Jason urodził się w Kapitolu, w powszechnie szanowanej rodzinie, i jak każde dziecko o tym właśnie statusie materialnym, miał dosłownie wszystko od najmłodszych lat.  Musicie wiedzieć, że słowo wszystko, oznaczało dosłownie WSZYSTKO – egzotyczne zwierzątko, wielkie imprezy urodzinowe na sto osób, drogie wycieczki po arenach, udziały w konkursach piękności i różne inne rzeczy, które warunkowały byt dzieci we wspaniałym Kapitolu. Był jedynakiem, co zaowocowało kompletnym rozpuszczeniem, dzięki któremu z roku na rok uroczy brzdąc zamieniał się w małego, apodyktycznego tyrana. Bił inne dzieci, szarpał koleżanki za włosy, kopał nauczycielki. Z roku na rok, coraz gorszy, lubujący się w oglądaniu Igrzysk i typowaniu zwycięzców.
Aż nadeszła rebelia. Wtedy rodzice wykazali się najwspanialszym instynktem, jakim mogli – uciekli z Kapitolu, pozostawiając syna samego sobie w pięknej opuszczonej willi… Nawiasem mówiąc, wyjątkowo szybko zbombardowanej. Jason zrobił wtedy pierwszą rzecz, jaka przyszła mu na myśl – uciekł do domu znajomych, i tam koczował przez kilka dni. Gdy rebelianci zajęli miasto, chłopak wraz z innymi Kapitolińczykami trafił do KOLC-a, gdzie zmuszony jest żyć z dnia na dzień, a nie tak, jak dotychczas.