|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Sklepik 'Alma' Czw Maj 02, 2013 9:19 pm | |
|
Jeden z nielicznych sklepików na terenie getta, który mimo cięć w dostawach żywności, zazwyczaj jest dobrze zaopatrzony. Można tu kupić zarówno proste, niepsujące się produkty spożywcze, jak i sprzedawane spod lady towary luksusowe: papierosy, alkohol, czekoladę, kawę, a czasami nawet morfalinę. |
| | |
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Wto Cze 04, 2013 2:12 pm | |
| Wysuwam się niepewnie przez drzwi mieszkania, cały czas nie do końca przekonana, czy nie popełniam błędu. Rzadko zdarza mi się wychodzić samej na ulicę, ale minęła co najmniej godzina od wyjścia Hope, a jej wciąż nie ma. W dodatku jakiś czas temu rozległy się komunikaty i coś czuję, że jedna sprawa ma z drugą sporo wspólnego. Ledwie wychodzę na zewnątrz, owiewa mnie mroźne, nieprzyjemne powietrze. Mam co prawda na sobie ciepły sweter od Sama, ale nawet on nie jest w stanie ochronić mnie przez kilkunastostopniowym mrozem. Muszę jednak chociaż spróbować odszukać siostrę. Wiem jak to brzmi z ust kogoś, kto jest niewidomy, ale siedzenie w pustym mieszkaniu jest chyba jeszcze gorsze. Postanawiam więc zajrzeć do niewielkiego sklepiku na rogu ulicy, w którym od czasu do czasu robimy zakupy, chociaż właściwie ciężko nazwać to w ten sposób. Rzadko kiedy mamy pieniądze, które mogłybyśmy wydać, ale właścicielka lokalu czasami podaruje nam to, czego nie uda jej się sprzedać. Zazwyczaj jest to czerstwy bochenek chleba, ale chyba nie jesteśmy w najlepszej pozycji do narzekania. Poruszam się powoli, bo mimo że mieszkamy w Kwartale już od ponad miesiąca, wciąż nie czuję się na tyle pewnie, żeby zrezygnować z kontrolowania trasy. Sporo czasu zajmuje mi więc odszukiwanie charakterystycznych punktów, które udało mi się zapamiętać, jak przekrzywiony znak drogowy, czy nierówny fragment chodnika. Po jakichś dwudziestu minutach docieram jednak do sklepiku. Przez chwilę tupię nogami w miejscu, oczyszczając buty ze śniegu, po czym wchodzę do środka. Słyszę nad sobą charakterystyczny dźwięk dzwoneczka, który ma informować o przybyciu nowego klienta. W środku pachnie jak zawsze - chlebem i ziołami. - Blue, słońce, a co ty tutaj robisz sama? - odzywa się właścicielka. Uśmiecham się do niej, bo w jakiś sposób wyczuwam, że na mnie patrzy. - Szukam Hope. Wyszła z domu jakiś czas temu i jeszcze nie wróciła. Boję się, że złapała ją ta kontrola, nie widziała jej pani? Kobieta milczy przez chwilę i mogę sobie niemal wyobrazić, jak marszczy brwi. - Nie widziałam - odpowiada w końcu, a w jej głosie słychać zmartwienie. Zaciskam usta, bo choć spodziewałam się takiej odpowiedzi, w sercu czuję coraz silniejsze ukłucia niepokoju. Aż za dużo razy wyobrażałam sobie, co by było, gdybym straciła siostrę. Chyba każdy, kto mieszka w Kwartale jest nękany przez takie obawy. Wychodzę z budynku kilka minut później i ze zrezygnowaniem siadam na prowadzących do środka schodkach. Rozsądek podpowiada mi, żebym wróciła do domu, bo to właśnie tam najprawdopodobniej będę miała największe szanse dowiedzieć się czegokolwiek, ale jakoś nie mogę się do tego zmusić. Dręczą mnie złe przeczucia, chociaż nie jestem w stanie powiedzieć, czym spowodowane. Hope zniknęła na dłużej nie pierwszy raz, na pewno nie stało się nic złego. Prawda?
|
| | | Wiek : 22 lata Zawód : Brak
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Wto Cze 04, 2013 3:27 pm | |
| /start/ Nie wiem dlaczego, ale zawsze lubiłam zimę. Może to z powodu białego śniegu, który kiedy wirował w powietrzu, był prawie niedostrzegalny, a potem nie wiadomo jak otulał uliczki i domy głębokimi zaspami? A może to mróz, który malował na twarzach ludzi czerwone rumieńce i przez to wyglądali na o wiele przyjaźniejszych? Prawdopodobnie obydwa, ale chyba jest jeszcze coś, czego teraz nie mogę dostrzec przez pryzmat tej dzielnicy. Kiedy idę ulicą, odnoszę wrażenie, że wszystko w KOLC-u jest bardziej ponure, brudne, a czasem nawet mniej kolorowe, niż to, co zapamiętałam. Nawet powietrze zdaje się mieć tu trochę inny zapach i w duchu modlę się, żeby były to tylko moje wrażenia. Nie chciałabym, żeby okazało się, że ktoś rozpylił jakiś trujący gaz, choć mogą to być po prostu spaliny pochodzące z lepszej części Kapitolu. Krzywię się na samą myśl, ale już po chwili tylko wzdycham, a z moich ust wydobywa się jasny obłoczek pary, co mimowolnie poprawia mi humor. Przypominam sobie dzieciństwo i przez chwilę znowu mam ochotę pojeździć na sankach. Albo na łyżwach. Oczywiście obydwie te opcje nie są możliwe. Pozostaje mi tylko spacerować po Kwartale, może zajrzeć w kilka miejsc, odwiedzić kogoś. Jednak dziś jakoś mam ochotę tylko iść przed siebie, popatrzeć, co się wokół dzieje, pomyśleć w ciszy. Boję się wypowiedzieć nawet jedno ze słów na głos, żeby nie stracić tego dziwnego nastroju zadumy, który w sumie podoba mi się. Mógłby trwać jak najdłużej, a ja w nieskończoność maszerować z głową w chmurach. Niestety gdy dochodzę do końca uliczki, trafiam do skrzyżowania, gdzie w każdą stronę przechadzają się ludzie, krzyczą coś do siebie. Czuję się wytrącona z równowagi i nieświadomie przystaję, przyglądając się temu wszystkiemu. Przez krótką chwilę nie mogę zrozumieć, dlaczego jest tu tak głośno. Dopiero po chwili coś do mnie dociera, czuję na sobie czyjś wzrok i w końcu zmuszam się, żeby ruszyć dalej. Jednak teraz, kiedy zostałam tak brutalnie ściągnięta na ziemię, nastrój ulotnił się i znów jestem więźniem tej dzielnicy. Zaplatam ramiona na klatce piersiowej i brnę przez szarobury śnieg ze wzrokiem utkwionym we własnych butach. Co pewien czas poruszam palcami u rąk, żeby przywrócić w nich krążenie. W tym momencie żałuję, że nie wzięłam rękawiczek. Pewnie szłabym tak już do końca drogi, wyliczając, co jeszcze mam dziś zaplanowane, kiedy mijam jeden z tutejszych, małych sklepików. Na betonowych schodach prowadzących do jego wnętrza siedzi dziewczynka, która nie wygląda na szczęśliwą. Właściwie tu, w KOLCu, nikt nie jest zadowolony, jednak jest w jej postawie coś, co każe mi się zatrzymać. Podchodzę nieco bliżej i kucam naprzeciw niej, ale tak, żeby nie naruszyć jej strefy prywatności. – Wszystko w porządku? – pytam, ale kiedy zdaję sobie sprawę, że było to nieco głupie, biorąc pod uwagę, że nikt, kto nie ma problemów tak się nie zachowuje, dodaję: –Dobrze się czujesz? – Teraz już lepiej. Uśmiecham się ciepło do dziewczynki.
|
| | |
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Wto Cze 04, 2013 3:52 pm | |
| Początkowo nie zwracam uwagi na rozlegające się przede mną kroki. Dlaczego miałabym? Ulicami przechodzą setki ludzi i nie widzę powodu, do nerwowego podrywania się za każdym razem, gdy ich słyszę. Ta para jednak cichnie mniej więcej na mojej wysokości, a po chwili czuję, że nachyla się nade mną jakaś postać. Odruchowo się prostuję, uważniej nasłuchując, ale jak się okazuje nie muszę, bo tajemnicza osoba sama postanawia się do mnie odezwać. Ma miły głos, który zdecydowanie należy do dziewczyny, o ile się nie mylę - dosyć młodej. Słyszę też zmianę w tonie wypowiedzi, kiedy się uśmiecha, nauczyłam się tego dawno temu. - Cześć - odpowiadam, podciągając lekko kąciki w górę. Wydaje mi się, że jest do mnie przyjaźnie nastawiona, a przynajmniej nie wyczuwam powodów do niepokoju, a w tej kwestii raczej ufam własnemu instynktowi. Zastanawiam się jednak nad odpowiedzią na jej pytanie. - Tak, nic mi nie jest - mówię, chociaż mój głos nie brzmi przekonująco. Wzruszam lekko ramionami. - Gdzieś zgubiłam swoją siostrę. Nie widziałaś jej może? Wygląda identycznie jak ja - dodaję z nadzieją, chociaż nie nastawiam się zbytnio na odpowiedź twierdzącą. W KOLCu żyją tysiące ludzi i prawdopodobieństwo, że moja rozmówczyni akurat wpadła na Hope, jest niewielkie. - A tak w ogóle, jestem Blue - mówię jeszcze, orientując się, że wypadałoby się przedstawić. Mama zawsze nas uczyła, że należy podać rozmówcy swoje imię, bo tak jest kulturalnie. To jest - kiedy jeszcze w ogóle nas zauważała.
|
| | | Wiek : 22 lata Zawód : Brak
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Wto Cze 04, 2013 4:51 pm | |
| Przez jedną chwilę boję się, że dziewczynka zaraz spiorunuje mnie spojrzeniem, a potem każe zostawić się w spokoju i ucieknie. Ona na szczęście tak nie reaguje. Uśmiecha się, a do tego wcale nie wygląda, jakby była na mnie zła. Jej głos jest spokojny i pewny, a to jeszcze bardziej mnie uspokaja. Nie wygląda, jakby coś ją bolało, nie zauważam też żadnych objawów choroby. W takim razie, o co może chodzić? Zanim otrzymam odpowiedź na zadane wcześniej pytanie, mała wita się, na co ja kiwam powoli głową. Później następuje krótka przerwa, po której w końcu słyszę tylko jedno zdanie, ale przy tym jakby niepewność. Nie chcę na nią naciskać i nic nie odpowiadam, ale wkrótce okazuje się, że wcale nie musiałabym tego robić. – Niestety nie. Wyruszyłam niedaleko stąd i nie zauważyłam nikogo takiego – odpowiadam szczerze, ale i tak dziwnie się czuję. Dodaję więc szybko – Nie martw się. Na pewno ją znajdziesz albo ona ciebie. Może po prostu poszła na spacer i zaraz wróci? – Staram się pocieszyć małą, ale nie wiem, czy to coś da. Gdybym była na jej miejscu, te słowa nie dodałyby mi zbyt wiele otuchy. Ale intencje mam dobre i to chyba też się liczy, prawda? – Jestem Michelle – mówię. Po chwili przychodzi mi do głowy pewna myśl - Masz wyjątkowe imię. Dlaczego akurat Blue? – pytam z czystej ciekawości, choć przecież nie mam pewności, że dziewczynka może udzielić mi odpowiedzi na to pytanie. Przecież nie musi tego wiedzieć.
|
| | | Wiek : 17 Zawód : Szpan, detektywienie Przy sobie : scyzoryk, zapałki, papierosy, karty do gry, alkohol Obrażenia : litery ALT wyryte na dłoni (obrażenie trwałe)
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Sob Cze 08, 2013 4:24 pm | |
| // Dom
Wychodzę z kamienicy, przedzierając się przez przez gruz i różne odpady, dziury w ścianach, otwory, i tym podobne. W końcu przedostaję się na ulicę, już nie tak bardzo zawaloną, jednak zdecydowanie popękaną. Na asfalcie siedzą jakieś pojedyncze dzieci, żyjące w biedzie, samotne, nie mające się gdzie podziać, najprawdopodobniej wysłane na żebry o pieniądze przez rodziców; jednak idę dalej, starając się nie zważać na płacze w pobliżu. Za sobą słyszę pospieszne i drobne stąpanie butów oraz chlapanie kałuży. Domyślam się, co może je wydawać, jednak obracam się do tyłu, starając się dostrzec coś, co chcę dostrzec. Rzeczywistość jednak nie zależy od naszej wizji. Za swoim ramieniem widzę podążające, a nawet biegnące za mną dziecko, najprawdopodobniej. Dziecko z łzami w oczach, najprawdopodobniej ośmio lub siedmioletnie. Wygląda jak siedem nieszczęść, a jego najprawdopodobniejszy cel, który ma się za chwilę wydać, jest dosyć oczywisty. Dziecko dobiega do mnie swoim pospiesznym krokiem, który dla mnie wydawał się dosyć powolny. Było ono zmęczone, więc biegło wolno. Gdy do mnie dochodzi, kucam, aby zniżyć się do jego rozmiarów oraz aby je lepiej słyszeć. W końcu dziecko odzywa się. - Panie, daj panie pieniądze. Moja siostra potrzebuje lekarstw i profesjonalnej opieki medycznej. Ja nie mogę jeszcze pracować, a pan wygląda na człowieka, którego nie pochłonęły jeszcze instynkty przetrwania tylko dla siebie. - przyglądam się dziecku jeszcze raz. Jest całe umorusane, chodzi w zdezelowanych butach i małym kaszkiecie. Ma podarte, krótkie spodnie, lecz nie jest wyposażone w kurtkę. Jest na ulicy, w śniegu, jedynie w koszuli, chyba najlepiej zachowanej z całego ubrania. Na twarzy ma sporego siniaka, a oczy zmęczone, jakby nie spał od kilku dni. Sięgam do kieszeni kurtki z mieszanymi uczuciami. Wzdrygam się jednak, w końcu - żebrak jak żebrak. Kto wie, czy za chwilę nie rzucą się na mnie wszystkie dzieci w pobliżu, w poszukiwaniu jedzenia i pieniędzy. Daję małemu pieniążka, z nadzieją, że nikt na ulicy nie zauważy tego. Ku mojemu szczęściu, wszystkie były skupione na głośnikach, które wydały po chwili trochę niepokojący komunikat. - Mieszkańcy Kwartału Ochrony Ludności Cywilnej! W związku z nowym rozporządzeniem prezydent Panem, Almy Coin, wszystkie dzieci oraz młodzież w wieku od 12 do 18 lat, proszona jest o stawienie się jutro o godzinie 10.00 na dworcu kolejowym. Obecność jest bezwzględnie obowiązkowa, a w razie jej braku, wyciągane będą poważne konsekwencje. Po daniu dziecku pieniążka i ja skupiłem się na komunikacie. Czyżby już? Chociaż, chyba nie... Ale to się okaże, później. Teraz idę do tego sklepu, odniosę rzeczy do domu, a jutro przyjdę na dworzec. Odchodzę dalej, z nadzieją, że już nikt po drodze nie zaczepi mnie. Prędkim krokiem dochodzę na ulicę bliżej centrum Kwartału, gdzie wchodzę do małego sklepiku na rogu. Dzieci ani żebraków nie ma w pobliżu, a ulice są tutaj znacznie lepiej zachowane, jednak wciąż pozostawiają wiele do życzenia. Po otworzeniu drzwi, słyszę jakąś rozmowę. - A tak w ogóle, jestem Blue. Rozpoznaję znajomy już skądś głos. Rozglądam się po sklepie, poszukując jego źródła, po czym widzę małą, niepozorną dziewczynkę. Tę samą, co chciała być zabrana w bezpieczne miejsce na czas kontroli. Tę samą, co użyła gazu pieprzowego na strażniczce. Więc, Blue... Już zdążyła się przebrać? Podchodzę do dziewczynki, oraz drugiej, nieznajomej. najwyraźniej nieświadomych mojego wejścia. - Więc jednak uciekłaś strażnikom. - wtrącam się do rozmowy. Co prawda jest to nietaktowne, jednak uważam, że powinienem dowiedzieć się czegoś więcej na temat zniknięcia drugiej nieznajomej. Pewnie Blue wiedziałaby coś na ten temat. - A co stało się z tą drugą? I skąd miałaś gaz pieprzowy? - dziewczynka sprawiała wrażenie, jakby nie wiedziała o co chodzi, co dawało mi trochę wątpliwości. |
| | |
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Pon Cze 10, 2013 9:30 pm | |
| /start
Gdy tylko rozległ się komunikat, oznajmiający, że dzieci i młodzież mają stawić się jutro na dworcu, Theo pobiegł do sypialni matki, usiadł obok niej na łóżku i złapał ją za rękę. Słyszała komunikat, ale widocznie nie docierało jeszcze do niej, że nachodzą kłopoty. No bo czego innego można się było spodziewać po Coin? Catalonia Madden uśmiechnęła się do syna, ale myślami była nieobecna, więc chłopak darował sobie rozmowę z nią. Zamiast tego powędrował do kuchni i sprawdził stan zapasów, po czym postanowił udać się do sklepu w celu ich uzupełnienia. Szybko narzucił na siebie kurtkę i wybiegł na ulicę. Już po kilku krokach musiał się cofnąć, bo nie był pewien, czy zamknął drzwi. Gdy już sprawdził to trzy razy i ponownie znalazł się na ulicy Kwartału, nogi same poniosły go w kierunku najbliższego sklepu. Szedł szybkim krokiem, z dłońmi wciśniętymi w kieszenie i wzrokiem wbitym w ziemię. Po co niby miał się rozglądać? Nie chciał się dołować widokiem żebraków, głodnych dzieci, smutnych oczu dziewczyn, które kiedyś na pewno uśmiechnęłyby się do niego z drugiego końca chodnika. Był już prawie u celu, gdy zdecydował się podnieść wreszcie głowę, a to, co zobaczył, zmroziło go na chwilę. Booker, ten sam złodziejaszek, z którym wdał się ostatnio w bójkę, stał przy schodach sklepu i nachylał się nad jedną z panien Flickerman, najzwyczajniej w świecie ją nagabując. Jeden rzut oka wystarczył, by Madden rozpoznał w dziewczynce Blue, swoją małą podopieczną, którą traktował jak siostrę. Obok stała jeszcze jakaś dziewczyna, której Theo nie kojarzył, jednak mimo wszystko sytuacja nie wyglądała kolorowo. Chłopak w mgnieniu oka dobiegł do schodków i rzuci ostrzegawcze spojrzenie Bookerowi. Natychmiast też klęknął przed niewidomą dziewczynką i zwrócił się do niej najczulszym głosem: -Blue, to ja - powiedział, a gdy był pewien, że go rozpoznała, dotknął powoli jej ramienia - Wszystko w porządku? Dlaczego siedzisz tu sama, gdzie jest Hope? Gradobicie pytań nie było w jego wykonaniu niczym nowym, wszyscy już dawno przyzwyczaili się, że Theo dba o innych bardziej, niż o siebie. A już Blue na pewno mogła liczyć na wielką dozę opiekuńczości z jego strony.
|
| | |
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Wto Cze 11, 2013 9:05 am | |
| Wybacz, że dopiero teraz, mój internet został wczoraj z zimną krwią zamordowany przez burzę, sprawiając, że poszłam spać - uwaga - przed 22.
Mimo, że moja towarzyszka wydaje się miła, z każdą chwilą czuję się mniej pewnie. Raczej nie jestem przyzwyczajona do rozmawiania z obcymi, bo do tej pory rzadko wychodziłam gdzieś sama. Zawsze była ze mną Hope i to ona zajmowała się rozmową, podczas gdy ja po prostu się przysłuchiwałam. - Podobno od koloru moich oczu, przynajmniej tak mówi mama. A ja muszę wierzyć jej na słowo - odpowiadam pogodnie. Już dawno nauczyłam się żartować ze swoich braków. Zamartwianie się niczego nie daje, oprócz tego, że człowiek sam pogarsza swój stan. Otwieram usta, chcąc dodać coś jeszcze, ale nagle słyszę, że gdzieś obok zatrzymuje się jeszcze jedna osoba. Teraz już naprawdę zaczynam się niepokoić, ale staram się nie wpędzać w panikę. Przecież nie mogę ciągle się bać, że wszyscy dookoła chcą zrobić mi krzywdę. - Więc jednak uciekłaś strażnikom. A co stało się z tą drugą? I skąd miałaś gaz pieprzowy? - słyszę nad sobą. Nie reaguję, przekonana, że chłopak nie zwraca się do mnie. Po jego słowach zapada jednak cisza, podczas której czekam, aż Michelle odpowie na zadane pytanie. Dziewczyna najwidoczniej się do tego nie kwapi, zaczynam się więc zastanawiać, czy nie było ono mimo wszystko skierowane do mnie. Z drugiej strony, nie mam pojęcia, czego mogłoby dotyczyć, ani o czym chłopak mówi. Otwieram usta, by o to zapytać, ale obok nas pojawia się trzecia osoba, pozbawiając mnie resztek pewności siebie. Przygotowuję się psychicznie, żeby wstać i odejść, ale nowy przybysz odzywa się, a kiedy słyszę jego głos, automatycznie się uspokajam. To Theo, chłopak, który pomaga mnie i Hope, podobnie jak Sam. Uśmiecham się, kierując twarz w miejsce, z którego dobiega jego głos. Lubię go, jest dla mnie jak starszy brat. Zawsze chciałam mieć starszego brata, nawet przed wojną. - Poszłam jej szukać - odpowiadam, przypominając sobie, dlaczego właściwie wyszłam z domu i lekki strach o siostrę wraca. - Nie wróciła po kontroli dokumentów, boję się, że coś jej się stało - dodaję nieco ciszej, jakby bojąc się, że wypowiadając te słowa głośno sprawię, że staną się prawdziwe.
|
| | |
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Wto Cze 11, 2013 10:59 am | |
| Nie ma sprawy, ja już nie pamiętam jak to jest zasypiać tego samego dnia, w którym się obudziło Zauważył skupienie na twarzy Blue, gdy podszedł do niej, jednak chwilę później obdarowała go uśmiechem, Theo uznał więc, że wszystko jest w porządku. A przynajmniej na tyle dobrze, że tym razem pięści nie powinny pójść w ruch. Booker stał spokojnie, jego towarzyszka nie wyglądała wcale podejrzanie, Madden mógł więc poświęcić całą swoją uwagę pannie Flickerman. Szybko zbadał ją wzrokiem, sprawdzając, czy nic jej się nie stało. Bywał nadopiekuńczy wobec niej, to prawda, ale zazwyczaj nie przesadzał w troszczeniu się o nią, nie chcąc wprawiać dziewczynki w zakłopotanie. -Nie martw się, na pewno sobie poradziła - powiedział pewnym głosem, wpatrując się w Blue. Gdyby odwrócił wzrok, wyczułaby jego wahanie, a nie chciał jej przecież martwić - Najprawdopodobniej się minęłyście i Hope siedzi teraz w domu, martwiąc się o ciebie. Wolał nawet nie myśleć, że mogłoby być inaczej. Wiedział, jak bezwzględni mogą być nowi Strażnicy Pokoju, ale wiedział też, że Hope Flickerman nie da sobie w kaszę dmuchać. Czyżby rzeczywiście wpadła w jakieś kłopoty? Trzeba będzie to sprawdzić jak najprędzej. Podniósł się z klęczek i złapał ją za rękę. -Chodź, zobaczymy, czy mam rację.Upewnił się, że trzyma go mocno, rzucił ostatnie spojrzenie Bookerowi i nieznajomej dziewczynie, po czym oboje z Blue powędrowali w stronę domu dziewczynki. /zt x2, możesz zacząć w domu albo gdzieś indziej :) |
| | | Wiek : 18 Zawód : artystka, super asystentka Elajży
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Pią Lut 21, 2014 10:21 pm | |
| / cholera ją wie
Mogłoby się wydawać, że kobiety uwielbiają chodzić po sklepach i pewnie w większości przypadków tak jest, jednak Mira nigdy nie była wielką zwolenniczką zakupów. Czy to w na targu, czy w malutkim sklepie spożywczym. Ba, boże uchowaj, przed targiem. Nymira dostawała normalnie choroby na samo wspomnienie tej instytucji. Nigdy nie mogła zrozumieć ludzi którzy chodzi na targ, jak mogli widzieć rozrywkę w chodzeniu od sklepu do sklepu w poszukiwaniu jednej małe rzeczy, którą i tak po jakimś czasie się nudzą. No ale, zostawmy już targi w spokoju. W tej chwili nasza ruda panna stała w sklepie spożywczym. Może w to nie uwierzycie, ale i Nymira też czasem musiała jeść. Swoje życie spędzała w sumie zarówno w KOLCu jak i Kapitolu, na noc wracała jednak do Kapitolu, bo to tam wynajęła sobie małe mieszkanko po tym, jak rodzice powiedzieli jej prawdę o jej pochodzeniu. Nie miała po co wracać do do nich, nadal jeszcze nie potrafiła im wybaczyć tego, że tyle czasu ukrywali przed nią te twa, tak istotne fakty. Od czasu gdy się wszystkiego dowiedziała postanowiła żyć samodzielnie i w ramach wolontariatu uczyć dzieci w szkole, zaś pieniądze na życie zarabiała dekorując mieszkania w kapitolu. Ale w tej chwili to były mało istotne sprawy. Na razie panna Black postanowiła, że upiecze ciasto. A co! Były jednak dwa problemy. Pierwszy polegał na tym, że Mira nie potrafiła gotować. A drugi to taki, że stała teraz na środku sklepu trzymając w jednej dłoni mąkę pszenną a w drugiej tortową zastanawiając się, co tak właściwie ma wziąć. Co jakiś czas podnosząc wzrok do góry i próbując znaleźć pomoc dla siebie. Niestety, nikt się nie zjawiał. Stała na środku sklepu i zastanawiała się nad odpowiednią mąką a znikąd nie nadchodziła pomoc. Ba, miała nawet wrażenie, że wszyscy jej specjalnie unikają i omijają szerokim łukiem. |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : trybut, naczelny arystokrata Przy sobie : Plecak numer 12: śpiwór, pusta butelka, paczka jedzenia, ząbkowany nóż, dwa małe nożyki, widelec, dwie garści owoców, dwa plastry pieczeni, dwa kacze udka
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Sob Lut 22, 2014 1:52 pm | |
| // Początek. <33
Rude są wredne. Są wredne i już, wszystkie, bez wyjątku. A już najgorsze są te piegowate- nigdy nie wiadomo, czego się można po nich spodziewać. Moja przygoda z ogólnie ujętą rudością zaczęła się we wczesnych latach szkoły podstawowej, kiedy miałam osiem, albo dziewięć lat, w każdym razie w sprawach kobiet byłem jeszcze zielony jak wiosenna trawa. I wtedy się zaczęło. Ona miała siedem albo osiem lat, w każdym razie była młodsza o rok, i miała włosy koloru świeżo zerwanej marchewki, która z upodobaniem upinała na głowie w wielką, przypominającą bliską niechybnego wybuchu dynię, kulę. Nazywała się Charlotte Wilkinson, ale kazała na siebie wołać Charlie. Otóż Charlie jawnie padła ofiarą mojego niesamowitego uroku osobistego, i z resztą trudno było się jej dziwić. Zaczęło się od chichotów, ukradkowych spojrzeń, gwałtownego mrugania rzęsami- rozumiecie, kobiecy schemat postępowań jest niezwykle prosty i od kilkuset lat dokładnie taki sam. W każdym razie moje dziecięce jeszcze wtedy ego czuło się mile połechtane takimi objawami sympatii. Koszmar jednak nadszedł dokładnie miesiąc później- kiedy Charlie zorientowała się, że jej gorące, namiętne uczucie pozostaje nieodwzajemnione. Przez cały dzień spod marchewkowej grzywy nieustannie spływały gorące łzy, których ognistość szybko znalazła jednak inne ujście. A przynajmniej to przyszło mi do głowy, kiedy trzask pękającego w moim oknie szkła niemalże rozerwał mi bębenki, a potem sporej wielkości kamień uderzył mnie w bark. Poważnie, do dzisiaj mam tam bliznę. Potem w moim życiu przewijało się jeszcze wiele rudych kobiet, a każda kolejna była jeszcze gorsza od poprzedniej- bankierka, która z uroczym uśmiechem zwinęła mi połowę pieniędzy z konta, młoda skrzypaczka, która w ataku furii zdzieliła mnie smyczkiem w głowę i dwuletnia dziewczynka, która na karuzeli zwymiotowała na sam środek mojej najlepszej koszuli. Więc chyba nie dziwicie mi się, że nie pałam specjalną sympatią do rudych osób. Bo rude jest wredne, a wredotę trzeba tępić w zarodku. Właśnie dlatego, kiedy stojąc spokojnie w sklepie zauważyłem czerwoną strzechę, która sprawiała wrażenie, jakby kobiecie paliła się głowa, nie mogłem się obejść smakiem. Spacerując niespiesznie znalazłem się za jej plecami dokładnie w momencie, w którym zrozpaczonym wzrokiem wodziła od jednego opakowania mąki do drugiego. Nie wiem, czy wspominałem, ale rude zazwyczaj nie grzeszą też zbytnią inteligencją. Leniwie wyciągnąłem rękę i sięgnąłem do jej kieszeni, leniwie zaciskając dłoń na portfelu i cofając ją. Nawet nie drgnęła. No cóż. Zapewne mógłbym po prostu uciec z portfelem, a dziewczyna zorientowałaby się o jego braku dopiero przy okazji zapłaty, ale byłem najzwyczajniej w świecie znudzonym, a poza tym Grantowie wcale nie potrzebują kradzieży do przeżycia. No i już na pewno nie kradną od rudych ludzi, co to, to nie. Właśnie dlatego przeszedłem kilka niespiesznych kroków i oparłem się o stojącą tuż obok skrzynię z jabłkami, sięgając po jedno, soczyście zielone, i podrzucając nim wolną ręką. -Chyba Ci czegoś brakuje, Arielko.- Zwróciłem się do kobiety uprzejmym tonem, trzymając jej portfel w podorędziu. No cóż, zabawę czas było zacząć. |
| | | Wiek : 18 Zawód : artystka, super asystentka Elajży
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Sob Lut 22, 2014 4:32 pm | |
| To że rude, nie ważnej jakiej płci jest wredne, jest jednym z tych stereotypów, które przez całe życie towarzyszyły Mirze już od najmłodszych lat. Nie raz ciągnięto ją za włosy w szkole, czy też nazywano "Marchewą". Było też kilka osób, które nie chciały się z nią bawić przez wzgląd na jej rudą i nieokiełznaną czuprynę. Nie to znowu, że była jakimś chodzącym ucieleśnieniem wszystkich cnót, aniołem w marnej ludzkiej powłoce. Była normalnym człowiekiem. Z dość ciętym językiem, ale głownie bardziej skłaniającym się ku życzliwości i pomocy bliźniemu niż zrobieniu mu na złość. Co prawda zajście jej za skórę było naprawdę złym pomysłem. Ktoś kto napytał sobie u niej biedy raz mógł być pewien, że szybko mu nie popuści, a i zręcznie kilka razy komentarzem czy też czynem postawi w trudnej sytuacji. Ta część jej charakteru mogła z pewnością należeć do tej stereotypowej "wrednej, bo rudej istoty". Ale to sam indywidualnie, na swoje własne życzenie, przez czyny czy też słowa uruchamiał te stronę tej rudej istotki. Nymira stała tak na środku sklepu i miała wrażenie, że stoi tam trzymając w dłoniach mąki jakieś wieki. Do tego czuła się jak kompletna idiotka. Całe życie myślała, że mąka, jest po prostu mąką. Jedna mąką i tyle. Dzisiaj uświadomiła sobie w jakim była błędzie patrząc po raz pierwszy na półkę w sklepie. Czym się do jasnej choinki różni mąką tortowa od pszennej? Tortowa, że do tortu, czy do innych ciast też? - myślała gorączkowo, już dawno przestała się rozglądać za jakąkolwiek pomocą i zatopiła się w rozmyślaniach nad tym, którą mąkę wybrać. A może i w ogóle dać sobie spokój z mąką i pieczeniem ciast. Problem jednak z naszą niską rudą istotką był taki, że gdy już coś sobie postanowiła, to zawsze to robiła. Nie lubiła się wycofywać, więc i dzisiaj zostawienie mąki i porzucenie robienia ciasto wydawało jej się jakąś wielką przegraną na arenie jej istnienia. -Chyba Ci czegoś brakuje, Arielko. - zarejestrowała obok siebie to zdanie, wypowiedziane przez jakiś męski głos. Pomimo swojego rozmyślania nad jej kucharskim fiaskiem, dala radę ogarnąć to, że ktoś mówi do niej. -Umiejętności kulinarnych, to na pewno. - stwierdziła, nawet nie zerkając na jej nowego towarzysz. Na jej czole pojawiła się bruzda świadcząca o tym, że mocno nad czymś rozmyśla. Bedę nuda, ale powtórzę, że Nymira po odpowiedzi powróciła do swojego dzisiejszego dylematu: tortowa czy pszenna.
/przepraszam, że taki słaby, ale dawno nie grałam, potem powinno mi iść lepiej |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : trybut, naczelny arystokrata Przy sobie : Plecak numer 12: śpiwór, pusta butelka, paczka jedzenia, ząbkowany nóż, dwa małe nożyki, widelec, dwie garści owoców, dwa plastry pieczeni, dwa kacze udka
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Sob Lut 22, 2014 7:28 pm | |
| Z lekkim znudzeniem obserwowałem prześlizgujący się od jednego do drugiego opakowania mąki wzrok dziewczyny. Nie, żebym ja wiedział, czym cholerna tortowa różni się od pszennej, oprócz nazwy, oczywiście. No ale w końcu była ona, pomimo ewidentnej rudości, co nauczyłem się uznawać za trzecią istniejącą w społeczeństwie grupę, kobietą. A kobiety z zasady powinny się znać na gotowaniu, prawda? Oprócz tego powinny być też z pewnością urodziwe i inteligentne, nie wspominając o podzielności uwagi, czego z pewnością brakowało dumającej nad nudną mąką kobiecie. -Umiejętności kulinarnych, to na pewno.- Rzuciła, a na jej czole pojawiła się pionowa bruzda. Na chwilę zaprzestałem podrzucania jabłkiem, ściskając je w dłoni z taką siłą, że prawie puściło sok. Od pionowej bruzdy już niedaleko jest do złości. Nie wiem, czy już wspominałem, ale od rudej kobiety gorsza może być tylko zła ruda kobieta. Nagle poczułem się nieco nieswojo, trzymając pod ręką jej portfel, ale, na gacie prezydenta, albo pani prezydent, jeśli już tak się uprzecie, chociaż wcale nie chciałbym myśleć o jej zapewne niezbyt apetycznej bieliźne, w końcu chodziło o kobietę, która nie umiała wybrać mąki. Prychnąłem pod nosem i powróciłem do leniwego podrzucania jabłkiem. Gdyby zamierzała rzucić się na mnie z pazurami albo, co gorsze, z opakowaniami mąki, zawsze mogłem rzucić w nią tym jabłkiem. Pomijając wrodzoną skromność, cel miałem całkiem niezły. -A szkoda, już zaczynałem mieć nadzieję na wspólną kolację- rzuciłem tonem przyjaznej pogawędki, opierając się niedbale o najbliżej stojącą skrzynkę z owocami.- Ale chyba jesteś równie nieuważna, co rozmowna, Arielko. Wyciągnąłem zza pasa portfel i zacząłem od niechcenia żonglować nim i nieco już sponiewieranym zielonym jabłkiem z nieco krzywym uśmiechem na twarzy. -Kiedy już oderwiesz się od fascynującego wyboru mąki, radziłbym sprawdzić kieszenie i nieco uchylić swoją marchewkową kurtynę na świat- dodałem po chwili scenicznym szeptem, a potem uśmiechnąłem się szeroko z niekrytą złośliwością. To za Charlie i za moją koszulę. -To jak, kolacja za portfel? Pod warunkiem, oczywiście, że do tego czasu nauczysz się gotować.- Dodałem, wciąż pokojowym tonem, jednocześnie upewniając się, że stoję w bezpiecznej odległości od rudowłosej imitacji kucharki. Cóż, przezorny zawsze ubezpieczony, tego już zdążyłem się nauczyć.
// nie przejmuj się, ja też się dopiero wprawiam, w końcu nowa postać. <33 |
| | | Wiek : 18 Zawód : artystka, super asystentka Elajży
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Sob Lut 22, 2014 8:12 pm | |
| Powiedzmy tak, że wychowana przez rodziców w dzielnicy rebeliantów jako młoda kobieta więcej czasu poświęcała na przyjemności niż na tak prozaiczne zajęcia jak uczenie się gotowania. To zawsze matka robiła obiady, ona czasem poproszona nakryła do stołu albo pokroiła marchewkę. Ujmijmy to tak, ze nigdy nie zgłębiała tajników kuchni, bo nie uważała, że będzie jej to potrzebne. Do czasu, aż uznała że nie jest w stanie dłużej mieszkać i patrzeć na rodziców i się wyprowadziła. Powiedzmy, że jedzenie kanapek zdążyło jej się dostatecznie znudzić. Jeśli chodziło o gotowanie potraw nie było jeszcze tak źle. Schody zaczynały się, gdy Nymira miała wziąć się za pieczenie. Było to dla niej niczym czarna magia. Kompletnie nic jej się nie zgadzało i nic nie brzmiało normalnie. Jeśli zaś chodzi o mąkę Nymira miała już dość zastanawiania się, dlatego do koszyka włożyła mąkę pszenną, na półkę odkładając tortową. Najwyżej jej szarlotka będzie kompletnym fiaskiem, co nie byłoby znowu taka wielką niespodzianką. Spojrzała na chłopaka i zmierzyła go spojrzeniem. Jego blond włosy układały się na głowie w nieładzie a niebieskie oczy patrzyły na nią pogodnym, ale i jednocześnie w jej odczuciu ironicznym spojrzeniem. Z początku nie wiedziała o co mu chodziło. Równie nieuważna co rozmowna? Próbowała rozgryźć tę zagadkę, jednak nie musiała się długo głowić, bo odpowiedzi dostarczył jej rozmówca. -Okradłeś mnie! - powiedziała, a w jej głosie słychać było jednocześnie przerażenie, zaskoczenie, oskarżenie i podziw. Sięgnęła ręką do tylnej kieszeni by sprawdzić, czy chłopak rzeczywiście dzierży w dłoni jej portfel. Prawda była niestety okrutna, a tylna kieszeń jej spodni pusta. Nie zorientowała się nawet kiedy chłopak zabrał jej portfel. Zanotowała sobie w głowie, by na następny raz bardziej pilnować skórzanego przedmiotu, albo nosić go w innym, mniej dostępnym dla złodziei miejscu. -To jak, kolacja za portfel? Pod warunkiem, oczywiście, że do tego czasu nauczysz się gotować.- - usłyszała jak pada zdanie z ust chłopaka. Spojrzała na niego niebieskimi tęczówkami. Musiała przyznać, że chłopak miał niezły tupet. Normalni złodzieje raczej nie chwalą się swoimi wyczynami osobą, które okradają. Wzięła głęboki wdech by się uspokoić, wiedziała, że złość i szarpanie z blondynem na środku sklepu nic nie dadzą. -Wiesz, że aby się z kimś umówić wystarczy zapytać? Nie trzeba go od razu okradać. - odpowiedziała może nie konkretnie na pytanie. W jej głosie słychać było przebrzmiewającą irytację. Jednocześnie oczy zdradzały kompletnie niezrozumienie. Okradł ją, żeby się z nią umówić? Kto tak robi?
//to zacznie, odkładam przejmowanie się grajmy sobie ^^ |
| | | Wiek : 17 lat Zawód : trybut, naczelny arystokrata Przy sobie : Plecak numer 12: śpiwór, pusta butelka, paczka jedzenia, ząbkowany nóż, dwa małe nożyki, widelec, dwie garści owoców, dwa plastry pieczeni, dwa kacze udka
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Sob Lut 22, 2014 10:20 pm | |
| Obserwowanie malującego się na jej twarzy zdziwienia było wspaniałą rozrywką. -Okradłeś mnie!- Rzuciła Arielka oskarżycielskim tonem, a w odpowiedzi posłałem jej najbardziej prowokujący uśmiech z całej palety i uniosłem lekko jedną brew. -Tu mnie masz-przyznałem, dyskretnie rozglądając się na boki. Jeszcze tego brakowało, żeby dziewczyna postanowiła wszcząć alarm na cały sklep. Zaraz zbiegłby się cały mierny personel, a że rude z reguły są wredne, pewnie oprócz kradzieży zarzuciłaby mi też znęcanie się, próbę morderstwa i zabójczy urok w komplecie. No, z tym ostatnim co prawda nie mogłem się nie zgodzić, ale daleko mi było od chęci wylądowania w więzieniu. Bywałem tam z grubsza sporadycznie. Nie wiem, czy wiecie, ale kraty są dla Grantów niczym. Tak naprawdę to może nie są zupełnie niczym, ale w każdym razie stosunkowo łatwo je sforsować ze znanym nazwiskiem i sporą sumką w kieszeni. Tak czy inaczej, wizja ponownej infiltracji brudnych, pachnących skrajną biedotą cel nie napełniała mnie radością, więc z ulgą przyjąłem to, że kobieta postanowiła jednak pohamować temperament. -Wiesz, że aby się z kimś umówić wystarczy zapytać? Nie trzeba go od razu okradać. Ponownie uniosłem lekko brew, i, nie przestając żonglować, powoli zmierzyłem ją od stóp do głów. Szczupła, wzrost w normie, niebieskie oczy i dość ładne rysy twarzy, ale... była ruda, na litość, była ruda jak dojrzewająca dynia, i do tego miała piegi. Ruda i piegowata, pamiętacie, co o takich mówiłem? Że są najgorsze. A poza tym miała irytującą manierę niezdecydowania, najpierw przy wyborze mąki, a potem przy kradzieży, kiedy nie mogła zdecydować, czy jest bardziej wściekła, czy może też przestraszona. Parsknąłem cicho z niesmakiem, powracając spojrzeniem do jej twarzy. -A kto powiedział, że chcę się z Tobą umówić, Arielko? Wiem, że mój urok osobisty pewnie przesłania Ci spojrzenie na świat, ale to mogą być też te marchewkowe loki, spróbuj je odgarnąć, może pomoże. - Rzuciłem, mrużąc lekko oczy w wyrazie rozbawienia.- Domyślam się, że marzysz o randce ze mną, ale wybacz, nie tym razem. Pomyślałem po prostu, że skoro tak czy siak zamierzasz gotować, równie dobrze możesz gotować dla dwojga. Dodałem, całkowicie niespeszony. Przez chwilę zastanawiałem się jeszcze, żeby zaraz dorzucić: -Chyba zgodzisz się, że prościej byłoby zwiać z Twoim portfelem, i chętnie bym to zrobił, ale mogę dać Ci szansę. Oddam Ci go, jeśli w zamian za to zdołasz mi się jakoś odpłacić. Liczę na Twoją kreatywność, Arielko.- Potem uśmiechnąłem się jeszcze, trochę krzywo, ale szczerze. Kto powiedział, że w Kwartale nie da się dobrze bawić? Jak na razie szło mi całkiem nieźle.
// Dokładnie! <33 |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Sob Mar 15, 2014 1:24 pm | |
| W związku z fabularnym przeskokiem na forum, wątek został przeniesiony do retrospekcji. Zapraszamy do tego tematu. |
| | | Wiek : 16 lat Zawód : Poszukiwana uciekinierka... o ile to jest zawód Przy sobie : zeszyt, długopis, telefon, paczka papierosów, nóż ceramiczny, apteczka, latarka z wytrzymałą baterią, zapalniczka Znaki szczególne : Problemy z pamięcią Obrażenia : siniaki po biciu w więzieniu
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Sob Kwi 12, 2014 8:35 pm | |
| Ewangelina szła i wypominała sobie głupotę. W jaki sposób można postąpić tak niedojrzale? By spotkać dzisiaj tylu ludzi, którzy jej współczuli. Postąpić, tak, postąpić - sęk w tym, że w ogóle na owo współczucie względem siebie pozwoliła. Dopuściła, by inni traktowali ją jak dziecko. Co z tego, że jest chora, poważnie chora? To nie zmienia faktu, że ma szesnaście lat. Za dwa lata wyrobi sobie dowód, o ile w getcie takie coś w ogóle jest możliwe. Szła i szła. Wspominała Mortimera, który, dość dojrzały jak na swój wiek, z niewielką pomocą jego starszej siostry, dokonał wielkiego aktu. To akt uratowania Ewangeliny przed śmiercią samobójczą. A zapewne nawet przed strąceniem jej umęczonej duszy do otchłani piekielnych. Jeżeli oczywiście coś po ziemskiej egzystencji istnieje. Jakiś ciąg dalszy tułaczki naszych dusz. A jeżeli to nieprawda, a wszystko, w co ludzie religijni wierzą, jest jedynie stekiem bzdur, mającym utrzymać w jakimś porządku strach człowieka przed nicością? Jak po śmierci nic nie będzie, to się wkurwię - Ewangelina przypomniała sobie to zdanie zapisane gdzieś w jej zeszycie, zdanie, z którego treścią zapoznała się dziś rano. I uśmiechnęła się do siebie szeroko. To był uśmiech zarówno zewnętrzny, jak i wewnętrzny. Tak więc Ewangelina, uśmiechając się, szła, mijając niezbyt zadbane budynki. Te, które widuje codziennie, ale zapomina o nich, a że nie opisuje ich w swoim notatniku, te wydają jej się za każdym razem czymś nowym, a co za tym idzie - niezwykłym, niepowtarzalnym, uniwersalnym. Chłonęła oczami brzydotę tego miejsca. Brzydotę, która miała w sobie coś pociągającego. A przynajmniej dla stirlingówny. Ta zawsze się wszystkim podniecała. Można by rzec, że za bardzo. Ale nie wiedziała o tym, bo to nie było aż na tyle ważne, by o tym wspominać. Szła i zaskoczona była - bo szła obecna jedynie ciałem, duch wędrował po zupełnie innych miejscach - że jej kroki zaprowadziły ją do sklepu. Był to budynek mały, obskurny, niezbyt zachęcający, by odwiedzić jego wnętrze. Ale że już znamy stosunek Ewan do takich miejsc, nie zdziwimy się, że weszła do środka. Ale zanim to nastąpiło, siłowała się z klamką, dopiero po jakimś czasie orientując się, że należy drzwi pchać, nie ciągnąć. Zawstydzona, co było widać po jej zarumienionych policzkach, rozejrzała się wokoło, by upewnić się, czy oby na pewno nikt nie podglądnął jej siłowania się z tym metalowym przedmiotem, tym samym mając z niej ubaw. Ale okolica była czysta. Odetchnęła z ulgą. W środku było niezbyt przyjemnie. Towarzyszył temu niezbyt pociągającemu umeblowaniu i wyposażeniu nieznaczny smród, który trudno było określić. Ewangelina jednak uznała, że skądś kojarzy ten fetor. Ale nie mogła wiedzieć, skąd, nic o tym nie zapisała w swoim zeszycie. A przynajmniej w tych ostatnich notatkach, które były jej poranną lekturą. co ja tu do cholery robię? Nie widziała i zanim ekspedient ją zauważył, zdążyła odwrócić się na pięcie. Już wyciągała rękę, by nacisnąć klamkę, kiedy... nastąpiło - kolejne w dniu dzisiejszym - zderzenie. Tym razem jednak drugą, zaraz po Ewangelinie, ofiarą tej ich wpadki okazała się dość wysoka postać o długich, białych, pięknych oraz nieskazitelnie prostych włosach. - Prze... przepraszam - wymamrotała Ewangelina, podnosząc z ziemi zeszyt i długopis, które w wyniku zderzenia cicho upadły na podłogę. |
| | | Wiek : 28 Zawód : roznosicielka gazet i ulotek/fałszerka na zlecenie Przy sobie : porcja żywności, jednorazowa przepustka do Dzielnicy Rebeliantów, fałszywy dowód
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Sob Kwi 12, 2014 9:55 pm | |
| Rano Bai Ling nie czuła się zbyt dobrze. Obudziła się bowiem cała obolała po zaledwie kilku godzinach snu na niewygodnej pryczy, brudna i śmierdząca. Po ciasnej kawalerce roznosił się odór zgniłego jedzenia i nieupranych, leżących na krześle od ponad dobrych dwóch tygodni, ubrań. Nie było co do tego wątpliwości - ostatnimi czasy Bai Ling bardzo się zaniedbała. W miarę możliwości nawet nie wyściubiała nosa poza mieszkanie, jedynie raz na jakiś czas otwierając okno, by wpuścić do środka odrobinę świeżego powietrza. To samo zrobiła też i teraz, zaraz po podniesieniu się z pryczy z niemałą trudnością. Jednakże zamiast świeżego powietrza, uderzył ją potworny hałas. Miała wrażenie, że gdzieś w oddali słyszała czyiś wrzask; zignorowała to jednak, przyzwyczajona już do podobnych sytuacji. Przejmowanie się tym nic by jej nie dało. Usiadła przy stole i przymknęła oczy, próbując zlikwidować potworny ból głowy, wzmocniony dodatkowo przez hałasy z ulicy. Któryś z kotów otarł się o jej nogi i zamruczał głośno. Faktycznie, nadeszła pora karmienia. Bai Ling zdawała sobie jednak sprawę z tego, że szafka z jedzeniem, bo lodówką tego nie można nazwać, była pusta. Tak pusta, że nie znalazłaby w niej jeszcze ani okruszka - podczas ostatnich kilku dni wyczyściła ją przecież bardzo dokładnie. Oczywiście oznaczało to dla niej kolejną wędrówkę do sklepu, na którą w tej chwili nie miała siły, ale do której zmusić się niestety musiała. Bai Ling wstawała więc, przyodziała swoje ostatnie względnie czyste ubrania i zgarnęła ze stołu rzeczy, których używała przy fałszowaniu dokumentów. Gdyby jakiś Strażnik Pokoju podczas jej nieobecności wtargnął do jej mieszkania, miałaby nie lada kłopoty. Nie mówiąc już o tym, że wystarczająco nieodpowiedzialnym było z jej strony zostawienie ich na wierzchu podczas snu. Nie mogła pozwalać sobie na takie wybryki. Nie chciała przypłacić zwyczajnego roztargnienia swoim życiem. Nie zauważyła, kiedy w końcu znalazła się na miejscu. Jak zwykle całkowicie się wyłączyła i nogi same poniosły ją do sklepu. Wyglądało na to, że miała szczęście - sklep wyjątkowo nie był oblężony przez wykłócających się klientów i matki z płaczącymi dziećmi. Tego jedynie by brakowało przy jej bólu głowy: wydzierających się na sprzedawczynię, blokujących kolejkę mężczyzn oraz płaczących bachorów. Ledwo jednak otworzyła drzwi, poczuła, jak coś w nią uderzyło. Pewnie gdyby nie jej wzrost, leżałaby w tej chwili na ziemi, co w jej obecnym stanie mogłoby się nieprzyjemnie skończyć. Bai Ling spojrzała na nieostrożną dziewczynę, uważnie lustrując ją wzrokiem od stóp do głów. Wyglądała na nie więcej niż szesnaście, może siedemnaście lat, ale Bai Ling wiedziała, że pozory mogą mylić. Sama wyglądała na sporo młodszą niż była. - Rysujesz - powiedziała po dłuższej chwili milczenia, przypatrując się trzymanemu przez nieznajomą notesowi i długopisowi. Trudno było stwierdzić, czy było to pytanie czy stwierdzenie - tak czy inaczej dziewczyna czekała na odpowiedź, przy tym nieświadomie blokując brunetce przejście. Kiedyś i ona sporo rysowała. Potrafiła całymi dniami jedynie siedzieć i przenosić na kartkę to, co widziała, chociaż nigdy nie wychodziło jej to zbyt dobrze. Teraz hobby zamieniła na pracę, o ile można tak powiedzieć. |
| | | Wiek : 16 lat Zawód : Poszukiwana uciekinierka... o ile to jest zawód Przy sobie : zeszyt, długopis, telefon, paczka papierosów, nóż ceramiczny, apteczka, latarka z wytrzymałą baterią, zapalniczka Znaki szczególne : Problemy z pamięcią Obrażenia : siniaki po biciu w więzieniu
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Nie Kwi 13, 2014 9:30 pm | |
| Kiedy dziewczęta ogarnęły się po zderzeniu, Ewangelina miała szansę bliżej przyznać się tej osobie. To dziewczyna, na dodatek bardzo ładna dziewczyna, a co za tym idzie - o ciekawej urodzie. Dość nietypowej jak na ten naród. Spod pasm białych włosów wyglądało tajemnicze i nieco mroczne spojrzenie. Ewangelina domyślała się, że ta nie jest wrogo nastawiona, mimo tego wyrazu twarzy, które zapewne leżało w jej urodzie. Wyglądała ponadto na lat niewiele więcej od wieku, który cechował Ewan. Ale jej przeczucie mogło być mylne, gdyż Stirlingówna zbytnio talentu do rozpoznawania wieku ludzi, z którymi ma kontakt (nawet, jeżeli jedynie chwilowy) nie miała. - Rysujesz - szczerze powiedziawszy Ewangelina nie wiedziała, czy dziewczyna miała zamiar zadać pytanie, czy raczej stwierdzić fakt. Fakt, który nie miał w sobie nawet nutki prawdy. Chociaż?... zdarzało jej się rysować. Ewangelina wiedziała o tym mimo swojej choroby, choć czasem musiała, by utwierdzić się w prawdziwości tego stwierdzenia, oprzeć się notatkami. - Owszem, rysuję - uśmiechnęła się zagadkowo - ale ten zeszyt o tym nie świadczy, bo pisać również lubię. - chwilkę zdawała się zbierać myśli, po czym znów podjęła rozpoczęty wątek - i ten mój zeszyt jest dowodem na to drugie moje hobby. Ewangelina znów przyglądała się blondynce i dopiero teraz uświadomiła sobie, jaka ona śliczna. Miała azjatycką urodę, urodę porcelanowej lalki, która zapewne jest świadoma swojego piękna, piękna swojej twarzy. Choć było tak zapewne również w przypadku reszty jej ciała. Bo dziewczyna miała smukłą sylwetkę, była wysoka i nie wystawał jej brzuch. Ale kto by zwracał uwagę na takie detale? Cóż, na pewno Ewangelina. Już taka była, że świdrowała nowy obiekt (choć nawiasem mówiąc w tym przypadku to obiekt raczej nie był, a po prostu zwykły człowiek) dopóki nie wyrobi sobie zdania o kim albo o czymś takim. Ewangelina przycisnęła do piersi swój notatnik jak najmocniej się dało. Zapewne - znów - chodziło o dodanie sobie nieco otuchy. Zastanawiała się nad osobą blondynki. Myślała o jej życiu prywatnym, a że to nie był jej interes, nie przekładała swych myśli na ów temat na słowo mówione, ani tym bardziej nie zadawała pytań, które mogłyby rozwiać jej wątpliwości. A mianowicie, szesnastolatka zastanawiała się, jak jej idzie życie w getcie. Gdzie i w jakich warunkach mieszka, czy ma rodzinę, przyjaciół, partnera. I nagle nadeszła ją wielka ochota, by zadbać o relacje pomiędzy nimi. Pożądała nowych przygód w kontekście znajomości. Pragnęła poznać kogoś nowego i żeby ten ktoś stał się jej przyjacielem. - I jeszcze raz przepraszam za tą wpadkę... - wybełkotała pierwsze zdanie, jakie tylko nasunęło jej się na język. - mam przynajmniej nadzieję, że nic ci się nie stało?... - zamyśliła się, po czym znów się odezwała - nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś się stało komukolwiek z mojej winy... Przyglądała się blondynce, oczekując odpowiedzi. Odpowiedzi, tak, bo chciała nieco z ową nieznajomą pokonwersować. W sumie i tak w tej chwili nie miała nic lepszego do roboty. - A może przeszkadzam? - tak, te pytanie musiała zadać. Bez niego ani rusz w dalszym poznawaniu osoby blondynki. |
| | | Wiek : 28 Zawód : roznosicielka gazet i ulotek/fałszerka na zlecenie Przy sobie : porcja żywności, jednorazowa przepustka do Dzielnicy Rebeliantów, fałszywy dowód
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Nie Kwi 13, 2014 10:48 pm | |
| Bai Ling również skorzystała z okazji, by dokładniej przyjrzeć się dziewczynie. Jak zwykle robiła to na swój specyficzny, nachalny sposób; jakby świdrowała ją wzrokiem na wylot. Po prostu patrzyła na nią, przyglądała się jej długim, brązowym włosom; jej ciekawej, nietypowej twarzy i smukłym ramionom. Nieznajoma była od niej sporo niższa, jako że Bai Ling należała do grona kobiet o wyższym wzroście, po których jednak nie było widać tego ani odrobinę. Brunetka zdawała się jej jakby nieco oderwana od rzeczywistości - ale czy, prawdę mówiąc, wszystko w KOLCu nie było na jakiś sposób nierealne? Nawet ten sklep, ciasny, zatęchły i niemal całkowicie opróżniony, miał w sobie coś nierzeczywistego. Przynajmniej teraz, kiedy były tu tak naprawdę same, pomijając jedynie ekspedienta, którego bynajmniej nie zainteresowała ich mała pogawędka. Bez znaczenia jednak, jak bardzo Bai Ling chciała przyjrzeć się urodzie dziewczyny i zwiedzić oczami każdy skrawek jej twarzy, ostatecznie i tak nieustannie powracała wzrokiem do notesu. Z jakiegoś powodu miała wrażenie, że był on dla brunetki bardzo ważny; nie była jednak w stanie powiedzieć, czemu tak sądziła. Było to jedynie kolejne z jej przeczuć, tak jak i to, że dziewczyna ta wydawała się być osobą godną zaufania. A Bai Ling nie zwykła wątpić w swój instnky - mimo, że nie zawsze był niezawodny. Ponownie nie odpowiedziała na słowa nieznajomej, jakby puszczając je mimo uszu. Tym, na czym się skupiła, był jej uśmiech. To właśnie mimikę i zachowanie zawsze uważała za najważniejsze, zdecydowanie ważniejsze niż tak naprawdę nic niewarte słowa, które jednak były niezbędne do jako takiego funkcjonowania w obecnym świecie. Niestety zresztą. Bai Ling jednak, bez względu na innych ludzi, ograniczała je do minimum. Jej słowa były dobitne, nie bawiła się w metafory i przenośnie. Mówiła to, co miała na myśli. Bez zbędnych udziwnień. Bai Ling nigdy nie uważała się za piękną. Nie było to bynajmniej spowodowane kompleksami, a zwyczajnym brakiem zainteresowania swoim wyglądem. Tak naprawdę największe modyfikacje jej ciała, do których kiedykolwiek się posunęła, dotyczyły rzeczy takich jak obcinanie włosów czy paznokci. Dziewczyna nie czuła potrzeby większego ingerowania w swoją aparycję. Przed rebelią, nawet pomimo mieszkania w Kapitolu, rzadko spoglądała w lustro i to tylko wtedy, kiedy uważała to za niezbędne; teraz zaś lustra nawet nie posiadała. Pokręciła przecząco głową. Nie, zdecydowanie nic jej nie było. Właściwie nawet ból głowy magicznie minął od spotkania dziewczyny. Interesujące sytuacje i spotkania zawsze trochę odrywały Bai Ling od rzeczywistości, sprawiając, że zapominała o takich przyziemnych, błahych sprawach jak migrena. Można było to w pewnym sensie nazwać wygraną duszy nad ciałem. Przekrzywiła nieco głowę i ściągnęła usta w wąską linię. Nie zamierzała przerywać teraz rozmowy, ale musiała kupić coś do jedzenia dla kotów. Po prostu musiała, wiedziała, że innym razem nie zmusi się już, by wstać z łóżka i pójść do sklepu. Jej domowe zacisze było zbyt wygodne i uzależniające; brudne i obskurne, to fakt, ale nie ma co ukrywać - całe getto było brudne i obskurne, a przynajmniej w swoim własnym, ciasnym kącie czuła się naprawdę komfortowo. - Poczekaj - powiedziała krótko, po czym zabrała z półek kilka pierwszych, przypadkowych rzeczy i ściągnęła ekspedienta z powrotem na ziemię. Szybko zakupiła niezbędne rzeczy, by zaraz wrócić do dziewczyny z plastikową torbą i tym samym, obojętnym wyrazem twarzy. - Mogę zobaczyć - zapytała beznamiętnym tonem, wpatrując się znacząco w zeszyt. Naprawdę, naprawdę interesowała ją jego zawartość. Choć sama nie wiedziała, z jakiego powodu. |
| | | Wiek : 16 lat Zawód : Poszukiwana uciekinierka... o ile to jest zawód Przy sobie : zeszyt, długopis, telefon, paczka papierosów, nóż ceramiczny, apteczka, latarka z wytrzymałą baterią, zapalniczka Znaki szczególne : Problemy z pamięcią Obrażenia : siniaki po biciu w więzieniu
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Wto Kwi 15, 2014 5:41 pm | |
| - Poczekaj. Po tych słowach blondynka odwróciła się na pięcie i, znajdując się już przy ladzie, zakupiła parę rzeczy. Ewangelina jednak nie przyglądała się tej błahej oraz a jakże codziennej czynności. Do dziewczyny wróciła z torbą w ręce. Już Ewangelina szykowała się, by coś powiedzieć, a że, po pierwsze, nie spamiętała tego, po drugie, nowo poznana przerwała jej, nie otworzyła szerzej ust. Blondynka zapytała się o zeszyt. "Mogę zobaczyć?" - słowa te podsumowały owo zainteresowanie. Oraz sprawiły, że Ewangelina nie wiedziała, co powiedzieć, a tym bardziej zrobić. Bo pokazać zeszytu tej dziewczynie nie mogła. Nie chciała znów popełnić tego samego błędu - dotyczącego pozwolenia na to, by inni się nad nią litowali. A tego nie chciała, miała tego dość. Dość takiego zachowania w stosunku do niej samej. - Przykro mi, ale... ale nie mogę ci go pokazać.. - powiedziała z udawanym żalem w głosie. Ale po jakimś czasie sama ten żal w środku siebie poczuła. Uznała, że musi to dziewczynie jakoś wynagrodzić. Chwilkę jeszcze się zastanawiała, po czym, zadowolona siebie, że wymyśliła to, co może w tej chwili powiedzieć, odparła: - A w ogóle to jestem Ewangelina. - uśmiechnęła się nieznacznie - Ewangelina Stirling. Jeżeli masz na chwilę obecną coś zaplanowanego - i tutaj brunetka spojrzała wymownie na torebkę z zakupami - zrozumiem to, ale może dasz się namówić na malutki spacerek? A że blondynka przez chwilę się nie odzywała - mimo, że to była kwestia większej części ułamku sekundy - szesnatolatka znów przemówiła. - To jak? |
| | | Wiek : 28 Zawód : roznosicielka gazet i ulotek/fałszerka na zlecenie Przy sobie : porcja żywności, jednorazowa przepustka do Dzielnicy Rebeliantów, fałszywy dowód
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' Sob Kwi 19, 2014 8:28 pm | |
| Była ciekawa, co znajdowało się w notatniku dziewczyny. Zawsze lubiła czytać zapiski innych ludzi, jakiekolwiek by one nie były. Dzienniki, opowiadania czy pamiętniki - bez znaczenia. Czytając nawet osobiste rzeczy innych ludzi, nigdy nie czuła się jakby naruszała czyjąś prywatność, choć być może powinna. Ale poczucie winy nigdy jej nie towarzyszyło, jako że nie oceniała. Po prostu, jak to miała w zwyczaju, cicho obserwowała. Słowa dziewczyny specjalnie jej nie zdziwiły. Faktycznie, nie każdy dałby jakiejś przypadkowej nieznajomej swój notatnik do poczytania. Bai Ling postanowiła więc to uszanować i nie nalegać. Z drugiej strony wyglądało to jakby brunetka chciała, ale po prostu nie mogła pokazać jej swoich zapisków i było jej z tego powodu przykro. A może po prostu jej się wydawało? Albo udawała. W KOLCu każdy czasami kłamał, czy to w sprawie drobnych, czy poważnych rzeczy. Nawet ona, chociaż starała się ograniczać to do minimum. Ewangelina Stirling. Powtórzyła to nazwisko kilka razy w pamięci, starając się je zapamiętać. Zastanowiła się chwilę. Czy aby na pewno nie miała niczego do roboty? Musiała przecież nakarmić koty, ale to mogło poczekać - trudno jej było uwierzyć, że mogłyby one nie być przyzwyczajone do samodzielnego zdobywania pożywienia. Zwyczajnie trochę je rozpieściła, ale nie można tu było mówić zaraz o zaniknięciu u nich instynktu przetrwania, pomimo tego, że w dużej części były to wcześniej koty kapitolończyków. W końcu jednak przytaknęła, jako że nic szczególnego nie przychodziło jej do głowy. - Jestem Bai Ling - powiedziała poprawiając siatkę w dłoni i zwyczajnie wyszła ze sklepu, bez żadnego wyraźnego znaku, by nowo poznana dziewczyna poszła za nią.
z/t x2 |
| | |
| Temat: Re: Sklepik 'Alma' | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|