IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Cinnamone & Conrad

 

 Cinnamone & Conrad

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Cinnamone & Conrad Empty
PisanieTemat: Cinnamone & Conrad   Cinnamone & Conrad EmptySro Lut 18, 2015 1:41 pm

17.09.2271 | Dystrykt II


Krwawa barwa nieba znaczyła kolejny, monotonny dzień, chylący się ku końcowi. Na tle zachodzącego słońca wiadać było samotną sylwetkę - scena jakby żywcem wyjęta ze średniowiecznych romansów rycerskich. Ów proletariacki bohater stał niewzruszony, ignorując smaganie porywami chłodnego wiatru i wpatrując się w majaczące w niewielkiej odległości ściany kamieniołomu. Gdyby samo spojrzenie mogło kruszyć skały! Zniszczyłby doszczętnie cały Dystrykt, biorąc za wzór Samsona, dumnie ginąc wraz ze swymi oprawcami - honorowa śmierć człowieka wielkich namiętności, nie potrafiącego odnaleźć się w wyliftingowanym systemie Kapitolu.

Conrad wyjął z kieszeni paczkę papierosów oraz ciężką zapalniczkę, którą ze złośliwą satysfakcją zwędził Raverty'emu. Chłopak przypalił fajkę i głęboko się zaciągnął, po chwili wydychając z ust ciemnoszary, tytoniowy dym. Egzaltował ten moment, upajając się słodką chwilą cennej wolności, tak rzadką w jego egzystencji.

Zawsze o krok za nią. Nieustanne polecenia i rozkazy. Poznaczona bliznami parodia rodziny. Gustav prychnął i sięgnął po kolejnego papierosa, jednocześnie zastanawiając się, w jak żałosnym stanie się znajduje, iż wykorzystuje swój własny czas na czynność tak banalną, jak wypalenie fajki. Co innego mógł zrobić? Teraz, gdy o tym pomyślał, rzeczywiście niewiele. Nie miał przyjaciół. Jego życie było pożyczone, kupione na kredyt, którego nigdy nie uda mu się spłacić. Westchnął i rzucił niedopałek na ziemię, pilnując, by zdusić ostatnie tlące się w nim iskierki. Panem płonące jak żagiew, języki ognia wirujące ze stolicą w destrukcyjnym tańcu - piękna wizja, lecz co dalej? Dillinger się nie łudził. Na miejsce Snowa znajdzie się następny tyran, niewykluczone, iż jeszcze gorszy od poprzednika. Czyż rewolucja nie pożera własnych dzieci?

Od strony kamieniołomu dobiegł go gwar rozmów, krzyki i głośne śmiechy, więc nastolatek niemrawo podążył w tamtym kierunku. Powinien odebrać Cinnę, by razem z nią wrócić do domu. Dziewczyna zwykle nigdzie się nie wybierała pozbawiona jego czujnej opieki, lecz tego dnia było inaczej. Umówiła się ze znajomymi i najwidoczniej wstydząc się swojego cienia, odprawiła go machnięciem ręki, zupełnie jak służącego. Conrad skrycie ucieszył się z tego polecenia, darującego mu odrobinę swobody. Nie przypuszczał też, że w gronie znajomych, Raverty może stać się krzywda. Niepokój delikatnie podpełznął do Gustava, zarzucając mu swoje zimne macki na szyję, gdy nastolatek szybko przeliczył dzieciaki. Pięcioro. Uspokoił oddech i policzył jeszcze raz, z desperacką nadzieją, że jednak kogoś pominął. Nadal tyle samo. Conrad zerwał się do biegu i błyskawicznie pokonał odległość dzielącą go od grupy.
- Gdzie ona jest? Gdzie Cinna? - spytał, potrząsając za ramię Stuarta, czując jak strach stalową pętlą oplata jego gardło. Chłopak obrzucił go pogardliwym spojrzeniem, lecz nie zlekceważył srebrzystej klingi, ostrzegawczo wysuwającej się z rękawa Dillingera.
- W kamieniołomie. Dogorywa - rzucił, uśmiechając się paskudnie. Conradowi cała krew odpłynęła z twarzy. Puścił Stuarta i na złamanie karku popędził do zamkniętego kamieniołomu. Nie trudno było przejść nad taśmą zagradzającą wejście, nie dostrzegał też nigdzie Strażników Pokoju zwykle kręcących się po okolicy. Gustav stąpał ostrożnie po podłożu, kalecząc bose stopy o ostre odłamki i bezskutecznie poszukując drobnej figurki Cinny. Nie znał tego miejsca, było ciemno, niebezpiecznie, a świadomość, że gdzieś tam znajduje się ranna Raverty, wcale mu nie pomagała. Wytężył wzrok zdawało mu się, że zauważył ruch na jednej ze skalnychch półek. Wdrapał się tam i z przerażeniem dopadł nieruchomej postaci dziewczyny. Rozdarte ubranie i szramy na rękach stanowiły najmniejszy problem. Znacznie gorzej prezentowała się obficie krwawiąca, rozorana noga Raverty i jej ściągnięta z bólu twarz. Chłopakowi nietrudno było odtworzyć przebieg wypadków. Cinna weszła do kamieniołomu, usiłowała wdrapać się na jedną z wyższych grani, poślizgnęła się, ewentualnie potknęła i spadła, hacząc kończyną o ostre skały.
- Po co? - spytał ze złością, nachylając się nad nią i podnosząc do pozycji pół leżącej. Nie współczuł dziewczynie ani odrobinę - załatwiła się tak na własne życzenie, przy okazji sprawiając kłopoty i jemu. Conrad był jednak przyzwyczajony - Cinna nigdy nie myślała o nikim, poza sobą.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cinnamone Raverty
Cinnamone Raverty
https://panem.forumpl.net/t3177-cinnamone-raverty#49762
https://panem.forumpl.net/t3181-cinnamonowe
https://panem.forumpl.net/t3180-cinnamone-raverty#49821
https://panem.forumpl.net/t3182-cinnamone#49831
Wiek : 30
Zawód : Obecnie brak. Dawniej: Mentorka, celebrytka, specjalistka od broni
Przy sobie : laptop, fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów (20 sztuk), zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody (3 sztuki), apteczka, śpiwór, butelka burbonu, żywność, gaz pieprzowy, telefon komórkowy, para kastetów, cztery gwiazdki Shuriken
Znaki szczególne : Blizny: prawy obojczyk - postrzałowa, plecy, lewe żebro - szarpane; Cztery dziurki w lewym uchu;

Cinnamone & Conrad Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone & Conrad   Cinnamone & Conrad EmptyWto Mar 03, 2015 5:19 pm

/dwa tygodnie na odpis… Trzeba było ją w tym kamieniołomie zostawić…

Wpatrywała się w strop chodnika wysoki na kilka metrów i przyozdobiony lśniącymi nierównościami, których ostrość, w niektórych punktach kilkakrotnie przewyższała najlepsze noże, jakie było jej dane trzymać w ręku. To właśnie one stanowiły jej punkt odniesienia – równomiernie, co dwadzieścia sekund, jedna kropla wody odrywała się od nacieku, szybowała w dół, by w momencie uderzenia wypełnić przestronne wyrobisko głuchym echem. Trzydzieści – sześćset, trzydzieści jeden – sześćset dwadzieścia, trzydzieści trzy – sześćset czterdzieści… Cinnamone, tylko i wyłącznie z nudów, odliczała uderzenia i odpowiadające im sekundy. Ile tutaj już leżała na wznak, nie będąc w stanie zejść na dół, a jej ruda główka stanowiła jedyny kolorowy punkt wśród otaczającej ją szarości? Jedenaście minut… Plus ten okres, zanim załapała zależność kapiącej wody. Czy Conrad kiedykolwiek po nią przyjdzie, czy całkiem o niej zapomniał, udając się do domu, licząc, że poradzi sobie sama? Nie… Ojciec wypatroszyłby go, gdyby wrócił bez niej, kiedy była pod jego opieką. Dlaczego trwało to tak długo? Gdzie jej wybawca w lśniącej zbroi, który przyrzekał ją chronić za miskę ciepłej zupy i miękką pościel w nieogrzewanym pokoju? Przewidywalne. Będzie musiała poradzić sobie sama. Spróbowała podnieść się na tyle, by móc oprzeć się na łokciach. Jeśli wszystko będzie robić niepośpiesznie, małymi kroczkami, to może uda się jej zejść… Tylko dwa metry w dół, bo na takiej wysokości znajdowała się półka. Zanim podjęła się tej samobójczej, która niechybnie skończyłaby się jej zgonem na jakimś ostrej części podłoża, usłyszała odgłos charakterystyczny dla wspinaczki.
Po co? nie myślała, że kiedykolwiek ucieszy się na dźwięk tego konkretnego głosu, który nie raz, bezpodstawnie wypełniony protekcjonalnością, doprowadzał ją do szału. Miesiące zajęło jej przyzwyczajenie się do tego chłopaka, któremu przy pierwszym spotkaniu złamała nos. Do dziś, po części żałowała, że nie odpuściła mu wtedy tej skradzionej torebki... Lecz, kto inny wdrapałby się na tę półkę, by pomóc jej zejść? Jej wszyscy przyjaciele zostawili ją, gdy okazała się zbędna. Raverty nigdy nie udawała głupiej, wiedziała, że przyjaźnią się z nią tylko z powodu dobrego nazwiska, może dlatego ta zdrada praktycznie jej nie ubodła? A może to wina nogi, która z każdą chwilą bolała coraz bardziej?
- Opowiadają, że są tutaj jaskinie… Jak te, w książkach przedstawiających życie przed Dystryktami… Sam widziałeś fotografie – jej głos był wypełniony kpiną. W kamieniołomach nie spotykało się jaskiń. Ciemność, pył drażniący gardło i błony śluzowe, jak najbardziej, lecz nic poza tym. Jej struny głosowe były targane czymś przypominającym zachrypnięty śmiech, gdy Conrad nie zareagował tylko milczeniem. Pomimo całej fascynacji, nie uwierzyła w słowa Foshera o pieczarach wypełnionymi sześciokątnymi kolumnami bazaltowymi, chciała tutaj wejść i przekonać się, co kryją zapylone chodniki… Weszliby dalej, gdyby nie jedna z dziewczyn, która zaproponowała zakład, kto z nich wyjdzie wyżej…  Była to czysta głupota, lecz Cinnamone czuła złość na myśl, że gdyby nie ten poluzowany kamień, to byłaby szybsza od Foshera, starszego o trzy lata chłopaka. I on wiedział, że wygrałaby, gdyby nie przypadek, to pokonałaby go przeciętna nastolatka, stąd jego złość i brak pomocy w zejściu z półki. Zostawili ją tutaj niczym zwykłego śmiecia.
Przeniosła wzrok w kierunku, z którego dobiegał głos Conrada, by natknąć się na jego jasne tęczówki wypełnione czystą formą przerażenia, ale także i złości. Czyżby było gorzej niż się spodziewała? Czegoś nie czuła? Niech tylko nie mówi, że straciła czucie! To tak nie mogło się skończyć. - Umieram? – zadała to infantylne pytanie nie z samego bólu, który odczuwała teraz w każdej komórce swojego ciała, lecz z obawy przed tym, co się stanie, jeśli nie wyzionie ducha. Było to coś na wzór prośby, chciała to usłyszeć, by zamknąć oczy i odpłynąć. Nie bała się śmierci, nie bała się odniesionych obrażeń, lecz okresu rekonwalescencji, który rozniesie w strzępy jej postępy w walce, nad którymi zaciekle pracowała przez kilka godzin dziennie. Wiedziała, że jeśli tutaj nie zginie, to jej ojciec zgotuje jej o wiele gorszy los od śmierci pośród kamieni.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Cinnamone & Conrad Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone & Conrad   Cinnamone & Conrad EmptyWto Mar 03, 2015 6:37 pm

Była bezbronna i całkowicie zdana na jego łaskę. Ta myśl sprawiła, że poczuł się niezwykle silny i pewny siebie. Conrad spojrzał z góry na żałosną postać kulącą się u jego stóp i uśmiechnął się ponuro. To była jego prześmiewczyni, jego pani, która teraz oczekiwała JEGO pomocy. Ucieszyła się na widok Gustava, jakby sądziła, że ten ochoczo poniesie jej krzyż w zamian za wszystkie upodlenia i upokorzenia. Nie. Nie był Bogiem, który poświęcił się za grzeszników. Zacisnął pięści, zastanawiając się, dlaczego wcześniej nie wysnuł tak banalnych wniosków. Z jakiej racji miał ją ocalić? Ponieważ nadal jesteś od niej zależny - pomyślał z goryczą. Choć w tej chwili to on dzierżył władzę i tak był niewolnikiem - Cinny, jej ojca, Panem, a przede wszystkim własnego umysłu, w którym głęboko zakorzeniła się uległość i bezwarunkowe posłuszeństwo. Jedna okazja nie mogła zmienić tego, do czego nawykł przez kilka lat tresury.

Prychnął, zaskoczony jej ignorancją. Nie przypuszczał, że Cinna nie zna realiów życia w Dystryktach. W kamieniołomach pracowali najbiedniejsi obywatele, niejednokrotnie ponosząc śmierć z powodu złych (braku?) zabezpieczeń - ona wybrała się tam z przyjaciółmi na poszukiwanie jaskiń. Kaprys nastoletniej dziewczynki, który mógł kosztować ją życie. Conrad nigdy nie wierzył w bajki, ani w historie, jakimi ich karmiono. Wielokrotnie słyszał opowieści o śmiałkach, którzy zdołali zbiec poza granice Panem - wówczas też marzył, że pewnego dnia podąży ich śladem. Planował ucieczkę do czasu, kiedy w telewizji regularnie zaczęto pokazywać egzekucje uciekinierów - najczęściej młodych ludzi zachłyśniętych perspektywami wolności. Zrozumiał, że te piękne historie stworzyła Władza dla władzy - by trzymać ich w garści, dawać nadzieję i pozbawiać jej, krótkim zdecydowanym ruchem. Dlatego ironiczny ton dziewczyny w ogóle do niego docierał. Conrada po prostu ciekawiło, co okazało się warte podjęcia takiego ryzyka. Nie liczył, że będzie z nim szczera, nawet mu na tym nie zależało. Lekceważącą odpowiedź przyjął wzruszeniem ramion i pokornym pochyleniem głowy (w ramach przeprosin za zbytnią poufałość czy w celu ukrycia błysku gniewu w swoich oczach?).
- Nieważne - uciął i uklęknął obok niej, aby dokładniej obejrzeć ranę. Cinna straciła sporo krwi, lecz ku ogromnej uldze Gustava, obrażenie nie było tak poważne, jak się wydawało. Zmyliła go purpura wypływająca z rany - obecnie zaschnięta, brązowawa skorupa pokrywająca jej spodnie.
- Nie ma tak łatwo - rzekł wypranym z emocji tonem i wyprostował się, ponownie górując nad dziewczynką, napawając się chwilą tej niezwykłej dominacji.
- Daj mi jeden powód. Jeden, dla którego nie miałbym cię tutaj zostawić.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cinnamone Raverty
Cinnamone Raverty
https://panem.forumpl.net/t3177-cinnamone-raverty#49762
https://panem.forumpl.net/t3181-cinnamonowe
https://panem.forumpl.net/t3180-cinnamone-raverty#49821
https://panem.forumpl.net/t3182-cinnamone#49831
Wiek : 30
Zawód : Obecnie brak. Dawniej: Mentorka, celebrytka, specjalistka od broni
Przy sobie : laptop, fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów (20 sztuk), zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody (3 sztuki), apteczka, śpiwór, butelka burbonu, żywność, gaz pieprzowy, telefon komórkowy, para kastetów, cztery gwiazdki Shuriken
Znaki szczególne : Blizny: prawy obojczyk - postrzałowa, plecy, lewe żebro - szarpane; Cztery dziurki w lewym uchu;

Cinnamone & Conrad Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone & Conrad   Cinnamone & Conrad EmptyNie Mar 15, 2015 3:07 pm

Jego słowa wprowadziły ją w pewien rodzaj zdumienia, lecz nie szoku. Powinna się tego po nim spodziewać, Gustav był klasycznym przykładem osobnika, który gdy tylko poczuje sposobność wyrwania się z uwięzi, pokaże swój prawdziwy charakter i czające się w nim życzenia śmierci dla swoich właścicieli, które na co dzień jest zmuszony dusić w sobie. A niech się nimi zadławi! Niech ma swoją sekundę chwały, w jej oczach i tak pozostanie synem zwykłej ździry, pomiotem, który tylko przypadkiem wydostał się na ten świat, a ten, właśnie przez niego, stał się okropniejszym miejscem. Nie… Nie w skali globalnej, lecz dla małej Cinny wystarczyło, że pojawił się i nie chce się odkleić. Trudniejszy do wyplenienia niż nie jeden pasożyt, niezależnie od zastosowanych wcześniej podstępnych metod usunięcia go z rodzinnego domu. Był jak oślizgła pijawka wysysająca z nich krew. Nie! Był niczym wesz, którą wytępić można tylko przez podjęcie drastycznych środków. Cinnamone była w stanie podjąć radykalne kroki, jeśli prośby, krzyki, łzy, utrudnianie mu życia dzień w dzień, nie są w stanie go zniechęcić. Póki co, wykazywała się pewną dozą cierpliwości, co dla niej i tak stanowiło niezwykły przejaw samoopanowania. Kto wie, może, gdy ojciec zobaczy ją całą we krwi, pozbędzie się raz na zawsze Conrada, który nigdy nie zasługiwał na to, by znaleźć się pod ich dachem i praktycznie zająć miejsce jedynego dziecka Raverty. Dillinger nie miał do tego prawa, nigdy nie stanie się lepszy od niej, pomimo wiecznie stojącego kutasa, otoczonego już od jakiegoś czasu pierwszymi włosami łonowymi, który decydował o tym, że Kyle przyjął darmozjada w ich domostwo, licząc na to, że wyrosną z niego ludzie. Niedoczekanie jego! Szokująco często Cinna zastanawiała się, czy jej ojciec naprawdę pochodzi z Trójki i jakim cudem udało mu się wygrać Igrzyska. Czasami był tak naiwny, że dziewczynka z trudem powstrzymywała się od wyrzucenia mu tego w twarz, za co pewnie oberwałaby batem przez plecy. Rozdrażnienie kumulowało się w małym ciele nastolatki, stopniowo przemieniając się w amok. Nienawidziła Conrada, jego sposobu bycia, sam jego oddech sprawiał, że miała chęć przerwać jego rdzeń przedłużony, by zatrzymać pracę płuc. Zrobiłaby to z przyjemnością, ta jedna chwila, tylko w niewielkim stopniu zadośćuczyniłaby jej wszystkie poniesione krzywdy i starty, lecz wiedziała, że na więcej nie mogłaby liczyć. Cinnę nie obchodziło, czy chłopak wyląduje z powrotem na ulicy, czy też trafi do głębokiego na sześć metrów dołu otulony czarną folią. Tak czy inaczej, nie uroni za nim ani jednej łzy.
Milczała, przez krótką chwilę spoglądając w tęczówki Gustava, zanim groty nie wypełnił jej cyniczny śmiech. - Naprawdę chcesz to usłyszeć? Nie umrę. Nie wykrwawię się. Jutro rano, gdy robotnicy przyjdą na pierwszą zmianę, odnajdą mnie. Może wycieńczoną, może przemarzniętą, ale nie martwą. Nie wrócisz do domu beze mnie, będziesz ukrywał się do końca swoich policzonych dni, może przy dużej ilości szczęścia uda ci się uciec z Dwójki, lecz twoim śladem będą szły wierne psy mojego ojca. Przemyśl to, czy zostawienie mnie tutaj jest tego warte? – przez całą swoją przemowę nawet nie mrugnęła, wyciągała dla Conrada całą prawdę, może i perfidną, lecz niepodkoloryzowaną. Raverty nie odpuściłby chłopakowi porzucenia jego najdroższego, najbardziej obiecującego… Materiału na kolejnego Zwycięzcę w rodzinie. Wiedziała, że gdyby tylko mógł, właśnie w tym momencie wpakowałby w jej żebra solidnego kopniaka. - Wydaję mi się, że to wystarczający powód – wytrzymała jego mrożące spojrzenie, miała w tym niezwykłą wprawę, nigdy nie cofała przed nim wzroku, niezależenie od sytuacji. Przywykła do tego, że to zawsze ona musiała mieć ostatnie słowo, inaczej straciłaby cały autorytet nad swoim, o ironio, obronnym pieskiem.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Cinnamone & Conrad Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone & Conrad   Cinnamone & Conrad EmptyWto Mar 17, 2015 4:22 pm

Nie ruszył się z miejsca, nadal spoglądając na Cinnę nienawistnym wzrokiem. Nie wyglądał na poruszonego słowami dziewczynki, choć te dotknęły go do żywego. Nie mógł pozwolić, żeby zorientowała się, iż jej jadowite monologi ranią go bardziej, niż bat Raverty'ego. Pejcz przecinał skórę zostawiając na ciele krwawe pręgi, ale to, co robiła jego córka, trwale siniaczyło psychikę Conrada. Chłopak był systematycznie niszczony, miał wrażenie, że jego osobowość ulega rozkładowi. Znikał, rozpływał się, aby w końcu pozostawić po sobie cień dawnego Gustava. Mimo wszystko, starał się walczyć, nie zamierzał być bezwolnym jeńcem, bez marzeń, bez planów, bez świadomości. Każda klęska czyniła go silniejszym, uczyła że bez względu na wszystko, nie wolno mu się poddawać. Nie będzie całe życie klęczał przed Cinną i choć na razie nie nadszedł jeszcze czas, Dillinger wiedział, że odpłaci mu za wszystkie upokorzenia, za deptanie jego godności, pomiatanie nim, za obchodzenie się z nim jak z psem. Czternastolatka zaciskając smycz na jego szyi, bezlitośnie dławiła w nim poczucie własnej wartości, z okrucieństwem azteckich kapłanów wyrywała z chłopaka resztki tkwiącego w nim człowieczeństwa. Podzieliła się z nim bolesną prawdą, która mimo swej oczywistości do głębi wstrząsnęła Gustavem. Uświadomił on sobie, że bez swych znienawidzonych panów jest nikim, nędznym robakiem, którego można rozdeptać bez żadnych konsekwencji. Wyrzutkiem z poza nawiasu społecznego, czego nie zmieniło nawet przygarnięcie przez Ravertych. Wciąż był obcym dzieciakiem z ulicy, a jego egzystencję usprawiedliwiała jedynie jego pożyteczność . Choć w środku się buntował i czasami urągał Cinnie, spełniał każdy rozkaz, drżąc przed gniewem jej ojca. Ze strony dziewczynki spotykał zaś tylko pogardę, nigdy wdzięczności, jakby uważała że powinien całować ją po stopach, za łaskę bycia jej niewolnikiem.
- Masz rację - przyznał cicho - to rzeczywiście wystarczający powód - powtórzył zamyślonym, nieco odległym głosem. Nie pomógłby jej bezinteresownie. Dziewczynkę z opresji ratował tylko fakt, że bez niej nie miał czego szukać w domu Ravertych. Ojciec Cinny niechybnie skręciłby mu kark lub zgotował dużo gorszy los za porzucenie jego córeczki. Śmierć... ułatwiłaby wszystko, lecz Gustav nie chciał jeszcze żegnać się z tym światem. Nie zamierzał uciekać, wybierać drogi na skróty. Upierał się przy każdym oddechu; skoro przetrwał kilkanaście lat na ulicy, nie odda swojego życia tak łatwo. Zbyt wiele poświęcił, by stracić je na rzecz urażonej dumy, która w zaświatach i tak do niczego się nie przyda.
Chłopak ściągnął kurtkę i bez słowa otulił nią Cinnę. W cieniutkiej, porwanej bluzie musiała zmarznąć, wystawiona na podmuchy chłodnego, jesiennego wiatru. Gustav zadrżał, lecz zdjął również koszulkę, która i tak nie ochroniłaby go przed zimnem. Rozerwał tkaninę na kilka pasków, po czym obwiązał nogę dziewczynki prowizorycznym opatrunkiem, aby zatamować krew, która wąskim strumykiem nadal wypływała z rany. Szlachetne, aczkolwiek nie czynił tego z sympatii ani przywiązania do Cinny - kierował nim najpodlejsze egocentryczne pobudki. Może gdyby Raverty poprosiła o pomoc, zamiast jej żądać ... Może gdyby był dla niej czymś więcej niż zwykłym [i] popychadłem [i]... Może wówczas Conrad zdobyłby się na współczucie i pielęgnowałby ją nie z przykrego obowiązku, a z własnej inicjatywy... Zrugał się w myślach za swoje fantazje, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę, iż dziewczynka nigdy nie zmieni swojego podejścia. Zawsze pozostanie dla niej ludzkim ścierwem, żałosnym i słabym, którego jedyną zaletą było psie posłuszeństwo. Cinna wdała się w ojca, szybko też przejęła jego nawyki w stosunku do Dillingera. Karciła go, dyscyplinowała, traktowała z lekceważeniem. Czternastolatka poczuła, że ma nad nim władzę i dlatego do woli wykorzystywała Gustava, który mógł ujadać, lecz ostatecznie i tak wykonywał jej polecenia. Byli niczym groteskowe, współczesne odbicie Ginewry i Lancelota - on służył swej Pani (lecz nie serca, a duszy i ciała), ona zaś wyklinała go, nie zważając, ile uczynił dla jej dobra.
- Musisz sama zejść z tej półki. Nie dam rady cię znieść - powiedział Conrad - spróbuj zsunąć się w dół, tylko ostrożnie. Złapię cię - dodał nieco oschłym tonem, zgrabnie zeskakując w dół.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cinnamone Raverty
Cinnamone Raverty
https://panem.forumpl.net/t3177-cinnamone-raverty#49762
https://panem.forumpl.net/t3181-cinnamonowe
https://panem.forumpl.net/t3180-cinnamone-raverty#49821
https://panem.forumpl.net/t3182-cinnamone#49831
Wiek : 30
Zawód : Obecnie brak. Dawniej: Mentorka, celebrytka, specjalistka od broni
Przy sobie : laptop, fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów (20 sztuk), zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody (3 sztuki), apteczka, śpiwór, butelka burbonu, żywność, gaz pieprzowy, telefon komórkowy, para kastetów, cztery gwiazdki Shuriken
Znaki szczególne : Blizny: prawy obojczyk - postrzałowa, plecy, lewe żebro - szarpane; Cztery dziurki w lewym uchu;

Cinnamone & Conrad Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone & Conrad   Cinnamone & Conrad EmptySro Mar 18, 2015 11:32 pm

Wiedziała, że jej słowa dotarły do Conrada, lecz nie spodziewała się, że przyzna się do tego na głos. - Nic nowego, a teraz mi pomóż – wydała wyraźny rozkaz, poprawiając się na łokciach, by lepiej widzieć, co robi chłopak z jej nogą. Zawsze miała rację, nie myliła się i poprawnie oceniała położenie ludzi, dziwne, gdyby pomyślał inaczej. Rzuciła przelotnie okiem na jego klatkę piersiową, gdy ściągnął koszulę. Nie, to nie z powodu ukrytych, namiętnych uczuć do Dillingera – na nie mógłby liczyć, nawet gdyby od tego zależało jej życie. Cinna patrzyła na jego muskulaturę, by zobaczyć, czy przypadkiem nie ma na sobie nowych śladów zadanych mu przez Raverty’ego, które nie raz znikały zbyt szybko, by móc je zaobserwować. Jej ojciec był wprawnym katem, wiedział, jak zadawać ból, by w razie potrzeby ofiara mogła przyjąć kolejną serię uderzeń czy też rozcięć. Cinnamone wiedziała, że przyda mu się nieporanione ciało, nawet jeśli jej pomoże, to i tak będzie cierpieć z powodu pozostawienia jej bez nadzoru. Pozwoliła się opatrzyć, zaciskając usta w wąską linię, gdy zaczął dotykać rany. Nie należała do najprzyjemniejszych.
Zeskoczyć? Nie podobał się jej ten pomysł, nie ufała Dillingerowi, wysoko nie było, lecz gdyby ją puścił, to poharatałaby się jeszcze bardziej o ostre odłamki. Nie potrzebowała tracić więcej krwi, wystarczyło, że już była bledsza od niejednego trupa. Z trudem przesunęła się na skraj półki, złapiesz mnie, prawda?, chciała się upewnić, lecz nie mogła zadać tego pytania, wyszłaby na infantylną młódkę, która drżała z obawy o swoje życie. Nie czekała dłużej, nie mogła, inaczej jej obawy stałyby się oczywiste. Lot nie trwał nawet sekundy, choć miała wrażenie, że prześlizgnie się przez dłonie Conrada niczym szmaciana lalka. Złapał ją w silny uścisk w ostatniej chwili, nim uderzyła ranną nogą o podłoże. Spojrzała na niego z wyrzutem, dusząc się komentarzami na jego temat. Od zawsze było wiadomo, że to dupek, a na takich nie warto marnować śliny. Conrad, z parszywym uśmieszkiem na ustach, przerzucił ją sobie przez ramię, niosąc nią niczym szmaciany worek. Cinna przez całą drogę zastanawiała się, za którym batem zniknie jego pewność siebie.

***

Po dokładnym opatrzeniu ran, które okazały się mniej poważne, niż początkowo myślała, w ciągu kilku chwil wbili w jej żyły gruby wenflon, doprowadzający krew do jej organizmu. Krew, tak deficytowa, znalazła się dla niej bez większego problemu. Wpływowi rodzice, powinna częściej ich doceniać, inaczej jej wybryki już dawno skończyłby się tragicznie. Cinna nie patrzyła na swojej ramię w momencie wkłucia. Nienawidziła igieł, a także ostrzy i wszelkich ostrych narzędzi w momencie, gdy przebijały skórę. Zawsze odwracała wzrok, wiedząc, że szybciej zabarwi podłogę zawartością swojego żołądka, niżeli zniesie taki widok. Ojciec nie był zadowolony z nadmiernej delikatności córki, twierdził, że przeszkadza w walce, czyni ją słabą. Próbował zahartować Cinnamone, zmuszając ją do oglądania sekcji zwłok. Na widok flaków i zapach nieświeżego ciała się uodporniła, lecz nie na to, czemu miał służyć trening. Do dziś, gdy z kimś walczy, nawet w bliskim starciu, nie jest w stanie spojrzeć na ostrze rozcinające przeciwnika. Nie, nie bała się krwi. Czerwona ciecz i organy w ciele człowieka ją fascynowały, tylko moment rozrywanie skóry był jej słabością. Paradoksalne. Wstydziła się tego, tak jak niechęci do posiadania obcego ciała w swoich żyłach. Paskudne uczucie, dlatego leżała w samych majtkach i czystej koszulce, starając się nie ruszać ręką.
Odpoczynek nie był dany Cinnamone. Podali jej morfalinę, więc nie zdziwiła się okrucieństwu swojego ojca, który wezwał ją do pokoju obok. Dziewczynka zastanawiała się, jaki los spotkał Conrada, nie słyszała jego wrzasków... Czyżby straciła na chwilę przytomności i ominęła ją istna symfonia dla ucha? Podpierając się o dwóch kulach – długo nie będzie do końca sprawna, lekarz powiedział jej to wprost – stawiła się na wezwanie Kyle’a. Zagadka, co też stało się z Dillingerem, została rozwiązana. Stał obok Raverty’ego, wciąż bez odzienia – swoje zmarnował, by opatrzyć ranę Cinny – z ponurą miną, która rzadko kiedy opuszczała jego twarz. Dziewczyna ze smutkiem zauważyła, że wciąż miał wielkie szczęście i jego skóra pozostała nietknięta. Po co została wezwana przez swego rodzica? Czyżby ta mała gnida przekręciła sytuację na swoją stronę, gdy Cinną zajmowali się medycy? Jeśli dostanie wykład na temat odpowiedzialności i posłuszeństwa wobec przygarniętego chłopca, to nie ręczy za siebie.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Cinnamone & Conrad Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone & Conrad   Cinnamone & Conrad EmptySob Mar 21, 2015 12:13 pm

Wiedział, że się zawahała. Bała się. To stanowiło jego mały, cichy triumf, ta krótka chwila wystarczyła, by Conrad choć częściowo powetował sobie słabość wobec dziewczynki. Cinna zgrywała twardą, pozbawioną uczuć, a w rzeczywistości wciąż była tylko dzieckiem. Bezradnym i przerażonym, czego Gustav nie omieszka jej wytknąć przy najbliższej okazji. Dlaczego miałby ją oszczędzić? Słowa były jego jedynym orężem przeciwko Cinnie. Każda kąśliwa uwaga, każdy złośliwy komentarz i sardoniczny uśmiech stanowił odskocznię; tym przyjemniejszą, że nic nie irytowało dziewczynki bardziej od nieposłuszeństwa jej psa . Dillinger doskonale zdawał sobie z tego sprawę i nagminnie wykorzystywał fakt, że Cinna nie znosi podważania jej autorytetu (co było dość trudne, gdyż w zasadzie nie miał czego podważać). Nie był uniżonym sługą, choć chwiejny charakter czasami takim go czynił; okresy, w których podupadała jego wiara w siebie na szczęście trwały krótko, a po nich następowała kumulacja całej złości, jaką w sobie taił. Wiedział, że kiedy wróci do domu, solidnie oberwie, więc mógł pozwolić sobie na bezczelność. Kara za zuchwałość wobec dziewczynki i tak będzie niczym w porównaniu do tej, jaką otrzyma za jej niedopilnowanie.
Złapał Cinnę w ostatniej chwili, specjalnie przeciągając moment lotu. Nie był delikatny, sama zawiniła, niech więc pozna smak bólu. W pełni na niego zasłużyła, głupota kosztuje drogo. Chęć zaimponowania przyjaciołom , którzy zostawili ją, gdy tylko zwietrzyli kłopoty... Conrada w duchu bawiła ta sytuacja, gdyż dawała mu pewną przewagę nad swoją małą panią . Cinna nadal trzymała go w garści, lecz nie powstrzyma szyderstw i drwin; w jakim żałosnym położeniu musiała się znaleźć, by żądać pomocy? Mimo kilku lat spędzonych u jej boku, nigdy nie usłyszał z ust Raverty tego słowa. Cinna pozowała na samowystarczalną i niezależną, na pewno nie chciała, by Dillinger wiedział, jak bardzo jest jej potrzebny . Chłopaka ciekawiło, czy bardziej cierpi z powodu odniesionych obrażeń, czy też z musu ujawnienia przed nim swej bezsilności.
- Jaśnie pani jest niewygodnie? - zakpił, uśmiechając się wrednie. Mordercze spojrzenie Cinny w ogóle go nie poruszyło, dlaczego miałby przejmować się kimś, dla kogo był niczym ? Przerzucił sobie dziewczynkę przez ramię, traktując ją z równą delikatnością, jak worek z ziemniakami i zaczął mozolną wędrówkę w stronę domu. Jeśli uda mu się przejść na piechotę dwa i pół kilometra z kilkudziesięciokilogramowym bagażem na plecach i nie paść po drodze... Wówczas przeżyje wszystko.

Stojąc bezpośrednio przed drzwiami miał ogromny dylemat, czy iść prosto do ojca Cinny i przedstawić mu stan jego córki, czy też przemknąć niezauważenie i zawiadomić panią Raverty. Kobieta choć nie ingerowała w decyzje męża, była mu zdecydowanie przychylniejsza i prawdopodobnie zorganizowałaby dla dziewczynki pomoc medyczną bez angażowania w to Kyle'a. Conrad jednakże nie miał wątpliwości, że owo zajście i tak wyjdzie na jaw, a każda minuta zwłoki zwiększała zagrożenie życia Cinnamone. Gustav mimo wszystko nie życzył jej śmierci, więc zebrawszy się na odwagę, bez pukania wszedł do gabinetu Raverty'ego. Dla mężczyzny z pewnością był to szok; gówniarz, którego przyjął pod swój dach śmie przeszkadzać mu w pracy, a na dodatek... Trzyma w ramionach jego córkę, bladą i wymizerowaną. Brutalnie odepchnął Gustava i wziął Cinnamone na ręce, jednocześnie wykonując telefon do zaprzyjaźnionego lekarza. Chłopak odetchnął z ulgą, gdy usłyszał wieść o potwierdzeniu wizyty i korzystając z rozproszenia uwagi Raverty'ego, zaczął skradać się w kierunku drzwi, aby niepostrzeżenie się ulotnić. Marzenia ściętej głowy; wypowiedziane surowym tonem stój, chłopcze , skutecznie ostudziło zapędy Dillingera. Posłusznie pozostał w gabinecie, nie skusił się na ucieczkę nawet wówczas, gdy Raverty wyszedł na chwilę, by wraz z doktorem Harrisem porozmawiać o stanie Cinny. Mężczyzna zresztą nie zabawił długo u wezgłowia córki. Wrócił już po chwili i podszedł do Conrada, który odruchowo skulił się, w oczekiwaniu na przeszywającą falę bólu. Ku zaskoczeniu młodzieńca, nie nadeszła, lecz Raverty mocno schwycił go za podbródek, zmuszając, by spojrzał mu prosto w oczy. Pożałujesz, że się urodziłeś, gówniarzu ...

Groźba mężczyzny przeraziła Gustava znacznie bardziej od pejcza w jego dłoni - do takich widoków zdążył przywyknąć. Chłopak opanował drżenie dłoni i wyprostował się dumnie, nie chcąc sprawić satysfakcji swemu katu. Stał niemal na baczność, lecz Kyle nie palił się do wymierzenia mu sprawiedliwości , choć obracał bat między palcami, smagając nim powietrze i ze złośliwą satysfakcją obserwując, jak Dillinger niespokojnie wodzi za nim wzrokiem. Rozległo się skrzypienie drzwi, mięśnie chłopaka natychmiast się napięły, lecz do środka weszła Cinna - na szczęście cała i zdrowa, pomijając kule, którymi się podpierała. Czyżby miała być świadkiem kaźni? Conrad uśmiechnął się smętnie, czując, jak dławi się napięciem wiszącym w powietrzu. Niespokojne oczekiwanie przerwał głos Raverty'ego, suchy i ostry, jak trzask jego bicza.
- Połóż się - rozkazał Gustavowi, który natychmiast spełnił polecenie, rozciągając ciało na szerokim, dębowym biurku. Znał mechanizm, nie czekało go nic nowego.
- Bij go, dopóki nie powiem, że masz przestać - Raverty zwrócił się do Cinny, podając jej batóg. Patrzył przy tym na zszokowane oblicze Conrada, obdarzając go przy tym sadystycznym uśmieszkiem.
Powrót do góry Go down
the civilian
Cinnamone Raverty
Cinnamone Raverty
https://panem.forumpl.net/t3177-cinnamone-raverty#49762
https://panem.forumpl.net/t3181-cinnamonowe
https://panem.forumpl.net/t3180-cinnamone-raverty#49821
https://panem.forumpl.net/t3182-cinnamone#49831
Wiek : 30
Zawód : Obecnie brak. Dawniej: Mentorka, celebrytka, specjalistka od broni
Przy sobie : laptop, fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów (20 sztuk), zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody (3 sztuki), apteczka, śpiwór, butelka burbonu, żywność, gaz pieprzowy, telefon komórkowy, para kastetów, cztery gwiazdki Shuriken
Znaki szczególne : Blizny: prawy obojczyk - postrzałowa, plecy, lewe żebro - szarpane; Cztery dziurki w lewym uchu;

Cinnamone & Conrad Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone & Conrad   Cinnamone & Conrad EmptyNie Mar 22, 2015 11:28 pm

Drobna dłoń Cinny bez udziału świadomości zamknęła się na pejczu. Wpatrywała się w narzędzie, które miało zadać Conradowi ból, jakby nie wiedząc, do czego służy, pomimo że niejednokrotnie była świadkiem przedstawień, podczas których Kyle okładał chłopaka. Tym razem było podobnie, Conrad wyłożony na biurku, lecz oprawca się zmienił. Cinnie nie uśmiechało się okładanie chłopaka, nie raz czy dwa, sama dostała przez plecy, gdy ojca poniosły emocje, wiedziała, jak to boli, choć nigdy nie przyjmowała batów kładąc się w podobnej pozycji. Dziewczynka nie przepadała za bólem, była na niego słabo odporna, nie należała do osób, które specjalnie podkładają się pod ciosy, czy wpakowują się w niebezpieczne sytuacje, byle tylko sobie coś zrobić. Zero masochizmu. Na szczęście, Kyle gustował w krzywdzeniu psychicznym połączonym z wytrzymałością psychiczną, choć wiedziała, że za niedługo wszystko się zmieni - jako przyszła Zwyciężczyni będzie musiała sobie radzić z taką błahostką jak zraniona noga; czasu nie zostało zbyt wiele, szczególnie, że każdego roku istniała szansa wyczytania jej nazwiska z karteczki wyciągniętej ze szklanej kuli. Nie chciałaby tam trafić bez podstaw. W obecnej chwili, pomimo kilku lat treningów, stanowiłaby mięso armatnie dla Karierowców.
Zamrugała kilkakrotnie, gdy Kyle pchnął ją lekko w kierunku Conrada. Wiedziała, że dyskusja z rodzicem dołoży kilka, o ile nie kilkanaście batów więcej do wykonania. Nie powinna okazywać cienia słabości, w końcu nie czuła żalu wobec chłopaka, zasługiwał na każdy bat otrzymany od Raverty’ego. Jednak, sama miała problem z realizacją kary. Pejcz spoczywał w jej ręku, to jej mięśnie kierowane jej wolą sprawią, że Dillinger zawyje z bólu. Dla Cinnamone to nowe doświadczenie, potrafiła się pobić w ulicznej bójce – w końcu tak poznała swojego pieska - lecz nigdy nie maltretowała bezbronnego, osoby, która nie odwróci się i nie odpłaci się w odpowiedni sposób. W każdym razie nie w tym momencie. Nie przykładając się do tego, uderzyła w plecy chłopaka, głupio myśląc, że cios, który pozostawi lekkie zaczerwienienie w zupełności wystarczy. Naiwne, przecież była świadoma, że Raverty chce zobaczyć, jak córka katuje swojego pieska, który pozostawił ją bez należytej opieki. Nie wiedział, że zrobił to na jej rozkaz, z którym przecież nie mógł dyskutować. Ten fakt i tak niczego by nie zmienił. Nie pomógł, ani nie odwrócił sytuacji, Conrad nie otrzymałby ułaskawienia.
Nie bądź śmieszna. Uderz go jak należy! – tylko tyle usłyszała w odpowiedzi. Ojciec nie ukrywał poirytowania jej zachowaniem.  
Cinnamone, która wyrośnie z tej małej, niepozornej dziewczynki z zabandażowaną nogą, zapewne zaśmiałaby się bez wesołości, wyrywając młodszej bat, by zademonstrować, jak to się robi. Ekscytowałaby się widokiem pleców chłopaka. Czując mrowienie w czubkach palców, dokładnie ważyłaby każdy cios, aby sprawić mu jak najwięcej bólu. Obecnie, dorosła Mona nie wspomina tego dnia, tylko i wyłącznie jako momentu, który zmienił jej relacje z Dillingerem. Nie. Ten jesienny wieczór, którego słońce schowało się o kilka minut wcześniej za szczytem gór otaczających Dystrykt Drugi, zmienił ją wewnętrznie, choć nie każde uderzenie przychodziło jej z trudem. Ten dzień miał się stać podstawą jej zdegenerowanej psychiki. Słysząc życzenie ojca, zacisnęła usta, uderzając mocniej, tym razem trzy razy pod rząd, widząc, jak Conrad napina mięśnie przed każdym otrzymanym ciosem. Niedługo jego plecy miały spłynąć krwią.
Powrót do góry Go down
the victim
Conrad Gustav Dillinger
Conrad Gustav Dillinger
https://panem.forumpl.net/t3197-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3227-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3224-conrad-gustav-dillinger
https://panem.forumpl.net/t3312-cierpienia-mlodego-conrada
https://panem.forumpl.net/t3233-kondzio
https://panem.forumpl.net/t3298-melina-conrada
Wiek : 32
Zawód : Oficer
Przy sobie : dwa noże ceramiczne, broń palna, magazynek, mundur, telefon komórkowy, scyzoryk wielofunkcyjny, paczka papierosów, zapalniczka
Znaki szczególne : blizny na plecach, tatuaże

Cinnamone & Conrad Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone & Conrad   Cinnamone & Conrad EmptyWto Mar 24, 2015 11:07 am

Mimowolnie odwrócił głowę i wbił zaskoczone spojrzenie w mężczyznę. Cinna... Czy Raverty chciał w ten sposób ukarać również swą córkę? Ojcowskie okrucieństwo, czy nauka bestialstwa niezbędnego podczas Igrzysk? Czy to już zawsze będzie tak wyglądać? Czy od dziś to dziewczynka będzie dzierżyć bat, wobec którego czuł większy respekt niż przed Ravertym i jego córką? Czy zmiana prześladowcy pogorszy jego położenie? Czy powinien się tym przejmować, czy jedynie przyjąć do wiadomości i pogodzić się z obecnym stanem rzeczy? Nie mógł zaprotestować ani się sprzeciwić. Był zniewolony, uległy, wyrok zapadł, a decyzji Raverty'ego się nie podważwło - nawet Cinna, choć pyskata, przy ojcu starała się powściągnąć język. Gustav miał przyjąć kolejną karę, mniej lub bardziej bolesną, lecz dziewczynka... Młodzieniec zdusił w sobie wszystkie uprzedzenia; autentycznie jej współczuł . Mimo tego, że ból został przewidziany dla niego, to ona ucierpi dotkliwiej. Czternastolatka była już nad podziw zepsuta, arogancka i złośliwa, lecz nie tkwił w niej sadyzm i ta nieludzka satysfakcja, która płonęła w oczach jej ojca, kiedy Dillinger łamiącym się głosem błagał o zaprzestanie kaźni. Jeszcze - bo najwyraźniej do tego dążył Kyle. Chciał znieczulić córkę najprostszym sposobem - podsuwając jej do tortur brudnego kundla , który przecież zdążył oswoić się z takim traktowaniem. To Cinnamone została skazana na stracenie, ale czy w świecie, gdzie sadyzm był czymś zupełnie naturalnym (krzywdzisz lub jesteś krzywdzonym, pierwotne prawo natury), ktoś przejmował się zbawieniem duszy?

Pierwszy cios, niedokładny, niepewny. Zapiekło, lecz uderzenie nie pozostawi żadnego śladu, rumieniec zniknie w ciągu kilku chwil. Niedoświadczenie przebijało się ze sposobu, w jaki Cinna wykonała zamach i zakończyła go na jego plecach. Może to jednak było błogosławieństwo? Może Conrad powinien pomodlić się do starych, zapomnianych bogów i podziękować im za wstawiennictwo? Może Cinnamone wkrótce nabierze wprawy i okaże się bardziej bezwzględna od własnego rodzica ? Świst bata, głuchy odgłos uderzenia - skórzane rzemienie pozostawiły na nagich plecach chłopaka dwie krwawe pręgi. Gustav zacisnął dłonie na krawędzi biurka - padł kolejny raz, który rozciął jego skórę. Ból nieśpiesznie rozchodził się po plecach Dillingera, promieniujący, palący, dotykając każdej komórki ciała. Chłopak rozpaczliwie zaczerpnął powietrza, całą siłą woli powstrzymując się od krzyku. Wyzbył się wszystkich myśli, w głowie kołatała mu się tylko jedna, niema prośba: błagam, niech to się wreszcie skończy . Bat za batem, a ratunek wciąż nie nadchodził. Conrad stracił rachubę, gdy z jego ust dobył się pierwszy, przeciągły jęk, który płynnie przeszedł w kakofonię wrzasków. Coraz mocniej zaciskał dłonie na kancie biurka, jakby od tego zależało jego życie. Kulił się, wyginał i rzucał po drewnianym blacie, krzycząc z bólu, gdyż takiej chłosty jeszcze nigdy nie otrzymał. Zostaną mi blizny... Stare, zasklepione rany ponownie się otworzyły, na równi ze świeżymi brocząc krwią, której krople przy każdym zamachu pejcza pryskały na policzki Conrada, podpowiadając mu, co dzieje się z jego ciałem. Gustav czuł pulsujący ból ze stałą intensywnością, nie rozróżniał siły uderzeń, jakby jego plecy były jedną, wielką, jątrzącą się raną. Powoli przestawał się ruszać, tylko ciche skomlenie pozwalało wywnioskować, że chłopak jeszcze żyje. Błagał o utratę przytomności, chciał zemdleć, zapaść, umrzeć, wiedząc, że nie zniesie kolejnej porcji batów. Dillinger cierpiał, a jego organizm uparcie odmawiał odpłynięcia w litościwe ramiona Morfeusza. Ukojenie nie chciało nadejść, zostawiając go na pastwę krwiożerczych oprawców. - Błagam... - wycharczał Conrad ledwo słyszalnym szeptem - błagam...
Powrót do góry Go down
Sponsored content

Cinnamone & Conrad Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone & Conrad   Cinnamone & Conrad Empty

Powrót do góry Go down
 

Cinnamone & Conrad

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Cinnamone Raverty
» Cinnamone Raverty
» Cinnamone i Gerard
» Conrad i Lewis
» Conrad Gustav Dillinger

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Osobiste :: Retrospekcje-