|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 25 lat Zawód : Pani doktor w Kwartale, która wszystkich nienawidzi Przy sobie : Kapsułka cyjanku, broń palna, dokumenty, portfel, telefon oraz inne osobiste rzeczy. Znaki szczególne : Ona cała jest szczególna. Obrażenia : Rysa na psychice głęboka jak jezioro w Dwójce
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
Wiek : 45 Zawód : minister zdrowia, dyrektor szpitala, właściciel firmy w D8 Przy sobie : drobna apteczka, morfalina, przepustka, telefon
| Temat: Re: Cattleya Star Sob Lip 04, 2015 4:47 pm | |
| Pytanie o miejsca na krótkie wakacje, przywołało wspomnienie nerdowskiego milczenia, które wiecznie wisiało w powietrzu w moim rodzinnym domu. Nieważne, czy był to piękny poranek, deszczowa pora lunchu, upalne południe, miło chłodne popołudnie, wieczór zakrapiany setkami świerszczy czy też nocna wichura. Ojciec wiecznie siedział w tym swoim gabineciku, o ile oczywiście nie wrzeszczał na mnie i na mój brak profesjonalizmu. Jak gdyby można było oczekiwać od jedenastolatki czegokolwiek podobnego. Jego sprawa, jego zasrany interes. Miałam już od dawna własne życie, on już dawno swego nie miał, zaś przepełniony nowinkami technologicznymi Dystrykt Trzeci przestał być moim domem i nawet nie śmiałam nawiedzać go swoją obecnością. Nowa Walka preferowała łagodne i spokojne miejsca. – Dystrykt Czwarty lub Siódmy – wypaliłam bez zastanowienia. Moim skromnym zdaniem były to dwa z trzech najmilszych dla oka regionów. – Jest jeszcze Jedenastka, ale to najbiedniejszy rejon z tych trzech. I właściwie najbardziej urokliwy, zwłaszcza w okresie żniw – zauważyłam naturalnie ożywiona. W dobieraniu poleceń miałam oczywiście własny interes. Kapitolińczycy wybierający się na wakacje, zwłaszcza z mojego otoczenia, to bogaci, wyrozumiali ludzie, którzy w większości znali życie w biedzie. Widząc ciągłą biedę w swoich rodzimych lub sąsiednich Dystryktach, inwestowali w nie, zaś ja... Ja byłam Ministrem Zdrowia, dyrektorem szpitala. Dzięki rozwinięciu się rolnictwa i rybołówstwa, a nawet hodowli, miały spaść ceny produktów spożywczych, a wraz z nimi również niedożywienie, z którym musiałam się niestety spotykać i jakoś sobie z nim radzić. Było jeszcze coś. Moja własna firma... – Jako kobieta biznesu, zapraszam również do Ósemki – dodałam z szerokim uśmiechem. – Mieszkałam tam przez kilka lat i nabyłam niewielkie przedsiębiorstwo, które udało mi się rozwinąć i nad którym nadal działam. Niestety, teraz głównie pośrednio poprzez mojego zastępcę i syna. Właśnie, mogę nawet zaoferować ci darmowy nocleg. Mam skromny domek na obrzeżach wioski. Rezyduje tam jedynie mój syn – zaproponowałam. Jak zwykle oślepiałam uprzejmością i sypałam pomocą! Niech całe Panem zazna mej dobroci! – tak powinna brzmieć moja dewiza. Nie pasowała, niestety, do tej twarzy przepełnionej bezinteresownością. Gdybym tylko potrafiła czytać w myślach Victora... Gdybym postanowiła znieść tę maskę potulności, pozytywności i miłości do świata... Świetnie opisywały mnie jego myśli o szaleńcach, którzy zabijali swoich bliskich i nierzadko siebie samych. Najprawdopodobniej najokropniejsze bestie w naszym państwie: Ja, Victor i nasi pobratymcy... Julka zginęła, gdyż uznałam ją za słabą, nie miała szans przetrwać na tym świecie, nie dałaby sobie rady. Tak bardzo przypominała mi swego ojca... Zrobiłam to, bo wiedziałam, że nie mam innego wyjścia, że tego oczekiwała ode mnie moja natura. Valeriusek dał radę, Julka nie. Wiedziałam też od samego początku, że Delilah, Bea i Thea również mają w sobie tę słabość, odziedziczoną po tym ciapowatym ojcu. – Relacji z siostrą? Może na tym polu mogłabym ci jakoś pomóc? – zapytałam zainteresowana sprawą. Skontaktowanie się z siostrą Victora Seana mogło mi dać przewagę na wypadek pogorszenia naszych relacji, mogło też je umocnić, przyczynić się do naszej większej przyjaźni. Kto wie, może byłam w stanie naprawić to, co zniszczył ten młody człowiek? Miałam kilkanaście lat więcej doświadczenia, więcej widziałam, więcej osób zapewne zmanipulowałam na piękną buźkę. |
| | | Wiek : 22 Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : broń palna, ampułka leku przeciwbólowego, magazynek z piętnastoma nabojami, kamizelka kuloodporna, latarka, telefon, zapałki, zapalniczka, piersiówka z alkoholem, przepustka do getta Znaki szczególne : zmierzwiona czupryna, wzrok spaniela Obrażenia : zrastający się złamany nos.
| Temat: Re: Cattleya Star Nie Lip 05, 2015 1:23 pm | |
| Wakacje to dla Victora nieco niespotykane pojęcie; bo czy w przypadku młodego faceta, który pcha się co rusz na misje i na patrole, byleby tylko nie myśleć o przyszłości, można użyć takiego stwierdzenia? Miał raczej wrażenie, że wakacje były wtedy, kiedy oboje z Cypriane byli małymi dziećmi, bawiącymi się w stawianie zamków z piasku na plaży. A może i po arenie, nim ruszył w swoje szaleńcze Tournee Zwycięzcy, gdy przez pierwsze dwa dni głównie odpoczywał? Potem już był standard, tylko katowanie siostry, zarówno pod względem fizycznym (w stopniu znikomym, bo bardziej sama uszkadzała siebie w trakcie treningów), jak i psychicznym (tu doszedł do perfekcji). A teraz starał się żyć normalnie, egzystować, rozmawiać z ludźmi, nawiązywać znajomości… Chyba szło mu całkiem nieźle? - Akurat były żniwa, kiedy byłem w Jedenastce, w trakcie tournee. Pamiętam, jak jest tam pięknie. Valerie miała rację odnośnie Jedenastki – w tym konkretnym czasie w roku dystrykt sprawiał wrażenie jednego z najpiękniejszych miejsc na całym świecie. Czwórka i Siódemka również należały do obszarów kraju, które należało obejrzeć koniecznie. Lasy lub bezpośredni kontakt z wodami oceanu; ilu ludzi, wywożonych właśnie do Dwunastki, pragnęło choćby na chwilę znaleźć się w miejscu, gdzie mogliby odetchnąć? - Przedsiębiorstwo? – podchwycił, zainteresowany. –Nie wiedziałem, wybacz. Czym się zajmuje? Pewnie coś z produkcją odzieży? Wysłuchał wyjaśnień dotyczących przedsiębiorstwa, nie mogąc powstrzymać się od myśli o tym, iż pani Angelini jest profesjonalistką w każdym calu. Ile dźwigała na swoich barkach ta kobieta, która sprawiała wrażenie świeżej jak pierwiosnek? Mimo to gdzieś w kącikach jej oczu kryło się zmęczenie, ledwie widoczne dla mało wprawnego oka. No ale cóż, takie już jest ciężkie życie przedsiębiorców… Słysząc propozycję pomocy w sprawie Cypriane, Victor nieomal roześmiał się gorzko; dał radę jednak powstrzymać tę chorą chęć, zdławić w sobie własną histerię i wziąć się w garść. Prawda była prosta – niezależnie od czyichkolwiek chęci, nic nie przekona Cypri do tego, by pozwoliła sobie na zapomnienie o przeszłości i odbudowę ich przyjaźni. Przyjaźni niegdyś trwałej, obecnie zniszczonej i wiszącej w strzępkach, niczym pajęczyna, tkana mozolnie i rozerwana nagle przez coś znacznie silniejszego – w ich wypadku były to mordercze zapędy Victora, który żądał, by jego siostra była doskonała na arenie. Był skończonym kretynem. - Dziękuję, nie trzeba. Sądzę, że już niedługo damy radę zakopać nasze wątpliwości pod ziemią i zacząć żyć jak rodzina – posłał jej uśmiech znad prawie pustej filiżanki herbaty, naprawdę doceniając jej gest.
|
| | | Wiek : 45 Zawód : minister zdrowia, dyrektor szpitala, właściciel firmy w D8 Przy sobie : drobna apteczka, morfalina, przepustka, telefon
| Temat: Re: Cattleya Star Wto Lip 07, 2015 10:32 pm | |
| – Nic nie szkodzi. Nie chcę się tym aż zanadto chwalić, gdyż media by mnie zjadły za zwalanie na siebie tylu obowiązków. Zapewne śledziłyby każdy mój krok... Właściwie śledziły po moim powrocie do Kapitolu. Teraz nieco się uspokoiły. Dopiero po kilku męczących wywiadach – stwierdziłam. – Wielu osobom przeszkadza sam fakt, że sprawuję jednocześnie rolę dyrektora szpitala i ministra zdrowia, choć to dwa bardzo ze sobą związane stanowiska – pospieszyłam z wyjaśnieniami. – Co zaś się tyczy mojej małej perełki, to zajmuje się produkcją tkanin – odpowiedziałam krótko na pytanie Victora. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie dodała faktów pobocznych, związanych z prowadzeniem firmy. – Importuję je głównie do stolicy. W Dystryktach nie każdego stać na większe dostawy. Mieszkańcy bardziej zainteresowani są tanią, gotową już odzieżą, którą od czasu do czasu wysyłam w pustych wagonach powrotnych. Staram się rozwijać na każdym kroku to przedsiębiorstwo, by w przyszłości, mam nadzieję, że niedalekiej, móc pomagać takim Dystryktom jak Jedenastka. Czy Dwunastka. – Wyczerpujące? Wyczerpujące. Podobnie jak moja praca. Sprawia mi wiele satysfakcji, ale również, niestety, męczy. Żałowałam, że nie mogłam rozwinąć swoich pomocnych skrzydeł nad Victorem i jego siostrą. Uważał, że nie potrzebował pomocy. Może to i dobrze? Jego siostrę, w razie potrzeby, mogłam łatwo znaleźć przez media. Losie, Victor Sean został Zwycięzcą! O mnie samej można było znaleźć wiele, a co dopiero o takim młodziku? Tej nowszej daty. – Cóż, życzę ci, by stało się to jak najszybciej – przyznałam jak najbardziej z dobrego serca. Ponownie zastanowiły mnie moje uczucia. Uczyłam się żyć w fałszu tak bardzo, że gra stała się prawda? Czułam prawdziwą sympatię do tego miłego młodego człowieka i naprawdę życzyłam mu i jego siostrze dobrze, o ile, oczywiście, młody Sean nie zamierzał mnie zdradzić w jakikolwiek sposób. Nie chciał lądować na mej czarnej liście. – Teraz zaś... Jak ten czas szybko leci, gdy ma się tak dobre towarzystwo! – zauważyłam, patrząc mimowolnie na zegarek spoczywający na mej ręce. – Wybacz, ale ten potworny czas nagli. Mam spotkanie w szpitalu i muszę zdążyć na nie dojechać! – dodałam zakłopotana, wstając od stolika. – Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna i że niebawem otrzymam od ciebie jakiś mini raporcik. I, pamiętaj, nie krępuj się, tylko pisz, gdybyś potrzebował pomocy. Będzie to dla mnie sama przyjemność. O, i gdybyś miał jeszcze jakieś pytania, to masz mój kontakt! Tymczasem... Do zobaczenia, Victorze - wyrzuciłam z siebie, podając mu rękę. Na mej twarzy spoczywał ten sam miły uśmiech, co przez większość spotkania, gesty sprawiały, że byłam kimś naturalnym i jednocześnie pełnym klasy, zaś głos... Pełen zawodu z powodu tak gwałtownego przerwania miłej rozmowy i tak bardzo zakłopotany, żegnał się w rozmówcą. |
| | | Wiek : 22 Zawód : Strażnik Pokoju Przy sobie : broń palna, ampułka leku przeciwbólowego, magazynek z piętnastoma nabojami, kamizelka kuloodporna, latarka, telefon, zapałki, zapalniczka, piersiówka z alkoholem, przepustka do getta Znaki szczególne : zmierzwiona czupryna, wzrok spaniela Obrażenia : zrastający się złamany nos.
| Temat: Re: Cattleya Star Sro Lip 08, 2015 6:02 pm | |
| Victor wsłuchiwał się w słowa Valerie z rosnącym zainteresowaniem… Ale i podziwem dla kobiety, jej przedsiębiorczości i zaangażowania. Zaczynał mieć to dziwne, nieco zabawne wrażenie, że osoba pokroju pani Angelini byłaby w stanie poradzić sobie dosłownie z każdym zadaniem, jakie można było złożyć na jej ramiona. Niesamowite, ile w stanie były zrobić przedstawicielki płci pięknej, jak bardzo angażowały się we wszystko, jak doskonałe efekty osiągały. - Jestem naprawdę pełen podziwu, Valerie. – powiedział ciepło. – Z pewnością jesteś wzorem dla wielu osób. Im dłużej rozmawiali, tym bardziej wyczuwał podobieństwa, jakie łączyły matkę i jej syna, młodego Strażnika Pokoju, który był przecież głównym tematem ich dzisiejszego spotkania. Poniekąd krótkiego; Sean jednak doskonale rozumiał, jak to jest, być człowiekiem zaangażowanym w wykonywaną przez siebie pracę. W końcu sam od pewnego czasu z dziką chęcią brał nadgodziny, nierzadko wyręczając swoich kumpli. Spał po kilka godzin na dobę, o ile spał w ogóle, czasami posuwając się do picia hektolitrów napoi energetycznych lub kawy. Czyżby powoli się uzależniał…? Z reguły nie dawał po sobie poznać, gdy zlecano mu zadanie, mogące wzbudzić jakiekolwiek jego wątpliwości, nie wybrzydzał, był kolejnym posłusznym mężczyzną, który z własnej woli przyjął posadę Strażnika, dostosowując się do wszelkich zasad, rządzących wojskiem w kraju. Także i teraz, w obliczu prośby przedstawionej przez Valerie, czuł się nieco niepewien. Mógł jedynie domyślać się tego, jakie stosunki panowały pomiędzy nią a Valeriusem; zakładał także, że mogą być naprawdę napięte, a jakakolwiek próba interwencji mogła wywołać lawinę nieszczęść – albo przynajmniej nieprzyjemności. Kto wie, może kiedyś ugnie się mimo swoich zasad, i poprosi Valerie o pomoc? - Dziękuję Ci. Czas płynął szybko, naprawdę szybko. Przypomniał sobie o tym dopiero dzięki wzmiance swojej czarującej rozmówczyni, która – niczym prawdziwy rekin biznesu – trzymała rękę na pulsie. Dlatego też, gdy podała mu dłoń do uściśnięcia, ucałował ją również, skłaniając z szacunkiem głowę. Dokładnie tak, jak nauczył go ojciec, jak zawsze mówiła matka; przed kobietami zawsze odczuwał zarazem niepewność, jak i głęboki respekt. - Oczywiście, jak tylko czegoś się dowiem, dam znać od razu. – powiedział, odwzajemniając uśmiech. – Do widzenia, Valerie. Pozwolił sobie na zapłacenie za ich napoje, zostawiwszy obsłudze napiwek, skinął głową swojej uroczej rozmówczyni i opuścił lokal, pędząc do domu, z którego następnie miał udać się na służbę.
zapewne zt dla obojga c: |
| | |
| Temat: Re: Cattleya Star | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|