|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Cele Nie Cze 02, 2013 1:01 am | |
|
Na kwartalnym posterunku znajdują się cztery, identycznie wyposażone cele. W każdej z nich znaleźć można dwa łóżka (przytwierdzone na stałe do podłogi), umywalkę oraz toaletę. Korytarz na ogół patrolowany jest przez Strażnika Pokoju... o ile nic ciekawego nie leci w telewizji.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Nie Cze 02, 2013 1:05 am, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Cele Nie Cze 02, 2013 1:04 am | |
| Po dotarciu na miejsce, mieszkanki zostają zaprowadzone do schludnej, niewielkiej celi. W środku znajdują się jedynie dwa łóżka, przymocowane na stałe do posadzki. - Rozumiem, że nie macie dokumentów - mówi do nich jeden ze strażników, którzy próbowali skontrolować je na ulicy. Reszta zniknęła za innymi drzwiami w głębi korytarza. Nie czeka jednak na odpowiedź, tylko wyciąga z kieszeni kurtki niewielki notes, z którego wyrywa kartkę papieru. Wyjmuje także długopis i oba te przedmioty podaje Amandzie. - Napiszcie swoje nazwiska i dane osób, które mogą potwierdzić waszą tożsamość. - Ma nieprzyjemny głos i jest raczej zniecierpliwiony. Czekając, aż dziewczyny zapiszą kolejno potrzebne mu informacje, dodaje. - Za napaść na funkcjonariuszy straży kwartalnej odpowiecie po ustaleniu waszych danych. Za posiadanie nielegalnej broni także. - Rzuca Hope spojrzenie spod zmrużonych powiek. W końcu odbiera z powrotem kartkę i długopis i wychodzi. Drzwi nie mają zamka, wygląda więc na to, że zamykają się i blokują automatycznie.
|
| | | Wiek : 18 lat Zawód : trybutka
| Temat: Re: Cele Nie Cze 02, 2013 1:47 pm | |
| //główna ulica
Wszystko przebiegło szybko, wspomnienia z ucieczki były niewyraźne i urywane, jakbym widziała je klatka po klatce. Przenikliwy krzyk strażniczki, potknięcie, kapiące po twarzy łzy wywołane przez gaz pieprzowy. W pewnym momencie pomyślałam nawet, że mi się udało. Skręciłam w boczną uliczkę, pochylając się nieco. Tylko kilkanaście metrów dzieliło mnie od zaułka, w którym już by mnie nie znaleźli... Ale nie zdążyłam. Silna dłoń schwyciła mnie za ramię, a moc, jaką w to włożyła, szarpnęła mną do tyłu. Ned natychmiast skorzystał z okazji i wyskoczył mi spod ramienia, umykając w popłochu jak najdalej od naszej dwójki. Próbowałam się szamotać, ale jego pogardliwe spojrzenie natychmiast mnie uziemiło. Byłam stanowczo za słaba, mógł mnie zmiażdżyć, jeśli tego by właśnie chciał. -Nie- jęknęłam tylko cicho, kiedy powlókł mnie w stronę rozwścieczonej strażniczki. Mała dziewczynka od gazu pieprzowego stała razem z drugim strażnikiem, trzeci doniósł, że chłopakowi udało się umknąć. Na tą wiadomość ucieszyłam się, chociaż radość mocno trzymała się smutku. Chciał nam pomóc, mogłyśmy uciec... A teraz zapewne wsadzą nas do aresztu. Pięknie. Na początku byłam zbyt zła, żeby chociażby spojrzeć na winowajczynię, więc całą drogę uparcie wlepiałam wzrok w drugą stronę, próbując ignorować stalową dłoń strażnika zaciśniętą na moim ramieniu. Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce, przygryzłam wargę ze zdenerwowania. Bez słowa przyjęłam kartkę i długopis, ostrożnie rozglądając się po celi. Serce biło mi jak szalone, kiedy drżącą ręką przyciskałam długopis do papieru. Mogłam skłamać co do danych osobowych, ale i tak dowiedzieliby się o oszustwie- a nienawidzili mnie już wystarczająco mocno. Krzywo nakreśliłam ,,Amanda Terrain'' na samej górze kartki, a potem szybko kalkulowałam co do znających mnie osób. Nie chciałam sprawić Lorin kłopotów, rodzice i tak zniknęli kilkanaście dni temu, a ,,znajomi'' pewnie skłamaliby, żeby ocalić samych siebie. Pozostała mi jedna, jedyna deska ratunku. Po raz kolejny przytknęłam długopis do kartki i powolnym, niechętnym ruchem napisałam: ,,Dominic Terrain''. Potem szybko, niemalże ze wstrętem przekazałam kartkę Hope, nie chcąc myśleć o tym, że może narobiłam mojemu bratu wielu kłopotów. Poza tym mógł mnie nie poznać... po tym całym czasie. Ale nie chciałam się tym martwić, i tak miałam już zbyt wiele problemów. -Za napaść na funkcjonariuszy straży kwartalnej odpowiecie po ustaleniu waszych danych. Za posiadanie nielegalnej broni także. -Na nikogo nie napadłam!- krzyknęłam jeszcze błagalnie w stronę zamykających się drzwi, a potem ciężko klapnęłam na łóżko. Twardy materac wycisnął mi z płuc resztkę powietrza, chociaż może i uduszenie byłoby lepsze od tego, co miało nadejść. Dłuższą chwilę musiałam zbierać się w sobie, zanim w końcu byłam w stanie cokolwiek powiedzieć. -Dlaczego?- mój głos był stłumiony, ale wciąż wyraźny. Było to jedyne, co przyszło mi na myśl co do tej dziewczynki. Nie musiała tego robić. Wiedziała, co nam groziło, a sama podkopała pod nami jeszcze większą dziurę. |
| | | Wiek : 12 Zawód : przegrzebywacz brudów, stalker, detektyw, piromanka Przy sobie : gaz pieprzowy, zapalniczka
| Temat: Re: Cele Nie Cze 09, 2013 8:44 pm | |
| Nie udało się. Czego ja się spodziewałam? Przynajmniej jeden z nas zwiał.Jasne było to, że i tak złapią bezbronną dwunastolatkę z gazem pieprzowym. W końcu musieliby być okropnie niekompletni żeby im się to nie udało. Ale jakby na to nie patrzeć, posterunek był całkiem przyjemnym miejscem. Może jednak przyjemny nie był odpowiednim określeniem. Posterunek był innym miejscem. Eskorta tutaj była najłagodniejszą konsekwencją. Póki co nic nie groziło dziewczynom. Póki co. - Napiszcie swoje nazwiska i dane osób, które mogą potwierdzić waszą tożsamość. - Zawarczał do nich strażnik, najwidoczniej nie lubił więźniów i nie cechowało go przyjazne nastawienie. - Za napaść na funkcjonariuszy straży kwartalnej odpowiecie po ustaleniu waszych danych. Za posiadanie nielegalnej broni także. - Hope otrzymała od niego chłodne spojrzenie. Ciekawe od kiedy gaz pieprzowy jest bronią… Poszczypie i przestanie. Jeszcze nielegalną, cóż za idiotyzm. Nielegalna bron.Choć tak naprawdę służył do obrony i za brak pozwolenia na gaz pieprzowy, jakkolwiek to brzmi, zostaną wyciągnięte konsekwencję. - Na nikogo nie napadłam! - krzyknęła zrozpaczona „wspólniczka”. Flickerman poczekała aż mężczyzna wyjdzie i powiedziała. - Nie ma sensu się rzucać. Siedzisz w tym tak samo jak ja. Czas się pogodzić z uroczą stroną KOLCa… - westchnęła i spróbowała ułożyć w swojej głowie jakiś logiczny scenariusz pt. „Skąd i dlaczego miałam przy sobie gaz pieprzowy?”. Blondynka mogła powiedzieć, że sądziła, iż w buteleczce znajduje się dezodorant. Nie, to nadal zła wymówka. Chyba będzie musiała się zastanowić nad tym potem, ponieważ przed momentem starsza uciekinierka podała jej notes. - Dlaczego? - zapytała jej, stłumionym głosem, ale ciągle wyraźnym. Co miała jej powiedzieć? Że jej siostra nie widzi? Że zostawienie jej jest ostatnią rzeczą jaką chce zrobić? Że głoduje? Że się bała? - Wiesz co robią tym, którzy nie mają dowodu? - opowiedziała pytaniem. Chłodnym i pozbawionym emocji głosem. Dźwięk strzału obił jej o czaszkę, ale szybko odgoniła te wspomnienia. Hope nie było do niczego spieszno. Jasne, na sto procent Blue się niepokoiła, ale przecież dwunastolatka niczego nie mogła przyspieszyć. Zerknęła na kartkę. Krzywe litery układały się na imię i nazwisko dziewczyny. Amanda Terrain. - Ładne imię, zawsze mi się podobało, dawno temu je słyszałam - zwróciła się do Amandy, bo od teraz znała jej imię. Jednak bardziej zastanawiało ją jej nazwisko… Terrain, na pewno gdzieś się na nie natchnęła. Przez moment milczała myśląc. Spojrzała na osoby, które podała dziewczyna. Właście jedną osobę. Dominic. Dominic Terrain, redaktor naczelny Capitol’s Voice. Nie raz, czy dwa za kulisami w studio wujka słyszała to nazwisko. Był cenionym dziennikarzem, choć może nadal jest. Hope nie miała pojęcia, jak wygląda teraz jego sytuacja. Ważniejsze było dla niej to, ze przypomniała sobie skąd zna to nazwisko. - Jejku - wypowiedziała cichutko. - Jesteś jakąś bliska rodziną naczelnego słynnej gazety w Kapitolu, prawda? - spojrzała na nią dużymi oczami. Może właśnie zamiast pracy w telewizji wolałaby redagować gazetę. Gdyby nie rebelia to kto wie. I może wcale nie powinna też zachwycać się nazwiskiem Terrain. Sama miała sławne nazwisko. Flickerman zawsze mówiło coś mieszkańcom Panem. Dziewczynka ścisnęła mocniej długopis i zgrabnym pismem napisała na środku: Hope Flickerman. Po czym to zastanowiła się nad tym kogo wpisać na listę. Sam odpadał, nie chciała mu przysporzyć problemów, już wystarczająco się dla nich narażał. Mechanicznie wpisała cztery osoby. Jedyna rodzina. Blue Flickerman, Emma Attenborough, Caesar Flickerman, Xavier Flickerman. Poparzyła przez moment ostanie imię. Z chęcią dowiedziałby się co z jej tatą. Z wujkiem też dawno się nie widziała… Odłożyła notes i zapanowała cisza, oczekiwanie. Póki co nie może wydarzyć się nic złego. Chyba. |
| | |
| Temat: Re: Cele Nie Sie 18, 2013 1:58 pm | |
| // plac kolegiacki
Dupa, dupa, dupa... Blada dupa. W takiej dupie był Exodus aktualnie i kompletnie nie wiedział dlaczego. No cóż. Przynajmniej mu nie wieje i nie pada mu na łeb. Usiadł sobie w kącie i tak siedział nie odzywając się do nikogo i ignorując Strażników i współwięźniów jeśli takowych miał, bo on tam nikogo nie widział w środku. Nie miał w planach się odzywać, ani współpracować. Został zamknięty chyba za to, że w porównaniu do Strażnika był młody, piękny i miał na głowie kupę włosów, a nie zakola i łysinkę. |
| | | Wiek : 54 Zawód : Były biolog
| Temat: Re: Cele Nie Sie 18, 2013 2:08 pm | |
| //Plac oraz Park Zjednoczenia i Zwycięstwa
Świetnie. Po prostu świetnie. Nawet nie zauważył, kiedy ktoś zatrzasnął jego wychudzone i niemal zamarznięte w chłodnych, metalowych kajdanach, za późno doszło do niego, że ktoś wypychał go przez tłum, wbijał pięści w kręgosłup, coś krzyczał. Zresztą i tak nie miałby jak zareagować. A potem siedział już na lodowatej ziemi, przełykając gorzkie upokorzenie, łypiąc na wszystkich spode łba i będąc całkowicie, może niewytłumaczalnie, wściekłym na Exodusa. - Pięknie. Cudnie. Wspaniale - wyliczał pod nosem, pocierając swoje nadgarstki i próbując zapomnieć o bólu, jaki wstrząsnął nim, kiedy z łoskotem został rzucony o podłogę. Przez chwilę siedział tak, gapiąc się w przestrzeń i próbując zadecydować, co teraz. Nie był geniuszem, jeśli chodziło o przetrwanie, a nie miał warunków, żeby stworzyć coś, co przeżre się przez mury tej durnej celi i pozwoli mu wyjść, nie gnić tu i być oskarżonym o coś, z czym nie miał absolutnie nic wspólnego. Głupi. Po coś tam lazł, Levittoux? Oparł się o ścianę, gapiąc na kratę. Metalowe pręty wykrzywiały mu się przed oczami, tworząc mozaiki godne króla awangardy. Mrugał, ale ból głowy nie pozwalał mu logicznie myśleć, więc po prostu trwał tak, w zupełnej rozsypce, nie wiedząc, czy odezwanie się poprawi sytuację i sprawi, że poczuje się lepiej, czy wkopie go w większą dziurę rozpaczy. - Mogłeś nie podchodzić. Gdybyś nie podszedł, nie musiałbym tu tkwić - burknął w stronę Exodusa, niekoniecznie przejmując się, jak niedojrzałe i proste zagranie to było. Już po prostu nie miał siły. |
| | |
| Temat: Re: Cele Nie Sie 18, 2013 2:19 pm | |
| - Och przepraszam, że istnieję. Trzeba było mnie nie płodzić, to byś się tu nie znalazł. - Mruknął do mężczyzny. Spojrzał w ścianę i wgapiał się w nią przez cały czas. Okazuje się, że ściany są tak bardzo interesujące, w szczególności jak się nie ma żadnego wykształcenia w budowlance i innych kierunkach związanych z budownictwem, czy architekturą. Te nierówności, te bruzdy, te kamyki... Exodus normalnie widział mozaikę na ścianie swoimi oczyma. Położył się na chłodnej podłodze i spojrzał w sufit. W sumie od dłuższego czasu tak sypiał w opuszczonych budynkach, więc nie robiło mu różnicy, gdzie się znajduje. Grunt, by mu nie padało i nie wiało. Tyle chciał i tyle potrzebował, bo głodny aktualnie nie był. Udało mu się zjeść obfite śniadanie, więc jeszcze długo mu nie będzie doskwierał głód. Zaczął obserwować sufit. Żarówka za kratami, by jej nie wyjąć i nie posłużyć się nią jako bronią do samobójczych celów. Fascynujące widoki. Czyjś odcisk buta. Ciekawe skąd się tam znalazł. Jak to dobrze, że buty Exo nie miały sznurówek, bo by mu zabrali, a obuwie by spadało mu ze stóp. Wszystko mu zabrali i wszędzie mu zaglądali, by sprawdzić, czy czegoś nie przemyca do celi. Poczuł się tym faktem dotkniętym, bo do tej pory nikt mu nie zaglądał do tyłka i nie wkładał tam paluchów. Mimo, że był biseksualny to palcówek nie doświadczył i bardzo był z tego faktu zadowolony. Cóż... Było i minęło, bo dzisiaj doświadczył nieprzyjemnych atrakcji. Chyba już go nic tak nie upokorzy jak tamta rewizja... |
| | | Wiek : 54 Zawód : Były biolog
| Temat: Re: Cele Nie Sie 18, 2013 3:57 pm | |
| Westchnął tylko, nie wiedząc, jak powinien odpowiedzieć. Miał ochotę wrzeszczeć, wyrzucić wszystko każdemu człowiekowi w okolicy, wyładować złość w jakikolwiek skuteczny sposób. Uderzył lekko pięścią w podłogę, po czym podniósł się, wraz z akompaniamentem przeklęcie strzelających kolan. Podszedł do krat, wyglądając na to, co działo się w nieograniczonym świecie, na jakiegoś strażnika leniwie sunącego się po korytarzu, kogokolwiek, kto zechciałby powiedzieć mu, o co do jasnej ciasnej tu chodziło, kogokolwiek, kto szybko wytłumaczyłby nieporozumienie, kogokolwiek, kto wypuściłby go na wolność. No cholera jasna. - Przepraszam, czy mógłby ktoś wytłumaczyć, o co w tym chodzi? - rzucił najgłośniej, jak tylko potrafił, żeby jeszcze nie krzyczeć, łapiąc jednocześnie dłońmi za kraty i opierając na nich pobrudzone od posadzki czoło. - Zaszło nieporozumienie, a siedzą tu niewłaściwi ludzie. Zamknął oczy. - A przynajmniej jeden niewłaściwy człowiek - mruknął już cicho, sam do siebie, wisząc tak na kracie i czekając na ratunek. Rozwarł znowu powieki, akurat po to, by ujrzeć czyjś cień - może konia, lub innego patataja, wiernego towarzysza, który przyjmie go na grzbiet i wywiezie w stronę zachodzącego słońca? - ale on wkrótce zniknął, więc Avery uznał to za bezczelną i złowieszczą grę cieni, która rozpaliła w nim naiwną nadzieję. Odwrócił głowę i spojrzał na Exodusa. - Współpracowałbyś - powiedział z wyrzutem w jego stronę. |
| | |
| Temat: Re: Cele Nie Sie 18, 2013 9:46 pm | |
| - Współpracowałbyś Tylko tyle Exo usłyszał z tego co mówił jego ojciec, bo był tak bardzo zafascynowany obserwowaniem sufitu, że nie reagował na nic innego. - A co to da? Strażnicy mają nas głęboko w dupie, a to, czy jesteśmy tu sprawiedliwie, czy nie to ich nie obchodzi. - Powiedział spoglądając na Avery'ego. Jak dadzą jedzenie to Exo może tu zostać do końca życia właściwie. Mało go to obchodziło na tą chwilę. Z drugiej strony, gdyby zabrali Avery'ego to by się ucieszył, bo jakoś nie podobało mu się aktualny stosunek ojca do niego. Najwyraźniej nie chciał gadać, a więc i on nie miał zamiaru podejmować rozmowy specjalnie. Dalej obserwował sufit. Założył pod głowę ręce, żeby było mu wygodniej i tak sobie leżał nie przejmując się chłodem bijącym z podłogi. |
| | | Wiek : 54 Zawód : Były biolog
| Temat: Re: Cele Pon Sie 19, 2013 11:32 pm | |
| Ostatnie, co można było powiedzieć o tej sytuacji to to, że atmosfera wahała się pomiędzy porozmawiajmy-podczas-herbatki a twoje-żarty-są-takie-zabawne!. Herbatki brakowało. Żartów zresztą też. Jakiejkolwiek atmosfery również. A Avery wisiał sobie na kracie, mając nadzieję, że ktoś w końcu nadejdzie, zaszczyci go swą zacną obecnością, wyjaśni wreszcie zaistniałą pomyłkę, która miała zaprowadzić go prosto w objęcia kryzysu osobowości, innej utraty chęci do życia czy zwyczajnego poddania się, zakończenia resztek walk, niedobitków nadziei, gaszonej na każdym kroku. Ale jakiś płomyk zawsze się tlił, prawda? W każdej sytuacji. Nieważne, czy tkwisz w więzieniu, czy opalasz na Bahamach, spędzasz dzień z głową na kolanach ukochanej osoby, czy może wymieniasz zwiędłe kwiaty na jej grobie - nie gasł zupełnie. Nigdy. Levittoux czuł się, jakby ktoś na ten płomyk wylał wiadro wody, a skapywała z niego każda kolejna i kolejna kropla, kiedy jego słowa głucho odbijały się od ścian, Strażnicy ignorowali go, a zegar wymierzał z charakterystycznym i wwiercającym się w mózg cykaniem kolejne sekundy, minuty, a pewnie nawet godziny spędzone w milczeniu w celi. Milczeniu, które przerywały jedynie jego prośby, coraz cichsze, aż wreszcie zamieniające się w żałosne szepty i nawoływania obijające się z łoskotem o jego czaszkę. - Naprawdę? Tu umrę? - mówił już do siebie z gasnącą nadzieją, wbijał wzrok w przestrzeń, pieścił spojrzeniem posadzkę, badał drżącymi dłońmi strukturę krat. Odchrząknął, a może zachrypiał? Lub zacharczał? Sam nie wiedział. - Zadbalibyście chociaż o jakiś marsz żałobny. Chcę umrzeć z godnością. I znów usiadł na posadzce, nie puszczając jednak metalowych prętów.
Ocali nas jakiś MG, czy będziemy tu gnić do końca żałosnego żywota? :D |
| | |
| Temat: Re: Cele Wto Sie 20, 2013 4:41 pm | |
| Exo westchnął tylko głośno na słowa ojca i pokręcił głową. Godnie to już nie umrze jeśli KOLC dalej będzie istniał. Z tym się chłopak dawno pogodził. Jedyne czego pragnął to to, żeby jego ciało nie zostało sponiewierane. Mogło być pochowane, ale mogło także leżeć nietknięte. Nie chciał, by jego ciało zostało ograbione ze wszystkiego i nagie, ani skopane, ani obsikane. Jeżeli nikt nie miałby go pochować to chociaż niech go nie traktują jak worek śmieci. Trochę współczucia dla trupa. Dalej leżał na podłodze i czekał. Nie słyszał obecności osoby trzeciej. Tylko on i jego biologiczny ojciec. Szkoda, że nie wiedział, że ten facet był mu kompletnie obcy, a prawdziwy biologiczny ojciec gryzie od dawna ziemię. Przynajmniej matka była prawdziwa. Exo tęsknił za ludźmi, którzy go wychowali. Za tymi, którzy byli dla niego mamą i tatą. Zginęli zanim Exodus trafił do Kwartału. Lepiej dla nich. Nie musieli uczestniczyć w tym teatrze śmierci i ubóstwa. |
| | | Wiek : 54 Zawód : Były biolog
| Temat: Re: Cele Wto Sie 20, 2013 6:23 pm | |
| Jak łatwo się domyślić, szybko zaczął mieć dość. Cela. Więzienie. Kraty. Pleśń, odór potu, moczu i wymiocin, wbijający się w nozdrza, wilgoć drażniąca skórę, robactwo zalęgające w obrzydliwie klejących się kątach, pajęczyny, które plątały się między palcami i nie chciały już ich puścić. Czy nie kojarzyło się to bardziej z jakąś powieścią osadzoną w realiach mocno średniowiecznych? Tak zawsze spędzali swoje ostatnie chwile przed egzekucją okropni przestępcy. Wdychając woń strachu swoich poprzedników. Avery nigdy wcześniej nie został uwięziony. Za co miałby? W najgorszym wypadku wredny nauczyciel, który nie drżał przed jego umiejętnościami i brakiem zahamowań, zamykał go w szkolnej kozie na parę godzin i niemal z batem w ręce zmuszał go do odkupowania swoich win, takich jak rozpruwanie żywych jeszcze żab z laboratorium, profanowanie zwłok martwych żyjątek w sali od biologi. Ile razy to on czyścił wszelkie szkolne półki, szkła i puchary za osiągnięcia wydarte bestialsko uczniom, im jedynym prawdziwym właścicielom? Ale czymże była szkolna klitka naprzeciw schodów i tuż nad gabinetem dyrektora (więc nawet przez okno nie można było zwiać!) w porównaniu z tym pomieszczeniem piekielnym, w którym utknął teraz? Dłońmi macał posadzkę, szukając przycisku, dźwigni czy innej cholery, od jakich pełno było we wszystkich filmach akcji. No jeju, no! Nakręciłby ktoś wreszcie produkcję, w której powiedziane jest, jak naprawdę wyjść z więzienia. Echo. Echooo. Obijało się o jego głowę, a on wariował, mózg jakby wyciekał mu przez ucho, kap, kap, atakował podłogę. Rzeźbił dziurkę. Ale jaką ładną dziurkę... Oj Levittoux, Levittoux, do jakiego stanu ty się doprowadziłeś? Powstrzymał się od histerycznego zaśmiania się. - Jak doszedłeś do Elle? A potem do mnie? - zapytał w końcu, nie pytając Exodusa. - Zawsze mi się zdawało, że będę wiedział, jeśli pojawi mi się dziecko na świecie. Nawet jeśli pierwszego prawie nie zauważałem, to od początku zdawałem sobie sprawę z jego istnienia. Westchnął. - Powinienem poprosić cię o jakieś udowodnienie. Albo zapytać Elle. Gdybym jeszcze wiedział, gdzie teraz jest... - Podrapał się niezgrabnie po tyle głowy, odpuszczając już sobie kurczowe trzymanie się krat. Odwrócił się o oparł o nie, błądząc wzrokiem gdzieś w okolicy twarzy Exodusa. Próbował znaleźć w nim jakiekolwiek podobieństwo do siebie. W gestach, mimice, kształcie nosa, kolorze oczu. Czymkolwiek. Ale podobny do niego nie był. Wcale a wcale. |
| | |
| Temat: Re: Cele Wto Sie 20, 2013 10:37 pm | |
| Exodus ponownie westchnął, ale tym razem zbierał się w sobie, by odpowiedzieć na słowa. Podniósł się i usiadł po turecku na podłodze. Oparł się łokciami o kolana. - Nie sądzę, by Ciebie interesowało to kiedy i jak się dowiedziałem, że ludzie, których nazywałem rodzicami nie są biologicznymi rodzicami. Stosunkowo łatwo dowiedziałem się o Elle. Dzieci oddane do adopcji mają prawo dowiedzieć się, kto ich spłodził i wydał na świat. W kartotece o rodzicach biologicznych widniało Twoje imię i nazwisko. - Powiedział ze spokojem. Nie wiedział, że jego matka wpisała Avery'ego w obawie przed wydaniem się, że ma dziecko z nieznanym mężczyzną. No, albo miała wtedy świra i była przekonana, że to Avery. Exo nie wiedział. On też zauważył, że do ojca nie jest zbytnio podobny. To go martwiło. Łudzić się mógł, że do matki jest podobny na tyle, że do ojca nie. W rzeczywistości był bardzo podobny do prawdziwego ojca, ale o tym tylko Elle wiedziała. |
| | | Wiek : 54 Zawód : Były biolog
| Temat: Re: Cele Czw Sie 22, 2013 1:35 pm | |
| - To bez sensu - mruknął wreszcie, rozcierając potylicę. - Mamy już... mieliśmy... no, nieważne, gdzieś tam po świecie biega już, pewnie szczęśliwy z obrotu spraw, jeden syn. Oddanie cię do adopcji w tym momencie nie ma jakiegokolwiek sensu. I to, że o tobie nie wiedziałem. Skoro Elle wychowała jednego, mogła zrobić to z drugim. Gorączkowo myślał, próbując połączyć fakty. Gdyby jeszcze Elle kiedykolwiek wspomniała o dziecku, ale nie, po co? On, wariat roku, który całe dnie, noce i to, co miało miejsce pomiędzy nimi, spędzał w laboratorium, a czasem nawet pałętając się po Pałacu Sprawiedliwości czy Centrum Dowodzenia i spełniając najdziwniejsze zachcianki Snowa oraz organizatorów Igrzysk. Mieszał w genach, bawił się nowymi gatunkami bakterii, zakażał ludzi, atakował wirusami stworzenia i zmuszał je do współpracy. Świetna zabawa, nie? A gdzieś w tym czasie Elle zaczęła gorzej się czuć, wynajęła opiekunkę dla rocznego Michaela i wyniosła się do sanatorium czy innego ośrodka, a słuch o niej na te parę miesięcy najzwyczajniej zaginął. Wróciła po paru miesiącach, zupełnie niezmieniona i Avery'emu przez myśl by nie przeszło, że w tym czasie najpewniej przeżyła ostatnie dwa miesiące ciąży, poród i szybkie doprowadzanie się do porządku z pomocą zaawansowanej technologii Kapitolu. - Musisz mieć jakoś... dwadzieścia cztery, dwadzieścia pięć lat? Ale więcej niż mniej - rzucił w końcu, nie potrafiąc ułożyć ellowej nieobecności na osi czasu. Takie same lata, płynące z pewną niechęcią i zawahaniem, łączyły się w całość, wypalały nawzajem swoje fragmenty i w pewnym momencie życie zaczęło dzielić się na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, a nie godne rozpamiętywania w nieskończoność, pojedyncze chwile. - Jak już mówiłem, to nie ma sensu. A i tak najbardziej bezsensowny jest fakt, że musimy tu teraz siedzieć. Jakby mieli jeszcze jakieś dowody - uciął rozmowę, nie będąc pewnym, czy ma ochotę rozdrapywać rany i prowadzić dysputę na temat kto-jest-czyim-ojcem. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Cele Sob Sie 24, 2013 9:05 pm | |
| Wszyscy zatrzymani, których przyprowadzono, znajdowali się w dwóch celach znajdujących się naprzeciwko siebie. Z początku każdy zajął się sobą, rozpoczęły się ciche konspiracyjne rozmowy i dopiero, kiedy dwójce siedzących na podłodze niedaleko Exodusa oraz Avery'ego zaczęła przeszkadzać ich rozmowa, wstali, otrzepali się w niewidzialnego kurzu. Wtedy mogło się okazać, że są wysocy i pod naciągniętą skórą znajdowały się mocne mięśnie. Cóż, zapewne w Kwartale głód im niejako doskwierał, co można było dostrzec po chudej budowie oraz ziemistej i chorej cerze. -Ty, piękny, zamknij tą jadaczkę, albo zrobię Ci z niej Pearl Harbor. Ktoś parsknął śmiechem, kilka innych osób odsunęło się od dwójki nieznajomych. Najwyraźniej podobało im się to. -Co się lampisz staruchu? - kontynuował nadzwyczaj pewny siebie.
|
| | |
| Temat: Re: Cele Pon Sie 26, 2013 11:09 pm | |
| - Wiem nawet kto. - Powiedział uśmiechając się pod nosem. Owszem wiedział, że ma brata o imieniu Michael Levittoux. W dodatku wiedział, że ten ma żonę o imieniu Reiven. Dalej już nie wiedział, bo mały kontakt miał z Michael'em. Wręcz mikroskopijny kontakt. Z własnym bratem miał mniejszy kontakt niż z ojcem, który się do niego nie przyznaje. Cudnie. - Dwadzieścia sześć konkretnie. - Poprawił Avery'ego. Wtedy jakieś dwa łysiole. Exodusowi aż cisnęło się "No proszę. Myślałem, że bezmózgi nie wiedzą nic, a nic o historii.", ale się powstrzymał, bo wiedział, że nie miałby szans z dwoma pakerami skoro sam należy do osób, które nie mogą się pochwalić wielkimi mięśniami. Postanowił zastosować metodę ignorowania. Zignorował odzywkę jednego z nich oraz parsknięcie śmiechem. Nawet nie patrzył na nich. Kątem oka tylko widział co konkretnie robią. Napiął mięśnie, by w razie czego móc uniknąć ciosu, bądź obronić się w razie konieczności. Zbyt pewni siebie. Jeśli zaatakują on już miał plan jak ich skutecznie unieszkodliwić. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Cele Pią Sie 30, 2013 1:06 am | |
| Cichą i ponurą celę wypełnił trzepot skrzydełek i donośny świergot, gdy przez pręty zaczęły wlatywać małe ptaszki, jeden, drugi, trzeci… W sumie około trzydziestu ptaszków przedostało się przez kratę celi i teraz wirowały w powietrzu, świergocząc radośnie. Jeden z nich wzbił się aż pod sufit i krążył, zataczając niewielkie koła. Bystre oczy głoskułki bacznie śledziły każdy ruch Exodusa. W ślad za nim podążyły inne, trzepocząc skrzydłami nad głową mężczyzny. W chwili, gdy Exodus poruszył się lekko, obserwujące go głoskułki wydały z siebie chór cichych dźwięków, przypominających ludzkie krzyki i zaatakowały więźnia, celując ostrymi pazurami i dziobami w jego twarz, ramiona, ręce i każdy odkryty kawałek ciała. Atakując, darły materiał ubrania na strzępy, a każdy atak powodował liczne zranienia, głębokie i bolesne. Kilka ptaszków nieustannie uderzało dziobami w głowę Exo. W czasie, gdy większość stada atakowała, obok Avery’ego unosiła się w powietrzu jedna głoskułka. Ptaszek przysiadł na ramieniu Levittouxa i zaczął stroszyć piórka, cały czas wesoło świergocząc, jak gdyby prosił o piosenkę.
|
| | |
| Temat: Re: Cele Pią Sie 30, 2013 7:58 pm | |
| What the fuck razy dwa. Najpierw perypetie Colette, a teraz Exo. Co jest nie tak z tym światem? Exo miał nadzieję, że będzie miał święty spokój, ale to chyba były marzenia ściętej głowy, albo marzenia Prawie Bezgłowego Nicka o dołączenia do klubu bezgłowych. Cóż... Chwilę miał spokój, ale został on zakłócony przez jakieś ptaki, które darły ryje jak jakieś stare gacie. Ledwo mężczyzna podniósł głowę, by zgromić spojrzeniem te głoskułki, gdy zaatakowały go całym stadem. Co jest do cholery? - Pomyślał ze złością Hurricane zauważając, że tylko jego to cholerstwo atakuje, a resztę więźniów nic a nic, a nawet lepiej, bo do Avery'ego jeden się przymila jak jakaś dziwka łaknąca pieniędzy. Exo zaczął rękoma celować w ptaki, by albo je zabić uderzeniem, albo ogłuszyć, albo odpędzić. Cokolwiek by to nie dało machał nimi i machał na różne strony. Były to ruchy nieprzewidywalne, więc miał nadzieję, że chociaż jednego zabije. Cóż. Jeden to trochę mało na trzydziestkę potworków, ale lepsze to niż nic. Chłopak nawet nie liczył na pomoc współwięźniów, czy Avery'ego. |
| | | Wiek : 54 Zawód : Były biolog
| Temat: Re: Cele Pią Sie 30, 2013 11:58 pm | |
| Gdyby zastanowił się nad tym dłużej, na pewno zaczęłoby go to niezwykle bawić. Znalazł na ulicy marznącą dziewczynę. Pomógł jej wrócić do domu. Został tam chwilę dłużej. Wyszedł na poszukiwania. Zastała go wichura. Przenocował na walącym się strychu, wyjętym rodem z jakiegoś taniego horroru. Wyszedł po wielu godzinach. Trafił na plac. Rozpoczęły się zamieszki. Został omyłkowo aresztowany. Ułożyłby skecz na ten temat i zapewne zarobiłby krocie. - Dwadzieścia sześć. Ha. Mógł dorzucić uwagę w stylu "och, jak ten czas szybko leci!". Mógł zażartować na temat dorosłego syna-albo-i-nie-syna. Mógł chociaż się uśmiechnąć. Ba, mógł jakkolwiek zareagować, zamiast powtórzyć dziwnie pozbawionym emocji głosem jego słowa. Ale tego nie zrobił. Prawdę mówiąc, dlaczego miałby? A potem, zupełnie niespodziewanie i bezsensownie, zaczęła się prawdziwa komedia. - Ty, piękny, zamknij tą jadaczkę, albo zrobię Ci z niej Pearl Harbor. Odwrócił głowę w stronę źródła głosu i próbował się przyjrzeć autorowi słów, ale przez dziwnie padające światło dostrzegł widocznie ciemne plamy tańczące mu przed oczami. Wiedział jedno. Ten ton nie należał do najprzyjemniejszych. - Co się lampisz staruchu? Z początku milczał. Znów spojrzał gdzieś w dal, nie chcąc prowokować podejrzanych osobników. - Właśnie po to ewolucja zostawiła mi oczy - mruknął po jakimś czasie, bardziej do siebie niż kogokolwiek innego. Im wydarzenia bardziej absurdalne, tym lepsza komedia. Ten scenariusz nie zawsze się sprawdza, a na pewno nie stało się to w tym momencie. Abstrakcja osiągnęła apogeum, ale Avery'emu zdecydowanie nie było do śmiechu. To miał być jakiś test? Świetna zabawa? Przedstawienie? Ha, najwidoczniej nie starczyły im już igrzyska. Bądź co bądź, zostali zaatakowani przez głoskułki. Głoskułki. Stworzenia, które sam badał, w modyfikowaniu których swego czasu pomagał - to miała być ta broń, która wpędzi go do trumny szaleństwa? Wiedział, do czego te stworzenia są zdolne, nawet bardziej niż wiedzieć mogli inni. Dlatego zanim siedzący koło niego, podejrzany ptaszek zaczął śpiewać, szybko, ale z zachowaniem pełnego skupienia i jako takiego spokoju zatkał sobie uszy tak, żeby w razie czego nie usłyszeć ani jednego dźwięku. Albo chociaż usłyszeć ten stłumiony. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Cele Sob Sie 31, 2013 8:40 pm | |
| Głoskułki zaatakowały jeszcze dwukrotnie, za każdym razem pikując na Exodusa z głośnymi krzykami, łudząco podobnymi do ludzkich. Wreszcie jeden z ptaszków ostrym dzióbkiem zranił mężczyznę w policzek, niezbyt głęboko, ale na tle mocno, by z rany pociekła krew. Ptaszek, który dość niespodziewanie śpiewał na ramieniu Avery'ego najwidoczniej poczuł się obrażony brakiem reakcji, gdyż uniósł się w powietrze i bezczelnie narobił na włosy naukowca. Tuż po tym wydarzeniu ptaszki odfrunęły, wyćwierkując zgodnie jakąś pieśń. Około kwadransa później pojawił się Strażnik Pokoju, który, śmiejąc się jak szalony, rzucił Exodusowi jakąś gazę, najwidoczniej do otarcia drobnych ranek, jakie zostawiły ptaki. Chwilę patrzył na obu mężczyzn jak na wariatów, po czym otworzył drzwi i cofnął się o krok. - Nastąpiły jakieś pomyłki. Bierzcie dupska w troki i wynocha stąd.
|
| | |
| Temat: Re: Cele Nie Wrz 01, 2013 12:20 pm | |
| Exo dalej próbował się pozbyć ptaków rękoma, ale te jakby się uwzięły na niego, bo wcale nie miały zamiaru uciekać i przestawać. Poczuł ból na policzku, a potem czuł, że coś spływa po nim. Krew. Zarąbiście normalnie. Brakowało mu tylko teraz zakażenia. Będzie się musiał wybrać do szpitala jak tylko uda mu się wyjść z więzienia. Nagle głoskułki odleciały. Exo spojrzał na siebie. Wyglądał jak po ataku wilkołaka, a nie ptaków. Rozdarte ubrania, rana na policzku... No zarąbiście normalnie. Spojrzał na Avery'ego. Prócz kupy na głowie nic mu nie było. Ciekawe, czemu zaatakowały właśnie Exo i nikogo więcej. Po jakimś czasie przybył Strażnik najwyraźniej wielce ubawiony widokiem jaki zastał w celi. Rzucił gazę do Exodusa. Ten wziął ją i przyłożył do policzka, który dalej krwawił. - Nastąpiły jakieś pomyłki. Bierzcie dupska w troki i wynocha stąd. Mężczyzna miał ochotę przywalić temu Strażnikowi, ale wtedy nie wyszedłby z celi, więc posłusznie wstał i wyszedł. Ruszył w stronę miejsca, gdzie mieszkał. Na szczęście miał jeszcze kilka ciuchów.
// zt |
| | | Wiek : 54 Zawód : Były biolog
| Temat: Re: Cele Nie Wrz 01, 2013 7:21 pm | |
| Dopiero wtedy, gdy wszystko ucichło, a dźwięki - oddzielone barierą stworzoną z dłoni - przestały dochodzić do jego uszu, rozejrzał się. To musiał być jakiś słaby dowcip. Wyjątkowo mało śmieszny, z rodzaju tych, które jednych miały rozbawić, a drugich obrazić, kończyło się jednak na tym, że obie strony czuły się urażone i obrzydzone. Urażony i obrzydzony poczuł się także Avery, kiedy dostrzegł, w jakim stanie znajdował się Exodus. Gdzieś tam podskórnie cieszył się, że nie jego to spotkało, a zamiast wyprzeć wyrzuty sumienia, pokornie czekał na ich nadejście. Nie zdziwił się nawet, kiedy z upływającymi sekundami dalej nie czuł ich gorzkiego smaku. Był egoistą i doskonale o tym wiedział, zresztą Hurricane nie wyglądał, jakby miał zaraz przewrócić się i ostatecznie wyzionąć ducha. To tylko... drobne komplikacje. Zadrapania. Prawda? W końcu on sam zadbał o siebie, kuląc się w rogu i zasłaniając uszy rękoma. Sam zamarł w nieruchomej pozycji, czekając na to, aż ptaki znudzą się ich towarzystwem i odlecą tam, skąd przybyły. Nikt mu nie pomógł. Sytuacja zdawała się być beznadziejna, kiedy nagle głoskułki zniknęły, zostawiając go z wyrazem wielkiego szoku wymalowanym na twarzy, która przecież przeszła już wiele, nierzadko rzeczy gorsze niż to, co działo się wtedy. Pomimo tego nie mógł ukryć, że został zaskoczony. Tak silnie, że zdawało mu się to nieprawdopodobne. Nie patrzył na Exodusa. Nie chciał widzieć wyrzutów na jego twarzy, tych spowodowanych faktem, że mu nie pomógł, że wolał zadbać o siebie i tkwić nieruchomo, czekając na cud. A ten nadszedł w momencie, w którym otworzyły się drzwi, zza których wychylił się strażnik. - Nastąpiły jakieś pomyłki. Nastąpiły jakieś pomyłki, powtórzył w myślach Avery. Teraz na to wpadliście? Tyle czasu po tym, jak przez godziny powtarzałem wam to głosem, który odbijał się rykoszetem od pokrytych wilgocią ścian? - Bierzcie dupska w troki i wynocha stąd. Przez parę długich sekund siedział na tych przeklętych kamieniach, zimnej posadzce, która atakowała chłodem jego mięśnie i dalej czekał, patrząc się w przestrzeń. Wreszcie, kiedy Exodus już wyszedł, podniósł się, wsłuchując w strzelające kolana. Oparł się o ścianę, kiwając głową strażnikowi w potwierdzeniu, że zrozumiał jego słowa, po czym wyszedł, powstrzymując się od jakiegoś komentarza; a wiele takich chciało uciec z jego ust.
//...gdzieś tam. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Cele Nie Wrz 01, 2013 9:35 pm | |
| Po ówczesnym wylegitymowaniu obu podejrzanych zaprowadzono je do miejsca, w którym nie każdy, a prawie nikt nie chciałby się znaleźć. Prowizoryczne więzienie na posterunku. Dwie dziewczyny znajdowały się w jeden z wolnych cel. Zwrócił się do nich niski głos. - Panno Fox i panno Garroway, proszę się nie martwić. Niedługo ktoś powinien się zająć spisaniem waszych zeznań. - Powiedział ten sam Strażnik, który je tutaj przyprowadził i zamknął cele. Posłał im pokrzepiający uśmiech i o kilku sekundach zniknął z ich pola widzenia. Czas jaki tutaj spędzicie nie jest ściśle określony. Strażnicy prowadzą dochodzenie, a Wy się integrujcie dziewczyny. I nie, nie musicie mi dziękować. |
| | | Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| Temat: Re: Cele Nie Wrz 01, 2013 10:04 pm | |
| - Nie próbujcie żadnych sztuczek. - rzekł przy straganie jeszcze strażnik, a Garroway parsknęła śmiechem. Nie, ta cała sytuacja robi jej dziurę w psychice. - Dlaczego nie? Świetnie mi idzie wyciąganie królików z kapelusza. Ale nie mam kapelusza. - powiedziała, po czym udała smutną minkę. Niech to się skończy, zanim Rose zacznie pleść jeszcze więcej głupot. Ale tak się zdobywało sympatię ludzi, którzy nie mieli najmniejszych powodów do tego, żeby cię lubić.
Nie ma to jak wylądować w celi, bo... śnieg. Bo tak, bo Bóg tak chciał, bo można, bo wszystko. Ale przynajmniej nie była sama w tej chorej sytuacji, co było chociaż trochę pokrzepiające. Naprawdę. - Wygląda na to, że spędzimy tu trochę czasu... - mruknęła, ni to do siebie, ni to do dziewczyny. Ot tak, do przestrzeni. Co miała innego powiedzieć? - Można uznać, że to takie niespodziankowe kółko zapoznawcze. Podoba ci się? - odezwała się do Melanie, posyłając jej uśmiech. Miała mimo wszystko dobry humor. A to jest dziwne, bardzo dziwne. Zdjęła z siebie płaszcz i odłożyła go na więzienną pryczę. Została w samej koszuli i granatowym swetrze, ale nie było jej jakoś zimno. - Tak w ogóle, jestem Rose. - odezwała się, wyciągając rękę ku blondynce. - Ale zapewne mnie znasz, jak każdy. - kto nie znał zabójczyni z Drugiego Dystryktu... Jej sława czasem wyprzedzała ją samą, więc był czas przywyknąć do tego, że jest równie popularna co Caesar Flickerman za czasów dawnego Kapitolu. |
| | |
| Temat: Re: Cele Pon Wrz 02, 2013 5:04 pm | |
| Uroczo. Teraz będzie siedzieć w więzieniu w Kwartale czekając, aż sprawa się wyjaśni. Gdyby wzrok mógł zabijać, przed celą leżałby teraz trup strażnika. Ale wzrok nie zabijał i Mel mogła jedynie gapić się na drzwi licząc, ze to coś da. W końcu wzięła kilka głębokich oddechów i z nieco weselszą miną odwróciła się do Rose. Skoro już musi spędzić z nią trochę czasu, to nie będzie sobie robić w niej wroga. Może. Tak będzie lepiej. I bezpieczniej. Mimo wszystko Rose była chyba troszkę lepiej przeszkolona od Mel. Można uznać, że to takie niespodziankowe kółko zapoznawcze. Podoba ci się? -Oh, jest urocze. – Powiedziała zdejmując płaszcz i szalik. Po chwili usiadła na pryczy po turecku i wlepiła wzrok w Rosemary, która postanowiła się przedstawić. - Melanie. Fatycznie ciężko cię nie znać. – Odpowiedziała ściskając rękę zwyciężczyni Igrzysk i byłej twarzy Kapitolu. Kiedyś może to byłby zaszczyt, teraz jednak… Teraz to był jedynie znak, że Mel nie widzi w Rose zwykłej mieszkanki Kwartału. I chyba zaprzestanie wycieczek. Jak ją wypuszczą, oczywiście.
Ta długość <3
|
| | |
| Temat: Re: Cele | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
Similar topics | |
| » Cele
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|