na moich ustach zatańczył łobuzerski uśmiech, gdy to dostrzegłem. Nie to, że lubiłem wzbudzać strach, normalnie nie podchodziłem tak do żadnej kobiety, jednak Lana... Wkurzył mnie fakt, iż traktowała ludzi w KOLCu tak szablonowo. Czy ona naprawdę myślała, że my nie umiemy myśleć? Że nie dostrzeżemy w takim "wywiadzie" ironii losu.
Mieszkańcy Kapitolu nie byli tacy głupi.
Już planowałem dalej ciągnąć tą szopkę, gdy nagle, jak znikąd, pojawili się strażnicy. Natychmiast napiąłem się cały, chcąc jak najszybciej ewakuować się z miejsca, jednak już było za późno. Wylądowaliśmy na ścianie, mogąc jedynie co najwyżej postękać, gdy wykręcano nam ręce. Starałem się, usilnie, złapać jakiś głębszy oddech, jednak usta i nos wciśnięte miałem w mur budynku. Dopiero, gdy trochę odpuścili, złapałem gwałtowny haust powietrza i szybo zerknąłem na Lenny'ego. Nic mu nie było, to dobrze.
Kurwa, wiedziałem, że Lana będzie źródłem kłopotów.
- Ludzie, o co wam do cholery chodzi? - mruknąłem patrząc na strażników. Buzował we mnie silny gniew, jednak musiałem się opanować. Nie chciałem zbierać zębów z ziemi. - Nic nie zrobiliśmy, odpuście... My nawet jej - wskazałem brodą na Lanę - nie znamy. To jakaś dziennikarka z Capitol Voice's.
W oczach Lany mogłem wyjść teraz na kapusia, ale... pieprzyć to. Najważniejsze było bezpieczeństwo. Wiedziałem, że gdy wyjdzie na jaw, iż Lana nie jest mieszkanką KOLCa strażnicy powinni ją potraktować inaczej. Miałem tylko nadzieję, że lepiej.
A jeśli to ona coś nabroiła. Cóż, możliwe, że właśnie próbowałem ratować nam skóre.
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptySob Sie 24, 2013 1:58 pm

– Wychodzimy na źle wychowanych, mój przyjacielu! Damie wypadałoby się najpierw przedstawić, wszak sama już to zrobiła - mówi jeden z mężczyzn, podchodząc do nas i ściskając ramię swojego kolegi. Ten po chwili wahania puszcza moją rękę, jednak widzę w tym niemałą złość. Najwyraźniej miał w zanadrzu jeszcze kilka sztuczek – Pani pozwoli, że pierwszy się przedstawię, nazywam się Lennart - mówi mój 'wybawca', a ja odruchowo masuję swoje ramię i cofam się kilka kroków w tył. Przenoszę wzrok na drugiego faceta, który jeszcze przed chwilą trzymał mnie przy sobie.
- Jestem Jack - mówi po chwili, a ja uśmiecham się zadowolona, że wreszcie udało mi się coś osiągnąć. Jednak nie mam pojęcia, co dalej. Nie wyglądają oni na chętnych do rozmowy, a odejście teraz byłoby dość głupim zagraniem. Ale co mogę powiedzieć? O cokolwiek ich zapytam, i tak mi nie odpowiedzą.
- Potrzebuję czegokolwiek. Jakiejkolwiek informacji o życiu tutaj... przyzwyczajeniach... nic szczególnego, tylko suche fakty - mówię prawie błagalnym tonem, patrząc to na Jacka to na Lennarta. Kiedy otwieram usta, aby zaproponować im 'zapłatę', pojawiają się Strażnicy. Rzucają mężczyzn na ścianę, a mnie ściskają za ramię tak mocno, że nie mam szans się wyrwać.
- Ludzie, o co wam do cholery chodzi? - krzyczy Jack, wyrywając się - Nic nie zrobiliśmy, odpuście... My nawet jej nie znamy. To jakaś dziennikarka z Capitol Voice's - tłumaczy się. Rzuca w moją stronę ostre spojrzenie. Rozglądam się gorączkowo poszukując jakiegoś wyjścia. Przypomina mi się przepustka, która wisi na mojej szyi. Wolną ręką wyciągam ją spod kurtki.
- Hej, on ma rację! - mówię, wyrywając się jednemu ze strażników i wyciągam w jego stronę przepustkę - Jestem tu z rozkazu prezydent Almy Coin, razem z grupą innych dziennikarzy - staram się tłumaczyć - Jeśli... mogę zadzwonić do mojego szefa - mówię bez wahania. W duchu mam nadzieję, że moje tłumaczenia na coś się zdadzą i że puszczą nas wolno. Patrzę na Strażników, nie mając pojęcia, co postanowią. Aha, miałam się nie ładować w tarapaty. Dominic... a może raczej Charles, trochę się wkurzą...
- Puśćcie nas, a zaraz mnie nie ma. Z tego co wiem nasza ekipa ma zapewniony nocleg na posterunku... - mówię, chociaż nie wiem, czy na cokolwiek to się zda. Jeśli przepustka nie pomoże... pewnie zabiorą nas na komisariat, a tam być może będzie już ktoś z redakcji. I po co ci to było. Trzeba było iść za Charlsem...
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptySob Sie 24, 2013 5:58 pm

/eja, wypraszam sobie! :< Jack "mruczał" nie "krzyczał" :< i się nie wyrywał xD to nie dziecko!
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptySob Sie 24, 2013 8:52 pm

Naprawdę był głodny i naprawdę bardzo by chciał już pójść do Jacka. Czuł wdzięczność, i zobowiązanie przy okazji, za zaproszenie go na kolację. Ciepły gulasz! Co prawda miałby ochotę na coś bardziej wykwintnego, jak wątróbkę cielęcą albo kotleciki jagnięce w jakimś przyzwoitym sosie, ale tego typu dania chyba od początku rebelii pozostawały jedynie w sferze jego marzeń, były nieosiągalne. Nie może wybrzydzać. Niech się lepiej cieszy, że w ogóle ma co zjeść! Całe szczęście, że w ogóle jest ktoś taki, kto pomyślałby o zaproszeniu go na posiłek. Choć na początku ich znajomości Len większość czasu przeklinał, że spotkał Jacka, któremu udało się w końcu go, go!, namówić do kradzieży, przez co o mały włos nie zostali bardzo niemile potraktowani przez okradzionych, ale po pewnym czasie w końcu się do niego przekonał i zaczął traktować jak przyjaciela. Lennart zna wiele osób, które lubi, ale Jack jest jedną z naprawdę nielicznych, dla których zrobiłby absolutnie wszystko. Przyjaciele byli najważniejsi, zawsze to powtarzał.
Gdy pojawiła się Lana i w tak nierozważny sposób zaczęła rozmowę z Jackiem, Lenny jedynie obserwował profil przyjaciela. Na którym zauważył powiększający się z każdą sekundą diabelski uśmieszek. To nie wróżyło dobrze dla dziewczyny. Cóż, może była kolejną osobą, która najwyraźniej nie myślała dobrze o Kapitolińczykach oraz dziennikarką, która przyszła tu zebrać materiały na podejrzany artykuł i choć Lenny naprawdę nie zamierzał dostarczać jej tych materiałów, to jednak… no, widząc jej przestraszoną minę zrobiło mu się nieco żal dziewczyny. Dlatego wręcz zmusił Jacka, żeby puścił jej rękę.
Nagłe wtargnięcie na ulicę takiej ilości Strażników całkiem go zdziwiło, a jeszcze bardziej zdziwiło go to, że po chwili ci Strażnicy rzucili się na nich i bardzo niedelikatnie przyparli do ściany. Pewnie by się wyrywał, gdyby nie fakt, że gdyby to zrobił, uścisk niechybnie znacznie by się wzmocnił i sprawił więcej bólu. Już teraz Lenny mocno się skrzywił.
Właśnie tak jest w Kwartale, miła pani, nigdy nie wiesz, co się za chwilę stanie – wydyszał do Lany, koło której miał okazję stać. Szybki rzut oka na Jacka pozwolił Lennartowi stwierdzić, że przyjaciel z trudem powstrzymuje gniew. Go cała ta sytuacja też złościła.
Drodzy panowie, ta przemoc jest niepotrzebna! Doprawdy nie wiem, czym mogliśmy zawinić. Rozmawiałem spokojnie z przyjacielem, kiedy ta pani bardzo niemądrze zwróciła na siebie uwagę całej ulicy. Panowie z całą pewnością wiedzą, że nie jest to najbezpieczniejsze! Wciągnęliśmy ją w rozmowę, kiedy się pojawiliście – tłumaczył cierpliwie, mówiąc oczywiście samą prawdę, ale pozwolił sobie pominąć parę szczegółów. Tak żeby wyszło, że pomogli Lanie… miał tylko nadzieję, że dziewczyna nie dopowie tych paru szczegółów… on przecież był dla niej miły! – Jestem przekonany, że zaszło nieporozumienie. Jestem również gotów zupełnie samodzielnie pójść na posterunek, by to wytłumaczyć!  – Z głosu Lenny’ego biła taka szczerość i pewność swoich słów, że musiało to zrobić wrażenie na Strażnikach.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyNie Sie 25, 2013 3:02 am

- Przymknąć się! - warknął jeden ze strażników, kiedy cała trójka zaczęła wykrzykiwać jedno przez drugiego swoje wyjaśnienia. Splunął ze złością na ziemię, chociaż nie wyglądał na zbytnio pewnego siebie. Jeszcze raz zerknął na fotografię, trzymaną w ręce, a na jego twarzy pojawiła się kolejna fala zwątpienia. - Tacy jesteście rozmowni? - Podszedł do Lany, niby od niechcenia rzucając okiem na przepustkę, którą mu wciskała. Obejrzał ją z każdej strony i wymienił spojrzenia z drugim mężczyzną, który właśnie skończył rozmowę telefoniczną. - Nocleg na posterunku, mówisz? To możemy ci załatwić i bez tego papierka.
Odszedł na moment od zatrzymanych, po czym przez kilka sekund rozmawiał przyciszonym głosem z towarzyszem; wyglądało na to, że o coś się sprzeczali, bo żywo przy tym gestykulowali. W końcu jeden z nich machnął z kapitulacją ręką i wrócił na miejsce.
- Puśćcie ich, niech wyciągną dowody tożsamości. I lepiej, żeby mieli papiery w porządku, bo inaczej nie będzie kolorowo - warknął. Pozostali strażnicy pozwolili Lennartowi, Jackowi i Lanie odwrócić się od ściany, ale stanęli blisko nich, uniemożliwiając jakąkolwiek ucieczkę.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jack Caulfield
Jack Caulfield
https://panem.forumpl.net/t1073-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1075-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1290-jack-caulfield
https://panem.forumpl.net/t1080-reminiscencja
https://panem.forumpl.net/t3249-caulfield#51058
Wiek : 26
Zawód : Speaker w radiu
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, odtwarzacz mp3, scyzoryk, dokumenty, telefon komórkowy,

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyNie Sie 25, 2013 2:53 pm

Lennart był dla niej za miły, takie było moje zdanie. I choć nie miałem, do tej pory, nic do rebeliantów to, ostatnimi czasy, głupota niektórych doprowadzała mnie do furii. Bo co by, na przykład, było, gdyby Lana trafiła na zagorzałych przeciwników "drugiej strony"? Co, gdyby natknęła się na, co prawda nielicznych już, zwolenników prezydenta Snowa? Zabicie jej w zaułku nie byłoby niczym wielkim. Zręczny przeciwnik szybko by się rozpłynął, a jej śmierć pozostałaby niewyjaśniona, jak wiele rzeczy w KOLCu. Ale jak widać, niektórzy nie umieli myśleć. A jeszcze... te jej zachowanie... wcale bym się nie zdziwił, gdyby źle skończyła. Krzyki, potem niewygodne pytania. Dobrze, że trafiła na nas. Choć... ja jej nie zamierzałem puścić tego płazem. Moje zachowanie mogło być dla niej nauczą na przyszłość.
Oczywiście, Lana nie wyciągnęła za dużo wniosków z wycieczki do kwartału. Bo kurwa, po co? Od razu wyszarpała się Strażnikom Pokoju, a ja zesztywniałem cały, spodziewając się, iż za chwilę usłyszę dźwięk uderzenia. Za miast tego, wyglądało jednak na to, że mężczyźni postanowili nas jednak, choć trochę, posłuchać. Zaskoczony zerknąłem w bok, starający się uchwycić spojrzenie Lenny'ego, a gdy mi się to udało, uniosłem brwi w wyrazie zdumienia. Byłem ciekaw co on o tym sądzi.
Przyjaciel, jak zwykle, był bardziej opanowany ode mnie. Ładnie wyłożył sytuacje, na dodatek, w taki sposób, by nie narazić na niebezpieczeństwo żadnej ze stron. Musiałem mu przyznać, był strasznie opanowaną bestią. Nie to co ja. Mnie wewnątrz aż trzęsło ze złości, choć, teraz, udawało mi się powoli ugasić ten ukryty ogień. Odetchnąłem głębiej, gdy strażnicy nas puścili, po czym westchnąłem i zacząłem rozmasowywać sobie nadgarstki. Ładnie, miałem tylko nadzieję, że nas puszczą.
- Nie było potrzeby do takiego zachowania, panowie - mruknąłem przeszukując kieszenie w poszukiwaniu dowodu. Na chwilę zalał mnie zimny pot, gdy w miejscu, w którym przypuszczalnie dokument powinien się znajdować natrafiłem na pustkę. Zerknąłem dyskretnie na strażników, szybko kalkulując w głowie plan ewentualnej ewakuacji, jednak, w tym momencie, moje palce natrafiły na chłodny materiał w kieszeni kurtki. Musiałem go przełożyć przed praniem. - Nie wszyscy tutaj jesteśmy tacy źli - dodałem i wyciągnąłem w ich stronę dowód. Miałem tylko silną nadzieję, że Lana nie powie kilku szczegółów więcej na temat naszego spotkania. Staraliśmy się wyciągnąć z tego i ją. Powinna to uszanować.
Ponownie spojrzałem na Lenny'ego licząc na to, że w swym artystycznym szale przypadkiem nie zapomniał wziąć ze sobą dowodu z domu. Bo w takiej sytuacji przekichałby sprawę nam wszystkim. Naprawdę nie miałem cholernej ochoty na dostanie w mordę.
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyPon Sie 26, 2013 6:43 pm

Patrzę bojowym wzrokiem na Strażników, ciągle trzymając w wyciągniętej ręce przepustkę. W końcu stajemy we trójkę niemal przyparci plecami do ściany, otoczeni tak, abyśmy nie mogli uciec. Jednak nie jesteśmy już trzymani i to sprawia, że mam wrażenie, że chyba jednak coś do nich dotarło. Uśmiecham się lekko, kiedy słyszę, że każą nam wyjąć dowody. Wykopuję z dna torebki małe etui i wyciągam dowód tożsamości. Podaję go mężczyźnie stojącym najbliżej mnie. Odprężam się trochę bardziej. Bo przecież nie mam się czego bać. Dokument nie jest fałszywy, ja jestem sobą... nic nie mogą mi zarzucić. Na dodatek jest on w miarę nowy, więc zdjęcie jest aktualne. Jednak gdzieś w głębi mnie czuję, że coś może pójść nie tak. Nigdy osobiście nie miałam do czynienia ze Strażnikami. Słyszałam jednak wiele historii o tym, jak potrafią załatwić człowieka, aresztować za byle co, ukartować wszystko tak, że zostaniesz kompletnie zmieszany z błotem. Potrafią udowodnić, że twój dowód jest fałszywy, mimo że tak nie jest. Mimo tych okropnych myśli uśmiecham się i patrzę na moich towarzyszy niedoli. Chciałabym, żeby wreszcie nas puścili. Nie mam najmniejszej ochoty szlajać się po nocy po KOLCu. Ani sterczeć pod tą ścianą z dwójką facetów, którzy równie dobrze mogli być przyczyną kłopotów. Kto ich tam wie - przecież mogliby wyglądać na złodziei, morderców, i kto tam wie na kogo jeszcze. A przynajmniej Jack, bo Lennart wydaje się jednak trochę bardziej przyjazną osobą. Wkurza mnie to, że tak myślę. Przecież są takimi samymi Kapitolińczykami jak ja, tyle że opowiedzieli się po złej stronie. Nie zdążyli uciec. I trafili tu. A ja traktuję ich jak śmieci - a przynajmniej w moim umyśle. Otrząsam się z tych rozmyślań i przenoszę wzrok na jednego ze Strażników.
- I jak? - pytam - Wszystko w porządku? - dodaję z wyraźną nadzieją we własnym głosie. Szybciej, szybciej, szybciej!
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 EmptyPon Sie 26, 2013 8:23 pm

Wcale nie był dla Lany zbyt miły! Po prostu traktował ją tak, jak należało traktować kobietę – z szacunkiem. Nie naraziła mu się w żaden sposób, więc nie widział powodu, by traktować ją inaczej. Choć fakt, że gdyby nie natknęła się na nich, to swoim zachowaniem mogłaby sprowadzić na siebie duże kłopoty, także poniekąd zrozumiałby tok myślenia Jacka, gdyby wyjaśnił, że chciał jej dać nauczkę.
Od razu było widać, że Lana ma nie tylko małe doświadczenie z zadawaniem się z ludźmi z Kwartału, ale także ze spotkaniami ze Strażnikami. Jeśli wiesz, że niczego nie zrobiłeś, to najlepiej podczas zatrzymania jest podejść do całej sprawy spokojnie, by jak najszybciej ją wytłumaczyć. Jeśli zaczniesz się wyrywać, dla Strażników będzie to sygnał, że jednak masz coś za uszami. Z takiego założenia wychodził Lennart, dlatego ani się nie wyrywał, ani nie krzyczał. Wszystko na spokojnie. No, z tym spokojem to tak nie do końca, bo u Lenny’ego był on podszyty strachem, ale starał się tego nie okazywać. Normalnie przecież wcale nie tak dużo mu trzeba, żeby się zdenerwował.
Lenny poczuł się nieco urażony, kiedy kazali mu się przymknąć. Przecież tylko próbował im przedstawić, że to zatrzymanie jest pomyłką i jeśli dzisiejszego wieczora ktoś złamał prawo, to na pewno nie byli to oni! Robił to jeszcze w sposób możliwie jak najbardziej uprzejmy, dlatego bardzo nie spodobało mu się, jak został potraktowany, choć na dobrą sprawę powinien być do tego przyzwyczajony. Cóż, obraził się i przysłowiowo nabrał wody w usta. Uchwycił spojrzenie Jacka i odpowiedział na nie skrzywiony wyrazem twarzy. Ten uchwyt był zdecydowanie zbyt mocny.
Odetchnął z wyraźną ulgą, kiedy Strażnicy ich puścili. Stanęli jednak bardzo blisko nich, na pewno po to, żeby ewentualnie uniemożliwić im ucieczkę. Szlachcic nie ucieka! A już na pewno nie wtedy, kiedy wie, że jest niewinny. Wyprostował się z dumą i nieco wyżej uniesioną głową, zupełnie bez słowa wyciągając z wewnętrznej kieszeni kurtki swój dowód. Miał go, bo kiedy opuszczał mieszkanie, nie dopadło go żadne natchnienie i żadna inspiracja. Gdyby jednak dopadła, istniała duża możliwość, że dokument zostałby na stole w kuchni. W milczeniu i z wyniosłą miną podał Strażnikowi swój dowód.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Centrum Kwartału - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Centrum Kwartału   Centrum Kwartału - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Centrum Kwartału

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 6Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

 Similar topics

-
» Centrum
» Centrum monitoringu
» Targ w centrum
» Centrum zasilania
» Centrum monitoringu

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Getto-