IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Jackson Blomwell - Page 2

 

 Jackson Blomwell

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyWto Sie 13, 2013 2:40 pm

First topic message reminder :

Jackson Blomwell - Page 2 Galeria_we_dwoje_5
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the victim
Sunny Shepard
Sunny Shepard
Wiek : 26
Zawód : psycholog kliniczny

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyPią Sie 23, 2013 8:52 pm

Start!
I przepraszam za posta-kupę, pierwsze zawsze takie są. :C

Dzień zaczął się jak każdy inny.
Od spóźnienia.
Wybiegłam z mieszkania w przekrzywionej na lewą stronę czapce, której część nachodziła mi na oko, potykając się i ślizgając na oblodzonym chodniku. Stojący na podjeździe samochód minęłam nawet nie zaszczycając go spojrzeniem - nie jeździł już co najmniej od tygodnia, ale nie miałam czasu, żeby zabrać go do naprawy. Ruszyłam więc, czy raczej popędziłam, w stronę przystanku, bo zgodnie z kuchennym zegarem, do autobusu miałam dokładnie... trzydzieści sekund, plus minus. Dobra, bardziej minus. Po drodze potrąciłam co najmniej czterech przechodniów, cały czas powtarzając sobie w myślach, że skoro są godziny szczytu, to na pewno będą opóźnienia. Musiały być, prawda? Do celu dotarłam jakąś minutę później, dokładnie w samą porę, żeby odjeżdżający kurs zdążył ochlapać mnie roztopionym śniegiem z nie do końca czystej zaspy. Roześmiałam się nieco histerycznie, uśmiechnęłam do patrzących na mnie z politowaniem ludzi i godząc się z dłuższym marszem na piechotę, ruszyłam przed siebie.
Właściwie, wcale nie musiałam wychodzić jeszcze z domu. Pierwszą pacjentkę miałam dopiero za kilka godzin, spokojnie mogłam więc zjeść śniadanie jak człowiek, albo pójść na zakupy i przygotować część zapasów do następnego przerzutu. Jackson od dawna nie znajdował się pod moją opieką i nie miałam wobec niego absolutnie żadnych zobowiązań. Coś jednak, jakiś wrodzony upór, wypychał mnie co kilka dni z domu i kazał spróbować raz jeszcze. I znowu. Mówili mi wielokrotnie, że mam problem z odpuszczaniem. Kiwałam głową, w końcu znałam się na psychologii na tyle, żeby to zauważać. Ale nic z tym nie robiłam. W jakiś sposób, wydawało mi się to właściwe.
Po drodze do mieszkania byłego żołnierza, wstąpiłam jeszcze do sklepu, kupując kilka podstawowych produktów, które miałam zamiar po cichu wepchnąć mu do lodówki. Przed stoiskiem z kawą zawahałam się na chwilę, w końcu jednak wzięłam spory kubek, którego opróżnienie miało zająć mi zaledwie kilka minut, obiecując sobie jednocześnie, że od jutra odstawiam kofeinę. Odstawiałam ją zresztą od każdego jutra w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Powiedziałabym, że bezskutecznie, ale chyba każdy z Was dopowiedział już to sobie sam.
Ponownie wyszłam na ulicę i zadrżałam lekko, kiedy owiało mnie lodowate powietrze. Do wiosny wciąż pozostawał co najmniej miesiąc, chociaż miałam cichą nadzieję, że w tym roku przyjdzie wcześniej. Odliczałam dni, obserwując prognozy pogody i czekając na ocieplenie. Ta pora roku zawsze kojarzyła mi się z powrotem nadziei, a tym razem liczyłam na nią szczególnie. Może razem z topniejącym śniegiem miała zniknąć też część zła, a ludzie w Kwartale przestać zamarzać na ulicy?
Westchnęłam cicho, wyrzucając do kosza pusty kubek i skręcając w uliczkę, prowadzącą do mieszkania Jacksona. Żałowałam, że nie miałam własnych kluczy, bo nie byłam pewna, czy mężczyzna w ogóle wpuści mnie do środka; równie dobrze mógł udawać, że go nie ma i wcale by mnie to nie zdziwiło. Spróbować jednak musiałam. Położyłam dłoń na dzwonku i nacisnęłam przycisk dokładnie trzy razy, jednocześnie nasłuchując dźwięków po drugiej stronie.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyPią Sie 23, 2013 9:23 pm

Dryyyyyyń!!!
Jego zaspany umysł zignorował dźwięk dzwonka do drzwi. Chciał obrócić się na drugi bok, ale zamiast tego przycisnął tylko policzek do szafki. Coś było nie tak.
Dryyyyyyń!!!
Nie przywal idiocie, który cię budzi Jack. Żadnych koszmarów. Zapewne byłby bardziej rześki, gdyby spędził noc w łóżku przykryty kołdrą, a nie na drewnianej szafce pod swetrem. Odetchnął głęboko, próbując wrócić do błogiego stanu, który zdarzał się tak rzadko...
DRYYYYYŃ!!!
Poderwał się na równe nogi, klnąc głośno. Zapewne osoba po drugiej stronie to usłyszała. Ręce nadal miał obklejone plastrami, a włosy w nieładzie. Wyglądał jak menel po ostrej imprezie, a przecież pił tylko kawę, w dodatku z Jazz.
Otworzył drzwi z pokerowym wyrazem twarzy. Uśmiechnięta blondynka, której twarz pamiętał, ale niekoniecznie chciał widzieć o tej porze. Albo w ogóle.
- Pani psycholog - powiedział chłodno po czym trzasnął drzwiami, zamykając je przed samym nosem Sunny. Niech idzie w diabły, nie potrzebował towarzystwa. Dotarł do salonu, ruszył do kuchni i zatrzymał się w połowie drogi. Kopnął coś po drodze i ruszył z powrotem tą samą drogą. Nacisnął klamkę, a drzwi otworzyły się na oścież ze skrzypieniem. O tym zapomniał, miał naoliwić zawiasy. Nie odezwał się słowem. Właściwie nawet nie czekał, aż za nim pójdzie. Po pierwsze, znała jego mieszkanie, po drugie, wolałby, żeby wyszła. Jedyną osobą, którą chciał widzieć była Jazz, ale ona miała inne zajęcia o imieniu Ben/Max. Lekkie ukłucie. Nadal nie umiał go zinterpretować.
Usłyszał za sobą tupot stóp i przewrócił oczami. A jednak, niewzruszona jak zawsze. Miał ją pobić, żeby wyszła?
Skierował się do salonu, gdzie padł na kanapę i włączył telewizor, ignorując obecność gościa. Miał różne sposoby, kiedyś na nią nawrzeszczał, bo trafiła na niewłaściwy moment, kiedyś nawet nie otworzył (co najmniej kilka razy). Raz poszła do portiera po klucz i otworzyła sobie sama. Tego wolał nie ryzykować. Wychodzisz z łazienki, a tam Sunny w drzwiach. Wtedy się przestraszył.
//Salon
Powrót do góry Go down
the victim
Sunny Shepard
Sunny Shepard
Wiek : 26
Zawód : psycholog kliniczny

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptySob Sie 24, 2013 12:24 am

W połowie postu zorientowałam się, że automatycznie zmieniłam narrację na trzecioosobową, więc niech już tak zostanie. Chyba nie umiem inaczej, xoxo.

Po pierwszym naciśnięciu dzwonka odpowiedziała jej cisza.
Jeśli miałaby być szczera, nie zdziwiło jej to zbytnio. Bardziej zaskoczona byłaby, gdyby Jackson stanął w drzwiach, rześki i wypoczęty, z uśmiechem od ucha do ucha. Parsknęła pod nosem na myśl o takiej wizji, chociaż biorąc pod uwagę obecne okoliczności, byłby to bardziej powód do zmartwień, niż do radości.
Drugi dzwonek i nadal to samo. Westchnęła cicho, naciskając przycisk po raz trzeci i uśmiechając się na dźwięk wiązanki siarczystych przekleństw, nieco przytłumionych, ale wciąż całkiem nieźle słyszalnych. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, przygotowując się na jedno z wyjątkowo miłych powitań i cóż - nie zawiodła się.
Krótkie Pani psycholog i trzaśnięcie drzwiami. Przewróciła oczami, uśmiech wciąż nie schodził jej z twarzy.
- Sunny - mruknęła, przyglądając się okładzinie imitującej drewno i licząc w myślach do dziesięciu. Przy siedmiu wejście znów stanęło otworem. - Dzięki - powiedziała, przestępując przed próg i wchodząc do mieszkania. Może powinna czuć się skrępowana faktem, że gospodarz w oczywisty sposób nie chciał jej widzieć, ale chyba nie znała tego uczucia. - I ciebie też dobrze widzieć! - dodała, automatycznie skręcając do kuchni, gdzie otworzyła lodówkę i rozpoczęła przepakowywanie do niej zawartości swojej torby. Kiedy skończyła, przyjrzała się krytycznie temu, co było w niej wcześniej. Wyjęła ze środka otwarty karton z mlekiem, powąchała ostrożnie, skrzywiła się, po czym bezceremonialnie wyrzuciła go do kosza. - Jak ci minął tydzień? - krzyknęła do niego, słysząc, że włączył telewizor i starając się przekrzyczeć jego dźwięk. Czy liczyła faktycznie na długą, pełną opisów opowieść? Skądże. W najlepszym wypadku mogła dostać najwyżej sarkastyczną uwagę, a i to należało uznać za sukces. A gdyby ktoś ją zapytał, dlaczego wobec tego wciąż tu przychodziła, po prostu wzruszyłaby ramionami.
Podążyła do salonu kilka minut później, niosąc w dłoniach dwa kubki parującej kawy. Niespecjalnie przejął ją fakt, że dopiero jedną skończyła - jej organizm mógł przyjąć znacznie większą porcję kofeiny, zanim zacząłby reagować skutkami ubocznymi.
- Puszczają coś ciekawego? - Wciąż mówiła do niego jakby prowadzili wesołą pogawędkę, nie zwracając uwagi na to, że mężczyzna w oczywisty sposób ją ignorował. Wyciągnęła w jego stronę gorący napój, ale w połowie drogi się zawahała. Nie chciała, żeby wylądował na niej. Odłożyła naczynie ostrożnie na stolik, po czym sama usiadła na kanapie obok i pociągnęła łyk gorzkawego płynu. - Jak ci się spało? - zapytała jeszcze, zanim uniosła brwi w pytającym geście i zamilkła, wpatrując się z wyczekiwaniem w Jacksona.

I też salon.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptySob Sie 24, 2013 10:37 am

//Przedpokój
Te grzecznościowe teksty doprowadzałyby zapewne Blomwella do szału, gdyby nie to, że był w całkiem znośnym humorze. Może tego nie okazywał, ale kiedy już się obudził, przebolał przerwany sen i obecność nieproszonego gościa stwierdził, że w gruncie rzeczy nie czuje się źle.
Sunny z wyładowaną torbą udała się do kuchni, a Jackson przewrócił oczami. Nie musiała robić mu zakupów, przynajmniej w jego mniemaniu. Dwa kartony z mlekiem, w tym jeden drugiej świeżości i wczorajsza kanapka wystarczyłyby na śniadanie, którego i tak nie zamierzał jeść. Niekiedy żywił się słodką kawą i herbatą, tego w jego domu nigdy nie brakowało. Rozejrzał się po utrzymanym w idealnym porządku pomieszczeniu, szukając jakichś niedoskonałości.
- Jak ci minął tydzień?
W telewizji nawet wiadomości były zakłamane, więc włączył odbiornik tylko po to, żeby szybciej pozbyć się panny Shepard. Wesołej jak zwykle.
- Puszczają coś ciekawego?
Leniwie odwrócił głowę, kiedy kubek z kawą, przesuwając się najpierw do niego, potem do Sunny, wylądował na stoliku. Przez moment walczył ze sobą, żeby do niego nie sięgnąć.
Tak lubił ciszę...
- Jak ci się spało? - zapytała tak samo radośnie.
Nie spuszczając z niej wzroku bezwiednie chwycił kubek i pociągnął spory łyk. Plusem było to, że doskonale wiedziała, jaką kawę lubi i ile posłodzić, żeby się nie skrzywił. Jakby się tak zastanowić, całkiem dobrze go znała, nawet jak na psychologa, z którymi nienawidził rozmawiać.
Pierwszy raz spotkał ją w jednostce, odrzucił pomoc.
Drugi, po rebelii, kiedy siedział otępiały w szpitalu i marzył o wyjściu z oddziału bez klamek.
A kolejne wizyty polegały już bardziej na robieniu mu zakupów, wpadaniu bez zapowiedzi i wygniataniu sofy zawsze z tej samej strony.
- Twardo i mnie obudziłaś - odezwał się wreszcie, mierząc ją wzrokiem. To nie tak, że jej nie lubił. Po prostu naprawdę zaakceptował i polubił w życiu niewiele osób. Sunny należała do tych, których tolerował, chociaż nikt inny by tego nie zauważył. Cóż... Zdarzyło mu się wykopać z mieszkania kilku "znajomych". Czyżby dlatego miał ich tak mało?
Nie mniej jednak, wizyta Jasmine przyniosła mały przełom, więc w tym momencie Jackson był tylko lekko zirytowany, a nawet to powoli przechodziło w chłodną akceptację obecności psycholog.
Jak zwykle wypił połowę napoju na raz, odstawił resztę na stolik po czym wyłączył telewizor, odrzucił pilot na dywan, sięgnął po drugi i włączył muzykę. Mimowolnie zerknął na telefon, ale nie dostrzegł żadnych nowych wiadomości ani połączeń. Ciekawe od kogo. Powstrzymał się od odpowiedzi. Zamiast tego połamał leżącą na stoliku czekoladę i lekkim skinieniem dłoni wskazał Sunny, żeby się poczęstowała. Kobieta przeżyła zapewne mały szok. Jack dopiero potem zorientował się, że raczej w ten sposób nie pozbywa się gości. Przewrócił oczami i znów złapał kawę w obie dłonie. Jego wzrok padł na plastry. Zaklął w myślach.
Teraz dopiero zaczną się pytania.
Powrót do góry Go down
the victim
Sunny Shepard
Sunny Shepard
Wiek : 26
Zawód : psycholog kliniczny

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptySob Sie 24, 2013 2:46 pm

Coś się zmieniło.
To była pierwsza, absurdalna myśl, jaka przyszła jej do głowy, kiedy uważniej przyjrzała się Jacksonowi. I nie chodziło tu bynajmniej o oklejoną plastrami rękę, która w żaden sposób nie mogła ujść uwadze uważnych oczu Sunny. Już sam fakt, że postanowił w jakiś sposób zareagować na jej pytanie wydawał się dziwny, a kiedy wskazał jej połamaną tabliczkę czekolady, dając do zrozumienia, żeby się poczęstowała, nie mogła powstrzymać brwi, które same uniosły się kilka milimetrów do góry. Skinęła głową, wzięła do ręki jedną kostkę i włożywszy ją sobie do ust, przepiła gorącym napojem.
- Dzięki - powiedziała, podczas gdy kąciki jej ust drgnęły lekko w górę. Objęła kubek zmarzniętymi dłońmi, ogrzewając je o ciepłą porcelanę. Przygryzła wewnętrzną stronę policzka, zastanawiając się, o co zapytać najpierw. - Masz dzisiaj dobry humor - zauważyła w końcu. Dla postronnego obserwatora, stwierdzenie to mogłoby wydać się śmieszne, biorąc pod uwagę krótkie, burkliwe komentarze i niedawne zatrzaśnięcie jej drzwi przed nosem, ale jeśli ktoś przyglądał się zachowaniu byłego żołnierza od dłuższego czasu, bez problemu zauważył, że było prawdziwe. Zamilkła na dłuższą chwilę, czekając, aż Jackson podejmie temat, chociaż robiła to raczej z przyzwyczajenia, niż faktycznej nadziei, że to zrobi. Nie należała do osób łatwo się niecierpliwiących; uważała, że im dłużej się na coś czeka, tym większą satysfakcję przynosi osiągnięcie celu. Zapewne stąd właśnie brał się jej upór maniaka i trudność z odpuszczaniem.
Odchyliła się nieco na kanapie, opierając plecami o miękkie obicie. Jej wzrok ponownie zahaczył o rękę mężczyzny, przy okazji zauważając przelotne spojrzenie, jakim obdarzył wyświetlacz telefonu. Pociągnęła kolejny łyk napoju, zastanawiając się, o co zapytać najpierw, i jak to zrobić, by nie przekroczyć niewidzialnej granicy i nie zostać wykopaną z mieszkania. Ona zawsze gdzieś tam była. Cienka linia, oznaczająca koniec cierpliwości, ciągle się przesuwająca i utrudniająca lokalizację. Czasami samo zadzwonienie dzwonkiem już było jej przekroczeniem, czasami można było zadać wiele pytań i nawet się do niej nie zbliżyć.
- Czekasz na kogoś? - odezwała się cicho, ruchem głowy wskazując na telefon. Nie chciała, żeby zabrzmiało to nachalnie, ale nie była pewna, jak on sam odbierze pytanie. Dzisiejsza sytuacja była nietypowa, co oznaczało, że poruszała się po niepewnym gruncie i musiała być szczególnie ostrożna. W końcu westchnęła, odstawiając kubek z powrotem na stolik. - I... co ci się stało w rękę? - zapytała neutralnym tonem, jednocześnie pilnując, żeby w jej oczach nie pojawił się ani ślad współczucia, czy - o zgrozo - litości. Nigdy zresztą nie dawała ludziom odczuć, że są słabsi i może to właśnie na tym polegała jej magia. Pomagała, ale bez towarzystwa całej tej dramatycznej otoczki; bez niepotrzebnego heroizmu. Traktowała to jako rzecz naturalną, nie jako zaciąganie niespłacalnego długu.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyNie Sie 25, 2013 10:52 am

Dobry... Moment. Dobre co?!
Spojrzał na Sunny z niedowierzaniem. Uważała, że dzisiaj było i inaczej. Lepiej. I, co najgorsze, Jackson właśnie to dostrzegł i lekko się przestraszył. Nie to, że lubił być okropny dla wszystkich. To była swego rodzaju nowość, a on bał się nieznanego.
Nigdy w życiu nie był szczęśliwy. Nigdy nie przekonał się, jak tak naprawdę smakuje bezgraniczna, niepohamowana niczym radość. A teraz...
Dobra, masz rację, ale nie musisz tego wiedzieć, będzie gorzej.
W obronnym geście złapał kubek po czym kostkę czekolady i wepchnął sobie tą drugą do ust. Nie mógł odpowiedzieć, przecież niekulturalnie jest mówić z pełną buzią, prawda? Wzruszył ramionami. Czasem prowadzili takie rozmowy. A raczej monologi panny Shepard przerywane ledwo dostrzegalnymi gestami Blomwella. Wyciągnął przed siebie bose stopy tak, żeby oparły się na dywanie i skrzyżował nogi w kostkach. Wszystko powoli, żeby tylko odwlec albo w ogóle wymazać moment odpowiedzi. Nie lubił wypytywania.
- Czekasz na kogoś?
Posłał je spojrzenie, mówiące: ja nie mam znajomych, a potem trochę za szybko spuścił wzrok, niemal się rumieniąc, co zdarzyło mu się chyba pierwszy raz od dziesięciu lat. Nie zrobił się czerwony jak zawstydzona dziewczynka, ale poczuł lekkie gorąco na policzkach.
Co jest? - zastanawiał się. Nie rozumiał. Już niczego nie rozumiał.
Pokręcił głową. Nie czekał, bo wiedział, że nikt nie przyjdzie.
Nie chcę nikogo - powiedział do siebie w myślach z mniejszym przekonaniem niż zwykle. Zabawne, że w pomieszczeniu słychać było tylko muzykę, a w jego głowie toczyła się całkiem ciekawa dyskusja.
- I... co ci się stało w rękę?
- Czy to jest jakiś cholerny wywiad, moja droga? - odparł chłodno, mimo woli starając się ukryć zadrapania. Zmierzył ją wzrokiem po raz kolejny uświadamiając sobie, że w dziwny sposób przyzwyczaił się do jej wizyt.
Pociągnął kolejny łyk kawy po czym odwrócił wzrok.
- Nic nowego - odpowiedział cicho, zupełnie bez emocji.
Powrót do góry Go down
the victim
Sunny Shepard
Sunny Shepard
Wiek : 26
Zawód : psycholog kliniczny

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyNie Sie 25, 2013 6:11 pm

Nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Potrząsnęła lekko głową, biorąc łyk kawy i w ten sposób starając się zamaskować drgające w górę kąciki ust, ale w oczach i tak tańczyły jej wesołe iskierki. Nigdy nie potrafiła sprecyzować, co właściwie powodowało u niej tę nieuzasadnioną niczym radość - nie była przecież blisko związana z Jacksonem, właściwie wiedziała o nim tyle, ile udało jej się wyczytać z akt, bądź wywnioskować z ukrytych między wierszami jego krótkich wypowiedzi aluzji. Jeśli miałaby być szczera, nie nazwałaby go nawet przyjacielem - był po prostu nieszczęśliwym człowiekiem, któremu chciała pomóc, tak samo jak pomogłaby każdej, napotkanej na ulicy osobie, która by tego potrzebowała. Problem z nim polegał jedynie na tym, że - przynajmniej do tej pory - wcale tej pomocy nie chciał, a ona należała do ludzi, których kolejne porażki tylko zachęcają do działania. I w ten sposób trafili w miejsce, w którym znajdowali się obecnie - od kilku tygodni tkwili w sytuacji patowej, nie ruszając się o milimetr w żadną ze stron.
- Wywiad? Nie, mój drogi. Wrodzona ciekawość. Wybacz - powiedziała, odrywając usta od krawędzi kubka i wzruszając ramionami, niby od niechcenia. Normalna osoba w jej sytuacji czułaby się zapewne niezręcznie, ale ona nie miała tego problemu. Nigdy nie przejmowała się konwenansami, albo tym co wypada, a czego nie. - Nic nowego - powtórzyła za nim, kiwając głową, chociaż ton jej głosu świadczył o tym, że nie do końca mu uwierzyła. Zamilkła na chwilę, przez moment łudząc się, że może Jackson pociągnie temat, ale kiedy się nie odezwał, westchnęła cicho, ponownie odstawiając naczynie na stolik. - Wiesz, że nie jestem twoim wrogiem, prawda? - zapytała ostrożnie, przyglądając mu się z ukosa i starając się zachować neutralny wyraz twarzy. Lampki alarmowe, umieszczone gdzieś z tyłu jej głowy, zamigały złowieszczo, informując o zbliżaniu się do nieprzekraczalnej granicy, oddzielającej tematy bezpieczne od tych ryzykownych. Zignorowała je, jak zwykła robić to zazwyczaj. - Kiedyś będziesz musiał dopuścić do siebie ludzi. Prędzej czy później. A im później, tym będzie trudniej. - Wciągnęła powietrze w płuca. - I nie zrozum mnie źle, to nie muszę być ja. Ale niech to będzie ktokolwiek, Jackson. Wojna się skończyła, wbrew temu, co widzisz dookoła. Teraz musimy po prostu po niej posprzątać. Każdy z nas musi. - Zamilkła, przygryzając wewnętrzną stronę policzka. Wolną dłonią odgarnęła do tyłu grzywkę, wpadającą jej do oczu. Otworzyła usta, chcąc dodać coś jeszcze, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język, więc tylko ponownie je zamknęła, oczekując na reakcję, jakakolwiek by ona nie była.

Przepraszam za tego gniota. ._.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyNie Sie 25, 2013 8:24 pm

Asiu, a czy Ty widzisz moje posty?

Przychodził czas na kolejną próbę. Kolejne psychologiczne gadki, które doprowadzały go do szału. Jakby wszyscy dookoła wiedzieli lepiej, co ma zrobić, żeby wrócić do normalności. Nie, on nigdy nie żył normalnie, więc jak mógłby zacząć od zera w wieku dwudziestu lat? Tyle przemocy, złości.
A jednocześnie tyle wrażliwości kłębiło się gdzieś wewnątrz niego. Nie radził sobie. Nigdy. Nie miał nawet za czym tęsknić.
- Wiesz, że nie jestem twoim wrogiem, prawda? - zapytała, chociaż wiedziała, że nie odpowie. Wiedział. Doskonale wiedział, że akurat ona życzyła mu jak najlepiej. Albo ktoś nieźle jej płacił, żeby go gnębiła. Nie miał dokąd uciec. Był w swoim mieszkaniu, więc nie mógł wyjść. Chociaż... Pewnie by się nie zdziwiła, gdyby to zrobił. Był małomówny, a przy Sunny ograniczał ilość wypowiadanych słów, nawet nie zdań, do całkowitego minimum. Zupełnie niesłusznie.
- Kiedyś będziesz musiał dopuścić do siebie ludzi. Prędzej czy później. A im później, tym będzie trudniej.
Westchnęli w tym samym momencie. Czy tego nie zrobił? Nie pozwolił Jasmine zobaczyć niedostępnej dla innych części Jacksona Blomwella? Nie, nie on. To stało się samo, mimo jego woli, wbrew wszystkim murom, które wybudował w życiu. Siedział między nimi jak w bunkrze, bojąc się zobaczyć przyszłość, jaka by nie była. Bojąc się zacząć żyć. Nie wiedząc, jak to zrobić.
Problem w tym, że ciężko było mu zaufać komuś na tyle, by o to zapytać.
- I nie zrozum mnie źle, to nie muszę być ja. Ale niech to będzie ktokolwiek, Jackson. Wojna się skończyła, wbrew temu, co widzisz dookoła. Teraz musimy po prostu po niej posprzątać. Każdy z nas musi.
Myślał, że powie coś jeszcze, ale zamilkła, najwyraźniej czekając na odpowiedź. Zamknął oczy i wziął kilka głębokich wdechów. W tym momencie nie miał nawet ochoty na sarkastyczne uwagi.
Przed oczami stanął mu jak żywy obraz Jazz. W tym pokoju, przy drzwiach. Szczęśliwej, że go widzi. Jeśli nie była jedyną osobą, która tak na niego zareagowała, to zapewne w jego mniemaniu jedną z niewielu. Ale wyszła. Ludzie zawsze odchodzili. Jego rodzice, kumple z jednostki. Dlaczego miałby nawiązać na tyle bliską relację, żeby cierpieć?
Lub przez moment być szczęśliwym - przemknęło mu przez myśl.
Uchylił powieki, spoglądając na siedzącą obok kobietę. Chciała mu pomóc. Może w niewłaściwy dla niego sposób, ale chyba zasługiwała na jedno zdanie wyjaśnienia?
Nie.
No dobrze, za te zakupy. Mam co jeść.

- Porozmawiałem, szczerze. Lepiej ci? - odparł cicho, bez cienia ironii ani złości w głosie. - Wojna się nie skończyła i nie skończy, dopóki Coin żyje. Kropka - dokończył zrezygnowany. Nastąpiło zawieszenie broni. Powinien zaproponować jej coś do jedzenia oprócz czekolady, ale cóż... Nadal był Jacksonem.
Może raz ty opowiedziałabyś o sobie dla odmiany - dodał w myślach, nie wiadomo po co. Nie miał pojęcia, czy interesowało go jej życie.
Powrót do góry Go down
the victim
Sunny Shepard
Sunny Shepard
Wiek : 26
Zawód : psycholog kliniczny

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyNie Sie 25, 2013 9:29 pm

Minęła dłuższa chwila, zanim odpowiedział. Chwila, podczas której widziała zmiany, zachodzące na jego twarzy i świadczące o tym, że o czymś myślał. Może wspominał? Starała się nie przyglądać mu się zbyt nachalnie, bo choć przewijająca się przed jej oczami gra mimiki stanowiła swojego rodzaju fascynujący obraz, wiedziała, że może go to co najmniej irytować. Sama nie lubiła wrażenia bycia obserwowaną, zostało jej to jeszcze z czasów w Trzynastce, kiedy to wydawało jej się, że za każdym rogiem śnieżnobiałego korytarza czai się ukryta kamera. Zamknięcia zawsze tak na nią działały. Czuła się jak zwierzę w klatce ogrodu zoologicznego, ograniczone metalowymi prętami i wystawione na czujny wzrok wszystkich dookoła. Jeśli ona tak bardzo nienawidziła tego uczucia, to jak ciężko musiało być Jacksonowi, który podobną klatkę zbudował sobie we własnej głowie?
Drgnęła na dźwięk jego głosu, chyba już wtedy przekonana, że postanowił nie odpowiadać. I choć jeszcze kilka minut temu usłyszane słowa by ją zdziwiły, to teraz nie stanowiły już takiego zaskoczenia; były raczej elementem układanki, który wskoczył na swoje miejsce od razu, gdy się pojawił.
- Tak - odpowiedziała szczerze, choć wciąż ostrożnie. Wyglądało na to, że na powierzchni muru, otaczającego mężczyznę, pojawiła się w końcu wyczekiwana od tygodni rysa, co więcej, rysa spowodowana przez kogoś innego. Przez kogo, w to wnikać nie zamierzała - ważne było, że istniała. I chociaż była jeszcze stanowczo za mała, żeby zagrozić całej konstrukcji, to wydawała się przepuszczać promyki nadziei. Uśmiechnęła się lekko, ale słysząc następne zdanie, spoważniała. Rzucanie takich uwag, nawet do osób, które pozornie dobrze się znało, nie należało do najlepszych posunięć. Ona sama starała się nigdy nie wypowiadać w towarzystwie na temat panującej władzy, głównie dlatego, że musiałaby sporo kłamać, a w tym nie była najlepsza. Dopóki pozostawała na pograniczu, większość zaangażowanych po jednej lub po drugiej stronie dawała jej spokój i tak miało pozostać. Co prawda sprawiało to wrażenie balansowania na wciąż zwężającej się granicy pomiędzy dwoma światami, ale miała zamiar utrzymać równowagę tak długo, jak długo będzie w stanie. Łatwiej było pomagać, kiedy nikt nie patrzył ci podejrzliwie na ręce. - Wojna się skończyła - powtórzyła uparcie, zaciskając usta w cienką linię. - Tylko teraz trzeba po niej posprzątać. - Słowa niby te same, ale zaakcentowane inaczej, zdawały się zdradzać, co naprawdę miała na myśli. Nie było tajemnicą, że nigdy nie uważała, że Coin jest odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Już w Trzynastce ją przerażała - zawsze chłodna, zawsze wyważona, zdająca się nie czuć, a jedynie chłodno kalkulować. I chociaż nie akceptowała i nigdy nie miała zacząć akceptować bezsensownej przemocy, to w tej jednej kwestii zgadzała się z Jacksonem. Odchyliła się do tyłu, wciąż z poważnym wyrazem twarzy. - Niemniej jednak, następnym razem uważaj, do kogo kierujesz takie słowa. Nie znasz mnie. Gdybym była gorącą zwolenniczką nowej władzy, mogłabym już w tej chwili wezwać strażników. - Uniosła dłoń do skroni i potarła ją delikatnie. Czuła zbliżającą się migrenę.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyPon Sie 26, 2013 1:07 pm

- Wojna się skończyła. Tylko teraz trzeba po niej posprzątać - odpowiedziała. Czyżby ją zdenerwował? On ją? Jak to możliwe? Powiedział, co myślał, zawsze to robił. Może trochę zbyt pochopnie, ale nie chciał być w cieniu w tej sprawie. Naprawdę miał zamiar zabić Coin, jeśli nadarzyłaby się po temu okazja. Szkoda, że zaraz po przyjeździe do Kapitolu wylądował w szpitalu. Gdzie spotkał siedzącą obok niego Sunny. Czyżby koło się zamknęło?
- Niemniej jednak, następnym razem uważaj, do kogo kierujesz takie słowa. Nie znasz mnie. Gdybym była gorącą zwolenniczką nowej władzy, mogłabym już w tej chwili wezwać strażników - powiedziała tym samym tonem. Spojrzał na nią poważnie. Czyżby rozmawiali? Chyba tak, tylko nie o nim. O polityce miał do powiedzenia tyle, że była niewłaściwa. Panem potrzebowało zmian. Poważnych.
- Wiesz, że mam gdzieś, kto mnie słucha. Skoro mówię prawdę, to możesz być nawet urzędnikiem rządowym - odpowiedział trochę ostrzej niż zamierzał. Taka prawda. Nie dbał o swoje życie na tyle, żeby przejmować się kto jest kim. Poza tym, to wszystko było tak poplątane jak słuchawki w kieszeni. Podwójni i potrójni agenci kryli się w instytucjach. Żałował, że nie trafił jeszcze do jakiejś podzielającej jego zdanie. Takiej, która nie kryłaby się w kanałach, tylko odważyła się zaatakować.
Dokończył kawę po czym gwałtownie odwrócił wzrok od Sunny i powiedział w przestrzeń:
- Myślę, że się ze mną zgadzasz, tylko boisz się przyznać.
Nagła zamiana ról. Teraz to on grał psychologa. Jakby nie patrzeć, dawno tak naprawdę nie rozmawiali.
Przepraszam za to coś. ;_;
Powrót do góry Go down
the victim
Sunny Shepard
Sunny Shepard
Wiek : 26
Zawód : psycholog kliniczny

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyPon Sie 26, 2013 2:49 pm

Myślę, że się ze mną zgadzasz, tylko boisz się przyznać.
Czy faktycznie się bała? Przygryzła policzek do środka, w odruchu, który od dawna starała się wykorzenić, ale do tej pory jej się nie udawało. Jackson w pewien sposób wybił ją z rytmu i wytrącił jej broń z ręki, wysyłając na niepewny grunt. I nie chodziło o to, co powiedział, ale o to, że w ogóle podjął rozmowę. Było to nowe i nietypowe, i co prawda nie liczyła wyrazów, ale podejrzewała, że wypowiedział dzisiaj więcej słów, niż w ciągu wszystkich ich poprzednich spotkań razem wziętych.
- Nie boję się - powiedziała w końcu, starając się, żeby jej głos zabrzmiał czysto i pewnie. Czuła się, jakby mężczyzna wcielił się w jej rolę, i choć jego wypowiedź nie była zakończona znakiem zapytania, i tak miała wrażenie, że jest na przesłuchaniu. Gdyby to była normalna sesja terapeutyczna, mogłaby odwrócić kota ogonem i skierować rozmowę z powrotem na stare tory, ale od dawna nie pełniła roli jego psychologa, przychodziła tutaj, bo chciała. - Ale zanim przyznamy cokolwiek głośno, wypadałoby mieć za plecami ludzi, którzy nas poprą, Jackson. W innym wypadku nie zaszkodzisz nikomu oprócz siebie, a już na pewno nikomu nie pomożesz. - Starała się nie mówić niczego wprost, a i tak wydawało jej się, że powiedziała za dużo. Nie powinna oficjalnie przyznawać, że nie leżała jej obecna władza, nie kiedy prawie każde mieszkanie miało podsłuch, a prawie każdy człowiek grał na kilka frontów, z których istnienia zapewne jeszcze nie zdawała sobie sprawy. Buntownicy w kanałach, cisi opozycjoniści w Dzielnicy Rebeliantów, szabrownicy w Kwartale, zwolennicy Coin. Podziały rosły z każdym dniem, jednocześnie zlewając się ze sobą, tak, że nie było już wiadomo, kto jest kim. Przyjaciel mógł następnego dnia wbić ci nóż w plecy, a największy wróg okazać się sprzymierzeńcem. Całość wywoływała zawroty głowy i dawała wrażenie stąpania po usuwającym się spod nóg piasku.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyWto Sie 27, 2013 11:18 am

Odpowiedziała. Spodziewał się, że nie będzie to powiedzenie wprost: też jej nienawidzę, więc zbytnio się nie zdziwił.
- Nie boję się.
Słyszał, że poczuła się nieswojo. Zamiana ról. Zwykle on zachowywał się w ten sposób. Unikał jednoznacznych sądów na swój temat albo używał krótkich zdań, byle jak najwięcej ukryć.
- Ale zanim przyznamy cokolwiek głośno, wypadałoby mieć za plecami ludzi, którzy nas poprą, Jackson. W innym wypadku nie zaszkodzisz nikomu oprócz siebie, a już na pewno nikomu nie pomożesz.
A jednak. Tu miała rację, Jackson nie miał nikogo, kto mógłby walczyć z nim ramię w ramię. I w głębi duszy zdawał sobie sprawę, że takich nie znajdzie, jeśli nie wyjdzie ze swojej skorupy. Aktualnie zadanie niewykonalne. Musiał się przemóc, albo całe życie żyć na garnuszku kobiety, której nienawidził.
Moment, Sunny właśnie przyznała, że jej też rządy wcale się podobają.
- Jeśli kogoś takiego znajdziesz, daj znać - odpowiedział. Czasem wystarczyło czytać między wierszami.
Czasem wystarczyło zaufać drugiej osobie. Nie bał się, że Sunny wbije mu nóż w plecy, mogła to uczynić już dawno, niewiele trzeba było, aby doprowadzić go do gorszego stanu. Chciała mu pomóc, a on znał jeden sposób na pomoc. Mimo tego, co mu zrobiono, czuł się żołnierzem. Nie widział innego sposobu życia niż walka, nie znał go. Walczył o przetrwanie przez całe życie. Przez kilkanaście lat.
Kilka zdań cisnęło mu się na język, ale nie wypowiedział niczego oprócz:
- Nie można być tchórzem.
Na moment zapadła grobowa cisza. Nawet płyta się skończyła. Ostatni łyk kawy nie smakował już tak dobrze jak pierwszy. Nie przy temacie, który wywoływał tyle sprzecznych emocji. Gdzie szukać sojuszników? Na razie miał tylko broń, ale sam mógł najwyżej trafić do więzienia.
Powrót do góry Go down
the victim
Sunny Shepard
Sunny Shepard
Wiek : 26
Zawód : psycholog kliniczny

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyWto Sie 27, 2013 2:09 pm

Ostatnie słowo Jacksona zawisło w powietrzu, unosząc się w ciszy, która nagle zapanowała, a Sunny musiała przyznać, że - po raz pierwszy od dłuższego czasu - nie była pewna, co powiedzieć. Wiedziała, że mężczyzna bez wahania chwyciłby za broń, gdyby tylko miał okazję. Z zespołem stresu pourazowego czy bez, wciąż był żołnierzem; w dodatku żołnierzem, który wywalczył coś zgoła innego, niż miał w zamyśle. Mogła się tylko domyślać, jak się czuł, ale domysły te były całkiem prawdopodobne, bo dotyczyły uczucia, które od końca rebelii towarzyszyło wszystkim, biorącym w niej udział - uczucie oszukania, kiedy to spodziewając się obudzić w nowej rzeczywistości, dostali dokładnie tę samą, jedynie obróconą o sto osiemdziesiąt stopni. Zmanipulowani w najokrutniejszy możliwy sposób, stali się oprawcami, których sami potępiali; weszli w skórę ludzi, których się brzydzili. Nic więc dziwnego, że zaczynali się buntować. Zaczynało się od jednostek, owszem, ale te jednostki potrzebowały jedynie kogoś, kto ich poprowadzi, żeby zjednoczyć się wokół nowego celu. Czasami wydawało jej się, że to jest właśnie to, czego ludzie potrzebują - cel. Coś, o co będą mogli walczyć, coś, przeciw czemu będą mogli wystąpić. Szkoda, że zazwyczaj tworzyli w ten sposób po prostu błędne koło.
- Jest ich więcej, niż ci się wydaje - powiedziała w końcu cicho. Po długim milczeniu jej głos zdawał się rozdzierać panującą do tej pory ciszę, prawie jakby krzyczała. - Takich jak ty - dodała, chociaż chyba nie było to konieczne. - Ale tak jak ja, nie mówią tego głośno, bo ci, którzy to robią, są szybko uciszani. - Podniosła się powoli z miejsca, odruchowo obejmując się ramionami i robiąc niepewny krok w stronę wyjścia. Co prawda mogłaby posiedzieć jeszcze kilka minut, bo do wizyty pierwszego pacjenta wciąż miała co najmniej godzinę, ale czuła, że każda kolejna chwila, spędzona w towarzystwie Jacksona, może być chwilą, w której powie coś, czego powiedzieć nie powinna. - Może jest siła, którą wszyscy ignorujecie. Może czegoś nie dostrzegacie. - Zacisnęła usta, odwracając wzrok w stronę okna. - Czasami wystarczy zajrzeć pod powierzchnię, żeby rzucić nowe światło na sytuację. - Wzruszyła ramionami i wskazała w stronę drzwi. - W razie czego, wiesz gdzie mnie szukać - dodała, posyłając mężczyźnie uśmiech i zastanawiając się, czy powinna dodać coś jeszcze.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyWto Sie 27, 2013 5:42 pm

Miał dziwne wrażenie, że go rozumiała. Może za bardzo naciskał, ale w gruncie rzeczy wyrażał tylko swoje prywatne zdanie. Co prawda bez ogródek, ale chyba nie umiał w tej sprawie inaczej
- Jest ich więcej, niż ci się wydaje - odezwała się, a jego niemal zamurowało. Zachowywała się inaczej niż zwykle, była jakby przygaszona.
- Takich jak ty. Ale tak jak ja, nie mówią tego głośno, bo ci, którzy to robią, są szybko uciszani.
Tak jak ja. Tym razem wbrew wszystkiemu zamarł. Przyznała się. Przeciwniczka Coin. Ucieszyłby się, gdyby go nie zamurowało. Obserwował bez słowa jak wstaje i rusza w stronę drzwi. Czyżby po raz pierwszy udało mu się zmusić ją do wyjścia? W tym momencie tego nie planował.
Wszystko mi jedno - pomyślał, nie spuszczając z niej wzroku. Nie znał jej od tej strony. Czyżby też należała do grona buntowników? Nowych rebeliantów, pragnących lepszego jutra, prawdziwej równości i sprawiedliwości w państwie, którym nikt nigdy się nie zaopiekował. Jackson nie wiedział, czy istniały inne i jak się w nich żyło. Wbrew pozorom nie chciał wiedzieć, Panem stanowiło dom, ojczyznę w potrzebie. Zamierzał jej pomóc, choć nie miał jeszcze pomysłu, w jaki sposób.
- Może jest siła, którą wszyscy ignorujecie. Może czegoś nie dostrzegacie.
Drgnął po tych słowach, zauważając skupiony wyraz twarzy Sunny. Diametralnie różniła się od dziewczyny, którą wydawałoby się, zdążył poznać.
- Czasami wystarczy zajrzeć pod powierzchnię, żeby rzucić nowe światło na sytuację.
Miał nadzieję, że powie coś jeszcze. Po raz pierwszy odkąd ją spotkał chciał, żeby się odezwała. Oświeciła go w kwestii innej niż jego problemy.
- W razie czego, wiesz gdzie mnie szukać. - Na jej twarzy pojawił się uśmiech, a ręka wskazała przedpokój. Wychodziła. Proszę Jack, możesz się cieszyć.
Skinął głową. Wysilił się na coś w rodzaju krzywego uśmiechu, zapewne zaskakując pannę Shepard.
- Możesz mi nie uwierzyć, ale dzisiaj nie chciałem cię wkurzyć - powiedział, nie ruszając się z miejsca.
//zt


Ostatnio zmieniony przez Jackson Blomwell dnia Nie Wrz 01, 2013 9:56 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the victim
Sunny Shepard
Sunny Shepard
Wiek : 26
Zawód : psycholog kliniczny

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyWto Sie 27, 2013 11:30 pm

Zanim jeszcze spojrzała na wyraz twarzy Jacksona, wiedziała, że powiedziała za dużo. Po raz pierwszy odkąd się poznali, mówiła, zamiast zadawać pytania i nie była pewna, czy był to dobry pomysł. Z drugiej strony, właśnie to zdawało się - paradoksalnie - docierać do mężczyzny bardziej, niż próby wyciągnięcia z niego informacji. Widziała zaskoczenie w jego oczach i grę mimiki świadczącą o jakimś zainteresowaniu, czy może zaintrygowaniu. Jedno z dwóch, a może oba na raz.
- Wiem, że nie - powiedziała, posyłając mu jeszcze jeden uśmiech, w którym jednak kryła się jakaś nerwowość. Może właśnie dlatego postanowiła wyjść. Nie należała do osób, które lubiły pokazywać własne emocje. Wyciągać je z innych - owszem. Analizować - jak najbardziej. Pomagać zrozumieć - czemu nie. Ale odsłaniać swoje? Nigdy w życiu.
Nie oczekiwała, że odprowadzi ją do drzwi, ich znajomości nigdy nie definiowała sztuczna uprzejmość ani wyszukane gesty. Zresztą, doskonale znała drogę. Ruszyła w stronę przedpokoju, nie mogąc zrozumieć, skąd brało się, kiełkujące właśnie gdzieś w okolicach jej klatki piersiowej, uczucie porażki. Koniec końców, to właśnie dzisiaj odbyła z mężczyzną coś, co z przymrużeniem oka można by nazwać rozmową. Dlaczego więc czuła się, jakby zrobiła krok w tył, a nie postąpiła naprzód?
- A, i Jackson? - odezwała się, stojąc już w pobliżu drzwi i odwracając się na pięcie. Z tego miejsca widziała tylko tył jego głowy, ale w jakiś sposób wiedziała, że słucha. Zacisnęła na moment usta, odbywając kilkusekundową walkę z samą sobą. - Cokolwiek ostatnio się stało... Mam na myśli to cokolwiek, które poprawiło ci humor. - Uśmiechnęła się pod nosem, wyobrażając sobie, jak przewraca oczami i prycha z irytacją. - Nie wiem, czym jest, ale dawkuj to częściej. I uważaj na siebie.
Nacisnęła klamkę, nie czekając na odpowiedź, po czym wysunęła się cicho przez frontowe drzwi i zamknęła je za sobą z powrotem.

Zt.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyNie Gru 22, 2013 1:20 pm

// z czasoprzestrzeni
Po wydarzeniach na mości długo błąkał się po mieście. Dużo czasu spędził w barze. Dużo czasu spędził w kwaterze, starając się jakoś zająć myśli. Obudowywał się murem. Wracał stary Jackson. Nie wiedział, czy jego serce uda się ponownie roztopić, czy kiedykolwiek zaufa komuś na tyle, by znów się otworzyć. Zranił Jasmine.
Jego Jasmine. Nie, wróć, Jazz nigdy do niego nie należała. I nie będzie.
Otworzył skrzypiące drzwi na strych. Nie miał na sobie kurtki, ale nie czuł zimna. Ostatnio był jakiś otępiały, w dodatku wspomnienia zaczęły powracać coraz szybciej. W końcu gdzieś w zakamarku jego umysłu mignęła znajoma skądś, ruda czupryna. Jego siostra? Niemożliwe. Nadal nie wierzył. Nigdzie nie znalazł jej aktu urodzenia, a wykorzystał wszystkie kanały, jakie znał. Nie istniała. jego rodzice mieli tylko jedno dziecko. Albo ktoś skrzętnie ukrył istnienie drugiego.
Kopnął skrzynię z całej siły. Dźwięk potoczył się echem, ale chłopak wydawał się tego nie słyszeć. Wygrzebał z kieszeni wymiętego papierosa i odpalił zapałką. Rzadko zdarzało mu się palić, najczęściej z nerwów. Tylko że teraz nie był nawet zdenerwowany. Czuł ogarniającą wszystko pustkę. To było bezpieczne, nie groziło zranieniem. Niedobrze, kiedy szczęście zależy od osoby, od której nie możemy się uwolnić.
- Prawda, idioto? - odezwał się zachrypniętym głosem, wydmuchując dym.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyNie Gru 22, 2013 6:45 pm

// czasoprzestrzeń, again. ;___;

Przełamanie się zabrało mi kilka długich dni.
Dni, które (jak należy dodać) nie były dla mnie łatwe. Pochłaniałam leki uspokajające w hurtowych wręcz ilościach, a potem przesypiałam większą część doby, bo słodka nieświadomość była najpiękniejszym darem, jaki ktokolwiek mógł mi dać. Oprócz tego opiekowałam się Sansą, która wyglądała zupełnie tak, jakby wyczuwała mój smutek. Była dziwnie spokojna i cicha, nie sprawiała kłopotów, przeważnie zasypiając o tych samych porach, co ja. Starałam się być dla niej najlepszą możliwą matką, ale było to cholernie trudne zadanie. Nie potrafiłam zająć się samą sobą, a co dopiero tak kruchą i maleńką osóbką, która wymagała nieustannej opieki i uwagi.
Następnego dnia postanowiłam wziąć się w garść i otworzyłam drzwi od pokoju.
Nicka nie było, co w gruncie rzeczy mnie ucieszyło. Nie zniosłabym tłumaczenia mu, dlaczego wszystkie fiolki z lekami uspokajającymi były puste. Zadzwoniłam po opiekunkę, która zgodziła się zająć Sansą na dwie godziny, dając mi w tym samym trochę czasu na uporządkowanie swojego życia. Opłukałam twarz zimną wodą i uczesałam się, próbując doprowadzić do ładu, chociaż dziwny błysk moich oczu i szare worki pod oczami były rzeczami nie do ukrycia. Poczekałam na opiekunkę, ucałowałam kasztanowe włosy Sansy i wyszłam z domu, kierując się do miejsca, którego bałam się jak ognia. Do domu Jacksona.
Drzwi były niedomknięte, więc zaryzykowałam i weszłam.
-Jack?- Rzuciłam cicho, niepewnie w głąb mieszkania, ale odpowiedziała mi cisza. Drżąc ze zdenerwowania, przemierzyłam mieszkanie, i w ostateczności zapukałam na strych, a potem weszłam. Uderzyło mnie powietrze ciężkie od papierosowego dymu, więc mimowolnie zmarszczyłam brwi. Był tam. Niezbyt daleko ode mnie, nieco zgarbiony z nieobecnym spojrzeniem. Nie czułam już złości, raczej smutek i coś na kształt... rozczarowania? Tylko nie wiem, kto mnie rozczarował- on i jego wyznanie czy ja sama, która nie potrafiłam przewidzieć tego, co się stało i pozwoliłam mu się pocałować? Chyba nawet nie chciałam się nad tym zastanawiać.
Stanęłam w progu i nerwowo zaplotłam dłonie na piersi, próbując opanować ich drżenie.
-Cześć, Jackson.- Rzuciłam cicho, jednak wystarczająco głośno, żeby usłyszał.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyNie Gru 22, 2013 7:24 pm

Gapił się na samotne krzesło, paląc papierosa za papierosem. Zupełnie bez zastanowienia. Nie zauważył, kiedy paczka zrobiła się kompletnie pusta. Podszedł do okna i rzucił ją z ostatniego piętra na ziemię. Z dołu dał się słyszeć niezadowolony głos. Wzruszył ramionami. Jego mieszkanie, mogą mu nie łazić pod oknami.
Usiadł w tym samym miejscu, opierając głowę na rękach. Jak długo miał zamiar zachowywać się jak zombie?
Zawsze - podpowiadał stary Jackson, szczęśliwy, że anomalie w zachowaniu nowego zostały wyparte przez obojętność i agresję. Taki był naprawdę. I jak dotąd nikomu nie udało się tego zaakceptować. Nie słyszał jej, kiedy weszła do domu, do jego uszu dobiegło dopiero skrzypienie włazu. Po chwili odwrócił się, słysząc znajomy głos. Nie odpowiedział. Walczył. Walczył, bo coś w jego sercu chciało stopnieć, coś kazało mu paść na kolana i błagać ją o wybaczenie, a część żądała, by wyrzucił kobietę za drzwi. By zachował się tak, aby nigdy więcej nie zechciała go widzieć. Czy się go bała? Nie mógł do tego dopuścić. Powinien to wywołać. Wtedy nie musiałby już więcej jej widzieć, wróciłby do stanu "normalności", samotności, wyobcowania i wściekłości na cały świat. Problem w tym, że nie chciał jej odpychać. Potrzebował jej mimo, że przez kilka ostatnich dni wyrzucał jej obraz z pamięci. Pojawiała się bardzo często. Kilka razy obudził się z koszmaru, w którym ginęła. Myślał, że do reszty zwariował. Częściej biegał, myślał, że zmęczenie fizyczne ukoi ten rodzaj rozczarowania samym sobą. Wylądowałby na komisariacie za pobicie, gdyby uciekał trochę wolniej. Wstał, czując, że nogi ma jak z drewna. Postąpił krok w jej stronę, ale coś kazało mu się zatrzymać. Nie chciała go. Wszystko zepsuł.
- Cześć - odpowiedział lekko, jak gdyby nigdy nic, nie patrząc jej w oczy. Słucham Unforgiven właśnie. <3 - Przepraszam - dodał. Złożenie całego zdania przekraczało jego możliwości. Wszystko, czego nauczył się w ostatnich tygodniach ukryło się głęboko pod pokładami rezerwy i strachu. Tak, lęku przed zranieniem.
- Umiem tylko niszczyć, nie odbudowywać - odezwał się po kilku chwilach, walcząc ze łzami. Nie rozumiał. Nie wiedział, dlaczego. Dlaczego jedna, jedyna kobieta potrafiła rzucić go na kolana. W tym momencie wolałby chyba ruszyć w drugą stronę, wyskoczyć z okna i polecieć kilka metrów w dół.
Dopiero teraz odważył się podnieść wzrok. Lekko wilgotne, wielkie oczy patrzyły na Jasmine z dziecięcą ufnością. Wybaczysz mi?
WYWAL JĄ STĄD, NIE JEST CI POTRZEBNA!
Jazzy błagam, daj mi szansę...
NO PROSZĘ, UDERZ JĄ, WTEDY WYJDZIE!
Jestem skończony bez ciebie.
CIOTA, ZARAZ SIĘ POPŁACZE.
Nigdy więcej cię nie zranię.
Wyjdź, zostań, wybacz, zapomnij, zabij mnie, WYWAL JĄ STĄD, NIE POTRZEBUJESZ NIKOGO! To był błąd, KIM JESTEŚ? Pozwól mi... JESTEŚ POTWOREM, JACKSON. Wiem. Wiem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyNie Gru 22, 2013 9:21 pm

Łzy w jego oczach były najgorszą karą, jaka mogła mnie spotkać.
Kiedy podszedł, mimowolnie uniosłam dłoń i wyciągnęłam ją w jego stronę, próbując... no właśnie, czego? Przekonania samej siebie, że wciąż potrafię to zrobić bez lęku? Poczułam, jak moje oczy wilgotnieją w ślad za jego oczami, ale ani jedna łza nie potoczyła się po moim policzku. Za dużo. Za dużo płakałam, wzięłam za dużo leków uspokajających, za dużo myślałam, za dużo cierpiałam, za dużo czułam, za dużo chciałam i otrzymywałam zbyt mało. Znowu do głosu doszła ta mała dziewczynka, głupia, naiwna dziewczynka z głową pełną marzeń, która myślała, że potrafi mieć przy sobie przyjaciół i ich zatrzymać. Ale nie potrafiłam. Potrafiłam tylko wszystko niszczyć, zostawiałam po sobie zgliszcza i ruiny, siałam zniszczenie i znaczyłam swoją drogę tylko łzami. Nie chciałam go skrzywdzić. Nigdy tego nie chciałam. Jackson stał się dla mnie ważny, odkąd tylko po raz pierwszy nieśmiało wprosiłam się do jego sali szpitalnej i zapytałam cicho, czy też nie może zasnąć i czy chciałby porozmawiać. Może nie powinnam, może byłoby lepiej dla mnie i dla niego, gdybym nigdy tego nie zrobiła. Ale jednak to zrobiłam, i teraz oboje cierpieliśmy, chociaż z różnych powodów. Chciałabym go pokochać, jeśli to miałoby przynieść mu ulgę, ale nie potrafiłam. Nie w taki sposób, w jaki sobie tego życzył. Nie tak, jak dziewczyna kocha chłopaka, nie tak, jak kochałam Bena. Jackson był dla mnie bratem. Drogim, dobrym i ukochanym, ale tylko bratem, i nic nie mogło tego zmienić.
Dlatego przyszłam do niego, chcąc poprosić, żebyśmy się więcej nie widywali, bo tak byłoby dla niego lepiej, ale... nie potrafiłam. Zobaczyłam łzy w jego oczach i już wtedy wiedziałam, że przegrałam sprawę.
-Nie- wyszeptałam, ledwo poruszając ustami.- To ja przepraszam. Nie powinnam... nie powinnam na Ciebie krzyczeć, nigdy. Tak mi przykro, Jack, tak mi przykro.
Usłyszałam, jak łamie mi się głos i odwróciłam od niego spojrzenie. Przeszłam kilka kroków w losowym kierunku, chcąc tylko oddalić się od narastającego między nami bezbrzeżnego smutku i stanęłam przy krześle, dopiero teraz zauważając, jak ciemne było to pomieszczenie.
-Zapalisz światło?- Poprosiłam łamiącym się głosem.- Boję się ciemności.
Potem odwróciłam się na pięcie i spojrzałam mu w oczy z nadzieją, że wyczyta z nich wszystko, co chciałam, ale czego nie byłam w stanie mu powiedzieć.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyNie Gru 22, 2013 9:34 pm

Nie mógł pozwolić, aby płakała, nie teraz, nie znowu, nie przy nim. Może rzeczywiście byłoby lepiej, gdyby pozwolił jej odejść, gdyby posłuchał tego natarczywego głosu, każącego mu pokazać, jaki potrafił być, kiedy mu na nikim nie zależało. Pokręcił głową, przygryzając dolną wargę. Nie mógł się rozpłakać, nie był chłopcem. W dzieciństwie w takich sytuacjach zazwyczaj szedł kogoś sprać. Bywało mu przykro, ale nigdy tego nie okazywał.
- Jak jeszcze raz mnie przeprosisz... To moja wina. I nie każ mi tego powtarzać - odpowiedział, nie patrząc na nią. Jego duma została poważnie urażona i to przez niego samego. Naciągnął rękawy bluzy na dłonie i podążył wzrokiem za przemieszczającą się w kierunku krzesła Jasmine.
- Przychodzę tu, kiedy nie wytrzymuję. Tu nie ma światła - dodał, ostrożnie się do niej zbliżając. Dobrze, że nie mógł dostrzec wszystkich szczegółów jej twarzy. Nie zniósłby więcej rozczarowania, żalu, jej strachu. Nie musiała wiedzieć, co tutaj wyprawiał, kiedy miał dosyć. Nie chciał jej denerwować. Chciał tylko, żeby się uśmiechnęła, był gotów sprowadzić tu tego cholernego Bena, żeby tylko poczuła się lepiej. I zaczął nad tym myśleć, nad wyprawą do Kwartału i ściągnięciem tu tego hipokryty. Zmieniał zdanie jak dziewczynka, ranił Jazz. Ranił jedyną dziewczynę, której radości pragnął Jack.
Więc kiedy podniósł wzrok i zobaczył, jak na niego patrzy, po raz kolejny skruszyły się wszelkie mury. Jakby te kilka dni nie istniało. Jakby nie próbował upijać się do nieprzytomności, byle nie myśleć.
Wyciągnął drżącą dłoń w jej kierunku, modląc się w duchu, żeby nie uciekła.
- Przysięgam - wyszeptał, mając nadzieję, że zrozumie, co ma na myśli. Już nigdy cię nie skrzywdzę.
Delikatnie objął ją ramieniem i przytulił do siebie, opierając brodę na czubku jej głowy. Nigdy więcej. Miał zamiar chronić ją jak tylko potrafił, byle nie stała jej się żadna krzywda. Póki starczy mu sił.
- Mnie też jest przykro - powiedział jeszcze ciszej. Nie miał pewności, czy to usłyszała. Nie miał pewności, czy wypowiedział te słowa na głos, że po raz kolejny wyraził uczucia w sposób werbalny. Stary Jack wił się i wrzeszczał, ale nowy go nie słuchał.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyPon Gru 23, 2013 9:29 pm

Pokręciłam głową. Najpierw raz, potem drugi, a potem zaczęłam kręcić nią tak zapalczywie, że dotychczas ułożone równo włosy rozsypały mi się bezwładnie wokół głowy.
Nie, pomyślałam, wymawiając to słowo w myślach wyjątkowo głośno i wyraźnie, żeby zaraz powtórzyć to na głos.
-Nie. To nie była Twoja wina, Ty tylko... Ty po prostu...-zająknęłam się, nie mogąc znaleźć słów, które nie sprawiłyby mu bólu ani przykrości, ale w głowie miałam jedną wielką pustkę, więc tylko ponownie pokręciłam głową, dając sobie szanse na osuszenie szybko wilgotniejących oczu, i powtórzyłam tylko bezradnie.- Nie. Powiedziałeś, co czujesz, a ja zareagowałam jak idiotka. I proszę, pozwól mi dokończyć, okej? Muszę mieć wreszcie czyste sumienie. Nie powinieneś mnie całować, Jack, i za to przyjmuję Twoje przeprosiny. Ale teraz to Ty wybacz mi moją reakcję. Nie powinnam na Ciebie krzyczeć, nie powinnam uciekać. Więc... wybaczysz..?
Słuchałam, jak w aksamitnej ciemności podłoga skrzypiała cicho pod jego stopami. W pierwszej chwili jakiś głos w mojej głowie kazał mi się odsunąć, zapobiec temu, czemu nie zapobiegłam na moście, ale nie ruszyłam się nawet o krok. Bałam się go spłoszyć. Bałam się całkowitego zrażenia go do siebie, bałam się rosnącej między nami ciszy i bałam się, że jeden gest jeszcze ją zwielokrotni, więc zamarłam w bezruchu, czekając na jego gest. Kiedy mnie przytulił, cicho odetchnęłam z ulgą i oddałam uścisk.
-To już... nieważne. Już wszystko dobrze. Kocham Cię, Jack, kocham, ale tylko jak brata i przepraszam, że nie potrafię dać Ci niczego więcej. W porządku...?
Zapytałam jeszcze cicho, jeszcze ciszej, niż on poprzednio.
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyPon Gru 23, 2013 10:36 pm

Pokręcił głową, nie chciał słuchać jej wyjaśnień. I tak nic nie znaczyły, prawda? Od zawsze był jej przyjacielem, nie mógł liczyć na nic więcej. Gdyby tylko mógł wyleczyć się z choroby, trawiącej każdą cząstkę jego ciała. Rozpalającą skórę w każdym miejscu, w którym ta stykała się z Jazz. Nie potrafił. Cóż, do tej pory nikt nie znalazł jeszcze lekarstwa na bezinteresowną miłość. Może i dobrze, bo bez niej świat zachwiałby się w posadach i runął w jednej chwili. Pozostałaby czysta nienawiść, piekło na ziemi.
Wtulił twarz w jej pachnące szamponem włosy, nie chcąc słuchać więcej przeprosin. Trzymał ją w ramionach całą i zdrową, to w zupełności wystarczało. Obejmujące go ramiona były wątłe, miał wrażenie, że gdyby sam był takich rozmiarów, już dawno załamałby się pod ciężarem świata.
- Przestań przepraszać, jasne? - odezwał się lekko stłumionym głosem. Powoli dochodził do siebie, wracał mu normalny rytm oddechu, serce trochę zwolniło. Nadal biło trochę szybciej, ale już nie ze zdenerwowania. Kamień, a nawet głaz spadł mu z serca. Nigdy nie zamierzał go odgruzowywać, było na to zdecydowanie za późno.
Chwilę potem zamarł. Nie spodziewał się. Nie rozumiał. Naprawdę.
- Nikt nigdy mnie nie kochał, to niemożliwe - odparł zaskoczonym głosem. Tak myślał. Nikt. Nigdy. Jackson Blomwell żył sam, zdany na siebie i sam siebie nienawidził. Czy to działo się naprawdę? Nie znał znaczenia słowa "miłość", może właśnie jej doświadczał, ale nie potrafił okreslić słowami. Tracił punkty zaczepienia jeden po drugim. Bo skoro nie niechęć i strach, to.. To co?
- W porządku, Jasmine. Chodźmy stąd, zmarzniesz - odpowiedział w końcu, oddychając głęboko. Bez ogrzewania można było szybko się przeziębić. Puścił dziewczynę i odsunął się o krok. Nie patrzył jej w oczy, nie umiał. Dogadali się, lecz on nadal obawiał się, że może ją zranić. Troska przyszła zupełnie naturalnie, czyli niespodziewanie dla Jacka. Martwił się o kogoś. Kolejne nowe uczucie.
- Napijemy się herbaty. Jeśli chcesz - dokończył, otwierając właz i czekając na kobietę. Strych nie był odpowiednim miejscem na rozmowy. W końcu samotnia nie jest raczej pokojem gościnnym.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptySro Gru 25, 2013 5:19 pm

Oparłam podbródek na jego ramieniu, tylko na jedną, krótką chwilę, wystarczającą jednak, żeby odpowiedzieć:
-Nie mogę, bo nadal czuję się winna.-I to była prawda. Za każdym razem, kiedy myślałam o tym, co się stało na moście, serce ściskało mi się boleśnie i ledwo byłam w stanie oddychać. To właśnie w takich momentach nie wytrzymywałam- kiedy zdawałam sobie sprawę, że jeden incydent mógł na zawsze pozbawić mnie i Jacksona, i Bena. Wtedy przestawałam myśleć, ogarnięta tak wielką paniką, że ledwo byłam w stanie się poruszać. Trzęsącymi się dłońmi wyciągałam białe opakowania pełne kolorowych tabletek i wsypywałam je sobie do ust, niemal od razu połykając, nawet bez popijania wodą. Jedna, druga, trzecia, tak długo, aż traciłam rachubę i zasypiałam na podłodze łazienki albo własnego pokoju. Budziłam się z płaczem, przepełniona wstydem i poczuciem winy. Próbowałam wtedy poczuć się lepszą, zajmowałam się Sansą, sprzątałam w domu i kajałam się w myślach za swoją głupotę, chociaż i tak wiedziałam, że przy następnym ataku paniki miałam zachować się tak samo.
-Ale ja Cię kocham- zapewniłam natychmiast przepełnionym pewnością głosem, żeby zaraz dodać nieco ciszej.- Mój bracie.
Kiedy mnie puścił, mimowolnie odsunęłam się o krok i objęłam rękoma własne ramiona, nie mając pomysłu, jak zachować się w stosunkowo nowej sytuacji. Na szczęście Jack nieco mi pomógł, odzywając się z własnej inicjatywy, więc po krótkiej chwili byłam w stanie nieco się odprężyć i puścić ściskane ramiona. Postąpiłam kilka kroków w stronę włazu, który przede mną otworzył, i uśmiechnęłam się z wdzięcznością.
-Herbata? Chętnie. Mogę Ci pomóc ją zaparzyć.- Zaoferowałam się natychmiast, stając w wyjściu i czekając, aż stanie za mną. Na twarzy cały czas miałam lekki półuśmiech, bo chociaż czułam się dość niepewnie, nie chciałam go spłoszyć.

//zt, tylko dokąd? :D
Powrót do góry Go down
the pariah
Jackson Blomwell
Jackson Blomwell
https://panem.forumpl.net/t2040-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1030-jackson
https://panem.forumpl.net/t1301-jackson-blomwell
https://panem.forumpl.net/t1026-better-forget-it
https://panem.forumpl.net/t1029-jackson
Wiek : 20
Zawód : były żołnierz, łącznik w Kolczatce
Przy sobie : broń palna, kapsułka z wyciągiem z łykołaków

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyCzw Gru 26, 2013 2:51 pm

// Strych
- Chyba sobie poradzę... - odparł, przepuszczając ją przodem. Starannie zamknął właz i zeskoczył z drabinki na podłogę. Ten strych nie był chyba przeznaczony do mieszkania, Jackson znalazł klapę w suficie niedługo po przeprowadzce.
- Zachowuj się normalnie, dobra? - powiedział w końcu widząc, jak bardzo się stara i że momentami średnio wychodzi jej zachowywanie pozorów naturalności. Nie chciał, żeby udawała. Skoro mieli zostać przyjaciółmi, oczekiwał od niej trochę szczerości.
Nastawił wodę, wyciągnął kubki ze zmywarki, wydobył cukier w otchłani szafki i postawił na ladzie. Miał pewne, spokojne ruchy, idealnie równy oddech i pełno kłębiących się myśli w głowie. Był niewyspany, w dodatku na kacu i średnio uśmiechało mu się przyjmowanie gości. Oczywiście poza Jazz.
- Jak mała? - zapytał. Tym razem irytowała go cisza, która zaległa między nimi. W ogóle przy dziewczynie zachowywał się zupełnie inaczej. Gdyby nie przyszła, przesiedziałby zapewne pół nocy na strychu z butelką rumu w ręku, aby nie zamarznąć. Miał gorsze dni.
W dalszym ciągu uciekał wzrokiem, nie patrzył jej w oczy. Też nie mogło być jej lekko. Siedemnastolatka z dzieckiem, do tego z chłopakiem o podwójnej osobowości i ześwirowanym przyjacielem. Nie zazdrościł. Zdecydowanie wolał swoje ataki od niańczenia maluchów. Zajęć w Kolczatce też nie brakowało. W dodatku nie sądził, żeby kiedykolwiek był w stanie założyć rodzinę. Nie było na świecie aż takich altruistek, które zdecydowałyby się mieszkać z Jackiem pod jednym dachem.
Przeczesał włosy palcami i zalał herbatę wrzątkiem. Następnie wyciągnął z lodówki karton mleka i wypił to, co jeszcze w nim zostało. Ratował się jak mógł.
- Zostajemy? - zapytał, stawiając przed dziewczyną napój. Oczywiście pilnował się przy tym, żeby przypadkiem nie dotknąć jej ręki. Nie chciał stwarzać sytuacji, które mogłyby ją zasmucić.
Powrót do góry Go down
the civilian
Jasmine Snow
Jasmine Snow
https://panem.forumpl.net/t1974-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t251-jasmine-snow
https://panem.forumpl.net/t560-jazz
Wiek : 18 lat
Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 EmptyNie Gru 29, 2013 6:46 pm

// Strych

Krok za krokiem.
Dokładnie trzydzieści cztery kroki dzieliły strych od kuchni. Trzydzieści cztery kroki pełne ciszy, która pozwoliła natłokowi myśli na dobre rozgościć się w mojej głowie. Trzydzieści cztery kroki, a każdy jeszcze cięższy i trudniejszy od poprzedniego, trzydzieści cztery kroki poczucia winy i dziwnej pustki, rozlewającej się w każdym wolnym fragmencie mojego ciała. Trzydzieści cztery kroki i dwie minuty konieczne na ich przejście, czyli sto dwadzieścia sekund nabrzmiałych od niewypowiedzianych słów i dawno otartych łez, sto dwadzieścia sekund powstrzymywania się od odwrócenia na pięcie i rzucenia Jacksonowi na szyję, sto dwadzieścia sekund pragnienia, żeby było jak dawniej, żebym mogła słuchać bicia jego serca jako przyjaciółka, tak, żeby go nie zrazić, tak, żeby nie dawać mu złudnej nadziei. Trzydzieści cztery kroki, sto dwadzieścia sekund, a potem kuchnia.
-Zachowuj się normalnie, dobra?
Splotłam ze sobą ręce tak mocno, że paznokcie wbiły mi się w skórę i zostawiły na niej ślady w postaci szybko blednących półokręgów. Wszystkie moje starania okazały się być bezsensownymi, bo chłopak czytał ze mnie jak z otwartej książki. Znowu. Zacisnęłam usta i nie odpowiedziałam, cicho przysiadając na najbliższym krześle i obserwując, jak Jackson przygotowuje herbatę.
-Jak mała?
-W porządku.- Odparłam niemalże odruchowo.- To znaczy... z nią w porządku. Jest śliczna, grzeczna, dużo śpi. Nie mogłabym sobie wyobrazić cudowniejszego dziecka.
Zagryzłam wargi. Przestań pieprzyć!
Jestem okropną matką.
-Boję się o nią.
Nie potrafię zastąpić jej Colette.
-Ludzie widzą, że nie jest moim dzieckiem.
Ona któregoś dnia też się dowie, a ja nie mogę jej ochronić przed bólem, który niesie ze sobą ta wiedza.
-Jesteśmy inne, ja blondynka, ona ciemnowłosa, różnimy się nawet kolorem oczu.
Kiedy na nas patrzą, widzę w ich wzroku oskarżenie, widzę obrzydzenie, i za każdym razem to boli równie mocno.
-Nie chcę, żeby cierpiała.- Dodałam wreszcie na wydechu. Potem postawił przede mną kubek. Spróbowałam się uśmiechnąć, ale widok tego, jak ostrożnie ze mną postępował, znowu złamał mi serce. Wyciągnęłam rękę i złapałam go za dłoń, splatając własne palce z jego palcami. Bałam się konsekwencji, ale jeszcze bardziej bałam się, że zwyczajnie go stracę, że wszystko się skończy i znowu zabierze mi to kawałek świata, że znowu zostanę sama. Albo po prostu byłam egoistką.
-To Ty zachowuj się normalnie.- Rzuciłam cichym, zdecydowanym głosem, w dalszym ciągu nie puszczając jego ręki.- Proszę. To mnie boli, Jackson. Nie... nie zachowujmy się tak, jakbyśmy się nie znali.
Poczułam podmuch przyjemnie ciepłej pary bijącej od kubka z herbatą, ale nie upiłam ani łyku cieczy, czekając na jego odpowiedź.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Jackson Blomwell - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Jackson Blomwell   Jackson Blomwell - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Jackson Blomwell

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next

 Similar topics

-
» Jackson Blomwell
» Jackson Blomwell
» Jackson
» Jackson

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Mieszkania-