Kiedy wychodzisz na korytarz widzisz, że drzwi do mieszkania naprzeciwko są uchylone. Wydobywa się z nich światło, słychać też odgłos kapania jakiegoś płynu. Wody? A może czegoś gorszego? Kiedy wchodzisz głębiej, drogę przesłaniają ci uchylone drzwi od łazienki. Przymykasz je lekko. Teraz jesteś już w przedpokoju. Obok ciebie znajduje się szafa, wejście do aneksu kuchennego, przed tobą salon a dalej balkon. Na prawo tuż obok Ciebie znajdują się dopiero co przez ciebie zamknięte drzwi od łazienki, a dalej również zamknięte drzwi jakiegoś pokoju, zapewne sypialni. Mieszkanie wydaje się opustoszałe, pomimo tego że dopiero co słyszałaś dochodzące z niego krzyki. Gdzie podziała się tamta kobieta? I do kogo tak krzyczała? Jedynym odgłosem jaki słyszysz jest to uporczywe kapanie dobiegające, teraz już to wiesz, z łazienki. Niedokręcony kran?
Masz 4 opcje - przeszukać aneks kuchenny, salon (a w późniejszej perspektywie być może balkon), spróbować otworzyć drzwi pokoju, lub zajrzeć do łazienki. Możesz oczywiście również przeszukać szafę, szafki w kuchni, zajrzeć pod zlew, sprawdzić co jest na stoliku w salonie. Albo zacząć nawoływać. Wybór należy do Ciebie. Numer Sześć.
Ashe approves. <3
Johanna Mason
Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
To, że coś jest nie tak widać na pierwszy rzut oka. Drzwi są uchylone. - Kto mądry zostawia otwarte drzwi...? - wyszeptała, zerkając przez ramię na idącą za nią Cypriane. W tej chwili uświadamia sobie, że... właśnie ona. Że drzwi jej mieszkania, które ma za plecami nie zostały zamknięte na klucz, z resztą... wydaje się jej to teraz nieistotne. A na pewno mniej niż korytarz mieszkania, do którego właśnie weszła. Lokal wydaje się opuszczony - ściany są gołe, na podłodze nie stoi ani jedna para butów, mebli też nie widać z tej perspektywy. Kiedy Johanna popycha drzwi od łazienki ma przed oczyma wejścia do kilku pomieszczeń. Ale wciąż zero żywego ducha. Poczuła, że nieprzyjemnie zaschło jej w gardle. Stoją wciąż w bezruchu, a jedynym odgłosem, który daje się słyszeć jest uporczywe kapanie, chociaż Johanna ma nieprzyjemne wrażenie że łomot jej serca jest jeszcze wyraźniejszy. Znów przenosi spojrzenie na Cypriane. Wskazuje palcem drzwi łazienki, która jest najbliżej i której lustracja mogłaby wyjaśnić dźwięk skapywania wody. Johannie nie przechodzi przez myśl, że może to być cokolwiek innego. Uspokój się. Powtarza sobie w myśli. Pewnie to znów jej podejrzliwość i tendencja do odnajdywania potencjalnych niebezpieczeństw tam, gdzie ich nie ma. Idiotyzm. Po co zabierała broń? Właściwie może teoria z małżeńską kłótnią jest w pewien sposób prawdopodobna... Tylko dlaczego jest tu tak c i c h o. Biorąc głęboki wdech chwyta za klamkę drzwi łazienkowych i uchyla je, zaglądając do środka.
Cypriane Sean
Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
Bałam się już wielokrotnie. I na arenie, i na froncie, być może w każdym momencie mojego życia, choć niekoniecznie o tym wiedziałam. Teraz jednak mam wrażenie, że zamiast adrenaliny, która w takich momentach krąży zwykle w żyłach, przepływa przez nie włącznie strach. - Kto mądry zostawia otwarte drzwi...? - słyszę pytanie Johanny, lecz nie mam śmiałości odpowiedzieć, obawiając się, bardziej niż kiedykolwiek, że moje słowa zabrzmią zbyt głośno. Mimo wszystko jednak posuwam się krok w krok za dziewczyną, ciesząc się ponuro, że nie muszę przynajmniej iść pierwsza. Gdy przekraczamy próg uchylonych drzwi, pierwsze, co słyszę, to mozolne i nieustające kapanie wody. Mieszkanie wydaje się być opuszczone, co tylko potęguje mój strach. Obrzucam nerwowym spojrzeniem kilka zagłębionych w mroku pomieszczeń, w których może na nas czekać nie wiadomo co lub kto. Przemierzając powoli pokój, napotykam w pewnym momencie wzrok Johanny i mimo panujących ciemności dostrzegam w nim coś na kształt strachu. Jeśli dziewczyna czuje choć namiastkę lęku, wolę nie myśleć, na jak bardzo przerażoną muszę wyglądać ja. Kiedy kapanie wody staje się głośniejsze, orientuję się, że dotarłyśmy zapewne pod drzwi łazienki. W mroku widzę zaledwie niewyraźny kontur klamki, a po chwili również rękę Johanny, która zaciska się na niej. W głębi duszy mam ochotę wrzasnąć, żeby tego nie robiła, jednak drzwi już się uchylają.
Wybrałyście przeszukanie łazienki. Otworzyłyście drzwi, które odsunęły się z waszej drogi bez najmniejszego skrzypienia. Jo, która szła pierwsza mogła szybciej ujrzeć dziwny widok. W pomieszczeniu na ścianie na prawo od wejścia stały dwie toalety, które obecnie był zamknięte a na nich stały dwa komputery podłączone kablami do jakichś czarnych skrzynek pod nimi. Pod ścianą przeciwległą do wejścia stała wanna. Z wejścia Jo mogłaś dostrzec jedynie, że jest wypełniona po brzegi ciepłą, parującą wodą. Czyli jednak ktoś tu mieszkał! Pomieszczenie było ciemne, zaś z komputerów wydobywało się niebieskawe światło, rzucające na wszystko cienie. Cypriane, weszłaś do łazienki za przyjaciółką, ale ponieważ byłaś bliżej wejścia usłyszałaś nagle odgłos kroków. Kiedy się odwróciłaś, na ułamek sekundy, mogłaś dostrzec twarz mężczyzny o kilkudniowym zaroście i krótkich, ciemnych włosach. Potem drzwi za tobą zostały zatrzaśnięte. Wygląda na to, że zostałyście zamknięte w ciemnej łazience. Nagle, bardzo blisko i bardzo głośno, znów rozległ się krzyk. "Jesteś idiotą! Totalnym kretynem!" brzęk "ŚWINIA!" Brzmiało to zupełnie tak, jakby krzycząca osoba znajdowała się w pomieszczeniu razem z wami.
Johanna Mason
Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
(jestem tak strachliwa, że automatycznie rezygnuję z soundtracku)
Cała ta sytuacja zdawała się dziwaczna - to jasne. Każdy element historii, w którą wplotły się, decydując na wyjście z mieszkania był nieco podejrzany, mocno nie na miejscu i konieczny do zrozumienia. Jednak w momencie, w którym Johanna uchyliła drzwi łazienki, cały wcześniejszy niepokój stał się zwyczajnym, nieistotnym... ambarasem. Jakimś impulsem niezwykłości. Bo to, co dziewczęta miały przed oczami było, hmm, pojebane. Mason zdołała uchwycić wzrokiem dwie toalety, na nich komputery, błyskające niebieskim światłem. Jedynym, jakie im się ostało, jak się okazuje, bo nagle Johanna usłyszała za sobą trzask zamykanych drzwi. - Hej! Co jest?! - odwróciła się na pięcie, rzucając się na drzwi i łomocąc w nie otwartą dłonią. Autentycznie przerażona zadrżała, nie przestając uderzeń w oporne drewno. W nagłym porywie instynktu samozachowawczego zaczęła szarpać za klamkę, łudząc się, że ta nie będzie stawiała oporu, najwyraźniej jednak obydwie padły ofiarą jakiegoś wątpliwie śmiesznego dowcipu. Wolała w ten sposób myśleć o tym, co się wydarzyło. - Cypriane, kt.... - zachłysnęła się powietrzem i własnymi słowami w chwili, gdy z upiornie bliskiej odległości rozległ się ponownie kobiecy głos. Krzyk, układający się w słowa identyczne jak kilka chwil temu, słyszane jeszcze z jej mieszkania. Do którego chciała wrócić w tej chwili. Z przerażenia głos zastygł jej w gardle, pozwalając jedynie na nierówny, urywany oddech w miarę jak rozglądała się gorączkowo, chcąc przyzwyczaić wzrok do panujących, zaburzonych jedynie niebieską poświatą, ciemności. Była blisko paniki, za blisko, już niewiele dzieliło ją od poddania się jej zupełnie, gdy do przytomności doprowadziło ją gorąco, które rozchodziło się po jej dłoni. Prędko wypuściła z dłoni ceramiczny grzejnik, którego najwyraźniej uchwyciła się, przestraszona kobiecym głosem wydobywającym się, teraz już mogła to stwierdzić, z komputera. Co chyba było jeszcze bardziej przerażające. - Proszę, wyłączmy to zanim znów się odezwie - wymamrotała ochryple, dopadłszy w ułamku sekundy jednego z komputerów.
Cypriane Sean
Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
Kiedy moim oczom ukazuje się łazienka, w której ciemności rozprasza jedynie słabe, niebieskie światło bijące z monitorów komputerów, serce zaczyna bić mi jak oszalałe. Nagle zdaję sobie sprawę, że wpadłyśmy w niezłe bagno, wchodząc tutaj niczym typowe bohaterki horrorów. Przerażonym wzrokiem spoglądam na Johannę, jednak nie mogę uchwycić jej spojrzenia, ponieważ jest odwrócona, ale potrafię się domyślić, co może teraz czuć. Własny oddech świszczy mi w uszach, konkurując pod względem głośności z szaleńczym biciem serca, lecz nagle daje się słyszeć coś jeszcze głośniejszego - kroki. Odwracam się na pięcie, akurat w porę, by zauważyć mężczyznę o nieogolonej twarzy i ciemnych włosach, który właśnie zatrzaskuje drzwi łazienki. Z ust wyrywa mi się cichy okrzyk jakby zaskoczenia, a za sobą słyszę głos Johanny, po czym łazienka pogrąża się w niemal zupełnym mroku, w którym tylko monitory komputerów niemal płoną niebieskim światłem. Cofam się odruchowo, chwiejąc się na nogach i obserwując, jak Johanna dopada drzwi, po czym zaczyna szarpać klamkę. - Cypriane, kt... - usiłuje powiedzieć, lecz przerywa jej kobiecy głos, ten sam co wcześniej, wyzywający kogoś w ciemnościach. - Cholera jasna - wyrywa mi się, a mój głos brzmi nieprawdopodobnie słabo, jakbym lada moment miała zemdleć. Zdecydowanie nie podoba mi się to, co się tu dzieje i żałuję, że w ogóle przywlekłam się pod drzwi Johanny. - Proszę, wyłączmy to zanim znów się odezwie - dobiega mnie w pewnym momencie ochrypły głos dziewczyny, na co kiwam jedynie głową. Gdy Johanna rzuca się w stronę komputerów, wciąż chwiejnym krokiem podchodzę do drzwi. - Ty buraku - wykrztuszam, mając szczerą nadzieję, że ten, kto nas tu zamknął, usłyszy moje słowa.
Johanna Mason
Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
Mimo, że Johanna doskonale czuła jak panika rozpływa się w porażający tempie po jej żyłach, musiała ochłonąć. A przynajmniej na tyle, by uspokoić drżenie rąk, nie pozwalające jej na rozpracowanie komputera przy którym wciąż klęczała, programu emitującego głos i koniecznego do wyłączenia w tym momencie, jeśli nie chciała doszczętnie podupaść na zdrowiu psychicznym. Zamknięta łazienka była wąska sama w sobie, jej samej jednak wydała się jeszcze mniejsza i, co gorsze, bardziej duszna. Świszczący oddech Cypriane jest jednak w pewnym sensie pociechą - jakkolwiek idiotycznie w ich sytuacji to brzmi. Johanna mianowicie była pewna, że gdyby została w tym pomieszczeniu zatrzaśnięta sama ze sobą, swoim strachem i paniką, odchodziłaby od zmysłów. Te natomiast póki co zdawały się funkcjonować, skoro wyraźnie czuła, słyszała i, o nie, widziała. - C-Cypriane.... - zaczęła łamiącym się głosem, przymykając oczy - co jest w tej wannie? - nie mogła. Nie miała siły zerknąć tam i nie chodziło nawet o to, że spodziewała się, hmm, trupa czy kompletu ludzkich kości dłoni. Sama jednak perspektywa zbiornika wypełnionego wodą w ciasnym, ciemnym pomieszczeniu i ze stanem przedzawałowym wywoływała u Mason... nieprzyjemne wspomnienia. Dłoń zadrżała jej jeszcze wyraźniej. Z wysiłkiem otworzyła oczy, wlepiając spojrzenie w ekran komputera z takim uporem, jakby liczyła na wyświetlenie się znikąd komunikatu, który wyjaśniałby nieco sytuację, w której się znalazły. - Widziałaś kogoś tam za drzwiami? - wciąż nie poznawała swojego głosu, odchrząknęła więc, licząc że cokolwiek to da. Łudziła się. Jej kolejne słowa wciąż brzmiały wyjątkowo płaczliwie. Pociągnęła Cypriane za rękaw, zniżając ton do konspiracyjnego, ledwie słyszalnego szeptu. - Masz przy sobie...? - postukała palcem znacząco po kaburze założonej za pasek spodni, wpatrując się w Sean rozwartymi szaleńczo oczyma.
Kiedy Johanna uklękła przed komputerem jej oczom ukazał się taki oto widok. Na komputerze obok wyświetlone zaś było to. Nie trudno się domyślić, że programy był nieco zbyt zaawansowane, żeby dziewczyna mogła jakoś zatrzymać cokolwiek co się na nich działo. A jednak! W końcu znalazła popularną ikonkę oznaczającą pauzę i drżącymi rękoma najechała na nią kursorem. Po kliknięciu w nią, na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Sytuacja została jednak prawdopodobnie opanowana. Zza drzwi doszedł je odgłos nerwowego oddechu. - Coście za jedni?! - doszedł je następnie głos, zapewne należący do tego kto je tu zamknął. - Nie dam się zabrać! Wystrzelam was. Rebelia trwa... - głos był coraz mniej pewny i chyba... Spanikowany? Czy to możliwe, że cała ta sytuacja mogła nie być tym czym się wydawała. Kiedy/jeśli Cypriane zajrzała do wanny, mogła zobaczyć jedynie czystą wodę, oraz stojącą na ramie wanny przy ścianie... Kolekcję żółtych, kąpielowych kaczuszek.
6
Cypriane Sean
Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
Pod pewnym względem ta sytuacja wydaje się być jeszcze gorsza, niż można to sobie wyobrazić. Za każdym razem, kiedy zamykam oczy, ogarniają mnie ciemności, które w połączeniu z szalejącymi zmysłami i dzikim biciem serca zdają się być straszniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. A gdy z powrotem otwieram oczy, wcale nie jest jasno, czyli tak, jak być powinno, lecz spotykają mnie kolejne ciemności, rozjaśnione nieco niebieskim światłem. W takiej sytuacji naprawdę nie mam pojęcia, co robić. Czuję się jak dziecko, które zabłądziło we mgle, choć w tym momencie oddałabym wszystko, żeby to była tylko mgła, a nie upiorna łazienka i czekający za jej drzwiami psychopata. - C-Cypriane.... - dobiega mnie łamiący się głos Johanny - co jest w tej wannie? Jak w spowolnionym tempie odwracam głowę w stronę dziewczyny, patrząc na nią ledwo przytomnym ze strachu wzrokiem, po czym przenoszę spojrzenie na wannę stojącą naprzeciwko drzwi. Mimo mroku udaje mi się dostrzec, że jest czymś napełniona, i mam szczerą nadzieję, iż to tylko woda, której kapanie słyszałyśmy przed chwilą. - To musi być woda - odzywam się chrapliwym szeptem. - Musi. Nie ma innej opcji. Moje słowa nie przekonują nawet mnie samej, lecz jakimś cudem robię kilka kroków ku wannie, być może wiedziona tym, że czymkolwiek jest ona napełniona, przecież nie ożyje nagle i nie zaatakuje nas. Do tej pory nie sprzyjało nam szczęście, jednak okazuje się, że w wannie znajduje się tylko i wyłącznie to, czego chciałam się spodziewać - woda. Uderzenia mojego serca nieco zwalniają, jednak momentalnie przyspieszają, gdy mój wzrok pada na tuzin żółtych, gumowych kaczek leżących na wannie. Odskakuję przerażona, natychmiast odwracając wzrok, i nagle czuję, że ktoś szarpie mnie za rękaw. - Widziałaś kogoś tam za drzwiami? - słyszę głos Johanny, który brzmi tak, jakby dziewczyna za wszelką cenę usiłowała się uspokoić. Kiedy otwieram usta, by odpowiedzieć, Johanna zadaje mi kolejne pytanie, pukając palcem o kaburę przy pasku spodni. - Masz przy sobie...? - Stał tam jakiś mężczyzna - odzywam się cicho, przypatrując się napiętej twarzy dziewczyny. - Nieogolony, ciemnowłosy. Więcej nie zdążyłam zobaczyć - przerywam na moment, zerkając przez ramię, po czym kontynuuję, spoglądając na jej kaburę - Chyba żartujesz. Nawet nie potrafię się tym posługiwać. Kręcę bezradnie głową, bo żywię głęboki wstręt do broni palnej od czasów Trzynastki. Mimo to w tym momencie żałuję, że nie mam przy sobie jakiejkolwiek broni, choć moja forma i tak pozostawia wiele do życzenia. Przypadkowo spoglądam jeszcze na to, co wyświetliło się na ekranach komputerów, gdy zza drzwi dobiega mnie głośny, wystraszony oddech. - Coście za jedni?! Nie dam się zabrać! Wystrzelam was. Rebelia trwa... Jeżeli to nie sen - czy raczej koszmar - w głosie osoby stojącej za drzwiami brzmi autentyczna panika. Jednocześnie strach, jaki czuję, ustępuje nieco kompletnemu zaskoczeniu, gdy usiłuję połączyć jakoś w logiczną całość i obecną sytuację, i wypowiedziane chwilę temu słowa. - Johanno - zwracam się z wahaniem w głosie do dziewczyny, wbijając w nią poważne spojrzenie. - Nie sądzisz... nie sądzisz, że ten, kto stoi za drzwiami, może być jakimś Kapitloińczykiem, który zabarykadował się tutaj podczas rebelii? Jeszcze raz doznaję uczucia kompletnego zdziwienia, równocześnie podejrzewając, że mogę być blisko prawdy. - Ej, ty! - mówię nieco głośniej, starając się, by mój głos nie brzmiał zbyt słabo. - Rebelia już dawno się skończyła! Teraz rządzi Coin!
Johanna Mason
Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
Worek niełatwych do pojęcia elementów zdawał się nie wyczerpywać. Dopiero za trzecim razem i po tych kilku przerażeniem przesiąkniętych słowach udało się Johannie zniwelować wygaszacze, dzięki czemu mogła dostrzec, co jest na nich wyświetlone. Nie żeby wówczas poczuła się lepiej. Z lekko rozdziawionymi ustami doświadczała lekkiego kociokwiku od szaleńczego pędu tam i z powrotem pomiędzy monitorami, jak gdyby miały uzupełniać swoje treści nawzajem. A początkowo Jo niczego podobnego nie zarejestrowała. Po lewej prosty do rozpoznania program edycji filmu, hmm, Mason nie była pewna czy to dobry znak czy nie, jednak po lewej... cóż, w tej chwili mogła jedynie stwierdzić że ów widok niebezpiecznie kojarzy się jej z namierzaniem celu w jakimś kapitolińskim samolocie bojowym. Bardzo nie ogarniała. Skupiła się wobec tego na Cypriane i słowach, które z jej ust się wydobywały. Pierwsze jej nie uspokoiły ani trochę - mimo że nie było w łazience (póki co) nikogo, kto chciałby wepchnąć jej głowę do wanny, sam fakt jej bliskości i tego, że jest wypełniona po brzegi wodą nie napawał optymizmem. Dalej było jeszcze gorzej. Jo zacisnęła zęby. - Chcesz mi powiedzieć, że spędziłaś bóg wie ile czasu na misjach w dotkniętych wojną dystryktach i nie wiesz jak się posługuje bronią? - wychrypiała niedowierzająco, wciąż nie chcąc podnosić głosu. Naturalna jednak w jej położeniu irytacja okazała się odrobinę łagodzić panikę. Tylko odrobinę, bo za chwilę znów serce stanęło Johannie w gardle, gdy zza drzwi dał się słyszeć głos mężczyzny. Mason ściągnęła mocno brwi, zaciskając jednocześnie dłoń na rękojeści pistoletu. - Nie sądzisz... nie sądzisz, że ten, kto stoi za drzwiami, może być jakimś Kapitolińczykiem, który zabarykadował się tutaj podczas rebelii? - nie, Johanna nie sądziła. Słowa mężczyzny brzmiały raczej jak próba wyrolowania. Powoli powstając z klęczek, stając kilka centymetrów przy Cypriane, brunetka miała jedynie nadzieję że Sean nie da się zbyt łatwo nabrać. - Ej, ty! - praktycznie podskoczyła w miejscu, zaskoczona odzewem stojącej obok dziewczyny. - Rebelia już dawno się skończyła! Teraz rządzi Coin! Jeśli to rzeczywiście był Kapitolińczyk... cóż, właśnie wpakowały się w niezłą kabałę. Mężczyzna z pewnością uważa je aktualnie za bezpośrednie zagrożenie. Westchnęła z rezygnacją decydując, że podjęcie wątku Cypriane jest jedynym wyjściem, które im się ostało. - Panie, nie sądzisz, że gdyby rebelia wciąż trwała to dałoby się słyszeć kilkanaście salw dziennie? - fuknęła gniewnie, podchodząc bliżej drzwi i ponownie szarpiąc za klamkę. - A puszczanie nagrań na cały regulator tak, żeby sąsiedzi zza ściany słyszeli z pewnością nie jest dobrym sposobem na utrzymanie swej kryjówki w tajemnicy, więc wypuść łaskawie ze swojej łazienki dwie skołowane dziewczyny i powiedz do jasnej cholery o co chodzi - po raz ostatni łupnęła pięścią w drewno, nie rejestrując nawet kiedy jej głos przeszedł transformację od rozedrganego szeptu do furiackiego cedzenia słów przez zęby.
Podczas gdy miotałyście się po łazience, przedyskutowując opcje, za drzwiami zapadła cisza. Najwyraźniej ten mężczyzna, kimkolwiek był, chciał dowiedzieć się czegoś więcej z waszych słów. - Rebelia już dawno się skończyła! Teraz rządzi Coin! - Teraz może i tak, ale już niedługo! - warknął mężczyzna. - A puszczanie nagrań na cały regulator tak, żeby sąsiedzi zza ściany słyszeli z pewnością nie jest dobrym sposobem na utrzymanie swej kryjówki w tajemnicy, więc wypuść łaskawie ze swojej łazienki dwie skołowane dziewczyny i powiedz do jasnej cholery o co chodzi - Cały ten twój monolog facet grzecznie przemilczał. Kiedy obie skończyłyście wyłuskiwać pretensje, mogłyście usłyszeć zza drzwi. - Jak myślisz Raino? Z początku sądziliśmy, że są tajną policją Coin, ale skoro tak to dlaczego dały się tak łatwo zamknąć? W dodatku są chyba nieuzbrojone... Och, Raino! Ty byś wszystkim i wszystkiemu ufała! Oj no wiem. Dobra, tym razem cię posłucham. - monolog brzmiał tak, jakby poza mężczyzną ktoś jeszcze znajdował się w mieszkaniu. Problem w tym, że jego rozmówcy nie było słychać. Brzmiało to, jakby rozmawiał przez telefon. W parę sekund po tym jak zamilkł, drzwi od łazienki uchyliły się lekko i zajrzał do środka. - Nie jestem tym za kogo mnie bierzecie. Ale nie dowiecie się kim jestem. - oznajmił, otwierając drzwi szerzej i cofając się o krok. Nagle zmarszczył brwi, zamilkł jakby czegoś słuchał a następnie wbił spojrzenie w podłogę obok siebie. - Puścić ich?! Czyś ty oszalała? .... No tak, ale... No niech Ci będzie. - po czym spojrzał na was, lekko obłąkanym wzrokiem. - Idźcie. A jak usłyszycie kiedyś o Równościowcach, to będzie to moja zasługa! - oznajmił.
Macie dwie opcje, wychodzicie teraz grzecznie i obie zyskujecie 20 PMG za ładną rozgrywkę, albo próbujecie wypytać pana X i gramy dalej ;]. Numer Sześć
Cypriane Sean
Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
Ze wszystkich sił staram się zignorować pełne irytacji słowa Johanny, która najwyraźniej nie może przyjąć do wiadomości, że praktycznie nie mam pojęcia o posługiwaniu się bronią palną. Na froncie służyła mi ona wbrew pozorom bardzo rzadko, a sama też nie paliłam się do jej używania. Jest coś niesprawiedliwego w tym, że może ona uśmiercić człowieka tylko za pomocą pociągnięcia spustu. Bez prawdziwej walki, bez porównania sił - ot tak, wystarczy sekunda i leży się trupem. Nie odpowiadam jednak Johannie, stwierdzając, że cokolwiek zaczęłabym tłumaczyć, i tak w pewnym momencie poplątałabym się w zeznaniach. Zresztą obecna sytuacja raczej nie sprzyja jakimkolwiek tłumaczeniom czy wewnętrznym monologom. Mimo wszystko jednak śledzę z pewnym niepokojem zaciśniętą na pistolecie dłoń Johanny, z jakiegoś niewiadomego powodu modląc się, by ten nie wystrzelił nagle w moją stronę. - Panie, nie sądzisz, że gdyby rebelia wciąż trwała to dałoby się słyszeć kilkanaście salw dziennie? - mówi gniewnie dziewczyna, zbliżając się do drzwi. - A puszczanie nagrań na cały regulator tak, żeby sąsiedzi zza ściany słyszeli z pewnością nie jest dobrym sposobem na utrzymanie swej kryjówki w tajemnicy, więc wypuść łaskawie ze swojej łazienki dwie skołowane dziewczyny i powiedz do jasnej cholery o co chodzi. W pewien szalony sposób nie mogę pozbyć się lekkiego uczucia zazdrości, że Johanna z trybu przerażonej, kompletnie zdezorientowanej dziewczyny tak szybko przeszła na tryb wkurzonej i nieobliczalnej Mason. Ja wciąż nie mogę się pozbyć strachu, a przede wszystkim mętliku w głowie, więc pozostaje mi tylko nasłuchiwać i obserwować, jak Johanna wyżywa się pięścią na drzwiach. Po jej słowach zapada cisza, lecz nie trwa ona zbyt długo, bo mężczyzna, który nas tu uwięził, odzywa się ponownie - tym razem nie do nas. - Jak myślisz Raino? Z początku sądziliśmy, że są tajną policją Coin, ale skoro tak to dlaczego dały się tak łatwo zamknąć? W dodatku są chyba nieuzbrojone... Och, Raino! Ty byś wszystkim i wszystkiemu ufała! Oj no wiem. Dobra, tym razem cię posłucham. W zdumieniu unoszę lekko brwi, orientując się, że moje podejrzenia co do ukrywającego się Kapitolińczyka mogą nie być słuszne. Serce zamiera mi na moment, gdy drzwi uchylają się nagle, ukazując twarz mężczyzny. - Nie jestem tym za kogo mnie bierzecie. Ale nie dowiecie się kim jestem - mówi, na co unoszę brwi jeszcze wyżej, odruchowo zerkając w stronę Joahnny, jakbym chciała sprawdzić, co ona o tym wszystkim sądzi. Człowiek otwiera drzwi szerzej i cofa się o krok, jednak szybko nieruchomieje, po czym wbija spojrzenie w podłogę, widocznie zasłuchany. - Puścić ich?! Czyś ty oszalała? .... No tak, ale... No niech Ci będzie - mamrocze sam do siebie, a następnie spogląda na nas z nutą obłędu w oczach. - Idźcie. A jak usłyszycie kiedyś o Równościowcach, to będzie to moja zasługa! W pierwszej chwili perspektywa wydostania się stąd bez walki z mężczyzną wydaje się być darem niebios, jednak równie nagle przychodzi mi też na myśl, że niezbyt rozsądnym wyjściem jest opuszczenie mieszkania zupełnie tak, jakby nic się w nim wydarzyło, a mężczyzna i jego zadziwiające słowa były tylko senną marą. Przygryzam wargę, po czym znów zerkam na stojącą obok mnie Johannę. - Szczerze mówiąc, bardzo chętnie bym się stąd wyniosła - zaczynam z wahaniem, przenosząc z powrotem wzrok na mężczyznę - ale równie chętnie chciałabym się też dowiedzieć, czy to nie jest jakieś chore prima aprillis.
Johanna Mason
Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
Johanna stopniowo wracała do jako-takiego pionu wewnętrznego, w co niemały wkład miała próba wyżycia się na bogu ducha winnych drzwiach łazienkowych. Prawdopodobnie terapeuta nie byłby usatysfakcjonowany, widząc podobne poczynania, to jak Mason radzi sobie z nagłym stresem i dramatyzmem sytuacji, w tym momencie jednak ciężko stwierdzić komu, spośród całej trójki (czwórki) należne byłoby pierwszeństwo w kolejce do rozmowy ze specjalistą. Wiedziała, że w tej chwili Cypriane nasłuchuje z równą czujnością co ona sama, na odpowiedź zza drzwi nie przyszło im długo czekać. Nie było jednak w tym niczego pocieszającego, skoro, wnioskując po słowach mężczyzny, nie miały jednak przewagi liczebnej. Kimkolwiek Raina jednak jest, jej obecność rujnowała chytry plan bezproblemowego obezwładnienia faceta i przeskoczenia nad jego nieprzytomnym cielskiem w drodze do bezpieczniejszych rejonów. W locie nie zapominając puścić jakiejś kąśliwej uwagi o psychozie kaczuszkowej. - Oj no wiem. Dobra, tym razem cię posłucham - Jo spięła instynktownie mięśnie rąk i nóg, czekając na dalszy rozwój wypadków z łomocącym sercem. Być może było w niej obecnie mniej paniki niż miało to miejsce minutę temu, adrenalina jednak robiła to, co do niej należało. Zgrzytnęło, szczęknęło i klamka wreszcie ustąpiła. Mason cofnęła się o krok, wytężając wzrok i wpatrując się w poszerzającą się szparę między drzwiami a odrapaną framugą. - Nie jestem tym za kogo mnie bierzecie. Ale nie dowiecie się kim jestem - już-już Johanna nabierała do płuc powietrza po to, by kulturalnie i uprzejmie wyrazić swoje znikome zainteresowanie personaliami mężczyzny, kiedy ten zaczął odstawiać swoje dziwactwa, zbijając ją z pantałyku. W tej chwili mniej więcej spojrzenia dziewczyn spotkały się, a Masońska stwierdziła z pełnym przekonaniem że nie wie czy sama mogła reprezentować głębszą dezorientację niż blondynka. A najwyraźniej nie tylko pod tym względem wykazywały się podobieństwem. Wciąż zbita z tropu, wciąż lekko przestraszona i z pewnością mocno nieufna Johanna w tej chwili nie mogła się zgodzić bardziej z Cypriane. W pewnym sensie również zapragnęła tego by wynieść się z tego pozornie opuszczonego mieszkania jak najszybciej, uważała to jednak za intuicyjną chęć zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Intuicyjną i by może nie będącą jedyną możliwością. Może to lekki obłęd w spojrzeniu mężczyzny, może nerwowość jaką dało się wyczuć w jego głosie, gdy krzyczał w ich kierunku jeszcze zza zamkniętych drzwi - w każdym razie Johanna nie bała się już tak bardzo. Do głosu natomiast dochodziła inna, mocno dominując cecha jej osobowości. Te kilka słów, jakaś wzmianka o Równościowcach, sposób w jaki wyrażał się o Almie Coin.... nie, nie mogły tego tak zostawić. Mason była zbyt ciekawa. - Masz rację - skinęła głową, patrząc przelotnie na Cypriane. Przekroczyła próg łazienki, zbliżając tym samym do mężczyzny. Ramiona opuściła swobodnie wzdłuż ciała wiedząc, że takim zachowaniem nie powinna wzbudzić podejrzeń, jednocześnie mając świadomość że w tej pozycji zdoła prędko wyjąć broń. Chociaż miała ogromną nadzieję, że taka konieczność nie zaistnieje. - Równościowcy powiadasz... - zaczęła ostrożnie, nawiązując z mężczyzną kontakt wzrokowy. - Czyżbyśmy miały zaszczyt poznać propagatora trzeciej strony barykady w Kapitolu? W co ja się pakuję? Nie mam pojęcia. Ale nie mogę - ani ja, ani Cypriane - wyjść stąd w tym momencie.
Kiedy Johanna przekracza próg, mężczyzna patrzy na nią zdziwiony. Ma skołtunione i poplątane siwiejące włosy i cienie pod oczami, upodabniające go do postaci z nocnych koszmarów. Jednak zaskoczenie szybko przeistacza się w butę. - Wy, wy… Wy…! – krzyknął, cofając się . Zerknął przelotnie na Cypriane i zasępił się na chwilę. - Czyją stronę trzymacie? – zapytał, zaciskając dłoń na rękojeści noża. Kiedy przesuwa się nieco, a światło pada na twarz mężczyzny, zauważacie krew na jego skroni.
1, w zastępstwie.
Cypriane Sean
Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
Kiedy Johanna przejmuje pałeczkę i zaczyna wypytywać mężczyznę o tak zwanych Równościowców, zyskuję chwilę, by przyjrzeć się uważniej mężczyźnie. Wcześniej uznałam, że jego włosy mają ciemny kolor, jednak patrząc na nie z bliska, dochodzę również do wniosku, że poprzetykane są pasmami siwizny. Natomiast jeśli chodzi o ich ułożenie, z powodzeniem mogłyby konkurować pod względem skołtunienia z moimi blond lokami. Niespodziewanie czuję lekkie uczucie niepokoju, gdy dłużej przyglądam się mężczyźnie. Znikąd dopada mnie też absurdalna myśl, że wygląda trochę zbyt strasznie jak na kogoś, kto ot tak chciał wypuścić nas z mieszkania. Johanna stoi znacznie bliżej nieznajomego, co jeszcze bardziej potęguje mój lęk, że być może znów wszystko się skomplikuje i okaże nieprawdą. Po chwili dziewczyna przekracza próg drzwi, a ja momentalnie mam ochotę szarpnąć ją za rękaw i powstrzymać przed zmniejszeniem dystansu pomiędzy nią a mężczyzną. Ręce jednak odmawiają mi posłuszeństwa, więc marszczę tylko bezradnie brwi. - Wy, wy… Wy…! – krzyczy nagle mężczyzna i cofa się o kilka kroków. Spojrzenie jego ciemnych, nerwowych oczu pada w pewnym momencie na mnie i sprawia, że wzdrygam się gwałtownie, jakby ktoś oblał mnie nagle zimną wodą. Nieznajomy nie patrzy jednak dłużej w moją stronę, lecz niespodziewanie pogrąża się w myślach. Wolę nie podejrzewać, jakich. - Czyją stronę trzymacie? - pyta, a jego dłoń zaciska się nieznacznie na rękojeści noża, którego dotąd nie zauważałam. Przygryzam z nerwów wargę, po raz setny rzucając Johannie spojrzenie mówiące niewiele więcej niż to, że jestem kompletnie zdezorientowana i chyba lepiej byłoby, gdybyśmy się już stąd wyniosły. Nie jestem też pewna, jak odpowiedzieć mężczyźnie i czy w ogóle odpowiedzieć. Jego pytanie idealnie pasowałoby do momentu, w którym biłam się z myślami pod drzwiami mieszkania Jo, jednak nie zmienia to faktu, że w obu sytuacjach - i tamtej, i obecnej - nie znajduję odpowiednich słów, by wyłuskać z nich odpowiedź. - A czyją ty trzymasz? - wyduszam po chwili mimowolnie, gdy mężczyzna przesuwa się bliżej światła sączącego się z drugiego pomieszczenia. Dopiero wówczas dostrzegam jego zakrwawioną skroń, co z pewnością nie wróży dobrze.
Johanna Mason
Wiek : 24 Zawód : fałszerka Znaki szczególne : wkurw
Temat: Re: Opuszczone mieszkanie Czw Lip 18, 2013 6:51 am
O ile nieco odwagi przed momentem dodał Johannie obrót spraw, o ile sytuacja zaintrygowała ją na tyle, by chcieć rozwikłać spiętrzoną zagadkę w jednej chwili - o tyle wyraźniejszy teraz, dokładniejszy obraz ich oprawcy ponownie nieco przerażał. Jego twarz, teraz wyraźnym światłem objęta, miała w sobie w gruncie rzeczy coś z wyraźnego, dostrzegalnego z marszu obłędu, wyraz jego oczu natomiast pałał dziwacznym fanatyzmem. Mason widziała już takie twarze i nigdy po ich właścicielach nie mogła oczekiwać rozsądnej, wyjaśniającej rozmowy, prędzej szybkiej teleportacji do wariatkowa. - Wy, wy... wy! - w tej chwili brakowało mu jedynie wyciągniętej paniczne, drżącym ruchem ręki i obnażonych kłów. Jo odsunęła się instynktownie. Była przekonana, że pytanie, które następnie zadał krążyło w myślach każdego z ich trójki, nie pozwalając na kolejny ruch i że wystarczyłoby na nie odpowiedzieć, żeby rozjaśnić nieco sytuację. Nieco. Mason prawdopodobnie miała ten sam problem z określeniem swojego stanowiska co Cypriane, chociaż oczywiście nie mogła wiedzieć o wewnętrznych rozterkach, które zaprowadziły Sean pod jej własne drzwi. Nieobce masońskiej jednak były podejrzenia, że w tym całym syfie, jaki rozpętał się w Panem, niejedna osoba czuje się skołowana i tkwiąca jak baranek na rzeź między młotem a kowadłem. Dużo łatwiej było stwierdzić, nazwać po imieniu właściwie strony, którym Jo sprzeciwiała się, o wiele ciężej przychodziło natomiast określenie tej, po której stoi. Dlatego hasło o równościowcach zabrzmiało tak... kusząco. Ściągnęła brwi, słysząc odzew stojącej obok, nierówno oddychającej Cypriane, wpatrując się z rosnącą dozą niepewności w mężczyznę, nie omijając uważnym wzrokiem okolicy rany na skroni. - Nie wiem jak ty... - zaczęła wolno, zwracając się do Cypriane, ale nie odrywając spojrzenia od napastnika-równościowca - ale ja chyba skorzystam z łaski ułaskawienia i zmyję się stąd - dodała, zamykając za sobą drzwi cholernej łazienki, jednocześnie otwierając przed nimi drogę wyjścia. Prawdopodobnie nie powinno jej nawet przez myśl przejść, żeby pozostać w tym mieszkaniu dłużej. Z pewnością trafiły na przepisowy okaz szaleńca. - Jakikolwiek był cel twojej prowokacji - dodała jeszcze w kierunku mężczyzny - odpuść sobie. Nie wiadomo na kogo trafisz następnym razem - skrzywiła się mimowolnie, wyobrażając sobie swoje własne myśli, kiedy następnym razem usłyszy dziwne, nienaturalne głosy z mieszkania obok. Przy śniadanku, na przykład. Och, wolałaby mieć nieco bardziej typowych, mniej wyjątkowych sąsiadów. Ona i idąca przed nią Cypriane obrały kierunek wyjścia, docierając do niego szybko i opuściły mieszkanie, a Johanna, mruknąwszy pod nosem do blondynki "nawet nie waż się nie zostawać u mnie na noc" była przekonana że nie tylko ona sama odetchnęła z wyraźną ulgą.
wobec czego decydujemy się na opcję A tj. opuszczenie mieszkania, dziękujemy Szóstce i zastępującej ją Jedynce za milutką rozgrywkę!
/ mieszkanie Jo (?)
Cypriane Sean
Wiek : 18 Zawód : sprzedaję w Sunflower Przy sobie : kapsułka z wyciągiem z łykołaków, leki przeciwbólowe, telefon komórkowy, dowód tożsamości Znaki szczególne : zaawansowane sieroctwo Obrażenia : częste bóle brzucha
W pewnym momencie łapię się na tym, że zaczynam z nerwów przestępować z nogi na nogę, przygryzając jednocześnie wargę niemal do krwi. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek wcześniej czuła aż tak wielki niepokój, który na domiar złego zdaje się potęgować z każdą mijającą sekundą. W tej chwili alternatywa wyjścia, a może raczej wybiegnięcia ile sił w nogach z mieszkania wydaje się być jedyną rozsądną opcją, którą chciałabym wprowadzić w życie jak najszybciej. - Nie wiem jak ty, ale ja chyba skorzystam z łaski ułaskawienia i zmyję się stąd - dociera do mnie nagle głos Johanny. Dziewczyna najwyraźniej podobnie jak ja nie ma jednak ochoty na pogawędkę z mężczyzną, za co jestem jej w tym momencie niezwykle wdzięczna. Wątpię, czy nazywanie odwagą dalszego przebywania w tym mieszkaniu byłoby słuszne, zwłaszcza, że nikt nie wiedziałby, gdzie się znajdujemy, jeżeli coś poszłoby... nie po naszej myśli. Drgam lekko, gdy Johanna śmiało przekracza próg, co czynię z pewnym opóźnieniem również ja. Kiedy dziewczyna zamyka za nami drzwi, czuję poniekąd ulgę, że mężczyzna nie może nas tam już wepchnąć i ponownie zamknąć. Strach jednak nie opuszcza mnie nadal i ledwo zmuszam się, by przejść obok nieznajomego. Gdy tylko to robię, natychmiast przyspieszam kroku, pragnąc znaleźć się na przedzie. - Jakikolwiek był cel twojej prowokacji, odpuść sobie. Nie wiadomo na kogo trafisz następnym razem - mówi jeszcze Johanna, a ja dodaję w myślach, że lepiej byłoby, gdyby tym kimś nie okazała się ani Jo, ani ja. Kiedy zbliżamy się już do drzwi prowadzących na korytarz - co więcej, oświetlony korytarz, słyszę jeszcze, jak Johanna mruczy coś na kształt tego, że powinnam u niej przenocować. Kiwam w milczeniu głową, ciesząc się, że przynajmniej nie muszę sugerować tego sama. Póki co wolę nigdzie nie wychodzić... albo inaczej, jestem zbyt przerażona, by to robić.