Sigyn siedziała w swoim gabinecie, gdy otrzymała sms'a od Vivian. Zmarszczyła brwi nieznacznie odczytując wiadomość. Po chwili odpisała szybko do przyjaciółki i zaczęła dzwonić na numer telefonu do Rory Carter. Musiała sprawdzić co się stało z dziewczyną, którą Vivian darzyła przyjaźnią. Czekała cierpliwie na odebranie słuchawki. Słyszała wyłącznie sygnał wolnej linii.

Sigyn uniosła brwi, gdy usłyszała obcy głos w słuchawce. Czyżby ktoś ukradł telefon Rory? A może ją przetrzymują gdzieś?
- A kto odebrał? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Bo bynajmniej nie jesteś osobą do której dzwonię. - Dodała po chwili. Z kim rozmawiała? Prócz tego, że była to kobieta to nic nie wiedziała o swojej rozmówczyni.

Jakoś nie przekonało Sigyn to co powiedziała Lucy. Gdyby tak było to by Rory odpowiadała na smsy i dzwonienie Vivian, więc coś tu śmierdzi.
- Tak. Przekaż jej telefon, bo chcę z nią porozmawiać. - Powiedziała poważnym tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Sprawa jest pilna. - Dodała po chwili, by uprzedzić stwierdzenie, że później może zadzwonić.

- Doktor Annelise Harding. - Odpowiedziała wręcz automatycznie. Na tyle często odpowiadała na to pytanie, że już nie musiała się martwić, czy pomyli się i nie powie przypadkiem swojego prawdziwego imienia i nazwiska. - To skoro jest na zewnątrz to ją ściągnij do telefonu, albo sama do niej pójdź. - Powiedziała uparcie dążąc do rozmowy z Rory.

Sigyn uniosła jeszcze wyżej brwi. Już wiedziała z kim rozmawia. Jej pamięć fotograficzna automatycznie pokazała jej twarz dziewczyny, która udawała grypę przed Strażnikami w barze w KOLCu.
- Rozumiem. Przybędę kiedy tylko będę mogła. - Powiedziała pewnym głosem. Nie była pewna, czy to nie pułapka, ale musiała sprawdzić co się dzieje. Prawdopodobnie Rory tam była, więc Sig musiała jechać. - Do widzenia w takim razie. - Dodała po chwili troszkę ciszej. Odłożyła słuchawkę i wyszła z gabinetu.