|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 31 Zawód : redaktor naczelny CV Przy sobie : paczka papierosów, zapalniczka, prezerwatywa Obrażenia : tylko psychiczne
| Temat: Pokój numer 12 Wto Sie 06, 2013 2:48 pm | |
| |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Wto Sie 06, 2013 3:42 pm | |
| // Sala bankietowa. Starałam się wybrać pokój, na który Fransa byłoby stać. <3 Śmiem też twierdzić, że wreszcie nie będzie idiotycznych zdań bez sensu poprawianych przez autokorektę w telefonie. Wiem, że takie sytuacje mogły mieć miejsce i najmocniej przepraszam jeśli ktoś musiał się trudzić pytaniem "co autor miał na myśli?".
Zrobiło się dosyć niemiło, przykro rzec. Być może częściej powinienem słuchać głosu rozsądku - głosu o wyjątkowo nieprzyjemnym brzmieniu, śmiem zauważyć. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem skądś wyprowadzany w ten sposób, ale miałem dziwne poczucie deja vu. Nie wyprowadzał mnie wtedy co prawda jeden człowiek, ale dwóch i wokół było mniej osób. Nie mogłem się wyzbyć osobliwego wrażenia, że stało się to już w przeszłości. Przeszłości równie zagmatwanej, co niezrozumiałe książki wielowątkowe. Wspomnienia były mgliste. Swoją drogą niebywały prostak z tego Lyytikäinena - nawet nie zważył na to, ile wcześniej wypiłem. A wypiłem tyle właśnie przez niego, warto dodać. Pociągnął mnie do wyjścia jak mąż byle gówniarza podglądającego żonę. W pierwszej chwili powodu owej gwałtowności (i całego jego zachowania w ogóle) nie znałem, jednak sprawa została objaśniona mi po drodze.
A więc o informacje chodziło. Cholerne informacje, co do których nie wyraziłem się jasno. Oczywiście miałem zamiar wyjawić mu swoje zamiary dla lepszego efektu i przekonania go, jednakże w pierwszej kolejności powinien przestać traktować mnie w ten sposób. Niemal fiknąłem niezłego kozła przez swoje plączące się nogi.
Wiem już kiedy ostatnio znajdowałem się w takiej sytuacji - kiedy to właściciel kasyna odkrył, że ten młody dżentelmen kręcący się pośród stolików nie dość, że nie ma wieku odpowiedniego, to jeszcze gotówki jakiejkolwiek. Mówiąc prościej - jest gołodupcem. Jeden wielki siniak na na lewym biodrze. Rzucili mnie na ulicę jak worek kartofli. Doprawdy, zadziwiające deja vu.
- Bo nie wie pan nawet w czym rzecz? Nie zapyta pan nawet o co chodzi? Niech mnie pan chociaż puści. Będzie to wystarczająco satysfakcjonujące.
Wiem, bywam pyskaty. Jednakże teraz swoje zachowanie śmiem uznać za uzasadnione. Wychodząc z sali bankietowej odepchnąłem od siebie mężczyznę. Puścił mnie wreszcie. Cóż za ulga płynąć może z samego wyprostowania się! Odetchnąłem więc i poprawiłem marynarkę. Ulga numer jeden.
- Proponuję porozmawiać gdzieś poza Ośrodkiem. Może hotel? Sądzę, że mają tam wystarczający poziom prywatności. - Jego decyzja nie grała roli. Ruszyłem przed siebie, nie oglądając się na tego (jak sam zresztą stwierdził) chama. Minęliśmy wejście, a siadając w pierwszej lepszej taksówce naszły mnie osobliwe refleksje. Otóż nie miałem pieniędzy innych niż te, którymi w swej hojności obdarzył mnie Petrus, mówiąc o tygodniowym zasiłku. Niewiele to było i z pewnością nie starczyło na zapłatę hotelu. Mogłem więc dać buty w zastaw albo uciec oknem, podając fałszywe nazwisko. Wówczas najlepszym wyjściem było wziąć pokój na pierwszym piętrze. Kolejnym utrudnieniem była sława, przykro rzec. Wyobraź sobie swojego druha, Rufusa Frobishera, uciekającego w skarpetkach przez okno, a następnie kapitolińskie ulice. Petrus z pewnością padłby ze śmiechu (oby na zawsze, nawiasem mówiąc!).
Ulga numer dwa - patron zubożałych artystów wciąż nade mną czuwa. Okazało się bowiem, że pan Lyytikäinen ma już pokój zapłacony. Bogu dzięki, uratował moje fundusze i tyłek. Skierowaliśmy się do ów pokoju. Przyznam, emocje wrzały we mnie jak gotująca się woda w czajniku pomimo, że straciłem nadzieję na przyjemny finał. Próbować zawsze można.
Ulga numer trzy - mogłem wreszcie pozbyć się swego okropnego obuwia. Alkohol pomógł mi zapomnieć jak nietaktownym może być zdejmowanie go w gościach ot tak - i Bogu dzięki! Kto wie jak długo musiałbym jeszcze męczyć się w tym diabelstwie.
- Co zamierza pan teraz ze mną zrobić? Pobić, zaciągnąć do łóżka czy wysłuchać, do diabła? - mruknąłem. Mimowolnie spojrzałem pod skarpetkę. Skóra na pięcie zaczęła już schodzić. Westchnąłem, przenosząc wzrok na mężczyznę. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Wto Sie 06, 2013 9:07 pm | |
| Najgorszą bronią były właśnie informacje, dlatego Frans wolał nieco wystraszyć kogoś niż potem mieć z tego tytułu kłopoty. Nie miał dzisiaj humoru na zabawę w „wcale nie mówię tego, co jest prawdziwe”. Inaczej siedziałby dalej w sali bankietowej i bawił się jak małe dziecko. Teraz jednak sam musiał wyciągnąć parę informacji, ocenić „co, gdzie, jak i po co?”
Szedł więc nie zważając na to, jak dziwnie wygląda wyprowadzanie bardziej pijanego od siebie mężczyzny. Nie chciał też odpowiadać na pytania zadane w czasie drogi do taksówki. Zapyta o to, ale w innym miejscu, nie przy całej masie ludzi, która znajdowała się na bankiecie. Aczkolwiek był na tyle miły i głupi, żeby pozwolić sobie na puszczenie pana Frobishera. Był chyba na tyle pijany, że ucieczka nic by mu nie dała, prawda?
Nie odzywał się w taksówce, siedział cicho, czekał tylko na moment dostania się do środka tego jednego budynku. Dlatego w momencie wejścia do pokoju hotelowego nieco się ożywił, zamknął drzwi za Frobisherem na klucz i uśmiechnął się delikatnie.
– To dobry pomysł, ale chodzi mi o to, kogo miał pan na myśli mówiąc o informacjach – wyjaśnił.
Tu włączył telewizor i niemal miał ochotę roześmiać się w głos, kiedy usłyszał komunikat o śnieżycy. Idealnie zdążyli przed jakimś kataklizmem? Podszedł bliżej okna, przypatrzył się chmurom, a następnie zasunął zasłony. Toż to będzie bardzo dziwny wieczór, w zależności od tego ile będzie trwać burza śnieżna.
– W tym wypadku będzie musiał pan tutaj zostać i nieco zacząć się tłumaczyć. Ale wpierw… – tu uniósł palec w górę, wyszedł na chwilę z pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz, tylko po to, żeby po kilkunastu minutach wrócić z butelką wódki. Cholernie drogą butelką wódki, bo oczywiście po co mieć przystępne ceny w hotelach.
|
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Wto Sie 06, 2013 9:34 pm | |
| Moje nadzieje umarły śmiercią tragiczną poprzez zamarznięcie. Moja nadzieja na ucieczkę oknem została brutalnie przekreślona przez wiadomości. Patron Zubożałych, Wciąż Pakujących Się W Kłopoty Artystów mnie opuścił. Nie mogłem opanować jęknięcia. Nie chcę być niegrzeczny, jednakże pozostanie z tym człowiekiem sam na sam w pokoju przestało być moim marzeniem dosłownie kilka chwil temu. Mój Boże, ponownie wpakowałem się w niezłe bagno. Rodzice przewracają się w grobie - choć jedna dobra rzecz tego wieczoru. Mówiąc szczerze, miałem ochotę go zabić. Ten pokój momentalnie stał się w mych oczach więzieniem bez drogi ucieczki. Opadłem na fotel w swej okropnej rezygnacji.
Kogóż to mogłem mieć na myśli? Wspomnienia Mojej Przeszłości napłynęły jak fala tsunami. Kilka razy otwierałem usta by już coś powiedzieć, ale słowa uciekały jak małe, złośliwe chochliki. Na litość boską, co jest trudnego w wypowiedzeniu tych kilku słów?! Moja sentymentalność jest istnym przekleństwem. Wolałem też nie myśleć co byłoby, gdyby pan Lyytikäinen jednak go nie znał. Zapewne śmiejesz się pod nosem z mojej naiwności, jednakże wstrzymaj się jeszcze chwilę z osądami. Zamierzałem wziąć się w garść pomimo swego stanu. Kimże jest Lyytikäinen? Mógłbym nakłamać w jego sprawie, a gdyby uruchomić pewne znajomości, być może przysporzyć mu kłopotów.
Przemilczałem jego słowa, patrząc na niego spode łba. Nie zamierzałem wziąć do ust niczego, co zamierzał mi serwować. Już wystarczające głupstwo palnąłem, że znalazłem się w tym pokoju - więcej mi nie potrzeba, zdecydowanie! Ułożyłem się wygodniej na fotelu.
- Znasz Mathy'ego? - zapytałem wreszcie. Gardło piekło żywym ogniem. Miałem ochotę też zerwać się z fotela i zacząć swoją nerwową wędrówkę w te i wewte, jednakże niechybnie skończyłoby się to upadkiem. Daruj, zamierzałem zachować resztki godności. Co intrygujące, nie mogłem się zmusić do choć spojrzenia na człowieka, przez którego tkwiłem tu teraz jak w przeklętej wierzy. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Wto Sie 06, 2013 9:51 pm | |
| Spokojnie czekał na odpowiedź pana Frobishera. Pijaństwo, nagła zmiana otoczenia z sali bankietowej na pokój hotelowy mogły zrobić swoje. Ech!... Gdyby tylko ludzie mogli nieco zapanować nad swoimi emocjami, to może byłoby zabawniej. Być może pan F. nie głowiłby się nad swoimi myślami, żeby tylko znaleźć jakąś odpowiedź, a Frans widział, że coś musi mu się kłębić po tej jego loczkowanej główce.
Lyytikäinen ściągnął czerwoną marynarkę, rzucił ją na fotel, rozpiął mankiety, podwinął rękawy, a ostatecznie rozsiadł się na łóżku. Chwile tak siedział, przyglądał się zamyślonej buźce Frobishera… prychnął z uśmiechem na twarzy, pokręcił głową na myśl, że to wygląda naprawdę zabawnie i po trochu uroczo. Zaraz zszedł wyrka, przypominając sobie o wódce, zaraz chwycił butelkę, z szafy wyciągnął dwa kieliszki i wręczył jeden panu F. niemal siłą. Zaraz nalał mu odrobinę alkoholu – tak na rozluźnienie.
– Myśl, myśl, byle nie zajęło ci to całej nocy – ponaglił go, a sam wrócił w swoje miejsce, znowu się rozsiadł i nalał sobie wódeczki.
Kiedy usłyszał pytanie Frobishera, uśmiechnął się szeroko, jakby dumny z samego siebie. Łyknął alkoholu, skrzywił się nieco czując ten przyjemnie-nieprzyjemny, drażniący smak i cholerne gorąco w gardle. Wejrzał na swojego gościa, zaczął kiwać głową, jak gdyby chciał powiedzieć: „Kto wie, może tak, może nie?” Zaraz wyciągnął butelkę w stronę pana F., jakby zachęcając go – ponownie – do upicia się.
– A gdybym znał? To co? Wyjaśniaj, wyjaśniaj.
|
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Wto Sie 06, 2013 11:30 pm | |
| Miałem ochotę zrobić temu człowiekowi krzywdę i słowo daje, że byłem temu bliski. Powstrzymywała mnie myśl, że nasza trudna współpraca może dojść do skutku. Byłoby to z mojej strony niezwykle pożądane. Co prawda wizja dalszych spotkań z panem Lyytikainenem przestała być przyjazna z momentem kiedy ten prostak zaczął więc mnie ku publicznemu upokorzeniu (zupełnie jakby nie mógł kulturalnie zaprosić mnie do siebie), jednakże zdania nie zmieniłem i zmieniać nie zamierzałem. Co więcej- jego komentarze działały na mnie jak przysłowiowa płachta na byka. Oczywiście nie dałem się sprowokować, bowiem byłby to istny dowód mojej słabości.
Pragnę też natychmiast zaznaczyć, że do przyjęcia kieliszka zostałem zmuszony. Rzecz jasna zgodnie ze swym poprzednim postanowieniem odłożyłem go zaraz na bok. Na litość boską, kto wie cóż zdolny byłbym mu powiedzieć gdyby mój stan uległ dodatkowe pogorszeniu? Pijanemu człowiekowi granice znikają wówczas, kiedy pojawia się piekielne karuzela. Zamierzałem tego uniknąć, a sprawę załatwić jak najszybciej. Pomysł przeszukania śnieżycy w holu wydawał się nad wyraz kuszącą propozycją. Zakładam, że mieli tam porządne siedziska.
Kolejne wyjaśnienia wymagały ode mnie głębokiego wdechu. Nie zrozum mnie źle, ale cała ta rozmowa kosztowała ode mnie pokładów cierpliwości większych, niż najprawdopodobniej byłem gotów zaoferować. Bogu dzięki, że miałem Petrusa, który wciąż trenował mnie w tym kierunku. Starzy, zgorzkniali ludzie mieli swoje zalety.
- Wówczas poprosiłbym pana o kontakt gdyby dowiedzial się pan, że ma on kłopoty. - och, musiałbyś słyszeć bezbarwnosc z jaką wypowiedziałem te słowa! Mój głos był teraz równie przygaszony co smutne utwory pisane przez muzyków podczas ich najgorszych stanów. Swoją drogą, zadziwiające jak interesujący może stać się sufit. Myślę, że powinieneś spróbować patrzenia się w niego bez ustanku ilekroć poczuje, że nic innego nie jest warte uwagi.
Ostatnio zmieniony przez Rufus Frobisher dnia Wto Sie 06, 2013 11:32 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Wto Sie 06, 2013 11:30 pm | |
| Miałem ochotę zrobić temu człowiekowi krzywdę i słowo daje, że byłem temu bliski. Powstrzymywała mnie myśl, że nasza trudna współpraca może dojść do skutku. Byłoby to z mojej strony niezwykle pożądane. Co prawda wizja dalszych spotkań z panem Lyytikainenem przestała być przyjazna z momentem kiedy ten prostak zaczął więc mnie ku publicznemu upokorzeniu (zupełnie jakby nie mógł kulturalnie zaprosić mnie do siebie), jednakże zdania nie zmieniłem i zmieniać nie zamierzałem. Co więcej- jego komentarze działały na mnie jak przysłowiowa płachta na byka. Oczywiście nie dałem się sprowokować, bowiem byłby to istny dowód mojej słabości.
Pragnę też natychmiast zaznaczyć, że do przyjęcia kieliszka zostałem zmuszony. Rzecz jasna zgodnie ze swym poprzednim postanowieniem odłożyłem go zaraz na bok. Na litość boską, kto wie cóż zdolny byłbym mu powiedzieć gdyby mój stan uległ dodatkowe pogorszeniu? Pijanemu człowiekowi granice znikają wówczas, kiedy pojawia się piekielne karuzela. Zamierzałem tego uniknąć, a sprawę załatwić jak najszybciej. Pomysł przeszukania śnieżycy w holu wydawał się nad wyraz kuszącą propozycją. Zakładam, że mieli tam porządne siedziska.
Kolejne wyjaśnienia wymagały ode mnie głębokiego wdechu. Nie zrozum mnie źle, ale cała ta rozmowa kosztowała ode mnie pokładów cierpliwości większych, niż najprawdopodobniej byłem gotów zaoferować. Bogu dzięki, że miałem Petrusa, który wciąż trenował mnie w tym kierunku. Starzy, zgorzkniali ludzie mieli swoje zalety.
- Wówczas poprosiłbym pana o kontakt gdyby dowiedzial się pan, że ma on kłopoty. - och, musiałbyś słyszeć bezbarwnosc z jaką wypowiedziałem te słowa! Mój głos był teraz równie przygaszony co smutne utwory pisane przez muzyków podczas ich najgorszych stanów. Swoją drogą, zadziwiające jak interesujący może stać się sufit. Myślę, że powinieneś spróbować patrzenia się w niego bez ustanku ilekroć poczuje, że nic innego nie jest warte uwagi. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Wto Sie 06, 2013 11:54 pm | |
| W sumie, Fransowi kiedyś należałoby się porządne manto na opamiętanie. Może jego psychodeliczna natura zmniejszyłaby się na tyle, że byłby tylko zwykłym burdel papą i właścicielem baru z klubem. Mniej problemów, więcej szacunku, ale jednocześnie mniej zabawy. A bez zabawy czasem w życiu nie da się ujechać. Tak więc pozostawało tylko liczyć na jakiś cud, w którym Frans nieco by się opamiętał, zaczął bardziej szanować Rebeliantów, a nie tylko po trochu ich rozumieć. Ale czy warto było szanować Rebeliantów? Kiedyś powiedziałby: „No pewnie! Tyle ludzi z Pierwszego Dystryktu dla mnie pracowało, jak jeszcze nie bawiłem się w Violator, to porządne chłopy!”, dzisiaj już nie do końca, chociaż pamiętał o swoich poprzednich kierownictwach nad ludźmi. Całe zdanie o obecnej władzy i ludzi jej popierających wahało się, zmieniało albo utrzymywało się w sprzeczności. Byli dobrzy, dobrzy-źli, źli-dobrzy i źli oraz „intrygujący”, a to wszystko mieszało się, zlewało, jakieś cechy były bardziej pogłębione… przerażające!
Aczkolwiek Frans grał teraz złego szefa, troszczącego się o swoje znajomości. Pseudo-mafioza, który nie chciał pozwolić na szantażowanie kogoś, na to żeby jakiś Rebeliant wchodził w paradę. I co z tego wynikło? Ten ktoś, kto miał być postawiony pod „ostrzałem” w ogóle go nie słuchał. Westchnął cicho, odstawił swój kieliszek na bok, przesiedział chwilę w ciszy, a ostatecznie uśmiechnął się delikatnie, jak najbardziej uroczo i spokojnym tonem powiedział:
– Weź ten cholerny kieliszek do ręki i pij, zanim sam ci wleję tę wódkę do gardła.
Nie lubił, gdy ktoś odrzucał jego gościnność. A przecież starał się być w ten sposób miły, inaczej kazałby tutaj siedzieć panu Frobisherowi o suchym pysku, a sam popijałby wódkę jak opętany. Druga sprawa to, to że wierzył w potęgę alkoholu jako otwieracza gęby do paplania na różne tematy.
– Kontakt? – Powtórzył Frans, nieco nie dowierzając w to co słyszy. Roześmiał się łagodnie, zapalił papierosa i mruknął: – A co, pan jest jego żoną, czy jak?
|
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sro Sie 07, 2013 12:51 am | |
| Zaczęło robić się interesująco. Niestety, że względów czysto teoretycznych. Mam na myśli fakt, iż powoli emocje zaczęły ułatwiać ze mnie jak dym z ogniska. To bardzo ciekawe doświadczenie - obojętnieć, zamykać się w sobie jak zamykane mogły być wrota Eden. Oczywiście nie na wieki, aczkolwiek wystarczająco długo by wpaść w tarapaty. Zapewniam, że sposób sprawdzony.
Nie polecam go osobom nadto wrażliwym. Nie zamierzam odpowiadać za ewentualne komplikacje. Jednakże, wracając do jakze kochane pana Lyytikainena, zmuszony byłem na jego niezbyt grzeczny prośbę odmówić krótkim:
-Nie. - faktem mało istotnym jest to, że następnie pokazałem mu środkowy palec w znanym wszystkim geście. Miałem mu dać sobą rozkazywać? Daj spokój. Predzej uciekną tym przeklętym oknem, rzucając się w objęcia Cioci Śnieżycy. Na ten czas pozostała we mnie tylko melancholia spowodowana wspomnieniami, napływającymi już spokojniej i przyjemniej. Pozwalały uciec przy słodkich dźwiękach fortepianu, skomponowanych przez pana Michaela Nymana, którego bardzo cenie. Jego utwory nadają się na koncerty.
Zapach papierosów podrażnilu moje nozdrza, jednakże w sposób zgoła przyjemny. Nie paliłem od dość dawna by za tym zatęsknić. Nałóg dopraszal się uwagi. Mimo to nie ruszyłem się z miejsca. Więc siedziałem, patrząc się w sufit jak ten wół na malowane wrota, starając się ignorować słowa Lyytikainena.
A jednak, nie mogłem opanować swego rodzaju uśmiechu. Zrozum proszę te sytuację i moje położnie. Czyż nie miał racji? Jakie prawo miałem by chcieć interesować się Mathiasem po przeszło sześciu latach? Oczywiście nigdy o nim nie zapomniałem, pisałem do niego listy i niekiedy pytałem się niektórych ludzi czy żyje podczas swoich wypraw do KOLCa. Doprawdy, bliski byłem by wstać i poprosić o wypuszczenie mnie pana L. Miałem także ochotę odpowiedzieć, że tak, lecz żona po rozwodzie. Ewentualnie, że żona zaginiona. Obie te opcje uznałem za czysty idiotyzm. Poza tym zbyt obnażało sekret moich relacji z Mathiasem. (A tak w ogóle co do listów, połowy pewnie i tak nie dostał.)
-Może musi pan wiedzieć co było między nami. Powinno wystarczyć panu to, że interesują mnie jego losy i jestem mu przychylny. - mniej więcej tak wyglądała moja odpowiedź po chwili milczenia. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sro Sie 07, 2013 4:26 am | |
| Rzeczywiście, zrobiło się nieco interesująco. Frans , choć przyzwyczajony do odmowy, nie potrafił jednak wyobrazić sobie nowopoznanego pana Frobishera mówiącego: „nie”. W ten sposób został poniekąd zlekceważony w takim stopniu, w którym zaczęło go to wszystko drażnić i irytować. A miał być miły… i miał się starać, co nieco mu nie wyszło. Westchnął ciężko, przymknął oczy, chwycił się na chwilę za głowę i jakby myślał nad czymś, aż w końcu dodał:
– Ta, dodałem do butelki cyjanku potasu, trochę kwasu solnego i siarkowego, zmieszałem z azbestem… – mruknął ironicznie. – Pij pan, do cholery, zanim przestrzelę panu nogę za pana brak uszanowania do cudzej gościnności.
Zaraz zaczął też prowadzić analizy w swojej biednej głowie na temat tego kim jest pan F. Bratem? Kuzynem? Znajomym? Byłym przyjacielem? Kim? No kim? Nie wiedział. A sam Frobisher też nie chciał tego wyjaśnić wprost. Wolał posługiwać się tajemniczymi określeniami, jak gdyby wstydził się tego, co zaszło między nim a Mathiasem… albo jak gdyby wstydził się, że ktoś go zacznie oceniać po tym jaka była jego relacja.
– Jeżeli nawet znam Mathy’ego, to po co miałbym opowiadać o nim facetowi, który nie wiadomo kim dla niego był? Hm? Mam sobie strzelać i narażać kogoś na niebezpieczeństwo? Proszę mnie źle niezrozumień, ale tak samo jak wygląda pan niewinnie, tak nie niewinnie może być pan lewą wtyczką dla Strażników Pokoju – odzywał się w nim poniekąd alkohol, w innym przypadku przytaknąłby, pomruczał trochę i udał niewzruszonego.
Sięgnął z ochotą do wódki, nalał sobie i ostatni raz, w miłym geście podsunął Frobisherowi butelkę. Teraz albo na siłę. On, Frans, mógł tylko patrzeć na jegomościa i wlepiać w niego swoje oczy jak głodny kot we właściciela. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sro Sie 07, 2013 6:44 am | |
| - Marna to gościnność kiedy pełna gróźb, więc albo się pan łaskawie uspokoi i porozmawiajmy na moich warunkach, albo... Niech pan spieprza. - powiedziałem wówczas spokojnie i kulturalnie. Dla wzmocnienia słów efektu, uśmiechnąłem się jakze uroczo i niewinnie, nie zmieniając obiektu zainteresowania. Mówiąc prościej: wciąż wpatrując się w sufit (nie mogłem wprost oderwać wzroku).
Przyznam, że irytowanie pana Lyytikainena zaczęło sprawiać mi niebywałą rozrywkę. Proszę mnie źle nie zrozumieć, aczkolwiek bawiła mnie jego reakcja na odrzucenie propozycji wódki - i ani na chwilę nie zamierzałem przestawać. Och, już nawet nie kryłem uśmiechu. Nawiasem mówiąc, jego słowa wydały mi się zadziwiająco śmieszne. Któż inny spróbował uratować Atenę i Connora, trybutów dosadnie mówiąc, jeśli nie ten Frobisher, który posądzany był teraz o bycie lewą wtyczką dla Strażników? Nie rozśmieszaj mnie. Ufam, że pan L. miał na tyle rozsądku aby zrozumieć, że moje posługiwanie się eufemizmami nie było bezcelowe. Żyłem w ciągłym przekonaniu, że ściany mają uszy. Więc staram się dobierać odpowiednie słowa, staram się być miły, lecz nie wychodzić na pomocnika kapitolińczyków i włosy sobie wyrywam że strachu przed jutrem, a pan Lyytikainen jeszcze zdziwiony jest, że unikam pijaństwa i zbyt dosadnych określeń.
A tak swoją drogą, ani myślałem wprowadzać go w to, co było między mną, a le Brun przed laty. Śmiem nawet twierdzić, że relacja ta jak najbardziej otrzymała status sekretu. Jak gdyby kiedykolwiek było inaczej! Ojciec mój dowiedziawszy się o relacjach swego syna był bliski zbicia go jak psa. Nie wiem gdzie wtedy była matka, ale zakładam, że dobrze się bawiła.
- Zastanawiające po co lewa wtyka dla Strażników miałaby chcieć wiedzieć o kłopotach byle chłopaka z KOLCa. - No, nie byle, jednakże uznałem to słowo za odpowiednie w tej sytuacji. - Mathy był mi niegdyś bliski, lecz zawaliłem sprawę. Chciałbym by miał jak najmniej kłopotów. Proszę nie drążyć, jeśli łaska. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sro Sie 07, 2013 5:03 pm | |
| Może i marna, ale w planie miała być skuteczna… a taka się jednak nie okazała. Uśmiechnął się szeroko – miał dwie opcje: albo strzeli temu facetowi w kolano, albo uda że wszystko pasuje… i strzeli mu w kolano potem. Poza tym denerwowało go to, że wolał patrzeć w sufit niż w jego twarz. A podejrzewał, że aż tak bardzo się nie bał, skoro mówił to, co mówił.
Wstał więc, przechadzał się przez chwilę, kłopocząc się sam na sam ze swoimi myślami. Stukał palcami o swoje ramiona, jako że skrzyżował je na piersi. Nagle stanął po środku pokoju, obejrzał się, czy drzwi są zamknięte i dla pewności wyciągnął klucze z dziurki, schował je do kieszeni… Znowu zaczął się przechadzać jakimś dziwnie zamyślonym krokiem.
– Marna gościnność – powtórzył, jakby w amoku. Stanął nad swoją małą walizką, rozpiął ją tak, żeby Frobisher nie widział zawartości. – Mphm!... Powiem to tak, panie Frobisher, gdyby lewa wtyka nie chciała nic wiedzieć o kłopotach byle jakiego chłopaka, to nie podchodziłaby na bankiecie do takiej osoby jak ja i nie pytała się o niego jak gdyby ten chłopak był czyimś niedoszłym mężem, psia krew. Zadaniem lewych wtyk jest wyciąganie informacji by tylko kogoś pogrążyć. To jest raz… dwa… bliski? Jesteście spowinowaceni, czy co? Będę drążyć, bo… z natury jestem ciekawski – uśmiechnął się szeroko.
W tym czasie przykręcał coś metalowego do niewidocznej z perspektywy Rufusa rzeczy i widocznie nad czymś się delikatnie męczył. Ale tylko delikatnie.
|
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sob Sie 10, 2013 3:45 pm | |
| Pana Lyytikainena musiała najwyraźniej męczyć sprawa moich relacji z Mathiasem. I dobrze. I tak nie zamierzałem powiedzieć mu nic więcej. Czego niby ten człowiek oczekiwał? Że opowiem mu całą historię naszej znajomości? Co do Mathy'ego nie wykluczałem niczego - także tego, że dowiedziawszy się iż jego były kochanek rozpowiada miłosne historię z nim w roli głównej stanie u mych drzwi w zamiarach bynajmniej nie romantycznych, następnie zaciśni dłonie na mym gardle dusząc z przyjemnością. Przyznam, że gdyby ktokolwiek pozwolił sobie na przyjemność rozpowszechniania informacji o mojej sytuacji finansowej, podobne zachowanie bym rozważył.
Nie odpowiedziałem na jego słowa, a przynajmniej w temacie M. Moja odpowiedź wyglądała mniej-więcej tak:
-Sam więc widzisz, że nie mam złych intencji.
Postanowiłem także, że nie będę odpowiadał na jego pytania odnośnie mnie i M., wówczas L. się zniechęci, a ja będę miał święty spokój w sprawie tłumaczenia naszych zawiłych, jak sądzę, relacji. Cóż miałem mu powiedzieć? "Jest pan blisko, panie L., bo jestem jego tak zwanym ex, choć oficjalnie nigdy nie zerwalismy. Po prostu któregoś dnia zostawiłem go ot tak, przez najbliższy tydzień nazywając ojca idiotą. Zdania nigdy nie zmieniłem. Panie, świeć nad jego duszą."
Doprawdy, wspaniały pomysł. Jednakże bardziej interesowało mnie to, czym ów L. Właśnie się zajmował. Wyglądało to jakby zmagał się z montażem czegoś metalowego (z dźwięków wnioskowałem) czego formy i sposobu użycia określić nie umiałem.
Wstałem więc, pozwalając sobie podejść bliżej. Pochylił się, początkowo nie zwracając uwagi na to, co robił, ale na jego uchu. Przyznam, że utrzymanie równowagi było trudne, dlatego oparłem dłonie na jego ramionach w ramach wsparcia się. Ważnym było bym mógł ponownie szepnął słówko do jego ucha.
- Mathy ani nikt inny nie mógłby wiedzieć.- wyszeptalem z uśmiechem. - Recze, iż otrzymałbyś satysfakcjonującą zapłatę, Lyytikainen. - starałem się brzmieć zmysłowo.
Ostatnio zmieniony przez Rufus Frobisher dnia Sob Sie 10, 2013 10:56 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Sob Sie 10, 2013 8:17 pm | |
| Męczyła i to bardzo. Był typem osoby ciekawskiej, musiał wiedzieć wiele. Musiał i nie było żadnego „ale”, a tu spotkał osobę, którą nic nie obchodziło. Brak zarysu relacji pomiędzy Frobisherem a Mathiasem był tak nie do zniesienia, że Frans posuwał się do rzeczy, do których nigdy wcześniej by się nie posunął – do jako-takiej przemocy, do szantażu, czy do tego co robił teraz nad swoją walizką. Chciał wiedzieć, a jego piekielna chęć poznania tej owianej tajemnicą znajomości była tak duża… że… no cóż… przykręcił ostatnią metalową część, a po chwili wykierował w pana F. lufą broni i wyszczerzył się jak typowy, niepoczytalny psychopata.
– Nadal tego nie wiadomo – zaświergotał, podnosząc się. – Chcę wiedzieć i tyle.
Tu przybliżył się nieco, poklepał mężczyznę po twarzy. Swoją drogą dlaczego Frobisher tak bardzo chciał wiedzieć o tym, co robi le Brun? To dopiero była zagadka i to związana z tą przeklętą tajemnicą! Psia krew! Prędzej Lyytikäinen siądzie na jakąś chorobę niż się dowie, co się między tym dwojgiem działo… perkele, perkele, perkele! Miał ochotę przestrzelić czaszkę F. na wylot, jeżeli tylko w ten sposób dowiedziałby się co nieco.
– Mathias nie mógłby wiedzieć, tak? – Mruknął, podnosząc głowę pana oburzonego fransową gościnnością bronią. – Hmmm… – zamyślił się na chwilę, przeszedł przez pokój, zatrzymał się przed butelką wódki, po czym ponownie uśmiechnął się jak wariat. – Zgodzę się pod trzema warunkami – tu obrócił się, celując w jegomościa bronią dla zabawy . – Chce pan ich wysłuchać?
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Pokój numer 12 Nie Sie 11, 2013 11:05 pm | |
| Nagle rozległ się dźwięk ataków na klamkę, które na celu miały otwarcie zamkniętych na klucz drzwi. Potem ktoś zaczął pukać. Ba, poprawka; słowo pukać jest jednak chyba niedopowiedzeniem - ktoś zaczął ł o m o t a ć, nie żałując drzwi, nie żałując własnych pięści i, co najważniejsze, nie żałując umysłów wszystkich ludzi, którzy w ten sposób zostali doprowadzeni do minizawału. - Otwórz te drzwi, idioto, kurwa no! - wrzeszczała jak opętana jakaś kobieta, z wyraźnie zepsutym nastrojem. - Mówiłam, żebyś nie zamykał, bo wychodzę tylko na chwilę! I znowu rozległo się łomotanie, jakby coraz głośniejsze... Ups! Kobieta zaczęła nagle uderzać w drzwi kolanem, a może to głowa? Pytanie jeszcze - czyja? |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Pon Sie 12, 2013 5:04 pm | |
| Sytuacja mogła wygladać niekorzystnie. Stałem chwilę w bezruchu, nie pozwalając sobie nawet na diecie mięśnia - tak sparaliżowały mnie strach i zaskoczenie. Na szczęście byłem niegdyś szpiegiem, co wymagało ode mnie opanowania, które teraz zamierzałem wykorzystać. Przyznam, że przywołanie się do porządku okazało się sztuką niezwykle trudną, a emocje powróciły uderzając we mnie równie silnie co szalony bębniarz bez szacunku uderzając w swój instrument.
-Strzelaj.- powiedziałem nagle. - Będę ci nawet wdzięczny. Zamierzałem także odnieść się do jego słów (nie uwódz mnie, daj się spić, odpowiedź na moje pytania?) kiedy ktoś zaczął lokować w drzwi. Było to dla mnie jak nagle przebudzenie, które uświadomilo mnie w jakiej sytuacji postawiłem Frans. Gdyby mnie zabił, zaszkodziły całemu KOLCowi, gdy odmówi, poproszę kogoś innego, gdy mnie postrzelił, postaram się dopilnować by dosięgnela go odpowiednia kara. Jednakże ani mi się śniło mówić mu o swoich relacjach z Mathym. Niech cierpi, jeśli nie chce niczego nieźle przyjemnego. Musi być idiota jeśli w tak okropny sposób odrzuca moja pomocna dłoń.
Miałem zamiar mu odpowiedzieć, jednakże zamiast tego kiwnalem głową w stronę drzwi. Zanim porozmawiajmy o rzeczach poważniejszych (upadnie na podłogę bezwladnie w obronie swej tajemnicy?) niech najpierw upora się z gościem, który najprawdopodobniej pomylił drzwi. A jeśli nie to... Cóż. Umrę w ciekawy sposób. Chciałbym zobaczyć minę Mathy'ego, który dowiaduje się z czyich rąk zginął Rufus Frobisher. Wyobrażenie niezwykle interesujące. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Pon Sie 12, 2013 7:16 pm | |
| Strzelaj? Strzelaj?! Czy ten Frobisher był świrnięty czy miał naprawdę wielkie jaja? To nawet dobry temat do rozmyślań, ale… ale jaki normalny człowiek chce, żeby go postrzelono? No jaki? Czyżby on był niemal tak samo świrnięty jak Frans? Czy może bardziej? Chyba wiedzą to sami bogowie…
Frans póty co przyglądał się panu-ciekawskiemu-histori-le-Bruna z jedną, uniesioną brwią i uśmiechał się cały czas tym swoim zwiastującym jakieś niebezpieczeństwo spojrzeniem. Tu knuło się coś naprawdę nieprzyjemnego!... Ale czy na pewno? Kąciki ust opadły, Lyytikäinen spoważniał, w powietrzu wisiała nieokreślona atmosfera, ni to nieprzyjemna, ciężka, ni to zapowiadająca jakieś oczyszczenie – kogiel-mogiel. Lufa została wycelowana w pana Frobishera, palec wskazujący dotykał spustu, ale jeszcze go nie naciskał. Strzelaj? Strzelaj! Puf! Tumany dymu wyleciały, ale brakowało tego typowego dla pistoletów wystrzału… Co się dzieje?
Biały obłok opadł, a nie było rannego. Dlaczego? Flaga Zjednoczonych Stanów Ameryki Północnej powiewała na końcu lufy. Staroć, znaleziony kiedyś, jeszcze na kilka lat przed rebelią w jakimś antyku okazał się bardzo przydatnym i zabawnym sprzętem, jaki posiadał Frans w swojej kolekcji staroci. Jego śmiech przerwał napiętą atmosferę, o ile ta taka w rzeczywistości była. Okręcił się wokół swojej własnej osi, ciesząc się jak małe dziecko i tylko zaczął machać w tę i z powrotem końcówką zabawkowej, metalowej broni.
– Niech żyje Panem, panie Frobisher, wybudowane na ruinach tego oto państwa – tu wskazał na biało-czerwone paski i białe gwiazdy na niebieskim tle, które widniały na tej naprawdę małej, już nieco zmarnowanej i delikatnie obszarpanej fladze z zabawkowej broni. – Allelujah! – Czuł się jak prawdziwy psychopata i o dziwo cholernie mu się to podobało.
Dopóty nie przerwało mu chamskie, aż nazbyt nachalne pukanie do drzwi. Ten damski, donośny głos… przecież nie przyjeżdżał tutaj z nikim! Humor padł nazbyt szybko, a on musiał się pozbierać do kupy, jakoś ogarnąć. Schował flagę do lufy, przy okazji dało się słyszeć charakterystyczny szczęk sprężyny lub jakiegoś mechanizmu, który zablokował metalową rurkę, do której przyczepiona była ta mini-płachta w barwach byłych Stanów Zjednoczonych i odkrzyknął, dość głośno z miejsca w którym stał w stronę drzwi:
– To zależy kto mówi, panno XYZ! I także zależy to od tego, czego pani chce, bo jeżeli chodzi o nowego Pana Wszechmogącego, opiekuna wszystkich żyjących na naszej skromnej Ziemi, to jestem poganem i nic już mnie nie zbawi!
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Pokój numer 12 Pon Sie 12, 2013 8:39 pm | |
| Przez chwilę panowała cisza, ponownie przerwana donośnym głosem kobiety dopiero po paru sekundach. - Uważaj pan, jak się zwracasz do funkcjonariusza! - warknęła wyraźnie zdenerwowanym tonem, który nie znosił sprzeciwu. - Otwierać, tu Strażnik Pokoju, proszę przygotować dokumenty! Po raz kolejny zadudniła w drzwi, ale wyłącznie prawą ręką; lewa dłoń uciekła do trzymanego przy pasie pistoletu. Gdyby odpowiedziano jej spokojniej, zapewne przeprosiłaby za pomyłkę i udała się do swojego pokoju, znajdującego się swoją drogą równo piętro wyżej. Nie mogła jednak dać sobą pomiatać, jeszcze tego brakowało jej w tym nieudanym dniu, pełnym obrzydliwych win w restauracji i mężczyzn, którzy zapominali portfeli i zmuszali ją w ten sposób do zapłacenia rachunku. |
| | | Wiek : 24 lata Zawód : pianista i kompozytor.
| Temat: Re: Pokój numer 12 Wto Sie 13, 2013 12:14 pm | |
| Przepraszam za jakość, ale jestem dziś do niczego.
Serce stanęło mi na krótką chwilę. Cierpliwie czekałem aż kula wbije się w moje ciało, kończąc krótkie, ciekawe życie. Nie miałem nic do stracenia, a śmierć byłaby dla mnie być może wyzwoleniem. Ale tu uważaj - uchronił mnie być może fakt, że pistolet trzymał ktoś najwyraźniej niespełna umysłu. Zamiast kuli wysunęła się flagą, nie myśl jednak że mniej zabójcza. Pan Lyytikainen zamierzał mnie zamordować jeśli nie ostrzałem, to zawalem, któremu byłem bliski. Możesz mi wierzyć, że poczucie było niekomfortowe. A więc żyłem, a świat nie stracił wcale jednego utalentowanego twórcy. Cóż za ulga! Stałem jak kretyn dobrą chwilę, zesztywnialy z emocji z wzrokiem wybitym gdzieś w podłogę za nogami L. (który najwyraźniej cierpiał na osobliwą chorobę psychiczną). Na Boga, wylądowałem w pokoju psychopaty! Próbowałam pocieszać się myślą, że tacy nie chcą wiele, jednakże są dosyć lojalni. O ile o lojalności można tu mówić - a co za tym idzie - o umowie, której zawarcie zostało bezczelnie przerwane. Niecierpliwość sięga zenitu. Franz/Fredrik (? Ze swoich wizyt w KOLCu zapamiętałem, że mniej więcej tak brzmiało jego imię, ale głowy nie dam uciąć) krzyczał do drzwi słowa zupełnie bezsensowne, kiedy to wyciągnąłem z kieszeni dokumenty. Wydałem także papierosa i zamulilem tytoń, wydychajac zaraz kłęby dymu jak smok - a tak w ogóle, zadziwiające, że wytrzymałem do tej chwili, jeszcze tydzień, a rzuciłbym palenie.
- Najmocniej przepraszam za kolegę, jego zachowanie mogę wytłumaczyć tylko kiepskim stanem. - rzuciłem Lyytikainenowi porozumiewawcze spojrzenie. Przynajmniej miałem nadzieję, że je wychwyci. Po raz kolejny zamierzałem kłamać jak z nut dla swego własnego dobra. Mój Boże, mam nadzieję, że kobieta nie zechce wiedzieć co szanowany muzyk miałby robić w pokoju hotelowym mieszkańca KOLCa.
-Pan kolega zaraz pani otworzy! - ściągnąłem z siebie marynarkę i odłożyłem ją na bok. Pozwoliłem sobie także rozpiac guzik koszuli. Wiem, że myślisz, że rozsądniej byłoby gdybym założył te przeklęte buty, zamiast rozbierać się poprawił marynarkę i razem z wejściem strażniczki wziął nogi za pas, jednakże nie zamierzałem pozostawić swej lodowej góry niezalatwionych spraw wciąż nieroztopionej, choć w części. Nie miej mnie za masochiste, choć przyznam, że robiło się zabawnie. Noc Bezsensu, jak mówiłem. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Czw Sie 15, 2013 6:19 pm | |
| Zawał? Nie no!... Żeby być w stanie niemal przedzawałowym? Bez przesady! To tylko jeden, głupi, metalowy, zabawkowy pistolet-antyk! Więc zawał? Na serio? Naprawdę, żeby wystraszyć się do takiego stopnia? W sumie… każdy miał inne nerwy i inaczej postrzegał różne sytuacje, tak więc wszystko było możliwe. Myśląc już bardziej normalnie, jak cywilizowany człowiek, a nie psychopata – można by było dojść do takiej konkluzji. Oczywiście, gdyby było to chociażby do domyślenia, a tego Frans nawet nie mógł wydedukować, bo śmiał się jak jakiś idiota.
Najwyraźniej jego stan dałoby się nazwać „kiepskim”, a mimo to, przy usłyszeniu takiej opinii, niemal natychmiast przestał się cieszyć i zmarszczył swoje nieco stare czoło. Aczkolwiek, chwycił tę „przynętę”. Wywrócił swoimi ślepiami, pokręcił nieco głową, jakby z poirytowania, ale na końcu przytaknął. Tylko… na serio miał otworzyć tej kobiecie? A jeżeli ona była taką samą wariatką jak on? Hm? Spotkanie dwóch szaleńców nie owocowałoby niczym… przyjemnym. I co tu zrobić? Westchnął ciężko. Schował zabawkową broń za pas i tylko założył marynarkę na siebie, żeby wyglądać nieco poważniej.
Stanął przed tymi drzwiami, jeszcze chwilę nad tym wszystkim myślał. Uchylił drzwi i szybko prześlizgnął się na korytarz, do nieznajomej kobiety.
– Więc, w czym problem? – Uśmiechnął się kokieteryjnie. No bo po co taka kobieta miałaby pukać do drzwi jego pokoju hotelowego?
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Pokój numer 12 Pią Sie 16, 2013 12:30 am | |
| W końcu otworzyły się drzwi, a kobieta trzymała już mocno broń i wpatrywała się wyzywająco w Fransa. Miała ognistoczerwone, luźno rozpuszczone i długie włosy, mocno podmalowane oko oraz miała na sobie elegancki strój składający się z czarnej sukienki przed kolano i zarzuconej na plecy, jasnobłękitnej marynarki. - Huh? - burknęła jednocześnie z wyrazem niechęci, niecierpliwości, znudzenia. - Problemu nie mam ja, ale wkrótce mogą go mieć panowie - dokończyła, wyciągając coś z kieszeni marynarki i po upływie ułamku sekundy legitymując się. - Dokumenty proszę. Bez wykrętów i kombinacji, a nikomu nie stanie się krzywda. Przechyliła delikatnie głowę, przyglądając się Fransowi. - Już gdzieś pana widziałam, nie miał pan kłopotów z prawem...? |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Pią Sie 16, 2013 10:16 am | |
| [Jako, że teraz dzieje się wszystko przed drzwiami „12”-stki, to pozwolę się wrąbać z postem przed Valentinową… znaczy Maiję.]
Jak każdy, zwykły człowiek… no i szef burdelu, Frans musiał zlustrować kobietę od góry do dołu. Wydawała się interesująca. Bardzo interesująca, niemal jak tamta Strażniczka z tymczasowego więzienia w KOLCu. Inspirujące! Najwyraźniej pan głównodowodzący ma niezły gust przy wybieraniu nowych pracownic per policji w Panem… w Kapitolu… jakikolwiek był zasięg działań Strażników Pokoju. Aczkolwiek te oczy… mogłyby być delikatniej podmalowane, bo dziewoja wyglądała trochę jakby szła na Halloween – zupełnie jak on w tym momencie, w tym swoim stroju z bankietu.
– Och… to trochę niemiłe, ale rozumiem – tu podniósł dłonie jak gdyby w geście poddania – musi pani zachować przewagę przed potencjalnym „kryminalistą”, którym – tu chciał odnieść się do jej pytania – nie jestem. Byłem tylko jakieś… kilkadziesiąt razy przesłuchiwany. W sensie… od momentu w którym szanowna pani Coin została wybrana na panią Prezydent. – Uśmiechnął delikatnie, jak gdyby to co powiedział było swego rodzaju ogromną chlubą dla niego. – Ewentualnie parę razy przetrzymano mnie dla pewności w areszcie – dodał. – Chyba dla pewności, żebym nie mógł nikomu pomóc, zależnie od sprawy w której byłem przesłuchiwany. Ale nigdy nie karany… ewentualnie za czasów pana Snowa, ale nie trafiłem za kratki, dostałem grzywnę za szkodliwe działanie na rzecz państwa i nieodprowadzone podatki, taki tam mały wybryk przy jednych z Igrzysk. Od tego czasu jestem aż nazbyt skrupulatny w prowadzeniu dokumentacji swoich firm… a obecnie baru.
Skończył gadać jak potłuczony, sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, wyciągnął z niej kartę indentyfikacyjną, swoją stałą przepustkę załatwioną jakimś cudem w celu „prowadzenia zgodnej z prawem działalności gospodarczej” i przy okazji pozwolenie na broń, tak w razie czego. W tym momencie nie chciał żadnych problemów, choć zapewne było to, że gdyby tylko ta kobieta chciała znaleźć jakiś paragraf na niego, to pewnie by go znalazła. Trochę przerażająca myśl, nieprawdaż? Ach ta policja. Brawa dla Coin za trzymanie tego organu w sidłach mocniejszych niż te, w których trzymał je Snow. Frans mógł jedynie sprawiać wrażenie ogarniętego w całej tej sytuacji, bo na schlebianie nie miał humoru i głowy – zalanej w jednej dziesiątej alkoholem. Trzeba było więc liczyć jak głupek na swój naturalny… wdzięk?
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Pokój numer 12 Pią Sie 16, 2013 11:45 am | |
| - Daruj pan sobie i przestań smęcić - odmruknęła kobieta, wyrywając mu z dłoni dokumenty i skanując je telefonem, który wyjęła z kieszeni. Chwilę to potrwało, aż w końcu z niezadowoloną miną oddała je Fransowi. - Panie Lyyti-cośtam, a jaką to zgodną z prawem działalność gospodarczą prowadzi pan z towarzyszem w zamkniętym na klucz pokoju hotelowym, hm? I jaki to znowuż bar? Nie wyglądała na zadowoloną z powodu rozmowy z 'brudem', ale mimo wszystko starała się tego nie pokazywać. |
| | | Wiek : 34 Zawód : właściciel VIolatora, sutener Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić
| Temat: Re: Pokój numer 12 Pią Sie 16, 2013 12:12 pm | |
| Smęcić? Toż to on opowiadał jej historie z życia wzięte! Zwierzał się jej ze swoich grzeszków! Był dobrym obywatelem kraju Panem, nawet jak na „brud”. Kto z tych wszystkich obywateli Kwartału był na tyle otwarty na nowe władze, żeby z nimi tak rozmawiać? Przecież to była próba wyciągnięcia ręki! I uniknięcia jakiegokolwiek haczyka, który mogła mu ta mała, ruda dziewoja wrzucić do gardła… aczkolwiek to można przemilczeć.
Wbrew swojej woli zaczął papugować mimikę strażniczki, po tym jak powiedziała mu, że smęci i oddała mu dokumenty. Chciał być – psia krew – miły, czy to mało? Niewystarczająco? Stała przed nim kobieta, a on się nauczył, że te trzeba szanować… dopóty – dopóki nie są twoją żoną.
– Z tamtym gburem? Żadną, brzmi na pokręconego artystę z Dzielnicy i alkoholika, który stara się z całych sił rzucić nałóg. Za żadne skarby nie chce wypić wódki, choć z początku pił ze mną whisky… a może mu wódka szkodzi?... – Zamyślił się jak jakiś idiota i wzruszył ostatecznie ramionami. – A bar to moja ostatnia działalność gospodarcza. Violator, znając życie to pewnie pani słyszała o takowym klubie i barze w jednym. Mamy czasem problemy z klientelą, ale jak nie chcecie nam pomóc, to musimy często radzić sobie sami. Stąd pozwolenie na broń, jak ostrzeżenia słowne nie działają, to przydaje się kulka w sufit i po kłopocie.
Uśmiechnął się nieśmiało i przyjrzał się jeszcze raz kobiecie. Znał ją? Kojarzył? Hmm?...
|
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Pokój numer 12 Pią Sie 16, 2013 12:45 pm | |
| Kobieta wreszcie poruszyła głową jakoś gwałtowniej, zupełnie jakby ujrzała światełko na końcu tunelu lub szanse na chore zbawienie. - Przepustka obejmuje działalność gospodarczą; z tego co widzę, nie ma tu małego druczku mówiącego coś o 'piciu whisky i usiłowaniu zmuszenia towarzyszów do picia wódki', więc albo wytłumaczy pan, co robi w Dzielnicy i niech lepiej ma pan dobre argumenty, albo osobiście zadbam, żeby pan znowu trafił do śmierdzącego KOLCa. Na koniec uśmiechnęła się uroczo, zupełnie jakby przed chwilą nie groziła mężczyźnie, a jedynie z gracją podziękowała mu za pożyczenie szklanki cukru lub odwiezienie domu. Dopiero gdy przestała się krzywić, można było dostrzec, że na pewno miała mniej niż trzydzieści lat. - Violator? - parsknęła nagle śmiechem kobieta, pokazując równe i śnieżnobiałe zęby, idealnie zadbane. Może nie należała do typowych, ponętnych piękności, ale miała w sobie jakiś urok, nawet mimo delikatnie złamanego nosa; a kiedy się uśmiechała, nawet niemiło, zaczynała wyglądać naprawdę ładnie. - Ten burdel, panie Lyyti? Nie myśl pan, że nie wiemy o jego istnieniu, miło poznać władcę wszystkich KOLCowych dziwek. Ten w pokoju to klient czy sprawdzasz pan możliwości nowego pracownika? - rzuciła wyzywająco, ale z dozą lekkości, po czym oparła się o framugę drzwi, trzymana tu bardziej ciekawością niż wściekłością czy poczuciem obowiązku pełnienia służby. |
| | |
| Temat: Re: Pokój numer 12 | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|