Wiek : 27 Zawód : Bibliotekarka Przy sobie : dokumenty, telefon, leki przeciwbólowe, scyzoryk wielofunkcyjny, latarka z wytrzymałą baterią, apteczka, Znaki szczególne : - Obrażenia : -
Temat: Alexandra Grace Sob Lut 07, 2015 11:07 pm
Alexandra Grace
ft. Lily Collins
data i miejsce urodzenia
01.01.2256, Dystrykt Czwarty
miejsce zamieszkania
Dzielnica Wolnych Obywateli
zatrudnienie
Bibliotekarka na Uniwersytecie w Dzielnicy Wolnych Obywateli
Rodzina
Nie tak dawno temu mogła patrzeć na roześmianą twarz swojego ojca. A może to tylko jej wyobraźnia? Może Adam Grace odszedł do historii już wieki temu, a jej pozostało jakieś marne wyobrażenie? Tylko, czy ona sobie to ubzdurała? Czy wysoki, chudy mężczyzna, który mimo trudów życia zawsze się uśmiechał, jest zaledwie jej wyobrażeniem? Nie. Każdego dnia przypomniała sobie, jak wpadał na kuter rybacki i zabierał się do pracy, której nie można nazwać prostą. Bycie rybakiem to też zajęcie wymagające oddania i siły. Tak samo i Joanne Grace, jej matka, była prawdziwą osobą z krwi i kości, która z zapałem tworzyła sieci. Niejedna zmarszczka pojawiała się na jej twarzy, ale dawała z siebie równie dużo, co rodziciel Alexandry. Byli szczęśliwym małżeństwem, które z ogromną wiarą w lepsze jutro wychowywali swoją jedyną córkę w dystrykcie czwartym. Jedynym problemem w tej całej pięknej historyjce idealnej rodziny jest słowo "byli" i fakt, że nie dane im żyć długo i szczęśliwie, jak to w bajkach bywa. Zresztą ich opowieść nigdy nie przypomniała tej standardowej. Co z tego, że żyli w jednym z bogatszych dystryktów, skoro wcale nie żyło im się wcale, aż tak wyśmienicie, jak się mówiło. Nie wspominając już o tym, że nikt nigdy nie przygotowywał ich córki do wzięciu udziału w igrzyskach. Przynajmniej nie takie były ich założenia, gdy uczyli jej czegokolwiek. Jedyne czego chcieli to po prostu życia. Ciężko powiedzieć, czy to duże, czy małe życzenie.
Historia
"Im mniej człowiek wie, tym łatwiej mu żyć"
Przy narodzinach pierwszego i jedynego dziecka rodziny Grace nie było nikogo prócz oczywistej obecności matki i sąsiadki, która poród odbierała. Pierwszego stycznia, tuż po wschodzie słońca na świat przyszła Alexandra. Dziewczyna o jasnych włosach, które po pewnym czasie zaczęły swym odcieniem przechodzić z blondu w rudy kolor. Maleństwo było zdrowe. Płakało i jadło, gdy powinno. Żadnych obaw, prócz tego, czy uda się rodzinie godnie je wychować. Gdy z powrotem pojawił się Adam, zmęczony pracą, ale szczęśliwy z wieści, iż wreszcie doczekał się swojej małej księżniczki, było jasne, że pokochał ją od pierwszego wejrzenia. Śpiąca kruszyna okazała się jego oczkiem w głowie, a matka zresztą nie ustępowała mu w tej miłości na krok. Oboje czuwali przy niej, jakby zaraz miała zniknąć, uciec im. Nie można stwierdzić, że był to czas idealnie prosty. Wciąż musieli pracować, martwili się i pełni byli różnych trosk. To były jednak dobre początki, bo tworzyli sobie własny azyl w którym mogli po prostu ze sobą przebywać. Dziewczynka dorastała zaś lepiej niż można było się tego spodziewać. Szybko nauczyła się chodzić i mówić. Z łatwością uczyła się tych wszystkich dziecinnych spraw. Było to magiczne. Błoga nieświadomość, że świat wcale nie jest taki wspaniały. Cała ta rodzina korzystała z przywilejów płynących z egzystowania na tej ziemi, jakby nic złego nie mogło się wydarzyć. Nikt nie chciał nawet pomyśleć, że to wszystko może się brutalnie skończyć. Cudownie było trwonić czas na przyjemności i wdychanie szczęścia. Nie podejrzewając nawet, że niedługo prawda przyjdzie i objawi się wyraźniej niż ktokolwiek by tego chciał. Tak dokładnie, że fakty utrudnią życie, a nawet rozbiją piękno ich codzienności.
Niczym kryształ, który po upadku na ziemię rozsypuje się na miliony drobnych kawałeczków.
"Nic nie było twoje oprócz tych kilku centymetrów sześciennych zamkniętych pod czaszką"
Alexandra kroczyła dzielnie przez swoje życie, bo jakie miała wyjście? Szybko jednak z wiekiem pojmowała, że nic nie jest tak dobre, jak wcześniej myślała, że takim właśnie jest. Poszła do szkoły, gdzie nie mogła się odnaleźć. Chyba już wtedy skazała się na inność. Nie lubiła słuchać tego, co mówili nauczyciele. Wszystko wydawało się jej tak bezsensowne, utrudnione i przekłamane, że nie wierzyła w to, że znajdzie w sobie siły na wytrzymywanie tam. Musiała jednak. Możliwość zawiedzenia rodziców była zbyt przygnębiająca, a oni tak bardzo starali się właśnie dla niej, że nie była w stanie ryzykować. Pokornie więc chodziła tam. Nie miała przyjaciół, bo ludzie bali się być przy niej. Ona już jako nastolatka wiedziała, że mają nią za nic, co mogliby stracić, więc nie wahała się nad niczym długo. Wykształciła w sobie ten rodzaj poglądów, które wtedy przypłacało się życiem. Umiała zadawać niewygodne pytania za które wielokrotnie mogła słono zapłacić. Nie bała się kraść, gdy wiedziała, że jej rodzina czegoś potrzebuje. Kłócić się z ludźmi z którym nie powinna. Dokonywać złośliwych żartów Strażnikom Pokoju. Uczyła się nie tylko na wypadek gdyby jednak została uczestniczką Głodowych Igrzysk. Tworzyła więzy, ćwiczyła celność, pływała, od starszej kobiety w sąsiedztwie poznawała tajniki medyczne. Wszystko by nie dać się tak łatwo załatwić przez okrutne stworzenie zwane Losem. Miała przekonanie, co do tego, iż to co ma w swojej głowie nie może zostać jej zabrane, a że posiada zaledwie (a może aż?) umysł to musi go rozwijać. Nie była głupia. Trzeba stwierdzić, że logika zawsze przez nią przemawiała. Zabiorą jej chleb to sama znajdzie cokolwiek, by nie umrzeć z głodu. Zraniona sama zaszyje ranę. Wrzucona na głębie dopłynie do brzegu. Bez względu na okoliczności chciała żyć. Nawet jeśli oznaczało to, że nie ma nic więcej niż wnętrze swej duszy. Mało kto potrafił jej towarzyszyć w tym wszystkim. Jej bunt przeciwko niesprawiedliwości był widoczny, chyba że ktoś nie chciał go widzieć. Wielu ludzi z sąsiedztwa, którzy przyjaźnili się z jej rodzicami mówili, że szkoda takiego dziewczęcia na to, by została zwyczajnie rozstrzelana za to, iż pragnie wolności. Niby każdy się obawiał co z nią będzie, ale prawdą było, iż tak bardzo trwożyli się wszystkiego dookoła, iż była to tylko kropla w oceanie. Mieli gdzieś jej żywot. Byłaby tylko kolejnym truchłem na stercie innych, straconym za to, iż wierzy w coś więcej niż władzę i fałszywe obietnice. Że nie bała się nigdy powiedzieć, iż nie zgadza się na to, co się dzieje. Że choć wszyscy twierdzili, iż to bezsensu to ona wolała oddać życie, byleby pokazać każdemu jedną rzecz.
Lepiej umrzeć w imię tego, co kochamy niż być zmuszonym kochać to do czego jest się zmuszanym.
"Nie, piekło nie ma nic wspólnego z miejscem- piekło wiąże się z ludźmi. Może to ludzie są piekłem"
Wszystko zaczynało się sypać w zawrotnym tempie. Czas wcale nie był przychylny w tym temacie. Alexandra walczyła nie tylko ze swoim wewnętrznym buntem przeciwko rządowi i panującymi prawami. Wojna nie toczyła się tylko w jej sercu. Między ludźmi tez wybuchały poważne sprzeczki, przeradzające się w kłótnie, a nawet gorsze rzeczy. Wśród ulic w pełni zamieszkałych ciężko było znaleźć kogoś kto myślał o czymś więcej niż czubek własnego nosa. Jakby człowieczeństwo stało się luksusem na który nie każdy może sobie pozwolić. Ktoś, kto nie tak dawno mieszkał płot w płot okazuje się zadłużonym Strażnikiem Pokoju. To chyba było równie bolesne. Fakt, że wszystko potrafiono sprzedać. Godność, życie, ciało, poglądy. Łatwo przybierano nowe barwy, by się dopasować. Nic nie było już podporządkowane własnemu poczuciu sprawiedliwości i sumieniu. Liczyło się tylko to, by przetrwać. Jakkolwiek, ale przetrwać. Mijanie ludzi z Kapitolu niczego nie ułatwiało. Dystrykt czwarty stał się obrzydliwym kurortem dla nich. Gdzie w tym wszystkim miejsce na szczęście? Nikt nie przeznaczył ani kawałka na takie coś. Co nowo poznany to miał inną maskę. Chociaż nie. Nie trzeba było nikogo nowego do tego poznawać. Znajomi również przybierali takie twarze o które byśmy ich nawet nie podejrzewali w najgorszych koszmarach. Ona pośród swoich codziennych obowiązków szukała czasu na bycie kimś, kto przyniesie im chociaż iskrę nadziei. W końcu wszystko musi się kiedyś skończyć, a to co było dla nich tak okrutnym okresem również powinno, prawda? Zabawne. Powinno to tutaj bardzo istotne słowo. Teoretycznie można powiedzieć to, co się zapragnie, ale najlepiej mówić to, co inni chcą usłyszeć. Za coś, co nie jest chciane przez uszy słuchaczy, również ponosi się karę.
Najlepsze z tego wszystkiego jednak jest to, że to ludzie, innym ludziom zgotowali taki, a nie inny los.
"Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi"
Efekt domina odczuł każdy. Okres pomiędzy władzą Snowa a Coin był chyba najtrudniejszym. Lało się najwięcej łez i krwi. Każdy musiał się określić. Jednak sam początek, gdy jeszcze Strażnicy Pokoju byli przeciwko mieszkańcom dystryktów był tym najgorszym dla Alexandry. Ostatnie tchnienia ich władzy boleśnie wpłynęły na jej los. Co raz trudniej było o najpotrzebniejsze rzeczy. Nawet ona, która uchodziła za naprawdę dobrego zdrowia popadła w poważne choróbsko. Tak, że jej rodzice w desperacji podjęli się próby kradzieży. Dodać trzeba, że nieudanej. Zostali na miejscu rozstrzelani z zimną krwią. Alex zaś wyzdrowiała niedługi czas potem samoistnie. Jej organizm wybronił się z infekcji przez co czuła się jeszcze gorzej. Ukochani rodzice odeszli, a ona miała jeszcze czelność przeżyć. Załamała się kompletnie. Ciężko opowiedzieć o tego rodzaju bólu. To tak jakby smutek krążył w jej ciele wraz z krwią i dostawał się do każdej najmniejszej komórki. Rozszarpując ją na kawałki powolnie, ale brutalnie. Tortura doskonała - nie zabija, ale odbiera chęć do życia. Do tego rozpętana wojna, wywołując jeszcze więcej krwi i tragedii. Z jej twarzy zniknął na długo uśmiech. Jedynie próby ocalenia innych nadawały sens temu, że oddycha. Nie umiała wystawić się na łaskę kosiarza skoro inni chcieli dalej móc wdychać tlen, a nie było im to dane. Musiała żyć dla tych, który zabrano. Biegała więc tam gdzie się dało i wykorzystywała wiedzę nabytą od okolicznych kobiecin. Zaszywała rany, nastawiała kości, odkażała skaleczenia, tamowała poważne krwotoki, reanimowała, podawała leki, które udawało się tworzyć z tego, co było dostępne. Robiła to, co było w jej mocy. Nosiła wodę, dostarczała przesyłki i choć uważała, że wszystkim tym bogaczom wojna i rebelia się należała to wreszcie dotarło do niej, że oni tak samo cierpią. Wychowani w takim, a nie innym systemie nie mieli prawa myśleć inaczej. Zaprogramowano ich na dane reakcje, jak roboty. Narzucono im wszystko. Nie licząc tego, że ból dotyczył także i ich.
Ludzie z Kapitolu niewiele się różnili od tych z dystryktów. Wszyscy byli tak samo uwięzieni w bagnie nazywanym smutkiem.
"Nie ma czegoś takiego jak wolność, są tylko różne rodzaje niewoli"
Początkowo wydawało się, że nadeszło wybawienie. "To Ci z Trzynastki" - mówiono między sobą. Oni byli ich nadzieją i wiarą w to, że nie zginą zdeptani jak jakieś nędzne karaluchy. Alexandra sądziła, że wszystko się zmieni. Cuda się jednak nie zdarzają. Duża część ludzi z dystryktu czwartego została przez nich zabrana. Ci, którzy mieli szczęście dane przez los, by uciec stamtąd za nim wszystko, co znali, zostało zrównane z ziemią. Chyba jednak nie tak to sobie wyobrażali. A może to tylko jej marzenia były inne? Większość która dostała się w tamto miejsce chciała walczyć. Chwycić za broń i ukarać winowajców. Alex wręcz przeciwnie. Nie pałała chęcią do strzelania w kogokolwiek, a nawet liczyła na to, że będzie mogła dalej robić to samo. Ratować ludzi. Zajmować się nimi jak dotychczas. Podczas dalszego trwania wszystkich działań zbrojnych udało się jej trafić do takiej właśnie sekcji. Nauczyła się nawet sporej ilości rzeczy. Chorzy i rani, ale oczywiście tylko rebelianci. Świat wywrócił się do góry nogami w tym okresie. Przez jakiś czas Alexandra zajmowała się nawet komputerami. Uczono ją, jak szyfrować, kodować i innego typu zagadnienia informatyczne. Włamania do różnych sieci, przebijanie się i szeroko pojęte hakowanie, a także po zwyczajną naprawę sprzętów elektronicznych, bo różne umiejętności się przydawały w tym całym szaleństwie. Wkrótce do władzy doszła też Alma Coin i opanowała to wszystko, co się działo w tamtym okresie. Zapowiadało się nieźle. Panna Grace była nastawiona do tego raczej optymistycznie. Wszystko to jednak do czasu. Co za ironia, że wszystko miało swoją chwilę i przemijało. To, co uznawała za wolność również. A potem zaczęło się barbarzyństwo. Zaczęto obchodzić się z wrogami tak, jak oni wcześniej z mieszkańcami dystryktów. Jaki był w tym sens? Było to dla Alexandry niepojęte. Chcieli uchronić się od dalszych cierpień po czym zaczęli je sami zadawać. Dalej był podział społeczeństwa i wszelkie inne ograniczenia. W czymś się nie zgadzasz to zostajesz skreślony. W czym niby różnili się od swoich własnych oprawców? Z jednej strony przechył w drugą.
Wyszli z jednej niewoli, by wejść w drugą.
"Mogłaby zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami"
Ponownie czerwień okryła świat. W ten najbardziej oczywisty sposób. Ponownie pojawiły się Głodowe Igrzyska. Znowu zaczęli ginąć ludzie. Dla niej przestało mieć znacznie to, że wcześniej oni robili to samo. Nie chodziło o to kim są tamci ludzie na arenie. Nigdy nie czuła niczego więcej względem tego zdarzenia niż ogromny żal. Łzy zawsze leciały jej strumieniami, jakby stawały się wodospadem. Każdy uczestnik był przecież równocześnie człowiekiem. Miał rodzinę, przyjaciół, wspomnienia, marzenia... Tak bardzo podobni, a jednocześnie różni. To było jednak zbyt wiele. Coś, co raniło ponownie z wielką mocą. Sama trwożyła się na samą myśl, że może tak skończyć, a teraz po prostu dano przyzwolenie na to. Jakim prawem decydowali znowu o cudzym życiu? Kiedyś mogli je stracić, a bawią się w jego odbieranie. Nowy rząd rozpoczął swoją gierkę i traktował ludzi jak pionki. Wybierano nawet planszę w zależności od pomysłu. Wydawane wyroki, a wszędzie krew przelana w imię czego? Dalej kawałek od nich umierający w getcie. Zapomniano w tym wszystkim, jak to było. Że wszyscy powinni mieć szansę na zmiany. Tak uważała Alexandra. Może naiwnie. Może bezsensownie i ślepo. Taki jednak miała światopogląd. Nie chciała więcej śmierci. Żadnych trupów, krwi, cierpiących i chorych. Te wspomnienia bolały. Wszyscy, którzy umierali jej na rękach, a szczególnie Ci bezimienni o których ciała nikt się już nie upomniał, bo albo nie wiedzieli, że nie żyją albo po prostu nikt, kto mógłby ich pochować nie był już przy życiu. Pokój. Niby takie proste słowo, a niewykonalne. Wszędzie ktoś przy władzy tracił głowę. Jak nie jeden to drugi, a potem następny. Ciągłe zabijanie i pasmo nieszczęść. Nie śmiała nawet próbować ignorować tego. Bo jak? Żyć dalej, jakby nic złego się nie działo? Zobojętnieć na wszelakie nieszczęścia, które miały i wciąż mają miejsce? Nie. To nie byłaby ona. Udawanie i fałsz był prawdopodobny, gdy chciała komuś w ten sposób pomóc, ale nigdy by krzywdzić. Wiedziała tyle, że to nie jest świat w którym ma zamiar żyć.
Albo umrze albo coś będzie musiało się zmienić.
Charakter
"Przestań wreszcie krzyczeć. Tylko spokój może nas uratować " - z tymi słowami z pewnością utożsamia się ta kobieta. Jest opanowana i zawsze stara się do wszystkiego podchodzić logicznie, by przypadkiem nie popełnić żadnego błędu. Ostrożna perfekcjonistka, która nauczyła się, że cisza może wiele zdziałać, nie stroniąca jednak od ryzyka. Nie można powiedzieć, że jest to od razu takie proste i wystarczy doczepić jej łatkę cichej myszki. Jest szczera i otwarta, jednak z zażyłymi relacjami bardzo uważa i ogranicza je. Ironiczna i sarkastyczna, szukająca swego miejsca w świecie. Wierzy w pewne ideały i zdarza się jej wyrażać je aż zbyt jasno i wyraźnie. Od zawsze była i nadal jest przeciwna rozlewowi krwi, choć pewnie w ochronie bliskich byłaby w stanie nawet zabić, gdyby tylko ich posiadała. Do każdego bez względu na wszystko podchodzi niczym ich własny Anioł Stróż. Zawsze gotowa udzielić pomocy w miarę swoich możliwości. Potrafi jednak równie dobrze skrzywdzić kogoś słowem i nie wahałaby się ani chwili zostawić kogoś jeśli o to poprosi. Wychodzi z założenia, że nawet jeśli ktoś byłby dla niej najważniejszy na świecie to jej obowiązkiem jest uszanować to, iż niektórym trzeba pozwolić odejść, by byli szczęśliwi. Oczywiście zgodnie z podpowiedziami rozumu, gdyż jest osobą, która nie rezygnuje łatwo i podejmuje przemyślane decyzje. Spontaniczność pozostawia na sytuacje awaryjne i ewentualne zabawy w których rzadko bierze udział, ale jednak się zdarza. Łatwo jej też mimo tej rzeczowej postawy poznawać prawdziwe charaktery ludzi. Ma w sobie sporo empatii i samokrytyki. Wielokrotnie zdarza się jej stawiać cudze dobro ponad swoje i ryzykować dla innych. Jeśli ktoś jest jej bliski to może mieć pewność, że zawsze będzie dla niego oparciem. Zaś Ci, którzy nie zdobędą jej zaufania mogą liczyć na zaledwie szczyptę złośliwości z jej strony i obojętność. Kiedy zapragnie wywołać jakąś reakcję uda się jej dzięki urokowi i podstępowi. W tej całej gamie zachowań i odruchów można się jednak pogubić. Znaleźć lukę. Chociażby rozmawianie o tym, co działo się w jej życiu wcześniej. Każdy ma czuły punkt, a i ona nie jest wyjątkiem. Byleby jawnie nie nadepnąć jej na odcisk, bo wiadomo, że wystarczy uderzyć w stół, a nożyce się odezwą. Te zaś będą bardzo głośno się "odzywać", gdy już pójdą hamulce.
Ciekawostki
Boi się przywiązywać, by nie przechodzić po raz kolejny przez ból po stracie.
Jest przeciwna dzieleniu społeczeństwa.
Często wywołane emocję potrafią wpływać na jej decyzję.
Najłatwiej zbliżyć się do niej, gdy oczekuje się jakiejś pomocy.
Potrafi świetnie pływać.
Zna się również na podstawach udzielania pomocy medycznej, jak i informatyce.
Bardzo lubi śpiewać i nawet jej to wychodzi, ale talent ten ciężko u niej dostrzec, bo trzeba się postarać, aby zasłużyć na jego poznanie.
Umieć dochowywać tajemnic, ale gdy mówi o tym, co myśli to często przesadza z wylewnością.
Ma częste napady słowotoku, a wtedy monologi mogą nie mieć końca.
Jest ironiczna, sarkastyczna, a może nawet dla niektórych wredna, czym zdarza się jej odrzucać ludzi od siebie
Ma bardzo słabą pamięć do imion i nazwisk.
Boi się ciem.
Charles Lowell
Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
Temat: Re: Alexandra Grace Sob Lut 07, 2015 11:49 pm
Karta zaakceptowana!
Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz zestaw do kamuflażu, rower i leki przeciwbólowe. W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.
Uwagi: Wszystko całkiem ładnie, poprawiłem zaledwie jakiś tam szyk. Na przyszłość jeszcze staraj się unikać ciągle powtarzającego się spójnika i. Mam nadzieję także, że kiedy wspomniałaś o ratowaniu ludzi, miałaś na myśli początkowe stadium rebelii (prezydenci to Snow, następnie Coin, a aktualnie Adler). Niemniej - baw się z nami dobrze, zostań jak najdłużej! :>