Wiek : 45 Zawód : minister zdrowia, dyrektor szpitala, właściciel firmy w D8 Przy sobie : drobna apteczka, morfalina, przepustka, telefon
Temat: Valerie Johanna Angelini Nie Paź 05, 2014 11:51 pm
Valerie Johanna Angelini
ft. Gwyneth Paltrow
data i miejsce urodzenia
13.08.2239, Trójka
miejsce zamieszkania
Dzielnica Wolnych Obywateli
zatrudnienie
minister zdrowia, dyrektor szpitala w DWO, właściciel „Scissors” w D8
Rodzina
Oswald "Os" Rosser - ojciec, który już od dawna wącha kwiatki od spodu. Muszę przyznać, że był genialnym informatykiem i fizykiem. Ne przepadałam za nim ze względu na wymagania, jakie stawiał wobec mojej osoby. Pragnął, bym była najlepsza kosztem mojego życia. Gladys Rosser - kobieta naiwna. Uwierzyłaby we wszystko, co bym jej powiedziała. Jednocześnie też chorobliwie strachliwa i pragnąca zrobić wszystko, by jej dziecko przetrwało Igrzyska, jeśli jego nazwisko zostanie wyczytane. Jeśli moje nazwisko zostanie wyczytane. To właśnie przez nią nauczyłam się walczyć i również być przebiegłą. Te uczucie, gdy wiesz, że nie chcesz się stać taką ciapą jak matka... Motywuje. Zmarła usłyszawszy o mej śmierci. Nicholas Oswald "Panthera" Rosser - braciszek, którego nie miałam okazji jeszcze poznać osobiście. Równie utalentowany co ojciec, który zapewne w końcu mógł być dumny ze swego dziecka. Jako że to Rosser, to nie przepadam za nim i staram się wyciągnąć z niego jak największe zyski. Pewnie w przyszłości zmienię nastawienie do tego człowieka... Może. Andrew James Angelini - mój pierwszy mąż, druga ma miłość i pierwsza prawdziwa, jeśli nie liczyć mojej głupiutkiej miłostki ze szkoły. Najbardziej dobry człowiek na świecie, którego to sama osobiście zniszczyłam, zdradzając go i skazując na więzienie. Jest prawdziwym ojcem Valeriusa. Miranda Angelini - pasierbica i jeden z największych wrzodów na moim tyłku. Osoba, która pragnie mnie zniszczyć, osoba, która nie doceniła mej miłości. Valerius Ian Angelini - pierworodny syn, przed którym musiałam udać własną śmierć, gdyż nie chciałam go skazywać na życie w Dystrykcie. Żyję w przekonaniu, że od zawsze zasługuje na coś więcej i tę zasadę zamierzam dalej wyznawać. Czyż nie, Tabitho? John Julia Angelini - mój drugi mąż i brat Andrew, który to też oficjalnie był ojcem Valeriusa. To właśnie dla niego i przez niego zdradziłam Drew, on też pomógł mi upozorować śmierć i wyjechać do Dystryktu Ósmego. Julka Angelini - córeczka, którą zabiłam w trakcie wściekłości na siebie i Johna. Opłakuję jej stratę do dziś. Fabian Morgan - trzeci mąż, który znał mnie jedynie jako Anę. Był odskocznią od Johna i Valeriusa, od sławy. Delilah, Bea i Thea - córki moje i Fabiana. Delilah była tegoroczną trybutką, którą muszę uratować od śmierci; Bea i Thea to bliźniaczki, które prawdopodobnie nie żyją. Connor Angelini - synuś mamusi, który wyjechał ze mną do Dystryktu Ósmego. Jego ojcem jest zmarły dawno Julian Anthony Angelini, ojciec moich dwóch pierwszych mężów.
Historia
Prawda jest taka, że kochałam i zmarnowałam to. Pamiętam swoje życie, zanim się w nim pojawił. Ja, marna szara myszka, która wracała z szarej szkoły do szarego domu, gdzie wielce genialny ojciec nie podziwiał moich osiągnięć, uważając je za nic. Pragnął, bym umiała więcej, gdy w szkole byliśmy daleko w tyle, zaś moi rówieśnicy mieli inne rzeczy na głowie. My, młodzi, miewaliśmy inne rzeczy... Ale nie, ja nie mogłam, bo matka w międzyczasie ciskała mnie do różnych ludzi na treningi, udając wielce kochaną rodzicielkę. Bali się stracić dziecko w Igrzyskach, co oznaczało ich zdaniem, że mieli prawo mnie katować. To dla mojej przyszłości, czyż nie? To oczywiste, że się buntowałam i nie do końca byłam taką córeczką, o jakiej mogliby marzyć. On to wszystko zmienił, rozwijając przede mną dywan do kompletnie innej przyszłości. Wizja, w której mogłabym być kimś więcej, gdzieś, gdzie byłoby więcej. Problemem okazywało się jednak wszystko, czyli fakt, że urodziłam się w Dystrykcie, z czego było jedno pewne wyjście. Gdy się pobieraliśmy nie miał pojęcia, że zamierzam się zgłosić. Misja samobójcza, pomyślicie. Tak, to prawda. To była misja samobójcza, a właściwie próba samobójcza. Nie chciałam tam gnić, wolałam zginąć, biorąc udział w Igrzyskach Głodowych. On zaś dowiedział się o tym w chwili, gdy ujrzał mnie na ekranie w Kapitolu, taką drobną i wołającą, że zgłaszam się na trybuta. Dupnie, co nie? Pożegnanie z ojcem - bezcenne. Wtedy mu powiedziałam o ślubie. Matki nie było, bo zaciążyła. I papa. Potem zobaczyłam ich jedynie na Tournee. Matkę potem jeszcze kilka razy, gdy byłam mentorem. Igrzyska jak Igrzyska... Wygrałam! Cudem, bo tak naprawdę wątpiłam w to, że wygram. I nie, wcale nie chciałam go ranić, okłamać, porzucić czy coś. Kochałam go i nie widziałam sensu w naszej przyszłości, a fakt, że byłam pieprzoną romantyczką nie pomagał. Młoda, smarkata i zakochana. Cudnie. Jednakże wyobraźcie sobie związek małżeński, w którym widujecie się jedynie wtedy, gdy jedno z was zostaje wysłanym do pracy w Dystrykcie Trzecim. Mogło to się nawet nigdy więcej nie zdarzyć... Pieprzeni nieszczęśliwi kochankowie! Tak, naprawdę wolałam wtedy zginąć. Na szczęście wygrałam, na nieszczęście dla nas poznałam Johna, brata Drew. To było coś... ZAUROCZENIE. Teraz widzę, że to było zauroczenie, omamienie mnie przez tego mężczyznę. Był inny, był zły. Umyślnie zdradziłam męża, chcąc zagościć ten jeden jedyny raz w łóżku jego brata, jednakże gdy wlazłam w nie raz, już w nim zostałam. Głupia myślałam, że to coś więcej niż to, co było między mną i Drew. Johnny... Ach, mężczyzna-łobuz!, zniszczony do szpiku kości i w dodatku podoficer! Kusił sobą, a ja dałam się kusić, pozwoliłam siebie skusić. Powiem, że byłam młoda... Po tym jak wrobiliśmy Andrew w to, co zrobił Johnny, pobraliśmy się i udawaliśmy przed światem, że Valerius jest jego synem. Ja, Johnny i Valeriusek - jedna szczęśliwa rodzinka... Gdy mały mógł już spokojnie zostawać pod oczkiem niani, postanowiłam rozpocząć studia medyczne. Po Igrzyskach brakowało mi zapachu krwi, co sobie uświadomiłam, będąc w kuchni, gdy kucharka przygotowywała ucztę na bankiet... Wiedziałam, że powinnam opanować swoje potrzeby, nim one wymkną się spod kontroli, niosąc mnie ku zgubie. Chirurgia mogła mi w tym pomóc, poza tym anatomia człowieka zaczęła mnie niezwykle interesować. Radowało mnie, gdy oglądałam powtórkę własnych Igrzysk i mogłam ocenić, kogo gdzie dźgnęłam, komu co zniszczyłam i co powinnam zrobić, by uratować tego kogoś... Czego zrobić i tak bym nie zrobiła, bo widok ulatującego życia... Też mnie fascynował, o czym przekonałam się potem jako stażystka w największym szpitalu w Panem. Gdy zakończyłam studia, poczułam pustkę. Okazało się, że treningi mojego syna i nauka zapełniały całe moje życie, a teraz... Teraz zdobywanie kolejnych szczebli w szpitalu miało iść wolniej, awanse nie wpadały w łapki od tak, młodzi chirurdzy mieli mniejsze grafiki i mniej pacjentów niż ci wyżsi stażem. Brakowało mi czegoś w życiu... Poznałam Fabiana, założyłam z nim rodzinę. John ciągle wyjeżdżał, do czego zmuszała go praca Strażnika Pokoju i jego stopień. Skarbie, niebawem wrócę! - Mówił słodko, całując mnie krótko w wargi i znikając. Za każdym razem pocałunek ten przypominał coraz mniej tamten dawny. Nie powinnam się dziwić... To oczywistym, że miewał kochanki. Praktycznie od samego początku. Ja zaś miałam teraz Fabiana i, o dziwo, Johnny twierdził, że mnie rozumie. Gówno prawda! Udawał nadal przede mną, że jest wobec mnie tamtym Johnnym i wcale nic się nie zmieniło. Raz, po powrocie z domu Morganów do domu Angelinich uderzyła we mnie złość, gdy od męża prawdziwie kochającego fałszywą żonę, weszłam do domu, w którym na progu przywitał mnie John standardowym "Witaj, kochanie". Nic więcej. Nawet nie uniósł głowy znad uzupełnianych raportów, ja zaś przemknęłam wściekła obok niego i zamknęłam się w naszej sypialni... Wściekła nie wiedziałam, co robię... Ona zaczęła płakać, bo trzasnęłam drzwiami i... Obudziła się... Zapewne z pięknego snu... Julcia... Po śmierci Julki, jednego z moich oczek w głowie, coś się we mnie zmieniło. Właściwie po śmierci Julki i czasie, gdy dochodziłam do siebie po tym incydencie. John się mną zaopiekował! Dla swego dobra. Dla mediów. Mówiono o gwałtownej śmierci córki Zwyciężczyni, a on promował dobrą rodzinę, która ubolewa nad śmiercią swego dziecka. Go to nie bolało. Nie widziałam nic w jego oczach, prócz tej litości, która kierowała nim, gdy udawał troskę. Potem zaś zmieniłam się, stałam się równie chłodna co on, a nasze małżeństwo stało się obustronną fikcją, którą oboje graliśmy przed mediami i przed naszym synem. Gdy John wyjeżdżał, grałam jedynie ja i... Oddawałam się bardziej pracy i Morganom niż Valeriusowi. Miałam jedynie nadzieję, że przez to nie zaniecha treningów. Chciałam, by wyrósł na silnego, by mógł się obronić, nawet przede mną. Nim kompletnie zwariowałam, próbując uciec przed sobą, przeszłością i Johnem, udało mi się zostać koordynatorem oddziału chirurgii. Awans jakże zacny i jednocześnie niosący za sobą większe pokłady presji. Pękłam, wściekłam się. John zadecydował sam. Upozorował mą śmierć, tak naprawdę mnie uśpił i wywiózł ze sobą do Dystryktów. Podróżowałam z nim, z jego przyjacielem-psychologiem i synem, o którym od niedawna wiedział John. Na wieść o Connorze nie powiedział nic. Zabrano go ze względu na mnie i rady psychologa. Psycholog... Oboje robili mi wodę z mózgu, a ja, mimo że z początku stawiałam opór, w końcu uległam i dałam się nieść im fikcjom, im prawdom i złudzeniu, że zdrada Drew, śmierć Julki, gra Johna, nie miały żadnego znaczenia, że to były wypadki, że ja też miałam kogoś na boku, że po prostu tak leciało życie. Potem zrozumiałam, że naprawdę się o mnie troszczył i że chciał dla mnie dobrze, robiąc wszystko zbyt brutalnie i gwałtownie. Moje dzieci... Tęsknota za nimi rozdzierała mi serce. Byłam stworzona do działania, do odnoszenia sukcesów, dlatego też oboje stwierdzili, że wkręcą mnie do pracy w jednym z przedsiębiorstw w Dystrykcie Ósmym. Dzięki znajomościom obu mężczyzn zostałam właścicielem firmy włókienniczej "Scissors", którą kupił, spłacając jej długi, John dla mnie. Od razu rzucona na głęboką wodę, zajęłam się swoim nowym dzieciątkiem, nie chcąc dać mu utonąć. Studiowałam nieliczne książki, jakie udało się załatwić i rozmawiałam z ludźmi. Polubili mnie, znali mnie i współczuli, gdy tylko dowiedzieli się o Julce. W tych relacjach pomagało mi też wykształcenie, a tym samym robienie za dystryktową pomoc medyczną. Nie udało mi się jednak uratować Johna, gdy zapadł na śmiertelną chorobę. To było już później, gdy radziłam sobie ze swoimi humorami, stanem psychicznym, problemami. Myślałam, że odejście tego człowieka będzie mi obojętne, ale myliłam się. Uroniłam niejedną łzę nad jego ciałem, nim pożegnałam je na wieki. Po tym w Ósemce pozostał mi jedynie Connor, o którego edukację dbałam, a którego już nie katowałam tak bardzo jak Valeriusa. Nie wiem, co mnie skłoniło do powrotu do stolicy. Może to te coraz gorsze warunki w Ósemce, które wynikały z rządów Coin, a które nie wpływały zbyt dobrze na me "dziecię"? I chęć uratowania przedsiębiorstwa, dzięki ponownemu zaistnieniu w Kapitolu? Może to wydarzenia, które rozegrały się w trakcie Igrzysk? Może to też tęsknota? Pewnie wszystko po trochu. Wróciłam do Kapitolu, tym samym obwieszczając ludziom swój powrót ze świata zmarłych. Zmiany w rządzie i poszukiwanie wyławianie z tłumów wiernych piesków Almy, udostępniły mi miejsce dyrektora szpitala im. Sacromanthy Beaudelaire w Dzielnicy Wolnych Obywateli. Moją kandydaturę przyjęto po uprzednim wywiadzie i potwierdzeniu moich zeznań w sprawie mojej wcześniej nieznanej przez szerszą ludność przeszłości. Od kilku dni też piastuję funkcję ministra zdrowia. Zgłosiłam się na to stanowisko i nawet zaciekle o nie walczyłam, bowiem pragnę zmienić coś w Panem, zadbać zarówno o Kapitolińczyków jak i ludność w Dystryktach. Czas, który spędziłam w Dystrykcie Ósmym, ukazał mi błędy w sprawowaniu władzy przez Snowa i Coin, błędy, które chciałabym pokazać także swoim współpracownikom, dlatego też mam nadzieję, że ministrem pozostanę o wiele dłużej niż myślę. I w tak wyborowym towarzystwie, jakim jest chociażby pan Adler, którego to miałam okazję poznać w o wiele gorszych warunkach.
Charakter
Myślę, że wbrew pozorom jestem dobra. Niezbyt wyszłam na kochającą, patrząc na relację z moimi rodzicami, fakt, że zdradziłam Drew dla jego brata, że porzuciłam też dzieci dla kogoś, kogo okazało się, że wcale nie kocham. Jednakże jestem kochająca, troskliwa i mściwa, więc niech drżą ci, którzy zranili w jakikolwiek sposób kochane moje owieczki. Mam uczucia, ale potrafię zachować zimną krew i nie dać się pierwszym lepszym uczuciom. Staram się być twardą rządową babką, która potrafi też wyjść do ludzi. Jestem też urodzonym kłamcą, co zapewne odziedziczyłam po kochanym ojcu. Właśnie, jeśli ktoś mi podpadnie, to nie ma zmiłuj. Będę wredna, ociekając sarkazmem, również bezwzględna i brutalna, jeśli pozwoli mi na to sytuacja. Nie skaczę do gardeł tym, którzy mogą mi zaszkodzić. Przyjacielska też ze mnie osóbka. Może nie pozwalam innym od tak pakować się z butami w moje życie, ale gdy już ktoś się wciśnie do mojego bliższego grona, to będę wiernym przyjacielem i zrobię wszystko dla naszych relacji, które postawię zaraz za rodziną. Można więc sobie wyobrazić, co zrobię z przyjaciółmi-zdrajcami. Lubię być też praktyczna, a przy tym też wszechstronna i przedsiębiorca. Staram się nie okazywać siebie jako silnej kobiety. Staram się być dla wszystkich taka jak dla moich dzieci: dobra, kochająca, troskliwa. Pragnę być znana i zapamiętana jako ta delikatna, skromna i niewinna jednostka, a nie jako Zwyciężczyni, psychicznie chora czy brutalna.
Ciekawostki
Jestem Zwyciężczynią 49. Igrzysk Głodowych, podczas których zwano mnie Walką. Posiadam rozległe umiejętności informatyczne i fizyczne, choć nie jestem w tych dziedzinach wybitna. Nadal kocham Drew i marzę o tym, by go odzyskać. Nigdy zaś nie pokochałam Fabiana. Nawet go nie wspominam, chyba że przy okazji myślenia o Delilah. Delilah... Jej udział w Igrzyskach mną wstrząsnął, a ogłoszenie jej zdrajcą i wrzucenie w grono Poszukiwanych jeszcze bardziej. Będę starała się zrobić wszystko, by ja odnaleźć i uniewinnić. Zamierzam wszystkie swoje dzieci uznać publicznie jako moje własne latorośle, a wpierw je odszukać, o ile żyją. Zabiłam Julkę i ubolewam nad jej stratą i do dziś pamiętam tę paskudną noc. Podczas gorszych dni nadal nawiedza mnie nocami w snach. Nie znam swego brata, nigdy go nie poznałam. Wykorzystuję go, bo bardzo przypomina mi Oswalda i potrafi równie wiele, co on. W sumie mogę nawet spokojnie stwierdzić, że więcej. Pewnie gdy go w końcu poznam, urzecze mnie jego obycie i stanie mi się on równie bliski co moje dzieci. Zamierzam kupić sobie spory domek za swoje dawne oszczędności. Po latach spędzonych w podziemiach, stwierdzam, że kocham powrót na salony, uczestniczenie w ważnych wydarzeniach, możliwość swobodnego spiskowania, nienarzuconego z góry planu, możliwość dążenia do własnych planów, marzeń, pragnień i sławę. Interesuję się modą, lubię wyglądać świetnie. Myślę nad stworzeniem własnej marki ubrań i dodatków, w tym butów i torebek.
Ostatnio zmieniony przez Valerie Johanna Angelini dnia Nie Lis 23, 2014 5:58 pm, w całości zmieniany 3 razy
Ashe Cradlewood
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
Hm, generalnie postać wydaje się intrygująca, ale przyczepię się do historii, bo mimo że jest całkiem długa, to tak naprawdę, za wyjątkiem licznych perypetii miłosnych Valerie, nie dowiadujemy się z niej praktycznie niczego. Skoro wymieniasz Zakon jako zawód, wypadałoby rozwinąć, czymże on jest. Została dyrektorem szpitala - na jakiej podstawie? Posiada wykształcenie medyczne? Albo jakiekolwiek wykształcenie? Tak samo rzecz się ma z wysoką pozycją w rządzie. Załatwianie stanowisk po znajomości oczywiście występuje, ale "doradca" z samej definicji powinien doradzać, a więc i mieć szeroką wiedzę w owej dziedzinie, inaczej żadne, nawet najlepsze konszachty, nie utrzymałyby go na stołku. Pianistka, właściciel jakiegoś lokalu - o tym również nie ma w historii ani słowa. Jak Valerie upozorowała swoją śmierć, w jakim celu, co wtedy robiła, gdzie się ukrywała? Dla Ciebie te kwestie mogą być oczywiste, ale postronna osoba czytająca Kartę, nie ma o tym pojęcia.
Valerie Johanna Angelini
Wiek : 45 Zawód : minister zdrowia, dyrektor szpitala, właściciel firmy w D8 Przy sobie : drobna apteczka, morfalina, przepustka, telefon
Temat: Re: Valerie Johanna Angelini Nie Lis 23, 2014 6:03 pm
Okey, niech raduje się Kapitol i wszelkie Dystrykty, bowiem skończyłam!
...i mam nadzieję, że to wystarczy, bo mi coś topornie szła ta kape^.^"
PS Droga Administracjo, Valerie zaprasza na popołudniową herbatkę. Z wkładką dla chętnych. *czas się zacząć podlizywać*
Ashe Cradlewood
Wiek : 21 Przy sobie : czarna, skórzana torba, a w niej: fałszywy dowód tożsamości, mapa podziemnych tuneli, wytrych, medalik z kapsułką cyjanku, nóż ceramiczny, zapalniczka, paczka papierosów, leki przeciwbólowe, latarka z wytrzymałą baterią Obrażenia : złamane serce
Temat: Re: Valerie Johanna Angelini Sro Lis 26, 2014 12:35 am
Karta zaakceptowana!
Witaj na forum! Mamy nadzieję, że będziesz czuć się tutaj jak u siebie, i że zostaniesz z nami długo. Załóż jeszcze tylko skrzynkę kontaktową i możesz śmigać do fabuły. Nie zapomnij też zaopatrzyć się w naszym sklepiku. Na start otrzymujesz laptop, alarm mieszkaniowy i morfalinę w płynie. W razie jakichkolwiek pytań pisz śmiało. Zapraszamy też do zapoznania się z naszym vademecum.
Uwagi: Przepraszam za zwłokę, autentycznie nie zauważyłam, że Karta jest już poprawiona, trzeba było gonić mnie z batem. :c W każdym razie teraz już wydaje mi się, że wszystko jest w porządku, jakieś tam niedopowiedzenia w historii nadal się przewijają, ale rozumiem, że to zabieg celowy. W samym tekście zauważyłam kilka literówek i powtórzeń, ale nic takiego, co zakłócałoby odbiór. Łap akcept i śmigaj do fabuły leczyć Panem! <3