|
| Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 23 Przy sobie : dokumenty, klucze, telefon
| Temat: Evelyn Noel Wto Cze 04, 2013 7:10 pm | |
| Nie ma zdjęcia bo Jezus na półce, o. Widac, że poprzedni własciciel nie był kasiasty. W każdym bądź razie kuchnia jest mała, meble są stare, ale wszystko jest utrzymane w jako takim porządku. tu tez kiedyś będzie zdjęcie... Mały pokoik z zielonkawymi ścianami. Na środku stoi kanapa w kwiatki, przed kanapą stoi stolik. Pod ścianą stoi cudem działający telewizor który ma chyba ze 100 lat. Tiaaaaa... Też kiedys może bezie zdjęcie Hm... Dośc mały pokój, ale takiego rozmiaru sa wszystkie pomieszczenia w tym domu. Ściany mają kolor pudrowego różu, pod ścianą stoi łóżko, obok niego mały stoliczek. Koło okna stoi szafa, a na podłodze leży dywan. Tutaj kiedyś będzie zdjęcie xD No, nie jest to sypialnia z marzeń. Ściany prawdopodobnie kiedyś były niebieskie, jednak aktualnie mają kolor szarawy. Pod względnie czystym oknem stoi pojedyncze łózko, a z drugiej strony stoi niewielka komoda. Na ścianie wisi nic nie warty obrazek, a na komodzie stoi lampka, która jakimś cudzem działa. Na strychu znajduj sie pierdyliard niepotrzebnych i dziwnych rzeczy. Poza tym w podłodze są dziury, wszedzie są pajęczyny, a w kątach toczy się wesołe życie różnych gryzoni i pajęczaków. |
| | | Wiek : 23 Przy sobie : dokumenty, klucze, telefon
| Temat: Re: Evelyn Noel Czw Lip 04, 2013 5:41 pm | |
| /Bar w Violatorze
Wychodząc z Violatora otuliła się mocniej płaszczem. Który był tak cienki, ze równie dobrze przy takiej pogodzie mogłoby go nie być. Całkowicie wypłowiał i fioletu, który był jego pierwotnym kolorem próżno było szukać w szarości. Czasami Ev miała wrażenie, że wszyscy mieszkańcy cudownego kwartału Ochrony Ludności Cywilnej wypłowieli i postradali swoje pierwotne kolory, które za czasów Snowa były tak żywe, ze aż czasami dostawało się oczopląsu. Miłego oczopląsu, który sprawiał, ze chciało się uśmiechać do każdego przechodnia. Idąc jeszcze śpiącymi ulicami KOLCa Eve stwierdziła, że świat stracił barwy. Wszystko było szare. Szare niebo, z którego zapewne za chwilę poleci kolejna fala białego puchu, który w zetknięciu się ze światem stanie się szary. Szare ulice po których szli nieliczni ludzie o szarej, brudnej cerze w szarych, wypłowiałych ubraniach. Szare kamienice, w których stały szare meble od których odpada szara farba. Rebelianci idealnie zadbali o to, żeby Kapitolińczycy za skarby świata nie poczuli w Kwartale ani cienia dawnego życia. A najłatwiejszym sposobem było zabranie im kolorów. W końcu dotarła do kolejnego szarego budynku nie różniącego się niczym od innych. Czyli do domu, który sobie przywłaszczyła. Do jej własnego, rozlatującego się kawałka świata. Który częściowo dzieliła z Asie, która jest teraz Bóg jeden wie gdzie. Jak zawsze. Strzepała śnieg z butów i pchnęła skrzypiące drzwi. Weszła do małego holu i zwalczyła odruch ściągnięcia płaszcza i butów. Jeszcze nie odzwyczaiła się od tego, ze zazwyczaj po wejściu do domu jest cieplej niż na zewnątrz. Przynajmniej w zimie. Z cichym westchnieniem ruszyła dalej przez pokoje w których nie było ściany z której nie odłaziłaby farba. Ale coś w tym domu żyło. Jeśli tylko telewizor mógłby żyć. Trzeszcząc niemiłosiernie próbował znaleźć jakikolwiek kanał. Eve nawet się ucieszyła, bo oznaczało to, że Rebelianci na chwilę włączyli prąd. Co ciekawe musieli zrobić to niedawno z tego względu, że telewizor dopiero co złapał słaby sygnał Rebelianckiej telewizji. Po chwili obraz lekko się wyostrzył i Ev zobaczyła prezenterkę, która trzeszczącym głosem informowała o siedemdziesiątych piątych Igrzyskach Głodowych. Przez chwilę opowiadała ich historię, a następnie przeszła do prezentacji trybutów. Ev usiadła na kanapie, która zaskrzeczała starymi sprężynami i skupiła się na odczytywaniu nazwisk z ekranu. Co było nie lada sztuka, gdyż co chwilę obraz skakał, migał i robił ze sobą różne niestworzone rzeczy. Na ekranie wyskakiwały kolejne zdjęcia i podpisy. Niektóre nazwiska Ev znała, innych nie kojarzyła… Jednak jej serce zamarło w momencie gdy na ekranie pojawiło się nazwisko, które znała Az za dobrze. Gdyby nie siedziała na wadliwej konstrukcji kanapie na pewno by się przewróciła. Duże litery na ekranie wykrzykiwały imię i nazwisko Bookera Rodwella. – Nie… Nie… To nie może być prawda… – powtarzała to jak litanię nie zwracając już uwagi na kolejne nazwiska i kolejne twarze należące do kolejnych, Bogu ducha winnych dzieci. Wstała i podeszła do gruchota zwanego telewizorem. Oczy powoli zaszły jej łzami. Ze złością kopnęła w telewizor tym samym prawdopodobnie kończąc jego żywot, gdyż zatrzeszczał, a następnie się wyłączył. Wtedy upadła na kolana i ukryła twarz w dłoniach. Kiedyś musiała to przyznać. Musiała przyznać, ze zależało jej na Bookerze. Cholernie jej zależało. A teraz Rebelia wzięła jej i jego. Po chwili jeszcze doszedł kolejny ból związany ze świadomościa, że Lucy wiedziała. I jej nie powiedziała. Jeszcze pewnie się cieszyła, w końcu zawsze powtarzała Ev, ze on nie jest dobrym człowiekiem. Do smutku doszła złość na przyjaciółkę. A smutek i złość to nie najlepsze połączenie. Kiedy już opanowała się na tyle, żeby moc wstać, a potrwało to dobre pół godziny podniosła się z ziemi i wytarła mokra od łez twarz rękawem. Kopnęła jeszcze raz telewizor, jakby to miało zaboleć prezydent Coin po czym wyszła z domu. Nie wiedziała gdzie i po co iśc, ale wiedziała, że musi się jakoś wyładować.
/zt
|
| | | Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
| Temat: Re: Evelyn Noel Pią Sie 16, 2013 3:39 pm | |
| Trochę bilokacja, chociaż wątek na evencie powoli dobiega końca c:
Obudził ją ból głowy. I to nie zwyczajny, na który wystarczy trochę paracetamolu, ciepły koc i gorąca herbata. Zresztą, i tak nie miała żadnej z tych rzeczy, więc nie poradziłaby sobie nawet z takowym. A ten był pulsujący, zaczynający się gdzieś w oczodołach i powolnymi, tępymi uderzeniami, rozsadzający czaszkę. Potęgowany przez najlżejszy dźwięk, szelest pościeli, skrzypnięcie desek podłogowych, trzaśnięcie drzwiami gdzieś na ulicy. Wybuchający przy intensywniejszym świetle. I powodujący wyjątkowo uporczywe zawroty głowy, które to z kolei skutkowały silnymi mdłościami. - Kurwa. Zwlokła się z łóżka, na tyle szybko, na ile pozwoliły jej spowolnione ruchy, i na tyle powoli, żeby wirujący obraz nie sprowadził jej z powrotem do parteru. Droga do łazienki wydawała się bardziej kręta niż zazwyczaj, ale biorąc pod uwagę jej stan, i tak pokonała ją w dosyć krótkim wymiarze czasowym. Woda, spływająca leniwymi strugami z prysznica, była lodowata, co wywołało kolejną wiązankę barwnych przekleństw, ale przynajmniej pomogło jej jako tako doprowadzić się do porządku. Niestety, miało też pewien skutek uboczny: pchnęło do pracy uśpiony do tej pory umysł, a ten zalał ją falą obrazów, które raz na zawsze wolałaby wyrzucić z pamięci. Oparła czoło o szklaną powierzchnię kabiny, czując, jak jej skronie rozrywają kolejne impulsy bólu, a żołądek podchodzi do gardła. I choć mdłości po chwili udało jej się opanować, wspomnienia wciąż tam były. Nie dające się wymazać, tak realne, jak gdyby miały miejsce tu i teraz. I miało minąć sporo czasu, zanim udałoby jej się upchnąć je gdzieś na dnie szafy, przygniatając całą masą niegroźnych, bezsensownych myśli. Właściwie dlaczego tak bardzo męczył ją kac moralny? Nie zrobiła nic wołającego o pomstę do nieba, a nawet jeśli - nic, czego już kiedyś nie robiła. Mogła jednak oszukiwać się ile chciała, ale prawda była taka, że bynajmniej nie chodziło tylko o całowanie nieznajomego w miejscu, gdzie stanowczo nie powinno jej być . Chodziło o całą resztę, o otoczkę, która odsłoniła wszystkie jej słabości i to nie tylko przed Charlesem - ale głównie przed nią samą. - Kurwa - powtórzyła, czując pod powiekami pieczenie, nie mające nic wspólnego z szamponem ani mydłem. Wyszła spod prysznica, stając przed lustrem i przez chwilę wpatrując się we własne odbicie. A potem, bez żadnego widocznego powodu ani wyjaśnienia, chwyciła do połowy napełnioną butelkę i nie zwracając nawet uwagi na etykietkę, cisnęła nią z całej siły w gładką powierzchnię. Czas znowu zwolnił. Zobaczyła jak jej odbicie rozdziela się na dziesiątki mniejszych, kiedy lustro pokryło się siatką pęknięć, a następnie znika całkowicie, razem z opadającymi na posadzkę odłamkami. Zarówno głośny brzęk, jak i sam widok zniszczenia, przyniosły jej coś w rodzaju ulgi. Niestety, chwilowej. - Kurwa, kurwa, kurwa. Czując ściekające po policzkach i skapujące na posadzkę łzy, które pojawiły się nie wiadomo skąd, i nie wiadomo kiedy, zrobiła kilka kroków w tył. Naciągnęła na siebie sprane dżinsy i wysłużoną bluzę, i - wciąż lekko się zawracając - skierowała się w stronę kuchni. Wpadła w coś w rodzaju dziwnego amoku, w trakcie którego wyłączyły jej się wszystkie zmysły, razem ze zdrowym rozsądkiem. Najwidoczniej nieregularne dostawy lekarstw, połączone z ostatnimi wydarzeniami, odbiły się silnym echem na nie do końca stabilnej psychice. Gdyby była w starym Kapitolu, znaleźliby się ludzie, którzy potrafiliby ją uspokoić, dorzucić tabletkę do herbaty i zadzwonić po lekarza. Ale nie była. A dookoła niej nie było nikogo. Otworzyła pierwszą z brzegu szafkę, wypełnioną kilkoma szklankami z różnych zestawów. Wzięła jedną z nich i cisnęła nią o ścianę, ponownie odczuwając chorą satysfakcję na widok sypiących się odłamków. Za nią poleciała druga, trzecia i siódma, aż na półce nie pozostało już nic, co można by rozbić. Już miała otworzyć kolejne drzwiczki, kiedy jej wzrok padł na leżącą na samym spodzie, opróżnioną w jednej trzeciej paczkę papierosów. Zatrzymała się nagle, zapominając, co miała zamiar zrobić. Jej spojrzenie utkwiło na lekko zgniecionym opakowaniu, myśli odleciały w innym kierunku, a oddech i ciśnienie zaczęły się uspokajać. Wzięła je do rąk, trzymając wyjątkowo ostrożnie - zupełnie jakby się bała, że podzieli los lustra i szklanek. Przed oczami stanęło jej inne spotkanie, zakończone pożegnaniem i słowami, które teraz odbijały się echem we wnętrzu czaszki. Jak mogła zapomnieć? Włożyła paczkę do kieszeni bluzy. Musiała wyjść, jeśli chciała zdążyć. To, dlaczego właściwie chciała, pozostawało dla niej tajemnicą, ale nie miała wątpliwości, że tak właśnie było. Zanim opuściła mieszkanie, napisała jeszcze szybką wiadomość do Evelyn i zostawiła złożoną na pół na stole, razem z jej kompletem kluczy. Na niedbale wyrwanej z notesu kartce widniało napisane w pośpiechu tylko jedno słowo. Przepraszam.
Plac oraz park zjednoczenia i zwycięstwa |
| | |
| Temat: Re: Evelyn Noel | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|