|
| Lenny Bedloe & Rory Carter | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Lenny Bedloe & Rory Carter Sro Paź 22, 2014 11:37 pm | |
| Miejsce akcji: Kapitol, jedna z uliczek nieopodal centrum, względnie bezludna. Czas akcji: ok. 16 czerwca, późne godziny wieczorne
Chłodne, letnie wieczory nadawały się najlepiej do długich spacerów pełnych przemyśleń i walki z samym sobą. Po upalnym dniu można było wreszcie wystawić nos z domu i nie obawiać się słonecznych poparzeń czy omdleń, a szansa Rory na te ostatnie wzrastała przecież dzięki sytuacji, w której się znajdowała. Można to było nazwać stanem, problemem, czy kłopotem, ale fakty były niepodważalne - za 8 miesięcy przyjdzie jej zapłacić za głupotę, jakiej się dopuściła. Informacja o ciąży dotarła wreszcie do jej rudej głowy, ale nie zdążyła jeszcze przebrzmieć i w najbliższym czasie absolutnie się na to nie zanosiło. Carter podzieliła się nią z tylko jedną osobą, wcale nie nadając jej statusu dobrej nowiny. Wiedziała doskonale, że była to porażka. Rozkładając swoje zachowanie na czynniki pierwsze mogła tylko gratulować sobie głupoty, nieodpowiedzialności i wszystkiego, co najgorsze. Może gdyby miała w swoim życiu kogoś stałego, łatwiej by jej było przyjąć to wszystko, ale po podsumowaniu listy przyjaciół i znajomych tak naprawdę nie został nikt, kogo mogłaby teraz zatrudnić jak powiernika i pocieszyciela. To smutne, zawsze otaczało ją tak wielu ludzi i uważała siebie za osobę towarzyską, a gdy przychodziło co do czego... Nie mogła usiedzieć w czterech ścianach, które rano znosiły nudności, a po południu wysłuchiwały jęków i żalów (ich adresatem był zazwyczaj kot Florian). Rudowłosa po krótkiej batalii z myślami uznała, że spacer będzie najlepszym wyjściem, świeże powietrze na pewno dobrze jej zrobi, a cudowne rozwiązanie wszystkich problemów spłynie na nią, gdy będzie przechadzać się przez park. Nie, nie była tak naiwna, by wierzyć w tę ostatnią część, ale kto powiedział, że nie mogła sobie dopomóc? Wyciągnęła z szafki ostatnią pozostałą butelkę białego wina, zgarnęła ją do torby razem z otwieraczem i wyszła z mieszkania, prosto na skąpaną w świetle latarni ulicę. Nie zawędrowała jednak daleko, nogi poniosły ją tylko trzy przecznice dalej, gdzież to skręciła w jedną z uliczek i szybko znalazła idealną ławkę dla siebie - z dala od wszelkiego zgiełku, słabo oświetloną i na dodatek schowaną za dwoma zaparkowanymi samochodami. Podciągnęła kolana pod brodę, w myślach katując się spostrzeżeniem, że przecież już niedługo taka gimnastyka będzie dla niej niemożliwa, a potem wyciągnęła z torby telefon i wino - idealne narzędzia do pogrążenia się w jeszcze większym dołku. To by było na tyle, jeśli chodzi o poważne przemyślenia. Przeglądając zdjęcia, nie tylko swoje, oczywiście, co i raz przyłapywała się na tym, że najchętniej odkorkowałaby teraz wino i wychyliła je duszkiem, nie bacząc na żadne konsekwencje. Nie chciała być rozsądna, nie chciała zastanawiać się dwa razy nad tą samą rzeczą - w tej chwili potrzebowała tylko chwili zapomnienia. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Artysta malarz Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy
| Temat: Re: Lenny Bedloe & Rory Carter Sob Paź 25, 2014 6:48 pm | |
| Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić i gdzie się podziać. Wszędzie było tak samo źle, tak samo podle i dręczyło go okropne przeczucie, że już zawsze tak będzie. Że nigdy nie będzie w stanie ruszyć naprzód , że zatrzyma się w tym poczucie beznadziejności już na zawsze. Z jednej strony przerażało go to, takie życie w stagnacji z wiedzą, że jutro będzie tak samo, ale z drugiej strony ruszenie naprzód obecnie kojarzyło mu się jednoznacznie z zapomnieniem, a on nie chciał zapominać. Nie potrafił znaleźć złotego środka i właściwie nawet sądził, że to niemożliwe. Odkąd tylko przybył do Mathiasa, nigdzie nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Snuł się z kąta w kąt, w żadnym z pomieszczeń nie siedział dłużej niż godzinę, a jeśli już, to była to jego sypialnia, z której nie wychodził przez cały dzień. Mało sypiał, mało jadał i przez te kilka dni udało mu się osiągnąć tak żałosny poziom (mocno podkrążone oczy zwłaszcza podkreślały jego kiepski stan), że wyglądał gorzej, niż kiedy mieszkał w Kwartale. Zupełnie nie zrobił również na nim wrażenia apartament, w którym mieszkał, choć jeszcze niedawno oddałby naprawdę wiele, żeby móc spędzić w takim choćby jedną noc. Dzisiaj wcale nie było lepiej. W nocy spał może z godzinę, a śniadanie, na które składała się tylko jedna kromka chleba z dżemem, musiał w siebie wmuszać i było ono jego jedynym posiłkiem w ciągu całego dnia. Mimo to zupełnie nie odczuwał głodu. Miał inne, zdecydowanie ważniejsze sprawy na głowie, żeby martwić się czymś takim. Nie przyjmował do wiadomości, że powinien zjeść coś więcej, bo może znienacka zasłabnąć, w końcu od paru dni jada kiepsko, ale Lenny przekładał swój stan psychiczny nad fizyczny i zdawało się, że kompletnie do niego nie dociera, iż takim podejściem może stać mu się krzywda. Niech się stanie, nie miał odwagi zrobić tego samemu, ale być może ból ciała zastąpi ból duszy. Tego wieczora nie miał zamiaru spędzać znowu w swojej sypialni. Dzisiaj po raz pierwszy postanowił zrobić coś inaczej i wybrał się na spacer, jednocześnie zabierając ze sobą butelkę czerwonego wina wytrawnego. Jeśli się upije, to przynajmniej po szlachecku. Co prawda mógł zostać w apartamencie, zamknąć się w którymś z pokojów, ale chyba desperacko potrzebował zmiany otoczenia. Dlatego też w godzinach wieczornych, przebąkując, że wychodzi na spacer, wyszedł na ulicę z butelką wina w ręce. Błądził po mieście przez prawie godzinę, gdyż żadne z miejsc nie wydawało mu się odpowiednie. Każde było za bardzo publiczne, za dużo ludzi się wokół niego kręciło lub teoretycznie mogło się kręcić. Przechodząc przez kolejną uliczkę, akurat koło jedynych zaparkowanych tutaj dwóch samochodów, przeszło mu przez myśl, że może powinien zawędrować na obrzeża miasta, że może tam znajdzie jakieś odpowiednio zaciszne miejsce. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Lenny Bedloe & Rory Carter Nie Paź 26, 2014 8:49 pm | |
| Pomyślała, że przewrotny los postanowił dokopać jej jeszcze bardziej, skoro w oddali rozległy się kroki, a ktoś najwyraźniej zmierzał w jej kierunku. Zamarła nasłuchując, w jednej ręce trzymając wciąż nieotwartą butelkę, w drugiej telefon wyświetlający aktualnie jedno z zabawniejszych selfie, na które kiedykolwiek pozwolili sobie z Jackiem. Dopiero w tym momencie Rory zdała sobie sprawę, że wyszła z domu właściwie bez niczego i gdyby zbliżająca się osoba okazała się złodziejaszkiem lub innym bandytą, rudowłosa do obrony miałaby jedynie scyzoryk wielofunkcyjny. Wydłubanie komuś oka otwieraczem do wina było kuszącą opcją, jednak miała nadzieję, że tego wieczoru nie czeka jej podobna rozrywka. Jakże wielkim zdziwieniem było dla niej rozpoznanie w słabym świetle latarni znajomej sylwetki, a chwilę później twarzy. Życie kpiło z niej okrutnie, stykając ją z Lennartem właśnie teraz, a nie kilka tygodni wcześniej, ale nie chciała dłużej tego roztrząsać, natychmiast zamachała do zbliżającego się mężczyzny i wykrzyknęła jego imię. Czy powinna zarzucać go pytaniami już na samym początku? A może najpierw należałoby opowiedzieć mu swoją historię? Zbyt dużo niewiadomych krążyło teraz w jej głowie, z jednej strony chciała dowiedzieć się mnóstwa rzeczy, a z drugiej równie wiele pragnęła teraz ukryć. Przyjaciel Caulfielda nie był chyba dobrym materiałem na pocieszyciela, prawda? - Jesteś cały – z ulgą wymalowaną na twarzy podniosła się z ławki i uścisnęła dobrego znajomego serdecznie, uprzednio odstawiając wino i telefon na ławkę – Jak długo jesteś w Dzielnicy? – oczywiście, że chciała wiedzieć to już teraz, natychmiast. Dała mu odetchnąć i wskazała ławkę, na której mogli usiąść i nagadać się za wszystkie czasy, zbierając najważniejsze informacje o sobie i wszystkich wspólnych znajomych. Carter oczywiście zwróciła uwagę na butelkę czerwonego wina, którą Lenny trzymał w dłoni, nie powiedziała jednak nic tylko uśmiechnęła się pod nosem i wskazała na swoje wino, wciąż jeszcze zakorkowane. Czy to przypadek, że oboje wybrali taki sam rodzaj trunku? - Wracasz ze sklepu, czy masz ochotę zapić wszystkie smutki? – zapytała, siadając do niego przodem i krzyżując nogi po turecku, z kieszeni wyciągnęła swój scyzoryk. W mgnieniu oka wybrała narzędzie korkociągu i podała je swojemu towarzyszowi. Miała nadzieję, że odpowiedzią będzie druga opcja i już niedługo w winie utoną smutki ich obojga. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Artysta malarz Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy
| Temat: Re: Lenny Bedloe & Rory Carter Pon Paź 27, 2014 8:32 pm | |
| Nie wziął ze sobą otwieracza do wina. Przez ostatnich kilka minut myślał tylko o tym. Wolał skupić myśli na jakiś prozaicznych rzeczach, niż roztrząsać powód, dla którego znalazł się poza bezpiecznym miejscem z butelką wina w ręce. Dlatego też usilnie starał uczynić brak korkociągu swoim obecnie największym problemem. Wolał robić to, zamiast kolejny raz powstrzymywać się od łez na środku ulicy. A był tego bardzo bliski, zwłaszcza, kiedy dość niespodziewanie znalazł się niedaleko głównej ulicy, całkiem blisko miejsca, w którym po raz pierwszy, odkąd rozstali się przed rebelią, Joseph go pocałował. Zupełnie bezwolnie ręka Lennarta uniosła się wtedy do ust i lekko je musnęła; ku jego przerażeniu, poczuł fantomowy nacisk warg Salingera na własne. Równocześnie z tym pojawił się mocny ścisk w gardle i silne pieczenie oczu. Musiał tam przystanąć na dłużej, ale nie po to, by dalej rozpamiętywać, a po to, żeby odzyskać nad sobą panowanie, gdyż mimo wszystko poczuł parę łez spływających po policzku. Również ręce zaczęły mu niebezpiecznie drżeć. Dlatego też w momencie, w którym przechodził przez ciemną uliczkę, szedł ze zmarszczonym czołem, wyraźnie bardzo mocno na czymś skupiony. Powinien przecież coś wymyślić, otwieranie wina bez korkociągu nie może być takie trudne! Chociaż właściwie było, Lenny’emu chodziły po głowie tylko dwa pomysły: roztrzaskanie szyjki butelki lub zapytanie kogoś, czy nie ma przypadkiem przy sobie korkociągu. Oba kretyńskie, pierwszy jakiś taki menelowski, niegodny i mało komfortowy (jak napić się wina nie kalecząc sobie ust?), a drugi skrajnie nierozsądny. Zawsze mógł zwyczajnie wrócić do Mathiasa, ale tego… tego po prostu nie chciał. Ledwo usłyszał, że ktoś go woła. Był tak pogrążony w próbie rozwiązanie swojego bardzo poważnego problemu, że zanim dotarło do niego, że słyszy swoje imię, ktoś już go przytulał. Na początku czuł lekkie zdezorientowanie, ale kiedy rozpoznał po głosie Rory Carter, odwzajemnił uścisk. – Rory! Zupełnie nie spodziewałem się, że cię tu spotkam – przywitał się z całkowicie nieszczerym uśmiechem na twarzy. Bardziej przypominał jakiś grymas, niż próbę okazania sympatii. – Chyba cały – potwierdził, zerkając w międzyczasie na ławkę za dziewczyną. Butelka wina? Oho. – Bywam tu od dłuższego już czasu. Ale żeby mieszkać to… hm, obawiam się, że nie wiem – przyznał szczerze. Przez to, że właściwie noc i dzień zlewały mu się w jedno, kompletnie stracił poczucie czasu. Równie dobrze mógł być u Mathiasa tydzień, jak i miesiąc. Pokiwał głową z gorzkim uśmiechem, kiedy pokazała mu swoją butelkę wina. – Raczej to drugie – odparł bezbarwnym głosem, siadając obok niej. Gdyby był w lepszym nastroju, prawdopodobnie niesamowicie by się ucieszył, że Rory była na tyle przezorna i wzięła ze sobą korkociąg, ale teraz jedynie sztywno pokiwał głową w podziękowaniu. Nawet nie potrafił się zmusić do tego, żeby przynajmniej spróbować wrażenie osoby wesołej i prawie beztroskiej (pomijając fakt, że był poszukiwanym przestępcą, tym nie mógł się nie martwić). Choć przy Mathiasie jeszcze jakoś dawał radę, tak teraz zupełnie roztroiła go sytuacja z rozpamiętywaniem pocałunku. – Opowiedz mi – poprosił, spoglądając na nią ponuro. Następnie wziął otwieracz, wbił jego końcówkę w korek i… na tym poprzestał. Nie wiedział czy to z korkiem było coś nie tak, czy z jego siłami, ale nie potrafił wkręcić korkociągu na tyle, by móc spokojnie otworzyć butelkę. Może miał tu znaczenie fakt, że właściwie nigdy nie otwierał wina sam, zawsze znalazł się ktoś, kto robił to za niego. Na przykład służący. Zdenerwowany, po kilku próbach odłożył butelkę na ławce z dość głośnym stuknięciem. – Nawet wina nie potrafię otworzyć – burknął zdenerwowany, przecierając dłońmi twarz. |
| | | Wiek : 24 Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć. Obrażenia : skłonność do infekcji
| Temat: Re: Lenny Bedloe & Rory Carter Pon Lis 10, 2014 4:02 am | |
| Oboje stracili niedawno kogoś ważnego, choć strata Lenny’ego była nieporównywalnie większa, można więc podejrzewać, że targały nimi podobne emocje. A jednak, zamiast dać im upust i wreszcie się komuś zwierzyć, woleli ukrywać się za maskami i robić dobrą minę do złej gry. Jakie to typowe. Unikanie zarzucania innych swoimi problemami było ostatnio dziedziną, w której rudowłosa niepodzielnie królowała, do perfekcji opanowując przywoływanie na twarz wesołych uśmiechów i zbywanie troskliwych pytań, wymierzonych w jej kierunku. Nawet gdy ktoś w twarz mówił jej, że widzi, że coś jest nie tak… wystarczyła wymyślona na poczekaniu wymówka o problemach w rodzinie lub pracy, a wszystko prędzej czy później kończyło się zmianą tematu. Czy tak miało być i w tym przypadku? A może Rory dojrzała już wreszcie do tego, by podzielić się z kimś swoim ciężarem? Ale dlaczego tą osobą miał być właśnie Lenny? Mina mężczyzny pozostawiała wiele do życzenia, a hipokryzja była ostatnio jedną z cech wiodących panny Carter. Natychmiast zapragnęła dowiedzieć się, co jest powodem takiego nastroju Lenny’ego, czy może mu jakoś pomóc, co może dla niego zrobić? Nie mogła wyrzucić z siebie tych wszystkich pytań na raz, brzmiąc jak karabin maszynowy, ale mogła podkradać się powoli, w oczekiwaniu na sukces. - Mam nadzieję, że nie wpadłeś w żadne kłopoty – bardziej zapytała, niż stwierdziła, przyglądając mu się uważnie, może nawet trochę zbyt nachalnie – W razie czego możesz na mnie liczyć – dodała machinalnie, bo dziwnie zależało jej na młodym malarzu, a nie dlatego, że właśnie to wypadało powiedzieć. Nie była pewna, czy powinna opowiadać mu wszystko i czy w ogóle powinna robić to teraz. Chciała przedłużyć to w nieskończoność, więc początkowo udała, że zastanawia się nad odpowiedzią, a później bardziej zainteresowała się jego butelką i otwieraczem, niż historią ostatnich miesięcy. - Pokaż no mi to – powiedziała spokojnym tonem, chwytając odstawione wcześniej wino. Nie minęło kilka chwil, a korek uwolnił się z głośnym pyknięciem, a zadowolona rudowłosa odstawiła trunek na ławkę, przesuwając go w stronę panicza Bedloe. Otwarcie butelki równało się otwarciu przed swoim towarzyszem, jednak zanim Rory zdecydowała się powiedzieć cokolwiek, chwyciła swój telefon w rękę, wybrała wyjątkowo śmieszne zdjęcie Jacka (makaronowe wąsy? Serio?) i wręczyła urządzenie Lenny’emu licząc, że dzięki temu będzie mogła ominąć… cokolwiek. Gdyby miała opowiedzieć całą historię, zeszłoby im do rana. A nie mieli przecież chusteczek. - Mieszkał u mnie przez jakiś czas, szukał cię – imię Caulfielda nie mogło jej przejść przez gardło, tak samo jak nie mogła wymazać go z pamięci – Niedawno oznajmił, że wraca do Kwartału, co było mega głupie i skończyło się niezłą kłótnią, a potem okazało się, że tak naprawdę zamieszkał z Lophią – ruda nie miała żadnych złudzeń, najlepszy przyjaciel Jacka musiał przecież znać jego dziewczynę. Z utęsknieniem spojrzała na swoją butelkę wina, sięgnęła po nią nawet, ale nie odważyła się jej otworzyć. Jeszcze nie. Zamiast tego znów podniosła wzrok na Lennarta i skubiąc palcami etykietkę, zapytała: - Dlaczego w ogóle udajemy, że wszystko jest dobrze, kiedy nie jest? Czy chwila słabości by nas zabiła?
|
| | | Wiek : 24 lata Zawód : Artysta malarz Przy sobie : nóż ceramiczny, gaz pieprzowy
| Temat: Re: Lenny Bedloe & Rory Carter Pon Lis 17, 2014 9:13 pm | |
| Lenny długo zastanawiał się, czy nie zwierzyć się komuś ze swojego problemu. Za każdym razem dochodził jednak do wniosku, że nie chciałby nikomu zawracać głowy, zresztą, inni i tak by go nie zrozumieli. Na uwadze miał też fakt, że nigdy nawet jednej osobie nie wspomniał, że w jego życiu istniała kiedyś taka osoba jak Salinger. Odnosił wrażenie, że mówienie o nim tak zupełnie znienacka nie zostałoby dobrze przyjęte. Dlatego milczał, a emocje coraz bardziej się w nim zbierały, wrzały, doprowadzając do niemal całkowitej destrukcji wnętrza. Wszystko to sprawiało, że Lennart czuł się jak cień samego siebie, snujący się z kąta w kąt i niepotrafiący nigdzie znaleźć sobie miejsca. Odkąd doszedł do takiego wniosku, nie myślał już więcej, że mogłaby nadarzyć się okazja do wygadania się komuś. Gdzieś podskórnie czuł, że powinien to zrobić, ale jednocześnie poczucie, że za bardzo by odsłonił siebie i swoją słabość (chociaż co to za słabość, kiedy jest martwa… i pozostaje też pytanie kto tu tak właściwie był czyją słabością), skutecznie go powstrzymywało. Przeżywał już swoje rozstanie z Josephem po raz czwarty (chociaż dowiedzenie się o jego śmierci już po tym, jak rudowłosy definitywnie zakończył swoją znajomość z nim trudno nazwać dosłownym rozstaniem), ale żadne dotychczasowe nie spowodowało tak rozdzierającego bólu (może poza drugim, kiedy Salinger złamał mu jeszcze rękę), sięgającego tak głęboko. Jego życie stało się koszmarem na jawie i pewnie śmiało powiedziałby to osobie, której w końcu zdecydowałby się wyżalić. Wszelkie znaki na ziemi i niebie mówiły, że to będzie Rory Carter. Lenny coraz poważniej się nad tym zastanawiał, kiedy obserwował, jak dziewczyna otwiera wino. Wymamrotał pod nosem jakieś podziękowania, kiedy zabierał butelkę z ławki i chwilę później upił porządnego łyka. Natychmiast mocno się skrzywił, zarówno z tego powodu, że alkohol wydał mu się być mocny, jak i z tego, że zazwyczaj pił wino z lampki, a branie łyka prosto z butelki wydało mu się równie nieodpowiednie, co niehigieniczne. Chociaż, czy to ważne? Dla Lenny’ego nagle efekt picia (w sumie po to zabrał tę butelkę) wydał się ważniejszy, niż jego sposób. Podejrzewał, że Rory również nie bardzo interesuje, czy pije tak jak należy, z lampki, czy prosto z gwinta. Wcześniej pokręcił tylko głową, kiedy panienka Carter wyraziła nadzieję, że nie wpadł w żadne kłopoty. Przecież ogólnie można było powiedzieć, że nie, szczegółowo – w żadne nowe. Posłał jej też wdzięczne spojrzenie, gdy powiedziała, że może na niego liczyć. Bardziej emocjonalnie zareagował, kiedy Rory pokazała mu zdjęcie Jacka na swojej komórce. Tak właśnie, Jacka Caulfielda, jego najlepszego przyjaciela! Spojrzał na dziewczynę wyraźnie zdziwiony, ale i szczerze zainteresowany. Skąd Jack się u niej wziął? – Mieszkał u ciebie? – zapytał z niedowierzaniem, robiąc jeszcze bardziej zaskoczoną minę, kiedy poinformowała go, że przyjaciel najwyraźniej postanowił go poszukać. Cóż, sądził, że Jack jest na niego raczej porządnie wkurzony. – Też uciekł z Kwartału? Jest poszukiwany? – zapytał, zanim jeszcze zdążył się powstrzymać. Jednak już chwilę później jego uwagę przykuły nowe fakty. – Chciał wrócić do Kwartału? Zgłupiał, czy jak?! I jeszcze zamieszkał z Lophią?! –To było zdecydowanie za dużo informacji na raz i Lenny czuł, że chyba się trochę zgubił. Po dłuższej ciszy, kiedy trawił informacje, doszedł do wniosku, że Jack jest kretynem, że uciekł przez zobowiązaniem przed Rory (przecież wyraźnie zależało jej na nim), do Lophii. Lennartowi przez myśl nie przemknęło, żeby Breefling i jego najlepszy przyjaciel mieli romans, sądził raczej, że to miało służyć temu, że Jack już dość pobawił się z Rory i postanowił zakończyć znajomość w najłatwiejszy sposób. – Jack jest idiotą, skończonym. Obiecuję ci, że jak tylko go spotkam, obiję mu twarz, masz moje słowo. I w ogóle uważam, że brzydko wyszedł na tym zdjęciu! – stwierdził stanowczo, chcąc tym ostatnim zdaniem jakoś poprawić jej humor. Nie ma co żałować faceta, który brzydko wychodzi na zdjęciach, no! Po ostatni pytaniu dziewczyny spojrzał na nią z pewnym zastanowieniem i nie odzywał się przez kolejną dłuższą chwilę. – Cóż, każdy ma swoje powody, dla których nie chce się z czegoś zwierzyć, prawda? Mniej czy bardziej głupie, są dla nas ważne – powiedział w końcu, nie patrząc już na Rory, ale gdzieś przed siebie, znowu przygaszony i smutny. |
| | |
| Temat: Re: Lenny Bedloe & Rory Carter | |
| |
| | | | Lenny Bedloe & Rory Carter | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|