|
Autor | Wiadomość |
---|
Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Benjamin Levitt Sro Sie 28, 2013 3:00 am | |
| W instalacji elektrycznej następuje spięcie. Kilka iskier roznieca mały ogień, który powolnie chłonie coraz to dalsze elementy niewielkiego przedpokoju. Po krótkiej chwili siła żywiołu narasta i zaczyna przedostawać się w głąb mieszkania. Jasmine i Benjamin mogą dostrzec ogień dopiero, gdy pojawia się on na podłodze w salonie. Jednakże niezbyt przyjemny zapach można wyczuć już od minuty lub dwóch. Jedna dobra rada od ludzi zachowujących zimną krew - ratuj się kto może. No chyba, że w KOLCu zamiast potrawki zacznie przyrządzać się pieczeń… z ludzi. Prawda, że brzmi wybornie? Może jednak ktoś się skusi? Jedyna nadzieja w tym, że za bardzo się nie przypalą. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Benjamin Levitt Sro Sie 28, 2013 7:26 pm | |
| Słuchał jej uważnie, choć ciężko było się skupić na jej słowach kiedy na nią patrzył. Z jej słów wyłapał jednak bardzo istotne zdanie... wszyscy odeszli. Wszyscy jego teoretyczni bliscy nie żyli. Był sam... bardziej sam niż był jeszcze kilka dni temu. Glimmer... to imię coś mu mówiło. Blondynka o delikatnych rysach... pył, pełno pyłu. I ciemność. Zawalony tunel... Pocałunek, a potem kłótnia. - Chcesz powiedzieć, że ich nie ma? Że nie żyją? Więc wraz z przypomnieniem ich sobie przypomnę sobie ból wynikający z ich straty. Może jeszcze się okaże i Daniel i Ben się pokłócili i nie zdążyli się pogodzić przed śmiercią Daniela? - nie wiedział dlaczego tak pomyślał, coś takiego kołatało mu w głowie. - Może lepiej by było... żebym sobie nie przypomniał. I wtedy moglibyśmy się poznać... Może Max jest i tak Benem... - nie miał pojęcia czy go zrozumie. Nagle poczuł niepokojący zapach, a potem zauważył dym i... ogień. Wstał z kanapy i pociągnął za sobą Jasmine, tak by stanęła za nim. - Chyba lepiej będzie jak się ewakuujemy. - chwycił jakiś koc i spróbował ugasić ogień chociaż ten w salonie, odcinając dopływ tlenu do płomieni.
MG nie spalaj mi domku, jak ja Ashe przygarnę? |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Benjamin Levitt Czw Sie 29, 2013 2:15 am | |
| Prowizoryczne rozwiązani zapewniło jedynie chwilę ulgi. W salonie faktycznie na moment zginął ogień, ale suchy poliester na dłuższą metę nie przyniósł oczekiwanych efektów. Języki ognia były nadzwyczaj złowieszcze i przedostawały się co raz śmielej na syntetyczną tkaninę. Tym samym żywioł rozprzestrzeniał się w dalszej części salonu. Wielka szkoda, że Jasmine oraz Benjamin zostali pozbawieni możliwości wyjścia z budynku. Ale głowy do góry, zawsze warto próbować. Zaryzykować poparzeniem i bardzo inteligentnie rzucić się w płomienie. Może los im sprzyjał... a może i nie.
Na Waszym miejscu bardziej martwiłbym się o siebie niż o domek. Tak tylko mówię. Bądźcie grzeczni, a nikt nie ucierpi... aż tak bardzo. (: |
| | | Wiek : 18 lat Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna
| Temat: Re: Benjamin Levitt Pią Sie 30, 2013 4:24 pm | |
| Zagryzłam wargę, nie chcąc pokazać, że zabolały mnie jego słowa. Byłam egoistką. Mimo wszystkiego, co robiłam, mimo pracy w Kwartale i pomocy tamtejszym dzieciakom, mimo tego, że oddałabym wszystko, żeby pomóc innym, nie zastanawiając się nad tym dłużej niż kilka sekund- wciąż pozostawałam ogromną, zatwardziałą egoistką. Może Ben miał rację? Zachowanie tożsamości Max'a byłoby dla niego o wiele łatwiejsze, o wiele mniej bolesne od przywołania z powrotem wspomnień, których żaden człowiek nie chciałby posiadać. Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby pozostał Maksem. A ja ułatwiłabym mu to dodatkowo, gdybym zniknęła z jego życia raz na zawsze i dała mu być tym, kim chciał, bez wymagań, bez próśb, bez narzucania mu swoich emocji. Emocji, które rozrywały mnie na strzępy za każdym razem, kiedy tylko go widziałam albo gdy ktoś wymieniał jego imię w rozmowie. Emocji, które uczyniły mnie cholerną egoistką. A ja nienawidziłam egoistów. -Ben, ja...- zaczęłam wkońcu, decydując, co powinnam zrobić, ale w tym samym momencie do naszych nosów dotarł słaby zapach spalenizny. Przed oczami błysnęły mi płomienie, a wtedy Ben pociągnął mnie za siebie i zarzucił ogień dywanem. -Chyba tak- przyznałam nieco nerwowo, ściskając w dłoni torebkę. Chwila ulgi nie trwała jednak długo; pożar wystrzelił gwałtownie spod spopielałego materiału i łapczywie zagarnął dalszą część salonu, odcinając nam możliwość wyjścia. Odetchnęłam szybko, nerwowo, jakby automatycznie łapiąc Bena za rękę. Nie zastanawiałam się nad tym, zadziałał instynkt. -Co teraz?- Zapytałam, nie kryjąc rosnącego w głosie strachu.- Masz tu jakieś wyjście ewakuacyjne? Zapytałam, starając się oddychać jak najrzadziej, izolując się od spowijającego nas szarego dymu. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Benjamin Levitt Sob Sie 31, 2013 8:22 pm | |
| Ale on nie chciał by ona znikała z jego życia, nie chciał jej stracić. Chciał z nią być, opiekować się nią, dbać o nią, rozpieszczać, nosić na rękach i co dzień budzić się przy jej boku. Chciałby śnić o niej i tylko o niej i wiedzieć, że to ona, a nie postać której twarz skryta jest w mroku. Nie musiał pamiętać tamtego życia, chciał pamiętać tylko ją. - Ben ja... - co chciała powiedzieć, czego nie powiedziała? Ogień był wyjątkowo złośliwy, a może to nie w złośliwości ognia był problem, a w złośliwości istoty która go podłożyła... W każdym razie ich sytuacja była poważna. Benjamin zmusił swoim krokiem w tył Jazz, by też się cofnęła. Pokręcił głową. - Jest tylko to co jest przed nami. - wskazał na drzwi którymi weszli. - Wejdź do łazienki, weź ręcznik i namocz go porządnie wodą. - pokierował Jazz, ale sam spróbował jeszcze raz ugasić ogień. |
| | | Wiek : 18 lat Znaki szczególne : farbowane na rudo włosy, jedenastkowa opalenizna
| Temat: Re: Benjamin Levitt Nie Wrz 01, 2013 1:09 pm | |
| Serce nerwowo telepało mi się w piersi jak zamknięty w klatce ptak, próbując wydostać się na wolność. Potknęłam się i zachwiałam lekko, jakimś cudem odzyskując jednak równowagę. Przysunęłam rękę do twarzy, wtulając nos i usta w miękki rękaw bluzki przykrywający moje przedramię. -Staraj się wciągać do płuc jak najmniej dymu- rzuciłam jeszcze szybko w stronę Bena, a w moim głosie pobrzmiewała ogromna troska. Doprawdy, los mógłby wkońcu dać mi ten cholerny spokój. Zabrał mi Bena na tak długo, rzucił go na drugi kraniec Panem i pozwalał domyślać się, że straciłam go na zawsze, a kiedy już go znalazłam, okazało się, że stracił pamięć. No i potem dowiedziałam się, że randkował z moją znienawidzoną kuzynką. A teraz, kiedy wszystko zdawało się w miarę grać, właśnie wylądowaliśmy w środku pożaru w jego domu w Kwartale, i raczej nic nie zwiastowało rychło nadchodzącej pomocy. Cudnie. -Wejdź do łazienki, weź ręcznik i namocz go porządnie wodą. -Jasne- odparłam niemal natychmiast, a potem dodałam proszącym tonem.- Tylko nie rób niczego głupiego, okej? Biegiem udałam się do łazienki i złapałam za błękitny ręcznik w białe paski. Odkręciłam kran i syknęłam, kiedy po ręce smagnął mnie strumień lodowatej wody. Wcisnęłam ręcznik do zlewu i czekałam, aż odpowiednio nasiąknie wodą. Kiedy tak się stało, wyjęłam go, zakręciłam kurek i biegiem wróciłam, wciskając ręcznik w ręce Bena. Z ulgą zauważyłam, że jest cały. Kiedy go zobaczyłam, byłam już pewna, że zrobię wszystko, żeby wyszedł z tego cały. Nawet własnym kosztem. -Trzymaj- rzuciłam jeszcze cichym tonem, głową wskazując na ręcznik. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Benjamin Levitt Nie Wrz 01, 2013 7:34 pm | |
| Płomienie nadal odcinały jedyną „normalną” drogę ucieczki. W pomieszczeniu zaczynało pojawiać się coraz więcej biało-siwego dymu, który nie wydawał się być przyjaźnie nastawiony... Dwójka uwięziona w salonie mogła usłyszeć jedno krótkie i średnio-wyraźne syczenie. Kolejna fala dymu zaczynała wdawać się do pokoju. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Benjamin Levitt Nie Wrz 01, 2013 8:13 pm | |
| Pokręcił głową. To nie dla siebie potrzebował ten ręcznik tylko dla niej. Okrył ją nim i odwrócił na moment by spojrzała na niego. - Przyłóż ręcznik do nosa i oddychaj przez materiał. Trzymaj głowę jak najniżej. I biegnij tak szybko jak się da. Spotkamy się na zewnątrz. Szybko Jasmine, szybko. - nie czekając na jej potwierdzenie praktycznie popchnął ją do przodu, by nie mogła się cofnąć. Była zmuszona by wyjść. Sam pobiegł do łazienki i zaczął szukać drugiego ręcznika. Wiedział, że to syczenie oznacza prawdopodobnie gaz. Jak wybuchnie nie będzie mieć szans. Ręce mu się trzęsły gdy brał ręcznik i namaczał go wodą. Miał nadzieję, że Jazz jest już na zewnątrz bezpieczna. Zwilżył ręcznik tyle o ile i też się nim nakrył. A potem wszedł w płomienie modląc się w duchu by przeżyć. |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Benjamin Levitt Sob Wrz 14, 2013 12:21 pm | |
| Zazwyczaj jeśli MG nie odzywa się przez kilka dni, to nie ma nic do powiedzenia. Jesteście wolni, piękni i młodzi… i takie tam. Ale skoro tak bardzo tęsknicie. (:Jasmine wybiegła z salonu jako pierwsza i nieco przerażona stała przed budynkiem. Gdy Benjamin uczynił to samo nie miał aż tyle szczęścia, gdy uciekał, część dachu zawaliła się za nim. Zdezorientowany przystanął na moment w miejscu, a płomienie liznęły skutecznie jego lewą dłoń. Na pewno potem będzie miał czas na przyjrzenie się nieobdarzenie. Ból i adrenalina nakazały mu biec dalej. W momencie, w którym wypadł na zewnątrz, ujrzał dwójkę mężczyzn skutecznie zajmujących się ogniem. - My tutaj pomagamy. Bierz dupę w troki, chyba, że chcesz żeby pożar zżarł ci twoją ruderę. - Krzyknął i posyłając mu znaczące spojrzenie pełne gniewu. Wylał kolejne wiadro wody wprost w płomienie. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Benjamin Levitt Sob Wrz 14, 2013 10:43 pm | |
| W tym przypadku uznałam, że jednak warto wiedzieć co się stało, jakie są szkody i jak bardzo jest ewentualnie uszkodzony Ben. Dlatego grzecznie czekałam :)
Ben wypadł z domu. Wiedział, że jest ranny, ale nie skupiał się na sobie tylko szukał Jasmine. Póki jej nie zobaczy i nie upewni się, że jest cała, nie będzie spokojny i nie zajmie się swoim oparzeniem. Ale nigdzie nie mógł jej zobaczyć. Widział tylko gości, którzy gasili budynek w którym mieściło się jego mieszkanie i pewnie ze dwa, czy trzy inne. Był im wdzięczny za pomoc i pewnie by chciał im pomóc, ale spojrzenie mężczyzny odwiodło go od tego. Benio ruszył więc uliczką szukając Jasmine, która znikła. Aż dotarł do szkoły... okazało się, że dach się zawalił. Chłopak spojrzał w niebo i rozłożył bezradnie ręce. - Co ja do cholery zrobiłem, że tak mi się obrywa? - zapytał w przestrzeń. A potem... potem nie wiedząc co z sobą zrobić udał się na pogotowie, gdzie go opatrzono. A następnie skierował się do najpodlejszego baru w KOLCu. Było mu wszystko jedno, skoro Jasmine znikła, miejsce jego pracy leżało w gruzach, a dom był spalony... pozostawała mu już tylko gorzałka.
/jakiś bar? |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Benjamin Levitt Wto Wrz 17, 2013 6:39 pm | |
| Cóż, nie wiem, czy ruiną można było nazwać dom Benjamina. Oczywiście jego standard nie różnił się prawie niczym od innych domów mieszkańców KOLCa. Pożar pochłonął tylko werandę oraz nieznaczną część salonu. Gratulujemy ekipie gaśniczej. Spisali się na medal, naprawdę. Faktycznie, wejście do domu stało się niemalże niemożliwe przez fragment dachu torujący drogę. Co jasne, po jego usunięciu, a późniejszym zabezpieczeniu lub odbudowie werandy w domu spokojnie dało się mieszkać. Ewentualnie dobrze byłoby też sprawdzić instalacje. Ruina? Wszystko wedle uznania. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Benjamin Levitt Pon Paź 28, 2013 8:03 pm | |
| /skądś
Wrak człowieka, we wraku domu. Po tym, jak w mieszkaniu Bena wybuchł pożar, a Jasmine znikła, Ben się załamał. Atakowany przez wizje i sny, które nie wiedział, czy są wspomnieniami, czy zwykłymi koszmarami, musiał znaleźć jakiś sposób na odreagowanie. Alkohol. Dużo alkoholu. Taniego na dodatek. Praktycznie nie trzeźwiał od jakichś dziesięciu dni. Od kiedy ostatnio widział Jasmine. Pił by zapomnieć, by nie myśleć, a potem by uczcić to, że Cordelia przeżyła Igrzyska. Tęsknił za nią. Pożądał jej. A jednocześnie kochał Jasmine. Czuł, że zbliża się niebezpiecznie do krawędzi wariactwa. Max chciał Cordelię, Ben chciał Jasmine. Walczyli w jego głowie o to kim chłopak powinien być, aż go głowa bolała. Więc pił by się znieczulić. Nie mógł chodzić do Valiatora, więc musiał korzystać z zasobów sklepów. Nie był w pracy od wielu dni. Wstyd się przyznać... przecież był wicedyrektorem. Ale to już nie miało znaczenia. Ściany jego mieszkania były osmolone od dymu. Meble częściowo spalone nadawały się na śmietnik, ale Ben nie miał jak kupić sobie nowych. Nocował u kobiet... prostytutek. By zapomnieć o Jasmine i Cordi korzystał z usług ulicznic. Jak dopłacił trochę więcej mogły je nawet udawać. Tym sposobem wyprztykał się z oszczędności. Potrzebował pomocy, ale nie zamierzał o nią prosić. Wmawiał sobie, że dobrze mu tak jak jest. Czekał, aż Cordi do niego przyjdzie, aż zrozumiał, że ona go nie chce. Jasmine już wcześniej dała mu do zrozumienia, że nie jest nim zainteresowana... zostawiła go samego przed jego mieszkaniem... nie poczekała. Uciekła w dzień pożaru i nie wróciła... Butelka z wódką... wierna kochanka pijaka. I tania dziwka robiąca mu dobrze. Ben pociągnął ją za włosy, odciągając ją od siebie. - Zachowuj się jak dama. Jakbyś była wnuczką prezydenta. - warknął. Ona tylko zamrugała rzęsami i spróbowała wczuć się w rolę. Nijak jednak miało się to do tego, jak wnuczki prezydenta się zachowują. Chłopak pociągnął łyk alkoholu. Poczuł, jak wódka pali mu gardło. Nie popijał jej niczym. Niedługo znów będzie mu wszystko jedno. Jeszcze jeden łyczek. Wziął dziewczynę na kolana i łapczywie wpił się w jej usta. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Benjamin Levitt Nie Lis 10, 2013 12:07 am | |
| /Violator
Leżał na swojej zdezelowanej kanapie i patrzył się w sufit. W sumie był z jednej strony dumny, że w akcie desperacji nie został męską dziwką, z drugiej - kiszki grały mu marsza, a w głowie tupało stado słoni... w ostrogach... na parkiecie.. i dzwoniło tamburynami. Czyli kac gigant. A on nie miał ani pensa aby sobie cokolwiek do jedzenia kupić, nie wspominając o lekach na ból głowy. Wódki też już nie miał, więc klin klinem odpadał. Leżał więc u siebie w mieszkaniu na kanapie, po tym jak przebrnął przez miasto i sobie prawie odmroził kilka części ciała. W każdym swoim odbiciu jakie tylko mijał w drodze, widział nie Maxa, a Bena... choć wyglądali podobnie, to byli inni. Pogodził się więc z myślą, że jest chory psychicznie. Gorszy był jednak w tym wszystkim kac, niż rozdwojenie jaźni. Co więcej teraz go bolała głowa za dwoje... Okropieństwo. Próbował zasnąć. Leżał z przymkniętymi oczami i się nie ruszał. Jakby jego klatka piersiowa się nie podnosiła i nie opadała raz po raz, pewnie można by pomyśleć, że nie żyje. Ale wszystkie dźwięki wydawały się być zwielokrotnione, a nadpalona kanapa jeszcze bardziej niewygodna. Więc poddał się i już nie próbował zasnąć. Ruszyć też się nie miał siły, więc leżał przykryty kocem, z dziurami wygryzionymi przez mole... a może myszy, i wpatrywał się w sufit. O tym jak przerażająco głośny jest dźwięk telefonu, kiedy ma się kaca, przekonał się, gdy telefon zapiszczał sygnałem SMSa tuż przy jego głowie. Słonie odtańczyły kankana do wtóru trąb jerychońskich i Ben zerwał się z kanapy. Wiadomość go tak zaskoczyła, że przez moment nawet słonie skupiły się na jej czytaniu. "C."... Cordelia? Ale jak? Ściągnął brwi wpatrując się w wyświetlacz i czytając to zdanie jeszcze raz i jeszcze i tak w kółko, aż słonie się znudziły i zaczęły tańczyć polkę, więc Ben musiał odłożyć telefon i położyć się na nowo. - Za dwie godziny u siebie? Żaden problem. Nie ruszę się z miejsca choćby nie wiem co. - postanowił.
|
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Benjamin Levitt Pon Lis 11, 2013 6:19 pm | |
| | Brama główna
Gdy Cordelia i Booker znaleźli się już w KOLCu, przystanęli na chwilę i omówili ostatnie szczegóły swoich misji. Zdecydowali się rozdzielić na jakiś czas, a potem spotkać we wcześniej wyznaczonym miejscu. W takim, które oboje dobrze znali. W Violatorze. Rozstali się, a po drodze do domu Maxa Cordelia wstąpiła jeszcze do piekarni. Pożyczone od Catrice pieniądze wystarczyły na kupno dwóch rogalików z kruchego ciasta, bowiem wybranie czegoś bardziej wykwintnego mogłoby wzbudzić podejrzenia. Nie mogła rzucać się w oczy, musiała zrealizować cały misterny plan, do początku, aż do końca. Pamiętała o tym, że teraz nazywa się Lucretia Spark i jest aktorką, ale oprócz tego musiała przecież sprawiać pozory nie do końca zadowolonej z obecności w Kwartale. To ostatnie przyszło jej nadzwyczaj łatwo. Rano wysłała wiadomość Maxowi, a godzina ich spotkania powoli się zbliżała. Cordelia zajrzała jeszcze pod kilka adresów, dla niepoznaki, gdyby ktokolwiek kwestionował wiarygodność jej pobytu tutaj. Udała się nawet pod kamienicę, w której kiedyś mieszkała, ale nie odważyła się wejść do środka. Spotkanie z rodzicami mogłoby się wydać bardzo podejrzane. W końcu znalazła się w okolicy zamieszkania Stone'a. Swojego chłopaka. To określenie brzmiało teraz tak dziecinnie, a przecież kilka miesięcy temu właśnie tego chciała. Potrzebowała kogoś, z kim mogłaby spędzać czas, do kogo mogłaby się przytulić i robić te wszystkie rzeczy, które jej rówieśnice miały juz za sobą. Max sprawdził się doskonale, ale to całe zamieszanie z Igrzyskami, z Fransem... nie mogła dłużej wodzić go za nos, to nie było fair. A akurat w tym przypadku chciała postąpić tak, jak należało. Na ulicy wtopiła się w tłum, a potem niepostrzeżenie zniknęła w drzwiach kamienicy Maxa. Droga do drzwi jego mieszkania jeszcze nigdy nie wydawała się taka krótka. Serce zaczęło jej dziwnie bić, a przecież rano była taka pewna wszystkiego, co wcześniej postanowiła. Echo jej kroków rozbrzmiało na klatce schodowej, a w końcu panna Snow stanęła przed właściwymi drzwiami. Wdech i wydech. Zapukała, a potem cofnęła się o krok. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Benjamin Levitt Pon Lis 11, 2013 8:36 pm | |
| Dwie godziny później, niemal z zegarkiem w ręku usłyszał, pukanie do drzwi, jakby cała armia się doń dobijała. Tak, kac nadal go trzymał, choć słonie przerzuciły się na wolniejsze tańce. Z westchnieniem człowieka zmęczonego wszystkim, nawet oddychaniem, Ben wstał i podszedł do drzwi. Gdy zobaczył w nich Cordelię, omal zawału nie dostał. Nie mógł się powstrzymać. Chwycił ją delikatnie za ramiona i pocałował, jednocześnie wciągając ją do mieszkania. - Tak bardzo tęskniłem, tak bardzo się martwiłem. - szeptał patrząc na nią jak na zjawisko. Oparł czoło o jej czoło i napawał się jej obecnością, jej zapachem. - To nie Jasmine. Puść ją! - dziwny nakaz w jego głowie trochę zbił go z tropu. To musiał być Ben. W jego istnienie Max wierzył z każdą chwilą coraz bardziej. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Benjamin Levitt Pon Lis 11, 2013 8:50 pm | |
| W głębi duszy spodziewała się takiego powitania. Znała Maxa, wiedziała, jak może zareagować na jej powrót, nawet jeśli zapowiedziała się wcześniej. Mógł przecież nie odczytać wiadomości lub odebrać ją jako pomyłkę. Gdy tylko złapał ją za ramiona, Cordelia już wiedziała, co zaraz nastąpi. Nie buntowała się, przyjęła pocałunek i dała się wciągnąć do mieszkania. Musiała sprawdzić, co tak naprawdę czuje, a metoda prób i błędów wydawała się teraz najodpowiedniejsza. -Ja też, zwłaszcza po tym, co zapowiedziałeś przez telefon - jak dziś pamiętała, że Max oznajmił jej iż będzie próbował wydostać się z Kwartału. Skoro wciąż tu był, coś musiało pójść nie tak. A panna Snow nie wiedziała, czy cieszyć się, czy smucić. Przez chwilę stali w kompletnej ciszy, dziewczynie nie przeszkadzał jego dotyk, przymknęła oczy, a palce zacisnęła na rękawach jego koszuli. W końcu jednak musiała się odsunąć. Sięgnęła do torby i wyciągnęła kupione wcześniej rogaliki. -Przyniosłam śniadanie - powiedziała, przywołując na twarz delikatny uśmiech. Wiedziała, że nie mogła w nieskończoność odkładać TEJ rozmowy, ale nie miała serca zaczynać jej pierwsza. Dla własnej wygody wolała nie być tą, która poruszy drażliwy temat. Egoistka. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Benjamin Levitt Wto Lis 12, 2013 2:48 am | |
| Cudownie było znów mieć ją przy sobie. Była jeszcze piękniejsza. Zupełnie nie było po niej widać tego, że brała udział w Igrzyskach. Jeśli miała jakieś rany, wyleczyli ją. Nie mógł oderwać oczu od jej delikatnej twarzy. Czuł jej zapach, jej oddech. Nie chciał wypuszczać jej z ramion, chciał ją tulić, całować i spełniać wszystkie jej zachcianki. - Zapowiadałem? Aaa wyjście z KOLCa. Okazało się, że to jest dla mnie nieosiągalne. Więc przywykłem do myśli, że tu spędzę resztę życia. Gdy wyciągnęła z torby rogaliki żołądek zacisnął mu się z głodu. Kiedy ostatnio jadł? Nie pamiętał. Nie rzucił się jednak na rogaliki. Zaprowadził Cord do "salonu". - Usiądź sobie. Kanapa jest trochę... nadwerężona, ale miałem tu mały pożar. Niestety nie zaproponuję Ci nic do picia, bo nie mam. Wybacz. Jestem beznadziejnym gospodarzem. - choć wzrok uciekał mu na rogaliki, to póki Cordelia nie zaczęła jeść, on sam nie ruszył swojego. Usiadł obok dziewczyny uśmiechając się jak szczęśliwy wariat. Była znów obok niego, cała i zdrowa i piękniejsza niż kiedykolwiek. - Niesamowita byłaś na Arenie. Aż mi było wstyd, że się martwiłem. - zaczął. Nie wiedział o czym Cordelia chciałaby z nim porozmawiać. Nawet nie przypuszczał, że przyszła by z nim porozmawiać na jakiś poważny temat. Zwyczajnie myślał, że wróciła do niego... naiwny. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Benjamin Levitt Wto Lis 12, 2013 9:36 am | |
| Dopiero teraz tak naprawdę zaczęła zauważać otoczenie, uprzednio skupiona na twarzy i gestach Maxa. Rzeczywiście, mieszkanie nie było w najlepszym stanie. Co spowodowało pożar? Cordelia przez jedną krótką chwilę pomyślała, że to na zlecenie Coin ktoś zaczął krzywdzić jej bliskich, ale zaraz potem odrzuciła tę myśl. Kto wiedział o niej i Maxie? Nie afiszowali się sobą za bardzo, prawda? A pani prezydent na pewno miała teraz na głowie inne rzeczy, niż dręczenie młodych mężczyzn. -Nawet tak nie mów - powiedziała ostrym tonem, łapiąc go za rękę. Podejrzewała, że jego zapał może osłabnąć, ale nigdy by się nie spodziewała, że Max Stone po prostu się podda. Był wyraźnie zniechęcony i jedyną rzeczą, która zdawała się go teraz radować była sama Cordelia. Usiedli na kanapie, ale zanim jeszcze zaczęli jeść, panna Snow poczuła się w obowiązku wtajemniczenia chłopaka w swoją misję. -W razie czego, jestem tutaj incognito. Nie widziałeś mnie, rozmawiałeś tylko z jakąś tam Lucretią, która wypytywała cię o wnuczkę prezydenta, jasne? - spojrzała na niego i czekała na reakcję, a potem wreszcie sięgnęła po rogalika. Nie tylko stan mieszkania poważnie ją zasmucił. Puściła mimo uszu uwagę o kanapie, o braku czegoś do picia, nie obchodziło ją to, że nie dostanie herbaty do śniadania. Oboje mieli teraz większe problemy na głowie. -Nie jesteś beznadziejny i wyjdziesz stąd. Trzeba to wszystko po prostu dobrze zaplanować - mruknęła, przegryzając kawałek kruchego ciasta. Ucieczka z Kwartału byłaby bardzo trudna, ale nie niewykonalna. Cordelia i tak podejrzewała wcześniej, że będzie musiała przy jakiejś pomóc, bo przecież wszystkich bliskich nie może przedstawić jako członków rodziny i wyprowadzić ich legalnie. -Nie rozmawiajmy o Arenie - odwróciła głowę, dając chłopakowi znać, że ten temat jest jeszcze dla niej zbyt świeży i bolesny - Opowiedz mi co ty robiłeś przez ten czas. Co ze szkołą? Widziałeś się może z Jasmine? Nie chciała żeby to pytanie zabrzmiało natarczywie, ale w jej głowie natychmiast pojawiło się wspomnienie ostatniej rozmowy z kuzynką. Teraz już wiedziała, że coś ich łączyło, ale dalej brakowało jej kilku elementów układanki. I zamierzała je zdobyć.
|
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Benjamin Levitt Wto Lis 12, 2013 2:09 pm | |
| Co poradzić. Nadzieja ponoć umiera ostania, jednak w przypadku Bena umarła szybciej, umarła zanim on umarł. A wraz z jej śmiercią przyszło szaleństwo. Bo jak inaczej nazwać wgapianie się w swoje odbicie i rozmawianie ze sobą? Max rozmawiający z Benem, Ben przypominający Maxowi, że Cordi to nie Jazz. Co poradzić, gdy tylko wódka jest w stanie uciszyć ten irytujący głos w głowie. - Ale taka prawda Cord. Zdechnę tu. Jestem niczym. Pyłkiem który nie może wylądować na idealnie czystym obrusie Coin. - westchnął ciężko. Kiwnął głową, zapamiętując imię. Wątpił by ktoś go o to pytał. Trochę go dziwiło to, że musiała wymyślać podstępy by tu się dostać. A mały złośliwy i zazdrosny chochlik już mu podpowiadał "zapytaj o Fransa. Pewnie zaraz do niego poleci". Odegnał jednak tą myśl. Choć ledwo się powstrzymywał, nie rzucił się na rogalika jak wygłodniała hiena. Gryzł powoli i dobrze przeżuwał. Nie wyglądało wcale, że nie jadł od kilku dni. Po raz kolejny kiwnął głową. Rozumiał, że to pewnie dla niej bolesne wspomnienie. Nie zamierzał jej ciągnąć za język. Na pytanie o Jasmine drgnął niespokojnie. A że uważał, że nie ma nic do stracenia już, bo i tak zdechnie tutaj w przeciągu kilku dni, to powiedział prawdę. - Widziałem. Na początku igrzysk. Poprosiłem ją o spotkanie. Chciałem się dowiedzieć czegoś więcej o tym całym Benie... Bo ona myśli, że nazywam się Benjamin Levitt i, że jestem z pierwszego dystryktu, że byłem rebeliantem. - westchnął - Pomyślałem, że jak ona w to wierzy, to inni też uwierzą, tak chciałem się wydostać z KOLCa, ale nie uwierzyli, nawet nie dali mi dojść do słowa. Jasmine tu przyszła... Porozmawialiśmy chwilę, ale wtedy wybuchł pożar. Pomogłem jej stąd wyjść, a jak sam wyszedłem, to już jej nie było. Od tamtej pory jej nie widziałem. W szkole zawalił się dach... nie byłem tam od dawna. A powinienem. Jestem wicedyrektorem. - prychnął. Wicedyrektor który nie ma pieniędzy na kawałek chleba - Chociaż pewnie już nie. - co robił przez ten czas... nie chciał mówić o dziwkach, o wódce, o kacu... - Istniałem i powoli umierałem, staczając się coraz niżej. - odparł wymijająco. Śmierć nadziei w sercu człowieka była początkiem końca. Tak było w jego przypadku. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Benjamin Levitt Czw Lis 14, 2013 9:33 pm | |
| Cordelia nienawidziła osób, które użalają się nad sobą w ten sposób. Gdy tylko ktoś zaczynał przy niej zrzędzić, obrzucała delikwenta pogardliwym spojrzeniem i czym prędzej zmywała się z pola widzenia. Tym razem jednak sytuacja była wyjątkowa. Tkwiła w samym środku getta z chłopakiem, którego kiedyś nigdy by nie posądziła o takie czarne wizje i kompletny brak poczucia własnej wartości. Nie czuła się winna za jego obecny stan, ale jednocześnie po prostu nie mogła go tak zostawić, wiedziała, że nie byłaby do tego zdolna. Co ją powstrzymywało? Sentyment? Coś więcej? -Przestań - rzuciła krótko, spoglądając na niego ostrym wzrokiem - Nie obchodzi mnie obrus Coin tylko ty, ale z takim nastawieniem nie wróżę powodzenia. Nie chciała go urazić, miała nadzieję, że Max weźmie się w garść, jeśli wyłoży mu wszystko prosto z mostu. Dokończyła swojego rogalika i zaczekała, aż chłopak także upora się ze swoim. Gdyby tylko mogła, zaprosiłaby go na prawdziwy obiad do drogiej restauracji, kazała przyrządzić jakąś wykwintną potrawę... Ale na razie opcja z restauracją nie wchodziła w grę. A kto był temu winny? Odpowiedź na to pytanie jest tak prosta, że nie ma za nią żadnych nagród. Gdy Max opowiadał, słuchała go uważnie. Niektóre rzeczy zaczęły układać jej się w zgrabną całość. Jasmine znała go wcześniej, pod innym nazwiskiem. Czy coś do niego czuła? Z ich ostatniej telefonicznej rozmowy Cordelia mogła wywnioskować, że na pewno nie był jej obojętny. Ale skoro tak, dlaczego nie poprosiła o pomoc swoich rebelianckich przyjaciół? Czyżby jej pozycja nie była już taka wysoka? Zbyt dużo pytań pozostawało bez odpowiedzi. -Sprawdzimy tę historię o Benie, obiecuję - powiedziała, czując dziwna zazdrość, która pojawiła się znikąd. A więc jej kuzynka wpadła tu pewnego razu? I czy na pewno tylko rozmawiała z Maxem? Mina panny Snow mogła świadczyć o tym, że wcale nie podobają się jej wnioski, do jakich własnie doszła. -Nie możesz się tak traktować. Skoro cię awansowali, byłeś potrzebny. Idź do szkoły, porozmawiaj z kimś decyzyjnym, może przywrócą cię na stanowisko? - nawet nie zauważyła kiedy jej dłoń przykryła jego - Koniec staczania się, koniec tego marazmu. Musimy zacząć działać. Spojrzała na niego uważnie, ale Max wciąż nie wydawał się być przekonany. Chcąc rozładować atmosferę, powiedziała jeszcze: -Na początku napijemy się za moje zwycięstwo. Jeśli nie masz nic mocniejszego, znam całkiem niezły bar. Przy okazji chciałabym ci kogoś przedstawić. Mówiła oczywiście o Bookerze, którego Max musiał poznać, jeśli w przyszłości mieli działać razem. Nawet przez myśl jej nie przyszło, że Stone mógłby pomyśleć o kimś innym. Zawadiacki uśmiech wstąpił na jej twarz, gdy oczekiwała na reakcję chłopaka. |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Benjamin Levitt Pią Lis 15, 2013 5:31 pm | |
| Nie było w jego naturze użalać się nad sobą. Zarówno Ben, jak Max zawsze widzieli jasne strony życia. Ale gdzieś to w nim umarło. Może utopiło się w wódce. Dotknął jej policzka. Obchodził ją. Teraz to ona się nim opiekowała a nie on nią. Wstyd mu się zrobiło, za swoje zachowanie. Przecież powinien być rycerzem w lśniącej, nawet jeśli trochę zardzewiałej, zbroi. A nie wrakiem wszystkiego co cenił. Skinął głową - Masz rację. Wybacz. Już się ogarniam. - nawet się uśmiechnął. - Cordi... Szkoła jest zawalona. Nie wiem czy tam jest po co iść. Poza tym najpierw muszę doprowadzić się do porządku. Wziąć prysznic, wypić kawę... - w myślach dodał jeszcze "pozbyć się kaca". Jej dłoń na jego dłoni. Aż serce mu przyspieszyło w piersi. Pomyśl o Jasmine. Nie możesz mieć ich obu. A kochasz Jasmine. Cordelia to tylko wspomnienie tego życia które nawet nie było Twoim życiem. Jasmine jest kluczem do tego, byś odkrył kim jesteś. Jego myśli go zdradzały. Nie chciał wierzyć w to co sobie myśli, ale wiedział, że to prawda. - [b]Starczy mi już mocniejszych napitków. Zabiję za to za kawę. A Fransa znam.[b] - pomyślał o nim... aż mu się śmiać chciało, że o nim pomyślał. Zacisnął dłoń w pięść, ale szybko się rozluźnił. Nie chciał by Cordelia była z Fransem. Nie dlatego, że chciał by była z nim, ale po prostu uważał Fransa za szmaciarza. Poza tym był dla niej za stary. Cordelia zasługiwała na kogoś porządnego, kogoś kto by ją na rękach nosił. A nie starego pedofila który jest burdelmamą, a właściwie burdelojcem. Chciał zapytać o Jasmine, ale ugryzł się w język.
|
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Benjamin Levitt Pią Lis 15, 2013 10:11 pm | |
| Właśnie ten optymizm Cordelia tak w Maxie lubiła, dlatego teraz uporczywie starała się go przywrócić. Kto wie, może wtedy sprawy między nimi ułożyłyby się automatycznie? Wiedziała, że nie może zmuszać chłopaka do czegokolwiek, a jak na kogoś, kto dotąd nie przyjmował żadnej odmowy, był to spory postęp. Chciała mu pomóc za wszelką cenę, chciała działać. -Nie możemy się teraz poddawać. Skoro udało mi się wyjść cało z tej rzezi, trzeba to maksymalnie wykorzystać - powiedziała z nadzieją w głosie, mocniej ściskając dłoń Maxa. - Wyciągnę cię z Kwartału, obiecuję. W przeszłości nie składała zbyt wielu obietnic, dlatego teraz to słowo wydało jej się nieco dziwne, ale skoro już wyszło z jej ust, co było dość nie spodziewane, nie mogła tego cofnąć. Obietnice panny Snow zawsze się spełniały. -Mam dziś kilka spraw do załatwienia, więc nie mogę ci tu pomóc w ogarnięciu się, ale wierzę na słowo. Obdarzyła go czułym spojrzeniem, jednak zaraz potem otrząsnęła się z ckliwego stanu. Nie mogła tak rozpływać się nad samym postanowieniem poprawy, musiała poczekać na efekty. -Zwycięzca tegorocznych Igrzysk, otrzyma dom w dzielnicy rebeliantów dla siebie i swojej rodziny, a także dostanie prawo ułaskawienia jednego z uznanych za zdrajców więźniów - wyrecytowała z pamięci - To oznacza, że moi rodzice powinni być względnie bezpieczni, Daisy także, ale musimy wziąć poprawkę na fanaberie pani prezydent. Wymyśl Skrzywiła się na wspomnienie o Coin, dlatego czym prędzej próbowała wyprzeć ją ze swoich myśli. Gdy Max wspomniał o Fransie, natychmiast jej się to udało. Skąd Stone znał właściciela Violatora? -Czy powinnam się martwić Twoją znajomością z właścicielem burdelu? - zapytała poważnym tonem, całkowicie zapominając o tym, że miała wspomnieć przecież o kimś innym. Patrzyła na chłopaka uważnie i nawet przez myśl jej nie przeszło, że ten wie o jej znajomości z Fransem. Nikomu nie zwierzała się z tego, że pomagała czasem w Violatorze. Miała nadzieję, że nie zdradziła się niczym ani teraz, ani w przeszłości. Wolała to zatrzymać dla siebie. -Miałam na myśli Bookera Rodwella, działamy razem. I kawa jak najbardziej mi pasuje - dodała, starając się powrócić do swobodnego tonu. Jednak co, jeśli Max już ją rozgryzł? |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Benjamin Levitt Sob Lis 16, 2013 10:51 am | |
| Uśmiechnął się do niej. Zmieniła się. Już nie była egoistką, była tym kim on ją widział, nie tym kim widzieli ją inni. Był z niej dumny, bardzo dumny. Dotknął jej policzka i pogłaskał ją po włosach. - Jak Ci się to uda, to będę Ci dozgonnie wdzięczny. - wiedział, że za murem czeka na niego prawda o nim samym. - Czyli nie chcesz wziąć prysznica ze mną? - zapytał, ale uśmiechnął się. Humor wyraźnie mu się poprawił. Miała rację, wystarczy już tego marazmu. Trzeba było wziąć się w garść. Zaraz, zaraz, czy ona chciała uwolnić właśnie jego? I jak miał sobie nie robić chłopczyna nadziei, że to jego właśnie Cordi chce? Nie mógł jednak sobie pozwolić na rozpalanie w sobie tego płomienia, kolejnego załamania mógłby nie przeżyć. - A ja powinienem się martwić, że go znasz? Potrzebowałem pracy... ale Frans zaproponował mi jedynie posadę... no możesz się domyślić. A skoro nie mam nawet herbaty, to można się domyślić również, że jej nie przyjąłem. - na razie przemilczał fakt, że szczerze się z Fransiem nie lubili i, że Maxio złamał mu nos. Booker... no tak, jeden z trybutów. O dziwo nie był zazdrosny... ale może to chwilowe. - Czyli jak? Ja biorę prysznic i spotykamy się za jakiś czas, gdzieś? Czy raczej wychodzimy teraz? - już się minimalnie w planie pogubił biedaczek. |
| | | Wiek : siedemnaście Zawód : studentka, celebrytka, mścicielka Przy sobie : zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, medalik z małą ampułką cyjanku w środku, odtwarzacz mp3, gaz pieprzowy, para kastetów, dokumenty, klucze i telefon. Znaki szczególne : i'm cordelia fucking snow, who the fuck are you? Obrażenia : wypadają mi włosy, ale od czego są peruki?
| Temat: Re: Benjamin Levitt Sob Lis 16, 2013 11:53 am | |
| Do tego, by Cordelia całkowicie wyzbyła się egoistycznych nawyków i myślenia, jeszcze długa droga, ale trzeba przyznać, że ostatnio poczyniła pewne postępy. Igrzyska odniosły odwrotny skutek - zamiast stronić od ludzi, lgnęła do nich, a przebywanie z tymi właściwymi pokazywało jej, że nie wszyscy są okrutni i interesowni. Poczuła dotyk Maxa na swojej twarzy i włosach, ale nie odsunęła się. -Uda się, nie przewiduję nawet innej opcji - uśmiechnęła się od niego szeroko, a gdy usłyszała żartobliwą propozycję, pacnęła go lekko w ramię - To oficjalna propozycja? Poruszyła wymownie brwiami, a humor poprawiał jej się z każdą chwilą. Tak przyjemnie było tu siedzieć w towarzystwie Maxa i żartować, jak dawniej. Kto wie, może jeszcze nie wszystko stracone? Może uda im się utrzymać zdrową, przyjacielską relację nawet po tym wszystkim? Żadne z nich nie mogło liczyć na nic więcej, po prostu jeszcze nie przyznali tego na głos. -Pomagałam w Violatorze, szmuglowałam kosmetyki - próbowała zbagatelizować tę sprawę, byle tylko nie poruszać dalej tematu Fransa. Max był na samym końcu listy osób, z którymi Cordelia chciała o tym rozmawiać. I chyba wzajemnie? - Mam nadzieję, że nigdy więcej coś takiego nie przyjdzie ci na myśl. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak zdesperowany musiał być Max po jej zniknięciu. A jeśli dodać do tego brak kontaktu z Jasmine... Cordelia z natury nie litowała się nad nikim, ale teraz zrobiło jej się po prostu żal tego chłopaka. -Spotkamy się później, ale nie muszę jeszcze wychodzić. Aż tak mi się nie spieszy - uśmiechnęła się zawadiacko, odruchowo sięgając do włosów i odkładając je za ucho - Daisy o tej porze jeszcze pewnie śpi. Spojrzała na Maxa jakby z wyczekiwaniem, ale jednocześnie sama nie wiedziała, czego tak naprawdę chciała. Jak ktokolwiek mógł za nią nadążyć? |
| | | Wiek : 19 lat Zawód : nauczyciel
| Temat: Re: Benjamin Levitt Nie Lis 17, 2013 10:50 am | |
| Wydął usta, próbując przybrać niewinny wyraz twarzy. - No wiesz. W towarzystwie zawsze raźniej. - zaśmiał się. Umiała mu poprawić humor, podnieść go na duchu. I to, że nie odwróciła się od niego, bardzo mu pomagało. Bał się że został już całkiem sam na tym świecie. Skinął głową. Wiedział... a raczej czuł przez skórę, że to nie tylko to. Że coś z Fransem jest więcej. I tej myśli nienawidził. Ona była dla niego za dobra, za dobra dla Fransa, za młoda, za piękna, za delikatna. Jak ktoś, kto płaci kobietom za sprzedawanie własnego ciała, mógł być wystarczająco godny Cordelii... Wstyd się Maxiowi zrobiło, że zapraszał do domu prostytutki. Ale jakoś tak musiał walczyć z samotnością, wstydem i poczuciem odrzucenia. No i tą paranoją która zatruwała mu umysł. - Okej. Nie zamierzam być męską prostytutką. Za żadne pieniądze. - uśmiechnął się smutno. Wziął ją za rękę. Tak bardzo był jej wdzięczny, że tu była, że przyszła, że chciała mu pomóc. Ponoć Jasmine tak bardzo go kochała, Benjamina, ale przecież on był Benjaminem, a jednak nie sprawdziła nawet czy przeżył pożar. To go bolało. Bolało go, że go porzuciła... mimo, że podobno go kochała. Porzuciła go kiedy on tak bardzo jej potrzebował. Miał ochotę wykąpać się, ogolić, ubrać garnitur i pójść do drogiej restauracji w Kapitolu, by pokazać Jazz, że jej nie potrzebuje. Ale jej potrzebował. Obu ich potrzebował. Obu wnuczek Snowa. Dotknął delikatnie policzka Cordeli. - Czyżbyś jednak chciała pójść ze mną pod prysznic? - przysunął się do niej bliżej.
|
| | |
| Temat: Re: Benjamin Levitt | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|