|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Sala przesłuchań #3 Nie Lis 17, 2013 2:14 am | |
| First topic message reminder :
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Sob Lis 15, 2014 9:42 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 30 lat Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód Obrażenia : lekkie osłabienie
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Czw Paź 23, 2014 7:02 pm | |
| Ulga, którą przyniosła odpowiedź Maisie, nie była choć w najmniejszym stopniu porównywalna do satysfakcji, jakie ogarnęły Avery. Oczywiście nie do końca z powodu jej treści (przecież nigdy nie liczyła, że Ginsberg mogłaby potwierdzić tę informację), ale dlatego, że wreszcie osiągnęła swój cel. Odsunęła się, a potem lekkim krokiem powróciła na poprzednie miejsce, tym razem nie kryjąc uśmiechu, w którym rozciągnęły się jej usta. Po raz ostatni zerknęła do papierów, bardziej mechanicznie, bo nie spodziewała się już znaleźć w nich czegoś, co warte było uwagi, a przynajmniej nie dotyczyło tego świadka. Chwilę błądziła wzrokiem wśród liter, choć myślami uciekały w zupełnie innym kierunku. Za chwilę pójdzie po kawę i zrobi sobie przerwę od tych wszystkich… formalności. – Myślę, że wystarczy. Nie mam już żadnych pytań – powiedziała spoglądając na Maisie, a potem na panią psycholog. Kiwnęła głową, po czym wstała i uścisnęła dłoń tej drugiej, dziękując za przybycie i żegnając się. Potem zaczekała na Strażników, którzy mieli odprowadzić Ginsberg do wyjścia. Kiedy się pojawili, posłała jej ostatnie spojrzenie. – Do zobaczenia – rzuciła trochę zbyt wesoło, śledząc ją aż do chwili, gdy zniknęła za drzwiami. Dopiero potem sama zaczęła zbierać swoje rzeczy oraz dokumenty. Odruchowo sprawdziła telefon, natrafiając na nową wiadomość. Treść nie była długa, ale pojawił się też załącznik, który mógłby okazać się o wiele ciekawszą lekturą. Szkoda tylko, że nie mogła zająć się tym teraz. Schowała urządzenie do torebki i wyszła z Sali. Najwyraźniej nie tylko one interesowała sprawa Maisie. Pomyślała, że kiedy tylko skończy z Vernon i akurat nie zdarzy się nic nowego, będzie musiała wrócić do tamtych zabójstw, przypomnieć sobie dokładnie szczegóły, przeczytać dokumentację i odnaleźć parę osób. Niepotrzebnie to wszystko ciągnie się za nią od tylu miesięcy. Gdyby tylko przysiadła do tego naprawdę i skupiła się wyłącznie na jednym, może w końcu osiągnęłaby coś jakiś efekt. Niestety, oprócz braku czasu, pozostawał też jeszcze jeden problem, a konkretnie Gerard, który dopóki pozostawał blisko Almy, mógł chronić swoją córkę do woli. Ostatnią deską ratunku było więc zabójstwo dziennikarki i gdyby tylko udało jej się dobrze poprowadzić tę sprawę (czyli udowodnić pani prezydent, że jej współpracownicy wcale nie są tacy świetni), mogłaby chociaż odrobinę zrzucić go ze stołka i dostać pozwolenie na powtórne przeprowadzenie śledztwa. Czyli rozwiązałaby dwa problemy za jednym zamachem. Niestety jak na razie zapowiadał się długi dzień, pełen pracy i kolejnych męczących świadków, a jedynym, o czym w tej chwili mogła myśleć Avery (oprócz dalszych prób pozbycia się Ginsbergów) był kubek gorącej kawy.
zt |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Uciekinierka Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Nie Lut 08, 2015 6:56 pm | |
| Byłam zestresowana. Zestresowana jak cholera. Siedząc w sali, rozglądając się po chłodnym w pomieszczeniu próbowałam zachować spokój, utrzymać w ryzach szalejące serce, nie było to jednak najłatwiejsze. Paradoksalnie, nie martwiłam się o siebie, a przynajmniej nie tak jak o Malcolma, który już godzinę wcześniej wszedł na przesłuchanie. Nie miałam pojęcia jak mu poszło, nie widziałam się nawet z mężczyzną, od chwili, w której Strażnik poprowadził go w stronę innego pokoju. Miałam jedynie nadzieję, że to co się dzieje nie zmieni się za chwilę w regularny koszmar, że dzisiejszy dzień nie okaże się początkiem paskudnego końca, podczas którego wszystkie brudy wyjdą na jaw. Miałam ochotę zacząć niecierpliwie stukać palcami o blat stołu, podnieść się i nerwowo krążyć po pokoju, zrobić cokolwiek, co pomogłoby zabić mi czas i rozładować emocje, zmęczyć się by zapomnieć o obijających się po umyśle obawach, jednak nie ruszyłam się z miejsca nie chcąc w aż tak dobitny sposób zdradzić swojego zdenerwowania. Zamiast tego odliczałam w głowie kolejne sekundy, jak mantrę powtarzałam wszystko co uzgodniliśmy z Macolmem. Tak na wszelki wypadek. Cholera, jak bardzo chciałabym wiedzieć co u niego. Odetchnęłam głębiej i odchyliłam się w krześle, spojrzenie przenosząc na lustro na przeciwko mnie, by po chwili obserwacji odbicia swojej pobladłej twarzy skrzywić się zniesmaczona i wbić wzrok w sufit. Musiałam wierzyć w to, że nic mu nie będzie, że te przesłuchania są jedynie czystą formalnością, a Malcolm jako osoba dłużej mieszkająca w Kapitolu był traktowany jako możliwe źródło informacji dotyczących jakiś znamion związanych z potencjalną działalnością opozycji. W końcu znał miasto lepiej niż my, jemu łatwiej byłoby coś dostrzec. I chociaż wiedziałam, że to naiwne i niemal na sto procent odmienne od rzeczywistości takie przekonanie pozwoliłoby ponownie wykształcić mi pewność siebie, która legła w gruzach, gdy wsiadałam rano do samochodu mężczyzny. W momencie takim jak ten musieliśmy grać jak najlepiej, nie chcąc by jakiekolwiek ciemne sprawki wyszły na jaw. Tchnięta tą świadomością odetchnęłam jeszcze raz, głębiej, po czym wyprostowałam się na krześle i ponownie zerknęłam w stronę lustra weneckiego, ze spokojniejszą już miną czekając na śledczego (śledczych?), którzy niedługo już mieli się pojawić.
przepraszam za tę kupę na start : c
Ostatnio zmieniony przez Nicole Kendith dnia Pią Maj 15, 2015 8:52 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód Obrażenia : lekkie osłabienie
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Pon Lut 09, 2015 9:49 pm | |
| / jakiś czas po wizycie u Blejza
Znała śledczych, którzy przed przesłuchaniami udawali się do pomieszczenia obok i tam przez kilka minut obserwowali swoich świadków. Twierdzili, że dzięki temu poznają bliżej prawdziwe oblicze osoby, że później łatwiej jest im rozróżnić prawdę od kłamstwa. Avery w to nie wierzyła. Osoby wzywane do stawienia się przed organami ścigania zwykle były świadome, że są pod stałą obserwacją, a dzięki temu szczególnie mocno zważały na to, aby z czymś się nie wydać. Rzecz jasna zdarzały się też sytuacje, kiedy ktoś nie wytrzymywał. Czy Nicole Kendith będzie próbowała coś ukryć? I czy ewentualnie da radę robić to przez całe przesłuchanie? Nie zastanawiała się nad tym. Arrington, kiedy tylko minęła próg więzienia, była w stanie myśleć jedynie o paczce papierosów, którą zostawiła na pastwę brudnych łap Strażników Pokoju stacjonujących w budynku. Szybkim krokiem przemierzyła całą długość korytarza, nawet na moment nie zatrzymując się, aby zerknąć na drzwi prowadzące do sali nr 3. Weszła do kolejnego pomieszczenia, błyskawicznie odnajdując wzrokiem zgubę pozostawioną dokładnie tam, gdzie spodziewała się ją zobaczyć. Na szczęście. Zgarnęła niewielkie opakowanie prosto do torebki, nawet nie sprawdzając zawartości i już zamierzała wychodzić, kiedy jej uwagę przyciągnęło coś jeszcze. Podeszła bliżej lustra fenickiego, obserwując uważnie młodą kobietę po drugiej stronie. Przez krótką chwilę próbowała wyczytać cokolwiek z jej mimiki czy postury. Niestety i wygląd i zachowanie zdawały się być w pełni normalne i nie budziły nawet najmniejszych zastrzeżeń. Chociaż nie, czy nie była przypadkiem zbyt blada jak na rutynowe przesłuchanie? Avery uśmiechnęła się pod nosem. Jakie były szanse, że ktoś taki działał w organizacji terrorystycznej? Wiedziała już, że ci najspokojniejsi potrafili krzyczeć najgłośniej, ale przecież generalizowanie i wrzucanie ludzi do jednego worka bez wcześniejszej rozmowy było okropnie niesprawiedliwe. Trzeba najpierw dać szansę pani Kendith na obronę, prawda? Westchnęła cicho, powoli odwracając się w stronę wyjścia, a potem przechodząc w umówione miejsce. Być może właśnie otwierała drzwi prowadzące do kolejnego długiego i wypełnionego pracą do późnych godzin śledztwa, lecz wcale nie czuła się tym przytłoczona. Od chwili zniknięcie Gwen czuła, że dla niej nabrało ono również odrobiny prywatnego charakteru. - Dzień dobry. Avery Arrington. – Zaraz po zamknięciu drzwi, jak przystało na osobę kulturalną, przedstawiła się, podchodząc do czekającego na nią biurka i odkładając na blat teczkę wypełnioną dokumentami. Zerknęła ciekawie na swojego świadka, zastanawiając się, czy zna jej siostrę. A może ukrywa ją razem z resztą poszukiwanych? Otworzyła przyniesione ze sobą papiery, sprawdziła dowód tożsamości fotografa, odczytała standardowe procedury, a potem odłożyła to wszystko na bok. Po tylu godzinach, ile poświęciła ona analizując w kółko i w kółku te same akapity, stwierdziła, że nie potrzebuje na razie żadnych pomocy. – Zaczniemy od Vernon – zakomunikowała, czekając na reakcję Nicole. – Jak układały się Wasze stosunki? Obejmowały one jedynie pracę czy spotykałyście się też poza nią?
Ostatnio zmieniony przez Avery Arrington dnia Wto Lut 10, 2015 7:49 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Uciekinierka Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Pon Lut 09, 2015 10:52 pm | |
| Odliczałam w myślach kolejne sekundy dzielące mnie od pojawienia się śledczego, walcząc z coraz bardziej natrętnymi, nieprzyjemnymi myślami. Starałam się nie rozważać nad tym co dzieje się w sali obok, nie zastanawiać się nad tym jak czuje się Malcolm, czy da sobie z tym wszystkim radę, co tak naprawdę na niego mają. W końcu wałkowanie tego mogłoby przynieść więcej szkód niż korzyści. Nie mogłam pozwolić sobie na zamienienie się w roztrzęsionego bachora, nie mogłam pozwolić sobie na niekompetencje. W końcu, byłam profesjonalistką, a przynajmniej za takową się uważałam, gdy siadałam do laptopa po raz kolejny to przełamując internetowe bariery, włamując się na zamknięte dla ludzi serwery i korzystając z ich dobrodziejstw publikując kolejne to posty na blogu. Przecież doskonale zdawałam sobie sprawę z konsekwencji jakie niosły za sobą próby działania przeciw rządowi, tak samo zresztą jak wtedy, gdy moje nogi po raz pierwszy przekraczały próg Kwatery Głównej, oraz w momencie, w którym z pełnią świadomości tego kim naprawdę jest Malcolm zdecydowałam się zostać z nim. Każda z tych decyzji wiązała się z mniejszym lub większym niebezpieczeństwem, w końcu przynależność do Kolczatki była zbrodnią, a za rolę Verite dawno już wisiał nade mną wyrok, którego wolałabym nie rozpamiętywać. Mimo to siedząc w sali przesłuchań czułam się jak małe dziecko, przytłoczone ogromem odpowiedzialności za swoje czyny, która nagle na niego spadła. Ledwo udało mi się powstrzymać nerwowe wzdrygnięcie się, kiedy usłyszałam otwierające się drzwi, a podnosząc wzrok na wchodzącą kobietę potrzebowałam kolejnego głębszego wdechu by na mojej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech. - Dzień dobry - przywitałam się spokojnym głosem, obserwując zbliżającą się Arrington. W ciszy wysłuchałam podstawowych formułek, nie do końca jednak skupiając na nich uwagę. Jej nazwisko wydawało mi się znajome i potrzebowałam chwili by uświadomić sobie, gdzie już je słyszałam. Gwen, uciekinierka kryjąca się wśród zakamarków kwatery, siostra siedzącej przede mną kobiety. Czyli pani też nie ma tak czystej karty, jak mogłaby pani chcieć, droga pani Arrington. Ta myśl przyniosła mi zadziwiającą ulgę. Chwila ciszy sprawiła, iż ponownie całą uwagę skupiłam na śledczej, przyglądałam jej się ze spokojem, a nawet odrobiną zaciekawienia. W momencie, w którym gra wreszcie się rozpoczęła, a mój przeciwnik nie okazał się wcale tak idealny jak wcześniej mogłabym przypuszczać, część stresu opuściła mnie niemal natychmiastowo. - Widywałyśmy się tylko w pracy, na dodatek nie za często. Zakresy naszych obowiązków były zupełnie odmienne, ja poza pracą w terenie zazwyczaj spędzałam czas przed komputerem podczas obróbki zdjęć bądź w samej ciemni, rzadko odwiedzam pomieszczenia przeznaczone dla reporterów. |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód Obrażenia : lekkie osłabienie
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Wto Lut 10, 2015 8:14 pm | |
| Skinęła głową, słysząc odpowiedź Nicole. Tego właśnie się spodziewała. Vernon, pracująca w dziale kulturalnym raczej nie miała wielu okazji do rozmów z fotografem. Większość zdjęć, które znajdowały się pod jej artykułami zapewne musiała wykonywać samodzielnie. Jednak kwestia relacji panujących pomiędzy kobietami nadal pozostawała nierozwiązana. - A czy podczas Waszej współpracy dobrze się dogadywałyście? Czy kiedykolwiek nastąpiło między Wami spięcie? – pytała spokojnie, nadal przyglądając się uważnie Kendith. Nieszczególnie podobało jej się, że po raz kolejny musi ciągnąć temat artykułu oraz jego autorki, ale razem z Blaisem ustalili, że w wypadku tego świadka warto o to zapytać. W końcu właśnie od Savannah wszystko się zaczęło. Ponad to podczas ostatniego ich spotkania zrodziło się tak wiele możliwych powiązań, że któreś na pewno musiały być prawdziwe, a żeby je znaleźć, Arrington postanowiła zacząć od najprostszego i jednocześnie najnudniejszego. Jednak nie chodziło tylko o to, żeby zaoszczędzić na czasie i przeprowadzić przesłuchanie w sposób poukładany. Jako detektyw miała prawo przesłuchiwać nawet przez parę godzin. Tymczasem w pewien sposób właśnie przygotowywała sobie grunt pod dalszą część spotkania. Przecież bycie śledczym nie polegało tylko na tropieniu i przesłuchiwaniu, ale bazowało też bardzo na umiejętności obserwacji, wyciąganiu wniosków i przewidywaniu. Zakładając, że Nicole nie kłamała (a nic na to nie wskazywało), pomyślała, że z czystym sumieniem mogłaby przejść dalej. W kwestii relacji z Vernon nie dostrzegała już niczego wartego uwagi, a wszelkie niepewności oraz pytania zostały błyskawicznie rozwiane. Zamierzała zadać kolejne pytanie, ale zanim to zrobiła, do głowy przyszedł jej jeszcze inny pomysł. Ponownie zwróciła uwagę na zachowanie Kendith, która wydawała się być o wiele bardziej zrelaksowana niż przed spotkaniem. Avery odnotowała to w myślach, po czym sięgnęła po wieczne pióro oraz papiery leżące przed nią. Przez chwilę nie odzywała się, niespiesznie zapisując niewiele znaczące uwagi, i w głowie przygotowując się do właściwej części. Nie próbowała grać na czas. Po prostu czekała na właściwy moment. - Cieszę się, że nie jesteś już tak zdenerwowana jak wcześniej - odparła spokojnie, w końcu odrywając wzrok od swojego pisma i przenosząc go na kobietę. Posłała jej ciepły uśmiech, w ogóle nie przejmując się tym, że tak po prostu wyjawiła jej, iż była obserwowana. – Nie ma się czym denerwować, to tylko przesłuchanie uzupełniające. Razem z oficerem Argentem chcemy w końcu zamknąć sprawę Vernon. Śledztwo ciągnie się stanowczo za długo. – Pokręciła głową jakby naprawdę miała już dość tego wszystkiego, a przecież zabawa dopiero się zaczynała. Westchnęła na głos i powróciła do notowania. Zajęło jej to niecałe dwie minuty, a gdy skończyła, odezwała się ponownie. – Bo chyba nie martwisz się o swojego chłopaka, prawda? – zapytała, odchylając się w krześle i krzyżując ramiona na piersiach. Każdy wiedział, że osoba niewinna idąca na przesłuchanie raczej nie powinna mieć żadnych powodów do obaw. A jednak Nicole coś wyraźnie leżało na sumieniu. – Chciałabym wiedzieć, jak wyglądają stosunki Malcolma Randalla z jego siostrą, Maisie Ginsberg. Czy utrzymują ze sobą kontakt, jak często się widują? Wszystko, co tylko wiesz – poprosiła, przygotowując się już do kolejnego pytania. Zamierzała przeprowadzić to stopniowo, zaczynając od nitki, która doprowadzi ją wprost do kłębka. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Uciekinierka Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Pią Lut 13, 2015 11:57 am | |
| Obserwowałam śledczą, licząc na to, że w razie zbliżającej się katastrofy zauważę coś na jej twarzy i zdążę się przygotować psychicznie na ciężkie pytanie. Nie chciałam zdradzić się w jakikolwiek sposób, wykonać jakiś niewłaściwy gest, pozwolić by na mojej twarzy pojawiło się za dużo emocji. Na razie sprawa była dość prosta, poruszane tematy nie wydawały mi się niebezpieczne, udawało mi się więc zachować na twarzy delikatny i dość niepewny uśmiech. - Nie pamiętam żadnej sytuacji w której działoby się coś nieprzyjemnego. Prawdę powiedziawszy, ledwo co ją znałam, nie miałybyśmy nawet powodu do jakichkolwiek spięć. Milczenie, które później zapadło trochę mnie zaniepokoiło, mimo iż kobieta zdawała się nadal być spokojna , fakt, że na chwilę odstąpiła od mówienia idealnie szargał moimi nerwami. By nie okazać oznak powoli narastającego zniecierpliwienia skupiłam się na spokojnym oddechu, powolnym wciąganiu i wypuszczaniu powietrza, wzrokiem śledząc ruchy pióra wiecznego na kartkach papieru. Nie byłam w stanie odczytać tego co Arrington pisała, na dobrą sprawę jednak nawet mi na tym nie zależało. Chodziło po prostu o zajęcie swojego umysłu, póki nie pozwalałam myślą błąkać się swobodnie udawało mi się utrzymywać względny spokój. Słowa, które w końcu przerwały ciszę nie powinny być dla mnie zaskoczeniem, w końcu doskonale wiedziałam o tym, iż mogę być obserwowana przed samym przesłuchaniem, zresztą, chyba każdy orientował się w tej kwestii. Czemu więc pozwoliłam sobie na to, by zdradzić się wcześniej czymkolwiek, czemu nie przemyślałam mojego zachowania, każdej miny, od momentu wejścia do sali? Kącik ust drgnął mi nerwowo, gdy śledcza powróciła do notowania, a moje myśli zaszalały szukając ewentualnego wytłumaczenia. Kolejne pytanie zastało mnie więc w samym centrum rozmyślań, zupełnie nie przygotowaną na nawiązanie do Malcolma. - Ja... - bąknęłam, mrugając gwałtownie, już po chwili zdając sobie sprawę jak kiepsko to musiało wyglądać. Niepewność i wypisana na twarzy, problem z zebraniem myśli i to w momencie w którym powinnam zachować profesjonalizm. Przyglądałam się kobiecie zdając sobie sprawę, że właśnie mogłam sama podciąć sobie nogi. Chyba, że... To ryzykowne, ale może.... Odchrząknęłam. - Proszę mnie zrozumieć... tu nie chodzi o... po prostu... - wahałam się, choć w duchu zyskałam już nad sobą kontrolę. Jeśli chciałam dobrze zagrać musiałam nad sobą panować bardziej niż jeszcze parę chwil temu. - Obałam się, że przesłuchiwać mnie będzie pan Ginsberg - dodałam po chwili milczenia cichym głosem, z cieniem przestrachu w tle, wbijając w Avery proszące spojrzenie, tak jakbym bardzo chciała by zrozumiała o co mi chodzi. Miałam tylko nadzieję, że ta strategia zadziała. Siedziałam przez chwilę w ciszy, wyraźnie pozwalając sobie na głębsze oddechy, tak jakbym potrzebowała czasu na uspokojenie się i odzyskanie kontroli nad myślami po wypłynięciu na wierzch jego tematu. Nie uciekałam wzrokiem, nie chciałam by śledcza pomyślała, że próbuje cokolwiek ukryć, nie zamierzałam też odgrywać zbytnio przerażonej, atak paniki wywołany takowym pytaniem prędzej wzbudziłby podejrzenia niż zadziałał na moją korzyść. Na prośbę Arrington zareagowałam krótkim skinięciem głowy, kontynuując teatrzyk odetchnęłam jeszcze raz i już w miarę spokojnym głosem odpowiedziałam na jej pytanie. - Szczerze powiedziawszy, z tego co się orientuje, nie są one zbyt płynne. Malcolm dopiero niedawno dowiedział się o tym, że jego siostra również mieszka w Kapitolu, pod opieką naczelnika więzienia - głos lekko zadrżał mi, gdy wypowiadałam dwa ostatnie słowa. - Odwiedził ją raz w mieszkaniu, w zeszłym miesiącu, wcześniej spotkaliśmy ją razem z jej opiekunem na bankiecie. Nie pamiętam by spotkał się z nią więcej razy. A jeśli nawet tak było nie mówił mi o tym. |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód Obrażenia : lekkie osłabienie
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Pon Lut 16, 2015 9:51 pm | |
| Widząc niepewność na twarzy Nicole, Avery uśmiechnęła się, lecz jedynie do swoich myśli. Na zewnątrz, jak zawsze, pozostała zimna i obojętna, w ogóle nie dając po sobie poznać, że dokładnie takiego efektu oczekiwała – zdezorientowania i zaskoczenia świadka. Kendith w tej sytuacji powinna choćby spróbować wyjaśnić śledczej, na czym polegał problem. W końcu jeśli nie chodziło o Kolczatkę, to chyba nie miała czego się obawiać, prawda? Niestety reakcja, wszystkie te emocje, które przemknęły przez jej twarz, stanowczo nie działały na korzyść przesłuchiwanej oraz Randalla. Arrington coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że coś leżało na rzeczy i najpewniej nie chodziło o byle co. Gdy tamta zaczęła dukać pierwsze słowa, detektyw ponaglająco uniosła wyżej brwi, mimo że sytuacja coraz bardziej zaczynała ją bawić. Oczywiście nie mogła sobie pozwolić na nieprofesjonalne śmiechy, zresztą stawką było przywrócenie na ulice stolicy względnego porządku. Do czasu kolejnego poważnego morderstwa. Kiedy w końcu padło pierwsze składne zdanie, Avery błyskawicznie zmieniła pozycję, opierając przedramiona na biurku i pochylając się lekko w stronę kobiety. – Dlaczego się tego obawiałaś? – zapytała, patrząc prosto na Nicole. – Chodzi o to, że jest spowinowacony z Malcolmem? – podsunęła spokojnym głosem. Ginsberg i Randall byli ze sobą naprawdę mocno związani, skoro gdy tylko padało nazwisko jednego, zaraz przechodziło się do drugiego. Coraz mniej ją to dziwiło, a ostatnimi czasy wręcz przeciwnie, chętnie dowiadywała się więcej. Co w tej kwestii miała do powiedzenia Kendith? Czy domyślała się, przez kogo ona i jej chłopak zostali wezwani i teraz zamierzała wykorzystać to przeciw Gerardowi? Nawet jeżeli, Arrington musiała wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. W końcu była to jej jedyna szansa na obronę i wytłumaczenie się ze swojego nieracjonalnego zachowania. Kolejną odpowiedź przyjęła w ciszy. Brzmiała sensownie, więc detektyw odnotowała jedynie krótką uwagę na ten temat w swoich papierach. – Nie wiesz, dlaczego spotkali się tylko raz? Czy Gerard Ginsberg zabrania im się widywać? – zapytała, skoro tylko przyszło jej to do głowy. Cały czas próbowała dojść do ładu i wyklarowania wszelkich niejasności w kwestii relacji całej trójki. Nie zamierzała bawić się w żadne godzenie. Na własnym przykładzie wiedziała, że więzy krwi bywają kłopotliwe i potrafią utrudnić nawet najprostsze sprawy. Stwierdzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, najwidoczniej nadal było aktualne. - Skoro już wspomniałaś o bankiecie: czy widziałaś Vernon przed jej śmiercią? Jeśli tak, czy widziałaś z kim przyszła, co robiła wcześniej? – Zabawne, jak to wszystko łączyło się w jedną, wielką całość. Może Kapitol wcale nie był takim dużym miejscem? Podczas pierwszych przesłuchań pytała jedynie o uroczyste przyjęcie, po zeznaniach naczelnika o Kolczatkę i teraz znów wracała do punktu wyjścia. Szkoda tylko, że była prawie w pełni przekonana, że ani Nicole ani Malcolm nie mieli nic wspólnego ze śmiercią dziennikarki.
|
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Uciekinierka Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Sob Lut 28, 2015 5:12 pm | |
| Nie byłam pewna czy moja strategia zadziała. Równie dobrze to co robiłam teraz mogło zrujnować mnie, Malcolma, mogło sprawić, że sprawa okazała się przegrana. I na początku, przez chwilę, faktycznie pomyślałam, że tak to się skończy, widząc jednak jak szybko zmieniła się pozycja śledczej, dostrzegając jej błysk w oku, doszłam do wniosku, że jednak jest szansa na to, że przynęta została zarzucona w odpowiedni sposób. Słysząc pytania skrzywiłam się lekko i w pierwszym momencie wbiłam spojrzenie w dłonie, jakby próbując poradzić sobie z natłokiem emocji, prawda była jednak taka, iż układałam w głowie kolejne to informacje, zastanawiając się w jaki sposób je podać i jak odwrócić konflikt między mną a Gerardem na moją korzyść. - Nie... - mruknęłam w końcu, po nerwowym głębokim wdechu podnosząc wzrok na kobietę siedzącą na przeciwko mnie. Pozwoliłam na to by choć część mojego zdenerwowania i niepewności pojawiła się na mojej twarzy, zagrywając tymi emocjami tak, by okazały się moimi sojusznikami. - Pana Ginsberga poznałam na długi czas przed tym zanim dowiedziałam się, że jest on spokrewniony z Malcolmem i... od samego początku nasze relacje nie były najlepsze. - Przerwa na wdech, mocniejsze zaciśnięcie palców. - Poznałam go podczas wizyty w więzieniu, kiedy robiłam zdjęcia pod reportaż na temat naczelnika więzienia. Ta wizyta... nie była za przyjemna... Pan Ginsberg raczej nie był zadowolony z mojego widoku... Nie chciał współpracować, chciał bym jak najszybciej opuściła lokal, powiedział, że... - Pokręciłam głową z niedowierzaniem. - Dał mi do zrozumienia, że najchętniej potraktowałby mnie tak jak więźniów. Przerwałam na chwilę, wyprostowałam się na krześle, po czym westchnęłam ponownie wbijając spojrzenie w dłonie. Odczekałam chwilę, zbierając się w sobie, jakby ten temat był dla mnie czymś ciężkim. Nie chciałam by wyszło na to, że przychodzenie o mojej największej obawie przychodziło mi łatwo. - Proszę zrozumieć, może to wydawać się głupie, ale na prawdę obawiam się tego człowieka... nie chciałabym... nadal nie chcę... mieć z nim więcej kontaktów niż to konieczne. Szczerze mówiąc, bardzo bym się ucieszyła, gdyby to spotkanie w więzieniu było naszym jedynym, jednakże jakiś czas później natrafiłam na niego na ulicy. Był... nie potrafię tego nawet opisać... zacisnął rękę na moim ramieniu... trzymał mnie blisko siebie zmuszając do wspólnego spaceru... a potem wyrwał aparat z ręki i go zniszczył. Rzucił na ziemie. Rozdeptał. A ja nie potrafiłam się nawet zbuntować. - Zerknęłam na Avery prosząco, licząc na to, że złapie się na strach młodej dziewczyny. - Następnym razem spotkałam go podczas Dnia Wyzwolenia, miałam robić zdjęcia dla Capitols Voice. Spotkałam tam pana Ginsberga, który zaproponował mi wtedy bym zajęła miejsce wśród pracowników rządu zamiast w strefie dla mediów. - Zamilkłam na chwilę, wahając się przez sekundę. Celowo. - Co by pani zrobiła na moim miejscu..? Obawiałam się go, ale... Możliwość tak dobrych ujęć skusiła mnie mocno. Przez co się zgodziłam. I nie wiem czy to nie była najgorsza możliwa decyzja. Po tym wszystkim co się tam działo... po zamachu... - Wzdrygnęłam się lekko. - Ginsberg wziął mnie na przesłuchanie. Każdy z dziennikarzy miał zostać przepytany, nie widziałam więc w tym nic złego. Jednak w przeciwieństwie do moich kolegów po fachu byłam zmuszona do przenocowania na komisariacie, a następnie zostałam wypytana nie o same wydarzenia, a o... Malcolma. - Pokręciłam głową starając się wyglądać na przestraszoną. - Nie wiedziałam co się dzieje, byłam zdezorientowana. Przyznam szczerze, nie chciałam wtedy odpowiadać na pytania. Dlatego, że nie rozumiałam tego co się dzieje. Zamilkłam, bezradnie wbijając wzrok w blat stołu, nie będąc w stanie, przynajmniej na razie, kontynuować tego tematu. Zagubiona, przestraszona dziewczyna, która mówiła o kimś kogo się bała, nią starałam się być. Choć, na dobrą sprawę, wcale tak daleko mi do niej nie było. W momencie, w którym w jednym miejscu zebrałam ze sobą wszystkie mniej przyjemne fakty dotyczące Ginsberga czułam jak zimny dreszcz przebiega po moim kręgosłupie, dreszcz, którego nie potrafiłam powstrzymać. Nie mogłam zaprzeczyć, że ten człowiek wzbudzał we mnie obawy, silniejsze niż ktokolwiek inny. Co w sumie powinno być ironią, gdyż nie dzierżył on prawdziwej władzy w ręku, nie stał na wysokim stanowisku. A jednak.. W odpowiedzi na kolejne pytanie śledczej wzruszyłam niepewnie ramionami, by po chwili gest ten pokręcić krótkim pokręceniem głową. - Nie wiem - powiedziałam. Co wcale nie było takie dalekie od prawdy. Chwilę później zresztą poprzedziłam poprzedni gest, nie potrafiąc zareagować inaczej na kolejne słowa padające z ust Arrington. - Nie widziałam. Nie wiedziałam co innego mogłabym dodać na ten temat. |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód Obrażenia : lekkie osłabienie
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Czw Mar 05, 2015 10:44 pm | |
| Do tej pory wydawało jej się, że przesłuchanie Nicole naprawdę będzie miało charakter uzupełniający. W końcu co takie mogła wnieść dziewczyna podejrzanego? Jedynie spróbować potwierdzić zeznania swojego chłopaka, ewentualnie przy sprawie morderstwa fakt, iż z Vernon nie utrzymywała żadnych głębszych relacji, a to że pracowały razem było jedynie zbiegiem okoliczności. Avery nie spodziewała się żadnych rewelacji, z góry przygotowała się na kolejną bezwartościową, nic nie wnoszącą rozmowę, która powinna przeprowadzić, bo tak nakazują przepisy. Robiła to, lecz z dozą dystansu oraz znużenia, czekając na moment, w którym w końcu będzie mogła sprawdzić, czy słowa Kendith, pokrywają się z tym, co mówił Randall. Jednak gdy padło nazwisko naczelnika więzienia, po raz pierwszy w ciągu tych paru minut spojrzała na świadka ze szczerym zainteresowaniem. Nicole zapewne nie zdawała sobie nawet sprawy, że wpadła na właściwą osobę. Arrington już od dawna marzyła o tym, żeby móc ujawnić prawdziwą twarz Ginsberga. Jeszcze podczas prezydentury Coin obserwowała go uważnie, doskonale wiedząc, że kiedyś w końcu się potkanie, a gdy to nastąpi, jej obowiązkiem będzie wykorzystać tę sytuację i umiejętnie wszystko rozegrać. Niestety do tej pory nie miała żadnych dowodów ani okazji do bezpośredniego działania, mogła jedynie czekać. Widać cierpliwość opłaciła się, bo pierwsza okazja pojawiła się, gdy w jej ręce wpadł artykuł zamordowanej dziennikarki. Niestety na korzyść Gerarda działało to, że w opinii większości uchodził raczej za ofiarę młodej dziewczyny, przez co Avery zdecydowała się odpuścić i jeszcze trochę poczekać. Kendith więc spadała jej jak z nieba razem ze swoją historią o prześladującym ją członku Rządu. Po prostu lepiej być nie mogło. Wysłuchała dziewczyny do końca, nie przerywając ani przez chwilę. Niczego nie notowała, kilka razy jedynie skinęła głową, w duchu wyobrażając sobie minę Adlera, gdyby usłyszał to wszystko. – Ile czasu dokładnie to trwa? – zapytała, choć przeczuwała, że wystarczająco dużo. Idealnie się składało. Nie mogła stwierdzić, że zeznania nie były wiarygodne, bo przecież jej wierzyła. Niestety wiedziała też, że raczej nie powinna się z tym ujawniać, a przynajmniej nie przy przesłuchiwanej. – Nicole, na pewno zdajesz sobie sprawę, że Gerard Ginsberg jest szanowaną postacią. Aby pociągnąć go do jakiejkolwiek odpowiedzialności trzeba czegoś więcej niż słowa. Potrzeba jednoznacznych dowodów świadczących o jego winie- wyjaśniła, patrząc uważnie na dziewczynę. – Zresztą jeśli chciałabyś dowodzić swoich racji, pierwsze, co rzuci się w oczy będzie spór pomiędzy Malcolmem oraz Gerardem, który może działać na korzyść naczelnika – dodała, przypominając sobie, z jakiego powodu siedziała dziś w tej sali. Ginsberg wrobił Randalla, a gdy dojdą do tego akta z bieżącego śledztwa, ktoś może pomyśleć, że to zemsta. – Nie twierdzę, że nie warto próbować. Jeśli to wszystko, co powiedziałaś jest prawdą, twoim obowiązkiem wręcz jest złożyć odpowiednie zeznania. Szkoda tylko, że dopiero teraz o tym wspominasz. Inaczej zajęlibyśmy się sprawą wcześniej – stwierdziła z ledwie wyczuwalnym zawodem w głosie. – Czy jest coś jeszcze odnośnie Ginsberga? Odpowiedzi na pytania dotyczące bankietu przyjęła, zapisując je w odpowiednim miejscu. W tej kwestii chyba już wszystko było jasne, nie widziała żadnych więcej możliwych powiązań. Widać Vernon nie dość, że nie należała do najbardziej towarzyskich osób, to nawet na bankietach udawało jej się świetnie wtopić w tłum. Najwidoczniej Avery nie dowie się o niej nic więcej ciekawego.
|
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Uciekinierka Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Nie Mar 15, 2015 7:29 pm | |
| Starałam się jak najwięcej wyłapać z reakcji Arrington, dowiedzieć się co śledcza myśli o moich wyznaniach, nie obserwując jej przy tym zbyt natrętnie. Niczego nie notowała, na dodatek skinęła kilkakrotnie głową jakby chciała mnie zachęcić. Nie byłam pewna czy mogę interpretować to na własną korzyść, jednak z każdą kolejną chwilą narastało we mnie przekonanie, że choć odrobinę zainteresowałam siedzącą na przeciwko mnie kobietę. A to przecież było najważniejsze. - Nie jestem pewna... Kilka miesięcy, nie pamiętam ile dokładnie - odpowiedziałam cicho na jej pytanie, zdając sobie sprawę, że faktycznie, gdzieś po drodze pogubiłam się już w tej kwestii. Gerard wpił się tak mocno w moją codzienność, iż najnormalniejszym faktem wydawało mi się już, że gdzieś tam się czai. Był, jest i będzie, to nie miało ani początku, ani końca. Choć to drugie mogło się jednak zmienić. Następne jej słowa sprawiły, iż na chwilę serce zatrzepotało mi z niepokojem. Arrington poruszyła temat, którego obawiałam się najbardziej i na który nie byłam do końca przygotowana psychicznie, mimo iż wiedziałam, że takowy się pojawi. Dowody. Dowody świadczące o winie Gerarda. Właśnie ich brak sprawiał, że tak uparcie milczałam, nie informując o zdarzeniu nawet Malcolma, choć byłam pewna, że on akurat nie pytałby mnie o to czy mogę czymś poprzeć swoje słowa. Naczelnik był inteligentny, widział, gdzie leżą granicę i ich nie przekraczał, nie pozwalając złapać się za rękę. A mimo to... - Zdaje sobie z tego sprawę - mruknęłam, gdy śledcza w końcu przestała mówić, spuszczając na chwilę wzrok na dłonie. Wszystko co mi powiedziała było prawdziwe, tak blisko związane z moimi ubawami, iż nawet nie musiałam już niczego udawać, odpowiednie emocje same wypływały na moją twarz. - Dlatego też niczego nie mówiłam, rozumie pani? Nie miałam nigdy jakiś konkretnych dowodów, nic do swojej obrony poza słowami. Ale teraz... - Zawahałam się na chwilę, zastanawiając się czy jestem w stanie zrobić cokolwiek, powiedzieć coś, co przesunie szalę na moją stronę, czy jakiś mój argument będzie wystarczająco pewien. I kiedy już z pewnym niepokojem doszłam do wniosku, że nie mam zbytnio żadnego asa w rękawie przypomniałam sobie o smsach. Szybko wyciągnęłam telefon, otworzyłam skrzynkę odbiorczą i pierwszy z smsów, podsuwając następnie urządzenie w stronę towarzyszki. Nim odezwałam się ponownie odetchnęłam głębiej. - Jakiś czas temu zaczęły przychodzić do mnie te.. nieprzyjemne... smsy. Nie miałam pojęcia od kogo są, zawsze przychodziły one z nieznanego numeru. Początkowo po prostu mnie przerażały, nie rozmyślałam nawet nad tym kto to mógł być... - Urwałam na chwilę sięgając ręką po telefon by pokazać śledczej kolejne smsy. - Po trzecim z nich jednak coś mnie tknęło. Nie mam co do tego pewności, ale jedyną osobą, która do tej pory mi groziła był pan Ginsberg i... jedyną osobą, która w czasie zbliżonym przyjścia tej wiadomości - wskazałam palcem na telefon - wiedziała cokolwiek o moim związku, poza moją przyjaciółką, był właśnie naczelnik więzienia. Niedługo po tej wiadomości przesłuchiwał mnie, wykazując niezdrowe zainteresowanie moimi relacjami z Malcolmem - wyjaśniłam, kuląc odrobinę ramiona. Wiedziałam, że to co mówiłam było grubymi nićmi szyte, że to wszystko opierało się jedynie na moich podejrzeniach, ale nie potrafiłam podać nawet jednego logicznego argumentu popierającego moje przypuszczenia. Nie, kiedy musiałam pilnować by pewne fakty z życia mojego i Malcolma nie wyszły na wierzch. - Nie wiem czy te podejrzenia cokolwiek pomogą, ale... - zawahałam się, po czym otworzyłam ostatni sms. - Może pani teraz zrozumie czemu tak bardzo bałam się, że do sali zawita pan Ginsberg - dodałam cichym głosem. |
| | | Wiek : 30 lat Zawód : naczelnik więzienia oraz przewodnicząca sztabu wyborczego Francisa Hargrove'a Przy sobie : paczka papierosów, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, zapalniczka, telefon komórkowy Znaki szczególne : krótkie włosy, piegi, wyprostowana sylwetka, idealna fryzura, chłód Obrażenia : lekkie osłabienie
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 Czw Mar 19, 2015 7:53 pm | |
| A jednak przesłuchanie Nicole okazało się być jedną z najbardziej sensownych rzeczy, jakich podjęła się w ciągu całego tygodnia. Do sali wchodziła z poczuciem bezużyteczności, ale wiedziała, że już za chwilę wyjdzie z niej z uśmiechem triumfu (oczywiście tylko w swojej głowie). Tak samo wcześniej miała niemalże całkowitą pewność, że to przesłuchanie Blaise’a będzie tym ciekawszym, ale przy obecnym obrocie spraw cieszyła się, że to ona wzięła na siebie Kendith. W innym wypadku nigdy nie dostałaby szansy na przedstawienie Ginsberga w nieco mniej przyjemnym świetle, a na kolejną szansę mogłaby czekać jeszcze przez wiele długich lat. Tymczasem okazało się, że podczas gdy ona przyglądała się jego poczynaniom jedynie w sferze polityki, naczelnik zachowywał się nieodpowiednio nie tylko wobec swoich więźniów (jak rzekomo twierdziła Vernon), ale też zwykłych obywatelów, być może całkiem nieszkodliwych, ale co do tego ostatniego Avery nie mogła mieć całkowitej pewności. Mimo że w tej chwili większą część jej myśli pochłaniał temat Gerarda, nie zapomniała, po co w ogóle zorganizowano to spotkanie. Wiedziała, że powinna być ostrożna w swoich osądach oraz uważnie analizować słowa Nicole, bo mógł to być tylko kolejny krok w wojnie pomiędzy skłóconą rodziną. Dlatego właśnie musiała albo dokładnie wsłuchiwać się w słowa dziewczyny albo dostać prawdziwe dowody. „Kilka miesięcy” było dobrą odpowiedzią i potwierdziło, że faktycznie Arrington nie myliła się co do naczelnika i że jej praca nigdy nie miała pójść na marne. Kolejna jej wypowiedź miała na celu nie tyle przekonanie Kendith do ujawnienia dowodów, co raczej sprawdzenie, czy ona sama w razie czego faktycznie chciałaby skończyć tę sprawę. Bez niej, bez jej zeznań Avery nie miała żadnych szans, ale na razie nie chciała wspominać o tym na głos, bo przecież nie zamierzała też prosić nikogo o pomoc. Przeczuwała, że tamta nie miałaby nic przeciwko, gdyby tylko miałoby to w jakiś sposób przysłużyć się sytuacji, w jakiej znaleźli się z Randallem. I zapewne wolała rozmawiać z nią o Ginsbergu niż o prawdziwym powodzie wizyty w sali przesłuchań, więc gdy na moment dziewczyna zawahała się, śledcza już wiedziała, że wszystko poszło zgodnie z jej myślą. Spojrzała na podsunięty wyświetlacz telefonu, przeczytała wszystkie pokazane sms-y oraz wysłuchała kolejnych zeznań. Jeśli faktycznie te wiadomości zostały wysłane z numeru, który należał do naczelnika, sprawa była praktycznie załatwiona. - Rozumiem, rozumiem – odpowiedziała, wzdychając i znów spoglądając na Nicole. – Jeśli to Gerard Ginsberg wysyłał wiadomości…. – celowo zawahała się na moment. – Raczej nie powinien pełnić tak odpowiedzialnej funkcji w państwie. Nie wiem, co mogę więcej powiedzieć: to bestialstwo i na pewno nie powinniśmy zostawić tego tak po prostu. Jednak zanim ruszymy z tą sprawą, chciałabym przekazać wiadomości technikowi. Powinien odnaleźć właściciela numeru – wyjaśniła, patrząc spokojnie na kobietę. – Mogę na chwilę telefon? – Kiedy Kendith podała jej urządzenie, Arrington wstała, zabrała swoje rzeczy, szybkim krokiem przemierzyła odległość dzielącą ją od drzwi i wyszła na zewnątrz. *** Wróciła po kilku minutach, poruszając się szybko i pewnie. Oddała aparat telefoniczny właścicielce, ale nie siadała już na swoim miejscu. Sprawa właściwie była skończona, dowody zebrane, a zeznania jak zawsze nagrane. Miała właściwie wszystko, a nawet więcej niż by chciała. Może gdyby nie była taka zimna, podzieliłaby się swoją radością z Nicole, ale uważała, że to nieprofesjonalne, więc wyjaśniła tylko, że wszystko już gotowe. - Myślę, że to koniec na dzisiaj. Sprawdzimy zgodność pani zeznań z zeznaniami Malcolma Randalla. Do widzenia. – dodała, patrząc na zbierającą się do wyjścia kobietę. Gdy opuściła pomieszczenie, Avery odetchnęła z ulgą i po raz pierwszy od dawna przywdziała na usta szczery, szeroki uśmiech.
zt |
| | |
| Temat: Re: Sala przesłuchań #3 | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|