|
| Gavin Annesley i Rufus Ginsberg | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Gavin Annesley i Rufus Ginsberg Sob Lis 15, 2014 12:19 pm | |
| |
| | | Wiek : 75 Zawód : chwilowo bezrobotny Przy sobie : leki przeciwbólowe, morfalina (1 gram)
| Temat: Re: Gavin Annesley i Rufus Ginsberg Pon Lis 17, 2014 8:48 pm | |
| Jakkolwiek by to nie brzmiało, Rufus uwielbiał sprawne dłonie Gavina, którymi naprawdę potrafił sprawiać cuda. Twarz Ginsberga nigdy nie wyglądała lepiej, a upływ czasu zdawał się być powstrzymany. Złote palce, którymi zachwycał się cały Kapitol. Wszystko to było już jednak przeszłością i wydawało się, że dla Annesley’a wyjątkowo bolesną, do której niechętnie wracał. Cóż, Rufus tak tego nie widział i zamierzał coś w tej kwestii zrobić. Oczywiście dla własnego dobra, a nie Gavina, bo ten go interesował tak samo jak ciała zalane betonem w jego dawnej rezydencji. Potrzebował chirurga, naprawdę dobrego, który byłby w stanie ująć mu kilka zbędnych lat, czyniąc to w taki sposób, by zmiana ta nie była zbyt oczywista. Upadku zięcia nie widział w kategoriach tragedii mężczyzny, który stracił żonę i karierę. Dla niego była to osobista porażka, z którą nie mógł się pogodzić. Utrata zaufanego i doskonałego lekarza nie była tym, co szczególnie go zadowalało i właśnie to sprawiło, że w ogóle z Gavinem rozmawiał. Nie był w stanie pomóc mu wcześniej, choć pewnie, gdyby wiedział, co też dzieje się w małżeństwie Laury nie byłby już taki łaskawy. Ojcem roku z pewnością nie był. Wychowywanie się w obyczajowo wyzwolonym Kapitolu poczyniło spustoszenie w jego psychice na zawsze pozbawiając go możliwości odczuwania pewnych uczuć. Nie kochał żony, ani swoich dzieci. Dopiero wyjazd ze stolicy i zamieszkanie na prowincji pokazały mu, że istnieje możliwość prowadzenia skrajnie odmiennego życia. Przywiązał się do drugiej żony i córki, którą mu los ofiarował. Być może nazywanie tego miłością byłoby nadużyciem, ale darzył je na swój sposób jakimś uczuciem, którego nie był w stanie określić. Śmierć obu najważniejszych kobiet w jego życiu dotknęła go bardziej niż mógłby sobie wyobrażać. Zawsze uważał, że jest odporny na tego typu ciosy, ale wiek i liczne życiowe doświadczenia sprawiły, że stało się inaczej. Nie zamierzał siadać, już sam fakt, że przekroczył próg tego, pożal się boże, mieszkanka, był dla niego nie lada poświęceniem. Wódka mogłaby okazać się przydatna, zwłaszcza do zdezynfekowania sobie gardła po wdychaniu pleśni i grzybów, od których aż robiło się w powietrzu. Oczywiście, że Gavin był mu potrzebny, inaczej nie fatygowałby się do miejsca takiego jak to. Kwartał naprawdę nie był na szczycie jego podróżniczej listy. W milczeniu obserwował dziwny rytuał, któremu Annesley oddawał się nad martwym jeżem. Czyżby aż tak bardzo narkotyki przeżarły mu mózg? Jeśli tak, to było gorzej niż się spodziewał i jego plan należało raczej odwołać. - Nie w tej chwili – odparł szorstko przyglądając się dłoniom byłego zięcia - Równie dobrze mógłbym pójść do rzeźnika – nie zamierzał owijać niczego w bawełnę. Gavin miał złe informacje. Może i na Kapitolu było wielu chirurgów, ale żaden z nich nie był tak dobry jak dawny Annesley. I właśnie po tego lekarza przyszedł tutaj Rufus. On wciąż w nim siedział, należało tylko odpowiednio go zastymulować. Miał nadzieję, że nie podejmą tematu Laury. Kwestia zmarłych żony i córki był dla Rufusa dziwnie męczący i przynoszący niepotrzebny ból, którego wolałby unikać. - Wykopywanie trupów nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem – odwrócił się tyłem do niego, by podejść do zabrudzonego okna - A ten pod twoją szafą w końcu zaśmierdnie – spojrzał na niego po krótkiej pauzie - Chociaż odoru Kwartału chyba już i tak nie pogorszy – wykrzywił się lekko zaciągając się lekko zatęchłym powietrzem, po czym wyjął z kieszeni marynarki paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyciągnął je ku byłemu zięciowi najwyraźniej chcąc go jednym poczęstować. |
| | | Wiek : 35 lat Zawód : chirurg plastyczny na odwyku Przy sobie : zwłoki jeża, scyzoryk wielofunkcyjny Znaki szczególne : sporo cm w spodniach, wychudzony, trzęsące się dłonie Obrażenia : cukrzyca, liczne nałogi, szaleństwo
| Temat: Re: Gavin Annesley i Rufus Ginsberg Wto Lis 18, 2014 3:29 pm | |
| Nie był idiotą, by rozczulać się nad faktem, że jego teść go kocha miłością niemożliwą i pomimo rozwiązania ich więzi rodzinnych – w końcu kobieta, którą obaj uwielbiali, nie żyła – nadal odczuwa do niego sentyment. Wiedział, że to tylko i wyłącznie kwestia jego umiejętności w zakresie chirurgii plastycznej. To właśnie ona sprawiła, że szybko nawiązał z nim wspólny język, choć wywoził mu córkę do odległego Kapitolu. Nic dziwnego jednak, że Rufus patrzył na to przychylnym okiem, skoro przy okazji zyskiwał na własność kogoś, kto na swoim fachu znał się doskonale. Wiedział, że jest bogiem medycyny estetycznej i niegdyś wykorzystywał ten fakt do cna, nie przejmując się, że prędzej czy później to go zgubi i zacznie być tylko smętnym cieniem samego siebie, który gra w zapasy z martwym jeżem. Niegdyś miał bardziej wysublimowane formy spędzania czasu, ale Kwartał szybko nauczył go, że ludzie wariują z bezradności i każda okazja do zajęcia się czymkolwiek innym niż palący głód w dole brzucha (ten dosłowny i ten seksualny) jest mile widziana. Dlatego nie przejmował się ani wzrokiem Ginsberga ani smętnym pyszczkiem swojego pieska, który właśnie zdawał sobie sprawę, że będzie kolejnym. Życie. Powtarzał tę mantrę tyle razy, że w końcu uwierzył w to, że nie jest psychicznie chory i że tak reagują ludzie na porażki. Jego cały poprzedni rok był zestawem najbardziej dotkliwych i traumatycznych przeżyć, choć nadal najbardziej bolała go utrata Laury. Przy niej wierzył, że ma jeszcze szansę być dobrym człowiekiem, po jej stracie odkrył, że nadal pozostaje skurwysynem, któremu na dodatek zaczęły trząść się ręce. Apokalipsa nadchodziła wielkimi krokami, a on nie umiał jej powstrzymać, bo musiał sięgać po butelkę, której nie miał. Prozaiczność jego obecnego życia przyprawiała go o ciarki na plecach i musiał przyznać, że może i w przeszłości bywał masochistą, ale to i tak było najgorsze, co mogło go spotkać. Nawet pogarda ze strony swojego teścia była jako tako znośna, bo tak naprawdę nie ogłaszał wielkiej prawdy. Gavin zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że jest zerem i utracił to, co miał najcenniejsze w życiu, a przy okazji jego ręce odmówiły mu też posłuszeństwa. Tylko w tej kolejności i hierarchii, innej nie było. - Myślę, że rzeźnik też dałby sobie radę z załataniem tego, ale nie wiem, czy wyrwałbyś kolejnego trybuta – nie częstował się papierosami, usiłował ograniczyć używki do zbędnego minimum, które w jego przypadku nie istniało. Uzależniał się za szybko i łatwo, czego zazwyczaj skutki były tak bardzo opłakane, że już powinien układać sobie mowę pogrzebową. Delirium miało go zabić za jakiś czas, trzymał się w ryzach tylko z jednego powodu, który teraz zamajaczył mu ostro przed oczami, powodując niesamowity zawrót głowy. Dobrze, że siedział, bo znowu lądowałby na podłodze, usiłując dopracować plan na odzyskanie sprawności w rękach, a tak skupiał się na czymś ważnym. - Widziałem ją – spojrzał na niego dziwnie przytomnie. – Laura żyje… Albo mam zwidy, bo nie brałem od kilku tygodni, ale wyglądała jak ona – rozpromienił się jak wariat, przypominając sobie ich pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek i pierwszy seks. Z nią wszystko smakowało lepiej i czasami miał wrażenie, że to na nią przyszło mu czekać całe życie, choć zanim zdążył jej o tym opowiedzieć, ona już przechodziła do historii, bo była przekonana, że jest jednym z tych, którzy nigdy nie docenią tego cudu. Właściwie miała rację, a on pochylał się już nad szafą, próbując wrzasnąć na martwego jeża i dziwiąc, że go nie słucha. Dorosłość w tej kolcowej formie była doprawdy przerażająca.
|
| | | Wiek : 75 Zawód : chwilowo bezrobotny Przy sobie : leki przeciwbólowe, morfalina (1 gram)
| Temat: Re: Gavin Annesley i Rufus Ginsberg Wto Lis 18, 2014 9:07 pm | |
| Żaden z nich nie był idiotą, a przynajmniej taką nadzieję wyrażał Rufus przychodząc tutaj. Jego uczuć do byłego zięcia nie można było nazwać miłością, mówienie o sentymencie było również lekkim nadużyciem. Interesy. Tak, można powiedzieć, że łączyły ich już w tej chwili wyłącznie sprawy biznesowe. Ginsberg miał coś do zaoferowania w zamian za coś, czym dysponował wyłącznie Gavin. Być może nieco zbezcześcił swój talent, ale nie było rzeczy, których nie dało się odwrócić. Przynajmniej nie dla Rufusa, który był wręcz przekonany o swojej nieomylności. Posiadanie swojego własnego boga było marzeniem, które posiadało wielu mu podobnych, ale tylko stary Ginsberg mógł pochwalić się zdobyciem takowego. Pomijając oczywiście wszelkie konteksty religijne, na które w ich przypadku nie było miejsca. Zwierzęta od zawsze były dla niego w dziwny sposób nieczyste, czy może raczej niegodne uwagi. Nawet bardziej niż ludzie, którymi gardził i szczerze nienawidził. Ale jednocześnie w wizji połączenia obydwu było coś intrygującego i obrazoburczego. Chirurgia plastyczna oferowała poprawienie wyglądu, upodabnianie się do kotów, żab, psów, czy czegokolwiek, ale nikt jeszcze nie stworzył prawdziwej hybrydy. Nie złamał tabu, które nawet na wyzwolonym Kapitolu wciąż jeszcze istniało. Chciał być pierwszy. Pragnął zostać mecenasem nowej dziedziny nauki, ale do tego potrzebował swojego prywatnego podopiecznego. Kogoś, kto znał się na swym fachu jak mało kto, kogoś, kto nie miał już nic do stracenia. Osoby, która była mu coś winna. Gavin nadawał się do tego idealnie. Oczywiście Rufus nie byłby sobą, gdyby swoim działaniem nie osiągnął dodatkowych korzyści, którymi była możliwość dożywotniego korzystania z usług Annesley’a. - Trybuta? – westchnął posyłając mu pogardliwy uśmieszek - Igrzyska są już przeszłością – cyrk, który w tej chwili odbywał się na arenie nijak przypominał pełne dostojności zawody sprzed dekad. Obecnie przypominało to raczej rozrywkę dla przeciętnego widza, aniżeli karnawał osobowości. Wzruszył ramionami, gdy Gavin odmówił skorzystania z papierosa, po czym odpalił swojego zaciągając się przez kilka sekund dymem. Jego smak odrobinę zabił nieprzyjemną woń unoszącą się w powietrzu. Nigdy nie odmawiał sobie używek, nawet morfaliny, ale zawsze czynił to z odpowiednią rozwagą i kontrolą. Nowa żona i córka nieco ograniczyły jego upodobania, sprawiając, że w gruncie rzeczy stał się dość… normalny. Niedostępność trybutów, czy dobrych narkotyków skutecznie mu to ułatwiała, ale skoro już teraz nie miał niczego, więc dlaczego miał się nadal ograniczać? Poza tym papierosy w jego mniemaniu nigdy używką nie były. Podobnie jak whisky, czy wino. Znieruchomiał słysząc kolejne wyznanie Annesley’a. Twarz Rufusa zamarła w dziwnym grymasie na jakiś czas dodając mu w ten sposób kilku wykradzionych botoksem lat. Szybko jednak wszystko wróciło do normy. - Głupi – po raz kolejny zaciągnął się papierosem - Halucynacje narkomana – zawyrokował nie będąc tym wcale zaskoczony. Wprawdzie przed krótki moment chciał wierzyć, że to prawda, że Laura żyje i jest gdzieś w okolicy, ale dobrze wiedział, że to wszystko tylko majaczenia człowieka na głodzie. - Umarła, tak samo jak jej matka – powrót do tych wspomnień, do posadzki zalanej krwią nie był tym, czego tu szukał - Życie przeszłością nie jest dobrym rozwiązaniem… nawet dla ciebie – dosyć obłudna rada, zwłaszcza, że Rufus zamierzał właśnie za wydarzenia z przeszłości się mścić. |
| | | Wiek : 35 lat Zawód : chirurg plastyczny na odwyku Przy sobie : zwłoki jeża, scyzoryk wielofunkcyjny Znaki szczególne : sporo cm w spodniach, wychudzony, trzęsące się dłonie Obrażenia : cukrzyca, liczne nałogi, szaleństwo
| Temat: Re: Gavin Annesley i Rufus Ginsberg Sob Lis 22, 2014 6:29 pm | |
| Gavin nie rozumiał polityki. Może i był zbyt głupi, by wyłapać kto, z kim i za ile, a może chodziło tylko o to, że zabijanie się o władzę wydawało mu się skrajnie prostackie. Wiedział, że to on ma największy wpływ na tych ludzi. Niezależnie od tego, czy byli Rebeliantami czy mieszkańcami Starego Kapitolu, na stole operacyjnym wszyscy byli żałośnie równi i to powinno mieć znaczenie. Nie jakieś dziwne układy, które tak bardzo frapowały jego teścia. Nigdy nie mógł zrozumieć jego nastawienia, bo tak naprawdę nie robił nic, by spróbować wejść z butami w jego historię. Dziwne, że w przypadku kogoś innego nie miałby najmniejszych skrupułów, a Rufus Ginsberg powodował u niego coś w rodzaju respektu. Ładnie rzecz ujmując, bo u niego szacunek objawiał się praktycznie tylko tym, że nie wyrzucił go z mieszkania i pozwalał mu snuć wizje swojego powrotu do zawodu. Utopijne, głupie, nie znajdował określeń, by wyrazić swoją dezaprobatę w zakresie naiwności własnego teścia. Był człowiekiem wydrążonym od środka, a ostateczny cios zadał mu nie kto inny, a jego własna córka, która powinna mieć chociaż tyle przyzwoitości, by rozkładać się spokojnie w grobie. Przeklinał ją teraz bardzo, nie mógł znieść myśli, że ona naprawdę żyje i to, co zrobiła było tylko wyrafinowaną zemstą, której dopuściła się ze względu na jego byłą (obecną) żonę. Przecież tamta nic dla niego nie znaczyła, ot, małżeństwo z przyczyn ekonomicznych, o którym już zdążył zapomnieć, kiedy Laura je odkryła. To wyglądało jak podniesienie kurtyny z zamiarem ujrzenia przedstawienia, ale aktorzy byli już bardzo śpiący i rekwizyty zostały zabrane. Nie miała prawa go osądzać tak wcześnie, nie po tym, kiedy praktycznie wydarł swoją kłopotliwą osobowość, by uczynić ją szczęśliwą. Na próżno, nadal znajdował się w Kwartale, ręce mu się trzęsły, a teść był przekonany, że zmyśla. Chyba w innych okolicznościach spróbowałby go przekonać, ale chwilowo miał ochotę tylko na straceńczą wyprawę przed siebie, by odnaleźć tę zaginioną panienkę i przypomnieć jej, że nawet po cholernie trudnym roku, kiedy stał się cieniem samego siebie i zabójcą jeża, pozostaje miłością jego życia. Martwą czy żywą, nawet to nie miało znaczenia, więc ubierał się śpiesznie. - Znajdę ci ją. A wtedy mnie przeprosisz i porozmawiamy o operacji – wyjaśnił twardo, zastanawiając się, dlaczego porywa się z motyką na słońce, skoro to zwykło razić go w oczy, zwłaszcza w stanie wegetatywnym, w którym pogrążał się od dłuższego czasu. W Kwartale znowu robiło się ciemno, a on postawił wszystko na jedną kartę, która była obrzydliwie banalna i ciągle w obiegu. Chciał się zakochać w Laurze raz jeszcze. Z tego też powodu żegnał Rufusa i ściskał w dłoni przepustkę do lepszego świata. Do jego dawnego domu, który teraz był tylko wspomnieniem.
zt
|
| | |
| Temat: Re: Gavin Annesley i Rufus Ginsberg | |
| |
| | | | Gavin Annesley i Rufus Ginsberg | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|