|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Sala przesłuchań #3 Nie Lis 17, 2013 2:14 am | |
|
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Sob Lis 15, 2014 9:42 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Nie Lis 17, 2013 11:18 am | |
| | Biuro jaśniepani prezydent
Przestudiowanie wszystkich dokumentów tej McIver zajęło mu trochę czasu, ale nie mógł odkładać przesłuchania w nieskończoność. Przecież to zadanie zostało mu powierzone bezpośrednio przez Coin, nie mógł jej zawieść, nawet nie brał takiej opcji pod uwagę. Na twarzy malowało mu się dziwne zacięcie, gdy wchodził do pustej sali przesłuchań i zajmował jedno z krzeseł. Odłożył dokumenty na stół, część danych podejrzanej zdążył zapamiętać, chociaż wcale nie próbował. Prześledził uważnie historię jej rodziny, przyjrzał się zdjęciom... jak taka delikatna blondynka mogła być zamieszana w zamach i śmierć tylu ludzi? Doskonały przykład na to, że pozory jednak mylą. Czy Blaise z góry założył, że dziewczyna jest winna? Nie. Mogła przecież znaleźć się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie, ale... dlaczego w takim razie wciąż tkwiła w więzieniu? Należało przeanalizować szczegółowo każdy aspekt jej obecności tutaj. Co robiła w okolicach Moon River, kto ją widział, kogo ona widziała. Argent bardzo chciał odnaleźć winnych zamachu, ale nigdy nie wybaczyłby sobie, gdyby z jego winy skazali niewinną dziewczynę. Była z Kapitolu, czym wzbudzała jego niechęć, ale domniemanie niewinności wciąż jeszcze jej przysługiwało. Zobaczymy, jak skora będzie do współpracy. -Wprowadzić - Blaise wydał komendę pełnym głosem, opierając się wygodnie na krześle. Przedstawienie czas zacząć. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Nie Lis 17, 2013 9:54 pm | |
| Po chwili do sali wprowadzono drobną i szczupłą dziewczynkę o niebrzydkiej twarzy i blond lokach. Na pierwszy rzut oka zdawałoby się, że w więzieniu znalazła się przypadkowo, ale zapewne pracownicy Coin mieli podstawy, aby ją w nim umieścić. A jeśli po prostu była w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie i jej obecność tutaj to jedno wielkie nieporozumienie? Niemniej jednak była skuta i zaraz po tym, kiedy jej kruche nadgarstki uwolniono z kajdanek, ponownie przykuto ją do krzesła przed Blaisem. A ona…? Ona drżała na całym ciele i spoglądała na siedzącego przed nią urzędnika rozszerzonymi ze strachu oczami. Czekała na jego słowa, na jego pierwszy ruch, przyglądała mu się.
|
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Nie Lis 17, 2013 11:27 pm | |
| Naprawdę się bała, czy po prostu grała, by wyprowadzić go w pole? Tego Blaise jeszcze nie wiedział, ale nikt nie musiał mu przypominać o tym, że miał do czynienia z kobietą, w dodatku całkiem młodą. Spojrzał na jej skute ręce i skrzywił się nieznacznie. -Wybacz, takie mamy procedury - mruknął, gdy Strażnik przykuwał ją do krzesła. Odchrząknął, wziął w ręce jej dokumenty i zaczął czytać, co chwile spoglądając na blondynkę. -Saoirse McIver, urodzona ósmego czerwca dwa tysiące dwieście sześćdziesiątego piątego roku w Kapitolu, do zeszłego tygodnia zamieszkująca Kwartał Ochrony Ludności Cywilnej - wyrecytował, czekając na jej potwierdzenie. Chociaż wpatrywała się w niego przestraszonymi oczami, nie wzbudziła jego litości. Miewał już do czynienia z naprawdę zdolnymi aktoreczkami i nie zamierzał dać się zwieść. -Zadam ci teraz kilka pytań i tylko od ciebie zależeć będzie, jak szybko opuścisz więzienie - wyprostował się, położył ręce na stole i spojrzał wprost na podejrzaną. Przewiercał ją wzrokiem, próbując rozgryźć jak najszybciej. Każdy gest, każde spojrzenie... to wszystko mogło ją zdradzić. -Co robiłaś w dniu zamachu na moście nad Moon River? - nie spuszczał z niej wzroku, obserwując nawet najdrobniejszą reakcję - Dlaczego zdecydowałaś się na pojawienie się tam? Kto jest odpowiedzialny za ten zamach? Cisza w sali przesłuchań była dziwnie złowroga, a Blaise zastukał palcami w blat stołu, co na pewno nie dodało dziewczynie otuchy. Zaczął od prostych pytań, ale ostrzegł ją także: -Nie przyjmuję do wiadomości żadnego "nie wiem". Chcę poznać nazwiska, inaczej posiedzisz tu nieco dłużej niż myślisz. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Pon Lis 18, 2013 10:36 pm | |
| Kieran siedziała przed Blaise wciąż się w niego wpatrując i słowa, które wypowiadał nie docierały do niej, tylko połowicznie. Mogłoby się zdawać, że znajduje się gdzieś daleko, wpatrzona jedynie w jego przystojną twarz, która dla niej była jedynie służbową i rządową, a nawet, ha, gdyby ją widziała. Jedyne co słyszała to szum fal, a jej wzrok nazachwycał jedynie pojedyncze zapamiętane twarzy. A potem ogień i zimna woda. Bardzo zimna woda. Wzdrygnęła się i zamrugała spoglądając na mężczyznę w osłupieniu, jakby ujrzała go pierwszy raz na oczy i nie potrafiła zrozumieć, jakim cudem się tu znalazła. Jej dłoń powędrowała do twarzy w naturalnym odruchu zebrania włosów za ucho, ale kajdanki jej to uniemożliwiły. Znów się wyprostowała, nerwowo i zamaszyście, niczym na baczność. -Nic nie wiem! - odparła szybko i głośno, wręcz piskliwie i dopiero po chwili zdała sobie sprawę ze słów mężczyzny - Ja przepraszam, ale... naprawdę, bo... była tylko ta trójka i oni stali na podeście, to znaczy... - wzdrygnęła się - Myślałam, że to dobrze, że tam będę, że pomogę, prawda? Okazało się, że coś poszło nie po myśli i most wybuchł, ale nie wiem kto to zrobił, naprawdę! I nie wiem, kto jest za wszystko odpowiedzialny! Zabrano mnie w ulicy, po prostu, ktoś rzucił luźną propozycją, załatwił lewe dokumenty i przyszliśmy, a potem... - westchnęła - ...a potem Pan sam dobrze wie, co się działo. Nie wiem, nie wiem, nie wiem.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw Sty 30, 2014 5:00 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Pon Lis 18, 2013 11:00 pm | |
| Albo trafiła mu się prawdziwa wariatka, albo ta dziewczyna była doskonałą aktorką. Blaise nie żywił ciepłych uczuć do osób z dawnego Kapitolu, ale profesjonalizm nie pozwalał mu wykluczyć żadnej z tych opcji. Opadł na oparcie krzesła i rozsiadł się już całkiem wygodnie, a wolną dłonią rozmasował skroń. Drugą wciąż przerzucał dokumenty podejrzanej. Tak, jak się spodziewał, nie powiedziała mu niczego, co warte byłoby większej uwagi. -Jaka trójka? Podaj nazwiska albo chociaż ich opisz - powiedział spokojnym głosem, ale wciąż bacznie obserwował blondynkę - Pamiętasz, jak nazywał się ten ktoś, kto załatwił ci dokumenty? Znasz jego nazwisko albo chociaż pseudonim? Jej wielkie oczy nie wzbudzały w nim litości, jej zachowanie także nie. Już bliżej mu było do irytacji, ale wiedział, że nie może dać się wyprowadzić z równowagi. -Z którego miejsca w Kwartale Cię zabrano? Gdzie wtedy byłaś? - zapytał, notując szybko na kartce. Gdyby zaszła taka potrzeba, kazałby przeszukać miejsce, w którym ruch oporu zebrał swój sztuczny tłum. -Posłuchaj mnie uważnie - nachylił się na stołem, starając się skupić jej uwagę na jednej rzeczy - Zarzuca ci się o wiele więcej, niż tylko posiadanie fałszywych dokumentów. Jeśli nie będziesz współpracować, oskarżą cię o współudział, a za to kara jest tylko jedna. Nie chciał jej straszyć, ale nie mógł się powstrzymać. Złożył palce lewej dłoni w pistolet i wykonał przy głowie wiadomy gest. -Więc zastanów się, odetchnij, a potem po prostu podaj mi kilka nazwisk - miał nadzieję, że jego metody podziałają, a dziewczyna wkrótce zacznie sypać. O tak, pani prezydent byłaby dumna, gdyby szybko i sprawnie obszedł się z tym przypadkiem. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Wto Lis 19, 2013 2:53 pm | |
| Cisza, cisza, cisza. Chciała, aby choć na moment umilkł. Ale on wciąż recytował, zdawało jej się, sztywne formułki. Ale nie mogła milczeć, bo to równało się brakowi prawidłowej odpowiedzi, ale także nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć, kiedy właściwie brała udział w wydarzeniu prawie, ha.... prawie przypadkowo. A to słowo, jedno i małe i kluczowe - "prawie" zaważy w pełni na jej losie. Cokolwiek się wydarzy: -Oni stali na podium, to była kobieta i dwójka... - umilkła niepewna czy dobrze pamięta - dwóch mężczyzn którzy przemawiali, ale nie słuchałam ich - znów padło pytanie. Miała ich dosyć. Poruszyła się niecierpliwie i odpowiedziała - Nie wiem, nie znam go, ale... chyba średniowysoki, czarne włosy, nie wiem... średniodługie. I tylko tyle mogę powiedzieć. Pytania. Setki pytań. I kolejne, jeszcze trudniejsze, bo choć znała odpowiedź, nie chciała jej udzielać. -Koło jednej ze starych kamienic i sama nie wiem, gdzie dokładnie, bo mieszkam w Kwartale od niedawna... proszę pana - odparła z niechęcią ale w ramach rekompensaty użyła zwrotu grzecznościowego. Ale czy to mogło jakkolwiek pomóc? - To było tak, że kilka osób pojawiło się, tak nagle... i zaczęli rzucać jakimiś hasłami, i pytali, kto chce wziąć udział, zaszaleć, kilka osób odpowiedziało, a inni się odsunęli i odeszli. Ale to było głupie, bo... przecież ktoś ich wsypał, prawda? Kiedy wykonał wiadomy gest, wzdrygnęła i miała ochotę krzyknąć "przecież mówię wszystko, co wiem!". |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Wto Lis 19, 2013 3:19 pm | |
| Pokręcił głową ze zniecierpliwieniem. Czy ona naprawdę nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji? Widocznie podobało jej się w więzieniu, skoro tak kiepsko szło jej oczyszczanie własnej osoby. -Nie słuchałam ich, nie znam go, nie wiem gdzie... - powtórzył jej słowa i rzucił jej spojrzenie pełne fałszywego współczucia - Wydawać by się mogło, że znalazłaś się po prostu w złym miejscu i o złej godzinie, prawda? Zapisał cechy wyglądu mężczyzny, którego wspomniała, dodał notatkę o starej kamiennicy, ale nie były to żadne konkretne poszlaki. Z takim materiałem dowodowym mógł się nie pokazywać w biurze pani prezydent. Podniósł się z krzesła i oparł obie ręce na stole, a wzroku nie spuszczał z podejrzanej. -Panno McIver, te tłumaczenia brzmią naprawdę kiepsko. Gdybym nawet bardzo chciał, nie mógłbym zmniejszyć zarzutów. Byłoby dobrze, gdybyś przypomniała sobie coś jeszcze - wyprostował się i powolnym krokiem zaczął obchodzić stół dookoła. Widział, jak się wzdryga, ale wciąż nie wzbudzało to w nim żadnej litości. -Wykrzykiwałaś te hasła razem z nimi? Zgłosiłaś się sama? Nie wierzę, że po prostu zgarnęli cię z ulicy i wywieźli na most. Stanął tuż za jej krzesłem i schylił się lekko uważając, by jej nie dotknąć. -Zapytam raz jeszcze... czy pamiętasz nazwiska, pseudonimy bądź adresy? - powoli tracił cierpliwość, ale w rękawie miał jeszcze kilka asów. A teraz decydował się na użycie jednego z nich - Jeśli teraz je sobie magicznie przypomnisz, może uda nam się uwolnić także Twoją matkę? Zwrócił głowę w jej kierunku, obserwując reakcję Saoirse.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Pon Lis 25, 2013 6:38 pm | |
| Strach. Strach. Strach. Czuła tylko strach, rosnący i ogarniający ją. I obawiała się, że za moment nie będzie potrafiła wydusić z siebie choć słowa, bo nawet teraz jej głos przeraźliwie drżał. Spoglądała na mężczyznę przestraszona mając nadzieję, że mimo wszystko sytuacja, którą nakreślił, nie jest taka zła i istnieje szansa, że stąd wyjdzie. Jednak czy w kwestii rządów Almy Coin, tej kobiety, którą tak negatywnie przedstawiano podczas krótkiego głośnego przemówienia, która miała, według tych słów, zasługiwać na śmierć równie godną, jaką ponoszą dzieci na arenie, czy w kwestii jej rządów - mogła liczyć na szansę? Mogła mieć... nadzieję? Drgnęła, kiedy stanął za nią i zamknęła oczy, aby choć na chwilę zapomnieć o tym ponurym pomieszczeniu, wyrzucić z siebie te ponure wizje. I zadrżała, bo usłyszała słowo "matka". -Czy pan wie... - zaczęła powoli, niepewnie, ledwo wymawiając pojedyncze słowa. Nabrała ją ochota aby skurczyć się i po prostu zniknąć, ot tak - że to nie był jeden mężczyzna? Ich... to znaczy, tych ludzi, którzy wykrzykiwali przezwiska, którzy chcieli tam iść, ich było więcej, wie pan, prawda? I wie pan także, musi pan wiedzieć, że jeśli cokolwiek powiem, to jeśli wrócę tam, to i tak umrę, ale... - urwała a moment wyrywając się z monologu - To był ten sam chłopak, który strzelał na moście, nie wiem jak miał na nazwisko, ale dowodził. Była tam także Samantha Atkins i jeszcze jedna dziewczyna, która przez chwilę, tuż przed wysadzeniem mostu, znajdowała się na podeście. Pracuje w takim barze o nazwie Violator, stamtąd ją znam, tylko przelotem, Evelyn, chyba... tak. I... Nie wiedziała, co jeszcze mogłaby powiedzieć lub co uznaliby za potrzebne. Dlatego dodała jeszcze tylko: -Szliśmy tunelami, fałszywki wręczono nam dopiero po drugiej stronie, więc zrobił je ktoś z Dzielnicy, ale naprawdę nie wiem kto! I nic więcej nie wiem! Tylko proszę uwolnić moją mamę, bo nie wiem jak się tam znalazła, a nawet jeśli była na moście, to niesłusznie. Nie brała w tym udziału! |
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Wto Lis 26, 2013 3:52 pm | |
| Nie były to może tak szczegółowe odpowiedzi, jak chciał usłyszeć, nie zapowiadało się też na żaden zwrot akcji, ale Blaise uznał, że niczego więcej z blondynki już dziś nie wyciągnie. -Doskonale zdaję sobie z tego sprawę - oznajmił, nie precyzując jednak czy miał na myśli większą liczbę ludzi, czy wizję śmierci panny McIver. Zapadła cisza, którą Argent wykorzystał jako chwilę na uporządkowanie w głowie wszystkiego, czego się dziś dowiedział. Co miał teraz zrobić, jakie kroki podjąć? Czas uciekał, każdy dzień zwłoki w przesłuchaniach był korzystny dla ruchu oporu, dawał im sygnał, że system Coin jest wadliwy, a ona sama nie jest radykalna. Blaise musiał im pokazać, że się mylą. -No widzisz? Jak chcesz, to potrafisz sobie przypomnieć - położył jej rękę na ramieniu i przytrzymał chyba trochę dłużej niż powinien - Na dziś to już chyba wszystko. Skinął głową w stronę szyby z weneckim lustrem i wezwał do siebie Strażnika Pokoju. Obdarzył Saoirse ostatnim spojrzeniem, jakby nie był do końca pewny swoich wniosków, ale w końcu poprosił o wyprowadzenie podejrzanej. Powrócił na swoje miejsce, zgarnął dokumenty i zanotował coś na czystej kartce papieru. -Zróbcie rozpoznanie, niech wskaże personalnie tego chłopaka - mruknął, zapisując dalej - Samantha Atkins ma zostać jeszcze raz przesłuchana. A ta cała Evelyn... mamy ją jeszcze u siebie? Zamyślił się nagle, próbując ułożyć sobie w głowie plan działania na tyle dobry, by doprowadził go bezpośrednio do winnych zamachu. -Jeśli była już przesłuchiwana, puśćcie ją do domu, oczywiście z ogonem - zawyrokował, podnosząc się z krzesła - Wyślijcie też kogoś do tego Violatora, niech powęszy. No i nie muszę wspominać o natychmiastowym sprawdzeniu kanałów? Najpóźniej jutro chcę mieć na swoim biurku mapę podziemnych tuneli. Być może ci Strażnicy nie byli jego bezpośrednimi podwładnymi, ale któż by się tym przejmował. To Alma Coin wydawała rozkazy, a dając Argentowi zadanie do wykonania, uzbroiła go także we władzę nad nimi. Blaise spojrzał za siebie, jakby sprawdzając, czy nie zostawił nic w sali przesłuchań, a potem skierował się do wyjścia.
| zt? czy MG ma inne plany?
|
| | | Wiek : 31 Zawód : przedstawiciel Dystryktu 7, śledczy w stopniu oficera Przy sobie : paczka papierosów, telefon komórkowy, broń + magazynek (15), Znaki szczególne : kilkudniowy zarost. Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Nie Cze 08, 2014 1:35 pm | |
| | czasoprzestrzeń
Kolejne rutynowe przesłuchanie szybko straciło status zwyczajnego. Od razu po przybyciu do budynku, Blaise został zarzucony stertą dokumentów do wypełnienia i sprawami ludzi, których miał przesłuchać. Sięgnąwszy po pierwszą z brzegu teczkę nie spodziewał się, że czeka go dziś spotkanie z członkiem rodziny dobrego znajomego, Gerarda Ginsberga. A jednak, zbieżność nazwisk nie mogła być przypadkowa, podobnie jak obecność tych dokumentów na biurku Argenta. Mężczyzna uśmiechnął się więc pod nosem i pogrążył w lekturze, przyswajając sobie szczegóły sprawy, którą musiał doprowadzić dziś do końca. Gdy wybiła umówiona godzina, podniósł się z krzesła i pomaszerował w stronę więzienia, gdzie też zajął swoją ulubioną salę przesłuchań i oczekiwał na przyprowadzenie oskarżonej. Ubrany był w zwykłą, białą koszulę i ciemne spodnie, marynarkę zostawił w biurze, nie widząc sensu prezentowania się elegancko na tego typu spotkaniu. Oczywiście brał pod uwagę rangę swojego gościa i jego rodzinne koligacje , dlatego założył sobie, że postara się aby wszystko przebiegało w jak najlepszym porządku i w stosunkowo grzecznej atmosferze. Oskarżenie o zabójstwo kilku osób nie było sprawą błahą, jednak ta niepoczytalność, którą zasłonił córkę Ginsberg... Blaise nigdy nie spotkał dziewczyny, dlatego teraz był jej niezmiernie ciekawy. Czy jest podobna do ojca? Jak będzie zachowywać się podczas przesłuchania? Skoro nie wpakowali jej kulki w łeb przy pierwszym spotkaniu, może w tej całej sprawie chodziło o coś więcej? Argent nikogo nie traktował ulgowo i teraz też nie zamierzał, a jednak jakiś cichy głosik w głowie podpowiadał mu, że powinien pomóc pannie Ginsberg. Oparł się wygodnie na krześle i rozłożył na stole wszelkie dostępne w sprawie dokumenty. - Wprowadzić - zarządził, podwijając rękawy koszuli. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : córeczka tatusia Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Nie Cze 08, 2014 1:57 pm | |
| jakiś długi czas po ostatniej grze z tatusiem
To nie było żadne brutalne zaciągnięcie za włosy do obtłuczonej furgonetki - widocznie zaprowadzenie na przesłuchanie w Kapitolu mocno różniło się od dosłownego uprowadzenia w tym samym celu w dawnej Jedenastce. Maisie wielokrotnie widziała ludzi powalanych na ziemię i okładanych strażniczymi butami tylko dlatego, że ktoś doniósł o potwornej zbrodni jaką była kradzież trzech jabłek na kolację. Wydawało się jej to szokujące wyłącznie za pierwszym razem: potem z łatwością przywykła do rzeczywistości, w której przyszło jej żyć i w której musiała sobie jakoś poradzić. Najpierw otoczona opiekuńczymi ramionami swojego przybranego ojca, następnie - na własne życzenie - samotnie stawiając czoła wszelkim przeciwnościom. Dawne czasy; teraz wszystko rozmyło się i ponakładało: Ginsberg czuła się bardziej zagubiona niż przed laty, kiedy trafiła do domu ojca (niedosłownie) jako niespełna dziesięciolatka. Wtedy doskonale wiedziała, kto jest jej największym wrogiem a komu może zaufać. Tragiczne, ale przynajmniej bez trudu rozróżniała moralny koloryt otaczającej ją rzeczywistości. Wychowanie (tresura?) Gerarda całkowicie wyprała jej zmysły z najprostszych odczynników i w Kapitolu czuła się zupełnie ślepa, bezbronna i rozdarta.Paradoksalnie wiedziała przecież, że znów wróciła pod rozłożysty parasol ochronny i że cyrograf podpisany krwią wrócił na honorowe miejsce szafki przy małżeńskim łóżku. Pewnie dlatego nie okazała żadnego zdenerwowania, kiedy przy wyjściu z biura Mervina oczekiwali ją Strażnicy, mówiący coś o przesłuchaniu. Nie dopytywała o nic; powróciła do swojej zupełnej bierności: z im większym chaosem i rozterkami zmagała się w środku tym bardziej na zewnątrz przypominała autystyczne dziecko. A właściwie wychudzoną, zamkniętą w sobie sekretarkę, prowadzoną na kulturalne spotkanie z jakimś śledczym. Może powinna wyłamywać sobie ręce, spodziewać się jakiejś wyrafinowanej gry ze strony Gerarda - to jego spotka za drzwiami sali przesłuchań? - i zacząć panikować, ale po przekroczeniu progu więzienia stała się zupełnie otępiała. I nienaturalnie spokojna, nawet w chwili, w której równie milczący Strażnicy otworzyli jej drzwi. Nikt jej nie wiązał, nie groził; ba, Maisie miała dziwne wrażenie, że jej nazwisko w jakiś sposób zmieniło podejście wszystkich napotkanych mundurowych, co tylko przypomniało jej o wielkiej niewiadomej, jaką stanowił zawód jej opiekuna. I jego renoma; powinna o to zapytać, kiedy wyjdzie z obskurnej sali, w której dość groteskowo prezentował się przystojny śledczy. Dziwnie znajomy; kiedy Maisie zajęła krzesło po drugiej stronie stołu przyjrzała mu się uważniej, w końcu ustalając miejsce wcześniejszego spotkania. Trzynastka? Kapitol? Deszcz? Nie okazała jednak w żadnym stopniu zdziwienia, powstrzymując się nawet od kulturalnego powitania. I odruchowej prośby o telefon do prawnego opiekuna, bez którego czuła się pusta i niepewna. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Sob Lip 05, 2014 5:21 pm | |
| |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : córeczka tatusia Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Czw Paź 16, 2014 4:59 pm | |
| | z czasoprzestrzeni mieszkalno-ogrodniczej
Dziś miało wyglądać zupełnie inaczej; dziś miało być perfekcyjnym, pracowitym dniem oddanej pani domu, ale krótko przed trzecią popołudniu ten słodki, sielankowy obrazek lipcowego czasu został dość brutalnie zmieniony i wywołał u Maisie lekkie zirytowanie. A obudziła się przecież w doskonałym humorze. Przygotowała pożywne śniadanie (i po kryjomu zjadła dwie porcje; cel uświęcał środki, nawet w postaci dodatkowych kilogramów, dodających wychudzonej Maisie uroku a nie upodabniających jej do potworka z nadwagą), posprzątała i oddała się porządkowaniu oranżerii. Niestety, spokój jej ogrodniczej świątyni został zaburzony i zanim zdążyła pomyśleć, czy to zgodne z prawem i czy nie może po prostu odmówić…Już przekraczała próg mieszkania, pilnowana przez Strażników Pokoju. Sympatycznych, profesjonalnych ale bardzo konsekwentnych, bo nie pozwolono jej nawet się umyć ani przebrać. Nad czym teraz, kiedy już szła długim i pustym korytarzem Siedziby, ubolewała, bo… Cóż, nie wyglądała odpowiednio i nie wpisywała się w realia miejsca, w jakim przyszło się jej znaleźć. Zamiast eleganckiej sukienki miała na sobie zwykłe, brązowe spodnie i jasnobeżową, odrobinę za dużą koszulę. Pomiętą, nieco pobrudzoną zielonym sokiem z roślin, których zapomniane listki zapodziały się w jej rozczochranych włosach. Zazwyczaj ułożonych w miękkie fale, teraz raczej przypominających dość chaotycznego półkoka, z wieloma niesfornymi kosmykami opadającymi na jej twarz. Za tak niechlujny wygląd powinna zostać od razu skazana za obrazę sądu, majestatu i innych najwyższych wartości w Panem, ale najwidoczniej miała szczęście i wcale nie prowadzono jej przed obliczę Ważnej Władzy. Ani na ścięcie. A przynajmniej tak się jej wydawało, kiedy Strażnicy zaprowadzili ją do jednego z pomieszczeń. Bez żadnego skucia, niemiłych komentarzy czy groźnych zagrywek. To miało być tylko rutynowe przesłuchanie i Maisie nie zamierzała zbytnio przejmować się chłodem pomieszczenia, chociaż zdecydowanie wolałaby znajdywać się teraz w domu. W rozświetlonej popołudniowymi promieniami słońca oranżerii, z jakiej została delikatnie wyproszona przez eskortujących ją mężczyzn. Owszem, czuła się odrobinę nieswojo bez Gerarda, ale nie mogła przecież wpadać w dziecięcą panikę ani - tym bardziej - chore zdenerwowanie. Ostatnia złota nauka przywróciła ją na dawne tory i teraz z dość nieprzytomnym wyrazem twarzy zasiadała na niezbyt wygodnym krześle, próbując zetrzeć plamkę ziemi z rękawa za dużej koszuli. Bezskutecznie, dalej wyglądała raczej na mieszkankę zabiedzonego, błotnego Dystryktu niż na adoptowaną córkę możnego pana z Kapitolu. |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód Obrażenia : lekkie osłabienie
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Czw Paź 16, 2014 9:13 pm | |
| | 3 dni po rozmowie z siostrzyczka
Kiedy przechodziła wzdłuż szerokiego korytarza, towarzyszyła jej cisza i odgłos obcasów uderzających o płytki podłogowe. Żadnych głosów, śmiechu czy szeptów, jakby na chwilę wszyscy postanowili wziąć sobie przerwę. Wszyscy oprócz niej, oczywiście. Wyjątkowo nie miała nic przeciwko temu. Taka sprawa nie trafia się często, a nawet jeśli, zwykle nie jest powierzana komuś takiemu jak śledczy. Szkoda, bo Avery lubiła się wykazywać. Nigdy nie przerażał jej ogrom problemu, jego zawiłości czy to, ile musiała dla niego poświęcić. Taka praca była dla niej czystą przyjemnością i dopiero wówczas naprawdę pozwalała sobie na rozwinięcie skrzydeł. W tej chwili liczyło się już nie tylko to, że w końcu zajmuje się czymś naprawdę ciekawym, ale też fakt, że trafił jej się niebanalny zestaw świadków. Nie wiedziała, czy jeszcze kiedykolwiek będzie miała okazję zebrać te parę osób w ciasnej sali przesłuchań, gdzie to ona zadawała pytania, dlatego postanowiła, że w pełni wykorzysta nadarzającą się okazję. Zacisnęła palce na trzymanych w prawej dłoni dokumentach, w głowie odliczając kolejne numery pomieszczeń. 1… 2… 3… Odnalazła odpowiednie drzwi, nacisnęła klamkę i weszła do środka. Powitał ją znajomy widok szarych ścian, słabe światło i chłód. Ah i Maisie Ginsberg we własnej osobie. – Dzień dobry – rzuciła spokojnie, mijając dziewczynę oraz wolne krzesło obok, aby zaraz potem usiąść po drugiej stronie biurka. Rozłożyła przed sobą wszystkie potrzebne akta, błyskawicznie porządkując je w dwie kupki. Co miała robić? Ginsberg miała szczęście – przez to, że została uznana za niepoczytalną, Avery nie mogła rozmawiać z nią o sprawie do momentu pojawienia się opiekuna lub, tak jak dzisiaj, psychologa. I tak dobrze, że tylko psycholog. Biorąc pod uwagę dokumentację śledztwa, Arrington nie wyobrażała sobie tego przesłuchania pod czujnym okiem Gerarda, nie wspominając o tym, czy udałoby się cokolwiek wycisnąć z Maisie. Co prawda liczyła się z faktem, że dziewczyna może nie chcieć rozmawiać, a biorąc pod uwagę ich wcześniejsze spotkania, było to bardziej niż możliwe. Jednak wiedziała, że musi chociaż spróbować. Podniosła spojrzenie znad papierów, przenosząc je na siedzącą naprzeciw młodą kobietę. Szybko zmierzyła ją wzrokiem, zwracając szczególną uwagę na strój oraz fryzurę, które, mówiąc delikatnie, nie były adekwatne do sytuacji. Nie skomentowała tego ani też nie dała poznać, że zwraca na to uwagę. Posłała jej tylko słaby uśmiech, opierając przedramiona na blacie. W tej samej chwili drzwi pomieszczenia otworzyły się i wszedł psycholog. Avery wstała, wymieniła uścisk dłoni, a potem wróciła na swoje miejsce. – Skoro jesteśmy już w komplecie, możemy w końcu zacząć. – Powróciła spojrzeniem do akt. – Maisie Rye Ginsberg, urodzona trzynastego sierpnia dwa tysiące dwieście pięćdziesiątego ósmego roku w Dystrykcie Dziewiątym, obecnie zamieszkała w Dzielnicy Rebeliantów. – Odczytała z kartki, czekając na potwierdzenie danych.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Czw Paź 16, 2014 10:50 pm | |
| Do sali weszła niska, pulchna kobieta o mysich włosach i pyzatych policzkach. Nie wyglądała na starszą niż trzydzieści lat, ale miała duże doświadczenie w pracy psychologa i właśnie dlatego powierzono jej nadzór nad przesłuchaniem panny Ginsberg. Jako osoba ubezwłasnowolniona, Maise musiałaby zeznawać w obecności swojego opiekuna, ale ten był przecież przedmiotem całej sprawy, a na dodatek również czekało go spotkanie ze śledczymi. W takich momentach wkraczała ona. - Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - powiedziała, uśmiechając się delikatnie, choć przybyła ledwie minutę po czasie - Nazywam się Madison Berry i jestem psychologiem. Zostałam wyznaczona na opiekuna Maisie Ginsberg na czas przesłuchań. Uścisnęła dłoń Avery, przyglądając się pani detektyw, po czym zajęła swoje miejsce na uboczu sali. Usiadła na krześle, wyciągnęła notatnik i czekała na rozwój wydarzeń. Nie chciała peszyć Maisie jeszcze bardziej, dlatego nie odezwała się do niej, ale nie znaczyło to, że nie zamierzała nie reagować, jeśli Arrington przekroczyłaby swoje kompetencje. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : córeczka tatusia Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Pią Paź 17, 2014 7:22 am | |
| Samotne siedzenie w tym chłodnym pomieszczeniu wcale nie wpłynęło destrukcyjnie na Maisie. Wręcz przeciwnie; przestała się już irytować i wydawała się po prostu znudzona, czekając, aż drzwi do pokoju otworzą się i w końcu będzie mogła dzielić milczenie z kimś innym. Przywykła do samotności i perspektywa spędzenia na tym krześle kolejnej godziny nie przeszkadzała jej zupełnie. Mogłaby martwić się wyłącznie o Gerarda (czy wiedział o tym...spotkaniu?) i o swoje, niepodcięte jeszcze, egzotyczne rośliny. Musiała pilnować ich codziennie i korygować rosnące pnącza. Zawsze popołudniu, wtedy soki kwiatów zasklepiały odcięte rany i krzew rozrastał się jeszcze piękniej. Myślała wyłącznie o swojej oranżerii, nie o czekającym ją przesłuchaniu i całej tej drętwej otoczce. Z tego, co zrozumiała ze zdawkowych słów Strażników, chodziło o przesłuchanie w sprawie wydarzeń na bankiecie. Zamierzchłym; właściwie oprócz zdenerwowania tłumami ludzi i zazdrością o Scarlett niewiele pamiętała, swobodnie powracając do swojego statecznego, monotonnego życia. Przerwanego wezwaniem do strzeżonego więzienia i…trzaśnięciem drzwi do sali przesłuchań. Nie drgnęła ani nie podskoczyła na krześle, leniwie przesuwając wzrok na wchodzącą brunetkę. Dziwnie znajomą; Maisie potrzebowała chwili, by uzmysłowić sobie, że miała z nią kiedyś do czynienia. Całkiem…blisko. Ciasne korytarze Trzynastki, ktoś śledzący jej poczynania, w końcu: konfrontacja. Fizyczna. Dźwięk uderzonej ślicznej buzi Arrington (chyba to miała wyszyte na szarym mundurze) przywołał całą resztę wspomnień i przez sekundę na twarzy Ginsberg pojawił się grymas lekkiej irytacji, zastąpiony jednak po chwili zwykłą obojętnością. Nie odpowiedziała na przywitanie, kiwając tylko zdawkowo głową. Może i nie była szalenie bystra i nie skończyła żadnej szkoły, ale powątpiewała, by brunetka chciała się mścić po latach (pięciu?) za tamtą zniewagę. Widocznie awansowała i…miała przeprowadzić jakiś nudny wywiad środowiskowy. Maisie nie zamierzała jej w tym przeszkadzać; pomagać tez nie: w końcu średnio orientowała się w sytuacji polityczno-społecznej tego przeklętego miasta, które chciała opuścić jak najprędzej. Jej syn nie mógł wychowywać się w tym betonowym więzieniu, nawet jeśli w chwili obecnej miał dosłownie kilka centymetrów wzrostu i dopiero zaczynał przypominać małego człowieczka. Na myśl o tym, co właśnie działo się pod jej sercem, uśmiechnęła się do siebie nieco nieprzytomnie, prawie nie zauważając wchodzącej drugiej osoby. Miała nadzieję, że to Gerard, ale…nie, to była kolejna kobieta. Właściwie powinna ucieszyć się na widok przedstawicielek płci pięknej, ale zamiast tego nieco się wewnętrznie stropiła. Nie miała pojęcia jak współpracować i rozmawiać z kobietami; odkąd pamiętała otaczali ją sami mężczyźni (jeśli nie sam Gerard) i tak bezpośredni kontakt z dziewczętami (w kwiecie wieku) u władzy, wywoływał u niej dysonans poznawczy. Nie mówiła jednak nic, przeczesując palcami włosy i wyciągając z nich suche listki, odkładając je potem pieczołowicie na blat stołu przed sobą. Jednocześnie beznamiętnie oczekując oczekując pytań i kiwając tylko lekko głową na wstępne słowa śledczej. Nie miała czego komentować, wszystko widocznie znajdowało się w stosie dokumentów na biurku, jaki także Mai omiatała mało zainteresowanym wzrokiem, w końcu pozbywając się zieleniny z burzy brązowych włosów. |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód Obrażenia : lekkie osłabienie
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Sob Paź 18, 2014 1:10 pm | |
| Nienawidziła początków, tych oficjalnych mów, sprawdzania tożsamości. Uważała, że to bezsensowne marnowanie czasu, które można by spożytkować w inny sposób. Przechodząc od razu do sedna sprawy, zaoszczędziłaby sobie wypełniania części papierów i mogłaby od razu skupić się na faktach. Przecież znała Maisie, bez problemu rozpoznałaby ją w tłumie. Niestety obowiązywały ją pewne procedury, których nie mogła pominąć tym bardziej, że wszystkiemu przysłuchiwał się psycholog. Avery nie zamierzała dać się ponieść emocjom. Wiedziała, że nie była to najlepsza chwila na rozdrapywanie dawnych ran. Kiedyś na pewno znajdzie się lepsza okazja, teraz wystarczy jej tylko obserwacja. Miała nadzieję, że może w końcu zyska pewność, co do tego, że Ginsberg nie jest znowu taka ubezwłasnowolniona. Widząc skinienie głowy, Arrington wyprostowała się. Znów popatrzyła na Maisie oraz na zielone liście leżące na blacie, które jeszcze przed chwilą znajdowały się we włosach dziewczyny. Ciekawa bezpośredniość. Czy czuła się już na tyle swobodnie w zupełnie obcym otoczeniu? Avery pomyślała, że może nie być tak łatwo to wszystko rozgryźć. Patrząc na swojego świadka, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że był bardzo zamknięty w sobie, choć mogły to być tylko pozory. – Zadam Ci teraz parę pytań odnośnie ostatniego bankietu dla sponsorów. Im szybciej na nie odpowiesz, tym szybciej będziesz mogła wrócić do domu – powiedziała, nadal nie spuszczając spojrzenia z Ginsberg. Podczas przesłuchań w dużej mierze liczyła na mowę ciała. Każdy gest, nawet delikatny ruch mięśni miał znaczenie. Jednak było jeszcze coś. Tym razem chciała zobaczyć, jak to wszystko wyglądało z perspektyw Maisie. – Na początek opowiedz, jak było na bankiecie. Czy coś szczególnego zwróciło twoją uwagę? Może pojawił się ktoś, kto, twoim zdaniem, nie powinien tam przebywać? – zapytała. Chciała przygotować sobie grunt pod kolejne pytania. Słuchała uważnie, analizując każde słowo dziewczyny. W międzyczasie zdążyła wyciągnąć fotografię ofiary. Wtedy jeszcze żywej. Odwróciła ją w stronę Ginsberg, czekając aż skończy mówić. – Znałaś ją? Nazywała się Savannah Vernon. Była dziennikarką Capitol’s Voice.
|
| | | Wiek : 25 lat Zawód : córeczka tatusia Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Sob Paź 18, 2014 1:43 pm | |
| Avery...postarzała się. Maisie nie miała co prawda doskonałej pamięci do twarzy, ale jakoś buzia brunetki, która kiedyś wścibiała nos w nie swoje sprawy, mocno wyrysowała się w jej głowie. Ponad pięć lat temu nie miała mikroskopijnych zmarszczek przy oczach ani zapowiedzi płytkiej bruzdy tuż przy załamaniu kącika warg - Ginsberg obserwowała te zmiany z czymś w rodzaju filozoficznej zadumy, w końcu podnosząc wzrok na śledczą a nie błądząc nim gdzieś po szarych ścianach pomieszczenia. Kiwnęła więc tylko ponownie na zapowiadające słowa Arrington - więc chodziło o bankiet; mili Strażnicy nie okłamywali jej, chociaż i tak nie odczuwała wobec nich większej sympatii: zepsuli jej przecież cały dzień, nawet jeśli nie miała ambitnych planów - zostawiając w końcu swoje włosy i listki na stole w spokoju. Ręce położyła luźno na wąskich podłokietnikach i w tej zupełnie swobodnej, chociaż mało zaangażowanej pozie, czekała na pierwsze pytanie. A właściwie polecenie, najgorsze z możliwych. Opowiedz. Nie przywykła do snucia opowieści, najchętniej milczała albo wypełniała konkretne rozkazy a nie rozwodziła się nad rzeczywistością. Zakłamaną, zmodyfikowaną - w życiu Maisie nie istniało już pojęcie czystej prawdy, nie stropiła się jednak perspektywą odpowiedzi, wzdychając tylko lekko i prawie niezauważalnie. - Dużo ludzi, tłum, hałas, dziwne wnętrza. - zaczęła w typowym dla siebie stylu, co mogłoby wydawać się lekceważące, gdyby nie dość autystyczna szczerość bijąca z piegowatej twarzy brunetki. Nie zamierzała się buntować, postarała się więc zmobilizować do udzielania dłuższych odpowiedzi, chociaż nie było to wcale przyjemne. - Nie zauważyłam niczego ani nikogo niepokojącego. - dodała w końcu, zgodnie z prawdą. Arrington chyba nie obchodziły jej własny, paraliżujący strach przed skupiskami ludzi. Radosnych, żywych, bawiących się, popychających ją i...umierających z fajerwerkami? Tak jak Savannah, na której zdjęcie patrzyła. Równie beznamiętnie; w pierwszej chwili w ogóle nie rozpoznała kobiety. Na bankiecie stała dość daleko od miejsca krwawego podniesienia i nie przyglądała się jej martwej buzi, ale później wielokrotnie widywała ją na nagłówkach gazet, jakie przynosił do domu Gerard. - Widziałam ją tylko na bankiecie. Z daleka I to dopiero kiedy już była martwa - odparła spokojnie, znów podnosząc wzrok ze zdjęcia na Arrington. - Nawet nie wiedziałam kim jest. - dodała po chwili z wręcz niewyczuwalnym zakłopotaniem, jakby przyznawała się do swojej kompletnej niewiedzy społeczno-politycznej. O CV także tylko słyszała; nigdy nie czytała dzienników, przynoszonych przez Ginsberga - przeglądała je tylko pobieżnie, mimowolnie naśladując poranną rutynę swojego opiekuna, niechętnie podchodząc do powrotu do czytania. Ta umiejętność zanikała i męczyła ją szalenie; typowe dla dziecka, niechodzącego nigdy do szkoły. tururur, nie wiem, w jakiej kolejności piszemy, drogi MG? mam czekać za każdym razem na reakcję psychologa? |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód Obrażenia : lekkie osłabienie
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Sob Paź 18, 2014 11:53 pm | |
| Avery z kolei pamiętała Maisie wyjątkowo dobrze, lecz nie tylko ze względu na urazy, jakie pozostawiła. Jeszcze do niedawna kojarzyła ją raczej jako jedną ze swoich największych porażek, która nie dość, że mocno odbiła się na twarzy kobiety (co prawda nie na zawsze, ale jednak), to jeszcze na dumie. Wystarczająco długo szukała dowodów, czekała na jakikolwiek błąd ze strony Ginsberg, marnując przy tym czas, własną cierpliwość i wystawiając się na pośmiewisko. Jednak to nie znaczy, że odpuściła całkowicie. Nadal wierzyła, że w końcu szczęście się do niej uśmiechnie, a w ręce wpadnie ciekawy materiał, który pomógłby udowodnić to, o co tyle walczyła. Czekała ze spokojem aż w końcu przyjdzie dzień taki jak ten. Co z tego, że tamto morderstwo nie było przedmiotem sprawy? Wreszcie miała okazję znów spotkać się z Maisie, bezpośrednio poobserwować i to bez nadzoru jej opiekuna. Chyba nie każdy może dostąpić tego zaszczytu, prawda? Dlatego właśnie czerpała z tej chwili, a przynajmniej próbowała. Niestety świadek nie wydawał się skory do współpracy, a przynajmniej tak mogło się wydawać. Avery wahała się czy chodzi o ogólną niechęć żywioną do niej czy raczej do bankietu. Sama też nie była ich fanką. Nienawidziła spędzać czasu zamknięta w pomieszczeniu z ludźmi, których nawet nie lubiła. Jednak w sposobie mówienia kobiety było coś autentycznego, co sprawiło, że Arrington w końcu uwierzyła w drugą wersję. – Czyli nie za bardzo ci się podobało? – zapytała, notując coś w dokumentach. – Gerard musiał być zawiedziony, gdy to usłyszał – rzuciła spokojnie. – W końcu musiał zrezygnować z wybrania się ze swoją narzeczoną, prawda? – Uniosła wzrok na Maisie i przez chwilę przytrzymała jej spojrzenie. – To miło z jego strony. Osobiście myślę, że nie ma na tym świecie nic bardziej czystego niż miłość, jaką rodzice obdarzają swoje dzieci. – Uśmiechnęła się i powróciła do pisania. Była ciekawa reakcji tamtej, ale postanowiła, że jeszcze chwilę potrzyma ją w niepewności. Dokończyła swoje dopiski i dopiero potem powróciła do obserwowania Ginsberg. Wcześniej widziała, że zdjęcie Vernon nie zrobiło na niej żadnego wrażenie, ale to było raczej do przewidzenia. – Wracając do dziennikarki: wielka szkoda, że tak szybko musiała zakończyć karierę. Była całkiem niezła. – Pokiwała powoli głową. – Być może w niedługim czasie zyskałaby na popularności, gdyby tylko wiedziała, w którym momencie należy zamknąć buzię. Ostatnio przygotowywała niepochlebny artykuł na temat kilku osób z naszego Rządu. Co ciekawe: znalazło się tam miejsce i dla Ciebie, Maisie. Może nie za duże, ale jednak. Chcesz wiedzieć, o czym pisała? A może już się domyślasz?
|
| | | Wiek : 25 lat Zawód : córeczka tatusia Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Nie Paź 19, 2014 12:01 pm | |
| Myślała, że kolejne pytania także zahaczą o ten nieszczęsny bankiet - pewnie dlatego zachowywała się całkiem spokojnie, będąc raczej znudzoną niż zaniepokojoną. Mówiła prawdę, nie widziała nic niepokojącego (pomijając zbyt intensywne spojrzenie Gerarda i Scarlett, ale nie chciała tego roztrząsać nawet w swojej głowie a co dopiero na forum względnie publicznym) na tym festiwalu przepychu i społecznych strachów. W żaden sposób nie mogła pomóc w śledztwie na temat zamordowanej blondynki, a nawet jeśli posiadałaby jakieś niesamowicie ważne informacje nie przekazałaby ich Arrington. Nie lubiła jej, po prostu, i wydawało się to w życiu Maisie czymś wyjątkowym. Nie mogła pochwalić się szerokim kręgiem znajomych, ale jeśli już przypadkowo kogoś poznawała, to zawsze kończyło się to co najmniej niechęcią. Podobnie było z Avery: nie ufała jej, doskonale pamiętając szpiegowanie z Trzynastki i frustrujące uczucie osaczenia, jakby brunetka czekała tylko na jej potknięcie. Właściwie...doczekała się; ucieczka Ginsberg, pięć trupów, oskarżenie o zdradę i morderstwo: wszystko to nagle rozjaśniło Maisie w głowie. Gdzieś w tle pojawiła się także uśmiechnięta twarz Rory, co wywołało na buzi Mai lekki grymas niezadowolenia. I połączyło kilka rozsianych punktów w jej głupiutkim umyśle. Czy ten przeklęty rudzielec mógł współpracować z rządowymi śledczymi? I czy dlatego w pomieszczeniu znajdywał się też psycholog, mający ocenić stopień jej szaleństwa, pozwalający jej uniknąć kary? Odruchowo zacisnęła mocniej dłonie na podłokietnikach, chociaż było to jedynym przejawem względnego zdenerwowania. Skupianie się na negatywnych myślach nie pomagało, Gerard przecież zajął się wszystkim i powinna mu w stu procentach zaufać, co też robiła, przysłuchując się kolejnym pytaniom. A raczej...insynuacjom? - Nie zrezygnował - sprostowała prawie od razu, z ledwie słyszalną nutką goryczy. - Melanie wyjechała z Kapitolu, a ja...nigdy nie byłam na takim przyjęciu. Dlatego postanowił, że będę mu towarzyszyć - kontynuowała rzeczowo, nie ukrywając jednak, że udział w bankiecie zawiódł jej dziewczęce oczekiwania. Typowe dla dziecka wychowanego w zabiedzonym Dystrykcie; dziecka bez rodziców i bez...czystej, rodzicielskiej miłości? Kolejna szpilka, dziwnie niepokojąca, ale na szczęście Maisie uważała się tylko za bezmyślną dziewczynę i natychmiast uznała, że doszukuje się nieistniejących aluzji. Do tego nie potrafiła rozpoznawać ironii i sarkazmu, całkowicie nieprzystosowana do manipulacyjnych gierek. Brak kontaktu z ludźmi połączone ze specyficznym wychowaniem uczyniły z Ginsberg istotę niezdolną do prowadzenia zachwycających szarad językowych i udzielania bystrych odpowiedzi na prowokacje. Milczała więc przez cały czas wypowiedzi Avery, mniej spięta (o naiwności) z każdym jej kolejnym słowem. Niepochlebny artykuł o rządzie, o którym nic nie wiedziała. I do którego nie należała. Zmarszczyła więc brwi, kiedy Arrington znów podniosła na nią wzrok, insynuując, jakoby i jej imię pojawiało się w przygotowanych materiałach. - To chyba jakaś pomyłka - odpowiedziała tylko przeciągłym tonem, chociaż znów zapaliła się w jej głowie ostrzegawcza lampka. Nie wyobrażała sobie dalszego ciągu przesłuchania; nie chciała, by dotyczyło ono jej ucieczki z Trzynastki, a była prawie pewna, że właśnie to Avery ma na myśli. To przecież brunetka śledziła ją w podziemnych korytarzach, jakby przewidując to, co w końcu stało się podczas rutynowej misji na powierzchni. Tamte wspomnienia wydawały się wyjątkowo silne; reszta wyblakła, ale krew przeciekająca przez szary mundur, wypływająca z ust rudowłosej kobiety i tryskająca z przebitego gardła ciągle kleiła ręce Maisie tak intensywnie, że odruchowo wytarła je o materiał spodni. |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód Obrażenia : lekkie osłabienie
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Nie Paź 19, 2014 5:41 pm | |
| Avery prawie od zawsze twierdziła, że dogryzanie innym nie sprawia jej radości. Nie widziała w sobie nic z socjopatki, nie karmiła się negatywnymi emocjami ani też ludzkim bólem. W większości wypadków było jej to naprawdę obojętne. Łzy? Śmiech? Nie stanowiło to żadnej różnicy. Liczyło się osiągnięcie wyznaczonego celu, a ten uświęca środki. Jednak tym razem było inaczej. Nie potrafiła zatrzymać tej fali satysfakcji, która zalała jej umysł wraz z reakcją Maisie. Wreszcie choć na moment wytrąciła ją z równowagi, skutecznie ścierając znudzenie z twarzy. Od początku nie podobała jej się postawa Ginsberg - ten przesadny spokój połączony z niechęcią. Nikt nie lubił, kiedy się go nie docenia, a Arrington była na to szczególnie wyczulona. Jeszcze przed rozpoczęciem swojej kariery śledczego musiała zwalczać krytyczne spojrzenia, z którymi stykała się stanowczo zbyt często. A jednak jakoś dotarła do tego miejsca, siedziała w tej sali, dalej robiąc swoje, podczas gdy część jej starych przeciwników już dawno zmieniła profesję. - W takim razie wybacz mi moją pomyłkę - rzuciła swobodnie, jakby przed chwilą wcale niczego niczego nie sugerowała. Wychwyciła w głosie dziewczyny nutkę goryczy, ale powstrzymała się od uśmiechu. Wzamian zaplotła palce i oparła na nich głowę, posyłając kobiecie uważne spojrzenie. - To jednak nie zmienia faktu, że wydaje się dobrym ojcem. Tyle dla Ciebie robi i chyba nie żąda niczego w zamian. Nie przytłacza Cię to czasami? Nie czujesz się mu czegoś winna? - zapytała, lekko przechylając głowę. Zwykle nie pozwalała sobie na takie pytania. Nie lubiła bazować na uczuciach, o wiele bardziej wolała fakty. Jednak tym razem chyba nie miała wyboru. Musiała wyczuć, jak silna więź łączy ją i Gerarda. A jeśli była wystarczająco silna, czy byłaby w stanie zabić? Znów wróciła myślami do tego nieszczęsnego patrolu, kiedy życie straciło pięć osób. Czy gdyby obecną sprawą udowodniła, że przyczyną ich śmierci nie była biedna dziewczyna nie zdająca sobie sprawy, co robi, ale świadomie działająca uciekinierka, mogliby wznowić śledztwo? Czy może było już za późno? Tyle pytań, a gdzie dowody? Zerknęła na drugi stosik, o wiele mniejszy niż ten, którym zajmowała się do tej pory. Tyle razy przeglądała już ten nieszczęsny artykuł, że znała jego treść niemalże na pamięć, a jednak znów uciekła do niego wzrokiem. Od razu znalazła zakreślony wcześniej akapit i przeczytała go jeszcze raz w myślach. Kiedyś wielokrotnie natrafiała na artykuły tej całej Vernon, ale jej działką była raczej kultura, a nie polityka. Co takiego skłoniło ją do napisania tego wszystkiego? Westchnęła na głos i powróciła do Maisie. - Niestety nie jest. W artykule Savannah dość bezpośrednio wskazała, że Gerard Ginsberg, będąc zareczonym z Melanie Coin, ma jednocześnie romans z Tobą - odparła bezpośrednio. Nie było sensu dalej ukrywać treści, przecież i tak musiała zadać jej resztę pytań. - Zwykle nie mieszamy się w życie prywatne naszych obywateli, o ile tylko nie wpływa ono negatywnie na przestrzeganie prawa lub, jeśli chodzi o członków Rządu, na ich wizerunek. W tej chwili złamane zostały oba te warunki, zginęła kobieta i nie możemy tak po prostu zignorować tej sprawy. Wszyscy chcemy czuć się bezpiecznie w Panem, ze świadomością, że oddaliśmy władzę we właściwe ręce, dlatego właśnie muszę zadać Ci pytanie. Czy masz romans z Gerardem? - zapytała nieco ostrzej, świdrując ją spojrzeniem. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : córeczka tatusia Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Nie Paź 19, 2014 6:35 pm | |
| Swoboda Avery nie niepokoiła jej wcale; przyjmowała wzrastającą pewność siebie śledczej z wprost proporcjonalnie rosnącą obojętnością. Jednocześnie im więcej w umyśle Maisie rodziło się znaków zapytania, tym bardziej wycofana się wydawała. Bardziej niż zwykle, co wydawało się wręcz niemożliwe. Teraz na jej twarzy nie znajdywał się nawet cień uprzejmego uśmiechu. Co nie oznaczało, że jej wargi ułożyły się w płaczliwą podkówkę, zapowiadającą atak histerii. Wręcz przeciwnie, spięcie wywołane wspomnieniami z Trzynastki nagle się rozmyło i Mai rozsiadła się wygodniej na metalowym krześle, zakładając nogę na nogę, co na pewno wyglądałoby bardziej elegancko, gdyby miała na sobie sukienkę a nie sprane, nieco za duże spodnie. Nie ubrudzone krwią, widocznie fantomowe strachy okazywały się bezpodstawne a Avery zamierzała uderzyć w całkiem inne miejsce. Zorientowała się o tym odrobinę za późno; dopiero druga bezczelna insynuacja zdołała otworzyć Mai oczy, na to, co naprawdę mogło stanowić prawdziwy powód przesłuchania. Nie utrata życia przez pięć niewinnych osób; nie zdrada jedynego słusznego ustroju Trzynastki, a...coś, co łączyło ją z Gerardem? - To pytania, czy po prostu próbujesz mi coś wmówić? - prawie przerwała jej pierwsze zdania o przytłoczeniu Gerardem. Reagowała instynktownie, może powinna zamilknąć, ale nie podobał się jej ton Avery. I to jej triumfujące spojrzenie, włączające u Maisie coś, co od dawna pozostawało uśpione. Potrzebowała wyładowania i rozładowania; od kilku miesięcy żyła pod kloszem, pozbawiona kontaktu z naturą i z bronią, jaką doskonale się posługiwała. Przez sekundę miała przed oczami dość rozkoszną wizję odnalezienia swojej starej strzelby, z jaką wybierała się na polowania, i roztrzaskania największym kalibrem uśmiechniętej twarzy Arrington. To wyobrażenie znów na sekundę przywróciło na twarzy Mai szeroki uśmiech; powróciła jednak do stanu poprzedniej obojętności. Wysłuchując jej kolejnej tyrady. Z której niewiele rozumiała, skupiona wyłącznie na tłumieniu niedosłyszalnego podszeptu gdzieś w tyle głowy. Szansa. To szansa. Powiesz wszystko, uwolnisz się, w końcu; czy nie na to czekałaś? S z a n s a. Może ostatnia? Maisie, obudź się.Każda niesłyszalna głoska bolała i kącik ust Maisie znowu drgnął, znacząco, jakby miała się zaraz rozpłakać i faktycznie wyszlochać historię każdej z blizn, znaczących jej ciało. Warga dalej drżała niebezpiecznie i w momencie, w jakim Avery skończyła swoje przemówienie, Mai... Parsknęła nieco histerycznym śmiechem. Urwanym, łamanym i doskonale podsumowującym całą nagonkę słowną śledczej. Nie mogła się powstrzymać; ten krótki chichot całkowicie uciszył błagalne prośby dawnej Maisie, pochowanej już na zawsze pod wiernością Gerardowi. I kilkakrotnie połamanymi kończynami, podpaleniami i podtopieniami. Niedotlenienie mózgu, przetrącenie kręgosłupa moralnego i kompletne zniszczenie normalności, jaką powinna się teraz kierować, szukając w tym przesłuchaniu ratunku dla siebie. Nawet przez sekundę nie pomyślała o tym jako o szansie . - To mój ojciec. Opiekun. Wychował mnie i bronił przez moje całe życie. Naprawdę pytasz o coś takiego? - sprostowała tylko, uspokajając się już całkowicie i powracając do wystudiowanej obojętności.Pulsującej jakimś dziwnym niepokojem, wspinającym się po jej kręgosłupie, ale...nie, nie chodziło o strach przed jakimikolwiek konsekwencjami czy dalszymi pytaniami: była przerażona samą sobą, ustami, układającymi się w obce jej słowa i tym, że nie potrafi odnaleźć w nich tego, co chciała tak naprawdę przekazać. Zawodziła samą siebie, zawodziła oczekiwania Gerarda, zawodziła oczekiwania Malcolma i koncentrowała się na zwalczeniu tej nagłej frustracji. Jeden problem na raz, nie przemęczaj się, jesteś tylko głupią przedstawicielką durnej i słabej płci; po prostu skup się na wyjściu stąd. Jak najszybciej. |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód Obrażenia : lekkie osłabienie
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Pon Paź 20, 2014 4:57 pm | |
| Widząc obojętność powracającą na twarz Maisie, Avery również postanowiła nieco się uspokoić. Zaczęła od wyprostowania się w krześle, przesuwając je bliżej biurka. Ściągnęła usta ostatecznie pozbywając się drgających kącików ust i przywracając na twarz wyraz chłodnego opanowania. Może i dobrze bawiła się, odgrywając swoją rolę oraz zadając świadkowi te wszystkie pytania, ale cały czas miała na uwadze fakt, że ich rozmowie przysłuchiwała się pani psycholog. Przez to nie mogła czuć się wystarczająco swobodnie na własnym terenie, lecz zmuszona była ważyć każde słowo oraz nadawać mu odpowiedni ton, co powoli zaczynało ją męczyć. Wolałaby poprowadzić to przesłuchanie według własnego scenariusza, zaoszczędzając czasu nie tylko sobie, ale też Ginsberg. A skoro o czasie mowa, zdała sobie sprawę, że przed nią jeszcze parę innych podobnych rozmów. Między innymi z Gwen, która na pewno będzie tak samo chętna do współpracy jak Maisie. Słysząc jej uwagę, powstrzymała się przed kąśliwym komentarzem. – Tak, to były pytania – odpowiedziała przesadnie spokojnie, zastanawiając się, czy może to podciągnąć pod miganie się od odpowiedzi. Jeśli tylko miałaby na to ochotę to czemu nie? Wówczas Gisnberg dowiedziałaby się, jak tak naprawdę wygląda insynuacja. Do tej pory Arrington niczego jej nie wmawiała, ale mogła dopiero zacząć. Na razie była na etapie próby uchwycenia prawdziwego obrazu relacji między córką a ojcem, co szło dość opornie. Nie żeby kiedykolwiek liczyła na pomoc któregoś z Ginsbergów, ale w tej chwili trochę jej to przeszkadzało. Jednak gdyby miała zrezygnować z charakteru tego przesłuchania, poczułaby się jak przegrana. Pozostało jej więc zachować wszelkie żale na później, spiąć się i doprowadzić spotkanie do końca. Oczywiście zgodnie tylko ze swoimi zasadami. Śmiech Maisie przyszedł Avery niemalże z pomocą. Słysząc go, sama się uśmiechnęła. – Śmiej się dalej – zachęciła ją, jednak tamta już skończyła. Detektyw nie zamierzała pytać, do czego miał się odnosić. Było to dla niej kompletnie bez znaczenia. Nie przywiązywała wagi do słów, które nie należy do niej, ale były tylko schematami wyuczonymi prawie na pamięć i powielanymi w odpowiednich sytuacjach. Postanowiła, że zaczeka aż tamta odpowie na jej pytania i dopiero wtedy przejdzie do rzeczy. Czy spodziewała się takiej odpowiedzi? Nie do końca, miała jednak nadzieję, że Ginsberg jest trochę bardziej rozsądna niż na to wygląda. – Czyli mam to uznać za nie czy może kolejną próbę wymigania się? – zapytała raczej retorycznie. – Wyobraź sobie, że nie takie rzeczy dzieją się w Panem. Słyszałam o wielu niekonwencjonalnych relacjach łączących członków jednej rodziny i Twoje „To mój ojciec” nie jest dobrym argumentem – powiedziała, patrząc prosto w oczy kobiety. Postanowiła, że po raz ostatni da jej szanse. Wstała ze swojego miejsca i wolnym krokiem zaczęła spacerować wzdłuż biurka – W tej chwili sprawa nie wygląda tak jasno, jak Ci się wydaje. Znów nie dostałam jednoznacznej odpowiedzi, dlatego mogłabym pomyśleć, że próbujesz ukryć prawdę. Dzięki temu miałabym już wszystko, czego potrzebuję, uwzględniając w tym motyw. Mogłabym Cię oskarżyć i tym razem twój ojciec nie miałby już tak wiele do powiedzenia. – Przy ostatnich słowach stanęła przy Maisie, opierając się jedną ręką o blat. Pochyliła się lekko w jej stronę tak, że doskonale widziała twarz kobiety. – Ale zapytam jeszcze raz. Masz romans z Gerardem? Tak czy nie? – zapytała ostrzej, akcentując ostatnie słowa. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : córeczka tatusia Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Pon Paź 20, 2014 7:04 pm | |
| Atmosfera w tym chłodnym pomieszczeniu nie należała do najprzyjemniejszych i nawet Maisie, obojętna zazwyczaj na aurę, unoszącą się w powietrzu, wyczuwała morze negatywnych emocji. Ba, cały ocean, zalewający jej słoną wodą oczy i dostający się do płuc. Mogła się zakrztusić na dobre i udławić, mogła szarpać i próbować chwytać się jak brzytwy swoich nieracjonalnych, wyzwoleńczych podszeptów, ale...Lata wychowania nauczyły ją, że przejawy buntu rzadko kiedy mają sens. Nie miała zbyt wielu pozagerardowych doświadczeń, przekładała więc jego nauki i złote rady (wyryte na jej ciele siatką szpecących blizn) także i na tę sytuację. Podbramkową, niewygodną a zarazem niedorzeczną. Takie oskarżenie nigdy nie wpadłoby jej do głowy i wolała już znosić ciężar oskarżeń o seryjne morderstwo i zdradę, niż...wyciągniętą rękę. Uznanie tego przesłuchania za szansę wyrwania się z patologicznej relacji, przypieczętowanej wieloletnimi torturami, nie wchodziło jednak w grę. W jej krwi płynęła tylko toksyczna miłość, przetoczona brutalnie z całkiem obcego organizmu, próbującego ją ochronić. Tylko to miała teraz przed oczyma, już w stu procentach przekonana o dobrym sercu Gerarda. Opiekował się nią, dbał o jej bezpieczeństwo, mądrze przepowiadał przyszłość i...nie potrafiła czuć się już zaniepokojona ubezwłasnowolnieniem. Cel uświęcał środki; naiwnie sądziła, że dalej żyją pod kloszem, w Dystrykcie, w którym każdy dbał o swoje przetrwanie i po prostu omijał z daleka chatę tej chorej rodziny. Wtedy modliła się do pogańskich bóstw o jakąkolwiek interwencję - teraz w pełni świadomie odrzucała pomoc. Nawet jeśli Avery nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej ostre słowa są wysłuchaną modlitwą szesnastoletniej Maisie z połamaną ręką i siniakami na całym ciele. Teraz jednak...była przecież szczęśliwa, najedzona, zamknięta wśród kwiatów i własnej postępującej choroby psychicznej. Najchętniej splunęłaby Arrington w twarz i wysyczała kilka potwornych słów na temat jej kompetencji, ale...Musiała być mądrzejsza. Nie skrzywiła się więc wcale i nie przerywała jej tyrady, przywołując tylko na twarzy lekki, obojętny uśmiech, z jakim pojawiła się w tej sali. Bliskość brunetki przyprawiała ją o mdłości, tak samo podłe insynuacje jakich używała. Mai przywykła jednak do ukrywania swojego bólu, niepokoju i strachu. Gerard nauczył ją balansowania na cienkiej linie i nawet jeśli dalej obawiała się upadku w przepaść, to utrzymywała się na niej bez problemu. - Nie - odparła tylko spokojnie, powoli, tak, by każdy dźwięk tego krótkiego zaprzeczenia dokładnie wybrzmiał w pomieszczeniu. I trafił ponownie do jej uszu, upewniając jej w tej słusznej decyzji, jaką podjęła. A właściwie jaką wpojono jej już kilka tygodni temu, kiedy dostawała do ręki klucz a i tak powracała do klatki, masochistycznie szczęśliwa i zapętlona w swojej nieświadomej tragedii. |
| | |
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|