|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Gabinet dr Harding Pon Maj 27, 2013 12:08 am | |
| |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Gabinet dr Harding Pon Maj 27, 2013 12:17 am | |
| // Hol Wejściowy
Sigyn poszła dość szybkim tempem w stronę swojego nowego gabinetu. Tamten stary. Nawet nie wie co się z nim stało. Pewnie jest zniszczony, ew. ktoś go przejął. W sumie mało ją to obchodziło. Nie miała tam pamiątek. Jedyne pamiątki zostały w domu w Dwójce. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Natychmiast znalazła się przy biurku i usiadła na swoim fotelu. - Panie Terrain. Proszę mi powiedzieć co konkretnie Panu dolega. Proszę mi podać wszelkie anomalia w Pańskim życiu do kilku miesięcy wstecz. Gdzieś tak od początku rebelii. Czy zauważył Pan coś czego nie było na ciele wcześniej? Jakieś infekcje? Rany? - Gradowisko pytań. Ostatnio Sig nie była specjalnie taktowna. Interesowały ją suche fakty w sumie. Może później zapyta o najświeższe informacje na Panem. Sigyn była trochę niedoinformowana. Chciała wiedzieć trochę. Bądź co bądź pod tą żelazną kurtyną wciąż się skrywała dawna Sig, która martwiła się o innych bardziej niż o siebie. Zresztą chyba chciała się upewnić, że jej bliscy i przyjaciele nie żyją. Chciała się upewnić, by zacząć życie od nowa. Niekoniecznie szczęśliwe życie, ale zawsze coś. Co prawda udało jej się spełnić takie ciche marzenie o domku w lesie, ale to za mało do szczęścia. Potrzebowała czegoś więcej. Wracając jednak do gabinetu. Obserwowała dokładnie Dominica. Chyba go widziała w Trzynastce. Zanim bombowce zbombardowały szpital. Był wyraźnie zmęczony... i blady. |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Gabinet dr Harding Pon Maj 27, 2013 1:08 am | |
| //Hol wejściowy
W gabinecie Stark, Harding, czy jak ona się nie nazywała także próbowałem znaleźć jakiś miły dla oka akcent, który odwróciłby moją uwagę od tego, jakie było przeznaczenie tego pomieszczenia. Szpital. Oprócz jednorazowej wizyty byłem w jednym z nich dopiero w Trzynastce, ponad pół roku temu. Nie znałem ani jednej osoby, która na dzwięk słowa "szpital", "lekarz" czy "zastrzyk" (o "operacji" nawet nie mowiąc) uśmiechałaby się pogodnie, nie mogąc się doczekać nadejścia tej chwili. Chyba że byłby to psychopata, ale wtedy uśmiech byłby nie tyle pogodny, co szaleńczy i przerażający. Usiadłem na krześle, wpatrując się nerwowo w lekarkę. Zaczynało mnie denerwować wszystko - od jej fartucha lekarskiego, na stoickim spokoju wymalowanym na twarzy kończąc. - Kilka miesięcy wstecz? - powtórzyłem z lekkim chłodem w głosie. - Przepraszam, że muszę panią rozczarować, ale nie pamiętam. Amnezja. Pół roku przepadło, trzeba sobie radzić bez tego. Zamilkłem na chwilę. Pewnie w innej sytuacji bym przeprosił za nietaktowne zachowanie, ale wtedy miałem inne sprawy na głowie. - Z tego, co się dowiedziałem, amnezja może być czegoś skutkiem, chociaż przede wszystkim spotykałem się z teorią, że było to związane z przeżytym szokiem. Wysoce prawdopodobne. Chociaż ja się na tym nie znam - dodałem już spokojniej. - Co do ran - możliwe, że trochę tego było, bo do tej pory mam sporo blizn, ale żadna nie ma jakichś przerażających wielkości. Przede wszystkim rzucają się w oczy te na wierzchach dłoni, ale to też nic specjalnego. Ponownie ucichłem, zastanawiając się, co byłoby jeszcze warte powiedzenia. - Ostatnio podejrzewano u mnie SM, ale ktoś to wykluczył. Jakaś sprawa się ponoć nie zgadza, ale jak już mówiłem, nie znam się na tym. Potem podano mi nazwę choroby dłuższą i bardziej skomplikowaną od imienia Snowa, pewnie jest w dokumentach.
Ostatnio zmieniony przez Dominic Terrain dnia Pon Maj 27, 2013 6:48 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Gabinet dr Harding Pon Maj 27, 2013 6:33 pm | |
| Och... Gabinet Sigyn nie był specjalnie przytulny. Niegdyś miała jakąś roślinkę co to niespecjalnie uczulała. Jakieś dodatki z domu, zdjęcia, figurki i inne rzeczy, które dodawały uroku gabinetowi i sprawiały, że pacjent nie czuł się aż tak tragicznie. Teraz natomiast było chłodno. Żadnych dodatkowych rzeczy. Brak zdjęć, obrazów, małych rzeźb. Niczego... Tylko to co było jej potrzebne do wykonywania zawodu. Aż tak się zmieniła? Najwyraźniej. Cmoknęła trochę niezadowolona odpowiedzią Dominica. - To niedobrze panie Terrain. Z tego co pamiętam to miał pan bardzo burzliwy okres od poprzednich Igrzysk do hmm... bombardowania Trzynastki. Może znalazłabym szybciej odpowiedź. - Powiedziała spokojnym głosem, ale wcale nie ciepłym jak kiedyś. Była chłodna, zdystansowana. - Szok, ale nie tylko on potrafi sprawić, że ktoś ma amnezję. Rozumiem, że wszystko co było przed i po tej... czarnej dziurze może sobie pan przypomnieć. - Oby, bo jak nie to tomografia się przyda i badanie genetyczne. Dlaczego? Może guz mózgu, a może Alzheimer. Kto wie. Trzeba wykluczyć wszystkie choroby, których objawami jest zanik pamięci. Pokiwała głową na jego słowa. Przeglądała w komputerze Kartę Pacjenta. Hmm... Ciekawy przypadek, ale na pewno nie jakiś wyjątkowy. Wyjątkowa to była zaraza. Szczep wirusa, który znalazła w probówce. Cud, że nie umarła. Że nie zaraziła się tym cholerstwem. - Niech się pan rozbierze do bielizny. Sprawdzę stan pana blizn i ogólny stan organizmu. - Powiedziała stanowczym głosem. |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Gabinet dr Harding Pon Maj 27, 2013 7:22 pm | |
| Z każdym słowem wypowiedzianym przez kobietę traciłem resztki sympatii, którą do niej żywiłem. Być może gdybym spotkał ją w lepszych okolicznościach, sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej; wtedy jednak mogłem wyłącznie irytować się jej stoickim spokojem i mrużyć oczy na dźwięk jej głosu, chłodnego i całkowicie profesjonalnego. Jak cholera. - Burzliwy. Jeśli chce pani to tak nazwać. Miałem dziwną ochotę uderzyć czołem w pobliski blat, ale podejrzanie by to wyglądało, więc postanowiłem nie wykonywać podejrzanych ruchów. Jasne, do szpitala przyszedłem z własnej woli, ale do wariatkowa już mi się nie spieszy. Do tej pory wydarzenia, których nie pamiętałem, były dla mnie i moich bliskich tematem tabu. Nie chciałem o nich rozmawiać, a dowiedzenie się tego, do czego wtedy mogło dojść, stanowiło jedną z moich największych obaw - oczywiście nie licząc tych wszystkich chorobowych spraw. Była jednak tylko jedna osoba, która mogłaby mi o tym opowiedzieć, a z nią - a raczej "z nim" - nie miałem najmniejszego zamiaru już kiedykolwiek się kontaktować. - Owszem, mogę - potwierdziłem tylko krótko. Spojrzałem oczekująco na lekarkę, może gdzieś głęboko mając nadzieję, że z którejś szafki wyjmie magiczny syrop. Sprawiłby on nie tylko to, że poczułbym się lepiej, ale dodatkowo moja dziura w pamięci zapełniłaby się niezwykle realistycznymi i, co najważniejsze, prawdziwymi obrazami z przeszłości. Kiedy jednak Harding ponownie otworzyła usta, wciąż nie zmieniając przy tym mimiki twarzy, skrzywiłem się delikatnie, co było odzwierciedleniem moich umierających nadziei. Rozebrać. No pewnie, czemu nie. Podziękowałem w duchu, że Harding była kobietą. Czy tam Stark. W gabinecie było chłodno. Czułem to zarówno przed rozpoczęciem rozmowy, jak i wtedy, gdy powolnym, niechętnym ruchem rozpinałem guziki koszuli, muskając jednocześnie lodowatymi opuszkami palców swoją skórę. Niektórzy może i są ekshibicjonistami, ale mnie rozbieranie się przed nieznajomymi (nawet jeśli nie całkowite) nigdy nie bawiło. Przynajmniej z tego co pamiętam. A już przekonałem się, jak wadliwa potrafiła być moja pamięć. |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Gabinet dr Harding Pon Maj 27, 2013 11:25 pm | |
| Gdyby nie wydarzenia... Gdyby nie to wszystko co się przytrafiło Sigyn to by znowu mogła się uśmiechać. W końcu jej malutkie marzenie się ziściło. Jej dystrykt był wolny. Wygrali rebelię. A jednak... Nie cieszyła się. Nie potrafiła się cieszyć z niczego. Nauczyła się nie okazywać żadnych emocji... Prócz gniewu, zobojętnienia i chłodu. Taka teraz była Sig... Może to stan przejściowy, a może taka pozostanie na zawsze. Niestety Dominic jest aktualnie skazany na jej towarzystwo, czy tego chce, czy nie. - Rozumiem. Temat tabu. Znam to. Sama mam kilka takich tematów. - Powiedziała jakby była zaprogramowana. Żadnych emocji. Jak komputer, który czyta napisany tekst. Wyprana z emocji kobieta, która niegdyś była uznawana za najbardziej troskliwą i empatyczną osóbkę. Gdy Dominic się rozebrał Sig zabrała się za oglądanie jego ciała. Skupiała się na każdej z blizn. Żadna nie miała jakiś oznaków infekcji. Hmm... Ciekawe. - Czy miał pan ostatnio jakieś problemy? Prócz zaniku pamięci. Na przykład problemy z mięśniami, stawami, jedzeniem, albo mówieniem? - Zapytała. - Blizny zdają się być w porządku. Nie widzę żadnej infekcji. Jeszcze sprawdzę organy wewnętrzne. Proszę się położyć. - Dodała po chwili. Usiadła za swoim biurkiem i zaczęła wypisywać informacje na temat pacjenta. Organizm zdawał się nie mieć żadnych ran zewnętrznych. Po chwili wstała i zaczekała aż chłopak się położy. Zaczęła badać brzuch za pomocą nacisku dłońmi. Nic nie czuła szczególnego. - No dobrze. Proszę się ubrać. Mam nadzieję, że nie ma pan problemów z igłami, bo potrzebna jest mi krew. Przydałby się jeszcze mocz, ale to by musiał pan mi jutro podesłać. Wykonam podstawowe badania. Musimy wykluczyć choroby, które mają podobne objawy. - Powiedziała. |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Gabinet dr Harding Wto Maj 28, 2013 8:23 pm | |
| Przestałem zwracać uwagę na pozbawioną emocji maskę lekarki. Wbiłem wzrok w ścianę, nawet nie oczekując cudów, byle tylko nie patrzeć jej w oczy. Czemu w tym przeklętym gabinecie na ścianie nie mógł wisieć jakiś obraz przedstawiający rodzinę Harding? Albo roślina. Jaki problem był w powieszeniu na suficie doniczki z paprotką, czy ta kobieta naprawdę chciała mi utrudnić życie? Uciszyłem absurdalne myśli, które zamiast pomóc, doprowadziły mnie niemal do szewskiej pasji. Uważnie obserwowałem lekarkę, która wzrokiem śledziła trasę zabliźnionych już, starych przecięć. Przyjrzałem się sobie. Trudno było znaleźć we mnie do człowieka sprzed dwóch lat. Chociaż jeszcze w Trzynastce byłem tak wychudzony, że wydawało się, iż po jednym kroku się wywrócę, szybko wróciłem do starej wagi… tylko po to, żeby znów wyglądać jak kościotrup znajdujący się w jakiejś sali od biologii. Kości biodrowe jakby czekały, aby przy najmniejszym ruchu przebić chorobliwie bladą, może szarawą skórę. Stoczyłem się. Bardzo, ale to bardzo się stoczyłem, doprowadzając do stanu godnego narkomana na głodzie. - Z mówieniem? – zapytałem. - Nie sądzę. Chyba że ma pani na myśli brak jakiejkolwiek ochoty do mówienia. Zdarza mi się mieć problemy z koordynacją i skurczami, ale to pewnie związane z nadmiarem kawy i przemęczeniem. Oby. Po chwili wahania dodałem jeszcze: - I czasem, w niespodziewanych momentach, nieco szwankuje mi wzrok. Nic specjalnego. Wciągnąłem mocno powietrze nosem, jakby spodziewając się, że w ten sposób dostarczę sobie trochę siły. Jeszcze po kilku badaniach, do których przebiegu nie przykułem zbyt dużej uwagi, i paru typowo lekarskich gestach Harding wreszcie się ubrałem, choć przez drżące z podenerwowania ręce sprawiło mi to trochę trudności. Może i igły nie były moimi najlepszymi przyjaciółmi, ale w momencie pobierania krwi nie oddychałem panicznie niczym wariat, nie krzywiłem się w wyimaginowanym bólu ani nie wrzeszczałem w niebogłosy, jak to niektórzy mają w zwyczaju. Zmusiłem się tylko do ponownego odwrócenia głowy. Harding pokrzątała się przy probówkach, czemu nie poświęciłem zbytniej uwagi, znów badając ścianę, zupełnie jakby miała ciekawą strukturę czy chodźmy neonowy, nieszpitalny kolor. Ale czego ja wymagałem? - Hm, z jutrzejszym dniem może być gorzej, mam ślub. Znaczy nie ja, znajomi. - Odchrząknąłem. |
| | | Wiek : 29 lat Zawód : Lekarz
| Temat: Re: Gabinet dr Harding Wto Maj 28, 2013 8:39 pm | |
| Gdy pobrała krew do kilku probówek zamknęła je w lodówce. Badania zrobi później. - Problemy z koordynacją i skurczami... - Powiedziała jakby do siebie. Zapisała sobie w pamięci objawy. Boże dzięki, że miała pamięć fotograficzną. Przeszukiwała swój umysł w poszukiwaniu wszystkich chorób o których przeczytała lub z którymi miała do czynienia. Miała już kilka propozycji, ale nie mogła od razu zakładać najgorszego. - Nic specjalnego byłoby, gdyby pan miał dwie różne skarpetki na sobie panie Terrain. Dla lekarza zaburzenia wzroku często mogą być ważną wskazówką eliminującą setki chorób o podobnych dolegliwościach. - Powiedziała poważnym tonem. - Czyj ślub jeśli mogę zapytać? - Czyżby zainteresowała się pani doktor? Najwyraźniej, bo oczy jej błysnęły dziwnie. Może to ślub osoby, którą znała? Czasem brakowało jej twarzy znajomych jej ludzi. - No cóż. Musi pan na jakiś czas zrezygnować z kawy i porządnie się wysypiać. - Powiedziała nadal poważnym tonem. Po chwili wyciągnęła z szafki tabletki usypiające. - Proszę brać przed snem. Pomogą zasnąć. Jedna tabletka dziennie, nie więcej. Proszę też jak najszybciej przynieść mocz do badań. Jeżeli badania coś wykażą to zajmiemy się dalszym badaniem. Na razie nie mogę panu powiedzieć na co pan choruje. Postawię dokładną diagnozę, gdy zbiorę wszystkie dane o stanie pańskiego zdrowia. - Powiedziała obserwując zza biurka chłopaka. |
| | | Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
| Temat: Re: Gabinet dr Harding Wto Maj 28, 2013 9:12 pm | |
| Cóż, skarpetki różnego koloru też mogłyby być objawem jakiejś choroby. Niedowidzenie? Daltonizm? Zmiany w mózgu, odpowiadające za jakieś niezidentyfikowane i nieznane dotąd zaburzenia? Nie chciałem jednak mówić tego głośno; wyładowywanie swojej frustracji na lekarce, od której praktycznie mogło zależeć moje życie/zdrowie/spokój psychiczny, nie byłoby raczej dobrym pomysłem. - Reiven Ruen i Michaela Levittouxa. Starzy przyjaciele - powiedziałem, chociaż ani panią, ani pana młodego nie mógłbym nazwać przyjacielem. To było nieco, hm, skomplikowane. Uśmiechnąłem się nieco ironicznie w duchu na myśl o ograniczaniu kawy. Albo wysypianiu się. Graniczyło to niemal z cudem i jakkolwiek źle by ze mną nie było, nie mógłbym tego zmienić. Praca, praca i jeszcze raz praca sprawiały, że kilka bezsennych nocy pod rząd było normą. Może powinienem powiedzieć jeszcze o paleniu - nawet jeśli sporadycznym - ale było to kolejną rzeczą, której nie zamierzałem zaprzestawać. Wziąłem bez słowa tabletki usypiające, zastanawiając się jednocześnie, czy kiedykolwiek przyjdzie mi z nich skorzystać. - W porządku, dziękuję - mruknąłem tylko, wysilając się na słaby uśmiech wysłany w kierunku Harding. Jej słowa, nawet jeśli niesprecyzowane - zdecydowanie mnie nie pocieszyły: potwierdziły tylko najgorsze obawy. Ruszyłem w stronę drzwi, a przed trzaśnięciem nimi odwróciłem się szybko, wypowiadając grzecznościowe "do widzenia".
//Przeniesienie się w czasie o jeden dzień i teleportacja na ślub |
| | | Zawód : Troublemaker Znaki szczególne : avatar © laura makabresku
| Temat: Re: Gabinet dr Harding Sro Sie 28, 2013 12:43 pm | |
| Zamknięte drzwi odtworzyły się z cichym trzaskiem wyrywanego zamka, a do środka gabinetu doktor Harding wślizgnął się wysoki mężczyzna z w czarnej bluzie z kapturem. Upewniwszy się, że pozostał niezauważony, podszedł do biurka i zaczął przeszukiwać kolejne szuflady. Gdy znalazł jedną z teczek, uśmiechnął się szeroko i wsunął ją pod bluzę. Dokonał także przeglądu zawartości szaf i z jednej z półek ukradł kilkanaście ampułek i opakowań z lekami, które wrzucił do zawieszonej na ramieniu torby. Zanim wyszedł, na ścianie pomieszczenia napisał wielkimi, czerwonymi literami słowo: "oszustka", a puste opakowanie po farbie wyrzucił do śmietnika. Następnie opuścił gabinet Harding i udał się w tylko sobie znanym kierunku. |
| | |
| Temat: Re: Gabinet dr Harding | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|