IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Peron główny

 

 Peron główny

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Peron główny Empty
PisanieTemat: Peron główny   Peron główny EmptyPią Maj 03, 2013 3:32 pm



Ponieważ podróże między Kapitolem, a dystryktami należą do rzadkości, na peronie głównym zatrzymują się głównie pociągi transportowe. Podróżnych z walizkami można zobaczyć tu naprawdę od wielkiego dzwonu, choć dwa razy dziennie faktycznie przejeżdżają tędy pociągi pasażerskie.
Powrót do góry Go down
Rowie Brasheres
Rowie Brasheres
Wiek : 21
Zawód : Kierownik zespołu badawczego

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyNie Cze 02, 2013 12:36 pm

/ start! /
Kiedy automatyczne drzwi bezgłośnie rozsuwają się na boki, czuję, jak kąciki moich ust nieznacznie unoszą się do góry. Znów jestem w Kapitolu, swoim-nieswoim Kapitolu. Szybko chwytam w dłoń metalową rączkę od walizki i razem z innymi pasażerami zmierzam w kierunku wyjścia. Pomimo tego, że nie jest nas wielu określenie „tłok” najlepiej opisuje obecną sytuację. Najwyraźniej nie tylko mi bardzo spieszy się do własnego mieszkania.
Zaraz po przekroczeniu progu pociągu wita mnie mroźne powietrze, które szybko wciągam do płuc. Jednocześnie zapinam prawie po szyję zimową kurtkę. Okazuje się, że schowanie głównego peronu w ogromnej hali ma niewielki wpływ na panującą w nim temperaturę. Pewnie jest niewiele wyższa od tej na zewnątrz. Poprawiam jeszcze szalik i dopiero potem kieruję się w stronę wyjścia.
Oczywiście cały czas rozglądam się, szukając chociaż jednej znajomej twarzy. Lana obiecała, że albo kogoś podeśle albo przyjedzie osobiście, choć teraz jakoś nie widzę nikogo takiego. Z pewnością większość nadal jest na ślubie Reiven i Michael’a. Kolejnym wielkim ślubie, który opuściłam. Czyli…
W ostatniej chwili schodzę na bok, przepuszczając biegnącą parę, która prawie wlazła mi na plecy. Po niej mija mnie jeszcze kilka innych osób, równie zdesperowanych, żeby kogoś stratować. W końcu, gdy ktoś depcze jedno z kół walizki, marszczę brwi i odwracam się na pięcie. Mam na końcu języka pewną niemiłą uwagę i już otwieram usta, żeby podzielić się nią z nieznajomą, ale wtedy, kilka metrów dalej, widzę idącą wprost na mnie blondynkę. Lana.
Cała złość wyparowuje ze mnie w jednej chwili. Nawet nie wiem, kiedy zmieniam kierunek i zaczynam pchać się pod prąd, w stronę dziewczyny. Macham dłonią, z trudem powstrzymując się, żeby nie krzyknąć albo po prostu wbiec na nią i rzucić się w ramiona, jak dawniej. W zamian przyspieszam kroku, a dzięki temu spotykamy się mniej więcej w połowie dzielącej nas odległości.
Przez jedną krótką stoję naprzeciw niej w ciszy i tylko się uśmiecham. Dopiero potem emocje biorą górę i nie mogę już powstrzymać lawiny uczuć, która skumulowała się w ciągu ostatnich trzech minut. Szybko puszczam walizkę, a następnie zamykam dziewczynę w niedźwiedzim uścisku. Na początku jest on nieco sztywny i może odrobinę niezdarny, trochę jakbym zapomniała, jak się przytula ludzi. Na szczęście po chwili rozluźniam się, a dzięki temu wszystko inne wydaje się bardziej naturalne. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo brakowało mi tego wszystkiego, a w szczególności obecności kogoś naprawdę bliskiego. Cicho oddycham z ulgą.
– Dzięki, że przyjechałaś – mówię, powoli wypuszczając Lanę. – Co słychać?
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyNie Cze 02, 2013 7:36 pm

/start/
Weszłam na peron, rozglądając się w poszukiwaniu twarzy, za którą jeszcze niedawno tak bardzo tęskniłam i która była powodem mojego wielkiego smutku podczas pobytu w Trzynastce. Określenie "smutek" nie jest chyba jednak dobre, nie na to, co działo się ze mną przez ostatni miesiąc. Depresja, to pasuje lepiej i tylko tym mogę tłumaczyć głupstwa, które tam wyprawiałam. Weszłam w tłum ludzi wdychając powietrze, którym ciągle jeszcze nie mogę się nacieszyć. W mojej głowie czuję mętlik - tak, jakbym powróciła do miejsca, które tak dobrze znałam i zobaczyła kompletnie coś innego. Chociaż tak właśnie jest. Nie jest to już Kapitol, który pamiętam z dzieciństwa i czasów, jak je określam, "Przed". Pamiętam dokładnie pierwszy moment, kiedy przyjechałam do miasta z grupą rebeliantów. Wdychałam powietrze pełną piersią bojąc się, że znowu mi to zabiorą. Chociaż nie mogę nikogo za to obwiniać - to była moja decyzja, ale chyba nie wiedziałam dokładnie, w co się pakuję. Tak czy owak było to wspaniała uczycie móc powrócić na "stare śmieci", ale zarazem widok zniszczonego miasta przyprawiał mnie o mdłości. Tak samo było z widokiem rodaków, którzy upchnięci jak owce w zagrodzie zmuszeni zostali do prowadzenia życia zbliżonego do tego, które toczyło się w dystryktach. Nienawidzę Almy Coin, nienawidzę nowego porządku, jaki zapanował w Panem. Ale to nie jest dobry moment aby rozdrabniać się nad polityką. Kiedy tłum rzednie, wchodzę głębiej i rozglądam się dookoła. Tłum przesuwa się w tył i teraz praktycznie patrzę na pusty hall. Powoli przesuwam się wprzód i już po chwili zauważam idącą w moją stronę postać. Rowie, choć nie widziałam jej tylko jakiś czas, zanim wyjechała w swoją podróż po dystryktach, sprawia, że na moje usta mimowolnie wstępuje uśmiech. Przyspieszam, choć tak na prawdę mam ochotę podbiec i zarzucić jej ręce na szyję i już nigdy nie wypuścić. Nie chcę przechodzić przez to, przez co musiałam przechodzić w Trzynastce. Kiedy w końcu się spotykamy, dziewczyna przytula mnie mocno a ja odwzajemniam jej uścisk, wdychając jej zapach. Przez cały ten czas, kiedy jej nie było, ja organizowałam w Kapitolu wszystko. Urządzałam mieszkanie, załatwiałam wszystkie papierkowe sprawy i tęskniłam. O Boże, jak ja tęskniłam! Rowie jest, była i, mam nadzieję, że już zawsze będzie, moją najlepszą przyjaciółką. Jest dla mnie jak siostra, choć tej prawdziwej nie widziałam już od dawna. Wiem, że gdyby zginęła, nie potrafiłabym bez niej funkcjonować. Dlatego tak bardzo się ucieszyłam na wiadomość, że od powrotu do Kapitolu będziemy mieszkać razem. Kiedy w końcu mnie puszcza uśmiecham się szeroko.
– Dzięki, że przyjechałaś – mówi, spoglądając na mnie z ulgą – Co słychać?
- Przyszłam. Niestety nie dorwałam się jeszcze do samochodu... - mówię - Idziemy do domu? Wszystko ci opowiem jak już spokojnie usiądziemy - uśmiecham się i spoglądam pytająco na przyjaciółkę. Na prawdę nie ma ochoty rozmawiać na środku dworca kolejowego, wśród ciekawskich spojrzeń i szmeru rozmów. Wspomnienia znów kołatają w mojej głowie i mam wrażenie, że zaraz się przewrócę, jeśli czegoś z tym nie zrobię. Nie chcę pamiętać. Nie chcę czuć bólu. Sama nie wiem, czemu to tak bardzo boli. Przecież... znów jestem w domu, znów mogę żyć własnym życiem, być stylistką... A jednak. Wiem, że coś się zmieniło. Coś, co nigdy nie będzie takie samo. Czuję, że nagle moja mina się zmieniła, że patrzę tępo przed siebie zamyślona i nie reaguję na słowa Rowie, które docierają jakby z opóźnieniem. Potrząsam lekko głową i uśmiecham się ponownie, patrząc na koleżankę tak, jakby nic się nie wydarzyło.
- Przepraszam, mówiłaś coś? - pytam
Powrót do góry Go down
Rowie Brasheres
Rowie Brasheres
Wiek : 21
Zawód : Kierownik zespołu badawczego

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyWto Cze 04, 2013 5:17 pm

Podczas, gdy ja powoli się uspokajam, Lana odpowiada na pytanie:
- Przyszłam. Niestety nie dorwałam się jeszcze do samochodu... – Kiedy to mówi, kiwam głową ze zrozumieniem. Ważne, że w ogóle chciało jej się tutaj przyjść. - Idziemy do domu? Wszystko ci opowiem jak już spokojnie usiądziemy. – Widzę, że się uśmiecha, więc robię to samo. A potem dodaję:
– Nie ma sprawy. W takim razie zbierajmy się. – Sięgam po rączkę od walizki, a potem ramię w ramię ze stylistką kierujemy się w stronę wyjścia. Początkowo żadna z nas nic nie mówi. Ja sama rozglądam się trochę dookoła siebie, choć nie szukam niczego konkretnego. Po prostu przyglądam się życiu, które w tej części Kapitolu płynie jakby w dawnym rytmie. Pasażerowie spieszą się w obie strony, pociągi odjeżdżają i przyjeżdżają, a bileterzy w kasach wydają bilety.
– Wiesz co? Mimo wszystko brakowało mi tego dziwnego porządku, który tutaj panuje. Sytuacja w dystryktach, a mam oczywiście na myśli te, które widziałam, wygląda nieco inaczej – mówię ni stąd ni zowąd, ale Lana nic nie odpowiada. Wydaje mi się, że może nie jest w nastroju na takie tematy, więc nic już nie wspominam. Nie chcę, żeby niepotrzebnie się denerwowała.
Dochodzimy do wyjścia w ciszy, choć tak naprawdę cały czas czuję się, jakbym szła sama. Zerkam na dziewczynę z ukosa, a ona zdaje się tego nie zauważać. Marszczę brwi, bo ta sytuacja powoli zaczyna mnie denerwować, ale za nim cokolwiek powiem, daję jej jeszcze chwilę. Mam nadzieję, że zamyśliła się trochę i już zaraz powróci na ziemię. Po kilku minutach widzę jednak, że nie spieszy jej się do tego.
– Co jest z tobą? – pytam, odwracając się w jej stronę. Gdy nic nie mówi, kładę dłoń na jej ramieniu. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek aż tak się zamyślała. Przychodzi mi do głowy, że to może jakiś napad choroby lub coś gorszego. - Lana, wszystko w porządku?
Dopiero, kiedy o to pytam, udaje się jej skupić na mnie wzrok. Potrząsa głową i uśmiecha się, co powoduje, że czuję, jak moje brwi unoszą się o kilka centymetrów. Nie wiem, czy mam się na nią złościć czy zabrać do szpitala.
- Przepraszam, mówiłaś coś? – Kolejne słowa, które sprawiają, że nie wiem, co mam zrobić. Kręcę powoli głową, a potem wzdycham na głos. Co z nią jest nie tak? – myślę. Nie pamiętam, żeby zachowywała się tak wcześniej, co trochę mnie martwi. Kiedy zdążyła tak się zmienić? Czy naprawdę coś przegapiłam?
– Tak. Pytałam się, co się z tobą dzieje. Mogłabyś chociaż udawać, że tu jestem. Rozumiem, zdążyłaś się przyzwyczaić… – mówię, ale wtedy zdaję sobie sprawę, że to bez sensu. Muszę wrócić do tematu. – Czym tak bardzo się przejmujesz? Stało się coś? – Dalej zadaję pytania, ale w końcu przestaję i zatrzymuję się. Biorę kilka oddechów i próbuję skupić myśli. Jestem jednak trochę zmęczona podróżą. – Chodźmy już do tego domu – kończę. Postanawiam porozmawiać z nią później. Zerkam w stronę mieszkań wystających znad innych budynków i po chwili znów zmierzam w ich stronę. Oczywiście razem z przyjaciółką.
/ Dom Lany i Rowie /
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptySob Cze 08, 2013 12:54 pm

Milczę. Idziemy ramię w ramię, kierując się w stronę wyjścia z głównego peronu. Rowie zadaje mi pytania, na które na prawdę nie znam odpowiedzi. Nie mam pojęcia, co mam jej teraz powiedzieć.
- Czym tak bardzo się przejmujesz? Stało się coś? - słyszę, kiedy przyjaciółka z lekkim poirytowaniem przystaje - Chodźmy już do tego domu - kończy i rusza w stronę widniejących w oddali budynków mieszkalnych.
- Rowie, ja... nie... nie ważne - mówię, lekko zakłopotana. Poczucie winy nie pozwala mi powiedzieć wszystkiego - wytłumaczę ci wszystko w domu, dobrze? - kończę pytaniem. Przyjaciółka nic nie odpowiada. Spoglądam więc na nią lekko zdziwiona - Jesteś zmęczona. Poniosę twoją walizkę - mówię i biorę od niej bagaż. Tym razem zwraca swój wzrok w moją stronę, ale dalej nic nie mówi. Wiem, że ją zraniłam, ale nie mogę tego cofnąć. Wiem, że coś się we mnie zmieniło, ale nie chcę, aby to wpłynęło na naszą przyjaźń. Kiedy wychodzimy na ulicę, zastajemy widok zupełnie różny od tego, który pamiętam z czasów Przed. Po ulicach poruszają się jedynie nieliczne samochody, a i tłum ludzi również jest niezbyt duży. Dużo budynków jest zniszczonych i ta część miasta nie przedstawia się zbyt reprezentacyjnie. Jednak nie robi to na mnie już większego wrażenia, ponieważ jakoś idzie się przyzwyczaić, po jakimś czasie. Rozglądam się, jakbym szukała wzrokiem taksówki lub nadjeżdżającego autobusu. Wiem jednak, że nie mam na to szans. Jeszcze nie teraz.
- Koniecznie muszę się dorwać do samochodu - mruczę pod nosem, przeczesując ręką włosy - Tędy - mówię głośniej, prowadząc Rowie w stronę przejścia dla pieszych, a dalej chodnika, który ma nas zaprowadzić do nowego mieszkania. Dalej się nie odzywam. Sama nie wiem, o czym mogłabym jej teraz opowiedzieć.
- Mam nadzieję, że mieszkanie ci się spodoba - mówię, zanim zupełnie pochłonie nas ulica.
/Dom Lany i Rowie/
Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptySob Cze 15, 2013 12:01 am

Odkąd większa część dystrykczyków została przesiedlona do stolicy, dworzec wieje pustką. Niby ten sam gmach, na którym znalazłem się parę miesięcy temu, dzisiaj jednak nie przypomina tego samego miejsca, bez kolorowych kapitolińczyków wirujących w tłumie. Oszronione szyby skutecznie przysłaniają mi widok na miasto, które w odrobię większym stopniu zachowało swój charakter. Nie mając żadnego martwego celu, na którym mógłbym zawiesić wzrok przenoszę go na ludzi, pojedyncze jednostki przechadzające się po peronie, wszystkie zaabsorbowane swoimi sprawami. Para naprzeciwko mnie od ponad godziny ściska się za ręce, pozbawione rękawiczek i zaczerwienione od mrozu. Na ich widok mimowolnie chowam dłonie głębiej do kieszeni kurtki, po którą skoczyłem do hotelu, na moment przed moim przyjazdem tutaj. Mimo to wciąż mam na sobie garnitur, przez który z łatwością przedostaje się mroźne lutowe powietrze. Zakładam nogę na nogę, co jedynie pozornie daje mi uczucie ciepła. Przenoszę wzrok na pracownika, który jakby bezcelowo posypuje peron piaskiem. Z liczbą ludzi, którzy przewinęli się od czasu, kiedy tutaj siedzę, naprawdę musiałby się zdarzyć nieszczęśliwy wypadek, aby komuś coś się stało. Wzdycham cicho, przez chwilę zastanawiając się, czy nie zapytać się mężczyzny, kiedy nadjedzie kolejny pociąg. Przez jakąś godzinę, czy półtora, przewinęły się tutaj zaledwie dwa. To nic w porównaniu z tym, jak w godzinach szczytu wyglądało kiedyś to miejsca. Co więcej, żaden z tych pociągów, nie był pociągiem Cypri. I z każdym kolejnym kwadransem wątpię coraz bardziej, że jeszcze jakiś pojawi się dzisiejszego dnia. Chcąc nic chcąc, i kierując się swoją chwilową nadgorliwością wstaję z ławki i przechodzę parę kroków do tablicy z rozkładem jazdy. Teoretycznie widnieje na nim napis, twierdzący, że ważny jest od stycznia bieżącego roku, ale chyba wszystko ostatnio mija się z prawdą. Kapitol – kandydat na najprzyjaźniejszą stolicę roku. Coin – wybawicielka uciśnionych. Jeden absurd w tym kraju goni drugi.
Ze zrezygnowaniem wpatruję się w kolorowe kartki, misternie poprzypinane pinezkami, niezabezpieczone żadną szybą zdążyły przesiąknąć wilgocią śniegu, a tusz porozmazywał się już w kluczowych miejscach. Obracam się na pięcie, bo raczej kolejne podejście rozczytania druku również spełznie na niczym. Zaczynam wędrować z jednego końca peronu na drugi, bo bezczynne siedzenie wyprowadza mnie z równowagi, kiedy mnie wciąż rozsadza tyle emocji. Lewą dłonią przeszukuję kieszeni w poszukiwaniu paczki papierosów. Odpalam jednego z nich, jednocześnie też wyciągając telefon, raz jeszcze przebiegając przez smsy i spis połączeń. Jakby miało posłużyć to za potwierdzenie wydarzeń z paru poprzednich godzin, uszczypnięcie się, przekonanie – że to nie mój mózg wyciął mi niezły numer. Uśmiecham się pod nosem, wciąż nie mogąc uwierzyć w ten obrót wydarzeń. Nigdy nic nie wygrałem, nic znaczącego w każdym razie – a teraz? Moje jestem na dobrej drodze aby wygrać życie, wreszcie. List od Coin wciąż jednak ciąży mi w kieszeni, wręcz krzycząc, że tak łatwo nie będzie. Mogę zrobić krok na przód, ale Alma upewni się, że następnie cofnę się o dwa kolejne. Albo trzy, czy cztery… aż wrócę tam, skąd przyszedłem. I do tego, kim byłem.
W chwili w której chowam telefon z powrotem do kieszeni, zauważam na horyzoncie mały, powiększający się punkt, a z głośników dobiega niezrozumiały i zniekształcony przez szum komunikat. Nie sposób w tym momencie ugasić pokłady mojej radości, więc mimowolnie się uśmiecham, kiedy pociąg wjeżdża na peron, będąc pełen przekonania, że to właśnie ten. Moje ręce niespodziewanie zaczynają drżeć i to bynajmniej nie z zimna. Jestem zbyt przejęty, aby nad nimi zapanować, więc dogaszam papierosa, nie chcąc, aby pierwszym co zobaczyła dziewczyna – to ja nie radzący sobie jeszcze bardziej z nałogiem.
Tyle razy przerabiałem w myślach scenariusz, co powiedziałbym, gdybym tylko miał okazję. Jedną okazję, jedno spotkanie. Ale jak teraz się okazuje, niewystarczająco nauczyłem się swoich kwestii, bo ogarnia mnie pustka. Jednocześnie przerażająca, jak i błoga i kojąca.
Kiedy hamulce zostają zaciągnięte, a koła pociągu z piskiem zatrzymują się na szynach, pierwszą osobą która wyskakuje na peron jest Cypri. I pomimo, że od paru godzin miałem czas aby pogodzić się z faktem, że żyje, chyba nigdy nie będę mógł napatrzeć się wystarczająco na osobę, którą już dawno spisałem na straty. Takie powstanie z martwych nie zdarza się w normalnym i przeciętnym życiu, więc wciąż nie mogę przyswoić tego, co właśnie się dzieje. Kąciki moich ust nerwowo drgają, zdradzając targające mną emocje.
Mimo, że nie mogę wyrazić słowami, jak bardzo cieszę się na jej widok, nie mogę też powstrzymać się od przejęcia. Łapią mnie wyrzuty sumienia, bo oprócz radości w jej oczach widać też w nich zmęczenie ostatnimi miesiącami. Nie tak powinna wyglądać zaledwie siedemnastoletnia dziewczyna. Jej chuda twarz i ubogi strój też utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie wiodło się jej najlepiej. A mnie nie było wtedy przy niej. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie sobie to wybaczyć.
Powinna mnie teraz uderzyć, splunąć na mnie i cisnąć we mnie siarczystą wiązanką. Na coś takiego chyba jednak na próżno mi czekać. Sam więc zbliżam się przerywając ten moment wpatrywania się w siebie, rodem z filmów niższej kategorii. Biorę ją w ramiona, odruchowo podnosząc lekko do góry, bo jest teraz tak lekka. Odwracam twarz, którą i tak skutecznie zasłaniają jej włosy, nie chciałbym, aby po raz kolejny była świadkiem moich łez, a moje oczy znów zaszkliły się.
- Jesteś pierwszą kobietą, która doprowadziła mnie do płaczu. Potraktuj to jako swojego rodzaju trofeum. – uśmiecham się, wciąż jednak nie wypuszczając ją z ramion. – Jak się z tym czujesz? – śmieję się, pozwalając jej wreszcie stanąć na całych stopach.
- Nigdy więcej nie wywijaj mi takiego numeru! Masz pojęcie co ja przechodziłem? – mówię, oczywiście zdając sobie sprawę, że nie jest to jej wina, i nikt z nas nie pisałby się na coś takiego z własnej woli. Daję jej lekkiego kuksańca, zaraz jednak przechodzi mnie strach, że jest tak krucha, że z łatwością mógłbym zrobić jej krzywdę. – To banalne, ale umierałem z tęsknoty. Więc może ta wersja z moją śmiercią nie była aż taka przekłamana.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptySob Cze 15, 2013 5:32 pm

// pociąg.

Wielokrotnie zdawało mi się już, że sekundy trwają wieki, a może nawet dłużej, lecz teraz - ku mojej irytacji - wrażenie to znacznie się potęguje. Za nic w świecie nie ubłagam wskazówek wielkiego, dworcowego zegara, z którego zwisa kilka długich sopli lodu, by ruszyły się i pokazały, że upłynęło przynajmniej pięć minut. Im dłużej na nie patrzę, tym bardziej zdaje mi się, że naprawdę próbują mnie zdenerwować, więc po chwili bezowocnego gapienia się na oszkloną tarczę, odwracam w końcu wzrok. Pociąg, który przywiózł mnie do Kapitolu tak na dobrą sprawę bez mojej woli, już dawno zdążył odjechać, zostawiając mnie na peronie pośród nielicznych, uciekających przed zimnem mieszkańców stolicy. W większości nowych i takich, którzy nadal nie umieją odnaleźć się w misternej pajęczynie Coin. Teraz z kolei to na nich przenoszę wzrok, łudząc się, że być może odciągnę w ten sposób swoje myśli od wszechpanującego mrozu, który nieustannie daje mi o sobie znać, przenikając przez cienkie ubranie i próbując dotrzeć również do kości. Jednak cokolwiek bym sobie wmawiała albo czymkolwiek odwracałabym swoją uwagę, tak naprawdę staram się zrobić coś innego. Bez sensu zdaje się zaprzeczenie, że usiłuję dostrzec gdzieś zbliżającego się Noah. Nie umiem ocenić, ile czasu spędziłam już na dworcu, równie dobrze mogłoby to być zaledwie kilka minut, jak i godzina, ale wciąż nie mogę pozbyć się ponurego przeczucia, że Noah jednak się nie zjawi. Istnieje tyle czynników, które mogłyby mu w tym przeszkodzić, zaczynając od Coin, a kończąc na inwazji kosmitów na Kapitol, że wcale bym się nie zdziwiła, gdyby tak się stało.
Jednak nagle moje spojrzenie wychwytuje idącą w moją stronę osobę, która mimo wszystko nie została zatrzymana ani przez Coin, ani przez kosmitów. Ściskam kurczowo pasek torby podróżnej, śledząc wzrokiem, jak Noah wymija nielicznych przechodniów, każdym kolejnym krokiem zmniejszając dzielącą nas odległość. Kąciki ust odruchowo unoszą mi się ku górze i nie jestem nawet w stanie oderwać stóp od ziemi, by również ją zmniejszyć. Mogę tylko tkwić w miejscu, uśmiechając się jak głupia, i czekać, aż pogrążymy się w słowotoku, który wydaje się być nieuchronny.
Gdy Noah jest już zupełnie blisko, nadal nie mam pojęcia, co zrobić, oprócz tego, że nie mogę przestać na niego patrzeć. Dostrzegam, że jego wykrzywiona w uśmiechu twarz mimo wszystko jest blada, a sam chłopak wygląda na zmęczonego. Obrzucam też zaskoczonym spojrzeniem jego strój, zimową kurtkę założoną na garnitur, wątpiąc jednak, że ubrał się w ten sposób na mój przyjazd. Nim próbuję wygłosić na ten temat swoją opinię - oczywiście jak zwykle w takich momentach zapominając, że ubiór jest sprawą mniej ważną - Noah chwyta mnie za ramiona i podnosi lekko do góry. Nieprzyzwyczajona do roli primabaleriny, a na dodatek upomniana bólem, który odzywa się w ramieniu, niemal natychmiast usiłuję się wyrwać i wyśmiać go za brak lepszych pomysłów na powitanie. Jednak coś wewnątrz mnie każe mi się zamknąć, więc odpuszczam sobie ten zamiar, wciąż z uśmiechem przypatrując się Noah. Staram się też ignorować fakt, że moje kanaliki łzowe, podobnie chyba jak i jego, są bliskie kapitulacji.
- Jesteś pierwszą kobietą, która doprowadziła mnie do płaczu. Potraktuj to jako swojego rodzaju trofeum. Jak się z tym czujesz? - odzywa się z uśmiechem i w końcu pozwala mi stanąć na ziemi. Na jego słowa parskam tylko zduszonym śmiechem, posyłając mu rozbawione spojrzenie. - Nigdy więcej nie wywijaj mi takiego numeru! Masz pojęcie co ja przechodziłem?
Noah daje mi lekkiego kuksańca, przez który nie mogę się jednak nie skrzywić, po czym kontynuuje.
- To banalne, ale umierałem z tęsknoty. Więc może ta wersja z moją śmiercią nie była aż taka przekłamana.
- Siedź cicho, Atterbury - odpowiadam natychmiastowo, wciąż się uśmiechając. - Niczego nie chcę już słyszeć o żadnych śmierciach czy łzach. Sama nie jestem lepsza, rozklejam się w byle momencie, a wierz mi, wcale nie wyglądasz tak cudnie i pięknie jak myślisz, gdy sam zaczynasz ryczeć.
Przerywam na moment i zagłębiam ręce w kieszeniach, po czym znów zerkam na jego ubranie.
- Nawiasem mówiąc, szykowny garnitur - komentuję, unosząc wzrok. - Nie sądziłam, że przybywając w Kapitolu będziesz włóczył się po jakichś imprezach.
Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyPon Cze 17, 2013 11:56 pm

Przez pierwsze sekundy, czy minuty – nie mogę się zdecydować, kompletnie straciłem poczucie czasu – jestem niemal w głębokim szoku. Czuję się praktycznie sparaliżowany, nie mogąc przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Jak człowiek niespodziewanie wrzucony w morskie głębiny, albo osoba, której oczy napotykają światło po długich miesiącach życia w ciemnościach. Z tym wyjątkiem, że ja nie czuję bólu. Żadnego bólu. Dlatego tak ciężko mi się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Przez pierwszą chwilę czuję się zagubiony, bez tego co było moim jedynym towarzyszem przez ostatnie miesiące. Niemal wyciągam ręce do starego towarzysza, próbując złapać go - odchodzącego. Krzyknąć aby zatrzymał się. Został. Czuję się praktycznie, jakby był już nieodłączną częścią mnie. Zaraz jednak upominam się , łapiąc się na tej myśli. Przecież go nie potrzebuję. Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi. Przez ułamek sekundy jeszcze waham się, bojąc utracić z nim jakąś cząstkę siebie. Ale zaraz potem dochodzi do mnie, że może ją zabrać, nie będę za nią tęsknił. Puszczam jego nadgarstek, a on nawet nie odwraca się aby odmachać na pożegnanie. Widać nigdy o mnie nie dbał.
I wtedy pojawia się ktoś inny, ból odchodzi. Czas przywitać się ze szczęściem i nadzieją, jednocześnie jestem pewien, że tak mogły brzmieć imiona Cypri. Tym właśnie dla mnie jest.
Nic więc dziwnego, że nie mogę się zdobyć, aby w końcu uwolnić ją z mojego uścisku. Żyję w iluzji, że przez te parę chwil jesteśmy całkowicie bezpieczni. Odrodzeni od zła tego świata. Ja będę chronił ją, a ona mnie. Wystarczy, że będziemy tak trwać, a nic złego nam się nie stanie. Nigdy.
Dobrze pamiętam to uczucie, kiedyś coś identycznego wywoływała we mnie Clove. Kiedyś była to dobra iluzja, dzisiaj sprowadza jednak złe uczucia – te z którymi dopiero co się pożegnałem. Więc usilnie staram się wyrzucić ją z myśli, tak jak ona wyrzuciła mnie ze swojego życia. Nie chcę w ten sposób zapamiętać chwili szczęścia, z którym nie wiadomo kiedy po raz kolejny się spotkam. Dlatego pozwalam sobie na jeszcze kilka sekund tego względnego bezpieczeństwa, chcąc jak najlepiej zapamiętać ten moment, abym nawet po latach mógł odtworzyć go w pamięci, razem ze wszystkimi szczegółami. Poczuć dzisiejszy mróz na skórze, mieszający się z ostrym zimowym słońcem, a nawet zapach spalin unoszący się w powietrzu.
Dopiero wtedy odważam się puścić dziewczynę, wciąż jednak nie spuszczając jej z oczu, jakbym swoją nieuwagą mógł przypłacić jej utratę. Jakby mogła po prostu rozpłynąć się w powietrzu, tak jak parę miesięcy temu.
Nie mogę uwierzyć w to, ile godzin spędziłem u terapeuty, ile tabletek zażyłem i ile hektolitrów wódki wypiłem – bezcelowo – kiedy lekarstwo na wszystko było pod moim nosem. Czuję coś w rodzaju ulgi, jakbym wreszcie mógł zamknąć za sobą jakiś etap w życiu i rozpocząć kolejny. Być może nawet z czystą kartą. W tym momencie nie myśląc o tym, że w Panem nie istniej coś takiego, jak świeży start. Ale nawet Coin nie odbierze mi tego, co dopiero odzyskałem.
Uśmiecham się, czekając aż w końcu Cypri uraczy mnie jakimś sarkastycznym docinkiem, bo zbyt dobrze ją znam, żeby wiedzieć, że tej przyjemności sobie nie odpuści. I nie mylę się, wojnie nie udało się jej zmienić.
- Siedź cicho, Atterbury. Niczego nie chcę już słyszeć o żadnych śmierciach czy łzach. Sama nie jestem lepsza, rozklejam się w byle momencie, a wierz mi, wcale nie wyglądasz tak cudnie i pięknie jak myślisz, gdy sam zaczynasz ryczeć.
Prycham, bo nie sposób zliczyć ile razy chciałem jeszcze usłyszeć jej ironiczne komentarze.
- Wciąż nie wygląda to oszałamiająco, hm? Widać za słabo ćwiczyłem przez te parę miesięcy. - mimowolnie czochram z rozbawieniem jej włosy, niczym starszy brat młodszej siostrze. – Będę też musiał odświeżyć swoje umiejętności aktorskie. Brace yourself, Hunger Games are coming.
Zanim dziewczyna zdąża jakoś skomentować nadchodzące wydarzenie, powtarzam jej ruch i też chowam ręce do swojej dwurzędówki, upominając się w myślach, że wreszcie muszę zainwestować w rękawiczki.
- Nawiasem mówiąc, szykowny garnitur. Nie sądziłam, że przybywając w Kapitolu będziesz włóczył się po jakichś imprezach.
W chwilowej dezorientacji spuszczam wzrok na swoje nogi, w całym tym uniesieniu kompletnie zapominając o niepasujących do siebie częściach garderoby. Swoją drogą oboje musimy prezentować się ‘zjawiskowo’.
- Właściwie, to do Kapitolu dopiero co przyjechałem. Zabawne, nie? Oboje byliśmy w Czwórce cały ten czas. Zagaduję więc, że miałaś lepsze rzeczy do roboty, niż upijanie się w spelunach. Inaczej na pewno byśmy się spotkali. – uśmiecham się, jakby wcale nie było nic smutnego, ani pogrążającego mnie w tych słowach. – W każdym razie, nie wystroiłem się tak na swoje przyjecie powitalne, ale i tak nie mogłem narzekać na brak zainteresowania, no i wrażeń oczywiście. Było dość hm, gorąco. Pewnie nikt nie pobije już ślubu Rei i Michaela – bo o nich mowa – albo nikt nie odważy się kolejnego wystawić. Ale to chyba nie temat na rozmowę w miejscu, gdzie ściany mają uszy. – rozglądam się dookoła, chcąc upewnić się, że nikt nie słyszał o czym rozmawiamy. – Lepiej mi opowiadaj, gdzie podziewałaś się przez ten czas. Przepłynęłaś Atlantyk, wspięłaś się na Mount Everest, czy obejrzałaś wszystkie sezony Mody na Sukces? Uwierz mi, dzisiaj już nic mnie nie zdziwi.
Uśmiecham się, postępując parę kroków w stronę wyjścia z dworca. Uśmiech jest szczery, naprawdę. Ale boję się, że może niedługo zniknąć. Zaraz bowiem, kiedy wyjedziemy na ulicę skierujemy się do ośrodka szkoleniowego. I w tym momencie uświadamiam sobie, że wiem dlaczego Ból się nie pożegnał. Ponieważ nigdy nie zamierzał mnie opuścić, a jedynie poprowadzić mnie ku strachowi – Coin.

/ niewiemczywychodzimyczynie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptySro Cze 19, 2013 10:03 pm

Zagłębiam jeszcze bardziej dłonie w kieszeniach, przeklinając w myślach fakt, że w pośpiechu kompletnie zapomniałam o podarowanych mi grubych, puchowych rękawiczkach, dzięki którym być może odzyskałabym czucie w palcach. Choć zimno i mroźne podmuchy nieustannie przenikają przez cienki materiał mojego płaszcza, chwilami praktycznie nim łopocząc, a na dodatek sprawiają, że ledwo czuję koniuszek nosa, nie przejmuję się tym bardziej, niż powinnam. Mogłabym nawet zostać teraz oblana lodowatą wodą, lecz nic nie zmieni mojego samopoczucia, które niewyobrażalnie wzrosło z chwilą, w której dotarło do mnie, że Noah będzie czekał na mnie na dworcu. Również teraz, przypatrując się przyjacielowi, mam wrażenie, że przynajmniej kilka fragmentów mojego życia, na którego myśl mam czasami ochotę parsknąć śmiechem, wskoczyło na odpowiednie miejsca. Uśmiecham się pod nosem bardziej do siebie niż do Noah, lecz ten pewnie nie zauważy różnicy, skoro oboje już od kilku minut szczerzymy się jak głupi. Gdyby nie zimno, zapewne kąciki ust nieustannie by mi drżały, bo nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz w moim uśmiechu była szczerość. Teraz jednak jest jej nawet zbyt dużo, ale to chyba lepiej.
Przyciskam ręce do boków, usiłując zatrzymać uciekające z mojego ciała ciepło, po czym niemal automatycznie unoszę brew, gdy słyszę prychnięcie Noah.
- Wciąż nie wygląda to oszałamiająco, hm? Widać za słabo ćwiczyłem przez te parę miesięcy - mówi i zupełnie niespodziewanie zaczyna targać moje i tak już potargane włosy, na co odpowiadam tylko teatralnym przewróceniem oczami, bo dobrze wiem, że wykłócanie się o cokolwiek z Noah jest równie efektywne co robienie podkopu plastikowym widelcem. - Będę też musiał odświeżyć swoje umiejętności aktorskie. Brace yourself, Hunger Games are coming.
Obserwuję, jak chłopak również chowa zmarznięte ręce do kieszeni kurtki, po czym w zamyśleniu przygląda się swoim butom, chyba dopiero teraz orientując się, jak jest ubrany.
- Właściwie, to do Kapitolu dopiero co przyjechałem. Zabawne, nie? Oboje byliśmy w Czwórce cały ten czas. Zagaduję więc, że miałaś lepsze rzeczy do roboty, niż upijanie się w spelunach. Inaczej na pewno byśmy się spotkali. W każdym razie, nie wystroiłem się tak na swoje przyjecie powitalne, ale i tak nie mogłem narzekać na brak zainteresowania, no i wrażeń oczywiście. Było dość hm, gorąco. Pewnie nikt nie pobije już ślubu Rei i Michaela – bo o nich mowa – albo nikt nie odważy się kolejnego wystawić. Ale to chyba nie temat na rozmowę w miejscu, gdzie ściany mają uszy - Noah przerywa na chwilę i rozgląda się po prawie pustym dworcu. - Lepiej mi opowiadaj, gdzie podziewałaś się przez ten czas. Przepłynęłaś Atlantyk, wspięłaś się na Mount Everest, czy obejrzałaś wszystkie sezony Mody na Sukces? Uwierz mi, dzisiaj już nic mnie nie zdziwi.
Słuchając o tym, co mój przyjaciel porabiał w Kapitolu, cały czas zachowuję uśmiech, choć w głębi duszy zaczyna martwić mnie fakt, że przez ostatnie miesiące nie zrobiłam niczego, czym mogłabym się pochwalić. Noah przynajmniej przemógł się i wszedł między ludzi, podczas gdy ja tkwiłam w Czwórce, praktycznie zabarykadowana w samej sobie. Ledwo kojarzę wspomnianą przez niego parę, która ponoć wzięła ślub, co trochę mnie zasępia, biorąc pod uwagę fakt, że coraz więcej twarzy zaciera mi się w pamięci.
- Nie robiłam niczego wielkiego, odkąd wróciłam do Czwórki, a przynajmniej nie na tyle, by przyćmiło to twoje ostatnie atrakcje - odpowiadam, uśmiechając się nieco krzywo i starając się jak najbardziej odwlec chwilę, w której będę musiała opowiedzieć o swojej egzystencji po rebelii. - Starałam się jakoś przetrwać...
Zacinam się w połowie zdania, nie wiedząc, co dalej powiedzieć. Wcale nie uśmiecha mi się rozgarnianie popiołów w poszukiwaniu spraw związanych z moją rodziną ani przyznawanie się do depresji, w którą popadłam. Na swój sposób wstydzę się tego i chyba po raz pierwszy nie chcę zwierzać się Noah.
- I jak widać nadal żyję - podejmuję, wzruszając lekko ramionami. - Skłamałabym, mówiąc, że te kilka miesięcy upłynęło mi zupełnie spokojnie, ale chyba uda mi się w końcu stanąć na nogi, o ile Igrzyska znów mnie nie przewrócą.
Przy ostatnim zdaniu w moim głowie pojawia się grobowa nuta, a spojrzenie niemal automatycznie kieruję ku dworcowemu zegarowi, który wskazuje właśnie wpół do dwunastej. Podświadomość podpowiada mi, że Igrzysk chyba tak łatwo nie pozbędę się z głowy, cokolwiek by się nie wydarzyło. A tym bardziej nie zapomnę o zbliżającym się spotkaniu organizacyjnym.
- Chyba musimy już iść - mówię nieco ciszej, przenosząc wzrok na Noah. - Coin nie będzie zachwycona, jeżeli na jej spotkaniu nie pojawią się tak wielkie osobistości jak my.
Usiłuję zażartować, by choć trochę odsunąć się od ponurej wizji Igrzysk, po czym daję Noah znak ręką, byśmy już szli. Lecz kiedy ruszamy w stronę wyjścia, niespodziewanie przychodzi mi do głowy, że nie zapytałam chłopaka o Johannę. Na samą myśl o niej odzywają się we mnie mieszane uczucia i wspomnienia jeszcze z Trzynastki, które mimo wszystko skłaniają mnie, bym jednak o nic już nie pytała.

// centrum dowodzenia.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyCzw Sie 29, 2013 7:54 pm

Był już naprawdę wykończony całym dniem, który zdawał się nie mieć końca. Ciągłe zabieganie i związane z nim znużenie oraz stale dokuczające mu niewyspanie, wcale nie przyprawiało o lepszy humor. Jedynym pocieszeniem w tej chwili zdawało się to, że obowiązki na obecny dzień w jego wykonaniu zostały zakończone. Mimo to nadal w jego głowie krążyły myśli o nowej służbie wojskowej, poznanych osobach i nieodwracalnych skutkach tego postanowienia. Szczerze nie zwykł przejmować się opinią innych, ale przyznanie się komukolwiek zwłaszcza rodzicom, że wstąpił w szeregi wojska Coin, było ponad jego siły. Oczywiście miał w tym wszystkim swoje powody, lecz nikogo nie powinno to interesować. Jak to mawiał był sam swoim panem, szkoda, że rzeczywistość nie była taka naiwna.
Miał w sobie dziwne uczucie rozdrażnienia, a mimo to powierzchownie był oazą spokoju. W mijających sekundach wyczekiwał, aż pociąg zacznie zwalniać i w końcu będzie mógł go opuścić. Szczerze nie cieszyło go to zbytnio, bo gdy mógł tak siedzieć w ciszy i cieple, jego myśli zdawały się takie proste i nieskomplikowane. Znów był ubrany w swoje zwykłe ubrania po cywilu, mogąc odgrodzić się od nowo nabytej sytuacji życiowej. Czy przypadła mu do gustu, to inna sprawa, nie martwił się tym jednak.
Nigdy nie lubił wracać do pustego mieszkania, ale przecież nie miał dużego wyjścia. Twarze w pociągu były tak niewyraźne jak jego samego. Wtedy wszystko zwolniło i oświadczono, że znajdują się na peronie głównym Dzielnicy Rebeliantów. Mężczyzna szybko otrząsnął się ze swojego, często przytłaczającego, stanu zamyślenia i zebrał do wyjścia. Zaraz przy drzwiach napotkała go fala otrzeźwiającego chłodu, który zdawał się być nader uciążliwy. Nawet nie zwracał uwagi na porywającą go falę ludzi, którzy podążali każdy w swoim kierunku, a wśród nich Javier zdawał się być nader powolny, próbując obrać jedną drogę, przy okazji słysząc, jak pociąg z którego wysiadł, właśnie odjeżdża za jego plecami na kolejną stację.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyCzw Sie 29, 2013 8:32 pm

Ponoć umysł jest naszym największym przyjacielem, a zarazem, najgorszym wrogiem. A to dlatego, że czasem płata nam figle, coś niby nieznacznego, jednakowoż na tyle dosadnego, że skutki tego mogą sięgać daleko i głęboko. Tak po prostu bywa, myśli goniąc za sobą potrafią zabrnąć w nader nieprzyjemne rejony, chwile relaksu stać się czymś strasznie nieprzyjemnym.
Podniosła się z łóżka zerkając na zegarek. Cyfry na ekranie elektronicznego zegarka odbijały się wyraźnie w mroku pokoju. Chwilę trwała wpatrując się w godzinę. Niby nie było późno, niby nie było tak źle. W końcu z westchnieniem złapała aparat, leżący na stoliku nocnym, kurtkę i nasunęła na nogi addidasy, by po chwili wyjść z mieszkania i ruszyć wolnym krokiem przed siebie.
Zawsze tak robiła, gdy coś było źle. Także wtedy, gdy dopadała ją przeszłość. Szukała inspiracji, robiła zdjęcie, spełniała się w swojej pasji. To ją rozluźniało, sprawiało, że myśli się uspokajały. Dzięki temu mogła skupić się na teraźniejszości, na innych sprawach.
Na dworzec dotarła po godzinie wędrówki. Właśnie odjeżdżał jakiś pociąg, ludzie tłoczyli się, przepychali do wyjścia, schodów u szczytu których stała. Obserwowała ich, trzymając się blisko ściany, patrząc przez obiektyw aparatu. To był jej sposób na życie, przynajmniej teraz. Jej rozluźnienie, praca, pocieszenie. Palec poruszał się szybko, wyłapując ulotne chwile, zmęczone spojrzenia, delikatne i krótkie uśmiechy, żal w spojrzeniu, czułość w gestach. Każde ze zdjęć skupiało się na jakiejś emocji, nic nie było puste.
Opuściła obiektyw dopiero, gdy fala do niej dotarła. Bała się, że ktoś ją potrąci, przez co mogłaby wypuścić swój skarb.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyCzw Sie 29, 2013 9:06 pm

Pora dnia nie należała do najprzyjemniejszych i mimo, że cały dworzec aż bił światłami i swoją naturalną żółtą poświatą, pełną swego rodzaju ciepła, to w porównaniu z temperaturą i unoszącą się parą z ust każdego przechodnia, zdawało się to być bardzo błahe. Zdecydowanie nie było to urokliwe, gdy mróz aż szczypał w policzki i końce palców, dając znak, że ciepłe, domowe zacisze jest nieosiągalne.
Javier wpatrywał się w tłum pustym wzrokiem, płynąc z jego prądem i mając nadzieję, że jakoś dotrze do domu. Choć zrobił zaledwie kilka kroków, wydawało mu się jakby minęło dużo więcej czasu niż powinno. Znów wpadł w swój stan nietrzeźwości umysłu, który na takich obrotach zdawał się w powolnym tempie przekazywać bodźce do poszczególnych części ciała, jak na przykład nóg, które powinny płynnie poruszać się jedna za drugą. Spojrzał za siebie na pociąg, który powoli zaczął odjeżdżać i znikać w ciemności. Dopiero w momencie, gdy jakaś starsza pani potrąciła go torbą w tył nogi, otrząsnął się z tego otumanienia i przeprosił niemo, po czym zaczął przepychać przez tłum w przeciwną stronę od wyjścia z peronu. W końcu mógł swobodnie stanąć i rozejrzeć się po powoli wyludniającym się peronie. Nie lubił takich sytuacji, nie był osobą, która bezwiednie podąża za resztą, nawet w tak głupim położeniu.
Odetchnął cicho, wypuszczając ciepłe powietrze z ust, które zaraz przemieniło się w parę i przeczesał w odruchu dłonią po włosach. Już zaczął kierować się w stronę schodów prowadzących do wyjścia, zdecydowany na powrót do mieszkania, gdy zza kilku przechodniów ujrzał osobę z aparatem w dłoniach, która widocznie pilnowała go niczym skarbu i jak się szybko okazało była to osóbka, którą znał. Mimowolnie na jego twarzy pojawił się delikatny, choć zawadiacki uśmiech, po czym nie czekając długo skierował się w jej stronę. Wiedział jak bardzo dbała o swój sprzęt, może dlatego na jego twarzy wymalowało się ten łobuzerski wyraz. Nie zamierzał się ukrywać, więc jeśli tylko miała dobre oko, a tego akurat Jav był pewny po jej zdjęciach, to mogła ujrzeć go na samym końcu tłumu. Podszedł do niej odrobinę od boku i spojrzał na aparat po czym na twarz Nicole.

-Wieczorna sesja szarej masy mieszkalnej? -zapytał zaraz, po czym przystając włożył dłonie do kieszeni kurtki w celu ich ogrzania. Na jego twarzy zagościł pogodny wyraz mieszany ze zmęczeniem, lecz widocznie był zadowolony, że spotkał w końcu jakąś znajomą twarz. -Dobrze cie widzieć, Nicole. -dodał zaraz na przywitanie, pamiętając o byciu kulturalnym, wszakże miał też nadzieję, że nie zostanie zaraz przegoniony i oskarżony o zakłócanie jej prywatnego spokoju.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyCzw Sie 29, 2013 9:43 pm

Ludzie przechodzili obok niej, przemykali, jakby niezauważalni dla jej ducha, a ona czuła, że powoli się uspokaja. Jakby wraz z nimi przeszłość odchodziła na własne miejsce. Palce zaczęły jej drętwieć, opuszki szczypały od zimna, ale nie sięgnęła po rękawiczki. One były wrogiem fotografii. Spowalniały, pozbawiały właściwego wyczucia. Uniemożliwiały skupianie się na ulotnym, odcinały od tych cennych, niepowtarzalnych sekund.
Patrzyła na ludzi, a na jej twarz wypłynął delikatny uśmiech. Nie na długo, był równie uchwytny co inne emocje, które sama uwieczniała. Tylko w tym przypadku nie było osoby z aparatem, która by to uwieczniła.
Zazdrościła niektórym z tu obecnych, życia bez wątpliwości, braku świadomości jak wygląda świat po drugiej stronie, braku przeszłości spowitej krwią. Każdy tu obecny przeżył rewolucje, jednak, na pewno, sporo z nich uważało ją za coś co uratowało ich życie, mogli się tym cieszyć, mogli odetchnąć nie czując bata Snowa nad swoimi karkami. Jakże im tego zazdrościła. Nie wiedzieli jak wygląda kwartał, nie obchodziło ich to. Mogli iść spać nie dręczeni świadomością, że przez ich działanie inni cierpią teraz równie mocno co oni kiedyś.
Westchnęła, potrząsnęła głową i ponownie, na chwilę, uniosła aparat. Tłum się rozrzedził, mogła ponownie oddać się pasji. Temu co ją ratowało i pozwalało jej utrzymać uśmiech na twarzy. To dzięki zdjęciom odnalazła prawdziwą siebie, która w czasie walk i nocy spędzonych na froncie, zaginęła, zdawałoby się bezpowrotnie. Dzięki temu znów była optymistką.
Choć zdarzały jej się gorsze dni. Ale wtedy sięgała po swój ratunek.
Java zauważyła, najpewniej, jeszcze zanim on dostrzegł ją. Kątem oka, wpadł jej w kadr prąc w innym kierunku, niż ludzie dookoła niego. Ponownie opuściła aparat i westchnęła w duchu. Szedł w jej stronę, konfrontacja była nieunikniona. Nie miała zamiaru przed tym uciekać, nawet nie chciała... Po prostu... Była pewnymi rzeczami zmęczona. I starała się od nich trzymać z daleka. A przy nim raczej się nie dało.
- Nie jest taka szara, jak na pierwsze oko widać - odparła, gdy już znalazł się koło niej. Zerknęła na niego, nie groźnie, nie niechętnie, raczej obojętnie. - Miło mi - odparł, witając się w ten sposób. Nie chciała żadnych kłamliwych zapewnień.
Przez chwilę trwała w ciszy, wracając do robienia zdjęć. Jakiś bezdomny rozsiadł się niedaleko, więc skierowała na niego swój obiektyw. Tacy ludzie wzbudzali emocje, tłum dookoła zachowywał się inaczej. Przez moment. Ale zawsze.
Po kilku zdjęciach opuściła aparat i, przepraszając Java gestem, zeszła ze schodów. Przykucnęła przy mężczyźnie, kojarzyła go, kilka razy już widziała jak zajmował miejsce na jednej z licznych ławek na peronie. Wdała się z nim w krótką dyskusje, poprosiła o zgodę na pokazanie zdjęć w sieci. Kiedy się zgodził uśmiechnęła się przyjaźnie, delikatnie, po czym ucałowała zarośnięty policzek starszego mężczyzny i podała mu parę monet. Mimo iż nie chciał ich przyjąć nalegała tak długo, aż wylądowały one w kieszeni starego płaszcza. Wtedy poderwała się, uśmiechnęła szeroko i wróciła do Javiera.
- Trzeba dostrzec kolory w najprostszej rzeczy - wyjaśniła, jakby to o czym mówi było najoczywistsze na świecie, patrząc mu w oczy z mocą. Kącik jej ust uniósł się w ironicznym uśmiechu. - Ale do tego trzeba, naprawdę, patrzeć.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyCzw Sie 29, 2013 10:12 pm

Szara rzeczywistość. Zapewne nie miał zamiaru zmieniać zdania i pozostawił je takim jakie było. Byli do siebie w pewien sposób podobni, a jednak inni. Dziewczyna była optymistką. Potrafił to dostrzec, pomimo wszystko inne, co okazywała, a miał między czym przebierać i musiał się wysilić, by to zobaczyć, jednak nie zamierzał mówić tego głośno. Głównie dlatego, że on był optymistą, lecz bardzo zakłamanym i lubił postępować tak jak chciał. Zazwyczaj żył teraźniejszością, bo przeszłość uważał za coś, co pogrążyłoby go w chaosie. Gdy wpadał w melancholię, myślał o rzeczach, które działy się teraz, inaczej szybko pogrążyłby się w dolinie ciemności. I mimo, że był w pewnym stopniu romantykiem, to zbyt wyniosłym na to, żeby się do tego przyznać. Dlatego tak otwarcie potrafił zbliżyć się do ludzi, jak na przykład w tym momencie do Nicole, nawet jeśli tego nie chciała. Rozumiał wiele rzeczy z tych, których inni nie dostrzegali, przynajmniej taka miał nadzieję.

-Zatem gdzie się podziały kolory? Bo ja widzę jedynie odcienie szarości. Bańka prysnęła wraz z dzieciństwem i pokazała prawdę. -stwierdził na jej słowa pogodnym głosem i z niezmiennym wyrazem twarzy. Zawsze mówił, to co myślał. Zdawało mu się, że nie będzie mu dane spojrzeć na świat tak, jak patrzy na niego Nicole. Mieli odmienne poglądy bycia optymistami. Javier nie zwykł się oszukiwać, odbierał życie takim jakie było, czyli na sucho, bez dodatków. Nie oszukiwał siebie, co najwyżej innych.
Odsuwając się, podążył wzrokiem za Kendith. Był nieco zaskoczony jej zachowaniem, ale nie zamierzał niczego negować. Jedynie spojrzał z politowaniem na bezdomnego. -Każdy jest panem własnego losu. On też. Beznadziejny przypadek. -pomyślał z uśmiechem pełnym żalu. Nadal miał w sobie zbyt dużo wyniosłości z dawnych czasów i nie umiał współczuć, zwłaszcza takim osobom. Szybko jednak się zreflektował i gdy dziewczyna odwróciła się w jego stronę, na jego twarzy ponownie widniał ten pogodny, szelmowski uśmiech.
Słowa i wzrok Nicole jakby uświadomiły go o tym, że powinien z nich wyciągnąć jakąś lekcję, lecz on tylko z tym swoim stoickim spokojem kiwnął głową niby w zrozumieniu.

-Chyba jestem ślepy. -powiedział zaraz, również patrząc jej w oczy i ignorując ironiczny uśmiech. -A może każdy widzi co chce i niekoniecznie jest to prawda? Myślałaś nad tym kiedyś? -nie próbował zmieniać jej poglądów, nie próbował zmieniać jej. Lubił ludzi takimi jacy byli. Zazwyczaj jego słowa opierały się na przedstawianiu własnych poglądów i stanowisk w różnych sprawach. W końcu nikt nigdy nie zabroni nikomu mówić o tym, o czym myśli.
Z drugiej strony ciągłe próby odgadnięcia tego jaki jest świat zdawały się być żmudne. Dobrze było mieć pasje, jak w przypadku Nicole -fotografia, która dawała jej szczęście, lecz gdy ich się nie miało, życie było łatwiejsze, bo nic nie można było komuś odebrać, ponieważ nic nie posiadał.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyCzw Sie 29, 2013 11:42 pm

Czasem dobijało ją cudze podejście, to zniechęcenie wobec świata. To właśnie ono nadawało wszystkiemu szarości. Jeśli nie potrafili dostrzec czegoś, co nadawało życiu barw, pogrążali się wciąż i wciąż w tej ponurości. Dlatego lubiła tak zdjęcia, warto było uchwycić to, czego inni nie spostrzegali, pokazać to osobą nic nie dostrzegającym.
Skrzywiła się i spojrzała na niego marszcząc brwi. Bańka nie istniała, fakt. Ona sama tego doświadczyła. Szczególnie wtedy, gdy wybuchła rebelia, gdy musiała patrzeć na śmierć swojej matki, gdy usłyszała o wypadku dziadków. Jej świat się załamał, stał się ta szary, że niemal czarny. W niczym nie widziała nadziei, szansy na lepsze jutro. By od tego uciec dołączyła do wojsk Coin, trafiła na front. Otoczona przez ludzi pełnych pasji, tych którzy również coś utracili, trochę się otrząsnęła. Do czasu, gdy nie musiała zabić. Wtedy, ponownie, zagubiła  podstawy i logikę życia, pogrążyła się w melancholii, ale, tym razem, już tylko wewnątrz siebie, nie okazując tego innym. Wydobrzała z tego dopiero gdy zamieszkała w Kapitolu, gdy miała za sobą wiele godzin spędzonych na rozmowach z Sunny. A, przede wszystkim, gdy odnalazła swoje hobby.
Po tych przeżycia nie mogła powiedzieć, że nie wie nic o ponurości życia. Tym bardziej, nikt nie mógł jej zarzucić nadmiernego optymizmu. Po prostu, teraz, potrafiła skupić się bardziej na tym co ją otacza i dostrzec przyziemne, drobne radości. A przecież z nich składa się życie. To były przebłyski drobnych kolorów w ogromie otaczającej ich szarej masy.
- To kup okulary - prychnęła, w pierwszym odruchu, po chwili jednak westchnęła, pokręciła głową i złapała mocniej za aparat. Włączyła podgląd i przejrzała wszystkie zrobione tego dnia zdjęcia, by w końcu zatrzymać się na jakimś i podsunąć ekran Javowi pod nos. - To są kolory - wyjaśniła miękkim głosem, sama uśmiechając się na widok obrazka.
Zdjęcie przedstawiało małe dziecko, dziewczynkę, którego buzia promieniowała szczęściem, gdy otwierało dany jej, chwilę wcześniej, przez matkę, lizak. Sama kobieta kucała obok i patrzyła ciepłym wzrokiem na swoją potomkinię. Kolejne zdjęcie przedstawiało młodą parę, uchwyconą w tym momencie przed pocałunkiem, ich oczy błyszczały radośnie, usta - lekko rozchylone - i tak prezentowały uśmiech. Na następnym był starszy mężczyzna, siedział w parku, na trawie, z ręką wysuniętą przed siebie, a z jego palców, niepewnie, jakaś wiewiórka zabierała orzecha. Zdjęć było sporo więcej. Tego popołudnia starała się wyławiać te najlepsze chwile.
- Małe przebłyski na tle szarości - szepnęła, po czym wyłączyła aparat. - Fakt, chce widzieć takie rzeczy. Ale, powiedz mi, czy to, że ktoś inny nie chce tego dostrzec oznacza od razu, że to nie istnieje? To, że nie widzisz teraz pchły, która skacze po chodniku, nie czyni jej nierealną, prawda? - spytała, ponownie podnosząc na faceta wzrok i uśmiechając się krzywo. - Nie zmienimy rzeczywistości. Nie odbierzemy ludziom tych drobin szczęścia, które nadal trwają.
Zawahała się na chwilę, ponownie spuszczając wzrok.
- Te zdjęcia są z KOLCa.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyPią Sie 30, 2013 12:24 am

Każdy miał swoją historię i jak to bywało w tych czasach, większość z nich nie była szczęśliwa, a nawet jeśli to opłacona nieszczęściem innych. Dlatego nie warto było się przejmować, jeśli już coś się stało. Trzeba tylko znosić tego następstwa. Każdy zrobił coś czego później żałował i musiał za to pokutować lub tego żałować. Również Javier nie był wyjątkiem, nie wyróżniał się na tle całego społeczeństwa. Nikt nigdy jednak nie pyta czy nie wyróżniał się, bo nie chciał, czy po prostu wygodniej jest żyć, nie wyróżniając się. To już jednak chyba całkiem inna historia.
- To kup okulary. -na te słowa Hughes jedynie pokręcił głową w rozbawieniu, śmiejąc się cicho. Niech będzie, kolejnego dnia wybierze się do okulisty, ale zalecane szkła musiałyby być grubości niemałej i z pewnością dodawałyby urody. Wtedy to ludzie wokół przynajmniej by się śmieli, jaki to klaun idzie. Ot, takie cudne kolory by wywoływał.
Nie zdążył odpowiedzieć nic składnego, gdy Nicole podetknęła mu aparat przed oczy i zaczęła pokazywać zdjęcia. Po każdym sunął wzrokiem powoli, próbując dostrzec coś, co by go zaskoczyło, poruszyło, lecz nie potrafił tego znaleźć. Były to dla niego puste obrazki życia. Chwile ulotne, które i tak z czasem wyblakną. I dopiero w po paru sekundach uświadomił sobie to, jak Nicole o tym wszystkim mówiła, z taką lekkością, sprawiała, że te obrazy były bardziej żywe. Od razu nasunęła mu się myśl, że to może być właśnie jedna z tych ulotnych chwil, kiedy mówisz o czymś co kochasz, kiedy otwierasz się na innych ludzi, stajesz zwykłym człowiekiem, a nie tylko pustym naczyniem idącym przed siebie. Pojmując te wszystkie błahe rzeczy, zaśmiał się do siebie, ze swojej ignorancji, lecz nie zamierzał tłumaczyć tego towarzyszce, jakby nie mając zamiaru przyznawać jej racji.

-Przebłyski zostaną przebłyskami. Zresztą jeśli jakąś pchłę nadepnę, to już długo nie poskacze. -sprowadził wszystko do dna rzeczywistości, widząc jej krzywy uśmiech. Z pewnością wolał ten, który jeszcze chwilę temu widniał na jej twarzy, gdy oglądała zdjęcia. -Może masz rację, może to prawda... -zaczął po chwili. W końcu musiał przyznać jej po części rację. -Mimo to drobiny szczęścia nigdy nie stworzą całości. Rozbite takie pozostaną. Ci ludzie żyją z dnia na dzień, mają podniosłe chwile w życiu, które trwają sekundy, ale zaraz potem wracają do rzeczywistości, gdzie ich życie znów jest takie jak wcześniej - do niczego. Nie mają nic, bo wszystko zostało im odebrane i całe to twoje złudne szczęście jest marną imitacją. -słowa same jakoś popłynęły z jego ust. Próbował kiedyś przekonać sam siebie, że może być lepiej, ale nigdy nie było. Wiedział to aż nazbyt dobrze, bo codziennie widział rodziców, którzy udręczeni musieli tam mieszkać, jego oczom ukazała się śmierć najbliższych. Nie potrzebował więcej, by mieć takie a nie inne zdanie na owy temat.
Mimo wszystko na jego twarzy wciąż tkwił stoicki spokój, okalany drobnym uśmiechem, jakby oczekując, aż ktoś spoliczkuje go za deptanie cudzych marzeń. Tak naprawdę to wszystko było wynikiem tego co zobaczył, a nie zwątpienia. Wierzył, że ludzie żyją dla siebie, innych, jakkolwiek to robią, mogą być nawet mordercami -to był jego optymizm.

-Także jeśli polecisz mi dobrego okulistę, niezwłocznie się tam udam. -dodał w końcu, chcąc nieco rozluźnić atmosferę, bo nie zdarzały mu się często tak głębokie przemowy, jak ta przed chwilą, godna pożałowania, bo mówcą był beznadziejnym.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyPią Sie 30, 2013 1:14 am

Westchnęła i schowała aparat do pokrowca, po czym wbiła wzrok w tłum, jakby zupełnie nie słuchając chłopaka. Choć każde słowo do niej docierało. Nawet je rozumiała, widziała w tym jakiś, pokręcony i dziwny, sens, który on temu nadawał. W sumie, przez jakiś czas myślała podobnie, jednak... Teraz była to dla niej jedynie pomyłka.
Pozwoliła by cisza zawisła między nimi, gdy tylko Jav skończył mówić. Oddała się swoim myślom, nadal na niego nie patrząc, z nieprzytomnym, niewidzącym spojrzeniem wbitym w przestrzeń. Ciekawe, jak wiele ludzi postrzega świat w ten sposób. Jak wiele nie docenia tego co mają, tych chwil które zostały im dane po to, by dodać im sił, ułatwić trwanie w takim stanie. Od zawsze wiedziała, że ludzie są niewdzięcznymi istotami, jednak chwilami przerastało ją to, jaki ogram ignorancji można napotkać na każdym kroku. Przecież bez tych chwil życie stałoby się na tyle puste, że mało kto byłby je w stanie znieść. A te osoby, które przetrwały, nie potrafiły by, najpewniej, zdobyć się nawet na cień uśmiechu.
Jakby życie przed rewolucją było lepsze. Tak na dobrą sprawę wpadli z jednej klatki do drugiej, a, mimo to, dawniej łatwiej było spotkać ludzi uśmiechających się, wierzących w lepsze jutro, doceniających to co mają.
Z czasem wszystko stawało się gorsze.
- Nie okulista Ci jest potrzebny, a ktoś, kto naprawi ciebie - rzekła, nader chłodno, jak na wcześniejsze wypowiedzi, gdy w końcu dotarła do niej uwaga Java. Odwróciła się w jego stronę i wyciągnęła butnie podbródek, patrząc na niego z dystansem. Nie przeszkadzał jej fakt, że, by spojrzeć mu w oczy, musiała zadrzeć głowę. - Bo na taką chorobę nie wystarczą już okulary. Najpierw trzeba naprawić to - dźgnęła go paznokciem w tors, po czym na chwilę położyła rękę na wysokości serca, przez moment czując jak ono pracuje - i to - dodała, wspinając się na palce, by móc, delikatnie, puknąć go w skroń. - Bez tego nie da rady - skwitowała gorzko.
Cofnęła się o krok i ponownie spojrzała na peron. Było już pusto, został jedynie bezdomny, który, przykryty przez stary, wełniany koc i stare gazety, przysypiał już na ławce. Patrząc na to poczuła ukłucie żalu. Zrobiłaby coś więcej dla tego mężczyzny, jednak nie wyobrażała sobie, by wziąć go do mieszkania i pozwolić żyć ze sobą pod jednym dachem. To był dobry człowiek, ale, nadal, znała go za mało. Poza tym...
Westchnęła i potarła skronie. Była zmęczona. I nadal, mimo wszystko, trochę podłamana. To wyjście miało jej poprawić nastrój.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyPią Sie 30, 2013 1:57 am

Jakiż świat bywał okrutny, że to właśnie Javier, nikt inny, postrzegał świat w taki sposób jak dziewczyna w swojej przeszłości i okazało się, że to wszystko uległo zniszczeniu i przeistoczyło się w taką a nie inną egzystencję. Z pewnością byłaby to nudna historia, mówić o jego przeszłości, ale ciekawym faktem była odwrotność tej dwójki. Najwyraźniej dało się skakać pomiędzy sposobami postrzegania świata w obie strony, tylko interesujące, jak wysoki był margines tych zmian. Zapewne kończył się gdzieś na totalnej depresji, ale że do tego stanu było bardzo daleko, to nie warto nawet w to wnikać.
Nie było winą Hughes'a, że jego pochodzenie było takie a nie inne. To że był egoistyczny i arogancki lub czasami zbyt wyniosły, nie uważał igrzysk za zło, czy sądził iż życie jest przemijające, może i stawiało go w złym świetle, ale znacznie lepiej czuł się właśnie mając wszystko pod swoją kontrolą, niż dając innym rządzić własnym światem i poglądami.
Nie przejęła go cisza, która zapadła. Koniec końców i tak zawsze mówił, co miał powiedzieć, nawet jeśli tego nie przemyślał i mimo, że zazwyczaj nie było to ani składne, ani nic w podobieństwie, to zawsze miało jakiś przekaz. Czasami uważał, że najlepiej gdyby zajął się jakąś fizyczną pracą i przestał myśleć, bo robił to zbyt często i intensywnie, gmatwając się w własnych przekonaniach.
Spojrzał w twarz Nicole, która w pewnym momencie odwróciła się w jego stronę. Naprawić? W pierwszej chwili myślał, że żartuje, ale gdy uświadomił sobie jej ton głosu i ujrzał jej postawę, to szybko zmienił zdanie. Obserwując zdezorientowany jej poczynania.

-I mówi mi to rebeliantka. Jedna z osób, która zniszczyła mój świat. -przechylił głowę w bok, spoglądając na nią zmęczonym wzrokiem. Jak zwykle nie pomyślał, a powiedział, nie dbając o to, że może kogoś urazić. -Nie sądzisz, że to Ty powinnaś go teraz naprawić, albo inaczej, naprawić mnie? -zapytał z głosem nie już tak spokojnym jak wcześniej, a nieco nazbyt oschłym, a jednak było w tym trochę rozbawienia, jakby rozmawiali o czymś zupełnie nierealnym.
Choć teraz stała do niego w pozycji, w której nie mógł ujrzeć jej twarzy, to w pewien sposób wiedział, że z jej poglądem na świat było jej szkoda bezdomnego, jego losu.

-Nie uszczęśliwisz wszystkich na siłę. -stwierdził z cichym westchnięciem, odnosząc się nie tylko do mężczyzny na ławce, ale i całego jej światopoglądu, który tak odbierał. Spoglądał teraz prosto na nią, wlepiając wzrok w jej włosy, z lekkim, choć dokuczliwym uśmiechem, choć tak naprawdę myślami był gdzie indziej, na co wskazywał jego pusty wzrok.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyPią Sie 30, 2013 2:31 am

W pierwszym odruchu zmarszczyła brwi zdziwiona, sądząc, że się przejęzyczył. W końcu, Jav oskarżył ją o zniszczenie jego życia. Jakby miała jakikolwiek wpływ na to. I on brał udział w rebelii, a przynajmniej tak jej się zdawało, skoro mieszkał tutaj w Kapitolu, w dzielnicy rebeliantów. Ale teraz... kiedy o tym myślała...
Przyjrzała mu się uważniej przypominając sobie ich pierwsze spotkanie. Fakt, iż to JEGO rodziców fotografowała w KOLCu. To jak swobodnie się poruszał po tamtym terenie. Mimo, iż ona sama spędzała tam dużo czasu, robiąc zdjęcia, obserwując, nigdy nie była jedna z nich, więc nie miała prawa do, jakiejkolwiek, swobody. Z Javierem było zupełnie inaczej. Jednak, w tamtym momencie się nad tym nie zastanawiała. A teraz, wszystko zaczęło składać się do kupy.
Nie miała nic do mieszkańców Kapitolu. Nie obwiniała ich o stan rzeczy, w końcu, on trwał dłużej niż większość z nich żyła. Byli wychowani w świadomości, że to jest dobre. Powtarzali, małpowali wręcz, błędy swoich przodków. Nie wszyscy to popierali, a ci, co już to robili, nie dostrzegali po prostu innych opcji, błędów swojego rozumowania. Jednak, w tym momencie, na chwilę cofnęła się o krok, a jej źrenice rozszerzyły się ze zdumienia. Jakby spłoszona, wystraszona, zawiedziona... dopiero po chwili w jej oczach zabłysnął gniew, większy, niż do tej pory chłopak mógł uświadczyć. Gdy się odezwała jej głos był twardy jak stal i chłodny niczym lód. Zupełnie wyprany ze wszelkich przyjaznych odruchów.
- A mówi to Kapitolitończyk, ten, który na co dzień obserwował krzywdę wielu takich jak ja. Powinieneś się cieszyć, że twoja rodzina wciąż tam jest, za murami. Ja, na własne oczy, widziałam śmierć mojej matki. Rozszarpały ją zmiechy kroczące razem z armią Kapitolu. Ona nie chciała walczyć, żadne z nas nie chciało. Nie tak naprawdę. Każdy marzył po prostu o swobodzie. - Zamilkła na chwilę, wciągając gwałtownie powietrze. Jej oczy sypały skrami, gdy przyglądała się swojemu rozmówcy. Tą swoją wypowiedzią dopiekł ją do żywego. Wybrał na to zły dzień. - Nie praw mi morałów o tym, że to ja powinnam naprawić ciebie. A pomyślałeś co jest z moim światem? Jak bardzo zawalił mi się na głowę? Jak bardzo uciskał mnie od początku mojego życia? Naprawdę sądzisz, że jestem ci coś winna po tylu latach ciemiężenia i niewolnictwa? Bo inaczej tego nie nazwiesz.
Zacisnęła usta w wąska linie i ponownie spojrzała na niego butnie. Mimo swojego małego wzrostu musiała teraz robić wrażenie, wyglądała niczym istna kwintesencja złości, żalu, rozgoryczenia. Jednak, im dłużej tak stała w milczeniu, tym bardziej jej oczy stawały się spokojne. Mimo swego narwanego charakteru nie potrafiła trwać w tej nienawiści wobec osoby, która personalnie jej nie skrzywdziła. To by było zbyt niesprawiedliwe.
Odwróciła wzrok.
- Nie mam żalu do mieszkańców Kapitolu, choć nie mogę powiedzieć, że wszyscy są bez winy. Jednak, nie powiem tego samego o rebeliantach. Wcale nie uważam, że to co się teraz dzieje jest lepsze. Gdzieś, po drodze, zagubiły się hasła o wolności, swobodzie i równości, przemieniając się w kolejny terror o tym samym obliczu, acz nowym imieniu.
Wpatrywała się w bezdomnego z uporem, zastanawiając się jaka była historia jego życia. Co mogło doprowadzić do tego, iż znalazł się w takiej, a nie innej sytuacji. Jak bardzo miała na to wpływ cała rewolucja. Przecież miała ona przynieść coś dobrego. Wolność. Szczęście.
A przyniosła to wszystko co było z nimi od dawna.
- Wiem - szepnęła, w odpowiedzi na jego stwierdzenie. - Ale nie zaszkodzi spróbować.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyPią Sie 30, 2013 3:14 am

Dopiero po fakcie uświadomił sobie to, że zbyt wiele powiedział, ale na to było zbyt późno. Nie mógł cofnąć swoich słów, a jedynie mógł domyślać, co krąży po głowie Nicole. To zabawne, jak bardzo skrajne były jej odczucia wobec całe tej sytuacji, co z pewnej strony go przerażało, z drugiej zmuszało do przemyślenia całej sytuacji. Musiał stawić czoła temu, co sam wywołał i był na tyle inteligentny, by nie uciec i odciąć się od tematu. Podejrzewał, że mogłyby z tego wyniknąć jeszcze większe kłopoty. Przeczuwał, że jej reakcja nie będzie taka, jakiej się spodziewał. Zresztą uświadomił sobie to w chwili popełnienia błędu i obiecał, że będzie to pierwszy i ostatni tego wieczoru.
Stał wyprostowany, z poważnym wyrazem, jego oczy były puste, acz nastawiona na to jak się zachowa fotografka. Z twarzy zniknął gdzieś wcześniejszy uśmiech, a zastąpiła go niema, beznamiętna, choć nieco zmartwiona mina, co podkreślały podkrążone oczy. Słuchał jej żali w ciszy, nie mając zamiaru przerywać, sprzeciwiać się, ani wtrącać. Wiedział, że byłoby to bezsensowne i nazbyt ryzykowne, bo mogła wybuchnąć jeszcze bardziej. Zupełnie jakby miał przed sobą nie kobietę, a tykającą bombę, z którą trzeba było się delikatnie obchodzić, czyż nie taka właśnie była ich natura? Gdy ucichła, nie odpowiedział nawet słowem. Nie dlatego, że nie wiedział, co powiedzieć i tak już zbyt wiele wymówił. Nie chciał bardziej rozpraszać jej goryczy i rozeźlenia, bólu, który wyraźnie w niej tkwił, a przynajmniej mężczyzna go dostrzegał. Nie lubił się użalać nad sobą, dlatego również nie opowiedział swej historii, którą usłyszał od Nicole w jej rozeźleniu. Mógł równie dobrze odpyskować, powiedzieć jej, że ma rację, bo jego rodzice byli poniekąd częścią rebelii, że nie tylko ona widziała śmierć, że getto pozbawiło go ukochanej osoby, że cała ich bezsensowna walka była złem, że gdyby nie ludzie z dystryktów wierzyłby w uczucia, w to, że jest nadzieja dla beznadziejnych przypadków. I w momencie gdy to wspominał przypominała mu się ta delikatna duszyczka, która opuściła ten świat. Porcelanowa lalka, której siłą odebrano życie. Taka była rzeczywistość, wszyscy coś stracili. Każde z nich. Ich głupia chęć swobody wyzwoliła kolejne koło nienawiści, bezsensowną walkę o dobro, które tak naprawdę nie istniało, bo była to zemsta. Rebelianci chcieli być wolni, to są, posiedli to czego tak pragnęli, więc powinni z tym żyć, a nie obarczać resztę świata tym, że wywołali takie samo zło, jak mieszkańcy dawnego Kapitolu im.
Javier nie nienawidził ich za to, w końcu już dawno był świadom czasów jakie nadejdą. Jedynie nosił wszystkie te negatywne emocje w sobie, nie chcąc obarczać kogoś za utratę bliskich, za to, że musiał patrzeć na cierpienie tych, którzy przeżyli, na to jak pogrążają się w ciemności i wariują.
To wszystko mu się przypomniało, mógł wykrzyczeć to Kendith w twarz, tak jak zrobiła to ona, lecz milczał jak zaklęty, wiedząc, że może tylko wywołać kolejne falę wściekłości. Kolejna jej refleksja sprawiła, że na ustach Jav'a pojawił się delikatny, prawie niewidoczny uśmiech zrozumienia.
Podszedł do niej bliżej o krok, który ona wcześniej się oddaliła, zdawało się, że jego stoicki spokój jest prawie odrzucający. Chwycił ją za ramiona i podbródek, każąc spojrzeć na siebie, po czym puścił wiedząc, że naruszył jej prywatną sferę. Jednak nie cofnął się, anie nie speszył, a spojrzał prosto w oczy.

-Jeśli w jakikolwiek sposób ci ulży, możesz uderzyć. -wskazał na swoją twarz, z cieniem zrozumienia i współczucia. -Tak mocno, jak potrafisz, a ja nie oddam. Jeśli tylko jakoś ci to pomoże. -dodał, wpatrując się wprost w jej oczy i nie odwracając wzroku. Jeśli tak bardzo bolała ją przeszłość, to miała szansę się wyżyć, na co Javier przystał z dziwną łatwością.
Na parę sekund przeniósł wzrok na bezdomnego i westchnął.

-Każdy jest panem własnego losu. -wypowiedział swoją wcześniejszą myśl na głos, jakby próbując ją urzeczywistnić. -A uszczęśliwianie kogoś na siłę, przyprawi mu jedynie kłopotów. W dodatku nie wszystko jest takie, jakie na pierwszy rzut oka się wydaje. Pchła może być dawno martwa, wiewiórka głodna, a dziecko łakome na słodycze. -i mimo, że wcześniej zdawał się zrozumieć rozmówczynię, to własnymi słowami przygwoździła go do chłodnej rzeczywistości świata, wzmacniając granice, jakie dzieliły jego odczucia od żywota innych.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyPią Sie 30, 2013 11:57 pm

Nie wiedziała w sumie czemu o tym mówiła. Nie nawykła do żalenia się ludziom. A już tym bardziej takim, których ledwo znała. I nawet nie wiedziała jaki ma stosunek do tej osoby. Bo ona nawet nie wiedziała, co, tak naprawdę, czuła w stosunku do Java. Nie była pewna czy ją irytuje, czy też jest jej obojętny. Po prostu nie potrafiła się usytuować.
Zesztywniała, gdy zbliżył się do niej ponownie, choć tylko na chwilę, pod wpływem szoku. To nagłe, niespodziewane, naruszenie granicy prywatności wybiło ją z rytmu. Założyła ramiona na piersi i patrzyła na niego, starając się nie zdradzić ja bardzo dziwnie się czuła z faktem, iż jego dłonie znajdowały się na jej ramieniu i podbródku.
- I co to da? - spytała szyderczo. Nie spodobało jej się to współczucie. Nawet zrozumienie na chwilę zakuło ją w oczy. - To nic nie zmieni.
W jej głos ponownie zakradło się zmęczenie. Odwróciła wzrok, nie mogąc utrzymać spojrzenia na jego twarzy. Coś w nim ją odpychało. Ale nie w tym negatywnym znaczeniu, nie brzydziło, nie urażało. Może, trochę, odstraszało. A jednocześnie sprawiało, że, mimo nieświadomości nastawienia, nie przerywała rozmowy z nim.
- Jednak nie leży tylko w naszych rękach panowanie nad sterami losu - mruknęła.
Kolejna jego wypowiedź znowu wzbudziła w niej irytacje. Odwróciła się w stronę chłopaka i zacisnęła usta w wąską linię. Naprawdę? Czy on był aż tak ślepy? Aż tak bardzo musiał się doszukiwać dziury w całym. Czy nie rozumiał, że te drobne przebłyski, chwile kolorów na tle szarości, sprawiały, że życie nie było aż tak trudne? Przecież, nie dało by się bez tego wytrwać. Człowiek nie byłby w stanie znieść poniżenia, upodlenia, zniewolenia, nie mając przy tym świadomości, że  po samym fakcie czeka go nagroda. Nie ważne jaka, mógł być to uśmiech dziecka, pocałunek od ukochanej, czułe spojrzenie rodziny. To jednak wystarczało. Jeden taki gest dodawał siły na dłuższy czas.
Westchnęła głośno, po czym, ponownie się do niego zbliżyła, złapała go za kark zmuszając go do pochylenia się ( przy czym sama też wspięła się na palce! 160 cm wzrostu) i pocałowała go, językiem rozchylając jego usta, gwałtownie, namiętnie, zachłannie. Acz krótko. A potem odsunęła się i spojrzała na niego obojętnie, jakby to co przed chwilą zrobiła nie było niczym zaskakującym.
- W tym też nie dostrzegasz koloru? - spytała kwaśno.
Wcisnęła dłonie w kieszenie i uśmiechnęła się ironicznie, patrząc na niego wyczekująco.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptySob Sie 31, 2013 12:48 am

W pewnym momencie już przestał myśleć. Nie rozumiał stojącej przed nim istoty, jakby sam pochodził z innej planety. W jednym chwili była dla niego w innym świecie, w drugim się uśmiechała, w trzecim złościła, a jeszcze innym patrzyła z potępieniem. W praktyce dla mężczyzny znaczyło to tyle, że czego nie zrobi, jak się nie odezwie, czy spróbuje określić i tak będzie to nieodpowiednie. Kobiety. Pewnego dnia z pewnością go wykończą. Nie będzie to wojna, kula lecąca z prędkością światła, czy inna podobna przyczyna, a właśnie one.
Westchnął cicho kręcąc zrezygnowany głową. Jej szyderczość wydała mu się pusta i głupia. Nie było mu jej szkoda czy żal z powodu zachowania, a z powodu tego, że musiała przeżyć i być świadkiem tego popapranego świata jak wszyscy wokół, którzy również jak oni nie byli otoczeni tą sztuczną bańką szczęścia.

-Nie musi nic zmieniać, ale ulżenie sobie to zawsze jakieś wyjście. -i może zakrawało to o tą beznadziejną empatię i przesadne współczucie, którego sam nienawidził, ale nieświadom miał w tym dobre intencje. Taki już był, bardzo uparty, co wiele ludzi denerwowało aż nazbyt dosadnie.
Jej kolejne zdanie zabrzmiało prosto z niczym jakiegoś religijnego pisma, lecz postanowił oszczędzić sobie komentarza, gdyż mogli się tam spierać do białego rana o swoje racje. W takiej sytuacji każde z nich miało w pewien sposób rację, co do swojego spojrzenia na świat i trochę się myliło. Jego podejście zdawało się być przyziemne, czego był świadom. Czasami nawet zazdrościł ludziom, że umieli tak otwarcie postrzegać niektóre rzeczy, lecz szybko spychał te myśli na drugi plan, trzymając się mocno własnych reali.
To co Nicole zrobiła później, było dla niego niemałym zaskoczeniem. Jakoś specjalnie się nie opierał przed przyciągnięciem, w sumie dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę o ich różnicy wzrostu, gdy stanęła tak blisko. Tym bardziej po jej wcześniejszym zachowaniu i chwiejnym nastroju, nie spodziewał się, że Kendith go pocałuje, na co automatycznie odpowiedział tym samym. Już chwilę później mógł jej spojrzeć w twarz, widząc ironiczny uśmiech i odbierając pytanie. Jego własna mina wskazywała na zmieszanie i jakby niezadowolenie, choć mieszane z odrobiną zaintrygowania.

-To było pozbawione treści. Nie wiem dlaczego chcesz mnie przekonać do czegoś na siłę, ja po prostu widzę uroki życia na swój sposób. -odpowiedział jej pogodnie na zadane pytanie, po czym uśmiechnął się delikatnie w jej stronę. Zaraz potem wyciągnął ręce z kieszeni i złapał Nicole za podbródek a drugą ręką, delikatnie palcami wykrzywił jej usta w takim samym uśmiechu jak jego własnym. Jeśli już ona mogła naruszać jego prywatną sferę, to czemu nie mogli robić tego w obie strony. Zaraz jednak ją puścił i pochylił nieco w jej stronę. -Jeśli chcesz mi pokazać kolory, to powinnaś właśnie tak się uśmiechać, a nie próbować udowodnić swoją wyższość. -stwierdził tak samo łagodnie. Nie miał zamiaru nikogo o nic oskarżać, ani dalej udowadniać swoich racji, a jedynie przedstawiał swój punkt widzenia i własne zachcianki.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptySob Sie 31, 2013 11:06 pm

- To mi nie ulży - mruknęła tylko, kręcąc przecząco głową.
Może, poczułaby się lepiej, gdyby mogła personalnie oskarżyć Java, co jej się w życiu przydarzyło. Może, gdyby mogła sobie wmówić, że to właśnie on jest winien wielu krzywdom rebeliantów. Ale nie potrafiła. Zbyt wielkie wrażenie wywarła na niej jego własna sytuacja. Nie mogła zapomnieć jak patrzył na rodziców. Nie mogła się wyzbyć z głowy obrazka małżeństwa, które los pozbawił niemal wszystkiego. Wciąż miała na dysku zdjęcia, które udało jej się wtedy zrobić. Choć nigdzie ich nie publikowała.
Zaskoczył ją fakt, że odpowiedział na jej pocałunek. Oraz to, że w sumie, było to nawet przyjemne doświadczenie. Znaczy, nie przypisywała do tego jakiejś wielkiej wagi, fakt, ale ciepłota jego ust była przyjemna. Sam sposób całowania też mógłby przypaść jej do gustu. Potrząsnęła głową by przestać o tym myśleć, to było głupie.
- Ty nie rozumiesz - jęknęła, gdy w końcu odezwał się. Mimo pogodnego tonu, uśmiechu, całkowicie nie rozumiał. Zupełnie nie pojmował przekazu. - Zresztą, nieważne - westchnęła zrezygnowana.
Za dużo było tej bliskości jak na jeden dzień. Tym bardziej, kiedy nawet nie wiedziała co czuła do osoby przed sobą. Znaczy, najpewniej był jej po prostu obojętny. Choć... chwilami irytował. Dlatego też zmarszczyła brwi, jednak nie wypowiedziała ani jednego słowa, gdy jego palce wylądowały na jej policzkach. Piłeczka została odbita, świetnie. Na jej twarzy pojawiła się parodia uśmiechu.
- Zdradzę ci pewną tajemnicę. Ten kolor należy do nielicznych.
Spojrzała na niego butnie. Tak przez chwilę. Potem jednak jej spojrzenie złagodniało. Pokręciła głową i westchnęła.
- Może kiedyś zrozumiesz o co mi dzisiaj chodziło - mruknęła, wbijając ponownie spojrzenie w bezdomnego. Spał, po raz pierwszy tego dnia wyglądając na naprawdę szczęśliwego. Zapewne śniło mu się coś dobrego. Zazdrościła mu tego, była pewna, że dzisiaj jej samej nie będzie łatwo zasnąć. Nie z przeszłością chuchającą w kark, nie ze wspomnieniami z tych kilkudziesięciu niedawnych minut. W zaciszu własnego pokoju zacznie naprawdę zastanawiać się nad tym co zrobiła, będzie pewnie pluć sobie w brodę za ta otwarte i bezpruderyjne zagranie.
Ale cóż, było minęło.
- Nie miej mi tego za złe - dodała po dłuższej chwili.
Powrót do góry Go down
Javier Hughes
Javier Hughes
https://panem.forumpl.net/t1933-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t3178-jav#49764
https://panem.forumpl.net/t1304-javier-hughes
https://panem.forumpl.net/t988-dwa-swiaty
https://panem.forumpl.net/t1344-jav
Wiek : 26 lat
Zawód : Uciekinier
Przy sobie : mapa podziemnych tuneli, broń palna, zapalniczka, telefon komórkowy, dwa magazynki z piętnastoma nabojami.

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyNie Wrz 01, 2013 12:22 am

Zdziwiłaby się jak czysta przemoc lub furia, mogła człowiekowi pomóc. Często zdarzało mu się w ten sposób odreagowywać sytuację, co w pewien sposób pomagało, choć zazwyczaj źle odbijało się to na jego ciele, bo przeważnie celem były twarde rzeczy martwe. Uchodziła wtedy z człowieka cała nagromadzona wściekłość i czuło się lekkość. Nie na długo, ale zawsze to coś. Nie zamierzał jej jednak przekonywać bardziej. Każdy robił to co uważał za słuszne.
Odbierał jej obojętność czy nawet to, że nie była zadowolona z jego towarzystwa, lecz nie przejmował się tym. Z reguły nie odpychał od siebie ludzi po pierwszym wrażeniu i tak było również w tej sytuacji. Uważał, że nastawienie wobec kogoś może ulec zmianie.
Zastanawiało go to, co Nicole chciała mu przekazać. Uświadomił sobie, że miała racje w tym, co mu powiedziała -nie rozumiał jej. Nie dlatego, że nie chciał, bardziej ponieważ ich tory myślowe były na tyle od siebie oddalone, że wzajemnie odbierali wszystko na inny sposób. Doszło do niego, że jeszcze rok temu z pewnością wiedziałby o co jej chodzi, chciałby nawet zagłębić się w takie przekonania, jednak teraz, po takim czasie była to dla niego po prostu kwestia nieistotna dla jego życia.
Każde jej harde spojrzenie starał się puszczać mimo oczu. Przeważnie, jak i również w tej chwili miał ten swój pogodny wyraz, który nie zmieniał się zbyt często, co chyba było najbardziej irytujące.

-Może kiedyś nawet postaram się to zrozumieć. -odpowiedział, nieco zaciekawiony wcześniejszą jej wypowiedzią, którą zostawił bez komentarza. Nieliczny? Tym razem musiałby się natrudzić, żeby zrozumieć. Był w tej chwili jak niewinne dziecko, któremu próbowano coś przekazać, a ono nie miało pojęcia o co chodzi, co z pewnej perspektywy wydawało się zabawne, choć trochę idiotyczne. Jakoś nie specjalnie miał ochotę się nad sobą użalać, również jeśli chodziło o to w jakiej był sytuacji i jak go to wiązało z przeszłością. Wiedział jednak jedno, że nie powinno się robić niektórych rzeczy zbyt pochopnie.

-Nie mam. Zresztą ten pocałunek był całkiem miły. ...i ciepły, w przeciwieństwie do twojego zachowania wobec mnie. -ale tą drugą część wypowiedzi pozostawił dla siebie i własnych myśli, uśmiechając się przy tym zawadiacko.
Potarł o siebie zziębnięte dłonie, a po chwili naciągnął na głowę kaptur z futrem i schował dłonie do kurtki. Wyglądał teraz jak przerośnięty eskimos, jedynie bez skośnych oczu.

-A przy okazji małe jest słodkie. -zaśmiał się cicho, mierząc ją wzrokiem i tylko czekając, aż ponownie obrzuci go tym swoim niezbyt miłym wzrokiem i skwaszoną miną, co jeszcze bardziej wywoływało na jego twarzy zadowolenie. W pewnym sensie trochę go to cieszyło i nie żeby to lubił, ale i też nie nienawidził.
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny EmptyPon Wrz 02, 2013 10:30 pm

Czasem to jej pomagało, fakt, możliwość dzikich wrzasków, uderzenia padające raz po raz. Ale... nie dziś. Nie teraz. To nie był moment na utratę kontroli. Bo właśnie o nią rozpaczliwie walczyła. Prawdziwa wściekłość była jej wrogiem, bo, w tej chwili, rozbudziłaby niepotrzebne wspomnienia. Na podatny grunt padłyby dawne cienie, które w tym momencie, na szczęście, tkwiły głęboko w jej podświadomości. Nie chciała ich powrotu. Nie chciała znowu pogrążać się w mrocznych zakamarkach swojej jaźni. Choćby dlatego, że, skrycie, bała się, iż stamtąd nie ma powrotu. Że zostanie już w tej ciemności na zawsze.
Jego cierpliwość nieraz ją irytowała. Była opryskliwa, obrażała go, a ten jednak nadal stał obok. Dawniej było łatwiej, obydwoje nie darzyli się zbytnią sympatią. Jednak od tamtego czasu wiele się zmieniło. Chłopak pokazał swoją cierpliwość, a ona zaś musiała przyznać, choćby w skrytości ducha, że naprawdę dobrze jej się z nim rozmawiało. Mimo, a może przede wszystkim, za sprawą, dobrze zamaskowanych, podobieństw.,
- Nie wiem czy Ci się uda - odparła i pokręciła głową z rezygnacją.
Nie wiedziała o nim za wiele, ale była święcie przekonana, że w swojej przeszłości by to zrozumiał. Wątpiła jednak, by teraz udało mu się osiągnąć cel. W tej akurat kwestii patrzył na świat zupełnie inaczej niż ona. W przegranej sytuacji stawiał go też fakt, że Jav był tylko mężczyzną. Miał zupełnie inny sposób myślenia niż kobiety, mniej... pokręcony.
Może to i dobrze.
Zmarszczyła brwi, gdy usłyszała kolejne zdanie. Trochę ją ono... zaskoczyło. Znaczy, zupełnie nie wiedziała jak zareagować. Irytować się, jakby to było zbyteczne naruszenie przestrzeni osobistej w ich relacji (choć pocałunek był o wiele większym), a może uznać to z komplement/ patrzyła na niego przez chwilę w ciszy, rozważając obydwie opcje, w końcu jednak nieznacznie wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok, jakby ignorując jego wypowiedź. Postanowiła pozostawić to bez komentarza, nie przejmować się tymi słowami, a, co najważniejsze, nie starać się tego zrozumieć.
Do czasu.
Parsknęła, gdy zaśmiał się z niej i posłała mu miażdżące spojrzenie. Dość tego spoufalania, to było za dużo jak na jeden wieczór. Cofnęła się o krok, ponownie budując między nimi dystans i zadarła dumnie do góry głowę.
- Małe rzeczy są najbardziej uciążliwe - odparła, mimo pozycji zachowując obojętny ton.
Rozejrzała się ponownie po dworcu. Nie miała już szansy na robienie żadnych zdjęć. Robiło się przy tym naprawdę późno, a ona miała przed sobą długą drogę. Na dodatek ręce jej przemarzły. Powinna się zbierać.
- Muszę przejść jeszcze spory kawałek - mruknęła, zerkając w stronę wyjścia.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Peron główny Empty
PisanieTemat: Re: Peron główny   Peron główny Empty

Powrót do góry Go down
 

Peron główny

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Hol główny
» Główny szpital
» Główny korytarz
» Pomost główny
» Główny korytarz

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Stacja kolejowa-