IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Sklep 'Sunflower' - Page 2

 

 Sklep 'Sunflower'

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
the pariah
Lophia Breefling
Lophia Breefling
https://panem.forumpl.net/t1982-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t514-loph
https://panem.forumpl.net/t1299-lophia-breefling
https://panem.forumpl.net/t744-wspomnienia-panny-breefling
https://panem.forumpl.net/t751-lophia
https://panem.forumpl.net/t745-lophia-breefling
Wiek : 22
Zawód : Sprzedawczyni, samozwańczy lekarz, zastępca szefa Kolczatki
Przy sobie : Dokumenty, paczka papierosów, zapalniczka, broń, telefon komórkowy
Znaki szczególne : ukryte pod bransoletkami blizny na nadgarstkach

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptyWto Cze 04, 2013 8:30 pm

First topic message reminder :



Właściwa część "Sunflower", dobrze wyposażonego sklepu ogólnospożywczego. Średniej wielkości pomieszczenie z groszkowymi ścianami i wieloma drewnianymi półkami ustawionymi w równych rzędach.
Po lewej stronie od wejścia, zaraz przy kilku plastikowych koszykach znajduje się dosyć nowoczesna kasa możliwa do otwarcia tylko i wyłącznie przez dwie osoby: Lophię i jej matkę, a to wszystko przez zabezpieczenie biometryczne. W końcu... Trzeba dbać o swoje interesy.




Średnich rozmiarów pomieszczenie kryjące zapasy. Nic specjalnego, metalowe stelaże z półkami, a na nich ustawiony towar. W kącie zaparkowany jest mały wózek widłowy, służący nie tylko do rozwożenia towaru. Co dziwne, produktów jest czasem trochę mniej, niż na oficjalnym stanie. Czyżby ktoś je... Potajemnie wynosił?


Zaplecze - Miejsce, do którego raczej nie wpuszcza się klientów. Panuje tu coś w rodzaju porządku, to swego rodzaju królestwo Lophii, jej mama rzadko się tu zapuszcza. Pod niewielkim biurkiem znajduje się aktualnie pusta klatka, nad którym z kolei wisi zamykana na klucz szafka. Co w niej jest? Tego nie wiemy.
Ściany pomalowane niegdyś na jasnozielony kolor wyblakły przez lata nieobecności Breeflingów w Kapitolu, ale nikomu nie uśmiecha się ich malować. Poza tym, dwie kobiety prowadzące sklep i dom na własną rękę mają pracy pod dostatkiem.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the civilian
Maisie Ginsberg
Maisie Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1951-maisie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t3200-drown-them-in-charity-lend-them-comfort-for-sorrow#49982
https://panem.forumpl.net/t1798-maisie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1800-paradise-circus
https://panem.forumpl.net/t2192-maisie
Wiek : 25 lat
Zawód : córeczka tatusia
Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptySob Lip 26, 2014 12:01 pm

Przez krótką chwilę, kiedy złapała spojrzenie jego oczu, miała dziwne wrażenie, że skądś zna ten kolor tęczówek, oprawę i ułożenie brwi. Deja vu naprawdę z wysokiej półki - razem z szybszym biciem serca, mrowieniem dłoni i niemal histeryczną próbą zrozumienia otaczającego ją świata, rozpływającego się nagle w rozbitych ułudach luster. Aż uśmiechnęła się szerzej - to było przecież niedorzeczne - przestając zastanawiać się nad swoim stanem i tym, czy Gerard nie okłamał jej w kwestii dziecka. Słodka ulga, kiedy jedyną myślą było wrócenie do teraźniejszości i pozbycie się tego ostrego kłucia w sercu. Rozpływającego się jednak dość szybko: brunet zaczął coś mówić, brwi wróciły do naturalnego kształtu, w ostrym świetle sklepowych jarzeniówek (Kapitol nie znał pojęcia oszczędności) jego tęczówki wydały się zupełnie innego odcienia. Fatamorgana minęła w ciągu ułamków sekund, pozostawiając Maisie uczucie niedosytu (chciała wiedzieć kto?). Lekkiego; nie przywykła do zajmowania się filozoficznymi sprawami. Liczyła się rzeczywistość i konkretne działania, nawet jeśli po raz pierwszy od bardzo długiego czasu prowadziła pogawędkę z nieznajomym.
Aktywność nudna, przewidywalna, codzienna, dla aspołecznej Ginsbergówny aspirująca do wydarzenia tygodnia (jeśli spuścić zasłonę miłosierdzia na wszelkie dramaty). Pewnie dlatego wkręcała sobie różne rzeczy. Gerard miał rację, była tylko głupią sunią i nie powinna zajmować się zbyt skomplikowanymi relacjami międzyludzkimi. Jego głos zabrzmiał w jej głowie tak donośnie jak nagły trzask butelek.
Nie drgnęła jednak wcale, chociaż - jak na kobietę przystało - powinna chociaż pisnąć albo odskoczyć, chroniąc urocze buty (niewygodne; tęskniła za swoimi trepami, w których chodzili na polowania i które przetrwały drogę do Trzynastki) i dół niebieskiej, letniej sukienki, ale mało co było w stanie ją przestraszyć. Odkąd Gerard powrócił błędnym kołem do dystryktowej sielanki, Maisie czuła się - o paradoksie - coraz silniejsza i pewniejsza siebie. Jak wtedy.
Zignorowała więc trzaski, huki i cały sklepowy armagedon, który rozpętał się wokół niej. Dalej stała trzymając przed sobą koszyk, lekko uśmiechnięta, zerkając tylko w dół i obserwując, jak po jej łydkach ścieka klejący się, czerwony sok, barwiący spód sukienki na ciemny granat. Mało przejmowała się ciuchami; bardziej irytował ją nagły chlupot w butach... znów powodujący krótkie deja vu, dystrykt, kamienna podłoga chatki, krew zalewająca jej całe ciało i skapująca z łydek na stopy w identyczny sposób. Znów drgnęła odrobinę nerwowo, odruchowo potrząsając głową i prostując się, akurat w chwili, w której nieznajomy obdarzył ją sarkastycznym śmiechem.
Nie znała się na ludziach; dorastała głównie w towarzystwie swojego ojca, a jedyne normalne kontakty (względnie) nawiązała wyłącznie podczas trzyletniej tułaczki. Te doświadczenia wystarczyły jednak, by wiedzieć, że brunet nie jest w najlepszej formie. Zarówno fizycznie jak i psychicznie; Maisie widziała w jego oczach dość cyniczne zrezygnowanie. Wpatrywała się w niego może zbyt intensywnie, ale naprawdę była beznadziejna w przypadkowych kontaktach międzyludzkich. Odwróciła wzrok dopiero w chwili, w której podał jej kolejną - już całą i niestłuczoną - butelkę soku, lądującą w końcu bezpiecznie w koszyku, razem z innymi wiktuałami. Ulubionymi Gerarda; nie wydawałaby przecież pieniędzy dla siebie. Cieszyła się jednak, że wyszła z mieszkania, nawet jeśli wyglądała teraz od kolan w dół jak tancerka z zakrwawionego parkietu.
- Widać - odparła po chwili na jego stwierdzenie o ciężkim dniu, próbując zrobić ostrożny krok do przodu, w sam środek czerwonego oceanu. Śliskiego; zachwiała się odrobinę, łapiąc jednak równowagę, po czym zdecydowała się na zdjęcie butów, wylewając z nich resztę gęstego soku. I tak nie nadawały się do używania, rzuciła je więc na podłogę gdzieś obok potłuczonego szkła, zerkając po raz ostatni na zarośniętego bruneta. - Ale chyba nie wiesz co znaczy naprawdę ciężki dzień - dodała z lekkim uśmiechem, odrobinę pogardliwym (geny?), ale w wręcz babciny sposób. Ot, kobieta, która przeżyła naprawdę wiele i nie wyobrażała sobie, by ktokolwiek mógł cierpieć mocniej niż kiedyś ona.
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptyNie Lip 27, 2014 12:34 am

Jeśli Hugh myślał, że poukładanie produktów z powrotem na półkę i obdarzenie dziewczyny uśmiechem sprawi, że sok z podłogi wyparuje, grubo się mylił. Kiedy zobaczył brunetkę wylewającą sobie czerwony płyn z butów uświadomił sam siebie, że narobił niezłego bałaganu. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś, czym dałoby się wytrzeć podłogę, jednak w zasięgu wzroku miał tylko paczkowane jedzenie i więcej napojów i bynajmniej żadna z tych rzeczy nie nadawała się do czyszczenia kałuży powstałej w wyniku zetknięcia butelki i sklepowych kafelek. Odwrócił się bez słowa i pobiegł w inną alejkę, szukając czegoś, czego nazwy nie mógł sobie przypomnieć. A były to ręczniki papierowe, jednak w tamtej chwili mało obchodziła go nazwa, a bardziej przeznaczenie produktu. Wrócił nim dziewczyna prawdopodobnie zdążyła zauważyć jego zniknięcie i z triumfem wskazał na trzymane przez siebie opakowanie. Jak dziecko, które znalazło skarb. Ostatnio dość często zachowywał się jak dziecko. Rozdarł je, nie zważając na to, że ręczniki nie należą do niego i będzie musiał za nie zapłacić. Ponownie przykucnął, rozkładając je po całej mokrej powierzchni, która zaczynała kleić się niemiłosiernie. Płyn wsiąkał w ręcznik, przez co ten szybko stawał się bezużyteczny i w końcu obok mężczyzny wytworzyła się spora kupka zgniecionych i mokrych płatów papieru. Kiedy skończył czyszczenie z niezadowoleniem stwierdził, że podłoga wciąż się klei, jednak nie mógł już nic z tym faktem uczynić. Liczył, że zajmie się tym obsługa sklepu.
- To zależy co masz na myśli mówiąc naprawdę - powiedział, uśmiechając się. Wypowiadając jedno zdanie przed oczyma przeleciało mu prawie całe jego życie. A w szczególności chwile, w których miał naprawdę ciężki dzień. A było ich trochę, poczynając od dzieciństwa aż do teraz. Każdy moment, w którym czuł się przygniatany i tłamszony, spychany w ciemną otchłań, z której kolejne powstanie zajmowało mu coraz więcej czasu i zużywało coraz więcej energii. Pamiętał dokładnie uczucie bólu, który odczuwał gdy musiał opuścić Kapitol, gdy patrzył na staczającego się Malcolma, gdy rodzice odeszli a Maisie zniknęła, gdy musiał zostawić Libby w Trzynastce i w końcu gdy Victoria została postrzelona, aż chciałoby się powiedzieć, zabita. Jednak gdy patrzył oczyma przeszłości, zaglądał w swoją duszę, zanurzał się we wspomnieniach i analizował całe swoje dotychczasowe życie widział też uśmiech na swojej twarzy, czuł radość i szczęście. Chociażby najnowsze wydarzenia, które mimo swojej świeżości może zdążyły już umknąć z jego pamięci, zastąpione przez te negatywne uczucia, ale wciąż tkwiły w nim gdzieś głęboko, powodując chwilowe uczucie ciepła. To nie tak, że on zawsze był nieszczęśliwy. Że od zawsze pogrążał się w melancholii, która kazała mu pić bez opamiętania whisky (wcale nie był alkoholikiem, nigdy nie upijał się do nieprzytomności), leżeć całe dnie w łóżku czy wałęsać się nocą po opustoszałych uliczkach Kapitolu obserwując niebo i rozmyślać, co by było gdyby. Każdy zaznał czasem szczęścia i nawet jeśli może się wydawać inaczej, on było, jest i będzie. Zawsze, bez względu na wszystko. Ludzkość, a w tym i Hugh, nie potrafi docenić tych drobnych gestów, które powodują chociaż chwilowy uśmiech i sprawiają, że cały dzień wydaje się lepszy. I choć obiecywał sobie tyle razy, że kolejny poranek przywita pozytywnie, stan euforii trwał jedynie kilka dni, po czym znów przychodził smutek. Może więc jego problemem był brak motywacji? Nie miał niczego, co pomogłoby mu w trwaniu w jego decyzjach, więc upadał. Tracił swoje skrzydła, był jak upadły anioł, nie potrafiąc poprawnie funkcjonować. Potrzebował punktu zaczepienia, rzeczy bądź osoby, która zmuszałaby go do życia takiego, jakie powinien prowadzić.
Zagłębiony we własnych myślach dopiero po chwili zorientował się, że wciąż stoi na lepiącej się podłodze, w towarzystwie nieznajomej, bosej dziewczyny z sukienką ochlapaną sokiem z granatu, w świetle sklepowych jarzeniówek z dość tępym wyrazem twarzy. Skrzywił się, zmieniając szybko ten wyraz na niewinny uśmiech.
- Bo widzisz, jest wiele wag naszego dnia- Co ty bredzisz, Hugh? - Wszystko zależy od przyczyny. Jak zapewne zdążyłaś już zauważyć w naszym świecie nic nie dzieje się bez powodu i każde działanie ma określony skutek. Jeśli więc masz ciężki dzień, najprawdopodobniej wydarzyło się coś... przykrego, delikatnie ujmując. A wydarzyło się to z konkretnego powodu, którego często nie znamy. Ot, po prostu czuję się źle, bo coś się stało. I niesie to ze sobą skutek, wiele skutków, a złe samopoczucie jest jednym z nich. To, jak się czujemy, możemy opisać skalą, ale i tak żadne z tych uczuć nigdy nie będzie sobie równe. Każdy inaczej pojmuje to zagadnienie i każdy czuje inaczej - Ta bezczynność źle na ciebie wpływa. Lepiej się ogarnij, zanim ją też zaprosisz na towarzyską herbatkę - Przepraszam. Jak widzisz mam ciężki dzień i odrobinę bredzę - roześmiał się, zastanawiając się jaki właściwie sens miały wypowiedziane przez niego słowa. Oczywiście nie nie miały większego sensu, powiedział je bo czuł potrzebę powiedzenia czegoś więcej. Jakby te kilka zdań mogło sprawić, że przestanie się tak zadręczać i odrzuci wyrzuty sumienia, które nękały jego podświadomość.
Powrót do góry Go down
the civilian
Maisie Ginsberg
Maisie Ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1951-maisie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t3200-drown-them-in-charity-lend-them-comfort-for-sorrow#49982
https://panem.forumpl.net/t1798-maisie-ginsberg
https://panem.forumpl.net/t1800-paradise-circus
https://panem.forumpl.net/t2192-maisie
Wiek : 25 lat
Zawód : córeczka tatusia
Znaki szczególne : po-ciążowa sylwetka, szaleństwo w oczach

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptyNie Lip 27, 2014 11:36 am

Przyglądała się ciężkiej pracy bruneta przez dłuższą chwilę, zastanawiając się (logika przede wszystkim), dlaczego nie zostawi tej słodkiej kałuży i po prostu nie zawoła obsługi. Od tego tu byli; inna sprawa, że pewnie musiałby zapłacić za zniszczone rzeczy, ale przynajmniej nie musiałby bawić się w dość nieestetyczną sprzątaczkę. Nie wyglądał przecież zbyt zmysłowo, nieporadnie zarzucając papierowymi ręcznikami przejście. Właściwie płytki zalane samym, czerwonym sokiem wyglądały o niebo lepiej niż alejka zasypana przemoczonymi papierkami. Nie skomentowała tego jednak w żaden sposób, słuchając monologu mężczyzny.
Uważnie; od zawsze potrafiła wyłapywać ważne informacje i chociaż pod względem nawiązywania kontaktów była najgorszą osobą na Ziemi, to jednak przecież przetrwała trzyletnią tułaczkę. Podczas której kontaktowała się z różnymi ludźmi i uczyła się powoli zwykłej rozmowy. Co nie przychodziło łatwo; najgorzej prowadziło się jej dyskusje z kobietami (przez lata dorastania towarzyszyli jej wyłącznie mężczyźni). Na szczęście brunet z pewnością był facetem. Do tego zupełnie niegroźnym, przemęczonym, w niewyprasowanych ciuchach i z lekkim depresyjnym obłędem w oczach. Nie musiała się go obawiać, chociaż w tyle głowy i tak miała milion wyjść awaryjnych. Twardego wychowania - wytresowania? - nie dało się tak łatwo wyciszyć.
Nawet przez filozoficzną opowieść mężczyzny, kiedy w końcu wyprostował się przed nią - nie lubiła być tak niska, dlatego zrobiła trzy kroki do tyłu, chociaż bez histerycznej chęci ucieczki - opisując kolejne stadia trudów życia. Słowa cudowne (Maisie potrafiła je docenić dzięki miłości do książek), jednakże zupełnie...bezsensowne. Dlatego z każdą kolejną głoską czuła się coraz bardziej...rozbawiona.
Groteskowe, ale nie mogła zareagować inaczej. Nie wierzyła w żaden ciąg przyczynowo skutkowy; wszystko zależało od szczęścia. Albo od bycia przeklętą; przecież nie zasłużyła na gwałty, na sączące się krwią rany, na cierpienie. Co prawda teraz wszystkie te...aspekty Jedenastki wyblakły (efekt wyparcia), ale nie mogła zrozumieć zdrowego, przystojnego i widocznie inteligentnego mężczyzny, smęcącego i bredzącego bez żadnych wyraźnych powodów. Gdyby była choć trochę ekstrawertyczna chętnie opowiedziałaby mu ze szczegółami co oznacza naprawdę ciężkie życie, ale ograniczyła się do uprzejmego i odrobinę nienaturalnego uśmiechu, odruchowo poprawiając rękawy sweterka, zakrywające siniaki po wkłuciach i obdarte od kajdanek nadgarstki.
- Nigdy nie jest tak źle, żeby Los nie mógł zaskoczyć nas czymś jeszcze potworniejszym - odpowiedziała lekko, dzieląc się zawoalowanie własnym doświadczeniem, po raz pierwszy od dawna zastanawiając się w miarę trzeźwo, czy ponowne wepchnięcie w ramiona Gerarda było przekleństwem czy błogosławieństwem, po czym ponowiła uśmiech i na bosaka ruszyła w kierunku kas. A później wyjścia ze sklepu, zastanawiając się przez kilka kroków (naprawdę długo jak na psychikę Maisie!) nad tym, jakie nieszczęście musiało tak wymęczyć nieznajomego bruneta.

Maisie zt
Powrót do góry Go down
the pariah
Hugh Randall
Hugh Randall
https://panem.forumpl.net/t1998-hugh-randall
https://panem.forumpl.net/t3568-hugh-2-0#56041
https://panem.forumpl.net/t3567-hugh-randall#56040
Wiek : 34
Zawód : Poszukiwany
Przy sobie : scyzoryk wielofunkcyjny, leki przeciwbólowe, niezarejestrowana broń palna, zapalniczka,zdobiony sztylet, fałszywy dowód tożsamości, telefon komórkowy
Obrażenia : anemia

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptyWto Lip 29, 2014 2:47 am

Głupota ludzka nie zna granic. A Hugh w tamtym momencie czuł się wyjątkowo głupio, zwłaszcza po wypowiedzeniu tego monologu, który wydawał się nie mieć sensu. Choć może właśnie miał sens, ale on nie potrafił go zauważyć przygnieciony tym wszystkim, czym zamęczał się przez ostatnie dni. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, stał przyglądając się dziewczynie i zastanawiając się, dlaczego jest taki jaki jest. A to już zupełnie było szczytem głupoty, bo zamiast myśleć powinien zrobić coś, aby się zmienić. Przeć do przodu, a nie notorycznie cofać się w tył. Jednak on, z wyjątkowo słomianym zapałem i brakiem silnej woli preferował raczej pójście na łatwiznę i zanurzanie się w powiększającej się cały czas otchłani smutku, żalu i bólu. Bo to właśnie robił ostatnimi czasy i to wychodziło mu najlepiej - użalanie się nad sobą. Upadł chyba na same dno, w końcu kiedyś był o wiele silniejszy. A tym razem nie potrafił nawet udawać, że wszystko jest w porządku, jakby chciał zademonstrować światu to, jak bardzo pokrzywdzony się czuje. Ofiara losu. Głupiec. Słabeusz. Miał ochotę roześmiać się z samego paradoksu i jednej wielkiej sprzeczności, którą się stawał. Posiadanie świadomości popełnianych błędów to jedno. Posiadanie tej świadomości i czynienie wszystkiego wbrew zdrowemu rozsądkowi i pogarszanie własnej sytuacji to drugie. Skoro się śmiał, czy naprawdę tak bardzo go to bawiło? Wręcz przeciwnie, ale nie miał siły płakać, więc pozostało mu tylko to. Poza tym znajdował się w miejscu publicznym, mimo wszystko miał jeszcze tą odrobinę zdrowego rozsądku aby wiedzieć, że śmiech wygląda o wiele lepiej niż płacz. A przynajmniej u dorosłego mężczyzny. Pytanie, obijające się niczym widmo w jego umyśle wreszcie przybrało formę słów i brzmiało zbyt głupio, aby zadać je na głos. A mimo to słyszał, jak je wypowiada, choć w cale nie otworzył ust. Najgłupsze pytanie wypowiedziane przez najgłupszego człowieka. Idealna para w idealnym miejscu. Czy ja jestem chory? Ah, czyli to tylko głos w jego głowie? Więc wszystko w porządku, można spać dalej. Albo może właśnie nie? Znów ta wzmożona chęć śmiechu, lecz co za dużo to nie zdrowo.
Usłyszawszy damski głos najpierw zastanowił się, czy aby na pewno jest prawdziwy, a później rzucił spojrzenie na jego posiadaczkę, przekonując sam siebie, że przecież nie zwariował. Przypomniał sobie temat rozmowy, wraz z nieudolną próbą filozofowania w postaci monologu i wydało mu się, że wszystko z nim w porządku. Nie zdążył jednak odpowiedzieć, gdyż ona odwróciła się i odeszła, zostawiając go z dziwną obawą, pytaniami bez odpowiedzi i, co najgorsze, dziwnym przeczuciem, że to spotkanie nie pozostanie bez echa. Postanowił jednak zostawić to na później udając się w jej ślady z zamiarem dokończenia zakupów. W końcu po coś wyszedł do sklepu. Na koniec włożył jeszcze do koszyka sok z granatu i odszedł w dość specyficznym, nieokreślonym nastroju.
/zt/
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptyNie Lis 09, 2014 6:56 pm

tajemnicza czasoprzestrzeń

Kiedy puszka, którą po raz kolejny próbuję ustawić równo obok pozostałych, wypada mi z rąk i z głośnym brzękiem uderza w podłogę, rzucam w sklepową przestrzeń ciche przekleństwo, choć mój głos i tak tonie w szumie lodówek i warkocie przejeżdżającego obok Sunflower samochodu. Przez moment patrzę, jak puszka toczy się wzdłuż półek, po czym znika gdzieś pod jedną z nich - i już wiem, że czeka mnie wycieranie kurzu z podłogi własnymi ubraniami. Rozdrażniona, wzdycham przeciągle i opadam na kolana, szukając wzrokiem błysku metalu. Nie chcę patrzeć na swoje dłonie, doskonale wiem, jak bardzo się trzęsą – niezależnie od tego, ile razy z uporem zaciskam je w pięści, usiłując przekonać samą siebie, że przesadzam i zachowuję się żałośnie. Nie umiem jednak znaleźć sobie zajęcia, które pochłonęłoby mnie na tyle, bym przynajmniej na moment przestała odtwarzać w myślach każde słowo z usłyszanego wczoraj komunikatu rządu. Targający mną niepokój, który zdaje się wciąż narastać i którego w żaden sposób nie mogę się pozbyć, powoduje w mojej głowie po prostu zbyt duży mętlik. I nie zdziwiłabym się, gdyby w krótkim czasie przerodził się w najzwyklejszy strach.
Dopiero teraz w pełni zdaję sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne są moje poglądy, choć jeszcze kilka dni temu żyłam w absolutnym przekonaniu, że skoro nawet nie próbuję się wychylać, nic mi nie grozi. Naprawdę szczerze w to wierzyłam - zresztą nadal chcę wierzyć - jednak wczorajsze wydarzenia bezlitośnie zburzyły to przekonanie, uświadamiając mi mój błąd. Poniekąd dałam sobie wmówić pozorny spokój kreowany przez rząd, wpadłam w pułapkę, którą dotąd zawsze omijałam szerokim łukiem. Teraz jednak czuję się tak, jakby ktoś nagle wylał na mnie wiadro zimnej wody.
Rząd bez wątpienia nie pozostanie głuchy na to, co stało się na arenie. Mogę więc przestać marzyć, że zdołam w dalszym ciągu robić dobrą minę do złej gry i nikt nie będzie miał wątpliwości, po której stronie barykady stoję. Jestem tego coraz bardziej pewna.
Wiem, jak często zdarza mi się wypowiedzieć kilka niefortunnie dobranych słów, których później żałuję. I chociaż część mnie z uporem twierdzi, że nie powinnam zachowywać się tak, jakby zamachowcy lada moment mieli wtargnąć do Sunflower, niczym magnes przyciągając kłopoty, to jednak nie potrafię przestać się denerwować.
Po raz kolejny wzdycham głęboko, po czym wsuwam rękę pod półkę i szybko natrafiam palcami na chłodny metal. Podnosząc się z kolan, odnotowuję w pamięci, by posprzątać tutaj przy najbliższej okazji – zdecydowanie powinnam zmniejszyć listę powodów, dla których Lophia mogłaby wyrzucić mnie z pracy. Krzywiąc się lekko, otrzepuję puszkę z kurzu i z cichym stuknięciem odkładam ją w końcu na półkę.


Ostatnio zmieniony przez Cypriane Sean dnia Wto Lis 11, 2014 1:19 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptyPon Lis 10, 2014 11:40 pm

/przepraszam za opóźnienie i raczej dziwną konstrukcję, jaką ma post; dosłownie padam na twarz i obiecuję poprawę przy następnym

Z chwilą, w której metalowa puszka z cichym stuknięciem ponownie zajmuje swe prawowite miejsce na sklepowej półce, do uszu Cypriane dochodzi dziwny dźwięk dochodzący najprawdopodobniej gdzieś z zaplecza "Sunflower" lub też przynajmniej jego okolic.
Teoretycznie nie powinno być to nic podejrzanego bądź też choćby zastanawiającego, na co dzień przecież można się spotkać z mniej lub bardziej wyraźnymi oznakami bytności klientów w sklepie, jednak teraz z jakiegoś powodu zdawać się to może co najmniej niepokojące.
Czy dziewczyna przypadkiem nie powinna być tutaj sama? Wcześniej nie miała okazji zaobserwować czyjegokolwiek wejścia, jakikolwiek jego znak też się nie pojawił, zaś normalna klientela wchodziła raczej głównymi drzwiami.
Głównymi drzwiami... Chwilę po zasłyszeniu przez nią tajemniczych dźwięków, przypominających szuranie przemieszane z pobrzdąkiwaniem, w oczy Cypriane rzuca się ruch przy drzwiach prowadzących na ulicę, zza których to po chwili wyłania się tleniona blondynka w dosyć znoszonej chustce, przypominającej już bardziej szmatę do wycierania podłogi, i równie marnym płaszczu, pod którym chowa w tej chwili swe dłonie.
Wątpliwej wartości klientka nie zauważa chwilowo Sean, rozglądając się nerwowo po sklepie i mrucząc pod nosem coś, co dochodzi do uszu dziewczyny jako "cholera jasna, gdzie się podziewa ten łazęga?!" w towarzystwie jeszcze cichszego burczenia pod nosem, które pozostaje jednak wyjątkowo niezrozumiałe. Zresztą... Czy to aż taka wielka szkoda?
Powrót do góry Go down
the civilian
Cypriane Sean
Cypriane Sean
https://panem.forumpl.net/t188-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t272-cypriane
https://panem.forumpl.net/t1316-cypriane-sean
https://panem.forumpl.net/t573-cypri
Wiek : 18
Zawód : sprzedaję w Sunflower
Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości
Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo
Obrażenia : częste bóle brzucha

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptyWto Lis 11, 2014 5:43 pm

Z zamyślenia wyrywają mnie dobiegające z zaplecza dźwięki.
Wzdrygam się lekko i prawie strącam ręką puszkę, którą dosłownie przed sekundą odstawiłam na miejsce. Gdy ta zaczyna niebezpiecznie chybotać się na krawędzi półki, szybko zaciskam na niej palce, starając się nie narobić hałasu i wyłapać jak najwięcej dźwięków. W ciszy, która jeszcze chwilę temu panowała w sklepie, szuranie i brzdęki zdają się brzmieć nienaturalnie głośno, a im dłużej im się przysłuchuję, tym więcej pewności nabieram - nie mogłam ich sobie tylko wymyślić. Marszcząc brwi, próbuję znaleźć jakiekolwiek logiczne wytłumaczenie dochodzących z zaplecza odgłosów, jednak nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. To na pewno nie klient, który zgubił się w niewielkim sklepie i przypadkiem trafił na zaplecze. Usłyszałabym, gdyby ktoś wszedł do środka. Mogę oczywiście założyć, że kilka artykułów pospadało z półek – już dawno powinnam zrobić tam porządek – jednak towar bez wątpienia nie szura i nie brzęczy.
Stojąc wciąż nieruchomo i nasłuchując, ze wszystkich sił próbuję odgonić narastający we mnie z każdą chwilą niepokój. Nie powinnam mieć do niego podstaw, a już na pewno kompletną głupotą byłby strach przed zwyczajnymi odgłosami, które zawsze mogą okazać się niedomkniętym oknem, przez które wkradł się wiatr, czy inną, równie banalną rzeczą. Kręcę głową, upominając się w myślach, że znów przesadzam, po czym opuszczam w końcu rękę.
Robię kilka kroków w stronę zaplecza, jednak zastygam w bezruchu, kiedy drzwi sklepu otwierają się, a do środka wchodzi jakaś kobieta. Na krótką chwilę zapominam o odgłosach i skupiam na niej spojrzenie, pewna, że nieznajoma jest po prostu kolejną klientką. Mimo to coś w jej wyglądzie i zachowaniu szybko zaczyna mnie niepokoić – może znoszony płaszcz oraz chusta, a może wyraz twarzy blondynki i kilka burkliwych słów, które rzuca w przestrzeń. Słyszę tylko część tego, co mówi, a jednak tyle wystarczy, by minęła mi ochota na zapytanie jej, czy czegoś potrzebuje.
Kobieta zdaje się mnie póki co nie zauważać, więc przechodzę cicho na skraj alejki znajdującej się bliżej wyjścia i udaję, że szukam czegoś na jednej z półek. W rzeczywistości nie spuszczam nieznajomej ze wzroku, śledząc każdy jej ruch. Z tego miejsca nie widzę blondynki zbyt dobrze, jednak dla kobiety pozostaję w miarę niewidoczna - a przynajmniej na to liczę. Może nie wyjdę tym samym na pomocną ekspedientkę, ale to chyba ostatnia rzecz, jaką się teraz przejmuję.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptyCzw Lis 13, 2014 10:28 pm

Podejrzanie wyglądającej kobiecie, najwyraźniej pogrążonej we własnych myślach oraz skupiającej się bardziej na psioczeniu pod nosem niż obserwacji terenu, dłuższą chwilę zajmuje ruszenie się z miejsca, a gry wreszcie to robi, jej dosyć wyraźnego utykania na lewą nogę zwyczajnie nie da się nie zauważyć. Tak samo jak i czerwonych kropelek krwi pojawiających się na podłodze za nią... Czyżby była ranna?
Z jej ust nie wydobywa się jednak nawet najmniejszy dźwięk, który mógłby być skierowany do kogoś poza nią samą. Kobieta nie wzywa również pomocy, przemieszczając się wytrwale po sklepie ze wzrokiem utkwionym w jednym punkcie - kasie sklepowej, do której to najwyraźniej ma zamiar się dostać.
To wszystko już samo w sobie wzbudzać może podejrzenia, lecz jakakolwiek nadzieja związana z pomyłką rozwiewa się momentalnie z chwilą, w której to blondynka zahacza bokiem o jedną z szafek, łapiąc się jej w ostatniej chwili, jednak nie potrafiąc utrzymać tego, co wcześniej musiało znajdować się pod jej płaszczem. Przedmiotu, którego zwyczajnie nie da się nie rozpoznać...
Dosyć przestarzały, lecz z pewnością nadal spełniający swą rolę, pistolet upada na podłogę z głuchym stuknięciem...
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptySob Lis 15, 2014 1:56 am

Rozgrywka przeniesiona do retrospekcji.
Następujący po niej przeskok czasowy przenosi nas do pierwszej połowy września 2283.
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptySob Maj 16, 2015 11:45 pm

Kiedy tak czuł się jak marionetka, której ktoś wytrenowanym cięciem ostrych jak dowcip krwiożerczego Coriolanusa Snowa* nożyczek odciął sznurki dotychczas trzymające ją przy życiu, podjął jedyną sensowną decyzję i usilnie zaczął szukać czegoś, co zajmie jego myśli. Po wysprzątaniu całego wręcz mieszkania (włącznie z kuchnią, w której zalegała już co najmniej trzytygodniowa warstwa kłębiącego się kurzu) i zdjęcia ze wszystkich marynarek śladów kociej egzystencji  w postaci długich, jasnych włosów, spakował swoje manatki do skórzanej torby w odcieniu ciemnego karmelu oraz wyruszył podbić świat. Za pierwszy cel swojej podróży obrał znajdujący się nieopodal sklep – nieszczególnie uśmiechała mu się wizja błądzenia po rozległych galeriach handlowych tylko i wyłącznie po to, aby zakupić nieco kawy, a jego domowe zasoby niebezpiecznie się kończyły i nawet czajnik zdawał się wydawać nieco żałosne, ostrzegawcze odgłosy pod tytułem „Terraaaain, idź kupić filiżankom paliwo, bo skiśniemy i skończymy jak ty, który wdaje się w dysputy z porcelaną i myśli, że czajniki mówią!”.
W ten oto sposób znajdował się teraz wśród zawiłych korytarzy półek, wystaw i podestów, gdzie błądził między ostatnimi wyprzedażami puszek nadzwyczajnie zielonego groszku oraz stoisk reklamujących najnowszy zmywacz do paznokci o zapachu niezmodyfikowanych genetycznie truskawek. Już wiele razy był w tym sklepie, ale to zaliczało się jeszcze do jego dawnego życia, o którym tak usilnie próbował zapomnieć. Nowe ustawienie produktów zdawało mu się niesamowicie chaotycznie, a jako że nigdy nie mógł pochwalić się zbyt sprawnym wewnętrznym kompasem, to kompletne pogubienie się nie zajęło mu wiele czasu. Szukał kawy. Kawy. Gdzie jest kawa? Kofeina chyba uciekała przed nim wielkimi susami, a on potrzebował przecież tego skoku ciśnienia, gorzkiego smaku zapomnienia i ciepła, które mała (duża?) czarna rozlałaby po jego klatce piersiowej.
Ale PRZYPADKIEM przeszedł nieopodal stoiska z napojami alkoholowymi i wprost nie mógł powstrzymać ręki, która sama sięgnęła po butelkę dość dobrego półwytrawnego wina, jednego z jego ulubionych. Drobny wewnętrzny alkoholik Nicka zaśmiał się szyderczo i z diabelskim wyrazem twarzy odrzucił głowę do tyłu, dając ujście swojej niepowstrzymanej radości. Samemu Terrainowi nie było tak do śmiechu, ale włożył tę nieszczęsną butelkę do koszyka, po czym wrócił do błądzenia między półkami w poszukiwaniu ukochanej kawy.

* czasem nawet za nim tęsknił; Kapitol sprzed paru lat zdawał się tak przyjemnym i pozbawionym moralnych dylematów miejscem
Powrót do góry Go down
the civilian
Alexandra Grace
Alexandra Grace
https://panem.forumpl.net/t3190-alexandra-grace
https://panem.forumpl.net/t3193-alexandra-grace#49925
https://panem.forumpl.net/t3192-alexandra-grace
https://panem.forumpl.net/t3194-niecodziennik#49928
https://panem.forumpl.net/t3195-alex#49939
https://panem.forumpl.net/t3196-alexandra-grace#49940
Wiek : 27
Zawód : Bibliotekarka
Przy sobie : dokumenty, telefon, leki przeciwbólowe, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, apteczka,
Znaki szczególne : -
Obrażenia : -

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptyPon Maj 18, 2015 9:31 pm

Życie wydawało się sceną w czasach w których przyszło jej żyć. Grała to, co powinna, ale wcale nie lubi swojej roli. Tak strasznie mocno i uporczywie rozum krzyczy: przestań! Nawet teraz, chodząc po sklepie. Patrzy na to wszystko i nie weźmie tego, co chce. Nie jest już biedna, mogłaby chwycić to, czego sobie zapragnie. Spełnić każdą możliwą zachciankę tylko dla czystej przyjemności posiadania. Mogłaby bardzo wiele rzeczy, ale zwyczajnie nie tego chciała. Każdy produkt zabrany ze sobą to ciężar niewyobrażalny i to moralny. Myśl - w getcie nie ma tego, tego i tego oraz jeszcze inna - kiedyś też nie miała tego, tego i tego... To zabijało radość. Nie umiała jednak inaczej. Niewiele kupowała, bo życie jakie przyszło jej życie wydawało się... zbyt dobre. Zbyt idealne w obliczu tego, co przeszła i tego, co się dzieje. Niemy protest z którego nikt nawet nie zdaje sobie sprawy był wyrazem jej bólu. Tego niewypowiedzianego. Tego oporu przed którym niegdyś się nie broniła. Dziś zaczynała się bać. Czego? Kolejnego bólu. Trwa więc pomiędzy. Ani nie tu, ani nie tam. Jakby już nigdzie nie pasowała i nie miała pasować. Te wszystkie myśli kołatające główką stosunkowo młodej kobiety sprawiły, że świat zewnętrzny przestał być na pierwszym miejscu. Nie mogło więc wydarzyć się nic innego, jak oczywista mała tragedia. Rozsypała swoje zakupy nie wiadomo jak i nie wiadomo dlaczego. Na swoje szczęście nie miała ze sobą wiele - to po pierwsze, a po drugie nie było to nic, co mogłoby ulec rozbryzgnięciu się na podłodze, czy też rozbiciu. Szybko więc zebrała co miała, zdążyła się zarumienić lekko z takiej gafy i zobaczyć, że niedaleko niej jakiś człowiek jest widocznie pogubiony. Nie żeby obserwowała wszystko, co żyje (choć... to też robi!), ale umiała dojrzeć, że sklep jest niczym dżungla dla niektórych. Ona sama potrafiła nie ogarniać wielu rzeczy (jak na przykład samej prostej drogi, czego przykład widać było chwilę wcześniej w postacie rozsypania produktów, które... nie miały prawa się rozsypać). Wybrała się więc w kierunku mężczyzny, co by podać pomocną dłoń. Nie żeby lubiła zaczepiać obcych, jak chce i kiedy chce, ale gdy ma się świadomość, że źle się dzieje na świecie to z wielką przyjemność odrywa się od takich myśli i pędzi zająć czymś innym. Nawet taką błahostką, jak zapytanie po prostu, czy czegoś ktoś szuka.
Jednak lepszy rydz niż nic. Korona jej z głowy nie spadnie, jak ktoś na nią nawrzeszczy za samą chęć okazania uprzejmości. A jak będzie inaczej to chociaż poczuje się o jakąś jedną milionową mniej obojętnym człowiekiem. Szła więc z lekkim uśmiechem na twarzy i wreszcie, zaczepiła tego obcego sobie klienta.
- Przepraszam, ale czy mogę w czymś panu pomóc, bo wydaję mi się, że ewidentnie pan czegoś poszukuje - Tyle uprzejmości to aż zaskoczenie dla niej samej. Z zasady jest bardzo prosta i dla wielu ludzi niekulturalna. Nigdy jednak nie wychowywano ją na kogoś, kto ma wiedzieć co mówić. Nauczono ją, że najpiękniejsze słowa to te szczere. A że nie brzmią to... wiadomo, inna zupełnie sprawa. Czasami jednak potrzeba okazania komuś uwagi w takiej, a nie innej postacie jest jej potrzebna. Coś takiego, jakby serce podpowiadało "Tak! Właśnie to należy zrobić!".
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptySob Maj 23, 2015 11:52 pm

przepraszam, że tyle mi to zajęło, poprawię się!
To dość przykre, że nie dotyczyły go problemy i zwątpienia kobiety – on sam nigdy nie przykuwał uwagi do tego, że w dystryktach brakuje produktów, które on mógłby kupować w setkach i tysiącach. Jako rodowity Kapitolińczyk widział tylko czubek własnego nosa oraz zachwycał się estradowymi światłami, czerwonymi, niekończącymi się dywanami i chwałą, która spływała na niego strumieniami; pławił się w niej i cieszył jak dziecko, że ktoś docenił nie tylko jego wrodzony talent do pisania (ach ta skromność!), a także ogrom pracy, którą włożył, aby wybić się na wyżyny sławy czy dołączyć do niezwykle słodkiej śmietanki towarzyskiej.
Pomińmy milczeniem fakt, że bez pomocy wpływowych i bogatych jak jasna cholera rodziców wciąż pozostawałby anonimowym dziennikarzyną ledwo wiążącym koniec z końcem i piszącym zaciekle do szmatławych brukowców.
Teraz, kiedy już spisał na straty swoją świetlaną karierę, dochodził do wniosku, że wcale mu tego nie brakowało. Jeszcze za czasów Starego Kapitolu szczycił się kamerami, które wyłapywały jego twarz i nieskazitelne garnitury w miejscach publicznych, a także faktem, że stał się gwiazdką wyczekiwaną na każdym większym przyjęciu; teraz jednak nie wyobrażał sobie sytuacji, kiedy ktoś miałby śledzić każdy jego krok, wsłuchiwać się w wypowiedziane przez niego słowa. Wiedział, że aktualnie nie był w stanie spełniać niczyich oczekiwań i nie sądził, aby kiedykolwiek znowu był; wpadł w szyderczą pułapkę rozczarowywania po kolei wszystkich osób, na których kiedykolwiek mu - choćby w najmniejszym stopniu - zależało i nie miał najmniejszego pojęcia, jak się z niej wydostać.
Tym razem z rozmyślań wyrwał go niespodziewanie głos ciemnowłosej kobiety; Nick w geście czegoś pomiędzy zdziwieniem a niepokojem otworzył lekko usta i usilnie próbował sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek wcześniej ją widział. Przeklął jednak w myśli swoje paranoje (która nigdzie go jeszcze nie zaprowadziły) i odgonił niechciane wątpliwości.
- Kawy – rzucił bezmyślnie to krótkie hasło i natychmiast oprzytomniał; odchrząknął cicho, zbierając myśli. - Szukam kawy. Od dawna mnie tu nie było, a w sklepie urządzono całkowite przemeblowanie. Czy wie pani może, gdzie znajdę coś z dużą zawartością kofeiny, co postawi mnie na nogi?
Swój zaskakująco udany popis retoryki podkreślił lekkim, sympatycznym uśmiechem, który wkradł się nikczemnie na jego usta. Przecież nie miał się czego obawiać. Prawda?
Powrót do góry Go down
the civilian
Alexandra Grace
Alexandra Grace
https://panem.forumpl.net/t3190-alexandra-grace
https://panem.forumpl.net/t3193-alexandra-grace#49925
https://panem.forumpl.net/t3192-alexandra-grace
https://panem.forumpl.net/t3194-niecodziennik#49928
https://panem.forumpl.net/t3195-alex#49939
https://panem.forumpl.net/t3196-alexandra-grace#49940
Wiek : 27
Zawód : Bibliotekarka
Przy sobie : dokumenty, telefon, leki przeciwbólowe, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, apteczka,
Znaki szczególne : -
Obrażenia : -

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptySro Cze 03, 2015 8:22 pm

Czy aby na pewno przykre? Bądźmy szczerzy - to właśnie ta kobieta żyła w takim, a nie innym świecie. Mało kto żyjący obecnie jako zwyczajny obywatel zwracał uwagę na jakieś głębsze moralne zmagania własnej duszy. Na jakiś swój własny sposób Alexandra lubowała się w cierpiętniczym życiu. Nikt nie miał pojęcia, że to tak właśnie u niej działa. Nie, nie chodziło o pokazywanie, jak to jest jej źle, niedobrze i jakim wspaniałym człowiekiem jest. Łatwiej żyło się jej, gdy karała samą siebie. Wtedy dawała znak sumieniu, że wie o jego istnieniu. Tak, dziwna logika (a raczej jej brak), ale w pewien sposób sprawdza się to w jej życiu. Mimo każdego przeżycia wciąż pozostawała sobą, a to już ogromny sukces. Bo kto może się pochwalić tym, że nie zmienia swojego zdania od tak wielu lat? Niewielka to garstka takich wytrwałych. Jest więc z jednej strony z czego się cieszyć. Grała, ale to do pewnego momentu. Nadzieja na lepsze jutro, to naprawdę wymarzone, wciąż jest żywa. Niczym ostatni płomień, któremu nie pozwalała zgasnąć i pilnowała lepiej niż matka swoje dziecko.
- Już prowadzę - Niezbyt rozwinęła swoją wypowiedź, ale taka już jest. Wolała prosto, na temat i szybko. Zakręcenie, zagmatwanie z poplątaniem i wymieszanie wszystkiego każdy ma w pakiecie każdego dnia. Siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Nigdy nie miała zamiaru dolewać oliwy do ognia bez większego i to uzasadnionego powodu. A uzasadnionych powodów ma cały pakiet, tak w razie potrzeby, gdyby takowa zaszła. Wracając jednak... nie czekała na reakcję i ruszyła przed siebie w kierunku poszukiwanym przez mężczyznę. Nie było daleko, w końcu to sklep, nie metropolia. Dotarła więc wraz z nim tam, gdzie trzeba.
- Mam nadzieję, że znajdzie Pan swoją dawkę kofeiny. Jest spory wybór, więc nie powinno być problemu - Uśmiechnęła się tylko delikatnie i poprawiła zakupy w koszyku, które wcześniej wrzuciła z powrotem w celu szybkiego zamaskowania swojej wpadki. Faktycznie, wyglądała na niezdarę przez taką sytuację, więc i pierwsze wrażenie to brak obaw wobec niej. Tyle że pozory mylą. Skąd wiadomo, czy nie jest przypadkiem mordercą?
Obawiać trzeba się wszystkiego i wszystkich. Równie dobrze sufit zaraz może się zawalić, czy coś takiego... niby przypadek, ale w obliczu tego, co już się na świecie dzieje, wcale znowu nie taki nieprawdopodobny.
- Przemeblowania to wredna rzecz - stwierdziła jeszcze tylko, żeby nie wyjść na jakąś kompletnie aspołeczną. Może taka trochę jest, ale nie każdy musi o tym wiedzieć, czyż nie?
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptyNie Cze 07, 2015 2:59 pm

Nie dostrzegł nawet wcześniejszej wpadki kobiety i nie był na tyle spostrzegawczy, żeby przyjrzeć się z uwagą jej koszykowi i wywnioskować na jego podstawie wcześniejsze wydarzenia (do Sherlocka Holmesa było mu, niestety, daleko) – nie musiała się więc obawiać kompromitacji, bo, prawdę mówiąc, Nick był łamagą jeszcze większą od niej i chociaż ukrywał to przez wiele lat swojego brylowania w świetle reflektorów, teraz, kiedy nikogo nie obchodził już jego los, mógł pokracznie zwalać produkty z otaczających go półek. Starał się tego jednak nie robić, dostojnie wymijając wszelakie wystawy i zwisające z nieboskłonu (a raczej sufitoskłonu) reklamy oraz wskazówki traktujące na temat „quo vadere, jeśli chcę kupić sardynki?”.  Uśmiechnął się serdecznie do tej sympatycznej kobiety, która zgodziła się być jego nicią Ariadny w labiryncie półek sklepowych. Kiedy wreszcie dotarli na miejsce, uśmiechnął się jeszcze mocniej.
- Nawet sobie pani nie wyobraża, jak mi pani pomogła – rzucił lekko. - W innym wypadku pewnie błądziłbym tu do rana i osłabł z braku kofeiny.
Niemal półtruchtem doskoczył do półki z jego ulubioną kawą dającą wyjątkowo intensywny zastrzyk gorzkawej energii, po czym z gracją rączej gazeli chwycił ją w dłonie i prawie że ucałował. Z troską przycisnął ją do boku i przykuł sporą uwagę do tego, żeby traktować ją z miłością godną ukochanego rodziciela. Oczywiście wydawało mu się to całkiem normalne, że te drogie jak cholera ziarenka były dla niego niemal obiektem pogańskiego kultu i broń boże nie uważał się za jakiegoś… maniaka.
Obrzędy religijne skierowane ku kawie zostały gwałtownie przerwane, kiedy uświadomił sobie, że kobieta rzuciła w jego stronę jakąś uwagę. Jego mózg przez krótką chwilę trawił te słowa i doszedł w końcu do wniosku, że nie może się z nimi nie zgodzić. Kiwnął więc głową, niemo przyznając rację.
- Fakt, wredna. Szczególnie, kiedy ma się – zupełnie tak jak ja – orientację w terenie na poziomie ameby. Albo innego pierwotniaka.
Po sekundzie walki z samym sobą w żałosnym geście wyciągnął przed siebie rękę i chwycił za drugi pojemnik z kawą. Westchnął z pożałowaniem w duchu - był takim słabym człowiekiem.
- I jeszcze raz dziękuję za pomoc, nie mam pojęcia, co bym bez pani zrobił.
Po tych słowach radośnie udał się w stronę kas, aby zapłacić uczciwie za nabywane produkty, a na koniec podreptał ochoczo w stronę mieszkania, by zaszyć się w domowym zakątku.

//zt
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 EmptySob Sie 22, 2015 12:51 pm

Środek tygodnia uznano za dobrą datę na wizytę w sklepie Sunflower i doprowadzenie jego właścicielki przed wymiar sprawiedliwości. Telefon znaleziony przy torach chwilę po tym, jak z okolic uciekała w popłochu Kolczatka oraz zeznania Layli pomogły podjąć decyzję w sprawie panny Breefling. Nakaz aresztowania nie został podany do publicznej wiadomości, Strażnicy mieli wykonać swoje zadanie po cichu i w tym celu pojawili się dziś w sklepie. Nie mieli jednak szczęścia.
Właścicielka była nieobecna, a oni nie wiedzieli, czy był to losowy wypadek, czy może ktoś już ostrzegł ją przed nadchodzącym niebezpieczeństwem? Na dobrą sprawę nie było wiadomo, jak głęboko sięgają w tej chwili macki Kolczatki.
Trzech mężczyzn w cywilnych ubraniach pojawiło się w pomieszczeniu, lecz tylko jeden podszedł do lady, pozostali spacerowali alejkami i rozglądali się po kryjomu. Gdy odkryli, że Breefling nie ma na miejscu, zdecydowali się przesłuchać jedną z pracownic. Nie byli natarczywi, ale dziewczyna mogła wyraźnie wyczuć, że nie są też zadowoleni z przebiegu wydarzeń. Tak oto Cypriane Sean została zaproszona do zaparkowanego na ulicy samochodu, a pól godziny później znajdowała się już w więzieniu, w Siedzibie Rządu, oczekując na śledczego, który miał zadać jej 'tylko kilka pytań'
.

Cypriane, zapraszam tutaj.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Sklep 'Sunflower'   Sklep 'Sunflower' - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Sklep 'Sunflower'

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Sklep RTV AGD "Jowisz"
» Napad na Sunflower

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Centrum miasta-