Wiek : 26 lat Zawód : poszukiwana Przy sobie : scyzoryk, telefon komórkowy, fałszywy dowód tożsamości Znaki szczególne : niewielki wzrost, ciepły uśmiech
Temat: Libby Randall Czw Mar 27, 2014 9:33 pm
Lizbeth ‘Libby’ Randall
ft. Merle Bergers
data i miejsce urodzenia
12 listopad 2257, Dystrykt Dziewiąty
miejsce zamieszkania
bunkier Kolczatki/Ziemie Niczyje
zatrudnienie
brak
Rodzina
Kiedyś usłyszałam, że im więcej dzieci znajduje się w rodzinie, tym jest ona biedniejsza. Smutne? Niekoniecznie, nawet jeżeli z własnego doświadczenia wiem, jak wiele było w tym prawdy. Autor jednak, wymyślając to prawo, zapomniał o czymś jeszcze. Czymś, co było najlepiej widoczne w twarzach moich rodziców, kiedy co wieczór całowali każde z nas w czoło i z iskrą czułości życzyli dobrej nocy. Dzieci to błogosławieństwo. Wiem, że Luelle i Charles w to wierzyli, mimo że dzisiaj już tylko nieliczne wspomnienia zachowały się w mojej pamięci. Jednak do tej pory z dyskretnym uśmiechem wspominam ich minę, gdy oświadczyłam, że kiedyś będę pilotować poduszkowiec. Nigdy nie dożyli tej chwili, ale gdyby mogli, wiem, że byliby szczęśliwi, wiedząc, że spełniłam swoje dziecięce marzenie. Podobnie rzecz ma się z rodzeństwem. Kiedy próbuję przywołać ich do siebie, czuję się, jakbym patrzyła pod słońce. Widzę postać pracującą przy żniwach – wysoką i silną – pomagającą ojcu, pilnującą nas, młodszych, słyszę śmiech, ale nie mogę zobaczyć twarzy Malcolma. Później pojawia się ktoś, kto uwielbia podnosić mnie do góry, kogo zaraz później ja ciągnę za rękę, aby pokazać mu swoją ulubioną kryjówkę ukrytą wśród koron drzew, kogo głos tulił mnie do snu i wiem, że właśnie z jego pomocą wszędzie poznałabym Hugh. Jednak wśród tych o wiele większych ode mnie ludzi znalazł się ktoś, dla kogo to ja byłam większa. Maisie, ganiająca wokół, wyzwalająca najweselszy śmiech sprawiała, że byłam dumna z bycia starszą siostrą.
Historia
Tak jak cała reszta rodziny, Libby przyszła na świat w pięknym, pełnym zbóż Dziewiątym Dystrykcie. Mimo to, jej dzieciństwo było kompletnie inne niż starszego rodzeństwa. W Dziewiątce spędziła tak naprawdę tylko rok, a przy tym był to chyba najsmutniejszy okres dla całej rodziny. Rodzice wyglądali jak cienie dawnych siebie, snujący się po domu ze zwieszonymi głowami, co raz spoglądając w ekran na najstarsze dziecko. Pozostała dwójka chyba nie była w pełni świadoma okrucieństwa Igrzysk – ich radość życia oczywiście przygasła, ale jednocześnie wydawali się w lepszej kondycji psychicznej niż Luelle i Charles. Prawdopodobnie dzięki temu łatwiej było im wierzyć w powrót brata, który niespodziewanie nastąpił. Malcolm Randall, chłopak z jednego z najuboższych dystryktów, okazał się najsilniejszy i przeżył. Cud. Tak właśnie nazywali to ludzie. Co więcej, pragnąc pomóc rodzicom i zapewnić lepszą przyszłość rodzeństwu, namówił ich na wyjazd do Kapitolu. Każdy mieszkaniec dystryktu wie, że taka szansa to prawdziwe wyróżnienie. To okazja na nowe, lepsze życie, któremu nie można odmówić, więc zgodzili się. Od tej pory jedyne łzy jakie kiedykolwiek miały się pojawić w oczach rodziny to łzy szczęścia. Niestety, ale i to nie wyszło. Życie w stolicy Panem okazało się o wiele bardziej skomplikowane niż opisał to zwycięzca. Początkowo wszyscy zakochali się w barwnym i nowoczesnym mieście, gdzie marzenia stają się rzeczywistością. Z czasem jednak to wszystko stało się nudne oraz mdłe. Do tego brakowało im wolnej przestrzeni, roślinności, dawnych znajomych. Malcolma przez większość czasu nie było, więc Maisie wyglądała non stop za jego powrotem. Opiekunowie, sfrustrowani obecną sytuacją, nie zawsze mieli siłę, żeby pobawić się z małym dzieckiem. Obowiązek ten często spadał na Hugh’a, któremu mimo wszystko to lubił. Chciał jak najwięcej czasu spędzać ze swoją pełną rodziną. Głównie dzięki temu zawiązała się między nimi silna więź, która rozwijała się z każdym kolejnym rokiem. Kapitol przestawał wydawać się taki okropny, gdy mieli kogoś bliskiego obok, z kim dobrze się rozumieli. Jednak 4 lata później sytuacja znów się zmieniła. Luelle nie była w stanie dłużej wytrzymać w stolicy, więc spakowała wszystkie rzeczy i oświadczyła, wtedy już dorosłemu, Malcolmowi, że z resztą wraca do Dziewiątki. Widać było, że to decyzja podjęta pod wpływem emocji, bo nawet nie zdążyła niczego dobrze zaplanować. Po prostu chciała jak najszybciej wrócić do domu. Nie przewidziała, że powrót na własnych nogach z trójką dzieci na karku okaże się o wiele trudniejszy. Kilka razy zgubili drogę, a zapasy jedzenia kończyły się w zawrotnym tempie. Do tego krótkie nóżki Libby nie były w stanie przejść dziennie tyle samo, ile dorosłych, dlatego co pewien czas ktoś musiał ją nieść. Podróż stawała się katorgą dla wszystkich. Któregoś dnia najmłodsza przywitała ranek tylko w towarzystwie Hugh’a. Rodzice i Maisie zniknęli, a gdy pytała brata, kiedy wrócą, nic jej nie odpowiadał. Nie miała zielonego pojęcia, że od tej pory zaczęli szukać nowego domu, w dodatku na własną rękę. Dystrykt Trzynasty był legendą, w którą większość mieszkańców Panem nie wierzyła lub nie chciała wierzyć. Oni z kolei postawili wszystko na jedną kartę i wytrwale podążali naprzód. Chyba właśnie fakt, że mimo wszystko się nie poddali doprowadził ich do szczęśliwego zakończenia podróży. Znaleźli ich żołnierze i zabrali do podziemnego domu. Znów chciałoby się postawić kropkę nad „i” i pozwolić tej dwójce zaznać odrobiny szczęścia. Niestety los był nieubłagany. Hugh tak naprawdę nigdy nie chciał zostać razem z siostrą. Chadzał własnym ścieżkami i żadna z nich nigdy nie prowadziła do Trzynastki. Pragnął, tak jak Malcolm, zapewnić jej bezpieczeństwo. I tak jak Malcolm zostawił ją. Zaczął się okres, kiedy dniami, a czasem i nocami, wyczekiwała go w swoim pokoju. Spała specjalnie blisko drzwi, aby w razie czego jak najszybciej usłyszeć jego kroki. Beznadziejnie wierzyła, że w końcu wróci i zabierze ją do mamy i taty. Nowi opiekunowie usiłowali delikatnie wyjaśnić Libby, że tak się nie stanie, lecz ona z całego serca nie chciała tego słuchać. Gdy zaczęła naukę, codziennie po skończonych zajęciach biegła prosto do siebie, mając nadzieję, że wrócił, gdy jej nie było. Nie spędzała czasu ze swoimi rówieśnikami, unikała rozmów z dorosłymi. Często zaniedbywała naukę, bo popadała w wir marzeń na temat swojej rodziny. Jeśli nie czekała to marzyła. A jeśli nie marzyła to mówiła o nich. Tym sposobem umknęło jej prawie półtora roku. W końcu darowała sobie to wszystko i przyjęła do wiadomości, że została sama. Jednocześnie była świadoma, że gdy dorośnie będzie mogła ich odszukać. Dzięki temu udało jej się wrócić do „normalnego” życia. Stała się podobna do reszty dzieciaków z Trzynastego dystryktu: uczyła się, potem zaczęła szkolenia z walki z bronią i wręcz. Jednocześnie była regularnie faszerowana propagandą pro Coin. Nie przeszkadzało jej to szczególnie, bo w wielu aspektach się z nią zgadzała, jednak miała też własne zdanie wyrobione na ten temat. Gdy dorosła, mieszkańcy dystryktu coraz silniej przygotowywali się do ewentualnego ataku. Posiadali wiele poduszkowców, jednak, aby ich atak był naprawdę skuteczny, potrzebowali też świetnych pilotów. W tym właśnie momencie zaczyna się jej przygoda z lataniem – chciała spróbować czegoś nowego i zgłosiła się do kursu przygotowawczego, a potem zdała odpowiednie licencje. Pobyt wśród chmur był najprzyjemniejszym, co spotkało ją w życiu. Wtedy tak naprawdę czuła się wolna i szczęśliwa. Coraz bardziej zakochiwała się w maszynach i możliwościach, jakie dają. Nic też dziwnego, że z czasem stała się jednym z lepszych. Gdy wybuchła rebelia, nie raz zmuszona była unieść stery i poszybować nad Kapitol. W sumie jej to nie przeszkadzało – przynajmniej mogła oderwać myśli od nurtujących ją spraw. Kilkukrotnie brała udział w przewozie żołnierzy, zestrzeliwaniu innych poduszkowców czy zrzucaniu bomb. W większości wypadków nie widziała w tym nic złego – w końcu Snow i jego ludzie zasłużyli sobie na to całe zło, którego dopuścili się przecież na innych. Po wygranej rebeliantów jej umiejętności przestały być potrzebne i usunęła się w kąt. Oczywiście wcześniej nowa pani prezydent wymogła na niej obietnicę, że w razie potrzeby stanie do walki u jej boku. Co mogła zrobić? Zgodziła się. Do tej pory utrzymuje się właściwie z niczego, bo Coin płaci jej za służbę, której kiedyś się podejmie. Biorąc pod uwagę obecną sytuację, Libby miewa wątpliwości, ale czy to coś nowego? Straciła nadzieję na odnalezienie rodzeństwa, a Kapitol okazał się trochę jak z jej wspomnień – bez bliskich osób stał się mdły i ponury.
Charakter
Stwierdzenie, że jesteśmy bezładnie posklejanymi fragmentami zarówno naszego otoczenia, jak i przeszłości, najlepiej charakteryzuje Libby. Trudno, żeby tak trudne dzieciństwo nie odbiło się na delikatnym obliczu kilkuletniej dziewczynki, żeby poczucie samotności oraz szybkie dorastanie nie zostawiło paru rys na nieskazitelnej dotąd psychice, stając się swego rodzaju niezagojonymi bliznami. Jednak mimo to Kapitol – świeże miejsce, wypełnione nowymi ludźmi, dające więcej możliwości – również zdążył odcisnąć na niej swoje piętno. Przede wszystkim Libby to osoba bardzo zdystansowana. Na tym wielkim świecie, pośród tłumu ludzi posiada własny, mały świat i to na nim skupia całą swoją uwagę. Nie ma w zwyczaju wtrącać się w życie innych osób, plotkować czy wysłuchiwać plotek. Nie angażuje się zbytnio w życie społeczne, jest raczej typem biernego obserwatora, z obojętnością oraz dystansem przyjmującym to, co daje mu świat. Działa to też w drugą stronę – dla natrętów i ciekawskich to lwica zaciekle broniącą prywatności, dla reszty jest zwyczajnie zamknięta w sobie. Nie za bardzo lubi rozmawiać o swojej osobie, o problemach czy nawet o rzeczach, które ją cieszą. Za to stanowi idealny materiał na przyjaciela – potrafi uważnie wysłuchiwać ludzi, o najbliższych osobach wie prawie wszystko, pamięta każdy drobny szczegół z ich życia. Co prawda przy pierwszych kontaktach może wydawać się dumna oraz odrobinę oschła, ale nie należy się zrażać, bo tak naprawdę posiada niewyczerpywalne pokłady energii, ciepła i cierpliwości. Wierzy w drugie szanse, w słowo przepraszam oraz… przeznaczenie. To typ marzycielki, chodzącej z głową w chmurach (dosłownie), często spóźnionej, z wiatrem we włosach, krzywo zapiętymi guzikami koszuli oraz wiecznie nieobecnym wzrokiem. Racjonalizm to nie jej bajka, uznaje wyższość serca nad rozumem. W trudnych chwilach potrafi rzucić wszystko i przybiec na pomoc, nawet jeśli będzie zmuszona pilotować samolot uprowadzający prezydenta Panem. Przy tym wszystkim naprawdę rzadko kiedy krzyczy. Podczas konfliktów zawsze dąży do jak najszybszego osiągnięcia porozumienia, załagodzenia sytuacji, a na koniec będzie w stanie jeszcze przytulić. Nie oznacza to jednak, że należy do osób naiwnych, które w dodatku dają sobą pomiatać. Można powiedzieć, że jest wręcz przewrażliwiona na tym punkcie. Zna swoją wartość i nie godzi się, aby ktokolwiek próbował ją umniejszać. Ponad to wyróżnia się niesamowitym uporem i z tego powodu rzadko kiedy odpuszcza postawiony sobie cel. Czasem wręcz do tego stopnia, że nie potrafi przyznać się do błędu i udaje, że nic się nie stało albo próbuje zatuszować go śmiechem.
Ciekawostki
• Jest jednym z nielicznych pilotów-kobiet, które brały udział w rebelii. • Jako mała dziewczynka uwielbiała słuchać bajek, legend oraz opowieści o dawnych czasach. To zamiłowanie zostało jej do tej pory, jednak przełożyła je na studiowanie bardziej wiarygodnych źródeł. Szczególnie mocno zaczytuje się w książkach historycznych, wie praktycznie wszystko na temat XIX i XX wieku, nawet parę lat temu podjęła studia, lecz zaraz potem porzuciła je, decydując się jedynie na zrobienie paru kursów. • Walka z bronią czy strzelanie z pistoletu nie jest jej najmocniejszą stroną. Za to świetnie radzi sobie w walce wręcz, a do tego jest szybka, zwinna, a jej ruchy precyzyjne oraz skoordynowane. • Ma bardzo dobry wzrok, wręcz sokoli, jak przystaje na dobrego pilota. • Nadal nie opanowała sztuki prowadzenia samochodu, a po stolicy przemieszcza się pieszo lub, przy dużych dystansach, rowerem. • Kiedyś chciała otworzyć swój mały biznes i organizować lotów pod kapitolińskim niebem, ale z oczywistych względów to marzenie nigdy się nie spełniło. • Posiada niesamowitą odporność: nie ma na nic alergii, rzadko kiedy choruje, nie wspominając o jakichkolwiek przeziębieniach, które w ogóle się jej nie trzymają. • Zna się na mechanice oraz fizyce, ale jedynie w zakresie pracowania maszyn latających. • Ma brontofobię - panicznie boi się burz. • Politycznie jest osobą neutralną; nie rozmawia o niej, nie lubi się wtrącać, ale jeśli sytuacja przedstawiałaby się naprawdę źle, nie miałaby oporów przed działaniem.
Ostatnio zmieniony przez Libby Randall dnia Pon Cze 15, 2015 7:13 pm, w całości zmieniany 7 razy
Ashe Cradlewood
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
Temat: Re: Libby Randall Czw Mar 27, 2014 10:15 pm
Karta zaakceptowana!
Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz leki przeciwbólowe, latarkę z wytrzymałą baterią i nadajnik GPS. W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.
Uwagi: Po długiej analizie wszystkich kart rodzeństwa (xD) i przeliczeniach wiekowych stwierdzam, że (chyba) wszystko w porządku! <3 Historia szczegółowa, ale przyjemnie się ją czytało, błędów raczej nie wyłapałam. Pozostaje mi tylko życzyć miłej gry i cudownych dram, o.