IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Targ dla mieszkańców - Page 4

 

 Targ dla mieszkańców

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyCzw Maj 02, 2013 9:31 pm

First topic message reminder :



Targ dla mieszkańców, a także miejsce, gdzie prawie na pewno zostaniesz okradziony. Wypełniony maleńkimi straganami, na których sprzedaje się głównie masę niepotrzebnych nikomu przedmiotów, a te naprawdę wartościowe wyciąga się spod lady - gdy Strażnicy Pokoju nie patrzą.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the pariah
Benjamin Levitt
Benjamin Levitt
https://panem.forumpl.net/t1946-benjamin-levitt#24652
https://panem.forumpl.net/t383-benio-ktory-nie-wie-ze-jest-beniem
https://panem.forumpl.net/t889-beniowy
Wiek : 19 lat
Zawód : nauczyciel

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptySob Lis 02, 2013 9:47 pm

Sapnął hamując emocje i walcząc ze zmęczeniem. Jak nie jesz i nie śpisz spokojnie, to szybko się męczysz. A Ben był właśnie w takim stanie, że nie jadł, nie spał dobrze więc męczył się szybko. Takie zamachnięcie się na Fransa, wymagało od Bena wiele energii. Zbyt wiele niepotrzebnie zmarnowanej energii.
I jeszcze Frans go pacnął w tyłek. Co on, dziecko, żeby mu lanie dawać? Wkurzył się, aż mu para z uszu niemal leciała, ale siły już nie miał.
- Zabiję Cię. Może nie dziś, ale któregoś dnia wyrwę Ci flaki. - gdzieś to widział. Tak... Daniel. Podobno jego brat bliźniak wyrwał wnętrzności jednej z trybutek podczas Igrzysk. Może faktycznie byli braćmi. Mieli podobne zapędy.
Prychnął wstrzymywanym śmiechem widząc jak dym drażni gardło Fransa.
- Obyś zgnił. - warknął cicho. Gdyby wiedział co się działo w szpitalu, gdyby wiedział o Cordelii pewnie znalazłby siłę w sobie by udusić Fransa. Za to, że śmiał zbliżyć się do Cordelii. A gdyby wiedział, że Cords tego chciała, że wolała tego fagasa... O tym nie myślał, bo nie miał o tym pojęcia.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że byli w sumie do siebie podobni. Przytłoczeni rzeczywistością, popadający w alkoholizm, z każdym łykiem coraz bardziej. Może w innych okolicznościach by się zaprzyjaźnili? Nie... zbyt podobni do siebie by potrafić się dogadać.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptySob Lis 02, 2013 10:33 pm

Zabić? Wypruć flaki? No proszę, w Benjaminie naprawdę budziło się „zło”! Och… cóż za urocze słowa, naprawdę… Tak urocze, że Lyytikäinen pokręcił głową ze zrezygnowania. Obecność tego chłoptasia zaczęła go irytować, a przecież nawet nie minęło pięć minut od ich „wpadnięcia” na siebie. Z drugiej strony bawiło go to jak zachowywał się Levitt, jak bardzo musiał go nienawidzić, skoro wygadywał takie rzeczy… i zastanawiał się, czy gdyby coś wywarło na tym chłopaku skrajne emocje, to czy byłby w stanie spełnić swoje groźby? Byłby?... Frans tak nie uważał, ba, po raz pierwszy zaczął myśleć o Benie jak o dziecku, które nie wiedziało co zrobić, więc kłapało gębą zamiast działać. I aż wróciło mu trochę humoru!... miał ochotę powkurzać i podręczyć tego upierdliwego gnojka, dla zabawy i zasady.

W końcu – dlaczego by nie miał się tak zachować? Benjamin wydawał się być zakompleksionym typem, nie wiedzieć jedynie dlaczego… Może było tak naprawdę? Może ten jegomość zwyczajnie nie potrafił zaakceptować samego siebie? Ale w takim razie dlaczego „osiadł” na Fransie? Czyżby miała z tym coś wspólnego Cordelia? W końcu Levitt uważał się za jej chłopaka… jak się okazało – w swojej fantazji. Och, gdyby on tylko wiedział… gdyby tylko Frans był na tyle wredny, żeby mu powiedzieć… Ale nie miał tego honoru, nie chciał urażać panny Snow. Gdyby do niej nic nie czuł – owszem, mógłby pobawić się w wytwarzanie złości u Bena, mógłby… ale obecnie – na pewno nie kosztem wnuczki Snowa.

Jedyne jak Lyytikäinen mógł zareagować na tego typu zachowanie było więc pokręcenie głową z pożałowaniem i jakąś chorą litością. Potem uśmiechnął się tylko delikatnie, pokazując że dzięki tym – jakby się wydawało – obraźliwym słowom zaczął wracać mu humor. Co za ludzie!... Tacy kochani, a nawet nie zdają sobie z tego sprawy, bo zajęci są nienawidzeniem go jak jasna cholera. Ha, ha, ha… dobre sobie. Zaciągnął się dymem i pewnie zaśmiałby się na głos, gdyby nie to, że ponownie zaczął się krztusić. Przeklęte choróbska.

Trzeba by było jednak nieco naprostować pewne słowa… Frans i Benjamin byli podobni, ale tylko w niektórych cechach charakteru i uzależnieniach… A żeby było zabawniej – w nich różnili się jeszcze bardziej. Jak dwa przeciwieństwa. Chociażby alkoholizm… F. nigdy nie odważyłby się zachować tak, jak B. przed wyjściem z mieszkania. Naprawdę. Dwa, Lyytikäinen – bez względu na powszechne opinie, które krążyły po KOLCu – szanował prostytutki, bo te przynosiły mu zysk, szanował to, żeby były kobietami i nigdy nie starał przelać się niespełnionej miłości na nich. Jeżeli już się z nimi kochał, to kochał się z nimi, a nie z nimi-które-udawały-kogoś-innego.

Pomiędzy Benem a Fransem była jednak jakaś odrobina podobieństwa i najwyraźniej to wystarczyło, żeby się nie lubili. Zdecydowanie. Być może była to Cordelia. Być może! I nawet jeżeli była to właśnie ona, nawet gdyby z tej dwójki wybrała Bena… albo gdyby w ogóle wybrała kogoś innego, to zrozumiałby to. Całkowicie by się z tym pogodził, bo nie potrafiłby jej do niczego zmusić – tak jak go kiedyś zmuszono do ślubu, w którym nadal trwał, choć żony nie było ani widać, ani słychać. To chyba była kolejna rzecz, która mogłaby pomóc rozróżnić Fransa od Benjamina. Zerknął na Levitta… właśnie… a czy ona wybrałaby tego chłoptasia? Był młodszy, potencjalnie silniejszy, biorąc pod uwagę zapewne ukrytą pod ubraniem muskulaturę… czy wolałaby jego?

Poczuł dziwną pustkę w głębi siebie. To było chyba chore… on, trzydziestotrzylatek i ona, szesnastolatka… Był stary. Był cholernie stary… ba, sam miał kompleksy, chyba gorsze od Bena. Maskował się pod starymi, niemal dziesięcioletnimi rzeczami z logami starych i nowych zespołów muzycznych, tatuował ciało, starał się zachowywać jak jakiś pieprzony dwudziestolatek… i ganiał za małolatami? Nawet sam nie wiedział, czy jego uczucia są prawdziwe czy nie… Może powinien skupić się na interesach? Odizolować od jakiś miłostek? To nie był dobry czas na szukanie kandydatki na życiową partnerkę. Trwała wojna pomiędzy Starym Kapitolem i Nowym. To nie był dobry czas, oj nie…
Powrót do góry Go down
the pariah
Benjamin Levitt
Benjamin Levitt
https://panem.forumpl.net/t1946-benjamin-levitt#24652
https://panem.forumpl.net/t383-benio-ktory-nie-wie-ze-jest-beniem
https://panem.forumpl.net/t889-beniowy
Wiek : 19 lat
Zawód : nauczyciel

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptySob Lis 02, 2013 11:02 pm

Nie wiedział co bardziej go drażniło. Milczenie Fransa, czy jego litościwe spojrzenia. Dlaczego wobec niego czuł taką nienawiść, taką wściekłość, że z satysfakcją oglądałby jego tortury. Zapewne przez Cordelię, za jej związki z Valiatorem, o których naturze Ben dokładnie nie wiedział. Na swój sposób kochał tą dziewczynę, chciał jej bronić, chciał by była szczęśliwa. Czuł, że spotkał go nielada zaszczyt, że był tym pierwszym i mógł być ostatnim... gdyby poszło coś nie tak. I zapewne zdrowy na umyśle Ben, czy też Max z godnością przyjąłby wybór dziewczyny, nawet gdyby wybrała Fransa.
Ale on nie był zdrowy na umyśle, ani na ciele. Umysł miał zatruty przez budzącą się w nim świadomość bycia kimś innym. Benjamin Levitt był całkiem spoko gościem. Spokojny, poważny, troskliwy. Trochę Max go przypominał, zanim zaczął się w tym gubić. Bał się, że wariuje, że traci zmysły. Alkohol gasił tą schizofrenię, gasił Benjamina, więc Max mógł być sobą. Ale pod wpływem alkoholu nie był sobą. I on z szacunkiem traktował prostytutki, ale korzystał z ich usług bo był samotny, bo tęsknił, bo sobie z tym wszystkim cholera nie radził.
Oddychał ciężko. Ale uspokajał się powoli.
- Widziałeś się z nią? - zapytał nagle. Był spokojny, tak bardzo spokojny. Był pieprzonym niebieskim kwiatkiem na tafli pieprzonego jeziora. Chciał tylko wiedzieć, co u Cordelii. Frans miał wpływy, może miał możliwość wyjść z KOLCa, spotkać się z nią... A nawet jeśli ją widział, to czy powie mu prawdę?
Oparł się plecami o płotek, tym samym zaczął wyglądać bardziej jak człowiek, a nie jak pijaczyna który się potknął.
- Czy widziałeś się z Cordelią? Chcę wiedzieć tylko, czy jest szczęśliwa i bezpieczna. Powiedz mi proszę prawdę. Nie uderzę Cię. Już nawet nie mam na to siły. Wariuję myśląc o niej, martwiąc się o nią. Możesz myśleć, że mi nie zależy, że sobie wymyśliłem, ale byłem z nią, tuliłem ją w ramionach w przeddzień ogłoszenia tych pieprzonych Igrzysk. A potem bałem się o nią każdego dnia. I teraz nawet nie mogę wyjść z tego... getta... nie mogę jej pogratulować, nie mogę sprawdzić, czy jest bezpieczna. - głos mu się załamał.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyNie Lis 03, 2013 12:02 am

Bez względu na to czy Bena drażniło milczenie ze strony Fransa, czy też i nie – ten nie miał w zamiar odezwać się w jakikolwiek sposób. Nie miał po co. Uznał, że milczenie jest największym krzykiem, nie wspominając o tym, że to nie on postanowił zaczepił per Maxa, a to właśnie on jego. A nawet jeżeli znalazłby już powód i temat do rozmowy, to przecież Levitt-Stone był kiepskim materiałem do rozmowy… a w obecnym stanie, to już lepiej nie wspominać. Może nawet powinien leżeć przewieszony przez ten płot/barierkę i w ogóle nic nie mówić. W ogóle…

Mógłby wziąć przykład z Lyytikäinena, który choć wystarczająco wcięty – grzecznie puszczał kółka z dymu, kiedy nie czuł mroźnych delikatnych i mocniejszych podmuchów wiatru. Poza tym – obserwował ludzi z jakąś dziwną oschłością, jakiej dotychczas nie dało się u niego zobaczyć, kiedy przyglądał się w wolnych chwilach życiu innych osób. Dzisiaj byli dla niego wyjątkowo szarzy i poniekąd bezpłciowi… jakby jakiś pieprzony, nadęty malarz postanowił zabawić się szarymi lub wyblakłymi kolorami. Nie wiedział czy dopiero teraz zaczął dostrzegać prawdziwe oblicze Kwartału – to znaczy, że ściągnął z oczu swoje „różowe okulary” czy może ostatnie wydarzenia wywarły na nim tak pesymistyczną reakcję… kompletnie nie wiedział i stawał się coraz bardziej zagubiony, choć przecież postawił sobie za punkt honoru doprowadzenie się do pieprzonego porządku. Przepełniał go dotychczas niespotykany smutek, tak wielki, że jego ubaw wywołany komicznością zachowania Maxa minął w mgnieniu oka… i znów stał się poważny i zamyślony.

Tak zamyślony, że pierwsze pytanie zabrzmiało dla niego tak obco i niezrozumiale, że nawet nie zamierzał zerknąć na chłopaka. Co on do niego gadał? Że niby z kim miał się widzieć? Do głowy nawet nie wpadła mu Cordelia, choć przecież myślał o niej… na przemian z wydarzeniami z mostu, z Violatora, z wielu innych urywków z jego życia. Zresztą, przyglądał się mieszkańcom Kwartału, którzy zaczęli go tak bardzo pasjonować swoim nudnym sposobem życia, że trudno było się od nich oderwać… ale w końcu przeniósł swoje spojrzenie na Stone’a. Wciąż jednak milczał i tylko uważnie lustrował jego facjatę. Mina Fransa wyraźnie sugerowała, że jeszcze nie zrozumiał tego pytania, że potrzebował jakiegoś wyjaśnienia.

I dzięki Odynowi i innym bogom – otrzymał je. Ekspresja jego twarzy natychmiast, ale tylko na chwilę zmieniła się, by wyrazić jakieś drobne zrozumienie. Potem jednak znów spoważniał, nawet jeżeli obraz Maxa wyraźnie mu się zakłócił, bo nie był on już tak debilny i płytki. A może nie przeanalizował wystarczająco jego wypowiedzi? Może powinien skupić się na każdym jego słowie? Dlaczego tak bardzo interesował się Cordelią? Czyżby oszalał na jej punkcie? Zwariował? A może ją kochał? Może to było prawdziwe uczucie, pewne uczucie? Czy naprawdę mu zależało? A jeżeli tak? Frans jedynie spoglądał tępo na twarz Stone’a. A może to on, Lyytikäinen, zwariował? Co jeżeli?...

Poza tym… co oznaczały słowa: „byłem z nią, tuliłem ją w ramionach w przeddzień ogłoszenia tych pieprzonych igrzysk”? Przecież Cordelia mówiła, że nie byli parą… może romansowali? Ale ona i ten szaleniec? Oni dwoje? A nawet jeżeli, czy to coś zmieniało? Nic nie zmieniało, to była przeszłość, ale bolała. Ba, bolało to, że całkiem możliwą opcją była także możliwość, że wciąż panna Snow i Stone mogli do siebie coś czuć… w końcu Frans nie wiedział o tym, co siedziało im w głowach, nie był bogiem i w tym przypadku nawet jego informatorzy nie pomogliby mu w ustaleniu tego.

Myślał chwilę. Musiał się skupić, zastanowić się czy warto było odpowiadać na te pytania. Po co miał się dzielić swoim życiem z Maxem? Przecież go nie lubił, ba, możliwe że nienawidził, choć na pewno poprawne było twierdzenie, że Frans uważał go za irytującego i walniętego (zapewne działało to tak samo lub podobnie w drugą stronę). Dlaczego więc kusiło go, żeby odpowiedzieć? Głupio się przyznać, ale poczuł się cholernie źle, poczuł pieprzoną żałość względem Stone’a. ON, teoretycznie chamski i bezwzględny Frans!... A wszystko przez to, że jego uczucia do Cordelii były tak niepewne, tak nieśmiałe (pomimo wieku), że szalg go trafiał… I to przez to, że nigdy nie był w stanie pokochać kogokolwiek. On, Frans Lyytikäinen nie był wart szesnastolatki. Nie był wart w ogóle żadnej kobiety, ani mężczyzny, bo ulegał jedynie żądzom pożądania… a przynajmniej do takiego wniosku właśnie dochodził (równie dobrze mogło być to błędne stwierdzenie).

Myślę, że znasz odpowiedź na wszystkie te pytania – odpowiedział w końcu, po tej okropnie długiej ciszy przeznaczonej na przemyślenia, wyznaczanie klarownych i nieklarownych „za” i „przeciw”, na ostateczne zrozumienie, że prawdopodobnie jest tak beznadziejny w uczuciach, że szkoda o tym gadać.

Westchnął ciężko i tylko cudem powstrzymywał się od rozbeczenia się jak dziecko, jak jakiś szczeniak w okresie dojrzewania. Nie powinien myśleć o miłosnych podbojach, a o sytuacji w kraju, w Kapitolu, w getcie. Czyżby był aż takim idiotą? Czy może nim nie był? Dlaczego wszystko tak bardzo go bolało, gdzieś w środku, gdzieś… gdzieś, bo nie potrafił zlokalizować centrum tego okropnego bólu. Nawet papieros… nikotyna nie mogła go uspokoić.
Powrót do góry Go down
the pariah
Benjamin Levitt
Benjamin Levitt
https://panem.forumpl.net/t1946-benjamin-levitt#24652
https://panem.forumpl.net/t383-benio-ktory-nie-wie-ze-jest-beniem
https://panem.forumpl.net/t889-beniowy
Wiek : 19 lat
Zawód : nauczyciel

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyNie Lis 03, 2013 12:33 am

Niemoc zrobienia czegokolwiek, nawet postawienia kroku do przodu, była przytłaczająca. Ben... Max... młody człowiek o twarzy tak zmęczonej tym co go otaczało, że mógłby udawać pięćdziesięciolatka, a może nawet kogoś starszego... Nie mógł się ruszyć do przodu, nie mógł nic zrobić. Gdyby nie płot na którym nijako zawisł, zapewne runąłby twarzą w błoto. Kochany, dobry, stary płot.
Nie miał nawet siły nienawidzić, nie miał siły walczyć. Chciał tylko wiedzieć. Wiedzieć co się dzieje z Cordelią i Jasmine. One były dla niego najważniejsze. Na dodatek upiorna trzeźwość zaczynała władać jego ciałem, odzywając się kacem, bólem głowy i suchością w ustach. Tak bardzo chciał się napić, zapomnieć, zobojętnieć na wszystko.
- Myślę, że znasz odpowiedź na wszystkie te pytania - chyba żadna inna odpowiedź nie byłaby tak irytująca. Równie dobra co brak odpowiedzi.
- A jednak nie wiem nic. Ale jeśli tak mówisz, to pewnie się z nią widziałeś... - to go zabolało. Wolała zobaczyć się z Fransem, niż z nim. Co on sobie myślał? Że świeżo upieczona zwyciężczyni załatwi mu przepustkę? Że zechce się z nim zobaczyć... Uciekła od niego, tak jak uciekła Jasmine. Obie miały go gdzieś Jasmine nawet się nie obejrzała czy wyszedł cało z ognia. Przestań się nad sobą użalać. skarcił się w myślach.
Być może to świadomość tego, że je stracił, stracił je obie i, że już nie ma po co się starać, paradoksalnie pomogła mu podjąć decyzję. Pora była wziąć swoje życie we własne ręce. Coś z nim zrobić.
- Wiem, że za mną nie przepadasz... Masz ku temu prawo, pewnie sam bym siebie nienawidził na Twoim miejscu... Przepraszam, że Ciebie uderzyłem. - westchnął.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyNie Lis 03, 2013 1:09 am

Najwyraźniej odpowiedź była oczywista tylko i wyłącznie dla Fransa. I łatwo było zrozumieć dlaczego – w końcu to on, a nie Max, był w szpitalu… i to on widział Cordelię, to on jej wysłuchał… to on dostał po mordzie od jej trenerki. Cóż za ironia losu, najwyraźniej ludzie lubili go bić po twarzy. Z tego powodu Lyytikäinen poczuł się jednak tylko jeszcze bardziej przytłoczony. Nie miał z kim podzielić się tym, co czaiło się w jego głowie, co siedziało w jego sercu. Nikt, ze spotkanych dotychczas osób, nie był odpowiedni do tego typu spowiedzi. Dobre było i to, że Benjamin chociaż trochę próbował odpowiedzieć na własne pytanie i że zrobił to dobrze, co nieco dodało Fransowi wiarę w ludzki rozum.

To, co kolejno nastąpiło nie spodziewał się w ogóle. Przeprosiny? Tak nagle? Po tak długim czasie? Lyytikäinen nie potrafił w to uwierzyć, choć z zewnątrz – z mimiki – wydawał się przyjmować to wszystko obojętnie. W środku nie wiedział jak się zachować. Czyżby Stone sobie żartował? Ale brzmiał całkiem poważnie, brzmiał tak, jakby naprawdę chciał go przeprosić. Jak gdyby żałował tego uderzenia w twarz, wtedy, przy/w ruinach. Och, jak bardzo Frans chciałby wyśmiać Maxa… tak bardzo… ale nie potrafił, był w tym momencie zbyt poważny.

Pokiwał tylko głową, niby od niechcenia, niby że rozumie to, co powiedział mu Stone, że akceptuje tego typu przeprosiny. Już miał zamiar powiedzieć coś więcej na temat Cordelii, gdy uświadomił sobie, że lepiej nie. Bo ta sprawa za bardzo dotyczyła jego i jego prywatnej sfery, do której nie chciał dopuszczać Maxa. Wciąż go przecież nie lubił, pomimo tego, że przyjął jego przeprosiny (a przynajmniej tak by się wydawało, skoro nie rzucił niczym, nie zrobił jegomościowi krzywdy, ani nie odpowiedział jakąś uszczypliwością). Może powinien pójść? Tak by było najlepiej…

Westchnął ciężko, a następnie zeskoczył z barierki. Wtedy, już na ziemi, otrzepał swój tyłek z potencjalnie możliwego kurzu na jego płaszczu lub co-tam-tylko-mogło osadzić się na grubych materiale podczas siedzenia w jeszcze zimowy dzień w takim miejscu. Otworzył usta, chcąc powiedzieć coś ogólnego na temat panny Snow, ale zaraz nad tym zapanował. Przymknął swoją jadaczkę, zerknął na zegarek…

Powinienem pójść, dokończyć wódkę – mruknął jedynie w formie usprawiedliwienia tego, że wcześniej otworzył jadaczkę… żeby nie wyszło na to, że coś ukrywa lub nie chce powiedzieć o czymś istotnym… a przecież był otoczony chyba ważnymi faktami w relacji między nim a Cordelią.

Tu jedynie dygnął niezauważalnie i obrócił się napięcie.. ruszył przed siebie… choć nie widział poniekąd sensu w upijaniu się do granic możliwości. I tak nic z tego nie wyniknie prócz bólu głowy.

/ZT, no chyba że chcesz kontynuować to spotkanie w Violatorze. C:
Powrót do góry Go down
the victim
Alvaro Markovich
Alvaro Markovich
https://panem.forumpl.net/t958-alvaro-markovich#8847
https://panem.forumpl.net/t969-mow-mi-lav#8957
https://panem.forumpl.net/t1317-alvaro-markovich#15493
Zawód : Męska dziwka

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptySro Lis 06, 2013 8:49 pm

Nie od dziś wiadomo, że picie bez popity to pomysł zły. Nie brak nam jednak idiotów, którzy tę teorię próbują raz po raz - świadomie czy nie - obalić. Także, by tę bajeczkę uczynić bardziej kolorową życie podarowało nam Alvaro, który nieco chwiejnym krokiem opuścił Violator i pośród śniegu, mrozu i zła ruszył na poszukiwanie spóźnionych przekąsek. Miał jeszcze w kieszeni te parę banknotów, które dostał od redaktora, czy tam dziennikarza... Nie żeby zamierzał nimi płacić, bądźmy poważni, ale wypadało pokazać, że coś się tam ma w kieszeni. Człowiek przy kasie nie musi przecież kraść... Tylko, że kradnie. Ta logika.
Nie pamiętał jaką drogą dotarł na targ. Przynajmniej dwa razy się przewrócił, a potem stracił rachubę. Piekły bo oba kolana i przedramiona, ale jego twarzy nie opuszczał szeroki uśmiech. Był podpity. Był szczęśliwy. A kto by pomyślał, że znajdzie taką miłą niespodziankę w Violatorze... Jeszcze tam wróci... Nie, nie do przystojniaczka. Niekoniecznie. Ale może jeszcze ciekawego coś tam znajdzie, może więcej fajnych rzeczy, o których wyniesieniu nie pomyślał... Potknął się po raz kolejny, ale tym razem poratowała go ceglana ściana. Przytulił do niej rozgrzany policzek i stał tak chwilę. Ale im dłużej tkwił tak nieruchomo tym boleśniej kąsało go nieżyczliwe przedwiośnie. Niechętnie, bo niechętnie, ale musiał ruszyć się dalej. Poza tym burczało mu w brzuchu. A sama myśl o chłodzie sprawiała, że trzeźwiał... Nie, nie nie... Ruszamy się, ruszamy.
Tyle tej chęci ruchu mu starczyło na odwrócenie się plecami do ściany i potoczenie odrobinę nieobecnym spojrzeniem po bliskich już straganach. Oblizał wargi i natychmiast pożałował tej decyzji - co, mamusia nie mówiła, że od tego pękają usta? Trzeba było słuchać.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyCzw Lis 07, 2013 4:18 pm

Daisy Daignault ostatnie dwa tygodnie spędziła w letargu. Odkąd tylko wymknęła się z Violatora - jej wybawca Mathias jeszcze spał albo odpływał w swoje trzeźwiutkie wizje - nie podchodziła do większych skupisk ludzi, błąkając się niefrasobliwie po KOLCu. Dalej w różowej sukience (trzeciej świeżości, żeby nie powiedzieć brutalniej: śmierdzącej), białych trzewiczkach na obcasie (cudownie wpadały w każde najmniejsze załamanie bruku) i z idealnie uczesanymi włosami. Wymieniła przecież ostatnią porcję żywności na szczotkę z prawdziwego zdarzenia - drewnianą, z cudownym włosiem. Spędziła wtedy cały dzień w jakiś ruinach, mocując się ze swoim rozczochranym gniazdem na głowie - co wyszło jej bardzo dobrze, nawet pomimo odmrożonych rąk.
Wyglądała...jak trup, dosłownie. Biała karnacja była jaśniejsza od śniegu (i czystsza, na całe szczęście), płaszcz, który dostała od Strażniczki stał się poszarpany i obdarty, a usta miała wiecznie czerwone. Nie, nie od mięsa, które byłaby gotowa wyszarpnąć od każdego rzeźnika, ale od wina. W butelce, nosiła je ze sobą i popijała, krzywiąc się widowiskowo i płacząc rzewnie, kiedy już skończyła konsumować trunek, zwinięty z violatorskiego baru.
Do którego nie chciała wrócić, bo...bała się informacji o Igrzyskach, bała się o Cordelię (wręcz histerycznie) i była pewna, że gdyby do jej odmarzniętych uszu dostała się informacja, że panienka Snow straciła życie na Arenie...pewnie by się powiesiła. Czego nie potrafiła zrobić, więc... wolała unikać sytuacji, w której jej egzystencja straci sens. Omijała więc plac z telebimem z daleka, nie pochodziła (wyjątkowo!) do Strażników i zaczęła zachowywać się jak dziki kot, unikając kontaktu z ludźmi, śpiąc na opuszczonych klatkach schodowych i wyciągając jedzenie ze śmietników. Uroczy żywot przeszłej księżniczki telewizji.
Nie mogła pociągnąć jednak tak długo; ostatnie pięć dni przespała zwinięta w kłębek na tyłach starej piekarni (ciemny płaszcz był teraz biały jak mąka, jak jej karnacja i jak iskrzący się w słońcu śnieg), umierając z głodu. Prawie dosłownie, postanowiła więc jednak przetrwać zimę i...ruszyła w kierunku targu, licząc nie tyle na litość nielicznych sprzedawców co na swój ospały spryt. Musiała coś zjeść, inaczej samobójstwo popełniłaby niechcący i przypadkowo. A tego wojownicza Daisy by nie przebolała.
Wtopiła się więc szybko w tłum, udało się jej złapać trzy jabłka i właśnie wycofywała się z rejonu skażonego podekscytowanymi ludźmi (co ich tak zainteresowało? zaczynały ją niepokoić podsłuchane informacje i szepty), gdy wpadła na Alvaro. Dosłownie, z impetem, pewnie przewracając go w świeży śnieg całym swoim niewyobrażalnym metrem osiemdziesiąt i zdecydowanie za niską wagą. Pisnęła głośno, wbijając mu łokcie w klatkę piersiową i dopiero po chwili rozpoznała w nim dawnego kolegę sprzed Rebelii i jej wiernego przyjaciela w KOLCu, który pomagał jej po śmierci siostry. Potem kontakt się urwał i...widocznie przeznaczenie popchnęło ją w ramiona chłoptasia.
- Al - wychrypiała prawie w jego usta (nie używała głosu od...dwóch tygodni? błąkając się zupełnie samotnie; nie paplałaby przecież do siebie jak wariatka). - Czy Igrzyska już się skończyły? - spytała śmiertelnie poważnym tonem; to była najważniejsza informacja i poczuła, że aż boli ją całe ciało od tego napięcia. Przez ostatnie kilkanaście dni żyła w zupełnym odcięciu od świata i teraz...teraz miało okazać się, czy ma zjeść te jabłka i świętować czy raczej zacząć nimi rzucać w Strażników i histerycznie płakać.
Powrót do góry Go down
the victim
Alvaro Markovich
Alvaro Markovich
https://panem.forumpl.net/t958-alvaro-markovich#8847
https://panem.forumpl.net/t969-mow-mi-lav#8957
https://panem.forumpl.net/t1317-alvaro-markovich#15493
Zawód : Męska dziwka

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyCzw Lis 07, 2013 6:50 pm

Rusz się, no rusz...
Nie, to tak daleko. Może jednak się nie ruszaj. Gdy się ruszasz bardziej szumi Ci w głowie.
Ale czy to właśnie nie sens picia?
Jak masz kraść, gdy w głowie siedzi Ci zminiaturyzowany John Dolmayan i napieprza na perkusji?!
Dwa głosiki w jego głowie bardzo intensywnie kłóciły się na ten temat, ale nie był w stanie stwierdzić ile z tego wymawia na głos. Oczy miał na wpół przymknięte, usta rozchylone. Słone nitki całowały czerwień jego warg. Wszystko to byłoby bardzo romantyczne gdyby jego niewidzialną kochanką nie był mróz, który będzie przeklinać gdy tylko zajdzie słońce, a temperatura spadnie o kolejnych parę stopni. Teraz było to tylko irytujące szczypanie, ale gdyby był na tyle ogarnięty, by choć chwilę zastanowić się nad tą kwestią i być odpowiedzialnym młodym człowiekiem - ... Dobrze. Nie wymagajmy zbyt wiele. Narrator trzecioosobowy zapomniał z kim ma do czynienia i wycofuje się z wszelkich zdań, które zawierają w sobie słowa takie jak 'odpowiedzialny', 'inteligentny' czy 'rozważny' w odniesieniu do swojego dzielnego bohatera.

Gdziekolwiek był jego mózg chwilę wcześniej na pewno nie spodziewał się, że chwilę później będzie leżał na stercie czegoś nie do końca twardego (czyżby śniegu, Sherlocku?), z kimś nie do końca twardym na sobie i grzmotnie czaszką o nie najmiększą część całości tego obrazka. Oh, ktoś miał na dodatek całkiem twarde łokcie...
Tyłem głowy walnął w śnieg ze stosownym impetem i osoby na wpół bezwładnej. Pociemniało mu nieco przed oczami, ale dzielnie trzymał się świadomości. Nie pierwszy i ostatni raz. Odruchowo więc zamknął oczy i teraz krzywiąc się uchylał powiek. Biel i błękit nieba był porażająco jasny. Pod kapturem nie było tak jasno, ale owy fragment materiału był bezużyteczny gdy leży się na plecach i gapi w niebo jak ten durny żółw co dał się wywrócić na plecy. Zmrużył więc oba przekrwione okruchy rozpaczy i skoncentrował wzrok na istotce, która powaliła go swym niekwestionowanym urokiem osobistym.
- Czzm... Kim... - skoncentrował spojrzenie na niezwykle jasnej twarzy pogromczyni i, walcząc z dość niskim odruchem, rozpoznał w niej pewną złotoskórą dziewuszkę, którą... dawno. Procesy myślowe rwały mu się bez większego składu. A ponoć po alkoholu myślało mu się trzeźwiej. Może jednak wrażenia minionych parunastu godzin nieco go z trzeźwości umysłu orżnęły. - Daisy. - A teraz wdech, wydech i spróbujmy wrócić do pionu, nie porzygać się, a potem znaleźć papierosy w odmętach bluzy. I jeszcze wygrzebać z umysłu odpowiedź na jej pytanie. Igrzyska, Igrzyska... Kojarzył coś.
Przysłowiowy 'międzyczas' wykorzystał na złapanie jej za ramiona i chwilę zastanowienia. Nie no, nie podniesie jej w tym stanie. Mógłby ją z siebie stoczyć, ale nie miał pewności czy nie wydrapałaby mu oczu za takie igraszki. Jej twarz była niepokojąco blisko niego. Słodko-kwaśny, winny oddech, niezdrowo blada cera i... Pięknie uczesane włosy - jakże by inaczej.
- To zależy - stwierdził w końcu. W swoim mniemaniu niezwykle dyplomatycznie. Taki sprytny Alvaro, taki sprytny. Tylko się nie zachłyśnij zanim dokończysz. Wszystkim tak bardzo by (nie) było smutno. - Ściągnęli ich z Areny. Będzie... ta... no... te śmieszne czapki na głowę... koronacja. Będzie koronacja.
Słowa uciekały mu tak samo jak myśli, ale - o dziwo - powracały. Mów, jedz i myśl, a może coś jeszcze z ciebie będzie. Narrator gorliwie kibicuje procesom myślowym swojego bohatera.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyNie Lis 10, 2013 1:12 pm

Powinna zaklaskać radośnie w odmarznięte dłonie - poznał ją! czyli jest prawie jak KOLCowa gwiazdeczka, pomimo utraty złotego pyłu - i ucałować go w oba policzki w ramach przyjaznego przywitania, ale zdecydowanie nie była w nastroju. Prawie dwa tygodnie społecznego letargu i niezbyt przyjazna aura (także pogodowa) doprowadziła zazwyczaj wojowniczą i żywotną Daignault do stanu dość nieciekawego z punktu widzenia każdego dyplomowanego psychologa. Do tego te szepciki na targu odnośnie Igrzysk...
Cóż, powinna być im wdzięczna, bo obudziło to w niej jakąś cząstkę dawnej siebie, która mogłaby stworzyć jednoosobową brygadę powstańczą i najechać siedzibę Almy Coin (będąc przekonanym o swoim sukcesie). Ale na razie Daisy porzuciła animozje polityczne, skupiona tylko na uroczym chłopaczku, którego dosiadła w tym brudnym śniegu. A może nie do końca na postaci Alvaro a na tym, jakie informacje posiadał w swojej biznesowej główce. Bywał obrotny (wbrew pozorom) i Daisy była przekonana, że musi posiadać najświeższą wizje świata przedstawionego. Dotyczące Igrzysk i Cordelii.
Tak, to panienka Snow wyrwała ją nagle z letargu, serce biło jej naprawdę histerycznie (jak przed wynikami konkursu małej miss na czyichś urodzinach; wygrała oczywiście Cords i Daisy wyszarpała jej chyba połowę włosów, ach, dziecinne miłostki) i...oczywiście Alvaro zdobył się na jakąś dyplomatyczną odpowiedź. - COZALEŻY - wycharczała od razu w jego usta, również łapiąc go za ramiona i wciskając go głębiej w zaspę, tak, że pewnie obydwoje wyglądali jak uroczy uciekinierzy ze szpitala psychiatrycznego. Albo jak bawiące się szczeniaki.
Na szczęście obeszło się bez gryzienia, bo jednak Al wydobył z siebie sensowne informacje. Zatrzymujące galopujące serce Daisy od razu i powodujące, że zrobiło się jej potwornie zimno. Nie była głupia, od razu zauważyła liczbę mnogą (ściągnęli ich?) i teraz tylko pojawiało się pytanie...a właściwie setki pytań. - Ich? Kto wygrał? Cordelia...żyje? - sapnęła w jego usta nerwowo, puszczając jednak jego zmarznięte ramionka i dość chwiejnie podejmując próby wstania z ciała chłopaka. Co się jej w końcu udało, ustabilizowała drżące kolana (śrubki chyba pordzewiały, bo ostatnio chodziła jak potłuczona) i odgarnęła długie włosy na plecy, nie wyciągając jednak pomocnej dłoni do dawnego-niedawnego znajomego. Była zbyt zdenerwowana, żeby myśleć racjonalnie.
Powrót do góry Go down
the victim
Alvaro Markovich
Alvaro Markovich
https://panem.forumpl.net/t958-alvaro-markovich#8847
https://panem.forumpl.net/t969-mow-mi-lav#8957
https://panem.forumpl.net/t1317-alvaro-markovich#15493
Zawód : Męska dziwka

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyNie Lis 10, 2013 8:27 pm

Tylko się skrzywił, gdy wgniotła go w głębiej w zaspę. Nie miał jak się wywinąć nie uciekając się do mało sportowych zagrywek. Nie żeby był przykładem gracza fair play, ale nie chciał krzywdzić Daisy. Mimo tego, że właśnie wystraszyła go na śmierć swoją COZALEŻY odpowiedzią, to z założenia ją lubił. Bo oczywiście Lav bardzo skrzętnie pominął fakt, że zapewne w swym jakże heroicznym akcie ucieczki skrzywdziłby się sam. A potem skrzywdziłaby go ona, a to już trochę zbyt wiele jak na jeden dzień.
Gdy go puściła i się odsunęła, jego dłonie samoistnie zsunęły się z jej ramion. Chłopak uniósł się na łokciach z ociąganiem. Zamrugał intensywnie i wziął w jedną z dłoni trochę śniegu, by przetrzeć sobie twarz. Więcej chodnego chłodu jakoś przywróciło go do zmysłów. A przynajmniej ich części.
- Już będę grzeczny. Dobrze. - tu wymruczał jeszcze parę wysoce niecenzurowanych wyrazów pod adresem śniegu, zimna i niesprawiedliwości społecznej nim usiadł i uniósł wzrok na dziewczynę. Jego dłonie automatycznie powędrowały do kieszeni, skąd wyjął sfatygowaną paczkę papierosów i nie mniej zużytą paczuszkę zapałek. Odpalił jednego peta i wetknął sobie między zęby.
- Chcesz? - spytał unosząc nieco paczkę. Niech się najpierw uspokoi nim Lav zbierze myśli. Jeśli się pośpieszy to nawet może odpalić fajkę od tej samej zapałki co chłopak. Da mu też chwilę czasu na przypomnienie sobie jak nazywały się te dziewczyny, które przeżyły. Bo chłopak był jeden. Reszta wymiękła, albo została zabita przez siłę wyższą. - Cordelia Snow? Królowa żyje i ma się dobrze. - A przynajmniej tak mu się wydawało. Bo niby powinna, nie? W końcu wygrała. Wygrała urodzenie, wygrała Igrzyska, wygrała w życie. Jak oni wszyscy z tej pieprzonej Areny. Czasami się zastanawiał, czy nie jadłby teraz lepiej gdyby to jego wylosowali. Albo gniłby gdzieś pożerany przez zmiechy... Chyba jednak wolał KOLeC i ból dupy. Takie alternatywy umiał rozpatrzeć nawet w stanie upojenia alkoholowego. - Poza tym ta mała taka. Blue, albo Hope. Nigdy nie rozróżniałem. I Rodwell. I ta wariatka. Siostra Mathiasa.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyPon Lis 11, 2013 12:16 pm

Nigdy nie uważała siebie za jakąś chorą despotkę, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że charakter ma trudny. I nie, nie chodziło tu o rozpieszczenie (no może odrobinkę), ale o czystą wojowniczość, którą odziedziczyła po prababci. Albo pradziadku, nie znała ich i właściwie wkręcała sobie ten genetyczny prezencik, bo za nic nie chciała być podobna do swojej matki (nieżyjącej już, to główny minus) i ojca (pewnie także dość...trupiego). A to siostry to już w zupełności. Wolała błyszczeć swoim własnym światłem a nie odbitym, co w KOLCowskich ciemnościach było szalenie trudne.
Na razie jednak porzuciła myśli o tym, by ustawić się do Alvaro odpowiednim profilem, ba, przestała nawet nerwowo poprawiać włosy, krzywo układające się na za dużym płaszczu i...po prostu czekała. Jak śnieżnobiały pomnik z lodu, który zaraz ktoś ma potraktować miotaczem ognia.
Bała się, chyba po raz pierwszy tak naprawdę. Wiedziała już, że Igrzyska się skończyły, że ktoś wygrał (wielu ktosiów - czy Cordelia była jednym z nich?), więc ogromne szczęście było tuż-tuż...albo śmiertelne rozczarowanie. Chyba podobnie czuła się przed rozpakowaniem bardzo dużego prezentu, który równie dobrze mógł być przenośnym zestawem fryzjerskim (marzyła o takim!) co jakimś kartonem z archiwalnymi książkami. Z tym, że w konkretnym przypadku końca Igrzysk głupie książki byłyby raczej szczuplutkim ciałem Cordelii w stanie rozkładu. Albo bez głowy.
Zadrżała z powodu niewesołych myśli (a może z paraliżującego zimna?) i przestąpiła niecierpliwie z nogi na nogę, wlepiając swoje wielkie oczy w zużytego chłopaczka. Roztopiony śnieg ciekł mu po twarzy, papieros smętnie wisiał w ustach i najchętniej potrząsnęłaby nim raz jeszcze, ale...w końcu przemówił.
Głoski układały się w słowa, słowa malowały się w zdania, zdania nabierały sensu i...Ulga, tak, to było pierwsze, Cordelia żyła. Potem trochę słabości (Igrzyska skończyły się tydzień temu i już tydzień mogła wiedzieć, że Snow nie umarła), w końcu dzika radość. Taka prawdziwie kapitolińska, ze stolicy bez Rebeliantów, bez Kwartału, bez brudu, chłodu, głodu i innych przymiotów zastraszonych biedaków.
Daisy przyłożyła dłonie do rozgrzanych policzków, wpatrując się w Alvaro z czystym...zachwytem, jakby nagle na jej oczach zmienił się z męskiej dziweczki (a o jego zawodzie jeszcze nie wiedziała) w anioła zwiastującego doskonałą dobrą nowinę (widziała takie ryciny na głupich książkach ojca). I nawet nie skopała go za proponowanie kopcącego papierosa, tylko...znów na niego wpadła, obejmując go chudziutkimi dłońmi i pewnie wyrzucając płonącego peta (wartość w KOLCu - niebagatelna!) gdzieś w śnieg. - Kochamcię - wypiszczała mu wręcz do ucha, zaciskając mocarnie ramiona i nie czując nawet, że jej piękne włosy szurają po brudnym śniegu a płaszcz jest całkiem przemoczony. - Ale...ma wszystkie kończyny, prawda? I gdzie teraz jest? - dodała po sekundzie słabości już ostrzej, odsuwając się od chłopaka i siadając po prostu na śniegu, wyglądając jak zarumienione, szczęśliwe dziecko, któremu ktoś (Alvaro?) właśnie przychylił nieba.
Powrót do góry Go down
the victim
Alvaro Markovich
Alvaro Markovich
https://panem.forumpl.net/t958-alvaro-markovich#8847
https://panem.forumpl.net/t969-mow-mi-lav#8957
https://panem.forumpl.net/t1317-alvaro-markovich#15493
Zawód : Męska dziwka

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyPon Lis 11, 2013 11:31 pm

Zaciągnął się dymem raz i drugi, by oczyścić płuca z całkowicie zbędnego czystego powietrza. Skoro dziewczę złote nie chciało skorzystać z jego jakże hojnej oferty to nie będzie się przecież naprzykrzał - schował swoje skarby z powrotem bezpiecznie do kieszeni. Czasem troszczył się o ich dobro bardziej niż swoje. Potrafił dać się pobić, a nie powiedzieć gdzie pochował zapasy. Oczywiście jeśli w takim przypadku miał je ze sobą, to i tak je tracił, ale ot - drobnostka. Liczył się akt sprzeciwu wobec zbrodniczej władzy... a, że Lav jakoś nie potrafił mówić tego co ludzie chcieli słyszeć...? Cóż, peszek. Taki już najwyraźniej był jego urok.
Kiedy tak patrzył na Daisy zastanawiał się czy jakiejś jej gesty mogłyby mu się przydać. Czy jego klienci, ci bardziej delikatni, lubiliby gdyby się tak zachowywał? A może przeciwnie? Podłapał już od dziewczyny zwyczaj nadmiernego poprawiania włosów - oczywiście jeśli ktoś mu za to płacił. W każdym innym wypadku było to niepotrzebne marnowanie energii. Czy dziewczę miało jeszcze jakieś inne ciekawe zagrywki, które spodobałyby się starym, kochanym zboczuchom? Alvaro posiadał wręcz zadziwiająco podzielną uwagę kiedy już zmuszał się do czynności choć pozornie przypominających myślenie. Zwłaszcza na tematy, które go (o zgrozo) prawdziwie interesowały... a robiło się coraz ciekawiej Czemu aniołek zemsty tak się na niego patrzył, jak na młodego boga? Już zdążył się psychicznie przygotować na atak jakiej furii, histerii czy czego innego (nie, w emocjach też niespecjalnie umiał czytać) gdy złotolica wpadła na niego raz jeszcze. Zacisnął powieki gotów na wydrapywanie oczu i inne ciekawe rzeczy, gdy Daisy treść zupełnie inną wykrzykiwała mu do ucha.
- Urwaaa - jęknął gdy papieros uciekł mu spomiędzy palców i upadł na śnieg poza jego zasięgiem. Poddał się rozentuzjazmowanej kobiecie i już nawet nie próbował protestować. Nie był w stanie. Po prostu objął ją jedną ręką i z pełną rezygnacją przygarnął ją do siebie. Ale zaraz znów mu się wymykała, siadała na śniegu. Ani chwili odpoczynku. - Chyba tak. Biła się ze zmiechem zanim ją zabrali, ale chirurgów mamy dobrych. Eee... - Następne pytanie sprawiło mu nieco więcej problemów. Podrapał się po policzku, intensywnie myśląc nad odpowiedzią, która zadowoli dziewczynę i powstrzyma ją od kolejnych wybuchów radości. Albo złości. Tego drugiego tym bardziej nie chciał. - Pewnie z innymi trybutami. Nie wiem gdzie ją zabrali, skoro ośrodka już nie ma. - Pauza, dająca mu chwilę na wymyślenie jakiegoś dalszego ciągu. - Do szpitala. Tak myślę. W końcu musieli ich opatrzyć.
Nie pytaj o więcej, nie pytaj o więcej, niepytajowięcej.
Może jednak powinien spróbować ucieczki. Byłoby to mniej wyczerpujące zadanie.
Powrót do góry Go down
the victim
Daisy Daignault
Daisy Daignault
https://panem.forumpl.net/t1952-daisy-daignault#24688
https://panem.forumpl.net/t1786-zlote-dziecko-dawnego-kapitolu-zaprasza#22519
https://panem.forumpl.net/t1644-daisy-daignault#21160
https://panem.forumpl.net/t2602-stayin-alive#37670
https://panem.forumpl.net/t2515-daisy#36305
Obrażenia :

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyPią Lis 15, 2013 1:10 pm

Słuchała Alvaro uważnie, kopiąc trzewiczkami usypaną górkę śniegu przed sobą i wlepiając uważnie w niego swoje wielkie oczy rozczochranej marionetki. Dodające jej uroku jakiegoś małego psychopaty, który zaraz wyciągnie zza pleców siekierę i rozczłonkuje ciało Markovicha tylko dlatego, że powie coś niefrasobliwego o Cordelii.
Ale na szczęście był mądry (zawsze w niego wierzyła!) i udzielał w miarę sensownych informacji, sprawiając, że serce Daisy powróciło do normalnego rytmu. Pełnego nadziei, radości i pewności, że oto otwiera się przed nią furtka do lepszego życia, przy boku panienki Snow, która zaraz przyleci tutaj na czarodziejskim zmiechu (którego zamordowała i przeprojektowała do swoich celów, oczywiście) i zabierze ją do dawnego Kapitolu.
Bardzo naiwne, ale Daisy dalej była dzieckiem i wierzyła w cuda. I w możliwości swojej kuzynki, na pewno brzydszej przez okropieństwa areny (liczyła na to; oczywiście nie życzyła jej utraty oka, ale blizna przez pół policzka...i tak by ją wtedy kochała!). Nie mogła się doczekać, żeby ją zobaczyć i...to wydawało się teraz najpilniejsze.
Wstała więc gwałtownie ze śniegu, poniewierając za sobą obrzydliwym płaszczem (nie mogła się w czymś takim pokazać Cordelii) po podłożu. Zsunęła go właściwie z ramion i cisnęła na stertę zużytego żelastwa, poprawiając jednocześnie włosy i posyłając Alvaro ostatnie rozkochane wręcz spojrzenie zachwyconego szczeniaka. Szpital, to oczywiste, jak mogła o tym nie pomyśleć. Pozostawał teraz tylko problem wydostania się z Kwartału i...który jakoś się rozwiąże, na razie musiała wrócić do swojej meliny i ubrać ostatnie eleganckie ubranie.
Pochyliła się więc nad Alvaro, ucałowała go głośno w oba policzki i w spierzchnięte usta (gdyby tylko wiedziała, do jakich niegodnych czynów ich używa!) i odwróciła się na pięcie, znikając za rogiem zniszczonej kamienicy.

zt
Powrót do góry Go down
the victim
Alvaro Markovich
Alvaro Markovich
https://panem.forumpl.net/t958-alvaro-markovich#8847
https://panem.forumpl.net/t969-mow-mi-lav#8957
https://panem.forumpl.net/t1317-alvaro-markovich#15493
Zawód : Męska dziwka

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyPią Lis 15, 2013 1:36 pm

Rzuty mądrości do mózgu były rzadkie, ale rzeczywiście się zdarzały. W tym wypadku udało mu się wybrnąć w całości, a nawet zostać obdarowanym całusami. Mm, dawno nikt go nie całował jednocześnie nie wciskając mu pieniędzy do ręki. A ponoć dziwek się nie całuje... Nieważne zresztą.
Pozbierał się na nogi i pobieżnie otrzepał z tego wszystkiego na czym przez ostatnie minuty spoczywał. Czubkiem buta kopnął papierosa, który zgasł smutno i bezpowrotnie. Bardzo go kusiło, żeby wyjąć następnego, ale zużyłby kolejną cenną zapałkę. Wolał odpalać jednego peta od drugiego. Cóż, będzie się musiał trochę przemęczyć bez tego słodkiego lekarstwa.
Gdy już tak stał, w miarę prosto, rozejrzał się wokoło bez specjalnego zainteresowania. Po co on tu... ah targ. Przyszedł po coś do jedzenia. Zatarł więc zziębnięte ręce i ruszył między stoiskami. Zatrzymywał się to tu, to tam. Oglądał, czasem brał do ręki, ostatecznie odchodził. Gdy wyszedł po drugiej stronie głównej alejki miał w kieszeniach obtłuczoną pomarańczę i dwie bułki. Bardzo ładnie, Markovich. Bardzo ładnie.
Naciągnął kaptur na łeb i podgryzając jedną z bułek poszedł gdzieś. Gdzieś to w KOLCu bardzo przydatne pojęcie.

zt.
Powrót do góry Go down
Adam Yokoyama
Adam Yokoyama
https://panem.forumpl.net/t1677-adam-yokoyama#21534
https://panem.forumpl.net/t1679-adas#21537
https://panem.forumpl.net/t1678-adam-yokoyama#21535
Wiek : 25
Zawód : Fotograf

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyPon Lut 10, 2014 3:38 pm

Wpadłem na targ w celu porobienia kilku zdjęć. Zależało mi na zdjęciach spontanicznych, niepozowanych. Chciałem robić je dla siebie, nie na zamówienie, choć miałem kilka zamówień, to nie mogłem robić wszystkiego z wywieszonym jęzorem. Artysta potrzebuje weny. Natchnienia. Rozglądałem się dookoła, szukając czegoś wartego uwiecznienia w moim aparacie. Stałem z boku, by nie zostać potrąconym przez przewijający się przez targ tłum. Już miałem unieść obiektyw do oka i sfotografować ptaka przysiadłego na pobliskim straganie, gdy ktoś mnie zaczepił.
Powrót do góry Go down
the victim
Gerda Harvin
Gerda Harvin
https://panem.forumpl.net/t1436-gerda-harvin
https://panem.forumpl.net/t1672-gerda#21499
https://panem.forumpl.net/t1671-gerda-harvin#21498
https://panem.forumpl.net/t1673-listy-do-kaja#21500
Wiek : 19 lat
Zawód : nauczycielka muzyki
Przy sobie : medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyPon Lut 10, 2014 3:47 pm

| Start!

Gerda miała dziś tylko dwie lekcje, więc udało jej się wygospodarować kawałek wolnego popołudnia na zakupy. Chefsiba marudziła, że brakuje jej kawy, a młoda dziewczyna zagryzła wargi, aby nie rzucić jakąś kąśliwą uwagą. Kawy! Kawa była rarytasem, zwłaszcza, jeśli na obiad składała się wyłącznie zupa o składnikach wątpliwego pochodzenia.
Życie w Kwartale było ciężkie, ale panna Harvin nie dawała za wygraną. Miała przecież jasno określony cel: odnaleźć Kaja i sprowadzić go do domu. Po drodze nazbierało się kilka dodatkowych zadań: pomoc Chefsibie, czy wychowanie tych wszystkich dzieciaków, które znajdowały się w jej klasie.
Właśnie o szkole myślała Gerda, spacerując między ubogimi straganami. Co mogłaby zrobić aby dzieciaki przestały odczuwać tę straszną, kolcową atmosferę? I wtedy, jak na życzenie, zauważyła młodego mężczyznę z aparatem w ręku, który spacerował pomiędzy tłumem na targu.
-Przepraszam - zaczęła, podchodząc do niego i uśmiechając się lekko - Czy mogę zająć panu chwilę?
Dopiero, gdy to powiedziała, zdała sobie sprawę, że mogła zabrzmieć jak dziwaczka, ale miała nadzieję, że nieznajomy nie wystraszy się i zechce jej wysłuchać. W końcu miała dla niego pewną propozycję.
Powrót do góry Go down
Adam Yokoyama
Adam Yokoyama
https://panem.forumpl.net/t1677-adam-yokoyama#21534
https://panem.forumpl.net/t1679-adas#21537
https://panem.forumpl.net/t1678-adam-yokoyama#21535
Wiek : 25
Zawód : Fotograf

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyPon Lut 10, 2014 4:26 pm

Szlag by to! Dziewczyna spłoszyła mi modela. Taka szkoda! Opuściłem aparat na szyję i dopiero wtedy odpowiedziałem na pytanie.
- Ym... Jasne, a o co chodzi? - zapytałem niepewnie. Zazwyczaj służyłem pomocą ludziom w KOLCu, ale nigdy nie wiadomo, kiedy rozmawiasz z szpiegiem. Przyjrzałem się kobiecie. Była tutejsza, z całą pewnością nie pochodzi z nowego kapitolu. Może potrzebuje wsparcia finansowego? Jeśli chodzi o takowe, to zawsze jestem w stanie im pomóc. W końcu po to się przedostaję na tę stronę. Podparłem się dłońmi na biodrach i skupiłem uwagę na osobniczce stojącej przede mną, przestając myśleć o zdjęciach. Nie, wcale nie wydała mi się dziwna. Mało co wydaje mi się dziwne.
Powrót do góry Go down
the victim
Gerda Harvin
Gerda Harvin
https://panem.forumpl.net/t1436-gerda-harvin
https://panem.forumpl.net/t1672-gerda#21499
https://panem.forumpl.net/t1671-gerda-harvin#21498
https://panem.forumpl.net/t1673-listy-do-kaja#21500
Wiek : 19 lat
Zawód : nauczycielka muzyki
Przy sobie : medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyPon Lut 10, 2014 4:43 pm

Czy od razu zauważyła, że mężczyzna nie wyglądał jak typowy mieszkaniec Kwartału? Nie. Prawdę mówiąc, gdy tylko zauważyła aparat, przestała myśleć o czymkolwiek innym. Zazwyczaj też nie wdawała się w pogawędki z obcymi, ale dla osiągnięcia własnych celów można nagiąć niektóre reguły.
-Nazywam się Gerda, uczę w tutejszej szkole - miała nadzieję, że nie przeszkodziła mu w pracy... za bardzo - Już jakiś czas szukamy fotografa dla naszych dzieciaków. Zdjęcia klasowe, relacja z przedstawień... poza szkołą nie uświadczą zbyt wielu rozrywek.
Westchnęła i urwała, bo chyba nie musiała mówić wiele więcej. Tylko naprawdę ślepi mieszkańcy Kwartału nie zauważali, jak trudne było życie w gettcie. Należała do nich także i Chefsiba, ale o niej Gerda wolała w tej chwili nie myśleć. A dzieci potrzebowały rozrywki, potrzebowały oderwania od tej szarej, smutnej rzeczywistości. Dlatego Harvin co jakiś czas wystawiała sztuki, organizowała przeróżne atrakcje... gdyby ktoś mógł je uwiecznić, dzieciaki miałyby na co patrzeć i co wspominać wieczorami.
-Widzę, że fotografia to dla pana nie tylko zwykłe hobby. Gdyby był pan tak miły i odwiedził nas któregoś razu, morale na pewno by się podniosły.
Starając się namówić go do współpracy, Gerda uśmiechała się lekko. Nie mogła zapewnić go o wynagrodzeniu czy rozsławieniu jego imienia, ale była pewna, że to wiedział. W końcu tylko ślepy nie zauważyłby KOLCowych realiów, mając je pod nosem.
Powrót do góry Go down
Adam Yokoyama
Adam Yokoyama
https://panem.forumpl.net/t1677-adam-yokoyama#21534
https://panem.forumpl.net/t1679-adas#21537
https://panem.forumpl.net/t1678-adam-yokoyama#21535
Wiek : 25
Zawód : Fotograf

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyPon Lut 10, 2014 11:34 pm

- Hm... - zmarszczyłem brwi. Takie zobowiązanie było trudniejsze. W końcu na pierwszym miejscu stawiałem misje z KOLCa, potem rzeczy, które pozwalały mi utrzymać wizerunek rebelianta, pomoc najbardziej potrzebującym w getcie i dopiero potem było miejsce na takie zabawy. Faktycznie, dziewczyna nie musiała mi mówić nic więcej, doskonale znałem warunki, w jakich chowały się dzieci byłych Kapitolińczyków.
Ale naprawdę nie wiedziałem, czy będzie możliwe rozdysponowanie przeze mnie tak czasem, aby wszystko to ładnie zgrabnie poukładać. Nie mogłem jej nic obiecać, bo nienawidzę łamać obietnic. Ale nie chciałem też jej spławiać całkowicie. Z drugiej strony, jeśli jej powiem, że w wolnej chwili wpadnę, a wolnej chwili nie znajdę, to poczuje się oszukana. Eh, problematyka rozmów z kobietami. I ludzie mi się dziwią, że wolę facetów.
- Nie jestem pewien, czy będę miał wolny czas - odparłem w końcu po chwili zastanowienia, drapiąc się w tył głowy z zakłopotaniem. Wbiłem wzrok w ziemię. Czułem wyrzuty sumienia, że nie mogę powiedzieć tej kobiecie tak, już idę robić zdjęcia. Mój aparat wołał o coś tak ciekawego jak robienie zdjęć w szkole. Moja dusza artysty tego potrzebowała. Ale ja się tego obawiałem.
Powrót do góry Go down
the victim
Gerda Harvin
Gerda Harvin
https://panem.forumpl.net/t1436-gerda-harvin
https://panem.forumpl.net/t1672-gerda#21499
https://panem.forumpl.net/t1671-gerda-harvin#21498
https://panem.forumpl.net/t1673-listy-do-kaja#21500
Wiek : 19 lat
Zawód : nauczycielka muzyki
Przy sobie : medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyNie Lut 16, 2014 8:43 pm

Nie poczuła się urażona jego odmową, chociaż przez chwilę pomyślała, że wygląd KOLCowej sierotki zadziała na jej korzyść, a słowa o dzieciakach poruszą serce nieznajomego fotografa. Czy pomyliła się w ocenie i naprawdę trafiła na zimnego, nieugiętego człowieka? Być może, jednak nie miała ochoty już tego roztrząsać.
Uśmiechnęła się niemrawo i widać było, że jest jej trochę przykro, ale branie kogoś na litość było całkiem poniżej jej godności.
-No trudno - mruknęła, chowając ręce do kieszeni płaszcza - Chociaż muszę przyznać, że trochę pana rozumiem.
Obrzuciła wzrokiem okolicę i pozostało jej już tylko wzruszenie ramionami. Wiedziała, że nie wszyscy muszą mieć poczucie misji do spełnienia, nie każdy chciał pomagać mieszkańcom KOLCa. Może z tym fotografem było tak samo? Szukał tu tylko jakiejś sensacji, ale rzeczywistość nie interesowała go już tak bardzo?
-Gdyby zmienił pan zdanie, szkoła znajduje się tuż za rogiem - wskazała gestem głowy kierunek, nie kłopocząc się aby wydostać ręce z kieszeni. - Miłego dnia!
Skinęła mu na pożegnanie i powędrowała przed siebie, a w jej głowie powoli rodził się pomysł wieczornego wypadu, który mógł poprawić jej humor po dzisiejszym dniu.

| Dom -> Opuszczony diabelski młyn
Powrót do góry Go down
the victim
Trevor Hunt
Trevor Hunt
https://panem.forumpl.net/t1797-trevor-hunt#22718
Wiek : 29

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyWto Lut 18, 2014 11:09 am

hohoho, początek ---->

Wytarte dżinsy, T-shirt i skórzana kurtka na ramionach. Powolny krok i rozbiegany wzrok. Trevor nie pierwszy raz znalazł się na targu. Z reguły przychodził tutaj jak był głodny, zawsze można było zawinąć stąd jakieś jabłko czy pomidora. Nie widział w tym nic złego, ani nie czuł wyrzutów sumienia. Miał prawo do jedzenia i do życia - tak sobie tłumaczył. Nikt nie ucierpi na stracie jednego pomidora, a on będzie miał kolację. Później pójdzie do baru i napije się, bo lepiej wydać pieniądze na alkohol. Piwa nie można już tak łatwo zawinąć jak żarcia.
Jakiś dzieciak bawił się piłką, która potoczyła się pod nogi Trevora. Obrócił się, czując lekkie uderzenie w łydki i uśmiechnął się do chłopca. Ukucnął i wziął piłkę w ręce. Była trochę porysowana, poprzecierana, ale dało się nią grać, było dobrze napompowana. Odrzucił mu piłkę i machnął ręką na pożegnanie. Lubił takie dzieciaki, które nie straciły swojej niewinności po rebelii. Zresztą... Gówniarze szybciej się dostosowują, nie? To dorosły zawsze robi ze wszystkie problemy, łka nad swoim życiem, niczym perfekcyjna pani domu nad rozbitą filiżanką z fińskiej porcelany.
Przechodząc obok straganu z warzywami i owocami skorzystał z tego, że jego właścicielka patrzyła się w krzyżówkę, pod nos zawinięta w chustę, która pewnie kiedyś była krzykiem mody. Teraz kolory były wyblakłe, a sam materiał dziurawy i brudny.
Wystarczył prawie niezauważalny ruch ręką, by zacisnąć palce na dorodnym jabłku. Odszedł kawałek i ugryzł porządny kęs, wysysając sok. Słodkie, dobre. Kwaśnych nie lubił, ale też nigdy nie wyrzucał, bo było mu szkoda. Ewentualnie dawał jakiemuś psu, który miał żebra na wierzchu.
Jedząc jabłko szedł przed siebie, obracając głowę ku poszczególnym straganom.
Powrót do góry Go down
the pariah
Audrey Cameron
Audrey Cameron
https://panem.forumpl.net/t1729-audrey-cameron
https://panem.forumpl.net/t1731-audrey#21719
https://panem.forumpl.net/t1730-audrey-cameron#21718
https://panem.forumpl.net/t1732-telefon-audrey#21720
Wiek : 24
Zawód : Dziennikarka

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyWto Lut 18, 2014 11:36 am

bilokacja, między wizytą w Violatorze a spotkaniem na Parkingu.

Mżawka. Podkreślająca wrażenie ponurego świata, jakim Audrey była otoczona. Teraz kobieta mogła zatęsknić za tym kolorowym zawrotem głowy na Kapitolu. Teraz z chęcią znowu znalazłaby się w szalonym i energią tętniącym pępku świata.
Spacerując między straganami, wspominała dawne życie, które rzadko doceniała. Dziś, w kieszeni mając parę drobniaków, musiała się mocno zastanowić na co je wydać. Czy kupić kartofle i jajka? A może makaron i warzywa? O mięsie nawet nie myślała, nie mając tyle gotówki, by móc wydać ją na jeden posiłek.  
Nawet nie wiedziała gdzie na targu można zakupić kawałek wędliny czy kurczaka. Albo nigdy nie dotarła do tego straganu, albo też podświadomie odwracała od niego twarz. Wolała spojrzenie wbijać w worki z ryżem, licząc na jakiś cud i niższe ceny. Te jednak zdawały się rosnąć z każdym dniem, podczas gdy oszczędności topniały w ekspresowym tempie.
Audrey wcisnęła dłonie w kieszenie kurtki, przystając w końcu przed warzywami, które do najpiękniejszych nie należały. Kiwnęła głową na powitanie i posłała sprzedawcy blady uśmiech, sięgając po marchewki. Może ugotuje dziś jakąś zupę, której wyjdzie więcej i może zostanie także na drugi dzień. Dobrała jeszcze pietruszkę, ziemniaki i pomidory, podając wszystko do spakowania i skrupulatnie odliczając pieniądze do zapłaty. Gdzie te czasy, gdy można było powiedzieć Reszty nie trzeba?
Cameron kiwnęła głową na pożegnanie i ruszyła w dalszą drogę.
Powrót do góry Go down
the victim
Trevor Hunt
Trevor Hunt
https://panem.forumpl.net/t1797-trevor-hunt#22718
Wiek : 29

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyWto Lut 18, 2014 11:52 am

Jabłko to połowy zjedzone, a Trevor zatrzymał się niedaleko straganu, gdzie był między innymi tytoń. Spojrzał się po towarze, stwierdzając, że nigdy w życiu, nie będzie go na to stać. Zawsze od kogoś wyjęczał w barze papierosa, albo zawinął paczkę ze stołu, gdy właściciel był odwrócony w inną stronę.
Uśmiechnął się jakoś blado do sprzedawcy, który patrzył na niego podejrzliwie. Nic tu po nim, odwrócił się, żeby kontynuować swój spacerek po tej cudownej dzielnicy, gdzie ludzie płakali, bo nie mieli co włożyć do garnka. Gdzie nawet kot nie miał siły miauczeć.
Wziął kolejnego gryza twardego miąższu owcu i spojrzał się na moment za siebie. Przez moment wyglądał jakby obserwował ludzi krążących po ulicy. Nie miał żadnego punktu zaczepienia wzroku, ot, menel stojący na ulicy i gapiący się na przechodniów.
Dopiero po chwili dostrzegł za jakimś grubym facetem buźkę młodej dziewczyny. Ręka zatrzymała się w drodze do ust, po czym opadła wzdłuż ciała. Ona go pewnie nie zauważyła, bo i po co i z jakiej paki?
Spojrzał się na swoje buty i poczekał, aż czarnulka przejdzie. Nie był pewien, czy mu się nie wydaje. Może to nie była ona, tylko jakaś bardzo podobna do niej dziewucha? Ale poszedł za nią, sam nie wiedział dlaczego. Podświadomie chciał za nią iść, nie zwracając na siebie szczególnej uwagi.
Powrót do góry Go down
the pariah
Audrey Cameron
Audrey Cameron
https://panem.forumpl.net/t1729-audrey-cameron
https://panem.forumpl.net/t1731-audrey#21719
https://panem.forumpl.net/t1730-audrey-cameron#21718
https://panem.forumpl.net/t1732-telefon-audrey#21720
Wiek : 24
Zawód : Dziennikarka

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 EmptyWto Lut 18, 2014 12:13 pm

Szmaciana torba z oderwanym uchem, została wciśnięta pod pachę Cameron, która chciała jeszcze kupić mydło i szampon, zastanawiając się czy nie wystarczy tylko to pierwsze. Niektórzy myli nim włosy, ale Audrey miała nadzieję, że sama nie będzie musiała. Nie chciała włosów, które były szorstkie i smętnie zwisały. Tą odrobinę luksusu, jaką były miękkie i pachnące kosmyki, pragnęła dla siebie zachować.
Kobieta przeszła obok Hunta, zupełnie na niego nawet nie spoglądając. Może dzięki temu, że on uniknął spoglądania na nią, gdy przechodziła? Zawsze prędzej nasze spojrzenie powędruje ku osobie, która się nam przygląda.
Cameron nigdy nie pomyślałaby, że stanie się obiektem tak ukrytego zainteresowania.
Nie mogąc poznać myśli nieznajomego, przeszła kolejne kilka metrów, zatrzymując się w końcu przy straganie, który dodawał zapachów temu miejscu. Jednak to tutaj najmniej osób przystawało, nie mogąc sobie pozwolić na wydawanie pieniędzy na coś czym nie można było napchać sobie brzucha. Audrey tutaj uśmiechnęła się do sprzedawcy nieco chętniej niż przy warzywach.
Zawsze to jakaś szansa na wprawienie mężczyzny w lepszy nastrój i zyskanie paru groszy. Nigdy się to jej nie udało, ale warto było spróbować. Audrey rozglądała się po wszelkich butlach, interesując się tylko tymi najtańszymi.
Torbę z warzywami, położywszy na ziemi przy nogach, wyciągnęła na dłoń pieniądze, które jej zostały w ramach dziennych wydatków i przeliczyła je dokładnie, zerkając raz po raz na ceny produktów na straganie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Targ dla mieszkańców   Targ dla mieszkańców - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 

Targ dla mieszkańców

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 7Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

 Similar topics

-
» Targ w centrum
» Podział mieszkańców apartamentów

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Getto-