|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Tymczasowe więzienie Czw Maj 02, 2013 9:32 pm | |
| |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Nie Cze 16, 2013 8:51 pm | |
| Ludzie jak zwykle rozchodzili się na boki. Może to dlatego, że wiedzieli, co się stało, a kiedy le Brun biegł przez bark w Violatorze kierując się do swojego śmierdzącego azylu, wszyscy rozumieli, że coś się święci. Wtedy raczej nie warto było stawać na drodze ów pana, wściekłego na cały świat, po prostu… złego. Chyba tylko dwie osoby mogły go wówczas uspokoić, a że Anna znajdowała się daleko, w szkole, to do pogotowia ruszył nie kto inny jak Frans. Tym śmierdzącym azylem był kibel w Violatorze, tak, ten ponury i brudny. -Wypierdalaj stąd gnoju, nie można się porządnie wy… o, cześć Frans – chłopak oparł się o zimną ścianę, uśmiechnął szeroko, jednak dyszał, nie ze zmęczenia, a… z bólu? Marszczył co chwila czoło i nabierał głośno powietrze, jakby próbując zneutralizować pulsującego i rozrywającego go od wnętrza potwora. Owinął ciasno brzuch połami kurtki, ale nie zdołał tym zmylić swojego szefa. - Mówiłem Ci wiele razy: "nie biegaj w Violatorze w tych butach o tej przeklętej, płaskiej podeszwie, bo wszędzie są płytki lub panele". No, a teraz masz! Co żeś se zrobił? Ze schodów spadłeś?" W sumie to nie było nic szczególnego, kolejny opieprz od człowieka, który wciąż nie wyrzucił go ze swojego przytułku dla marnotrawnych. I chyba dlatego wciąż był taki ukochany i cudowny, taki niesamowity w oczach Mathiasa, a przynajmniej w tym momencie. Ciągle marudzący, ale ciągle znoszący wszelkie trudny mieszkania z dwójką wariatów. Chłopak zaczął się śmiać, najpierw cicho, potem nieco głośniej, chyba bardziej histerycznie, bo nie było w nim ani promyka prawdziwego radosnego śmiechu. -N-nie… a… ale wiesz, chyba…. Chyba ktoś mnie postrzelił – przestał zasłaniać się kurtką, zgiął się w pół po części z bólu, po części ze śmiechu – i wiesz co…? Chyba mam dziurę w brzuchu! Hej, Frans, masz linijkę? Linijkę! Frans, zmierzymy moją dziurę. Linijką. Hahahahaha, będzie śmiesznie, zobaczysz. Może ma kilka centymetrów! Ej, może jak przez nią wyjrzysz, zobaczysz jelito cienkie! Ej, Frans! Może mam tasiemca. Cholera. Frans, mam dziurę w brzuchu. Wciąż słysząc swój własny histeryczny śmiech, który wydawał w drodze do… po prostu cały czas się śmiał, i płakał. Śmiał się ze swojej głupoty, naiwności i okrucieństwa życia, płakał z bólu i chyba tylko dlatego, że wciąż pamiętał tę twarz, pamiętał Annę. Zawsze był gotów zginąć, ale z wiedzą, że nic się nie zmieni, że wszystko będzie dobrze, a ona poradzi sobie w życiu. Choć może tak naprawdę nigdy nie był gotów zrobić czegoś takiego, nigdy nie był gotów rzucić się pod czyjś nóż czy przed lufę pistoletu. Aż do teraz. Bo już nawet nie miał po co żyć, bo jaki sens ma bezcelowa egzystencja ze świadomością, że nic się nie zrobiło, a nawet jeśli próbowało się coś zrobić, to i tak wszelkie starania spełzły na niczym. Wciąż się śmiał, może nie na głos, ale wewnętrznie, nawet gdy powoli odzyskiwał świadomość w celi, czuł jak jego głowa pulsuje równomiernie do odgłosu dobrze znanego mu dźwięku. Przestań, już przestań, kimkolwiek jesteś. To wcale nie jest śmieszne. Chłopak uchylił powieki spoglądając na betonową ścianę, szarą, popękaną oraz oznaczoną wieloletnimi gośćmi. Niektórzy wyryli jakieś nawołujące do wolności hasła, inni po prostu rysowali brzydkie organy wewnętrzne, a jeszcze inni… kreski? Co miały znaczyć? Ilość dni? Lat? Czy ta cholerne ściany to jedyna oznaka śmierci oraz życia ludzi, którzy tu trafili? To historia kogoś, kto wiedział, że trafi za kratki, że to chyba koniec albo, tak jak Mathias, że od śmierci dzieli go kilka godzin. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, zakląć siarczyście, ale zrezygnował czując metaliczny smak krwi. Z trudem przewrócił się na bok i zakręciło mu się głowie, na chwilę pociemniało przed oczami. Splunął czerwienią na podłogę i oparł czoło o zimny i żelazny pręt czegoś, na czym się znajdował. Myśl Mathias, myśl. Bywałeś w gorszych sytuacjach. Umierałeś już tyle razy! Przypomnij sobie jak przeżyć! W końcu zrozumiał… to nie było logiczne, w żaden sposób racjonalne, ale… jeśli chciałby odwlec swoją śmierć, jakikolwiek wyrok, musiałby wzbudzić w nich wahanie, a przede wszystkim – zniszczyć wszelkie dowody swojej tożsamości. Z trudem i mozolnie sięgnął za pazuchę swojej kurtki mając nadzieję, że jeszcze go nie przeszukali. Nie, wciąż miał przy sobie identyfikator. Jasne, po prostu go tu wrzucili i zapewne mieli w planach przyjść za niecałą chwilę, aby zająć się wszelkimi formalnościami. TAK. TAK. Le Brun poczuł pod opuszkami palców nadzwyczaj zimny materiał plastiku, zamknął na moment oczy i uśmiechnął się od siebie w duszy. Wysunął go i spojrzał na połyskujący dowód jego tożsamości, na imię i nazwisko „Mathias le Brun”, a pod spotem „Kwartał Ochrony Ludności Cywilnej”. Giń Mathiasie. Giń w tym momencie. Przyłożył kartę od ust i po prostu zaczął ją gryźć, najpierw powoli i z bólem, potem coraz bardziej zachłannie zdając sobie sprawę z faktu, że czas powoli płynie i w każdej momencie może się dla niego skończyć. Nie jesteś gotów umrzeć. Jeszcze nie teraz. Cholera, bolało jak diabli, zwłaszcza przełykanie, ale nie było to gorsze od napiętego z emocji mięśni brzucha i pulsującej rany. Szybciej, szybciej. W końcu, gdy przeżuł ostatni kawałek i leniwie go przełknął, wydał z siebie ciche westchnienie. -Teraz możecie mnie pocałować w dupę – wychrypiał czując jak coś staje mu w gardle. Chyba nie musiał długo zastanawiać się, co.
|
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Nie Cze 16, 2013 9:16 pm | |
| /Centrum KOLCa/powiedzmy, że jakoś Frans był w międzyczasie w Violatorze, żeby nakarmić Avery’ego
Mathias – perkele – le Brun. Człowiek zagadka, jeżeli chodzi o sposób w który zawsze wpakowywał się w tarapaty. I pomyśleć, że Frans przyjmował akurat swojego największego idola jako gościa w Violatorze po raz pierwszy! I w ogóle był taki podekscytowany… a tu jebs. Jeden telefon i cały dzień jeszcze bardziej spieprzony. Najpierw Igrzyska, teraz aresztowanie Mathiasa, co jeszcze się stanie? W KOLCu pojawi się cyrk, zabijający małe dzieci? No, ale czego nie robi się dla dobrych znajomych i przyszłych interesów. Lyytikäinen z ogromnym smutkiem pożegnał się z Averym, mówiąc mu, że może wpadać kiedy tylko chce do klubu lub burdelu… no, a potem zebrał się i ruszył swój chuderlawy tyłek w stronę miejsca, które wydawało mu się najbardziej odpowiednie na zatrzymanie „zbiegów”, których dało się złapać.
Jeszcze przed wejściem przystanął na chwilę, poprawił swój szalik i kapelusz. Dopalił do końca papierosa, po czym z ogromnym westchnięciem przekroczył próg tego naprawdę okropnego budynku. Te wszystkie piękne budowle straciły swój urok, po tym jak władze przejęli Rebelianci… No, ale nic. Jedyny problem jaki obecnie zaistniał to: „Jak uwolnić Mathiasa le Bruna?”, skoro było tu pełno Strażników, a nie każdy musiał uwielbiać Fransa, ba, mogli go cholernie nienawidzić. No, ale w razie czego zawsze był przygotowany na jakąś łapówkę, kaucję… czy jakkolwiek to nazwać. Z tym, że wpierw trzeba by było jakoś to wszystko załatwić.
– Chcę widzieć się z kimś, kto aresztował niedawno postrzelonego chłopaka, którego prawdopodobnie tutaj wysłaliście. A jak go tutaj nie ma, to chcę wiedzieć gdzie się kierować – zaświergotał radośnie do Strażników, uśmiechając się przy tym niewyobrażalnie szeroko. – Natychmiast albo porozmawiasz z moim prawnikiem lub kucharzem z klubu, Złotko. – Pomińmy to, że tego pierwszego nie miał, ale brzmiało to groźnie, prawda? A ten drugi… owszem, mógł zrobić nieco zamieszania! Bardzo wiele zamieszania! Więc… brzmiało to wszystko nieco śmiesznie, przerażająco… i debilnie… niczym jak z filmów z XX/XXI wieku!
(MG, proszę?) |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Nie Cze 16, 2013 9:45 pm | |
| Mathias: Po około godzinie spędzonej przez Mathiasa w celi, żelazne drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem, a w progu pojawił się strażnik - ten sam, który zaaresztował uciekiniera. - Niech Pan raczy mi wybaczyć, że tak długo, ale w wieczności czas będzie płynął jeszcze wolniej. - rzekł strażnik z ironicznym uśmieszkiem, po czym otworzył dzierżoną w dłoni teczkę i zaczął czytać na głos: - Mathias Jean le Brun, urodzony dnia pierwszego stycznia dwa tysiące dwieście sześćdziesiątego pierwszego roku? Zresztą - dodał zamykając teczkę - nie musisz potwierdzać, i tak teraz znamy Twoją tożsamość. Szczegół, że przez Twoją głupotę jej poznanie zajęło mi ponad godzinę dłużej. Mam tylko jedno pytanie - w jaki sposób chcesz zginąć. Bo że chcesz, to pewne, inaczej nie rzucałbyś się na uzbrojonego strażnika. Masz do wyboru wykrwawienie się tutaj, zastrzelenie na placu przed więzieniem, publiczne powieszenie na dworcu... I tak możliwość wyboru to zbyt duża łaska dla Ciebie.
---
Frans: Wszyscy strażnicy podczas monologu Fransa wpatrywali się w siebie, niepewni czy mają zacząć się śmiać, czy najzwyczajniej w świecie go aresztować. Jedyna kobieta w tym gronie wstała ze swego miejsca i powolnym krokiem podeszła do Fransa, uśmiechając się lekko. - Przykro mi, ale nie jestem w stanie panu pomóc - nie mam pojęcia o kim pan mówi. A nawet gdybym wiedziała, za groźby wobec funkcjonariuszy na służbie, jedyną rzeczą, jaką mógłby pan zrobić, byłoby dołączenie do niego. Złotko. - stwierdziła z olśniewającym uśmiechem, po czym wróciła za biurko. - Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. Do widzenia panu. - dodała z naciskiem. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Nie Cze 16, 2013 10:06 pm | |
| Dalej uśmiechał się tak, jakby ktoś naciął mu spory kawał skóry koło w kącikach ust. Kompletnie nie interesowało go to, że „nie mogła mu pomóc”. Owszem, mogła. Mogła, tylko nie chciała, a Frans tego kompletnie nie lubił. Nienawidził. To jednak nie przeszkadzało mu w ciągłym szczerzeniu się.
– Ojojojojoj… – mruknął w końcu zawiedziony, teatralnie się smucąc. – Albo jesteś niemiła, albo niegrzeczna, albo źle ci płacą, na co znalazłbym recepturę… – tu mrugnął w stronę kobiety, myśląc o burdelu – …albo cię nie doinformowano, Złotko… – wymieniał, wpatrując się w nią wściekle zielonymi oczyma. – Nie zrozumieliśmy się, zdecydowanie. – Tu położył dłonie na biurko. – Potrafię być miłym – „psychopatą…” – …facetem, ale jak mnie nie wysłuchasz, to zwyczajnie stanę się bardzo niegrzecznym, zdenerwowanym… – „psychopatą” – …typem… a ty naprawdę spotkasz się z kimś jeszcze bardziej niemiłym, w dodatku szalonym. A wierz mi na słowo, że nie chcesz wysłuchiwać jego słowotoku.
Tu momentalnie spoważniał, siadając przed biurkiem jak uparty osioł.
– Przy okazji… zacznij odróżniać informacje od gróźb, Kulta. – Zamyślił się na chwilę. – Będzie ci łatwiej wytrzymać w pracy i nie będziesz się budzić w nocy zlana zimnym potem przez koszmary związane z fuchą. – Zastukał palcami o blat stołu, wciąż nie ruszając się chociaż na krok. – Mathias-le-Brun, słyszałaś takie imię i nazwisko? |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pon Cze 17, 2013 4:23 am | |
| Czas nie płynie szybko, nawet jeśli to ponura godzina, ale spędzona na naprzemiennym budzeniu się, ze skurczami żołądka oraz dokuczliwymi ranami postrzałowymi dłuży się, aby nie przesadzać, nie w nieskończoność. Dlatego le Brun powoli zaczął tracić nadzieję na to, że ktokolwiek przyjdzie i uznał, że obmyślili nową taktykę wykańczania więźniów: wsadźcie ich rannych do celi, zostawcie na kilka dni i przyjdźcie potem wynieść ciało. W sumie… ciekawe rozwiązanie i Mathias zacząłby wierzyć w swoją pokręconą teorię, gdyby niewyraźny odgłos kroków za betonową ścianą. Automatycznie podniósł głowę narażając się na kolejną salwę bólu i wrażenia kołysania na boki. Drzwi się uchyliły, a chłopak już siedział. Co prawda kuląc się i zginając w pasie, ale przynajmniej nie wylegiwał się na niewygodnej pryczy. Starał się sprawiać wrażenie kogoś „nie-aż-tak-rannego-jakby-inni-mogli-się-spodziewać” i kiedy podniósł wzrok na strażnika, jego wzrok był taki jak zawsze, wyzywający, z szaleńczymi iskierkami w oku, co prawda nieco zmiękły, ale i tak wciąż próbował zachować wszelkie pozory dawnej świetności, co jednak było trudne do osiągnięcia wziąwszy pod uwagę stan. Teraz pozostaje pytanie: co zrobić? Jak się zachować w obliczu kogoś, kto dwukrotnie cię postrzelił? Dla Mathiasa rozwiązanie było proste, gdyby miał taką możliwość, zapewne wściekle skopałby mu zadek, albo nie, znowu, i chyba przez chwilę w siebie zwątpił, bo nagle coś, co wydawało mu się oczywiste, przestało istnieć – szczęście, które od zawsze nad nim czuwało i świadomość, że jednak nic nie może pójść nie po jego myśli zawsze wzmacniała chłopaka. Co prawda to było wieczne zakłamanie, ale pomagało, dostarczało pokładów pewności siebie oraz siły woli. Ale w tym momencie, cokolwiek to było, wyparowało. Może to wina stanu psychicznego, wyczerpania albo innych czynników, ale wszystko powoli przestawało mieć znaczenie. Nawet ledwo poznał mężczyznę, którego próbował skopać, i zanim się dotarły do niego, jego słowa zdążył zastanowić się nad tym, czy żarcie plastiku miało sens. Było to spontaniczne zachowanie, próba odwleczenia wyroku, dodania sobie kolejnych dobrych minut, ale… i tak nie liczył na całkowite oswobodzenie, chyba po prostu sobie wmawiał, że nagle z nieba sfrunie superman w swej czerwonej pelerynie i zabierze go stąd na saniach świętego mikołaja. Uznał, że to tchórzostwo, że liczył na coś, czego w życiu nie otrzyma, że czas zderzyć się z rzeczywistością i zrozumieć pojęcie życia. -Myślę, że śmiało możesz mnie tu zostawić, jeśli nie sprawiłoby to panu problemu – stwierdził niedbale starając się zachować resztki godności i uniknąć publicznej egzekucji. Naprawdę? Po co ktokolwiek miałby na niego patrzeć? Wskazywać palcem i powtarzać, że to ten, który kilka dni wcześniej sprzedawał piętnastolatkowi prochy. Po co narażać się na opinię publiczną? Kogo to zresztą interesowało? Dziennie ginie masa ludzi, to tylko kolejny bezimienny grób, który w końcu czas odwiedzić i spojrzeć na niego z innej perspektywy. -Ale jeśli masz jeszcze jakieś urocze propozycje, jestem otwarty – rozwarłby ramiona, gdyby nie musiał opierać się na rękach, aby po prostu nie spaść z pryczy, ale to delikatny i subtelny szczegół kolejnego podpunktu w jego życiorysie i chyba najgorsze uczucie, jakie towarzyszyło mu od dnia narodzin: był od kogoś zależny, całkowicie, czyli rób ta co chceta – Nawet mógłbym ci obciągnąć, no, nie krępuj się, wal prosto z mostu, doszlibyśmy do jakiegoś logicznego konsensusu. Ale jeśli nie lubisz chłopców to podam ci adres pewnego świetnego burdelu, myślę, że znalazłbyś jakąś pasującą dziurkę do swojego klucza – chyba nie powinien tyle mówić, a po prostu milczeć i czekać, ale nie… słowa same płynęły z jego ust, coraz słabsze i ochrypłe, były wzmocnione bladym ale wciąż nieco bezczelnym uśmiechem.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pon Cze 17, 2013 5:32 pm | |
| Frans: Strażniczka uniosła brwi, wsłuchując się w słowa mężczyzny z coraz większym niedowierzaniem. Ach, ten Brud. Najwyraźniej wszyscy dziś postanowili popełnić zbiorowe samobójstwo, a ona absolutnie nie miała zamiaru im tego uniemożliwiać. Wręcz przeciwnie. - Nie musisz się martwić o stan moich finansów, zarabiam zapewne dużo więcej od Ciebie. Mathias le Brun... Owszem, słyszałam. A skoro tak bardzo Ci zależy na kontakcie ze swym przyjacielem, mogę szybko sprawić, byś do niego dołączył. - dała dyskretny znak drugiemu strażnikowi, który natychmiast stanął za napastliwym mężczyzną. - To jak? Wyjdziesz teraz grzecznie tymi drzwiami i zapomnimy o całej sprawie, czy mamy zastosować bardziej radykalne środki?
---
Mathias: Thomas spojrzał uważnie na Mathiasa, po czym uśmiechnął się niczym rasowy psychopata. No proszę, niezły kundel z niego, nadal ma siłę skakać do gardła. - Zmieniłem zdanie. Jednak nie zostawię Cię tutaj, zostaniesz publicznie powieszony. Może wtedy Twoi brudni znajomkowie przestaną być tacy hardzi. Albo nie. Najpierw Cię przesłucham, żeby dowiedzieć się co nieco o Twej uroczej przyjaciółce, która nie zawahała się Ciebie zostawić w potrzebie. A jeśli umrzesz w trakcie tortur... cóż, nie sądzę żeby ktokolwiek z moich przełożonych się tym przejął. Ot, mały wypadek przy pracy. - zakończywszy swój wywód, skinął głową na stojącego przy drzwiach drugiego strażnika, który na kilka minut zniknął w załomie korytarza. Wrócił ze sporych rozmiarów miską pełną wody w rękach i drugim towarzyszem, dźwigającym szeroką deskę. Gdy już dotransportowali odpowiednie rekwizyty do celi, Thomas spojrzał wyczekująco na więźnia, zastanawiając się, czy sama sugestywna zapowiedź tortur sprawi że zdradzi im wszystko czego potrzebują. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pon Cze 17, 2013 6:30 pm | |
| Zostaniesz publicznie powieszony. Nie jest tak źle, to znaczy… mogłoby być lepiej prawda? Nie, nieprawda. O czym myślisz Mathias? O śmierci? Cholera, masz dopiero dwadzieścia dwa lata, zrób coś ze sobą, ogarnij się w końcu i weź w garść, bo życie to nie jest zabawa, niekończąca się historia. Lubiłeś opowiadać ludziom śmieszne historyjki o ucieczkach, zabawianiu się w kotka i myszkę lub po prostu ruchaniu dziwek w burdelu Fransa? Zawsze wywoływałeś śmiech. Co z tego, że wracałeś z kolejnym zdrapaniem, niekiedy zwichnięciem lub nawet złamaniem. Wszystko wciąż brnęło do przodu wyrywając się na boki, a realia się zmieniały, sytuacje stawały się coraz bardziej ryzykowne, a ty powoli zbliżałeś się od granicy, której nie powinieneś był przekroczyć. I teraz jest już za późno, mogłeś się cofnąć, ochłonąć, przestać brać prochy i myśleć o niebieskich migdałach, mogłeś po prostu ucichnąć wśród tłumu, nie skantować ani nie wyrywać się przed szereg. Katy. Miała tylko czternaście lat, on dwadzieścia dwa. To niesprawiedliwe, niesprawiedliwe, aby wysyłać dziecko na arenę. Oczywiście, wszyscy na to zasługiwali, bez wyjątku, przecież to właśnie te dzieci podniosły rękę na mieszkańców dystryktów, to oni zmuszali ich do bratobójczej walki. Te niewinne, słodkie dzieci pławiące się w luksusach, po prostu tak wychowane, a inne… nieszczęśliwe w swoim małym Kapitolskim świecie, pozbawione nadziei na cokolwiek, wcale nie nieszczęśliwe. Tylko pokrzywdzone i złe na świat, który ich tak urządził. A w rzeczywistości… trzeba było dojść do źródła, korzeni, które kaziły drzewo, nie dobierać się od tych niczemu winnych małych potworków. Urocza przyjaciółka. Nie zawahała się. Zostawić cię. W potrzebie. Ashe. Przypomniał sobie o niej, o tej dziewczynie, która miała chronić jego plecy i poczuł jak uścisk w żołądku się nasila. Uciekła. Nie, oczywiście, ze nie był zły, zapewne także skorzystałby z takiej okazji, gdyby na względzie miał swoje dobro. Ale wciąż nachodził go niepokój, to zwyczajne przypomnienie, uświadomienie mu pewnej rzeczy – ktoś wiedział i le Brun doskonale zdawał sobie sprawę, że… nie, nie. Zero szans, zero nadziei, to Ashe, ta Ashe, która nikomu nie ufa, ta dziewczyna, która po prostu uciekła. Nie miała wyboru, ale uciekła. Czy to ma znaczenie? Przesłuchanie. Tortury. Śmierć. Na moment zamarł marszcząc brwi niewyraźnie dopiero wtedy uświadamiając sobie swoje własne położenie. Był skazany odgórnie na porażkę, tak czy siak zginie, co to za różnica czy dzisiaj, jutro, pojutrze? W jaki sposób…? Ale cholera – tortury? Nie chciał tego doświadczać, po cholerę mu to było, chciał po prostu to zakończyć, ale wiedział, że gdyby o tym subtelnie wspomniał, na pewno jego prośba nie zostałaby spełniona, a jej odwrotność – z największą rozkoszą. Ashe. Ashe Cradlewood. Lat dwadzieścia pięć. Może mniej, może więcej. Ale po co? Ashe. Ashe Cradlewood. -Możesz mnie cmoknąć – rzucił, niby to wyzywająco, ale jego ciało automatycznie zastygło. Niech go zabiją, cholera, będzie spokój, do końca. Po co się bawią? Lubią? Sprawa im to przyjemność? Ashe. Jeśli jesteś gdzieś tam, to wiedz, że cię dorwę. Nie oni, ja. Znajdę cię i pośmiertnie uduszę, obiecuję.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pon Cze 17, 2013 7:05 pm | |
| - Cóż, sądzę że to wkrótce Ty nabierzesz ochoty żeby cmoknąć mnie. Zresztą zaraz się przekonamy. Wiecie, co robić. - krótko zakomenderował swym podwładnym, którzy ochoczo zabrali się do torturowania Mathiasa. Przywiązali go mocno do przyniesionej wcześniej deski, której jednej koniec następnie oparli o pryczę. Drugi ze strażników przystawił sobie krzesło z korytarza, by specjalnie się nie przemęczać, po czym usiadł i ustawiając deskę pod niewielkim kątem oparł ją na swych kolanach. Z pryczy chwycił cienkie, przybrudzone prześcieradło i oddarł z niego kawałek, którym pieczołowicie przykrył twarz więźnia. - Zaczynamy. - rzekł cicho, zerkając na drugiego strażnika, który zaczął lać wodę powolnym strumieniem, prosto do ust i nosa Mathiasa. Lał ją przez zaledwie trzy sekundy, jednak to wystarczyło by dodatkowo osłabiony ranami chłopak zaczął się dusić. - Jeszcze raz? - spytał Thomas, który podczas przygotowań do tortur spacerował wolnym krokiem po celi, teraz jednak zmaterializował się w bezpośrednim otoczeniu więźnia. Z jego twarzy wciąż nie znikał dziwny uśmiech. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pon Cze 17, 2013 7:29 pm | |
| Brud czy nie brud, był tu po to, żeby wyciągnąć Mathiasa. A jeżeli tego nie zrobi, to poruszy niebo, ziemię i piekło, żeby tylko tego dokonać. Miał coraz większą ochotę wydłubać tej kobiecie, z którą to rozmawiał oczy. A tych strażników pozbawić chociaż kilku palców. Kto tu jest brudem? Ktoś, kto z narzuconej nienawiści nienawidzi innych, czy ktoś kto przynajmniej stara się ratować swojego dobrego znajomego, któremu zachciało się na chwilę wolności?
Westchnął ciężko. Teraz był już zmęczony. Nią, nimi… wszystkim, co było związane z Rebeliantami. Oparł się wygodniej o krzesło, przez chwilę przyglądał się Strażniczce z nieco niepokojącym, delikatnym uśmiechem. Zaraz też wyciągnął z kieszeni notesik i długopis. Zaczął coś bazgrolić na pustej kartce. W międzyczasie wertował poprzednie strony i jakby się zdawało – przepisywał coś z nich na tę jedną karteczkę. Na koniec podpisał się zamaszyście pod tym wszystkim, wyrwał kartkę… ale jeszcze nie podał jej kobiecie.
Zaczął grzebać w kieszeniach swojego płaszcza jeszcze jednego dokumentu, który to niedawno musiał wypełniać, a gdy go znalazł – uśmiechnął się szeroko.
– Obyś się nie pomyliła – puścił jej oczko i przesunął dokument oraz kartkę w jej stronę.
A ponieważ był mieszkańcem KOLCa, ale jako jeden z niewielu starał się jak mógł by coś tutaj osiągnąć… i coś osiągał, tylko jeszcze bardziej dosunął kartkę z wypisanymi nazwiskami osób, które wciąż mogły jeszcze prowadzić jakąkolwiek działalność w Kapitolu lub w pozostawionych na samopas Dystryktach.
Już miał odejść, ba, nawet się odwrócił, ale przypomniał sobie o czymś.
– Radziłbym odłączyć kabel od telefonów. – Pauza. – Ten ostatni numer – miał na myśli numer awaryjny do najbliższego szpitala – to tak na wszelki wypadek, jakbyś zapomniała, Kulta. Obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś była odpowiedziała za pana le Brun, jeżeli stanie mu się coś poważnego, a podobno strzelaliście. Choćby miał być szczurem z kanałów i nie miał już w ogóle praw – tu cmoknął ustami w powietrzu, jakby chciał wysłać jej powietrznego buziaka.
/zt czy MG chce się jeszcze pobawić <3? |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pon Cze 17, 2013 7:42 pm | |
| Strażniczka spojrzała lekceważącym wzrokiem na karteluszkę podtykaną jej przez mężczyznę, po czym przeniosła na niego wzrok, z lekkim uśmiechem wysłuchując jego kolejnych słów. - Nie Ty będziesz mnie z tego rozliczał. Cóż, miałam nadzieję, że rozstaniemy się w pokoju, bez większych ekscesów - powiedziała z udawanym smutkiem - ale najwyraźniej wszyscy uparliście się, by poznać dotyk ręki sprawiedliwości. A skoro jesteś tak doskonale poinformowany na temat dzisiejszych wydarzeń, to najwyraźniej wypadałoby Cię przesłuchać. Zabierz go do którejś z cel na pierwszym piętrze -poleciła strażnikowi, który skwapliwie wypełnił rozkaz. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pon Cze 17, 2013 7:57 pm | |
| Wyszczerzył się okrutnie mocno, jak dziecko, kiedy usłyszał, że trafi do celi. Podskoczył radośnie i natychmiast rozejrzał się po strażnikach, jak gdyby chciał się dowiedzieć który z nich go odprowadzi. Przesłuchanie! To lepsze niż te pytania podczas kontroli! Zdecydowanie! No i… był coraz bliżej Mathiasa, na pewno… nawet jeżeli le Brun nie znajdował się w tym budynku… ale był bliżej na pewno. W końcu nawet jeżeli to Frans będzie przesłuchiwany, to kto powiedział, że nie będzie słuchać? No właśnie…
Radośnie więc udał się za strażnikiem, wciąż starając się poderwać tę kobietę, co to go wściekła i miał jej ochotę wydłubać oczy. Może właśnie ona go będzie przesłuchiwać? Byłoby… zabawnie! Albo nudno… właśnie… ona nie potrafiła grać. Ale to co… najważniejsze, to modlić się o kogoś, kto będzie duuuużo gadać.
|
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pon Cze 17, 2013 8:07 pm | |
| Czy to tylko złudne wrażenie, ale pan Thomas zaczyna się bawić? Oj, no tak, to chyba ta chwila, kilka słów, jakiś mocarny gest i dwójka potężnych gorylostrażników pochwyciło chłopaka i przetransportowało go na deskę. Bolało, tak? To znaczy… Mathias już nawet o tym nie myślał, bo głosy w jego głosie przyćmiewały wszelkie inne sygnały. Ashe. Ashe. Ashe. To imię ciągle rozbrzmiewało, rozchodziło się echem, a pulsująca rana znajdowała się gdzieś daleko, poza zasięgiem, widoczna, ale rozmazana i praktycznie niewidzialna. Po prostu się zamknij, głęboko w swoim kuferku, zapomnij o rzeczywistości, o taczającym cię świecie, to tylko iluzja… kiedy umrzesz, do niczego nie będzie ci potrzebne. A właściwie – to tylko jakaś tam powłoka, krucha, delikatna. Wystarczy ją tylko trochę naruszyć, to tak, jakby zgnieść w ręce kawałek papieru. Nawet jeśli spróbujesz wyprasować, wciąż pozostaną zagięcia, ślady zostaną. Czy to ważne? Nawet jeśli słyszał jego pytanie, to był skupiony na podstawowej czynności podtrzymującej na życiu – oddychaniu. Miał ochotę krzyczeć, krzyczeć na głos, co prawda co chwila szarpał się, napinał mięśnie, aby uwolnić ciało, w jakiś sposób uwolnić się z otaczającej go ciemności. Niech przestanie, albo nie przestaje, nie… Bo czujesz w końcu, że żyjesz? Zawsze to lubiłeś, Mathias, narażać się. A może właśnie to sprawiało ci przyjemność? Cierpienie? Lubisz cierpieć? To cierp dalej, bo jestem pustogłowym narwańcem, który kłapie językiem jak Frans po demonstracyjnej rozpieździusze w jego lokalu.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pon Cze 17, 2013 8:48 pm | |
| Frans: Po kilku minutach do celi Fransa wsunęła się wcześniej rozmawiająca z nim strażniczka i rozejrzała się lekko, jak gdyby chciała się upewnić, że nikt ich nie podgląda. Wnikliwy obserwator zdołałby zauważyć, że w międzyczasie przebrała się ze swego służbowego uniformu w zwyczajny, aczkolwiek dość uwodzicielski strój. Przyciemniła nieco światło w pokoju, po czym powolnym, zmysłowym krokiem podeszła do mężczyzny, po drodze rozpinając jeden z guzików swej bluzki. Gdy była już całkiem blisko, delikatnie ukąsiła go w szyję, a następnie usiadła mu na kolanach, głęboko patrząc mu w oczy i jak gdyby czekając na jego ruch.
---
Mathias: - Wciąż nie chcesz mówić? W porządku. - Thomas cicho westchnął - Panowie, zanurzamy! Tym razem podtapiali go dokładnie siedem sekund - na oko wystarczająco, by złamać jego opór, ale wciąż za mało by zabić. Thomas teraz postanowił nie mówić nic, mając nadzieję że chłopak nawet bez jego namów pójdzie po rozum do głowy. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pon Cze 17, 2013 9:56 pm | |
| Zasada numer jeden: facet nigdy nie zauważa zmian. W przypadku Fransa jest to tym bardziej trafne określenie, szczególnie kiedy chodzi o nieznajome mu osoby. Gdyby Strażniczka była Cordelią, czysto hipotetycznie zakładając, to zapewne zauważyłby tę nieco delikatną zmianę od razu. A tak? Pal licho. Po co miał na cokolwiek zwracać uwagę? Na ten nieoficjalny ubiór? Na rozpięty guzik? No, światła nie dało się pominąć lub nie zauważyć. Aczkolwiek Frans poczuł się trochę jak w pokoju jednej ze swoich prostytutek… tylko nie było tutaj przytulnie, tak jak tam.
Za to z pokorą pozwolił Strażniczce usiąść na swoich kolanach. Ba, nie powstrzymywał jej przed innymi, jakby się wydawało, dziwnymi zachowaniami. Kto na co dzień najpierw traktuje cię oschle, poniekąd bawi się z tobą słowami, a przez nie wyśmiewa, a następnie… podrywa? Zagaduje? Jak to nazwać? Tylko Strażnicy! I tylko tacy, którzy chcą coś od kogoś wyciągnąć! Ba! Doskonale znał te zasady! Nawet on ich czasem używał! Każdy jej ruch i gest mógł być zaplanowany, a on zwyczajnie… wolał być ostrożny. Co to oznaczało w działaniach? Zachowywał powściągliwość w swoich czynach.
No, może pomijają ogromne rozradowanie, które pojawiło się na jego twarzy, ale na pewno nie było wynikiem nagłego przypływu pseudo-dobroci ze strony kobiety, czy seksualnego podniecenia (gdyby tak miał, to nie mógłby prowadzić burdelu). Po prostu poczuł się podekscytowany tym, co pani Strażnik mogła chcieć osiągnąć, jakich informacji chciała z niego wydobyć. Myślał jak opętany nad różnymi korzyściami, które kobieta mogłaby zyskać. Milczał jeszcze chwilę, jakby dając wolną rękę nieznajomej… której wciąż miał ochotę wydłubać gałki oczne… ze względu na to, że chyba tylko one przyciągały jego uwagę. Tak, tak… zdecydowanie miała ładne „patrzałki”.
Myślał jeszcze chwilę na najwyższych obrotach… W tym czasie jego szaleńczy uśmiech zmalał, stał się bardziej znośny, łagodny… milszy, nieco nieśmiały. Spojrzał Strażniczce w oczy, jakby chciał jej zajrzeć w głąb duszy, a potem na jej nieco niewidoczne w tym świetle usta… Pochwycił jeden z kosmyków jej włosów i zaczął się nim bawić, jakby nieco bardziej zainteresowany tym wszystkim. Jeżeli chce się czegoś dowiedzieć, to na pewno musi też zacząć działać. Kto wie, czy dzięki tej „zabawie” nie uda mu się nieco poprawić losu Mathiasa… jeżeli ten znajdował się w tym więzieniu. Z jego ust wyrwał się przytłumiony śmiech, ale nie taki kpiący z czyjejś osoby. Brzmiało to tak, jakby nieco śmiał się z samego siebie.
Znów spojrzał prosto w oczy kobiety. Doskonale czuł to dziwnie maniakalne uczucie, które podpowiadało: „Jeżeli widzisz coś ładnego, coś co może być drogocenne, to zwyczajnie to weź”. Tylko, że doskonale wiedział czym skończyłby się „atak” na czyjeś oczy, szczególnie jeżeli były to JEJ oczy…
– Więc, Złociutka? – Chciał jakby wymusić na niej jakąś akcję, odpowiedź… cokolwiek. Nie miał zamiaru zasiedzieć się tutaj na śmierć, mając na swoich nogach kilkadziesiąt kilogramów. Jednak, to pytanie mogło zabrzmieć dwuznacznie, jakby zachęta na coś, co dla obserwatora z zewnątrz mogłoby się wydawać zaproszeniem na to, czym mogło wydawać się przymilanie Strażniczki. A ta zapewne robiła to wszystko tylko po to, żeby wyciągnąć z niego jakieś informacje. A on wciąż owijał sobie wokół palca jej włosy, to przypadkiem przejeżdżał opuszkami po twarzy (jakby się wydawało) znajomej-nieznajomej, co przecież mogło podrażniać jej skórę i nerwy.
Ostatnio zmieniony przez Frans Lyytikäinen dnia Sro Cze 19, 2013 11:44 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Wto Cze 18, 2013 7:02 pm | |
| Szum. Szum. Z czym Ci się to kojarzy, Mathias? Z pewnym imieniem? Ashe? Tak, to jest to imię. Pamiętasz je jeszcze? Tą kobietę, która kilka godzin temu była jeszcze namacalnym dowodem twojego istnienia? I dlaczego, do cholery, ciągle je słyszysz, bez przerwy, i to same pytanie huczące w twojej głowie: jak ma na imię? Przecież wiem, jak ma na imię, po co ciągle się mnie o to pytasz? Ale to nie twoje pytanie, nie należy do ciebie, bo ty to doskonale rozumiesz, ale… Sęk tkwi w tym, że chcesz je wymówić, tu, teraz, ale niewidzialna siła powstrzymuje cię przed tym, ale to jedno, przeklęte słowo niczym taran ciśnie ci się na usta. Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Cześć. Siedem. Siedem. Dlaczego znowu liczyć do siedmiu, przed chwilą też liczyłeś. Ciągle liczysz, na coś… na ratunek? Na nową szansę? Obudź się w końcu, przestań śnić, bo stoisz między młotem a kowadłem. Chcesz umrzeć? Tu i teraz, w porządku. Tylko powiedz jej imię, jej cholerne imię. Powiedz jej, skoro się pyta, ciągle pyta. Albo licz dalej nie udzielając odpowiedzi.
Ciągle miał wrażenie, że się topi, ale nie, ot tak, po prostu. Po prostu nie wiedział, gdzie się znajduje, czy góra jest górą, a dół dołem. Powoli tracił orientację i wiarę w to, że na chwilę przestanie. Nawet szarpanie nie pomogło i powoli… naprawdę powoli popadał w szaleństwo, krzyczał w myślach i wręcz błagał samego siebie o ciszę jednocześnie przeklinając za mur, który nie pozwalał mu się przebić i zrobić czegoś, czego świadomie nie chciał zrobić. I nawet zapomniał jak brzmiało pytanie, pytanie… Ashe. Ashe. Coś, ktoś… ciągle podpowiadał mu to imię. Dwie sprzeczności, dwa bieguny, nacierające na siebie, i tylko on, na samym środku, zdezorientowany i zgubiony we własnych myślach. -Powiem – to była krótka przerwa, kiedy jego zachrypnięty i przytłumiony głos wydobył się zza materiału, zakaszlał wypluwając resztę wody i powtórzył raz jeszcze – Powiem, co chcesz wiedzieć. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Sro Cze 19, 2013 7:08 pm | |
| Frans - wybacz, ale chwilę Cię przetrzymam, bo nie widzę sensu w odpisywaniu dwoma zdaniami. Najpóźniej za dwa dni powinieneś otrzymać posta
Mathias: Thomas przy pierwszych słowach chłopaka ze zjadliwym uśmieszkiem przyłożył dłoń do ucha, jak gdyby prosił go o głośniejsze powtórzenie. Skinął ręką na towarzyszących mu strażników, którzy szybko odstąpili od więźnia, po czym rozparł się z zadowoleniem na krześle. -I o to chodziło!- krótko pochwalił Mathiasa -No więc słucham, co masz mi do powiedzenia na temat dzisiejszych... wydarzeń? |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Sro Cze 19, 2013 10:38 pm | |
| Chyba nie myślał racjonalnie, nawet nie zastanawiał się nad tym, jak mógłby z tego wybrnąć. Nie mógłby – prawda? Oczywiście to kwestia sporna, bo w jego mniemaniu ujście z takich sytuacji znajdowało się tylko w… śmierci? Teraz – tak, teraz chyba tylko ona mogła go jakoś uwolnić, zwłaszcza, że trafił na niekulturalnego Strażnika, który nawet nie upadł, kiedy le Brun mu przywalił, o powinien był. Cholera, dlaczego są tacy napakowani? Umięśnieni? Fajnie im tak? Muszą dużo ćwiczyć… generalnie są niebezpiecznie bezczelni i wręcz złośliwi, więc nietrudno się dziwić, że akurat wpadł na jeden z tysiąca przypadków. Ale chyba nawet się nad tym nie zastanawiał, miał po prostu dosyć, owszem, wszystko ma jakiś sensowny umiar. Niech cierpi, należy mu się, naprawdę, bo jest głupi, nierozsądny i zawsze wpada na tych, co nie powinien. Mathias zakaszlał czując ciężar oraz uścisk w płucach, nie, zdecydowanie tak było lepiej, nawet jeśli noga i klatka piersiowa wciąż pulsowała. Nie miał ochoty się odzywać, nawet otwierać oczu, które na moment przymknął, dla chwili odpoczynku. Czyżby zyskiwał trochę czasu? Nie, chyba nawet nie był świadom, że Strażnik czeka na odpowiedź. Odpowiedź, której nie potrafił udzielić, choć ciągle kołatała się w jego myślach. Słyszał to imię, proste, dźwięczne, jedno słowo, a wszystko pójdzie jak z płatka, a potem… chyba go powieszą, prawda? Nie pamiętał, nie był pewien, czy to prawda i przypadkiem sobie tego nie ubzdurał. Ale to musi być prawda, bo miał tego wszystkiego w nadmiarze, a to aż niezdrowe. -Nie znam jej, nie wiem kto to – przeraził go dźwięk jego własnego głosu, ochrypły… i ten ton, ton człowieka zdesperowanego, próbującego w jakiś sposób wybrnąć z sytuacji – Ale znam jej imię, tylko imię, Ashe i… nie wiem, kto to – powtarzał się, ale go to nie obchodziło, wmawiał sobie, że tak będzie lepiej, dla niego, dla niej, dla Fransa, dla kogokolwiek. To nie miało sensu, ale jej bronił… ciągle, nieustannie i chyba powoli zaczęło mieszać mu się głowie, bo nawet nie widział w tym żadnych korzyści. Przepraszam… teraz? – Spotkałem ją przy murze, po prostu tam była, i tyle… nic nie wiem, jasne, cholera, daj już spokój – ostatnie słowa wypowiedział chyba z największą rezygnacją, na jaką było go w życiu stać.
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Sro Cze 19, 2013 10:57 pm | |
| Strażnik cmoknął z niezadowoleniem. Oczywiście dobrze, że chłopak wreszcie okazał się posłuszny i zaczął mówić, jednakże informacje jakie podał były niewystarczające. Chociaż lepiej byłoby rzec, że wymagały zbyt wielkiego wysiłku od Thomasa. A skoro mógł zdobyć te informacje w dużo prostszy sposób, dlaczego miałby sobie utrudniać życie? - Po prostu tam była... Interesujące... I tak po prostu postanowiliście sobie wyjść na spacerek po dzielnicy rebeliantów, dobrze wiedząc czym to grozi? Podziwiam inteligencję. Przerwał na chwilę i zaczął przechadzać się po celi. - Ashe, powiadasz... Nazwisko! - wysyczał - I dobrze Ci radzę, lepiej spróbuj je sobie przypomnieć. - znacząco przeniósł spojrzenie na dwóch pozostałych strażników. |
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Sro Cze 19, 2013 11:37 pm | |
| Po prostu tam stała. I to chyba tyle na ten temat, bo Mathias doskonale znał jej nazwisko. Ale nie w tym momencie... Było obce, całkowicie. Chciał, żeby było obce, próbował je odgonić wszelkimi sposobami, ale wciąż wracało i cisnęło się na usta. Niech już odpowie, niech zrzuci z siebie wszelką winę i po prostu się podda. To nie była walka że Strażnikiem, a z samym sobą. Czuł jak dwa fronty napierają na siebie, słyszał jeden z nich, przekonujący, bijący w jego czuły punkt. A gdyby to była Katy? Gdyby to ona wtedy uciekła, gdyby znał jej tożsamość, nie był jej bratem, ale wiedział wszystko... To było zbyt bolesne, zwłaszcza, że przypominał sobie co chwila o Igrzyskach. Mała Katy, ta dziewczyna, nie... Dziewczynka. Niczemu winna, po prostu próbowała szybciej dorosnąć. Ale nie dziwił jej się, gdy widział marne próby zaimponowania starszemu bratu, gdy słuchał jej próśb o danie jej zlecenia. Chciała ryzykować, chciała podjąć odpowiedzialność za swoje życie. Ale prawda jest taka, że to on jest winny jej porażce. Był chyba najgorszym bratem na świecie. -Jedzenie, chciałem ukraść trochę jedzenia... - ledwo przeszło mu to przez gardło, nie tylko dlatego, że godzinę wcześniej zjadł swoją kartę, a przez przyznanie się do czegoś, z czego wypierał się przez wiele lat i nie przyznawał - Nie obchodziło mnie... Z kim... Cholera, zabij mnie, nic więcej nie wiem, nie powiem... - czy to nie brzmiało jak błagania? Tak, właśnie tak brzmiało... Bo lepiej skończyć to teraz, już później. I wiesz co Ashe...? Będę cię prześladować do końca twych dni. Bo razem powinniśmy w tym siedzieć. Ty i ja. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Czw Cze 20, 2013 4:14 pm | |
| Frans: -A więc dobrze, skarbie. - wymruczała strażniczka do ucha Fransa. -Umówmy się tak. Ty dasz mi to, czego ja chcę, ja Ci dam to, czego Ty chcesz. Czyli tłumacząc na prostszy język, ładnie mi wszystko opowiesz, a ja pozwolę Ci się zobaczyć ze swoim przyjacielem. Myślę, że to uczciwy układ, co Ty na to? Gdy to mówiła, delikatnie przeczesała palcami włosy Fransa, zostawiając w nich miniaturową pluskwę. By nie zorientował się w pułapce, musiała udać, że wciąż interesują ją jego zeznania, nawet mimo przeczucia że nie uda jej się wyciągnąć od mężczyzny zbyt wiele informacji. Ponadto, skupienie uwagi na Fransie również po wypuszczeniu z aresztu mogło się okazać dość przydatne.
---
Mathias: Thomas pokręcił głową z dezaprobatą. Po raz pierwszy w karierze poniósł niepowodzenie w przesłuchiwaniu więźnia. Trudno, magiczne imię „Ashe” musiało mu wystarczyć - i tak wiedział że wkrótce uda mu się ją odnaleźć. Na razie jednak wydał strażnikom w terenie dyspozycję, by obstawiono wszystkie możliwe drogi powrotne do KOLC-a. Liczył, że dziewczyna jeszcze nie wróciła do getta, a nawet jeśli udało jej się niepostrzeżenie przemknąć przez którąś z dziur, wkrótce na pewno ją dopadną. Pozostała tylko kwestia, co zrobić z Mathiasem. - Jedzenia... Biedny chłopczyk był głodny? Źle Ci w KOLC-u? Może rzeczywiście będzie Ci lepiej w trumnie, danie dnia - przepyszne robaczki. Ach, zapomniałem. - dodał z perfidnym uśmieszkiem - To raczej one zjedzą Ciebie. Szczerze, nawet nie chce mi się Ciebie zabijać, szkoda mi rąk. Zwiążcie go i wyrzućcie do zsypu. - polecił swym podwładnym - Może uda Ci się wydostać, zanim zdechniesz, zapchlony kundlu. Gdy dwójka strażników wypełniała rozkaz, Thomas nieśpiesznym krokiem udał się na pierwsze piętro by sprawdzić informacje o tajemniczej Ashe.
Mathias - masz szansę na wydostanie się ze zsypu i uzyskania opieki w szpitalu, jednak wszystko zależy od jakości i dobrego przemyślenia posta. Jest już po godzinie policyjnej, więc prawdopodobnie nie znajdziesz nikogo gotowego do pomocy, musisz też być ostrożny, by nie natknąć się na strażników. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Czw Cze 20, 2013 4:39 pm | |
| Ci Strażnicy… naprawdę nie potrafiła normalnie zapytać się o kilka rzeczy, tylko siliła się na nędzne pseudo-romanse? Jaki był w nich cel, do jasnej cholery? Och, gdyby tylko wiedział o tej pluskwie, to pewnie rozniósłby całe to więzienie w drobny mak... albo chociażby tę tutaj kobietę. Z tym, że nie wiedział i raczej w ogóle nie miał prawa się o tym dowiedzieć.
Póty co dostał w końcu to, czego wyczekiwał… przysługa za przysługę. A któż to powiedział, że z Fransa nie da się wyciągnąć jakiś bardzo wartościowych informacji? Pytanie tylko: czy on będzie chciał się bawić w ciuciu-babkę czy też i nie?
Na ten czas chciał więcej niż tylko wizyta z przyjacielem. Domyślał się, że kobieta będzie go pytać o to skąd wiedział o Mathiasie, o strzałach, kto mu o tym wszystkim powiedział… lub zawiadomił w jakikolwiek inny sposób. Uśmiechnął się szeroko.
– Nie do końca. Zobaczenie twarzy pana le Bruna jest niczym wartościowym – mruknął. – Niczym wartościowym w porównaniu do informacji, które mogłabyś zyskać – wytłumaczył. – Ponoć słowo biznesmena jest kłamstwem, ale ja wolę nazywać się cichym przedsiębiorcą. – Pstryknął palcami w jej włosy i ponownie zerknął na cholernie przyciągające jego uwagę oczy. – No, wszystko też zależy od tego, co chcesz wiedzieć. Wtedy być może zobaczenie le Bruna jest wystarczającą ceną… Ale ubiegałbym się o jego wolność.
Jego oczy zabłyszczały nieco, jak gdyby miały wyrażać jakąś chorą ekscytację związaną z tą cholernie dziwną licytacją.
|
| | | Wiek : 26 lat Zawód : #Mathias Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki Znaki szczególne : #Mathias Obrażenia : #Mathias
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pią Cze 21, 2013 5:02 pm | |
| Wszystko puściło, uleciało z niego, jakby nigdy nie istniało. Złość, zagubienie, na ten moment nie myślał o niczym. Nikt już nie zamierzał kontynuować tortury, czy… jak można to nazwać…? Duszenia. I chyba dlatego uzyskał wewnętrzny spokój, jakkolwiek miała wyglądać śmierć, była blisko. Stał w ciemnym korytarzu i widział uchylone drzwi, przez które przebijały się strugi światła. Zmrużył oczy i wyciągnął rękę przed siebie stawiając pierwszy krok. Pierwszy krok ku temu, aby w końcu mieć wszystko za sobą, aby zrobić ten cholerny rachunek sumienia, a może nawet przepuścić go z wiatrem, żeby po prostu dać sobie spokój. Bo chciał już odpuścić, chyba pierwszy raz w swym marnym żywocie nie zaklinał się i nie przywiązywał się do przysiąg, których i tak by nie spełnił. Tylekroć wrzeszczał w myślach, obiecywał śmierć tym, których nienawidził, tylekroć rozumiał, że ponosi klęskę. Ponownie. Ale i tak walczył, bo tego właśnie pragnął, egzystował w ciągłej zemście, w nienawiści do świata. Bo to on był jego utrapieniem, on skazał go na niewolę w getcie, na przeklętą niewolę w postaci aniołka – Katy. Nienawidził siebie za to, że tak bardzo ją kocha, nienawidził każdym swoim calem za to, że tak bardzo przejmował się jakąś marną zwykłą istotą, jednocześnie dziękował losu za coś, na czym mógłby oprzeć swoją determinacje, na kim mógłby się oprzeć, kiedy potknąłby się o kamień. Bo to ona nie pozwalała mu runąć, nawet jeśli znajdował się na moście pełnym dziur, ona stała na drugim końcu, i była tam, czekała na niego. Teraz nikt nie czekał. Na drugim końcu mostu było pusto, bo wiedział, że nie wróci. To jedno imię i nazwisko, kilka ułożonych w pozbawione sensu sylaby liter powiedziały mu wprost, dały w końcu do zrozumienia – nie ufaj, nie kochaj, nie wierz. Bo przepadnie, bo twoja podpora, stabilizacja w końcu się posypie na milion kawałków. A wystarczy tylko jedna chwila, jeden cios, aby przestać spoglądać na siebie, za siebie, zwłaszcza – przed siebie. Tym razem nawet nie podniósł wzroku, bo wiedział, że jej tam nie będzie, i nawet nie uchylił powiek, stał w miejscu czekając aż deski w końcu puszczą, aż linia życia się przerwie i przestanie słyszeć swój irytujący świszczący oddech, a mięśnie rąk przestaną piec od… nadmiernego szarpania? Nie wiedział nawet czy coś go boli, czy wręcz przeciwnie, nad niczym się nie zastanawiał. Dobrze już, dobrze. Otwórz oczy, Mathias. Nie otworzył ich, wciąż uparcie ślęczał przy swoim, wciąż stał w miejscu. No dalej, przestańcie w końcu skrzypieć i puśćcie. Nie zasypiaj, bo się nie obudzisz, już nigdy więcej. O to chodzi, prawda? Żeby zasnąć, a próbował usilnie. Ale nie mógł… nie potrafił, zbyt wiele rzeczy, zbyt wiele rzeczy na głowie. W pewnym momencie poczuł na ramionach chłodny dotyk metalu, co było jednocześnie niepokojące, jak i przyjemne. Otworzył oczu czując smród przeszywający jego aparat węchu na wskroś, docierający do oczu, wywołujący pieczenie i łzy. Nie, łzy mogły pojawić się wcześniej, ale nic nie zmieni tego, że musiał kilkakrotnie zamrugać, zanim przyzwyczaił się do nieprzyjemnego zapachu. Tak, miał ochotę wrzasnąć, wyzywać kogoś odpowiedzialnego za jego położenie, ale uznał, że to bezsensowne. I zapewne kolejny raz zanurzyłby się w morzu przemyśleń oraz wewnętrznych rozterek, ale uznał, że nie może się na niczym skupić oprócz cholernego bólu w klatce piersiowej dającego znać o sobie przy każdym oddechu, niby to z powodu postrzału, niby to przez ciągłe krztuszenie się wodą. Zakasłał ponownie i zrozumiał smutną prawdę – utknął. Zwłaszcza, że miał związane nogi i ręce, a znajdował się pod tak śmiesznie żałosnym kątem, że trudno będzie mu się jakikolwiek sposób przewrócić, aby swobodnie runąć w dół. Bo to była chyba jedna droga ujścia, prawda? O ile jakakolwiek istniała. Nie wierzył, nie chciał się zastanawiać, co stanie się chwilę potem, po prostu napiął mięśnie nóg spychając siebie kilka kilkadziesiąt centymetrów niżej jednocześnie opierając się plecami o zimną ścianę zsypu. Pięknie, wyśmienicie, umrzeć w zsypie – poezja. Westchnął ciężko i mimo wysiłku, jaki musiał w to włożyć, ponownie naparł na ściankę i ponownie zsunął się niżej. Pociemniało mu przed oczami, ale uparł się raz jeszcze, powtórzył tę czynność kilkakrotnie… kilkanaście razy i wtedy rozluźnił mięśnie zsuwając się gładko na stertę czegoś miękkiego, zwodniczo miękkiego i przyjemnego w dotyku. Nie – obślizgłego oraz śmierdzącego. Mathias oficjalnie, po wewnętrznych spekulacjach, doszedł do wniosku, że starcie z płonącym panem Ser brzmiało o wiele ciekawiej, nawet jeśli miałoby grozić to spaleniem jego pięknych czarnych włosów i… ciuchów. Nie, nie… nigdy więcej takich sytuacji, pierdolony Kapitol i rebelianckie świnie lubiące zabawę czyimś kosztem – tak, to oznacza kolejną zmianę nastroju. Podparł się ramionami próbując nie zwracać uwagi na resztki jedzenia, na szczury oraz inne fekalia, odszukał nieprzytomnym wzrokiem wieczko po puszce i doczołgawszy się do niej (oczywiście z niezwykle nonszalanckim wyrazem na twarzy a la „rzygać mi się chce”) wymacał ją i zaczął natarczywie pocierać o sznur, nie zważał na jakiekolwiek nacięcia na skórze, choć starał się zminimalizować szkody. Tymczasem przyglądał się przyjemnemu, niezwykle uroczemu widokowi jednej z ponurych uliczek znajdującej się pomiędzy dwoma budynkami. W końcu puścił wieczko, naparł na więzy, które puściły. To był moment, w którym poczuł swego rodzaju satysfakcję oraz wolność, bo w końcu mógł swobodnie ruszać rękoma. Wyprostował je nad głową, ale po chwili skrzywił się i ponownie je opuścił. Policzył do dziesięciu i skulił się sięgając po więzy unieruchamiające mu stopy. Jego brzuch protestował, twardo i namiętnie, ale w końcu wymacał więzy i niezgrabnie je rozluźnił także uwalniając stopy, które zaczęły mrowić. To znak, że żyjesz, że jeszcze będziesz chodzić, wiesz Mathias? Westchnął ciężko zastanawiając się, co dalej. Dalej, myśl, rusz tą swoją cudowną głową myśliciela ulicznego i raptusa, a może uda ci się do czegoś dojść. I chyba w tamtym momencie los się do niego uśmiechnął, bo le Brun dostrzegł niewyraźny zarys czegoś, co mogło być rękawem. Zmarszczył brwi i zrobił olbrzymiego susa z jednego kontenera na śmieci na drugi. Nie zważał na nic, po prostu ślepo kopał w ciemnej i obrzydliwej masie docierając w końcu do najpierw rękawa potem znajdującego się w całej okazałości koszuli Strażnika Pokoju. Ale to tylko koszula, w dodatku cuchnąca, pobrudzona, ale wciąż zachowująca biel. Ale to nie wszystko, potrzebował też spodni. To była tylko kwestia czasu, musiał jakieś znaleźć, musiał się stąd wydostać. I mimo, że co chwila tracił orientację, gdzie się w ogóle znajduje, w końcu natrafił dłońmi na coś, co przypominało mu jasny materiał. Tak, tak, tak. Zaśmiał się histerycznie wygrzebując spod kolejnych śmieci spodnie wraz z drugą koszulą. Chwycił za swoje niesamowite odzienia a la najnowszy krzyk mody i ześlizgnął się na ziemię i doszedł do wniosku, że ledwo stoi na nogach. Oparł się o ścianę i zrzucił z siebie mokrą koszulę wcześniej otrzepując ją ze wszelkich brudów i przylepek, tak samo zrobił z e spodniami, wcześniej zdejmując stare. Rozczesał włosy dłońmi, wyprostował się i ruszył alejką znajdującą się pomiędzy dwoma wysokimi budynkami i w końcu, kiedy doszedł do zakrętu, wychylił się z za niego i gdzieś w oddali zobaczył kilku stacjonujących strażników. Spojrzał na siebie i uznał, że strój w sumie na niego pasował i nie wyróżniał się odcieniem, zatem po prostu, z bijącym sercem, wyszedł z za ściany i ruszył powolnym krokiem w stronę ulicy, nie patrzył za siebie, po prostu szedł. Ból był nieważny, a wrażenie, które miał sprawić – kogoś bez kuli w nodze i wodą w płucach, starał się prostować i… iść. I wiedział, że gdyby ktoś krzyknął w jego kierunku, zacząłby biec. Byli daleko, cholernie daleko, ale i tak wciąż się obawiał i dopiero kiedy znalazł się za jednym z pobliskich budynków, odetchnął z ulgą. O ile.
[ja wiem, ja wiem… .___. Dziwne to i w ogóle, bo nie byłam pewna jak sobie to wyobraża Admin, ale zawsze mogę to przecież zobrazować i fokule! < 3 żeby nie było, że zmyślam. I chyba zt, tak? Albo nie. ]
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pią Cze 21, 2013 6:10 pm | |
| Mathias - jesteś wolny, ale tego munduru masz się potem pozbyć. :) Bo inaczej ja to zrobię, a miłe to nie będzie :)
Frans: - Jeśli się postarasz, mogę spróbować go dla Ciebie wyciągnąć. Ale wiesz, że to będzie bardzo ciężkie... Za przebywanie poza KOLC-em i napaść na policjanta powinien umrzeć. - stwierdziła z zasmuconą minką. Tak, doskonale... Punkt trzydziesty siódmy „Podstaw przesłuchań” - postaraj się stworzyć wrażenie, że jesteś po stronie osoby przesłuchiwanej. - A więc, mój drogi, chcę się dowiedzieć tylko jednej rzeczy. Kto jest tym doskonale poinformowanym szpiegiem, który dał Ci znać, że Mathias został zaaresztowany? - uśmiechnęła się lekko do Fransa, figlarnie się w niego wpatrując. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie Pią Cze 21, 2013 6:22 pm | |
| Postarać. Tak nie tworzy się układów. Aczkolwiek Frans nie zamierzał na obecną chwilę tego wyciągać na wierzch. Milczał, myślał i udawał, że zajmuje mu to dość długo jak na niego. Znów powrócił do bawienia się włosami kobiety, jak gdyby miało go to „wspomóc” w jego pseudo-aktorskiej zagrywce. Przewracał tak w palcach kosmyki, czasem zawijał je, a następnie przyglądał się jak kilkusekundowe loczki wracają do naturalnej formy. W końcu zostawił włosy, przechylił głowę, wysłuchując jeszcze Strażniczki do samego końca… i znów począł udawać, że myśli. Spoważniał trochę, zaczął pukać palcem wskazującym o swój prawy policzek…
– Jaką mogę mieć gwarancję, że go nie zabiliście? – Tu uśmiechnął się uroczo. – Możesz to jakoś udowodnić?
Zdecydowanie nie miał zamiaru jeszcze odpowiadać na jej pytanie. Chciał być pewien, że jeżeli już robić coś, co mogłoby przyprawić go o kłopoty, to niech będzie to coś naprawdę wartego. |
| | |
| Temat: Re: Tymczasowe więzienie | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|