IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Gavin i Laura - Page 2

 

 Gavin i Laura

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
the pariah
Gavin Annesley
Gavin Annesley
https://panem.forumpl.net/t2869-gavin-annesley
https://panem.forumpl.net/t2873-cos-poprawic
https://panem.forumpl.net/t2874-gavin-annesley
https://panem.forumpl.net/t2875-dazed-confused
https://panem.forumpl.net/t2876-gavina
https://panem.forumpl.net/t2892-gavin-annesley
Wiek : 35 lat
Zawód : chirurg plastyczny na odwyku
Przy sobie : zwłoki jeża, scyzoryk wielofunkcyjny
Znaki szczególne : sporo cm w spodniach, wychudzony, trzęsące się dłonie
Obrażenia : cukrzyca, liczne nałogi, szaleństwo

Gavin i Laura - Page 2 Empty
PisanieTemat: Gavin i Laura   Gavin i Laura - Page 2 EmptyPon Lis 17, 2014 2:05 pm

First topic message reminder :

kronika małżeńska
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the pariah
Laura Ginsberg
Laura Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t2891-laura-ginsberg#45691
https://panem.forumpl.net/t2903-laura#45693
https://panem.forumpl.net/t2904-laura-ginsberg#45694
Wiek : 30 lat
Przy sobie : zestaw pierwszej pomocy, wytrych, gaz pieprzowy, zdobiony sztylet

Gavin i Laura - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gavin i Laura   Gavin i Laura - Page 2 EmptyNie Lut 08, 2015 9:46 pm

Jak to się mówi, kiedyś musi być ten pierwszy raz. Wcześniej czy później, wszystko musi mieć swój początek, nic nie bierze się z nicości, wielkiej, czarnej i niezbadanej pustki. Laura chyba wolałaby, aby dla niej to wszystko wydarzyło się później. Albo żeby wszechświat przynajmniej ostrzegał, zanim wrzuci ją w środek czegoś, czego zupełnie nie potrafi zrozumieć.
Nie dlatego, że była głupia. Jej blond włosy w żadnym wypadku nie wpasowywały się w ten błahy stereotyp typowych blondynek, choć ona sama nie zawsze miała ochotę jemu zaprzeczać. Co nie oznaczało, że zgrywała naiwną panienkę, robiąc słodkie minki i udającą, że słońce świeci zdecydowanie za mocno jak dla jej delikatnej i wrażliwej cery. W końcu wychowała się w dystrykcie, gdzie możliwości nie były tak wielkie jak w stolicy. Nie mogła pozwolić sobie na narzekanie na rzeczy, które może i dla kapitolińczyków zdawały się wielkim problemem, a dla niej były zwykłą, szarą codziennością, z którą musiała zmagać się na co dzień.
Niestety coś, z właściwie ktoś, dość brutalnie wbił się w jej codzienność, a Laura nie potrafiła stwierdzić, czy nadawał jej kolorów, czy wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej pogłębiał odcienie szarości, które towarzyszyły jej od jakiegoś czasu. Jednego była jednak pewna – nie lubiła tego uczucia, które towarzyszyło jej zarówno na plaży jak i w drodze do restauracji. Nie potrafiła sobie z nim poradzić, czuła się słaba i, w pewien zupełnie surrealistyczny i tajemniczy sposób, zniewolona przez nierozpoznawalne emocje i towarzyszącego jej mężczyznę, którego przecież nie znała. I który tak naprawdę mógł być każdym, łącznie z brutalnym mordercą młodych, uroczych blondynek, które w żadnym wypadku nie zamierzały zaprzątać sobie głowy spekulacjami na temat prawdopodobnego zajęcia swojego towarzysza. Był chirurgiem? No cóż, pewnie doskonale posługiwał się skalpelem, ale co z tego? Przecież chyba nie zamierzał wykorzystywać go do celów innych niż przeprowadzanie operacji.
Bijące się ze sobą o pierwszeństwo uczucia, które niemalże rozsadzały jej serce na wszystkie strony, sprawiały, że przez chwilę poczuła się słaba. A przecież nie chciała taką być. Pragnęła panować nad sobą, swoim ciałem i umysłem, bez względu na sytuację, w której się znajdowała. Nawet jeśli była ona niecodzienna, dziwna i pełna znaków zapytania, unoszących się nad ich głowami, kiedy jechali przez Czwórkę czy ramię w ramię szli w stronę hotelowej restauracji.
Nie ważne jak dziwna, niecodzienna, krępująca (bardzo, bardzo krępująca) zdawała się być cała sytuacja, część delikatnego i bijącego mocno serca Laury skakała z radości, wówczas gdy ona bezwiednie zalewała się rumieńcem, próbując udawać, że wszystko jest w jak największym porządku. Czy chciała czy nie, musiała przyznać, iż cała ta otoczka sprawia jej niesamowitą przyjemność, jakiej nie zaznała jeszcze w całym swoim życiu. Nikt nigdy nie podarował jej kwiatów. Nikt też nie zaprosił jej do restauracji. Owszem, Hector się początkowo czuć do niej coś więcej poza przyjaźnią, która łączyła ich od czasów dzieciństwa, nigdy jednak nie wykazywał na tyle… romantycznych, można by rzec, skłonności, aby obdarowywać ją podarunkami czy zapraszać na kolacje. Sama Laura nigdy też o tym nie myślała, nie zaliczając się do tej szerokiej grupy dziewcząt, którym zależy na byciu zasypywanymi prezentami przez swoich wybraków i dowodzeniu na każdym kroku jak wielka jest ich miłość. Wręcz przeciwnie, chociaż jej doświadczenie ograniczało się do dość nieudanego związku z osobą, która z niewiadomych przyczyn po jego zakończeniu popełniła spektakularne samobójstwo, uważała, iż mężczyzna wręczający kobiecie zbyt wielką ilość podarunków stara się przekonać ją do uczuć, które tak naprawdę nie istnieją. Zaślepić ją prezentami, rzeczami materialnymi, aby odciągnąć uwagę od sfery duchowości, która dla panny Ginsberg miała o wiele większe znaczenie. Nie zależało jej na pieniądzach, wielkim pałacu i bogatym księciu na białym rumaku (czy też w drogim samochodzie prosto z najlepszego kapitolińskiego salonu). Jej książę mógłby przyjść na piechotę, przypłynąć wpław czy na rozwalającej się tratwie w stanie fizycznym świadczącym o wielkim wyczerpaniu i poświęceniu, które włożył tylko dlatego, aby spojrzeć w jej oczy. Nie, nie chciała aby padał z wyczerpania u jej stóp i konał, z wyznaniem miłość na ustach, jako ostatnimi słowami przed śmiercią, jak to bywało w pochłanianych przez nią nałogowo książkach czy nawet w jej własnych historiach, których często zdarzało jej się wstydzić i w których dramatyczne bohaterki przeżywały łamiące serca romanse, tracąc zmysły czy umierając w raz ukochanymi. Choć sama miała tendencję do krzywdzenia psychicznie wykreowanych postaci, jedynym czego pragnęła to szczęście i gdyby ktoś powiedział jej, że w przyszłości będzie cierpieć tak samo mocno jak cierpiały fikcyjne dziewczęta, zapewne już teraz weszłaby prosto do wzburzonego morza, aby już nigdy się z niego nie wyłonić.
Póki co jednak przeżywała coś w rodzaju snu na jawie, rozglądając się po pomieszczeniu, które w porównaniu do lokali w Kapitolu zapewne nie grzeszyło przepychem, ale na niej wciąż robiło wrażenie. Oderwanie wzroku od zajętych nieopodal stolików czy kelnerów ubranych w garnitury przyszło jej z zaskakującą łatwością, choć patrzenie w oczy Gavina do najłatwiejszych nie należało. Nie ważne jak ładne wydałyby jej się w tamtym momencie, czuła, że swoim spojrzeniem mógłby przewiercić ją na wylot, odczytując pędzące z prędkością światła myśli, którymi niekoniecznie chciała się z kimkolwiek dzielić.
Uśmiechnęła się delikatnie, na chwilę spuszczając wzrok na kartę. Nie była aż tak rządna prawdy, aby drążyć temat, który najwyraźniej do najprzyjemniejszych nie należał. Wolała cieszyć się tym wieczorem, który pomimo ogólnego onieśmielenia zdawał się być naprawdę miły. Być może nawet zasłużyłby na miano jednego z przyjemniejszych wieczorów w jej życiu, w zależności od tego, jak potoczy się dalsza jego część.
Przewracała stronnice menu smukłymi palcami, wodząc wzrokiem po daniach, z którego każde kolejne zdawało się być jeszcze smaczniejsze. I droższe, jak zauważyła, spoglądając na umieszczone przy nazwach potraw ceny. Dobrze wiedziała, że jej nie stać. Wiedziała też, że pewnie stać jego, skoro pochodził z Kapitolu, świata, w którym pieniądz odgrywał dość istotną rolę. Mimo to czuła się zażenowana tym, iż ktoś miałby za nią zapłacić. Nieprzyzwyczajona do takich sytuacji zdecydowanym ruchem zamknęła kartę, odsuwając ją na bok i ponownie przenosząc spojrzenie swoich błękitnych oczu siedzącego naprzeciw mężczyznę.
- Na cokolwiek zamówisz – odpowiedziała na zadane przed krótką chwilą pytanie, nieznacznie przekrzywiając głowę w prawo. Postanowiła zaufać jego gustowi.
Nie zabrała dłoni, kiedy chwycił ją zdecydowanym ruchem. Bo niby dlaczego? Całkiem przyjemnie było czuć ciepło na swojej skórze i zapewne gdyby miała w sobie odrobinę więcej śmiałości odważyłaby się ją przekręcić, aby spleść swoje palce z jego. Niestety jednak, był chyba zbyt przestraszona aby wykonać jakikolwiek ruch, dlatego jedynie rzuciła krótkie spojrzenie na ich dłonie udając, że zupełnie jej to nie rusza.
A później wypowiedział zdanie, które sprawiło, iż jej krzesło prawie przechyliło się w tył, zwalając ją na podłogę, żołądek ścisnął się niebezpiecznie mocno jednocześnie podskakując do gardła, a całe ciało ogarnął przeraźliwy przypływ gorąca. Kolejny raz, kiedy prawie udało jej się doprowadzić do w miarę normalnego stanu psychicznego i fizycznego, jedno zdanie po raz kolejny wyprowadzało ją z równowagi. I odbierało mowę na chwilę trochę dłuższą niż zazwyczaj, w której po prostu wpatrywała się w niego z rozwartymi lekko wargami i rozszerzonymi źrenicami, czując jak serce wali jej przeraźliwie mocno w piersi i mając wrażenie, że wkrótce przebije skórę i wypadnie z jej klatki wprost na postawiony przed nią biały talerz. Minęła chwila, zanim udało jej się otrząsnąć i jeszcze dłuższa, zanim z jej ust wydobył się jakikolwiek dźwięk.
- Ja… em… ja – zaczęła się jąkać, w myślach krzycząc na samą siebie, aby się wreszcie ogarnęła. Aby przestała zachowywać się jak zakochana nastolatka, którą przecież nie była (a przynajmniej nie była w połowie). Odchrząknęła, zaciskając zęby, po czym zdjęła ze swojej twarzy uśmiech – Masz rację. To głupie stwierdzać tak po dwóch dniach, kiedy jedyne co o mnie wiesz, to imię. I vice versa – powiedziała trochę bezbarwnym tonem, który mimo wszystko drżał lekko, kiedy wypowiadała kolejne słowa. Musiała przybrać tą twardą minę, musiała się zmobilizować do bycia zupełnie inną Laurą niż tą, którą Gavin zdążył poznać, ponieważ jeśli dalej pozwalałby, aby jej serce zawładnęło nad jej umysłem, nie wydusiłaby z siebie zupełnie nic, aż do końca tego wieczoru. Mimo wszystko nie zabrała dłoni, bo przecież tak naprawdę jej to nie przeszkadzało. Po prostu nie potrafiła określić się w tym, jak czuje się z nadmiarem tych wszystkich informacji i emocji, których zdążyła już doświadczyć.
- Co chciał byś wiedzieć? – zapytała łagodniej, rozluźniając mięśnie twarzy i odwracając na chwilę wzrok, starając się ochłonąć. Co było raczej niemożliwe, ponieważ Annesley wciąż tam siedział i zdecydowanie za mocno ją rozpraszał.

Powrót do góry Go down
the pariah
Gavin Annesley
Gavin Annesley
https://panem.forumpl.net/t2869-gavin-annesley
https://panem.forumpl.net/t2873-cos-poprawic
https://panem.forumpl.net/t2874-gavin-annesley
https://panem.forumpl.net/t2875-dazed-confused
https://panem.forumpl.net/t2876-gavina
https://panem.forumpl.net/t2892-gavin-annesley
Wiek : 35 lat
Zawód : chirurg plastyczny na odwyku
Przy sobie : zwłoki jeża, scyzoryk wielofunkcyjny
Znaki szczególne : sporo cm w spodniach, wychudzony, trzęsące się dłonie
Obrażenia : cukrzyca, liczne nałogi, szaleństwo

Gavin i Laura - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gavin i Laura   Gavin i Laura - Page 2 EmptySob Mar 07, 2015 6:14 pm

Gdyby miał kiedyś uwierzyć w jakąś odgórną siłę twórczą, która zarządza ludźmi na planecie Ziemia – a i takie cuda jak nawrócenie Gavina Annesley’a się zdarzały – to zapewne stwierdziłby, że jego Bóg musi być śmiertelnie znużony, skoro na gwałt szuka rozrywki. Przypominał mu w tym nieco dziecko, które dość nierozważnie bawi się klockami, starając się poukładać z nich ludzików i nadać im status przygody. Tym dla niego było spotkanie z Laurą, które z dnia na dzień zaczynało nabierać nietypowych dla tej zażyłości rumieńców. Najwyraźniej osoba, która stała za tym, stwierdziła, że to naprawdę czysta rozrywka i teraz pociągała za sznurki ich przeznaczenia tak mocno, że Gavin fantomowo czuł ból, zupełnie jakby wyrywała mu na żywca serce, które od paru dni zachowywało się niedorzecznie i kładła między nimi, takie bijące w przyśpieszonym tempie i całkiem szczere w swej prostocie. Miał dość tych obrazowych porównań, ale musiał, czuł się w obowiązku zdefiniować wszystkie trapiące go odczucia, by wiedzieć, jak sobie z nimi poradzić. Podejście typowe dla lekarza, który dość topornie szukał diagnozy, aby następnie przepisać odpowiednie medykamenty i raz na dobre wyleczyć się z tej gorączki zmysłów, która powoli zaczynała przypominać mu plagę egipską albo inny potop starotestamentowego śmieszka, którego Żydzi nie śmieli nawet nazywać po imieniu, obawiając się jego gniewu.
Całkiem milutka forma bóstwa, które zapewne uwielbiało zsyłać na swoich mniej pokornych wyznawców – umówmy się, specem od kultów i przestrzegania jakichkolwiek przykazań czy nawet zasad dobrego wychowania, to on nie był – takie groźne anomalie, które kończyły się katastrofami. Sądził (z ręką na sercu, tym bijającym nadal wewnętrznie), że łatwiej zniósłby coś w rodzaju tornada albo trąby powietrznej niż to, co obecnie działo się podczas tej kolacji. Na której musiał zawodzić. Do takiego prawdziwego wniosku doszedł, dostrzegając jej milczenie. Wziął to za całkowity brak zainteresowania swoją osobą i zapewne, gdyby był bardziej emo niż rockowcem, to już szykowałby dla siebie sznur, by podyndać jej do posiłku i w ten sposób uleczyć swoje nadszarpnięte ego.
Dziwne, ale był przekonany, że nie ma najmniejszej możliwości, by u kogoś nie wzbudzał ani grama uczuć. Sądził, że jest typem człowieka, który może i nie zawsze budzi słuszną sympatię – nic niezwykłego – ale przynajmniej nie da się koło niego przejść obojętnie. Najwyraźniej jednak ta panna udowadniała mu, że to całkiem możliwe i że może robić to z nieśmiałym uśmiechem seryjnej morderczyni uczuć wysokich i czystych. Tylko takimi ją obdarzał i tylko takie przegrywały z kretesem, potwierdzając słuszną prawdę życiową o tym, że zdobycie kobiety nie powinno opierać się na jej nadskakiwaniu, bo każda istota – nawet tak niewinna jak Laura – tak naprawdę wykorzysta sytuację i umieści go pod swoim pantoflem, przydeptując zdecydowanie.
Gdyby był draniem i robiłby jej krzywdę, to zapewne nie byłoby jej wszystko jedno, co je i co tu robi, ale Gavin poza odruchami seksualnymi z krainy porno i wybuchowym charakterem po kilku głębszych, nie należał do zacnego grona skurwysynów. Był nadal nieuleczalnym romantykiem i teraz mściło się to na nim dotkliwie, pozostawiając jedynie metaliczny niesmak do siebie na języku.
Źle to rozegrał, Laura pozostawała jeszcze bardziej poza zasięgiem niż dotychczas, a on już mógł uderzać czołem o stół przykryty różową serwetką, na którym wkrótce miało pojawić się popisowe danie wraz z szampanem, które pewnie młodą panią Ginsberg wprowadzi w stan uśpienia.
Kobiety były jednak istotami nie do pojęcia i jednocześnie go to przerażało oraz zachwycało, choć chwilowo czuł się raczej w obowiązku do planowania ucieczki z miejsca zdarzenia. Ostatni raz wyznawał komuś miłość po kilku dniach znajomości, ba, nie zdziwiłby się nawet, gdyby to wydarzenie spowodowało, że zostanie awoksą na wieki wieków, amen.
Jednak potrafił się modlić i chyba układał pieśń błagalną, by nie zabrała dłoni i nie pozbawiała go ostatnich złudzeń. Przynajmniej to mu się udało, choć skrzywił się nieznacznie, słysząc jej pytanie. Chciałby wiedzieć cokolwiek, poznać ją, prześwietlić, zakodować sobie w głowie najpotrzebniejsze, najbrzydsze informacje, ale tak bardzo nie chciał, by robiła to z przymusu, czując się w obowiązku bycia grzeczną dla niego.
- To co jest dla ciebie istotne – wyjaśnił, kaszląc lekko i nie tracąc złego humoru do późna w nocy, kiedy odprowadzał ją już pieszo, czując, że właśnie przeżywa agonię najwyższego stopnia, bo Laura nie była nim zainteresowana.

zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Gavin i Laura - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Gavin i Laura   Gavin i Laura - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Gavin i Laura

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Laura
» Laura Ginsberg
» Gavin Annesley i Rufus Ginsberg
» Gavin Annesley
» Farrie i Gavin

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Osobiste :: Retrospekcje-