IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Zaułek - Page 2

 

 Zaułek

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
AutorWiadomość
the pariah
Charlie Smith
Charlie Smith
https://panem.forumpl.net/t2138-charlie-smith
https://panem.forumpl.net/t2140-charlie
https://panem.forumpl.net/t2139-charlie-smith
https://panem.forumpl.net/t2149-pokrecony-swiat-charliego
https://panem.forumpl.net/t2148-charlie
https://panem.forumpl.net/t2882-opuszczone-mieszkanie-charlie-smith
Wiek : 18
Zawód : drobny złodziejaszek
Przy sobie : aparat fotograficzny, zapalniczka, tygodniowy zapas kawy, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, wytrych
Znaki szczególne : nieodparty urok
Obrażenia : niezagojona rana postrzałowa prawego barku, obtarte wnętrze prawej dłoni

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptyNie Cze 29, 2014 8:46 pm

First topic message reminder :

...
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptyNie Sie 24, 2014 1:43 am

Ludzie czasami zbyt często zastanawiają się nad sensem ich życia. I wszystko wygląda cudowni e do czasu, gdy nie dochodzą do wniosku, że ich życie tak naprawdę jest pozbawione sensu. Dociera do nich, że wszystko co robią, jest jedynie nudnym, monotonnym snuciem się po tym świecie. Każdy dzień jest taki samy, idealny i równy, perfekcyjny aż do ostatniej jego minuty. Może się wydać dziwne, ale Hugh już jako dzieciak zastanawiał się nad tym tematem. Nigdy nie był rozrywkowym chłopcem, chociaż może wspomnienia zaczynają się już powoli zacierać, a on widzi wszystko takim, jakim chce widzieć. Albo inaczej, widzi to, co wydaje mu się być najbardziej prawdopodobnym. Tak czy owak on już w dzieciństwie zastanawiał się, czy został przeznaczony jakimś większym celom. Zamiast spędzać czas na zabawach z rówieśnikami, wolał przesiadywać w domu, uczyć się czy czytać albo po prostu myśleć i to chyba pozostało mu na dłużej. Nie żeby chciał być stworzony do czegoś specjalnego. Po prostu miał nadzieję, że jego życie nie będzie monotonne. I, jeśli spojrzeć na całokształt, nie było. Igrzyska brata, zwycięstwo i przeprowadzka. Później ciężki okres w Kapitolu i nieudany powrót do domu. Już wtedy wydawało mu się, że to wszystko skończy się inaczej, znacznie inaczej, niż sobie wyobrażał. No, w każdym bądź razie nie z żoną i gromadką dzieci u boku. No i potoczyło się, zbyt szybko i dramatycznie, niż by przypuszczał. Stracił wszystko i wszystkich, żył zupełnie inaczej, załamany i wściekły. Później rebelia, zamach, śmierć Victorii, depresja, terapia, nowa praca, Igrzyska. Aż proszę, wylądował w jakimś zaułku, chcąc nie chcąc wracając do tych wspomnień, które nie były niczym przyjemnym, odtwarzając w głowie jak film całe zdarzenie, patrząc w twarz mężczyźnie, który nawet nie potrafił dać mu odpowiedzi na jedno, proste pytanie. I nie liczyło się już, czy rzeczywiście chciał poznać prawdę. Chyba po prostu pytał dla zasady, podtrzymując jedno stanowisko i nie chcąc pokazać, że mężczyzna po części ma rację.
Nie odezwał się, nie skomentował jego wypowiedzi. Ani tej pierwszej, ani tej drugiej. Jedynie zaśmiał się, zbyt gorzko, aby można było to uznać za coś miłego i wciąż obserwował uważnie mężczyznę, jakby chciał wyczytać odpowiedź z jego twarzy. Niestety, było to tak samo bezskuteczne jak próba ciągłego pytania go o to, więc wciąż powoli okrążał go, będąc przygotowanym na cokolwiek. Podświadomie chyba pragnął, aby wreszcie coś się wydarzyło. Prowokował go, chciał, aby posunął się dalej niż tylko do słów, ponieważ rozmowa zaczynała go nudzić. Przeznaczenie. Czy właśnie to jest ta wyjątkowa część jego życia? To, co zostało mu zapisane w gwiazdach z chwilą, gdy wziął pierwszy oddech? Nie wiedział, ale to przecież oczywiste. Takich rzeczy nie można wiedzieć, we wszechświecie jest to wręcz niemożliwe, aby znać takie szczegóły. Mógł się jedynie domyślać, dumać i wspominać.
Podniósł na chwilę głowę, wpatrując się w świecące nad ich głowami gwiazdy. Usłyszał syk Mervina i nie mógł się nie uśmiechnąć. Udało się. Sprowokował go gadką o Igrzyskach. Ale czy nie świadczyło to o tym, iż Farlane czuł się podle? Albo miał choć odrobinę wątpliwości co do decyzji szefowej?
Randall czekał, wciąż wpatrując się w nocne niebo, zastanawiając się, czy będzie to moment, w którym jego towarzysz straci cierpliwość. Nie żeby naprawdę chciał go uderzyć czy postrzelić, ani żeby marzył o uszkodzeniu własnego ciała, aczkolwiek coś kazało mu zaczekać. I gdy wyczuł moment, w którym postanowił ponownie na niego spojrzeć, nie dane mu było dostrzec twarz mężczyzny, ponieważ twarda pięść uderzyła go prosto w nos. Poczuł, jak krew spływa mu do ust, czuł jej metaliczny posmak na języku i ciepło, gdy przełykał ślinę starając się zignorować tępy ból. Złamany? Być może, ale nie to było najważniejsze. Liczył się fakt, że udało mu się doprowadzić Mervina na skraj cierpliwości i choć nie tego oczekiwał na początku (w końcu żądał odpowiedzi, nie złamanego nosa), ta opcja także nie wydawała się taka zła. Skrzywił się lekko, próbując wyprostować się i odwdzięczyć za cios, gdy Farlane już rzucał się na niego, prawdopodobnie w celu obezwładnienia i zwalenia z nóg. A więc cios w twarz był dopiero początkiem? Hugh musiał włożyć naprawdę wiele siły w to, by odepchnąć mężczyznę od siebie. Z krwawiącym nosem i obolałą twarzą chwycił go sprawnie za ręce i przytrzymał, aby ten nie zbliżył się do niego za blisko. Następnie starał się odepchnąć swojego napastnika w stronę ściany. Nie zamierzał na razie korzystać z broni. O wiele lepiej bawił się walcząc wręcz, niż załatwiając sprawę szybko i o wiele bardziej boleśnie. Czuł się jak małe dziecko, czerpiące przyjemność z bójki na szkolnym korytarzu. Jednak teraz nie było nikogo, kto mógłby ich rozdzielić ani żadnych reguł. Randall dobrze wiedział, że ma tą przewagę w postaci pistoletu, chciał jednak dać mu trochę fory, poczekać, a dopiero później wrócić do dawnej sprawy.
Gdy wreszcie udało mu się go popchnąć, po chwili szarpania przerywanego dyszeniem i szuraniem stóp o asfalt, uśmiechnął się poprzez krew, wciąż będąc gotowym do obrony. Podszedł ostrożnie bliżej i nie zastanawiając się dłużej walnął mężczyznę w twarz, również celując w nos.
- Widzę, że jednak trochę obchodzi cię los tych dzieciaków – zakpił, starając się wyrównać oddech – Czy może po prostu nie lubisz, gdy ktoś kpi z twojej pracy? – zaśmiał się, lewą ręką ocierając twarz – Strasznie jesteś wrażliwy pod tym względem, skoro tak łatwo dajesz się sprowokować – podszedł jeszcze bliżej, kopiąc go w brzuch, jednak nie za mocno, aby tamten mógł ponownie wyprostować się i spojrzeć na niego – Naprawdę zamierzamy tak skończyć nasze spotkanie? Pobić się, wrócić zakrwawionymi do domów i udać, że nic nie miało tutaj miejsca? – dodał poważniej i choć wcześniej aż rwał się do tej bójki, nie chciał, aby wszystko tak się zakończyło. Chciał wyjaśnień, rozmowy i, co ważniejsze, rozwiania wszelkich wątpliwości, bo choć chwilę wcześniej nie było ich już w ogóle teraz przypomniał sobie całe ich spotkanie, a one znów się pojawiły. Silniejsze i większe, a jednocześnie w zdwojonej ilości.
Powrót do góry Go down
the civilian
Flora Draven
Flora Draven
https://panem.forumpl.net/t2453-flora-draven-randall
https://panem.forumpl.net/t2455-florka#35308
https://panem.forumpl.net/t2454-flora-draven#35307
Wiek : 20
Zawód : Tancerka
Przy sobie : Karty do gry, scyzoryk, zwój liny, nóż ceramiczny, komórka

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptySob Wrz 20, 2014 5:26 pm

-Och, skarbie... Nie tego dla Ciebie chciałam. Nie umawiaj się z tym Frederickiem, jest zbyt buntowniczy i nieokrzesany. Przejdzie ci to zauroczenie.
- Ty nic nie rozumiesz! Ja go kocham! I to nie jest faza, mamo! Może właśnie taka jestem!

Odgarnęła z twarzy zaplątany kosmyk włosów. Jej perfekcyjny makijaż zdążył się rozmyć, za klapą luźnej, czarnej marynarki trzymała nóż. Zimno metalu, promieniujące przez cienką koszulę na jej żebra działało kojąco. Nie ufała Strażnikom Pokoju, nie ufała mężczyznom, broń Siło Wyższa, nie ufała kobietom. Siła Wyższa, mająca ją bronić również ją zawiodła. Flora została na świecie sama, nie chciało jej się modlić, składać ofiar, czcić czegokolwiek. Istniało tu i teraz, hołd teraźniejszości. Jak większość pospólstwa nie potrafiła patrzeć w przyszłość. W chwilach, w których nie zapewniała sobie komfortu fizjologicznego, oddawała się przyjemnościom czysto hedonistycznym.
Wczoraj, dla przykładu, tańczyła całą noc, paląc cokolwiek jej podstawiono pod nos, pijąc stawiane drinki. Z niektórymi dobroczyńcami nawet się przespała. Kto wie, może ze wszystkimi? Nie pamiętała. O dziwo nie pogardzała sobą, jak zrobiłaby każda 'szanująca się kobieta' po takich wyczynach. Taka noc. Taka potrzeba.
Z przepastnej, skórzanej torby wyciągnęła paczkę papierosów, z niej nikotynowego zabójcę i zapalniczkę. Żarzący się koniec był jednym z niewielu jasnych punktów tego wieczoru. Oparła się o ścianę, wciągając raka w płuca. I tak nie pożyje za długo prawdopodobnie. Igrzyska wróciły, wojna buchała spod ziemi niczym wulkan, szykujący się do erupcji. Po chwili usiadła po turecku pod ścianą, nie zwracając uwagi na mokre podłoże. Wieczór nie różnił się od innych.
- Mamusiu przepraszam...
Powrót do góry Go down
the civilian
Albert Grimmick
Albert Grimmick
https://panem.forumpl.net/t2689-albert-grimmick#40304
https://panem.forumpl.net/t2691-albert-grimmick#40306
https://panem.forumpl.net/t2690-albert-grimmick#40305
Wiek : 39 lat
Zawód : Artysta
Przy sobie : Szkicownik, ołówek, długopis.
Obrażenia : Nie ma

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptySob Wrz 27, 2014 11:03 pm

Theme
Dzień jak co dzień w tym pieprzonym kapitolu. Kiedyś te same budynki sprawiały mu radość, czuł się dumny, że tu mieszka chociaż mógł nie zgadzać się z polityką. Żył jednak czym innym. Reflektory, oklaski i przede wszystkim żywiołowo reagująca publiczność, która sprawiała, że po prostu chciało mu się żyć. Teraz to wszystko odeszło w niepamięć, a sam Albert pozostał z płótnem, kartkami i swoim aparatem zachowując się niczym prawdziwy obserwator. Nie wydawał z siebie dźwięków, nie odczuwał ani współczucia ani sympatii do osób, które uwieczniał na swoich małych dziełach. Niewielkie, wygłodzone dziecko z KOLCa? A może staruszka, która sprzedaje jakieś śmieci z domu byleby tylko mieć na chleb? Grimmick widział to zbyt wiele razy, żeby mu jeszcze na tym zależało. Wolał złapać za kolejną butelkę whisky i opróżnić ją do dna jak co drugi wieczór miał w zwyczaju.
Właśnie dlatego teraz przemierzał miasto ze swoim szkicownikiem w ręku, popalając tytoń przez swoją staromodną fajkę. Szukał jakiegoś nowego natchnienia, kogoś kto przepchnie go przez tę twórczą blokadę, która niestety dopadła go po raz kolejny. Oczywiście zawsze może siedzieć na ulicy i malować portrety za pieniądze, ale zdecydował, że nie tak będzie wyglądała jego sztuka. I właśnie dlatego jego serce zabiło kilka razy szybciej, kiedy spojrzał do kolejnego z rzędu zaułka. O ile w poprzednich znalazł jedynie kilka pijaczyn i śmieci, o tyle w tym czekała go istna niespodzianka. Kobieta siedząca po turecku pod ścianą i w dodatku wyglądająca jak siedem nieszczęść. Grzechem byłoby przepuścić taką okazję i Grimmick wcale nie przejmował się obowiązkiem zachowania kultury osobistej czy zwyczajnym taktem. Skoro chciał ją naszkicować, to musiał to zrobić, bo inaczej będzie pluł sobie w brodę przez trzy kolejne drzwi. I właśnie dlatego oparł się o ścianę, jedną rękę podkładając pod szkicownik, a drugą wyciągając zza ucha ołówek. Nie musiał uchwycić wszystkich detali. Wystarczyła mu jedynie sylwetka, poza dziewczyny i jej otoczenie. Wszystkie cienie, detale i wyraz twarzy doda już sobie sam. Tego ostatniego nigdy nie zapominał. Tym bardziej, jeśli czyjaś buźka była cała w rozmazanym makijażu. Może i większość przechodniów pomyślała sobie, że Grimmick jest dupkiem, ale hej! Skoro tak mówią, to dlaczego sami nie pomogą tej biednej kobiecie? On dba o własny tyłek. Dopiero gdy ten będzie zabezpieczony może zacząć myśleć o innych. Zresztą co miałby zrobić? Porozmawiać z nią? Ciekawe jak. On nie jest najlepszą osobą do radzenia innym jak mają żyć, skoro sam nie potrafi tego odkryć.
Powrót do góry Go down
the civilian
Flora Draven
Flora Draven
https://panem.forumpl.net/t2453-flora-draven-randall
https://panem.forumpl.net/t2455-florka#35308
https://panem.forumpl.net/t2454-flora-draven#35307
Wiek : 20
Zawód : Tancerka
Przy sobie : Karty do gry, scyzoryk, zwój liny, nóż ceramiczny, komórka

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptySob Wrz 27, 2014 11:21 pm

Nawet nie trzymała już papierosa w dłoni. Przytrzymując go ustami, z każdym oddechem wdychała dym, a trzeba przyznać, że oddechy brała głębokie. Pojemne płuca i wysportowana sylwetka były efektem morderczych, nie dosłownie oczywiście, treningów przygotowanych specjalnie dla tancerek. Sumując to z ilością wypalanych papierosów i szkodliwych czynników, jakim poddawała swój organizm, można uznać, że wychodziła na zero, może nawet na plus. Chyba dzisiaj nadeszła pora na bieganie.
Wybudziła się z bezmyślnego transu, wyłoniła z pudełka nicości akurat na czas, by przyuważyć mężczyznę stojącego niedaleko. Odruchowo powoli, niby od niechcenia poprawiła nóż za pazuchą, sprawdziła, czy w razie potrzeby będzie w stanie wyskoczyć w mgnieniu oka. Jak zwykle był perfekcyjnie wypolerowany, z ostrymi jak brzytwa krawędziami, gotowy do akcji. Nie odwracając głowy, utkwiła wzrok w natręcie.
- Spierdalaj. - poprosiła. Zabrzmiało to niewyraźnie przez fajkę między wargami, ale była pewna, że przekaz był wystarczająco zrozumiały. - Matka cię nie nauczyła, że ludziom należy się prywatność? Szczególnie jeśli wyglądają jak ja? - wspomnienie o matce było ryzykowne, ponad połowa mieszkańców Panem matek prawdopodobnie nie miała lub chciałaby nie mieć. Mimo zewnętrznej opryskliwości i wulgarności, po kryjomu, cichutko, nie przyznając tego przed sobą, troszkę się cieszyła, że ktoś poświęcił jej uwagę. Poza tym była ciekawa dlaczego facet wybrał sobie ją na bazgranie. Bo chyba to właśnie robił. We Florze odezwała się lekka zazdrość - nigdy nie potrafiła rysować, gdy miała osiem lat nauczyła się malować chomika i na tym się skończył jej artystyczny rozwój. A szkoda, podobno artystki mają wzięcie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Albert Grimmick
Albert Grimmick
https://panem.forumpl.net/t2689-albert-grimmick#40304
https://panem.forumpl.net/t2691-albert-grimmick#40306
https://panem.forumpl.net/t2690-albert-grimmick#40305
Wiek : 39 lat
Zawód : Artysta
Przy sobie : Szkicownik, ołówek, długopis.
Obrażenia : Nie ma

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptySob Wrz 27, 2014 11:50 pm

No i zrobiło się nieciekawie. Wychodzi na to, że artysta ma naprawdę trudne życie. Jednak jak już pisałem wcześniej, Albert nawet przez moment nie przejął się tym, że kobieta nie życzyła sobie jego towarzystwa. W życiu słyszał już o wiele gorsze słowa, a rana po śmierci matki już dawno się zagoiła. Ciężko przecież rozpamiętywać coś, co miało miejsce prawie dwadzieścia lat temu. Każdy musi kiedyś odejść, a ona akurat miała dość spokojną śmierć. Tymczasem Grimmick tak naprawdę martwił się czymś zupełnie innym. Jego urodziwa modelka zaczęła się ruszać, co cały czas utrudniało mu pracę. Normalnie by to zignorował, ale jednocześnie przeczuwał, że w tym przypadku skończy się to zwyczajną ucieczką jego tymczasowego natchnienia za róg ulicy i tyle będzie miał ze szkicu. Właśnie w takich chwilach żałował, że nigdy nie nabył wspaniałej umiejętności rysowania podczas pościgu za kimś. Z kobietami był zawsze największy problem, bo każda uważała, że nie nadaje się do uwiecznienia na płótnie czy kawałku kartki. A o fotografii to nawet nie wspomnę! Ile to razy Albert musiał powtarzać doskonałe ujęcia tylko dlatego, że klientce coś się nie podobało i efekt finalny wychodził znacznie gorzej. Niemniej jednak skoro klient dawał pieniądze, to otrzymywał też takie zdjęcia, jakie mu się podobały i nieważne przy tym było, że Grimmickowi krajało się serce za każdym razem kiedy tylko na nie spojrzał.
I właśnie chcąc powstrzymać swoją muzę przed ucieczką przerzucił parę kartek w szkicowniku, jednocześnie pokazując jej ręką, żeby zwyczajnie nie wstawała. Nie miał złych zamiarów, skończy co miał skończyć i może sobie pójść znowu do swoich czterech ścian, żeby dalej pić. Teraz musiał jednak poświęcić swój cenny papier na zapisanie krótkiej wiadomości. Ołówek zaczął kreślić kolejne litery i słowa, aby wreszcie ręka go trzymająca wyrwała jedną kartkę, zmiętoliła ją w jedną, zbitą kulkę, a następnie rzuciła w stronę Flory. Albert nie miał zamiaru zawierać tutaj jakiejś bliższej znajomości, to też nie wiedział sensu zbliżania się do kobiety. Wystarczy, że wszystko jej wyjaśni i później jakoś to będzie. Tymczasem korzystając z tego, że kobieta będzie zapewne zajęta kartką, on dalej starał się uchwycić jak najwięcej szczegółów. Nie miał pewności czy ten kawałek papieru zatrzyma ją w miejscu na tyle długo, żeby dokończył swoją podstawę i właśnie dlatego chciał korzystać z każdej chwili. Natomiast na kartce nie było nic szczególnego. Równe, zaokrąglone litery tworzyły następujące zdania: "Właśnie tacy ludzie jak Ty są najpiękniejsi. W moim fachu prywatność nie istnieje. Po prostu uwieczniam to, co widzę i nie zastanawiam się dlaczego właśnie wygląda tak, a nie inaczej. Im mniej empatii, tym bardziej realistyczny przekaz. Nie ruszaj się jeszcze przez parę minut, a później zostawię Cię w spokoju". Może i dla rozmówczyni ten sposób komunikacji może wydać się dziwny, ale sam Albert przywykł już do tych pytających wzroków i współczujących oczu. Jest niemową? Ano jest, ale to wyłącznie jego sprawa i historia. Nikt nie musi mu z tego powodu dawać prezentów na pocieszenie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Flora Draven
Flora Draven
https://panem.forumpl.net/t2453-flora-draven-randall
https://panem.forumpl.net/t2455-florka#35308
https://panem.forumpl.net/t2454-flora-draven#35307
Wiek : 20
Zawód : Tancerka
Przy sobie : Karty do gry, scyzoryk, zwój liny, nóż ceramiczny, komórka

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptyNie Wrz 28, 2014 12:24 am

Wspaniale, cały nastrój, tak idealny do użalania się nad sobą i szkodzenia na wszelkie sposoby prysł. Nie można powiedzieć, żeby mężczyzna był natrętem, jak go wcześniej nazwała w myślach. Gdyby się do niego nie odezwała pewnie nakreśliłby co musiał, z mniej lub bardziej zadowalającym efektem i poszedł w swoją stronę. W gruncie rzeczy nawet by go nie zauważyła. Nie zakłócał również ciszy. Milczki się zdarzają, są nawet czasem bardziej fascynujący i pociągający niż ludzie typu tego lalusia Finnicka. Telewizyjne gwiazdeczki, uśmiech przyklejony na stałe do tych wypacynkowanych szczęk. Sztuczne szczęście, sztuczne usta, sztuczne piersi, sztuczne nogi. Poprzez swobodne łączenie strzępków myśli doszła aż do sedna gorącego tematu, jakim są Igrzyska. Nie rozumiała ludzi, którzy lubili zabijać. Nie rozumiała ludzi, którzy lubili oglądać jak się zabija. Uważała to za chorobę, która trawi człowieka od środka aż wyżre to, co ludzkie, wszystkie świętości i zostawi pustą skorupę, którą bez przeszkód można postawić przed kamerą w tym zepsutym do cna społeczeństwie. Wyjęła papierosa, wypalonego aż do filtra i bezceremonialnie pstryknęła nim w ciemność. Z cichym sykiem, pomarańczowy żar zgasł. Flora odwróciła od niego wzrok.
Nieco zaskoczona spojrzała na upadającą obok niej kartkę, unosząc brwi. Czy ten facet właśnie rzucił w nią świstkiem papieru, zamiast odpowiedzieć? Już zaczynała go lubić a tu taka zniewaga. Jak na kobietę o tak niskim statusie społecznym miała o sobie nadzwyczaj wysokie mniemanie. Mimo to sięgnęła po wiadomość. W miarę czytania, to nieuzasadnione oburzenie minęło. Wymsknął jej się nawet uśmiech. Ten z rodzaju 'nie wierzę, ale bardzo bym chciała', ten z kącikami ust powstrzymywanymi od pójścia w górę. - Naprawdę? Uważasz że jestem piękna? - Nie zapytała, co oznaczało 'tacy jak ty', nie chciała psuć wrażenia. Jak na kobietę swojej profesji, po swoich przejściach, wciąż na takie akty sympatii reagowała niczym nieśmiała podfruwajka. A taka chciała być twarda. - Nie uważasz że jeśli miałbyś jakiś kontakt ze swoim modelem, wczuł się w jego sytuację i sposób widzenia świata, twoja sztuka mogłaby być jeszcze lepsza? - zapytała. Posłusznie jednak nie ruszyła się spod ściany. I tak nie chciała wracać do łóżka, czekały ją tam tylko koszmary, łzy i zimna pościel.
Powrót do góry Go down
the civilian
Albert Grimmick
Albert Grimmick
https://panem.forumpl.net/t2689-albert-grimmick#40304
https://panem.forumpl.net/t2691-albert-grimmick#40306
https://panem.forumpl.net/t2690-albert-grimmick#40305
Wiek : 39 lat
Zawód : Artysta
Przy sobie : Szkicownik, ołówek, długopis.
Obrażenia : Nie ma

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptyNie Wrz 28, 2014 12:56 am

Albert bywał kiedyś bardzo gadatliwy, ale wydarzenia sprzed ponad roku skutecznie zamknęły go w sobie. Niemniej jednak sprawiło to, że na wszystko spojrzał z innej perspektywy. Raz utracone szczęście potrafi nauczyć człowieka, żeby następny promyk traktować z większym szacunkiem. Niestety przed Grimmickiem jeszcze daleka droga zanim skończy piękną autodestrukcję. Tymczasem dało się już znaleźć pierwszą różnicę w postrzeganiu rzeczywistości przez Florę i Alberta. Ten drugi sam nie oglądał igrzysk, bo uważał to za zwierzęcenie, ale chętnie przyjąłby posadę fotografa. Mógłby biegać bezszelestnie za trybutami i uwieczniać ich ostatnie chwile oraz efektowne morderstwa. Oczywiście oznaczałoby to, że pośrednio żeruje na ich krzywdzie, ale nie widział w tym nic złego. Już od dawna stał na stanowisku, że pracy nie powinno się w żaden sposób mieszać z osobistymi odczuciami. Społeczeństwo samo przypisuje człowiekowi pewne role, w które ten chcąc czy też nie musi się w jakimś stopniu wcielić. Dla Alberta było to pewnego rodzaju aktorstwo poza deskami swojego ukochanego teatru. Często lubił się zastanawiać czy ten człowiek, który właśnie go minął miał na twarzy swój prawdziwy wyraz czy też to jedna z kolejnych masek, które musiał przybrać, żeby nie być męczonym przez ludzi. I właśnie dlatego Flora wydawała mu się tak interesująca. Grimmick mógłby się założyć o małego palca, że kobieta teraz nie ukrywa przed światem niczego. Emocje wreszcie wzięły górę i postanowiło zawładnąć swoją panią. Tak samo jak podczas nagłych, alkoholowych napadów Alberta, kiedy to niszczył wszystko dookoła siebie, żeby za trzy dni wezwać po raz kolejny znajomą ekipę remontową.
Niestety Grimmick musiał przerwać na moment swoje szkicowanie. Najwyraźniej obiekt jego twórczej weny postanowił nie uciekać, ale zamiast tego chciał nawiązać kontakt z artystą. Nie powiedziałbym, że to Albertowi na rękę, ale niestety musiał się poświęcić. Najpierw jednak spróbował czegoś, co raczej nie zadziała. Schował swój szkicownik pod pachę i zaczął wykonywać rękoma kilka znaków, które miały znaczyć tyle co "Oczywiście, że tak. Czy ktoś próbował wmówić Ci coś innego? Oczywiście nie zrozumiesz z tego ani słowa, nie?". Ostatnie pytanie należy jednak potraktować jako retoryczne. Albert nie spodziewał się, że ktoś z własnej woli nauczy się języka migowego. Sam nie miał takiego zamiaru kiedy potrafił jeszcze mówić. Właśnie dlatego zamiast dalej wymachiwać dłońmi jak idiota wyrwał ze szkicownika kolejną kartkę, która tak jak poprzednim razem poleciała w stronę Draven. Oto, co było na niej napisane: "Oczywiście, że tak. Jesteś piękna i właśnie dlatego chcę jak najlepiej uchwycić Twój urok na tym papierze. I nie rysuję świata widzianego oczami modela. Dla mnie ważniejsze jest to, jak postrzega go otoczenie. Przez wczuwanie się w sytuację człowieka, którego rysuję mógłbym zamazać pierwotny odbiór. Jego emocje mogłyby wpłynąć na mój chłodny osąd sytuacji. Nie wiem dlaczego płakałaś, ale właśnie dlatego mogę wszystko oddać dokładnie takim, jakim jest". Może i była to trochę filozoficzne podejście, ale nic się na to nie poradzi. Tymczasem Grimmick skończył już szkicowanie otoczenia i samej postury kobiety. Teraz przewrócił kolejna kartkę, aby rozrysować na niej dokładnie jej wyraz twarzy. Zmienił zdanie i szkic przekształci się w domowym zaciszu w obraz. Do tego potrzebuje jak najdokładniejszych modelów.
Powrót do góry Go down
the civilian
Flora Draven
Flora Draven
https://panem.forumpl.net/t2453-flora-draven-randall
https://panem.forumpl.net/t2455-florka#35308
https://panem.forumpl.net/t2454-flora-draven#35307
Wiek : 20
Zawód : Tancerka
Przy sobie : Karty do gry, scyzoryk, zwój liny, nóż ceramiczny, komórka

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptyNie Wrz 28, 2014 12:20 pm

Najwyraźniej wydawanie dźwięków w tym towarzystwie spoczywało na barkach Flory. Nie, żeby było to coś złego, lubiła mówić. Nie należała jednak do tych, którzy wielbią dźwięk swojego głosu. Raczej chciała kontrolować rozmowę, poznać jak najwięcej szczegółów dotyczących drugiego człowieka. Ze strzępków informacji potrafiła ułożyć obraz rozmówcy. Czasem był on nie do końca zgodny z prawdą, jednak zawsze fascynowało ją odkrywanie nieznanego. Dlatego właśnie chciała podróżować, próbowała nowych rzeczy. Modelką jeszcze nie była, chociaż kto wie, czy ktoś jej tam w klubie, pomimo zakazów, nie zrobił zdjęć do późniejszego użytku. Wątpiła bowiem czy w KOLCu istnieli artyści, pewnie nie. Tylko zwierzęta walczące o każdą kość, wspominające dni, w których kości były złote.
Obserwowała rysownika gdy starał się z nią skontaktować w języku migowym. Nic więcej nie potrafiła zrobić, jak trafnie odgadł. - Nie znam migowego. - stwierdziła oczywistość. Poskutkowało to powrotem do dziwnej formy komunikacji polegającej na jednostronnej rozmowie, przetykanej obrywaniem kartką w kolano. Wciąż uważała to za nieco obraźliwe, ale rozumiała. Skoro nie może się normalnie odezwać, jakoś komunikować się trzeba. Mało jest teraz samobójców, którzy podchodzą do nieznajomego i od razu dają mu znać, że nie potrafią krzyczeć o pomoc. Przeczytała wiadomość. Miał przyjemny charakter pisma. Podobno po próbce tekstu napisanego ręką obiektu można ocenić jego usposobienie, podejście do życia, poziom pewności siebie, cholesterol i numer buta. Jako że Flora nie posiadała tej umiejętności, skończyło się na sekundowym niemym zachwycie. W sumie czego się spodziewać, artysta musi mieć pewną rękę. - A jak mnie postrzega otoczenie? - zapytała grając w grę pod tytułem 'co pomyślałeś gdy mnie pierwszy raz zobaczyłeś'. Pierwsze wrażenie może być bardzo mylące, chociaż nie musi. - Płakałam? - dotknęła ręką twarzy, maczając palce w czerni malowniczo spływającej na policzki. Rzeczywiście. - Życie. - skwitowała. Nie chciała przerywać rysowania pytaniami. W końcu musiałby odłożyć to co robi, żeby dać jej odpowiedź. Nie powstrzymała się jednak - Pokażesz mi potem co stworzyłeś? - niektórzy artyści nie pozwalali innym zobaczyć swojego dzieła dopóki nie było skończone, inni chowali je na zawsze do szafy, kryjąc przed światem. - Proszę. - dodała grzecznie. Zaczynała jej się podobać nowa rola. Mogłaby być czyjąś muzą. Czemu nie, może porzuci pracę i poszuka jej w sztukach wyzwolonych? Nowy świat, nowe możliwości.
Powrót do góry Go down
the civilian
Albert Grimmick
Albert Grimmick
https://panem.forumpl.net/t2689-albert-grimmick#40304
https://panem.forumpl.net/t2691-albert-grimmick#40306
https://panem.forumpl.net/t2690-albert-grimmick#40305
Wiek : 39 lat
Zawód : Artysta
Przy sobie : Szkicownik, ołówek, długopis.
Obrażenia : Nie ma

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptyNie Wrz 28, 2014 2:21 pm

Niestety Albert nie będzie tym, który ujawnia informacja na swój temat. Nie ufał z reguły ludziom. Nawet tym, których malował od dawna. W jego przypadku jest to jednak całkiem zrozumiałe, ale nie o tym teraz. Jeśli zaś chodzi o KOLC to wbrew pozorom było tam całkiem sporo artystów, aktorów, malarzy, rysowników. Paru Grimmick nawet znał paru, którzy w przeciwieństwie do niego zostali zesłani do tego osobliwego getta. Czasem nawet próbował porównywać kto ma gorzej. W końcu lepiej zachować swój głos i dalej próbować robić to co się kocha, ale przy tym głodować i walczyć o przetrwanie, czy też być niemową, ale żyć na przyzwoitym poziomie? To jest wybór, na który ciężko byłoby się mu zdecydować. Na razie był jednak zadowolony ze swojego życia. Pił kiedy chciał, rysował co chciał i gdzie chciał, a przede wszystkim nie był zbytnio ograniczony w poruszaniu się po kapitolu. Oczywiście zdawał sobie sprawę z prób kontrolowania społeczeństwa przez Almę Coin, ale za czasów Snowa była tak samo. Właśnie dlatego nie posiada nawet telefonu komórkowego. No... Pomijając fakt, że zbytnio by przez niego nie porozmawiał.
Grimmick z chęcią komunikowałby się z Florą w jakiś inny sposób, jednak w danym momencie nie mógł wpaść na nic odpowiedniejszego. Może gdy skończy rysować będzie trochę łatwiej, ale do tego pozostało jeszcze kilka chwil, więc wolał się w całości na tym skupić. Na razie nie zamierzał odpowiadać na pytania dziewczyny. Jedynie uśmiechnął się przy ostatnim "Proszę" i rozbawiony pokiwał głową na znak, że się zgadza. Co prawda to może wszystko popsuć, bo na twarzy Flory nie zobaczy już takiego samego smutku, ale wszystko da się skorygować za pomocą pamięci. W każdym razie ołówek nakładał teraz właśnie ostatnie cienie na twarz muzy Grimmicka. Tu trochę przetarł, tam docisnął i voila. Jest wszystko! Teraz mógł spokojnie kroczyć w kierunku Flory, w międzyczasie wyrywając ze szkicownika dwie kartki, które zaraz wręczył swojej modelce. Sam tymczasem usiadł na tyłku zaraz obok niej i zaczął pisać na swojej kartce. Tymczasem Flora otrzymała do ręki dwa szkice. Pierwszy przedstawiał jedynie postać bez twarzy, jej pozę, proporcje sylwetki i samo otoczenie, przy czym więcej uwagi poświęcił temu ostatniemu. Na drugiej kartce znajdowała się za to twarz Draven. Tutaj Albert uchwycił każdy szczegół, a w szczególności starał się dopracować oczy, usta oraz rozmazany makijaż czyli to, co wydawało mu się najważniejsze. W końcu to właśnie dzięki oczom da się uchwycić cały smutek człowieka, prawda? Teraz jednak przyszedł czas na wiadomość, która nie zostanie rzucona prosto w kolana młodziutkiej dziewczyny: "Wyglądałaś jak piękny ptak, któremu podcięto niedawno skrzydła. Sama, zraniona, prawie załamana. Siedziałaś na dodatek w ciemnym, niebezpiecznym zaułku. W wielu wzbudziłabyś uczucie rodzicielskiego współczucia. Szczególnie jeśli byliby w moim wieku. Co do rysunków, to tylko poglądowe szkice. Planuję przenieść Cię na płótno. Efekt będzie znacznie lepszy. I tak w ogóle, to nazywam się Albert Grimmick". Wiadomość skończona, więc zwyczajnie mógł podać jej swój szkicownik, żeby nie wyrywać większej ilości kartek. No i dzięki temu czytanie będzie o wiele wygodniejsze. W końcu lepiej spoglądać na niepomięty papier.
Powrót do góry Go down
the civilian
Flora Draven
Flora Draven
https://panem.forumpl.net/t2453-flora-draven-randall
https://panem.forumpl.net/t2455-florka#35308
https://panem.forumpl.net/t2454-flora-draven#35307
Wiek : 20
Zawód : Tancerka
Przy sobie : Karty do gry, scyzoryk, zwój liny, nóż ceramiczny, komórka

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptyNie Wrz 28, 2014 8:12 pm

Florka była osobą jeszcze nierozważną, pomimo swoich doświadczeń. Nie były one z drugiej strony takie tragiczne, jednak powinny zostawić swoje piętno na nastolatce. Nauczyła się być podejrzliwa na początku. Jednak bardzo łatwo było ją podejść, a to z prostej przyczyny - ciągnęło ją do ludzi. W tym momencie opuściła swoją barierę, obniżyła czujność. Wystarczyła chwila rozmowy. Jak ona zamierza przetrwać? A może świat okaże się dla niej łagodniejszy niż dla innych, dalej będzie żyła pod kloszem jak wtedy, gdy matka jeszcze żyła.
Musiała przyznać, że była zaintrygowana. Dlaczego mężczyzna, Albert, jak się później okazało, nie mówił? Pomimo zżerającej ją ciekawości wiedziała, że nie ma sensu pytać. Nie wszyscy są tak gadatliwi jak ona. He, gadatliwi. Niemowa. Ale żarcik. Nieważne. W każdym razie ugryzła się w język i czekała na przyzwolenie dotyczące jej mobilności. W międzyczasie malarz zgodził się na pokazanie rysunków, co ją w sumie zaskoczyło. Myślała, że będzie musiała się domagać i i tak w sumie do niczego nie dojdzie. Humor jej się poprawił jak tylko wstrętna wizja powrotu do domu odsunęła się do bliżej nieokreślonej przyszłości. Grimmick miał rację, mogło to popsuć jakość rysunku. Co prawda makijaż wciąż był rozmazany, oczy jednak nie były zaszklone, nieobecne i obojętne. Szczerze mówiąc, miała nadzieję że już je narysował. Wolałaby również mieć portret w bardziej sprzyjających okolicznościach. Uśmiech, rozbawienie, życie. Uważała, że to są emocje, które należy rozprzestrzeniać i karmić społeczeństwo. Chociaż jeśli smutek innych radował mieszkańców stolicy... Nie, to wciąż nie to samo. Gdzie kucyki, tęcze i jednorożce? Gdzie jabłuszka, dzieciństwo i miłość? Wzięła do ręki szkice.
- Oddałeś wszystko. Nawet piega, który wyłonił się spod makijażu. - przyglądała się swojej twarzy, która wyglądała piękniej niż w lustrze. Poczuła pewien rodzaj dumy wiedząc, że dzieło sztuki powstało z jakimś tam jej udziałem. Spojrzała na rysunek całości, jej sylwetki i otoczenia. To było coś, od czego nie mogła odwrócić wzroku przez dłuższą chwilę. Spodobało jej się, jak oddał zapuszczone mury i mokry chodnik, a gdzieś w środku, jakby przytłoczoną, kruchą postać. - Bardzo mi się podobają. Musisz na swoich dziełach zbijać fortunę. - uśmiechnęła się delikatnie, przyjmując następną kartkę, tym razem z tekstem. Przebiegła po nim wzrokiem. Mężczyzna był zdecydowanie artystą. - Rodzicielskie współczucie. - uśmiechnęła się smutno - Nie potrzebuję go. Współczucia. Ono tylko udowadnia, że nie jestem w stanie sobie poradzić sama. A do tego jestem żałosna. Ale wiem, że nie miałeś tego na myśli. - nie wiedziała, miała tylko nadzieję, że nią nie pogardza. Jeszcze tylko tego by brakowało. - Na płótno? To poważna sprawa... - zawsze wydawało jej się, że jeśli ktoś maluje na płótnie, to jest to wyższy poziom sztuki, jeśli takowa miała jakiekolwiek poziomy, niż malunek na papierze. - Flora Cr...Draven. - przedstawiła się. W zamyśleniu nie oddała mu szkicownika, malując w rogu kartki te swoje malunki. Błyskawice, pentagramy, kwiatki i szlaczki.
Powrót do góry Go down
the civilian
Albert Grimmick
Albert Grimmick
https://panem.forumpl.net/t2689-albert-grimmick#40304
https://panem.forumpl.net/t2691-albert-grimmick#40306
https://panem.forumpl.net/t2690-albert-grimmick#40305
Wiek : 39 lat
Zawód : Artysta
Przy sobie : Szkicownik, ołówek, długopis.
Obrażenia : Nie ma

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptyNie Wrz 28, 2014 11:09 pm

Znowuż nie każdy człowiek chce od razu jej krzywdy, więc obniżenie czujności, a tym samym odsłonięcie się na rozmowę z Albertem nie niosło za sobą żadnego ryzyka. Jednak Grimmick to Grimmick. Równie dobrze mogła właśnie trafić na Gerarda, a wtedy nie byłoby tak wesoło. Grunt to dobrze wybadać osobę, z którą ma się do czynienia. Szczerze mówiąc Albert nie miał z tym większych problemów. Można to zrzucić na jego umiejętności aktorskie i łatwe rozpoznawanie kłamstw, a można takie twierdzenie oprzeć również na jego wieku, ale jedno jest pewne. Mężczyzna nie ufa zbyt wielu osobom. Nawet gdy spędza z kimś więcej czasu, to i tak podchodzi do tego z możliwie jak największym dystansem. Czasem wystarczy kilka godzin, żeby wszystko obróciło się do góry nogami. Skoro może się tak stać z życiem, to czemu nie miałoby to dotyczyć przyjaciół?
Ależ Draven mogła go o to zapytać. Oczywiście odpowiedziałby jej, że ma tak od urodzenia, co było oczywistym kłamstwem, ale naprawdę niewiele osób wiedziało jego spotkaniu z rebeliantami i oporowi przeciwko ich polityce. Skoro nie chciał śpiewać do muzyki, którą mu zagrano, to postanowiono go zwyczajnie uciszyć i jak widać zrobiono to całkiem skutecznie.A co do sztuki to problem jest taki, że ludzi uśmiechniętych spotyka się każdego dnia. Takie obrazy nie zmuszają odbiorcy do zastanowienia się nad ich drugim dnem. Po prostu spoglądają na płótno, widza uśmiech, sami się uśmiechają i idą dalej. Natomiast jeśli ktoś zobaczy smutną Florę namalowaną farbami, to od razu będzie starał się dociec dlaczego ma taką minę, a nie inną, dlaczego siedzi w tak ciemnych zaułku. Oczywiście jeszcze jakaś część z odbiorców po prostu dopasowałoby tę scenę do jakiegoś okresu ze swojego życia. Człowiek był taką istotą, że akurat negatywne odczucia i przykre wspomnienia oddziaływały na niego najmocniej. Najbardziej zapadały w pamięć i najbardziej też chciały być z niej wyrzucone. Właśnie do tych zakamarków umysłu chciał docierać Grimmick każdym kolejnym dziełem.
Jeśli zaś chodzi o pochwały pod jego adresem, to jakoś nie zwracał na nie uwagi. Oczywiście cieszyło go, że odbiorca jego sztuki jest zadowolony z efektu jego pracy, ale nie zamierzał popadać w samozachwyt. Albert widział tutaj jeszcze wiele rzeczy, które musi poprawić, żeby całość wyszła tak, jak planował od samego początku. Tymczasem jednak szturchnął Florę delikatnie w bok i uśmiechnął się dość niemrawo. Starał się ją jakoś pocieszyć, chociaż wiedział, że kompletnie robić tego nie umie. W końcu sam myślał podobnie do niej, więc dziwnym byłoby radzenie jej w takiej sprawie. W każdym razie nie miał swojego szkicownika, więc i tak zbyt wiele zrobić nie mógł. Przedstawić się jednak musiał i właśnie dlatego przybliżył się trochę do Draven, ale tylko po to, żeby na kawałku kartki ze szkicownika napisać swoje dane osobowe. Był to dosłownie mały różek, bo na więcej niestety nie mógł sobie pozwolić. Albert Grimmick. Przedstawił się prawdziwymi personaliami, bo nie było żadnego sensu ich ukrywać. Teraz natomiast wyjął z kieszeni swoją staromodną fajkę i po chwili nabił ją tytoniem oraz podpalił zapałką. Jako pierwszy wziął kilka małych buchów, ale oczywiście chciał tez poczęstować swoją rozmówczynie. Paliła papierosy, ale czy kiedyś próbowała tytoni z fajki? To kompletnie inna liga!
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptySob Lis 15, 2014 1:59 am

Przeskok czasowy przenosi nas do pierwszej połowy września 2283.
Rozgrywka może zostać dokończona w retrospekcjach.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptyPon Maj 04, 2015 7:05 pm

/po misji dni parę

Boże w niebiesiach, zdążył pomyśleć Lenny i chwilę później całe jego ciało owiał pęd powietrza. Spadał z dachu. I chyba za chwilę zginie. Nie dane mu było jednak zastanowić się głębiej nad tą kwestią, gdyż kilka sekund później poczuł ogromny ból w prawym boku. Spadając, najwyraźniej otarł się o jakiś wystający oraz wyjątkowo ostry pręt i rozdarł nową koszulę. A także nabawił się nowej rany. Świetnie, nie dość, że roztrzaska sobie głowę o beton to jeszcze się wykrwawi. Już czuje potoki krwi wydobywające się z rozcięcia i chyba zaczyna mu się robić słabo. Czarno to widział, naprawdę czarno. I to nie tylko dlatego, że jest już właściwie noc.
Przed upadkiem Lennartowi nawet nie udało się krzyknąć, był zbyt zaskoczony całym zajściem, by wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Ale to nawet lepiej, będąc w środku Dzielnicy Rebeliantów nie chciałby zwracać na siebie uwagę za bardzo. Właśnie w tym celu, jak zwykle, właściwie, w miarę możliwości poruszał się po dachach budynków, gdzie był właściwie niewidoczny i względnie bezpieczny. Zwinność pozwalała mu czuć się komfortowo na takich powierzchniach, co właściwie powinno być dobre… z tym, że w tym wypadku niekoniecznie. Dzisiaj wywinął orła już dwa razy, za każdym razem dlatego, że źle obliczył odległość. Po raz pierwszy potknął się i wylądował w plątaninie jakiś starych drutów, przez co miał poharatane ręce do łokci i trochę lewą stronę szyi, a drugi raz… a drugi raz miał miejsce właśnie w tej chwili, a jego skutki pozna już za kilka sekund.
I poznał. Wylądował na ziemi. Dziwnie miękko i śmierdząco. Bardzo śmierdząco. W tej chwili poczuł wewnętrzne rozdarcie –nie wiedział, czy powinien najpierw dziękować wszystkim bogom (a zwłaszcza temu w niebiesiach), że jednak przeżył, zatkać nos i narzekać na smród, czy chwycić się za prawy bok i wyć z bólu. Kwestie estetyczne okazały się jednak najważniejsze, gdyż Lenny już chwilę później cicho postękując zaczął się czołgać w stronę ściany kontenera, by jak najszybciej przez nią przejść. Przejść może nie przeszedł, raczej się wytoczył i spadł z głuchym odgłosem na ziemię, jednocześnie wydobywając z siebie głośniejszy jęk bólu. Za chwilę umrze, sam, w męczarniach, zalany krwią i śmierdzący jakimiś odpadkami (wolał nie wiedzieć dokładnie jakimi). To przykre, naprawdę. Już wolałby zginąć od jakiejś kuli w boju, to byłaby godna śmierć, a nie taka przez swój własny błąd, w zaułku, w sąsiedztwie sterty śmieci. Szlachcice nie powinni tak ginąć.
Jęcząc co chwilę, że go boli i powstrzymując cisnące się do oczu łzy, Lennart ostatkiem sił podniósł się z ziemi i na czworakach schował się za kontener, planując poczekać do późnej nocy (a raczej do momentu, w którym uzna, że ustoi na nogach – ból był naprawdę paraliżujący), aż ulice nieco się przerzedzą. Tam przysnął rękę do miejsca, gdzie powinna znajdować się rana. W końcu musiał ją uciskać, nie mógł sobie pozwolić na większą utratę krwi, to by go zbyt osłabiło! Już i tak lało się z niego pewnie strumieniami, aż dziw, że nie zostawił po sobie krwawej smugi na ziemi. To pewnie jego najnowsza, choć teraz i tak już do wyrzucenia, koszula tak świetnie wchłaniała ciecze. Osobiście i publicznie zarekomendowałby produkty tej firmy, gdyby nie fakt, że był poszukiwanym zbiegiem. Cóż, będą musieli obejść się bez jego dobrego słowa, za to w myślach obiecał sobie, że jeśli tylko wyjdzie z tego cało, na pewno jeszcze coś od nich kupi. Na pewno.
Nie chciał tylko patrzeć na tę ranę, ponieważ był pewien, że gdyby tylko to zrobił, niechybnie straciłby przytomność. A akurat w tym momencie wolałby tego nie robić.
Powrót do góry Go down
the civilian
Leonard Madden
Leonard Madden
https://panem.forumpl.net/t3237-leonard-madden#50661
https://panem.forumpl.net/t3239-leo
https://panem.forumpl.net/t3238-leonard-madden#50682
https://panem.forumpl.net/t3299-leo#51581
https://panem.forumpl.net/t3314-leonard-madden
Wiek : 27 lat
Zawód : menadżer 'Vanillove' oraz działacz społeczny
Przy sobie : dowód, telefon, prawo jazdy
Znaki szczególne : nieobecne spojrzenie, lekko powiększona tarczyca
Obrażenia : problemy z tarczycą

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptyCzw Maj 07, 2015 11:56 am

/ parę dni po spotkaniu nad rzeką

Zakupy na ostatnią chwilę, tuż przed zamknięciem sklepu były jedną z jego ulubionych części dnia. Przychodził zwykle do jednego, dobrze już znanego marketu w późnych godzinach wieczornych, gdy oprócz niego oraz garstki klientów, wśród stoisk i wysepek przechadzało się sporo członków personelu próbujących zamknąć kolejny długi dzień sprzedaży. Po zostawieniu auta przed budynkiem, wziął nieduży, plastikowy koszyk, po czym powoli przechadzał się pomiędzy kolejnymi alejkami, po drodze przystając, aby zabrać tylko te produkty, których naprawdę potrzebował. Muzyka cicho sączyła się z zawieszonych na ścianach głośników, a wokół nie było śladu żywej duszy i dzięki temu mógł spokojnie zastanowić się nad kupowaną żywnością. Wybór może nie należał do najtrudniejszych, a ilość zakupów mieściła się w granicach pięciominutowego spaceru między półkami przeciętnego człowieka, lecz on nie lubił się spieszyć. Odnajdywał przyjemność w tych drobnych, powolnych czynnościach, które skutecznie odciągały jego uwagę od codziennych problemów. Jak, na przykład ostatnie spotkanie nad brzegiem rzeki.
Zdał sobie sprawę, że ogląda poustawiane w rządku słoiki na kawę, podczas gdy w domu miał jeszcze dwa opakowania, a w dodatku tej samej, oryginalnej firmy, której używa się w kawiarni! Z zażenowaniem odsunął, sięgając po koszyk, a potem kierując swe kroki prosto w stronę kas. Kolejka na szczęście nie była długa (właściwie zastanawiał się, czy dwie osoby przed nim zasługiwały na miano „kolejki”), więc już po chwili pakował zakupy w plastikową torbę  i wychodził z marketu, nie mając nawet czasu nad zastanowienie się nad wspomnianym wydarzeniem.
Na zewnątrz chłodny, listopadowy wiatr wdarł się pomiędzy poły rozpiętej kurtki, przewiewając go na wskroś. Przyspieszył więc z zamiarem jak najszybszego dostania się do samochodu czekającego parę metrów za sklepem. Zaczął już poklepywać się po kieszeniach w poszukiwaniu kluczyków, gdy nagle usłyszał za sobą jakiś hałas. Błyskawicznie odwrócił się w tamtym kierunku, bez zastanowienia próbując przebić wzrokiem ciemność zaułka. Oczywiście nic z tego nie wyszło, dostrzegał tylko ciemne zarysy ścian oraz śmietnika pod jedną z nich. Na wszelki wypadek jeszcze przez moment uważnie przyglądał się niewielkiej uliczce okrytej zasłoną nocy, oczekując że już po chwili wyłoni się z niej bezdomny lub pijak, ale zamiast tego dostrzegł ruch przy kontenerze, a potem usłyszał głuchy odgłos oraz jęk. Czuł się kompletnie zdezorientowany. Co to było? Zwierzę czy człowiek? I czy na pewno wszystko z nim w porządku?
Przez chwilę miał dylemat. Mógł udać, że niczego nie widział ani nie słyszał, wsiąść do auta i pojechać prosto do domu, zapewne tym samym skazując się na ciekawość dręczącą go przez kilka następnych dni albo podejść i sprawdzić, co takiego właśnie się tam wydarzyło, narażając się na atak ze strony ofiary. A co jeśli to złodziej, który w ten sposób zwabia swoje ofiary? A co jeśli to ofiara złodzieja, która nie może sobie sama poradzić?
Westchnął na głos. Czekanie mu nie pomagało. Z jednej strony bał się podejść bliżej, a z drugiej ciekawość już nie dawała mu spokoju. Spojrzał z utęsknieniem na czekający samochód, wyciągnął w końcu kluczyki, odłożył zakupy na wolne siedzenie oraz zamknął go z powrotem. W zamian sięgnął po telefon, włączył aplikację z latarką i powoli ruszył przed siebie.
Był zdenerwowany. Czuł jak wszystkie mięśnie w jego ciele napinają się, słyszał walące w piersi serce, w każdej chwili będąc gotowym do ucieczki. Maniakalnie oświetlał każdy fragment przestrzeni, jakby naprawdę spodziewał się, że lada moment wyskoczy stamtąd psychopata z nożem w ręku, zabije go w tym cholernym zaułku, a zanim ktokolwiek znajdzie to, co z niego zostanie, on, pod wpływem tych wszystkich toksyn, zdąży się już dawno rozłożyć. Z tą myślą minął śmietnik i doszedł niemalże do końca uliczki, a gdy nadal nic się nie stało, uspokoił się nieco. Jak zawsze niepotrzebnie się tak nakręcał. Najwidoczniej coś mu się przywidziało, a te dziwaczane odgłosy musiało spowodować zwierzę zamieszkujące ten teren. Najwidoczniej zmarnował kolejnych parę minut swojego cennego czasu.
Leonard Madden, uosobienie cnót obywatelskich, najpierw ratuje zagubioną dziewczynkę, a teraz bezdomnego kota.
Prychnął cicho, odwracając się z zamiarem powrotu, gdy nagle snop światła przypadkowo natrafił na coś przy kontenerze. Zatrzymał się, przyglądając uważnie siedzącej na ziemi postaci i nie wiedząc, jak zareagować. Nie był to pierwszy lepszy bezdomny, nie był to też złodziej, choć do kryminalistów chyba można było go zaliczyć. Zszokowany Leo, w geście czystości zamiarów, podnosił powoli ręce do góry, początkowo nie dostrzegając szkarłatnej cieczy zdobiącej ciało poszukiwanego, ale mając przed oczami jedno zdanie „Poszukiwany za zabójstwo”. Jednak gdy w końcu zauważył, że tamten nie wygląda jakby był w pełni sił, opuścił dłonie i wyłączył latarkę. – Nikogo nie widziałem – wydusił z siebie, nie wiedząc, czy kierował te słowa bardziej do siebie czy do niego i czy nie powinien przypadkiem już zacząć uciekać.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptyNie Maj 10, 2015 10:08 pm

Chyba czekała go bardzo smutna śmierć. Wszystko wskazywało na to, że wykrwawi się w ciemnym zaułku, sam jak palec, bez przyjaciół obok… którzy pewnie przez wiele następnych dni będą zachodzić w głowę, co się z nim stało. Może dowiedzą się z telewizji, może z gazet, że jakiś patrol Strażników Pokoju znalazł w brudnym zaułku jego zwłoki. Istniała także opcja, w której Strażnicy Pokoju znajdują go jeszcze zupełnie żywego, zabierają do szpitala, stamtąd trafia prosto na przesłuchania, a potem na egzekucję, ale nad tym wolał w ogóle się nie zastanawiać. Myślenie o swojej śmierci tutaj było poniekąd pocieszające. Znaczy, naturalnie chciałby jeszcze trochę pożyć, ale z dwojga złego chyba naprawdę wolał wykrwawić się tutaj, niż trafić pod opiekę jakiegoś mistrza tortur. Teraz przynajmniej nie bolało go tak mocno, jak podczas przesłuchań (choć ból i tak był niemal porażający), a Lenny miał nieprzyjemnie przeczucie, że tym razem przesłuchania mogłyby skończyć się dla niego jeszcze gorzej.  Bo, na przykład, trafiłby akurat na naczelnika więzienia… Tak, zdecydowanie wolałby, by jego życie skończyło się tutaj.
Stwierdzenie tego faktu jednak nawet w najmniejszy stopniu nie przeszkadzało mu w dalszym użalaniu się nad sobą. Lennart cierpiał i bardzo żałował, że w pobliżu nie ma nikogo, z kim mógłby się tym podzielić. Gdyby ktoś mógł go wesprzeć, na pewno wszystko byłoby mniej nieprzyjemne, już nawet pomijając fakt, że owa osoba mogłaby wezwać pomoc. Dobrze byłoby chociaż usłyszeć czyjś uspokajający głos, zapewniający go, że ten okropny ból to nic, to zaraz przejdzie, że niedługo wszystko będzie dobrze. Silny, piekący ból odczuwalny na prawym boku wcale nie nastrajał go pozytywnie. Sprawił, że tylko zwinął się w kłębek na zimnym chodniku, zaciskając z całych sił zęby i przyciskając rękę do rany. Nawet nie czuł za bardzo tych zadrapań na dłoniach, cały ból skoncentrował się tylko w tym jednym miejscu. Lenny zastanawiał się, ile krwi już mógł stracić i czy to, że jest mu tak zimno to wina właśnie utraty krwi, czy po prostu tego, że nadszedł już listopad i temperatura nocami znacznie malała, a on wcześniej nie odczuwał tego tak bardzo, gdyż cały czas był w ruchu. Trudno było to rozgryźć.
Rozmyślanie o swoich obrażeniach tak go pochłonęło, że z początku zupełnie nie słyszał, że ktoś postanowił wejść w ten zaułek. Dopiero jakaś słaba poświata i czyjaś sylwetka zwróciły jego uwagę na tyle, że natychmiast zamarł. O nie, nienienie, oby to nie był żaden Strażnik! Los naprawdę mógłby się nad nim zlitować i nie dostarczać mu już żadnych rozrywek. A już na pewno nie takich, w których jego dni są policzone. Lenny wstrzymywał oddech, uważnie obserwując mężczyznę oglądającego prawie każdy zakamarek zaułka, lecz dziwnie pomijający akurat ten, w którym leżał on. Kiedy uważniej mu się przyjrzał, dostrzegł, że nie miał na sobie munduru, ale to wcale nie znaczyło, że mógł się uspokoić. Przecież nic nie stało na przeszkodzie, żeby nieznajomy był Strażnikiem w cywilu albo rebeliantem nienawidzącym Kapitolińczyków. Niespodziewany przybysz najwyraźniej go nie zauważył i to tylko bardziej skłaniało Lennarta do tego, by powstrzymywał się od wszelkiego ruchu… naprawdę wszelkiego, bał się nawet oddychać w obawie, że zostanie usłyszany. Robienie za posąg jednak na nic się nie zdało, gdyż mężczyzna, obejrzawszy całą uliczkę, dostrzegł go w drodze powrotnej. I najwyraźniej był przerażony tym, kogo dostrzegł. Bycie rozpoznawalnym w innych okolicznościach pewnie mile połechtałoby jego ego, ale teraz zdecydowanie bardziej wolałby pozostać zupełnie anonimowy.
Jednak, jakby nie patrzeć, nieznajomy może być jego jedyną deską ratunku, dlatego chyba spróbuje nawiązać z nim kontakt.
Byłoby mi niezmiernie miło, gdyby jednak pan zauważył. I nie zechciał wezwać Strażników, wtedy byłbym wniebowzięty – odezwał się bardzo uprzejmie, choć mówił z niejakim trudem – artykułowanie słów zza zaciśniętych zębów to całkiem skomplikowana sprawa – starając się nawet uśmiechnąć. – Byłbym również dozgonnie wdzięczny, gdyby zechciał mi pan pomóc. Widzi pan, uległem… eee, małemu wypadkowi i obawiam się, że niedługo umrę, a mimo wszystko naprawdę nie chciałbym tego… rozumie pan – powiedział dramatycznym głosem. – Naprawdę nie chcę naciskać, ale jest pan moją jedyną nadzieją. I słowo honoru, że nie mam ze sobą broni. Miałem, ale już nie czuję jej w kieszeni, musiałem ją zgubić po drodze – wyznał z odrobiną zażenowania w głosie. Ale cóż, gubienie swojej jedynej broni w tak głupiej sytuacji było naprawdę żenujące. Więcej się nie odezwał, jedynie wpatrywał się w nieznajomego z naprawdę olbrzymią nadzieją w oczach.
Powrót do góry Go down
the civilian
Leonard Madden
Leonard Madden
https://panem.forumpl.net/t3237-leonard-madden#50661
https://panem.forumpl.net/t3239-leo
https://panem.forumpl.net/t3238-leonard-madden#50682
https://panem.forumpl.net/t3299-leo#51581
https://panem.forumpl.net/t3314-leonard-madden
Wiek : 27 lat
Zawód : menadżer 'Vanillove' oraz działacz społeczny
Przy sobie : dowód, telefon, prawo jazdy
Znaki szczególne : nieobecne spojrzenie, lekko powiększona tarczyca
Obrażenia : problemy z tarczycą

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptySob Maj 16, 2015 11:00 pm

Nie często miał okazję znaleźć się w podobnej sytuacji. Chyba z przyzwyczajenia, jak tylko mógł, trzymał się z daleka od wszelkich zagrożeń, unikał opuszczonych miejsc, typów spod ciemnej lampy i całej tej defilady potencjalnych niebezpieczeństw wyzierających z prawie każdego zakątka życia przeciętnego człowieka. Zawsze starał się przestrzegać podstawowych zasad, jakie matka wpaja dziecku od małego. Od czasów zakończenie rebelii nawet nie nosił przy sobie broni, w duchu obawiając się, że sama jej obecność będzie ściągała na niego niepotrzebne kłopoty.
Dlatego właśnie tak bardzo nurtowało go, dlaczego tym razem z własnej, nieprzymuszonej woli wlazł do tego zaułka, wpadając wprost pod nos członka Kolczatki. Może po ostatnim razie, kiedy wykazał się iście obywatelską postawą, obudziły się w nim, do tej pory uśpione, pokłady empatii albo chociaż minimalne poczucie przynależności do społeczeństwa i bycia użytecznym? Szczerze wątpił. Jeśli kiedykolwiek odzywało się w nim coś na kształt tamtych uczuć, to głównie wtedy, kiedy określone zachowanie miało przynieść mu potem pewne korzyści, a tym razem przecież tak nie było. Choć nie przyznawał się nawet przed samym sobą, czuł, że rozwiązanie było o wiele prostsze. Tym razem podświadomie szukał głupiego pretekstu, żeby tylko móc wybrać numer Victora i stwierdzić, że potrzebuje jego pomocy, żeby mogli się znowu zobaczyć, zamienić parę słów. Do tej pory czuł niczym nieuzasadnioną obawę przed dzwonieniem do niego bez powodu, jakby zamiast swojego prywatnego numeru, strażnik podał mu numer na posterunek. A teraz? Teraz bez większych problemów mógłby skontaktować się z nim, porozmawiać, pomóc i jakoś mile zakończyć ten dzień – w wesołej, przyjacielskiej atmosferze, z poczuciem podjęcia właściwej decyzji.
Tymczasem znalazł się w dość niekomfortowym położeniu. Aż za dobrze kojarzył twarz chłopaka z mediów. Ponad to wiedział, że jego obowiązkiem jest poinformowanie odpowiednich osób o jego pobycie w tym miejscu, ale tym razem ten obowiązek nie wydawał się równoznaczny z chęciami. Pomimo otaczającej go ciemności, przed oczami nadal miał widok postaci zwiniętej przy śmietniku, umazanej krwią i ogólnie wyglądającą na potrzebującą. Jakiś głos w jego głowie mówił mu, że już dawno powinien uciec, zapominając o niespodziewanym spotkaniu, najlepiej we własnym, bezpiecznym, ciepłym domu, gdzie pod ręką miał wszystko, czego tylko potrzebował. Tym samym musiałby skazać tego człowieka na łaskę i niełaskę kolejnego przechodnia, który mógłby być strażnikiem pokoju. A Leo wiedział, jak to jest ze strażnikami, a przynajmniej, jak to musiałoby być, gdyby dzisiaj również należał do Kolczatki. Poczuł zimny dreszcz na plecach, choć przecież dalej miał na sobie kurtkę.
Chyba głównie to uczucie pozwoliło mu pozostać w tym samym miejscu. Później pojawił się też niewyraźny głos i pomimo tego, że początkowo zamierzał zignorować całą sytuację, wysłuchał go, choć nie odważył się jeszcze raz zapalić latarki, nie wspominając o podejściu bliżej i udzieleniu pomocy. Skrzywił się, gdy tamten wspomniał o bliskiej śmierci i wyraźnie zasugerował mu, że mógłby go poratować. Nie widział się w roli sanitariusza ani nikogo takiego. A gdy wspomniał o broni, Leo tylko ściągnął brwi, przez dłuższą chwilę myślał w ciszy, aby koniec końców wyrzucić z siebie - …nie jestem pewien…
Chyba nie powinien zostawiać człowieka w potrzebie i to jeszcze w tak okropnym stanie, przy śmietniku i to jeszcze w listopadową noc, gdy temperatury spadają już poniżej zera. Z drugiej strony, gdyby po raz kolejny pobawił się w bohatera, musiałby też narazić siebie. A jeśli ktoś by ich złapał? Status poszukiwanego naprawdę nie stanowił szczytu jego marzeń i byłby w stanie zrobić wszystko, byle tylko uniknąć takiego losu. Westchnął na głos, bo zdawało mu się, że decyzja może poważnie zaważyć na jego życiu. Nie chciał opuszczać swojego cudownego domu, porzucać tych wszystkich dobrodziejstw, jakie podarowała mu stolica i nie chciał też do końca życia (ewentualnie przez parę najbliższych dni) zastanawiać się, co stało się z tym człowiekiem. A jeśli zobaczyłby jego twarz w telewizji? Zapewne miałby wyrzuty sumienia, może nie jakieś koszmarnie duże, ale jednak, tak jak w każdym innym przypadku. Czyli i tak źle.
Czuł, że powinien coś powiedzieć, zdecydować, bo takie trzymanie w niepewności umierającego na pewno podchodziło pod jakiś rodzaj znęcania się, a Leo był ostatnią osobą, którą można by posądzić o zapędy psychopatyczne. – Powiedz mi, dlaczego nie miałbym cię tu zostawić? Dlaczego miałbym narażać się dla ciebie? – zapytał ciszej, w końcu odkrywając przed samym sobą, że chyba nigdy nie mógłby aspirować na ten obywatelski ideał, który ostatnimi czasy próbował zdominować jego osobę. Może dlatego, że w nowym Panem bycie kimś takim oznaczało złamanie niejednej zasady moralnej?


Ostatnio zmieniony przez Leonard Madden dnia Wto Maj 19, 2015 9:46 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptyWto Maj 19, 2015 7:24 pm

Chyba powinien przestać pytać sam siebie, czy nie może już być gorzej, bo za każdym razem okazywało się, że owszem, może. Co prawda również za każdym razem okazywało się, że jednak jest w stanie wyjść z całej sytuacji mniej lub bardziej poobijany, ale mimo wszystko cały, jednak miał świadomość tego, że ta dobra passa kiedyś się skończy. Że Los wykrzywi do niego usta w złośliwym uśmiech, powie coś w stylu „pora na ciebie, bratku” i tak się skończy jego egzystencja na tym smutnym padole. Nic nie trwa wiecznie.
Właściwie kto wie, czy nie nastąpi to jeszcze dzisiaj, bo kiedy zadał sobie pytanie, czy nie może być gorzej, usłużny Los szepnął mu, że owszem, może i przysłał do tego zaułka kogoś. Bliżej niezidentyfikowanego obywatela Dzielnicy Rebeliantów, mogącego być zarówno zwykłą szarą myszką, jak i szpiegiem Adlera albo nawet członkiem rządu (poniekąd wychodziło na to samo). Pytanie więc brzmiało: jak dużego miał pecha? Po raz kolejny modlił się do wszystkich znanych mu bogów (miał tylko nadzieję, że nie nadwyręża ich dobroci), by i tym razem pomogli mu wyjść cało z tej sytuacji. Do tej pory jeszcze się na nich nie zawiódł, dlatego liczył na to, że jego (naprawdę gorliwe) modlitwy i tym razem odniosą pozytywny skutek (mężczyzna okaże się być członkiem Kolczatki i przynajmniej sprawnym pielęgniarzem? Chyba nie prosi o zbyt wiele?).
Trafiło mu się szczęście w nieszczęściu, a uściślając – wielka niewiadoma. Nieznajomy nie był członkiem Kolczatki, ale jego reakcja na widok leżącego rannego poszukiwanego nie wskazywała również na to, by przynależał do rządu (w innym wypadku albo właśnie dobijałby Lenny’ego, albo zadzwoniłby po Strażników). Wahanie mężczyzny i niepewność w jego zachowaniu, mówiły Lennartowi, że najwyraźniej ogarnęły go wątpliwości, a skoro jeszcze nie uciekł, tylko słuchał, co ma mu do powiedzenia, to może uda mu się przekonać nieznajomego do tego, by mu pomógł. Może, bo Bedloe wcale nie zdziwiłby się, gdyby przybysz odmówił pomocy, bo za bardzo bałby się konsekwencji swoich działań, gdyby jakiś patrol jednak ich później przyłapał.
Kolczatka nie jest organizacją terrorystyczną. Walczymy o to, by już nikt nie umierał z głodu… i o równe traktowanie – odezwał się po dłuższej przerwie, dalej mówiąc ze słyszalnym wysiłkiem (już go zęby zaczynały boleć od zaciskania szczęki), chcąc najpierw uświadomić mu, że nie jest jego wrogiem.– Pan też o to walczył podczas rebelii… wszyscy walczyliście, tylko niektórzy za bardzo pogrążyli się w zemście. Nie każdy Kapitolińczyk był wrogiem Dystryktyczków. Teraz tak jakby… ciągniemy rebelię dalej – tłumaczył, utkwiwszy uważny wzrok w mężczyźnie. – Chcę przez to powiedzieć, że nie jestem terrorystą, który urwie panu głowę, kiedy tylko się pan do mnie zbliży. I chcę również powiedzieć, że Kolczatka pomogłaby panu, gdyby pan o to poprosił. Ja panu pomogę, jeśli mnie pan o to poprosi… oczywiście zakładając, że nie umrę tutaj w ciągu najbliższych paru godzin  – wymamrotał, mając wielką ochotę podrapać się z zakłopotaniem po głowie, ale wolał nie odrywać ręki od tamowania krwotoku. Dlatego tylko posłał nieznajomemu niepewne spojrzenie (którego pewnie i tak nie zauważył, bo było zbyt ciemno). – Obiecuję, że w razie czego przypilnuję, żeby cała wina spadła na mnie… Udamy, że panu groziłem, na przykład… i tak mi grozi kara śmierci, więc więcej przewinień mi nie zaszkodzi  – zażartował (zacny dowcip, paniczu Bedloe), chcąc jakoś zmniejszyć napięcie całej sytuacji. – Opuszczę pana, kiedy tylko będę w stanie i przysięgam, że jeśli pan tego sobie nie życzy, to więcej mnie pan nie zobaczy, ale, na mój honor, nie zapomnę tego, że mi pan pomógł – powiedział uroczyście, traktując swoje słowa niezwykle poważnie, mimo, że dla nieznajomego mogły brzmieć dość śmiesznie. – Tylko gdyby mógł mi pan pomóc… - urwał, znowu wpatrując się w mężczyznę z wielką nadzieją w oczach.
Powrót do góry Go down
the civilian
Leonard Madden
Leonard Madden
https://panem.forumpl.net/t3237-leonard-madden#50661
https://panem.forumpl.net/t3239-leo
https://panem.forumpl.net/t3238-leonard-madden#50682
https://panem.forumpl.net/t3299-leo#51581
https://panem.forumpl.net/t3314-leonard-madden
Wiek : 27 lat
Zawód : menadżer 'Vanillove' oraz działacz społeczny
Przy sobie : dowód, telefon, prawo jazdy
Znaki szczególne : nieobecne spojrzenie, lekko powiększona tarczyca
Obrażenia : problemy z tarczycą

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptySob Maj 23, 2015 5:13 pm

Sam nie do końca wiedział, co chciałby usłyszeć od nieznajomego. Że będzie mu wdzięczny do końca życia czy że po tym, jak mu pomoże, już nigdy więcej się nie spotkają? A może jeszcze co innego? W tej chwili miał pewność tylko co do jednego – zadając to pytanie, dopuścił do głosu tę swoją część, którą zwykle starał się trzymać na dystans. W końcu interesowność nie była uważana za dobrą cechę, a przynajmniej nie w sytuacji, gdy trzeba komuś pomóc. Tym razem jednak naprawdę nie potrafił się powstrzymać. Miał świadomość tego, jak wiele musiałby zaryzykować i potrzebował całkowitej pewności, że podjęcie się udzielenia pomocy jest naprawdę warte całego zachodu. Skoro sam nie potrafił tego ocenić, musiał dać szansę tamtemu na przekonanie go, o ile nadal zależało na tym, aby zajął się nim ktoś taki jak Leo.
Najwidoczniej jednak pytanie nie zraziło go, a wręcz zachęciło do mówienia. Choć słowo „zachęcać” chyba nie było zbyt na miejscu ze względu na stan, w jakim znajdował się członek Kolczatki. Leonard słuchał go z uwagą, starając się nie zwracać uwagi na zmęczony ton i nie myśleć o tym, że zażądał przemówienia od wykrwawiającego się człowieka. Przełamywał się powoli, choć słowo „terrorysta” brzmiało mu w uszach przez dłuższą chwilę. Jego obraz poszukiwanych był lekko zachwiany – z jednej strony wiedział, że walczą o sprawiedliwe rządy, że naprawdę zależy im na dobru społeczeństwa, a z drugiej cały czas miał przed oczyma to, co propaganda pchała do gazet oraz telewizji. Nic też dziwnego, że jego pierwsze reakcje nie były zbyt racjonalne. Na szczęście po dłuższym przyjrzeniu się sprawie oraz z kolejnymi słowami chłopaka, większość jego obaw powoli znikała. Co prawda, słysząc żart chłopaka, nie zaśmiał się, ale i tak spojrzał na niego z zaciekawieniem (a raczej spojrzał tam, gdzie myślał, że nadal był). W tamtej chwili wiedział już, że się zgodzi. Nie potrzebował chyba nawet żadnych przysięg i powoływania się na honor, ale mimo to pozwolił mu skończyć mówić.
- W porządku, zobaczę, co da się zrobić – powiedział, a raczej wymamrotał, z powrotem włączając latarkę w telefonie i kucając naprzeciw nieznajomego. Starał się zachowywać spokój, ale mimo to czuł jak dłonie lekko mu drżą. Był świadomy swoich braków w wiedzy medycznej, lecz jednocześnie próbował sobie wmówić, że podstawowe umiejętności, które zdobył parę lat temu w szkole, wystarczą. – Mogę? – zapytał, wyciągając w jego kierunku rękę i mając na myśli, czy może sprawdzić, jak wyglądają obrażenia. Obejrzał je pobieżnie, stwierdził, że te na rękach i szyi to rany szarpane, a tej w boku nie potrafił sklasyfikować. Widział tylko że obficie krwawi i jest dość głęboka. Westchnął cicho, dalej przyświecając sobie niezbyt jasnym światłem z telefonu i w końcu odsunął się.
Od początku przeczuwał, że nie skończy się tylko na przyniesieniu paru rzeczy. Wiedział, że będzie musiał zabrać go do jakiegoś bezpiecznego, czystego miejsca, gdzie na spokojnie pomoże mu opatrzyć rany i zregenerować siły. Szpital oczywiście nie wchodził w grę tak samo jak każde inne publiczne miejsce, podobnie samochód, w którym byłoby za mało miejsca. Zostawał więc jego dom.
- W porządku… chyba trzeba zacząć od znalezienia innego miejsca – zaczął, patrząc uważnie na chłopaka. W tamtej chwili potrzebna była ich współpraca, więc chciał aby dobrze się zrozumieli. – Pojedziemy do mnie, mieszkam sam, na obrzeżach dzielnicy. Na dobry początek weź to – zakomunikował, ściągając swoją ciepłą kurtką, po czym okrył nią ramiona chłopaka, ranę i założył mu kaptur na głowę. – I nie zdejmuj dopóki nie dostaniemy się na miejsce. I dalej uciskaj ranę. I… raczej nie dasz rady iść o własnych siłach? – zapytał, choć przeczuwał, że zna odpowiedź na to pytanie. Chłopak ewidentnie wyglądał jakby jedyną rzeczą, którą mógłby zrobić o własnych siłach było kopnięcie w kalendarz. Leo przygotował się już mentalnie, że samodzielnie będzie musiał pomóc mu wstać i zaprowadzić parę metrów do czekającego na nich auta.
Powrót do góry Go down
the pariah
Lennart Bedloe
Lennart Bedloe
https://panem.forumpl.net/t1909-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t936-lenny-ego
https://panem.forumpl.net/t1298-lennart-bedloe
https://panem.forumpl.net/t1000-lenny
Wiek : 24 lata
Zawód : Artysta malarz
Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 EmptySro Cze 03, 2015 10:59 pm

Zobaczę, co da się zrobić. Dla Lennarta było to najlepsze, co mógł usłyszeć. Ogarnęła go wielka ulga oraz szczęście i jednocześnie wzruszenie tak wielkie, że momentalnie poczuł łzy pod powiekami. Nieustanie mamrotał też nosem „dziękuję”. Będzie uratowany! Nieznajomy miał dobre serce, przecież ostatecznie postanowił mu pomóc, czym zaskarbił sobie dozgonną wdzięczność Lennarta. A kto jak kto, ale Bedloe’owie dotrzymują danego słowa i Lenny zamierzał wiernie trzymać się tego, co obiecał mężczyźnie. Pod warunkiem, że patrol Strażników nie wyjdzie zza któregoś rogu akurat wtedy, kiedy będą zmierzali do domu nieznajomego. To byłoby bardzo niefortunne, jednak liczył na to, że na dziś już wyczerpał limit pecha, jakie mogło go spotkać i od tej pory będzie już tylko lepiej. Oby się nie przeliczył!
Lenny zamrugał szybko parę razy oczami, żeby pozbyć się tych łez. Ulga ulgą, ale nie czuł się komfortowo z tym, że nieznajomy mógłby go zobaczyć mażącego się. Dość uwłaczające było już to, że musiał całkowicie zdać się na jego łaskę i że był widziany taki słaby, naprawdę nie potrzebował jeszcze do tego zestawu płaczu (a tych kilka łez mogło tak wyglądać). Nie wykluczał, że w panujących wokoło ciemnościach ten fakt prawdopodobnie nawet nie został przez mężczyznę dostrzeżony, ale ostrożny zawsze ubezpieczony, lepiej dmuchać na zimne! Jego wybawiciel jeszcze dość się nasłucha jęków bólu, wszystko inne mógł mu oszczędzić.
Jak się jednak okazało, w porę pozbył się problemu, bowiem chwilę później nieznajomy oświetlił komórką ten fragment zaułka, w którym leżał i chyba chciał rzucić okiem na jego rany. Tylko czemu tak mu drżą ręce?
Skinął tylko głową na jego pytanie. Oględziny ran zniesie po męsku, z zaciśniętymi oczami i szczęką. Obrażenia na rękach nie stanowiły żadnego problemu, prawdziwy test wytrzymałości na ból nadszedł wtedy, kiedy musiał pokazać swoją ranę na boku. Który oblał; na zmianę syczał, jęczał i zaciskał mocno zęby z brzydkim grymasem na twarzy – bardzo wyraźnie rana mu doskwierała. Mężczyzna w żaden sposób nie skomentował tego, co zobaczył i Lenny tylko zastanawiał się czy to dobrze, czy źle. Wolał nie dopytywać, przynajmniej nie teraz, może lepiej, żeby się nie martwił na zapas… jeszcze się dowie, że zostało mu tylko parę dni życia, bo wdało się zakażenie… Na razie tylko miło by było znaleźć się w jakimś ciepłym miejscu i otrzymać podstawową pomoc medyczną. Jak na przykład znieczulenie. Lenny nie był pewny, czy po tym wszystkim nie powinien zapytać o jakiegoś przyjaznego Kolczatce dentystę, coby sprawdził, czy od tego zaciskania zębów żaden mu nie pękł. Wcale by się nie zdziwił, gdyby tak było!
Dość zmęczony sprawdzaniem jego stanu zdrowia, na następne słowa Lenny również jedynie pokiwał głową. Kiedy mężczyzna okrył go swoją kurtką, Lennart poczuł kolejną falę wdzięczności, co okazał uśmiechem – specjalnie najładniejszym, na jaki było go stać!
Boję się nawet ruszyć – wymamrotał po chwili na pytanie o samodzielne chodzenie. Jeszcze naruszy ranę, nastąpi silny krwotok i jego zimny trup padnie mężczyźnie do stóp. Ale jakoś trzeba było się stąd wydostać, więc Lenny po raz kolejny zacisnął mocno zęby i chwycił (mało pewnie) wyciągniętą rękę nieznajomego. Pierwsze problemy pojawiły się od razu, Lennartowi krótko po wstaniu zakręciło się w głowie i gdyby nie bliskość ramienia mężczyzny, najpewniej znowu wylądowałby na ziemi.
Przepraszam – mruknął gdzieś w okolicy obojczyka swojego wybawiciela, jednocześnie w miarę mocno (na tyle, na ile umiał), owinął wolne ramię (drugie zajęte było uciskaniem rany) wokół jego klatki piersiowej, możliwie jak najciaśniej do niej przylegając. Nie chciał znowu się zachwiać, a ryzyko wylądowania na chodniku wolał ograniczyć do minimum. Z niejakim niezadowoleniem i zażenowaniem stwierdził, że nieznajomy dość góruje nad nim wzrostem. Właściwie powinien do tego przywyknąć, zazwyczaj większość osób, zwłaszcza płci męskiej, była od niego wyższa, nauczył się nawet nie zwracać na to uwagi, dopóki nie stanie się jakoś jakieś rażące. A w tym momencie było, bo z całą pewnością nieznajomemu wygodniej by było, gdyby Lenny oparł ciężar swojego ciała na jego ramieniu, a nie zaciskał ramię na klatce piersiowej, zapewne utrudniając swobodne poruszanie się. Bedloe jednak nie chciał podnosić wyżej ręki, gdyż wiązało się to z naciąganiem skóry na boku, co z kolei prowadziło do bólu. Nie przepadał za bólem. Dlatego z dość kwaśną miną wędrował powoli w stronę wyjścia z uliczki.
Szybko okazało się, że nie będą musieli pokonywać całej drogi pieszo – mężczyzna miał samochód. Za co Lenny wychwalał go w myślach pod niebiosa, bo piesza wycieczka byłaby drogą przez mękę dla ich obu, dla każdego z innych względów. Wgramolił się na tylne siedzenie (gdzie łatwiej można było się ukryć przed wzrokiem Strażników), starając się ułożyć tak, by nawet w razie wyboistej drogi niespecjalnie mocno odczuł szarpnięcia pojazdu.
Dziękuję – powiedział po raz kolejny (i pewnie nie ostatni) dzisiejszego wieczora/nocy, kiedy tylko nieznajomy zasiadł za kierownicą. – Naprawdę, jestem ci ogromnie wdzięczny – dodał. Teoretycznie mógł przypuszczać, że jego wybawiciel okaże się zdrajcą i zawiezie go na komisariat, ale Lenny obecnie pokładał w nim wielką wiarę i był święcie przekonany, że z jego ręki  i woli nie spotka go krzywda. Czas pokaże czy to rozsądne, czy może wyznaczył nową granicę głupoty.

z/t -> dom Leo
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Zaułek - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Zaułek   Zaułek - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Zaułek

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

 Similar topics

-
» Zaułek na obrzeżach

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Centrum miasta-