IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2

 

 Luksusowa Rezydencja Mathiasa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyNie Cze 30, 2013 12:46 am

First topic message reminder :

Niewielki pokój. Popękane ściany, napuchnięta oraz szczerbata podłoga obklejona niedbale panelami, to tego dwa łóżka stojące pod przeciwległymi ścianami, stare, ale mocne i wytrzymałe stoliczki przy nich i zrobiona z dobrego drewna i solidna szafa znajdująca się w samym kącie. Co by wspomnieć o zawszonym, niemiękkim i niewygodnym dywanie na samym środku - dopełnienie.
Mathias rzadko tutaj sypia, woli na dworze, jak jest ciepło, albo u innych lokatorek. Ale mimo to zapraszam do wspólnego spędzania wolnego czasu, popijania niezdrowych trunków oraz upajania się środkami psychotropowymi, a wszystko to za przystępną cenę.


Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Tumblr_m6uxu7nYVM1qhxe6ao1_500
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyCzw Lip 18, 2013 12:01 pm

Chwilę stała zdezorientowana, nie wiedząc jak się odnieść do tego, co mówi chłopak. Był pijany, cuchnął, być może bredził. Szczęśliwy więc, że natrafił właśnie na nią! Wzięła głęboki wdech i spojrzała na niego trzeźwo (w przeciwieństwie do Mathiasa) i zdjęła jego rękę z ramienia.
- Ach tak? - mruknęła, po czym, westchnąwszy, skierowała się do pokoju, o którym mówił. O dziwo, nie gadał bezsensu, a mężczyzna naprawdę tam leżał. Musiała zakryć usta dłonią żeby samemu nie zwymiotować. - Ale chlew... - mruknęła niezadowolona, po czym uklęknęła koło Fransa, sprawdzając puls i oddech. - Proszę otworzyć oczy, jeśli pan mnie słyszy. - powiedziała jakże niechętnie, a kiedy nie otrzymała odpowiedzi, spojrzała na Mathiasa. - Jest tylko nieprzytomny. Nie znam się na tym, co się tu stało? - zapytała, patrząc na niego swoimi wodnistymi oczami.


2?
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyCzw Lip 18, 2013 2:00 pm

Zachowywał się jak naćpany i do tego ledwo trzymał się na nogach, dlatego, kiedy dziewczę strąciło jego dłoń, zachwiał się ale jakimś cudem zachował równowagę. Był trochę zły, ale to była przytłumiona wściekłość, bo troska o Fransa wydawała się jeszcze... Większa. To dość trudne zadanie, opisywać doznania człowieka znajdującego się w chaosie w upojeniu alkoholowym. Trzeba wziąć pod uwagę, że jego nastrój co chwila się zmieniał, bo jeszcze przed powrotem do pokoju chętnie cieszył się ze znalezienia kogoś chętnego do pomocy, a teraz, gdy dziewczyna kucnęła przy jego kumplu, poczuł się zazdrosny. Miał ochotę, jak mały dzieciak, podejść do niej i ją odetchnąć, tak aby się wywróciła, ale powstrzymał się w ostatniej chwili, kiedy zadała pytanie:
-Cholera. Nie wiem - mruknął od niechcenia spoglądając na leżącego Fransa -Piliśmy wódkę. Tylko tyle. Chyba...
Próbował sobie przypomnieć, co robił przedtem, ale oprócz kilku incydentów w Ponylandii nie pamiętał nic. Ani o Connorze, ani o Atenie, ani o Katy. A to ostatnio jest zadziwiające, zwłaszcza, że ten temat był najgorętszym w jego głowie. Teraz jednak nic innego prócz tego co było teraz nie miało znaczenia.
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyCzw Lip 18, 2013 3:07 pm

Odpowiedź była średnio zadowalająca. "Nie wiem" nie tłumaczyło nic, a na pewno nijak pomagało. Dziewczyna westchnęła ciężko i wstała, wciąż zakrywając usta i nos dłonią.
- Chyba? - powtórzyła. - Spokojnie, pewnie się obudzi... Nie wygląda na to, aby stało mu się coś poważnego. - powiedziała, wzruszając ramionami, głosem stłumionym przez dłoń. Zmierzyła Mathiasa spojrzeniem po czym pokręciła głową ze zrezygnowaniem. - Jeśli piliście TYLKO wódkę. - dodała po czym wzięła wdech, krzywiąc się lekko i dźwignęła Fransa, opierając go o coś tak, żeby mógł siedzieć.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyPią Lip 19, 2013 8:28 pm

Rozmowa i logiczne dogadanie się z Mathiasem na tym etapie zaćpania/upicia/ubicia jest praktycznie i teoretycznie niemożliwa. Dlatego wszelkie jego odpowiedzi z pewnością będą odbijały daleko od tematu, nawet przy ogromnych oraz wiekobójczych próbach. Ale jemu, wiadomo, smród nie przeszkadzał. Nie tak bardzo, bo sam pewnie w tym momencie nie błyszczał jak wypolerowany kieliszek, a swoją drogą... rzygi były wszędzie, prawie wszędzie i dziwne, że i kobieta jeszcze nie wpadła na to, że mogłaby się poślizgnąć. Le Brun zapewne wybuchnąłby śmiechem, nie z powodu obrzydliwości, a śmieszności sytuacji.
-KOBIETO... - zaczął, z pozoru twardo, ale zaraz potem zachichotał - Kobieto... - zaczął od nowa próbując ułożyć w myślach poprawne składniowo zdanie, ale ponownie wybuchł śmiechem. Miał zamiar opieprzyć ją za to, że nie rozumie sytuacji, w której się znaleźli i że bez wątpienia jest krytyczna. Przecież jego kumpel leżał nieprzytomny, zarzygany i kto wie jeszcze co się wydarzy, to nie było normalne, powinien się obudzić - Słuchaj mnie! Mój kumpel jest nieprzytomny, NIE-PRZY-TO-MNY. Albo coś z tym zrobisz, albo... - jakby chciał jej pogrozić, ale w ostatniej chwili się rozmyślił i cofnął wpadając na szafkę - To była wódka. Chyba. Może. Na pewno! - pochylił się i chwyciwszy butelkę stojącą na komodzie, przyłożył nos do ujścia butelki.


Nie wiem, panie MG, co zamierzasz zrobić, ale uczyć to już ._.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyPią Lip 19, 2013 11:16 pm

W momencie, w którym próbował powąchać zawartość butelki, ta wysunęła mu się z ręki i rozbiła na podłodze. Odłamki cienkiego szkła rozprysły się po podłodze, mieniąc tylko w sztucznym świetle. Z kolei Mathias już chwilę później również leżał na posadzce, tracąc świadomość bez możliwości powrotu ani do świata żywych, ani krainy tęczowych kucyków.
    Mathias, pozostajesz nieprzytomny przez następne dwadzieścia cztery rzeczywiste godziny (do północy z 20 na 21 lipca). Szczegółowe informacje dostaniesz w prywatnej wiadomości.
Powrót do góry Go down
the odds
Nightlock
Nightlock
Zawód : studia nad uprzykrzaniem życia postaciom
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptySob Lip 20, 2013 7:22 pm

Dziewczyna przerażona krzyknęła w prostym odruchu, po czym rzuciła się na posadzkę z przekleństwem by pomóc chłopakowi. Dźwignęła go podobnie jak Fransa, wciągając na łóżko. Była zdyszana i zirytowana. Zarówno jej szef, jak i Mathias powinni bardziej na siebie uważać. Westchnęła, otwierając okno. Poszła też po znajomą, z którą spróbowały choć częściowo ogarnąć ten... burdel, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Po tej krótkiej opiece obie dziewczęta wyszły.

2
Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyNie Lip 21, 2013 11:39 am


    Więzienie, a jak.

Jak to jest, że istnieją ludzie, którzy w naturalny wręcz sposób, bez, zdawałoby się, jakiegokolwiek udziału własnego, nieustannie pakują się z jednych kłopotów w drugie? Że parszywe wydarzenia podążają za nimi krok w krok, gdziekolwiek by się nie udali, a nawet jeśli los się do nich uśmiecha, to jest to uśmiech złośliwy i podstępny?
Okej, może nie powinnam narzekać. Jeszcze chwilę temu siedziałam w więzieniu, czekając na - niezaprzeczalnie - własną śmierć. Teraz byłam względnie wolna, chociaż właśnie względnie było tu słowem kluczowym. Krzywiąc się nieznacznie, podciągnęłam, chyba po raz setny, rękaw kurtki i nieświadomie podrapałam zaczerwienione miejsce, w które strażnik zaaplikował mi lokalizator. Urządzenie było praktycznie niewyczuwalne, co oznaczało, że znajdowało się ono głęboko pod skórą, więc zanim udałoby mi się samodzielnie go pozbyć, rozorałabym sobie pół przedramienia.
Kurwa, mruknęłam pod nosem, mijając załamanie ulicy i skręcając w doskonale znaną sobie drogę do Violatora. Z kieszeni wyciągnęłam opakowanie papierosów i wyłuskałam jedną z trzech tkwiących tam sztuk. Kiedyś sporo paliłam, ale ostatnio musiałam przejść przymusowy odwyk, bo zdobycie tak luksusowych towarów w gettcie wymagało zbyt wiele zachodu, żeby opłacało mi się zawracać tym głowę.
Przystanęłam na moment, osłaniając się przed wiatrem, ale i tak wykorzystałam trzy zapałki, zanim udało mi się zapalić papierosa. Schowałam resztę z powrotem bezpiecznie do kurtki, szybkim krokiem ruszając dalej. Ulice Kwartału były dziwnie wyludnione,  co sugerowało albo wczesną porę, albo jakiś inny czynnik, który z oczywistych powodów mnie ominął. Nie miałam zielonego pojęcia, co się dzieje obecnie w państwie, ani na jakim etapie są Głodowe Igrzyska, ale jeśli mam być szczera, nie znałam też aktualnego dnia tygodnia.
Do baru dotarłam w niecałe dwadzieścia minut. Wyrzuciłam niedopałek w zalegającą przed drzwiami zaspę śniegu, która, sądząc po wyglądzie, nie tylko mnie robiła za popielniczkę i weszłam do środka, z ulgą witając uderzenie ciepła. Obrzuciłam wnętrze szybkim spojrzeniem, ale od razu było jasne, że w głównym pomieszczeniu nie ma żadnej z osób, których szukałam, nie zwracając więc zbytniej uwagi na otwierającą usta w niemym pytaniu barmankę, błyskawicznie zmieniłam kurs, kierując się w stronę schodów, prowadzących na piętro. Na górze byłam równo dwa razy, w pokoju Mathiasa nigdy, ale zlokalizowanie go nie zajęło mi wiele czasu. Wzięłam szybki wdech, przygotowując w myślach wiązankę, którą go przywitam i nacisnęłam klamkę. I zamiast zrobić krok w przód, odruchowo cofnęłam się w tył.
Z pomieszczenia wydobywała się wyjątkowo silnie skondensowana mieszanka zapachu alkoholu i wymiocin, chociaż otwarte na oścież okno pozwalało sugerować, że kilka minut temu było jeszcze gorzej. Podłoga wyglądała na świeżo startą, chociaż niedokładnie, bo gdzieniegdzie błąkały się samotne odłamki tłuczonego szkła. Właściciel mieszkania, razem zresztą ze swoim najlepszym kumplem, leżał natomiast na łóżku, przy czym obaj zdawali się przebywać obecnie w innym wymiarze.
Przewróciłam oczami i tłumiąc w sobie siarczyste przekleństwo, zmusiłam się do wejścia do środka. Drzwi zostawiłam otwarte, mając nadzieję, że przeciąg szybciej oczyści stęchłe powietrze. W środku było znacznie zimniej niż na dole, ale biorąc pod uwagę stan obecnych tu panów, było to raczej zaletą niż wadą.
Wciąż lekko się krzywiąc, podeszłam do łóżka od strony Mathiasa i nie bawiąc się w specjalne konwenanse, szarpnęłam go mocno za ramię, powstrzymując się resztkami silnej woli od przyłożenia mu w głowę.
- Żyjesz? - mruknęłam zniecierpliwionym tonem, rozważając znalezienie wiadra i chluśnięcie w niego lodowatą wodą.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyNie Lip 21, 2013 10:42 pm

Czuł się wówczas tak, jakby właśnie zszedł z kolejki górskie aka kolejki zagłady. Ledwo trzymał się na nogach i nawet dzierżenie naczynia w dłoni sprawiało mu trudności. Dłoń trzęsła się delikatnie, a przezroczysty, to jaskrawozielony trunek znajdujący się w butelce drżał. Zmrużył oczy, próbując zapanować w jakiś sposób nad swoim własnym umysłem i zmysłami, ale zanim w ogóle jakaś logiczna, ha... jakakolwiek myśl zdążyła przejść mu przez opony mózgowe, świat się zamazał. I koniec.
Po prostu.

Była to pobudka jak każda inna pobudka na kacu. Bolał go żołądek, miał sucho w gardle i miał wrażenie, że jego głowa nabrzmiała do wielkości dyni. Pulsowała w skroniach i nie dawała mu spokoju. Dlatego pierwszą reakcją na czyjeś obce dłonie, był cichy jęk i przekleństwo, które zdeformowane przez usta zasłonięte poduszką, nie dotarło zapewne do uszu Ashe. Lecz to nie zmienia faktu, że w głowie chłopaka pojawiła się soczysta gama wyzwisk oraz siarczystych metafor, które zaraz po okrutnej pobudce trafiłyby do tej okropnej, niesamowicie bezczelnej osoby, która śmiała go budzić.
I ponownie osunął się w sen, który i tak nie dawał mu ukojenia. Zwłaszcza, że napastnik i bezczyl nadal nie poddawał się w swym opornym budzeniu Mathiasa i czyjaś dłoń zdzieliła go po głowie. Jeszcze chwila, czuł to, jeszcze chwila, a w stanie, nawrzeszczy, nie... pobije, tak. Dziecinne mysli kołotały się w jego głowie, a dłoń nieoczkeiwanie zadrżała pod wpływem gniewu. Nagłego i niekotrolowanego.
-Nie - odpowiedział chrapliwie, przekręcił z trudem głowę w stronę prawdopodobnej przyszłej rozmówczyni i dodał cicho - Dogorywuję, kurna, do... - urwał przeciągając się i powoli podnosząc.
I to był moment, w którym po raz pierwszy uchylił powieki, nie, tylko nimi zamrugał. Ale zamiast dojrzeć twarzy nieznajomej, ujrzał tylko ciemność. I nagle głupkowato zdał sobie sprawę z faktu, że ten głos, który do niego mówił, należy do Ashe. Przecież nie musi jej widzieć, wie, że to ona. Tak, wciąż jeszcze jego mózg pozostawał bierny, kiedy to Mathias próbował dostrzec logikę w sytuacji, w której się znalazł. Bo przecież, z tego co pamięta, Cradlewood znajduje się w więzieniu. Prędzej oczekiwał ujrzeć jej zwłoki dyndające ze sznura na Dworcu, niż usłyszeć żywą. Tak, tylko usłyszeć, co nie dawało mu pewności, że to ona. I wówczas zaczął rozumować, bo...
Ashe. Cholera. Ashe. To Ashe.
Ta wiadomość chlusnęła na niego niczym z wiadra pełnym zimnej wody. Szok, który go objął, był nie do opisania, i po części też strach. Otworzył oczy, żeby upewnić się, że to nie omamy, że wcale mu się nie wydaje, a obecność Ashe zaraz okaże się namacalna i prawdziwa. Ale prócz ciemności, pochłaniającej go ciemności nie widział nic. Zamrugał. Dalej nic. Jego dłonie zacisnęły się na materiale poduszki. Czuł jej szorstką powierzchnię, czuł zapach... smród wypocin, ból głowy był prawdziwy, tak samo skurcze żołądka, które co chwila go nawiedzały. To wszystko było prawdziwe. ale w dalszym ciągu patrzył w kierunku, jak sądził, Ashe i przed nim widniała tylko ciemność. Podniósł wciąż drżącą, ni to ze strachu, ni z paniki, dłoń do oczu próbując wymacać jakąś opaskę, ale natrafił na przymkniętą na chwilę powiekę. Uchylił ją, wciąż macając wokół niej opuszkami palców.
Coś było nie tak, ale wciąż nie dopuszczał do siebie jakiejkolwiek myśli, że nie widzi. To był jakiś żart, cholera, jakiś żart. Ale niestety na dowcip to w żadnym stopniu nie wyglądało, a nawet jeśli...
-Ashe? - rzucił, jak zdawało mu się, w ciemność. Jego głos zabrzmiał nadzwyczaj obco, tak, że sam le Brun przestraszył się go i cofnął w stronę ściany uderzając o nią głową - Ashe...? - wcisnął się plecami w zimną ścianę przez przypadek kopiąc szafkę obok łóżka, która przewróciła się z trzaskiem o podłogę. Ogarnęła go panika, miał ochotę się miotać, wyrwać z czarnej dziury, czuł się skrępowany i... - Nie widzę Cię, cholera, to ty? - spytał jeszcze raz szukając wzrokiem jakiegoś punktu zaczepienia.
Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyPon Lip 22, 2013 11:18 am

Chwilę trwało, zanim Mathiasowi udało się, przynajmniej w pewnym stopniu, powrócić do świata żywych, chociaż biorąc pod uwagę jego stan, i tak nie wypadł pod tym względem najgorzej. Zresztą, niespecjalnie mi to przeszkadzało, mogłam poczekać. Taka była zaleta życia w Kwartale - nigdy nigdzie mi się nie spieszyło. Przed wojną, kiedy jeszcze pracowałam w Pałacu Sprawiedliwości i redakcji, ciągle byłam wszędzie spóźniona. Zanieść to, przynieść to, odebrać to, napisać tamto. Wtedy wydawało mi się, że nienawidzę takiego życia. Teraz, z perspektywy czasu, już wiem, że je kochałam, a ciągłe zajęcie było tym, co odciągało mnie od nadmiernego myślenia i w jakiś sposób utrzymywało na powierzchni. To jak z pływaniem - dopóki się ruszasz, nie utoniesz. Obecnie nie dość, że nie miałam już żadnego koła ratunkowego, to znalazłam się w zamkniętej zatoce otoczonej murem, w której niezbyt głęboko pod wodą krążyły rekiny. Jedynym, czego mi nie brakowało, był czas. Cóż, czekanie na utonięcie nie jest zbyt zajmujące.
- Dogorywał to dopiero będziesz - mruknęłam, krzyżując ręce na klatce piersiowej i obserwując, jak mężczyzna podnosi się po pozycji prawie siedzącej. Miał dziwnie spowolnione ruchy, ale na gigantycznym kacu, jaki zapewne właśnie przeżywał, nie było to chyba nic odbiegającego od normy. Co innego to, co zrobił później. - A skoro już postanowiłeś łaskawie powrócić ze świata tęczowych kucyków, może mi wyjaśnisz, dl... - Urwałam w połowie zdania, dostrzegając coraz dziwniejsze zachowanie Mathiasa, który nagle zaczął dziwnie mrugać oczami, a później przystawiać sobie do oczu dłoń, zupełnie jakby chciał poobserwować ją pod różnymi kątami. Z tym że wcale jej nie obserwował. Jego spojrzenie było dziwnie nieprzytomne i jakby nieobecne, a wzrok nie skupiał się na niczym konkretnym. Nawet kiedy rzekomo spojrzał na mnie, jego źrenice ugrzęzły w punkcie gdzieś na lewo od mojego ucha. O co chodziło? Otworzyłam usta, po czym, zorientowawszy się, że nie mam pojęcia, jak sformułować pytanie, ponownie je zamknęłam. Jak się jednak okazało, wcale nie musiałam się o to kłopotać, bo mężczyzna sam pospieszył mi z wyjaśnieniami.
- Ashe..? - zapytał, po czym, zerwawszy się, cofnął się nagle, jakby wystraszony, uderzając w ścianę za plecami. Ciszę w pomieszczeniu przerwał huk przewracającej się na podłogę szafki. Coraz bardziej zdezorientowana, zrobiłam krok do przodu, przyglądając się Mathiasowi uważniej, ale oprócz jakiegoś nieokreślonego lęku, malującego się na jego twarzy, nie dostrzegłam żadnych anomalii. Aż wreszcie... - Nie widzę Cię, cholera, to ty?
Zamrugałam głupkowato i zamarłam. Wszystkie słowa, które jeszcze przed sekundą cisnęły mi się na język, bijąc się o to, które padnie pierwsze, uciekły, chowając się po kątach i zostawiając po sobie całkowitą pustkę. Przez równą minutę po prostu stałam w miejscu, wpatrując się ze zniecierpliwieniem w swojego rozmówcę i czekając, aż wybuchnie śmiechem, albo krzyknie coś w stylu: Żartowałem, kretynko, chociaż gdzieś podskórnie czułam, że to nie nastąpi. Ale jeśli nie, to co? Zmarszczyłam brwi, próbując poskładać w całość fakty, ale mój mózg z jakiegoś powodu nie chciał współpracować. To wszystko było bez sensu i kompletnie nie trzymało się kupy, a przynajmniej wtedy mi się tak wydawało.
- Okej, powoli - powiedziałam w końcu, przysiadając na krawędzi łóżka, uprzednio sprawdziwszy, czy się do tego nadaje. Złapałam mężczyznę za przedramię, próbując zwrócić na siebie jego uwagę i chyba w pewien sposób udowodnić mu, że faktycznie tu jestem, bo wyglądało na to, że naprawdę nie jest w stanie mnie zobaczyć. Nie chciałam sobie wyobrażać, co musiało się dziać teraz w jego umyśle. - To ja, chociaż sama nie mogę uwierzyć, że nie dyndam teraz na sznurze przed więzieniem, ale mniejsza o to, skup się. - Rzuciłam szybkie spojrzenie na wciąż nieprzytomnego Fransa. - Co wy piliście? I od kiedy on tak leży? - Szarpnęłam głową w stronę drugiego z mężczyzn. - Frans - dodałam, zorientowawszy się, że przecież nie mógł zobaczyć mojego gestu.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyPon Lip 22, 2013 3:10 pm

Ashe zauważyła na podłodze zegarek kieszonkowy z dewizką, należący najpewniej do jednego z mężczyzn.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyPon Lip 22, 2013 3:59 pm

Przez jego umysł przewijało się tysiące myśli na sekundę. Strach, sam nie potrafił skonkretyzować, przed czym, paraliżował zdolność kontroli nad własnym ciałem, dlatego jedyne, na co był przez te kilka chwil zdolny, to dalsze wciskanie się w zimną ścianę tak, jakby chciał się w niej schować. Zresztą to była jedyna podpora, jakakolwiek styczność ze światem i niestety, ku jego wściekłości, kolejny dowód na to, że nie śpi. Była zimna, chropowata, w niektórych, ba, w wielu momentach popękana, z wieloma wrytymi nań napisami i wgłębieniami, które czuł po skórą pleców. Można by nawet rzec, że każdy dźwięk: szelest kołdry, głos Ashe, jej kroki, skrzypiąca podłoga, czy chociażby czyjeś wrzask i wydobywające się z za otwartego okna przyjmował w potrójną siłą i głośnością. Przytłaczały go, wywoływały niekontrolowany lęk i ochotę ucieczki. Tak, gdyby mógł, to zapewne zwinąłby się z łóżka i wyszedł z pokoju, gdziekolwiek... gdzie indziej, do piwnicy, do jakiegoś cholernego schowka, gdzie będzie cicho. Tylko on ze swoim własnym biciem serca. Ale nawet się nie poruszył w cholernej obawie przed tym, że to, co się dzieje, jednak jest prawdziwe. Nie, dalej wmawiał sobie, że zaraz się obudzi, zaraz wszystko wróci do normy. Tylko chwila...

Bał się, że jeśli postawi nogę na desce, ona wówczas charakterystycznie zaskrzypi, a zimne powietrze go otuli. Poczuje na skórze płatki śniegu i nawet jeśli spojrzy w okno, to nie ujrzy nic. Ta wizja okazała się nazbyt przerażająca i sam Mathias zadrżał w tym momencie na całym ciele. A potem zapadła na moment cisza, nawet Ashe nic nie powiedziała. Milczała. I le Brun pomyślał, że może jej tam nie ma, zdawało mu się i znajduje się w tym pomieszczeniu sam. Jest tu ciemno, zbyt ciemno, by mógł dostrzec jakieś kontury. Ale to jego pokój, ten sam... ta sama sprana oraz podziurawiona pościel, ten sam, choć przytłumiony przez smród rzygowin, zapach. Wszystko wydawało się tak bardzo znajome, a jednocześnie obce, bo choć mrugał powiekami, niczego nie widział.

Nie. Widział. Niczego. Był. Ślepy.
Ale nie chciał tego nazywać w ten sposób, nie chciał. To nieprawda, to wszystko, to wszystko... to jakiś głupi żart. I teraz miał niewyobrażalną ochotę usłyszeć czyiś znajomy głos. Katy. Chciał, aby pojawiła się Katy. Zaśmiała się szorstko, wyzwała go od najgorszych, a potem po prostu pocieszyła, przytuliła ten swój kochany sposób dusząc go jednocześnie i powiedziała "Już możesz otworzyć oczy, Mathy". I nagle, niczym ostrze w serce, przypomniało mu się, że przecież jego siostra nie istnieje, nie ma jej już, zniknęła. Poczuł niewyobrażalną pustkę oraz tęsknotę, którą wypierał do tej pory. Nie chciał, żeby tak było, nie chciał być kimś, kto będzie ją opłakiwał, ona nie chciałaby, aby tak było. Wiedział, że oboje pragnęliby, aby wszystko pozostało nienaruszone, aby on zapomniał, ona zginęła, aby jeden etap nię skończył a drugi rozpoczął.

Czyjaś dłoń dotknęła jego ramienia i drgnął automatycznie. Chciał się cofnać, ale ściana uniemożliwiała mu cieczkę. Ale to nie było złe, wręcz przeciwnie. Ogarnęła go ochota, aby ją dotknąć, upewnić się, że głos ten naprawdę należy do Ashe, a nie kogokolwiek innego. Nie słuchaj jej praktycznie, wyłapywał tylko pojedyncze słowa, skupił się raczej na tym, aby dotknął jej ręki swoją własną, wyczuć ją, uświadomić sobie prawdę, którą ciągle od siebie odpychał.
Był. Ślepy.
-Piliśmy... - zaczął głosem, dziwnie łamiącym się i łagodnym, pozbawionym ikry oraz pewności, którą do tej pory sobą prezentował - wódkę, leży na... nie wiem, nic nie wiem. Nie widzę - zaśmiał się histerycznie ściskając jej rękę jeszcze mocniej, podniósł twarz ku górze starając się zapanować nad swoimi słowami, ale było to trudne zważywszy na trudności z ogarnięciem swoim myśli - Ashe...? Błagam cię, do cholery, powiedz, że to jakiś zajebiście śmieszny żart - ścisnął jej dłoń jeszcze mocniej, wymacał przedramię i zbliżył ją do siebie brutalnie, tak dla pewności, aby lepiej go słyszała. A może tylko dla poczucia bezpieczeństwa - Zrób coś, powiedz...! Teraz... Słyszysz mnie? - na początku krzyczał, ale potem znowu umilkł, wpatrując się w jakiś niewidoczny punkt nad głową dziewczyny.
Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyPon Lip 22, 2013 6:32 pm

Słyszeliście kiedyś o tym, że strach bywa zaraźliwy? Na pewno, może nawet doświadczyliście tego na własnej skórze. Dzieje się tak dlatego, że człowiek, jako istota, jest z góry nastawiony na przetrwanie. Nasz mózg o tym wie, wypracował więc swojego rodzaju system obronny. Kiedy ktoś w naszym towarzystwie się boi, umysł otrzymuje informację, że gdzieś blisko znajduje się zagrożenie. I reaguje tak samo. Niezwykle ciekawe zjawisko i jak na mój gust - wyjątkowo irytujące. Bo akurat kiedy siedziałam na brzegu łóżka w pokoju Mathiasa, starając się w jakiś sposób go uspokoić, irracjonalny strach był ostatnią rzeczą, której potrzebowałam. Z drugiej strony wydawało mi się, że zaczęłam myśleć jaśniej, chociaż mogło być to równie dobrze spowodowane przeminięciem pierwszego szoku. Tak czy inaczej, zaczęłam porządkować fakty.
Mężczyzna nie widział. To było mi przyswoić najtrudniej, może dlatego, że zmysły, takie jak wzrok, słuch czy dotyk, zawsze były czymś, co brałam za pewnik. Większość ludzi bierze, taka jest już nasza natura. Zazwyczaj nie wyobrażamy sobie, że los mógłby nas któregoś z nich pozbawić. Dlaczego pozbawił Mathiasa? Odruchowo rozejrzałam się po pomieszczeniu, próbując odszukać wspomnianą przez niego butelkę, bezskutecznie. Z drugiej strony, miałam już pewne podejrzenia co do tego, co mogła zawierać, a jeśli były prawdziwe, to i tak nie byłabym w stanie rozpoznać tego po etykietce, wyglądzie ani zapachu. Mój wzrok prześlizgnął się jeszcze po podłodze i choć jedynym śladem bytności alkoholu w tym miejscu były resztki rozbitego szkła, obok łóżka dostrzegłam błysk zegarka. Schyliłam się po niego niemal automatycznie i podniosłam, przyglądając mu się przez chwilę, a następnie odłożyłam delikatnie na łóżko, bo szafka kilka minut wcześniej została potraktowana brutalnym kopnięciem.
Nagle poczułam jak mężczyzna łapie mnie za rękę i przyciąga bliżej, jednocześnie wyrywając mnie z chwilowego zamyślenia. Moja uwaga została ponownie skierowana tylko na niego, zresztą trudno byłoby zignorować silny uścisk, jakim mnie obdarzył. Zacisnęłam usta, znów nie mając pojęcia co powinnam powiedzieć, ale - coś musiałam. Przymknęłam na moment oczy, próbując zebrać myśli, ale ciemność, jaka mnie wtedy opanowała, uświadomiła mi, jak musi czuć się teraz Mathias. Wzięłam głęboki wdech. Jakiś dziwny rodzaj zagubienia i niewypowiedzianej prośby, które odmalowały się na jego twarzy sprawiły, że przez ułamek sekundy miałam ochotę go przytulić, ale to raczej nie było to, czego oczekiwał. Inna sprawa, że akurat tego, czego chciał, nie byłam w stanie mu dać. A moja wiedza medyczna była na tyle ograniczona, że nie wiedziałam nawet, czy zwyczajne będzie dobrze miało jakiekolwiek pokrycie.
- Jestem tu. Słyszę - powiedziałam cicho. Myśli w mojej głowie krzyczały, że powinnam już dawno zabrać się do działania, ale złośliwie nie chciały podsunąć mi żadnego, nawet mglistego planu. - Będziemy potrzebowali lekarza - dodałam, bardziej do siebie, niż do niego. Skąd jednak wytrzasnąć dobrego medyka w Kwartale, zwłaszcza z zapasem silnych lekarstw? Idealnym rozwiązaniem byłoby przewiezienie zarówno Fransa, jak i Mathiasa, do szpitala, ale najbliższa czynna placówka znajdowała się nieszczęśliwie na terenie Dzielnicy Rebeliantów. Potrząsnęłam głową. - Nieważne. Coś wymyślimy. Słyszysz?
Coś wymyślimy. Obietnica. Od początku zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam była tego robić, ale nic nie mogłam na to poradzić. Musiałam dać mu coś, czego mógłby się trzymać. Znów przymknęłam lekko powieki. Może Dominic byłby w stanie podać mi namiary na lekarza, który byłby gotów złamać prawo i wejść na teren Kwartału? Rebelianci czasami tutaj przychodzili, tknięci jakimiś dziwnymi wyrzutami sumienia, czy czymś innym. Mogłabym do niego zadzwonić, o ile nie zmienił numeru komórki, ale chyba jeszcze było za wcześnie, żeby zostawić Mathiasa samemu sobie.
- Coś wymyślimy - powtórzyłam tylko cicho, prawie bezwiednie, modląc się o to, żebym nie dawała mu w ten sposób fałszywej nadziei.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyPon Lip 22, 2013 6:46 pm

Zegarek został wykonany ze srebra oraz żelaza z domieszką niklu. Na kilka minut po odłożeniu zegarka przez Ashe na jej skórze dłoni pojawiło się mocne zaczerwienienie oraz swędząca wysypka. Około kwadrans później zaczęły puchnąć jej palce.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyWto Lip 23, 2013 7:51 pm

Wzrok to było coś naturalnego, także dla Mathiasa. Nigdy nie wierzył w to, że mogłoby mu przytrafić się coś, co by mu odebrało jakże przydatną ale niedocenianą zdolność lub dar widzenia. Ba, nawet nie przyszło mu to do głowy. Jego najgorszymi zmartwieniami a i tak nie lekkimi, było wychowanie siostry oraz spieranie się z ludźmi jego pokroju. Często jednak po prostu wpadał w konflikty z władzą, wpadał do aresztu, z którego następnie uciekał. To było życie na krawędzi, zawsze, i liczył się z tym, wiązało się ono z niebezpieczeństwem oraz ryzykiem śmierci, w wielu przypadkach. Często zdarzało się tak, że sytuacje były kryzysowa, znajdował się pomiędzy młotem i kowadłem. Ale... dopisywało mu szczęście. To takie dziecko, które mimo nieszczęśliwego i chorego dzieciństwa, zawsze miało powodzenie w tym, do czego się zabierało. Zaczął sprzedawać narkotyki pewnego razu i już na samym początku, może to przez ten szeroki uśmiech oraz teksty wyrwane w przeróżnych anegdot, a może po prostu przez to, że świat musi pozostać w dziwnej równowadze. Jeśli w jednej z dziedzin mu się nie powodzi, druga stara się go dowartościować. W tym przypadku tak właśnie było, bo znalazł szczęście i spełnienie w czymś, co z góry jest złe. To zabijanie. Nie bezpośrednie, bo on był tylko zwyczajnym dostawcą. Z początku nie zdawał sobie z tego sprawy, żył w błogiej nieświadomości o tym, co narkotyki robią z człowiekiem i dopiero, kiedy znalazł koleżankę leżącą na ulicy z dwiema połamanymi nogami, konającą oraz zaćpaną, zrozumiał, że doprowadza siebie do ruiny. Wtedy jeszcze nie brał nałogowo, ale miał zbyt wiele problemów i obowiązków na głowie, by o siebie dbać. Najważniejsza zawsze była ona - Katy. Zrujnowała mu życie, a jednocześnie sprawiła, że znalazł jakiś cel i dążył ku niemu. Tylko, że teraz droga się zapadła niczym tory nad przepaścią. Pociąg nie może jechać dalej i pada ku ziemi roztrzaskując się na metalowe części.

Czyli to prawda? Był idiotą, od samego początku. Chociaż takiego właśnie stworzyła go natura: naiwnego. Chyba przejrzał na oczy, zrozumiał swój drobny błąd w egzystencji i dopadła go ochota, aby się zaśmiać. Bo oto właśnie on, Mathias le Brun, ten, który uważał się za bożyszcze nie tyle nastolatek, co prostytutek i innych panienek w Kwartału, siedział na łóżku, w zarzyganym pokoju, naprzeciwko dziewczyny, która nim gardzi i go nie znosi, żeby nie ująć tego brutalniej, w burdelu cholera, ślepy i trzęsący się jak osika. Bez wzroku, bez swojej pewności siebie był nikim. świadomość tego uderzyła w jego biedne serduszko niczym brzytwa cisnąc na usta chory i histeryczny śmiech a jednocześnie wysączając z jego wnętrza żal i łzy. To chyba była za późna po raz, aby coś zmienić, bo, cholera, jedyne co mógł zrobić, to wierzyć. Wierzyć w słowa Ashe. I pragnął tego, aby były prawdziwe, aby nie rzucała słów na wiatr.

To panika. Przyćmiewała głos rozsądku, rozsadzała mu głowę od środka przeróżnymi myślami oraz sprzecznościami. Dlaczego? Przecież był tylko ćpunem. Dlaczego? Przecież nie miał nic oprócz tego. Nikomu nie zawadzał, nie pragnął władzy, po prostu zawsze chciał żyć, chciał brać to co najlepsze ze wszystkiego, co doświadczał.
Nie chciał być ślepy. Nie chciał pojmować tego, jaki tak naprawdę zawsze był. To zbyt okrutne, zbyt dosadne. Nie mógł polegać na Ashe, nie chciał, a jednocześnie...

"Coś wymyślimy."
Naprawdę? Chciał spytać, czy to prawda, ale bał się usłyszeć odpowiedź. Na pewno. Tak musi być, nie może inaczej.
Mathias zdawał się utknąć w jednym miejscu, przymknął oczy wciąż ją ściskając. W końcu poruszył się niepewnie, jakby bał się, że łóżko pod nim zaskrzypi lub się załamie, niczym na krze lodowej, ostrożnie i przemyślanie, drżąc, niby to z zimna, ale tak naprawdę ze strachu.
-Muszę wstać - oświadczył głosem, który w jego mniemaniu pozostawiał wiele do życzenia i wciąż ją ściskając, tym razem tylko za rękę, odsunął się na krawędź łóżka. Uchylił powieki, jakby oczekując cudownego uzdrowienia, ale ponownie ujrzał tylko czarną otchłań. Ogarnęła go panika, ponownie, zwłaszcza, że jego stopa nastąpiła na przewrócony regał i poślizgnęła się na nim. Stracił władzę w nogach i osunął się na podłogę i... tak na niej pozostał. Zamknął oczy, do których cisnęły się łzy.
Cokolwiek trzymało go do tej pory przy siłach odpłynęło, umknęło spomiędzy jego zaciskających się w pięści dłoni. Nic. Miał przed sobą tylko pustkę i dorwało go wrażenie, że znajduje się w próżni, a jednocześnie przytłoczony mrokiem, który go otaczał, jakby znajdował się w lesie i wiedział, że w ciemności przysłoniętej koronami drzew kryje się niebezpieczeństwo, przed którym nie ma ucieczki. Znajdował się w tym jednym konkretnym miejscu w przestrzeni, związany i unieruchomiony, bo gdziekolwiek postawiłby stopę, znajdowała się przepaść lub próg. A on przecież nic nie widział, był ślepy, nie wierzył w to, ale jednak, jednak...

Skulił się w sobie, dalej klęcząc, z rękoma opierającymi się luźno o podłogę. Naszła go ochota, aby dotknąć twarzy, zasłonić oczy, wydrapać je, wydłubać, ze złości i bezsilności. Chyba szlochał, sam nie wiedział, nie rozumiał, nie potrafił rozróżnić dźwięku krzyku ludzi od głosu Ashe, wszystko zlewało się w jedno. Objął się w pasie rękoma tak, jakby chciał siebie przytulić i zamarł łykając własne łzy, które i tak wydzierały się z mocno zaciśniętych powiek.


Ofc. Mathias le Brun to ciota, nie czytajcie tego.
Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptySro Lip 24, 2013 3:51 pm

Jest taki moment w filmach, powtarzający się dosyć często i zawsze w tym samym schemacie. Bohater, nieważne czy główny, drugoplanowy, czy epizodyczny, ucieka przed czymś, czego się boi. Nieistotne, czy jest to wściekłe zwierzę, morderca, czy zdenerwowana żona, uciekinier w końcu opuszcza bezpieczne chodniki albo nieuczęszczany szlak w lesie i wbiega na ulicę. Kojarzycie, co się dzieje dalej? Słychać trąbienie samochodu, bohatera oślepiają światła reflektorów. A co robi on sam? Zawsze to samo.
Stoi.
Gdyby rzucił się do biegu, zdążyłby umknąć sprzed morderczych kół maszyny. Coś jednak - jakaś niewytłumaczalna, obezwładniająca siła - zatrzymuje go w miejscu, tak, że nawet nie może przesunąć stopy po asfalcie. Potrafi tylko stać jak słup soli, wpatrując się w światło, które za moment zmiecie go z powierzchni ziemi. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale często możemy zaobserwować to też w normalnych, mniej ekstremalnych sytuacjach. Ile razy, wiedząc, że od naszej szybkiej reakcji zależy to, czy uda nam się złapać lecący w stronę ziemi wazon, nie podejmujemy żadnej akcji, z chorą fascynacją obserwując po prostu jego lot? A zdolność działania wraca dopiero, kiedy nie pozostaje nam nic innego, jak pozbierać maleńkie odłamki z podłogi.
Przez chwilę zachowywałam się tak samo. Po prostu patrzyłam na Mathiasa i Fransa, czekając na... sama nie wiedziałam, na co właściwie. Wiedziałam, że trzeba działać szybko, bo jeśli miałam rację i faktycznie obaj zatruli się metanolem, liczyła się każda minuta. Przez dłuższą chwilę nie robiłam jednak nic, ocknąwszy się dopiero, kiedy mężczyzna, klęcząc na ziemi, objął się ramionami i zaczął bezgłośnie płakać. Poderwałam się z łóżka, jakby obudzona z głębokiego snu.
Nie tym razem. Tym razem nie miałam zamiaru zbierać odłamków wazonu.
Wzięłam głęboki oddech, próbując poskładać do kupy rozbiegane myśli. Druga doba bez snu zdecydowanie mi nie służyła, bo krótką drzemkę w więzieniu ciężko było do takowego zaliczyć, ale nie miałam czasu, żeby się nad sobą użalać. Układając w myślach szybki plan działania, przykucnęłam przed Mathiasem i nie bawiąc się w konwenanse, złapałam go lewą ręką za podbródek, unosząc głowę do góry.
Pora na punkt pierwszy.
Moja prawa dłoń śmignęła w powietrzu i wylądowała na policzku mężczyzny, wydając przy tym głośne plaśnięcie. Nie uderzyłam go specjalnie mocno, ale też nie zależało mi, żeby sprawić mu ból - a jedynie żeby wyciągnąć go z tego dziwnego otępienia, w które wpadł.
- Mathias - powiedziałam, zmuszając go, żeby zwrócił na mnie swoją uwagę. - Wiem, że masz ochotę teraz się nad sobą poużalać, ale wstrzymaj się z tym jeszcze, okej? - Złapałam go za ramiona, potrząsając lekko, żeby w jakiś sposób zmusić go do współpracy. - Zejdę na chwilę na dół, wrócę za minutę, nie zrób sobie krzywdy. Najlepiej w ogóle się nie ruszaj.
Puściłam go i podniosłam się szybko do pozycji stojącej. Jak się natychmiast okazało - za szybko. Na sekundę zrobiło mi się ciemno przed oczami i zatoczyłam się do tyłu, ale prawie od razu odzyskałam równowagę i jakoś udało mi się uniknąć spektakularnego upadku. Obiecując sobie, że prześpię się kilka godzin jak tylko będę mieć okazję, ruszyłam energicznym krokiem do wyjścia z pokoju. Zbiegnięcie na dół do baru zajęło mi niecałą minutę, wyciągnięcie od barmanki butelki wódki - uprzednio upewniwszy się, że na pewno pochodzi z zaufanego źródła - jeszcze mniej. Dopiero kładąc rękę na blacie, zorientowałam się, że z moją dłonią coś jest nie tak. Jej wnętrze było zaczerwienione i pokryte jakąś dziwną wysypką, która delikatnie swędziała. Odwróciłam od niej wzrok, decydując, że w chwili obecnej mam ważniejsze zmartwienia, i że to pewnie reakcja na lokalizator, po czym chwyciłam alkohol i wróciłam na górę.
Jeśli mam być szczera - nie byłam stuprocentowo pewna, że robię dobrze. Kiedyś, jeszcze kiedy chodziłam do szkoły, przeczytałam w jednej z gazet - a może od kogoś usłyszałam? - że jedyną skuteczną odtrutką na metanol jest etanol, i tę teorię miałam zamiar właśnie sprawdzić. Miałam tylko nadzieję, że nie zaszkodzę Mathiasowi jeszcze bardziej.
Kiedy znalazłam się z powrotem w pokoju, miałam już lekką zadyszkę. Podeszłam ponownie do mężczyzny, wciskając mu w rękę butelkę.
- Masz - mruknęłam. - Tylko nie przesadź.
Przeniosłam wzrok na Fransa, ale żadna błyskotliwa idea nie wpadła mi do głowy. Nie byłam lekarzem, nie miałam pojęcia, co mam zrobić w jego przypadku.
- Czy jest jakaś szansa, że wśród waszych szerokich kręgów znajomych znajduje się lekarz? - rzuciłam w powietrze, mając nadzieję, że Mathias wrócił do rzeczywistości już na tyle, żeby mi odpowiedzieć.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyCzw Lip 25, 2013 12:41 am

Mathias nie spodziewał się, że Ashe lub kimkolwiek jest ta kobieta, postanowi go spoliczkować. Ale nie zrobiło to na nim dużego wrażenia, bo w jego głowie i tak panował mętlik, a kolejny bodziec oddziałujący na jego ciało w dosyć neutralny sposób, dołączył do grona męczących go koszmarów zewnątrz. Policzek, nie, czy to oba policzki? Piekły go. Jedno go piekło. Ale niedokuczliwie, tylko przypominająco. Niby chciał wyrwać się z własnego cierpienia, a głosik w jego głowie coraz głośniej powtarzał "zrób to, przestań tchórzyć, przestań się zadręczać". Ale le Brun wolał rozłożyć ramiona i przygarnąć do siebie wszystkie problemy, które do tej pory go nurtowały. Katy. Jego siostra. Zginie. Nie chciał tego, był zły, było mu przykro, ale nie okazywał swoich uczuć w żaden z ludzkich i naturalnych sposobów, zamknął to w sobie. Atena i Connor. I ona, tak bardzo podobna, tak bardzo... niczym Katy. I tyle dzieci, ci dwunastolatkowie. To było przykre, wcześniej wcale by go nie obchodziło ale teraz, kiedy tylko wewnętrzna katorga mogła odciągnąć jego myśli od innych mniej pożądanych, począł wspominać, przyciskać do siebie te, które raniły go najbardziej. Matka, ojciec, dom, irytujące dzieciństwo, którego chciałby się wyrzec. Kapitol. Rebelianci. Więzienie. Poczuł dreszcze na wspomnienie o tamtym dniu. Nie było źle, nie tak, jak tego oczekiwał, nie tak... teraz wspominał tak zwane tortury inaczej i bardziej lekko, wtedy nie było mu do śmiechu. To było jedno z tych przykrych wspomnień? Stworzył je takim i takie ugrzęzło w jego sercu. Jako dzień Dożynek.

Niemoc, strach i wściekłość złączyły się w jedno tworząc nieciekawą mieszankę, pozbawiły Mathiasa zmysłów skupiając jego uwagę tylko na samym sobie. Nie myślał o Ashe, nie chciał jej wsparcia, jej rad... słowa, które wypowiadała, były dokuczliwe. Naszła go ochota, aby zatkać uszy i krzyknąć, jak mały rozpieszczony dzieciak, ale wydał z siebie jedynie cichy pomruk, jakby on sam był odcięty od świata, który go otacza. Ale to tylko pozory, tak naprawdę wszystko słyszał, tylko wmawiał sobie, że jest inaczej, odganiał logikę wkradającą mu się do głowy i próbował zrzucić na siebie wszystkie krzywdy, jakie go kiedykolwiek spotkały. Ale one powoli się wyczerpywały, aż w końcu żal i smutek całkowicie zniknęły. Przyzwyczaił się do strat, do kłopotów i do spotkań twarzą w twarz z nieludzkim postępowaniem. Nie chciał nigdy dyskutować na temat Igrzysk, były i po prostu istniały - to wszystko. Teraz jednak, kiedy osobiście wtargnęły do jego życia, nabrały większej wagi. Były przekleństwem, ale wciąż częścią odległych wspomnień tak bardzo różnych od wydarzeń i życia w KOLCu.

Wyszła. Słyszał jej oddalające się kroki i poczuł żal. Jeśli odeszła, bo miała go dosyć. Jeśli go zostawiła? Choć przed chwilą była tylko natrętem, teraz czuł smutek i żal niczym po stracie ukochanej osoby - pustkę. Ta jednak zaraz się zabliźniła, gdy głupi zdał sobie sprawę z tego, że to i tak bez znaczenia. Coś ponownie zakuło go w sercu, jakby ktoś wbił mu szpilkę prosto w ów narząd. To wszystko nie miało sensu, nie mógł stracić wzroku, to takie nienaturalne, nie chciał w to wierzyć. Przecież nigdy niczym nie zawinił, nigdy... (śmiech).

Co jeśli otworzyłby teraz oczy, i świat okazałby się jednak istnieć, a wokół nie roztaczałaby się ciemność? Co jeśli całe to przedstawienie okaże się tylko wysączoną z jego umysłu iluzją spowodowaną zmęczeniem lub alkoholem. Był jednak tchórzem i nie odważył się przekonać, bo mimo wszystko bał się prawdy. To byłby dla niego największy cios, choć zdawał sobie sprawę z tego, w jakim jest stanie. To jest jasne - oślepł. Brzmi to niefortunnie i straszliwie łagodnie w porównaniu do tego, co działo się teraz w umyśle chłopaka. I choć oczekiwał tylko jednego, znał odpowiedź, potrafił ją nawet zdefiniować, to istniał cień nadziei, który dawał mu trochę radości, że jednak sprawa nie została do końca przesądzona.

Usłyszał czyjeś kroki i poczuł jak ktoś wciska mu do ręki zimne naczynie. Znajoma dłoń wypełniła mu nozdrza i na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Alkohol. Po cholerę mu alkohol? Ale nie spierał się, mimo odruchów wymiotnych na samo wspomnienie o jeszcze świeżych ale nieco niewyraźnych wspomnieniach z tamtego wieczora. Przytknął usta do wylotu i począł pić. Miał ochotę opróżnić butelkę tak szybko, jak to jest możliwe, ale głos rozsądku, lub była to po prostu Ashe, podpowiedziała mu, aby nie przesadzał. Przytaknął słabo, jak posłuszny dzieciak, który dopiero co uczy się chodzić i brał coraz to głębsze łyki. Nie myślał o niej, o Katy, o swoim ciekawym upośledzeniu, skupił się na tej jakże prostej czynności poświęcając mu całą swoją uwagę i dopiero, kiedy Ashe się odezwała, wrócił do świata rzeczywistego.
-Nie... - zaczął ale urwał, wziął głęboki wdech nie ulegając pokusie mrugnięcia. Nie zrobi tego, pozostanie tak, jak siedzi, tu i teraz, nie mrugnie - Mógłbym kogoś załatwić, tak myślę, ale nie w tym stanie - miał oczywiście na myśli jakąkolwiek interakcję z ludźmi, których znał. Ci zazwyczaj się gdzieś ukrywali, tak samo jak on, zawsze pozostawał niezauważony, gdziekolwiek się znajdował, wątpił także aby i oni pozostawali nieuważni i byli łatwi do zlokalizowania - Co z Fransem? - spytał w przerwie między piciem, oparł się plecami o łóżko. Przeszło mu przez myśl, że jego przyjaciel, o ile można go tak nazwać, może być w gorszym stanie, o wiele gorszym. Ba, może już nie żyć.
Cholera.
Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyCzw Lip 25, 2013 3:50 am

Kochany Mistrzu Gry.
Napisanie tego postu zmusiło mnie do przejrzenia kilku stron medycznych, przeczytania instrukcji montażu kroplówki
dla kotów, napisanej w języku rosyjskim i cofnięcia się do odcinka LOSTów, w którym Jack dokonywał transfuzji krwi przy użyciu rurki i igieł z morskich jeżowców. Błagam, weź pod uwagę moje poświęcenie i uratuj biedne ofiary działalności lekarskiej Ashe.
PS. Jedna ze stron podaje, że po odtruciu, zaburzenia widzenia mogą się cofnąć. Just saying. <3

Istnieją ludzie, którzy w każdej sytuacji potrafią zachować zimną krew. Którzy nawet jeśli sprawa wydaje się beznadziejna, umieją odsunąć na bok wszystkie obawy i uczucia, skupiając się tylko na czynnościach istotnych. Którzy wreszcie, mają na tyle odwagi i pewności siebie, by podjąć ryzyko, nawet jeśli porażka może przynieść nieodwracalne konsekwencje.
Cóż, zawsze im zazdrościłam.
Jeśli chodzi o mnie, byłam mistrzem chowania głowy w piasek. Mimo, że na co dzień grałam silną i za taką uchodziłam, to kiedy sytuacja mnie przerastała, odwracałam się i uciekałam. Jak wtedy, kiedy zostawiłam postrzelonego Mathiasa nad Moon River, albo kiedy przez kilka dni ukrywałam się we własnym mieszkaniu, na zmianę popadając w złość i histerię. Nie, zdecydowanie nie potrafiłam panować nad własnymi emocjami.
A teraz nie miałam wyjścia.
Przez chwilę stałam w milczeniu, wpatrując się w nieprzytomnego Fransa i przypominając sobie wszystko, co kiedykolwiek usłyszałam albo przeczytałam na temat zatruć alkoholowych. Wbrew pozorom, nie było tego wiele. Szkolne zajęcia pierwszej pomocy należały do zamierzchłej przeszłości, a moja jedyna wiedza medyczna pochodziła z tych niezbyt długich okresów, podczas których kręciłam się po szpitalu, szukając informacji na temat wpływowych, kapitolińskich lekarzy. Z tego co pamiętałam, jeśli delikwent był nieprzytomny, należało mu podać rozcieńczony roztwór etanolu. Dożylnie. Jasna cholera.
- Jest nieprzytomny. Potrzebuje kroplówki - powiedziałam odruchowo, odpowiadając na pytanie Mathiasa, ale wciąż nie odwracając wzroku od Fransa. Ledwie przebrzmiały ostatnie sylaby, ogarnęła mnie ochota, żeby się roześmiać. Zamiast tego zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju, bijąc się z własnym sumieniem i starając się powstrzymać impuls, nakazujący mi wyjść z pomieszczenia i nigdy do niego nie wracać. Coś w środku mnie ostro się buntowało, przekonując, że wcale nie muszę im pomagać. Przecież zawsze dbam tylko o siebie, racja? Wystarczyło mi jednak pojedyncze spojrzenie na twarz mężczyzny i wiedziałam, że nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym chociaż nie spróbowała. - Dobra - mruknęłam w końcu, zatrzymując się nagle w miejscu. Prawa dłoń zaczęła mi dziwnie pulsować, a kiedy na nią spojrzałam, zauważyłam, że palce lekko spuchły. Pieprzony lokalizator. - Będę potrzebowała igły, giętkiej rurki i czystego naczynia. - Nie wiedziałam, do kogo właściwie to mówię, bo Mathiasowi ta informacja była raczej średnio przydatna - chyba po prostu wypowiedzenie planu działania na głos, dodawało mi w pewien sposób pewności siebie. Nie czekając na odpowiedź, podeszłam do przewróconej szafki i szybko postawiłam ją do pionu. Znalezienie igły w jednej z szuflad nie sprawiło mi większych trudności. Odłożyłam ją ostrożnie na blat, po czym po raz kolejny w ciągu kilku minut opuściłam pokój, zbiegając do baru. Kiedy wymieniłam, czego potrzebuję, stojąca za ladą dziewczyna obdarzyła mnie spojrzeniem z cyklu z-wariatkami-lepiej-nie-dyskutować, ale po kilku minutach byłam już szczęśliwą właścicielką wymontowanej z domowej destylarni plastikowej rurki, niewielkiej butelki z przedziurawioną zakrętką, spinacza do bielizny i taśmy klejącej. Z tym uroczym zestawem pobiegłam z powrotem na górę, modląc się o to, żeby nie okazał się narzędziem zbrodni.
Kiedy weszłam do pokoju, Mathias siedział dokładnie w tym samym miejscu, w którym go zostawiłam. Wyjęłam mu z rąk butelkę, uznając, że opróżnił ją już wystarczająco, żeby zneutralizować działanie metanolu, zresztą - potrzebowałam jej. Butelka nie miała podziałki, ale kilka minut zabawy w małego chemika wystarczyło, żeby obniżyć stężenie alkoholu z czterdziestu do około dziesięciu procent. Raczej mocnego około.
- Jak się czujesz? - rzuciłam przez ramię, zakręcając naczynie. Następnie wepchnęłam w przewierconą zakrętkę jeden z końców rurki, dla pewności oklejając ją dookoła taśmą. W drugi koniec wbiłam tępą końcówkę igły, uprzednio przytrzymując ją przez dłuższą chwilę nad płomieniem z zapalniczki. Lepsze takie odkażenie, niż żadne.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Butelka musiała być umieszczona znacznie wyżej niż wylot prowizorycznej kroplówki. Na szczęście w ścianie nad łóżkiem zauważyłam wystający gwóźdź, który, przy odrobinie wysiłku, bez problemu przebił cienki plastik, chociaż zadania wcale nie ułatwiał mi zaciśnięty między zębami spinacz, ani przytrzymywana lewą ręką rurka. Kiedy w końcu naczynie wisiało w miarę stabilnie, zacisnęłam niewielki przedmiot na przewodzie, starając się tak wyregulować przepływ wody, żeby kropla spadała średnio co sekundę. Co prawda przy dokładności wykonania mojego sprzętu medycznego o takiej precyzji mogłam tylko pomarzyć, ale efekt i tak był lepszy niż się spodziewałam. Nadeszła jednak pora na najgorszą część zabawy.
Niepewnie podeszłam do Fransa, siadając na krawędzi łóżka i kładąc sobie na kolanach jego lewą rękę. Już od samej perspektywy zrobiło mi się niedobrze i mało brakowało, a uciekłabym z krzykiem, zostawiając całą podejrzanej jakości konstrukcję samą sobie.
- Weź się w garść, kretynko - mruknęłam do siebie, nie zwracając uwagi na fakt, że Mathias zapewne słyszy każde moje słowo.
Poprawne wkłucie się w żyłę mężczyzny zabrało mi dokładnie cztery próby, przy czym przy trzeciej miałam ochotę rozpłakać się z bezsilności. W końcu jednak mogłam odłożyć jego rękę z powrotem na pościel, co prawda dalej nie do końca przekonana o skuteczności tego, co właśnie zrobiłam, ale przynajmniej mając świadomość, że próbowałam. Na lekko drżących nogach wstałam z łóżka, obeszłam je i wróciłam do Mathiasa. Zanim bezwładnie osunęłam się na podłogę obok niego, zgarnęłam z szafki częściowo opróżnioną butelkę alkoholu i, czując jak puszczają mi nerwy, pociągnęłam niewielki łyk.
- Mam nadzieję, że go nie zabiłam - powiedziałam głucho, a naczynie brzęknęło cicho, kiedy odstawiłam je na posadzkę. Następnie obróciłam się w stronę mężczyzny, pierwszy raz od dłuższego czasu przyglądając mu się uważniej. - Żyjesz? - zapytałam, głosem, który nadal lekko drżał po mojej pierwszej próbie pomocy medycznej.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyCzw Lip 25, 2013 12:32 pm

    Doceniam, Ashe, doceniam.
    Jakby co - nie przeszkadzajcie sobie i nie czekajcie na mój post. Zainterweniuję, kiedy przyjdzie na to pora.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyCzw Lip 25, 2013 5:52 pm

"Jest nieprzytomny."
To zrozumiałe, Mathias nawet, można rzec, że pamiętał co nieco i... swoją drogą, Frans leżał na podłodze, więc ktoś musiał go przenieść, ale jak on sam stracił przytomność, kiedy przecież cały czas trzymał się na nogach. Może nieco świrował, jak zwykle, ale wszystko byłó takie jakie być powinno. Może zemdlał. Ta myśl wywołała w nim rozbawienie. Czego musieli się napić, aby mogli doprowadzić siebie do takiego stanu? Na myśl przychodziła chłopakowi tylko jedna substancja, ale wciąż wolał święcie wierzyć, że to tylko pomyłka. Metanol? Naprawdę? Po pierwsze - skąd wziął się metanol w jego pokoju, skoro nie pamiętał, aby wcześniej go tutaj przynosił? Zresztą wielu rzeczy nie pamiętał, zwłaszcza tych, które wydarzyły się po zaczerpnięciu potężnej dawki narkotyków lub pod wpływem alkoholu. Niemniej jednak sam fakty był niepokojący, zwłaszcza że wiele razy słyszał o szkodliwym działaniu owej substancji na organizm. Często używano jej jako trutki dla myszy, zatem na pewno i na człowieka nie mogła mieć dobrego wpływu. Cóż za logika, niesłychane. Po prostu oślepł i już, w czym doszukuje się źródła? Jedynie we własnej głupocie i bezmyślności. Ot taka nauczka za wszelakie pijackie rewolucje i próbowanie rożnego rodzaju substancji. Rzadko bywało tak, że przez kilka następnych dni leżał odłogiem na łóżku i rzygał wnętrznościami? Ale to Mathias le Brun, on się nigdy nie nauczy, że powinien uważać na to, co pije lub je. To dosyć zabawne i okrutne, ale taka jest prawda. Szkoda, że brakuje mu oleju w głowie.

Siedział, nie ruszał się nasłuchając, jak Ashe biega w kółko. Jak wcześniej, skupił się tylko na jednej konkretnej czynności. To odwracało jego kłębiące się myśli od wspomnień o... czymkolwiek. Ba, przecież teraz był ślepy, naprawdę kiepsko byłoby, gdyby tego nie zauważył. Ale i tak wciąż wmawiał sobie, że przecież to tylko przejściowe, to iluzja, to bajka. To jest NIE-MOŻ-LI-WE. Nawet w jego najgorszych wyobrażeniach nie przydarzało mu się nic takiego i nawet przez chwilę zwątpił w sens swojego istnienia. Może dlatego, że jeszcze do końca nie dotarło do niego tak naprawdę, w jakiej sytuacji się znajduje i że tak naprawdę jest kaleką, który jedynie co może teraz zrobić, to wyjść na dwór i pozwolić sobie dogorywać na śniegu. Zapewne i takie myśli przyjdą mu niedługo do głowy, ale obecnie skupiał się nad czymś, co podświadomie interpretował jako bezsensowną czynność. Po co kazała mu pić wódkę? Chciała go otruć jeszcze bardziej?
Nawet jeśli miał takie przypuszczenia, to pił dalej. Bo było mu lepiej, przyjemne ciepło rozlewało się po gardle i w żołądku, otępiało mózg i sprawiało, że miał trudności z analizą czegokolwiek, z interpretacją cierpienia oraz smutku. Ale ot nic nowego, bo zawsze, gdy zdarzało się coś nie po jego myśli, pił lub ćpał.

Wyrwała mu butelkę, ale nie spierał się, choć jego myśli wciąż rwały go w stronę upragnionej woni alkoholu, ku pokusie zapomnienia i chwilowego oderwania się od rzeczywistości. Ha, ale czy to ma jakiś sens, kiedy czas się wziąć w garść? Można spekulować na ten temat godzinami, ale sam le Brun na pewno w tym momencie nie był do tego zdolny. Przeszło mu oczywiście przez myśl, że Frans żyje, chwilę potem dotarł do niego sygnał "to dobrze". I nawet nie przejął się jej paplaniną i mruczeniem czegoś pod nosem, dopiero, gdy odezwała się bezpośrednio do niego, odezwał się cicho:
-Chujowo.
Chyba nic więcej nie potrafił z siebie wydusić, bo zapewne zaraz albo ponownie zacząłby się nad sobą użalać, albo śmiać się, bo ta sytuacja, a szczególnie wizja siedzącego przy łóżku Mathiasa i majstrującej przy Fransie Ashe go bawiła. Nie wiedział nawet, o co dokładnie chodziło, bo swoją drogą mało go to interesowało? Pomóc? Zapewne, gdyby miał taką możliwość, ale w obecnym stanie mógł jedynie dopingować ją krótkimi okrzykami lub jakimiś motywującymi hasłami. I nawet miał ochotę powiedzieć "Gratulacje", kiedy usiadła obok niego, ale milczał, bo uświadomił sobie, że nie ma nic mądrego ani w miarę ogarniętego do powiedzenia. A po co rzucać słowa na wiatr?


-Unos momentos - podniósł palec wskazujący przed twarzą dziewczyny, a przynajmniej tak mu się wydawało. Mogło to wyglądać nieco komicznie, bo cel był dalej, niż zdawał sobie z tego sprawę - Właśnie, tak... w tym momencie doszedłem do zadziwiającego wniosku. Poczekaj, poczekaj - wymacał ją dłońmi i usiadł naprzeciwko niej uśmiechając się nieco głupkowato, zamrugał, ale i tak nic się nie zmieniło. Nie zwrócił na to uwagi - Niech Pani zamknie oczy - dotknął dłońmi jej twarzy przymykając kciukami jej powieki - ...to Panią okradnę - mówił powoli wykorzystując swój urok osobisty na tyle, na ile był w stanie - Ale chwilę, bo jestem ślepy - wsunął swoją dłoń do kieszeni pod pazuchą jej kurtki, potem do zewnętrznych. Papierosy i zapalniczka, nic wartościowego, ale i tak skusił się wyjąć jednego z prawie już pustego pudełka i zapalić. I oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie chuchnął Ashe dymem w twarz.
Powrót do góry Go down
the odds
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Zawód : Troublemaker
Znaki szczególne : avatar © laura makabresku

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyCzw Lip 25, 2013 7:07 pm


    Frans, gratuluję, możesz się obudzić. Ledwo żyjesz, nie wiesz, gdzie jest góra, a gdzie dół, wymiotujesz na odległość trzech metrów, ale możesz nawet bezboleśnie mrugać! To tylko kac stulecia.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyCzw Lip 25, 2013 7:45 pm

Był wściekły, zły, bolał go nos, cała facjata… wypił tylko trochę nalewki. Trochę! A po chwili już nie wiedział co się z nim dzieje. Dosłownie. W głowie mu wirowało, huczało, czuł się jak po zbyt dużej dawce jakiegoś w miarę czystego narkotyku. Karuzela, prawie jak po sporej ilości alkoholu. Jedyne co pamiętał to, to że zwymiotował, ale i to nie pomogło mu w poczuciu się lepiej. Czuł jakiś dziwny ciężar na żołądku, taki cholernie nieprzyjemny i irytujący. Nie kontrolował samego siebie, nie panował nad swoimi ruchami, nad niczym.

Przez ten czas nie wiedział co się z nim dzieje, nie wiedział co działo się z Mathiasem. Czy to lepiej czy gorzej? A po co mu to oceniać? Nie miał JAK tego oceniać. Czarna plama w swojej pamięci. Nic, kompletnie nic.

Kiedy się obudził – wszystko go bolało. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że miał „coś” wpierdzielone do żyły i że nie była to profesjonalna kroplówka tylko zbiórka różnych rzeczy znalezionych w klubie. Znowu mu się kręciło, robiło niedobrze. Albo wciąż był pijany, albo miał ogromnego kaca. W ogóle… to gdzie on był?

Poderwał się jak oparzony i to był największy błąd jego obudzenia. Z żołądka wszystko podniosło mu się do góry, znowu rzygnął. Wirówka. Zaklął soczyście gwarą jego rodziców, którzy kiedyś chwalili się skandynawskimi przodkami. Mieli jakieś tam swoje słowa, ale on tylko poderwał kilka fajniejszych słówek i zdań. Miał sucho w gardle, dlatego te całe zaklinanie było ciche, ale leciało najgorsze słownictwo. Z trudem przełknął ślinę. Chciał podeprzeć głowę na rękach, ale kiedy spróbował, poczuł w jednej z nich coś nieprzyjemnego. Przeszły go ciarki, zerknął mimowolnie na miejsce zgięcia i zmrużył oczy, jakby nie wierzył w to co widzi.

„Szpital?”, przeszło mu przez myśl, ale potem powodził wzrokiem za rurką do końca kroplówki… westchnął.

Mathy, coś ty odpierdolił? – Odezwał się z trudem, kompletnie pijackim tonem. – Gdzie ja… – opadł… na coś tam, nawet nie wiedział czy leży na łóżku, na ziemi czy gdzie. Nawet nie wiedział, że w pokoju jest Ashe i że to ona go odratowała. Skąd miał to wiedzieć? Nie rozglądał się po pokoju, poza tym i tak wszystko mu wirowało, a obraz rozmazywał się gorzej niż zdjęcia robione lustrzanką przez amatorów, którzy nie wiedzieli gdzie ustawiać ostrość, a pomimo tego jechali na manualnych ustawieniach.
Powrót do góry Go down
the prophet
Ashe Cradlewood
Ashe Cradlewood
https://panem.forumpl.net/t1888-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t267-ashe
https://panem.forumpl.net/t1278-ashe-cradlewood
https://panem.forumpl.net/t718-the-ashes-of-memories
https://panem.forumpl.net/t3226-ashe-cradlewood
Wiek : 21
Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią
Obrażenia : złamane serce

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyPią Lip 26, 2013 12:17 pm

Dawno nie czułam się tak parszywie. A właściwie, jeśli mam być do końca szczera, to chyba - nigdy. Podsumowując sytuację w kilku słowach, siedziałam w śmierdzącym zwróconą treścią pokarmową pokoju, w towarzystwie dwóch ledwo wytrzeźwiałych facetów, z których jeden był nieprzytomny, a drugi dryfował we własnej studni rozpaczy, spowodowanej utratą wzroku. Wszystko mnie bolało, całe ciało domagało się snu, w przedramieniu prawej ręki tkwił mi lokalizator, a sama dłoń wydawała się reagować alergicznie, bo zaczerwienienie było coraz bardziej widoczne. I swędziała. Jak cholera.
Biorąc pod uwagę powyższe fakty, chyba nikogo nie zdziwi, że dmuchnięcie mi w twarz chmurą papierosowego dymu, na który zazwyczaj nie zwróciłabym nawet uwagi, tym razem przyprawiło mnie co najmniej o białą gorączkę. Parsknęłam z irytacją, wyrwana z niezbyt długo trwającego otępienia, w które udało mi się chwilę wcześniej wpaść.
- Jeśli masz ochotę dostać w twarz jeszcze raz, Le Brun, wystarczy powiedzieć - warknęłam cicho, wyciągając dopiero co odpalonego papierosa z ust mężczyzny i bezceremonialnie gasząc go na drewnianych panelach podłogowych. Nie żeby cokolwiek mogło im jeszcze bardziej zaszkodzić.
Nasza urocza pogawędka została przerwana dość niespodziewanie. Leżący do tej pory jak namoknięta kłoda Frans, najwidoczniej gnany jakąś pozostającą dla mnie w tajemnicy myślą, poderwał się nagle z łóżka, łamiąc pierwszą zasadę gigantycznego kaca, czyli - nie wykonuj gwałtownych ruchów. Na reakcję podtrutego organizmu nie trzeba było długo czekać, więc już sekundę później pomieszczenie wypełniło sie nową wonią... wiadomo czego. Dobra wiadomość była za to taka, że, pomijając kompletną dezorientację i zapewne rozłupującą się właśnie na pół czaszkę, mężczyźnie nic nie było. Odwróciłam się przez ramię, żeby zobaczyć, jak pada z powrotem na łóżko i choć wyglądał jak tabun nieszczęść, wydawał się wystarczająco przytomny, żeby nie zrobić sobie krzywdy.
- Cóż, wygląda na to, że moja warta dobiegła końca - rzuciłam w przestrzeń. Co prawda byłam nie do końca przekonana co do własnych słów, ale w tamtym momencie nie marzyłam już o niczym innym, jak o powrocie do własnego mieszkania i przespaniu co najmniej piętnastu godzin. Przetarłam oczy i już miałam zamiar wstać i odejść, kiedy, tknięta czymś w rodzaju... wyrzutów sumienia? Współczucia? Cokolwiek to było, zmusiło mnie, by odwrócić się jeszcze raz w kierunku Mathiasa i tym razem pozbawionym sarkazmu głosem zapytać:
- Poradzisz sobie?
Powrót do góry Go down
the civilian
Rory Carter
Rory Carter
https://panem.forumpl.net/t590-aurora-carter
https://panem.forumpl.net/t2300-rory
https://panem.forumpl.net/t1281-rory-carter
https://panem.forumpl.net/t1968-rory-carter-i-jack-caulfield#24806
https://panem.forumpl.net/t594-rory
https://panem.forumpl.net/t599-rory-carter
Wiek : 24
Zawód : dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego CV
Przy sobie : klucze, dokumenty, telefon, zapalniczka, scyzoryk, portfel
Znaki szczególne : ruda i piegowata, nie sposób nie zauważyć.
Obrażenia : skłonność do infekcji

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyPią Lip 26, 2013 4:22 pm

/bar -> jakiś pokój


Otworzyła oczy nagle, jakby dopiero co mrugnęła. Lekko rozmazany obraz majaczył przed nią z niedalekiej odległości, głowa zaczęła niesamowicie jej ciążyć, z trudem uniosła więc rękę i dotknęła dłonią czoła. Wyczuła bandaż, obwiązany dookoła, podziękowała więc w duchu temu, kto założył jej ten opatrunek. Próbowała unieść się na łokciu, jednak była na to jeszcze zbyt słaba i szybko zakręciło jej się w głowie. Opadła na poduszki i dopiero wtedy postanowiła rozejrzeć się dookoła.
Znajdowała się w pustym pokoju, na którego wyposażenie składało się jedynie spore łóżko, niewielka szafka i drewniany taboret. Próbowała przypomnieć sobie, jak się tutaj znalazła, ale ostatnim jej wspomnieniem była uśmiechnięta Lucy i Jack, który dołączył do nich przy barze. Czy to możliwe, żeby dalej znajdowała się w Violatorze? Zerknęła w dół i nie rozpoznała ubrań, które miała na sobie. Koszula flanelowa i dresowe spodnie nie były dokładnie takim strojem, jaki zakładała na co dzień. Gdzie były jej rzeczy? Dokumenty, broń?  
Co się ze mną stało?  
Zamrugała kilkukrotnie i użyła całej siły, by podnieść się z łóżka. Było jej ciężko, ale musiała odnaleźć Lucy i dowiedzieć się, co tu się do cholery działo. Wzięła kilka głębokich oddechów i zaczęła iść w stronę drzwi, jednak z każdym krokiem odczuwała pulsujący ból w czole. Złapała za klamkę i znalazła się na pustym korytarzu. Nie pamiętała, by kiedykolwiek była już w tym miejscu, dlatego zrobiła to, co wydało jej się najbardziej logiczne - zaczęła iść przed siebie, a potem zapukała do najbliższych drzwi.
-Poczekaj na swoją kolej! - rozległ się damski krzyk, a drzwi okazały się być zamknięte od wewnątrz.
No dobra, jestem w Violatorze.
Właściwie nie wiedziała, czy ma się z tego faktu cieszyć, czy powinna raczej brać nogi za pas. Kto wie, czy nie groziło jej tu jakieś niebieczeństwo?
Carter, przesadzasz. Po prostu znajdź Lucy.
Podeszła do następnych drzwi i tym razem nie zamierzała już pukać. Chwyciła za klamkę i lekko pchnęła, a jej oczom ukazało się istne pobojowisko. Głowa rozbolała ją nagle i ponownie sięgnęła do niej dłonią, jednak nie przeszkodziło jej to w zauważeniu trzech osób, przebywających w pokoju. Dwie kojarzyła chyba tylko z widzenia, za to jedną z nich...
-Ashe? - zapytała zdziwionym głosem, bowiem Cradlewood była ostatnią osobą, której się tu spodziewała. Powinna być teraz z Nickiem, po drugiej stronie muru. Co tutaj robiła? I ile właściwie dni minęło od ich spotkania?
Rudowłosa przeniosła wzrok na mężczyzn, znajdujących się w pokoju. Obaj przedstawiali obraz nędzy i rozpaczy, na dodatek jeden właśnie wracał do świata żywych w sposób, od jakiego Rory także zrobiło się niedobrze. Przełknęła ślinę, powstrzymując odruch wymiotny.
-Co tu się, do cholery, stało? - przemówiła słabym głosem, a gdyby mogła wskazałaby ręką o co dokładnie jej chodzi. - Epidemia w gettcie, czy po prostu parszywy zbieg okoliczności?
Zdecydowała się wejść głębiej do pokoju, postąpiła więc kilka kroków do przodu, omijając wszystkie niespodzianki, jakie znajdowały się na podłodze. Było tutaj zdecydowanie za chłodno, więc objęła się za ramiona i zaczęła je pocierać.
-Jestem w Violatorze, prawda? - zapytała dla formalności - Czy znajdę tu Lucy?
Miała nadzieję, że jej przyjaciółka gdzieś tu się kręciła, w końcu to ona zadbała o jej rzeczy, a przede wszystkim o zdrowie. Rory chciała jej podziękować i jak najszybciej wynieść się z tego miejsca.
Powrót do góry Go down
Mathias le Brun
Mathias le Brun
https://panem.forumpl.net/t1940-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t3011-mathias#46489
https://panem.forumpl.net/t1311-mathias-le-brun
https://panem.forumpl.net/t2098-come-to-mommy-my-little-fucker
Wiek : 26 lat
Zawód : #Mathias
Przy sobie : kapsułka cyjanku wszyta w kołnierz, rewolwer, miljon ton heroiny i jakieś podróżne ciuszki
Znaki szczególne : #Mathias
Obrażenia : #Mathias

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptySob Lip 27, 2013 9:22 pm

- Jeśli masz ochotę dostać w twarz jeszcze raz, Le Brun, wystarczy powiedzieć.
Czyjaś dłoń brutalnie wyrwała mu z ust papierosa. Nic nie odpowiedział, tylko zamrugał tępo wpatrując się w jakiś punkt, dla niego czarną przestrzeń, na twarzy Ashe. Nie było mu przykro, choć poboczny obserwator mógł odebrać takie wrażenie. W danym momencie było mu nadzwyczaj dobrze, wpadł w wręcz przerażająco dobry nastrój, który jednak powoli zaczął się wypalać, bo w jego umyśle pojawiały się ostrzegawcze ogniki, że jednak coś jest nie tak. Niepokój powracał, strasz oraz uczucie towarzyszące zagonionej w róg zwierzyny, która już nie ma żadnej drogi ucieczki. Sama, pozostawiona na łasce kłusowników. Mathias czuł się nieco (śmiech, khym khym) osamotniony. Może to ze względu na pustkę, która towarzyszyła mu po utracie Katy. Zapewne, tak tylko można było to nazwać, bo choć wciąż nie godził się z tą wiadomością, tak naprawdę nie wierzył, że uda jej się wygrać Igrzyska. Miała czternaście lat, no tak, była sprytna i wysportowana, ale le Brun miał przeczucia, które, jak się obawiał, mogą się spełnić w niedalekiej przyszłości. Jednak chciał, aby ona żyła, pragnął tego równie mocno, co narkotyków podczas nagłego przypływu kolejnego głodu. Był nawet pewien, ale oczywiście nie przyznałby się do tego na głos, jak od tysiąca innych rzeczy, że zamieniłby się z nią rolami, gdyby tylko mógł. Najbardziej jednak żałował tego, że nie było go przy niej podczas Dożynek. Dlatego swą głupotę oraz idiotyzm pragnął zapomnieć, odrzucał myśl, że być może kolejna fala dziwnych oraz nieprzyjemnych dlań wydarzeń mogła być po prostu zemstą przeklętego losu za zostawienie siostry w tak krytycznym momencie. Mógł się z nią pożegnać, chociaż to. Tylko kilka słów, kilka rad, uśmiech i... "kocham Cię". Nigdy jej tego nie mówił i pewnie do tej pory nie uświadomiłby sobie, ile dla niego znaczyła.

Zmarszczył brwi, kiedy usłyszał głos Fransa i odwrócił się w kierunku źródła wdzięku. Nie zwrócił na niego większej uwagi, było mu to obojętne, choć częścią swej skalanej chaosem duszy pomyślał, że to dobrze, że nic mu nie jest. "Nic mu nie jest" w tym momencie jednak należało do pojęć względnych, bo prawdopodobnie jego kumpel nie czuł się najlepiej, co można było wywnioskować po woni skondensowanego jedzenia. Miał ochotę się skrzywić albo chociaż zatkać uszy, nos, usta, ale nie poruszył się wciąż siedząc na podłodze. Według niego ta sytuacja była zbyt trudna, aby podejmować jakiekolwiek próby ogarnięcia jej. On był ślepy, w tym momencie leniwy i zapewne zaraz pójdzie spać, bo ból głowy, czyli tak zwany kac, wciąż mu towarzyszył i dawał o sobie nieprzyjemnie znać. Frans zapewne walczył z ochotą strzelenia mu w mordę, więc żadna szkoda, że był w nieco gorszym stanie niż używalności. Lepiej dla le Brun, który oszczędzi sobie kolejnej salwy wewnętrznych upokorzeń oraz smutków.
Kiedy Ashe się odezwała, podniósł wzrok, tak jakby chciał ją dostrzec i zrozumiał, jak trudno będzie przyzwyczaić mu się do rozczarowania, kiedy tak naprawdę oprócz czyjejś twarzy, ujrzy po prostu dziurę. Zresztą nie odpowiedział, bo nie wiedział, co mógłby jej powiedzieć. "Zostań, byłoby miło, wiesz?" albo po prostu rzucić żałosnym "Nie zostawiaj mnie, nie odchodź", ale zapewne po każdym z wypowiedzianych słów czułby się tak bezradnie i nędznie, jak to tylko możliwe. Dlatego pokiwał tylko głową, uśmiechnął się, niby to rozbawiony faktem, że mogła zadać tak durne pytanie. Przecież wszystko w porządku, był Mathiasem le Brun, poradzi sobie, tu i teraz, za chwilę wstanie i...
I nic.
Stłumił w sobie wrzask, który wyrywał się z jego zduszonego gardła. Coś targało go, aby zaczął się miotać, tarzać po podłodze niczym mały dzieciak albo... chciał poczuć ból, namacalny i prawdziwy, nie psychiczny, bo krojące się z udręki serce było najgorsze. Nie potrafił tego opanować i stłumić w sobie, zresztą rzadko mu się to zdarzało. Zazwyczaj zabijał smutek gniewem oraz wyładowywał się. Teraz nie miał ku temu okazji, a nawet jeśli...

-W piekle, kurwa - brzmiała jego odpowiedź na pytanie czyjegoś obcego głosu. Zapewne, gdyby był w stanie, wstałby, ale on jednak wciąż siedział na podłodze tym razem chowając twarz za ciemnymi włosami próbując ukryć w jakiś sposób swoje upośledzenie. Czekał tylko na to, aż się stąd wyniesie, nie mógł znieść myśli, że ktokolwiek, kogo znał, mógłby zobaczyć go w takim stanie - Ashe, zabierz ją stąd. Proszę - w jego głosie można było wyczuć błaganie.
Powrót do góry Go down
the civilian
Frans Lyytikäinen
Frans Lyytikäinen
https://panem.forumpl.net/t1955-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t3422-relacje-fransa
https://panem.forumpl.net/t1264-frans-lyytikainen
https://panem.forumpl.net/t853-frans-violator
https://panem.forumpl.net/f68-violator
Wiek : 34
Zawód : właściciel VIolatora, sutener
Przy sobie : Dowód, faje, zapalniczka, zezwolenie na broń, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, zdobiony sztylet, latarka, scyzoryk, gaz pieprzowy
Znaki szczególne : Niewyspana, zmęczona morda, która chce ci wpierdolić

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 EmptyNie Lip 28, 2013 10:53 am

Jakikolwiek nie był by jego stan, to mimo wszystko cieszył się z tego, że złapał jako taki kontakt z rzeczywistością. To była naprawdę pocieszająca myśl, która pomimo szczypiącego od wymiocin gardła, dudniącej głowy – jakby została tysiące razy uderzona młotem Thora i w ogóle bolącego (nie wiadomo od czego) ciała wciąż się nie zmieniała. Leżał na łóżku, widział tylko wirujący sufit, ale nie chciał zamykać oczu, jakby w obawie przed jeszcze gorszym „helikopterem”. To wypróżnianie swojego żołądka sprawiło, że poczuł się nieco lepiej… delikatnie lepiej.

Nie odzywał się, nie miał po co, poza tym gardło za bardzo go bolało. Milczał, wodził błędnie wzrokiem i po chwili ponownie się podniósł, tym razem nieco wolniej, żeby nie powtórzyć swojej wpadki tuż po ocknięciu się. Przetarł zmęczone oczy, odetchnął głęboko. Nie rozglądał się, wystarczyło mu, że słyszał Mathy’ego i teraz Ashe… a ich głosy były bardzo pocieszającymi głosami.

Dopóty nie wpadła jakaś kompletnie nieznana mu osóbka, którą wpierw usłyszał, a dopiero zobaczył. Zmarszczył czoło, rozmasował je i tylko westchnął ciężko. Nie wiedział co ta ruda tutaj robiła, dlaczego zadawała tak dużo pytań, ani dlaczego pytała o tę nową, ale to było naprawdę intrygujące. Odchrząknął, chcąc nieco usprawnić swoje gardło i dopiero po kilku próbach odezwał się naprawdę niskim, jakby „zastygłym” głosem:

To zależy kto pyta – odpowiedział i następnie, z iście pijackimi gestami wskazał na Mathy’ego i mruknął w jego stronę: – E, to kobita, bądź miły.
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Luksusowa Rezydencja Mathiasa   Luksusowa Rezydencja Mathiasa - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 

Luksusowa Rezydencja Mathiasa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Biblioteka im. Mathiasa Bez Nazwiska

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Lokacje :: Getto-