Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
Temat: Dominic Terrain Sob Kwi 04, 2015 9:05 pm
Dominic Terrain
ft. Chris Colfer
data i miejsce urodzenia
14 lipca 2257
miejsce zamieszkania
Dzielnica Wolnych Obywateli
zatrudnienie
pisarz || nieprofesjonalna pomoc medyczna
Rodzina
Trochę trudno tu cokolwiek napisać, bo o zmarłych zwykło się mówić wyłącznie dobrze, a Dominic dobrego mniemania o swojej rodzinie nigdy nie miał. Zapewne bezpodstawnie - to nie tak, że go zaniedbywali czy wyżywali się na nim po nieprzyjemnych dniach w pracy. Za młodości ubzdurał sobie po prostu, że bardziej kochali jego młodszą siostrę, Amandę. Dość brutalnie wpadł w okres buntu i w tym momencie nasunęły mu się klapki na oczy; zaczął widzieć tylko to, co spostrzec chciał; że Elisabeth, jego matka, od zajmowania się rodziną upodobała sobie bardziej bankiety i brylowała w towarzystwie, kiedy tylko mogła, że ojciec, Edgar, nie poświęcał mu ani sekundy swojego życia, skupiony na pracy, chociaż nie musiał tego robić - i tak mogli w swoim majątku dosłownie pływać. Terrain zawsze było nazwiskiem, które liczyło się w Kapitolu. Jakoś tak wyszło, że Dominic wyfrunął ze swojego gniazdka najszybciej, jak tylko umiał, nie bacząc na łkającą gdzieś tam w kącie matkę. Dalej tkwił w przekonaniu, że jest niedoceniany - nawet wtedy, kiedy rodzice bez pytań i zawahania opłacili mu najlepsze studia dziennikarskie, a potem załatwili pracę na dobrym stanowisku w "Capitol's Voice". W końcu Terrainowie wpadli w przykrą spiralę. Spotykali się raz do roku, a o swoim istnieniu przypominali sobie tylko na parę dni przed urodzinami. Wykręcali wtedy numery, składali brzydko sztuczne życzenia i wracali do szarej rzeczywistości, pełnej pracy i zapomnienia. Przyszła rebelia. To dość żałosne, ale Dominic, zamiast myśleć o swojej rodzinie, zajął się egoistycznie bezpieczeństwem niespodziewanej miłości przelotnego zauroczenia, które - co dostrzegłby, gdyby tylko się nad tym zastanowił - i tak nie miało racji bytu. Jego rodzice, jako zawzięci zwolennicy systemu, gdzieś przepadli; najpewniej stracili głowy, albo nie tylko je. A siostra trafiła do getta, żeby potem zginąć tragicznie na arenie podczas 75. Igrzysk Głodowych. Dominic mógł być z siebie dumny.
Historia
Tak właściwie to nigdy nie lubił o tym mówić. Nienawiść do opowiadania własnej historii wzrosła tylko, kiedy amnezja wypaliła w jego pamięci dziury, co zmusiło go do rozdrapywania starych ran i wracania do swoich korzeni. Uważnie i starannie układał chronologicznie przebłyski wspomnień, ale niewiele mu to dało, jako że ci, którzy wiedzieli o jego przeszłości najwięcej, zapodziali się gdzieś podczas rebelii albo rozkładali powoli w jakimś rynsztoku. Ostało się parę wspomnień z jego dzieciństwa. Problemy w szkole, odizolowanie od rówieśników, pilna praca. Zadowalające wyniki. Zbliżanie się do okresu młodzieńczego buntu. Przywdzianie glanów, postawienie włosów na żel i naiwne uganianie się ze znajomymi oraz chłopakiem po kanałach, kiedy wierzył jeszcze, że jego działania mogą zbawić świat. Nie do końca potrafił sobie przypomnieć, o co poszło, ale w pewnym momencie pokłócił się ze swoją pierwszą miłością, Michaelem. Skórzane kurtki i ćwieki zostały schowane głęboko w szafie, a Dominic udał się na dziennikarskie studia, co było początkiem jego wielkiej kariery. Zamknął z głośnym trzaśnięciem drzwi, które oddzielały go od dawnego życia i ruszył dalej, zapominając kompletnie o nienawiści, jaką jeszcze kilka lat temu darzył wszystko, co związane z Kapitolem. Zaakceptował kulturowe normy stolicy, życiowe priorytety jej mieszkańców oraz dostosował się do standardów mody. Nie wydziwiał zbytnio - tylko przez jakiś miesiąc jego czupryna mieniła się wszelkimi odcieniami błękitu (błędy młodości), a wymyślne, kosmiczne stroje zastępował idealnie skrojonymi garniturami, ale nigdy nie można było nic zarzucić jego wyglądowi. Jeśli w wieku osiemnastu lat twierdził, że nie czuje się Kapitolińczykiem z krwi i kości, to już wkrótce perfekcyjnie zaadaptował się do otoczenia. Skomplikowane zawirowania w "Capitol's Voice" sprawiły, że ze zwykłego, młodego i średnio doświadczonego dziennikarza stał się na tydzień redaktorem naczelnym gazety. A potem tydzień zamienił się w miesiąc, miesiąc w trzy i w ten sposób na stałe objął to stanowisko (na które, jeśli mogę wyrazić swoją opinię, kompletnie nie zasługiwał). Gdzieś w tym czasie napisał również książkę o jednej z trybutek. Wtedy jeszcze nie uważał Igrzysk za szalony mord wyrządzany bezsensownie na niewinnych dzieciach, a dość nieszkodliwą i coroczną imprezę, w trakcie której w stolicy wreszcie coś zaczynało się dziać, a w redakcji panowało szaleństwo. Niemniej jednak - gdy Jane, młoda dziewczyna, bohaterka dominikowego dzieła/niedzieła, zginęła zamordowana brutalnie pod Rogiem Obfitości, w jego głowie zapaliła się lampka ostrzegawcza. Coś było bardzo nie tak, jak powinno. Zginęła? Jane? Ta wspaniała, sympatyczna i wyjątkowo namacalna dziewczyna, z którą tyle godzin spędził na rozmowach? Żył jednak dalej, ciesząc się sukcesem swojej książki oraz poważaniem w mieście. Ale już nic nie było takie, jakim zdawało się wcześniej. Nadeszły 74. Igrzyska Głodowe i w tym momencie wspomnienia Nicka odmówiły współpracy. Wszystko, co związane z tym okresem, widział jak przez mgłę oraz znał wyłącznie z opowiadań najbliższych. Pragnienie napisania kolejnej książki. Rozmowy z trybutami z Dystryktu Trzeciego. Sam Quillin. To chyba przez niego wszystko się spieprzyło, prawda? Był przystojnym i tryskającym urokiem osiemnastolatkiem, który miał być bohaterem jego książki. Stanowiłoby to niemal idealny materiał na komedię romantyczną, gdyby nie fakt, że chłopak miał w przeciągu tygodnia zginąć. Ale Dominic, jak na durną, zdesperowaną i zakochaną czternastolatkę durnego, zdesperowanego i zauroczonego dwudziestopięciolatka przystało, nie miał najmniejszego zamiaru zostawić tego w spokoju. Joffery Gene, rebeliant pełną parą, wiedział oczywiście o słabości Terraina, więc wykorzystał go niecnie i wplątał w rebelię, na szali stawiając życie oraz bezpieczeństwo Sama. Cóż innego miał zrobić Nick, jeśli się nie zgodzić? Poniekąd w ten sposób wyciągnięto trybutów z areny, a nasz zainteresowany trafił do Trzynastki, ale nie mógł długo nacieszyć się pięknym reunion z jego ukochanym miłym mu Quillinem. Ten doznał dość poważnego urazu (czy warto zauważyć, że pogryzła go inna trybutka?) i wpadł w śpiączkę, a Dominic załamał się nerwowo, doznał tej nieszczęsnej amnezji oraz prawie zabił się rozbitym talerzem, ale w ostatniej chwili powstrzymał go przed tym, uwaga uwaga, jego chłopak z młodości. To wszystko nie mogło być już bardziej żałosne i wyjęte żywcem z wyjątkowo słabej brazylijskiej telenoweli. Rebelianci wygrali, a młody Terrain zaczął powoli odzyskiwać zdrowy rozsądek. Ponownie wrócił do dawnego życia w Kapitolu. Odzyskał swoją posadę, związał się z Charlesem Lowellem, zainwestował w nowe garnitury i znów pił hektolitrami kawę. Miał trochę na pieńku z prezydent Coin, ale miarka się przebrała, kiedy zarządziła ona 75. Igrzyska Głodowe. Nie oszukiwał się nawet, że to przypadek, kiedy jego młodsza siostra, Amanda, wylądowała na arenie. Szybko zginęła. Na domiar złego zdiagnozowano u niego ciężką chorobę. Przeżył kolejne załamanie nerwowe połączone z kryzysem osobowości, rzucił wszystko w cholerę i nagle zniknął, zupełnie, jakby zapadł się pod ziemię. Ktoś kiedyś wspomniał, że widział go w Dystrykcie Czwartym, gdy siedział nienaturalnie nieruchomo na piaszczystej plaży i wlepiał swoje puste oczy w obijające się o wybrzeże fale. Jego nieodłącznym atrybutem miał być granatowy notatnik, który nosił ze sobą absolutnie wszędzie i cały czas coś w nim zapisywał. Niewiele mówił, pomagał czasem tylko przy odbudowie, kiedy indziej opatrywał zupełnie obcym ludziom rany. Przełamał swój strach oraz obrzydzenie, jakimi napawała go krew - coraz częściej zdarzało mu się zszywać czyjeś rany, tamować pomniejsze krwotoki oraz wykonywać związane z pomocą medyczną czynności, które zaledwie parę lat temu wywoływałyby u niego niekontrolowany odruch wymiotny. Cóż, ludzie się zmieniają. Jak łatwo się domyślić, jego notatnik wciąż zapełniał się słowami. I to nie byle jakimi. Jako że chciał uporządkować myśli i wspomnienia, wrócił do swojego pierwotnego zamysłu, czyli drugiej książki o Igrzyskach. Koncepcja uległa jednak kompletnej zmianie; chociaż zaczął na szczegółowym opisie 74. Igrzysk Głodowych, przeszedł od tego sprawnie do rebelii, wydarzeń z Dystryktu Trzynastego, tych wszystkich bombardowań i gett, następnie zgrabnie przeskoczył na 75. rzeź na arenie i zakończył okrutnym podsumowaniem rządów Coin, którą skrytykował od góry do dołu, po czym wyraził pewność, że nowy prezydent okaże się sensowniejszym oraz sprawiedliwszym władcą. Poniekąd właśnie to pozwoliło mu na bezproblemowy powrót do Kapitolu, spokojne wydanie książki i ponowne zamieszkanie w stolicy. Czuł się jednak pusty w środku, wyprany z wszelkich emocji i poturbowany brutalnie przez życie. Nie mógł tak po prostu egzystować jako kojarzony pisarz, snuć się bez celu po ulicach niczym ten cień człowieka oraz unikać ludzi, których znał ze starego życia. Dlatego zdecydował się działać i zreanimować wrak, którym się stał. Najpierw zapisał się na terapię, przez co szybko wylądował u psychiatry. Oprócz tego przełamał się i udał do szpitala, aby zacząć coś wreszcie robić ze swoją chorobą, zanim ta kompletnie go zniszczy. A co najważniejsze, poszukał stałego zatrudnienia; nie myślał nawet o tym, żeby wrócić na klęczkach do "Capitol's Voice" w celu błagania o jakąkolwiek posadę, bo nie dość, że było to znacznie poniżej szczątków jego godności, to jeszcze nie potrafiłby patrzeć prosto w oczy tym wszystkim ludziom, których zawiódł i niespodziewanie ich opuścił. Dlatego postanowił wykorzystać umiejętności, jakie nabył w trakcie pobytu w Czwórce - nie minął tydzień i znalazł pracę jako pomoc medyczna w Szpitalu im. Sacromanthy Beaudelaire. Teraz, kiedy korzystał już z łaski wszelakich terapeutów, znalazł zatrudnienie i pogodził się z myślą, że nie może wiecznie uciekać, był gotów do zmierzenia się z demonami przeszłości. Chyba.
Charakter
Ciężko powiedzieć, jakim człowiekiem stał się Dominic. Jedno jest pewne - skrajnie różniącym się od tego, kim był przez wiele lat swojego życia. Niepoprawny altruista? Pomocna, pozbawiona asertywności dłoń? Kreatywna, produkująca coraz to ciekawsze pomysły głowa? Niepotrafiąca zrozumieć przemocy dobra duszyczka? Sarkastyczny cień, który przestał odnajdywać w życiu przyjemność? Zgorzkniały wrak człowieka? Zmienia się to niczym w kalejdoskopie z każdym kolejnym wzlotem i upadkiem Dominika. Stara się nie okazywać emocji, chowając wszystkie wątpliwości pod pancerną maską obojętności, ale zaraz po powrocie do domu wygrzebuje z zakamarków mieszkania wszystkie tabletki przeciwbólowe oraz niedopite resztki alkoholu, które mogłyby pomóc mu zapomnieć o bataliach, które dzień w dzień rozgrywają się w jego głowie. Tchórz? Może. Ten, co wiecznie ucieka od odpowiedzialności, a potem unika zawzięcie osób, które wielokrotnie zawiódł. Szuka odkupienia w pomocy innym, kiedy ślęczy godzinami w szpitalu i łata ludzi, których los jest mu całkiem obojętny, a wszystko dlatego, że uparcie i naiwnie wierzy, że jakaś energia tego świata wybaczy mu, że skazał na śmierć i nędzny żywot wszystkich tych, których kochał. Kłamca? Najprawdopodobniej. Zawsze gardził oszustwem, ale ostatnio sam już nie wie, kiedy mija się z prawdą, a kiedy nie. Zdaje sobie sprawę, że jeśli byłby nieskazitelny pod tym względem, to byłby też bardzo bez głowy. Skryty? To właśnie dlatego tak długo zwlekał z terapią. Otwieranie się przed innymi i opowiadanie im o swoich problemach zawsze uważał za bezsensowne. Z kłopotami starał się radzić sobie sam - bardziej lub mniej udolnie, ale jednak. Dopiero ostatnio zupełnie przestał dawać radę. Sarkastyczny? Cóż, a jak inaczej radzić sobie z okrucieństwem życia? Wytrzymały? Bez zwątpienia. To dość przykre, że jedną z niewielu dobrych cech, które przetrwały te wszystkie załamania nerwowe, jest właśnie niewrażliwość na porażki. Jego psychika, chociaż dość nadwyrężona i niekoniecznie zdrowa, wciąż pozostała silna. Nigdy nie złamie się przed innymi. Wyłącznie w domowym zaciszu. Ktoś, kto nie rozmawiał z nim od paru lat, najpewniej w życiu by go nie poznał.
Ciekawostki
- Jedynym zdrobnieniem, jakie toleruje, jest Nick. Spróbuj nazwać go Domem, a kończyny będą latać. - Najpierw nie palił, potem palił dużo, teraz pali trochę mniej. Ale od papierosów nie może się uwolnić. - Jeśli chodzi o kawę, to jest z nią jeszcze gorzej. Kiedyś Ashe powiedziała mu, że najpewniej krwawi kofeiną i prawdopodobnie miała rację. - Cierpi na stwardnienie rozsiane; co prawda rzuty choroby są dość sporadyczne, a on postanowił się wreszcie leczyć, ale dalej znacznie uprzykrza mu to życie. - Ma rudą kotkę o imieniu Daisy, którą przygarnął, kiedy oryginalna, szara Daisy zagubiła się gdzieś podczas zawirowań związanych z rebelią. Do tej pory nie pogodził się z jej stratą. - Papuga o zacnym imieniu Stephen też odleciała w kierunku zachodzącego słońca. - Po dwóch załamaniach nerwowych nie do końca radzi sobie z życiem. Zawsze zachowywał się trochę jak sierotka, ale potem zupełnie mu odbiło, zbudował dookoła siebie mur i próbował się zabić rozbitym talerzem. Stosunkowo niedawno wrócił mu rozum - postanowił zasięgnąć porady specjalisty. - Ma wyjątkową awersję do związków. Przeraża go sama myśl o byciu z kimś dłużej, niż na jedną noc. - Cierpi na pnigofobię, czyli paniczny lęk przed uduszeniem się. - Wiele lat temu pilnie uczył się grać na fortepianie i od niepamiętnych czasów w jego mieszkaniu stał zawsze ten instrument. Nie miał z nim jednak kontaktu od początku rebelii, a jego palce nie są tak delikatne, jak kiedyś, więc mógłby mieć pewne problemy z grą. - Przekupić go można wyłącznie na truskawki z czekoladą, które uwielbia całym sercem i duszą. No, na produkty do pielęgnacji włosów również. - Ma niezwykle pewną rękę; nie drży mu ona nawet podczas zszywania paskudnych ran szarpanych ani trzymania broni. - A jeśli jesteśmy już przy temacie broni palnej, to pistoletu używał ledwie parę razy w życiu i za każdym razem był pewien, że przez przypadek postrzeli kogoś postronnego. Stroni od wszelakiej przemocy, ale jeśli zmusza go do tego sytuacja, to jest skłonny zagryźć wargi i próbować desperacko trafić do celu.
Dominic Terrain
Wiek : 26 Zawód : pisarz, pomoc medyczna | nieszkodliwy wariat Przy sobie : paczka papierosów, zapałki, prawo jazdy, scyzoryk, medalik z małą ampułką cyjanku Znaki szczególne : puste oczy, perfekcyjna fryzura Obrażenia : tylko zniszczona psychika
Chyba skończyłam. Jeśli historia pod koniec nie współgra z realiami, to krzyczcie, bo jeszcze nie do końca ogarniam.
Ashe Cradlewood
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
Temat: Re: Dominic Terrain Czw Kwi 09, 2015 12:48 am
Karta zaakceptowana!
Witaj (PONOWNIE <3) na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie (no ba), i że zostaniesz z nami długo na zawsze. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz paczkę papierosów, apteczkę i alarm mieszkaniowy. W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.
Uwagi: Omamuniudroga, dalej nie wierzę, że sprawdzam tę kartę. <3 Z realiami wszystko jest w porządku, ale nawet gdyby nie było, to podejrzewam, że skrajna ekscytacja i wyprany projektami mózg nie pozwoliłyby mi tego zauważyć. Nie spodziewałam się, że pożyję wystarczająco długo, żeby zobaczyć Nicka - pielęgniarkę, ale marzenia się spełniają! Nie mogę Ci tylko wybaczyć porzucenia Stephena i Daisy, lepiej ich znajdź, albo zainteresuje się Tobą Stowarzyszenie Obrońców Praw Zwierząt.