IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3

 

 Redakcja 'Capitol's Voice'

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyPią Maj 03, 2013 6:26 pm

First topic message reminder :



Hol główny to miejsce, które zauważasz bezpośrednio po tym, jak przekraczasz próg redakcji. Na lewo można zauważyć kilka stanowisk pracy, a także salę konferencyjną. W prawej części pomieszczenia znajduje się za to miejsce, gdzie w spokoju można spędzić przerwę w pracy, jedząc drugie śniadanie czy oglądając telewizję na nowoczesnym telewizorze.




Jeden z najważniejszych działów w gazecie. To stąd pochodzą wszelkie informacje dotyczące polityki i życia Panem, ciekawostki, ogłoszenia oraz wszystko, co interesuje mieszkańców Kapitolu. Zarówno wiadomości sprawdzone, jak i te niepewne. Pierwsze źródło wiedzy o rzeczach wywołujące skrajne emocje.




Redaktorzy tego działu dbają, aby zdobyte informacje nie wprowadziły nikogo w błąd ani żeby nie obrażały Nowego Kapitolu. To niezwykle odpowiedzialna praca, bo chyba nikt nie chce, aby w którymś z artykułów w imieniu prezydent Coin wystąpił błąd, prawda? Szczególnie, że Capitol's Voice jest jedną z najchętniej czytanych gazet w całym mieście.




Tutaj powstają artykuły na temat wszystkich nowinek technicznych, poradniki co do wyboru holograficznych telewizorów czy działających telepatycznie telefonów komórkowych. Także ten dział odpowiada za krzyżówki, zagadki i rebusy, rozrysowane na ostatniej stronie gazety. To miejsce dla popisu techników, którzy często sprawiają, że po poprawnym rozwiązaniu zagadki pojawiają się różne ciekawe, holograficzne nagrody.




Miejsce pracy najlepszych techników w Kapitolu, którzy kontrolują pracę innych ludzi na niższych stanowiskach. Tak naprawdę tylko od nich zależy, co pojawi się w dziale technologii w kolejnych numerach, jako że naczelny zupełnie nie zna się na tych wszystkich nowinkach.




W redakcji nie ma wind. Choć niektórzy uważają to za szczyt głupoty, inni twierdzą, że klatka schodowa jest najlepszym miejscem na pogaduchy i spotkania ze znajomymi, pracującymi na innych piętrach. Główną funkcją schodów jest jednak... wchodzenie po nich, oczywiście.




Jedne z drzwi na korytarzu prowadzą do gabinetu tych, którzy mają za zadanie pilnować, aby wszystkie artykuły były ciekawe i żeby pomysł z noszeniem pieluszek na głowie nie przeszedł. Tu pracują najlepsi z najlepszych, którzy z materiałów dostarczonych przez zwykłych pracowników muszą wybrać to, co trafi do rąk redaktora naczelnego.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyPon Lip 29, 2013 9:49 pm

Uśmiechnąłem się lekko, chociaż raczej po to aby ukryć podenerwowanie, niż okazać grzeczność, na którą zresztą byłem zbyt zmęczony. O niczym nie marzyłem w tym momencie tak, jak o powrocie do domu i chociaż o chwilowym odpędzeniu wszystkich spraw jakie miałem do załatwienia. Od tygodnia wydawało mi się, że żyję we wiecznym pośpiechu i za jedną załatwioną rzecz wskakiwała kolejna. I tak bez końca.
Obiecałem sobie, że to będzie już ostatni przystanek tego niesamowicie długiego dnia. Obojętnie, czy domem w tym momencie mogłem nazwać pobliski, bezgwiazdkowy hotel, kanapę w domu Johanny, czy ławkę w parku, na lepsze perspektywy i tak się nie zapowiadało. Tak samo jak na powrót do Czwórki również nie miałem co liczyć, w najbliższym czasie, i pomimo całego tego zgiełku – nie miałem ochoty. Wyglądało na to, że ruszyłem na przód, chociaż o nieznaczny krok czy dwa, zostawiając tak zwany dom za sobą, a od tego czasu wystarczą mi już tylko filmy dokumentalne o morskim krajobrazie. Albo to starałem sobie wmówić.
Westchnąłem bezgłośnie – albo tak mi się wydawało – i łudziłem się, że mężczyzna ani nie usłyszy, ani nie zobaczy tego gestu. Zaraz jednak kiedy usiadł na swoim fotelu, tym samym odwracając się w moją stronę ponownie przybrałem na twarzy pogodny wyraz, nie nazywając tego jednak uśmiechem – czyli to, co mogłem wciąż wykrzesać z siebie po ostatnich dniach.
Sam usiadłem na swoim krześle, chociaż w duchu modliłem się, aby wstać i wyjść tak szybko, jak się tutaj znalazłem. Nie starałem się już nawet upominać w myślach, kiedy same podsuwały mi kolejne pełne narzekań zdania – a całkowicie zdawałem sobie sprawę, że powinienem być wdzięczny, że Dominik znalazł dla mnie chwilę pewnie niepłatnych nadgodzin.
Zresztą, byłem tutaj na własne życzenie. Nikt inny nie podpisał cyrografu w więzieniu, ani nikt inny nie wykręcał tego ranka numeru redakcji. Tak więc pora zacisnąć zęby i przeżyć ten kwadrans.
Mimowolnie i nie wiedząc czemu nasunął mi się na myśl mój zeszłoroczny wywiad z Caesarem, kiedy zapewne byłem podenerwowany w podobnym stopniu. A przynajmniej tak mi się w tym momencie wydawało. W każdym razie i wtedy i teraz nie pozostawało mi nic innego, jak kłamać. A w tym chyba nie byłem najgorszy. Ta myśl jednak słabo mnie pocieszała, bo w zestawieniu z Dianą czekającą na wyrok śmierci – no cóż… nie mogła się umywać.
Zacisnąłem usta w wąską kreskę i splotłem palce, korzystając z paru ostatnich sekund, zanim powietrze przesiąknie cichą niezręcznością, i wykorzystując je na ułożenie sobie w głowie tych faktów, które miałem przekazać Dominikowi.
Przez moment zawahałem się jeszcze, kiedy pomyślałem, że sam mógłbym znaleźć się w podobnej sytuacji. I wtedy wolałbym poznać brutalniejszą prawdę. Przygryzłem dolną wargę, starając się podjąć decyzję z pośród tego co właściwe, a co zostało obiecane.
Podniosłem wzrok, który na moment utopiłem gdzieś w podłodze, na twarz mężczyzny. Wiedziałem, że niczego po sobie nie pokaże, ale zbyt dobrze mogłem domyślić jak się czuje i postawić na jego miejscu. Za parę dni jego siostra zostanie wysłana na arenę i prawdopodobnie zginie. Zdecydowanie przydałaby mu się chociaż jedna dobra wiadomość, zamiast opłakiwania dwóch bliskich osób.
Dlatego wziąłem jeden głębszy wdech i podjąłem w końcu:
- Zapewne nie jestem człowiekiem od którego spodziewałby się pan takiej wiadomości. Ja sam parę dni temu nie uwierzyłbym, gdyby ktoś powiedział mi, że będę tutaj siedział. Ale przechodząc do konkretów, robię tylko za posłańca. – zatrzymałem się na moment. - Diana Flickerman. – spojrzałem na niego, upewniając się czy mogę wyczytać, czy to nazwisko cokolwiek dla niego znaczy. – Poprosiła mnie o przysługę, miałem przekazać, że dotarła do kwartału, wszystko jest w porządku i jest bezpieczna. I nie powinien się pan martwić, na pewno są ludzie, którzy o nią zadbają. – dodałem od siebie, chociaż domyśliłem się, że mając kogoś po drugiej stronie muru życie bez zmartwień jest niemożliwe, a samotność w końcu była nieodłącznym elementem jej życia. Z drugiej strony zapewnienie, że dopilnuję, aby niczego jej nie zabrakło wydawało się co najmniej kpiną. – Wybieram się tam jeszcze raz w tym tygodniu… - Dodałem po chwili.
Właśnie, raz. Jaki byłby cel w obietnicach bez pokrycia?
Więc, gdyby chciał pan jej coś przekazać. Pana przyjaciółka mi zaufała, więc pan chyba też może. – zdobyłem się na cień uśmiechu i ledwo powstrzymałem od odruchowego wzruszenia ramionami w celu pokazania, że dla mnie to nic takiego – kolejna przysługa. Nie wypadało.
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyPon Lip 29, 2013 11:57 pm

Mogłem zastanawiać się nad obrazami, które niemal materializowały mi się przed oczami, będąc na wyciągnięcie ręki. Popieścić wierzchem dłoni wspomnienia sprzed wielu lat, które – nie wiedzieć czemu – nagle postanowiły brutalnie mnie uderzyć i przypomnieć o sobie, niemal z okrzykiem „hahah, pamiętasz, że zaledwie parę lat temu było podobnie”? Też siedziałem na fotelu naprzeciwko nieznajomego mi człowieka, zawijając palce  w jakichś nerwowych plecionkach i próbując ubrać w słowa wszystko to, co pojawiało mi się niewyraźnie w głowie. Chciałem dostać się na staż, jeszcze w trakcie studiów, zapewne byłem więc w wieku Noah. Nerwowo spoglądałem na obcą, starszą kobietę o dość przyjemnych rysach twarzy, chociaż wtedy wydawały mi się okropnie surowe. Czekałem tylko, aż wbije w moją klatkę piersiową długie i wypielęgnowane, czerwone paznokcie, którym to w chwili stresu poświęciłem zdecydowanie zbyt dużo uwagi. Moje oddechy zlewały się ze sobą, przerywane niepewnymi słowami, wykąpanymi w sztucznej odwadze, ale chociaż starałem się być opanowany – wewnętrznie umierałem. Jakby ktoś usiadł na moich płucach lub chociaż pozwolił im zginąć w mocnym uścisku dłoni, chcąc rozbić organ w drobny pył lub przerobić na wyjątkowo niesmaczną potrawę. Gdybym teraz był w takiej sytuacji, wypaliłbym jeden po drugim wszystkie papierosy z zalegającej w kieszeni marynarki paczki, ale wtedy nie byłem jeszcze skażony używkami. Nawet parę miesięcy wciąż stroniłem od alkoholu, ale teraz, w kryzysowej sytuacji, odkryłem jego zbawienne działanie i nie zajęło mi długo przekonanie się do tego. Teraz rzadko kiedy nie miałem w domu otwartej ani jednej butelki wina czy walających się po wszystkich pokojach, czasem nie całkiem opróżnionych kieliszków z ciemnoczerwonym płynem.
Oto kim się stałem. Wrakiem, zgniłym ciałem, zaledwie cieniem osobowości, którą sumiennie kształtowałem przez ostatnie dwadzieścia sześć lat. A ile mi zajęło zrujnowanie tego wszystkiego? Dwa tygodnie? Jeden dzień? Dobę? A może starczyła ta pamiętna rozmowa (znana także jako kłótnia), na myśl o której wciąż robiło mi się niedobrze? To zabawne, jak wiele może zniszczyć paroma nieroztropnie rzuconymi w ataku złości słowami.
Wysłałem uważne i oczekujące spojrzenie Atterbury’emu, badając wzrokiem jego szybkie gesty. Automatycznie nazwałem je w myślach wynikiem zgubnego podenerwowania, po czym skwitowałem je uniesieniem w uśmiechu jednego z kącików ust, jako że nie umiałem sobie pozwolić na coś więcej. A może nie chciałem?
Poczekałem, aż skończy mówić. Powoli przetrawiałem wypływające z jego ust słowa, mierząc ich wagę i znaczenie, uparcie segregując je w głowie.
- Diana Flickerman? – powtórzyłem w końcu głucho, delektując się przyjemnym brzmieniem tego nazwiska, które – swoją drogą – absolutnie nic mi nie mówiło. Rozważyłem wiele opcji. Być może zaszła najzwyklejsza w świecie pomyłka. Noah przekręcił nazwisko, a zamiast jakiegoś innego, pogodnego Dominika, trafił na niekoniecznie zadowolonego z życia Terraina, który od paru dni perfidnie topił swoje słowa w fontannach sarkazmu, co w zamiarze miało mu pomóc w uspokojeniu się i odreagowaniu, a tylko pogarszało sprawę i przez to czułem się jak wyjątkowo zły człowiek, który głęboko w poważaniu miał innych ludzi, a działał na własną korzyść. Może i tak było? Ile razy, umyślnie lub i nie, krzywdziłem wszystkich dookoła? Ile osób sprowadziłem gwałtownie na ziemię, niszcząc nieuchwycony moment szczęścia, tę krótką chwilę, która mogła bezpowrotnie odejść? I wreszcie – kogo doprowadziłem do płaczu, zepsułem mu nastrój, dzień?
Życie? - przeszło mi przez myśl i znowu przypomniałem sobie wydarzenia z lipca.
Słowo ‘przyjaciółka’, wypowiedziane przez Noah, było tu kluczem, dzięki któremu układanka zaczęła powoli przedstawiać upragniony obrazek. Przyjaciółka dodać KOLC, pomnożone przez martwienie i spotęgowane bezpieczeństwem, zawsze dawało ten sam wynik. Ashe. Nie wiedziałem, dlaczego ukrywała się pod fałszywym nazwiskiem, ale nie miałem zamiaru teraz tego rozszyfrowywać; i to w obecności najpewniej oszukanej osoby. To z kolei na pewno nie stało się bez powodu, więc pozostawało pytanie – czy na pewno mogę mu zaufać, nawet mimo jego zapewnień?
- Dzięki za informację – rzuciłem i tym razem wysiliłem się na coś, co można było nazwać uśmiechem, a nie tylko jego cieniem. - Prawdę mówiąc, też wkrótce wybieram się do KOLCa i byłbym naprawdę wdzięczny, gdyby mogła się o tym dowiedzieć. Jeśli to nie problem – dorzuciłem zaraz.
Powrót do góry Go down
the civilian
Noah Atterbury
Noah Atterbury
https://panem.forumpl.net/t1889-noah-atterbury#24419
https://panem.forumpl.net/t249-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t1314-noah-atterbury
https://panem.forumpl.net/t563-noah
https://panem.forumpl.net/t1190-noah-atterbury
Wiek : 19
Zawód : Kelner w 'Well-born' i student
Przy sobie : medalik z ampułką cyjanku, zapalniczka, broń palna, zezwolenie na posiadanie broni, paczka papierosów, nóż ceramiczny
Znaki szczególne : piegipiegipiegi
Obrażenia : Złamane serce i nadszarpnięte zaufanie

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyWto Lip 30, 2013 10:53 pm

Wyprostowałem się odruchowo, niemalże czując jak razem z wyrzucanymi z siebie słowami jakiś niewidzialny ciężar ulatuje w powietrze. A ja sam uspokoiłem się nieco, chociaż zszargane nerwy miały już nigdy nie wrócić do pierwotnego stanu. I nie mówię tutaj tylko o tym jednym wydarzeniu z dokładnie tej godziny. Niemniej jednak, na chwilę odetchnąłem z ulgą, chociaż moje ciało pozostało niewzruszone, a żaden z kącików moich ust nie zachwiał się nawet lekko. Tak jak miało być. Czysty profesjonalizm, ponieważ ostatnimi dniami zbyt często dawałem się ponieść swoim emocjom – z rzadka pozytywnym i tym samym nie wychodziłem na tym dobrze. Nie, to wcale nie tak, że zamierzałem przybrać jakąś nową taktykę mężczyzny o stalowych nerwach, stalowym spojrzeniu i jeszcze zimniejszym sercu. Chociaż w dzisiejszych czasach taka postawa wydawała się być najkorzystniejszą, i jednocześnie być jedyną, która jest w stanie zapewnić godziwe życie.  Miała też jednak swoje wady, a o ile raz – i to nie tak dawno temu – udało mi się ją zażegnać, raczej nie pałałem się do powrotu do niej, tym samym przechodząc po raz kolejny przez ścieżkę starych błędów i zmarnowanych perspektyw.
Tak więc nie, nie zmierzałem ku niczemu takiemu. Może to zmęczenie, może to chwilowe przybranie defensywnej postawy. Cokolwiek miało się stać, przez krótki moment mogłem być sobie wdzięczny za tą chwilową oziębłość. Przez krótki, bardzo krótki moment. A co miało się zaraz okazać, nic nie miało mnie uchronić przez małym atakiem paniki. Albo nie aż takim małym.
Opuściłem na chwilę wzrok - mogło się wydawać, że nieco znudzony – i przeniosłem go na swoje dłonie, które jako jedyne mogły zdradzić jak bardzo brakuje mi chociaż pojedynczego papierosa po tym niezwykle długim dniu. I czekałem, aż mężczyzna przetrawi moją wiadomość. I chociaż początkowe pytanie połączone z wypowiedzeniem jej nazwiska, nie mogło nie zbić mnie z tropu, to mężczyzna zaledwie chwilę później miał się poprawić. W tym krótkim ułamku sekund zdążyłem jednak jeszcze raz w duchu zapytać się, czy odwiedziłem właściwego Dominika Terraina, chociaż pytanie powtórzone nawet nie dwa razy wydawało się nadzwyczaj głupie. Zdałem się więc na nic innego, jak wytłumaczenie, że mężczyzna również miał męczący dzień.  Zresztą, nie musiałem długo trawić tej myśli, zaraz coś innego miało mnie zbić z tropu. Co właściwie jest dość delikatnym stwierdzeniem.
Chodzi o ten krótki moment, kiedy nasze kłamstwo – nie mające prawa zostać podważonym – cóż, łamie się. Wychwyciłem dziwną nutę w głosie Dominika, chociaż już chwilę później zastanawiałem się, czy w ogóle się tam pojawiła, czy moja przewrażliwiona wyobraźnia postanowiła ją tam podstępnie dodać. Tak czy inaczej, zdanie zabrzmiało w moich uszach niemal jak groźba, i jeszcze parę razy zadzwoniło w nich. W tym samym momencie podniosłem wzrok na mężczyznę, i chociaż moja postawa mogła nic nie zdradzać, to uważny obserwator dostrzegłby parę z pozoru nieznaczących zmian. Moje oczy rozchyliły się szerzej, niż powinny w normalnych okolicznościach, usta otwarły na krótki ułamek sekundy, a następnie zacisnęły jeszcze mocniej, a dłonie przeszło jedno nerwowe drgnięcie. Jeden kącik moich ust podniósł się nieco w słabym uśmiechu, co w zestawieniu z moją wcześniejszą, niewzruszoną postawą mogło już zasiać drobne wątpliwości. Niemniej jednak zdawało się, że Dominic nie obserwuje mnie tak bacznie, taką zresztą miałem nadzieję.
- Nie ma sprawy. – wyparowałem nie myśląc zbyt wiele. Zresztą, jakie miałem inne opcje do wyboru?
W tym momencie jeszcze nie wiedziałem co może oznaczać rzucenie tych słów na wiatr, ale miałem się wkrótce przekonać, jeżeli Diana nie pojawi się w wyznaczonym miejscu.
Nie wiedziałem, dlaczego to kłamstwo nagle urosło do tak wysokiej rangi, ani dlaczego tak liczyłem się z konsekwencjami, które na dobrą sprawę mogły mnie w ogóle nie spotkać. Może miałem dość obietnic bez pokrycia, dość kłamstw i rozczarowań, a może po prostu nie chciałem, aby nasza niewidzialna nić porozumienia została zerwana.



    zt.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyCzw Sie 01, 2013 10:13 pm

Ledwie za Noah zamknęły się drzwi, Dominic zaczął czuć się co najmniej dziwnie. Zaczęło się od kolorowych plamek, migotających przed oczami. Mężczyzna poczuł, jak drętwieje mu cała dolna część ciała od pasa w dół, a wzdłuż kręgosłupa przebiega nieprzyjemny dreszcz. Po kilku minutach zaczął widzieć podwójnie, aż w końcu stracił przytomność, osuwając się bezwładnie na fotel.
Powrót do góry Go down
the civilian
Charles Lowell
Charles Lowell
https://panem.forumpl.net/t307-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t371-charles
https://panem.forumpl.net/t1302-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t562-chaz
Wiek : 31
Zawód : redaktor naczelny CV
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa
Obrażenia : tylko psychiczne

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyNie Sie 04, 2013 3:34 pm

    | Auto Chaza.
To wszystko było dziwne. Więcej niż dziwne. KOLC, pocałunek z Rory. Wrażeń było wystarczająco, jak na jeden dzień. Jeszcze czekała go rozmowa z Nickiem, ale to najpewniej po całym zamieszaniu z przyjęciem w Ośrodku.
Wdrapując się po schodach Chaz starał się odpędzić od siebie te myśli. Na pewno nie chciał powiedzieć o tym Dominickowi teraz… i w ogóle najlepiej nigdy. O ile umiałby to ukrywać. Ale zaraz, to był tylko jeden pocałunek. Nic nie znaczący pocałunek. Równie dobrze mógłby całować się z co drugą osobą na ulicy. Tyle, że znał Rory i to całkiem nieźle. Zawsze mogli udawać, że nic się nie wydarzyło.
Stop.
Lowell stał przed drzwiami gabinetu redaktora naczelnego. Zapukał kilka razy, zero odzewu. Albo Nicka nie było w środku, albo poszedł spać. Jeszcze nigdy nie przyłapał go śpiącego w pracy. To mogło być… ciekawe i zabawne. Może jakaś szklanka wody na głowę, czy kubek chłodnej kawy.
Powtórzył czynność i nadal brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Nacisnął klamkę i wszedł do pomieszczenia. Światło wlewało się do środka przez odsłonięte okna. Na fotelu z zamkniętymi oczami leżał Nick. Wcale nie biegał po budynku i nie krzyczał na ludzi, by nie uprawiali seksu na biurku.
- Wstawaj, wychodzisz dziś na bankiet. - Zawołał głośnio, jednak Nick nawet się nie poruszył. Zaklaskał w dłonie. - Śpiąca Królewno… - Podszedł bliżej i złapał go za ramię i lekko nim potrząsnął. - Wstawaj, Nick.
Jakiś dzień budzenia wszystkich dookoła.
Kompletny brak reakcji. Może był to tylko głupi żart, ale Terrain nigdy mu takich nie robił. To samo tyczyło się zasypiania w gabinecie. Poklepał go po policzku.
Cholera, zero reakcji.
Dwoma palcami sprawdził puls w nadgarstku. U siebie, rzadko kiedy go wyczuwał, ale… Był.
- Dzwońcie na pogotowie. Do jasnej cholery! - Wykrzyczał. Być może ktoś się by się tutaj pojawił, ale nie mógł czekać. Ba, po tak głośnym krzyku nie było innej możliwości. Z prawej kieszeni spodni wyciągnął telefon i niemal mechanicznie wystukał odpowiednie cyfry. Kilka sygnałów i usłyszał przyjazny, ciepły głos jakieś kobiety.
- Pogotowie w Kapitolu, słucham.
- Zasłabnięcie. Znalazłem go w połowie lezącego na fotelu. Nie wiem, kiedy stracił przytomność. Redakcja Capitol’s Voice… - Na jednym wdechu podał dokładny adres. - Gabinet redaktora naczelnego. Pokierują was tam przy wejściu. Błagam, streszczajcie się. - Dopiero teraz zauważył, ze nerwy biorą nad nim górę.
- Karetka już jedzie, proszę spokojnie czekać. - Odpowiedziała, a dzięki Chazowi w głośniku telefonu pojawił się charakterystyczny dźwięk zakończonego połączenia.
Mężczyzna złapał za rękę Nicka i ścisnął ją mocno. Tak ludzie zachowują się w panice?
- Tylko spróbuj nas tutaj zostawić. Nie mnie. Nas wszystkich. - Zaśmiał się głośno. Jeśli ktokolwiek stał przy drzwiach, mógł uznać go spokojnie za wariata. - O czym ja mówię? Nie zostawisz nas. Nawet nie próbuj, znajdę cię. - Dodał, a te słowa bawiły go jeszcze bardziej niż poprzednie.
Ile czasu minęło? Pewnie kilka minut, ale Lowell zupełnie stracił pouczcie czasu. Dopiero pogotowie wyrwało go z kurczowego ściskania dłoni swojego chłopaka.
- Czy mogę jechać z wam? - Zapytał, kiedy Nick prawie leżał na noszach. Ekipa działała bardzo zgrabnie i szybko.
- Przykro nam, ale nie możemy na nikogo zabierać… Chyba, ze jest bliską rodziną? Brat? - Zapytał wysoki i postawny mężczyzna z kręconymi włosami.
- Nie… z resztą. Nieważne. Zabieracie go stąd. - Zabrzmiało to bardziej jak prośba niż rozkaz. Pięciu ratowników prawie wybiegło z pokoju, a Chaz poszedł w ich ślady. Kiedy opuścił gabinet obrócił się tyłem i dostrzegł dziewczynę po dwudziestce. Widać, że była nowa.
- Nie rozpieprzcie redakcji. Trzymam za ciebie kciuki! - Krzyknął w stronę ciemnowłosej stażystki, która nadal stała osłupiała z komórką w dłoni. - Popilnuj ich… wszystkich! - Z biegu tyłem odwrócił się we właściwym kierunku i przyśpieszył.
    |Szpital, izba przyjęć.

Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyWto Sie 13, 2013 8:12 pm

/mieszkanie Lophii/
Kiedy wchodziłam do znajomego budynku redakcji poczułam coś dziwnego. Wspomnienia powróciły z wielką siłą, choć wcale ich o to nie prosiłam. Przechadzając się korytarzami i widząc nowe, inne, nie znane mi twarze poczułam jednak tęsknotę i zazdrość. Przypomniały mi się wszystkie godziny spędzone wraz z moimi współpracownikami na układaniu porządnych modowych artykułów. I, mimo braku chęci na sam napój, tak jak każdego ranka mojego poprzedniego życia kupiłam kawę w redakcyjnej kawiarence. A nawet dwie, bo jak bym mogła nie uraczyć tym napojem bogów mojego szefa? Teraz, zmierzając powoli korytarzem w stronę dobrze mi znanych drzwi miałam świadomość że jest to zarazem koniec, jak i początek. Koniec dawnej Lany - blondynki obeznanej w kapitolińskiej modzie prawie tak dobrze, a może nawet lepiej niż w historii całego Panem. Początek dziewczyny, która pochowała tą poprzednią już dawno temu. Potrzebowała jednak czasu, aby nabrać odwagi do wkroczenia przez bramę, która doprowadzi ją do... No właśnie, do czego? Tego nie wiem. I nie chcę wiedzieć. Jak to się mówiło? Carpe diem - chwytaj dzień. Tak właśnie postanawiam żyć. Nie patrząc w przód, nie oglądając się za siebie. Nie planując, nie rozdrabniając się niepotrzebnie. Kiedy wreszcie staję przed drzwiami jestem gotowa, przekonana i pewna swoich wyborów. Gotowa ponieść ich konsekwencje. Unoszę dłoń i pukam delikatnie, ale nie za cicho. Niemal od razu naciskam klamkę, a kiedy moja ręka dotyka chłodnego metalu czuję lekki dreszcz energii przebiegający po moim ciele. Popycham je do przodu i wchodzę do gabinetu. Jest pusto i zastanawia mnie, dlaczego drzwi były otwarte. Tak czy owak postanawiam poczekać. W końcu tyle się natrudziłam, aby się tu znaleźć.
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptySro Sie 14, 2013 12:30 am

//salon; dom Nicka

Czy byłbym sobą, gdybym podczas pełnego gracji przekraczania progu redakcji, nie potknął się o niego? Wtedy zapewne ktoś orzekłby butnie: „toż ten człek wygląda jak nasz poczciwy Terrain, ale nim nie jest, bo mu się nogi jak jasna cholera nie plączą, a i wzrok za mało się męci!”. No tak, nie ulegało wątpliwości, że zwykle z samego rana nie uchodziłem za najprzytomniejszą osobę w budynku. Dopiero w okolicy drugiej kawy mogłem zacząć normalnie funkcjonować, nie myliły mi się nazwiska pracowników, a litery przestawały tańczyć rozkosznie przed oczami, na zmianę tracąc i zyskując ostrość.
Tak więc gdy omal się nie wywróciłem, nikt nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Przyzwyczajenie – mówią pomiędzy jednym a drugim papierosowym oddechem, z neutralnym wzrokiem wciąż wlepionym w rozrastające się z każdą chwilą piętra papierkowej roboty. Grunt to przyzwyczaić się do półżywego szefa, którego należy reanimować kofeiną i najlepiej czymś z czekoladą. Bądź sorbetem cytrynowym. Czy to dziwne, że pomimo stosów śnieżnego puchu zalegających za oknem, nagle zachciało mi się lodów?
Rzuciłem kilkoma „dzień dobry” i paroma sztucznymi uśmiechami, niemal oberwałem otwieranymi drzwiami i przypadkowo szturchnąłem ramieniem jakąś rudą, młodą dziewczynę, która wyglądała, jakby miała ochotę na mnie naskoczyć, ale tylko otworzyła usta i zgubiła słowa, widząc, z kim ma do czynienia, a ja zupełnie szczerze i bez udziwnień zarzuciłem krótkim „przepraszam”. Ohoho, zwykły śmiertelnik może promienieć z dumy, że się do niego odezwałem; abstrakcyjność tej myśli i to, jak niespodziewanie rozkwitła w mojej głowie, rozbawiły mnie na tyle, że na twarz wkradł mi się uśmieszek godny osoby cierpiącej na jakąś skomplikowaną i wielowymiarową chorobę psychiczną. Phi, to wcale nie tak, że parę dni wcześniej najpierw złapałem tak zwanego ‘doła’, potem pobiegłem się pocieszyć w sposób, którego do tej pory niezwykle żałuję, aby po upływie paru dób znów przeżyć kryzys osobowości, postanowić się upić i przepłakać w samotności niemal cały wieczór, a dziś rano wstałem w niemal szampańskim (nie licząc bólu karku) nastroju – chociaż powinienem powiedzieć ‘winiarskim’ – i truchtem godnym zmarnowanej gazeli po amputacji jednej z kończyn ruszyłem podbić świat i zaprowadzić porządek w redakcji. …Ale to chyba normalne, prawda? Błagam, niech mi ktoś powie, że nie jestem aż takim wariatem.
Przeskakiwałem co drugi schodek, o zgrozo tym razem nie zabijając się o własną sznurówkę, i w końcu dotarłem, dumny z siebie bardziej niż powinienem, na sam szczyt. We wszechobecnym zamieszaniu w mojej głowie zapomniałem kluczy do gabinetu i już miałem szukać gdzieś zapasowej ich pary, ale dostrzegłem uchylone drzwi, jakby świadczące o obecności jakiejś osoby w środku. Poprzednim razem skończyło się to nie najprzyjemniej – otóż wizytą osóbki z góry, w nieszczególnie delikatny sposób oznajmiającej, że jeśli życie mi miłe, to mam współpracować. Wziąłem głębszy oddech, wygładziłem dłońmi niebieską marynarkę i wszedłem do środka, dzięki bogu dostrzegając osobę, która a) nie miała najpewniej zamiaru zrobić mi krzywdy b) złożyła mi wizytę jak najbardziej uzasadnioną i umówioną.
- Powiedziałbym, że nie widzieliśmy się kupę lat, ale to chyba był mimo wszystko nieco krótszy okres czasu.
Uśmiechnąłem się do dziewczyny, ani na chwilę nie zatrzymując, aż w końcu doszedłem do mojego fotela i usiadłem na nim.
- Boże, kawa. – Popatrzyłem na kubek niemal maślanymi oczami. - Powiedz jeszcze, że jest dla mnie, a będę cię kochał aż do śmierci… No, ale przechodząc do głównej sprawy: widzę, że otrzymałaś wiadomość, prawda?
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptySro Sie 14, 2013 10:19 am

- Powiedziałbym, że nie widzieliśmy się kupę lat, ale to chyba był mimo wszystko nieco krótszy okres czasu - słyszę za plecami dobrze znany mi, choć dawno nie słyszany głos. Odwracam głowę i widzę uśmiechniętego do mnie samego Dominica Terraina. Biorąc pod uwagę, że nie widziałam go... no cóż, dość długi czas jestem wniebowzięta. Mężczyzna przechodzi przez gabinet i siada w swoim fotelu, patrząc błagalnie na kubek kawy stojący na biurku.
- Boże, kawa – mówi i nie odrywa od niej wzroku - Powiedz jeszcze, że jest dla mnie, a będę cię kochał aż do śmierci… No, ale przechodząc do głównej sprawy: widzę, że otrzymałaś wiadomość, prawda? - kontynuuje a ja uśmiecham się, a moje oczy otwierają się szerzej.
- Jasne, że dla ciebie. Jak mogłabym zapomnieć zabrać napoju bogów dla mojego ulubionego redaktora naczelnego - mówię i delikatnym ruchem ręki przesuwam kubek w jego stronę - I tak, dostałam wiadomość. I muszę powiedzieć, że była dla mnie... pewnego rodzaju wybawieniem. Ostatnio przechodziłam dość, można by powiedzieć, ciężki okres. I ogromnie się cieszę, że wreszcie będę mogła się czymś zająć - dodaję i upijam łyk kawy ze swojego kubka obserwując Dominica, który z błogością w oczach sączy swój napój. Cieszę się, że chociaż ta jedna, mała rzecz, może nie tak bardzo związana ze mną, ale zawsze, nie uległa zmianie. Siedzę czekając aż mój znajomy skończy upajać się smakiem i pobudzającą mocą kawy, abym wreszcie mogła zacząć coś robić. Wcześniej, czekając na jego przyjście, rozglądałam się po gabinecie i muszę stwierdzić, że takim samym go zapamiętałam. Kolejna rzecz, której wspomnienie pokrywa się z rzeczywistością.
- A tak w ogóle, to co słychać? - pytam, odbiegając trochę o sprawy, dla której tu przyszłam. Jestem strasznie ciekawa co się działo z Terrainem przez ostatni czas. Chociaż... o cokolwiek bym nie zapytała usłyszałabym pewnie to, co tak bardzo chcę usłyszeć. 'Wszystko dobrze'. 'W porządku'. I uśmiech, który nic nie zdradza. Bo jak to mówią, uśmiech jest największą przykrywką. A zwłaszcza ten zwykły, prosty, delikatny. A chciałabym, tak bardzo bym chciała, żeby choć raz odpowiedź była inna. Żebym mogła pomóc, wesprzeć kogoś, być dla kogoś wsparciem, a nie tą, która sama ciągle potrzebuje wsparcia. Choć prawda jest taka, że sama też zawsze tak postępuję. Nie przypominam sobie, żebym ostatnio się na coś żaliła. Nie wliczając ścian, mebli i telewizora w moim domu, które przez były moimi jedynymi towarzyszami. Ale one raczej nie pomogą. Co najwyżej mogą być narzędziem, gdybym chciała sobie zrobić krzywdę, choć tego raczej nie planuję. I znowu zapominam o moim dzisiejszym postanowieniu. Carpe diem. Zaczynam rozpamiętywać, cofam się, zamiast iść przed siebie.
- Dobra, przejdźmy wreszcie do szczegółów! Bo muszę, po prostu muszę, coś robić - mówię, trochę głośniej niż zamierzałam. Patrzę wyczekująco na mojego rozmówcę i starając się usilnie skupić na tym, co jest teraz.
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptySro Sie 14, 2013 4:30 pm

- Jejuu, uwielbiam cię – rzuciłem, wyciągając spragnione kofeiny ręce po kawę i przyciągnąłem do siebie kubek, czując błogosławione ciepło, które rozchodziło mi się promieniście po palcach. - Ratujesz mi życie.
Od razu wziąłem łyk i momentalnie otworzyły mi się szerzej oczy. Tak, wiem, działało to bardziej zasadzie efektu placebo (albo Lana dolała mi coś do napoju, tej możliwości też nie mogłem odrzucić) – byłem przekonany, że obudzę się dopiero po najdrobniejszej nawet dawce kofeiny, więc już na sam widok parującego kubka czułem się, jakby wstrzyknięto mi coś gwałtownie pobudzającego prosto w żyłę.
Po dającym mocnego kopa zanurzeniu w kawie ust, odłożyłem ją na biurko i oparłem po jej dwóch stronach łokcie, dłońmi za to oplatając tył szyi.
- Uhm. W sumie to ostatnimi czasy nie najciekawiej, wiesz, igrzyska i tej sprawy, ale ogólnie to chyba lepiej, niż można by się spodziewać, patrząc na wszystko z boku – odpowiedziałem krótko i  dość niejasno, mimo wszystko nie chcąc wnikać w szczegóły. - Widzę za to, że ty też wciąż żyjesz i masz się nie najgorzej, więc zgaduję, że wszystko w porządku? – Uśmiechnąłem się delikatnie przed kolejnym łykiem gorącego napoju, po czym przybrałem bardziej zawodową minę, chcąc przejść do wspomnianych wcześniej konkretów. Pracowników było coraz mniej. Ludzie umierali, ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach, zostawali zmuszeni do rzucenia pracy; gazeta musiała jednak działać, a drukarki wypluwać kolejne, zapisane drobnym maczkiem stronice, w ten sposób próbując wszystkich przekonać, że jest dobrze jak nigdy. Wpadłem w jakieś propagandowe koło bez wyjścia, które cały czas się nakręca i jeszcze z każdym obrotem zgarnia ze sobą nowe osoby, stające się wtedy ważnym czynnikiem systemu – albo marionetką, albo kimś, kogo trzeba się szybko pozbyć. Nie wiedziałem, do której z grup należę.
- No to tak – zacząłem w końcu w niekoniecznie dostojny czy profesjonalny sposób. -  Byłaś… a teraz, mam nadzieję, znów zostaniesz naszym zaufanym pracownikiem. Nie będę ukrywać, że nie jest to najlepszy czas dla Capitol’s Voice, więc potrzebujemy takich ludzi. Swoją drogą – dziwne, że do tej pory jeszcze tu nie pracowałaś, dlaczego nie zgłosiłaś się pod koniec rebelii, kiedy szukaliśmy po całym Kapitolu i okolicach naszych starych ludzi, którzy opowiedzieli się po, hm – zawahałem się, przypominając sobie słowa kobiety, która odwiedziła mnie tu ostatnio – lepszej stronie? Aktualnie nie jest to największy problem, więc wróćmy do sedna. Cóż, twoje stare biurko zostało już niestety dawno zajęte, ale Savannah chyba coś ostatnio wspominała, że przyda się pomoc w dziale kulturalnym… mam nadzieję, że ci to odpowiada, huh?
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptySro Sie 14, 2013 7:15 pm

- Tak, jakoś się trzymam. Chociaż... No cóż. Zaraz po powrocie wpadłam w małą depresję i... ale już jest lepiej - mówię, obdarzając Dominica najszerszym uśmiechem, na jaki mnie stać. To prawda, wpadłam w małą depresję, ale kto nie wpadł? Każdy przeżywał złe czy jeszcze gorsze dni. Ale nie można cały czas użalać się nad samym sobą. Więc... Kiedy wreszcie mężczyzna zaczyna opowiadać o pracy, oddalam od siebie wszystkie inne myśli i skupiam się na jego słowach.
- No to tak... Byłaś… a teraz, mam nadzieję, znów zostaniesz naszym zaufanym pracownikiem. Nie będę ukrywać, że nie jest to najlepszy czas dla Capitol’s Voice, więc potrzebujemy takich ludzi. Swoją drogą – dziwne, że do tej pory jeszcze tu nie pracowałaś, dlaczego nie zgłosiłaś się pod koniec rebelii, kiedy szukaliśmy po całym Kapitolu i okolicach naszych starych ludzi, którzy opowiedzieli się po, hm... lepszej stronie? Aktualnie nie jest to największy problem, więc wróćmy do sedna. Cóż, twoje stare biurko zostało już niestety dawno zajęte, ale Savannah chyba coś ostatnio wspominała, że przyda się pomoc w dziale kulturalnym… mam nadzieję, że ci to odpowiada, huh? - kiedy Dominic wspomina o starej posadzie, czuję lekki skurcz w żołądku. Mimo że od pierwszego kontaktu z nim w sprawie pracy w redakcji wiedziałam, że nie będę tam pracować, to i tak trochę mnie to zabolało. Chociaż i tak nie zdecydowałabym się na ten dział. Chcąc zacząć nowe życie muszę próbować innych rzeczy. Tak więc przez całą jego wypowiedź uważnie się w niego wpatruję i kiwam głową, układając sobie w myślach odpowiedź.
- No wiesz... po powrocie do Kapitolu plan był taki, że wrócę do bycia stylistką. Ale, niestety, tak jak już mówiłam miałam lekkie problemy... z samą sobą i przegapiłam tą okazję. A kiedy wreszcie się ogarnęłam przypomniałam sobie o tobie i Capitol's Voice. No i jestem - uśmiecham się i biorę krótki oddech - Savannah... chyba jej nie kojarzę... Ale jasne, że mi pasuje. Przyda się odświeżenie... zresztą w starym dziale i tak nie chciałabym pracować. Czas spróbować czegoś nowego - kończę i spoglądam na mojego rozmówcę, biorąc łyk kawy - A, no i mogę zacząć od zaraz - uśmiecham się i czekam, co powie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyCzw Sie 15, 2013 6:28 pm

jezus, myślałam, że odpisałam, przepraszam przepraszam

Depresja.
Nie wiem, czego się spodziewałem. Krótkiego „och, tak, oczywiście, że wszystko w porządku”. Żałosnej imitacji uśmiechu, w którą chciałbym po prostu uwierzyć.  Machnięcia ręką do melodii słów „nie rozmawiajmy o tym, to nic ważnego”. Bo wiecie, takie pytania zadaje się z grzeczności.  Nie mogę powiedzieć, że nie obchodziło mnie, co się z nią działo, ale naprawdę nie chciałem w to wnikać. Byłem gotowy do zmierzenia się z najsłodszym kłamstwem, ale nie do ucieczki przed zwykłą prawdą, powiedzianą tonem, jakby to było coś zwykłego: nie zwodzić, nie kombinować. Piękne czasy jednak bezpowrotnie minęły (jeśli kiedykolwiek miały miejsce), a aktualnie mało kto mógł z ręką na sercu powiedzieć, że nigdy nie nagiął prawdy dla własnych celów.
Wiadomo było, że nikt nie miał się za dobrze, jednak bezpieczniej zdawało się nie wchodzić w szczegóły. Kogoś mogłaby jeszcze uderzyć fala empatii  i przestałby troszczyć się wyłącznie o własny tyłek, aby wykonać choć najmniejszy gest pomocy w stronę drugiego człowieka. A to mogło się nie najlepiej skończyć.
- Rozumiem – odpowiedziałem wreszcie, próbując uciąć zwierzenia Lany na temat jej stanu. - I… jest to Savannah Vernon, znajdziesz ją w gabinecie w dziale kulturalnym. Powinna już być, tak samo jak powinna dostać wiadomość o twoim przyjściu, ale nie jestem pewien, czy doszła. W razie czego powiedz, że cię do niej wysłałem, nie powinna kombinować.
Upiłem kolejny łyk kawy.
- Przepraszam za słabe ogarnięcie, ale, jak widziałaś, dopiero wpadłem do budynku redakcji, a jest mnóstwo do roboty, w końcu dzisiaj – zawahałem się - Igrzyska. W sumie chyba już się zaczęły.
Zwalczyłem impuls, który kazał mi pobiec w poszukiwaniu telewizora, włączyć radio czy nawet spróbować znaleźć jakąś transmisję w internecie. Nie mogłem dać wybić się z równowagi. Nie mogłem myśleć o Amandzie, nie mogłem się rozpraszać, nie mogłem po sobie pokazywać, że to mnie rusza. Dowiem się wszystkiego, kiedy przybiegnie do mnie ktoś, kto podekscytowany zdradzi mi, ilu trybutów zginęło przy rogu i czy była wśród nich moja siostra.
- Od razu gotowa do pracy? – uśmiechnąłem się delikatnie. - To świetnie, w razie czego łap mnie w gabinecie czy nawet na korytarzu, bo mimo wszystko sporo się tu zmieniło. I jeszcze raz dzięki za kawę!
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyCzw Sie 15, 2013 9:45 pm

Dominic wygląda na lekko zbitego z tropu. Mimo to dalej kontynuuje rozmowę.
- Rozumiem – mówi z lekkim wahaniem - I… jest to Savannah Vernon, znajdziesz ją w gabinecie w dziale kulturalnym. Powinna już być, tak samo jak powinna dostać wiadomość o twoim przyjściu, ale nie jestem pewien, czy doszła. W razie czego powiedz, że cię do niej wysłałem, nie powinna kombinować - tłumaczy, patrząc na mnie uważnie i upijając kolejny łyk kawy. Chyba nie pozostało mi nic innego jak zacząć się zbierać.
- Jasne, na pewno trafię - odpowiadam tylko, nie mając lepszego pomysłu
- Przepraszam za słabe ogarnięcie, ale, jak widziałaś, dopiero wpadłem do budynku redakcji, a jest mnóstwo do roboty, w końcu dzisiaj... Igrzyska. W sumie chyba już się zaczęły - dodaje
- Rozumiem. No tak, faktycznie... jakoś nie śledzę specjalnie ich przebiegu - mówię, wyznając całą prawdę. Nie miałam nawet pojęcia, że to dzisiaj. Nie obchodzi mnie to. Nie chcę wiedzieć jak nazywają się trybuci i jak szybko zginą, tylko i wyłącznie z głupiego wymysłu Coin. Rebelia miała być końcem koszmaru. Końcem Igrzysk. Ale to błędne koło. Wielka maszyna, która wpędzona w ruch nie potrafi się już zatrzymać. Przez chwilę zamyślam się, wpatrując się w przestrzeń za mężczyzną, kiedy docierają do mnie jego kolejne słowa.
- Od razu gotowa do pracy? To świetnie, w razie czego łap mnie w gabinecie czy nawet na korytarzu, bo mimo wszystko sporo się tu zmieniło. I jeszcze raz dzięki za kawę! - mówi, uśmiechając się lekko. Wstaję z krzesła, podnosząc swój kubek. Przez chwilę patrzymy na siebie w milczeniu. Mam wielką ochotę go przytulić. Nie wiem sama czemu. Po prostu... chyba mam ochotę przytulić kogokolwiek. Jednak nie robię tego.
- To ja dziękuję. Ratujesz mi... życie - mówię i ruszam w stronę drzwi - Do zobaczenia! I trzymaj się - dodaję przez ramię i wychodzę na korytarz, aby wreszcie zrobić coś porządnego.
/dział kulturalny/

Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyCzw Sie 15, 2013 9:57 pm

/gabinet redaktora naczelnego/
Po krótkiej i dość wolnej wędrówce przez korytarz trafiam wreszcie w odpowiednie miejsce. Wchodzę do dużego pomieszczenia, które wyglądem przypomina moje dawne miejsca pracy. Przy biurkach siedzą zapracowani, a może udający zapracowanych, ludzie. Klikają w klawiatury komputerów, rozmawiają przez telefony piją kawę. Nikt specjalnie nie zwraca na mnie uwagi, z czego z jednej strony się cieszę, a z drugiej... No cóż. Fajnie by było, gdyby ktoś zaoferował pomoc. Nie ważne. Jako że ta część redakcji wygląda tak samo jak każda inna dokładnie wiem, gdzie znajduje się gabinet redaktora działu kulturowego. Przechodzę przez większą część i staję przed drzwiami. Wyciągam rękę i bez wahania pukam, tym razem głośniej. Nie słyszę jednak odpowiedzi, więc wyciągam rękę i chwytam mosiężną klamkę. Naciskam ją, ale drzwi nie ustępują. Próbuję jeszcze raz i dalej nic.
- Przepraszam - mówię, zwracając się do pracujących ludzi - Wiecie może, gdzie jest Savannah Vernon? - pytam. Kilka osób odwraca w moją stronę twarze, ale nie wydają się zbytnio zainteresowani moim pytaniem. Szybko powracają do swoich zajęć, pozostawiając mnie samej sobie. Jako że w pobliżu nie widzę żadnych wolnych krzeseł, rzucam moje rzeczy na ziemię i siadam pod ścianą, postanawiając poczekać. Mam nadzieję, że nie potrwa to długo, ma na prawdę nie uśmiecha mi się spędzenie większości dnia na podłodze w dziale kulturalnym czekając na osobę, której w życiu nie widziałam na oczy.
Powrót do góry Go down
the civilian
Dominic Terrain
Dominic Terrain
https://panem.forumpl.net/t3297-dominic-terrain#51606
https://panem.forumpl.net/t3302-nick#51611
https://panem.forumpl.net/t3301-dominic-terrain#51610
https://panem.forumpl.net/t3303-dominic#51612
https://panem.forumpl.net/t3306-dominic-terrain#51641
Wiek : 26
Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat
Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku
Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura
Obrażenia : tylko zniszczona psychika

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyPią Sie 16, 2013 1:37 am

- Dział kulturalny jest akurat tam, gdzie był zawsze, nie wiem, czy kiedykolwiek go odwiedzałaś - dopowiedziałem, chcąc jakoś jeszcze naprowadzić Lanę albo chociaż wyrzucić z siebie lekko słowa, jak nakazywał rozsądek. W obecności innych wypada rozmawiać, nawet jeśli polega to na ciągnięciu w nieskończoność bzdurnych tematów, zachwycaniu się nad okropnym odcieniem jakichś butów lub rozważaniu na temat stopnia podgrzania idealnych grzanek.
- To zupełnie jak ja - powiedziałem szybko, gdy moja rozmówczyni rzuciła uwagę związaną z Głodowymi Igrzyskami. - To znaczy... teoretycznie byłem na Paradzie, ale jak pewnie wiesz, nie miało tam miejsca nic przyjemnego. Tylko ten naiwny i głupi pokaz rzekomej odwagi buntowników.
Nauczyłem się odpowiednio stawiać słowa. Ktoś mógłby powiedzieć, że jestem obrzydliwym zdrajcą, który dba tylko o swoje dobro, a nie przyszłość kraju, obraziłby mnie paroma dobitnymi określeniami, wysłał na mnie grupę rebeliantów burzącym się przeciwko starej rebelii (czy to nie komedia?), ale nie zrobiłoby to na mnie wrażenia i nie zmieniło mojego stanowiska.
Szczególnie, że mimo wszystko w dalszym ciągu żadnego nie zajmowałem.
Sprawa stawiała się jasno - tańczyłem tak, jak mi zagrano, a z wielu melodii i dźwięków odbijających się od krat klatki, w której mnie zamknięto, wybierałem najgłośniejszą. Ewentualnie tą, od której grajkowie najwięcej mi zapłacili, zupełnie jakbym nie był dziennikarzem, a próbującą wyżywić siebie i bliskich dziwką.
- Z tym życiem to przesadzasz, ale i tak nie ma za co, też się tam trzymaj - wysłałem kolejny uśmiech, miałem wrażenie, że ostatni radosny tego dnia. Gdy tylko za Laną zamknęły się drzwi, wróciłem do mojej kawy, aby zaraz jednocześnie sprawdzać pocztę, odbierać telefony i zerkać na artykuły. Po głowie jednak wciąż kołatała mi się myśl, że jeśli chcę odciąć się od Igrzysk, muszę to zrobić raz a porządnie.
Dlatego w myślach zaplanowałem, że następnego dnia udam się prosto do KOLCa i załatwię to, co miałem do załatwienia, a potem wrócę do szarej rzeczywistości i innych zadań, które czekały na wykonanie. Mimo wszystko było mi miłe życie zarówno moje, jak i - a może przede wszystkim - życie moich bliskich.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyPią Sie 16, 2013 5:27 pm

W końcu na horyzoncie pojawił się jakiś wysoki, łysy mężczyzna i podszedł do siedzącej pod ścianą Lany.
- Czeka pani na panią Vernon, huh? To się pani dziś nie doczeka - powiedział tylko, po czym - zanim kobieta mogła o cokolwiek zapytać - odszedł, mówiąc coś do bezprzewodowej słuchawki zawieszonej na uchu.
Powrót do góry Go down
Lana Crowly
Lana Crowly
Wiek : 22
Zawód : Stylistka

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyPią Sie 16, 2013 9:28 pm

Siedzenie pod ścianą jest... no cóż, co najmniej nudne. Ludzie chyba przyzwyczaili się, że zajmuję ten kawałek podłogi, choć w sumie odkąd tu przyszłam nie zwracali na mnie uwagi. Nie chciało mi się nawet ruszyć po kawę. Więc po prostu siedziałam, jak teraz w przynajmniej kilkunastu różnych pozycjach, aby wreszcie i tak skończyć z ugiętymi nogami. Monotonia pracy tych ludzi mnie przeraża i mam wrażenie, że kiedyś działo się tu więcej. Pracownicy wkładali więcej serca w swoje zajęcie, atmosfera była jakaś... inna. Podnoszę wzrok znad swoich paznokci, które na moje szczęście pomalowałam dwa wieczory temu, więc lakier jeszcze nie zdążył zejść, i widzę idącego w moją stronę mężczyznę. Jest wysoki, łysy i porusza się szybko. Staje przede mną i patrzy na mnie swoimi oczami, które budzą we mnie lekki lęk. I nie tylko one, ale również to, że ma on nade mną przewagę pod względem wysokości. Czuję się mała, a mimo to udaje mi się nie spuścić z niego wzroku.
- Czeka pani na panią Vernon, huh? To się pani dziś nie doczeka - mówi i odwraca się, zanim zdążę cokolwiek powiedzieć. Wstaję z ziemi otrzepuję się patrząc za oddalającą się sylwetką mężczyzny, który już znika w drzwiach. Nie mam pojęcia, co to miało znaczyć ani co mam ze sobą zrobić.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyPon Mar 17, 2014 11:33 pm

| start po przeskoku

Powrót rodziców i Daisy oraz wspólne zamieszkanie, wcale nie okazały się powrotem do dawnego życia i tym bardziej normalności. Rząd śledził każdy ich ruch, od przestawienia kanapy w salonie, do odwiedzin u dziadka. Te jednak nie doszły do skutku i Cordelia nie dostąpiła jeszcze zaszczytu spotkania byłego prezydenta. Nie była na tyle ważna, by mogła coś w tej kwestii wskórać, teraz wszystkim próbował zajmować się jej ojciec. Choć zazwyczaj wyznawała zasadę, że 'jeśli chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sam', tym razem musiała zdać się na niego.
Ostatnimi dniami chodziła sfrustrowana, denerwowała się z powodu najmniejszego drobiazgu i nie za bardzo miała się na kim wyżyć. W przeszłości jej metodą na pozbycie się złej energii było oddanie się bez reszty jakiemuś pasjonującemu zajęciu, jednak co ciekawego mogła jej zaoferować Dzielnica Rebeliantów? Dopiero przy okazji przeglądania rupieci, przewiezionych z ich starego domu, Cordelia odnalazła coś, czego mogłaby się chwycić. Odkopała magazyny, które kiedyś zalegały na półkach w jej pokoju, po czym spędziła godziny na wertowaniu starych numerów OUTFLOW, swojego ulubionego modowego pisma (i warto dodać, że najlepszego). Kilka następnych dni poświęciła zbieraniu informacji na temat losów jego redakcji, a gdy wiedziała już wystarczająco dużo, postanowiła działać.
Tego pięknego, kwietniowego dnia, ubrana w czarną, skórzaną kurtkę i kanarkowo żółtą spódnicę, panna Snow zdecydowała się złożyć wizytę redaktorowi naczelnemu Capitol's Voice. Oczywiście, że doczytała o zniknięciu Dominicka Terraina (czyżby nie poradził sobie po śmierci Amandy?), lecz była święcie przekonana, że ktokolwiek zasiada teraz na jego stołku, musi znać odpowiedzi na dręczące ją pytania.
W drodze do redakcji zdążyła jeszcze kupić  dwie kawy, tak na wszelki wypadek. Słońce świeciło niemiłosiernie, dlatego gratulowała sobie w duchu zabrania z domu okularów przeciwsłonecznych.
Klnąc pod nosem na brak windy, wspięła się wreszcie na odpowiednie piętro, po czym stanęła oko w oko z sekretarką, która właśnie wstawała zza biurka.
- W czym mogę pomóc? - zapytała niezbyt przyjemnym tonem, przyglądając się Cordelii podejrzliwie.
- Szukam redaktora naczelnego - oznajmiła panna Snow, rozglądając się dookoła i upewniając, czy aby ta blond wywłoka Vernon nie kręci się gdzieś w okolicy. Szczęście jej sprzyjało, tamtej nigdzie nie było, a na dodatek zauważyła spore drzwi z tabliczką 'Redaktor naczelny'.
Czyżby to miało być aż tak proste?
- Czy byłaś umówiona? - sekretarka próbowała zasłonić jej drogę, jednak Cordelia już ruszyła przed siebie, za nic mając zasady panujące w redakcji. Zapukała energicznie dwa razy, a potem, wcale nie czekając na pozwolenie, uchyliła drzwi gabinetu.
- Dzień dobry - przywitała się stanowczym głosem, zerkając na mężczyznę, którego zastała w środku - Przyszłam w sprawie OUTFLOW.
Nie zdążyła wyjaśnić nic więcej, gdyż sekretarka wpadła do pomieszczenia zaraz za nią, od progu krzycząc, że ta pannica nie była umówiona. Cordelia jednak zerknęła na nią tylko znad okularów, a potem zdjęła je i rzuciła wyzywające spojrzenie naczelnemu. Podeszła do jego biurka i postawiła na nim obie kawy na tekturowej podstawce. Czy teraz naprawdę odważy się ją wyrzucić? Wszak Cordelii Snow się nie odmawia.
Powrót do góry Go down
the civilian
Charles Lowell
Charles Lowell
https://panem.forumpl.net/t307-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t371-charles
https://panem.forumpl.net/t1302-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t562-chaz
Wiek : 31
Zawód : redaktor naczelny CV
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa
Obrażenia : tylko psychiczne

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyWto Mar 18, 2014 8:32 pm

    | Witaj, fabularny kwietniu!
Kto mógłby się spodziewać, że w kwiecień miał być miesiącem aż takich wielkich wydarzeń/zmian?
Niepotrzebne skreślić
Pomijając oczywiście samą koronację jako ważne, społeczne wydarzenie. O tym wiedzieli i mówili absolutnie wszyscy, jednak już nikt nie spodziewał się tego, co powiedzieli triumfatorzy Igrzysk Głodowych, gdy przyszedł czas na uwolnienie więźniów. Wszyscy spodziewali się… Właściwie nie wiedział czego, jednak stawiałby może na jakaś „wielką miłość w niedoli”, „zakochani i rozdzieleni przez arenę ponownie razem”. Coś na zasadzie Bookera oraz jego przyjaciółki. Dział z plotkami nie spał i ostatnio pracuje nadzwyczaj czynnie!
Przyjaciółki nie zawsze były tylko przyjaciółkami.
Chaz był niemal pewien, że cała ludność stolicy, oczywiście oprócz uwolnienia najbliższej rodziny, stawiała właśnie na to. Sprzedawałoby się całkiem nieźle. Jednak Cordelia Snow postanowiła wszystkich zaskoczyć i uwolniła swojego kochanego dziadka bądź (w rzeczywistym mniemaniu Coin) byłego tyrana Panem.
Cóż za niesamowite wydarzenia!
Następnie odbito więźniów. Trójka w tym samym czasie całej akcji została ułaskawiona, natomiast panna Garroway... jej nazwisko podczas ceremonii koronacji było ciekawym zjawiskiem. Między nią, a tą małą Filkerman nie istniała żadna więź. Intrygujący zbieg okoliczności, że miała umrzeć, a teraz jest wolna, prawda? Coin musiała dostrzec to chyba tak samo szybko jak media.
W dodatku KOLC nie wygrał konkursu na najlepsze miejsce na ziemi. W szarej części Kapitolu ogrodzonej murem nie zrobiło się w żadnym stopniu przyjemniej. Władza zaczęła kontrolować tamtejszych mieszkańców jeszcze gorzej, jakby naprawdę byli winni wyimaginowanych czynów.
Śmieszne, bo do niedawna Lowell nie przywiązywał aż takiej ogromnej wagi to tego, kto z kim i dlaczego. Wcześniej wydawało mu się to wybitnie niepraktyczne, jednak sytuacja nieustannie zmieniała się, a on posiadał dużą część informacji przed odpowiednią obróbką, co pozytywnie wpływało na wyrobienie sobie rzetelnego zdania na temat wielu spraw. Chociaż, być może, wcale nie chodziło bycie „na bieżąco”. Może najzwyczajniej miał wrażenie, że cześć informacji czyniła jego osobę bardziej wartościową dla obecnego, bezwzględnego rządu?
O, jeszcze jedno. Zdecydowanie coś, co było najbliższe, zapewne takie powinno się stać, dla Lowella - zaginięcie Nicka. Zdawał sobie sprawę, że Ashe nie była na tyle nieodpowiedzialna, żeby narażać się na krzywe spojrzenia Strażników, więc nią przejmował się nieco mniej. Chociaż w sprawie jej kłopotów mógłby jakoś zadziałać (a sprawdza listy zatrzymanych w Kwarale), w jego sprawie był bezradny. Na początku szukał informacji, sprawdzał jej ostatnie kroki przed termicznym rozpłynięciem się w powietrze… Chwytał się kurczowo każdej informacji
Albo, najzwyczajniej w świecie, nie miał czasu, żeby to odreagować, przejąć się powagą sytuacji.
Przecież tabliczka na drzwiach jego gabinetu głosiła dwa, zamiast trzech słów.
Pan Charles Lowell - redaktor naczelny Capitol’s Voice.
Prychnął cicho śmiechem i wrócił do czytania ostatniego artykułu Vérité. Z konkurencją było tak samo jak z nieprzyjaciółmi i jedną starą jak świat zasadą: przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów jeszcze bliżej. Zastanawiał się, kto krył się pod zgrabną nazwą jak też czynnymi wpisami na blogu. Przyglądał się im od dłuższego czasu, próbując dopasować być może kogoś z redakcji; być może kogoś, kogo jeszcze nie znał…
Pomijając to całe nakłanianie do walki… dziewczyna mogłaby mieć jedyne rzetelne źródło informacji w Panem.
Rozmyślanie przerwało energiczne pukanie w drzwi. Mężczyzna otworzył usta, żeby wypowiedzieć słowo o zaledwie dwóch sylabach, jednak nie zdążył. Do jego gabinetu wparowała jakaś blondynka, powiedziała zaledwie kilka słów… a za nią, nie odstępując kroku sekretarka.
- Dzień dobry - odpowiedział zgrabnie podnosząc się z fotela. Zerknął na swoją współpracowniczkę i obdarzył ją półuśmiechem.
- Nie ma żadnego problemu, możesz zostawić nas samych. Sądzę, że – zerknął na dziewczynę oraz na dwa kubki z kawą - nikt nie przyszedł tu w zły zamiarach… Nawet jeśli, to chyba dam sobie radę. - Skończył, a sekretarką kierowała się powoli do wyjścia. - Dziękuję! - zawołał za nią, nim zamknęła drzwi.
- Nie przestawi się pani? - Uśmiechnął się, wychodząc zza biurka. Poszedł kilka korków w kompletnej ciszy i odsunął fotel, stojący naprzeciwko jego bezpośredniego miejsca pracy.
- Proszę siadać, panno Snow. - Zachęcił ją miękkim głosem, nadal badając wzrokiem jej wyraz twarzy. Wyraźnie podkreślił jej nazwisko.
- Z tego, co mi wiadomo naczelny OUTFLOW nigdy dla nas nie pracował. - Odpowiedział jej nad wyraz spokojnym tonem, wracając swojej miejsce. - Niemniej, proszę kontynuować. Jestem niesamowicie ciekaw, tego, co ma pani mi do przekazania - wykrzywił usta w półironicznym uśmiechu i spojrzał Cordelii prosto w niebieskie oczy.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptySro Mar 19, 2014 2:05 pm

Kto by pomyślał, że wszystko pójdzie aż tak sprawnie? Cordelia nie wątpiła w swoją siłę perswazji i urok osobisty, ale przygotowując  plan dostania się do gabinetu naczelnego, zakładała nieco więcej przeszkód po drodze. Ich brak na szczęście działał tylko na jej korzyść. Zdążyła posłać jeszcze tryumfujące spojrzenie sekretarce, zanim ta opuściła pomieszczenie, a potem uwaga panny Snow skupiła się całkowicie na redaktorze naczelnym.
Spodziewała się zastać tutaj kogoś młodszego, a już zdecydowanie kogoś wyglądającego bardziej oficjalnie, w końcu podobno wszystko było sterowane przez Rząd, a tam lubili chyba  wciśniętych w garniturki, wyglądających jednakowo bubków. Kolejne miłe zaskoczenie tego dnia.
- Nie przestawi się pani?
Nie odezwała się, prezentując jedynie minę numer pięć, czyli coś na pograniczu politowania i lekkiej ironii. Nie było sensu udawać, że nie znają swoich personaliów.
Plus za odsunięcie krzesła.
Pomyślała, zanim usadowiła się wygodnie, zakładając nogę na nogę. Nie spuszczała wzroku z mężczyzny, który powrócił na swoje miejsce i także usiadł za biurkiem. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, aż w końcu Charles zdecydował się odezwać.
- Z tego, co mi wiadomo naczelny OUTFLOW nigdy dla nas nie pracował.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedziała równie spokojnie, dołączając się do pojedynku na najbardziej ironiczny uśmieszek - Ostatnio naczelni znikają w niewyjaśnionych okolicznościach.
Pogawędka zapowiadała się naprawdę przednio, Cordelia już czuła, że Lowell zdecyduje się uderzyć w podobne tony, co ona, a to tylko ją nakręcało.
- Pomyślałam jednak, że jeśli ktoś wie coś na temat zaginionej redakcji, to tylko koledzy z branży - absolutnie niczego nie sugerowała, bo przecież Capitol's Voice i OUTFLOW nie były dla siebie konkurencją, ale w jej tonie można było wyczuć pewną podejrzliwość - Chciałabym dowiedzieć się, czy istnieje szansa na reaktywację magazynu.
Sięgnęła po kawę i wyjęła jeden kubeczek z tekturowej podstawki, a potem oparła się wygodnie na krześle i upiła łyk ciepłego wciąż napoju.
- Powiedzmy sobie szczerze, rebelianci kompletnie nie znają się na modzie - mimowolnie zerknęła na jego obranie, ale powstrzymała się od komentarza - A Kapitolińczycy z Kwartału raczej nie mają szans na suknię od projektanta. Ale nie mogę patrzeć, jak moje miasto zamienia się w Trzynastkę, wszystko robi się jednakowe, a po ulicy zaczynają chodzić klony w szarych kostiumach. Jeśli magazyn life-stylowy może coś w tym względzie zmienić, chciałabym przy tym pomagać.
Nie wspominała już o swojej idei, może nieco utopijnej, ale wciąż bardzo żywej, jakoby zmiana wizerunku miasta nie miałaby być jedyną, która mogłaby nastąpić w najbliższym czasie. Każda rewolucja od czegoś się zaczynała.
Powrót do góry Go down
the civilian
Charles Lowell
Charles Lowell
https://panem.forumpl.net/t307-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t371-charles
https://panem.forumpl.net/t1302-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t562-chaz
Wiek : 31
Zawód : redaktor naczelny CV
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa
Obrażenia : tylko psychiczne

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptySro Mar 19, 2014 7:03 pm

Przez redakcję Capitol’s Voice od lat przewijali się naprawdę różni ludzie. Od zwykłych zjadaczy chleba szukających jakiejkolwiek pracy, przez studentów marzących o pracy w prawdziwym, dobrym i ciągle pozostającym na wysokim poziomie dziennikarstwem oraz ludzi mediów wszelakich współczesnego świata przychodzących załatwić coś z osobami niższych lub wyższych stanowisk. Niektórym z nich udało się nawet tutaj zostać na dłużej, ale jednie nieliczni wyrobili sobie renomę w nazwisku. Bywali też tutaj nowobogaccy, chcący uniknąć skandalu z kokonu: paparazzi przypalali ich całkowicie pijanych, nowy kochanek, publiczne wpadki. Naprawdę, przybywali do redakcji bardzo tłumnie. W szczególności napadając dział z plotkami.
Całkiem przykrym wydawał się być la Charlesa fakt, że nie pracował w gazecie jeszcze przed rebelią. W Nowym Kapitolu, nie oszukując nikogo, wiele się zmieniło. Mentalność ludzi zdawała być skrajnie różna do tej znanej mu dotychczas. Widywał to na ulicach, w sklepach. Dostrzegalne było to po samym ubiorze bądź uczesaniu. Nawet podczas przechodzenia przez ulicę nie widywano aż takich tłumów razem z telefonami przy uchu, jednostek przekazujących ważne lub całkowicie zwykłe informacje, kobiet biegnących ile sił w nogach, ponieważ były spóźnione już o piec minut i trzydzieści dwie sekundy...
Już trzydzieści trzy.  
Życie w Panem, w szczególności jego stolicy, jakby trochę zwolniło. Prawie jakby pozwalano mu toczyć się własnym torem. Naiwni mogliby pokusić się o stwierdzenie, że zaczęto troszczyć się o siebie nawzajem. Zauważać każde pojedyncze życie, bo oficjalnie zapanowały lepsze losy dla kraju.
Szkoda, że wszystko wyglądało tak pięknie i czysto jedynie na papierze. Chaz czasem w nocy zastanawiał się czy rebeliant buntujący się przeciwko ówczesnemu prezydentowi, widział prawdziwe dziś. Nie chodziło o dziś pokazywane przez media, kreowane przez rząd, a prawdziwe dziś. Rzeczywistość biedy, ubóstwa, brudu. Ot, świata sąsiadującego z ich domami i rodzinami, miejscami pracy, który był zupełnie odizolowany od podstawowych środków do życia. Skrajnie różny. Miejsca, gdzie codziennie ludzie umierali. Codzienności bez niczego.
Życie bez przyszłości.
Tak jakby, mimo wszystkich obietnic, nic naprawdę się nie zmieniło.
Przez moment zastanowił się… czy panna Snow zaliczała się do którejś z wcześniej wymienionych grup? Faktu wypowiedzianych przez nią słów nie dało się odkręcić. Ostatnio zapewne niektórzy śledzili jej poczynania, jednak nie stała się żadną sensacją. Może chciała pozyskać pracę, skoro wspomniała o naczelnym.
Oczywiście nie mogło o obejść się bez wspomnienia o Dominicu.
- Czy mam odebrać to jako groźbę, czy bardziej jako przestrogę? - Uśmiechnął się ukazując jej swoje zęby. Miał wrażenie, że czekała go ciekawa konwersacja, w której oboje mieli na zamiarze jak najwięcej ugrać… Pewnie nie mylił się.
- Świetnie sobie zdajesz sprawę, że dziennikarskie środowisko w Kapitolu nie jest wybitnie duże. Właściwe to mały świat, w którym ludzie się kojarzą - spojrzał na kubek z kawą i zakończył kilkoma słowami odpowiedź. - Wszystko można sprawdzić, Cordelia.
Niesamowicie podobała mu się zabaw w kotka i myszkę. Skoro dziewczyna nie wyszła z dokładnymi zamiarami i nie powiedziała, o co tak naprawdę chodzi… Czemu on miałby pierwszy wychodzić z propozycjami?
Spokojnym ruchem zamknął laptopa.
Kiedy słuchał wypowiedzi o zmienieniu się Kapitolu w Trzynastkę skontrolował jej ubiór. Zachowywała wiele z czasów, kiedy to pławiła się w bogactwie, po ulicach przechadzali się ludzie w listnej eksplozji barw, ale nie zrobiła z siebie klowna. Kanarkowa spódnica, biała koszula i skórzana kurtka razem z wysokimi butami prezentowała się wyjątkowo dobrze. Charlesowi wydawało się, że spokojnie mogłaby znaleźć sobie miejsce w redakcji magazynu modowego.
W myślach sprawdził jak wypada jego stylizacja, bo przecież panna Snow obdarzyła go dość krótkim i wymownym spojrzeniem. Czyżby niewiele miał wspólnego z dobrym wyglądem? Nigdy nie wiadomo - może dziewczynie nie przydała do gustu jego cienki, szary golf i marynarka o odcieniu wypłowiałej mięty?
- Nie rozumiem tylko jednego - zaczął - jaki w tym udział mam brać ja? Albo całe Capitol’s? - Poprawił swoją pozycję na krześle.
- Czego oczekujesz?
Po raz kolejny spojrzał na nią wyczekująco i wykrzywił usta w uśmiechu, który ciężko było jednoznacznie przyporządkować do którejś ze znanych kategorii.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptySro Mar 19, 2014 8:26 pm

Być może zaliczała się do jakiejś grupy, czy kategorii, ale panna Snow lubiła o sobie myśleć jako o kim jedynym i niepowtarzalnym. Od małego rozpieszczona, przez długi czas żyła w przekonaniu o własnej nieomylności, była egoistką jakich mało i święcie wierzyła, że dobra passa będzie trwać wiecznie. Igrzyska nieco nadszarpnęły jej hart ducha, czasem miała nawet wrażenie, że w końcu go złamały, ale później trafiały się takie sytuacje, jak dziś i Cordelia już sama nie wiedziała, co ma o tym wszystkim sądzić. Miała wciąż tylko szesnaście lat, a choćby nie wiem jak bardzo jej plany były ambitne, potrzebowała silnych fundamentów, by zbudować cokolwiek. Być może właśnie dlatego nie została fenomenem, jak tego po niej oczekiwano, nie rozbłysła na świeczniku, nie poprowadziła ludu na barykady. Miała jeszcze dużo czasu, by osiągnąć swój cel. Czasu, który działał na jej korzyść. Niepokoje w państwie rosły, coraz więcej ludzi sprzeciwiało się Coin, a panna Snow żyła sobie na uboczu, zbierała doświadczenia, zdobywała znajomości i obserwowała uważnie otaczający ją świat.
Mogła jednak, drobnymi kroczkami, wdrażać swój plan w życie, a spotkanie w gabinecie redaktora naczelnego było niewątpliwie krokiem w kierunku sukcesu. Nie wiedziała tylko, czy aby na pewno miałby to być krok w przód. Stali rzekomo po przeciwnych stronach barykady, tak, jak teraz siedzieli naprzeciwko siebie przy biurku. Mierzyli się wzrokiem, oceniali, próbowali przewidzieć kolejny ruch przeciwnika. Doprawdy, przednia zabawa.
- Jako dobrą radę. - oznajmiła ze spokojem, unosząc kubek do ust i przechylając go ponownie. Nie powiedziała mu wprost, żeby zastanowił się, po której stronie stoi, bo kimże ona była? W tej chwili na pewno nie stroną, którą mógł wybrać.
- Wszystko można sprawdzić, Cordelia.
Zawadiacki uśmieszek wstąpił na jej twarz, gdy mężczyzna zdecydował się ominąć wszelkie grzecznościowe formułki. Przerzucali się słowami, bawili ze sobą, ale dzięki temu drobnemu faktowi Snow miała wrażenie, że Lowell nie widzi w niej dzieciaka, z którego można się naigrawać.
- Cieszę się, że tak mówisz, Charles - nawet się nie zająknęła, przechodząc na ty z mężczyzną starszym od siebie prawie o połowę - Ponieważ to sprowadza nas do tego, po co tu przyszłam.
Zmieniła pozycję, odkładając kawę na biurko, a następnie pochyliła się w jego stronę. Oczywiście, że mogła powiedzieć mu wszystko już teraz, ale po co miałaby to robić? Tak dobrze się przecież bawili!
- Nie miej mi za złe tamtego spojrzenia. Po prostu miętowy nie jest do końca w moim guście - bezwstydnie wskazała na jego marynarkę - Ciemna śliwka, to by było to.
Teraz wystarczyło tylko do niego mrugnąć, by mężczyzna mógł uznać to za flirt. Ale Cordelia Snow nie używała tanich sztuczek. Niemal natychmiast powróciła do wyćwiczonej, wyprostowanej pozy, a gdy później przemówiła, w jej głosie nie dało się już słyszeć rozbawienia.
- Chciałabym, aby OUTFLOW wróciło i ty możesz mi w tym pomóc. Reanimacja magazynu przez kogoś takiego, jak ja, zakrawałaby o komizm. Mam szesnaście lat, mogę wiedzieć, co jest modne w danym sezonie, mogę nawet te trendy sama kreować, ale nie mam pojęcia o prowadzeniu przedsiębiorstwa. I tutaj na scenę wchodzisz ty - przez cały ten czas nie spuszczała wzroku z Chaza, chcąc, aby potraktował ją jak najbardziej serio - Z twoją pomocą mogłabym się tego wszystkiego nauczyć i pewnego dnia, gdy nadejdzie odpowiedni czas, zbudować coś swojego. Nie proszę o pracę, nie proszę o staż. Proponuję swoją skromną osobę do pomocy, w zamian za cenne informacje.
Zakończyła, po czym zgrabnie opadła na oparcie krzesła, ciągle wpatrzona w swojego rozmówcę.


Powrót do góry Go down
the civilian
Charles Lowell
Charles Lowell
https://panem.forumpl.net/t307-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t371-charles
https://panem.forumpl.net/t1302-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t562-chaz
Wiek : 31
Zawód : redaktor naczelny CV
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa
Obrażenia : tylko psychiczne

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptySob Mar 22, 2014 3:47 pm

Czy kiedykolwiek słyszałeś o zabawie polegającej na wypowiadaniu faktów o danej osobie? Niekoniecznie zawsze na podaną literkę albo ograniczoną ilość. Od tak, najzwyczajniej w świecie. Nawet jeśli nigdy nie traktowałeś tego jako rozrywkę, twój mózg podsyłał ci pewne gotowe informacje, prawda?
Analiza człowieka. Rozbiór na czynniki pierwsze lub cokolwiek bliźniaczo związane z tymi pojęciami.
Właściwe było to ciekawe zajęcia. Niektóre cechy mieliśmy niemalże przed samymi oczyma. Ukazane w pełnym świetle jak artysta podczas koncertu odśpiewujący najważniejszą, bardzo związaną z nim emocjonalnie piosnkę albo nagie jak modelki podczas pozowania bez ubrań na planie przed fotografem, wizażystkami i innymi współpracownikami. Bez żadnych sekretów, masek, obnażając wszystko co posiadali - pozytywy i negatywy.
Inne natomiast jednie w nieznacznej części… jak prezent urodzinowy, z którego tylko po rozmiarze albo kształcie mogliśmy domyślić się, czym był. Dopiero moment rozpakowywania odsłaniał wszystkie, najbardziej ukryte tajemnice. Trochę jak przy poznawaniu obcych przedmiotów – chcieliśmy nacieszyć się ich kolorem, fakturą, funkcjami.
Ta myśl świetnie obrazowała ludzką naturę. Jednostki otwarte, bez zawahania zapraszające do poznania ich umysłu i jednostki zamknięte, do których dostawno się jedynie za pomocą wyimaginowanego klucza. Nie istniały drzwi, których nie dało się otworzyć ani prezentów nie do rozpakowania.
W przypadku Chaza, beznadziejnym swoją drogą, było dokładnie tak samo. Umysł samoczynnie podsuwał mu pewne dowolne i zapewne prawdziwe fakty dotyczące Cordelii Snow… Zastanawiał się, które opierały się na pozorach, co zamaskowała oraz to, czego nie umiała schować pod makijażem, skórzaną kurtką.
Bogata wnuczka prezydenta. W przeciwieństwie do reszty dzieciaków, wie czego chce od życia. Nauczona życia w luksusie, który ktoś jej odebrał. Hodująca i okazująca nienawiść właśnie do tej przeuroczej pani. Dobrze wglądająca. Nastolatka, którą podziwiały i próbowały kopiować młode obywatelki Starego Kapitolu. Przeżyła swoją ulubioną rozrywkę, jaką były i być może nadal są Głodowe Igrzyska. Uwolniła swojego dziadka z więzienia za całą krzywdę, którą mu zarzucono, przypominając wszystkim, że rodzina Snow nagle nie stała się nikim. Zdawało się, że to trochę jakby musiała osiągnąć każdy zamierzony cel - szła po trupach aż do celu…
Ciekawe, jakie mosty miała spalić za sobą podczas poszukiwań naczelnego OUTFLOW.
- Dobre rady oraz pojęcie czasu w obecnej rzeczywistości - przerwał na moment - dużo kosztują.
Sięgnął po kawę. Sądził, że przynoszenie kawy podczas załatwiania interesów w redakcji lub podobnych przypadkach szło w jak najlepszym guście. Dobrze świadczyło o przybywającym rozmówcy i ratowało życie ludziom bez życia. Wszystkim tym, którzy zamknięci w czterech ścianach procowali ciężko bez możliwości wyjścia po zbawienny trunek, zdanych jedynie na łaskę i niełaskę przybywających.
Tak, w tym wypadku chodziło o Lowella.
- Nie sądziłem, że tak szybko nauczyłaś się, że najłatwiej osiągnąć wyznaczone cele komplementami. - Odpowiedział jej z półironicznym-półżyczliwym uśmiechem, upijając dwa łyki z tekturowego kubka. - Dziękuję za kawę - z trudem powstrzymał się od dopowiedzenia „espresso z mlekiem, to by było to!”.
Mężczyzna słuchał jej popijając raz po raz kawę. Po wysłuchaniu całości miał już w głowie plan, który chciała zastosować dziewczyna oraz to, czego oczekiwała. Zastanawiał się, jak długo musiała to wszystko obmyślać. Bo, według niego, ta kwestia w jej wykonaniu była jak najbardziej przemyślana.
- Powinnaś mieć na uwadze, że teraz jak i wcześniej najważniejsze jest nazwisko. W tym momencie masz szansę większe niż ktokolwiek inny. Jesteś trochę jak chodząca reklama samej siebie. - Specjalnie zatrzymam się na moment, żeby dać jej do zrozumienia, że wszystkie jej poczynania nie odbiły się pustym echem. - Muszę przyznać, ze to to intrygująca propozycja. Postaram się ją rozważyć na dniach, jednak nie wiem czy powinienem robić coś bez żadnego zysku dla Capitol’s. Edukacja jest ważne, ale my nie jesteśmy szkołą. - Mówił zdecydowaniem poważnym tonem, chociaż, kiedy się na niego patrzyło, można było odnieść mylne wrażenie.
Wyciągnął z szuflady kartkę i pierwszy, leżący z brzegu czarny długopis. Na białej powierzchni napisał trzy zdania.
Punkt zaczepienia: naczelny OUTFLOW - jestem w stanie to sprawdzić za informacje. Wchodzisz w taki układ?
Pamiętaj, ściany mają uszy.

Dyskretnie, jakby oboje byli obserwowani przez jakaś mikroskopijną, małą kamerę przesunął wiadomość wraz z długopisem po blacie biurka. Obserwował każdy jej najmniejszy gest, ciekaw jej reakcji. Moment, w którym mogłaby się zawahać.
Chociaż, najdroższa Cordelia powinna była pamiętać, że paląc za sobą wszystkie mosty nie ma już żadnej drogi powrotu.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptySob Mar 22, 2014 4:51 pm

Nikt nie nauczył jej szacunku do pieniądza, ale nawet krótki pobyt w Kwartale i wszystko, co później nastąpiło, utwierdziło ją w przekonaniu, że przysługi i informacje są znacznie cenniejsze. A gdy nie było mowy o zaufaniu przy transakcjach, balansowało się po cienkiej linii, mogąc wznieść się wysoko, lub równie dobrze spaść na samo dno. To nie prośby i błagania, to groźby, zastraszenia lub składanie intratnych propozycji mogło dziś pomóc cokolwiek załatwić.
Cordelia miała cel, ale jej zaplecze było niewielkie, kosztorys wystawiony przez Charlesa mógł przecież ją przerosnąć. Dlatego od samego początku maskowała się, mydliła mu oczy, czarowała, kokietowała... robiła wszystko, by mogli prowadzić tę rozmowę jak równy z równym.
Gdy pierwszy raz wspomniał o kosztach, milczała. Z uśmiechem na ustach obserwowała, jak mężczyzna wreszcie sięga po kawę, a potem upija łyk. A więc w ich przypadku można już było mówić o maleńkiej dozie zaufania, tak? Bo przecież kawa mogła być zatruta, skoro nawet panna Snow miała dostęp do cyjanku, może właśnie w ten sposób próbowałaby pozbyć się niewygodnych osób? A redaktor naczelny czasopisma, które karmi fałszem obywateli Kapitolu, na pewno powinien być gdzieś na czele listy takich ludzi.
Nie był, ponieważ Cordelia Snow miała sprawę do załatwienia, a on mógł jej pomóc.
- Mogłabym być nawet neonem, ale i tak zaciekawiłabym jedynie ludzi z Kwartału - gorzka prawda i słodka kawa zmieszały się ze sobą, gdy dziewczyna ponownie sięgnęła po kubek - Potrzebuję nieco większej... widowni.
Celowa pauza mogła dać znać Charlesowi, że nie do końca o to jej chodzi, jednak przecież nie zamierzała używać słowa 'poparcie' wprost. Zwłaszcza, że jak słusznie zauważono, ściany mają uszy.
- Ostatniej szkoły nie wspominam zbyt dobrze - miała oczywiście na myśli Arenę, zaprojektowaną na wzór Starego Kapitolu i budynek szkolny, który znajdował się w jej ścisłym centrum - Ale oczywiście, będę czekała na decyzję.
Wydawać by się mogło, że oto ubijanie interesów dobiegło końca, ale nic bardziej mylnego. Cordelii aż rozbłysły oczy, gdy zobaczyła jak Charles chwyta kartkę, długopis, a następnie przekazuje jej swoją prawdziwą opinię.
Punkt dla pana redaktora.
Snow nie musiała zastanawiać się długo. Przesunęła kartkę po blacie, z powrotem w stronę Charlesa, a potem ociągając się, wstała z krzesła. Przez chwilę patrzyła na mężczyznę, jednak szybko skierowała swój wzrok w stronę okna, do którego podeszła powolnym krokiem, obchodząc biurko.
- Masz stąd całkiem niezły widok - przyznała, ale zaraz potem odwróciła głowę i teraz patrzyła już tylko na naczelnego, który mógł obserwować jej osobę w pełnej krasie - Lubisz sobie popatrzeć?
Dawno już nie bawiła się tak przednio, ci starsi mężczyźni rzeczywiście byli cudowni w swojej prostocie, można się z nimi było droczyć bez końca. Kto wie, co miała na myśli Cordelia: siebie, czy widok na park?
Wiedziała jednak, że musi dać mu odpowiedź, dlatego ponownie podeszła do biurka, tym razem od strony Lowella i nachylając się nad mężczyzną, sięgnęła po długopis.
Wchodzę.
Co chcesz wiedzieć?

Zastanawiała się, czy obok swojego zamaszystego pisma nie powinna dorysować jeszcze jakiegoś symbolu, ale dała sobie spokój z takim przejawem infantylności. Wyprostowała się, ale nie ruszyła się z miejsca, pozostając wciąż za krzesłem naczelnego.
Powrót do góry Go down
the civilian
Charles Lowell
Charles Lowell
https://panem.forumpl.net/t307-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t371-charles
https://panem.forumpl.net/t1302-charles-lowell
https://panem.forumpl.net/t562-chaz
Wiek : 31
Zawód : redaktor naczelny CV
Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa
Obrażenia : tylko psychiczne

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyPon Mar 24, 2014 10:25 am

W jaki sposób wymyślano najbardziej innowacyjne technologie? Jak zbijano majątki? Jak rodzili się wszyscy wielcy ludzie? A co najważniejsze - w jaki sposób dochodzili do tego, że stawali się najbardziej wpływowymi personami w państwie?
Czy w ogóle lub w którym momencie swojego życia uświadamiali sobie, że urodzili się, aby coś osiągnąć?
Charles patrzył na pannę Snow i pytania, które zadawał sobie w myślach, idealne pasowały do aktualnego obrazu. Miała szesnaście lat. Niektórzy powiedzieliby, że całe życie przed sobą. We właściwym czasie, po osiągnięciu odpowiedniego wykształcenia, miała szanse stać stanie się „kimś”. Jednak urodziła się w odpowiednim miejscu o kilkanaście lat za późno. Chociaż wcale to nie musiało być prawdą. Może przyszła na świat w najodpowiedniejszym dla jej charakteru czasie.
Najwidoczniej zdawała sobie świetnie sprawę z tego, że znaczna część mądrości „twój czas jeszcze nadziejcie” to najzwyklejszą kupą bredni. Brała sprawy w swoje ręce, sama motywowała się do działania. Żeby nie zostać gwiazdą, która zaświeciła raz na niebie dzięki ładnej buźce i znanemu nazwisku, a potem spadła z nieba… nie docierając nawet na ziemię - spalając się w atmosferze.
Takie podejście naprawdę mu się podobało. Przecież siedząc i czekając na sukces nigdy nikt niczego się nie nauczył. Chociaż trochę trzeba spotkać się z prawdziwym światem zasmakować porażki, by móc wznieść się na wyżyny.
Uśmiechnął się zadowolony swoją myślą. Może też lekko rozbawiony, bo przeciecz nie należał do żadnej z tych kategorii.
Chociaż pomyślała także, że może właśnie ci wielcy, najwięksi z największych wcale nie musieli rozpaprywać się pod kategorią sukcesu. Oni po prostu byli i robili to, co do nich należało.
- Jesteś w błędzie, Cordelia. - Posłała jej krótki uśmiech, zrozumiał, co miała na celu krótka pauza.
Właściwe ciekawiło go czy dawni, piękni mieszkańcy Kapitolu ruszyliby za kimś o nazwisku Snow, kto nie wspierał rebelii; czy gdyby mogli przywróciliby do władzy swojego wcześniejszego prezydenta i co najważniejsze, czy byliby w stanie pierwsi zacząć walczyć? Ludzie nauczeni do życia w luksusie, skazani na łaskę Con, podnieśliby broń i zaatakowali? Gotowi do ginięcia za lepsze jutro, które mogło nie nadejść…
Czemu nadal tego nie zrobili?
Odgrywali swoje role cudownie. Niemal bezbłędnie przedstawiając żądania oraz warunki. Gdyby oglądał ich na jakimś filmie, z czystym sercem mógłby ocenić to na siedem do dziesięciu. Może osiem… za kostiumy! Co prawa blondynka najwidoczniej, przez pierwsze sekundy musiała przetrawić w sobie fakt, że Charles zgadza się na jej „propozycję”, po czym dalsza część poszła naprawdę dobrze.
Do momentu, w którym ktoś nie zaczął wczuwać się za bardzo w rolę. To tak jakby po zakończonym dniu zdjęć nie mogła wyjść z ciała granego od godziny x do godziny y z odliczeniem przerwy - p.
Bądź, najzwyczajniej w świecie, pokazywała swoją prawdziwą naturę.
Z trudem pohamował śmiech. Oczywiście, jak przystało na moralną rozmowę dwójki ludzi poziomie jedynie posłał jej spojrzenie i uśmiechnął się pod nosem. Humor wybitnie mu dopisywał. Oboje dokonali zdawali sobie sprawę z fakt, że nie chodziło wcale o park. Pierwsza myśl, jaka im się nasunęła definitywnie nie była związana z zielenią, liśćmi tudzież wszechobecną sielanką.
Ale to ostanie… w pewnym sensie wiązało się z głównym skojarzeniem.
Wziął głęboki wdech, a skurcz policzków, jak na złość, nie chciał opuścić jego twarzy.
- Oczywiście - przy okazji zmierzył ją wzrokiem jeszcze raz. - Lubię patrzeć na ludzi. Jedna z najbardziej interesujących rzeczy na świecie. - Odpowiedź sformułował równie wymijająco i równie dwuznacznie, co jego rozmówczyni.
Świat i osoby na nim żyjące byli zabawni. Oby tylko, niektórzy nie poszli o krok za daleko w swojej zabawie…
Zerknął na odpowiedź. Czuł, że dziewczyna stała za nim. Nie zmieniła ani na moment pozycji, najwidoczniej postanowiła podjąć taktykę, jaką on zastosował niespełna kilka minut temu. Beż najmniejszego zawahania podniósł długopis.
Zaufaj mi, zadzwonię do Ciebie.
Wszystko w swoim czasie, Cord.

Na brzegu kartki zaczął rysować szlaczek skręcający to w prawo, to w lewo, następnie krzyżujący się, uciekający na bok i dotykający.
- Masz jeszcze jakieś pytania? - wypowiedział podnosząc kubek z kawą do ust.
W każdej chwili był gotów wstać z fotela i odprowadzić najurokliwszą Cordelię Snow aż do samych drzwi frontowych redakcji. Oczywiście pod warunkiem, że wyraziłaby ochotę.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cordelia Snow
Cordelia Snow
https://panem.forumpl.net/t273-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t3572-cordelia
https://panem.forumpl.net/t1280-cordelia-snow
https://panem.forumpl.net/t1611-the-capitol-s-sweetheart
https://panem.forumpl.net/t1369-cord
https://panem.forumpl.net/t1911-cordelia-snow
Wiek : siedemnaście
Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka
Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon.
Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you?
Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 EmptyWto Kwi 01, 2014 8:32 pm

Nie przywykła do ludzi, którzy otwarcie potrafili wytknąć jej błędy, nawet te myślowe. Przez niemal całe swoje życie spełniano każdą jej zachciankę i nie kwestionowano wyborów, nawet tych najbardziej kontrowersyjnych. Chciała się założyć o zwycięstwo mało popularnego trybuta? Nikt jej w tym nie przeszkodził. Takich przykładów były jeszcze tysiące, ale dawne czasy minęły i wszystko się zmieniło. Snow nie miała już takiej pozycji, jak kiedyś, jej nazwisko prędzej zamykało drzwi, niż je otwierało. Musiała wspiąć się po drabinie sukcesu całkiem sama, a to oznaczało naukę pokory. Albo przyspieszony kurs kłamania na poziomie ponad zaawansowanym.
Dlatego gdy Charles nie zgodził się z nią, przymilnie uśmiechnęła się do niego, lecz nic już nie powiedziała. Chciała osiągnąć cel, a zbędne pogawędki tylko by to opóźniły.
Czy kokietka, jaką teraz odgrywała, była jej prawdziwą naturą? Kto wie, wszakże Cordelia Snow nosiła tyle masek, że wszyscy dookoła już chyba się w tym pogubili. Teraz jednak wczuła się w swoją rolę dość znacznie, co najwidoczniej zauważył Lowell, mierząc ją wzrokiem.
- Lubię patrzeć na ludzi. Jedna z najbardziej interesujących rzeczy na świecie.
- Polemizowałabym – odpowiedziała enigmatycznie, nie wyjaśniając już, jaką miałaby dla niego alternatywę. Pewnych granic dobrego smaku nawet ona nie zwykła przekraczać.
Gdy mężczyzna odpisał, wszystko stało się jasne, na usta Cordelii wstąpił łobuzerski uśmieszek, ale to jedno, krótkie ‘zaufaj mi’ też zostawiło swój ślad. Poznali się dziś, przedstawili swoje oczekiwania i już? To wszystko? Nie, to było stanowczo za mało, ale blondynka wiedziała doskonale, że Chaz nie jest na tyle głupi, by jej zaufać. Musiał mieć jakiś zastępczy plan, a ona sama także go naszykowała, gdyby coś w redakcji Capitol’s Voice poszło nie tak.
- Wszystko już wiem – wyminęła jego fotel i odeszła od biurka – To przyjemność, robić z tobą interesy, Charles.
Spojrzała na niego przez ramię, dopijał swoją kawę i choć zapewne był bardzo dobrze wychowanym mężczyzną, Cordelia nie widziała potrzeby w odprowadzaniu jej do drzwi redakcji.
- Trafię do wyjścia – oznajmiła więc, ruszając stronę drzwi – Czekam na kontakt. Miłego dnia.
Założyła okulary przeciwsłoneczne, obdarzyła Charlesa ostatnim zawadiackim uśmiechem i wymaszerowała z biura redaktora naczelnego energicznym krokiem. Miała do załatwienia jeszcze kilka spraw, a czas uciekał.

| zt
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Redakcja 'Capitol's Voice'   Redakcja 'Capitol's Voice' - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Redakcja 'Capitol's Voice'

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next

 Similar topics

-
» Redakcja Capitol's Voice
» Redakcja Capitol's Voice - Violator
» Capitol's Voice
» Capitol's Voice News

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Dzielnica Wolnych Obywateli :: Centrum miasta-