|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
| Temat: Aleja Czasu Pią Maj 03, 2013 7:16 pm | |
| Długa i dosyć nietypowa aleja, stanowi fragment tej bardziej artystycznej części Kapitolu. W ciepłe dni urządzane są tu wystawy i wernisaże; w zimie lepiej unikać śliskiej posadzki, można skręcić kostkę. |
| | | Wiek : 22 lata Zawód : Nauczycielka rysunku i tańca/Montażystka filmowa
| Temat: Re: Aleja Czasu Nie Sie 18, 2013 12:22 am | |
| // z Zadupia panie! Jam jest Maciej z Zadupia.
Z każdym dniem coraz ciężej się chodziło Colette. Brzuch był coraz większy i tylko miesiąc pozostał do rozwiązania. Cała miłość jaka była przeznaczona wyłącznie dla Jacoba teraz spływała na maleństwo, które rozwijało się w jej brzuchu spokojnie. Oczywiście czasami kopało swoją mamę, ale zwykle bywało spokojne jak aniołek. Kobieta była szczęśliwa widząc małą stópkę prześlizgującą się pod skórą brzucha. To tak pięknie wyglądało. Miała w sobie mały cud natury, maleństwo, które miało w sobie cząstkę Jacoba. Tak bardzo za nim tęskniła. Dzisiaj mijał kolejny miesiąc od jego śmierci. Colette dalej nie mogła pogodzić się z jego śmiercią i od kilku miesięcy co miesiąc w dzień wypadku przychodziła na miejsce, gdzie umarł. Był wczesny ranek. Col zostawiła stryja i siostrzeńca w domu, i poszła się przewietrzyć. Było zimno, ale jej to nie przeszkadzało. Opatulona w gruby płaszcz z futra wolnym krokiem przemierzała tą część Kapitolu, która należała do rebeliantów. Do KOLCa rzadko zaglądała. Ze względu na ciążę wolała nie ryzykować utratą dziecka. Dziecko było najważniejsze. Było dla niej wszystkim co miała. Siostrzeńca i stryja też bardzo kochała, ale oni nie byli z nią tak spokrewnieni jak maluszek w jej łonie. Krew jej krwi. Malec w żyłach miał jej krew. Była ciekawa do kogo będzie podobny i czy to chłopiec, czy dziewczynka. Nie pytała się lekarzy, a gdy oni pytali, czy chce znać płeć dziecka zawsze odpowiadała, że chce mieć niespodziankę. Pozostał miesiąc do porodu. Bała się tego dnia i jednocześnie nie mogła się go doczekać. Tak bardzo chciała się przytulić do swojego dziecka. W końcu po dłuższym spacerze dotarła do swojego ulubionego miejsca, Alei Czasu. W dzieciństwie często spędzała tutaj swój czas. Potem, gdy była nastolatką to tutaj pierwszy raz się całowała. Piękne, stare czasy. Szła powoli i obserwowała otoczenie tęsknym spojrzeniem. Tęskniła za przeszłością, bo wtedy jeszcze żył jej ukochany. |
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Aleja Czasu Pon Sie 19, 2013 8:23 pm | |
| Szmat czasu minęło kiedy ostatnio jego oczy nasiąkły tak piękny widokiem. Kolorowe lasery sprawiały wrażenie, iż ścieżkę oświetlał prawdziwy księżycowy blask. Najczystszych, nieskazitelny. Może gdyby nie spędził tu tylu kruchych lat, nabrałby się na sztuczkę kapitolińskich architektów. Choć jest to miejsce wyjątkowo, znalazł się tu po raz pierwszy - przypadkiem. W jego dłoni standardowo tlił się papieros. Przemyślenia wciągały go do pewnej psychodelicznej otchłani, z której nie mógł się wydostać. Na klatce piersiowej odczuwał ogromny ciężar, spowodowany problemami z sercem. Problemami. Czyż to był już odpowiedni czas, by pokazać się u lekarza. Pieprzenie! Pomyślał, pochłaniając kolejną dawkę nikotynowego zabójcy. Idąc maksymą "co cię nie zabije, to cię wzmocni" Anthony bez dwóch zdań powinien być nieśmiertelny. Dużym aspektem opowiadającym się za tym są Igrzyska. Jego własne Igrzyska. Teraz gdy role się odwróciły, odczuwał wielkie zażenowanie. Rewolucja poszła w bardzo złym kierunku, powtarzając błędy historii. Naród, który nie zna swojej przeszłości, umiera i nie buduje przyszłości! I gdzie było miejsce stratega? Gdy żył w uciśnieniu było prościej. Tak, tak... było prościej. Wiedział co może robić jawnie, komu ufać, co zrobić ze swoim życiem. Teraz, gdy stanął na czele sztabu wojskowego Kapitolu odczuwał strach związany z niepewnym jutrem. Seraphine została porwana, a on sam jest na widelcu organizacji pozarządowych. Cholerna jasna... Mruknął. Potrzebował odpoczynku. Pragnął jedynie zasnąć bez nafaszerowanych świństwem lekarstw. Ostatni raz papieros wylądował w jego ustach, po czym rzucił go na ziemię, przydeptując butem. Nie powinien tego robić w tak sterylnie czystym i higienicznym miejscu. Nie powinien także palić w miejscu publiczny. Chrzanić to! Co oni niby mogą mu zrobić? Zamknąć? Straszyć? Wlepić mandat? Paranoja. Minął miesiąc odkąd ostatnio widział swoją córkę. Nie wiedział gdzie jest? Z kim? Po co? Dlaczego? Nawałnica pytań stanowiła dla niego straszną rozrywkę. Obserwował teraz młodą kobietę, która obejmowała ręką swój okrąglutki brzuch. Czy rodzenie dzieci w tym niepewnym stanie politycznym było bezpieczne? Pff, co on mówi! Jego dzieci mieszały w dystrykcie, lecz po tej piękniejszej stronie. Wioska Zwycięzców. Teraz to jedynie zlepek ruin, którymi nikt nie zamierza się zająć. On chętnie bym tam zamieszkał... lecz praca, obowiązki. I jak tu się zrelaksować, gdy głowę penetrowały same dołujące myśli! Wsadził ręce do kieszeni, spoglądając na księżyc. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Chirurg Plastyk, Urazowy.
| Temat: Re: Aleja Czasu Pon Sie 19, 2013 9:17 pm | |
| //Mieszkanie Sei
Nie pamiętałam drogi z domu, aż do tego miejsca. Nie pamiętałam momentu zamykania drzwi, zbiegania po schodach, wkładania do uszu słuchawek i włączania mp3'ki, spaceru... Mimowolnie uniosłam dłoń do skroni i na chwilę zacisnęłam mocno powieki. Czy to źle? Czy stres potrafi być zabójczy? Dopiero gdy opuściłam swoje sanktuarium uderzyło we mnie jak gorzkie były rysujące się przede mną fakty. Dawno już zapomniałam o wypadku w pizzerii, ale co innego chodziło teraz za mną jak zły duch. Igrzyska. Po stokroć przeklęte zabawki niezdrowo bogatych i upośledzonych psychicznie ludzi. Nie chodziło nawet o to, że brały w nich udział dzieci - nigdy specjalnie nie przeszkadzało mi to kim się zajmuję i na jaką miarę muszę dobierać części. Większym problemem było to, że kiedyś bardzo chcieliśmy stanąć przed szeregiem. Brat, ojciec, nawet ja... Teraz płaciła za to nasza krew. Czy było mi żal Floriana? Nie wiem, chyba nie. Oczywiście dobrze by było gdyby przeżył, ale nie miałam do niego absolutnie żadnego sentymentu. Inaczej sprawa miała się z Sawyerem. Sawyerem, który mimo postury nałogowca bardzo chciał przeżyć i kontaktował się ze mną jeszcze przed rozpoczęciem tej bezmyślnej rzezi. A mógł uciec... Próbować. Mógł, ale oboje nie uczyniliśmy nic w tym kierunku i dopiero teraz odczuwałam ten gorzki smak porażki. Śmierć wiele zmienia. Nie żebym miała z jego powodu płakać czy odstawiać inne, równie idiotyczne sceny. Miałam nieco zbyt wiele dumy na podobne ekscesy. Mogą wiedzieć, że śmierć brata mnie zmartwiła, ale nigdy nie powiedzą, że mnie złamała. Otuliłam się ciaśniej czarnym płaszczem. Dziś nie padał śnieg, więc nie miałam czapki na głowie, choć może było to skrajną głupotą. Czasami lepiej było nie wiedzieć ile procentowej ciepłoty ucieka różnymi częściami ciała. Lubiłam mieć rozpuszczone włosy, bo ładnie kontrastowały z czernią tego właśnie płaszcza. Takie właśnie ze mnie płytkie stworzenie z Kapitolu, co dba o szczegóły. Zagryzłam wargi i opuściłam dłoń, poprawiając jeszcze słuchawkę w uchu. Jakże ja od dziecka kochałam skrzypce. Ich melodia koiła nerwy i zażegnywała spory mojej duszy. Przeszłość to przeszłość i nigdy jej nie zmienię. Spojrzę więc z butą w dni jeszcze nie widziane i przetrwam. Jak zawsze, jak zawsze... Sięgnęłam dłonią do kieszeni, moja jedyna paczka nikotynowego otępienia. Jedyna i w dodatku papierosów. W takich chwilach śmierć mnie zwyczajnie złościła - gdzie teraz znaleźć kogoś zaufanego z czystym towarem? Wspominałam już o swojej płytkości, prawda? W takich momentach postrzegam to bardziej jako zaletę. Zajrzałam do owej paczki i już wyciągałam jedną fajkę gdy tknęła mnie dziwna pustka w owej kieszeni. A gdzie zapalniczka, panno Crane? Uniosłam wzrok na łuki - były piękne, ale nie niosły ze sobą perspektywy podpalenia. Znaczyło to znalezienie kogoś, kto ogień posiada. Nie znosiłam prosić obcych ludzi o przysługę. Nawet tak drobną jak płomień do odpalenia papierosa. Z pewną dozą rezygnacji rozejrzałam się. Pierwsza wpadła mi w oko ciężarna kobieta, ale szybko przeskoczyłam ze spojrzeniem dalej. Nie wyglądała na osobę chętną szkodzić swojej ciąży. Był też mężczyzna, który właśnie zdusił pod stopą niedopałek... Oh, panno Crane chyba mamy dziś szczęście. Przynajmniej jeśli chodzi o ogień. Nie pozostało mi więc nic innego jak podejść do pogrążonego w myślach człowieka, wyjąć z jednego ucha słuchawkę, spojrzeć mu prosto w oczy (robię to chyba tylko dlatego, że wielu ludzi to irytuje) i zadać jakże proste pytanie. - Przepraszam, czy ma pan ogień? - spytałam na tyle cicho, by nie było to niegrzeczne, a na tyle głośno, by zwrócić na siebie uwagę. Czasami zbawczym uznaję fakt, że jako lekarz nie mam nikogo kto pouczałby mnie w kwestiach zdrowotnych. Hipokrates przewraca się w grobie. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Aleja Czasu Pon Sie 19, 2013 11:13 pm | |
| Colette poczuła się nagle słabiej. Może warto by zasięgnąć lekarskiej porady? |
| | | Wiek : 22 lata Zawód : Nauczycielka rysunku i tańca/Montażystka filmowa
| Temat: Re: Aleja Czasu Wto Sie 20, 2013 11:33 am | |
| Colette chodziła powoli po alei. Czasami witała się z przechodniami. Dawniej witała się z każdym, nawet, gdy nie znała tej osoby. Teraz bała się, że może jej przywitanie zostać potraktowane jako atak, więc witała się tylko z osobami, które znała. Zimny wiatr pieścił jej twarz delikatnie. Lubiła zimę, choć bardziej kochała wiosnę. Kojarzyła jej się z jej zmarłym narzeczonym, a dokładniej z pierwszym spotkaniem go na zajęciach z rysunku. Tamte czasy zwykle wspominała ze łzą w oku, ale ostatnio uśmiechała się łagodnie. Tyle miłych wspomnień... Nagle poczuła się słabo. Zatoczyła się lekko, ale chyba z zewnątrz wyglądało to bardziej niebezpiecznie niż jej się zdawało, bowiem ktoś podbiegł do niej i objął delikatnie pytając, czy dobrze się czuje. - Nie, kręci mi się w głowie. Niedobrze mi. - Szepnęła cicho i z pomocą młodego chłopaka podeszła powoli do słupka, bo ławka była zdecydowanie za daleko. Chwyciła za zimny słupek i pochyliła się lekko. Nie wiedziała co się dzieje. Było jej bardzo niedobrze. Wiedziała, że to na pewno nie objaw zatrucia, bo od ośmiu miesięcy dbała o siebie jeszcze bardziej niż dawniej. Jej zdrowy tryb życia teraz był jeszcze zdrowszy. Codziennie kupowała świeże owoce, jadała świeże ryby i piła dużo wody. Dodatkowo jadła to co dla dziecka jest najważniejsze w danym okresie ciąży. Naprawdę dbała o siebie. Co do sportów to dawniej dużo go uprawiała. Teraz ograniczyła się, bo bała się poronić, więc w grę wchodziły tylko delikatne sporty. Joga, chodzenie, pływanie... Nie, to na pewno nic związanego z jedzeniem. Na pewno nie była chora, bo zwykle miała bardzo wysoką odporność. Bała się, że to może coś złego dziać się z dzieckiem. Czuła delikatne kopnięcia, więc o tyle dobrze było, że żyje. Colette poczuła się jeszcze gorzej. Objęła wolną ręką brzuch i zamknęła oczy. Młody mężczyzna, który jej pomógł dotrzeć do słupka zauważył, że się pogorszyło. - Czy jest tutaj lekarz? Niech ktoś wezwie lekarza! - Zawołał do tłumu, a sam wyciągnął nieodkręconą butelkę wody. - Proszę, niech Pani się napije wody. Colette wzięła butelkę wody i odkręciła ją. Usłyszała charakterystyczny dźwięk zakrętki odrywającej się od zamknięcia. Upiła kilka łyków chłodnej wody i czekała. Czuła, że traci siły.
/post gotowy jbc
Ostatnio zmieniony przez Colette La Mettrie dnia Wto Sie 20, 2013 4:24 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Aleja Czasu Wto Sie 20, 2013 1:26 pm | |
| To bezwzględne miasto pochłaniało jego duszę bez opamiętania. Nudziła go bujna architektura, wszechobecna sztuczność i ta kapitolińska magia. Magia, której nie potrafił pojąć, objąć myślami. Przebywając jakiś czas temu w KOLCu nie mógł się nadziwić, widząc kolorowe postacie, przemykające ze smutnymi twarzami. Groteskowy widok. Całe zło tego świata spłynęło na ich wytatuowane ramiona. Małe dzieci szukające pożywienia, dorośli zamykający się w swoich czterech ścianach. Miał do tego jednak pewien dystans. Nie, nie żądał zemsty. Całkowicie odciął się od tego, choć w jego sercu zawsze pozostanie żal. Widok ludzi, którzy byli gotowi zapłacić za jego rychłą śmierć. Anthony oszukał śmierć. Nie zginął na arenie, jednak zapłacił za to najwyższą stawkę. Śmierć Melissy... śmierć Sophie... przestał uważać, że to przypadek. Tutaj w stolicy nie ma przypadków. Są tylko intrygi knute przez obecny i poprzedni rząd. Jak cudownie byłoby się od tego odciąć. Zapomnieć. Westchnął głośno, spoglądając na księżyc. Wydawał się nader sztuczny, inny niż ten w dystrykcie. Może dlatego, że tam niósł nadzieje, a tu kilka chwil gorzej prawy. Odwrócił się, a jego oczom ukazała się kobieta. Piękna blondynka po trzydziestce. Wyciągnął z kieszeni grawerowaną zapalniczkę, wyciągając ją przed siebie. A może to doskonała okazja, by ponownie łyknąć dawkę tytoniowej trucizny? Z bocznej kieszeni garnituru wyciągnął tym razem wielką, drewnianą paczkę cygar. Najdroższych i najlepszych. Wsadził jednego skręta do ust, odpalając go i pozostawiając ogień dla kobiety. - Oczywiście, panno? - zasugerował, próbując poznać imię towarzyszki. W taką noc nawet niemowa jest dobrym towarzystwem. Choć Anthony unikał nowych znajomość, palenie zbliżało ludzi. Pozwało odstresować się w grupie. Śmieszne, prawda? Dałby sobie rękę uciąć, że gdzieś już ją widział! Może na rozpoczęciu Igrzysk, może w Siedzicie Prezydent Coin? To już zostanie tajemnicą. - Co tak piękna kobieta robi sama w tak niebezpiecznym miejscu? - nie posiadał w sobie za gorsz wyczucia, co skutkowało jego brakiem cech towarzyskich. Mówił mało, jednak za wszelką cenę próbował zagadać do blondynki. To dobrze... to bardzo dobrze, jednak nie wychodziło mu to najlepiej. Tak już miał, trudno się dziwić skoro od tylu lat jest samotny. Sam jak palec w wielkim, brutalnym świecie. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Chirurg Plastyk, Urazowy.
| Temat: Re: Aleja Czasu Wto Sie 20, 2013 8:51 pm | |
| Gdyby to o tym toczyła się ich dyskusja, czy może zaczątek rozmowy - gorąco musiałaby się z nim nie zgodzić. Kapitol czarował całym swym majestatem. Był w nim neoklasycyzm, neogotyk i nierzadko tandetna architektura współczesna. Wszystko to tworzyło niepowtarzalny miks pełen kolorów, emocji i spełnienia marzeń mieszkańców... Czy też koszmarów, jak to miewało coraz częściej miejsce. Kapitol był grubą panną na wydaniu, która pokazywała adoratorom silikonowe piersi i chudy tyłek. Była nieprzewidywalną grą przeciwieństw. Teatrem każdego architekta. Z pewną dozą satysfakcji przyjęłam ogień od nieznajomego i zaciągnęłam się głęboko. Odruchowo przymykałam wtedy oczy. W opozycji do innych rzeczy tu to pierwszy raz był najlepszy - dym był aromatyczny i nasycony. Im dłużej paliło się papierosa, tym gorszy był jego smak jak i zapach. - Crane - uśmiechnęłam się nieznacznie. - Seya Crane. Kiedyś brzmienie tego nazwiska przywoływało na twarze ludzi podziw i zazdrość. Ostatnio dużo częściej spotykałam się ze wzgardą lub niechęcią. W zasadzie było to bardzo niesprawiedliwe, ale nauczyłam się już to ignorować. Ludzie nienawidzili mojego brata, a mną wzgardzali. Sprzedałaś się, mówili, przechytrzyłaś nowy rząd, ale nas nie oszukasz. Odpowiedzią był tylko drwiący uśmiech i to towarzyszące mi od roku uczucie - pogarda. Ja też pogardzam. Otwarcie i bez skrupułów. Nie był to powód do dumy, ale też nie zamierzałam się kalać. Robiłam wiele rzeczy, z których nie jestem dumna. A ponoć człowiek posunie się do najgorszego, byleby samemu przetrwać. Miałam nadzieję, że nigdy nie postawią mnie przed takim wyborem. Tysiąc razy zadawałam sobie to pytanie i wciąż nie potrafiłam sformułować pasującej mi odpowiedzi - jak bym wtedy postąpiła? - Pochlebca. - Uniosłam lekko brwi i roześmiałam się cicho. Zdawałam sobie sprawę z urody, której nie postąpiła mi natura, acz brakowało mi tej nutki nieugiętej pewności siebie. Bardzo charakterystycznej dla osób odurzonych własnym pięknem. Ciało można było nagiąć do własnej woli i byłam tego krwawym świadectwem - człowiekiem ze skalpelem w dłoni, który jednak nigdy jeszcze nie poważył się na chirurgiczną ingerencję we własną istotę. Zawsze powtarzałam, że nie ufam innym lekarzom, Seneca twierdził, że nie muszę się poprawiać, a ojciec... był z tego faktu bardzo niezadowolony. Chyba głównie z tego powodu nic ze sobą nigdy nie zrobiłam. Z przekory. - Każdy skrawek tego miasta jest ostatnio niespokojny. Jeśli umierać to tam gdzie przed śmiercią żyło się pełnią życia. Zadziwiająco spokojnie przyszło mi wypowiedzenie tych zdań. Nawet z nutką humoru, jeśliby się wsłuchać. Czasami bywałam dziwnie obojętna na sprawy życia i śmierci. Liczyła się tylko chwila doczesna, w której smakować mogę rozkosz różnego rodzaju. Jeśli jej brakowało... Cóż, istnienie było bezbarwne. Z drugiej zaś strony czy nie brałam tego czasem zbyt poważnie? Zbyt ostatecznie? Nastrój nie pozwalał na wiele więcej. Miałam jednak nadzieję, że mój rozmówca nie weźmie mnie za kolejną zgorzkniałą ofiarę ustoju. Nie byłam nią przecież. Do wszystkiebo było mi bliżej aniżeli właśnie do takiej postawy. Na okolicę nie zwracałam większej uwagi, pochłonięta przyglądaniem się wpierw oczom, potem całokształtowi twarzy mężczyzny, a w finale rzeczy temu jak się poruszał. Jak sięgał do kieszeni zapalniczkę, jak wymawiał słowa. Takie informacje nie miały dla mnie żadnej fizycznej wartości, a jednak lubiłam się nimi cieszyć. To szczegóły odpowiadały za wszelkie piękno na tym świecie. Ja zaś bardzo owe piękno lubiłam podziwiać. - Czy jest tutaj lekarz? Niech ktoś wezwie lekarza! - Słowa mimowolnie zwróciły moją uwagę. Czy to mogło iść o ową ciężarną kobietę, którą przed parunastoma sekundami taksowałam spojrzeniem. Ah, tak. Los bywał bardzo kapryśny. Teraz pozostawało jedno pytanie - przyznać się do parania ową profesją, czy pozostać biernym obserwatorem? Zdecydowanie miałam ochotę na to drugie - byłam chirurgiem plastykiem. Gdzie mi do opieki nad ciężarnymi kobietami i małymi dziećmi? Niespecjalnie nawet lubiłam dzieci. Narodzone, czy nie. Słodka Seyo, oprzyj się własnemu sumieniu, nie wtrącaj się w rzeczy, które jeszcze Cię nie skaziły. Pozostań z boku. Masz do towarzystwa czarujący obiekt męski, dlaczego chcesz go odrzucić dla kobiety noszącej w swym ciele dziecię? To prawie zawsze bywała brudna robota. - Pan wybaczy, jedną chwilę - na moment jeszcze zerknęłam w te jego niebieskie oczy nim podeszłam bliżej zbiegowiska. Zaciągnęłam się raz jeszcze i wyjęłam papieros z ust. Rozpalone odcienie szarości zostały strzepnięte zeń na wiatr jednym ruchem palca. Miałam wrażenie, że prezentuję się niczym prawdziwa walkiria. Jedynie miast miecza w mej dłoni tkwił papieros. Każde zabijało własnym sposobem. - Jest tu lekarz. - Przeklęłam siebie w myślach za to, że w ogóle przeszło mi to przez gardło - nawet jeśli powiedziałam to najciszej jak było to możliwe. Podchodząc bliżej rzuciłam papierosa pod stopę i niechętnie zdusiłam żar butem. - Który to miesiąc i jak się pani czuje? Pytania zabarwione jeszcze smakiem tytoniu kierowałam już bezpośrednio do wspartej o barierkę kobiety. Nie pytając o zgodę złapałam ją za nadgarstek dłoni wspartej na rozdętym ciążą brzuchu. Odsłoniłam go i oplotłam z zewnętrznej strony kciukiem, a od wnętrza dwoma wyprostowanymi palcami. Powiedz mi serce, jak dziś pracujesz? Tak na dobry początek znajomości opuszek moich palców i Twojego rytmu. |
| | | Wiek : 22 lata Zawód : Nauczycielka rysunku i tańca/Montażystka filmowa
| Temat: Re: Aleja Czasu Wto Sie 20, 2013 10:12 pm | |
| Col dalej opierała się o słupek, gdy nagle pojawiła się lekarka. O jakże zbawienna była jej obecność tutaj dla ciemnowłosej. Otworzyła oczy, by spojrzeć na lekarkę i natychmiast pożałowała tego, bo poczuła się gorzej. Zamknęła oczy w tym samym momencie, gdy dostała odruchów wymiotnych. - Który to miesiąc i jak się pani czuje? Usłyszała słowa blondynki, bo tylko to wiedziała o tej kobiecie. - Òsmy... miesiąc. - Powiedziała z trudem. - Kręci mi się... w głowie... i... niedobrze mi. Czuję się słabo, jakby wszystkie siły odeszły. - Ostatnie zdanie powiedziała szybko, na jednym wydechu, bo czuła, że kolejna fala nadchodzi. Serce biło jej szybciej, jej oddech również. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Chirurg Plastyk, Urazowy.
| Temat: Re: Aleja Czasu Sro Sie 21, 2013 1:27 am | |
| W pierwszej chwili miałam ochotę się odsunąć. Jeśli kobieta miała zamiar wymiotować to niech robi to gdziekolwiek byle nie na mnie. W zeszłym tygodniu nadrobiłam miesięczne braki w pechu i wcale nie miałam ochoty zbierać zapasów tego abstrakcyjnego dobra. Jedną bluzkę już straciłam, płaszczyk miał pozostawać względnie czysty. Względnie sterylnie czysty - definitywnie miałam coś z pedanta. Brunetka puls miała przyspieszony, choć nie galopujący. Nie było arytmii, a przynajmniej nie takiej, którą mogłabym zauważyć mierząc na wyczucie. Nie patrzyłam nawet na zegarek, tylko liczyłam w głowie sekundy. Był to pomiar należący do rodzaju tych "bardzo mniej więcej", ale mnie zupełnie wystarczał do wstępnej oceny. Mimo to nie chciałam oszukiwać kobiety - mogłam być lekarzem z wykształcenia, ale na nadzorowaniu ciąży znałam się tyle co nic. Ot, kiedyś było na studiach, jeszcze przed praktykami i wyborem specjalizacji. Nie interesowałam się tym, nie zajmowałam i na palcach obu rąk mogłam policzyć ile razy brałam udział w cesarskim cięciu. Musiałam umieć to robić, ale wcale nie musiałam tego lubić. - Rozumiem. Ma pani numer do swojego lekarza prowadzącego? Chciałabym zabrać panią do szpitala. To może być tylko przedwczesny alarm, ale kroplówka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. - Skrzywiłam lekko wargi w czymś co mogło być uśmiechem. O tak. Nie ważne z czym się przychodziło - zawsze należała się kroplówka. Karna kroplówka, w mojej opinii, ale kto by tam słuchał. W końcu nawilżony pacjent to szczęśliwy pacjent. Objęłam ją jedną ręką, by w razie potrzeby mogła się wesprzeć na moim ramieniu i na szybko przeanalizowałam sytuację. Mogłam albo zawieźć ją sama, albo wezwać karetkę. Z dwojga złego wolałam swój samochód, bo stał całkiem niedaleko, a karetka potrzebowała czasu by przejechać ze szpitala tu i z powrotem. I nagle moim największym zmartwieniem stało się to, czy skóra w samochodzie pozostanie czysta. Ile razy już wspominałam, że jestem płytka i patrzę na świat z nieco innej perspektywy? Pozostawała też kwestia jak kobietę do owego samochodu zabrać. Stał w zasadzie niedaleko, acz Colette nie sprawiała wrażenia jakby mogła tam dojść o własnych siłach. Gdzieś głęboko zalśniła we mnie iskierka współczucia. Okropna bezsilność. Uniosłam więc wzrok najpierw na młodzika, który w pierwszej kolejności zajął się dziewczyną, a potem na mężczyznę, który poczęstował mnie ogniem. To jak, mój nieznajomy, pomożesz mi czy mam się sama bawić w tej piaskownicy? Czy to w moich oczach tańczyły iskierki wyzwania, czy to jedynie gra świateł? |
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Aleja Czasu Sro Sie 21, 2013 2:06 am | |
| Jego myśli zdawały się mówić głośniej niż on sam. Zdawały się brzęczeć, jednak było to tylko tytoniowe złudzenie. Tak paskudne, że sama myśl przyprawiała go o mdłości. Co by się stało gdyby ktoś mógł czytać w jego myślach? Mógłby przejrzeć wszystko o czym marzy i czego się obawia! Stałby się wtedy słaby i bezbronny jak nagi człowiek wędrujący po sztabie wojskowym. Niezbyt poetyckie porównanie, lecz jakie prawdziwe. Nie wszystko co piękne jest wymysłem filozofów. Piękno otacza nas dookoła, choć jedynie my zdecydujemy co dodamy do jego kręgu. Anthony'ego najwidoczniej szarpnął Bóg Czasu, który dodał mu paru blizn i zmarszczek. I nieskromnie pomyśleć, że kiedyś nazywano go "Młodym Bogiem". Piękny nastolatek z kasztanowymi włosami, chwalący się nieziemską rzeźbą ciała. Zatrważający jest fakt, iż wszystko tak szybko odpływa. Oddala się od nas coraz bardziej. Cóż, mięśnie nie straciły na swojej objętości, jednak sporo na sile. Za to otrzymał nowe dary - inteligencję i spryt. Czy to może się równać z pięknem fizycznym? Prawdą było to, że przestał o siebie dbać. Przestał regularnie jeść i sypiać. Jedyne miejsce gdzie spędzał czas to siłownia lub jego własny, osobisty gabinet. Wypiął dumnie pierś, podając rękę kobiecie. - Larousse - zrobił przerwę, całując blondynkę w dłoń. - Anthony Larousse. - Uśmiechnął się, analizując kolejne słowa kobiety. Żyć pełnią życia? Dla niego ważna była jedynie kwestia życia. Oddychaj, jedz, czasem się poruszaj. Dawaj jakieś ludzkie oznaki nędznego życia. - Kochaj, żyj, nie umieraj - mruknął pod nosem, spoglądając na ksieżyc. - Jak dla mnie to czysta bzdura - ukazywanie swoich poglądów obcym ludziom było niechlubną specjalnością. Chyba nie powinien tego robić na pierwszym spotkaniu. Nie... tak raczej nie wypadało. Gdy atmosfera wokół nich robiła się coraz bardziej przyjemna, z zadumy o życiu wyrwały ich krzyki kobiety. Ta sama młoda dziewczyna, której przyglądał się parę minut temu, właśnie zasygnalizowała, że coś źle się dzieje. Jej twarz widocznie pobladła, a ona sama wciąż trzymała się za brzuch. Czyżby trafił na poród? Zagasił cygaro, wkładając je ponownie do drewnianego pudełka. Kolejny zaskakujący fakt, iż Crane jest lekarzem. Od razu podeszła do dziewczyny, próbując udzielić jej swojej pomocy. Mężczyzna w takich sytuacjach staje się bezbronny jak myszka. Gdy podszedł do brunetki na jego czole pojawiły się krople potu. Od razu przyszły mu na myśl porody jego dwóch córek. Anthony odwiązał delikatnie krawat, stając tuż obok blondynki. - Powinnyśmy zadzwonić po pomoc - wyciągnął telefon, po czym spojrzał na Seyę - czy ona rodzi? - Przed wykonaniem tak ważnego telefonu musiał się upewnić co się stało. Stanął obok obolałej kobiety, dając jej swój bark, by mogła się na nim oprzeć. Zdawał sobie doskonale sprawę jakie to może być obciążenie. Jak to dobrze, że mężczyźni nie musieli tego znosić.
Ostatnio zmieniony przez Anthony Larousse dnia Czw Sie 22, 2013 9:39 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 22 lata Zawód : Nauczycielka rysunku i tańca/Montażystka filmowa
| Temat: Re: Aleja Czasu Sro Sie 21, 2013 10:22 am | |
| - Nie mam lekarza prowadzącego. Zniknął dwa miesiące temu... - Powiedziała dalej z trudem. Otworzyła już oczy, bo zrobiło jej się trochę lepiej. Mdłości chyba ustępowały, ale Col wolała znaleźć sie w szpitalu na wydziale pediatrii. Usłyszała słowa lekarki, a po chwili także słowa mężczyzny, który podszedł. Kobieta nie znała tej dwójki. Nie ufała im też zbytnio. Już bardziej ufała chłopakowi, który dał jej wodę. - Nie nie. Nie będę Pani fatygować. Jakoś się dostanę do szpitala. Dziękuję za pomoc. - Powiedziała szybko i takim tonem jakby nie wiedziała co mówi. Na dodatek znowu zrobiło jej się niedobrze. Ruszyła powolnym krokiem, ale widać było, że za daleko nie pójdzie. Młody mężczyzna nie proponował jej oparcia. Po prostu objął ją w pasie i pilnował, by nie upadła. Wyglądał równie kiepsko co ciężarna, z tym, że nigdy nie miał do czynienia z kobietą w ciąży i bał się, że zacznie rodzić, a on będzie musiał w tym uczestniczyć. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Chirurg Plastyk, Urazowy.
| Temat: Re: Aleja Czasu Sro Sie 21, 2013 4:12 pm | |
| To okrutne jak ludzie nauczyli się wypaczać piękno. Wytwarzać istoty i przedmioty zachwycające swym wyglądem, a nie posiadające duszy. I to nie takiej, która zaprząta myśli ludzi religijnych, ale duszy podobnej tej, którą obdarzone są drewniane instrumenty. Głębokiej i charakterystycznej i kapryśnej. To właśnie one nadal wydawały z siebie najsłodsze i najmroczniejsze dźwięki, ciągle tak niepodobne tym rodzonym przez instrumenty wykonane z metalu i rozwijającej się technologii. Nie mogły się zmieniać, ich barwa zawsze była ta sama - drgająca nieznacznie jeśli używano wobec nich różnych młoteczków, czy też strun bądź zmieniano naciąg. Dusza instrumentu nigdy nie opuszczała drewnianego sanktuarium, w którym wirowała. Spodobała mi się pewna staromodność pana Larousse, która objawiła się w powitaniu. Ze świecą by szukać podobnej maniery wśród większości obecnych mężczyzn. Nie lepiej było wcale z kobietami, które nad intelekt przedkładały fizyczne zachcianki. W grę nie wchodził tylko seks, ale też jedzenie, lektura niewymagających książek. Czysty hedonizm. Nie pogardzałam nimi, choć chyba mogłam. W pewnym sensie sama byłam w końcu hedonistką, a skrajna hipokryzja odstraszała nawet mnie. Mimo to nie czułam się zespolona z tłumem. Zawsze byłam samodzielną cząstką, która jak kot, chadza wyłącznie własnymi ścieżkami. - Obecnie? Może i tak. - Lubiłam, gdy ludzie się ze mną nie zgadzali. Za jedną z najbardziej nienawidzonych rzeczy uznawałam ślepe podążanie za resztą stada. Na powrót powracamy do przekory. Z drugiej jednak strony - jaka jest przeciwległa granica? Co trzeba by powiedzieć, żeby jedyną bijącą ode mnie emocją był niesmak? Lista była dość długa i pokrętna. Nikt w końcu nie jest idealny, nie istotne jak kiedyś owa myśl była propagowana. - Miłość rzadko jest prawdziwa, życie jest trudne, a śmierć nadchodzi zawsze. Warto mieć drobne przyjemności dla zabicia obrzydliwości egzystencji. Lekkie wzruszenie ramionami i nie opuszczający mnie pogodny ton. Czy kochałam swoje życie? Nie wiem, może. Na pewno było mi ono drogie. Kurczowo trzymałam się go i za żadną cenę nie chciałam puścić. Było na tyle dobre, że pewnie zostanie zakończone nim przekroczę wiek powszechnie uznawany za starczy. Brak samodzielności był mi największą zmorą. Nie zdziwiła mnie specjalnie reakcja brunetki. Wiedziała kim jestem? Znała moje imię, że za możliwą cenę swojego zdrowia odrzucała pomoc? Łatwo jest wzgardzić kimś jeśli nie jest się w jego skórze. Takie myśli chodziły za mną zdecydowanie zbyt często. Ciągle zastanawiałam się co myślą o mnie inni ludzie. Nie otwarcie, bo i nie była to rzecz, której można by się przyznać bez wstydu. A jednak nie mogłam się pohamować. Z jednej strony absolutnie mnie to nie obchodziło, a z drugiej byłam ciekawa. Ciężarna mogła mnie więc wcale nie znać, a całokształt tej sytuacji był tylko owym niefortunnym zbiegiem okoliczności. Zupełnie jakby czytała między wierszami moich myśli. Interesujące. Skoro jednak nie chciała pomocy nie czułam się zobligowana do udzielenia jej. Nie byłam nikim w rodzaju altruisty i niesienie pomocy wcale nie sprawiało mi przyjemności. Ja nie leczyłam ludzi. Ja jedynie ich naprawiałam. Usłyszałam kiedyś opinię, że dobry lekarz to taki, który nie unika pacjentów, i odpowiedzialności za ich lekkomyślne czyny. Taki, który chce leczyć i całkowicie się temu poświęca. Szczerze mówiąc nigdy nie usłyszałam większej bzdury. - Nie jest to mądra decyzja, ale nie mam mocy by panią do czegokolwiek zmusić. - To były chłodne słowa, ani to zjadliwe, ani przesycone udawaną słodyczą. Zwyczajnie chłodne. Odsunęłam się więc, by ją przepuścić. Jeśli ludzie tak bardzo pragnęli głupich wyborów, to nie miałam zamiaru w nich uczestniczyć. - Nie sądzę, aczkolwiek karetka mogłaby się przydać - rzekłam już zdecydowanie ciszej w stronę Anthony'ego. Niespecjalnie chciałam, żeby usłyszała mnie brunetka tak skwapliwie odrzucająca pomoc. - Prędzej zrobi krzywdę sobie i dziecku niż dojdzie do szpitala o własnych siłach. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Aleja Czasu Pią Sie 23, 2013 12:07 pm | |
| Colette nie wyglądała na osobę, która mogłaby gdziekolwiek dojść o własnych siłach, a nawet z pomocą jakiegoś nieznanego mężczyzny. Poczuła się nagle tak źle, że powinna usiąść, a dalsze brnięcie przed siebie nie mogło za dobrze się skończyć. |
| | | Wiek : 22 lata Zawód : Nauczycielka rysunku i tańca/Montażystka filmowa
| Temat: Re: Aleja Czasu Pon Sie 26, 2013 11:37 am | |
| // sorki, że tak długo <3 Najpierw czekanie było na Banderasa, ale się nie objawił, a ja wczoraj nie miałam siły na pisanie po przyjeździe do domu
Colette uszła chyba tylko trzy metry, gdy poczuła się tak źle, że nie mogła się nawet ruszyć, ani nic powiedzieć. Jedynie jęknęła przeciągle. Mężczyzna, który jej pomagał niemalże podskoczył na ten dźwięk. Uniósł ciężarną kobietę i posadził ją na ławce. Wyciągnął telefon i zadzwonił po karetkę. Col siedziała na ławce zgięta na tyle na ile pozwalał jej ogromny brzuch. Nie wiedziała, czy dziecko jest płci żeńskiej, czy męskiej, ale wiedziała, że jest duże, bo jej brzuch był aż za duży jak na ósmy miesiąc. A może ma bliźniaki? Ta myśl ją przerażała. Nie byłaby w stanie opiekować się stryjem, siostrzeńcem i jeszcze dwójką własnych dzieci. W myślach błagała, by z dzieckiem było wszystko w porządku. Serce jej waliło jak oszalałe, a dziecko zaniepokojone stanem matki zaczęło się wiercić w jej brzuchu niemiłosiernie co powodowało, że kobieta czuła się coraz gorzej. Było jej niedobrze do tego stopnia, że po chwili zwymiotowała na ziemię. Nie miała siły nawet na wytarcie ust chusteczką, którą miała w paczce w torebce. Nieznajomy zaczął panikować lekko, bo pobiegł po lekarkę, która jeszcze przed chwilą sprawdzała stan Colette. |
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Aleja Czasu Wto Sie 27, 2013 12:49 am | |
| Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że kobieta odbiegała od nowoczesnych kanonów człowieka. A dokładniej chodziło o jej sposób poruszania się, spoglądania oraz mówienia. Nie grzeszyła słodyczą, którą napotykał na kapitolińskich uliczkach. Była niewiarygodnie swobodna w swoich ruchach. Przypomniała z przymrużeniem oka ptaka. Pięknego, wielkiego i swobodnego kręgowca, unoszącego się z niezwykłą gracją. Otóż w jej głośnie wyczytywał także nutkę intrygi. Fascynujące i niesamowite zjawisko. W przeciwieństwie do rodowitych mieszkańców Kapitolu nie szpeciła swojego ciała niepotrzebnymi modyfikacjami. Była niewiarygodnie naturalna. Odetchnął głośno, spoglądając na nieudolną akcję ratowniczą. Rzekoma pacjentka zarzekała się, iż nie potrzebuje pomocy. Seya odpuściła i to mu zaimponowało. Zasada "nic na siłę" była mu taka bliska. Nigdy się nie narzucał, ponieważ uważał to za zbędne i takie prostackie. Poniżanie się. Coś w stylu... choć może miał tendencję do przesadzania. Nie, wyolbrzymianie problemu było mu obce. Podobnie jak zapach świeżej pościeli i porannego śniadania. Smak soku z świeżo wyciśniętych pomarańczy czy dobrej kawy. Próbował utrzymać swój stoicki spokój, jednak wraz z kolejnymi minutami stawał się coraz bardziej bezradny i zagubiony. Co do cholerny miał robić? Z boku przyglądać się całemu wydarzeniu. Brunetka coraz bardziej pogrążała się w bólu, deklarując, że sobie poradzi. Kobiety! On nigdy ich nie rozumie. Chwycił za telefon, wybijając numer ratunkowy. - Witam, Anthony Larousse. Poproszę o przysłanie karetki do Dzielnicy Rebelinatów.. centrum... Aleja Czasu - wsłuchiwał się w słowa pielęgniarki o wyjątkowo niskim tonie głosu - tak, tak... młoda kobiet... najwidoczniej poród, choć się na tym nie znam - tutaj usłyszał parę uszczypliwych słów ze strony dyżurnej. - Tak, tak - potwierdzał jej kolejne pytania, choć cały czas skupiał się na jęczącej pacjentce - bądźcie jak najszybciej - rzucił na sam koniec, odkładając telefon do bocznej kieszeni garnituru. Trzymał nieznaną mu bliżej kobietę za ramię, zastanawiając się co powinien teraz zrobić. Próbować ją pocieszyć? Jak? To w ogóle nie było w jego stylu. Rzucanie paru słodkich słówek nie pozbawi jej bólu. Spojrzał na Seya, oczekują aż ona coś powie. Kobiecie będzie łatwiej nawiązać jakikolwiek kontakt z rodzącą płcią piękną. Anthony chrząknął, próbując przejąć inicjatywę. - Jak się pani nazywa? - Tylko na tyle go było stać. I chyba wystarczy? Zbędne dialogi raczej nie rozluźnią atmosfery. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Chirurg Plastyk, Urazowy.
| Temat: Re: Aleja Czasu Wto Sie 27, 2013 1:30 am | |
| Z kontemplacji piękna i stojącego obok mnie mężczyzny mój mózg przeszedł do obserwacji zachowania brunetki. To zadziwiające jak umysł potrafi sobie czasem uprzykrzyć życie. Coraz mniej mi się to wszystko podobało. Od początku oczywistym było, że dziewczyna będzie miała problem i jakkolwiek mogłam zgrzytać zębami - nie robiło się ani trochę ciekawiej. Co jednak dla mnie typowe - natychmiast pośród myśli pojawiła się jedna o zabarwieniu co najmniej żartobliwym, a odnosząca się do naszej wcześniejszej wymiany zdań. Gdy brunetka zwymiotowała, jedynie lekko przekrzywiłam głowę i wymamrotałam: - A może jednak tak. Diabli wiedzą, że żadna ze mnie położna. - Starałam się jak mogłam ukryć w moim głosie rozbawienie, ale chyba nie wyszło to zbyt dobrze. Moje sumienie właśnie otwarcie parsknęło na tę deklarację śmiechem, mi jednak udało się zachować kamienną twarz. Wiedzieć wam jednak wszystkim jedno - było to cholernie trudne. Nigdy nie ukrywałam, że żaden ze mnie empata. Nie nadawałam się do zagrywek z fałszywym współczuciem nawet nie dlatego, że nie potrafiłam tego zrobić, a dlatego, że wcale nie chciałam. Nie każdemu można dogodzić. Pogrążona w takich właśnie wesołych rozmyślaniach wyłączyłam mp3-kę, która nadal brzęczała mi w jednym uchu, sprawnym ruchem zwinęłam kabelek, by zbyt się nie plątał i całość upchnęłam w kieszeni. Jak na złość nie wzięłam ze sobą z domu torebki - miałam tylko parę podstawowych przedmiotów ukrytych w kieszeniach płaszcza i spodni. Słuchałam jednym uchem jak mężczyzna użera się z pielęgniarką. Owe okropne stworzenia były kolejnym powodem, dla którego nie lubiłam publicznych szpitali. Zwyczajnie nie potrafiłam się z nimi dogadać i z większością pozostawałam w stanie otwartej wojny. W prywatnych placówkach można było je przynajmniej wyrzucić i nie spodziewać się żadnych konsekwencji, ani gromów z zarządu. A te z publicznych? Były nietykalne jak święte krowy. Święte krowy? Skąd w ogóle wzięło się u mnie takie porównanie? Zapamiętałam to określenie, żeby potem sprawdzić jego pochodzenie. Daleko mi było do znajomości kultury Indii. Gdy młody chłopak wrócił do nas, bez słowa podeszłam znów do brunetki. Może teraz jej rozsądek weźmie górę nad dumą i nieufnością? W końcu każdy ma czasem gorszy dzień. Kucnęłam obok niej, uważając by nie wejść w kolorową plamę wymiotów (wiecie jak źle się wywabia ten zapach?) i w tej samej ciszy wyciągnęłam z kieszeni paczkę chusteczek jednorazowych. Korzystając z chwilowej niedyspozycji brunetki delikatnie otarłam jej brodę i dolną wargę. Nie chciałam być natrętna, naprawdę, ale w takim stanie wzbudzała we mnie już nawet nie rozbawienie, a litość. Złożyłam ją w palcach na pół i trzymałam pod jej szyją. Gdyby chciała mogłaby ją teraz złapać i sama sobie dopomóc w oczekiwaniu na bardziej wykwalifikowaną pomoc. Uniosłam oczy na Anthony'ego, a napotkawszy jego wzrok tylko ściągnęłam lekko brwi i wzruszyłam ledwo dostrzegalnie ramionami. Gdybym miała w zwyczaju okraszać podobne zachowania słowami to pewnie spytałam po prostu "no co?". Jakby ta sama płeć miała mnie w jakikolwiek sposób przybliżać do ciemnowłosej. Zwłaszcza ciężarnej ciemnowłosej. Na sam dźwięk słowa 'dziecko' w większości przypadków wychodziłam z pomieszczenia. Jedynymi 'dziećmi' o jakich zdarzało mi się rozmawiać byli trybuci. Ale im tez odbierano każdą cząstkę dzieciństwa i swoistej niewinności (czy też braku ponoszenia konsekwencji) związanej z wiekiem, czy więc nadal można ich było tak nazywać? - Zamknij oczy - poradziłam cicho dziewczynie. - Skup się na równym, spokojnym oddechu i postaraj się o niczym nie myśleć. Im bardziej się będziesz denerwować, tym gorzej się poczujesz. Za chwilę przyjedzie pomoc. Nie dodałam tylko, że wszystko będzie dobrze. Nie musiało, przecież. Mogłam sobie być hipokrytką, ale takie kłamstwa nie sprawiały mi przyjemności. Zbyt łatwo je można było przejrzeć. Wymawiano je w końcu tylko po to, by duchowo wesprzeć drugą osobę. |
| | | Wiek : 22 lata Zawód : Nauczycielka rysunku i tańca/Montażystka filmowa
| Temat: Re: Aleja Czasu Sro Sie 28, 2013 10:42 pm | |
| Colette przez pewien czas nie zwracała uwagi na to co się dzieje wokół niej. Skupiła się na sobie i na dziecku, bo cholernie się bała o życie cząstki Jacoba. Nawet, gdyby dziecko nie było jej, ale miałoby cząstkę Jacoba to by starała się chronić ze wszystkich sił. To wszystko co ma po nim i nie zamierzała tak łatwo tego oddawać. - Jak się pani nazywa? Wyrwały ją słowa starszego mężczyzny. Nie otworzyła oczy i nie spojrzała na niego, bo nie była już w stanie. -... La Mettrie. - Wydyszała z trudem i jęknęła, gdy znowu poczuła się źle. Potem usłyszała słowa lekarki. Niespecjalnie ją koiły. Nie odczuwała do niej sympatii i najchętniej by od niej uciekła, ale w tej chwili była skazana na jej towarzystwo i pomoc, bo bardzo tego potrzebowała. Posłuchała się jej i skupiła się na wyrównaniu oddechu. Robiła to dla dziecka, nie dla siebie. Dla dziecka. Było jej skarbem, którego szukała od wielu lat. Chciała już usłyszeć wycie koguta pogotowia. Chciała już usłyszeć ambulans, który parkuje obok ławki. Chciała usłyszeć jak ratownicy wyciągają łóżko, by ją na nim położyć. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Aleja Czasu Pią Sie 30, 2013 1:26 am | |
| - Tu jest! – rozległ się nagle głośny krzyk. Jakby znikąd pojawiło się kilku Strażników Pokoju, zmierzających w stronę Seyi i Colette. Jeden delikatnie odsunął Seyę od ciężarnej kobiety, a dwaj podtrzymali Col, by nie upadła. - Colette La Mettrie, jest pani zatrzymana pod zarzutem rozprowadzania narkotyków na terenie Dzielnicy Rebeliantów i szkoły podstawowej w Kwartale Ochrony Ludności Cywilnej. Pójdzie pani z nami. – wyrecytował stojący przed Colette Strażnik. - Pomóżcie jej iść - dodał szorstko. Strażnik, który odsunął Seyę, posłał jej wrogie spojrzenie, nakazujące ciszę.
Panno La Mettrie, zapraszam na Posterunek, gdzie spędzi pani noc i zostanie przesłuchana. Grę rozpocznie pani w celi, następnie zaś w jednej z sal przesłuchań.
|
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Aleja Czasu Sob Sie 31, 2013 6:25 pm | |
| Księżyc zdawał się odbijać cały sztuczny blask Kapitolu, który go raził. Nie było tajemnicą iż strateg unikał blasku dziennego światła. Czuł się wtedy taki nagi, pozbawiony nocnej kurtyny. To wydaje się dziwne, jednak nic co ludzkie nie jest mu obce. Wpatrując się w swoje lustrzane odbicie nie wiedział wcale dobrego człowieka, próbującego naprawić coś w swoim życiu. Widział mężczyznę po czterdziestce, który stracił w życiu wszystko co najważniejsze. Stracił dom, życie i rodzinę. Nikt kto nie przeżył tyle ile Anthony, nie potrafi wyobrazić sobie żalu i bólu, który następuje po utracie córki. Najgorszym faktem było to, że umarła na oczach kilku tysięcy zadowolonych Kapitolińczyków. Tak być nie powinno. Wpatrywali się w śmierć dwunastoletniej blond dziewczynki z wielkim uśmiechem na twarzy. Czegoś takiego nie da się zapomnieć... nie da się pozbyć tych cholernych uprzedzeń. Bunt przeciwko ówczesnej władzy, zakład z Snow'nem, pycha i pewność siebie. To właśnie to wszystko sprawiło, iż stał się celem polityków. Pragnęli zdławić jego wartości pozbawiając go wszystkiego, co kochał. Srebrna gwiazdo mego życia, czemu mnie opuściłaś? Wpatrywał się w gwiazdy, poniekąd zerkając na rozpoczynający się najprawdopodobniej poród. Jaki to wielki dar, spoglądać na małą, pulchną, uśmiechniętą twarz dziecka. Anthony już dawno o tym zapomniał. Zdał sobie sprawę, iż więcej pomoże jeśli na chwilę zamilknie i nie będzie się mieszał w sprawy medyczne. Chociaż widok krwi nie sprawiał na nim wielkiego wrażenia, jednak poród to inna sprawa. Kobieta byłaby bardziej pewna, jeśli odsunął by się na chwilę. Stał w cieniu, rozmyślając i degustując się gorzkim smakiem życia. Miał już wyciągnąć papierosa, gdy został świadkiem dziwnego zdarzenia. Do kobiet podeszło paru Strażników Pokoju, którzy natychmiast aresztowali La Mettrie. Co tu się do cholery dzieje? Gdy podszedł do Seya, nikogo już nie było. Chociaż pracował z wysokim stanowiskiem wojskowym, raczej nie mieszał się w sprawy Strażników. Oni podlegali jakieś dziwnej prezydenckiej organizacji... cóż, na większość najmniejszego wpływu. - Nic ci nie jest? - Spytał, choć wiedział, iż kobieta należy do grona tych osób, które ostatecznie doskonale radzą sobie w każdej sytuacji. Narkotyki? Brunetka bardziej przypominała mu głupiutką sekretareczkę, niż jednego z dilerów. Cóż... jeśli to prawda, po co ta młoda kobieta by się w to mieszała? Pozory, może to właśnie o to chodzi. - Myślę, że tego wieczoru, już nic mnie nie zdziwi - odparł, spoglądając na nowo poznaną kobietę. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Chirurg Plastyk, Urazowy.
| Temat: Re: Aleja Czasu Sob Sie 31, 2013 11:26 pm | |
| Sympatia nie była moim nektarem życia, toteż i jej brak nie był niczym nowym czy nawet niespodziewanym. Miałam mus bycia potrzebną i pochłoniętą pracą, ale nigdy nie przejmowałam się tym czy ktoś mnie lubi czy nie. Póki mnie potrzebowali, póty byłam bezpieczna i zadowolona. - Tu jest! – rozległ się nagle głośny krzyk, który zmusił mnie do ponownego uniesienia spojrzenia. Na widok Strażników Pokoju moje brwi wywindowały się jeszcze wyżej. Podniosłam się, by nie mogli na mnie spojrzeć z góry. Była to kolejna z tych drobnych rzeczy, których nie znosiłam. Nie chodziło nawet o wzrost, w końcu trudno by mi było być najwyższą osobą w Kapitolu, ale o sam fakt fizycznego dominowania jaki miała osoba stojąca nad tą, która kuca. Gdy jeden tylko mnie dotknął, by odsunąć, sama odruchowo postąpiłam krok w tył. Nie życzyłam sobie tego, choć nawet nic nie powiedziałam ani nie skrzywiłam się. Byłam zbyt wzburzona samym faktem aresztowania, które dokonywało się na moich oczach. - Colette La Mettrie, jest pani zatrzymana pod zarzutem rozprowadzania narkotyków na terenie Dzielnicy Rebeliantów i szkoły podstawowej w Kwartale Ochrony Ludności Cywilnej. Pójdzie pani z nami – ozwał się jeden ze Strażników, czym jedynie zwiększył moje zdziwienie. Już otworzyłam usta, by zaprotestować ale zostałam powstrzymana wrogim spojrzeniem jednego z ubranych na biało mężczyzn. - Chamstwo - wyrwało mi się jedynie między zaciśniętymi zębami. Rozsądnie jednak przemilczałam fakt, że brunetka nie wyglądała na osobę będącą w stanie cokolwiek przemycać. Pozory mogły mylić, więc ugryzłam się tylko w język. Takie szczegóły bezpiecznie było omawiać w domowym zaciszu, najlepiej z tłumiącą większość słów muzyką w tle, a nie na środku ulicy tuż pod nosem Strażników. - Wszystko dobrze, choć wcale mi się to nie podoba - odparłam cicho przenosząc spojrzenie na mężczyznę. Nie kryłam swojej opinii aż tak dobrze, by nie dorzucić takiej uwagi. Stojąc chwilę w ciszy moja dłoń ponownie powędrowała w stronę bezpiecznie ukrytej paczki papierosów. Była prawie pełna, co cieszyło oko. - Poczęstujesz się? Średnio miałam ochotę zostać tu teraz, ale też samotne wracanie do domu po takim zaskoczeniu nie było najlepszym pomysłem. Jakbym miała uporządkować myśli? Toż wtedy już nic by się nie zgadzało. Sens spaceru zostałby zatracony. |
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Aleja Czasu Nie Wrz 01, 2013 4:06 am | |
| Niespodziewany incydent Strażników Pokoju na pewno zepsuł miłą i sielankową atmosferę, chociaż nawet nie wiedział czy owa powstała. Sam fakt, iż w tak nieludzki sposób potraktowali cierpiącą kobietę. Oburzające! Pomyślał, nawołując sytuację sprzed kilku minut. Narastało w nim pytanie, skąd do cholery wiedzieli, że znajdą ją tutaj - w miłej, zacisznej, kapitolińskiej alejce. Widocznie takie są wyroki panującej władzy. Nigdy nie ukrywał, a nawet nie starał się unikać konfrontacji słownej z obecną Prezydent. Ich rozmową zawsze towarzyszyło parę kąśliwych słówek. Nie dało się nie zauważyć, że zdrowo za sobą nie przepadali... jeśli tak można nazwać wzajemną nienawiść. Coin najwidoczniej wiedzie zasada, iż przyjaciół trzeba trzymać blisko, a wrógów jeszcze bliżej. To był właśnie impuls, który sprawił, że zajmował tak wysokie i poważane stanowisku tuż u boku samej głowy państwa. Postawa kobiety wcale go nie zdziwiła, w końcu sam był tym wszystkich oburzony. Świadomość, że za rogiem mogą czaić się "prawilne" służby porządkowe, przyprawiała go o mdłości. Podszedł bliżej, ponownie narażając się na dawkę kapitolińskiego światła. - Cóż... nie należy zapominać, że owi panowie na pewno nie działali samowolnie. Na pewno ktoś inny zlecił im to dziwne zadanie... lecz przyznam szczerze, że dzisiaj już nic mnie nie zaskoczy. - Na widok paczki papierosów, jedynie kiwnął głową, wyciągając swoją. Nie przywykł do odbierania innym tej małej dawki szczęścia... szczególnie pięknym, blondwłosym kobietom. Tak nie wypadało osobie, która głęboko do serca wzięła sobie nieoficjalne zasady gentlemana. Wyciągnął swoją, drewnianą paczkę i wyciągnął jedną sztukę. Sięgnął później do kieszeni w poszukiwaniu grawerowanego zippo. Otworzył go jedną ręką i wystawił tak, by ułatwić Crane odpalenie. - Tak, więc zajmujesz stanowisko w kapitolińskiej medycynie? - Spytał, wyraźnie zaciekawiony tym faktem. Trudno się dziwić, jednak nigdy nie miał do czynienia z żadnym lekarzem... tym bardziej kapitolińskim. Takie miejsce starał się omijać grubym łukiem. Jak na razie wychodziło mu to nieźle, jednak potworny ból w klatce piersiowej dawał mu owe znaki. Miał ogromny brak zaufania do służby zdrowia, co był spowodowane jego wielkimi uprzedzeniami w stosunku do miasta tysiąca latarni. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Chirurg Plastyk, Urazowy.
| Temat: Re: Aleja Czasu Nie Wrz 01, 2013 9:30 pm | |
| Aresztowanie ciężarnej nie było najbystrzejszym posunięciem, jeśli termin rozwiązania był bliski. Jakkolwiek by nie zawiniła i cokolwiek by przemycała. Mogli w końcu poczekać aż urodzi, zabrać jej dziecko i szantażować. Colette wyglądała na osobę bardzo przywiązaną do swojego nienarodzonego jeszcze potomka. Czy to ja miałam uczyć służby jak wywrzeć nacisk na podejrzanego? Tak nisko upadli, że nawet dobór odpowiedniego momentu stał się tak problematyczny? Niewiarygodne. Aż nie chciało się wierzyć, że był to istotnie prawdziwy powód zatrzymania brunetki. - Nie wątpię, acz ktokolwiek to był nie wykazał się taktem - odparłam wyciągając papierosa z paczki. Rozbawił mnie fakt, że Anthony nie zdecydował się na skorzystanie z propozycji, ale podsumowałam to tylko nieznacznym uśmiechem. Nie ufał mi, czy nie chciał nadwyrężać cudzych zapasów? Nie mogłam się zdecydować, która możliwość pasowała bardziej. Schowałam ją więc na miejsce i skwapliwie skorzystałam z zaoferowanego mi ognia, by móc się zaciągnąć. Tym razem zwróciłam większą uwagę na pokrywające zapalniczkę grawerowania. Szczegóły i drobnostki rozjaśniają ciemność życia. - Tak czy tak, nie kusiłabym... losu w tym przypadku. - Jasnym było, że w los czy przeznaczenie nie wierzyłam, a jednak brakło mi lepszego słowa na określenie tej sytuacji. W Kapitolu chwalenie dnia przez zachodem słońca było... nierozważne. Tak wcześniej jak i teraz. Niektórym rzeczom widać nie dane było się zmienić. - To schorowane miasto zaskakuje jak nic innego. Lewą dłoń schowałam do kieszeni. Na mrozie wydawało mi się, że samotny szew biegnący przez całą długość jej wnętrza, sztywnieje i odchodzi od skóry. Nie mogło być to prawdziwe odczucie, a jednak bardzo mnie drażniło. Gdzie są Twoje rękawiczki, panno Crane? Pewnie tam gdzie zdrowy rozsądek i butelka dobrego porto - chwilowo poza zasięgiem. - Jestem chirurgiem - wyjaśniłam bez owijania w bawełnę. - Zmienili się klienci, ale zachcianki pozostały te same co zawsze. Skrzywiłam się nieznacznie na samo brzmienie tych słów. Wszechobecna hipokryzja przytłaczała nawet mnie. Rebelianci często drwili ze sposobu mowy, ubiorów i modyfikacji ciał, jakich dopuszczali się mieszkańcy miasta stołecznego. Co jednak różniło ich od nich teraz, gdy duża ich część wędrowała do salonu chirurgii plastycznej w dokładnie tym samym celu? Praca sprawiała mi przyjemność - była wymagająca, trudna i nie tolerująca porażek. Nie każdy rodził się z ciałem odpowiadającym jego duszy, a inni posiadali zwyczajnie więcej pieniędzy niż rozumu. Biznes nigdy nie umierał. |
| | | Wiek : 42 Zawód : Główny strateg i dowódca wojsk w Kapitolu
| Temat: Re: Aleja Czasu Czw Wrz 05, 2013 7:40 pm | |
| Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać :<
Rozpalił swojego papierosa, delektując się gorzkawym smakiem tytoniu w ustach. Kiedyś ciągłe powtarzał, że rzucić... że to jego ostatnia paczka... że to jego ostatni papieros. Teraz przestał się już oszukiwać, ponieważ wpadł po kolana w bagno uzależnienia, choć sam tego by tak nie nazwał. Nie... wolał używać bardziej dekoracyjnych słów, lecz jakie to miało znaczenie? Wszystko to tak zlepek tytoniowego świństwa, które kochał tak bardzo. Zapach palącej się mieszanki doprowadzał go do wrzenia i czyż to już nie jest chore? Nie powinien, nie powinien palić z chorym sercem. Whiskey, wódka, burbon. Wszystko to mieszało mu niesamowicie w głowie, lecz z czasem pokochał to uczucie. Cóż... gdyby to było takie łatwe. Całe życie pod wpływem najróżniejszych alkoholi. Wtedy to dopiero miałby łatwo! Sekundy mijały by jak dni, a jego jedynym zmartwieniem była by zawartość osobistego barku. Niestety na tym nie polega życie. Teraz toczy się walka, a on nie może stać bezczynnie przyglądając się terrorowi. - Nie sądzę, żeby sprawa związana z narkotykami była aż tak bardzo nagląca - oparł zgodnie ze swoimi przekonaniami - sam doskonale o tym wiem. - Rzucił, przyglądając się Crane. Jej mleczna cera wspaniale współpracowała z blaskiem księżyca. Była definitywnie piękna, lecz czy to zasługa jej skalpela? Bardzo dziwne żyło mu się z faktem, iż rebelianci upodobniali się do rodowitych Kapitolińczyków. Farbują włosy na nienaturalny kolor, deformują swoje ciało... robią wszystko to co niegdyś szykanowali. Cóż za ironia losu, nieprawdaż? Od razu domyślił się, że Seya nie mieszkała w dystrykcie. Tak nie miałaby jak nauczyć się tak poważanego zawodu. Zawsze zastanawiało go czemu ludzie wybierają taki zawód. Powódki materialne czy pasja? Uśmiechnęło się, zaciągając kolejnego bucha ze swojego tytoniowego skręta. - Dla ciebie pewnie to dobrze... masz gdzie pracować, w czasach dzisiejszych to prawdziwy skarb - otrzymanie dobrej roboty to marzenie niejednego mieszkańca stolicy. Wbrew pozorom władza cały czas walczyła z problemami administratorskimi, ruchami oporu i innym tajnymi sprawami. Pokój to słowo bardzo względne. Tak, dokładniej się o tym przekonał na swojej podziemnej misji. Ludzie to tylko ludzie. Władca pociąga każdego. Posiadanie potęgi jest celem wielu... ale jakim kosztem? Dramatem naszym jest to, że rządzą krajem bajkopisarze. |
| | | Wiek : 33 Zawód : Chirurg Plastyk, Urazowy.
| Temat: Re: Aleja Czasu Nie Wrz 08, 2013 9:47 pm | |
| Przepraszam za zwłokę. ;-;
Zawsze uważałam uzależnienia za oznakę słabości. Nigdy nie dałam się pochłonąć żadnemu nałogowi, oprócz pracy. Nie wiem na ile miało to związek z moim wychowaniem, a na ile z wewnętrzną potrzebą bycia niezależną od wszystkiego i wszystkich. Mimo to uwielbiałam wręcz pławić się we wszelkiego rodzaju przyjemnościach. Czy to też nie był więc rodzaj słabości? Milutka droga do paskudnego końca? Może, ale to zdawało się mnie już zupełnie nie kłopotać. To tak jakbym rozdarła książkę na pół i wrzuciła jedną część do kominka. Nie chciałam jej mieć, więc miała nie istnieć. Dziwny sposób rozwiązywania problemów, sama przyznam. Do pewnego momentu był jednak całkiem wygodny. Oczywiście póki granica nie zostanie przekroczona, a konsekwencje wyciągnięte. Kto by się jednak nimi przejmował? "Sam doskonale o tym wiem"? Rzuciłam mu zaintrygowane spojrzenie, jakby prosząc o dokończenie myśli. Nie ujęłam tego w słowa uznając sam wyraz twarzy za wystarczający. Co przez to rozumiał? Sam był dilerem, którego proces ciągnął się latami, czy też stał po drugiej stronie barykady i leniwie wydawał innym rozkazy? Ciekawość była również jedną z tych rzeczy, która definitywnie doprowadzi mnie kiedyś do zguby - pragnęłam wiedzy tak jak inni pożądali kochanka... chociaż kochanek w zasadzie też mógłby być użyteczny jeśli byłby bystry. Wszystko to jednak sprowadzało się do jednego - zaspokojenia. Nie miało aż takiego znaczenia w jakiej formie owo zaspokojenie było dostarczane. Liczył się sam fakt. Przyglądałam się białemu dymowi, który rozmywał się na wietrze. Taki ulotny, taki toksyczny. Połowę przyjemności z palenia czerpałam właśnie z przyglądania się mu - uspokajało mnie to bardziej niż same substancje zawarte w tym małym zleceniodawcy raka płuc i krtani. Wyobrażałam sobie jak moje zmartwienia i problemy znikają w ten sam sposób. Porywane przez wiatr, tłamszone pomiędzy tyloma innymi zapachami. - Nie będę nawet próbować przeczyć - uśmiechnęłam się krótko. Zdecydowanie byłam bardzo zadowolona ze swego zawodu. Wewnętrznie może nawet zbyt. - Na wojnie każdy potrzebuje lekarza, trudno narzekać na brak pracy. - Zmrużyłam nieco oczy by przyjrzeć mu się lepiej. Podobał mi się szorstki typ jego urody, ale nie brnęłam głębiej w te myśli. Cielesność była bardzo ulotna, choć kusząca. Wystarczała na codzienną dawkę przyjemności z samego patrzenia, albo jedną czy dwie nieprzespane noce. Niestety na więcej potrzeba mi było czegoś ponad to, a z tym już w Panem bywało gorzej. Zwłaszcza jeśli nie było się jeszcze do końca pewnym czy w ogóle czegoś więcej się chce. - Dość jednak o mnie. Czym sam się zajmujesz? Pozyskujemy informacje, panno Crane. Informacje i dobry fach to klucz do przeżycia. |
| | |
| Temat: Re: Aleja Czasu | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|