|
Autor | Wiadomość |
---|
| Temat: Re: Stary most Pon Lut 10, 2014 9:37 am | |
| Miał wrażenie, że Ewangelina nie była zadowolona z obrotu sprawy. Co było dziwne, bo gdyby była w stu procentach pewna, że chce skoczyć, to pewnie by skoczyła zanim jeszcze Mo wszedł na most. A nie zrobiła tego, czyli miała wątpliwości. A mimo wszystko zrobiła się dość oschła, przynajmniej tak się wydawało blondynowi. Nie wiedział o co chodziło, co zrobił źle, ale raczej nie chciał tego ignorować. Albo nie umiał. -No, ja jestem zadowolony, ale ty… nie wyglądasz, jakbyś była. -Stwierdził. Najgorsze jest to, że zrobiło mu się, no cóż, smutno z tego powodu. Obietnica brzmiała dobitnie, coś w stylu „dobra, dajcie mi już spokój”. A późniejsze pytanie, no cóż. Może się mylił. Może źle zrobili pomagając Ewangelinie, może faktycznie była zdeterminowana. Odpowiedziała Vi, w sumie to ratując Mo przed odpowiadaniem, bo jedno słowo chyba by wystarczyło, żeby zaczął ryczeć. Albo żeby się obraził na dziewczynę. Sam nie wiedział co by zrobił, ale nie chciał tego sprawdzać. Dlatego milczał wpatrując się w Ewangelinę, głównie w jej oczy. Jakby chciał odczytać jej myśli, co raczej było niemożliwe. Nie był superbohaterem, nie miał nadludzkich zdolności. Był tylko sobą i może dlatego właśnie miał ochotę odwrócić się na pięcie i sobie pójść. Albo powiedzieć, ze nie chce, żeby Ewangela do nich przychodziła, jeśli dalej będzie zachowywała się tak jakby zrobili jej krzywdę odciągając ją od chęci skoczenia z mostu. W końcu wbił wzrok w ziemię, po czym wrócił do barierki i oparł się o nią, tym razem przyglądając się rzece. Ciekawe co by zrobiły towarzyszki, gdyby w końcowym rozrachunku on skoczył. Hahaha.
|
| | | Wiek : 16 lat Zawód : Poszukiwana uciekinierka... o ile to jest zawód Przy sobie : zeszyt, długopis, telefon, paczka papierosów, nóż ceramiczny, apteczka, latarka z wytrzymałą baterią, zapalniczka Znaki szczególne : Problemy z pamięcią Obrażenia : siniaki po biciu w więzieniu
| Temat: Re: Stary most Wto Lut 11, 2014 11:41 pm | |
| Zeszyt... Gdzie mój zeszyt?! Uff, odetchnęła z ulgą, kiedy zorientowała się, iż ten dzierży w dłoni. A długopis, narzędzie piśmiennicze o zielonej obudowie i niebieskim wkładzie tkwił tam, wetknięty pomiędzy stronice. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby go zgubiła. O, albo lepiej - gdyby okazało się, że ten wypadł za most. To jej największy w świecie skarb. Dlatego przytuliła go do piersi, najmocniej jak się dało. Ściskała go, wchłaniając jego dobrą aurę. O ile przedmioty aurę mają. Teraz dane jej było słuchać wypowiedzi Valerie. Była nią co najmniej znużona. Co ona wie o problemach... - przeszło jej przez myśl. Ona ani jej rzekomy braciszek nie wiedzieli, nie wiedzą i nie dowiedzą się, co było powodem próby targnięcia się na własne życie. Oni nigdy nie dowiedzą się, co Ewangelina musi codziennie przeżywać, budząc się z nowym kontem, z szałem, dezorientacją, a przede wszystkim niewiedzą. Niewiedzą, która każdego ranka przyprawiało ją o szaleństwo, obłęd. - Masz kogoś? Jakąś rodzinę? Wiesz, jeśli miałabyś ochotę, mogłabyś przyjść czasem do nas. Chciałabyś? - Mam matkę, tylko matkę. A co do propozycji, chętnie. - uśmiechnęła się nieznacznie i to był pierwszy prawdziwy uśmiech od początku poznania Valerie i Mortimera. Cóż, czuła się już lepiej, a nawet o wiele lepiej, co chyba było widoczne gołym okiem. -No, ja jestem zadowolony, ale ty… nie wyglądasz, jakbyś była. - zapytał Mortimer. - Nie... skąd taki pomysł? - zanegowała i to brzmiało co najmniej sztucznie. I od razu skarciła się w duchu za ten jednoznaczny ton. A tak bardzo chciała, by to tak nie wyglądało... ale trudno. Co się powiedziało (a raczej w jakim tonie), już się nie odwoła. Spojrzała na zegarek uwiązany na przegubie jej dłoni, tym razem orientując się, iż jest dość późno i tym samym jej towarzysze zauważyli ten gest. |
| | | Wiek : 18 Zawód : Cukiernik
| Temat: Re: Stary most Sro Lut 12, 2014 7:45 pm | |
| Valerie pośpiesznie odwzajemniła uśmiech młodej dziewczyny i odgarnęła włosy za ucho. Spoglądała na nią życzliwie, na pewno nie chciała jej odstraszyć. Raczej dać do zrozumienia, że zawsze znajdą się ludzie, którzy są gotowi przyśpieszyć innym z pomocą, czy nawet najzwyczajniej w świecie po prostu wysłuchać drugiej osoby. Ucieszyła się również, gdy Ewangelia przystała na jej propozycję. Pomimo tego, że dziewczyna nie wywołała na niej dobrego pierwszego wrażenia i wciąż odnosiła się do niej z dystansem, Vi chciała dać jej szansę. Tym bardziej, że w tych ciężkich czasach warto mieć znajomych i przyjaciół a Ewangelia mogła się kimś takim dla tej rodziny stać. Zerknęła na swojego brata, który wciąż nie wydawał się przekonany tym, że z Ewangelią jest już w porządku. Rozumiała jego podjerzliwość, bo w zasadzie sama do końca nie wiedziała czy można ową dziewczynę zostawić samą na chwilę obecną, czy nie lepiej odprowadzić ją do domu, do matki i zostawić pod dobrą opieką i czujnym okiem rodzicielki? Gdyby Vi była matką, na pewno tego, by właśnie pragnęła. Zresztą... Nawet w stosunku do Mortimera niekiedy poczuwała się do uczucia macierzyństwa. W końcu był jedyną bliską osobą, jaka jej pozostała. Nic dziwnego, że chciała panować nad sytuacją w ich rodzinie, prawda? Mimo to, gdy dziewczyna spojrzała na swój zegarek, co Valerie uznała za gest dość jednoznaczny i wymowny, uścisnęła lekko ramię swojego braciszka. - Na nas już chyba, pora. Prawda, Mort? - powiedziała dość dobitnie, sugerując już odpowiedź.
|
| | | Wiek : 16 lat Zawód : Poszukiwana uciekinierka... o ile to jest zawód Przy sobie : zeszyt, długopis, telefon, paczka papierosów, nóż ceramiczny, apteczka, latarka z wytrzymałą baterią, zapalniczka Znaki szczególne : Problemy z pamięcią Obrażenia : siniaki po biciu w więzieniu
| Temat: Re: Stary most Pią Lut 14, 2014 3:53 pm | |
| Do Ewangeliny dopiero teraz dotarło, że Valerie i Mortimer, odciągając ją od tego pomysłu i proponując pomoc, po prostu zachowali człowieczeństwo. Wcześniej co prawda również o tym wiedziała, ale dopiero teraz zdała sobie z tego w pełni sprawę. Kiedy wszystko zaczęło nabierać sensownych kształtów, poczuła się głupio, bo uznała, że wyszła w ich oczach na przewrażliwioną. I nie znającą życia. Albo - co gorsze - na rozpieszczoną, która nie dostała jeszcze nigdy kopa od życia. Oby tak nie było, obym się myliła... - modliła się w duchu. Ale co tutaj modlitwy zdziałają? To, co sobie o niej pomyśleli, przeszło do historii. I nie idzie tego w jakikolwiek zmienić. Trudno... ale czy oby na pewno?... czy oby na pewno "trudno"? Ewangelina nie lubiła - zresztą jak zapewne wiele innych osób - jak ktoś ma o niej mylne zdanie, które stawia ją w złym świetle oczami tego "ktoś". - Na nas już chyba, pora. Prawda, Mort? - słowa Valerie nie były dla zamyślonej Ewangeliny początkowo zbyt jasne, z wiadomego powodu. Ale potem, kontemplując jej słowa ponownie, w samej sobie i tylko z samą sobą, dowiedziała się, o co chodzi nowej znajomej. Chodziło jej o to, że powinni się rozstać. Ale Ewangelina miała ochotę jeszcze z nimi na chwilę po obcować, a przynajmniej zachować jakiś kontakt. Na później. I już wiedziała, co im zaproponuje. I owe słowa same stały się kwestią mówioną. - Masz rację. Pora się rozstać. - uznając, że to wypowiedź zbyt krótka, odparła: - chyba wrócę do domu. - rzekła, tuląc zeszyt do piersi. Tuląc ten jej największy w świecie skarb. - Hm... może wymienimy się numerami telefonów co? Macie telefon? - za napięcia, a może raczej strachu przed odmową, ścisnęła notatnik jeszcze mocniej. Jakby chciała dodać sobie tym nieznacznym gestem nieco otuchy. - jeżeli nie, już was nie zatrzymuję - dodała po chwili w tak krótkim odstępie czasu, że w przypadku obojga rodzeństwa ich wargi nawet nie zadrżały, gotowe do wypowiedzenia swej kwestii. Patrzyła się głęboko w oczy. Najpierw Valerie, potem Mortimera. Oczekiwała odpowiedzi w tym milczącym momencie, który nie trwał więcej niż parę sekund. A może setnych sekundy? Ewangelina nie potrafiła tego sprecyzować. |
| | |
| Temat: Re: Stary most Nie Lut 23, 2014 2:10 pm | |
| Niezbyt słuchał całej konwersacji, bardziej fascynowała go rzeka. W końcu jednak oderwał się od barierki, ze względu na ciągłe rozważanie co by było gdyby skoczył albo spadł. Koniec przemyśleń na temat samobójstw, bo jeszcze wpadnie w depresje i sam skoczy. Przez chwilę przyglądał się towarzyszkom próbując ogarnąć o czym rozmawiają, by w końcu uśmiechnąć się nieznacznie, chociaż wszyło to i tak trochę sztucznie. -Tak, na nas chyba pora. A co do telefonu, to nie wiem jak Valerie, ale ja nie mam aktywnego numeru.- Przyznał krzywiąc się. Chyba będzie musiał skądś skombinować doładowanie, bo faktycznie by się przydało. Tak, dla Ewangeliny. Martwił się o nią, i to bardzo. Wręcz miał wyrzuty o to, że nie będzie miał z nią kontaktu. Westchnął cicho, przywrócił uśmiech na twarz i po chwili skinął Ewangeli i odszedł. Vi mogła jeszcze rozmawiać z dziewczyną, ale Mo raczej już chciał wrócić do średniej używalności mieszkania, które od pół roku było jego domem.
[size=9]|zt, jeju, przepraszam, nie wiem czemu mi nie wysłało wcześniejszego posta :c
|
| | | Wiek : 16 lat Zawód : Poszukiwana uciekinierka... o ile to jest zawód Przy sobie : zeszyt, długopis, telefon, paczka papierosów, nóż ceramiczny, apteczka, latarka z wytrzymałą baterią, zapalniczka Znaki szczególne : Problemy z pamięcią Obrażenia : siniaki po biciu w więzieniu
| Temat: Re: Stary most Pon Lut 24, 2014 3:16 pm | |
| -Tak, na nas chyba pora. A co do telefonu, to nie wiem jak Valerie, ale ja nie mam aktywnego numeru. - Rozumiem. - mówiąc to, Ewangelina otworzyła swój zeszyt, wydarła strzępek kartki i za pomocą długopisu przepisała z wewnętrznej strony okładki swój numer. Z okładki, tak, bo to była rzecz która jest jej potrzebna niezależnie od dnia, pory, godziny. Tak czy owak, kiedy zapisała go na tym strzępku, zastanawiała się, komu go dać. Mortimerowi... czy jego siostrze, Valerie? W końcu zdecydowała się, że podaruje tej drugiej, gdyż, po pierwsze, jest starsza (ale w sumie, jaką to robi różnicę? No dobra... podjęłaś w końcu jakąś w tej kwestii decyzję, więc się ciesz ze względu na swoje zdecydowanie). po drugie zaś, chłopak powiedział że nie ma aktualnego numeru. Jeszcze przez chwilkę się wahała, aż w końcu wyciągnęła kartkę w kierunku dziewczyny, odzywając się następującymi słowami. - Proszę, to mój numer. Jak będziecie mieli kiedyś odświeżyć kontakt, zadzwońcie bądź po prostu przyślijcie smsa. - uśmiechnęła się. - I.. dziękuję za wszystko. Naprawdę. - w tej ostatniej wypowiedzi nie było nawet krzty sarkazmu, i w końcu o to chodziło. Oni ją uratowali. A przecież tak kochała życie... mimo swoich problemów. Bo w życiu chodzi o to, by żyć z nimi, uczyć się z nimi egzystować. - Naprawdę dziękuję. - powtórzyła się tym samym, wdzięcznym tonem. a po chwili już zniknęła im z horyzontu. Ewangelina szła i szła, modląc się w duchu, że nie doszło z jej strony do aktu samobójczego. Szła, by poszukać nowych wyzwań. Poznać nowych ludzi. By kochać matkę. By radzić sobie z chorobą. Szła, by żyć...
DZIĘKUJĘ ZA GRĘ. <3 |
| | | Wiek : 23 lata Zawód : stażystka pediatrii
| Temat: Re: Stary most Wto Lut 25, 2014 12:07 am | |
| /kontynuacja ze stolikaA jednak się zgodził. Cóż, zgodził to za dużo powiedziane, przecież niczego mu nie proponowała. Można by powiedzieć, że po prostu poszedł z nią, kompletnie z własnej woli, a nie z jakiś uprzejmości. Przynajmniej taką miała nadzieję, bo sama porzuciła w tej sytuacji wszelkie maniery, których nauczyła się w Kapitolu. Bądź miła. Sympatyczna i uczynna. Nie odwracaj wzroku kiedy do ciebie mówią. Zawsze jak ktoś ci pomoże, odwdzięcz się. Te zasady tu nie działały, tutaj wszystko miało swoje własne prawa, a właściwie każdy ustanawiał je osobno. Liczyło się tylko przetrwanie. Ironią był fakt, że bardzo przypominało to życie w dystryktach, które Rhia miała kiedyś kompletnie w nosie. Co z tego, że im jest źle, skoro ja żyję dobrze? Miała wrażenie, że teraz los się na niej mści, za tamte myśli. Za to, że nie słuchała Daniela. Kiedy razem z Dylanem wyszli z cukierni, na początku nie wiedzieli gdzie iść. W końcu się nie znali. Właśnie z tego powodu Rhiannon wybrała neutralny grunt, a zarazem jedno z jej bardziej lubianych miejsc w KOLCu. O ile można lubić lokalizacje w piekle, takim jak to. Szli powoli jakimiś uliczkami i zaułkami, a dziewczyna co jakiś czas rozglądała się na boki. Ot, taka jej przypadłość, tik nerwowy. Musiała sprawdzać co chwilę, czy ktoś za nimi nie idzie, czy ktoś czegoś nie knuje, chociaż nie było jeszcze godziny policyjnej. Mimo tego miasto, o ile można je tak nazwać, powoli pogrążało się w ciemnościach. Z jednej strony cieszyła się z tego, bo oznaczało to bezpieczniejszą kryjówkę pod osłoną nocy, z drugiej większe szanse na bycie zaatakowanym. W końcu zaprowadziła Dylana w to miejsce. Stary most. Kiedy weszli na jego najwyższy punkt, oparła się o murek i lekko podskoczyła, podciągając się tak, że siedziała teraz na zimnym kamieniu. Śnieg już stopniał i było sucho, więc nie martwiła się o wodną plamę na jej tyłku. Siedziała bokiem do Dylana, jednak jej ruda głowa była zwrócona w jego stronę. Lewa noga wesoło dyndała nad rzeką, poza granicą mostu, a prawa spoczywała spokojnie na murku. Rzuciła mężczyźnie przeciągłe spojrzenie, po czym przeniosła wzrok na kotłującą się w dole rzekę. - Czasem zastanawiam się, czy tu nie skoczyć -mruknęła pod nosem. Spojrzała ponownie na bruneta i uśmiechnęła się pod nosem.- Siadasz, czy będziesz tu stał jak kołek? -W jej oczach błysnęły małe iskierki, a lewa noga dalej wesoło bujała się nad wodą. Po chwili poruszyła temat, o którym, mniej więcej rozmawiali w cukierni. - To jak to jest z tymi bójkami? Zarabiasz tym na życie, czy po prostu cię to bawi? -spytała beznamiętnym tonem, jednak na jej twarzy odmalowała się ciekawość. Wiedziała, że niektórzy pracowali jako striptizerzy lub tancerze, jednak nie spotkała jeszcze ulicznego pseudo zapaśnika. Nagle w jej głowie pojawiła się dość nieprzyzwoita wizja Dylana tańczącego na rurze. Zamknij się -warknęła na siebie samą w duchu. Nie mogła doprowadzić się teraz do myślenia o takich rzeczach, chociaż było to z jednej strony komiczne, z drugiej... ... Kuszące? - A może w rzeczywistości tańczysz, a bijatyki to tylko męska przykrywka? -zażartowała, mając nadzieję, że ma trochę dystansu do siebie i nie obrazi się niczym mała dziewczynka. Przecież tak też bywało. |
| | |
| Temat: Re: Stary most Wto Lut 25, 2014 6:50 pm | |
| Manierami zawsze można się było wysługiwać, a ludzie czasem chwytali odpowiednią przynętę stosując się do niej jak posłuszne małe rybki. Wprawdzie zdarzało się, że na swojej drodze spotykał piranie, ale w takich przypadkach rozchodziło się o trzewioczaszkę i problem ze zgruchotaną dłonią. Przepuścił Rhiannon przodem, zamknął za nimi drzwi do kawiarni poprawiając przy okazji rękawy. Zakończenie przy chorej ręce tak mu przeszkadzało, że co chwilę się w tamto miejsce dotykał. Wcale mu się nie podobało, że ten szkrab tak szybko złączył fakty. Zresztą, trudno było się nie domyślić. Najwyraźniej nie była tylko wredna i wścibska, ale wyciągała z tego wszystkiego coś jeszcze. Dylan trzymał się trochę z tyłu. Dlaczego? Wcale nie po to, aby oceniać jej tyłek. Włożył rękę do kieszeni, druga musiała zaś dyndać, niepocieszona. Skupił się raczej na jej krokach, które posuwały się dalej do przodu. Sam nigdzie się nie spieszył. Na tych małych nóżkach musiała wysilać się czterokrotnie kiedy Sharpe leniwie sobie człapał. W pewnym momencie uniósł głowę wysoko w górę, Rhiannon przeszła już na most, on zaś stał jeszcze na ścieżce przed nim. Zdążyła wgramolić się na murek. Wiercąca się ruda wredota. No i dużo mówiła. Na jego słowo leciały cztery jej zdania. Znał jedną taką osobę, była nią jego kuzynka. Właściwie to nie łączyły ich żadne więzy pokrewieństwa, wiedział o tym, ale przyjąwszy nazwisko Sharpe w wieku kilku lat został skazany na nierzadkie obcowanie z tym szkrabem. Widywał Joyce przynajmniej trzy razy w tygodniu i nie dawała mu spokoju. Wchodził powoli na most, zatrzymał się przed dziewczyną i założył ręce na klatce piersiowej przechylając głowę w bok. - Siadasz, czy będziesz tu stał jak kołek? – Uśmiechnął się w duchu, w oczach może nie zalśniły mu iskierki, ale na pewno jakieś ogniki. Nie będzie dobrze skoro takie coś się dzieje. - A ty leczysz ludzi bo cię to bawi, czy tak sobie po prostu zarabiasz? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Mógł być już nawet irytujący w swoim zachowaniu, ale jego denerwował fakt, że ta mała rudota się do niego przyczepiła z tym pytaniem. Mógł pracować gdziekolwiek, przy jakimś barze, czy innych pierdołach, wdać się w bójkę i oto problem rozwiązany, ale nie. Ona sobie uroiła, że bił się dla pieniędzy. Jasnowidz jeden, psiakrew. Pytanie… czy Dylan faktycznie kiedyś tańczył? Czy było to „Jezioro łabędzie?” Taki balet na pewno co poniektórym na pewno by się spodobał. Te informacje należy jednak zostawić zakopane w starym kufrze. Może ktoś kiedyś ową skrytkę otworzy. - Ciekawe jak głęboka jest ta rzeka, hm? – zapytał, chyba powietrze, nie pannę Lancaster. Zaraz odbił się od murku, przy którym stał po drugiej stronie i podszedł do niej... Zaraz, gdzie jego płaszcz? Dlaczego jest na ziemi? Cóż… właściwie to nie podszedł, ale ją popchnął, tak że zachwiała się i miała już spadać z mostu w dół, ale wszystko było improwizowane. Trzymał ją na rękach, nie była ciężka. Mógł przy drobnych oporach ze strony samej zainteresowanej, wskoczyć na murek, a dalej… Robiąc wszystko z rozpędu, wskoczyć do wody. Chlup!
|
| | | Wiek : 23 lata Zawód : stażystka pediatrii
| Temat: Re: Stary most Wto Lut 25, 2014 11:33 pm | |
| Nic dziwnego, że Dylan oberwał kilka razy po ryju, skoro taka z niego pyskata bestia. Bądź co bądź, Rhia uratowała jego, dość przydatną, rękę i to jeszcze z własnej woli. Nie denerwowało jej to jakoś bardzo, w końcu nie oczekiwała od niego wdzięczności, czy czegoś. W sumie sama nie wiedziała, czemu mu pomogła. Oh, to na pewno jej dobre serduszko. Ta, jasne. - Powiem ci, że mi to daje satysfakcję. I bawi też, w pewnym sensie -powiedziała, z lekko wyczuwalną ironią. Kochała swój zawód, ale inaczej to sobie wyobrażała. Sądziła, że będzie faktycznie czymś się zajmować, a nie przyglądać się jak Oshima wszystko robi za nią. Chciała dawać nadzieję, ratować ludzi i tym podobne. Jak tak dalej pójdzie, nigdy nie będzie taka jak jej ojciec. W końcu nie po to harowała tyle na studiach, żeby teraz podawać termometry Arthurowi. Na retoryczne pytanie bruneta, machnęła tylko jeszcze kilka razy nogą i spojrzała z zastanowieniem w dół. Nie wiedziała jak głęboka była rzeka, wiedziała za to, że nie chciałaby tego sprawdzać. Jednak zanim zdążyła jeszcze porozważać ewentualną głębokość strumienia, Dylan popchnął ją, a jej całe życie mignęło przed oczami. Od dzieciństwa w Kapitolu, przez dorastanie z Danielem, aż do rebelii i tych wszystkich okrucieństw, których się dopuściła. Krzyknęła, machając rękami w powietrzu jakby chciała się go chwycić. Kiedy już zastanawiała się nad zmówieniem jakiejś modlitwy, sprawca całego wydarzenia wziął ją na ręce. Szarpnęła się i uderzyła piąstką w jego pierś, po czym puściła dość niewybredną wiązankę. - Puszczaj mnie ty popierdoleńcu, puszczaj! -krzyczała z paniką, próbując się wyrwać, co na niewiele się zdało, zważając na jej dość małą, w porównaniu z siłą mężczyzny, moc. Kiedy nieoczekiwanie skoczył, z gardła Rhi wydarł się dziwny dźwięk, ni to pisk, ni to krzyk. Dziewczyna wyszarpała się z jego objęć, bijąc na oślep pięściami w powietrzu. Po chwili poczuła odpór, co znaczyło, że go uderzyła i chociaż nie miała pojęcia, w którą część ciała ugodziła, na chwilę odczuła dziką satysfakcję, która znikła zaraz po tym, kiedy uderzyła z hukiem w taflę. Poczuła jak do jej nosa i uszu wlewa się woda, szczypiąc ją lekko w oczy. Zamknęła je natychmiast, jednak nie zdążyła wstrzymać oddechu przez sytuację, która spowodowała u niej dość ciężki szok. Zachłysnęła się cieczą, przez co zaczęła się dusić. Machała rękami, próbując wydostać się na powierzchnię, jednak nie za wiele to dawało. Dlaczego? Nie umiem pływać! Przez jej głowę przebiegały rozpaczliwe myśli, kiedy uświadomiła sobie, że zginie w ten sposób. Przeżyła rebelię, a utopi się w rzece przez jakiegoś kretyna, który postanowił zakończyć swoje życie w tak głupi sposób, niszcząc przy tym jej. Nie mogła oddychać, więc machała gorączkowo rękami, chcąc zaczerpnąć trochę tlenu. Nigdy nie uczyła się pływania, bo nie było jej to potrzebne, a na ogół stroniła od wody, dlatego teraz miała dość mocno przesrane. W końcu, po wielu rozpaczliwych próbach przetrwania i absolutnej panice, zaczęła powoli opadać na dno. Nie miała już w sobie ani trochę powietrza, instynktu przetrwania czy siły. Chciała teraz już tylko umrzeć. Straciła przytomność, myśląc, że może obudzi się w lepszym miejscu. |
| | |
| Temat: Re: Stary most Sro Lut 26, 2014 2:23 pm | |
| Można się było tego spodziewać. Kolejny genialny plan mógłby spalić na panewce, problem w tym, że niczego takiego nie było. Żadnego rysu ani planu. Chciał umrzeć, ale nie sam? Wątpliwa teraz. Na co rzucał się więc z mostu z tą dziewczyną? Po pierwsze, szanse że trafił prawidłowo z obliczeniem wysokości od mostu do tafli wody były… całkiem prawdopodobne. Po drugie, kompletnie nie wiedział jak głębokie jest jezioro. Złapał ją tylko i wyłącznie dlatego, żeby spadając przyjąć uderzenie na siebie. Chyba się nie spodziewał, że Rhiannon wyślizgnie mu się z rąk. W głowie? Pustka. Myślał tylko o tym, że spada. To uczucie nieważkości, braku gruntu pod stopami. Uderzenie jak o twarde podłoże, beton, czy inny grunt. Zapadło się i otuliło go w swoich ramionach. Wstrzymywał oddech, był przygotowany na to wszystko, pod wodą otworzył oczy słysząc dziwny szum w uszach. Dookoła wzburzone fale powodowane dwoma ciałami wrzuconymi w nurt rzeki. Odzyskawszy świadomość wypłynął na powierzchnię rozglądając się dookoła i łapczywie wciągając powietrze do płuc. - Chcia-łaś… Skoczyć! – odezwał się głośniej, niewyraźnie, przerwanie. Kurwa, kurwa, kurwa! Utopiła się? No ładnie! Tylko tego brakowało. Dosłownie po chwili nurkował próbując odnaleźć jej bezwładne ciało. Woda wcale nie była taka czysta, ani też ciepła. Marzec, a właściwie to przedwiośnie. Zima jeszcze nie odeszła, jednak żegnała się z obietnicą na kolejny rok. W takich sytuacjach się nie myśli. W takich sytuacjach się działa. Ale co do cholery?! Zachowaj zimną kurwa krew, zachowaj zimną… Pierwsze co mu na myśl przyszło to żeby złapać delikwentkę za nos i przekazać jej trochę swojego powietrza mrugając oczami z trudem, żeby sprawdzić czy reaguje w jakikolwiek sposób. Wyciągnął ją z wody i podciągnął na suchy brzeg. Złapał się za głowę. - Ja pierdole, no weź się obudź… – Tyknął ją palcem w mostek, przechylając w tym samym czasie jej głowę na bok. – No już, budź się. – Abrakadabra? Klęknął obok Rhi i pochylił się nad nią, jak to robią zawodowcy. Później starał się działać szybko. Czyli co? Że ma jej koszulę rozpiąć? Najpierw kurtkę. - Kurwa… Pieprzone guziki… ja pierdole… No! Klasnął w dłonie. Dotarł już do bluzki. Mógł zaczynać reanimację. Trzy wdechy i trzydzieści uciśnięć? Albo jeden wdech i trzydzieści uciśnięć? Jakoś tak. Kończąc bitwę na myśli odchylił jej głowę w tył, wykonał chyba prawidłowy wdech, potem ustawił splecione ręce nad klatką piersiową dziewczyny i próbował ją ratować.
|
| | | Wiek : 23 lata Zawód : stażystka pediatrii
| Temat: Re: Stary most Sro Lut 26, 2014 6:53 pm | |
| Jak to jest kiedy traci się przytomność? Właściwie nie czuję się wtedy nic. Jest to wyjątkowo podobne do tego uczucia, kiedy zasypia się na początku podróży, a po chwili już jest się na miejscu. W tym momencie Rhi nie czuła zupełnie nic i to właśnie było cudowne. Nie było rebelii, nie było krwi ani bólu, była tylko nicość. Nic. To takie wspaniałe, nie odczuwać zupełnie nic. Jednak z tego stanu rzeczy, wyrwał ją nagły dopływ tlenu do organizmu, na który zareagowała kaszlem i wydostaniem się wody z jej dróg oddechowych. Czuła, odbierała zmysły i miała wrażenie, że ktoś maca ją po cyckach. Klatce piersiowej, ekhem. Otworzyła więc oczy, do których powoli spływała jej woda. Udało jej się odnotować, że jest na brzegu, już nie tonie, może oddychać i... Dylan się nad nią pochyla. Momentalnie zerwała się z ziemi, krztusząc się dalej wodą i uciekając tym samym spod jego ciała. Pewnie gdyby była jakąś pindeczką, jakich nie mało w tych wszystkich romantycznych filmach, oskarżyłaby chłopaka o napastowanie i próbę pocałowania jej. Oczywiście wiedziała, że starał się ją uratować, za co z jednej strony była mu wdzięczna, a z drugiej rozczarowana, że nie mogła zostać w tamtym niebycie. Kiedy uświadomiła sobie, że to wszystko jego wina, w jej oczach pojawiła się furia. - Ty jesteś jakiś nienormalny! -wrzasnęła na niego, jednak w ostatnie słowo wdał się kolejny atak kaszlu. Była wściekła.- Ty cholerny idioto! Jesteś jakiś popierdolony! Czemu to zrobiłeś?! -darła się, nie dając mu szansy na odpowiedź. No bo co miałby powiedzieć? Podeszła do niego, mocno gestykulując.- Nic dziwnego, że masz rozpierdoloną rękę, skoro nachodzą cię takie pomysłu! Idiota! -skwitowała, pokazując na jego dłoń, z której marnie zwisały resztki bandażu. |
| | |
| Temat: Re: Stary most Sro Lut 26, 2014 7:05 pm | |
| Dylan uniósł ręce w górę jakby dziękował za deszcz, ale w gruncie rzeczy cieszył sie, że jej nie zabił. Victory is ours! Usiadł na piętach i gapił się na rozjuszoną Rhiannon z niewymowną miną oceniając sytuację jako... zabawna. Pozostawał poważny kiedy chciał wciąć się w zdanie, ale nie mógł i ostatecznie kończyło się na jakichś urywanych początkach słów. I potem zaczęła gestykulować. Wyglądała jak mokra kura. Ktoś tu komuś zaraz przyjebie. Chyba dlatego szybko wstał i zaczął iść w stronę mostu, bo ledwo powstrzymywał się od śmiechu. - Jak to było? "Czasem zastanawiam się czy nie skoczyć"? - Teraz on gestykulował udając jej występ przed momentem. - Ja ci życie uratowałem! - powiedział akcentując ostatnie słowo. Cholera, dopiero teraz poczuł jak zimno jest wieczorami. |
| | | Wiek : 23 lata Zawód : stażystka pediatrii
| Temat: Re: Stary most Sro Lut 26, 2014 7:54 pm | |
| Może i wyglądała jak mokra kura, ale za to jaka ładna mokra kura! No dobra, tak naprawdę wyglądała jak upośledzony kurczak, ale wolała się nad tym teraz nie zastanawiać. Jej myśli zajmował właśnie plan zabójstwa tego idioty, przez którego będzie musiała wracać do domu cała przemoczona i przez którego prawie zginęła. Rhiannon powoli zaczęła drżeć z zimna, ale teraz nie zwracała na to uwagi. Na słowa Dylana najeżyła się jak wkurwiony kot, zresztą tak właśnie się czuła. Była WKURWIONA. - "Zastanawiam się", nie oznacza "Chętnie z tobą popełnię samobójstwo"! -krzyknęła, idąc za nim, a po chwili złapała go za ramię. Może i była malutka, za to miała trochę siły. Co prawda, nie na tyle żeby powstrzymać takiego faceta jak on przed zrobieniem czegokolwiek, jednak teraz jej palce zacisnęły się na jego przedramieniu w stalowym uścisku. - Uratowałeś mi życie? -warknęła, patrząc na niego spode łba.- Gdyby nie ja, nie mógłbyś mnie popchnąć tą swoją łapką. -Puściła jego ramię i zaczęła iść szybko w stronę mostu. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Było jej tak piekielnie zimno!
Ostatnio zmieniony przez Rhiannon Lancaster dnia Sro Lut 26, 2014 10:04 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | |
| Temat: Re: Stary most Sro Lut 26, 2014 9:06 pm | |
| Zatrzymał się kiedy złapała go za ramię. Zerknął znudzonym wzrokiem przyjeżdżając wzrokiem po jej sylwetce. Może byssię zapięła? A, no tak. Mokro, zimno, niewygodnie. Orany. Wysłuchał tego co miała mu do powiedzenia, ale bardziej skupił się na oklapniętych loczkach, które skakały sobie frywolnie z każdym ruchem głową, który wykonywała Rhi. Kropelki skapywały na jej ubranie, na skórę, na ziemię. Miała jakieś wielkie i dziwne "coś" na czole i zanim zdążyła puścić Dylana z postanowieniem wyminięcia go na moście i pewnie zrabowania suchego płaszcza, on złapał tego glona i zamachał jej roślinką orzed twarzą. - Chciałaś popełnić samobójstwo? Bo ja nie. - odpowiedział krótko jakby wiedział dokładnie co robi. Gdyby się zastanowić, jego czyny nie były do końca aż tak nieprzemyślane. W końcu skakał on. On również amortyzował czy... zabezpieczał upadek. To również on był tym, który potrafi pływać. - Jakbyś jeszcze kiedyś chciała się zabić, to potrzyj lampę i trzy razy wypowiedz moje imię! - Podniósł z ziemi płaszcz, otrzepał go z kurzu i brudu. Nie chciał go zakładać. - I ej...! - próbował zwrócić jej uwagę. Szedł za nią i na pewno stawiał kroki szybciej niż małe rude kurczątko. Miał odbić w inny zaułek, ale rzucił w stronę Rhi swój płaszcz. Poza tym już nic nie mówił i poszedł sobie w swoją stronę.
Z/T |
| | | Wiek : 23 lata Zawód : stażystka pediatrii
| Temat: Re: Stary most Sro Lut 26, 2014 10:58 pm | |
| Kiedy ściągnął z jej czoła roślinkę, prychnęła ironicznie. No lepiej wyglądać chyba nie mogła. Wspaniale, cudownie wręcz. - Jak na razie nie miałam takich planów, ale po tym wieczorze... Kto wie -rzuciła z kpiną przez ramię, odwracając się do niego plecami i zmierzając w stronę mostu. A niech się wali, posraniec jeden. Ona mu dupę ratuje, a on tak jej się odwdzięcza. Zrzucając ją z mostu. Kurwa, brawo. Kompletnie olała jego kolejne słowa. A niech szlag jasny trafi jego i jego cholerne ripostki. Kiedy jednak rzucił płaszcz w jej stronę, zręcznie go złapała i wbiła chłodne spojrzenie w jego oddalające się plecy. Nie skomentowała tego, tylko zarzuciła na siebie ubranie i ruszyła w stronę mieszkania. /zt
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Stary most Pon Mar 17, 2014 5:12 pm | |
| Koniec kwietnia. Wiosenna aura spowiła Kapitol, przypominając miastu o nadejściu wiosny. Drzewa, krzewy i klomby zazieleniły się, ptaszki wesoło ćwierkały i mogłoby wydawać się, że Panem jest ostoją spokoju… Nic bardziej mylnego. Od jakiegoś czasu życie Vivian koncentrowało się na prostych, błahych czynnościach. Pobudka. Spacer z psem. Śniadanie. Praca. Obiad. Znajomi. Cmentarz. Sen. Im dłużej przebywała w siedzibie, tym bardziej czuła się wyzuta ze wszelkich uczuć, aż w końcu podjęła decyzję i oświadczyła prezydent Coin, że chciałaby zamieszkać w Dzielnicy Rebeliantów. Przez kilka chwil miała wrażenie, że będzie z tym problem, ale nie, jej chlebodawczyni okazała się być wyjątkowo optymistycznie nastawiona do propozycji. Może drażniło ją nieustające szczekanie psa…? Nie tylko ona stawała się niespokojna. Zwierzęta, jak gdyby wyczuwając nastroje swojej właścicielki, z dnia na dzień stawały się coraz bardziej rozbrykane i złośliwe. Parę rozdartych poduszek, zbity wazon, pogryzione kapcie – to były tylko jedne z wielu wybryków jednego kotka i jednego pieska; w końcu dziewczyna skapitulowała, w efekcie czego teraz we troje mieszkali w uroczym mieszkanku w Dzielnicy. Dwadzieścia dwa lata, dobrze płatna praca i całkiem niezłe perspektywy… Więc co robiła w Kwartale, zamiast przebywać ze znajomymi na świeżym powietrzu? W pewnym momencie swojego życia, jeszcze w Trzynastce, Vivian złożyła obietnicę. Obietnicę, że pomoże komuś, niezależnie od wszystkiego, nie bacząc na konsekwencje. Dlatego też po raz kolejny weszła do Kwartału, przypominając Strażnikom przy bramie – jeśli nadal można było nazywać ich Strażnikami Pokoju, bo przecież coś tam miało się zmienić w tym pogmatwanym systemie – swoje imię i nazwisko, kwitując je cichym prychnięciem, gdy któryś zbyt nachalnie się na nią gapił. Nie robili problemów, jak zawsze. Rudowłosa weszła na most i wychyliła się przez barierkę, patrząc na swoje odbicie, nieco rozmyte. W niczym nie przypominało jej samej – może to kwestia tego, że w Kwartale wszystko wydawało się być zupełnie inne niż w Dzielnicy Rebeliantów…? Oparła głowę na splecionych dłoniach i zamknęła oczy. Czekała na kogoś, komu dawno temu obiecała coś ważnego.
|
| | | Wiek : 30 Zawód : Pracownik w "Almie" Przy sobie : dokumenty, obrączka na łańcuszku, scyzoryk
| Temat: Re: Stary most Pon Mar 17, 2014 5:50 pm | |
| Minął szmat czasu od kiedy ostatnio się z nią widział. Może dlatego propozycja spotkania zdziwiła go podwójnie, zwłaszcza, że skreślił ją już ze swojej prywatnej listy znajomych. Innymi słowy zapomniał. Za to o ramieniu zapomnieć nie mógł. Ile minęło, miesiąc? A mimo to dalej czuł je przy różnych czynnościach. Oczywiście mogło być gorzej. Cholernie gorzej. Zdawał sobie z tego sprawę, a mimo to od czasu nieudanej akcji ratowania więźniów zastanawiał się czy wszystko co złe musi zawsze spadać na niego. Ewentualnie na jego najbliższych, ale tego nie roztrząsajmy. Miejscem spotkania miał być Most. Ethan co chwilę łapał się na tym, że serce mu przyśpieszało, w obawie, ze to wszystko nieprawda. Że nikogo tam nie będzie, a on wyjdzie na durnia. Chociaż nie, będzie po prostu sam, zawiedziony i pytający samego siebie jak mógł być tak naiwny. Ale na razie nadzieja się tliła, gdy szedł ulicami Kwartału, rozglądając się za strażnikami, których ostatnio zauważył duże natężenie. I mimo, ze nie robił aktualnie nic złego, to wolał być daleko od nich. Najlepiej na drugim końcu KOLCa . Po dotarciu na most uśmiechnął się mimowolnie widząc burze ognistych włosów. Podszedł cicho i również oparł się o barierkę. -Miło cię widzieć. - Powiedział patrząc się w odmęt wody pod mostem. Brudnej wody, ale to już pomińmy. Przerażała go ilość ostatnich chłost, zaczynało się robić niefajnie. Coin chyba chce ich uspokoić, zamknąć gębę Kwartałowi. Tyle, że z tym może być problem, bo ludzie z KOLCa już są nieźle wkurwieni, a łapanki raczej nie pomogą. Chociaż, kto wie?
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Stary most Pon Mar 17, 2014 6:42 pm | |
| Ethan pojawił się tuż obok, wyrywając ją z rozmyślania nad losami kuzyna. Nick zaginął kilka dni temu, ostatni raz widziano go, gdy wychodził z redakcji. Od tamtej pory… Cisza. Nie przyszedł do pracy, nie pojawił się w domu, nikt nic nie widział, nikt nic nie wiedział… Terrain nie odpowiadał na próby kontaktu od zakończenia Igrzysk, czyli od dnia, w którym ostatni raz rozmawiali. Coraz bardziej zdenerwowana Vivian dzwoniła i dzwoniła, aż w końcu poddała się i postanowiła czekać. Jednak wiadomość o zniknięciu kuzyna wywołała u niej falę nie pokoju. Co mogło się stać…? Im bardziej wbijała wzrok w swoje odbicie, oczy piekły ją coraz mocniej… Do momentu, w którym odezwał się Ethan, odezwał się, sprowadzając na ziemię rudowłosą. Dość bujania w obłokach, Darkbloom, obiecałaś mu pomóc. Więc pomagaj. Przyjrzała się towarzyszowi uważnie, jakby chciała dostrzec w jego twarzy wszystkie troski, które gnębiły Cavendisha przez ostatni czas. Nie widzieli się tak dawno, że było jej wstyd. - Ciebie też. – powiedziała cicho. – Przepraszam, że przychodzę dopiero teraz, zawaliłam na całej linii… Pamiętała Ethana z czasów, nim zaginęła Alysa. Szczęśliwy, spokojny, o łagodnym usposobieniu chłopak, z którym uwielbiała rozmawiać. Teraz jednak wyglądał… Smutno. Smutek i jakaś nieokreślona żałość zdawały się otaczać mężczyznę niczym peleryna. Peleryna utkana z łez i trosk. - Jak się czujesz? Wszystko w porządku, nikt Ci niczego nie zrobił…? – urwała, zanim lawina pytań, które miała ochotę zadać, runęła. Przysunęła się bliżej Ethana i mimowolnie zanotowała, że przydałby mu się jakiś cieplejszy sweter na zimę, jakieś koszulki… Może nawet jakieś rzeczy Tima byłyby dobre. Uśmiechnęła się lekko, przepraszająco, i podała mu torbę, w której znajdowało się jedzenie i trochę leków. Miała nadzieję, że nie zauważył, że wsunęła do jego kieszeni trochę pieniędzy.
|
| | | Wiek : 30 Zawód : Pracownik w "Almie" Przy sobie : dokumenty, obrączka na łańcuszku, scyzoryk
| Temat: Re: Stary most Pon Mar 17, 2014 9:15 pm | |
| Dobra, Ethan był materialistą. Jak większość ludzi w Kwartale. Bo raczej tutaj za dobre słowo nikt ci nie pomoże. Natomiast za towar czy pieniądze już prędzej. Liczył na podarek? Odrobinę. Co prawda nie był już w tak tragicznym stanie, miał w końcu pracę, jakoś dawał radę. Co prawda jeśli się nie polepszy, to z tą pracą będzie krucho, bo raczej wszelkiego rodzaju praca w sklepie z ramieniem bolącym przy podnoszeniu samej ręki będą ciężkie. -Rozumiem. Każdy ma swoje zajęcia i problemy przecież.-Odpowiedział nie odrywając wzroku od wody. Przerażał go fakt, że bał się Viv. No, może nie jej samej, raczej… Tego, że ma ogromne wpływy. Słysząc jej pytania zastanawiał się czy powiedzieć szczerze, czy nałgać, ze wszystko jest okej, że ludzie przesadzają z tymi tragediami w Kwartale, że nic się nie dzieje. Koniec końców stwierdził, ze nie potrafi jej zaufać. Przez wzgląd na Coin, która mogła się szybko od niej wszystkiego dowiedzieć. A po co? -Jakoś leci.-Stwierdził pierwszy raz patrząc towarzyszce w oczy. Uśmiechnął się blado kiedy podała mu torbę. Nie wiedział nawet co to, ale na pewno się przyda. Przez chwilę zastanawiał się co zrobić, w końcu jednak po prostu przytulił Viv. Jak małe dziecko, które dostało prezent na urodziny. Bo tak mniej więcej teraz się czuł. Po chwili puścił rudowłosą. -A co u ciebie? – Spytał, raczej nie licząc na szczera odpowiedź.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Stary most Pon Mar 17, 2014 9:46 pm | |
| Kiedy patrzyła na Ethana, wyczuwała jakieś lekkie napięcie, coś nieprzyjemnego. Brak zaufania. Nic dziwnego, przecież stał ramię w ramię z osobą pracującą w rządzie, podwładną Almy Coin. Czy można ufać osobie, która pracuje dla prezydent Panem i jednocześnie na pewien sposób odpowiada za istną rzeź niewiniątek? Matka, być może ojciec, Tim, Amanda, dziewiętnastu uczestników Głodowych Igrzysk, każda osoba, która zginęła podczas wysadzenia mostu… Ile osób miała na sumieniu, za śmierć ilu czuła się odpowiedzialna? Zbyt wielu… Jakie było życie w Kwartale? Chociaż niemal całe życie spędziła w Trzynastce, dzień po dniu zerkając na wytatuowany na ręce harmonogram, jedząc wyłącznie wyznaczone i racjonowane posiłki, Vivian nie umiała wyobrazić sobie istnienia w takim miejscu. W getcie. Żyjąc dzień po dniu, usiłując przetrwać, zapewnić sobie jakiś byt. Kwartał musiał być niegdyś piękną dzielnicą Kapitolu; obecnie jednak widziała tu tylko smutek, brud i głód. Nędzę i beznadzieję. Ilekroć znajdowała się za Bramą Główną, czuła się nie na miejscu, dobrze ubrana i odżywiona, ze wszystkimi nowinkami technicznymi i możliwością kupowania rzeczy bez obawy, że ich zabraknie. Wiele osób nie wyobrażało sobie życia bez tych wszystkich wspaniałości… A jednak całkiem nieopodal, za murami, ludzie musieli żyć bez wszystkiego, co niegdyś było w zasięgu ich rąk. Kiedy Ethan niepewnie ją przytulił, przez kilka sekund czuła się tak, jak kiedyś, w Trzynastce, kiedy jeszcze byli względnie bezpieczni, kiedy żył Tim i wszystko było mniej lub bardziej znośnie, bez ataków, bez getta, bez upodlenia ludzi… Ale to tylko chwilowe uczucie, które minęło, gdy Cavendish się odsunął. - Leci. – odpowiedziała krótko, starannie zastanawiając się nad słowami. – Wszyscy zastanawiają się, co z tymi więźniami, którzy uciekli. Ethan – dodała nagle, łapiąc go za rękę. – Jeśli mogę Ci pomóc, jakkolwiek, po prostu powiedz. Proszę. Jak przekonać go, żeby jej zaufał? Jak udowodnić, że ma nieskalane podstępami intencje i że zależy jej na tym, żeby był bezpieczny, że nie chce podziału na rebeliantów i Kapitolińczyków, że chce równości i bezpieczeństwa całej ludności Panem…? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi… W tej chwili żadna nie była dobra.
|
| | | Wiek : 30 Zawód : Pracownik w "Almie" Przy sobie : dokumenty, obrączka na łańcuszku, scyzoryk
| Temat: Re: Stary most Wto Mar 18, 2014 6:56 pm | |
| Ethan natomiast nie wyobrażał sobie życia w Dzielnicy Rebeliantów. Nie wyobrażał sobie siebie chodzącego między dawnymi znajomymi, w większości mającymi go za zdrajcę. Możliwe, ze czułby się tam gorzej, niż w Kwartale. To byłoby jak powrót do Trzynastki, jak cofniecie się w czasie, tylko bez Alysy. Gdyby miał wybór prawdopodobnie zostałby w Kwartale, bałby się wrócić między rebeliantów. Słowa Vivian w pewien sposób zniwelowały strach przed tym, ze dziewczyna jest kablem Almy Coin, ale jednak bał się. -Prawdopodobnie, żeby mi pomóc, musiałabyś cofnąć czas o parę ładnych lat, więc cóż.-Bolesna prawda. Może gdyby nie wyjechał z Alysą do Kapitolu. Ba, może gdyby nie przyjechał z nią do Trzynastki, albo w ogóle jej nie poznał. W każdej z tych sytuacji mogłaby jeszcze żyć, a on mógłby z czystym sumieniem mieszkać w Dzielnicy i cieszyć się z rządów Coin patrząc na kolejne Igzryska Głodowe. Ciężko mu było uwierzyć, że te igrzyska były jedyne, chociaż następne na pewno będą lepiej zabezpieczone i nie uda się sprawić, by była czwórka zwycięzców. Chociaż to Kwartał, niemożliwe staje się możliwe, czyż nie? -Wszyscy się zastanawiają co się dzieje z więźniami, powiadasz? Najbardziej pewnie Strażnicy i Coin, nie?-Powiedział uśmiechając się. Oj, Coin by już ich z powrotem nie wypuściła. Chociaż, z tego co się orientował, to część zbiegów została ułaskawiona przez zwycięzców. No to sobie Alma ich na razie nie wsadzi do wiezienia. Chyba, ze coś zrobią.
|
| | | Wiek : 23 Zawód : Architekt z ramienia rządu i archiwistka w jednym Przy sobie : Dokumenty, telefon, scyzoryk, odtwarzacz mp3, notes Znaki szczególne : długie, rude włosy, siatki blizn na nadgarstkach, ledwo widoczne blizny na nozdrzach
| Temat: Re: Stary most Czw Mar 20, 2014 10:34 am | |
| Chciałaby cofnąć się o te kilka lat, naprawdę. Była zdolna do poświęceń i wiedziała, że gdyby to było możliwe, bez wahania pomogłaby Ethanowi i każdej osobie, która potrzebowałaby pomocy. Jak przez mgłę pamiętała kpiny z powodu niebieskich włosów chłopaka, które przypominały jej niebo... Lub raczej to, jak wyobrażała sobie niebo, gdy mieszkała w Trzynastce. Fakt, ludziom wolno było niekiedy wyjść na powierzchnię, ale Vivian, dzięki nadopiekuńczemu ojcu, nigdy nie miała okazji do sprawdzenia, czy niebo miało kolor włosów Cavendisha. - Strażnicy i wojsko... Być może - powiedziała ostrożnie, rozglądając się. - Co do prezydent Coin, nie jestem pewna. Wyniosłam się z siedziby i teraz bywam tam tylko wtedy, kiedy muszę zdać jakąś część swojej roboty. Pamiętała dźwięczny głos Almy Coin, która zjawiła się w małej kwaterze i oznajmiła dziewczynie, że została wybrana do pracy w Kapitolu. Obietnica zaprojektowania połowy miasta od nowa była kusząca, tak kusząca, że Vivian od razu wyraziła zgodę. A potem bęc, Darkbloom ślęczy nad areną. Dniami i nocami. I poniekąd staje się mordercą. - Mam tylko nadzieję, że nikomu nie odbije, rozwalą to getto i nigdy więcej nie usłyszę o Głodowych Igrzyskach - wyszeptała w stronę towarzysza, uporczywie wbijając wzrok w balustradę mostu, jak gdyby chciała ją rozwalić Bała się. Potwornie. |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : prostytutka/kwiaciarka Przy sobie : W plecaku: proca, latarka, zwój liny, zapałki, pusta butelka, nóż, widelec, latarka, kompas, paczka z jedzeniem; w ręku: pistolet Obrażenia : lekko obite plecy, rana na łydce po ugryzieniu szczura
| Temat: Re: Stary most Pią Mar 21, 2014 6:04 pm | |
| Odwracam się, nie reaguję. On mówi coś do mnie, nadal, ale idę przed siebie i modlę się tylko w duchu, żeby nie ruszył za mną. Kusi mnie, żeby spojrzeć za siebie sprawdzić, żeby mieć pewność, ale strach przed tym, że jednak mógłby tam nadal być wziął górę nad całą resztą. Zasunęłam zamek w swetrze, który mężczyzna usilnie próbował rozpiąć i otrzepując dół białej sukienki, przyspieszyłam. Znalazłam wzrokiem jakąś większą plątaninę ludzi, wcisnęłam się między nich i szybko skręciłam w jakąś uliczkę. Być może wcale za mną nie szedł, mogłam się odwrócić i sprawdzić, ale i tak ruszyłam biegiem i zatrzymałam się dopiero przed kolejnym skrzyżowaniem. Teraz mogłam być pewna, że go nie spotkam, przynajmniej nie dzisiaj. Ale Kwartał jest wielki, a nie sądziłam, aby miał zamiar szukać mnie specjalnie wśród jego mieszkańców. Ludzie tutaj nie są aż tak szaleni, żyją chwilą, nie marnują czasu na takie głupoty. Ale co dla mnie może być głupotą, dla nich doskonałym pretekstem, aby zapełnić sobie dzień, urozmaicić go dodatkowymi zajęciami wybiegającymi poza głodowaniem, spaniem, poszukiwaniem pożywienia i jeśli cała operacja skończyła się pomyślnie – spożywaniem skąpego, ale cennego na wagę złota posiłku. Z tego powodu nieczęsto zostawałam w Violatorze na obiad, nie chciałam korzystać z czegoś, na co w gruncie rzeczy nie zapracowałam, a to złe, prawda? Przecież oni głodują, ja nie będę patrzeć, jak umierają, jak błąkają się po ulicach z ostatnim akcie nadziei, że znajdą coś do zjedzenie. A ja mam wszystko jak na zawołanie. Może nie do końca, może i jedzenie nie było najlepsze, może i czasami nawet niesmaczne, ale zapełniało żołądek, nie byłam już taka wychudzona, dlatego większość kobiet patrzyło na mnie, a tak przynajmniej mi się zdawało, z pogardą lub zazdrością, jakobym miała się sprzedawać, a przecież ani razu tego nie zrobiłam, ani razu nie pozwoliłam. Natomiast mężczyźni zachowywali się inaczej, dziwnie, nie rozumiałam tego, widzieli mnie w Violatorze, potem spotykali na ulicy i zagadywali. Nie czułam się z tym dobrze, nie chciałam ich znać, a szczególnie nie miałam zamiaru z żadnym z nich się zaprzyjaźniać czy „poznać bliżej” któregokolwiek. Z czasem zdążyłam zrozumieć, co mieli przez to na myśli. Okrutna kolej rzeczy, wcześniej nienawidziłam tej pracy, teraz zaczęłam tolerować i rozumieć, że tak trzeba, tylko poprzez poświęcenie można przetrwać. Tylko do tej pory sprzątałam, czasami spotykałam się z panami, których zagadywałam, przytulałam, starałam się być miła, jeśli oni byli mili lub nawet jeśli nie byli, to usiałam, tylko wtedy nie wychodziło, nie tak dobrze. Westchnęłam, zwolniłam nieco kroku i oparłam się o barierkę wychylając nieco za nią i spoglądając w zimną toń. Most nie był tak imponujący jak w Dzielnicy Rebeliantów, nie tak śliczny i wysoki, ale i tak lubiłam na nim przystawać i patrzeć w wodę, zwłaszcza że w końcu świeciło słońce, pogoda się polepszyła, wiatr nie był taki chłodny i w końcu zniknął ten okropny śnieg. Przez chwilę pomyślałam o Teo i naszła mnie ochota, aby ją znaleźć, spotkać się z dziewczyną, sprawdzić, czy wszystko u niej w porządku. Ostatnio miałam czas myśleć tylko o ludziach z Violatora, rozmawiałam praktycznie z nimi, nawet Willa widywałam bardzo rzadko, był i jakby go nie było, znikał i się pojawiał z powrotem, ale tylko na chwilę. Nie miałam nawet komu o tym powiedzieć, choć myślę, że końcem końców nie wiedziałabym, jak ująć swoje żale w słowa. Dlatego wolę skupić się na toni, choć ciemnej, brudnej, to prawdziwej. -Cześć znowu, dobrze dziś wyglądasz – zmarszczyła brwi widząc swoje własne niewyraźne odbicie, a poznała je tylko dlatego, że wokół czegoś, co przypominało kształtem głowę, znajdowała się kolorowa aureola – Ostatnio trochę ci się przytyło, wiesz?
|
| | | Wiek : 30 Zawód : Pracownik w "Almie" Przy sobie : dokumenty, obrączka na łańcuszku, scyzoryk
| Temat: Re: Stary most Pią Mar 21, 2014 6:10 pm | |
| Zaczynał chyba rozumieć położenie Darkbloom. Tak naprawdę, gdyby stwierdziła, ze nie chce pracować dla Coin, to zapewne następnego dnia dostałaby kulkę w łeb w ramach odprawy Może to i lepiej, że Ethan skończył tak, a nie na stołku u pani prezydent? Może. Ale w tym momencie chyba znalazłaby się garstka ludzi, którzy na propozycję przeniesienia się do dzielnicy w zamian za pracę dla Almy, odmówiłaby. Naprawdę. Chyba jednak szlachetność i honor ludzi z kwartału poszły się pieprzyć już dawno. Tak ponad pół roku temu. -Szczerze? Mam dziwne wrażenie, że jednak te Igrzyska nie były ostatnie. – Powiedział spoglądając na towarzyszkę wpatrzoną w barierkę. -Obym się mylił.- Dodał z cichym westchnieniem. Od dłuższego czasu karcił siebie za to, ze wierzył, że Coin jest lepsza od Snowa. Od rebelii każdego dnia udowadnia, że nie jest. Że jest taka samiutka, że też nie zależy jej na ludziach. Ba, według opinii jest nawet gorsza, biorąc pod uwagę, że po pół roku panowania jest tak znienawidzona, jak Snow po całej swojej kadencji. To chyba o czymś świadczy, nieprawdaż? -Strażnicy są coraz gorsi.-Rzucił od niechcenia. Bał się, ze Coins szykuje niespodziankę dla Kwartału. Albo Kwartał dla Coin, sam nie wiedział. Ale albo był niedoinformowany, albo jednak chodzi o pierwszą opcję. Gorszą dla niego, ale lepszą dla Coin. Ciekawe czyje zdanie i czyje dobro jest ważniejsze, pomyślmy. Na pewno Ethana. Ciekawe, czy go jeszcze pamięta… Nie, raczej nie. Raczej ma dużo więcej ciekawszych ludzi do zapamiętywania niż Cavendish.
|
| | | Wiek : 23 Przy sobie : dokumenty, klucze, telefon
| Temat: Re: Stary most Pią Mar 21, 2014 7:34 pm | |
| Powrót do Kwartału był dość dziwnym odczuciem dla Ev. Nie była już tu dość dawno, a gdy udało jej się dostać przepustkę nie wiedziała czy ma się cieszyć, czy wyrzucić papierek do kosza. Po prostu zerwać z przeszłością i cieszyć się nowym życiem w Dzielnicy Rebeliantów, które dostała dość niespodziewanie, ale mimo wszystko w najlepszym możliwym momencie. Nie musiała się ukrywać, uciekać, bać, że znowu ją aresztują. Inną kwestią był fakt, że dalej na widok strażników chciała instynktownie uciekać i wręcz bała się wychodzić na ulicę w Dzielnicy. Mimo, że Booker cały czas powtarzał, ze jest bezpieczna, że nic jej nie zrobią. Podziwiała go za to, ze umiał się przyzwyczaić do nowego życia. Jej samej pewnie jeszcze chwilę to zajmie. Dlatego też jednocześnie bała się chodzić po Kwartale, ale z drugiej strony czuła, że zna to miejsce. Czuła się wręcz jak w domu. Obskurnym, niebezpiecznym, zimnym, ale jednak domu. Błądziła przez jakiś czas po całym Kwartale, by w końcu znaleźć się w pobliżu starego mostu. Bezwiednie ruszyła w jego stronę, patrząc się tępo pod swoje nogi. Podnosząc wzrok pierwsze co rzuciło jej się w oczy, to burza kolorowych włosów, które mogły należeć do jednej osoby na świecie. Poznałaby je wszędzie i w tym momencie miała ochotę odwrócić się na piecie i pójść w przeciwną stronę. Nie rozmawiała z Lucy od kiedy? Od początku Igrzysk. Czyli od bardzo dawna. Zapałała się na tym, że serce jest przyspieszało z każdym krokiem w stronę przyjaciółki. Byłej przyjaciółki. Cokolwiek. Nawet nie wiedziała co jej powiedzieć. -Przepraszam.-Powiedziała w końcu stając obok dziewczyny. Na tyle było ją stać po takim szmacie czasu podczas którego były obrażone na siebie nawzajem. A może nie były? Może tylko jedna wmawiała sobie, że druga jest na nią obrażona? Może, ale teraz to nie miało znaczenia. Z tej perspektywy cała sytuacja, w której się skłóciły ze sobą wydawała się cholernie śmieszna. Bo tak naprawdę nawet nie było jakiegoś w miarę sensownego powodu. Stała tak z złączonymi rękoma i nie wiedziała co jeszcze może powiedzieć, co zrobić. Nie wiedziała czy Lucy jej wybaczy, czy po prostu sobie pójdzie zostawiając ja z wyrzutami sumienia, które rzuciły się na tym moście na Ev jak Zmiechy na padlinę. Obie zachowały się jak małe dziewczynki, wiec w sumie pogodzić powinno się w ten sam sposób. Tyle, ze Ev nie była zdolna do spontaniczności małego dziecka, z którą to powinna to zrobić. Więc skończyło się na gapieniu się w oczekiwaniu na kolorowowłosą i liczeniu na jakąkolwiek reakcję z jej strony.
|
| | |
| Temat: Re: Stary most | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|