IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Cinnamone Raverty

 

 Cinnamone Raverty

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
the civilian
Cinnamone Raverty
Cinnamone Raverty
https://panem.forumpl.net/t3177-cinnamone-raverty#49762
https://panem.forumpl.net/t3181-cinnamonowe
https://panem.forumpl.net/t3180-cinnamone-raverty#49821
https://panem.forumpl.net/t3182-cinnamone#49831
Wiek : 30
Zawód : Obecnie brak. Dawniej: Mentorka, celebrytka, specjalistka od broni
Przy sobie : laptop, fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów (20 sztuk), zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody (3 sztuki), apteczka, śpiwór, butelka burbonu, żywność, gaz pieprzowy, telefon komórkowy, para kastetów, cztery gwiazdki Shuriken
Znaki szczególne : Blizny: prawy obojczyk - postrzałowa, plecy, lewe żebro - szarpane; Cztery dziurki w lewym uchu;

Cinnamone Raverty Empty
PisanieTemat: Cinnamone Raverty   Cinnamone Raverty EmptySro Lut 04, 2015 10:59 pm


*Cinnamone Raverty*
ft. *Evan Rachel Wood*
data i miejsce urodzenia
*01.11.2257 | Dystrykt II*
miejsce zamieszkania
*Brak stałego miejsca zamieszkania - ukrywa się*
Zatrudnienie
*Dawniej: Mentorka | Celebrytka | Specjalistka Od Broni*
Rodzina

*Cinnamone może poszczycić się tytułem jedynej, ukochanej, chociaż nierozpieszczanej córki państwa Raverty. Matka - Charlotte - zajmowała wysokie stanowisko w rządzie Dystryktu Drugiego, natomiast ojciec - Kyle - wygrał jedne z Igrzysk pierwszej połowy wieku Poskromienia, reprezentując dystrykt trzeci. Cinnamone niewiele może powiedzieć na temat historii miłosnej swoich rodziców, chociaż była uraczona nią kilkakrotnie, lecz jej mózg w tamtych momentach całkowicie się wyłączał. Gdyby od tego miało zależeć jej życie, zapewne przypomniałaby sobie fakt, że poznali się podczas podróży służbowej matki w Kapitolu i zakochali w sobie, pomimo sporej różnicy wieku. Obecnie nie wie, co się dzieje z jej rodziną.*

Historia


PART I
DYSTRYKT DRUGI
Odkąd sięgam pamięcią, zawsze interesowałam się bronią. Było w niej coś fascynującego, zapewne to ta obietnica zadawania cierpienia innym, chociaż początkowo nie patrzyłam tak na to. Była środkiem do celu, do zadowolenia mojego ojca, który mi ją pokazał i zaznajamiał ze skutkami użycia. Początkowo strzelałam do atrapy, później do żywych zwierząt, które były przeznaczone na rodzinny obiad. Pamiętam niezadowolenie służby z pokaleczonych ptaków i leśnej zwierzyny, więc dość szybko sama zaczęłam je oprawiać, nie mogąc zrezygnować ze strzelectwa, które szybko stało się moim hobby. Odgłosy wystrzałów mnie motywują, gdy u większości wywołują strach.

Szybko zainteresowanie efektami działań broni zaczęło mnie nudzić, ile razy można przyglądać się odbieranemu życiu. Dziś wiem, że długo i wielokrotnie. Wtedy jeszcze byłam bezmyślna istotą, która nie wiedziała, co dokładnie robi. Ojciec widząc moją fascynację, zaznajamiał mnie z podstawowymi mechanizmami działania, by w końcu rozwinąć moja wiedzę na temat ich skomplikowanych konstrukcji. Zakręciłam się, robiłam to w zaciszu swojego pokoju, kiedy nie widział… Choć pewnie udusiłby mnie, gdyby wiedział, że sama sięgnęłam po broń łamiąc zabezpieczenia rodzinnej skrytki. Nie byłam traktowana jak dziecko kogoś lepszego, może dlatego po dziś drażni mnie snobizm. W odpowiednim do tego wieku poszłam do pracy, co prawda nie były to kamieniołomy, lecz produkcja broni nie należała do najłatwiejszych. Warunki kilkugodzinnej pracy, łączonej z obowiązkami szkolnymi, szybko dały się odczuć, pomimo jednej z lepszych kondycji psychicznych i fizycznych, najzwyczajniej byłam na to za mała, zbyt drobna i zbyt ambitna chcąc osiągać wyniki podobne do starszych dzieci. Początkowo pakowałam i zabezpieczałam bronie przed uszkodzeniem, by po kilku miesiącach zająć się ich składaniem. Dzięki tamtemu okresowi, mogę pochwalić się jednym z najlepszych wyników czasowych w montowaniu.

Moja relacja z ojcem przypominała tresurę psa, dopiero przed wejściem w czternastą wiosnę swojego życia, zdałam sobie sprawę, że działo się tak dlatego, iż chciał syna, a mi zabrakło latającego przyrodzenia pomiędzy udami... Mama, po komplikacjach w czasie ciąży ze mną, nie mogła wydać więcej potomstwa. Charlotte... Dawała mi odrobinę miłości, potrzebną do zdrowego wychowania, przez co znacząco opóźniła proces mojego zdegenerowania. Oczywiście, robiła to, gdy nie była zajęta tonami dokumentów dotyczących jakichś spraw Dystryktu Drugiego. Ważniejszych niż jej własne dziecko… Ważniejszych ode mnie.

Starałam się zrozumieć działania ojca, które akceptowałam z różnym stopniem sprzeciwu. Po okresach agresji następowały miesiące całkowitej bierności. Tłumaczę to sobie, chęcią dobrego przygotowania na ewentualne wytypowanie podczas Dożynek - wbrew wysokiemu statusowi matki i tytułu zwycięzcy ojca, miałam takie same szanse na wylądowanie na podium... Jak każde inne dziecko. W ramach treningów, podczas najsroższych dni w roku, wyrzucał mnie w letniej sukience na kilka, czasami kilkanaście minut za drzwi. Za to latem zostawiał na całe noce. Żałuję, że nie mieliśmy psa schroniłabym się w jego budzie przed deszczem. Kiedy woda w jeziorze Petris osiągała kilka stopni powyżej zera, uczył mnie pływać, nawet nie wiecie, jak zimno potrafi przyspieszyć procesy nauczania. Dzięki temu nie chorowałam - choć początkowo złapałam zapalenie płuc, anginy i paskudne przeziębienia; na szczęście, naszej rodzinie przysługiwał łatwy dostęp do lekarstw, by mnie wyleczyć. W taki sposób moje późniejsze choroby występowały rzadko, a jeśli już to w formie krótkich i łagodnie przebiegających infekcji. Za to go nie nienawidziłam. Zaczęłam odczuwać to, za zamykanie w ciasnych pomieszczeniach, gdzie drżałam z przerażenia, nie raz dostając spazmów, które wcale nie zmniejszały wrażenia kończącego się tlenu. Matka przeciw temu wszystkiemu początkowo protestowała, jednak i te sprzeciwy dość szybko ucichły. Mogłam się sprzeciwiać, nie raz próbowałam, a odzewem na moje butne zachowania były dodatkowe, ostrzejsze treningi fizyczne lub kolejna noc przed domem, której nie przesypiałam, bojąc się możliwego napastnika.

PART II
CAPITOL
Zabrali mnie tam po raz pierwszy w dziesiąte urodziny, jakby po raz pierwszy chcąc się pochwalić swoją córką, która od razu wkupiła się w rozwiązłe serca Kapitolczyków, niczym uroczy, mały kociak.
Oszołomienie. Piękno. Luksus. Mieszanka kolorów niespotkanych w naszej Dwójce. Dopiero potem zwróciłam uwagę na dźwięki, niezwykłość materiałów strojów tych równie niezwykłych ludzi. Chłonęłam, dogłębnie przesiąkałam tym klimatem kilka razy do roku, choć zakochałam się w tym miejscu niezaprzeczalnie od pierwszego wejrzenia.

PART III
CONRAD
Mogłam kojarzyć go ze szkoły, chociaż przelotem. Ignorancja, to jedna z cech charakterystycznych dla wyższych warstw społecznych, nawet w Dystryktach. A może szczególnie w nich. Nie stanowiłam w tym temacie wyjątku, byłam ślepa na grupę społeczną, do której przynależał Conrad. Ten margines, na który patrzy się tylko w momencie, kiedy ginie kolejny produkt spożywczy z twojego sklepu, albo twój portfel. To wszystko sprawiło, że nasza znajomość rozpoczęła się w trochę inny sposób. Złamałam mu palce u prawej dłoni i trochę poharatałam twarz. Spokojnie, on też nie pozostał mi dłużny. Nigdy nie pomyślałabym, że ten osobnik, do którego w moim młodym serduszku nie czułam nic innego oprócz pogardy, zajmie moje miejsce w rodzinnym domu. Chcieli chłopca, to go dostali… W momencie, kiedy Strażnik Pokoju przywlekł nas do domu, zakrwawionych i poobijanych.

Prowadził moje treningi z użycia broni białej, które ociekały zaciekłością, jako że nie chciałam pokazać mu swojej niekompetencji. Umiejętność radzenia sobie na ulicy, też podłapałam od niego. Długo się nie znosiliśmy, on niepokorny i niewdzięczny, a ja jeszcze bardziej rozsierdzona jego zachowaniem. Jedyne, co powstrzymywało mnie przed rozszarpaniem go w tamtym okresie, to fakt, że musiał się mnie słuchać i zapewniać osobistą ochronę. Taki cień, którego nauczyłam się ignorować, by finalnie, po raz kolejny zwrócić na niego uwagę.

Ktoś kiedyś powiedział mi, że z takich relacji rodzą się najsilniejsze przyjaźnie.
Myślę, że miał rację.

PART IV
IGRZYSKA
Nie wytypowali mnie. Zgłosiłam się sama. Nikt na mnie nie naciskał. Sama czułam, że przepuszczenie ostatniej szansy na zostanie trybutem, byłoby żałosnym objawem tchórzostwa. Moje całe życie stanowiło wielkie szkolenie dla tego jednego dnia. Tylko tyle mam na swoje usprawiedliwienie swojej podniesionej ręki, gdy zapytano o ochotników.

***
Było cudownie, choć Kapitol nie stanowił dla mnie żadnej nowości. Cieszyłam się tamtymi chwilami, uśmiechałam radośnie do kamer, wkupywałam w serca mieszkańców, którzy przecież znali mnie osobiście. W ośrodku szkoleniowym pokazałam swoją zwinność i zawarłam sojusz z reprezentantami Dystryktów zwanych „Kolebką Zawodowców”. Na osobistej prezentacji dostałam dziesiątkę. Byłam ustawiona, a przynajmniej tak wtedy o tym myślałam.

***

Od wyjścia na arenę, nie wszystko układało się po mojej myśli. Co prawda, okupowaliśmy strefę Rogu obfitości, jednak Organizatorzy przeszli samych siebie w pomysłowości – miejsca charakterystyczne dla Dystryktów: kopalnie, sady, wybrzeże, lasy, a nawet jezioro i to wszystko pokryte śniegiem. Irracjonalne warunki klimatyczne, temperatura poniżej zera i już zrozumiałam, do czego potrzebne były termoizolacyjne stroje podstawowe. Osoba, która w dzieciństwie była hartowana, powinna ucieszyć się z takich okoliczności. Od początku był to koszmar na jawie, szczególnie, gdy okazało się, że woda w jeziorze, a także śnieg są zatrute zmutowanymi bakteriami, które wykańczały w kilka minut od spożycia.

***

Otarłam się o śmierć kilka razy, część stanowiła niewielkie obrażenia, po których mam blizny na plecach i w okolicy żeber. Po Igrzyskach poznałam nazwisko swojego Sponsora, który uratował mnie od śmierci, gdy oberwałam kulkę od Jedynki. Nie szukałam go, bo i po co? Nigdy nie potrafiłam okazywać wdzięczności. Warto nadmienić, że osobiście zagwarantowałam lub przyczyniłam się do śmierci czternastu trybutów, co stanowiło całkiem sporą liczbę, a swojego ostatniego przeciwnika skróciłam o głowę. Dosłownie. Kapitol miał mnie, za co kochać.

Part V
GWIAZDA
Moje życie po zwycięstwie rozkwitło, tak jak się tego spodziewałam. Kapitolczycy zabijali się o to, kto dzisiejszego wieczoru będzie gościł mnie u siebie na salonach. Podczas Tournée Zwycięzców, wygłaszałam formułki, nie wyróżniając się specjalnie, nie było mi przykro za odebrane życia. Bomba własnej produkcji czy podcięte żyły chłopczyka z piątki, chociaż cwany był i zdolny technologicznie, a co dopiero odcięta głowy Jedynki. Szczerze, zrobiłabym mu to jeszcze raz, tym bardziej ekscytując się jego cierpieniem. Co ważniejsze, pierwszy raz miałam okazję przyjrzeć się innym Dystryktom, po czym już nigdy nie żałowałam swojego życia w Dwójce. Pomimo tych wewnętrznych refleksji większość roku spędzałam w Kapitolu, dość szybko stając się zabawką do zadowalania najzamożniejszych obywateli – byłam na to przygotowana, za co w zamian otrzymywałam drogocenne świecidełka, ekstrawaganckie stroje z najnowszych kolekcji, ale także dobra niematerialne, rzutujące na późniejszą karierę przy organizacji kolejnych edycji Igrzysk. Miałam swoją sesję w OUTFLOW stylizowaną na japoński styl, który dziwnym trafem przypisałam do siebie podczas rozgrywki na arenie. Moim symbolem stały się czteroramienne shurikeny, z którymi ciężko było mi się rozstać. Oficjalnie sprzedałam historię życia – oczywiście, podkolorowując okres dzieciństwa – autorowi poczytnych biografii, a sama wydałam poradnik szkoleniowy dla przyszłych trybutów. Żyłam pełnią życia, udzielając wywiadów w programach typu reality show, pomogłam wypromować się mojej stylistce, dobrze sprzedały się zdjęcia z przyszłymi trybutami, bo już po dwóch latach wrzucili mnie do mentorowania. Nie ukrywam, że praca z dzieciakami z dwójki to czysta przyjemność, chociaż nie zawsze wygrywają. Niestety, przy tak dużej ilości zwycięzców, nie mogłam liczyć na coroczne mentorowanie, dlatego spróbowałam podejść do Igrzysk z innej strony… Organizacji od strony ekwipunku i pułapek. Dość szybko, skrzydła mojej kariery zaczepiły o projektowanie innowacyjnych broni dla wojska. Stałam się specjalistką od broni, przyjmując w między czasie rozszerzoną edukację z zakresu chemii i fizyki. Moja gwiazda zwycięstwa lśniła jasnym, nieblaknącym światłem.

PART VI
REBELIA
Wszystko rozgrywało się po mojej myśli, wciąż kochana w Kapitolu mogłabym wieść tam dostatnie życie aż do później starości. Kto wie, może postarałabym się o obywatelstwo poprzez małżeństwo, a później o dzieci? Obecnie to wszystko jest nierealne, rządy Snowa zostały obalone, a ja nie zapewniłam sobie w porę ułaskawienia u nowej władzy, gdyż niejednokrotnie, publicznie popierałam politykę starego prezydenta, a dodatkowo brałam udział przy organizacji Igrzysk, a moje patenty wykorzystywano w wojsku przeciwko opozycji. Zsyłki Zwycięzców do Getta też nie brzmią zachęcająco.
Dlatego w mojej głowie zrodził się plan. Korzystając z pomocy zaprzyjaźnionych lub dłużnych osób, upozorowałam własną śmierć w wybuchu. Znaleziono szczątki, z których uzyskano moje DNA, a ja przejęłam tożsamość kiedyś żyjącej Caroline Petrie, samotnej mieszkanki Dystryktu Drugiego, która zaginęła w czasie walk. Wszystkie dokumenty potwierdzające moją historię, a także lekko zmieniony wygląd za pomocą koloryzujących soczewek i peruk ułatwiają mi wcielenie się w dziewczynę, której nawet nie znałam. Pomimo zapewnionego bezpieczeństwa, nie ma mowy o powrocie do domu w Dwójce lub tego w Kapitolu, dlatego zatrzymuję się w posiadłościach swoich przyjaciół, niechybnie narażając ich na ostry wyrok, w przypadku ujawnienia ich kontaktów z moją osobą. Zdarza mi się sypiać pod gołym niebem we wcześniej sprawdzonych punktach. Conrad myśli, że nie żyję, to kwestia ostrożności, na pewno zwróciliby uwagę na kobietę w jego towarzystwie. Ta sytuacja trwa od kilku miesięcy. Zastanawiam się, co dalej ze sobą zrobić. Nie mam zbyt wielu opcji, gdyby warunki uległy pogorszeniu, być może dołączę do Kolczatki.


Charakter

Gdy nie poznała jeszcze uczucia, towarzyszącemu noszeniu czyjejś krwi na rękach, ktoś z Kapitolu powiedział jej, że jest miłą dziewczynką. Nie wyśmiała go, choć miała na to wielką ochotę. Raverty już od małego potrafiła się dobrze ustawić, a jeśli ktoś miał o niej przesadnie dobre zdanie – chociażby to o uroku i niewinności – nigdy nie wyprowadzała go z błędu. To niej jej problem, że jest ślepy i tylko laserowa korekcja wzroku usunęłaby ten mankament. Już w młodości, nie szczędziła ostrego niczym brzytwa języka, potrafiła się odciąć, odpowiednio zagrozić, czym w szkole wyrobiła sobie szacunek, nie tylko przez wzgląd na pozycję rodziców.
Dla Raverty, znajomość z drugim człowiekiem musi nieść ze sobą korzyści, dlatego kobieta nie ukrywa swojej chłodnej kalkulacji przy zawieraniu nowych kontaktów. Wie, że większość osób traktuje ją w podobny sposób, więc nie pozostaje im dłużna, nie odczuwając przy tym żadnych wyrzutów sumienia. W taki sposób, książka adresowa jej telefonu jest wypełniona setkami przydatnych kontaktów lub chociaż takich, nad którymi wisi niespłacony dług, by w odpowiednim momencie domagać się zapłaty. Jeśli chodzi o zobowiązania, Cinna nie znosi być komuś coś winna. Nie raz, chęć wyrównania rachunków, wepchnęła ją w sieć dziwnych zawirowań w strefie skrajnie osobistej, do której większość osób, w normalnych okolicznościach, nie miałaby dostępu. Nie afiszuje się z wdzięcznością, co jest naturalną konsekwencją takiego stylu bycia. Jej grono prawdziwych przyjaciół jest niewielkie, lecz potrafi być im bezgranicznie oddana, nawet służąc przysługami, które nie zawsze leżą w jej interesie. Tylko im potrafi pokazać swoją prawdziwą twarz, wyjawić swoje emocje i zmartwienia.
Gdyby zgłębić się bardziej w jej charakter, ciężko powiedzieć o niej coś dobrego. Owszem, jest wesoła na swój sposób - jej wypowiedzi ociekają czarnym humorem i bywają nieprzyzwoite. Jej drugą twarzą jest obłuda, choć nie znosi tej cechy u mieszkańców stolicy, więc można zarzucić jej także hipokryzję. Nie, to wyjątkowa zdolność adaptacji do otoczenia. Gdyby mogła zmienić się w zwierzę, pewnie przyjmowałaby formę kameleona. W rozmowie jest taka, jaką ktoś chce ją widzieć, potrafi się przymilić, gdy zaistnieje taka potrzeba. Wie, że milczenie często jest cenniejsze od złota. Radzi sobie z manipulacją, toleruje ją nawet swojej osobie, udając, że nic o tym nie wie. Większość osób dostrzega w niej tylko ładną buźkę, wierną staremu prezydentowi, całkowicie zapominając, że ta kobieta wytwarzała nowe, wymyślne bronie i skomplikowane pułapki dla wojska. Głowę ma pełną wiedzy na różnorodne tematy, co rozmowę z nią czyni dodatkowo atrakcyjną - pochodzenie ojca z Trójki zobowiązuje. Jest także ambitna i zabójczo przebiegła. Dla niej całe życie to gra, w której trzeba umieć się poruszać, czasami kosztem zwykłej, ludzkiej przyzwoitości.
Cinnamone jest hedonistką i to pod każdym względem: cielesnym oraz mentalnym. Zobaczysz to w jej sposobie poruszania się, mowie, wystroju pomieszczeń, a także sposobie myślenia. Ludzie, nie raz, zastanawiali się jak osoba, dla której taki istotna jest własna wygoda i bezpieczeństwo, dobrze sobie radzi w skrajnie trudnych warunkach. W pracy, to stanowcza kobieta czynu, której działania, zawsze prowadzą ją do sukcesu - nie odpuszcza, dopóki nie doprowadzi swoich pomysłów do końca. Inaczej ma się sprawa z jej życiem celebrytki. Już podczas wywiadów przed Igrzyskami pokazała, że potrafi obchodzić się z publiką, dając jej to, co akurat oczekuje. Nauczyła się grać: płakać na zawołanie, wydobywać z siebie dźwięk podobny do szczerego, wcale nie psychopatycznego śmiechu, gdy nic ją nie bawi, udawać czarującą, budzącą zaufanie osóbkę.
W miłość nie wierzy. Zbliżenia fizyczne dla niej nic nie znaczą, są tylko kolejną formą do osiągnięcia danej korzyści. Typowa choleryczka; nie raz czy dwa, zdarzyło jej się przesadzić podczas wybuchu emocji, szczególnie, gdy czuje się zdradzona lub w jakikolwiek inny sposób skrzywdzona. Jeśli rzuci w ciebie porcelanową filiżanką, to możesz nazwać siebie wyjątkowym szczęściarzem. Cinnamone wykazuje wysokie poczucie estetyki, do szału doprowadzają ją niedociągnięcia w tym temacie. Podobnie reaguje na snobizm, większość miesięcy roku spędzała w Kapitolu, jednak nigdy nie identyfikowała się z jego mieszkańcami. Cinna to typowy, narcystyczny kwiatuszek, przesadnie dbający o swoją aparycję. Nie znosi, kiedy ktoś wypomina mankamenty jej urody, a tym bardziej wiek. Dziewczyna nie przyjmuje do wiadomości, że wielkimi krokami kończy się kolejna dekada jej życia, nie czuje potrzeby ustatkowania się.
Ciężko udawać, że Igrzyska nie miały wpływu na jej charakter, po takich przeżyciach nawet ochotnikom lekko odbija. Często balansuje pomiędzy cienką granicą normalności i szaleństwa. Można jej zarzucić sadyzm, o ile wie się o jej zwyczajach zaczerpniętych z Areny, którymi przecież nie chwali się publicznie! Uczucie kontroli, władzy, trzymania w garści czyjegoś życia, to wszystko sprawia jej wielką przyjemność. Nie ma wyrzutów sumienia ze sprawiania komuś bólu, lubuje się w ludzkim przerażeniu.


Ciekawostki

*Zwyciężczyni 67. Igrzysk Głodowych, podczas których nie udało się jej zdobyć ulubionej broni palnej, dlatego wykańczała swoich przeciwników materiałami wybuchowymi własnego autorstwa, kataną, a nawet Shurikenami, często płonącymi, utrzymując przeciwnika na dystans;
*Ma nową tożsamość - Cinnamone Raverty nie żyje, a ciało zidentyfikowano na podstawie DNA - wprowadzoną do bazy, kiedy jeszcze było to łatwe. Dzięki cennym, zbawczym znajomościom dla publiki przybiera popularne w II Dystrykcie nazwisko Caroline Petrie, która zaginęła podczas rebelii;
*Swoją śmierć dopracowała dokładnie. Wiedząc, że będzie przebywać w terenie zaopatrzyła się w apteczkę, kilka peruk i zestaw do charakteryzacji, żywność, obecnie nieużywany telefon i krótką broń palną z zapasem amunicji oraz shurikeny(9 sztuk);
*To właśnie czteroramienne shurikeny są jej znakiem rozpoznawczym. Nie rozstaje się z nimi, jeden trzyma pod poduszką podczas snu;
*Psychrophobia - nabawiła się panicznego strachu przed zimnem podczas walki na Arenie, która tylko wzmocniła urazy z dzieciństwa. Ma także lekką klaustrofobię, ale Igrzyska nie mają z tym nic wspólnego - to przez ojca, który zamykał ją w niewielkich pomieszczeniach;
*Do dziś zdarza się jej krzyczeć przez sen, co narusza jej opinię niewzruszonej sadystki;
*Ma obsesję na punkcie swoich włosów, które często farbuje na blond lub wzmacnia ich naturalny, rudy kolor. Nie znosi peruk modnych w Kapitolu, ubiera je, tylko kiedy potrzebuje bezinwazyjnie skrócić swoje włosy, lecz i wtedy stara się, by wyglądały naturalnie;
*Ma świetną pamięć do twarzy;
*Ulubiony kolor: butelkowa zieleń i wszystkie odcienie szarości;
*Ma blizny po Igrzyskach - prawy obojczyk, plecy, lewe żebro - których nie usnęła tylko przez wzgląd na Conrada, który maniakalnie je dotyka;
*Pali papierosy, najczęściej do kawy lub by się uspokoić. Próbowała rzucić to kilkakrotnie - zmniejszają wydolność płuc - jednak nikotyna zawsze wygrywa;
*Podobnie nie może funkcjonować bez kilku kubków kawy dziennie;
*Kapitol jest jej drugim domem. Świetnie zna jego topografię, podobnie Dystryktu Drugiego;
*Czasami bywa nietaktowna, nie ma dla niej tematu tabu - śmieszy ją zdezorientowanie ludzi, zanim przywykną do jej stylu bycia;
*Ma przekute lewe ucho w kilku miejscach i jedną dziurkę w nosie, lecz rzadko już coś do niej zakłada;
*Ceni swoją biblioteczkę bogatą w lirykę, gustuje w obrazach groteskowych, surrealistycznych i skrajnie brutalnych opisach makabry;
*Dwukrotnie usunęła ciąże, w które zaszła jakimś magicznym sposobem podczas sprzedawania swojego ciała mieszkańcom Kapitolu. Nie żałuje, sam fakt, że coś może rozwijać się w jej macicy, napawa ją obrzydzeniem;  
*Stanowczo perwersyjna, chociaż potrafi dostosować się do partnera lub partnerki, w końcu od tego wiele zależy w jej życiu;
*Fascynują ją krew i tortury, lecz nie przepada za widokiem przebijanej lub przecinanej skóry;
*Uwielbia nowe krzyki technologii, nie potrafi się rozstać z telefonem czy tabletem, dlatego gdy u kogoś nocuje, na pewno z chęcią skorzysta z tego sprzętu;




Ostatnio zmieniony przez Cinnamone Raverty dnia Pią Lut 06, 2015 11:19 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
the civilian
Cinnamone Raverty
Cinnamone Raverty
https://panem.forumpl.net/t3177-cinnamone-raverty#49762
https://panem.forumpl.net/t3181-cinnamonowe
https://panem.forumpl.net/t3180-cinnamone-raverty#49821
https://panem.forumpl.net/t3182-cinnamone#49831
Wiek : 30
Zawód : Obecnie brak. Dawniej: Mentorka, celebrytka, specjalistka od broni
Przy sobie : laptop, fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów (20 sztuk), zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody (3 sztuki), apteczka, śpiwór, butelka burbonu, żywność, gaz pieprzowy, telefon komórkowy, para kastetów, cztery gwiazdki Shuriken
Znaki szczególne : Blizny: prawy obojczyk - postrzałowa, plecy, lewe żebro - szarpane; Cztery dziurki w lewym uchu;

Cinnamone Raverty Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone Raverty   Cinnamone Raverty EmptyPią Lut 06, 2015 8:51 pm

Oddaję do sprawdzenia Cinnamone Raverty 579491309 Cinnamone Raverty 579491309 Cinnamone Raverty 579491309
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Cinnamone Raverty Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone Raverty   Cinnamone Raverty EmptyPią Lut 06, 2015 11:17 pm

Zdaje mi się, że wszystko jest ok, poza jedną kwestią. Cinnamone by załapać się na 67 Igrzyska musiałaby się urodzić rok później, gdyż takowe odbyły się w roku 2275, czyli w momencie, kiedy dziewczyna miała 19 lat. (Z Igrzyskami przy liczeniu jest pewne zamieszanie, trzeba pamiętać, że te 75 i 76 odbyły się w tym samym roku, a mianowicie w 2283). Popraw datę urodzenia i będzie ok. ;)
Powrót do góry Go down
the civilian
Cinnamone Raverty
Cinnamone Raverty
https://panem.forumpl.net/t3177-cinnamone-raverty#49762
https://panem.forumpl.net/t3181-cinnamonowe
https://panem.forumpl.net/t3180-cinnamone-raverty#49821
https://panem.forumpl.net/t3182-cinnamone#49831
Wiek : 30
Zawód : Obecnie brak. Dawniej: Mentorka, celebrytka, specjalistka od broni
Przy sobie : laptop, fałszywy dowód tożsamości, paczka papierosów (20 sztuk), zapalniczka, scyzoryk wielofunkcyjny, tabletki do uzdatniania wody (3 sztuki), apteczka, śpiwór, butelka burbonu, żywność, gaz pieprzowy, telefon komórkowy, para kastetów, cztery gwiazdki Shuriken
Znaki szczególne : Blizny: prawy obojczyk - postrzałowa, plecy, lewe żebro - szarpane; Cztery dziurki w lewym uchu;

Cinnamone Raverty Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone Raverty   Cinnamone Raverty EmptyPią Lut 06, 2015 11:19 pm

Poprawione :) Faktycznie, zakręciłam się z tymi 75 i 76 ^^
Powrót do góry Go down
the pariah
Nicole Kendith
Nicole Kendith
https://panem.forumpl.net/t1130-nicole-kendith
https://panem.forumpl.net/t3565-nicky#56034
https://panem.forumpl.net/t3564-nicole-kendith#56033
https://panem.forumpl.net/t1136-to-co-bylo-jest-i-bedzie#11701
https://panem.forumpl.net/t3566-nicky#56037
Wiek : 24 lata
Zawód : Uciekinierka
Przy sobie : pistolet, naboje, butelka alkoholu, kapsułka z wyciągiem z łykołaków, telefon komórkowy, laptop, pieniądze upchane po kieszeniach, przetarty plecak, aparat, leki przeciwbólowe
Znaki szczególne : nieufne spojrzenie, utyka na lewą nogę
Obrażenia : złamane serce, martwica nerwów w lewej nodze (nie wszystkich, prawda?)

Cinnamone Raverty Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone Raverty   Cinnamone Raverty EmptyPią Lut 06, 2015 11:30 pm

Karta zaakceptowana!

Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz laptop, fałszywy dowód tożsamości i paczkę papierosów (20 sztuk). W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.

Uwagi: Karta jest dopracowana, postać dobrze zbudowana, nie mogę się już do niczego doczepić. Mimo długości nie czytało mi się jej ciężko. :) Leć do fabuły i baw się dobrze. Tylko nie zastrasz wszystkich od razu na starcie! Cinnamone Raverty 2194133273


Powrót do góry Go down
Sponsored content

Cinnamone Raverty Empty
PisanieTemat: Re: Cinnamone Raverty   Cinnamone Raverty Empty

Powrót do góry Go down
 

Cinnamone Raverty

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Cinnamone Raverty
» Cinnamone i Gerard
» Cinnamone & Conrad

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Panem et circenses :: Po godzinach :: Archiwum :: Karty Postaci-