|
| Stanowisko ćwiczeń logicznych | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| | | |
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Pią Sie 22, 2014 4:23 pm | |
| apartament
Jason wszedł do sali treningowej i natychmiast udał się do stanowiska zagadek logicznych. Nie wiedzieć czemu, to jedyne wydawało mu się być interesujące. A i trener wyglądał na miłego, przynajmniej z daleka; dlatego też McGann chętnie się zbliżył. - Dzień dobry. Nazywam się Jason. – podał rękę trenerowi, rozglądając się po stanowisku. – Chciałbym dowiedzieć się czegoś o przetrwaniu na arenie, na przykład, jak wybrnąć z jakiejś niemiłej sytuacji, mógłby pan mi w tym pomóc?
|
| | | Wiek : 40 lat Zawód : Prywatnie: architekt, oficjalnie: nieczynny zawodowo polityk i żołnierz Przy sobie : pendrive, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, paczka papierosów, zapalniczka, laptop
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Pią Sie 22, 2014 5:03 pm | |
| / Po naradzie?
Życie wcale nie jest powieścią idioty. To paskudna, wredna, zasrana tragedia napisana przez cynicznego szaleńca. I jak byś nie kombinował, w końcu zawsze lądujesz w bagnie. Z podobnym nastawieniem Joffery od samego rana (które w jego wypadku oznacza godzinę dziesiątą, w porywach jedenastą) snuł się po sali treningowej jako jeden z nielicznych, w miarę dysponowanych trenerów - pogoda poza Ośrodkiem dopisywała, humory nielicznych zebranych też (pod warunkiem, że nie byli trybutami), zaś roboty było w sam raz – nie za dużo, nie za mało, ot tyle, żeby spokojnie, bez pośpiechu opierać się swobodnie o konsolę i udawać, że wypełnia się odgórne obowiązki. A choć Gene wyglądał na skupionego, niemal całkowicie pochłoniętego obserwowaniem innych stanowisk treningowych, duchem tak naprawdę był nieobecny w Ośrodku Szkoleniowym. Po nocnej naradzie w siedzibie Coin popadł w odrętwienie, rodzaj zamyślenia podobnego do transu, jakby był bezwiednie, bezwolnie medytującym mędrcem, pozbawionym jednak siły płynącej z wiary. Po prostu odpłynął, nie myśląc o niczym, podobny skałom i jaszczurkom, jałowy jak pustynia. Ten stan zdarzał mu się często, coraz częściej: sen na jawie bez majaków, jakby jego umysł się wyłączał, nie chcąc pamiętać, nie chcąc przyjmować niczego z bezlitosnej rzeczywistości. Joffery nawet nie zauważył, gdy do jego stanowiska (o dziwo! tak szybko? znudziła im się zabawa nożami?) podszedł bezimienny (mniejsza o imię, i tak w końcu zginie) chłopak. Wyciągnięta ręka trybuta, odruchowo uściśnięta przez Gene’a, okazała się czynnikiem, który zdołał wyciągnąć Joffa z marazmu - w jego oczach natychmiast zalśniła iskierka zainteresowania, ukryta za maską niezbędnego w takich miejscach oraz sytuacjach dystansu. Chłopak (Jason?) nagle zaczął gadać jak nakręcony… choć z dziwnym, lekko chaotycznym sensem. Joffery zmrużył lekko oczy i w końcu odsunął się od wygaszonej konsoli, splatając ręce na piersi. - Jeśli niemiłą sytuacją nazywasz moment, w którym pół tuzina trybutów celuje do Ciebie z broni… - kąciki ust Gene’a podskoczyły do góry w ponurym uśmiechu, kiedy postukał knykciami o szklaną powierzchnię tablicy. - … to pomóc może jedynie cud. A cudów, jak powszechnie wiadomo, nie ma. - Joffery uniósł lekko brwi, wypuszczając cicho powietrze z płuc - mniejsza o sarkazm, w końcu zgodził się na objęcie stanowiska trenera ze względu na dzieciaki. Tylko i wyłącznie ze względu na nie. - Zasada jest prosta… panie Jason. Jeśli nie jesteś uzbrojony, unikasz bezpośrednich starć. Jeśli jesteś uzbrojony, a nie potrafisz władać własną bronią, unikasz bezpośrednich starć. Jeśli jesteś ranny… - Gene wzruszył lekko ramionami, pocierając ostrożnie nieogolony podbródek palcami. - … radzę unikać bezpośrednich starć i modlić się o sponsorów. - Joffery zerknął spokojnie na wygaszony ekran, przesłaniający pół ściany, zupełnie jakby zastanawiał się, czy go włączyć. - Musisz polegać na własnej spostrzegawczości i być zawsze o krok przed wrogiem. Musisz przewidywać jego działania… i obracać je przeciwko niemu. Najważniejsza jest szybkość reakcji, zwłaszcza pod Rogiem, gdzie cios może paść z każdej strony. Jeszcze na platformie sprawdź, kto stoi najbliżej i oceń jego siłę oraz szybkość. Jeśli uważasz, że jeden z przeciwników jest bardziej sprawny, trzymaj się toru tego słabszego… - Gene zmarszczył lekko brwi, kiwając spokojnie głową i najwyraźniej utwierdzając się w przekonaniu o prawdziwości słów, które lada chwila padną. - … złap za broń i zabij. Bez sojuszu nie masz czego szukać pod Rogiem, jeśli więc będziesz uciekać - biegnij w zupełnie inną stronę, niż reszta. - dłoń Joffery’ego obojętnie wskazała konsolę, o którą moment wcześniej oparty był mentor. - Na tej zabawce możesz sprawdzić swoją spostrzegawczość… ale odradzam z korzystania, jeśli nie czujesz się na siłach. Znacznie lepiej wykorzystać ekran do poznania umiejętności i szybkości reszty trybutów. |
| | | Wiek : 43 lata Zawód : Nauczyciel matematyki w szkole średniej Przy sobie : fałszywe dokumenty (personalia: Ryan Jenkins), gitara, wykonanie niepodsłuchiwanej rozmowy telefonicznej
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Pią Sie 22, 2014 10:55 pm | |
| /Po rozmowie z Rory w kuchni/
Ledwie przekroczył próg Ośrodka, odezwało się w nim poczucie przyzwoitości. Takie poczucie przyzwoitości, które nakazywało zawrócić i nigdy więcej tu nie wracać. Przy wyjściu chętnie powiedziałby Strażnikom, co myśli o cyrku urządzonym przez Coin. Nic go nie obchodziło ile kłopotów kosztowałaby ta chwila szczerości. Świadomość, iż nie odpowiadał tylko za siebie, jego impulsywne zachowanie naraziłoby na ryzyko pewnych ludzi, stłumiła w nim wszelkie słowa. Wcześniej nadarzyła się okazja do protestów. Wtedy kiedy dyrektor szkoły przyszedł do niego z prośbą. Organizatorzy Igrzysk szukali kogoś, kto podjąłby się pracy trenera ćwiczeń logicznych. Najchętniej widzieliby w tej roli nauczyciela przedmiotów ścisłych. Tak, powiedział dyrektor, rozumiem, że to kłopotliwe. Część trybutów uczy albo uczyła się w naszej szkole. Możliwe, że zna ich pan z lekcji, panie Jenkins, jednakże.... Ulysses nie pozwolił dokończyć zdania. Przyjął propozycję. W tamtym momencie ostatnią rzeczą, jaką pragnął usłyszeć były argumenty następujące po jednakże. Teraz, gdy już przyjął jedną z gorszych propozycji w całym swoim życiu, pozostało ciche przeklinanie gwałtownej reakcji na szkolnym dziedzińcu. Do niedawna zdawało się mu, że trochę zmądrzał po latach. Przekonał się, że do wprawienia go w irytację wystarczyło jakieś drażliwe sformułowanie. Uczciwe przed samym sobą przyznał - popełnił błąd. Musiał go naprawić. Mijane po drodze do windy osoby rzucały mu przelotne spojrzenia i po rzuceniu przelotnych spojrzeń natychmiast, niemalże instynktownie zwiększały dystans. Cóż, zapewne wyglądał wyjątkowo nieprzyjaźnie podczas rozmyślań o błędach oraz porażkach. Tyle w tym dobrego, że nikt go nie zaczepiał ani nie zagadywał. Dzięki temu bez przeszkód dotarł na miejsca przeznaczenia. Na sali treningowej zdążyło zgromadzić się trochę młodych ludzi i trenerów. Ci młodzi ludzie byli zbyt młodzi, by umierać. Czternaście lat to stanowczo za mało. Osiemnaście również. Nawet dwadzieścia to zdecydowanie za mało. Ulysses, jeszcze jako młody człowiek, nie posiadał wiele. Za to wierzł, że pomimo muru otaczającego Dystrykt i wielu innych przeszkód piętrzących się gdzieś po drodze, świat może należeć do niego. Głupie szczeniackie dyrdymały. Długo w nie wierzył, znacznie dłużej niż większość osób żyjących wedle brutalnych zasad wojny. Młodzi ludzie powinni jak najdłużej wierzyć w te głupoty. Wierzyć, a nie myśleć o rychłej śmierci. Wojna dobiegła końca, więc czemu... Czemu musi tak być? Nie oglądając się na nikogo, nie chcąc nikogo rozpoznać dotarł na wyznaczone stanowisko. Obecny tam mężczyzna nie był nauczycielem. W każdym razie, nie nauczycielem z tej samej szkoły. Zaskakujące, a zarazem niepokojące było pierwsze wrażenie, jakie odniósł po przetasowaniu nieznajomego wzrokiem. Coś w rodzaju: gdzieś go wcześniej widziałem. Niekoniecznie przy spotkaniu twarzą w twarz, ale ta jego twarz nie jest mi zupełnie obca. Po sekundach wahania, Ulysses zdecydował, że spróbuje wyłowić fragment wspomnienia w trakcie pracy. Na szczęście pamięć nie wysysała niczego, co dawałoby podstawy do obaw. - Rozumiem, że z panem przyszło mi pracować - podał dłoń Joffery'ego - Ryan Jenkins. Dokładnie. Kimkolwiek był ten mężczyzna, miał go znać tylko jako Ryana Jenkinsa. Kręcący się w pobliżu chłopak, dopytywał się o sposoby wybrnięcia z niemiłej sytuacji? Jakby się nad tym zastanowić, trybutów dałoby się potraktować jak swego rodzaju żołnierzy, zaś szkolenie niczym trening przed ważną misją. Wyobrażenie dzieciaków jako żołnierzy było zaskakująco łatwe i pozwalało zachować zdrowy rozsądek. - Poza tym, na arenie możesz zetknąć się z wieloma niemiłymi sytuacjami. Mój kolega wymienił kilka z nich i udzielił ci rzetelnych wskazówek. Na omówienie wszystkiego musielibyśmy poświęcić cały twój czas wyznaczony na szkolenie. To tak jakbyś pytał o każdą możliwą kombinacje stu cyfrowego szyfru. Jeśli arena będzie przypominała pustynię, niemiłą sytuacją może stać niedobór wody pitnej. Jeśli znajdziesz się na terenie zalesionym, oprócz ludzkich przeciwników, mogą zaatakować cię jakieś stworzenia. Może zdarzyć się, że zostaniesz ranny. Utrata dużej ilości krwi, bądź złamanie nogi to coś więcej niż "niemiła sytuacja", zapewniam cię. Wiele zależy od tego, jak szybko potrafisz dostosować się do zmieniających się warunków i nowych zdarzeń. Przypuszczam, że wylądowaniu arenie i zorientowaniu z czym masz do czynienia, zaczniesz tworzyć plan działania. Bez względu na to czy zdecydujesz się częściej walczyć czy częściej uciekać, byłoby świetnie jakbyś stworzył parę alternatywnych rozwiązań na wypadek, gdyby kolejne punkty twojego plany zaczęły się walić. Przykładowo: co zrobisz, gdy nie znajdziesz odpowiedniego schronienia przed polującymi nocą drapieżnikami? W całej tej grze, sporo zależy od twoich sponsorów. Możesz na nich liczyć, bylebyś się w tym nie przeliczył. Prześlą ci to czego akurat będziesz potrzebował. Albo nie prześlą. To już zależy od tego czy im się spodobasz. Zyskałbyś trochę więcej, gdybyś przedstawił nam konkretną "niemiła sytuację", której najbardziej się obawiasz. Jest coś takiego? |
| | |
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Sob Sie 23, 2014 9:53 am | |
| Jason wysłuchał pierwszego trenera, po czym skinął głową drugiemu. Tamten również miał dużo do powiedzenia i chłopak cieszył się, że wybrał to właśnie stanowisko. Dwóch mężczyzn z pewnością pomogłoby mu lepiej od kogoś innego... Zwłaszcza, że pierwszy chyba brał udział w Igrzyskach. McGann chętnie otworzyłby usta, by powiedzieć, że pamiętał tamte Igrzyska i uważał je za świetne... ale ten pan chyba nie wyglądał na zachwyconego. Jason miał w zwyczaju gardzić ludźmi, ale to było przed Dożynkami. Teraz był po prostu zdezorientowany i zmęczony, a przede wszystkim, przegrany. - Sądzę, że nie spodobam się sponsorom. - powiedział cicho. - Zresztą, nawet nie chcę. Uważam, że inni zasługują na życie, ja nie zrobiłem nic specjalnego. Niemiła sytuacja, której Jason się obawiał... Odpowiedź padła natychmiast. - Boję się ognia i pożarów, a także braku wody. |
| | | Wiek : 40 lat Zawód : Prywatnie: architekt, oficjalnie: nieczynny zawodowo polityk i żołnierz Przy sobie : pendrive, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, paczka papierosów, zapalniczka, laptop
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Sob Sie 23, 2014 11:32 am | |
| Ciężko posądzać o entuzjazm kogoś, kto - jakkolwiek by nie spojrzeć - niemal bez przerwy wyrażał mniej bądź bardziej jawną niechęć wobec organizacji kolejnych Igrzysk. Dożynki były dla Joffery’ego jak drzazga tkwiąca pod paznokciem. Jak bolesne, masochistycznie cudowne ukłucie w płucach, smak dymu wypuszczanego z ust, dzięki któremu kończyny stają się coraz cięższe, a świat coraz bardziej miękki. Wątpliwości, gniew, strach, wszystkie uczucia się mieszają, gdy tylko przez głowę Gene’a przemknie krótkie, acz bezosobowe: „Siedemdziesiąte Szóste Głodowe Igrzyska”. Nie można było powiedzieć, że Joffery prowadził bezwzględną agitację przeciwko ich organizacji… … ale brak entuzjazmu był w jego wykonaniu widoczny - zwłaszcza, jeśli w grę wchodził wynik nocnego głosowania. I pewnie dlatego raz za razem Gene pytał sam siebie: więc dlaczego wciąż tutaj jesteś, do cholery? Ponieważ pragniesz pieniędzy? Ponieważ potrzebujesz rozrywki? Ponieważ to lubisz? Joffery zmarszczył brwi, śledząc spokojnym wzrokiem mężczyznę, który - z uwagi na wiek - na pewno nie był trybutem spragnionym wiedzy z dziedziny logicznej oceny sytuacji. Niektórzy ludzie nie są stworzeni do czynienia dobra, a Joffery właśnie zaczynał podejrzewać, że jest jedną z takich osób. Z każdym dniem coraz bardziej wątpił, czy bycie lepszym jest warte zachodu. Oraz… cóż - życia. Przecież nie tak dawno temu (kłamstwo, minęło przecież ponad dwadzieścia lat) sam krążył po podobnej sali treningowej, z nerwowym drżeniem w piersi, które wybudziło się z drzemki dokładnie w momencie, w którym zgłosił się na ochotnika za jakiegoś bezimiennego chłopaka z Dystryktu. Zagrożenie, strach, niepewność, czy przeżyje choćby krótką chwilę na arenie - podobne uczucia towarzyszyły Joffery’emu odkąd tylko opuścił pociągiem Drugi Dystrykt. Ból, wyniszczające pragnienie zapalenia plew, nieufność wobec wszystkich, godzina po godzinie, dzień po dniu, aż do dnia Igrzysk… a przecież miał znaczną przewagę nad zebranymi tutaj dzieciakami - wychowywano go w świadomości, że pewnego dnia trafi na arenę, mało istotne, czy z przymusu, czy z własnej woli. Od zawsze otaczany był zawodowcami, których celem na arenie było zadanie śmierci jak największej liczbie przeciwników… choć poczucie tego obowiązku ciążyło na jego ramionach jak ołów. Na domiar złego - wbrew wszelkiemu rozsądkowi - najgorsze w Igrzyskach było zwycięstwo. Arena zabijała w tryumfatorze wszystko, co ciepłe, szlachetne i ludzkie. Człowieczeństwo zostawało tutaj - w Ośrodku Szkoleniowym - po czym gniło niczym ścierwo zdechłego ptaka, zapomniane i porzucone na poboczu drogi hucznie nazywanej życiem. - Joffery Gene, miło mi poznać. - zaciśnięte w wąską kreskę usta wygięły się w lekkim uśmiechu, gdy Joff uścisnął dłoń mężczyzny, z którym - jak prawidłowo podejrzewał - miał podzielić się obowiązkami trenera. Gene nie zwykł oceniać ludzi wyłącznie po pozorach, po kilku wymienionych słowach, po minucie spędzonej w ich towarzystwie… ale, do diabła, był przecież kimś, kto całe życie opierał wyłącznie na instynkcie oraz własnych przeczuciach - te zaś bezbłędnie mu podpowiadały, że ma do czynienia z człowiekiem kompetentnym... i znajomym? W jakiś pokrętny, bliżej nieokreślony sposób, zupełnie jakby Ryan Jenkins był widmem z przeszłości, cieniem zamierzchłych czasów… które z niewiadomych przyczyn stały się dla Joffery’ego białą plamą. Gene z niejakim zadowoleniem wsłuchiwał się w słowa kompana niedoli, spokojnie przytakując każdej sytuacji zarysowanej przez Jenkinsa - oczywiście, gdyby mieli dywagować na temat wszystkich możliwych kombinacji jakie czekają na arenie, nawet cały czas przeznaczony na szkolenie okazałby się niewystarczający - historia Igrzysk niejednokrotnie pokazała, iż nigdy nie wiadomo z jakimi… przeciwnościami będą musieli zmagać się trybuci. W podobnych okolicznościach najistotniejsza okazywała się uniwersalność - natłok informacji powinien zastąpiony zostać klarownymi wskazówkami, które znajdą przełożenie w nawet najbardziej kryzysowych momentach. - Spokojnie, panie Jason... - … wszystko będzie dobrze, dodał w myślach Gene, z trudem powstrzymując smutny uśmiech. Nic nie będzie dobrze… jeszcze przez długi, cholernie długi czas. - Pierwsze dwa dni Igrzysk to moment, w którym przynajmniej połowę wpływów sponsorów zdobywa mentor. W tym okresie Twoim jedynym zadaniem jest przeżycie, resztą zajmie się… - Joffery zmrużył lekko oczy, słysząc kolejne słowa trybuta. A zatem już pogodziłeś się z porażką, hm? - Nie zrobiłeś nic specjalnego? A zatem wszyscy jesteśmy skazani na śmierć... - … ponieważ w Panem już od dawna nie ma bohaterów. Gene bezradnie wzdrygnął ramionami, ponownie opierając się o konsolę, która - w obecnej chwili - służyła wyłącznie jako wybitnie funkcjonalny mebel. - Sytuacja, w której arena zamieni się w zadymione, gorące, cuchnące spalonymi ciałami piekło jest… prawdopodobna. Organizatorzy rzadko uciekają się do podobnych występków, głównie z uwagi na duże ryzyko rozprzestrzenienia się pożaru, poza tym zwykle starają się kontrolować ogień… jednak nie możesz wykluczyć sytuacji, w której to trybut zainicjuje pożogę. - kąciki ust Joffery’ego podskoczyły nieznacznie do góry… choć nie był to grymas rozbawienia. Dobrze wiedział, czego obawiał się Jason… cholernie dobrze wiedział - minęło ponad dwadzieścia lat, a Gene wciąż czuł swąd spalenizny, jaki unosił się nad areną Pięćdziesiątych Trzecich Głodowych Igrzysk na długo po wygaśnięciu ognia. Spalił żywcem jedenaście osób. Wystarczająco wiele, by odczuwać pewne obiekcje przed płomieniami. - … jeśli pożar będzie szybko się rozprzestrzeniał a Ty znajdziesz się nie dalej niż milę od jego źródła, chaotyczna ucieczka nie pomoże. Musisz poznać charakter areny na tyle dobrze, by wiedzieć, gdzie znajduje się najbliższe źródło wody… i liczyć się z tym, że zastaniesz tam przeciwników szukających schronienia w zbiorniku. Walka zabierze stanowczo zbyt wiele czasu, będziesz więc zmuszony do dalszej wędrówki - i nie próbuj nawet wdawać się w dyskusje, przekonywać trybutów silnymi argumentami, grozić, prosić… błagać. Jeśli będą uzbrojeni, nie zdążysz się nawet przedstawić. - Gene odkaszlnął cicho, spoglądając na drugiego trenera przy stanowisku. Nie zamierzał odbierać mu całej zabawy, jak niektórzy lubią określać treningi trybutów - poza tym Joffery wierzył, że Jenkins znacznie klarowniej przedstawi Jasonowi możliwości uzyskania wody pitnej… a przynajmniej zrobi to mniej ironicznie od Gene’a. Bo fakt, że mocz również jest zdatny do picia, był pierwszą opcją, jaką Joff chciał zasugerować. |
| | |
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Sob Sie 23, 2014 9:47 pm | |
| Jason słuchał, słuchał i słuchał… I starał się zapamiętać słowa obu trenerów, którzy po prostu zasypali go lawiną słów. Nie miał nic przeciwko, w końcu to była ich praca, a to stanowisko wydawało mu się być najciekawsze. Dlatego też wysłuchał ich słów, zapisał je w pamięci… Po czym zerknął na konsolę i podszedł do niej. Odwrócił się i spojrzał na trenerów, nieco skonsternowany. - Dziękuję. – Powiedział cicho, wracając do mężczyzn; jak zwykle, szurał butami. – Dziękuję panom za pomoc, naprawdę. – uścisnął dłonie obu, skinął głową na poczekanie, i odszedł do innego stanowiska.
Stanowisko roślin jadalnych
|
| | | Wiek : 43 lata Zawód : Nauczyciel matematyki w szkole średniej Przy sobie : fałszywe dokumenty (personalia: Ryan Jenkins), gitara, wykonanie niepodsłuchiwanej rozmowy telefonicznej
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Nie Sie 24, 2014 3:14 pm | |
| Joffery Gene. Imię nareszcie rozjaśniło zakamarki pamięci. Gene wydawał się znajomy, ponieważ zwyciężył w któryś tam z rzędu Igrzyskach. Siedemdziesiątych trzecich? Nie, siedemdziesiątych czwartych. Ulysses był wówczas szalenie zajęty konspiracją i nie za specjalnie przejmował zmaganiami na arenie. Czysty przypadek sprawił, że końcówka, finał rozegrały się w tym samym czasie, gdy przebywał w pobliżu telebimu. Joffery zwyciężył w nietypowym stylu. Jakkolwiek osobliwe się wydawało, niezaprzeczalnie świadczyło o wytrwałości i inteligencji triumfatora. W Trzynastce wymieniano jego nazwisko. Ktoś tam opowiadał, że młody zwycięzca będzie użytecznym sojusznikiem rebeliantów. Podniesie morale wśród żołnierzy i pozwoli zyskać garść cennych informacji. Przewidywania tejże osoby okazały się słuszne, bowiem dzisiaj Joffery Gene przynależał do rządowej świty. No, a przynajmniej telewizyjne kamery wychwytywały go w towarzystwie notabli. Całkiem nieźle. Z Dystryktu prosto na społeczny szczyt. Rządowiec. Ulysses wziął głębszy oddech. Jeśli poniosą go nerwy, ulegnie paranoicznym myślom, wzbudzi podejrzenia. Nic nie rób. Zachowuj normalnie. Kolejny oddech. Tym razem płytszy i bardziej kontrolowany. Pozory często mylą. W zakątkach miasta, tam gdzie nie docierał słuch wszechmocnej władzy, o jego nowym znajomym opowiadano różne historie. Niemniej, tu i teraz sprawiał wrażenie rozsądnego człowieka. Naprawdę dobrowolnie wspierał Prezydenta w organizowaniu Igrzysk? Wyciąganie wniosków odłożył na później. Dzisiaj czekały go ważniejsze zajęcia. Wypowiedź trybuta wywołała lekką konsternację. Szybko się z niej otrząsnął ale samo to, że chłopakowi w udało się wzbudzić u niego zakłopotanie, było warte odnotowania. Trafił im się dzieciak ze skłonnościami samobójczymi. Niskim poczuciem wartości. Jednostka okazująca bierny opór wobec rządowych planów. To bez znaczenia. Nieważne czy Jason był samobójcą czy biednym dzieciakiem czy buntownikiem. Wszelkie wątpliwości i ideologie znikały przy potrzebie przetrwania. W ekstremalnych warunkach nawet zagorzali pacyfiści łamali swoje zasady i chwytali za broń. Ludzkie instynkty, zwłaszcza te pierwotne,uwolnione były nie do pohamowania. Arena takie instynkty w ludziach wyzwalała. Nie tylko w trybutach, lecz i tych, którzy Igrzyska oglądali. - To ładnie, że przekładasz cudze życie nad swoje własne. Nie musisz mi wierzyć, jednakże takie podejście czyni z ciebie kogoś specjalnego. Twoi rywale raczej nie wykażą się podobna postawą. Będą zabijać bez namysłu i żalu. Uważasz, że ktoś, kto zabija bez namysłu i żalu zasługuje na życie o wiele bardziej niż ty? - uderzył z zupełnie innej strony niż przedmówca. Odwracanie czyjś zasad przeciw niemu samemu było draństwem. Ale nie czuł z tego powodu wyrzutów sumienia. Robił to, co musiał robić. Niech ten biedny dzieciak żyje tak długo, jak zdoła. Nie dla przedłużenia zabawy publice. Dla własnej korzyści. Co cię nie zabije to cię wzmocni. - W porządku. Skupmy się na wodzie. Istnieją szanse, ze na arenie znajdzie się stałe jej źródło. Im dłużej będziesz przebywał w jego pobliżu, tym większe ryzyko wpadnięcia w pułapkę albo starcia z grupą trybutów. Nie jesteś jedynym, któremu będzie zależało na wodzie. Obserwuj niebo. Zachmurzenia dają szanse na opady. Gdybyś posiadał jakieś naczynie, wystarczyłoby zostawić je gdzieś na deszczu. Ewentualnie, rozłóż coś nieprzemakalnego - płaszcz przeciwdeszczowy, z którego potem zbierzesz wodę. Od biedy, nadawałaby się i koszula; wodę da się z niej wykręcić. O ile los będzie łaskawy, trafisz na arenę na której rośnie wiele roślin. Rosa, jaka zbiera się na nich rano, bądź wieczorem nadaje się do picia, jak zwykła woda ze strumienia. Zyskasz jej niewiele, ale lepsza ta odrobina wody niż jej brak, nieprawdaż? Oh, upewnij się jeszcze czy to z czego ściągasz rosę nie jest trujące. Byłoby fatalnie, jakbyś się przypadkiem zatruł. Prawdopodobnie ziemia gęsto porośnięta roślinami zawiera pod powierzchnią wodę. Zawsze możesz spróbować ją rozkopać. Przy odrobinie szczęścia natrafisz na wodę gruntową. Gdyby na arenie znalazł się śnieg, nie próbuj go zjadać. Wielu przekonało się, że jedzenie śniegu to nie jest najlepszym pomysłem pod słońcem. Bądź mądrzejszy, zbierz go trochę i pozwól mu się najpierw roztopić - uśmiechnął się krzywo -W ostateczności pozostaje picie moczu. Wydaje się obrzydliwe dopóty, dopóki nie zacznie się usychać z pragnienia. Podobnie wygląda to ze zwierzętami. Jeśli uda ci się coś upolować, wypij też krew. Staraj się nie wymiotować. Nie dość, że ją zmarnujesz, to po torsjach jeszcze bardziej zachce ci się pić. Po udzieleniu lekcji, pożegnał się w krótkich, oszczędnych słowach z Jasonem. Przez mocny uścisk dłoni, bezgłośnie przesłał życzenia powodzenia.
/wiem, że późno, internet włączał się i wyłączał kiedy chciał. Nie dało się z nim dojść do tołku. / |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Pon Sie 25, 2014 7:39 pm | |
| KONIEC PIERWSZEGO DNIA TRENINGÓWTen dzień z pewnością był pełen wrażeń, trybuci byli świadkami nietypowej bójki, można więc powiedzieć, że zabawa była przednia! Mistrz Gry jest dumny ze swoich podopiecznych i życzy im miłego wypoczęcia, bo już od jutra rozpoczną się kolejne treningi - miejmy nadzieję, że równie fascynujące!
Trybuci mogą pisać w tematach już od jutra, przypominamy o tym, że aby uzyskać punkt, trzeba przeprowadzić interakcję z Mistrzem Gry, Trenerem lub trybutem, napisać w lokacji minimum dwa spójne i sensowne posty. |
| | | Wiek : prawie 18 Zawód : próbuję żyć Przy sobie : dwa widelce, średniej wielkosci nóż, jabłko, kiść winogrona, plecak, scyzoryk, paczka z jedzeniem, kompas, antybiotyk Obrażenia : o dziwo, brak
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Czw Sie 28, 2014 2:45 am | |
| Drugi dzień nie wydawał się być aż tak okropnie dziwnym, nowym przedsięwzięciem jak pierwszy. Może ze względu na to, że posiadanie ciepłej wody lub w ogóle jakiejkolwiek wody pod własnym wyznaczeniem jej ilości, jedzenia, które nie było nadpsute, całkowicie niedoprawione, a także łóżka składającego się z materaca, czystej pościeli i poduszki , stało się po tych wszystkich miesiącach włóczęgi jakby… zwyczajne? Dawne czasy wróciły jak za jednym pstryknięciem placów. Yv zdawał sobie doskonale sprawę, że przyzwyczajenia nabyte podczas życia bez własnego miejsca na ziemie mogły okazać się niezwykle przydatne, jednak wiedział również, że pięć dni we względnym dobrobycie dałoby zapomnieć o wszystkich drastycznych widokach z getta, uczucia wiecznego głodu, zimna, czy powolnego umierania kawałek po kawałku. Czymś zupełnie innym niż to w aktach ojca… uczucia prawdziwego, sprowadzonego na znaczną część społeczeństwa. Komiczny wydawał się być fakt, że rozważał nawet utracenie tej części pamięci. Ośmielił się fantazjować o tym, że kiedykolwiek mógłby zapomnieć o takiej szkole życia. Ot, przypominał sobie tylko tymi wszechobecnymi, modernistycznymi przedmiotami, niewysłowionymi kolorami na moment przypomnieć skórzany fotel w biurze ojca, ciepło bijące od wszystkich ścian w domu, kiedy na zewnątrz spadał pierwszy śnieg. Takie małe, głupie, osobiste wodzenie się za nos, że być może jeszcze cokolwiek wróciłoby do starej normy. Niesamowicie cieszyło go tylko zaspokojone zapotrzebowanie na nikotynę. Jego osobista Pani Diler wydawała się idealnie odnajdywać w najnowszej roli. Jeśli nie wymieniali się znaczącymi uśmiechami na korytarzu, niebezpiecznie blisko zbliżając swoje dłonie, to paczka papierosów zawsze leżała pod poduszką w jego sypialni. Takie dojścia bardzo ułatwiały wszystkim życie... Właściwie to tylko jemu, bo w rzeczywistości nie wiedział, ile osób było zadowolone z jej usług przemytnika. W przeciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin po zakończeniu cyrkowej parady, to właśnie palenie było najlepszym zajęciem. Inaugurowanie całego procesu odpalanie, zaciągniecie się, pierwszy buch. Choć nie, jeszcze podobało mu się, a bardziej zainspirowało go całkiem dobrze odegrane, trzyosobowe przedstawienie wraz z nieistotną, gościnną rolą poboczną ciemnowłosej trybutki, podczas którego główny charakter poświęcił własne ciało dla sztuki. Właśnie o takim zaangażowaniu winno było mówić w szkołach filmowo-teatralnych. Nieważny byłeś ty, najważniejsze były doznania artystyczne. Krew także, ale to dopiero po wyjęciu noża. Od samego rana chodziły słuchy, że ta cała szalona trenerka straciła śledzionę dla sprzątającego dozorcy. Czyżby to był jakiś nowy rodzaj oddania? Niegdyś z miłości kobiety traciły głowę, w Kapitolu najwidoczniej traciły śledziony. Szalona pasja w zawarowanym świecie.Stał aktualnie na hali, obserwując kolejne, misterne próby okazywania tego, kto górował nad kim, w czym oraz pobieranie nauki w misternym wołaniu - „tojawygram!”. Jedno ze stanowisk zdawało się świecić pustką już od wczoraj. Yv przyglądał mu się przez ramię, pomiędzy spacerowaniem, jednak, to co wcześniej obiecał sobie na ostatni dzień dziwnie odpłynęło w niebyt. Postanowił pobawić się z kimś dla rozluźnienia. Dwóch panów około czterdziestki wypadało jako idealne towarzystwo do takiego zwykłego rozluźnienia się… w najprostszym, od dawna ulubionym sposobie, kiedy cieszył się z tego szczególnego rodzaju podziwu dla własnej osoby. - Yves Redditch - przedstawił się, ponieważ uprzejmym wydawało się być dawanie okazji do zapamiętania tych całkiem wybitnych. - Czy mieliby panowie ochotę zagrać ze mną w grę? Załóżmy, że ten z nas, który uzyska najlepszy wynik na tym diabelskim urządzeniu - kiwnął głową ku wygaszonej tablicy - będzie mógł zadać jedno pytanie każdemu z dwójki przegranych, na które każdy odpowie całkowicie zgodnie z prawdę. Nie znamy się, nie wyglądacie również na wiernych przyjaciół, więc nie mamy nic do stracenia - wykrzywił kąciki ust ku górze. Doskonale wiedział do czego służyła tablica, ponieważ niejedno wydawnictwo przygotowywało sobie intrygującą ofertę pomiędzy każdymi następnymi edycjami Igrzysk. Przewodniki po Ośrodku, ukazujące ile wysiłku wkładali w przygotowania wszyscy ci młodzi ludzie oraz wiele innych, podobnych do tego bzdur. Intrygowało go, kto i kogo mógł czegoś nauczyć w tamtym miejscu. Świdrował obu mężczyzn wzrokiem, próbując odpowiedzieć sobie na pytaniem, kim byli w rzeczywistości. Kto wiedział, czy nie trafił na jakieś bardzo biegłe umysły… podobne do niego samego. Może Coin postanowiła postawić na tym miejscu diabelsko utalentowanych ludzi, kto wiedział. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Pią Sie 29, 2014 4:23 pm | |
| Zanim Ulysses i Joffery zdołali odpowiedzieć na propozycję trybuta, przy stanowisku zjawił się trzeci trener o wyjątkowo ponurym, nawet nieco zgryźliwym wyrazie twarzy. Usłyszawszy Yvesa, spojrzał na niego z wyższością. Na obliczu trenera malował się cień pogardy. - Redditch - zaczął, mierząc trybuta wzrokiem - w takie gierki możesz się bawić ze swoimi kolegami. I to po Igrzyskach, o ile je wygrasz. Mężczyzna wykrzywił lekko kąciki ust ku górze. - Ponadto wygląda na to, że wiesz już, jak posługiwać się tablicą. Jestem zatem pewien, że bardzo chętnie zaprezentujesz nam swoje zdolności, prawda? - zapytał, nie oczekując odpowiedzi. Szybkim krokiem podszedł do tablicy i uruchomił ją, naciskając kilka guzików. Ekran rozświetlił się, ukazując rzędy wymieszanych symboli. - Zapraszam. Trener cofnął się, robiąc Yvesowi miejsce. |
| | | Wiek : prawie 18 Zawód : próbuję żyć Przy sobie : dwa widelce, średniej wielkosci nóż, jabłko, kiść winogrona, plecak, scyzoryk, paczka z jedzeniem, kompas, antybiotyk Obrażenia : o dziwo, brak
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Sob Sie 30, 2014 2:32 am | |
| Niesamowite jak łatwo ktoś swoim nietaktownym zachowaniem mógł zrujnować misterny plan, który zrodził się tak idealny w czyjeś głowie, że nie potrzebował żadnych udoskonaleń. Współzawodnictw z osobą na podobnym lub, o zgrozo, takim samym poziomie intelektualnym wypadała jako niesamowite możliwe doświadczenie. Być może, a właściwie miał całkiem sporą pewność, że udałoby mu się wywalczyć możliwość zadania tych pytań i wdania się w krótką, owocną przedpołudniową pogawędkę. Acz wszystko musiało prysnąć jak mała, formowana przez wiatr bańka mydlana. Po prostu zadziwiali go wiecznie niezadowoleni ludzie, potrafiący uprzykrzać życie i sprawiać, iż dobra zabawa już po dostrzeżeniu wyrazu twarzy lub została tylko ulotną, wyrafinowaną fantazją. Witamy w szalonej ruletce zwanej życiem. Nigdy nie wiesz, co może się przytrafić. Zapraszamy do obstawiania kolejnych liczb. Wygrane są marne, jednak warto grać dla tego niesamowitego dreszczyku niezapominanych emocji?Prawie parsknął śmiechem pod nosem. Pohamowała go wyłącznie nieodzowna potrzeba zrobienia dobrej miny go złej gry. Zagranie kogoś ułożonego, poważnego, stojącego w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie… Doskonale wiedział, że nawet jeśli tak nie było, nie musiał tego pokazywać. Nikt nie ujawniał w żadnym, nawet najmniejszym stopniu, że stał w nieodpowiednim miejscu o jeszcze bardziej nieodpowiednim czasie. Właściwie nie nikt z nich nie stał we właściwym położeniu. Yv, razem z pozostałymi, stał w Igrzyskach po uszy. A to nie znajdowało się po żadnej ze stron. Wypowiedzenie jakiegoś ironicznego ups byłoby bardziej sugestywne niż chichot. - Przepraszam, ale czy masz jakąś trudność z dostrzeżeniem, że rozmawiają tutaj poważni ludzie? - zaakcentował dwa ostatnie słowa, mimowolnie rzucając mu spojrzenie wypełnione zimną obojętnością z nutą lekkiego… politowania przyprawionego wzgardzeniem? Tak, w odróżnieniu do trenerów około czterdziestki on nie wywoływał w nim żadnych pozytywnych uczuć. Słowa wypowiadane przez zaschnięte usta oraz twarz o wyrazie zawodowego zgorzknialca wybitnie nie przypadły mu do gustu. Gdyby nie prześmiewczy uśmiech, nużące słowa puściłby zapewne koło uszu. Próbę wystawienia go nigdy ucieleśnione pośmiewisko także. Niestety albo stety, nie zrobił tego. Słowa Tego Trzeciego, który omieszkał się przedstawić, wtrącając się do dopiero (nie)rozpoczętej konwersacji, podziałały na niego niczym szkarłatna płachta ukazywana bykowi. Czuł się prawie tak jakby ktoś rzucił mu rękawicę nie pod nogi, a prosto w twarz, usiłując wymierzyć silny cios w lewy policzek. Spokojnym krokiem ruszył w stronę pulpitu, doskonale zdając sobie sprawę, że podjęcie wyzwania w myślach nie równało się temu samemu, co dosłowne wejście w jednoosobową grę. Cieszyło go, że chociaż jedną z nabytych w tej hali umiejętności mógł wykorzystać praktycznie… W prawdzie nie na Igrzyskach, ale żeby utrzeć komuś nosa, co wypadało niesamowicie blisko opcji przeżycia podczas tej szalonej gonitwy/ucieczki, w zależności od przypadku, na arenie. Zamknął oczy, wciągając przez nozdrza tlen, który z zaskakującą prędkością znalazł się na samym dnie płuc. Dźwięki otoczenia zaczęły się oddalać, stawać się jakby schowanym zza grubą ścianą z materiału prawie nieprzepuszczającego dźwięku. Symbole roślin jadalnych oraz tych leżących w zupełniej przeciwnej grupie tylko przez pierwsze kilkanaście sekund wydawały się nie tworzyć żadnego sensownego obrazu. Kiedy ten okres przeminął, wszystkie kształty znajdujące się na białym pulpicie tuż pod jego sprawnymi placami, krzyczały, gdzie znajdowała się druga, identyczna połówka. - Radzę zapamiętać moje nazwisko - wypowiedział i odwrócił się na pięcie, nie zwracając uwagi ani na Trzeciego Trenera, ani na sympatycznych panów koło czterdziestki. Naprawdę lubił gry logiczne testujące spostrzegawczość, refleks. Czuł się w takich środowiskach jak w nieistniejącym domu. Uciekam z żalem, że nie udało mi się złapać Gene i pana Harvin alias Jenkinsa. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Sob Sie 30, 2014 3:10 am | |
| KONIEC DRUGIEGO DNIA TRENINGÓWDrugi dzień upłynął bez żadnych, nawet najmniejszych niespodzianek. Trybuci grzecznie pilnowali swoich miejsc treningowych i poznawali lepiej swoje mocne oraz słabe strony. Mistrz Gry nie jest dumny ze swoim dzieci tak samo jak pierwszego dnia, ponieważ aktywność nieco spadła. Mimo to wierzy, że odnajdą w sobie większe pokłady weny, zaskakując go wybitnie czynną grą. Od dziś rozpoczyna się ostatni dzień szkolenia. Czy będzie owocny? To już zależy od Was samych!
Trybuci mogą pisać w czasoprzestrzeni trzeciego dnia szkolenia od tego momentu. Zasady pozostają niezmienne - aby uzyskać punkt, trzeba przeprowadzić interakcję z Mistrzem Gry, trenerem lub trybutem, co jest jednoznaczne z napisaniem w lokacji minimum dwóch spójnych i sensownych postów.
Punktacja dnia drugiego pojawi się w godzinach popołudniowych. |
| | | Wiek : 19 lat Przy sobie : Znaki szczególne : krótsze włosy (tak do ramion), ciemnobrązowe soczewki kontaktowe
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Nie Sie 31, 2014 12:29 am | |
| |no apartament raczej W ostatni dzień treningu Mayę boleśnie uderzył fakt, że czas leci coraz szybciej. Kończy się, z każdą kolejną sekundą. Miała wrażenie, że potrafi dostrzec, jak życie przecieka przez jej palce, wymyka się z rąk i ucieka daleko, nie chcąc być złapanym. Albo raczej zatrzymanym, bo chyba tak należałoby to określić. Choć nie wiadomo jak bardzo obiecywałaby sobie, że nie zmarnuje tych kilku dni na myślenie o śmierci, wizualizacji siebie w dość niecodziennych, czasem brutalnych sytuacjach, jej myśli i tak do tego wracały. Pamiętała jeszcze obraz, który zobaczyła podczas szkolenia z pierwszej pomocy i wciąż miała dziwny odruch chwytania się za gardło mimo iż dobrze wiedziała, że do niczego jeszcze nie doszło. Była chyba za bardzo pogrążona w strachu, który z każdym kolejnym dniem stawał się coraz większy i opanowywał ją coraz bardziej. Mogła zaprzeczać, uśmiechać się i udawać, że zupełnie nic jej nie obchodzi, jednak głęboko w środku paniczne przerażenie opanowywało jej ciało i umysł. Pozbawiało tchu i sprawiało, że noc w noc nie mogła zasnąć. Nigdy nie czuła się w ten sposób, podobnie jak w przypadku Tylera nie wiedziała, co powinna zrobić, aby opanować te emocje. Niestety jednak, w tym wypadku było to o wiele potężniejsze. Faktem było także, że uczucia do Dawsona nie musiała powstrzymywać ani tłumić, a ono nie sprawiało, że zaczynała się poddawać. Wręcz przeciwnie, dodawało jej skrzydeł i motywacji. Po drugiej stronie stał jednak strach, który spychał ją w wielką otchłań, zatapiał i teatralnym, wprawnym ruchem podrzynał gardło, uśmiechając się widząc jej bladą twarz, rozszerzone źrenice i zamarłe na ustach przerażenie. Wstając rano nie mogła uwierzyć, że to ostatni dzień jej treningu. Czuła się beznadziejnie, ubierając swój strój i wychodząc z apartamentu. Wchodząc na salę przeleciała wzrokiem po sylwetkach trybutów, twarzach instruktorów i stanowiskach. Na którym jeszcze nie była? Co jeszcze powinna wiedzieć? Miała wrażenie, że nie nauczyła się kompletnie niczego, że cała wiedza z dwóch poprzednich dni uleciała z jej głowy tak szybko, jak szybko ona sama dowiedziała się o nowym przeznaczeniu. Albo nie, nie przeznaczeniu, a przekleństwie, bo tym właśnie był udział w Igrzyskach. Mimo wszystko nie zamierzała rezygnować i poddawać się, ponieważ obiecała komuś, że wróci i że wygra. Ale czy nie każdy z trybutów komuś to obiecał? Nawet jeśli nie wypowiedzieli tego na głos, mieli do kogo wrócić i mieli kogoś, kto za nimi zatęskni, opłacze ich śmierć. Czy Tyler opłakiwałby jej śmierć? Czy raczej uparcie szukał sposobu, aby ją pomścić? Nie wiedziała i prawdopodobnie nigdy się tego. Czy wygra czy nie, nie będzie jej pisane poznać odpowiedzi na to pytanie, chyba że odważyłaby się zapytać. A odważała się robić i mówić różne rzeczy. Podeszła do jednego ze stanowisk, patrząc po trenerach i zastanawiając się, czemu wybrała właśnie je. Ćwiczenia logiczne? Nie miała pojęcia, o co mogłaby spytać i czego chciałaby się dowiedzieć. Jak w ciągu kilku minut mogła wyrobić w sobie logiczne myślenie zakładające, że wcześniej była do pozbawiona? - Dzień dobry - zaczęła, patrząc lekko przymulonym wzrokiem na instruktora - Mógłby mi pan powiedzieć, czego ciekawego mogę się tutaj dowiedzieć? - zapytała nie mając lepszego pomysłu. Skoro nie wiedziała jakie powinna znać konkrety, wolała zacząć od ogólników - Co z wiedzy, którą może mi pan przekazać, przyda mi się na Arenie? - dodała aby okazać większe zainteresowanie, gdyż wyraz jej twarzy mógł tego nie zdradzać. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Nie Sie 31, 2014 12:39 pm | |
| Skinąwszy na powitanie głową, trener spojrzał nieco krzywę na Mayę. Widać było, że nie spodobał mu się wyraz jej twarzy. - Tutaj powinnaś nauczyć się, jak wykorzystywać logikę w sytuacjach zagrożenia - powiedział, po czym uśmiechnął się niezbyt przyjemnie na widok nieobecnego wzroku dziewczyny. - Ważne jest także poćwiczenie pamięci i koncentracji. Na arenie w każdej chwili może zawładnąć Tobą panika, a wszystko, czego nauczyłaś się podczas szkolenia, po prostu wyleci Ci z głowy. Mężczyzna przerwał, po czym podszedł do przytwierdzonej do ściany tablicy i włączył ją za pomocą kilku guzików. Ekran natychmiast ukazał rzędy symboli. - Zacznijmy może od tego - powiedział trener. - Twoim zadaniem jest jak najszybsze znalezienie par tych samych roślin. Zaznaczasz je za pomocą przycisków na pulpicie. Odpowiadają one numerom rzędów i symboli. |
| | | Wiek : 19 lat Przy sobie : Znaki szczególne : krótsze włosy (tak do ramion), ciemnobrązowe soczewki kontaktowe
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Nie Sie 31, 2014 8:16 pm | |
| Brunetka musiała jak najszybciej odzyskać zdolność trzeźwego myślenia. Musiała to zrobić, ponieważ w innym wypadku przebywanie na tym stanowisku nie miałoby najmniejszego sensu. Ciężko jednak było utrzymać jasność umysłu, gdy wszystko dookoła tak skutecznie odciągało jej uwagę. Słysząc jednak słowa instruktora skupiła wzrok na jego twarzy, starając się zrozumieć co mówi. Było to jednak niezwykle trudne. Wszystko było ciche i zniekształcone, najgłośniej przebijały się właśnie jej myśli, nie pozwalając wrócić do rzeczywistości. Cholera, Maya, ogarnij się! Musiała karcić samą siebie za ten brak uwagi. I gdyby jeszcze to wszystko tyczyło się Tylera, mogłaby zrozumieć swoje zachowanie. Jednak ona myślała o śmierci. Wizualizowała każdą z możliwych przyczyn i okoliczności. Zaczynała to odczuwać. Poszła w ślad za trenerem, stając przy wielkim ekranie i zastanawiając się, co powinna zrobić. Patrzyła raz na mężczyznę, raz na ścianę przed nią. Znowu jego słowa dotarły z opóźnieniem, ona znowu powoli przeniosła na niego swój wzrok, wykrzywiając wargi w przepraszającym uśmiechu. Na pewno widział, że coś jest z nią nie tak. Była mu jednak wdzięczna, że nie zwrócił jej uwagi. Jeszcze. - Dobrze - powiedziała powoli, powtarzając w myślach słowa instruktora. Pary roślin. Przyciski. Logika. Myślenie. Szybkość. Czy była na tyle spostrzegawcza, aby poszło jej dobrze w tym zadaniu. Owszem, jako kelnerka miała wyrobioną jakąś tam zwinność, zmysł równowagi i pewną zdolność dostrzegania różnych rzeczy ponad głowami tłumu, jednak to chyba nie klasyfikowało się do zalet potrzebnych w ćwiczeniu. Uniosła dłonie nad pulpit, wodząc wzrokiem po klawiszach i wiszącej na ścianie tablicy. Odetchnęła głęboko i wcisnęła odpowiednie przyciski, jednocześnie eliminując jedną parę, a później następną i następną. Początkowo szło jej to dość wolno. Czuła się beznadziejna, kiedy jej wzrok plątał się i gubił w masie symboli, które na pierwszy rzut oka wydawały się takie same. Zajmowało jej dobre kilkanaście sekund aby przyzwyczaić się i zacząć rozróżniać poszczególne znaki. Jadnak im dłużej ćwiczyła tym lepiej jej szło. Chyba trochę się rozbudziła, skupiła tylko i wyłącznie na zadaniu. Było wciągające, nie mogła zaprzeczyć, ale cieszyła się z tego. Było jej o wiele łatwiej, gdy zajęła czymś swój umysł na tyle mocno, aby odrzucić wszystkie pozostałe myśli. Czasem naprawdę dobrą rzeczą było wyłączyć wszystko, samą siebie. Przez jakiś czas klikała w przyciski i choć nie była w tym mistrzem, nie szło jej chyba najgorzej, biorąc pod uwagę iż z czasem udało jej się rozkręcić. Gdy skończyła, zwróciła się twarzą do trenera, uśmiechając się trochę wyraźniej. Jej twarz nabrała kolorów, wzrok nie był już tak mglisty i nieobecny jak wcześniej, a ona sama starała się jak najdłużej utrzymać to uczucie. Nic nie myśleć, nie roztrząsać, nie zastanawiać się. - I jak? - zapytała, chcąc dowiedzieć się, czy jeszcze nad czymś powinna popracować - Wiem, że nie było to mistrzostwo, ale robiłam co w mojej mocy - dodała, delikatnie wykrzywiając wargi w górę - Nad czym jeszcze powinnam popracować, aby poprawić koncentrację? Ostatnimi czasy mam z tym mały problem...- co zresztą widać. Nie chciała zakładać, że na arenie straci nad sobą panowanie, jednak nie miała żadnego doświadczenia. Niemożliwym było powiedzenie, że wszystko pójdzie dobrze, skoro nigdy nie znalazła się w tak... ekstremalnej sytuacji. Najśmieszniejsze było to, iż miała świadomość tego, że coś może pójść nie tak. Ale czy to w jakikolwiek sposób mogło jej pomóc? |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Nie Sie 31, 2014 8:52 pm | |
| Podczas gdy Maya wykonywała ćwiczenie, mężczyzna przyglądał jej się uważnie, marszcząc brwi. Gdy dziewczyna zaczęła lepiej radzić sobie z odnajdywaniem par, czoło trenera nieco się wygładziło. - Nie było źle - opowiedział, kiwając głową. - Plusem jest to, że coraz szybciej udawało Ci się łączyć symbole w pary, ale powinnaś robić to jeszcze szybciej i bez wahania. Do tego natomiast potrzebna jest pamięć i przede wszystkim koncentracja. Odpowiadając więc na Twoje pytanie, istnieje sporo ćwiczeń, dzięki którym mogłabyś ją poprawić. Kluczem jest jednak to, by wykonywać je systematycznie, ale i często, a czas niestety już się kończy. Myślę jednak, że mogę opowiedzieć Ci o kilku prostych ćwiczeniach, które chociaż w niewielkim stopniu powinny poprawić koncentrację w ciągu tych ostatnich dni. Mężczyzna przerwał, by wyciągnąć z kieszeni niewielki notes. Zerknął do niego na chwilę, po czym szybko schował. - Możesz liczyć w myślach do tyłu od 100 do 1 lub podobnie - też od 100 do 1, ale co trzy liczby. A jeśli lubisz czytać, to z pewnością polubisz również ćwiczenie, w którym bierzesz książkę i liczysz słowa w dowolnym akapicie. Gdy zauważasz, że dobrze Ci to idzie, zaczynasz liczyć słowa na całej stronie. Pamiętaj tylko, aby nie wodzić po nich palcem i liczyć w myślach, nie na głos. Takie ćwiczenia możesz wykonywać na przykład przed snem lub w innej wolnej chwili. |
| | | Wiek : 19 lat Przy sobie : Znaki szczególne : krótsze włosy (tak do ramion), ciemnobrązowe soczewki kontaktowe
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Pon Wrz 01, 2014 6:34 pm | |
| Chyba rzeczywiście potrzebowała trochę rozruszać samą siebie, ponieważ z każdą kolejną chwilą czuła się coraz lepiej. Świadomość zbliżającego się wyjścia na arenę wciąż kołatała gdzieś głęboko w jej umyśle, jednak postanowiła odłożyć ją na moment, w którym będzie mogła sobie pozwolić na chwilę rozproszenia. Wysłuchała uważnie słów mężczyzny, obserwując go bacznym wzrokiem. Mówił naprawdę ciekawe rzeczy, ale co z tego, skoro czas kończył jej się nieubłaganie? Owszem, mogła liczyć, może nawet znalazłaby jakąś książkę i chwilę czasu, aby nad nią posiedzieć, ale przecież nie mogłoby to zastąpić wielu godzin poświęconych trenowaniu własnego umysłu. Mimo to słuchała do końca, starając zapamiętać jak najwięcej. Będzie ćwiczyć, nawet jeśli miało jej to przynieść niewielkie efekty. Myśląc o swoim wolnym czasie zaczęła zastanawiać się, czy znajdzie chwilę na jeszcze jedno spotkanie z Tylerem. Tęskniła za nim, a to uczucie wzmocnione było przez świadomość, iż jest tak blisko niej, krążąc po Ośrodku i prawdopodobnie zajmując się swoją pracą. Było to ciężkie i bolała ją myśl, że pomimo bycia tak niedaleko, nie mogą spotykać się codziennie. Właściwie dlaczego? Za kilka dni mogą prawdopodobnie nie będą mieli możliwości się spotkać. Nigdy. Czuła się jak umierająca i ostatnie swoje chwile na ziemi chciała spędzić z nim. To nie było tak, że Dawson był jedyną rzeczą, o której myślała w tych krótkich przejawach świadomości, kiedy jej umysł nie był zajęty Igrzyskami. Był jednak najprzyjemniejszą z nich wszystkich. Za każdym razem, gdy oczami wyobraźni widziała jego twarz, na ustach pojawiał się uśmiech, a całe jej ciało oblewała fala przyjemnego ciepła. Nigdy nie pomyślałaby, że i ją to dopadnie. Gdyby wcześniej spotkała się z samą sobą przybyłą z przyszłości, zapewne wyśmiałaby ją w twarz. Jej przypadek jest jednym z tych, które potwierdzają, iż ludzkie uczucia są nieprzewidywalne. Znowu za bardzo odleciała myślami, za mało skupiając się na słowach trenera. Chociaż coś tam do niej docierało, nie mogła odpędzić od siebie wspomnienia ciepłych i miękkich ust chłopaka. Było to przyjemne, odprężające, ale za bardzo odciągało jej uwagę od rzeczy najważniejszej – przetrwania. Mogła wmawiać sobie i wszystkim dookoła, że myśl o chłopaku ją motywuje, sprawia, że odczuwa siłę, która pomoże jej wygrać. Wciąż jednak było to rozpraszanie, a ona musiała się być skupiona. - Dobrze, postaram się ćwiczyć – odpowiedziała, zawracając swoje myśli i wprowadzając je na właściwy tor – Mogłabym spróbować jeszcze raz? – spytała i nie czekając na odpowiedź trenera podeszła z powrotem do pulpitu. Położyła dłonie na klawiszach, tak samo jak wcześniej i przestawiła swój umysł tylko i wyłącznie na to zadanie. Z trudem wyrzuciła z głowy twarz Tylera, odepchnęła wizję wszystkich możliwych sposobów na śmierć z ręki trybutów. Liczyło się tylko skupienie. Rozpoczęła ćwiczenie szybciej niż poprzednio i znowu stawała się coraz lepsza. Może gdyby miała więcej czasu zdołałaby wypracować to na tyle mocno, aby nie było w niej widać ani chwili zawahania. To jednak musiało jej wystarczyć, musiała wierzyć, że w jakiś sposób jej to pomoże. - Czy ma pan dla mnie jeszcze jakieś inne, cenne rady? – zapytała skończywszy ćwiczenie, zwracając się twarzą w stronę instruktora i uśmiechając uprzejmie. |
| | | Wiek : 18 Zawód : chodzący kłopot (?) Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Wto Wrz 02, 2014 10:40 am | |
| /ze stanowiska pierwszej pomocy; najbardziej dupny post ever, wiem. :c
Podczas treningów zaliczyła mimo wszystko całkiem sporo stanowisk, z czego była jak najbardziej zadowolona, choć przecież praktycznie nie było szans na to, by zaliczyć je wszystkie, jednocześnie cokolwiek przydatnego stamtąd wynosząc. Nie dosłownie, oczywiście, choć w jednym przypadku wyniosła atlas roślin, z czego była niesamowicie wręcz zadowolona. Tak czy inaczej, czas zdecydowanie jej się kończył i zostało go już na tyle niewiele, by zmuszona była do szybkiego działania. Na tyle prędkiego, że już nawet przemieszczała się przyspieszonym krokiem, rozglądając się przy tym za miejscem, w które mogła pójść jako ostatnie. A gdy je znalazła, bo inne zdecydowanie jej nie kręciło, energicznie do niego podeszła, rozglądając się przy tym za kimś, kto mógł się tym miejscem opiekować i kto udzieliłby jej kilku lekcji korzystania z tych wielkich planszy. Nie to, że tego nie ogarniała, jednak wolała nie brać się za to sama, przynajmniej chwilowo. Zauważając wreszcie osobę robiącą tutaj za instruktora, uśmiechnęła się nieznacznie, rzucając zwyczajowe powitanie, by następnie od razu przejść do rzeczy. Stanowczo nie miała czasu na bawienie się w aż nazbyt długie rozmowy o niczym, choć z pewnością chciałaby móc choć trochę się zrelaksować. - Czy mogłabym dowiedzieć się, co i jak? - Spytała, wskazując na planszę. Zauważając kątem oka Mayę, obdarowała ją krótkim uśmiechem i rzuconym od tak. - Hej. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Wto Wrz 02, 2014 8:06 pm | |
| Maya
Trener uśmiechał się nieznacznie i kiwał głową, podczas gdy Maya wykonywała ćwiczenie. Gdy odwróciła się w jego stronę, zaraz jednak przybrał bardziej oficjalny wyraz twarzy. - Nie wiem, czy odwiedziłaś już stanowisko roślin jadalnych, ale kilka z nich, które mogą Ci pomóc z pamięcią oraz koncentracją, powinno znaleźć się na arenie - odpowiedział po chwili. - Bakopa drobnolistna pomaga na przykład zmniejszyć stres i poprawić koncentrację. Wystarczy wrzucić kilka jej listków do wrzątku. Podobne właściwości posiada melisa, dzięki której masz jaśniejszy umysł, a nawet zwyczajna pietruszka. Myślę, że przy odrobinie szczęścia powinnaś znaleźć te rośliny na arenie. Podczas pobytu na niej pamiętaj również o tym, by zawsze dokładnie przemyśleć wszystko, co chcesz zrobić, rozważyć każde "za" i "przeciw". Im częściej będziesz to robiła, tym łatwiej będzie Ci przychodziło podejmowanie decyzji w chwilach, kiedy właściwie nie ma czasu na dłuższe zastanawianie się. I przede wszystkim nigdy nie pozwól, aby zawładnęła Tobą panika.
Delilah
Kiedy przy stanowisku pojawiła się Delilah, trener skinął jej krótko głową na powitanie. - Celem tej tablicy jest zwiększenie Twojej spostrzegawczości i refleksu - rzekł, po czym sprawnie nacisnął kilka guzików, uruchamiając urządzenie. - Znajdują się na niej wymieszane symbole roślin, wśród których musisz znaleźć pary. Służą do tego przyciski na pulpicie, oznaczają one numery rzędów i symboli. Trener zachęcił dziewczynę gestem dłoni, by podeszła bliżej. |
| | | Wiek : 18 Zawód : chodzący kłopot (?) Przy sobie : nóż ceramiczny, butelka z wodą Znaki szczególne : ciąża i bijąca-z-twarzy-cholernie-świetlistym-światłem pogarda do świata, z którą to dumnie obnosi się panna Morgan Obrażenia : blizna na lewej dłoni, drobne blizny poparzeniowe na ciele i... psychiczne? Hohoho.
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Wto Wrz 02, 2014 9:55 pm | |
| Musiała sobie szczerze przyznać, że zaczynała się już męczyć. Może i te jej wszystkie treningi nie należały do zbyt wyczerpujących fizycznie, lecz nie można było powiedzieć tego przy kwestii psychicznej. Ciągłe wspominanie tego, co mogło ich spotkać na Arenie, przygotowywanie się do jak najgorszych wersji wydarzeń, analizowanie wszelkich możliwych opcji wyjścia w jednym kawałku nawet z najgorszych kłopotów… To nie były rzeczy dla osób słabych psychicznie. Nawet sama Delilah, a ona przecież zdecydowanie nie była jakąś wątłą sarenką z przestrachem patrzącą na wszystko, zaczynała się chyba powoli łamać. Normalnie zapewne wystarczyłaby chwila odprężenia, może dłuższa rozmowa z rozumiejącą ją osobą i wszystko wróciłoby do względnej normy, jednak nie mogła liczyć na żadne z tych wyjść. Nie to, że nie miała z kim obgadać kilku rzeczy, ale… No dobrze, faktycznie nie miała teraz nikogo, komu potrafiłaby wyżalić się tak zupełnie, odpuszczając sobie swoją zwyczajową grę. Nawet w tej dawnej rzeczywistości, bowiem świat przed Dożynkami zdawał jej się czymś zupełnie innym od tego po nich, pozwalała sobie czasem na lekkie odpuszczenie, dając się poznać bardziej niż było to konieczne. Dopiero teraz zaczynała zdawać sobie sprawę z tego, jak głupim posunięciem to było. W momencie, w którym miała trafić na igrzyskowe szoł z osobami znającymi ją do stopnia, w jakim mogli jej zagrozić, wykorzystując zdobytą wiedzę przeciwko niej. Ani trochę nie wierzyła bowiem w to, że ktokolwiek z nich nie odwróci się nagle od niej. Już to robili, już widziała coraz wyraźniejszą przepaść między nią a osobami, z którymi łączyły ją kiedyś głębsze relacje. Dajmy na to… Bastian. Tak, zdecydowanie był tutaj jednym z wyraźniejszych przykładów. Mimowolnie złamała swoje zasady, przyznajmy szczerze – nie ma co udawać, obdarzając go dosyć głębokim uczuciem. Na tyle silnym, że nie posłała go do diabła za zrobienie jej dziecka, a nawet szukała z nim jakiegokolwiek kontaktu. Dokładnie – szukała. Przez pierwsze chwile, gdy tak beznadziejnie uwierzyła w to, że zależy mu na niej. To był błąd, pomyłka spowodowana tym, co wydarzyło się na peronie w czasie Dożynek, jednak mimo wszystko coś wewnątrz bolało ją jak nigdy, coś w niej zaczynało powoli się kruszyć, konało w męczarniach za każdym razem, gdy spotykała się z kolejnym odrzuceniem, jeszcze jednym zlaniem próśb. Zaś błagać w żadnym razie nie zamierzała. Miała w sobie jeszcze te resztki godności osobistej, które zakazywały jej tego oraz robienia z siebie kompletnej idiotki, ofiary. Prosiła raz, prosiła drugi, prosiła nawet trzeci, przy czym spotkała się tylko z pełnym obojętności parsknięciem, że porozmawiać mogą od biedy po treningach. Czy tego właśnie chciała, czy to na tym jej zależało, czy pragnęła suchej rozmowy, po której miała czuć się jeszcze gorzej? Odpowiedź na to pytanie była tylko jedna, szczera i zawierająca w sobie zwroty takie jak nigdy w życiu, pora sobie odpuścić, debilka stulecia i łaski bez. Może tak właśnie miało być lepiej? Kto wie… Tak czy siak, ona unikała jego, on olewał ją, zaś z Amandą kontaktu nie miała już praktycznie od pierwszego dnia treningów. Epicko jak nic! Zwłaszcza przy takim zupełnie samotnym przemieszczaniu się od stanowiska do stanowiska, skupianiu tylko i wyłącznie na tym, co jej mówiono oraz analizowaniu każdej, nawet najdrobniejszej rzeczy. Bardziej relaksująca rozrywka? Nie zarejestrowano w żadnym wypadku. A przecież nie samymi treningami żył człowiek. Na znak instruktora, podeszła bliżej, przyglądając się planszy i kiwając przy tym głową w lekkim zamyśleniu. Jednak już nie takim dotyczącym jej własnych relacji, a jak najbardziej związanym z tym, co znajdowało się na ekranie. Odwracając wreszcie wzrok z powrotem w kierunku instruktora, wyraźnie planując o coś zapytać nim jeszcze przejdzie do zajmowania się praktyką. I faktycznie, słowa już po chwili popłynęły z jej ust. - Tutaj mam na to zdecydowanie więcej czasu niż będę go mieć na Arenie, czy mogłabym więc dostać kilka najważniejszych wskazówek do tego, jak mogę najlepiej i jednocześnie jak najszybciej poradzić sobie w sytuacjach wyboru, w których nie mogę sobie pozwolić na zawahanie się? Do czego przykładać największą uwagę? I jak można poradzić sobie ze skupieniem, gdy nie ma do tego warunków?
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych Sro Wrz 03, 2014 2:42 am | |
| KONIEC TRZECIEGO DNIA TRENINGÓW
Trzeci dzień upłynął spokojnie i bez większych komplikacji, obyło się bez krwawych niespodzianek i poważnych zamachów na psychikę. Trybuci zachowywali się jak należało, w sposób kulturalny utrzymując odpowiednie kontakty z towarzyszami ich doli oraz trenerami, zdobywając wiedzę potrzebną im do przetrwania na Arenie. Mimo iż aktywność na treningach tego dnia była najmniejsza Mistrz Gry nadal pozostaje dumny ze swoich dzieci, mając świadomość, iż rozpoczynająca się szkoła mogła pochłonąć ich uwagę. Od dziś możecie się zatem cieszyć chwilą wolności, zbierając pokłady weny na rozpoczynające się niebawem pokazy indywidualne.
Od tego momentu do czasu rozpoczęcia pokazów możecie spokojnie prowadzić interakcje między sobą.
Punktacja dnia trzeciego pojawi się w godzinach popołudniowych. |
| | |
| Temat: Re: Stanowisko ćwiczeń logicznych | |
| |
| | | | Stanowisko ćwiczeń logicznych | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|