|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 28 lat Przy sobie : medalik z małą ampułką cyjanku w środku, pendrive, laptop, telefon komórkowy, nóż ceramiczny
| Temat: Biuro i mieszkanie Gwen Czw Wrz 25, 2014 11:09 pm | |
| |
| | | Wiek : 28 lat Przy sobie : medalik z małą ampułką cyjanku w środku, pendrive, laptop, telefon komórkowy, nóż ceramiczny
| Temat: Re: Biuro i mieszkanie Gwen Czw Paź 02, 2014 11:30 pm | |
| | z nicości! Życie Gwen ostatnimi czasy pędziło w zastraszającym tempie. Momentami miała wrażenie, iż siedzi w rozpędzonej górskiej kolejce, która nigdy się nie zatrzyma. Nie wiedziała, czy to uczucie jest słuszne, jednak miała jak największe prawo sądzić w ten sposób. Organizacja Igrzysk zaangażowała do pracy niemalże cały rząd i nawet ona, chociaż tak naprawdę z bezpośrednim rządzeniem niewiele miała wspólnego, miała sporo pracy. Wypowiadanie tak wielu kłamstw przed okiem kamer i rządnymi informacji dziennikarzami bywało naprawdę męczące. Nie chciała narzekać. W pewnym sensie lubiła swoją pracę, choć nie koniecznie widziało jej się mówienie rzeczy, które nijak się miały do jej stanowiska w większości spraw. Gdyby sama wybrała ten zawód, pewnie byłoby jej o wiele łatwiej przyzwyczaić się do wszelkich konsekwencji z nim związanych. Niestety jednak, w tym wypadku panna Arrington została wrzucona tam jak plastikowa figurka, mały żołnierzyk, który stawia się na planszy podczas przygotowań do bitwy. Można nawet skłonić się do powiedzenia, że stała się pionkiem. Choć w obecnych czasach był nim niemalże każdy, niektórzy po prostu tego nie dostrzegali. Mimo to cieszyła się swoim życiem, bo przecież ta przykra sprawa była jedynie niewielkim kawałkiem wielkiej układanki, w której, jak zdołała się ostatnio przekonać, mogą się zdarzyć rzeczy niemożliwe. Siedząc przy biurku w swoim gabinecie i wyglądając przez okno (cóż to był za zaszczyt, iż trafił się jej taki przywilej) nie myślała o pracy czy o ustroju politycznym Panem. Do tego zdążyła już przywyknąć, więc nie miała powodów, by wracać do tego myślami. Jej głowa zajęta była czymś innym. Czymś co, choć pozbawione było jakiegokolwiek sensu, a ona sama nie mogła w to uwierzyć, przywoływało na jej twarz uśmiech zupełnie inny niż ten, który towarzyszy jej niemalże codziennie. Bankiet. To właśnie on był powodem, dla którego od jakiegoś czasu kobieta nie miała żadnego kontaktu z tym, co ją otacza, odchylając się w tył na zadziwiająco wygodnym krześle i wodząc niewidzącym wzrokiem poza oknem. Mimowolnie zmusiła się do powrotu do wspomnień, przypominając sobie niemalże każdy szczegół jej spotkań z Ralphem. Czy byłoby przesadą stwierdzić, iż naprawdę go pokochała? Może nie tak, jak kocha się swoją drugą połówkę, ale wciąż pozostawał jedną z ważniejszych osób w jej życiu. Choć, jeśli spojrzeć na całe jej życie głębiej, w pewnym sensie był jej drugą połową, bo co innego można powiedzieć o jedynej osobie, z którą miało się naprawdę dobry kontakt? A przynajmniej odnosiła takie wrażenie, bo nigdy też nie próbowała dogłębniej zajrzeć w jego serce. Wtedy żyła przekonaniem, że póki jest dobrze, wolałaby nie wiedzieć o niektórych rzeczach. Rzeczywiście czuła się wtedy dobrze. Gdy przez sporą część jej życia nie było tak naprawdę nikogo, kto zwróciłby na nią swoją uwagę (nie żeby specjalnie jej na tym zależało, jednak uczucie bycia wiecznie odtrącaną także nie było najlepsze), pojawił się właśnie Ralph sprawiając, że pośród szarych strojów Dystryktu pojawiły się kolory. Może bywała czasem naiwna, ale na pewno nie okłamywała samej siebie jeśli chodziło o uczucia. Patrząc na całą tą sprawę wstecz zauważała, że wywarł ogromny wpływ na jej życie, nawet jeśli mogłoby się zdawać, iż wciąż pozostawała taka sama. Poza tym sam fakt, iż po jego śmierci przez kilka dni świadczył o tym, iż mężczyzna był bliski jej sercu. Nie dało się ukryć, iż Gwen była osobą wrażliwą, a odejście przyjaciela przeżyła o wiele bardziej niż własnych rodziców. Nigdy jednak nie spodziewała się, iż możliwym byłoby ponowne spotkanie z kimś, kto przecież powinien być martwy. Nigdy nawet o to nie prosiła – pomiędzy uczuciami i błądzeniem w marzeniach pozostawał kawałek racjonalizmu, który sprawiał, że najzwyczajniej nie dopuszczała do siebie takiej opcji. A jednak. Świat sprawił jej wielką niespodziankę. Musiała przyznać, że nie wierzyła. Nawet wracając do domu, wrzucając sukienkę do śmieci i obmywając ciało z krwi i tych mniej przyjemnych wspomnień z bankietu nie docierało do niej to, z kim miała do czynienia. Mężczyzna nie wyglądał na tego, za kogo się podawał, ale informacja, którą ją uraczył mówiła sama za siebie. Może w tamtym momencie jej marzycielska część wzięła górę nad całą resztą i jakiś fragment jej serca znów zatęsknił za kimś, z kim mogłaby normalnie porozmawiać. Chociaż nie narzekała na brak znajomych, nie mogła powiedzieć, że ufa każdej poznanej w Kapitolu osobie. Ci, którzy pamiętali ją z czasów Trzynastki wiedzieli o niej aż za dużo. A tym, których poznała od niedawna nie potrafiła zaufać tak, jak zaufała Ralphowi. Tamtego wieczoru zrozumiała, że niektóre wybory rządzą się swoim własnym prawem, odnajdując właściwie osoby. Niektóre ścieżki potrafią zmienić nagle swój bieg z niewiadomego powodu, nie podając żadnych wyjaśnień mącąc względnie spokojne życie. A o niektórych osobach nie powinno się zapominać za wcześnie.
|
| | | Wiek : 30 lat Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód Obrażenia : lekkie osłabienie
| Temat: Re: Biuro i mieszkanie Gwen Sob Paź 04, 2014 7:27 pm | |
| |start!
Avery należała do osób, które ledwie rejestrowały upływ czasu. Wszystkie te daty były dla niej niewiele znaczącym zbiorowiskiem liczb oraz nazw, które po prostu zmieniały się w kolejne, uparcie pchając do przodu świat i dodając jej kolejnych lat. Jednak dopóki miała co robić i nie musiała czekać całej doby, aby tylko wyrwać kolejną kartkę z kalendarza, starała się tym nie przejmować. Chwytała dzień, czerpiąc garściami z każdej chwili najlepiej jak umiała, aby kiedyś móc stwierdzić, że nie zmarnowała żadnej chwili. Życie kobiety było w gruncie rzeczy dynamiczne – głównie wypełnione pracą, którą naprawdę lubiła i która sprawiała jej wiele satysfakcji, ale też tymi nielicznymi momentami należącymi tylko do niej, gdy w spokoju przesiadywała w swoim mieszkaniu lub, co jeszcze rzadsze, spędzała czas z innymi. Rodzinne spotkania zwykle nie wpisywały się do tego schematu, a nawet jeśli, to nie w taki sposób, jak u innych. Chociaż zdarzały się też wyjątki jak, na przykład 4 lipca – urodziny Gwen. Przypomniała sobie o nich rano, sprawdzając skrzynkę e-mailową, kiedy jej wzrok niechcący natrafił na ten zlepek znaków. Na początku zamierzała to zignorować – nie obchodziła urodzin siostry przez ostatnie 6 lat, świadomie ignorując wartość, jaką miały dla tamtej. Gdy mieszkała w Trzynastce poczuwała się przynajmniej do złożenia młodszej życzeń, ale to było jeszcze przed wyjazdem do Kapitolu, kiedy ich relacje nie wyglądały aż tak źle. Teraz wiele spraw się zmieniło. Nie rozmawiały ze sobą bardzo długo, mniej więcej od pogrzebu rodziców, nie licząc kilku przypadkowych spotkań. Arrington zastanawiała się, czy powinna ją odwiedzić. Nie dlatego, że potrzebowała rozmowy, ale zwyczajnie przyjść i sprawdzić, jak zareaguje tamta. Czy będzie zdziwiona, skrępowana, a może tym razem znów schowa się za maską obojętności? Avery uśmiechnęła się pod nosem. Wyłączyła komputer i zaczęła krzątać się po mieszkaniu, próbując przygotować rzeczy do wyjścia. Przebrała się, spakowała torebkę i zanim zamknęła za sobą drzwi, zerknęła jeszcze do lustra. Ilekroć robiła to i jednocześnie wspominała Gwen, zaczynała szukać między nimi podobieństw. Tamta miała zielone oczy, a ona brązowe. Włosy młodszej były o wiele ciemniejsze, kształt ust i nosa również inny. Na pierwszy rzut oka nie były do siebie podobne, jednak im dłużej kobieta wpatrywała się w siebie, zaczynała coś dostrzegać i niestety nie chodziło tylko o figurę. To sposób w jaki się uśmiechały, nie tylko unosząc w górę kąciki ust, ale wkładając w to całą siebie. W końcu odwróciła wzrok od swojego odbicia i wyszła na zewnątrz. Po drodze wstąpiła jeszcze do sklepu, gdzie kupiła bombonierkę, a potem ruszyła już bezpośrednio do siedziby Coin. Ilekroć zmierzała tam w celach prywatnych, zastanawiała się, jak można chcieć mieszkać w takim miejscu. Była przeciwniczką przynoszenia pracy do domu, więc robiła to tylko wtedy, kiedy naprawdę istniała taka potrzeba. Nie rozumiała z kolei decyzji Gwen. Z nich dwóch to Avery mogła wydawać się bardziej wyizolowana od ludzi, a jednak mieszkała tam, gdzie reszta rebeliantów. Pomyślała jednak, że pewnie znów była to decyzja pani prezydent, która wolała mieć oko na swoją rzeczniczkę. Nie współczuła siostrze. W tej kwestii w pełni popierała Almę. Kiedy już dotarła na właściwe piętro i odnalazła drzwi, wyjęła prezent z torebki. Właściwie nie wiedziała, czy tamta lubi takie czekoladki, czy aktualnie je słodycze, a w ogóle to najlepiej byłoby jakby okazało się, że przez te parę lat, kiedy się nie widziały, dostała alergii na czekoladę. Pomarzyć można, ale tak czy tak nie będzie mogła zarzucić jej, że nie miała dobrych chęci. Odgarnęła jeszcze z czoła niesforny kosmyk włosów, który musiał uciec spod spinki i dopiero potem zadzwoniła dzwonkiem. Postanowiła, że tym razem spróbuje być miła, po czym wciągnęła na usta delikatny uśmiech – może nie był on do końca szczery, ale na pewno mógł za taki uchodzić. Usłyszała jak po drugiej stronie rozlegają się kroki, a potem wrota otworzyły się, ukazując młodszą Arrington. – Wszystkiego najlepszego, Gwenny! – rzuciła wesoło, patrząc prosto w oczy siostry. Podała jej bombonierkę, darując sobie jednak uściski. Wiedziała, że tamta nie jest głupia i mogłaby doszukiwać się jakiegoś podstępu, gdyby nagle Avery stała się zbyt wylewna, o ile nie robiła tego już teraz. Podejrzewała, że tak niespodziewana i prawie bezinteresowna wizyta starszej siostry musiała i być dla niej zaskoczeniem. – Mogę wejść do środka? – zapytała zaraz potem, odrobinę obawiając się, że dzisiejsze spotkanie skończy się za wcześnie. – Nie zajmę Ci dużo czasu – dodała trochę bardziej oficjalnym tonem. Zdążyła jeszcze szybko zerknąć ponad ramieniem młodszej, ale nie zauważyła niczego ciekawego. Najwyraźniej do mieszkania wchodziło się przez biuro, co prawdopodobnie miało być marną próbą oddzielenia pracy od życia prywatnego. Zupełnie tak jak podejrzewała. |
| | | Wiek : 28 lat Przy sobie : medalik z małą ampułką cyjanku w środku, pendrive, laptop, telefon komórkowy, nóż ceramiczny
| Temat: Re: Biuro i mieszkanie Gwen Czw Paź 09, 2014 9:01 pm | |
| Musiała przyznać, że pogoda tego dnia była znakomita. I pewnie gdyby nie musiała pracować już dawno znalazłaby się gdzieś poza miastem, jednocząc się z naturą i myśląc o tym, o czym rozmyślała w tamtej chwili. Niestety, nawet jeśli jej praca polegała tylko na siedzeniu za biurkiem, wpatrywaniem się w okno lub oczekiwaniem na cokolwiek, co mogłoby się wydarzyć, nie mogła opuścić pomieszczenia. Nie żeby obowiązywała jakaś specjalna kontrola pracowników, jednak zapewne gdyby ledwo przekroczyła prg gabinetu, zamykając drzwi na klucz i postawiła stopę na pierwszym schodku, z pokoju dobiegłby ją odgłos telefonu bądź, co gorsza, ktoś znalazłby powód, aby złożyć jej wizytę. Nie chodziło też o to, że nie miała kompletnie nic do roboty. Stosik papierów na biurku wskazywał na to, że jednak miała pracę. Niestety, nie była to jej ulubiona praca. Przeglądanie prasy i monitorowanie mediów naprawdę nie było ciężkie, jednak monotonne. Może nie tak jak zwyczajne siedzenie w miejscu, choć w gruncie rzeczy miała przecież co robić. Myśli same się nie poukładają, ktoś musi się nimi zająć. Odsunęła więc wszystko na bok, upiła łyk z kubka z parującą herbatą i sprawdziła godzinę. Czas leciał tak wolno… Miała wrażenie, że spędziła w gabinecie kilka dobrych godzi, gdy tak naprawdę siedziała na swoim miejscu od kilkunastu minut. Dobrze wiedziała, czemu tak się czuje – połączenie mieszkania z miejscem pracy nigdy nie jest dobrym wyjściem, chyba że jest się pracoholikiem z prawdziwego zdarzenia, osoba, która poślubiła swoją pracę i wyrzekła się wszystkiego innego. Gwen niestety nie była tym typem człowieka. Niestety też decyzja nie zależała od niej. Nudziła się. Jej myśli krążyły tylko wokół bankietu. Ralph, krew, Ralph, Ralph, krew, Alma, Ralph, bankiet. Miała tego szczerze dosyć, a że nie była człowiekiem, który zawraca sobie głowę wieloma sprawami – może i była wrażliwa, może to wydarzenie w pewnym sensie nią wstrząsnęło, ale spędziła całą bezsenną noc na rozmyślaniu o ty i postanowiła, iż zaczeka, jak to wszystko się rozwinie. Bo tak, miała nadzieję, że się rozwinie i że to wszystko nie skończyło się na jednym, przypadkowym spotkaniu. Męczącą ciszę w pomieszczeniu przerwał dzwonek do drzwi. Podniosła głowę znad jednej z gazet, które właśnie przeglądała (zdesperowana postanowiła jednak zająć się pracą) i szybko włożyła niezbyt wygodne, ale za to ładnie prezentujące się buty na obcasie. Dotychczas siedziała na boso wyznając zasadę, że nie będzie katować swoich stóp, jeśli nie ma takiej potrzeby. Przygładziła jeszcze bordową, elegancką sukienkę i podeszła do drzwi, słysząc głuche stukanie obcasów na parkiecie. Najchętniej ubrałaby się w zwykłe spodnie, jednak podobnie jak z wyjściem – nigdy nie wiedziała, kiedy będzie potrzebna. Chwyciła klamkę i pociągnęła zastanawiając się, kogo ujrzy po drugiej stronie. Rzeczywistość przeszła samą siebie, pchając jej pod nos najmniej spodziewaną i najmniej mile widzianą (oczywiście poza samą panią prezydent) osobę w Panem. Za progiem stał nie kto inny jak Avery Arrington, rodzona (choć Gwen czasem miała co do tego wątpliwości) siostra, z trochę zbyt miłym uśmiechem na twarzy (to, czy był on prawdziwy kobieta zamierzała poddać rozważaniom znacznie później). Uniosła w górę brwi, będąc wyraźnie zdziwioną tą jakże niespodziewaną wizytą. Dosłownie niespodziewaną, ponieważ rzeczniczka sama już nie wiedziała, ile czasu się nie widziały. Zdążyła niemalże zapomnieć, iż w ogóle ma siostrę. Ich relacja nigdy nie była zbyt bliska. Było to dość oczywiste biorąc pod uwagę nastroje, które panowały w rodzinie Arrington. Sprawa była niezwykle prosta – to Avery była ukochanym i planowanym dzieckiem, w które rodzice pokładali wielkie nadzieje. I choć to oni popełnili błąd, całą winą za pojawienie się Gwen na świecie obarczali właśnie najmłodszą rodziną. Rywalizacja była nieunikniona, ale nikt nie powiedział, że będzie przyjemna. Ani że będzie jakakolwiek rywalizacja, ponieważ już po jakimś czasie dziewczyna postanowiła dać sobie spokój. Czasem wciąż tego żałowała, a czasem wręcz przeciwnie. Oglądanie napuszonej i dumnej z siebie starszej siostry zawsze przynosiło jej ubaw. Za to ona… ona była wolna i cieszyła się tą wolnością. Słysząc urodzinowe życzenia jej twarz wykrzywiło jeszcze większe zdziwienie. Nie żeby zapomniała o własnych urodzinach. Przez całe lata w ten dzień, zamiast świętować, wyprawiać przyjęcia i topić się w wyrafinowanych prezentach przypominała sobie, że to właśnie wtedy popełniła pierwszy grzech w swoim życiu. I w przeciwieństwie do wszystkich dzieci, które rodzą się czyste i nieskalane, ona pojawiła się brudna i napiętnowana. Dlatego może wyrzuciła tą datę z pamięci skupiając się na tym, iż w dawnym kraju nazywanym Ameryką, tego dnia świętowano Dzień Niepodległości. Nie była specjalnie zafascynowana historią i tym, co działo się wiele lat przed powstaniem Panem, jednak data ta zapadła jej w pamięci. Może dlatego, że nadzieja na niepodległość dystryktów spłonęła, zamieniła się w proch i nie miała prawie żadnej szansy na ponowne odrodzenie się. Chwyciła bombonierkę, starając się delikatnie uśmiechnąć. Wyszło jej to, jak zwykle, bardzo naturalnie. Robienie dobrej miny do złej gry miała chyba wpisane w naturę. Poza tym uśmiech był niemalże nieodłączną częścią jej osoby. - Dziękuję – rzuciła, jednocześnie odwracając się w stronę pomieszczenia i ponownie wracając za biurko – Zamknij drzwi, proszę – dodała w drodze, po czym odwróciła się, opierając dłonie na blacie i pochylając się lekko w przód. Zmierzyła siostrę uważnym spojrzeniem, zanim ponownie się odezwała – Czemuż zawdzięczam tą niespodziewaną wizytę? – powiedziała, jednocześnie zbierając na bok gazetę. Bombonierka wylądowała na blacie zaraz obok. Gwen nie miała pojęcia, co zamierza z nią zrobić. Być może ją zje, a być może wrzuci do szuflady gdzie będzie czekać na moment, w którym przekaże ją komuś innemu.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Biuro i mieszkanie Gwen Sro Paź 22, 2014 4:40 pm | |
| |
| | |
| Temat: Re: Biuro i mieszkanie Gwen | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|