IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Cele - Page 2

 

 Cele

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Cele   Cele - Page 2 EmptySro Paź 23, 2013 5:02 pm

First topic message reminder :



Cele położone są wzdłuż wąskiego korytarza. Na wyposażenie każdej z nich składają się: łóżko piętrowe, toaleta oraz umywalka.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Sob Lis 15, 2014 9:48 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Rosemary Garroway
Rosemary Garroway
https://panem.forumpl.net/t1921-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1019-we-walk-a-thin-line-between-hope-and-despair
https://panem.forumpl.net/t1305-rosemary-garroway
https://panem.forumpl.net/t1020-rosemary
https://panem.forumpl.net/t1046-rosemary-garroway
Wiek : 25 lat
Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi
Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy.
Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna.
Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyNie Sty 05, 2014 9:06 pm

Na każdego czyhały jakieś strachy, nawet jeżeli to były potwory spod łóżka. Nie można było polemizować, kto czego boi się bardziej, bo to kwestia psychiki. Jedyne, co było pewne, to, że obydwie nie miały łatwo i mieć nie będą. Takie jest już życie i raczej nikt tego nie zmieni. Jest jak jest, raz na wozie a raz pod.
- O pchły się nie martwię, wystarczy się umyć. - stwierdziła, posyłając jej uroczy uśmiech w odwecie na to jej pełne pogardy spojrzenie i odrzuciła włosy za siebie, jakby naprawdę nic ją nie ruszała ta cała sytuacja. No bo w sumie trochę tak było. Było tak, dopóki nie pomyślała o Mathiasie.
- A ty jesteś dla mnie trochę za młoda. - odparła na wzmiankę o małżeństwie, po czym zajęła się oglądaniem swoich paznokci, których cudem nie udało jej się jeszcze połamać. Jedynie lakier odprysnął tu i tam, ale to się naprawi. Dla osoby trzeciej ich nienawiść mogłaby być rzeczą oczywistą, ale to tylko oznacza, że są świetnymi aktorkami. Zresztą tym cechowali się głównie zawodowcy - zawsze przybieraj dobrą minę do złej gry, nie pozwól pokazać, żeby coś poszło nie po twojej myśli.
- Miejsce zamieszkania nie pokazuje jaki jest człowiek. Mam schludne mieszkanie, tynk ze ścian nie odpada. Nie jestem Kapitolinką i nigdy nie będę żadną z tych świrusek. Jestem z drugiego dystryktu, wygrałam igrzyska, pobijając przy tym rekord zabójstw, a także zostałam lekarzem. Hmmm, myślę, że jednak jestem kimś. - powiedziała, jakby analizowała poszczególnie każdą z opcji, choć w sumie to była tylko gra, byle nie pokazać, że nie jest zdolna odpyskować Reiven. Nie chciała jej ranić, ale mus to mus. Starała się wybierać jak najłagodniejsze odpowiedzi.
Nie opierała się, gdy blondynka wykręcała jej rękę, wręcz przeciwnie ułatwiła jej to. Kiedy już skończyła udała, że próbuje się wyszarpać, ale było to raczej anemiczne szarpnięcie w akompaniamencie ledwie słyszalnego chichotu. W końcu stanęła i umilkła słuchając Rei.
Nie wiedziała, co Mathias kombinował, ale na pewno próbował chronić ją, Fransa i całą resztę. Nigdy nie myślała, że chłopak jest aż tak honorowy. Szkoda tylko, że wystawia się w ten sposób na niechybną śmierć. Musiała działać, jak najszybciej, o ile Frans już tego nie robi. Zresztą cholera wie, co oni ten tydzień tam wszyscy robią. W każdym bądź razie, Garroway chciała jak najszybciej się stąd wyewakuować, a dalsza polemika z Ruen jej w tym nie pomoże. Na komentarz o Mike'u kiwnęła ze zrozumieniem głową, a gdy ją odepchnęła delikatnie zatrzymała się kawałek dalej i odwróciła w jej stronę.
- Porozmawiamy o ubliżaniu jak dorośniesz. Póki co, czyniłam ci delikatne uwagi. - stwierdziła, posyłając jej uśmiech, trochę znaczący, trochę ironiczny, po czym puszczając oczko, wróciła na swoje poprzednie miejsce w rogu łóżka.
Powrót do góry Go down
the civilian
Reiven Ruen
Reiven Ruen
https://panem.forumpl.net/t1939-reiven-ruen#24596
https://panem.forumpl.net/t262-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t1296-reiven-levittoux
https://panem.forumpl.net/t277-osobisty-dziennik-reiven-ruen
https://panem.forumpl.net/t564-reiven
Wiek : 19
Zawód : Prywatny ochroniarz
Przy sobie : Komórka, nóż ceramiczny, dowód tożsamości, klucze do mieszkania
Obrażenia : Implant w prawej nodze, częściowa amnezja - obrażenie trwałe.

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyWto Sty 07, 2014 1:01 am

- Umyć, albo wylizać. - prychnęła patrząc na Rose pogardliwie.
Czasami trudno było przewidzieć dokąd zaprowadzi nas życie. Na przykład kto mógł przewidzieć, że dwie przyjaciółki będą sobie ubliżać i to nie po złości, ale by się wzajemnie chronić. Reiven stokroć bardziej wolałaby normalnie móc z Rose porozmawiać i zaplanować z nią jakiś sposób na uwolnienie jej z więzienia. Rei czuła się bezsilna. Wiedziała, że tak na dobrą sprawę nie może zrobić być dużo. Nie w jej gestii leżało uwalnianie więźniów. Ona do więzienia mogła ludzi wsadzać, a nie ich uwalniać. Przesrana robota.
- Taaa... Twoje tak zwane Igrzyska. Nie prowadzę co prawda statystyk, ale myślę, że dawno pobiłam Twój rekord. I wow... lekarz... Że nie boją się dawać Ci skalpela do rąk. Ja bym w życiu do Ciebie nie poszła na konsultację... nawet z katarem. I poprawka, byłaś z drugiego dystyktu. Teraz jesteś Brudem z Kolca. - zmrużyła oczy i uśmiechnęła się wrednie.
Pora była kończyć ten show. Rose na szczęście wiedziała co planuje zrobić Rei. Doskonale wcieliła się w swoją rolę. Teraz tylko należało napisać odpowiedni raport i postarać się wyciągnąć Rose z celi. Reiven miała nadzieję, że ich scenka upewniła wszystkich o tym, że dziewczyny nie mają interesu w pomaganiu sobie.
- Jak dorosnę... No tak, starucha się odezwała. Niedługo sobie będziesz musiała co nieco naciągnąć, bo już Ci się worki pod oczami robią. - machnęła na nią pogardliwie ręką i skierowała się do drzwi.
Wychodząc posłała jeszcze Rose porozumiewawcze spojrzenie. A potem znikła w ciemnym korytarzu.


/zt
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptySob Sty 25, 2014 1:52 pm

Z czasem noga Rose zdążyła już nieco wyzdrowieć, opuchlizna jednak zeszła, choć ból czasami dokuczał. W momencie, kiedy Strażnicy mieli przynieść śniadanie, pojawili się owszem, ale skuli kobietę i niedelikatnie wyprowadzili z celi.

Rose, zostajesz przekierowana tutaj, po poście MG, będziesz mogła pisać.
Powrót do góry Go down
the leader
Abigail Garneau
Abigail Garneau
Wiek : 21
Zawód : Asasyn

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptySob Sty 25, 2014 8:54 pm

|KOLC

Jeden kot, dwa koty, trzy koty… co?
Jej kroki były pozornie bezcelowe. Ot błądziła ścieżkami pośród budynków, a jej myśli odpływały daleko, daleko.  Miała ochotę na wołowinę w sezamie. Koniecznie z ryżem. Miała w domu takie ładne, malowane pałeczki, które bardzo chętnie by spożytkowała... Ale jadła już przecież obiad. to takie bezcelowe.
Westchnęła więc cichutko pod nosem i wróciła do kontemplacji zabudowań. Nie oferowały sobą metafizycznych zawirowań pośród zachwytów nad bryłą, a jednak były jej sercu bliskie. Na swój sposób przypominały jej Trzynastkę – surowe, praktyczne z wyraźną nutą defensywną przesyconą szeptaną groźbą. Gdyby jakiekolwiek miejsce mogła traktować jako dom to właśnie takie by wybrała. Zazdrościła tegorocznym trybutom ich niewiarygodnemu szczęściu – miasto było jej polem działania, wszechstronnym poligonem.
Zupełnie zdawała sobie myśli nie przejmować, że mijała kolejne jednostki żywe, zagłębiała się w mechanizm przepustek, nieprzychylnych spojrzeń i coraz surowszych mundurów. Służba więzienna nigdy nie oferowała nic specjalnie ciekawego w kwestii ubrań. Nawet nie mieli szalików, cóż za potwarz. Abi, z pewną melancholią, uniosła dłoń do szyi i pogładziła miękki materiał muślinowej chustki, która czule otulała jej skórę.
- Dzień dobry – z rozmarzeniem uśmiechnęła się do wartownika mającego swe miejsce w czasie i przestrzeni przed jedną z sal przesłuchań i wyminęła go, by udać się dalej. Cele, kratki, pręty, więźniowie. Gdzieś tu to wszystko powinno być. Gdzieś tu to wszystko było. I tak to się w tym skomplikowanym świecie zdarzało, że zazwyczaj te będące gdzieś rzeczy brunetka potrafiła odnajdywać. Schowała więc dłonie do kiszeni spodni i kontemplowała swe znalezisko. Cele. Piękna rzecz. Ludzie się nie gubią i zawsze wiadomo gdzie ich znaleźć.
Niechętnie ruszyła wzdłuż tych szacownych pomieszczeń, krok za krokiem. Stuk, stuk, stuk. Praktycznie nie miała obcasów, a one i tak wydawały z siebie ten irytujący dźwięk. Stuku stuk. Zawsze słyszalny, niegasnący. Stuk stik stak. A spojrzenie trochę błędne prześlizgiwało się po celach. Czy tu ktoś jest? Czy kogoś zastała? Ojej, czy wszyscy byli w domach?
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyWto Sty 28, 2014 6:32 pm

Wyszła.
Usłyszał jej głos, przytłumiony przez szamoczące się myśli, wrzeszczące i skomlące, każde starające się wzbudzić na siebie uwagę chłopaka. Kim była Sonea? Czego chciała, że co róż migała w kolejnym obrazie. Most, tłum ludzi. Krzyk wydzierający się z ciszy. Jej niebieskie oczy skierowane wprost na niego, zimne niczym woda Moon River. Wybuch i prośby, błagania o pomoc otaczające go ze wszystkich stron. Choć wokół panowała jedynie cisza, a przed oczami widniała tylko otchłań, choć czasami przez szczeliny przebijało się niewyraźne światło, pojedyncze promienie. Po drodze znajdowała się cela, dwa wycięte z życia.
Wrzućcie szczura do klatki i polejcie wrzątkiem, tak mniej więcej to wyglądało.
Rozmowy wieczorne, które miały dodać otuchy. Wątpliwości niewypowiedziane na głos. Dowcipy, niezrozumiałe i nielogiczne, jakby nieprawidłowe, nieśmieszne, ale zawsze wywoływały choć uśmiech, a może jedynie wymuszony grymas, który miał go zastąpić. Nikły dowód na to, że wszystko w porządku. Odganianie od siebie świadomości, że symboliczna egzekucja zbliża się nieubłaganie, z każdą kolejną godziną znajduje się coraz bliżej. Skrada się i ukrywa, niezauważone przeznaczenie, któremu tym razem nie da się uciec. Nic poza tym. Może nadzieja zakopana kilka metrów pod ziemią, wymarła, karmiona marnymi zapasami siły, która im pozostała. Zanim jednak zdążył znaleźć się w tym szarym pomieszczeniu, przykuty do krzesła i unieruchomiony, powiedział za dużo, znowu uległ dziwacznej pokusie pęknięcia, które w następnej fazie towarzyszy jedynie poczucie upokorzenia przed swoim własnym diabłem, którym w tym momencie naśmiewa się z niego, już szykuje miejsce w piekle, przy stole, w miękkim aksamitnym rubinowym łóżku, gorącym i płonącym. I teraz miał nawet przez chwilę wrażenie, że nie żyje, bo kiedy opuściła go chwilowa euforia, a jego wzrok napotkał na obraz…
Niebieskie oczy. Czarne włosy. Jasna cera.
Katy le Brun.
Imię i nazwisko niby znajome, bliskie i jednocześnie obce, brzmiące nieprzyjemne dla ucha i rwącej się w dziwacznej katordze duszy. Coś jednak pozostawało nie tak. I dopóki nie dowie się, co, ból nie da mu spokoju. Może jednak czas się z nim pogodzić, wniknąć weń i pozostać tam, na dnie, w samym centrum, poznać od środka i w końcu zrozumieć. Wnioski jednak mogą być zbyt bolesne, a strach przed prawdą paraliżujący, wyganiający wszelakie resztki heroizmu z jego głowy. Koniec go na dziś, chyba wystarczy.
Dotknął śliskiej powierzchni, zdjęcie ścisnął w dłoni, kiedy wyprowadzali go. Nie opierał się, chyba nie należało. Jakie to teraz miało zresztą znaczenie? Podniósł jeszcze raz wzrok z podłogi, aby pochwycić wzrokiem jasnowłosą kobietę, ale zniknęła. Wtedy też uznał, że przyglądanie się klatkom o zewnątrz jest ciekawym zajęciem. Zgadywał kto w której się znajduje, co zrobił i jak wygląda. Naiwne zajęcie, ale odciągające od ponurych i przytłaczających myśli. Podejrzewał, że kolejne dni spędzi właśnie na takowych konstruktywnych tyle co bezczynne grzanie pryczy grach. I wtedy jego wzrok pochwycił czyjąś postać, z początku ją zignorował oznaczając jako dokuczliwe znajdujące się na tle symetrycznych drzwi zjawisko. Do momentu, kiedy znowu pochwycił jej twarz i rozpoznał.
-Hej - jego głos był szeptem, chrapliwym i ledwo zrozumiałym, odchrząknął. Minął ją.
O nie, prowadzili go tam. Z powrotem. Nie chciał tam wracać. Nie teraz.
Nie, nie, nie.
-HEJ, TY! – krzyknął w kierunku kobiety, aby zwrócić na siebie uwagę. Choć na chwilę, zanim wraz ze skutymi z tyłu rękoma wepchną go do celi, a tajemnicza (nie)znajoma zniknie. W momencie kiedy ponownie znalazł się w klatce, rzucił ponownie na zamknięte już drzwi. Przywarł do ich zimnej otrzeźwiającej powierzchni – Słyszysz mnie? – znów krzyk – Jesteś tam? – kolejny, a potem wyzuta energii ostatnia kwestia – Nie odchodź.
Powrót do góry Go down
the leader
Abigail Garneau
Abigail Garneau
Wiek : 21
Zawód : Asasyn

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptySob Lut 01, 2014 1:15 am

Tak ponuro, pięknie, surowo. Aż skaleczyć by się można od samego patrzenia. Miała ochotę coś zanucić, ale o dziwo nic nie wpadało jej do główki. A może to dlatego, że jednak nie był tu tak zupełnie sama?
- Mmm... - przeanalizowała ten problem dogłębnie i natychmiast przeszła do innych, ciekawszych kwestii. Ciekawe czy storczyk, stojący na parapecie w jej mieszkaniu, już zakwitł? Była prawie pewna, że powinno to nastąpić całkiem niedługo, a bardzo nie chciałaby tego przegapić. To w końcu bardzo ekscytujący moment... Z drugiej strony nie będzie potrafiła wysiedzieć z nim dłużej niż pół minuty. Jakoś rośliny zawsze wygrywały z nią pojedynki na spojrzenia. Może dlatego, że nie miały oczu? Albo palców u stóp do uderzenia? Nigdy do końca nie była pewna, który z tych dwóch czynników był tu tym decydującym. Zgodnie można było więc uznać, że oba są równie ważkie. Kiwnęła leciutko głową, gratulując sobie w duchu tej skomplikowanej dedukcji. - Mhm.
Uniosła jasne spojrzenie w porę, by dostrzec jak przemili panowie strażnicy prowadzą kogoś do celi. I akurat szli jej na spotkanie. Serce dziewczyny zabiło żywiej, oh, czyli jednak dobrze, że tu przyszła. Tak? A ten... gość, na potrzeby redakcyjne nazwijmy go jednak więźniem, a więc nasz więzień odezwał się. Uchylił ust, by upuścić z nich słowo króciutkie. Spojrzała mu na krótki moment w oczy ze szczerym zainteresowaniem i zdziwieniem. My się znamy? Nie, skądże. Pierwszy raz tu tego gościa, dla dramatu opowieści nazywanego jednak więźniem, spotykam.
-HEJ, TY! – Zatrzymała się, ale wcale nie obróciła. Po prostu czekała. Stała i czekała aż trzasną zamki w celi. W międzyczasie ze szczerym zainteresowaniem obserwowała nierówności na suficie. Wysoce fascynujące nierówności, należałoby dodać. Gdy jednak ten klikający, słodki dźwięk rozbrzmiał w jej uszach, obróciła się wolno. Splotła dłonie za plecami i krokiem równie niechętnym, co poprzednio, cofnęła się do miejsca. No, prawie do tego miejsca, bo pierw zaczepiła jednego ze strażników.
- Mogę dostać... klucze, używacie kluczy, prawda? Wszystko zawsze sprowadza się do kluczy i klamek po jednej stronie - wyrzekła z całą swą niewinnością zawartą w głosie. Mówiła dość cicho, w końcu nie powinien jej tu słyszeć nikt poza tymi przemiłymi panami strażnikami, prawda? Czasem zastanawiała się jak wiele z obecnych strażników, wartowników, służbistów i prostolinijnych morderców wiedziało kim to dziewczę jest. Stoi takie, niezbyt wysokie, dość szczupłe, uśmiecha się zawsze, choć uśmiech ten nigdy nie sięga oczu i... mówi. A zdarza się, że doprawdy przedziwne słów kombinacje jej usta opuszczają. - A najlepiej byśmy na tym wszyscy wyszli, gdybyście tu jeszcze chwileczkę zaczekali. To nie zajmie długo.
Teraz dopiero zbliżyła się rzeczywiście do celi, której drzwi tak niedawno trzaskały. Z całą swą uprzejmością uniosła jedną dłoń i zastukała. Zupełnie jakby powiadamiając o swym przybyciu gospodarza, by mógł ją wpuścić.
- Ależ jestem - dziwnie tęskne spojrzenie zawieszone na bryle metalu. Przez mózgowie przebiegł jej szereg myśli zupełnie niezwiązanych z chwilą obecną. - Będziesz miał coś przeciwko wpuszczeniu mnie tam?
Zachowywała się nie jak gdyby stała właśnie pod więzienną celą, a małym domkiem. Tak, jak gdyby przebywająca w środku jednostka miała jakiekolwiek prawo do decyzji o tym kiedy opuszcza ten padół łez, a kiedy znów do niego wchodzi i kogo ewentualnie tam wpuszcza. I w pewnym sensie miała, prawda? Jeśli tylko nie porzucano jej tu, by zgniła, to mogła wychodzić i wchodzić. Drzwi, metaforycznie, zawsze były otwarte. Zupełnie inną kwestią było to czy wyjście kończyło się byciem zastrzelonym, czy też nie.
Szczegóły.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptySro Lut 12, 2014 6:01 pm

Zanim zdążył przytulić się ponownie do drzwi ze skutymi z tyłu pleców dłońmi pomyślał, że jest chyba…
…owszem, kompletnym durniem.
Przez cały ten czas, od każdego wschodu słońca do kolejnego zachodu, przez wszystkie te żmudne pokręcone dni zdążył przeanalizować swoją sytuację i wycisnąć z niej najkwaśniejsze soki, zatem miał doskonały i być może mało też obiektywny pogląd na wszystko, co do tej pory otaczało. Owszem, teraz to jedynie cztery ściany, prycze i sufit, na którym wciąż widnieją wyryte zakrwawionym paznokciem kreski. Każda kolejna na jeden dzień, każda oznacza każdy z nich. Do tej pory nie wiedział, dlaczego to robił. Nigdy nie zależało mu na czasie, który płynął nieubłagalnie wyrywając mu z dłoni kolejne to lata życia i młodości. Gdyby martwił się takimi drobnostkami, dawno mimowolnie porzuciłby wszystko, co go niszczy, a nie mowa tutaj tylko o narkotykach. Wracając jednak do kwestii wiary, nadziei i innych idei, którymi można byłoby podcierać sobie tyłek – to tydzień, może nie, może kiedyś zapomniał wyryć pionową kreskę, może zasnął na dwa dni, a może podczas odwykowych agonii nie miał czasu o tym myśleć, nieważne, bo istotne teraz było to, aby się ogarnąć, przestać płaszczyć na podłodze i wziąć w garść. Co prawda umysł wariował, domagał się swojego niezwykłego skarbu, błagał o więcej. Wyobraźcie sobie pustynię, ha, kilkudniowy pobyt, ale oczywiście bez wody. Tylko ona gdzieś tam była, pod stopami, kilka metrów – ha, czy to coś znaczy? Oczywiście, słyszysz plusk, niewyraźny szmer. Mówi do ciebie, miesza ci w głowie. Pragniesz jej, ale nie możesz dosięgnąć. Choć uwierzcie, gdyby tak wyglądała ów sprawa, Mathias zapewne zakasałby rękawy i przekopał całą Saharę w poszukiwaniu jednej działki heroiny lub chociaż uspokajającego bucha trawki. Oczywiście to tylko poniżenie, nic poza tym, wiele go już doświadczył: upokorzeń, przegranych. Kolejny daremny trud nie byłby mu obcy. Chociaż obawa, że hamulce moralne puszczą i pod presją wydałby najśmielsze sekrety co moment pojawiała się i znikała, jakby odpychana przez samego diabła. Ta kusząco wabiąca myśl, która uświadamiała go, że jest na tyle słaby psychicznie, aby w każdej chwili wyśpiewać o co poproszą, martwiła i wbijała swe pazury w kark, przerzucała przed oczami pluskającej się na podłodze we własnej krwi miazdze zwanej sumieniem.
Odeszła? Chwila, moment. Nie. Usłyszał jej głos, ale cichy i przytłumiony, bo znajdujący się za żelazną barierą. Ale jego umysł podpowiadał mu, że jest daleko, chociaż nie mógł jej dotknąć, ujrzeć, a jedynie usłyszeć słowa, które przecież zawsze kłamały. Bo słowa ot same kłamstwa, urocze i łudząco podobne często do prawdy, choć być może tylko do pragnień. Ha, właśnie takie, które spełniały nasze oczekiwania, okazywały się potem kąsającymi żmijami, gniazdem żmij, chmarą krwiopijców-nietoperzy. Ale na co mógł się zdać konający z pragnienia ćpun? Więzień? Zresztą… nie miał chyba siły opierać się swojemu przewrażliwionemu rozsądkowi, który choć dobijał się do bram umysłu, przytłumiony był przez zmęczenie i po prostu wyżerające od środka poczucie przegranej.
-Nie, chyba nie – odpowiedział spokojnie wyrzucając ze swojego tonu jakiekolwiek nuty rozpaczy czy prośby, co o dziwo okazało się niezwykle proste, bo wbrew wszelkim pozorom umysł miał niezwykle trzeźwy, a wręcz męcząco zabrudzony przez masę myśli: istotnych, jaskrawych i prawdziwych. Nie odczuwał jedynie spokoju, matowego i niezwykle kuszącego, nie odczuwał jedynie entuzjazmu – rozgarniającego od środka, wyrywającego z piersi śmiech, ani też złości, która czasami pozwalała wyrwać się mięśniom spod kontroli, ale czemu nie? To było łatwiejsze, zawsze prostsze, nie musiał się martwić, mógł odpoczywać i żyć dalej. Bez skrupułów zabijać, męczyć ludzi swoimi obelgami czy irytującym usposobieniem, mógł robić to, co mu się żywnie podoba, a kiedy ktoś przyłożyłby mu lufę do skroni, uśmiechnąłby się tylko, bo czemu nie? Może to kolejny stopień do rozkoszy?
Teraz jednak wszystko wydało się inne, jaśniejsze i jakby… gorsze, nieprzyjemne, choć ciągle czuł ciężar, który uświadamiał, że jednak świat jest taki, jakim go teraz widział. Już chyba zdążył zapomnieć, a nie dziwił się też, że tak chętnie od niego uciekał.
-Ale nie wpuszczaj ich tu, jasne? – mruknął jeszcze raz do drzwi i odsunął się od nich dźwigając na zmęczonych nogach, aby chwilę potem opaść na niewygodną pryczę. Głos miał inny, zmieniony, nieco obcy.
Taki jaki był. Co go niezwykle irytowało, doprowadzało do szwedzkiej pasji. Strzyk zamka, teraz powinno rozbrzmieć skrzypienie, ale to niestety nie Kwartał, hm. Drzwi się uchyliły.
-O radości mego życia, że z zsyłasz do mego azylu diabła –mruknął, prawie z entuzjazmem, a potem padło jeszcze jedno zdanie, jakby wyrwane z kontekstu czegokolwiek: myśli, wcześniejszych słów, sytuacji – Głowa mi ciąży, moglibyście ją w końcu odciąć misie.
Powrót do góry Go down
the leader
Abigail Garneau
Abigail Garneau
Wiek : 21
Zawód : Asasyn

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptySro Mar 05, 2014 1:35 pm

Pozwoliła gładkim dłoniom zsunąć się po metalicznym smaku drzwi. Opuszki gładziły je z równą delikatnością co zaginionego kochanka, a paznokcie trzymały się z dala, by nie sfałszować tej czułości zgrzytem i piskiem skazańca. Uniosła jasne spojrzenie na stojących obok strażników i podarowała im kolejny uśmiech. Jeśli w odległej przyszłości nadal będzie żyła to zmarszczki od uśmiechu będą tymi, które przyozdobią jej twarz. Dadzą wyraz temu jakie życie wiodła, choć będą przecież kłamały prosto z twarzy w inną twarz.
- Wierzę, że ten uprzejmy pan, którego właśnie zamknęliście, będzie bardzo chętnie ze mną współpracował. A żeby tak nam się ta współpraca gładko układała to chciałabym go przesłuchać w jego środowisku naturalnym, to znaczy w celi. - Cichsze to znów były słowa, do nich kierowane, a nie do tego naszego gościa znajdującego się po drugiej stronie rzeczywistości. Słuchać nie zawsze znaczy słyszeć. - Mówiąc wprost chcę, żebyście mnie tam zamknęli.
Odsunęła się i czekała z niezwykłą cierpliwością na ich niepewną wymianę spojrzeń, czy też wkrótce - wykonanie tego polecenia. A może była to prośba? A może rozkaz? Wszystko zależało od tego jakie konsekwencje czekają na nas w przypadku nieposłuszeństwa. A konsekwencje to to, czego misie nie lubią najbardziej. Abigail podzielała tę jedną pasję do unikania wszelakich odpowiedzialności za dokonywane czyny. Przyznawała się do tego, co napawało ją dumą i bezwstydnie uciekała od momentów przepełniających jej zgniłe serduszko wstydem. Nie pozwalała im zabierać głosu w sprawach decydujących, choć musiała przyznać, że czasem pchały się zupełnie nieproszone i próbowały zakłócać jej jasny tok wielopoziomowego myślenia.
Cyk, klik i jesteśmy w środku. Mijając strażników złapała jednego za łokieć lecz zaraz puściła. Droczyła się, czy próbowała spoufalać? A może kraść? Może jeszcze ze zwyczajną swobodą matrony traktowała ich jak miłych chłopców na posyłki? Czy to ważne? Zapewne nie, bo już znalazła się w środku i mogła wielkimi oczętami chłonąć ten widok zachwycający.
- Nie, nie. Oczywiście, że nie. - Wolnym krokiem odeszła od drzwi i choć przestrzeni nie było wiele to starczyło jej to na wykonanie paru kroków i niechętne zawrócenie. Na dłuższą chwilę uwagę jej przyciągnęły krwiste smugi, wyciągnęła rękę w stronę sufitu, ale była zbyt drobna by dosięgnąć tej kuszącej czerwieni, więc z rezygnacją musiała ją opuścić. I kto teraz rzec się ośmieli, że sklepienia bywają nudne? Nieciekawe? Pewnie z pryczy by sięgnęła, ale tam znajdował się jej gospodarz. Cyk, klik i nie wyjdziemy już.
- Jestem aniołem, co spełni Twój sen - uśmiechnęła się, ściągając swe lepkie spojrzenie z wysokich pułapów. Włożyła ręce do kieszeni krótkiej kurtki, by palcami wydobyć zeń cichy szelest. Jest wiele zalet w byciu osobą, której nie zadaje się pytań. Jedną z nich jest fakt, że takiej osoby również się raczej nie przeszukuje. Można ją prześwietlić, czasem nawet poprosić o opróżnienie kieszeni. Jakie jednak są tego konsekwencje?... - Chociaż każdy diabeł był wcześniej aniołem, więc na jedno wychodzi.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptySob Mar 15, 2014 11:52 pm

Diabeł zawitał u progów azylu. Le Burn nie miał nawet pojęcia jak daleko tego stwierdzenia był w przypadku panny Garneau i, jak bardzo nie chciałby przekonać się kto jest właściwym diabłem. Bo oto, chwilę po rozpoczęciu ich rozmowy, do celi wtargnął kierownik zmiany. Zdając się być zupełnie nieświadomy z kim ma do czynienia, dość opryskliwym tonem poprosił Abigail o opuszczenie celi, ostentacyjnie zatrzymując się koło drzwi i posyłając młodej kobiecie wymowne spojrzenie, nie spuszczając wzroku, dopóki ta nie zaniknęła na korytarzu. Wtedy też zamknął za nią drzwi i, przez chwilę, stał w zupełnym bezruchu, nie zwracając najmniejszej uwagi na więźnia i to co działo się dookoła niego. Dopiero, po chwil, odetchnął głębiej i przerzucił rozwścieczone spojrzenie na Mathiasa, do którego podskoczył szybko i uderzył go w brzuch. Mocno, jednak nie na tyle by go uszkodzić, mając na celu jedynie zadanie bólu.
Parsknął krótko, uderzył jeszcze raz, prosto w twarz, po czym wycofał się, mrucząc coś pod nosem zdenerwowany i opuścił celę nakazując strażnikom jej ponowne zamknięcie.
Miał zły dzień, czemu więc więzień miał mieć lżej?
Powrót do góry Go down
the civilian
Liam Murray
Liam Murray
https://panem.forumpl.net/t2788-liam-murray
https://panem.forumpl.net/t2790-liam-murray
Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka
Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyPią Sty 16, 2015 2:55 pm

- Dźgnąłeś człowieka nożem, trudno ci się będzie z tego wykręcić nawet zachowując się jak wariat
Oto słowa, które odbijały się echem w głowie Murraya. Na początku nie pojmował ich znaczenia, jednak po chwili dotarł go sens tego, co usłyszał. Ale nie rozumiał do końca, bo przecież to już prędzej ONI są wariatami. Bo grają z nim w tę grę, udając, że – głównie przez wymowne milczenie – nie działają razem. Że niby wcale nie próbują mu szkodzić, wchodząc w skład Tej Organizacji. Aresztowanego nie dziwiło to bynajmniej, że zapewne działanie Tej Organizacji nie jest potwierdzona na żadnym dokumencie. Istnieje w słowach, czynach. No i w czytaniu w myślach. Gdyby tak nie było, Oni przecież sporo by ryzykowali! Bo Murray wiedział, że jest sprytny i zapewne wykryłby te świstki papieru. I zaszkodziłby Ich działaniom. Był swoich racji w stu procentach pewien.
Liam był w niemałym szoku. Pod względem fizycznym. Czuł, jak boli go każda cząstka jego wątłego ciała. Nie pamiętał, co Ten Szef Organizacji przeciwko Liamowi mu zrobił. Ale domyślał się, że coś złego. W jakiś sposób mu zaszkodził, a chłopak nie zdziwił się temu. Przecież uszkadzane ciała blondyna leżało w Ich Interesie! Między innymi, oczywiście.
Podniósł się powoli i rozejrzał po pomieszczeniu, w którym się znalazł. Poczuł, że spadają mu spodnie i odkrył z niemałym zdziwieniem, że nie ma paska. Przytrzymał na sobie tę część garderoby. Zaczął chodzić w te i wewte, wszystko analizując. Jak się tu znalazł? Zapewne przez Organizację Przeciwko Niemu Samemu. Wsadzili go tutaj, by już nie mógł im zaszkodzić, i żeby – zapewne – mogli na spokojnie przeanalizować kolejne kroki postępowania w sprawie blondyna. Jak go unicestwić? Jak mu szkodzić? Co zrobić, by zamienić jego życie w piekło? Liam był w stu procentach pewien, że oto, czym się teraz zajmują. Na pewno stosują do tego jakiś szyfr, chociaż?... zamknęli gi i teraz siedzą gdzieś daleko, z dala od czujnego Liama i mogą na spokojnie planować wszystko przeciwko blondynowi.
Znajdował się na dole łóżka piętrowego, zanim wstał i odkrył brak paska. Rozejrzał się, i zobaczył toaletę wraz z umywalką. Kątem oka zerknął na swoje obuwie i odkrył z równie niemałym zdziwieniem, że nie ma w nich sznurówek. Ale nie tym się teraz przejmował. Bardziej tym, co Oni mu wszczepili. Pod skórę, kiedy Szef Organizacji przytrzymał jego ręce, a ten drugi wziął strzykawkę i wykonał zabieg.
Patrzył na swoje naznaczone żyletką ręce, ale nie zwracał uwagi na swoje samookaleczenia. Raczej na wielki siniak na jednej z nich. Uznał, że ten zrobił się pod wpływem występowania pod skórą ciała obcego. Wcześniej planował, że wydrapie sobie owo urządzenie. Jak pomyślał, tak zrobił.
Zaczął delikatnie, jedynie rysując paznokciami tę część ręki, gdzie znajdował się siniak. Po chwili jednak wbił się mocniej. Wbijał się i bijał, ruszając dłonią, by dostać się do rzekomego sprzętu. Krew leciała ciurkiem po całej ręce, w końcu ta zaplamiła również podłogę. A Liam drapał i drapał, a kałuża czerwonej cieczy była coraz bardziej rozległa. Kiedy dotarł naprawdę głęboko, zdziwił się, że nie znalazł jeszcze tego, co mu wszczepili. Dlatego drapał dalej, a świecąca intensywną barwą wina rana sięgała już od dłoni po łokieć...
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyPią Sty 23, 2015 7:07 pm

Dwa dni później, gdy ręka Liama została już opatrzona a chłopak upilnowany, by nie zrobił sobie większej krzywdy, do drzwi jego celi nagle ktoś zapukał. Już samo to powinno wydać się Murrayowi dziwne, ale śledczy zaplanowali dla niego coś specjalnego. Pukanie powtórzyło się jeszcze dwa razy, aż w końcu drzwi otworzyły się i stanął w nich młody mężczyzna, ubrany po cywilnemu. Nawet jeśli był Strażnikiem Pokoju, nie można było tego rozpoznać. W ręku trzymał tylko kawałek gazety, na pierwszy rzut oka nie miał także przy sobie żadnej broni.
- Ty jesteś Liam? - zapytał cichym głosem, oglądając się uważnie za siebie i wchodząc do celi - Nie krzycz, oni nie mogą wiedzieć, że tu jestem!
Tajemniczy młodzieniec wyglądał na przestraszonego, odgarnął rude włosy z czoła i spojrzał na swojego towarzysza wyczekująco. Drzwi celi wciąż pozostawały otwarte, ale z korytarza nie dochodziły żadne dźwięki.
Powrót do góry Go down
the civilian
Liam Murray
Liam Murray
https://panem.forumpl.net/t2788-liam-murray
https://panem.forumpl.net/t2790-liam-murray
Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka
Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyPią Sty 23, 2015 8:21 pm

Liam wpatrywał się uporczywie w swoją zabandażowaną rękę. Rozwiązanie opatrunku stanowiło nie lada wyzwanie. Ale – o zgrozo – udało mu się to! Dlatego czym prędzej schował to, w co zabandażowana była jego ręka, do prawego buta. Uznał bowiem, że jeszcze może mu się to przydać. W akcie desperacji może przecież uformować z tego sznurek i próbować się udusić. Ucieszył się, był z siebie dumny, bo wpadł na ten niesamowity wręcz pomysł.
Kiedy tak napawał się swoim małym zwycięstwem, usłyszał pukanie. Zląkł się. Bał się, że przyszli, by mu coś zrobić. Ewentualnie unicestwić. Zamienić jego życie w piekło. Wszystko jedno co, ale Liam czuł, iż jego bezpieczeństwo zawisło na włosku. Dlatego podbiegł do piętrowego łóżka i schował się za nim. Czuł, że przegrał. Czuł, że już nigdzie nie ucieknie. Oni mogą z nim zrobić wszystko w imię tej całej ich Tajemnej Organizacji Przeciwko Liamowi.
Po jeszcze kolejnej dawce pukania, drzwi otworzyły się. Liam wyjrzał lekko zza drewna będącego obudową niższego łóżka.
W drzwiach stanął mężczyzna. W ręce trzymał jakiś papier. Liam już miał go zaatakować, rzucić się na niego, być pierwszym. Bo nie chciał aby nieznajomy zrobił to pierwszy. Już miał to zrobić, kiedy nagle nieznajomy nazwał go po imieniu. Ty jesteś Liam?' - o, tak dokładnie brzmiały jego słowa. Już miał odpowiedzieć, kiedy nagle ten przerwał mu i przemówił ponownie:
- Nie krzycz, oni nie mogą wiedzieć, że tu jestem!
Liam uznał, że to nie jest człowiek z Organizacji Przeciwko Niemu Samemu. Uznał, że to człowiek podobny do niego samego w tej kwestii, że i on jest śledzony. Ale nie mógł być pewien, dlatego uznał, że będzie się mieć na baczności.
- cholera jasna, to teraz ty krzyczysz, jeżeli o to chodzi – szepnął. - mów cicho, to jest szansa, że Oni nas nie usłyszą. Chyba że Oni potrafią czytać w myślach, no to... no to wtedy jesteśmy zgubieni.
Kiedy mężczyzna wszedł głębiej do pomieszczenia, Liam złapał go za odzienie. Kazał jegomościowi schować się za łóżko i uważać. Wytłumaczył nieznajomemu, że powinien się schować, w razie ewentualnego ataku,  bo Liam wyznał mu iż on sam jest silniejszy i bardziej inteligentny, więc usiądzie przy drzwiach i  będzie wysłuchiwać jakichś dźwięków. Jakichkolwiek. Chociażby odgłosu kroków.
- Słuchaj, masz się kryć, rozumiesz? - szepnął – i bądź cicho, na Boga! Jest przecież szansa, że oni nie zaglądają w tym momencie do naszych umysłów.  A ja stanę na czatach. Potem się zamienimy. Ale nie oddychaj tak głośno, na litość boską!
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptySob Sty 24, 2015 3:24 pm

Nieznajomy zrobił wszystko tak, jak zapragnął tego Liam. Nie zareagował na złapanie go za koszulę, posłusznie skinął głową i przykucnął przy łóżku, obserwując drzwi.
- Nie potrafią czytać w myślach, jeszcze nie. Ale bardzo tego pragną, a my jesteśmy ich królikami doświadczalnymi - wyciągnął ku Murrayowi swoją rękę, ukazując siniaki na przedramieniu.
W drugiej dłoni wciąż trzymał zwinięty skrawek gazety, jednak już po chwili położył go na ziemi i dmuchnął tak, by papier przesunął się w stronę Liama.
- To oni stoją za tym wszystkim!
Gazeta była lipcowym wydaniem Capitol's Voice, ukazującym listę poszukiwanych za pomoc w rozbiciu Areny. Liam mógł dostrzec twarze Libby Randall, Henry'ego Winstona, Gwen Arrington i Tylera Dawsona, reszta została najprawdopodobniej wydarta.
- Znasz ich, widziałeś ich kiedyś? Co na Ciebie mają? - młodzieniec kontynuował swoją grę.
Powrót do góry Go down
the civilian
Liam Murray
Liam Murray
https://panem.forumpl.net/t2788-liam-murray
https://panem.forumpl.net/t2790-liam-murray
Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka
Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptySob Sty 24, 2015 4:58 pm

- Nie potrafią czytać w myślach, jeszcze nie. Ale bardzo tego pragną, a my jesteśmy ich królikami doświadczalnymi.
Liam obserwował mężczyznę, jak ten posłusznie chowa się za łóżkiem. Kiedy usłyszał powyższe słowa (ostatnie jakoś nie postało dłużej w jego myślach, po prostu za bardzo się przejął pierwszą informacją), nie wiedział ja zareagować. Ale jednego był pewien. Że ów jegomość na pewno nie należy d tej Tajnej Organizacji Przeciwko panu Murray. Co jak co, ale uważał, że ten prawi bardzo mądrze. Ba, może dzięki temu zyska sobie kompana? Liam był tego w stu procentach pewien.
Uznał, że skoro On wie, że Oni jeszcze nie pojęli zdolności czytania w myślach. Uśmiechnął się kącikiem ust, ale kiedy zauważył siniaki zdobiące jego ręce, nie wytrzymał. Musiał zadać to pytanie.
- Co Oni ci zrobili? Czy ja będę następny? - zapytał się z dobrze wyczuwalnym w glosie lękiem. Jak Oni mu to zrobili? Nie czekając na odpowiedź, przemówił ponownie, jedną z najcichszych odmian szeptu.
- Słuchaj, ja nie chcę umrzeć z Ich rąk. Nie wiem, jaki mają w tym interes. Ale wiem jedno, Oni pragną naszego cierpienia. Dlatego stańmy się wspólnikami. Dowiemy się więcej o Ich Organizacji. Dowiemy się, jakie metody stosują. No i to, jakie moce posiadają.
Pod jego nos nieznajomy podsunął świstem papieru. Liam od początku się zastanawiał, co on zawiera. I już za chwilę się dowie.
- To oni stoją za tym wszystkim!
Liam puścił to mimo uszu.
- Wiesz, od zawsze mi się wydawało, że oni śledzą tylko mnie... że jestem jedynym obiektem ich sadystycznych pragnień i fantazji. Myliłem się. Słuchaj, jeżeli mamy współpracować, musisz mi mówić. O wszystkim. O co się ciebie pytali? Co z tobą robili? Wiesz, mi przykładowo wczepili pod skórę jakieś podejrzane urządzenie.
Po tej wypowiedzi przyjrzał się papierowi uważniej. Przeczytał zawartość. Dowiedział się o poszukiwanych. Nie znał ich.
- Znasz ich, widziałeś ich kiedyś? Co na Ciebie mają?
Liamowi zrobiło się słabo, ale już po chwili odzyskał siły.
- Czyli... czyli mówisz, ze ci ludzie tutaj opisani... to są Oni? - Liam być może źle zrozumiał pytanie, ale gdyby nawet tak było, to j tak by się zbytnio tym nie przejął.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyPon Sty 26, 2015 10:00 pm

- Lepiej zapytaj, co ja zrobiłem im - młody mężczyzna uśmiechnął się zawadiacko, wychylając się nieco zza łóżka i przybliżając w stronę Liama - Ukradłem klucze temu grubemu Strażnikowi, gdy zasnął na swojej warcie.
Zachichotał szaleńczo, nie spuszczając wzroku ze swojego towarzysza. To było łatwiejsze, niż przypuszczał, śledczy mieli całkowitą racje, ta cała sytuacja mogła jeszcze przechylić się na ich korzyść.
Na słowo 'wspólnik' pokiwał gorliwie głową.
- Oni śledzą takich, jak my, bo wiedzą, że my wiemy! - natarczywy szept nieznajomego dochodził z coraz bliższej odległości, ponieważ ten zbliżał się powoli do Liama - Udawali, że pobierają mi krew, ale nie wiem, co tak naprawdę robili.
Wystawił w kierunku chłopaka posiniaczoną rękę i obserwował jego reakcję.
- Musimy współpracować. Moi ludzie mogą nas stąd odbić, ale sami musimy pokonać poziom więzienia. Jesteś gotowy?
Słysząc pytanie o postacie na zdjęciach, po raz kolejny kiwną głową w potwierdzeniu.
- To są Oni. Ci z Nich, którzy działają na mieście, a nie siedzą tutaj, w siedzibie. Musimy się ich pozbyć zanim oni pozbędą się nas - oznajmił poważnym tonem, spoglądając na gazetę z taką odrazą, jakby osoby ze zdjęć miałyby z nich zaraz wyjść i załatwić go na miejscu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Liam Murray
Liam Murray
https://panem.forumpl.net/t2788-liam-murray
https://panem.forumpl.net/t2790-liam-murray
Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka
Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyPon Sty 26, 2015 11:18 pm

- Lepiej zapytaj, co ja zrobiłem im.
Szczerze powiedziawszy, Liam nie do końca zrozumiał. Ale już po chwili te na pozór wyglądające niewinnie słowa ułożyły się w zdanie, które najwyraźniej pasowały do zawadiackiego uśmiechu tego, który je wymówił.
- Ukradłem klucze temu grubemu Strażnikowi, gdy zasnął na swojej warcie. 
Liama zamurowało. Boże, jakie miał szczęście, że go spotkał! Że ten w ogóle wszedł do pomieszczenia, w którym zamknięto blondyna... jednak w tej chwili Murray zamrugał a zaraz potem coś się... zmieniło. Jego urojenia miały się inaczej uformować, bo doszedł do jego umysłu jakby impuls, swego rodzaju tajemnicze przeczucie... że ten jegomość go oszukuje. Zaraz zaczął kojarzyć fakty. W jaki sposób tutaj wszedł, skoro drzwi były zamknięte? Ale już po chwili te jego wątpliwości rozwiało to, co nieznajomy następnie powiedział:
- Ukradłem klucze temu grubemu Strażnikowi, gdy zasnął na swojej warcie. 
Tak więc, myśli Liama kłóciły się ze sobą. Jedne mówiły, że ten człowieczyna jest po jego stronie, drugie zaś, że nie może mu zaufać. Kiedy skupił się na tym ostatnim przeczuciu, to w jego umyśle zaświeciło się światełko, które coraz bardziej rozświetlało mu drogę w drążeniu do prawdy. Mówiło, że ten najwidoczniej pragnie się Liamowi przypodobać, by, zapewne, następnie go chytrze oszukać. O nie, nie uda ci się to, brachu, pomyślał. W końcu zaczął bacznie go obserwować. Śledził jego chociażby najmniejszy ruch. Drżenie warg, mrugnięcie oczyma.
Potencjalne zagrożenie coś jeszcze mówiło do Liama, ale ten ostatni nie wyłapał wszystkich słów. Bo teraz był pewien jednego. Że mężczyzna jest nad wyraz podejrzany oraz tego, że może być niebezpieczny. Bacznie przyglądał się jego obliczu i próbował go rozgryźć. Nie wierzył w to wszystko, co mówił. Uznał to za zbyteczne, nic nie warte słowa, za kłamstwa. I Liam nie wiedział, dlaczego tak uważa... przecież wszystko wskazywało na to, że towarzysz ma jak najbardziej dobre intencje. Ale ufał swoim przeczuciom. I to jak!
Teraz jego urojenia (a może to coś innego?) uformowały się na tyle dobrze, że Liam miał już na wszystko gotową teorię. Według niej ten facet próbuje na siłę zdobyć jego sympatię, bo... gdyby tak nie było, nie zgadzałby się na wszystko! Do tego ten lęk... przed odkryciem jego myśli. Uznał, że człowieczyna opanował sztukę grzebana w nich dość dobrze. Świadczył o tym chociażby fakt, że ten powiedział że Oni nie potrafią tego jeszcze robić,i tym samym odciągał Liama od pomysłu strzeżenia tego, co przepływa mu przez głowę. Dlatego już postanowił, co zrobi.
Teraz albo nigdy, pomyślał. Teraz wszystko działo się szybciej, niż w przypadku przeciętnego tempa. Liam udawał, że drapie się w kostkę, ale w rzeczywistości wyjął bandaż i... rzucił się na mężczyznę. Kiedy ten ostatni leżał na ziemi, Murray zaś na nim, zacisnął pętlę tego, co miał w adidasie na szyi nieznajomego. Ten miał problemy z oddychaniem, zaiste, ale Liam nie chciał go zabić. A przynajmniej nie w tej chwili, bo trzeba tu dodać, że pragnął z nim jeszcze porozmawiać, na spokojnie, bez pośpiechu.
- Skąd mam wiedzieć, czy nie łżesz? Może tak naprawdę jesteś po ich stronie, co? By zmylić moją czujność. Byście wiedzieli o mnie jak najwięcej... Mówiłeś, że oni jeszcze nie potrafią czytać w myślach, ale jeżeli to podpucha? Jeżeli za tym kryje się próba osłabienia moich zmysłów? - zaśmiał się diabolicznym śmiechem – prawie zabiłem waszego wspólnika. Ale zabójstwo w twoim przypadku tym razem mi się uda. I nie opowiadaj głupot, że Oni nie umieją czytać w myślach. Oni to robią cały czas! Przecież to się czuje...
Ostatnie zdanie subtelnie wyakcentował. Zaciskał pętlę coraz to mocniej. W końcu puścił.
- Daję ci ostatnią szansę. Przyznasz się do wszystkiego. O, i przy okazji wymień mi listę mocy, jakie są w ich posiadaniu. Szybciej, nie będę tak leżał na tobie cały ten pieprzony dzień!
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyWto Sty 27, 2015 7:29 pm

Nie spodziewał się tego, co może nastąpić. Ba! Był niemal pewny, że miał Liama w garści, już czuł tę satysfakcję, gdy będzie mógł oznajmić, że wykonał swoje zadanie poprawnie. Dlatego w żaden sposób nie przygotował się na atak i dał się powalić na ziemię, zanim w ogóle pomyślał o jakiejkolwiek formie obrony.
- Prze... przestań! - krzyknął, usiłując uwolnić się od bandaża, ale nie zdziałał wiele, będąc zdanym na łaskę Liama.
Miał tylko ułamek sekundy by zadecydować o tym, jak to rozegrać. Czy poddać się po pierwszej porażce, czy może grać dalej, ufając, że ten atak może przekuć jeszcze na swoją korzyść. Wyczuwając niepewność w głosie napastnika, zdecydował się na drugą opcję.
- Przecież chcę Ci pomóc stąd uciec, dlaczego miałbym to robić, jeśli byłbym po ich stronie?! - przestał się szamotać, starając się sprawić wrażenie autentycznie przestraszonego działaniami Murraya - A może to Ty jesteś po ich stronie! Tak, wiedziałem! Chcesz mnie sprawdzić, pytając o listę mocy, bo tak naprawdę ją znasz! Myślałem, że mogę Ci ufać!
Spróbował zrzucić z siebie Liama, jednak nie dość skutecznie, w związku z czym dalej znajdował się na przegranej pozycji.
Powrót do góry Go down
the civilian
Liam Murray
Liam Murray
https://panem.forumpl.net/t2788-liam-murray
https://panem.forumpl.net/t2790-liam-murray
Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka
Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyWto Sty 27, 2015 9:22 pm

Liam wpatrywał się w mężczyznę chłodnym wzrokiem, pozornie usiłując go udusić, jednak nie chciał tego robić... a przynajmniej nie teraz. Bo uznał, że najpierw wyciągnie z niego informacje. Wszystkie, bez wyjątków. Okazja obcowania z Jednym Z Nich może już się więcej nie przytrafić. A wiedzieć musiał. Wszystko, bez wyjątków, jeżeli chce uwolnić się z rąk Tej Całej Organizacji Przeciwko Niemu. A potem go zabije – jeden wspólnik mniej to większe szanse na wolność. Na normalne funkcjonowanie... na to, że kiedyś jeszcze będzie się cieszył życiem. Bez oddechu Tych Typków na jego karku. Bez czytania w jego myślach. A kiedy to się stanie... będzie mógł prowadzić wewnętrzne monologi o wiele swobodniej.
- Prze... przestań! 
- Prze... przestań!  - Liam przedrzeźniał go. Upajał się jego cierpieniem. Tak, ma za swoje! Za bycie Ich wspólnikiem. Pragnie im przysporzyć jak najwięcej porażek. Jeden z ich ludzi może nie żyje, ten, którego dźgnął na cmentarzu, ale blondyn nie mógł tego wiedzieć. - Niby z jakiej racji miałbym przestać? - wycedził przez zęby.
Widział, jak jego wróg szamocze swoim ciałem, próbując się uwolnić. Jednak już wkrótce zaprzestał tej pierwszej czynności. Próbował jakoś polepszyć swoją sytuację, kłamiąc, że chce mu pomóc w ucieczce, na co Murray parsknął gorzkim śmiechem. A potem... wypowiedział coś, czego Liam się nie spodziewał. Usłyszał, jak ten oskarża go o to samo, o co Liam sam go posądził.
- Nie wkurwiaj mnie. - napluł mu na twarz – tłumaczysz się jak małe dziecko. Nie bądźmy dziećmi. Oboje wiemy, jak się sprawy mają. Wiemy, jaka jest prawda. Masz pięć sekund, jeżeli po tym czasie nie zaczniesz gadać, to zrobię z tobą najgorsze.
Kiedy było po tym czasie, Liam uśmiechnął się złowieszczo.
- Dobra – zaśmiał się pod nosem – sam tego chciałeś. - teraz zaciskał bandaż na jego szyi jak tylko najmocniej się dało.Aż rozbolały go ręce, a widząc, że ten wciąż żyje, wlał w tę czynnosć jeszcze większą dawkę siły.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyWto Sty 27, 2015 9:56 pm

Gdy Liam nie odpuszczał, a szaleństwo było już widzialne w jego oczach, wtedy młody nieznajomy przeraził się naprawdę. Co będzie, jeśli Strażnicy, którzy przecież monitorowali celę, nie przybędą tutaj na czas? Na razie nie było słychać żadnych kroków z korytarza.
Poczuł ślinę spływającą po policzku i wykrzywił twarz, zaczynając szamotać się jeszcze bardziej. Przede wszystkim chciał zrzucić z siebie przeciwnika, realizacja pierwotnego planu przestała mieć duże znaczenie.
- Powiem ci, powiem... - zaciskany coraz mocniej bandaż sprawiał, że ledwo mógł już oddychać - Tylko mi pozwól!
Miał nadzieję, że Liam ulituje się nad nim, bo póki co na pomoc z zewnątrz nie mógł liczyć.
Powrót do góry Go down
the civilian
Liam Murray
Liam Murray
https://panem.forumpl.net/t2788-liam-murray
https://panem.forumpl.net/t2790-liam-murray
Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka
Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptySro Sty 28, 2015 4:56 pm

Już miał go udusić, kiedy coś mu w tym przeszkodziło. Tym czymś były słowa, wydane przez jego ofiarę. Prosił o litość, jednak wyraził to w nieco innych słowach. A kiedy Liam usłyszał, że ten powie, Murray uśmiechnął się złowieszczo. Ponownie, bo uznał, że wygrał. Wyciągnie z niego wszystko! Jednak nie mógł być pewien swojej wygranej, gdyż nie wiedział, jak się sprawy dalej potoczą. Los być może zaczynał stawać po jego stronie, ale najprawdopodobniej szala powodzenia w tej sytuacji nieznacznie (a może zdecydowanie? Zależy, jak kto patrzy) przechylała się na stronę tej drugiej opcji. O tym, że los być może knuje przeciwko Liamowi wielką intrygę. Nie mógł być niczego pewien. Ale ten sądził inaczej. Był przekonany co do prawdziwości własnych założeń. Głównie dlatego, bo te ostatnie składały się przede wszystkim na urojenia. Te czasami wyostrzały jego zmysły, a czasami rozpływały wokół jego oczu swoistą mgłę.
- To mów, do jasnej cholery – odpowiedział mu szeptem, gdyż coś czuł, jakieś niepokojące przeczucie, że ktoś go obserwuje. To znaczy, bardziej samego Liama, gdyż jego towarzysza znali przecież na wylot, tym bardziej, że pracuje dla Nich. - na co jeszcze czekasz?
Mówiąc to, blondyn zwolnił niego ucisk trzymanego przez niego bandaża na szyi podejrzanego typka. Czekał, chociaż wcale nie miał ochoty tego robić. Czas jest często przywilejem, a raczej oczekiwaniem jakiejś chwili w swoim życiorysie.
- jeżeli kłamiesz, to ja to wyczuję. Jeśli naprawdę to robisz,wiedz, że ja się na tym poznam. Nie potrafię czytać w myślach jak oni, ale ja mam wyostrzone zmysły. Nie uciekniesz przez moim rozkazem. Wiedz, że w każdej chwili mogę cię zabić, więc zanim mi coś wyjawisz, pomyśl dwa razy, czy na pewno powiedziałeś prawdę.
Świdrował swojego przeciwnika spojrzeniem. Wzrokiem mającym w sobie coś sarkastycznego, schizofrenicznego, tajemniczego. Tak, te wszytkie słowa mogły na pewno konkurować o nazewnictwo tego, co Liam miał w oczach, a co lśniło w nich coś na wzór obłędu.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyPią Sty 30, 2015 1:39 pm

Uścisk bandaża na szyi zelżał, a nieznajomy chłopak natychmiast wykorzystał ten moment, by gwałtownie wciągnąć powietrze. Był już czerwony na twarzy i w tej chwili powiedziałby i zrobił wszystko, byle tylko Liam go puścił. Zanim zdecydował się cokolwiek powiedzieć, minęła chwila podczas której oddychał głęboko, próbując się uspokoić.
- Zaoferowałem Ci pomoc, bo myślałem, że nie jesteś jednym z nich - zaczął spokojnie, czując na sobie świdrujace spojrzenie przeciwnika, jednak nie odwracając wzroku - Podałem Ci ich na tacy, a ty dalej mi nie wierzysz - miał na myśli oczywiście skrawek gazety, który w tej chwili spoczywał gdzieś na podłodze, zapewne niedaleko od nich.
Nieznajomy z każdą chwilą zyskiwał na czasie - z jednej strony zbierał siły, z drugiej liczył, że jego koledzy w razie czego zdołają dobiec do celi i zareagować, gdyby sprawy znowu potoczyły się nie po ich myśli.
- Daję Ci ostatnią szanse, możemy wyjść stąd obaj, albo ucieknę sam. Jeśli mnie puścisz i przejdziemy przez te drzwi, gwarantuje, że nic ci się nie stanie - zapewnił, po raz pierwszy w tej rozmowie mówiąc szczerze.
Powrót do góry Go down
the civilian
Liam Murray
Liam Murray
https://panem.forumpl.net/t2788-liam-murray
https://panem.forumpl.net/t2790-liam-murray
Przy sobie : paczka papierosów, scyzoryk wielofunkcyjny, zapalniczka
Znaki szczególne : Pocięte żyletkami ręce

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyPią Sty 30, 2015 2:41 pm

- Owszem, nie wierzę – szepnął, z obawy że Oni tu stoją. Chociaż w sumie nie powinien się tego obawiać. Ten oto tutaj, którego Liam usiłuje udusić, z pewnością jest jednym z nich. Więc z pewnością złoży relację. Dziwne, nie? Niby powinien mu uwierzyć, zaufać. Jego słowa były wypowiadane z wielką dozą szczerości. A mimo tego jednak Murray nie ufał mu. Co dziwniejsze – jego urojenia zazwyczaj zniekształcały rzeczywistość, a te obecne raczej chronią go przed nikczemnym planem rządu. Zastanawiał się nadal, jakie moce może posiadać ów jegomość. Jak na razie nie użył żadnej... może gra na zwłokę? Może czeka na odpowiedni moment? Kto to wie. Ale blondyn postanowił to rozgryźć, by wiedzieć, czego może się spodziewać. Jakiego rodzaju ataku.
- Tak, nie wierzę ci – odparł nieco dobitniej – wytłumacz mi proszę, czemu nie kłócisz się ze mną w żadnej kwestii, na wszystko się zgadzasz? – zaśmiał się złowieszczo. - skąd mam mieć pewność, czy mnie nie podpuszczasz? - zacisnął bandaż na szyi nieznajomego nieco mocniej. - jak już mówiłem, masz wymienić moce, którymi dysponujecie. Rozumiesz? Czy to do ciebie dotarło? - badał jego oczy z istną furią, a jednocześnie swego rodzaju spokojem i niczego z tego nie dało się okiełznać. - poza tym nie uciekniesz. Już prędzej cię zabiję, niż do tego dojdzie. Chyba zabiłem kiedyś waszego wspólnika, ewentualnie jakoś się wywinął od śmierci. Żal mi was. Taki świetny wspólnik! Wiesz, grał o wiele lepiej, niż ty. Tak. Miał wrodzony talent. A teraz – zacisnął mocniej – masz mi powiedzieć wszystko, co wiesz.
Kiedy nieznajomy wypowiedział kolejne słowa, parsknął śmiechem.
- Haha! Ty mi dajesz mi ostatnią szansę? Raczej ja ci ją daję! Albo zaczniesz gadać wszystko o waszej tajnej organizacji przeciwko mnie, albo cię zabiję.
Kiedy ofiara Murraya zagwarantowała mu bezpieczeństwo, Liam uznał że nie ma więcej cierpliwości. Zacisnął bandaż z całej siły. Nie zważał na to, że nieznajomy chce coś jeszcze powiedzieć. Miałeś swoją szansę, przemknęło mu przez myśl. Zaciskał mocniej i mocniej, już przez dłuższy czas. I śmiał się. Jednym z tych swoich diabelskich wręcz śmiechów.
Osoby obserwujące monitoring na pewno były w niemałym szoku, obserwując, że ich plan się nie powiódł. Przecież dopracowali wszystko na ostatni guzik, przecież Liam jest pewien swoich urojeń, więc z jakiej racji nie zaufał mężczyźnie, który prawił przekonywająco i nad wyraz sensownie?
Tego nie wiedział nawet sam Liam.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 EmptyPią Sty 30, 2015 9:55 pm

Nieznajomy nie zdążył odpowiedzieć na żadne z zadanych mu pytań, gdy Liam ponownie zacisnął bandaże na jego szyi. Szamotał się jeszcze i walczył o oddech, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Ciało przeciwnika było zbyt ciężkie dla osłabionego młodzieńca, nie potrafił zrzucić z siebie Murraya i nie mógł powiedzieć już nic, co sprawiłoby, żeby przestał go dusić.
Na szczęście w ostatniej chwili celi pojawiło się dwóch Strażników, którzy zareagowali w mig.
- Ty gnoju! - krzyknął jeden z mężczyzn, natychmiast rzucając się na Liama i okładając go swoją pałką gdzie popadnie; nie zważał na to, czy uderzał w głowę, w ręce czy w tułów.
Drugi ze Strażników chyba zaczął coś krzyczeć,cucąc nieprzytomnego chłopaka, jednak tego Murray już nie usłyszał. Stracił przytomność zanim oprawca zdążył zbić go na kwaśne jabłko.


Liam, budzisz się tutaj, w jednej z sal. Nie jesteś przywiązany, leżysz swobodnie na łóżku. Twoje ciało pokrywają siniaki, a dolną wargę masz napuchniętą. Nie wiesz, co wydarzy się za chwilę, ale nie odzyskałeś jeszcze sił, by spróbować ucieczki.

zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Cele - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Cele   Cele - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Cele

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Cele

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Kapitol :: Dzielnica Północna :: Siedziba Rządu :: Podziemia-